Studia Psychologiczne. t. 55 (2017), z. 4, s. 8–11 PL ISSN 0081-685X DOI: 10.2478/V1067-010-0170-9
WPROWADZENIE.
PSYCHOLOGIA DOŚWIADCZALNA
W OBJĘCIACH EPISTEMOLOGII EMPIRYZMU
Tysiąc osiemset siedemdziesiąty dziewiąty rokjako początek naukowej psychologii, kiedy formalnie zaczęła działać w katedrze Wilhelma Wundta na Uniwersytecie w Lipsku pierwsza w dziejach naszej cywilizacji pracownia psy-chologii doświadczalnej, ma nie tylko zna-czenie historyczne, ale też doniosłą wymowę symboliczną. Dla ogółu psychologów obojętne są spory o to, czy Wundt był istotnie pierwszy, czy początek jego studiów eksperymentalnych należy datować na ten rok, a nie wcześniej, a także jakie mają znaczenie jego eksperymen-ty. Rozpalić one mogą historyków psychologii. Zupełnie inaczej sprawy się mają z symbolicz-nym znaczeniem tej narracji. Niewielu, o ile w ogóle ktokolwiek, z psychologów pozostaje nią nieporuszonych.
Jak każdy symbol, tak też motyw naro-dzin kolejnej nowoczesnej nauki owiany jest mgiełką emocji. Spowija ona akt wyzwolenia, bowiem rodzić się ma naukowa psychologia przez emancypację z filozoficznych spekula-cji. To jest mit założycielski akademickiej psy-chologii. Inne jej działy, a także zastosowania w praktyce, mogą uzyskać nobilitację od ogól-nej psychologii doświadczalogól-nej. O tyle mogą tego dostąpić, o ile przejdą z powodzeniem sprawdziany głoszone przez akademików. Dal-szy ciąg tego samego mitu to wyzwolenie się ze szkodliwej ignorancji psychologów praktyków,
ulegających niejasnym i podejrzanym mnie-maniom zdrowego rozsądku. Oświeceni twier-dzeniami nauki, mogą obronić się przed zej-ściem na manowce potocznej wiedzy i wznieść się do poziomu stosowania wiedzy naukowej. Mit psychologii, jak każdy mit, wyraża rodzaj egzystencjalnej trwogi i daje jej wyznawcom ukojenie. Poza tym – rzecz jasna – mija się z prawdą. Ale to już inna kwestia.
Jeśli trafny jest powyższy zarys kompleksu (archetypu) psychologów, to warto zastanowić się, co to za trwoga i jakie to ukojenie są na-szym udziałem. Egzystencjalną trwogą napawa nas niepewność zaliczenia do dyscyplin twardo zakorzenionych na gruncie zasad naukowego poznania (fizyki, chemii, biologii). Introspekcję otacza taka właśnie aura niepewności metodo-logicznej. Intersubiektywny przekaz i kontrola twierdzeń nie dają podstaw do rozstrzygania sporów introspekcyjnych. Zmora zawodności doświadczenia wewnętrznego zrodziła w na-szych laboratoriach poczucie wspólnego losu. Wspólnota powstaje wokół zabiegów o uko-jenie niepewności. Spaja wspólnotę wytwo-rzenie obowiązujących reguł przynależności. One mają uśmierzyć niepewność, o ile będą skrupulatnie przestrzegane. Posłuszeństwo wobec dyrektyw, przechodzące w kult autory-tetów metodologii obiecuje pewność odkrycia nieznanych faktów. Mniej ważne jest to, co
Studia Psychologiczne. t. 55 (2017), z. 4, s. 8–11
Wprowadzenie. Psychologia doświadczalna w objęciach epistemologii empiryzmu 9
i o czym coś mówią twierdzenia psychologów. Liczyć się ma przede wszystkim zaufanie do twierdzeń. Ono wynika wprost z metodologii badania naukowego.
