Hans Waldenfels, Władysław
Kowalak
Kościół w Europie przełomu
Studia Theologica Varsaviensia 32/2, 211-221
Studia Theol. Vars. 32 (1994) n r 2
H A N S W A LD E N FE L S
KOŚCIÓŁ W EUROPIE PRZEŁOM U
1. K O N T U R Y
K ościół Jezusa Chrystusa według swojej autośw iadom ości nigdy nie jest czym ś bezsensow nym , bez określonego miejsca. Jest on K ościołem widzial nym dającym się umiejscowić we współrzędnych przestrzeni i czasu nawet wtedy, gdy jego istota nie ulega wyczerpaniu w swojej historyczno-społecznej widzialności. W każdym razie, gdy m ów im y o K ościele i głoszeniu Ewangelii, należy również m ów ić o sytuacji, w której żyjemy i w której przepowiadane jest Boskie zbawienie.
Żyjemy w Europie. C hodzi nam o K ościół w Europie, o kontury, które K ościół w Europie przybrał i które powinien zachow ać w przyszłości. Znaczy to przede wszystkim: K ościół w Europie nie jest już identyczny z K ościołem światowym. Oprócz tego K ościoła istnieją też K ościoły na innych kontynen tach, w Azji i Afryce, w Północnej i Południowej Ameryce, w Oceanii. W tym sensie od czasu Soboru W atykańskiego II nie m ów im y już jedynie o K ościele poszechnym , lecz także o K ościołach partykularnych i lokalnych. Czasy, w których K ościół europejski był synonim em K ościoła jako całości, kiedy to Europa przez swój kształt K ościoła ustalała, czym K ościół jest, minęły bezpowrotnie. Już sam ten fakt zm usza nas, by na n ow o zastanow ić się nad K ościołem w Europie.
Wyrażając się bardziej konkretnie: chodzi o K ościół w sercu Europy. Cóż to jednak oznacza: w sercu Europy? Przez długi czas Niem cy po cichu zadowalały się koncepcją, jakoby to one były środkiem Europy. Czy jednak p o przełomie w 1989 r. m oże to jeszcze \być aktualne, czy raczej Polska m oże sobie rościć pretensje do zajmowania środka Europy i m oże właśnie temu krajowi przypada szczególne zadanie pośredniczenia między W schodem a Zachodem - to raczej należałoby zbadać. W każdym razie pewnym jest to, że już nie sama Europa zachodnia m oże decydować, co należy rozumieć przez Europę i dlatego też nie m oże się ona wypowiadać w imieniu całej Europy.
Z historycznego punkt widzenia chodzi o K ościół po ostatnim przełom ie europejskim. A ten z kolei charakteryzuje się dwom a wydarzeniami: 1) zawartą w 1991 r. w Maastricht umową o Unii Europejskiej, która w obecnym roku 1993 weszła w decydującą fazę realizacji, ale która pierwotnie miała na myśli tylko Europę Zachodnią; 2) załamaniem się w 1989 r.
leninowsko-mar-212
H A N S W A LD EN F ELS [2]ksistow skiego system u społecznego, który pociągnął za sobą proces radykal nej neoorientacji Europy; proces, którego rozmiar trudno jest jeszcze ocenić.
K to w tej sytuacji europejskiej m ówi o K ościele, nie m oże uniknąć uściślenia, jaki K ościół ma na myśli. Ten, kto w Polsce m ów i o „K ościele” , ma na myśli w sposób jak najbardziej dla siebie oczywisty K ościoł rzym skokatolicki. Jest to zjawisko tak bardzo charakterystyczne, że dla nie-Polaka „p olski” i „katolicki” stapiają się w szczególną sym biozę i tożsam ość. Przy całym jednak sw oim akcentowanym katolicyźm ie Polska leży i - jak już powiedziano - pod względem geograficznym bardziej niż wszystkie inne państwa Europy na granicy świata zachodniego i wschodniego, zachodniego i wschodniego chrześcijaństwa. Tak więc w kierunku zachodnim napotykam y na protestantyzm z jego nie do przeoczenia charakterystycznymi formami K ościoła luterańskiego i zreformowanego, a także chrześcijaństwa w olnokościelnego, podczas gdy na wschodzie m amy panowanie ortodoksji. Skutek tego jest taki, że katolicyzm polski widzi siebie w pewnym sensie otoczonym , ba, nawet okrążonym, przez twory będące skutkiem dwu wielkich schizm kościelnych z roku 1054 oraz 1517; jednak z kościelnego punktu widzenia mamy tu do czynienia z wyraźnymi liniami podziału.
