EWANGELIA
ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ
POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
Rok założenia 1929 Warszawa,
Nr 9, w rzesień 1969 r.
P O L SK IE JE SIE N IE M Ą DRO ŚĆ Z GÓRY JE ST CZAS Ł A S K I
PO LSK A — TO W IELK A RZECZ J A N PR O C H A N Ó W
ŚW IE T LA N Y OBRAZ JA N A PR O C H A N O W A L IST Y , W SPO M N IE N IA K R O N IK A
M i e s i ę c z n i k „ C h r z e ś c i j a n i n ” w y s y ł a n y j e s t b e z p ł a t n i e ; w y d a w a n i e c z a s o p i s m a u m o ż li w i a w y ł ą c z n i e o f i a r n o ś ć C z y t e l n i k ó w . W s z e l k i e o f i a r y n a c z a s o p i s m o w k r a j u , p r o s i m y k i e r o w a ć n a k o n t o : Z j e d n o c z o n y K o ś c i ó ł E w a n g e l i c z n y : P K O W a r s z a w a , N r 1-14-147.252, z a z n a c z a j ą c c e l w p ł a t y n a o d w r o c i e b l a n k i e t u . O f i a r y w p ł a c a n e z a g r a n i c ą n a l e ż y k i e r o w a ć p r z e z o d d z i a ł y z a g r a n i c z n e B a n k u P o l s k a K a s a O p ie k i , n a a d r e s P r e z y d iu m R a d y Z j e d n o c z o n e g o K o ś c i o ł a E w a n g e l i c z n e g o w W a r s z a w i e , u l . Z a - g ó r n a 10.
W ydaw ca: P rezydium R ady Z jed n o
czonego K ościoła E w an geliczn ego.
R edaguje K olegium w n astęp u jącym sk ład zie: J ózef M rózek (red. nacz.), M ieczy sła w K w iecień (sekr.), Z dzi
s ła w A. R epsz, E dw ard C zajko, Jan T ołw iń sk i. A dres R edakcji i A d m i
n istracji: W arszaw a, u l. Z agórnalO . T elefo n : 29-52-61 (w ew n . 9). M ate
ria łó w n ie zam ów ion ych n ie zw ra
ca się.
RSW „ P r a s a ” , W a rs z a w a , S m o ln a 10/12. N a k ł. 4800 egz. O b j. 3,5 a rk .
Z am . 1334. P-39.
POLSKIE JESIENIE
ś '' ' fv, *
N a s ta ła je s ie ń , a w ię c t a p o r a r o k u , k t ó r a t a k o ż y w ia b a rw y m ie js k ic h u lic i p a rk ó w , s t a r y c h d o m ó w o ra z w ie js k ic h z a g ró d , łą k i la só w . D rz e w a tr a c ą z k a ż d y m d n ie m w ię c e j liści, a le te n im z d ą ż ą opaść, p r z y s tr a ja ją ic h g a łę z ie w p ię k n e k o lo ry je s ie n i — żó łcień , b rą z i c z e rw ie ń . T ak że k w ia ty i d o jr z a łe o w o ce s a d ó w i p ó l n a d a ją t e n szc z e g ó ln y k o lo r y t k r a j o b r a zo w i P o ls k ie j J e s ie n i, k tó r y n a jp ię k n ie j u tr w a lil i n a s i m a la rz e , p is a rz e i m u z y c y .
O k o ń c u 'M a p rz y p o m n ia ły ta k ż e d z ie c i p o w ra c a ją c e z w ie lk ic h w a k a c ji do d o m ów , z a p e łn ia ją c e z n o w u d ro g i i u lic e p ro w a d z ą c e do szk ó ł; ic h głosy, g d y z n a jd z ie m y się w p o b liż u b u d y n k u sz k o ln e g o , ic h g w a r, i a k ty w n o ś ć n a p la c a c h za b a w .
S c n y ie k la t a n a s t r a j a ta k ż e do ro z m y ś la ń n a d lo s e m w ła s n y m i b lis k ic h , n a d ż y c ie m i ś m ie rc ią . A im c z ło w ie k s ta r s z y , ty m częściej — co n ie z a w sze z n a c z y c h ę tn ie j — s k ła n ia s w ą m y ś l k u s p r a w o m k o ń c a . B ie ż ą c y ro k d a ł sz c z e g ó ln ie w ie le o k a z ji do ro z m y ś la ń n ie ty lk o o b a rw ie i n a s t r o ju je s ie n i w n a s z y m K ra ju . W s ie r p n iu m in ę ła 25 ro c z n ic a w y b u c h u P o w s ta n ia W a rs z a w s k ie g o , a n a w rz e s ie ń p r z y p a d ła 30 ro c z n ic a w y b u c h u d ru g ie j w o jn y św ia to w e j. O b a te w y d a rz e n ia , a w k a ż d y m ra z ie je d n o z n ich , w y w a r ło w p ły w n a ż y c ie k a ż d e g o z n as.
W śró d n a s ż y je p o k o le n ie P o la k ó w , k tó r z y s ię g a ją c d o w s p o m n ie ń d z ie c iń s tw a p r z y p o m in a ją so b ie, ja k o je d n o z n a jp ię rw s z y c h , w rz e s ie ń 1939 r.
W ty c h w sp o m n ie n ia c h — ja k o ś w y ją tk o w o — n ie z d o ła ły u p a m ię tn ić się b a r w y i n a s tró j je s ie n i. Z n a m lu d zi, w k tó r y c h ś w ia d o m o śc i z u p e łn ie in acz ej u tr w a l iła się t a m t a J e s i e ń , m o że d la te g o że p ie rw s z a z a p a m ię ta n a ? Oto d z ie c in n ą , b e z tr o s k ą co d z ie n n o ść p rz e r y w a w s p o m n ie n ie n ie p o k o ju — d rż e n ie szyb w o k n a c h (to od w y b u c h u bo m b ), u c ie c z k a do s c h ro n u (co to z n a czy n a lo t? ), p r z e s tr a c h n a tw a r z a c h w ie lu o só b s ta r s z y c h (s ta rs i te ż się b o ją ? ). T y c h k r ó c iu tk ic h sc e n je s t c o ra z w ię c e j. J a k ie ś w y b u c h y , ja c y ś r a n n i lu d z ie (co to z n aczy ?), i in n i le ż ą c y o b o k n ie ru c h o m o . N ie p e w n o ść . S ie d z e n ie w ja k ic h ś ro w a c h (n a w e t in te r e s u ją c e ) , a le ta k ż e o b e c n e — b e z p r z e r w y — d rę c z ą c e p y ta n ie : co te ż się to s ta ło , ja k je s t ta m n a d w o rz u i d la czego n ie m o ż n a sw o b o d n ie w y c h o d z ić n a z e w n ą trz ? D a le j s z e re g i n aszeg o w o js k a . O k rz y k i. P o ś p ie c h , W ozy i k o n ie . W y b u c h y . Z n o w u s z e re g i w o js k a . A le to ju ż było ja k ie ś in n e . S c h o d z e n ie do s c h ro n u . C iąg le czyjeś głosy.