Odeszliśmy od introspekcji, w istocie bez konkluzji o jej poznawczej sprawności. Za-razem porzuciliśmy świadomość, rezygnując z przypisania jej szczególnej roli w życiu lu-dzi. Freud uczynił ją wtórną wobec podświa-domych i nieświapodświa-domych sił naszej biologii. Watson zastąpił zachowaniem (ang. behavior) organizmów w naturalnym środowisku życia. Sukces Darwina utrwalił spojrzenie na umysł człowieka w perspektywie ewolucji biologicz-nej adaptacji. W laboratoriach badamy mecha-nizmy zachowania, czyli poddajemy empirycz-nym testom hipotezy o zależności zachowania od rozmaitych zmiennych, czy to środowiska, czy to wnętrza organizmu. Poznawcza psy-chologia (ang. cognitive psychology) pozornie przywraca umysł badaniu psychologicznemu. W istocie, redukuje go do obróbki informa-cji (ang. information processing) na mod-łę maszyn liczących, konstruowanych dzięki teorii informacji. Następny krok tej redukcji to procesy informacyjne w mózgu dające się lokalizować w jego strukturach i utożsamiać z dynamiką procesów nerwowych. Można je obserwować obecnie na bieżąco i nieinwazyj-nie, rejestrując elektromagnetyczne zjawiska w ich przebiegu. Gdy człowiek myśli, to można obserwować te zjawiska w jego mózgu, a fascy-nacja takimi widokami zdaje się odbierać ba-daczom i szerokiej publiczności umiar, i słyszy-my, że mózg myśli. Nie należy lekceważyć tego utożsamienia myślącego człowieka z myślącym mózgiem w jego czaszce. Teoria identyczności mózgu i umysłu ma licznych zwolenników, wytaczających argumenty za jej przyjęciem, nie tylko zresztą w psychologii. Mit założyciel-ski naukowej psychologii zyskał na odejściu od introspekcji jeszcze mocniejsze ugruntowa-nie, ponieważ mamy uchwytny dla obserwacji zmysłowej obiekt badania
psychologiczne-go. Badamy przecież działanie mózgu w jego aspektach umysłowych, stosując metodologię badań psychologicznych, a w niej zwłaszcza metody statystyki, dla opracowania skal i na-rzędzi pomiaru zmiennych psychologicznych. Właśnie metodologia badań stanowi o naszej tożsamości, a nie przedmiot naszych studiów.
Od tamtych czasów symbolicznego roku 1879 nie robimy niczego nowego w naszych laboratoriach. Mamy obserwacje dwóch sze-regów zjawisk – fizykalnych i mentalnych. Po-miary dotyczą wybranych aspektów badanych zjawisk za pomocą wiarygodnych narzędzi pomiaru. A celem badania jest stwierdzenie, czy zachodzi, czy też nie zachodzi współ-zmienność. Można wobec tego zapytać, jaka jest różnica pomiędzy eksperymentem w la-boratorium psychologii introspekcyjnej, beha-wioralnej i poznawczej. Nie ma istotnej różni-cy poza tym, że są badaniem innych zjawisk. W perspektywie współczesnej psychologii po-znawczej wszystkie trzy rodzaje danych ekspe-rymentalnych wchodzą w zakres studiów psy-chologicznych nad działaniem umysłu i do tego dochodzi poszukiwanie korelacji między nimi a danymi z elektromagnetycznej obserwacji pracy mózgu. W dziewiętnastym wieku w grę wchodziła korelacja między fizykalną obserwa-cją aplikowanej osobie badanej stymulacji a jej introspekcyjnymi sądami spostrzeżeniowymi. Spostrzeżenie, uwaga, pamięć, myślenie, emo-cje, motywacje były wówczas badane w aspek-cie ich świadomości, a później w aspektach głównie behawioralnym i kognitywnym.
Teoria identyczności dostarcza realnego obiektu poznania. Teoria ewolucji ma poka-zać pochodzenie i historię kształtowania się tego obiektu u reprezentantów poszczególnych gatunków istot żywych. Teoria powstania ży-cia też staje się potrzebna, choży-ciaż wydaje się ważyć na prawomocności naszych twierdzeń jeszcze bardziej pośrednio niż teoria ewolucji – przynajmniej póki nie zauważymy, że teoria powstania życia na Ziemi odwołać się musi do
Studia Psychologiczne. t. 55 (2017), z. 4, s. 8–11
Adam Niemczyński
10
fizycznych i chemicznych zjawisk tamtego cza-su. Tu krąg się zamyka i stajemy znowu wobec fizycznych i chemicznych procesów życia, tym razem w mózgu, i twierdzeń o jego anatomii, morfologii, a przede wszystkim fizjologii. Jaka jest psychologia mózgu, czyli teoria mózgu w jego aspektach psychologicznych? Nie widać takiej teorii, nie widać nawet potrzeby takiej teorii. Czy psychologia ma być jedyną nauką, która nie potrzebuje swojego przedmiotu, a jej poznanie nie polega na tworzeniu teorii tego przedmiotu i poddawaniu jej sprawdzianom empirycznym? Co miałoby czynić ją tak wyjąt-kową pośród innych nauk? Dlaczego zrzekają-ca się własnej teorii przedmiotu swego pozna-nia, a zadowalająca się metodologią badania (właściwie czego?) ma psychologia cieszyć się mianem nauki?