Byłoby jednak fałszywym właśnie w naszych czasach na n ow o akcentować kościelne linie podziału. W szystkie bowiem K ościoły podlegają gwałtownym przem ianom społecznym , które często są bardziej istotne, niż podobne do rodzinnych kłótni spory m iędzy różnymi odm ianam i chrześcijaństwa, róż nymi w yznaniam i. Chrześcijaństwo jak o całość znalazło się w konfrontacji ze św iatowym i procesami, które ogólnie m ożna określić jako antyreligijne i antychrześcijańskie. Jeśli kom uś określenie „w rogie” wydaje się zbyt agresywne, to niech wsłucha się w ton środków m asow ego przekazu. Jednocześnie nie da się zaprzeczyć, że chrześcijaństwo napotyka na coraz większą obojętność i sekularyzację.
W związku z tym wystarczy spojrzeć jedynie na dającą się ująć także liczbow o tendencję odwrotu od chrześcijaństwa w Europie Zachodniej. W szystko to unaocznia nam, że m amy do czynienia nie tylko z różnorodnoś cią form kościelnych, do których przyzwyczailiśm y się w ciągu stuleci, lecz także z coraz większą liczbą ludności Europy odchodzącą od chrześcijańst wa. W szędzie napotykam y przede wszystkim na fenom en, jeżeli już nie zewnętrznej, to przynajmniej wewnętrznej emigracji.
Przedstawm y sytuację określonego obszaru w liczbach: w now o zjed noczonych N iem czech grupa ludzi niezwiązanych z jakąkolw iek religią stanow i według najnowszych danych statystycznych trzecią co do wielkości grupę ludności. O koło 21 m ilionów bezw yznaniow ców żyje obok 29 m ilionów ew angelików oraz 28 m ilionów katolików . D alek o w tyle za poprzednim i grupami m am y 1,7 m ilionów m uzułm anów, grupa żydowska liczy 40 tys., inne grupy niechrześcijańskie na skutek swego znikom ego udziału nie są nawet notow ane. D la porów nania wymienię, posługując się
[3]
K O ŚC IÓ Ł W E U R O P IE PR ZE Ł O M U 2 1 3tym samym źródłem Der Fischer Weitalmanach ’94, dane dotyczące Polski: 95% z ok. 38 m ilionów m ieszkańców stanow ią rzym skokatolicy, 870 tys. prawosławni, 130 tys. protestanci, 52 tys. „p ołskok atolicy” , 25 tys. staro- katolicy, ok., 6 tys. buddyści, 4 tys. żydzi i 4 tys. muzułm anie.
Jak jasno wskazują przytoczone liczby, religijnie rozbite i rozm yte N iem cy graniczą od w schodu z Polską, sprawiającą wrażenie religijnego m onolitu. N a tę sytuację - jak zobaczm y później - m ożna zareagow ać różnie. W zajemne sąsiedztwo dwóch krajobrazów, z których jeden charakteryzuje się już nie tylko pluralizmem chrześcijaństwa, ale w wysokiej mierze także ogólniejszym pluralizmem społecznym , a drugi pod względem religijnym zasadniczo jedną podstaw ow ą form ą - katolicyzm em , pozw ala na refleksję i porównanie m ożliwych reakcji. M im o, że ow e refleksje nie są m ożliwe bez stałego uwzględnienia procesów ogólnospołecznych, to dla naszych roz ważań za podstaw ę weźmiem y K ościół katolicki w jego rzym skokatolickich przejawach.