K rz y k i. W y c h o d z e n ie w g ru p a c h . W iele k o b ie t z dziećm i. D laczego m ężc zy źn i n ie m o g li p ó jś ć ra z e m z n a m i? D laczego n ie m a ta tu s ia ? N oclegi
■w ró ż n y c h sz o p ach i sto d o ła c h , w re m iz ie s tra ż a c k ie j- Z im n o . J a z d a n a w ozie. P ó ź n ie j a u te m (podobno n a s k r z y n k a c h z g ra n a ta m i, czy z a m u n ic ją ? )- N a p o la c h — m ija n e — s p a lo n e czołgi. P o c z e rn ia łe i p o ła m a n e sa m o lo ty (te z c z a rn y m i k rz y ż a m i, to „ n ie n a s z e ”). W reszcie p o w ró t do z b u rz o n e g o d o m u . To są m ig a w k i, p o p rz e z k tó r e w św ia d o m o śc i dzieci m a ją cych w te d y tro c h ę w ię c e j n iż tr z y la ta , u tr w a l ił się — t a k lu b p o d o b n ie — o b ra z J e s ie n i 1939 r. O d ta m te j p o ry k a ż d o ro c z n y w rz e s ie ń n a s ta łe w szed ł do r e p e r tu a r u ro z m y ś la ń je s ie n n y c h .
J e s z c z e s iln ie j od w r z e ś n ia u tr w a l ił się w p a m ię c i w ie lu w a rs z a w s k ic h d z ie c i — s ie rp ie ń 1944 r. L ecz ch o c ia ż je s t to m ie sią c n a le ż ą c y k a le n d a rz o w o do w ie lk ic h w a k a c ji, je d n a k w m o im o s o b is ty m o d c z u c iu , n a le ż y ta k ż e do co
ro c z n y c h m y ś li o J e s ie n i. S c e n y w y d a rz e ń w rz e ś n io w y c h u tr w a l ił y się w p a m ię c i, le c z n ie z b y t o s tro , n ie w y ra ź n ie ; w p rz e c iw ie ń s tw ie do ty c h n a j d a ls z y c h w s p o m n ie ń , o s tro i żyw o z d o ła ł się w ry ć w p a m ię ć k lim a t ś ro d o w is k a d om ow ego, z w ła sz c z a w ie c z o ry ro d z in n e sp ę d z o n e p rz y k a rb id ó w c e w c z a sie d łu g ic h , j a k w ie k , l a t o k u p a c ji i o b ra z y w a lk w c ią g u p ie rw sz e g o ty g o d n ia P o w s ta n ia W a rs z a w s k ie g o n a O ch o cie, d ru g i ty d z ie ń s ie rp n ia — ju ż w ob o zie p ro w iz o ry c z n y m n a „ Z ie łe n ia k u ”, tr a n s p o r t do P ru s z k o w a , w y jś c ie i z n ó w tu ła c z k a . Z a p a m ię ta n e e p iz o d y w a lk p o d J a k to ro w e m . C ią g ła z m ia n a m ie js c a p o b y tu . W re s z c ie p o d łu g ie j n ie o b e c n o śc i, p o w ró t do z ru jn o w a n e g o m ia s ta i ju ż n ie do sw o je g o d o m u , a le do s w o j e g o m ia s ta — i z a c z y n a n ie ż y c ia n a now o.
T e g o ro c z n a J e s ie ń sz c z e g ó ln ie s p r z y ja w sp o m n ie n io m . W p u b lik a c ja c h i w p ra s ie p o św ięco n o z n o w u m ie js c e P o w s ta n iu W a rs z a w sk ie m u . O to c y ta t z je d n e g o z ty g o d n ik ó w : „ N a n a s z y c h o czach P o w s ta n ie W a rs z a w sk ie , z w y k łą rz e c z y k o le ją , z a s u w a się w h is to rię . C o ra z m n ie j w a ż n e są b ó le ty ch , d la k tó r y c h b y ło s p r a w ą p a lą c ą , w ła s n ą . C o ra z b a r d z ie j is to tn e je s t to , ż e
by w p a m ię c i h is to ry c z n e j n a ro d u o f ia ra P o w s ta n ia n ie p o sz ła n a m a r ne. (...) Z n isz c z e n ie sto lic y b y ło m o że t a k czy in a c z e j n ie u c h r o n n e , a o lb r z y m i i s łu s z n y w y s iłe k g o sp o d a rc z y , w ło ż o n y w o d b u d o w ę W a rs z a w y , je s t n a jła tw ie j u c h w y tn y m c ię ż a re m , ja k i p r z e ję liś m y w s p a d k u p o ty c h k ilk u m ie s ią c a c h r o k u 1944. C ię ż a r o w ie le w ię k sz y , to z n is z c z e n ie p e w n e g o sty lu m y ś le n ia i d z ia ła n ia , k tó r y s tw o r z y ła W a rs z a w a czasó w w o jn y — m ia sto ta k ie g o d u c h a i t a k w s p a n ia łe , ja k im n ig d y n ie b y ło , ja k ie m u w ogóle m o g ło b y d o ró w n a ć m a ło k tó r e m ia s to w c ią g u w ie k ó w . T e n s ty l, to b y li l u dzie. S t r a t a ty lu ty s ię c y sp o ś ró d n ic h , n a jle p s z e j m ło d zieży , k tó r a do W a r
sz a w y ś c ią g a ła z c a łe j P o ls k i, to c ię ż a r n a jw ię k s z y , p r a w ie p o n a d siły ...”
P a m ię ć o p o ls k im W rz e ś n iu i P o w s ta n iu — p r z e tr w a . L ecz p od a d re s e m
— zw ła sz c z a — n a jm ło d s z e g o p o k o le n ia , p ra g n ę w y ra z ić ży czen ie, a b y w jego p a m ię c i u tr w a liły się o b ra z y ży cia i p o k o ju , a n ie śm ie rc i i w o jn y . M odląc się : „ P rz y jd ź K ró le s tw o T w o je...”, m o d lim y się z a k a ż d y m ra z e m o r e a li
zację, p o k o ju p o w szech n eg o .
M. Kw.
M ą d ro ś ć z g ó ry
„Mądrość, która jest z góry, najprzódci jest czysta, potem spokojna, mier
na, powolna, pełna miłosierdzia i owoców dobrych, nieposądzająca i nie- obłudna. A le owoc sprawiedliwości w pokoju siany bywa tym, którzy pokój czynią”.
