• Nie Znaleziono Wyników

Konwencja i antykonwencja w Teatrze Laboratorium

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Konwencja i antykonwencja w Teatrze Laboratorium"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Zbigniew Osiński

Konwencja i antykonwencja w

Teatrze Laboratorium

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3, 33-47

(2)

Konwencja i antykonwencja

w Teatrze Laboratorium

Na ra z ie j e d n a k p r a g n ę , ż e b y ś ­ m y z a p r z e s t a l i k ł a m s t w . T y l k o ty l e , bo to n a jw a ż n i e js z e . N a z i e m i ż y c i e b e z k ł a m ­ s t w a j e s t n i e m o ż l i w e , b o ­ w i e m ż y c i e i k ł a m s t w o t o s y n o n i m y . No, a t u nie b ę d z i e ­ m y kła m ać, ż e b y b y ło śm iesz n iej.

F. D ostojew sk i: B o b o k (1873).

We w spółczesnej nauce, zw łasz­ cza w rozw ażaniach z zakresu teo rii k u ltu ry i sem io- logii, w y raźn ie d om inuje stanow isko, w edług k tó re ­ go „każda sztuka, w ięc i te a tra ln a , jest polem w y ­ łącznie znaków sztu czn y ch ’*1. Sztuka m a p rzy tym jeszcze sw oistą zdolność „przekształcania w znaki sztuczne znaków n a tu ra ln y c h (oznak)” 2.

W różny ch jej dziedzinach zawsze też istn ieli i istn ieją do dzisiaj tw órcy, k tó rz y w yciągają w sw o­ jej działalności artystyczn ej konsekw encje z tego fak tu i eksponują swoistość sztuki, ów zawsze — z konieczności — sztuczny c h a ra k te r znaku a rty ­ stycznego; p rzy czym m ożliwości in d y w idualny ch rozw iązań są tu ta j p rak ty czn ie nieograniczone. J e d ­ n ym z b ard zo w ielu p rzyk ład ów takiego w łaśnie n a ­ staw ienia wobec sztuki jest dzieło B rechta. Z m y­ ślą o nim p isał też R oland B arthes:

1 S form u łow an ie zaczerpnąłem z om ów ienia przez prof. S te ­ fa n ię S k w arczyń sk ą k siążk i T adeusza K ow zana: „P am iętn ik T ea tra ln y ” 1970 z. 4 (76), s. 528. Por. T. K ow zan: L it té r a t u r e

et sp e c ta c le d an s leurs r a p p o r ts esth étiqu es, th é m a ti q u e s e t sé m io logiq ues. C om ité de P h ilo lo g ie M oderne de l ’A cad ém ie P o lo n a ise d es S cien ces. V arsovie 1970 E ditions S cien tifiq u es d e P ologn e, s. 133—183.

2 K ow zan: op. cit., s. 140— 150; idem : Z n a k w te a trze. „D ia lo g ” 1969 nr 3, s. 92.

S ztu k a p rze­ k szta łca n iem zn ak ów

(3)

Z B IG N IE W O S IŃ S K I

34

D w a typy n a ­ sta w ie ń do z n a ­ ku tea tra ln eg o T eatr L ab ora­ torium — n ie ­ u fn o ść w ob ec k o n w en cji

„Znak teatraln y nie d ziała p r z e z się — to, co n azyw am y n a tu raln ością aktora albo prawrdą jego gry, to ty lk o p e ­ w ie n język, taki sam ja k in n e (dany język sp ełn ia fu n k cję — fu n k cję k o m u n ik acyjn ą — n ie przez to, że je s t p ra w d ziw y , lecz przez to, że je s t w alen tn y), a język ten jest zależn y od określonej m en taln ości, czyli od określonej h istorii. A w ob ec tego zm ie n i ć z n a k i (a n ie tylko to, co znaki m ó ­ w ią), to n adać n a tu rze n o w e r o z c z ło n k o w a n ie (które to z a ­ m ierzen ie określa akurat sztukę), opierając to rozczło n k o w a ­ n ie n ie na praw ach „ n atu raln ych ”, a le w prost p rzeciw n ie — na przysłu gu jącej ludziom w o ln o ści narzucania rzeczom z n a ­ cz e n ia ” 3.

E ksponow anie fa k tu , że sz tu k a jest „polem w yłącz­ nie znaków sztu czn ych ” i ow ego „narzu can ia rz e ­ czom zn aczenia” — to je d n a ten d e n c ja , k tó rej w y ­ stęp o w an ie d ało b y się prześledzić w całym procesie h istory czn y m sztuki. Ale rów nocześnie — w ram ach poszczególnych dzieł oraz historycznie o kreślonych poety k , p rąd ó w czy k ieru n k ó w — zauw ażyć m ożna d ru g ą ten d en cję, zupełnie p rzeciw staw n ą w obec ta m te j, a u jaw n ia jąc ą się w m niej lu b b ardziej w y ­ raź n ie d em o n strow anym n a staw ien iu n a u żyw anie znaków sztu czny ch w c h a ra k te rz e i fu n k cji znaków n a tu ra ln y c h . T a d ru g a te n d e n c ja w y raża w k onsek­ w e n c ji sw oistą podejrzliw ość tw órcy (przekazaną po­ przez k o n ta k t z dziełem rów nież i odbiorcy:) w sto ­ s u n k u do pow szechnie p rz y ję te j i w jak iś sposób społecznie obow iązującej i akceptow anej tezy o n ie­ u n ik n io n ej sztuczności w szelkich w ypow iedzi a rty ­ stycznych. W dziedzinie te a tru ten d en cja tak a u ja w ­ n ia się w pró b ach zakw estionow ania — i to zaró w ­ no w p ra k ty c e a rty sty c z n e j, ja k i w tow arzyszącej jej re fle k s ji teo retycznej — .powszechnie sp o ty k a n e ­ go dzisiaj p o g lądu na ontologiczny s ta tu s tej d y ­ sc y p lin y sztuki. W ydaje się, że w rocław ski T e a tr L a b o rato riu m stanow ić m oże szczególnie w y razisty p rz y k ła d takiego w łaśnie n astaw ienia, tak ie j p o sta­ w y i zw iązanego z n ią w ty m p rzy p a d k u nierozłącz­

3 R. B arthes: L it e r a tu r a i znaczenie . Przeł. J. L alew icz. W: R. B arthes: M it i z n a k (Eseje). P rzekł. W. B łońska, J. B ło ń ­ ski, J. L alew icz, A. T atark iew icz. W ybór i sło w o w stęp n e: J. B łoń sk i. W arszaw a 1970 PIW , s. 291 (podkr. R. B arthes).