2. R EA K CJE
K ościół żyje w czasie i przestrzeni. Przy rozważaniu sąsiedztwa przestrzen nego nie m ożna zapom inać o następstwach czasowych. W obecnych czasach w różnych krajach na najróżnorodniejsze sposoby nasuwają się nie tylko konsekwencje przełom u roku 1989. W świadom ych historycznie kręgach europejskich odżywa na n ow o wspom nienie epoki przełom u roku 1945, gdyż m iędzy rokiem 1989 a 1993, w każdym roku powracały refleksje na temat decydujących wydarzeń lat drugiej wojny światowej między 1939 a 1945, a więc czasów sprzed półwiecza. Ja sam cżytam teraz z wielkim wzruszeniem pism a dwóch w ielkich chrześcijan, którym przełom u sprzed 50 lat nie udało się przeżyć: chodzi o ewangelickiego teologa D ietricha B o n h o e f f e r a , który czas od 5 kwietnia 1943 do 8 października 1944 spędził w więzieniu Tegel w Berlinie, a następnie przez Buchenwald i Schónberg został odtrans portowany do Fłossenbiirga, niedaleko czeskiej granicy i tam 9 kwietnia 1945 r. stracony; a następnie o jezuitę Alfreda D e 1 p a, któremu po 20 lipca 1944 r. urządzono proces przed tzw. sądem ludowym , który później 8 grudnia 1944 r., a więc dokładnie przed 49 laty, złożył w więzieniu Tegel śluby w ieczyste i 2 lutego 1945 r. został stracony w Plótzensee. Obydwaj teolodzy pozostaw ili w swoich pismach głębokie analizy epoki, które dzisiaj wydają się bardziej dalekowzroczne niż pierwsze spontaniczne i wielokrotnie przesa dzone reakcje czasów bezpośrednio powojennych, które rzeczywisty proces przezwyciężania przeszłości przesunęły na wiele lat.
Spojrzenie na epokę powojenną jest o tyle pożyteczne i pom ocne, gdyż na skutek zadecydow anych przez wielkie m ocarstwa p odziałów granicznych Europa Zachodnia i W schodnia w ciągu następnych dziesięcioleci, aż do ostatnich przemian, rozwijały się odmiennie. Polska wtedy została znowu
214
H A N S W A LD EN FELSniem iłosiernie pokrzyw dzona, gdy jedno ze zwycięskich m ocarstw, ZSR R, nie tylko podporządkow ał kraj własnej hegem onii, ale do tego granice na w schodzie zachcianką m ożnowładcy sam ow olnie przesunęło na własną korzyść. W iemy aż nadto dobrze, ile cierpień wynikło z tego dla wielu ludzi różnych grup narodowościow ych.
W zachodniej części Europy upadek tzw. tysiącletniej Trzeciej Rzeszy w ujęciu ideologiczno-religijnym był świętowany jednoznacznie jako zw ycię stwo chrześcijaństwa. Pod względem politycznym epoka ta, mająca swoją kontynuację w Republice Federalnej N iem iec, znajdowała się na początku wyraźnie pod znakiem n ow o założonej U nii Chrześcijańsko-Dem okratycz- nej, przy czym podczas wojny nastąpiło życiow e zbliżenie członków dwu wielkich chrześcijańskich K ościołów , których jeszcze bardziej zbliżyła ku sobie i pozw oliła na uczestniczenie w ogólnie panującej euforii. U czest niczenie w nabożeństw ach było zadowalające. Praca z m łodzieżą oraz życie w stowarzyszeniach kościelnych, m ęskich i żeńskich, na n ow o rozkwitło. Ja sam dorastałem w czaach, gdy bynajmniej nie było niczym osobliw ym m ów ienie o miłości do Kościoła. Pod znakiem posłannictw a Jezusa Chrystusa epoka ta była jednocześnie przepojona zdecydow aną w olą w spółkształ towania świata w duchu Ewangelii. Był to czas dojrzałego laikatu i za proszenie do aktyw nego apostolatu ludzi świeckich w różnych dziedzinach życia. O dnow a biblijna i liturgiczna, stałe odw oływanie się do chrześcijańs kiej nauki społecznej, wielkie zainteresowanie ekum enią dla uw iarygod nienia wartości chrześcijańskich oraz misyjnym rozkrzewianiem chrześcijań skiego Orędzia po całym świecie, były na porządku dziennym działalności K ościoła. W szystko to znalazło swój epilog na Soborze W atykańskim II.