Nas interesuje przede wszystkim psycho-logia rozwoju psychiki (umysłu, osobowości) dzieci, młodzieży, dorosłych. Jeśli zadowolimy się metodologią bez teorii psychiki (umysłu, osobowości), to także badanie rozwoju w ko-lejnych okresach życia człowieka nie będzie potrzebować psychologicznej teorii. Wystarczy biologiczna teoria rozwoju organizmu i mózgu homo sapiens w kolejnych okresach ontogene-zy. Teoria Piageta jest przykładem tego rodzaju biologicznej teorii rozwoju umysłu człowieka.
Rozwój psychiczny w dzieciństwie i mło-dości skupił uwagę badaczy skłonnych od czasów Darwina bezapelacyjnie sprowadzać go do biologicznej ontogenezy. Galton, bodaj pierwszy, wprowadził w dziewiętnastym wie-ku obowiązujące do dzisiaj jako podstawowe rozróżnienie na determinacje naszej psychiki (umysłu, osobowości) pochodzące z natury (ang. nature) naszej jako przedstawicieli ga-tunku, z jednej strony, oraz pochodzące z wy-chowania (ang. nurture) przez nasze społeczne środowisko. W ontogenezie mamy najpierw czas dochodzenia do w pełni dojrzałej postaci przedstawiciela gatunku i ten proces oraz jego rezultat podlegają wspomnianej determinacji.
Dzieci, jak rośliny tego samego gatunku, róż-nią się jednym i drugim zestawem czynników wrodzonych (genowych) i środowiskowych, które efektywnie wpływają na rozwój osobni-czy i dojrzały kształt przedstawiciela gatunku. Dla zbadania efektywności działania mnogości czynników obu rodzajów w uprawie roślin zna-lazła zastosowanie statystyka i od tamtego cza-su (połowy wieku dziewiętnastego) notujemy jej rozwój, od początku napędzany praktyką społeczną produkcji żywności. Wtedy też po-jawiły się pomysły ulepszenia rasy ludzkiej me-todami eugeniki, której praktykowanie okazało się zbrodnicze w wykonaniu nazistów, a w in-nych formach legalne było do lat siedemdzie-siątych ubiegłego wieku w niektórych krajach.
Współczesne badania genetyczne nie znaj-dują potwierdzenia dla hipotezy o istnieniu genów takich złożonych cech, jak inteligencja, temperament czy osobowość. Tym niemniej Galtona dychotomia natury i wychowania ma się dobrze i każdy nowoczesny badacz różnic indywidualnych do niej się odwołuje, aby po-chodzenie tych różnic wyjaśnić. Widzimy to, poczynając od Pawłowa objaśnienia czterech starożytnych typów temperamentu, poprzez – wcześniej zresztą promowane i prowadzone przez Galtona – badania nad różnicami indy-widualnymi inteligencji, do zmienności in-dywidualnych charakterystyk na dymensjach cech osobowości współczesnych czynniko-wych modeli. Porzucić należy bezwzględnie manipulację materiałem genetycznym w celu wyprodukowania indywiduów o wysokiej inte-ligencji, z pożądanym temperamentem, o urze-kającej strukturze osobowości. Ale tym bardziej należy zdobyć informacje o tendencjach naj-wcześniejszych w rozwoju dzieci. W tym celu mianowicie, aby też jak najwcześniej je pielęg-nować w wychowaniu i wzmacniać szanse na rozwój pozytywny, jaki wynika z ideału wycho-wania w społeczeństwie, a zarazem jest możli-wy w granicach możli-wyznaczonych przez geny. To jest właśnie postulat społeczny Galtona, aby
Studia Psychologiczne. t. 55 (2017), z. 4, s. 8–11
Wprowadzenie. Psychologia doświadczalna w objęciach epistemologii empiryzmu 11
w wychowaniu i edukacji dostosować zadania pobudzające rozwój każdego dziecka do moż-liwie najwyższego poziomu, ograniczonego jedynie pułapem wrodzonego potencjału umy-słowego wychowanka. Mutatis mutandis odnosi się to do ustalenia się charakterystyk tempera-mentu i osobowości wraz z czasem osiągnięcia dojrzałości. Biologiczna zasada adaptacji do środowiska wchodzi ostatecznie w grę, deter-minując rezultaty rozwoju dzieci i młodzieży.