(4)

nie sposobu u p raw ian ia sztuki. ,Na tym z 'kolei opie­ ra się zarów no sw oista „koniwencja” tego te a tru (widz m usi bow iem p rzy ją ć ten d en cję i k ieru n e k rep rezen to w an y przez zespół, aby był zdolny do m aksym alnie efektyw nego odbioru spektaklu), a za­ razem jego zdecydow any i k o n se k w e n tn y „ an ty k o n - w encjonalizm ”, w y rażający się w geście odcięcia się od tych w szystkich p o e ty k i p rądów , k tó re w sposób b iern y ak c ep tu ją pogląd, że sztu ka te a tra l­ na stanow i w yłączną dom enę sztuczności i sztucz­ nych znaków . Po dstaw o w e zadanie niniejszego szkicu sta n o w i w łaśn ie analiza i in te rp re ta c ja p ro ­ blem ów „ko nw encji” i „ a n ty k o n w en cji” w T eatrze L aborato rium .

„K onw encjom ” i „konw encjonalności” codziennych zachow ań społecznych człow ieka przeciw staw ia T e­ atr L ab o rato riu m nastaw ienie na s k ra jn ą „szcze­ ro ść“’ i p ełn ą „autenty czno ść” w sztuce. Oczywiście, że dotyczyć m a to zwłaszcza tego ro d zaju sztuki, j a ­ k i ten k o n k retn y zespół ludzi in te resu je i któ rą sam i p rag n ą upraw iać. W system ie św iatopoglądu tw ó r­ ców T e a tru L aborato rium pojęcie konw encji fu n k ­ cjonuje więc p rzede w szystkim jak o synonim „sztu­ czności”, z jej nieodłącznym i a try b u tam i — „ g rą ” i nakład aniem „m asek ”.

Nie ty lk o sam proces aktorski, ale całe p rzed staw ie­ nie — każdy sp ek tak l („za każdym razem od no­ w a ” 4) — ma stanow ić w u jęciu Flaszena i G rotow ­ skiego rodzaj „spow iedzi”, odbyw anej wobec czy

w obecności w idzów . A k to r T eatru L ab oratorium

dążyć m a do u jaw n ien ia siebie poprzez „rozbroje­ n ie ”, do całkow itego odsłonięcia się wobec widza, co polega w łaśnie na zdjęciu kry jący ch go jak o a k ­ to ra i jak o człow ieka „m asek” . Pow oduje to z kolei sw o isty stosunek a k to ra do jego zadań, do tego, co w języ k u te a tra ln y m nazyw a się „ro lą ”. „Rola — m ówi Cieślak — jest polem , jest pew ną sytu acją ludzką, od której m ożna się odbić, aby ujaw nić sie­ * J. G rotow ski: T e a tr a rytuał. „D ialog” 1969 nr 8, s. 71.

Sztu czn ość — gra — m aska

(5)

Z B IG N IE W O S IŃ S K I

36

U ja w n ić s ie ­ bie: „takim , jak im s ię jest, c a ły ”

N agość też b y w a m ask ą

bie całego” 5. W zw iązku z ty m w T eatrze L ab o rato ­

riu m dąży się w tra k c ie p rac y do p rzyw ró cenia a k to ­ ro w i „w iary w jeg o w łasn y organizm , bez k tórej zawsze w y stę p o w a łb y on p odzielony” 6. Chodzi tu ­ taj przecież o stw o rzenie w arunków , w jak ich m oże zaistnieć całko w ity , in te g ra ln y proces a k to rsk i toż­ sam y z p rocesem ludzkim , gdzie nie m a ju ż podzia­ łu n a to, co cielesne, i to, co duchow e, fizyczne i p sy ­ chiczne, m yśl i uczucie, zew n ętrzne i w ew n ętrzn e, dobre i złe, itd . W szystko to je s t — a p rz y n a jm n ie j być p o w in n o — jed n y m i „n ieod dzieln ym ” , ta k ja k w procesie indy w id uacji, w ielokro tnie o pisyw anym w p racach C. G. Ju n g a 7.

P edag o gik a te a tra ln a G rotow skiego p rzeciw staw ian a je st p rzez niego sam ego m etodom postęp o w ania z ak to rem w zdecydow anej w iększości teatró w , k tó ­ re to m eto dy m ają n a celu p rze d e w szystk im „uzbro­ je n ie ” go w odpow iednią ilość tzw. środków a k to r­ skich, służących do w y k o n y w an ia zaw odu. Ten ze­ spół śro d kó w czy „ch w ytów ” to jed n a k — w ujęciu tw ó rcy T e a tru L a b o rato riu m — także sw ego ro d za ju „m ask i” , u k ry w a ją c e p raw dziw e oblicze a k to ra ja ­ k o człow ieka. T akim i „m ask am i” , m ającym i n a celu chronić np. w spółczesnego a k to ra , są w ro zu m ien iu G rotow skiego p rze d e w szystkim : chow anie się za „p om y słam i” re ż y se ra i scenografa, krzyki, gw ałt lub biologiczny chaos.