Jak 3, 17—18
A postoł Jak u b pisząc swój list do dw unastu pokoleń żyjących w diasporze, a właściw ie do w yznaw ców C hry stu sa P an a wyw odzących się z narod u żydowskiego, o p atru je sw oje sło
wa pozdrow ieniem , w k tó ry m ż y c z y z d r o w i a sw ym czytelnikom i odbiorcom ; zdrow ia fizycznego i duchowego. To życzenie oznacza, żeby uczniow ie P ańscy w y trw ali w m ocy i sile Bożej, żeby k arm ili się praw dziw ym i zdrow ym pokarm em — Słowem Bożym oraz, aby trw ali w m odlitw ie. O Słowie Bożym napisano bo
wiem, iż jest ono „żyw ą i życiodajną w odą”
dającą i zdrow ie i życie. W życzeniu apostol
skim zaw iera się także myśl, że uczniow ie speł
niając ideał Boży — posiadając i zachow ując owo z d r o w i e — o trzy m u ją Jego błogosła
wieństw o.
Następnie, zw racając się do sw ych odbior
ców, Apostoł akcentu je kilka w ażnych cnót chrześcijańskich, w śród który ch na pierw szym m iejscu w ym ienia doświadczenie i cierpliwość wiary. Oto, Bóg k tó ry pow ołał nas do istnienia (bytu) i n a tc h n ą ł serca nasze w iarą, nie zosta
wia nas w próżni, ani nie w ystaw ia — po p ro stu —• na działanie w rogich nam sił. On p ra cuje nad naszym dalszym wzrostem , ćwiczy nas i w ychow uje, grom adząc w nas — w ten spo
sób — w artości stałe i trw ałe. S kutkiem tych zabiegów, które Bóg czyni z nam i i w nas, jest doświadczone życie chrześcijańskie u g ru n to w a ne w w ierze. D ośw iadczanie — to przecież in nym i słow y poddaw anie próbom (egzam inow a
nie, spraw dzanie). P a n u naszem u chodzi bo
w iem o to, że chce m ieć z nas ludzi stałych, zdrow ych i doskonałych, a tem u celowi służą w szystkie dośw iadczenia i trud no ści życiowe, przez k tó re prowadizi nas On sam.
Słaby bow iem i chory człowiek chw yta się wszystkiego, ulega każdej now ej idei, nowej nauce, od niczego nie stroni. C hrześcijanin zaś, k tó ry m a być w ierny m naśladow cą P an a po
trzeb u je w życiu codziennym m ądrości, a tym bardziej potrzebu je jej w sytuacjach trudnych i niebezpiecznych. Bez m ądrości n ik t z nas nie zdoła godnie i po chrześcijańsku przeżyć tru d nych dni, nie ostoi się w p róbach i egzam inach, nie zdoła w ybrać tego, co dobre i praw e. Słowo apostoła Ja k u b a w całości jest zgodne z tym, czego Pan nasz, Jezus C hrystus, nauczał w K a
zaniu na Górze, k tóre jest praw dziw ą ko nsty
tu cją K rólestw a Bożego (Ewangelia Mateusza, rozdz. 5, 6 i 7). A postolska nau k a zgodna jest ze Słowem C hrystusow ym : „Bądźcie w y tedy doskonałym i jako i Ojciec wasz, k tó ry jest w niebiesiech, doskonały je s t” . (Mt. 5,48). Posia
danie doskonałej Bożej m ądrości pochodzącej z góry jest więc niezbędnym w arunkiem , od którego uzależniona jest cała ziem ska egzy
stencja chrześcijanina.
Cóż m am y jedn ak robić, kiedy b rak u je nam m ądrości z góry? Ten sam Apostoł poucza, że należy prosić o nią Boga, „który ją szczerze w szystkim daje, a nie w ym aw ia” (1,5). W łaści
wie jed nak w inten cji Apostoła zaw iera się coś w ięcej; w jego słow ach zaw arta jest myśl, że praw ie zawsze b rak u je m ądrości Bożej w yznaw com Pana. Jakże często nie wiemy, co zrobić
3
w danej chwili, jak się zachować, co powiedzieć lub jaką radę dać tym , k tórzy oczekują od nas m ądrego słowa. Wobec ty ch problem ów staw ali nie tylko ludzie w ierzący w N ow ym T estam en
cie, ale także członkowie starotestam entow ego L udu Bożego. Oto, na przykład, słowa jednego z nich: „Błądzę jako owca zgubiona, szukajże sługi twego, boć przykazań tw oich nie zapom i
nam ” (Ps. 119,176). Podobnie i my, w ierzący ludzie, nie posiadam y m ądrości w dostatecznym stopniu, a nierzadko nie posiadam y jej w ogóle.
B raku je n am Bożej m ądrości w w ychow yw aniu dzieci, przy w yborze zawodu, podejm ow aniu no
w ych obowiązków w zakładzie pracy, przy w y borze k an d y d ata lub k an d y d atk i na w spółm ał
żonka, i w w ielu innych sytu acjach życiowych, w któ ry ch zm uszeni jesteśm y pobierać decyzje.
Ten b rak m ądrości Bożej jest w łaściw ie naszym problem em codziennym . Nie pom aga bowiem naw et posiadane w ykształcenie, chociażby było najlepsze. Jesteśm y — zresztą — św iadkam i osobliwego zjaw iska, że bardzo znacznie w zra
sta — w dzisiejszym świecie, w naszym środo
w isku życia — ilość w ykształconych jednostek, lecz jednocześnie niepropo rcjo n aln ie w zrasta ilość m ąd ry ch ludzi. M ądrości tej, o k tó rej m ów im y nie m ożna zdobyć — po p ro stu — przez w ykształcenie lub przez w ytw o rzen ie now ych naw yków cyw ilizacyjnych. M ądrość pochodzącą z góry, od Boga, m ożem y „zdobyć”
lub osiągnąć ty lk o przez m odlitw ę. S tąd też Apostoł poucza: „niech prosi u B oga” (w. 5).
I rzeczywiście spotykam y ludzi, k tó ry m b ra k uje starann ego w ykształcenia, a często i ogła
dy, lecz słow a w ypow iadane przez nich, ich są
dy i nauki, m ają głęboki sens. G dy Apostoł zw raca się do nas swoim słowem i życzy nam zdrowia, w jego słowie zaw arta jest myśl, że
byśm y zdobywali dośw iadczenie i cierpliwość w iary oraz abyśm y posiadali duchow y d ar m ą
drości pochodzącej z góry, od Boga.