Od dwóch stron, psychologii eksperymen-talnej i psychologii rozwojowej, powstaje su-gestia, że uprawianie psychologii naukowej nie sprzyja poznaniu psychiki (umysłu, osobo-wości). Powodem tego jest porzucenie starań o określenie i teorię przedmiotu studiów psy-chologicznych, a zadowolenie się określeniem i teorią przedmiotu badań innych nauk (bio-logii, fizyki, chemii, informatyki, być może też niekiedy kulturoznawstwa, lingwistyki, socjo-logii i historii) i skupienie się na metodosocjo-logii badań empirycznych i produkowaniu zasobów wiedzy empirycznej, z której rozmaite pożytki w praktyce życia społecznego niewątpliwie się uzyskuje.
Osobiście nie potrafię zadowolić się taką perspektywą porzucenia starań o psychologicz-ną wiedzę teoretyczpsychologicz-ną, odnoszącą swoje twier-dzenia do przedmiotów nieredukowalnych do żadnych innych przedmiotów poznania. Pod-danie się doktrynie empiryzmu w psychologii i naukach społecznych oraz humanistycznych oddaje nas we władanie technologicznych roz-wiązań. Nie mam przekonania, że da się unikać zła, jakie przynoszą, a korzystać jedynie z po-żytków praktycznych, jakim służą, w próbach rozwiązywania współczesnych problemów spo-łecznych i problemów indywidualnych osób.
W takim właśnie klimacie intelektualnym, jaki tutaj we wstępie starałem się oddać, znala-złem się i pomyślałem, że może się innym też przydać rozważenie tych kwestii. Postanowi-łem przedstawić biorące się z powyższych
prze-słanek stanowisko w sprawie znaczenia teorii w badaniach rozwoju człowieka w cyklu życia indywidualnego uczestnikom XXIV Ogólno-polskiej Konferencji Psychologii Rozwojowej, która odbyła się na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, w czerwcu 2015 roku. Organizatorzy zgodzili się na formę dyskusji panelowej nad postawionymi prze-ze mnie tezami. Wanda Zagórska zgodziła się poprowadzić sesję i napisała podsumowanie do niniejszej publikacji. Maria Czerwińska-Ja-siewicz, Dorota Czyżowska, Janusz Trempała i Jan Cieciuch przyjęli zaproszenie do panelu i opracowali swoje uwagi w formie drukowa-nych tutaj tekstów.
W świetle tych głosów z panelu okazało się dla mnie oczywiste, że w dyskusji nad empiry-zmem w badaniach psychologicznych niezbęd-ne jest klarowniezbęd-ne rozróżnienie teorii poznania zwanej empiryzmem, która budzi zasadnicze moje wątpliwości, od faktycznego uprawiania nauki doświadczalnej, które ta teoria pozna-nia zamknąć pragnie w ramach rygorów me-todologii badań naukowych. Degradacja teorii w tych ostatnich ramach wydaje mi się nieunik-niona. A wraz z tym zastąpienie kwestii praw-dy i fałszu twierdzeń kwestiami użyteczności, efektywności i praktycznych walorów działania w oparciu o wiedzę naukową. Temu poświęci-łem próbę odpowiedzi na głosy z panelu.
W tamto przedpołudnie czerwcowe zgro-madzeni licznie uczestnicy konferencji dostar-czyli mnogości wypowiedzi w ograniczonym z konieczności czasie dyskusji otwartej dla au-dytorium. Świadczyły one o tym, że zagadnie-nie znaczenia teorii w badaniach nad rozwojem człowieka pozostaje żywe oraz wielowątkowe, i mam nadzieję, podobnie jak uczestnicy pa-nelu, że znajdzie zainteresowanie przy innych okazjach. Potrzeba nam więcej swobodnej dys-kusji, nie tylko zresztą nad tymi kwestiami.
Adam Niemczyński Kraków, 2 października 2016 roku