„To w szy stk o — m ó w i on — n a zy w a m w ła śn ie bronią. Z b roi­ m y się po to, aby się u kryw ać. W teatrze am eryk ań sk im t e ­ go rod zaju bronią b y w a często n agość. G dyby nagość w y r a ­

5 A k t o r — m a r z e n ia , m y ś li , r o z te r k i : R y s z a r d C ieślak. R o z­ m a w ia ła L. Jab łon k ów n a. „T eatr” 1971 nr 14 (53*1), s. 4— 7. e L. F la szen : A k t o r n i e z w y k ł y . „ P o lsk a ” 197il nr 7(203), s. 39. 7 Zob.: J. Jacobi: Psych o lo g ia C. G. Junga. P rzeł. S. Ł aw ick i. W arszaw a 1968, In sty tu t W y d a w n iczy „F A X ”, s. 136—>140. (R ozw ój o sob ow ości; P ro ces in d y w id u a cji); J. P rokopiuk:

P o s ł o w i e . W: C. G. Jung: P s y c h o lo g ia a relig ia (W y b ó r pism).

Prze<kład i p o sło w ie J. P rokopiuk. Wjstęp B. S u ch od olsk i. W arszaw a 1970 KiW , s. 383—440 (zw łaszcza s. 420—421).

(6)

stała z n a jsk rajn iejszej szczerości, b y ła b y w y razem naszej pełni, ale to je s t n iem o żliw e w teatrze kom ercyjn ym ” 8.

T e a tr L ab o rato riu m odcina się zdecydow anie od t a ­ k ich postaw . O drzuca je w geście bezw zględnej dia­ lek ty ki: b ro n ią — a zatem św iadectw em b ra k u a u ­ tentyczności — w spółczesnego te a tru może być za­ rów no jego sw oisty n a d m ia r, jak i niedom iar; za­ ró w n o „p o m y sły -ch w y ty ” , stosow ane przez reżyse­ rów i aktorów , jak i dosłow na nagość. Ta ostatn ia bowiem , jeśli nie jest um otyw ow ana ludzką „szcze­ rością” , stanow i tak ą sam ą „zbroję” , jak: szm inki, p rzy praw io ne nosy, m echaniczna m uzyka, efektow ­ ne scenografie itd. Czy je d n a k „dążenie” d o uw ol­ nienia od konw en cji je st tu ta j rów noznaczne z „uw olnieniem się od n ich ” ? W iadomo przecież, że konw encje są fa k te m społecznej św iadom ości i jako takie nie zależą one w yłącznie od in te n c ji i zam ie­ rzeń, a n aw et od św iadom ości sam ego tw órcy czy zespołu kształtu jącego dzieło artystyczne. F un kcjo ­ n u ją o ne n iejak o poza tą sferą.

R ozpoznaw anie konw encji m ożliwe je st dopiero przez odniesienie do k o n tek stó w n adrzędnych. P o­ nad poszczególnym jedn o stk ow y m utw orem . W n a ­ szym p rzy p a d k u — ponad poszczególnym p rze d sta ­ w ieniem (artefak tem ) tea tra ln y m .

„N ow e k o n w en cje — jak tw ierd zi O k op ień -S ław iń sk a — w yrab iają się przede w szy stk im w opozycyjnej zależności od k on w en cji już istn iejących , przy czym o kierunku zm ian decyd u je — najogóln iej m ów iąc — w ła ściw y danej epoce ideał estety czn y . M oże on w y su w a ć na p la n p ierw szy r ó w ­ n ie dobrze w zgląd na w y w o ł a n i e ilu zji p r a w d z i w o ś c i, ja k i p rzeciw n y m u p o stu la t celo w eg o ek sp o n o w a n ia sw o is to ści

ż y w i o ł u s z t u k i i w ł a ś c i w e g o j e j j ę z y k a . C hociaż n iezależn ie

od obu tych n a sta w ień w sz y stk ie w ła śc iw e sztu ce ch w y ty w kon fron tacji z rzeczy w isto ścią są „sztuczne” (inaczej n ie byłyby środkam i sztuki), to tylko dla p ew n ych nurtów sztuki w ażna je s t sp ołeczn a zgoda na trak tow an ie o w ych „sztu czn ych ” chwyitów jako ch w y tó w „n atu raln ych ” — z g o ­

8 Cyt. w g: F. J. Jotterand: G r o t o w s k i w N o w y m Jorku. „ F o ­ rum ” 1971 nr 13, s. 19.

Czy m ożna uw oln ić się od konw encji?

W yw ołać iluzję p raw d ziw ości

(7)

Z B IG N IE W O S IŃ S K I

3 8

Z a k w estio n o w a ­ nie „tea tra liza cji tea tru ”

da stan ow iąca fu n d a m en t dla iluzyjnego od d zia ły w a n ia u tw oru ” 9.

W p rzy p a d k u T e a tru L aboratorium owa zgoda od ­ biorcy n a tra k to w a n ie „sztucznych” chw ytów jak o chw ytów „ n a tu ra ln y c h ” stan ow i — jak się w y d aje — fu n d a m e n ta ln ą zasadę porozum ienia z widzem. J e st to też jed n a z podstaw ow ych zasad w d o k try ­ nie te a tra ln e j F laszena i G rotow skiego. Rów nocześ­ nie T e a tr L a b o rato riu m odcina się coraz b ard ziej zdecydow anie od ty c h zjaw isk i n u rtó w a rty sty c z ­ nych, k tó re w y su w ają na pierw szy p la n p o stu la t celow ego eksponow ania żyw iołu sztuki te a tra ln e j i w łaściw ego jej języka. W okresie d w u n a stu la t działalności tej placów ki arty stycznej d a je się tu zaobserw ow ać n a stę p u jąc a praw idłow ość: im w y ­ raźniej opow iadają się F laszen i G rotow ski za t e ­

atrem jako rzeczywistością, ty m jednocześnie b a r ­

dziej k ry ty c z n ie oceniają o n i te p rą d y i ty ch re ż y ­ serów , k tó rz y p re fe ru ją teatr jako sztuką. W tak im kontekście trzeb a też in te rp re to w a ć tw ierd zen ie: „W m oim p rzek o n an iu te a tr jako sztuka jest w tra k c ie u m ie ra n ia (...) — N ie m ogę krzew ić w ia­ ry, bo sam je j n ie ptosiadam” 10. W k o n sek w en cji m am y tu do czynienia z zanegow aniem tego w szy stk ieg o co w o k resie działalności tw órców tzw. W ielkiej R eform y n azy w ało się „ te a tra liz ac ją te a tr u ”. Ale jednocześnie ow o n astaw ien ie na „praw dziw ość” w sztu ce m a sw oistą ty lk o i w yłącz­ nie T eatrow i L ab o ratorium w łaściw ą jakość, co w y ­ daje się z kolei decydow ać o> jego w yraźnym a n ty - konw encjonalizm ie: zarów no wobec w szystkich h i­ storycznych i w spółczesnych p o etyk realisty czn y ch i n a tu ra listy c z n y ć h ja k i w obec dom inującego, w y ­ d a je się, w naszej epoce id eału estetycznego, którego w yznaw cy — naw iązując do idei W ielkiej R eform y — ek sp o nu ją swoistość żyw iołu sztuk i te a tra ln e j