M ądrość, o k tórej m ow a m ieszkała w Panu Jezusie C hrystusie; On sam b y ł (i jest) m ądro
ścią Boga i najdoskonalszym w yrazem m ądrości pochodzącej z góry. W Jego osobie i życiu, m ieszkająca w Nim m ądrość była ta k nierozer
w alnie zw iązana z miłością, że nie m ożna by ich od siebie oddzielić. G dy więc m ówim y, że miłość zaprow adziła P an a naszego n a Krzyż, to m oglibyśm y rów nie dobrze powiedzieć, iż to b y ła Boża m ądrość, k tó ra kazała Mu uczynić ten krok. Słusznie więc zauważono, że cechy cha
rak tery styczn e m ądrości Bożej, m ądrości z gó
ry, są właściw ie cecham i miłości. M ądrość Boża
jest czysta, tak czysta jest też miłość Boża. Czy
sta m ądrość w y raża się w w ew n ętrzny m pięk
nie, ona odnosi się do życia w ew nętrznego i rzu tu je na całe życie (zewnętrzne, ogarn iając sferę uczuć, m yśli, decyzji i działania. M ądrość Boża ch arak tery zu je się spokojem i um iarem , miło
sierdziem i dobrocią (Ależ tak, znowu m usim y powiedzieć, że to przypom ina nam cechy m iło
ści Boga!). G dy więc b rak u je nam m ą d r o ś c i z g ó r y , w łaściw ie b rak n am też m i ł o ś c i B o ż e j. M ódlm y się, a Słowo Biblii zaw iera obietnicę, że Bóg udziela m ądrości wszystkim , że daje ją szczerze i nikom u nie w ym aw ia (por.
J a k 1,5). M ódlm y się, poniew aż po trzeb u jem y codziennie m ądrości. P otrzebu jem y jej w drob
nych spraw ach i w w ażnych w ydarzeniach ży
cia; potrzebujem y jej sami a także nasi najbliżsi.
P an Bóg w ie bow iem na jakiej ziemi żyjem y i w ie także, jak pow szechnie b rak u je m ądrości z góry — Jego dzieciom. P rz y stę p u ją c jedn ak do realizacji p lan u Bożego wobec nas, m usim y zwrócić uwagę, że najw ażniejszą rzeczą w tym kontekście jest posiadanie w i a r y . Od w iary bow iem uzależniona jest skuteczność naszej wszelkiej prośby. To jest stała zależność w rze
czach P an a Boga; każdy k ro k w świecie Bo
żych wielkości zależy od w iary. Z tego też po
wodu Apostoł naucza: „Ale niech prosi z w ia
rą, nic nie w ątpiąc; albow iem kto w ątpi, jest podobny w ałow i m orskiem u, k tó ry od w iatru pędzony i m iotany byw a. Bo niechaj nie m n ie
m a ten człowiek, aby co m iał wziąć od Pana.
Mąż um ysłu dwoistego jest niestateczny we w szystkich drogach swoich.” (Jak 1,6— 8).
Bóg pragnie obdarzyć każdego sw ym i do
bram i; On daje bez w ym ów ki m ądrość, tym któ
rzy Go proszą. Lecz w ym aga w ia ry od każ
dego, kto przychodzi Doń z m odlitw ą. „Błogo
sław iony mąż, k tó ry znosi pokuszenie; bo gdy będzie doświadczony, w eźm ie koronę żywota, k tó rą obiecał P an tym , którzy Go m iłu ją ” (1,12).
Bóg nikogo nie kusi (nie zwodzi); On sprow a
dza jednakże różne dośw iadczenia i próby na sw ych w yznaw ców . Ten więc, kto oprze się złe
mu, zniesie doświadczenie, zda egzam in w iary pom yślnie, te n dowiedzie jednocześnie, iż po
siada zdrow e serce, zdrow e zasady; ten też po
siada w artość w oczach Bożych — daje dowo
dy m ą d r o ś c i . K to zaś ulega w próbach, upada w pokusach, ten popada w grzech. A grzech w ykonany rodzi śmierć. Kto ulega, ten nie posiada zdrow ia — zdrowego serca, m yśli uczuć i p raw y c h uczynków . D latego też Apostoł konkludując, napom ina: „Nie dajcie się zwieść”
(„Nie błądźcież, bracia moi m ili!” — w. 16).
L ist A postoła J a k u b a pełen ta k w ażnych nauk i w skazów ek dla w szystkich w yznaw ców Jezusa C hrystusa, m oglibyśm y nazwać „k o d ek sem uczynków m ądrości” . W założeniu pow zię
tym z góry, stw ierdza Apostoł, że chrześcijanom , dzieciom Bożym brakow ało i b rak u je m ądrości Bożej, a więc jednocześnie ty ch cech życiowych, które są opisane w słowie naszego m otta, na w stępie (por. Ja k 3,17). S tw ierdzając brak, pod
nieśm y się na duchu i zw racajm y się w m odli
tw ie do Boga prosząc o m ądrość z góry. Albo
wiem jest napisane: „niech prosi u Boga”, a słowu tem u tow arzyszy obietnica, że m ądrość Boża będzie nam dana, gdy z w ia rą przychodzi
m y do Niego w m odlitw ie.
Przyłączm y się więc i m y do słów m odli
tw y jednego z w ielkich kaznodziejów i ludzi
w iary, i w raz z nim m ódlm y się pow tarzając jego słowa: „D ziękuję Ci, Boże, że m odlitw a jest w szystkim , co pow inienem uczynić. Jak ą okazujesz łaskę, iż w ystarczy tylko pomodlić się z w iarą, a udzielisz m i łaskaw ie m ądrości Tw ojej. O biecujesz mi, Panie, dać m ądrość sw oją szczerze, i bez w yrzutu , jak to przew aż
nie czyni gniew ny nauczyciel i zrzędzący belfer.
Pragniesz nas, Panie, uczyć nie żądając nic w za- m ian — udzielasz m ądrości głupcowi, poniew aż m u jej brakuje. Dzięki Ci, Panie, że w yraźnie i zdecydow anie brzm i Słowo Tw ojej obietnicy.
„Będzie d an a” . W ierzę Słowu Twem u. Pozwolisz dziecku Sw em u poznać ową sk ry tą mądrość, której m ądrzy tego św iata nigdy się nie zdołają Łię nauczyć. W edług ra d y Sw ej prow adź mnie, a potem do chw ały p rzyjm iesz m n ie ” .
S ta n is ła w K ra k ie w ic z
Jest czas łaski
„ P ro ś c ie a b ę d z ie w a m d a n o ... s z u k a jc ie a z n a jd z ie c ie ; k o ła c z c ie a b ę d z ie w a m o tw o rz o n o . K a ż d y b o w ie m , k to prw si — b ie rz e ; a k to s z u k a — z n a jd u je ; a te m u , co k o ła c z e — b ę d z ie o tw o rz o n o ...”
Drodzy nasi, którzy przeczy
taliście w tej chwili te słowa P an a Jezu sa C hrystusa, które zapisane są w Ew angelii wg św.
M ateusza w rozdz. 7 i w w ie r
szu 7 i 8, prosim y przeczytać je uw ażnie sam em u, a jeśli to możliwe i cały ten rozdział siód
my.
A teraz p rzysłuchajm y się te mu, co mówi P an Jezus. Słu
chajm y, co mówi P an życia i śmierci. Jego głos, spośród w szystkich innych głosów, choć łagodny — najbardziej przenika do serca człowieka, jeśli czło
w iek chce Go słuchać. Bo głos Jezusa — to głos Miłości. Mi
łości zaś serce ludzkie potrze - buje n ajbard ziej.