To, że odwrotna strona tych procesów zawierała oznaki całkiem innych tendencji, które na dłuższą m etę zdom inow ały dość restauratywnie charak teryzujące się oczekiwania, było przez dłuższy czas niedostrzegane. D opiero dziesięcioletnia później - z perspektywy K ościoła: po Soborze - trafiły w pełni do św iadom ości szerokich warstw społeczeństwa. R óżnym aspektom procesów wielokrotnie przeoczonych w wewnętrznej sferze kościelnej była coraz wyraźniejsza utrata jakiegoś jednoczącego punktu konwergencji. Pod w zględem społecznym stało się jasne, że K ościół, a co za tym idzie również chrześcijaństwo, nie jest już ostatecznym twórcą norm z zakresu zarówno indywidualnej, jak i społecznej m oralności i kształtowania życia. Sekularyza cja atakow ała szerokim frontem , towarzyszyło jej jednak pojawienie się swego rodzaju pluralizmu religijnego, który w ostatecznym rezultacie z chrześcijaństwa uczynił jedną z wielu religii. Dzisiejsze centralne hasła to „społeczeństw o pluralistyczne” i „m ultikulturow e” ; dochodzi jeszcze do tego sym ptom rezygnacji z wszelkich pow szechnie obowiązujących absolut nych norm , m ianow icie tzw. „społeczeństw o postm odernistyczne” .
G dy się w spółcześnie z sym patią przyjrzeć sytuacji polskiej po przełom ie w 1989 r., to nie m ożna oprzeć się wrażeniu, że kościelne reakcje pod wielom a
[5] K OŚC IÓ Ł W E U R O P IE PR ZE Ł O M U 2 1 5
względam i przypominają doświadczenia, których m y doznawaliśm y w kraju ościennym po drugiej wojnie światowej. M ożliw e, że euforia w Polsce dzisiaj nie jest tak wielka, jednak św iadom ość, że K ościół odniósł po 1989 r. znakom ite zw ycięstwo, wydaje się również tu pow szechnie panow ać. W tych okolicznościach jednak należy rozum ieć zadawane sobie przez wielu chrześ cijan pytania: jeżeli jesteśm y zwycięzcami, to dlaczego nie m ożna by było - jak na przykład w powojennych N iem czech - pójść dalej, osiągnąć tę pozycję, którą K ościół z pow odzeniem zajm ował przed trudnymi czasami w Polsce, m ianow icie przed okupacją nazistow ską i przed hegem onią komunistyczną? Chodzi o to, że stosow ane strategie także w czasach ucisku, jak się powszechnie uważa, zadziałały i odniosły sukces.
W prawdzie należałoby tu wziąć pod uwagę Sobór W atykański II, jednak odbył się on przecież i dla Polski dosyć dawno, tak, że jego ewentualne negatywne skutki m ożna by dziś zanalizow ać i przezwyciężyć. Pam iętać bowiem też należy, że prom ieniowanie Soboru na dzisiejsze pokolenia jest prawie żadne, a trzydzieści lat po Soborze trudno znaleźć jakikolw iek ślad entuzjazmu z lat przełomu. Poszukiwaniem kozłów ofiarnych zajmują się raczej hałaśliwe kręgi grup wewnątrzkościelnych, które chciałyby zawrócić k oło historii, a Sobór i jego ofertę otwartości obarczyć odpow iedzialnością za słabości, które wykazuje sam K ościół.