9 A. O k o p ień -S ła w iń sk a : Rola k o n w e n c j i w proces ie h is to ­

r y c z n o lit e r a c k i m . W: P roces h is to r y c z n y w li te r a tu r z e i s z t u ­ ce. Red. M. Janion, A. P ioru n ow a. W arszaw a 1967, s. 65.

(8)

i w łaściw ego jej tw orzyw a. W szelkie konw encje w sztuce są 'historycznie zm ienne n .

T e a tr L ab oratorium p ró b u je przeciw staw ić się i w końcu przezw yciężyć p an u jące w teatrze kon­ w encje, atak u je je. A tak u je rów nież istniejące g u ­ sty i przyzw yczajenia odbiorców spektakli te a tra l­ nych dążąc — zarów no poprzez 'kolejne dzieła, ja k i poetykę sform ułow aną, zaw artą w publikow anych i u stn y ch w ypow iedziach jego twórców — d o odba- nalizow ania i przezw yciężenia w spółczesnych sza­ blonów i stereotyp ó w tea tra ln y ch . Szczególny stopień rady kalizm u w sporze z istniejącym i konw encjam i tea tra ln y m i jest tu ta j um otyw ow any nie tylko in ­ d y w idu alny m i dyspozycjam i tw órczym i G rotow skie­ go i jego aktorów , ale może przede w szystkim d a­ leko posuniętym sp etry fik o w an iem zastanych przez niego i zespół jego w spółpracow ników konw encji re ­ alistycznych, jak i tych, k tó re on sam nazyw a „ilu- zy jn y m i” . Toteż w odniesieniu do konkretnego kon­ tek stu histo ry czn o -teatraln eg o naszej w spółczes­ ności w y d aje się spraw dzać — w łaśnie na p rz y k ła ­ dzie T e a tru L a b o rato riu m — trafność sądu H a rry Levina (w ypow iedzianego zresztą przede w szystkim z m yślą o litera tu rz e ), że p rą d y realistyczne są p rą ­ dam i an ty k o nw en cjo naln y m i: „Cały nowoczesny ru ch rea listy cz n y — tw ierdzi Levin — od stro n y technicznej jest usiłow aniem w yzw olenia lite r a tu r y spod w ładzy k o n w en cji” 12. W takim sensie zdecy­ dow anie a n ty k o n w en cjo n aln y b y ł w swoim kon­ tekście h isto ry cz n o -te a tra ln y m K. S tanisław ski (tw órca z w ielu powodów G rotow skiem u szczegól­ nie bliski i bard zo często przez niego przyw oły­ wany), zwłaszcza w początkow ym okresie działal­

11 Por. M. G łow iński, A. O kop ień -S ław iń sk a, J. S ław iń sk i:

Z a r y s te orii li ter a tu ry. W ydanie II, zm ienione. W arszaw a

1967, PZW S, s. 18—20, 494—495.

12 H. L evin: L it e r a tu r e as In stitution. W: L it e r a r y O pinion

in A m e ric a . Wyd. M. D. Zabel. N e w York (hr.), s. 662. Cyt. za:

O k op ień -S ław iń sk a: op. cit., s. 63—65.

P rzezw y cięża ­ n ie stereotyp ów G rotow ski: „W S ta n isła w ­ skim teatr — jako sztuka aktora — u zysk ał sw ój w ierzch o łek ”

(9)

Z B IG N IE W O S IŃ S K I

40

T ra d y cje T eatru L aboratorium

ności M C hA T-u; an ty k o n w e n cjo n a ln y je s t też dzi­ siaj T e a tr L ab o rato riu m .

C h a ra k te ry sty c zn e je st p rz y tym to, że ta k w jed n y m , jak i w d ru g im p rzy p a d k u an ty k o n w e n - cjonalizm ten w yraził się w n astaw ien iu na m aksy­ m alne m askow anie określonej — tzn. dom inującej w d a n e j, za każdym razem inn ej w spółczesności — ko nw en cji te a tra ln e j; n astaw ien iu , m a n ife stu ją c y m się w ty m p rzed e w szystkim , aby konw encje określo­ nego czasu i m iejsca zostały o d ebrane przez odbior­ ców sp e k ta k lu , ja k o m ożliw ie „najm niej n a rzu cając^ się i sztu czn e” 13. W yrazem tej ten d en cji b y ła w sw oim czasie ,,teo ria p rze ż y w a n ia ’4 w te a trz e S ta ­ nisław skiego, a obecnie je st n im p o stu la t „ubogie­ go te a tr u ” i zw iązanego z n im n ierozerw aln ie „ubo­ giego a k to rstw a ”, zgłaszany przez T eatr L ab o rato ­ riu m . Nie je s t zapew ne sp raw ą p rzy p a d k u , że p ro ­ ces odchodzenia G rotow skiego od m anifestow ania sw oistości żyw iołu sztuki te a tra ln e j, od „ek spery ­ m en tu fo rm y ” 14 znam iennego dla p ierw szych la t działalności T e a tru 13 Rzędów w O polu (kiedy w zo­ ram i osobowościow ym i byli d la niego inscenizatorzy W ielkiej Reform y: zwłaszcza Craig, S chiller, R ein­ h a rd t, M eyerhold, Tairow , B recht, (Burian, P isca- to r 15) w k ieru n k u „ te a tru ubogiego” — spow odow ał w kon sek w en cji zbliżenie się do idei Stanisław skiego i u zn an ie w łaśnie tw órcy M ChA T-u — i odpow ied­ nia n a g ru n cie polskiej R e d u ty — za w y b ra n ą „w ielką tra d y c ję ” : „R edutę uw ażam za p o p rzed ­ niczkę n aszej p rac y i naszych am bicji; za tra d y c ję ,

13 H. M. C h evalier: i(hasło:) C on ven tio n . W: D ictio n a ry o f

W o r ld L i t e r a r y T erm s . (C riticism , Form , Techniq ue). W yd.