%
P an Jezu s przyszedł tu na zie
m ię tylko po to, aby zbawić nas, grzesznych ludzi. Dożyłeś już zbaw ienia? Masz żyw ot wiecz
ny? Jeśli tak, to chw ała i p o dziękow anie Bogu naszem u. Ale jeśli nie — to słuchaj, co mówi P an Jezus. A jeśli c h c e s z zbaw ienia — to słuchaj tych słów Zbaw iciela: „Proście — a będziem w am dano, szukajcie — a znajdziecie, kołaczcie — a bę
dzie w am otw orzono” .
N ajw ażniejszą spraw ą dla człowieka, jest zbaw ienie; zba
w ieniem człowieka — jest Oso
ba P a n a Jezusa. Św ięty Ja n mó
wi o ty m krótko i prosto: „Kto m a S yna (Bożego) — m a żywot, kto nie m a Syna Bożego — nie
m a żyw ota” . A więc kto chce być zbawiony, mieć zbaw ienie
— m usi mieć Jezusa w sercu;
m usi Go zaprosić; zaprosić i przyjąć. I dlatego zrozum iałe jest, że w przytoczonych sło
w ach Zbaw iciela brzm i serdecz
na zachęta, a w raz z nią — w iel
ka w spaniała obietnica: proście
— mówi Pan! O co proście? — proście o zbawienie, a będzie w am dano; słyszysz? Kołaczcie!
w co kołaczcie? — W łaśnie w drzw i prow adzące do żyw ota wiecznego, a będzie w am otw o
rzono! Słyszysz? Szukajcie d ro gi zbaw ienia — a znajdziecie!
I dlatego — czytam y dziś w spólnie słowa C hrystusa Pana, bo On — jak Sam powiedział
— jest drogą, praw dą i żywo
tem wiecznym .
A teraz przypom nijm y n a stępne słowa P an a Jezusa .z tych, k tóre były czytane na w stępie. I słuchajm y uważnie, co mówi P an: „K ażdy bowiem, kto prosi — bierze; a kto szu
ka — znajd uje; a tem u, co koła
cze — będzie otw orzono” . Popatrzm y, już przed chwilą przeczytaliśm y, że Pan nasz ser
decznie zaprasza do królestw a 5
Bożego, i jak jednocześnie z za
proszeniem , d aje w spaniałą obietnicę. A teraz jeszcze raz Sw ą obietnicę pow tarza, i nie tylko to, ale ją rozszerza i p rzy bliża do każdego serca, m ówiąc:
Każdy bowiem, kto prosi — bie
rze, każdy — znajduje, każde
mu — będzie otworzono!
P an Jezus uczynił wszystko, co potrzeba, aby nas zbawić, i zaprasza usilnie, aby z Jego zba
w ienia skorzystać; obiecuje też, że k a ż d e g o przychodzącego Doń — nie odrzuci. K ażdy więc, kto jeszcze nie jest zbawiony, to tylko dlatego, że nie słuchał i nie posłuchał zaproszenia P a n a Jezu sa i nie skorzystał z J e go w ielkiej łaski. K to m a Syna Bożego — m a żyw ot w ieczny (1 Ja n 5,10— 12). A każdy, kto m a żyw ot w ieczny — w ie o tym bardzo dobrze i dlatego w łaśnie dziękuje P a n u Bogu za P an a Jezusa — Zbawiciela, i nie p rze staje dziękow ać P a n u Jezusow i za zbawienie, ochronę i opiekę.
To w szystko dzieje się w ser
cu naszym , którzyśm y zbaw ie
ni, a objaw em tego są m odlitw y nasze i dlatego też w ydajem y św iadectw o o Jezusie Z baw icie
lu ty m w szystkim ludziom, k tó
rzy tego św iadectw a chcą słu
chać.
P rzeczytaliśm y n a w stępie Słowo Boże, bo ono nas sam ych zbawiło. Stąd wiem y, że zbawić ono może każdego, kto go po
słucha. Ja k bow iem świadczy P aw eł Apostoł, tak i m y w swej słabości —• jego śladem św iad
czym y: nie wstydzę się za Ewangelię Chrystusową, po
nieważ jest mocą Bożą ku zba
wieniu każdemu wierzącemu...”.
P o patrzm y — znowu pow ta
rza się słowo: ,,każd y” , a to sło
wo obejm uje i ciebie, i mnie.
J a skorzystałem ju ż z łaski zba
w iającej i doznałem mocy Ew angelii C hrystusow ej. I dla
tego to piszę.
D latego w łaśnie — jak w spo
m niano — czytam y Słowo Ew angelii C hrystusow ej, że
„ona jest m ocą Bożą k u zba
w ieniu każdego w ierzącego” , a więc jest zbaw ieniem i dla Cie
bie — jeśli wierzysz. A jeśliś nie zbawiony, bo w ia ra Tw oja słaba, niedostateczna, lub nie m asz jej w cale — to proś! Po
w iedział bow iem P a n Jezus, że
„kto prosi — tem u będzie da
no ”, a naw et pow tórzył, że
„każdy kto prosi — te n bierze!
P oproś w ięc w m odlitw ie, ot
ta k zw yczajnie, swoim i słow a
mi: „Panie! daj m i w iarę taką, abym m ógł Ciebie zaprosić do serca i m ieć ją w sercu dla m ojego zbaw ienia i życia wiecz
nego...”
Zw yczajnie i prosto P an J e zus mówi, zaprasza i daje. Po
patrz, jak On zw yczajnie się n a
rodził, p atrz jak zw yczajnie ob
cował i żył wśród zw yczajnych ludzi, w spom nij, że bardzo zwy
czajnie został ukrzyżow any jak pospolity przestępca i na rów ni z nim i, bo choć sam żadnego grzechu nie popełnił — wziął n a Siebie i niósł n a Sobie cię
żar naszych grzechów. Sam za nie poniósł k a rę i um arł, abyś Ty nie był u k a ra n y i nie um arł n a w ieki w potępieniu. Rozu
miesz to i wiesz o tym ?
I te n w łaśnie P an mówi Ci:
proś — a będzie Ci dane, pukaj
— a będzie Ci otworzono!
Poproś Go więc w m oditwie, a na Tw oje pukanie — otworzy Ci drzw i K rólestw a Bożego sam P an Jezus! Poproś Go o odpu
szczenie grzechów i żywot w ieczny — a będziesz żył z Nim
i Ty — i na wieki!
b r a t Z d z isła w
W Y D A W N I C T W A K O Ś C IE L N E
A . K i n n e a r , N O R M A L N E Z Y C I E C H R Z E Ś C I J A Ń S K I E , o p r a w a p ł ó c i e n n a
A . K i n n e a r , Ż Y C I E W C H R Y S T U S I E , o p r a w a k a r t o n o w a i o b w o l u t a
o p r a w a p ł ó c .
J . B u n y a n , W Ę D R Ó W K A P I E L G R Z Y M A , o p r a w a p ł ó c i e n n a
J. B u n y a n , D Z I E J E L U D Z K I E J D U S Z Y , o p r a w a p ł ó c i e n n a
o p r a w a k a r t .