N ie jest m oim zadaniem konkretne om awianie konsekwencji stanowiska, które w odwoływaniu się do przerom antyzowanej, mglistej przeszłości upatruje decydującą perspektywę przyszłości. Im ponujące bastiony Boże, które podziw iałem ubiegłym i laty odwiedzając ten kraj, podziwiałem w wielu m iejscowościach, są przecież przy dokładniejszym przyjrzeniu się i d o strzeżeniu najrozmaitszych katechetycznych i sakramentalnych działalności jednocześnie świadectwem określonego obrazu K ościoła, który także w in
nych krajach Europy posiada swoje paralele. Tam K ościół jest w idoczny, a przez to obecny. Jest on miejscem wzajemnej rozm owy, z pewnością także d o takiej rozm owy zaprasza, i w przeciwieństwie do sytuacji środkow oeuro pejskiej K ościoła, tak jak i dawniej jest środow iskow otw órczym . Powstaje jednak pytanie: jak długo to środow iskow otw órstw o będzie się jeszcze udawać w ramach całej społeczności?
N iezależnie od tego, jakie paralele nasuwałyby się przy porównywaniu obu przełom ów, tego z 1945 r. i 1989 r., to nie m ożna przecież zapom nieć o poważnych czynnikach pozareligijnych. N ależą do nich w pierwszym rzędzie rewolucyjne procesy w technice kom unikow ania się i łączności. Jeżeli chodzi o szeroką publiczność, to należałoby wspom nieć o rozpowszech nieniu się telewizji, która w Niem czech rozpoczęła swoją oficjalną działal ność na W ielkanoc 1952 r. D ziś jest ona norm alnym środkiem spajającym świat i narody, tworząc tym sam ym wszechobejm ujący horyzont, w którym wszystkie postaci dowolnej szczególnej tożsam ości, tożsam ości lokalne, regionalne, kulturowe i religijne, znajdują swój punkt zbieżny. Przy w szyst
2 1 6 H A N S W A LD EN FELS [6]
kich siłach dośrodkow ych, działających we w spółczesnym świecie, to właśnie siły techniki w kom unikow aniu się i ruchliwości jednoczą łudzi i w nowy sposób kształtują.
Papież J a n P a w e ł ł l w swojej encyklice misyjnej Redemptoris missio nr 37 z 7 grudnia 1990 r. p odał bardzo dobitnej ocenie areopagi naszych czasów. Wyraził się przy tym najobszerniej na te m at świata kom unikow ania się: ,,Pierwszym «areopagiem» współczesnym je st świat środków przekazu, który jednoczy ludzkość i czyni z niej, ja k się to okieśla, «światową wioskę». Środki społecznego przekazu osiągnęły takie znaczenie, że dla wielu są głównym narzędziem informacyjnym i form acyjnym , przewodnikiem i natchnieniem w zachowaniach indywidualnych, rodzinnych, społecznych. Przede wszystkim nowe pokolenia wzrastają w świecie uwarunkowanym przez mass-media. «Aeropag» ten został, być może, nieco zaniedbany. N a ogół uprzywilejowane bywają inne narzędzia ewangelicznego przepowiadania i form acji, podczas gdy środki społecznego przekazu pozostawia się inicjatywie jednostek czy małych grup, a do programu duszpasterskiego wchodzą one tylko drugorzędnie. Zaangażowanie w dziedzinie środków społecznego przekazu nie ma jednak wyłącznie na celu zwielokrotnienia przepowiadania. Chodzi tu o fa k t głębszy, gdyż sama ewangelizacja współczesnej kultury zależy vr wielkiej mierze od ich wpływu. Nie wystarcza zatem używać ich do szerzenia orędzia chrześcijańs kiego i Magisterium Kościoła, ale trzeba włączyć samo orędzie w tę «nową kulturę» stworzoną przez nowoczesne środki przekazu. Jest to problem złożony, gdyż kultura ta rodzi się, bardziej jeszcze aniżeli z przekazywanych treści, z samemu fa k tu , że istnieją nie sposoby przekazu z nowymi językam i, nowymi technikami, nowymi postawami psychologicznymi. M ó j poprzednik Paweł V I mówił, że «rozdźwięk między Ewangelią a kulturą je st bez wątpienia dramatem naszych czasów;» (Ewangelii nuntiandi nr 20), i dziedzina środków przekazu potwierdza w pełni ten osąd”.