J.T. S h ip ley. London »1055, s. 77. Por. O k op ień -S ław iń sk a:

op. cit., s. 67 (przypis lfi). Zob. też: R. M. B row ne: T h eo ries of C o n v e n ti o n in C o n te m p o r a r y A m e r i c a n C riticism . W a ­

shington 1968.

14 Program do p rzed staw ien ia B o g o w i e d eszczu, sztu k a J e ­ rzego Krzysz.tonia. Scen ariu sz te a tra ln y i reżyseria J. G ro­ tow ski. K raków . S tary Teatr. P rem iera 4 VII 1958.

15 J. G rotow ski: T w ó r c z e a m b i c je teatru . „W spółczesność” 1958 nr 29/19, s. 3.

(10)

do k tó rej chcielibyśm y doróść. To jed y n y w h isto rii polskiego te a tru zespół, k tó ry m iał skrystalizow aną ideę te a tru i w iernie ją rea liz o w a ł” 16.

„R edutę uw ażam y za w ielką tra d y c ję polskiego te ­ a tru i czulibyśm y się dum ni, gdyby działalność nasza uznana była tu za k o n tyn u ację. O to (...) powód, dla którego p rzy jęliśm y znak R e d u ty ” 17. Znak ten je st utw orzony z dwóch przecinających się elips z Wpi­ saną lite rą „R” w przecięciu, a symbolizować ma on „w ieczystość dążeń i ru ch k u doskonałości” 18. J e d ­ n ak T e a tr L ab o rato riu m b y n ajm n iej nie ograniczył się do p rzyjęcia od R ed u ty w yłącznie jej godła w raz z jego znaczeniem , ale zapożyczył cały szereg in ­ nych elem entów i zw yczajów redutow ych. (Uświa­ dom ienie tego fa k tu w y d aje się isto tn e dla zrozum ie­ nia d o k try n y a rty sty czn ej, ja k i nie bez znaczenia dla rozum ienia p ra k ty k i tw órczej w rocław skiego ze­ społu.) M iędzy innym i, podobnie jak w Reducie, w prow adzono obow iązek m ilczenia aktorów na pół godziny przed sp ek tak lem (w Reducie na godzinę przed p rzed staw ien iem zawieszało się głośne m ó­ w ienie i w ogóle rozm ow y p ry w a tn e 19). U znano a k ­ to ra za czynnik zasadniczy, podstaw ow y w tea trz e , a w procesie p racy z nim chodzi reżyserow i o dopro­ w adzenie go do „szukania w sobie” i — w konsek­ w encji — „bycia sobą” w w aru n k ach spektak lu, a nie „g ra n ia ” przez niego określonej postaci literack iej.

lfi 10 m i n u t z J e r z y m G r o to w s k i m . R ozm aw iała K. Z b ijew - ska. „D ziennik P o ls k i” 1966 nr 86, s. 3.

17 J. G rotow ski: O s z tu c e akto r a (T e a tr L a b o ra to r iu m „13

R z ę d ó w ”). R ozm aw iał J. Budzyński. „ITD” 1906 nr 28 (294),

s. 8.

18 W Sta tu cie „Zespołu R e d u t y ”, podpisanym 23 lutego 1938 roku, czytam y: „S tow arzyszen ie pieczętu je się znakiem u tw orzonym z dw óch p rzecinających się elips z literą R w przecięciu . P ieczęć okrągła z napisem w otoku «Zespół R ed u ty»”. — S t a t u t S t o w a r z y s z e n i a a r t y s ty c z n e g o p.n. „ Z e ­

spół R e d u t y ” w W a r s z a w ie (I. N a z w a , cel, środki i p r a w a S t o w a r z y s z e n i a . § 1). w : O Z espole R e d u ty 1919— 1939 (w spom nie nia). W arszaw a 1970 C zytelnik, s. 397.

19 Por. J. S zczu b lew sk i: Ż y w o t O s te r w y . W arszaw a 1971, s. 172.

W ielka tradycja R eduty

(11)

Z B IG N IE W O S I ttS K l

42

„P u b lik otrop ia”

T elegram G rotow sk iego

D alej — w prow adzenie zasady „gram y nie dla widza, ale wobec w id z a ”, co m a bezpośredni związek z nie- reag o w an iem na oklaski po sp ek tak lu i z bezw zględ­ ną n egacją jakiegokolw iek kolkietowania widza, k tó ­ re Ju liu sz O sterw a określał słow em „p u b lik otro pia” . G rotow ski dla o k reślenia sw ojej fu n k cji w T eatrze L ab o rato riu m używ a pojęcia „przew odnik w działa­ n iu ”, podobnie ja k O sterw a w Reducie.

W teleg ram ie p rzesłan y m do uczestników spotkania redutow ego’ w d niu 29 X I 1964 r. — w czterdziestą p iątą rocznicę głośnej p ra p re m ie ry Ponad śnieg, in a u g u ru jąc e j o ficjalnie działalność R ed uty — Je rz y G rotow ski pisał:

„T radycję pracy R ed u ty u w ażam y za w łasn ą. P ragn iem y zrobić ile w naszej m ocy, aby do niej doróść. C h cielib yśm y zap ew n ić P a ń stw a o naszym szacunku oraz o tym , że n a ­ zw isk a O sterw y i L im an ow sk iego kojarzą nam się z r z e ­ czyw istą w iern o ścią p ow ołan iu w naszym zaw od zie T eatr L aboratorium «13 R zędów » w e W rocław iu ” 20.