O s w a ld J . S m i t h , M Ą Ż , K T Ó R E G O B O G I J Ż Y W A ,
k a r t . z ł 10,-
O s w a ld J . S m i t h , E W A N G E L I A , K T Ó R Ą G Ł O S I M Y z i 5,- z ł 18,- -
z ł 2 5 ,- Zł. 30,-
z ł 25,—
z ł 30,- z ł 25,-
P I E S N I K O Ś C I E L N E N A C H O R M I E S Z A N Y , w y d . I I u z u p e ł n i o n e , s t r . 456, f o r m a t B -5 . Ś p i e w n i k z a w i e r a 188 p i e ś n i , w t y m c a ł y s z e r e g n o w y c h p i e ś n i n i e d r u k o w a n y c h w d o t y c h c z a s u ż y w a n y c h c h ó r a l m k a c h ; o p r a w a p ł ó c i e n n a z l 100,—
N O W Y T E S T A M E N T I P S A L M Y ( p r z e l c ł. B . G c e t z e -
g o ) , e p r a w a p ł ó c i e n n a z l 25'—
C. H . S p u r g e o n , K L E J N O T Y O B I E T N I C B O Ż Y C H ,
o p r . p ł ó c i e n n a z *
E . C z a j k o , C H R Z E Ś C I J A N I E E W A N G E L I C Z N I W
P O L S C E , o p r . b r o s z u r o w a z l 3,—
D U C H O W E O D R O D Z E N I E , o p r a w a b r o s z u r o w a z ł 5,—
C O T O Z N A C Z Y B Y C U C Z N I E M J E Z U S A C H R Y
S T U S A z ł 15,—
Ś P I E W N I K P I E L G R Z Y M A , c z . II (z n u t a m i ) z a w i e r a j ą c y t a k ż e p i e ś n i d l a d z i e c i z ł 50,—
W s z y s t k i e z a m ó w i e n i a n a l i t e r a t u r ę p r o s i m y k i e r o w a ć w y ł ą c z n i e n a a d r e s ; Z j e d n o c z o n y K o ś c i ó ł E w a n g e l i c z n y , W a r
s z a w a u l. Z a g ó r n a 10.
POLSKA - TO WIELKA RZECZ
„Bóg, k tó ry stw o r z y ł św ia t i w sz y st
ko, co na n im , (...) Z jed n eg o pnia w y w ió d ł też w sz y stk ie n arod y lu d z k ie, aby m ieszk a ły na całym o b sza rze ziem i, u sta n o w iw szy d la nich w y zn a czo n e o k resy czasu i gran ice ich za m ieszk a n ia ” (Dz. Ap. 17, 24.26)
Jak o chrześcijanie zebraliśm y się dzisiaj1, aby uczcić 25 rocznicę pow stania Polskiej Rze
czypospolitej Ludow ej. W dzięczni jesteśm y za to Bogu, że jesteśm y Polakam i i że należym y do grona Jego w yznaw ców w ty m K raju , i w tym czasie. W ierzym y głęboko, że obecne g ra nice naszego pań stw a rozciągające się od m o
rza do gór, i od Bugu do Odry, są Bożym da
rem dla naszej Ojczyzny, zgodnie z pouczeniem Apostoła P aw ła zaw artym w zacytow anym fra g m encie Pism a Świętego, Oto Bóg stw orzył św iat i wszystko, co na nim. Bóg w yw iódł z je d nego pnia w szystkie narody tej ziemi, aby m o
gły ją zam ieszkiwać od W schodu po Zachód, od Północy aż n a Południe. W reszcie to Sam Bóg ustanow ił im „w yznaczone okresy czasu i granice ich zam ieszkania” . Jak o chrześcijanie — dzieci Boże — w iem y także o tym , iż ten K raj w jego granicach i obszarze, i nasze życie w ziemskiej Ojczyźnie, są w praw dzie w ielkim da
rem pochodzącym od Boga, ale że jest to tylko pew ien etap w doczesnym życiu n a drodze n a szej pielgrzym ki, k tó ra prow adzi do niebiańskiej Ojczyzny. Albowiem jak w spom niany ju ż A po
stoł Paw eł pow iada: „Nasza ojczyzna jest w nie- biesiech, skąd też Zbaw iciela oczekujem y. P an a Jezusa C hrystusa, k tó ry przem ieni znikom e cia
ło nasze w postać, podobną do uw ielbionego ciała swego, tą mocą, k tó rą też w szystko pod
dać sobie m oże” (Filip. 3, 20— 21). Jako w y znawcy Jezusa C hrystusa, w dzięczni jesteśm y Bogu, iż pozwolił nam żyć n a polskiej ziemi, i należeć do polskiego narodu, mimo, iż posia
damy jednocześnie świadomość, iż będąc oby
w atelam i naszej ziem skiej Ojczyzny, należym y już teraz do obiecanej nam, lecz praw dziw ie istniejącej, niebiańskiej Ojczyzny, do której ciągle zbliżam y się, oczekując n a rychłe p rz y j
ście P a n a naszego, Jezusa C hrystusa.
Uroczystość nasza odbyw a się, ja k już wspomniałem, z okazji ćwierćw iecza odrodze
nia się naszej Ojczyzny. W m oim przekonaniu nie m ożna jednakże oddzielić histo rii ostatniego dwudziestopięciolecia od całości dziejów nasze
go państw a i narodu, ty m bardziej że k ilk a lat temu obchodziliśm y jubileusz Tysiąclecia p a ń stwa polskiego i c h rz tu Polski, a w ro k u ubie
głym święciliśm y 50-lecie odrodzenia się naszej
1 P r z e m ó w i e n i e b r a t a S t a n i s ł a w a K r a k i e w i c z a , p r e z e s a R a d y K o ś c io ła , w y g ł o s z o n e p o d c z a s O g ó l n o p o l s k i e j K o n f e r e n c j i B r a t e r s k i e j w G d a ń s k u , w d n i u 22 l i p c a 1969 r.
O jczyzny po okresie niew oli (II Rzeczpospolita).
Stojąc dzisiaj w tym m iejscu, k tó re Bóg nam dał, sk ierujem y n ajp ierw m yśl naszą w stronę historii, nim przejdziem y do om ówienia naszego
obecnego życia.