3. K O N K U R E N C JA
To, co papież J a n P a w e ł II jasno formułuje, jest również aktualne tam, gdzie chodzi o K ościół w dzisiejszej Europie przełomu. W obliczu prawie w szechobecnego wpływu «areopagu świata kom unikow ania się», wszelkie próby odgrodzenia i wycofania się w bezpieczne miejsce jakiegoś getta, jak zawsze czegoś, co wynaturzone, są z góry skazane na niepowodzenie. A to powinni też usłyszeć wszyscy odpow iedzialni w K ościele. K ontynuacja życia kościelnego na poziom ie z roku 1945 lub 1989 zawodzi nie tyle na skutek zm ienionych stosunków wewnątrzkościelnych, co raczej całkow icie zm ienio nej sytuacji, która nie dotyczy już w ostatecznym rozrachunku samej Europy, lecz na n ow o obejmuje cały świat.
Z tego pow odu przed wszelką krytyką konsumpcyjno-m aterialistycznej postaw y życiowej świata zachodniego, a tym samym Europy Zachodniej,
[V]
K O ŚC IÓ Ł W E U R O P IE PR ZE Ł O M U 2 1 7przed wszelką krytyką rozprzestrzeniającej się bezbożności i zaniku m yślenia wartościam i ładu i porządku na Zachodzie oraz przed wszystkim i wysiłkami zachow ania W schodu przed owym i zgubnym i wpływam i, należy z całą trzeźwością zbadać istniejące m ożliwości tego uchronienia. Obojętnie jak by osądzono wpływ środków m asow ego przekazu z całego świata, nie tylko z Zachodu, jest on nie do powstrzym ania, gdyż kaznodzieje areopagu środków m asow ego przekazu zdążyli już dotrzeć ze swoim i głośnikam i do najdalszych zakam arków świata. N ie ma w ioski, która m ogłaby się uchować przed zasięgiem nowych m ediów kom unikow ania się. N a skutek tego różnice m iędzy życiem miejskim i wiejskim coraz bardziej obumierają, a w końcu giną.
D la postaw y kościelnej nakazem chwili przeto nie będzie ucieczka i zachow aw czość, lecz w ychow anie ku rzeczywistej zdolności do konkurencji - tak sam o jak już kiedyś postulow ał św. Paweł:
„Czyż nie wiecie, że gdy zawodnicy biegną na stadionie, wszyscy wprawdzie biegną, lecz jeden tylko otrzymuje nagrodę? Przeto tak biegnijcie, abyście ją otrzym ali" (1 K or 9, 24)
K onkurencyjność, o którą tu chodzi, ma jednak specyficzny charakter, gdyż jest to konkurencyjność połączona z dialogiem . Ujm ując to w tezę m ożna powiedzieć: konkurencyjność, której nam dziś potrzeba, to k on kurencyjność w dialogowej postaci. Dokładniej o tym niżej.
„K onkurencja” oznacza w spólny bieg. „ D ia lo g ” oznacza rozm owę. Gdy teraz w obliczu K ościoła w przełom ie Europy konkurencję i dialog połączy m y ze sobą, to będziemy przez to chcieli powiedzieć: tam, gdzie chrześcijanie z innymi konkurują i tam, gdzie z nimi pragną nawiązać dialog, nie występują przeciwko nim w ten sposób, że w końcu byłby zwycięzca i zwyciężony. To ostatnie nie ma nawet miejsca w sporcie, gdy chodzi o czystą walkę sportową. Tu jednak chodziłoby o taką konkurencję, przy której w końcu u celu znaleźliby się wszysczy.
Czyni to jednak niezbędnym fundam entalną zm ianę stylu myślenia. W rozpatrywanej tu bowiem prawdziwej konkurencji nie chodzi już tylko o własne bezpieczeństwo i o w łasny sukces. D o p ó k i punktem ciężkości będzie własne bezpieczeństwo oraz własna tożsam ość, dopóty będę zm uszony bronić siebie przed innym i i ten inny będzie w związku z tym postrzegany przeze m nie przede wszystkim jako zagrożenie. Jest on m oim przeciwnikiem, a nawet m oim wrogiem . Tak sam o będę żył z obrazam i wroga i dzięki tym obrazom będę we w ładzy przesądów - wystarczy gdy tylko innego uznam za zagrożenie. D o straszliwych konstatacji naszych czasów należy dostrzeżenie faktu, że my także jako chrześcijanie w perspektywie historycznej zbyt długo żyliśm y jedynie naszymi zdobyczam i i naszym i zwycięstwam i. W m iędzy czasie jednak dopędziły nas nasze klęski, nasze błędne oceny, nasze błędne działania.