E ard zo c h a ra k te ry sty c z n a je s t także odpowiedź n a an k ietę opu b lik o w an ą w 1965 r. w dw utygo d nik u „ T e a tr”. R edakcja pism a zw róciła się wówczas — jak czytam y w pochodzącym cd niej k om entarzu — „do szeregu a rty stó w rep re z en tu ją c y c h różne poko­ lenia działające n a naszej scenie, z n astęp u jący m i p ytan iam i: 1) G dybym m iał w ybrać p o rtre t — p rze d ­ staw iający człow ieka naszego te a tru (dyrektora, re ­ żysera, scenografa, aktora), czyj w izeru nek um ieścił­ b ym w fo y e r lub gabinecie p racy d y rek to ra w a r­ szaw skiego T e a tru Narodowego? 2) Jakiego polskie­ go człow ieka te a tru p o rtre t um ieściłbym w swoim gabinecie p ra c y ” ? W ypowiedź G rotow skiego p rz y ta ­ czam tu ta j in crudo:

„Z w ie lk ą trudnością przychodzi m i sform u łow ać odpow iedź na pytan ia an k ietow e. Po p ierw sze b ow iem n ie m am g a b i­ n etu dyrektorskiego, po drugie zaś, gdybym go m iał, chyba n ie w iesza łb y m w nim żadnych portretów . J eśli chodzi o g a ­ 20 Por. fotok op ię tek stu tego telegram u w p u b lik acji z b io ­ row ej: O Z e sp o le R e d u t y 1919— 1939 (w spom nie nia). W arsza­ w a 1970 C zytelnik, pom ięd zy ss. 352— 353.

(12)

b in et pracy dyrektora w arszaw sk iego Teatru N arodow ego, to, jak sądzę, tylko i w y łą czn ie jem u n ależałob y pozostaw ić p ra ­ w o w yboru portretu. G dybym już jed n ak m u siał w ieszać ja ­ kieś w izerunki, proponow ałbym dla przestrogi i ku p a m ię­ ci podobizny m ęczen n ik ów teatru. Po p ierw sze M eyerholda, którego m ęczen ie dosłow n e w yn ik ało, jak się w yd aje, z fa k ­ tu, iż nie chciał p okazyw ać w teatrze pięknych lu d zi w śród pięk n ych krajobrazów . Po drugie W itkacego, który odebrał sobie życie, poniew aż n ie m ógł zn ieść m yśli o sp ołeczności d ostateczn ie zdrow ej, aby nie b yło jej p otrzebne, jak to n azyw ał „przeżycie m eta fizy czn e” tzn., m ów iąc m niej po s t a ­ rośw iecku, potrzeba w yższych i bardziej złożonych form życia psychicznego. Po trzecie A rtauda, którego zam knięto w szp italu dla ob łąk an ych , gd zie lekarze próbow ali w yb ić m u z g ło w y (przy pom ocy elektrycznych w strząsów m.in.) skrajne w id zen ie k u ltu ry i teatru, w ielk i bunt p rzeciw płaskości um ysłu. Po czw arte S tan isław sk iego, um ęczonego p ośm iertn ie przez w łasn ych uczniów , którzy n ie um ieli ze spuścizny n auczyciela iprzejąć tego, co esencjonalne: dążenia do św iad om ości w rzem iośle, zaw sze w ew nątrz praktyki, na każdym etapie od now a, w polem ice ze sam ym sobą, bez żadnych kom prom isów .

Gdyby jednak n iezbędne b yło przy w ieszaniu portretów p o ­ słu g iw a n ie się kryterium narodow ościow ym , n ależałoby m o ­ że eksponow ać w teatrze w izeru n k i panów O sterw y i L im a ­ now skiego. A by ci spośród tzw . ludzi teatru, którzy śm ieją się do rozpuku z przesądów O sterw y, dziw acznych p om ysłów „L im ana”, k lasztornego rygoru pracy w R educie (a którzy zresztą g otow i są śm iać się zaw sze od now a na w id ok s o lid ­ nej pracy i u czciw ego traktow ania zaw odu, słow em tego, co w zam ierzchłych czasach n azy w a ło się pow ołaniem ) m ogli się zorientow ać, że stare praw dy, które lan sow ała R eduta, n ie w y sz ły już na tyle z m ody, aby przypadkiem nie należało ich przyp om n ieć” 21.

Sam a idea „lab o rato ry jn o ści” pozostaje zresztą w w ątp liw y m zw iązku z dośw iadczeniem R eduty; nie bez uzasadnienia m ówiono przecież jeszcze w latach d w udziestych i trzydziestych, że jest ona zać w łaśnie te a tr Grotow skiego.

W przyszłości d rugim tak im zespołem m iał się o k a­ zać w łaśnie te a tr G rotow skiego.

Zastanow ić m usi rów nież fak t, że koncepcja a k tu

21 C z y j p o rtre t. „T eatr” 1955 nr 21, s. ,14.

22 Por. M. Orlicz: P olski teatr w s p ó łc z e sn y (Próba s y n te z y ),

W arszaw a 193*5, s. 119— L89. M eyerhold, W itkacy, A rtaud 'Stanisław ski, O sterw a i L im an ow sk i

(13)

Z B IG N IE W O S IŃ S K I 44 A kt tw órczy w y zn a n iem i sp ow ied zią Id ea ln y ad re­ sa t T eatru — c zło w ie k in te ­ gralny

tw órczego jako „w yznania-spow iedzi” zrodziła się- przed T e a tre m L ab o rato riu m po ra z pierw szy i je d y ­ ny w dziejach polskiego te a tru w łaśnie w k ręg u R e­ d u ty : „pozostając m im o całą sw oją ostrożność pod w pły w em m oskiew skiej szkoły S tanisław skiego — pisał o R educie w 1928 ro ku Orlicz —■ udow odniła (ona) z biegiem czasu, że to przeżyw anie nie jest w łaśn ie niczym in n y m , ja k przeanalizow aną, skon­ trolo w an ą, oczyszczoną spow iedzią a rty s ty ” 23. W ro zu m ieniu G rotow skiego sztuka jest sp ra w ą dla każdego, kto się nią in te resu je, a nie d la w szy st­ kich i dla każdego. P odstaw ow e zadanie „ te a tru ubo­ giego” w idzi on w daniu m ożliwości k o n fro n ta cji człow ieczej — zarów no ze s tro n y aktora, jak i w i­ dza. T e a tr jest p rzede w szystkim m iejscem kon­ fro n ta cji, a w idz pow inien się pozwolić sk o n fro n to ­ w ać w toku sp e k ta k lu ze sw oim życiem, swoim cia­ łem , swoim d u ch em i sw oją św iadom ością — ze w szystkim . P ow inien się on „otw orzyć” w obec rze­ czyw istości sp ek tak lu : nie ja k o „Widz” , ale ja k o człowiek.