N aród polski, obok Czechów, Słowaków i Rosjan, będących naszym i odwiecznym i sąsia
dami, należy do dosyć rozgałęzionej rodziny lu dów słow iańskich, k tóre od przeszło dwóch ty sięcy la t żyły n a rozległym tere n ie m iędzy Dźw iną a Łabą. Je d n y m ze św iadectw potw ier
dzających te n fakt, jest odkopanie przez archeo
logów starego grodziszcza słow iańskiego w Bi- skupienie, w w oj. poznańskim . A rcheologia mo
że n am także dostarczyć całego szeregu p rzy kładów na potw ierdzenie tezy, że ziemie, na k tó ry ch teraz żyjem y, należały do naszych przod
ków — słowian. P raw d ę tę przekazuje nam nie tylko historia, lecz także legenda, k tó ra chociaż nie posiada tej sam ej powagi, co historia, po
przedzając ją jednakże sięga często głębiej w przeszłość, docierając do bardziej zam ierzchłych czasów. Otóż jed n a z tak ic h n a jb a rd zie j roz
pow szechnionych legend głosi, że w daw nych czasach żyli razem , i w b ratersk iej zgodzie, trzej bracia: Lech, Czech i Rus. Ci trzej bracia stać się m ieli w łaśnie protoplastam i naszych trzech skoligaconych ze sobą ludów : czeskiego, polskiego i rosyjskiego. Podanie to dalej głosi, może dla większego ubarw ienia, że trzej bracia spotkali się przed rozstaniem u stu d ni w Cie
szynie, i podobno od tam tej pory i na cześć owe
go spotkania stud nię tę nazw ano: „Studnią trzech B raci” (istnieje ona do dzisiaj). W legen
dzie tej, jak chyba w każdym podaniu ludowym , tkw i ziarno praw dy. Istotn ie n aród nasz w yw o
dzi się z plem ion słow iańskich Lechitów i Po
lan. Plem iona te zajm ow ały te re n y na północ od pasm a K a rp a t i Sudetów i n a tym teren ie założyły liczne osiedla i grody, z któ ry ch kilka znanych jest od daw na historykom (Kraków, Płock, Poznań, Wiślica). O Kaliszu w spom inają, na przykład, już źródła rzym skie. Za ojca pierw szej dynastii książąt i królów polskich uw ażany jest P iast — postać należąca jeszcze do legendy. P ierw szym historycznym w ładcą w dziejach naszej państw ow ości jest Mieszko — książę plem ion zam ieszkujących cen traln ą i za
chodnią część ziem polskich. W raz z pojaw ie
niem się in sty tu cji p ań stw a pojaw ia się n a zie
mi naszej in sty tu cja kościelna. T ak ściśle zespo
lone jest ze sobą pow stanie pań stw a i Kościoła
w naszym k ra ju . P rzez ten sym boliczny — wów czas raczej — a k t ch rztu , k ra j nasz został w prow adzony na stałe do rodziny cyw ilizow a
nych k rajó w europejskich, i p rzyzn ać to należy, krok te n pody kto w an y b ył bard ziej p rze słan k a m i polityczym i, niż relig ijn y m i. C hrzest księcia M ieszka i jego św ity, poprzedzający ślub z chrześcijańską, czeską księżniczką Dąbrówką, skutecznie zaham ow ał „m isyjne w p ły w y ” K o
ścioła niem ieckiego skierow ane n a te re n y Sło
wian, a to przecież oznaczało zaham ow anie wpływów germ anizm u na te re n y leżące pom ię
dzy O drą a W isłą. N iestety, historia zna wiele przykładów w y korzystyw ania m isji Kościoła dla celów nie m ających nic w spólnego ze zw iasto
w aniem ludziom Radosnej W ieści o zbawczym czynie Boga dokonanym w Jezusie C hrystusie, a m ającym w szystko w spólne z u praw ianiem polityki, naw et W jej najbardziej w ulgarnym w ydaniu, jak napaść silnego „zaprzyjaźnionego”
sąsiada, na spokojnego i słabszego, też zaprzy
jaźnionego, sąsiada. Tak więc chrzest Polski — obok ak tu religijnego — był także aktem poli
tycznym , a może n a w e t bardziej aktem poli
tycznym , niż religijnym . O graniczał się n a po
czątku do przyjęcia chrztu przez władcę, jego św itę i część ówczesnych wojów. Prow adzona więc rów nocześnie praca katechizacyjna, z ko
nieczności m usiała być także dosyć pow ierz
chow na i ograniczać się do niew ielkiej liczby, osób. Praktycznie, chrześcijańskim stał się w ład
ca oraz jego bliższe i dalsze otoczenie. P racą
n ad k atech izacją n a ro d u postępow ała bardzo pow olnie d m usiała być rozłożona w czasie.
W reszcie, jeśli chodzi o istotę w ia ry C h ry stusow ej, m ożem y chyba w sposób zupełnie uspraw iedliw iony zapytać, czy katechizacja n a rodu polskiego kiedykolw iek została doprow a
dzona do końca? I odpowiedź na to py tan ie jest negatyw na. Otóż nie. Tak się nie stało. Naród polski, jako całość, nie został do końca sch ry stia- nizow any, m im o w ielkiego w ysiłku i starań lu dzi praw dziw ie w ierzących, k tórzy w każdym stuleciu naszych tysiącletnich dziejów narodo
w ych, działali n a ziemi polskiej. Jednakże czyn pierw szego historycznego w ładcy Polski posia
da w artość nieprzem ijającą, dzięki niem u staliś
m y się narodem , jego m ądrości politycznej zawdzięczam y realizację idei państw a i w resz
cie dzięki niem u dana została narodow i nasze
m u możliwość zetknięcia się z Ew angelią Boga.
Oczywiście, jako chrześcijanie, czyn Mieszka uw ażam y :za realizację zacytow anego na w stę
pie Słowa: Bóg ustanow ił naszem u narodowi obszar ziemi przeznaczony do zam ieszkania i w yznaczył granice i historię.
G dy dzisiaj p a trz y m y na nasz K ra j w je go granicach, to stw ierdzam y z radością, że po
k ry w a ją się one z. granicam i Polski w czasach Bolesława Chrobrego, k tó ry był pierw szym ko
ronow anym królem polskim. Tym bardziej w spom inam y radośnie tek st przew odni Słowa Bożego, że oto już przed tysiącem lat Bóg okre
ślił b y t naszego narodu, dając m u obszar zie-
C zęść p a n o r a m y W a rs z a w y w id z ia n e j z p ra w e g o b r z e g u W isły . W c e n tr a ln e j części: k a t e d r a p.w . św . J a n a ; z le w e j s tr o n y : w y s o k a k o lu m n a i p o m n ik Z y g m u n t a I I I W a z y ; n a o s ta tn im p la n ie z le w e j s tro n y w y so k o śc io w c e z b u d o w a n e w c ią g u o s ta tn ic h la t w r e jo n ie ul. D łu g ie j n ie o p o d a l A rs e n a łu . N a p ie rw s z y m p la n ie : W is ła i m o s t Ś lą s k o - D ą b r o w s k i (o d c in e k s ły n
n e j T ra sy W —Z). F o to CAF.
mi do zam ieszkania, w yznaczając granicę i his
torię. Bądźm y wdzięczni Bogu za ten Jego dar, poniew aż w naszych dziejach ojczystych znam y tak ie czasy, kiedy zostaliśm y pozbaw ieni fu n dam entów życia narodow ego: nie m ieliśm y tej ziemi, nie m ieliśm y granic i nie m ieliśm y p a ń stwa. Dzisiaj k raj i jego granice są praw ie iden
tyczne, jak przed tysiącem lat, n a początku n a szego b y tu narodow ego i państw ow ego. I to jest głów ny powód oddaw ania wdzięczności Bogu, że okazał w ciągu w ieków sw oją w ierność wobec nas, dotrzym ując obietnicy i przez całe dzieje posyłał nam opatrznościow ych m ężów i niew ia
sty, najlepszych ludzi z naszego narodu, abyś
m y nie upadli pod naw ałą w rogów i w y trw ali — w tym. K raju, w w yznaczonych granicach speł
niając. te n cel, k tó ry nam Bóg w yznaczył.