2 1 8 H A N S W A LD EN F ELS [8]
i protestanci, odbyli w 1992 roku, w rocznicę odkrycia Am eryki, pielgrzymkę do Flossenbiirg, miejsca śmierci B o n h o e f f e r a . N ie żadna pomniejsza osob istość, lecz sam papież J a n P a w e ł II w czasie sw ego pobytu w Santo D om in go m ów ił wyraźniej niż wielu innych przyw ódców kościelnych o winie chrześcijaństwa. Oświęcim znajduje się tu, w Polsce, i jest to nie tylko miejsce śmierci bł. Edyty S t e i n oraz św. M aksym iliana K o l b e , lecz przede wszystkim także niezliczonej rzeszy Ż ydów i innych ludzi, którzy tam stracili wiarę w Boga. Dzisiaj jest u nas niem ało m łodych teologów , którzy w obliczu nie dających się zapom nieć cierpień w tych i innych obozach, formułują swoje pytanie o B oga i o swój K ościół - pytania do Boga sam ego, ale też do pokoleń ojców i m atek - pytania do nas sam ych. Także i te ciężary dźwigam y ze sobą dzisiaj w przełom ie Europy. Prawdę m ów iąc, nie ułatwiają one nam konkurencyjnego biegu.
Oczywiście w tej sytuacji jeszcze coś innego staje się jasne: K ościół jest i pozostaje instrumentem. W tym rozumieniu troska o K ościół nie powinna zajm ować pierwszego miejsca. W ażnym pow inno być to, o co naprawdę w K ościele chodzi: o B oga oraz o ludzi. Sobór w niezapomnianej formule wyraził to na początku Konstytucji dogmatycznej o K ościele Lumen gentium nr 1, że K ościół jest sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego. Oddziaływanie na to, by ludzie tworzyli m iędzy sobą jedność i aby B óg także w tym czasie p ozostał dla ludzi uzdrawiającym partnerem rozm owy, stanow i centralne zadanie K ościoła. W latach posoborow ych ow o zadanie K ościoła m ożna ująć w jednym słowie, które w m iędzyczasie uległo inflacji: dialog.
4. D IA L O G
Już nawet w przypadku wspom nianej konkurencji owi tzw. „współ- biegnący” uzyskują pewne oblicze. N apraw dę ma to miejsce dopiero w dialogu. Ten, kto m ów i „d ialog” , nie tylko bierze tego drugiego w p o le sw ego widzenia, lecz także angażuje siebie sam ego, w końcu patrzy m oże mniej na siebie sam ego i innych, a raczej na sprawę, która obydw ojga łączy. N ie wnikając w dalsze rozw ażania teoretyczne popatrzm y teraz na K ościół.
K iedy K ościół m ówi „d ialog” , to m usi sam najpierw uznać, że jest w spólnotą uczniów Chrystusa, którzy posiadają różnorakie oblicza, a każdy z nich posiada własną historię kontaktu z Bogiem , o której pam iętać chcą i pow inni. D o nie dających się już cofnąć postaw nowożytnej epoki europejskiej należy w yraźny akcent na p od m iotow ość człowieka, każdego człowieka. K ościół ow ą ideę realizuje tam, gdzie chrześcijanina w oparciu o chrzest i bierzm owanie uznaje z pełnopraw nego członka w spólnoty. W konsekwencji takiego podejścia hierarchiczna struktura K ościoła w Lu men gentium jest um iejscow iona nie przed om awianiem pow szechnego bytu
[9]
K O ŚC IÓ Ł W E U R O P IE P R Z E Ł O M U219
chrześcijanina, lecz w dołączeniu do niego, a tym sam ym zostaje w całej pełni podkreślony służebny charakter urzędu K ościoła.