O to założony a d resat — „id ealn y p a rtn e r” 24 T e a tru L ab o rato riu m : człow iek „w sta d iu m rozw oju ducho­ w ego”, w procesie „tw órczego w z ra sta n ia ” , szuka­ jąc y w w idow isku klucza do sam orozw oju i sam opo- znania. P rz y ty m n ie decyduje o tym ani jego p o ­ chodzenie społeczne, ani bogactw o, ani w y k ształce­ nie. D ecyduje, ja k m ożna by powiedzieć, sam rodzaj człow ieka jak o człow ieka w łaśnie, „człowiek w czło­ w ie k u ” (określenie D ostojew skiego). P ow iada G ro­ tow ski, że w ty m ujęciu nie istn ieje podział na w e­ w n ę trz n e i zew nętrzne, duchow e i cielesne, eros i c h a rita s — w szystko to jest jednym : zm ysłow e je s t psychicznym , psychiczne je st zm ysłow ym itd. Opo­

23 M. Orlicz: K u l t id e a ł u w te atrze... „Słow o” {1928 nr 45, s. 2.

24 K a teg o rię „założonego ad resata” w p row ad zam w ro zu m ie­ niu E dw arda B alcerzana: P e r s p e k t y w y „ p o e ty k i odbio ru W: P r o b l e m y so cjolo gii lite r a tu ry . Red. J. S ła w iń sk i. W roc­ ła w 1971 O ssolineum , s. 79—95 (zw łaszcza s. 82—<83).

(14)

zycje te są bowiem tw orem ludzkiego um ysłu, a nie sam ej rzeczy w isto ści25. Faktycznie, nie zna ich m ię­ dzy in n y m i filozofia h in du sk a, chińslka, niek tó re

k ieru n k i m istyczne. K arol G ustaw J u n g w idział możliwość ich przezw yciężenia w opisanym przez siebie procesie indyw iduacji, będącym szczytową fazą sam orozw oju człow ieka, ale do któ rej docho­ dzą jed n a k w p ra k ty c e ty lk o bard zo nieliczni. Mó­ w ili i p isali o ty m rów nież w ielcy fizycy, jak Niels Bohr, W e rn e r H eisenberg.

Przezw yciężenie tych opozycji stanow i także p rze­ w odni m o ty w p rac E rn sta C assirera. Dzisiaj b a r­ dzo m ocno a k c en tu je ten problem E rich From m . Ze stan ow iska fizyki te o re ty c z n e j: W. H e itle r nie w ah a się w nioskow ać, że trzeb a pożegnać się raz na zawsze ze stary m , galileuszow sko-kartezjańskim po­ działem św iata n a zew nętrzny obiektyw ny i w e­ w n ę trz n y subiektyw ny. W edług H eitlera — którego stanow isko nie je st odosobnione w śród fizyków — dla rozw iązania w ielu ak tu aln y ch problem ów , zw ią­ zanych zwłaszcza z koncepcją człow ieka, niezbędne je st przezw yciężenie rozłam u m iędzy „w ew n ątrz’* i „zew n ątrz” , m iędzy „subiektyw n e” i „obiektyw ­ n e ”. Również w spółczesna psychologia w sparła tę w izję człowieka. Podział: w ew n ątrz = subiektyw ne i zew nątrz = obiektyw ne, je st psychologii nie m niej obcy niż fizyce. Podobnie w ygląda to na teren ie an ­ tropologii, gdzie m ówi się o „dobrze zbutw iałym po­ dziale ludzkiego poznania na obiektyw ne zew nętrzne i su b iek ty w n e w ew n ętrzn e” 26.

25 M ów ił o tym G rotow ski m .in. podczas sp otk an ia w T e ­ atrze „A ten eu m ” (8 III 1971), zorganizow anego przez polski ośrodek ITI.

26 Por. K s. B. H ałaczek (Zurych): C z ło w i e k — an im al s y m b o -

licu m (P la tfo rm a p r z y r o d n ic z a — te ologicznego dialogu),

„Znak” R. X X III 1971 nr 1(199), s. 15—27; Por. rów nież: M. M aliński: E gzy ste n c ja ln o ść sy m b o lu . „Znak” R. X X II 1:970 n r 191. W. H eitler sfo rm u ło w a ł sw o ją koncep cję w n astęp u jących pracach: D er Mens ch und n a tu r w i s s e n ­

schaftliche E rken n tn is. B rau n sch w eig 1966; N a tu rp h ilo so ­ phisch e S tr e if zuege. B rau n sch w eig 1970.

W p o szu k i­ w a n iu je d ­ n o ści czło ­ w iek a

(15)

Z B IG N IE W O S IŃ S K I 4 6

N ow e zadania sztuki te a tr a l­ nej

F rom m przeciw staw ia m yśl p arad o k saln ą, logikę p a rad o k saln ą — logice arystotelesow skiej 27. W u ję ­ ciu G rotow skiego zaś „św iat nie je st logiczny, albo inaczej — rządzi się on logiką, k tó rą m ożna b y n a ­

zwać — p a ra d o k s a ln ą ” 28. T akie stanow isko pociąga za sobą o kreślone konsekw encje. P rz ed e w szystkim prow adzi ono do przyw iązy w ania w iększej w agi do przek ształcan ia człow ieka niż dot rozw oju dogm atów z jed nej stro n y , a n a u k i z d ru g iej. Chodzi tu o w y ­ siłek zm ierzający do przekształcen ia sam ego siebie nie w drodze spek ulacji in te le k tu a ln e j, lecz przez doznanie jedności z sam ym sobą i z dru gim człow ie­ kiem .