W alka o zachow anie odrębności narodow ej (język, k ultu ra) i niezawisłości politycznej nie ustała w łaściw ie przez wieki. Dopiero Łokiet
kowi, a ostatecznie K azim ierzow i W ielkiem u, udało sio doprow adzić do końca proces zjedno
czenia poszczególnych dzielnic k ra ju pod jed nym berłem . Rów nolegle postępow ał także p ro ces chrystianizacji narodu, k tó ry w łaściw ie — jak zauw ażyliśm y — nie został nigdy zakończo
ny. W czasach K azim ierza W ielkiego kraj nasz dożył praw dziw ego rozkw itu w e w szystkich dziedzinach życia m aterialnego (gospodarka, przem ysł, handel, budow nictw o) i duchowego (nauka i kultura). Lecz w raz ze śm iercią tego władcy dobiega końca panow anie pierw szej dy nastii królów polskich. Dlatego należy uznać za akt w ielkiej m ądrości politycznej decyzję panów krakow skich, którzy uczynili coś na w zór p ierw szego w ładcy polskiego M ieszka, doprow adza
jąc do m ałżeństw a Jadw igi (przedstaw icielki w ygasającej dynastii Piastów ) — z w ładcą li
tew skim W ładysław em Jagiełłą. Przez te n do
niosły ak t ochroniona została całość polskiego bytu narodow ego i państw ow ego, a w dalszej kolejności Polska m ogła spełnić w stosunku do L itw y tę sam ą usługę, jak kiedyś m ąd rzy k sią
żęta czescy wobec M ieszka, doprow adzając do m ałżeństw a z Dąbrów ką. Można powiedzieć, że ten doniosły fak t historyczny pow tórzył się w cztery w ieki po w ejściu Polski do zespołu eu ro pejskich pań stw chrześcijańskich.
W ładcy litew scy w porę dostrzegli grożące im niebezpieczeństw o ze stro n y niem ieckiego Kościoła, reprezentującego politykę swych władców. Nieszczęście jakie spotkało pogańskich Prusów z ręki przedstaw icieli Kościoła niem iec
kiego, gdy w w yn ik u „m isji N iem ców ” n astąpiło całkowite w yniszczenie plem ienia P ru só w oraz zagarnięcie ich te ry to rió w przez w ładców n ie
mieckich, fa k t te n stał się ostatecznym zna
kiem ostrzegaw czym dla' L itw inów i R u
sinów, k tó rzy — jak kiedyś polski książę
Mieszko zw rócił się do Czechów, (a nie do Niemców), ta k L itw in i na początku XV w ie
k u — zw rócili się do Polaków z p rośbą o po
moc. Czerpiąc naukę z w łasnej historii, Polacy nie odm ówili pom ocy Litw inom . W ten sposób los narodów polskiego ii litew skiego został połączony. Polska i L itw a w raz z R usią związa
ły się nie tylko w ięzam i religijnym i, lecz także politycznym i (Unia horodelska, U nia lubelska).
Dzięki tem u sojuszowi Polska w raz z Litw ą i R usią stała się najpotężniejszym i najw ięk szym państw em europejskim . Rzecz jasn a pod względem religijnym zarów no Polska jak i Li
tw a należały do w spólnoty k rajó w chrześcijań
skich, lecz chrześcijańskość ta b y ła bardzo po
w ierzchow na. N aród polski został, być może, już w całości ochrzczony, lecz przez długi czas tk w ił jeszcze w stary ch p rak ty k ach pogańskich.
Dopiero R eform acja XV I w ieku przyniosła praw dziw e ożyw ienie religijne narodow i pol
skiem u, chociaż trzeb a dodać, że jej ideały nie zdołały — n iestety — przeniknąć do rzesz pol
skiego ludu. N atom iast idee R eform acji zdołały przeniknąć do części bardziej postępow ej szlach
ty oraz do w arstw y m ieszczańskiej, któ ra była dosyć zróżnicow ana narodowościowo. Temu w łaśnie należy przypisać to niezw ykłe w dzie
jach zjawisko, że gdy w okresie rozkw itu R e
form acji w jej szeregach znalazło się praw ie 3/4 szlachty polskiej, w niecały w iek później do jej zw olenników należał znikom y procent w arstw y szlacheckiej. R eakcji katolickiej, która zaczęła się jeszcze w X V I w ieku, w niecałe stu lecie udało się praw ie zupełnie w ykorzenić idee reform acyjne.
O kres R eform acji był także praw dziw ym złotym w iekiem polskiej k u ltu ry . Do tego cza
su całe życie k u ltu ra ln e skupiało się w klaszto
rach i n a nielicznych dw orach oświeconych pa
nów. W życiu religijno-kościelnym , w teologii i nabożeństw ie dom inow ała łacina. Lud nie znał Słowa Bożego, większość kazań była w ygłaszana w obcych językach — po łacinie lub po nie
m iecku. Dopiero R eform acja dała narodow i pol
skiem u Biblię w języku polskim. J a k z rogu obfitości zaczęły pojaw iać się p rzek ład y Pism a Św iętego lu b jego części (Biblia Radziwiłłowska, B iblia G dańska — przekłady protestanckie, Bi
blia W ujka — przekład katolicki), psałterze, zbiory kazań, rozpraw y teologiczne, śpiewniki.
M ikołaj Rej — uw ażany za ojca lite ra tu ry pol
skiej — był aktyw n ym członkiem obozu R efor
m acji, R eform acja m iała także swoich m ęczen
ników, zwłaszcza pośród przedstaw icieli swego radykalnego skrzydła, k tó re chociaż bardzo zróż
nicow ane, otrzym ało w całości nazw ę Braci Pol
skich (nazwa: arianie jest może bardziej roz
powszechniona, ale nie znajduje zastosowania w odniesieniu do w szystkich kierunków Braci Polskich, dlatego też ta o statnia nazw a — Bracia Polscy — jest n ajbardziej w łaściw a wobec tej g ru py zw olenników R eform acji na naszych zie
miach).
D o t r a d y c j i n i e k t ó r y c h n u r t ó w B r a c i P o l s k i c h , charak tery zu ją
cych się duchem ew angelicznej pobożności, do ich skarbów w iary i moralności, z d u m ą
9