Cały w ysiłek G rotow skiego i zespołu T eatru L a­ b o rato riu m zdaje się zm ierzać do zdem askow ania p raw dziw ego oblicza w spółczesnego te a tru i zapro ­ p onow ania — pop rzez c h a ra k te r w łasn ej działaln o ­ ś c i — zasadniczego p rzek ształcen ia zadań tej dziedzi­ n y sztuki. W ysiłek ten zm ierza w ko nsek w en cji do w ielkiej n o b ilitacji ro li sz tu k i w e w spółczesnym społeczeństw ie. D latego w łaśnie z dzisiejszej p e r­ sp e k ty w y ta k celne w y d ają się uw agi tych lu d zi te a tru , k tó rz y (np. T adeusz B yrsk i czy J a n K recz­ m ar) od w ielu la t tw ierd zą, że działalność T e a tru L a b o rato riu m u jaw n iła m iejsca schorzeń, jak ie to ­ czą org an izm w spółczesnej sztuki te a tra ln e j. W ty m sensie tra fn ie p o ró w nyw ano ro lę G rotow skiego do ro li „ le k a rz a ” i w y daje się, że fak ty cznie ta k ą w łaśn ie te ra p e u ty c z n ą fu n k cję T e a tr L a b o rato riu m m .in. sp ełn ia i chyba — w zam ierzeniu jego tw ó r­ ców — zam ierzał spełnić.

Podstaw ow ym celem poszukiw ań G rotow skiego i jego zespołu je st — w tak im ujęciu — nad an ie zn

a-27 O „logice p arad ok saln ej” por. E. From m : S z k i c e z p s y c h o ­

logii religii. P rzek ład i nota biograficzna: J. Prokopiuk.

W stęp: J. S trzeleck i. W arszaw a 1966 iKiW, s. 107— 114; E. From m : O sz tu ce miłości. Przeł. A. B ogdański. W stęp M. C zerw iński. W arszaw a 1971 PIW , s. 86— 95.

28 Z w y p o w ied zi J. G rotow sk iego podczas spotkania w T eatrze „ A ten eu m ” (8 III 1971 r.).

(16)

ezenia naszem u życiu poprzez sztukę i z drugiej stro ­ n y przyw rócenie utraconego znaczenia teatro w i po­ przez jego u silny i możliwie bezpośredni k on tak t z rzeczyw istością. W konsekw encji droga ta w ydaje się służyć poszerzeniu granic sztuki o nowe, nie zna­ ne jej dotąd i nie w yeksploatow ane przez nią ob­ szary. Jeśli oczywiście m ożna tu jeszcze w ogóle mówić w sposób zasadny o czym ś takim , jak „granice sz tu k i” . Można w ty m rów nież w idzieć now ą utopię, nie pozbaw ioną cech dziw actw a. Rzecz jednak w tym , że p raw dziw e i k o n sekw en tn e tw órcze poszukiw ania nigdy nie 'były uw olnione od teg o rodzaju podejrzeń. Nie b y ły też uw olnione od w ielkich zazwyczaj kosz­ tów ry zy k a i m ożliwości poniesienia klęski. W tym w łaśnie zaw iera się zarazem „w ezw anie i w yzw a­ n ie ” T e a tru L ab o rato riu m rzucone wobec siebie sa ­ mego, wobec sztuki i wobec nas w szystkich. W o­ bec h is to r ii29.

29 Już po oddaniu do druku nin iejszego szkicu zo sta ły ■opublikowanie now e te k sty G rotow skiego (S p o tk a n i e z G r o ­

t o w s k i m . P odał do druku L udw ik F laszen. „T eatr” 1971

nr 5, s. iT7—00; Ja k ż y ć b y można. „Odra” 1972 nr 4, s. 33— — 38; T a k im , j a k i m się je s t, cały. „O dra” 1972 nr 5, s. 51— —'56; Ś w ię to . „Odra” 1972 nr 6, s. 47—51), które zm uszają do zrein terp retow an ia n iek tórych w ą tk ó w pod jętych w p ow yższych rozw ażaniach. J est to zresztą sytuacja, w jakiej T eatr L aboratorium sta w ia ł zaw sze i sta w ia rów n ież dzisiaj in terp retatorów jego dośw iadczeń.

W ezw anie i w y z w a n ie T eatru L a ­ b oratorium

Cytaty

Powiązane dokumenty

W teatrze eksperymentującym, a do takich Teatr Propozycji niewątpliwie należy, uwagę przywiązuje się przede wszystkim do przemyślanej, interesującej inscenizacji.. To jest dużo

2, wówczas europejskie zgłoszenie patentowe lub patent europejski mogą zawierać dla takiego państwa lub państw zastrzeżenia oraz, jeśli Europejski Urząd Patentowy uważa to

Następnie komen- tuje (w formule, która pojawia się także w analogicznych raportach za rok 1953 i 1955; mamy zatem do czynienia z rodzajem szablonu sprawozdawczego): 1) pro-

wiu, ponieważ przy ich produkcji stosuje się tlenki ołowiu z krzem ionką (przy zbyt niskiej tem peraturze pozostaje pew na część tych tlenków nie

Matki w reżyserii Jerzego Jarockiego (Kraków, Stary Teatr 1964 i 1972) i w re- żyserii Erwina Axera (Warszawa, Teatr Współczesny, 1970);.. Szewców w reżyserii Macieja

sującej nas epoce byli już w mniejszości, lecz ciągle jeszcze dominowali w starszych osiedlach nadmorskich i w Fila- delfii, największym ówczesnym mieście

Jego prawdziwi miłośnicy potrafią się nią jednak delektować.. Nie są zdolni wyobrazić sobie, że aktor nó może się poruszać szybciej, i z przyjemnością

niezwłocznego dostępu do prawnej lub innej odpowiedzialnej pomocy, jak również prawo do kwestionowania legalności pozbawienia go wolności przed sądem lub inną