D ialogow a postaw a K ościoła oznacza jednak w tedy zobow iązanie się do uznania także w szystkich niewierzących jeszcze w Chrystusa jako Zbawiciela za stw orzonych na obraz i p odobieństw o Boże, a tym samym za podm ioty zdolne do dialogu. N ie pogardy oczekuje się od K ościoła w stosunku do człowieka doby dzisiejszej, lecz zwrócenia się ku niemu. W konsekwencji chrześcijanie, a więc i K ościół, m uszą nie szczędzić wysiłku, by wraz z obywatelam i tego świata budować świat Boży.
T o wszystko ma swoje konkretne skutki dla działań wewnątrzkościelnych, jak i dla traktowania przez K ościół różnych grup ludzkich w świecie. N adal aktualne są zagadnienia takie jak kwestia struktur kościelnych, wzajem nego stosunku hierarchii i kleru do laikatu, sprawa roli m ężczyzn i kobiet w Kościele. W ażniejszym jednak niż zajm owanie się kwestią struktur pow inny być następujące kwestie:
- przesłanie ewangeliczne ma się stać zaczynem zakwaszającym wszystko; jak mają się sprawy z zasiewem na tej ziemskiej roli pełnej kam ieni, chwastów i posuchy przeszkadzających we wzroście oraz jak się mają sprawy z m oż liwością takiego przygotow ania ziemi, by ziarno m ogło wzejść;
- jak się mają sprawy ze światłem , które pragnie ośw iecić każdego człowieka na ten świat przychodzącego.
T o właśnie takie obrazy zakw aszonego ciasta oraz soli i ziem i, obrazy o siewie i ziarnku pszenicy, o świetle i prom ieniach prawdy świadczą dziś bardziej o istocie bycia chrześcijaninem, a tym sam ym o istocie K ościoła, aniżeli obecne oblicze K ościoła. D la K ościoła Europy oznacza to: w przy szłości K ościół powinien żyć jeszcze wyraźniej w obrębie społeczeństwa europejskiego, wśród jego ludów i narodów, aniżeli przeciwstawienia do tego wszystkiego. Cechą szczególną K ościoła europejskiego jest to, że m oże on wnieść do K ościoła pow szechnego swoje doświadczenia ze światem , z kul turą Europy i jej różnym i kulturami, w których tak często w bolesny sposób nauczył się, by w im ieniu Boga i dla zbawieniu dusz, za każdym razem znajdywać swoje now e oblicze.
W ciągu całych stuleci chrześcijaństwo było w Europie decydującym czynnikiem kulturotwórczym. N adal chrześcijaństwo uzewnętrznia się w o b razie człowieka Europy, w jego etosie, jego m oralności, zachow aniach społecznych i edukacyjnych, sztuce, w obrazie jego krajobrazów. W równej mierze zarów no W schodu jak i Zachodu Europy. Ciągle jeszcze wieże k ościołów naszych krajów to niczym stare i now e znaki przypom inające 0 celu życia, który w życiu ziem skim nie wyczerpuje się, lecz swoje prawdziwe miejsce ma hen, poza śmiercią i winą, w tym co zwie się „B óg” . N iech jako przykład posłuży mi kościół w N ow ej Hucie, który daleko poza K raków 1 Polskę oddziaływuje jako sym bol obecności Boga w świecie bez Boga. Faktycznie żyjemy - używając słów B o n h o e f f e r a - przed Bogiem
2 2 0 H A N S W A L D E N F E L S [10]
i z Bogiem w świecie bez Boga. Pow ołaniem egzystencji chrześcijańskiej jest nadal um ieć ow ego Boga obecność znaleźć i zatrzymać.
O becność zbaw czego przesłania ewangelicznego dokonuje się jednak przede w szystkim na dwa sposoby:
- po pierwsze K ościół powinien stale podtrzym ywać wśród ludzi pytanie o w szechstronne spełnienie życia
- w ten sposób zadaniem jego są starania, by w świetle świata obiecanego dać odpow iedź na pytania ludzi znajdujących się w drodze. O dpow iedź tę będzie m usiał K ościół uwzględnić w ogólnoludzkim dyskursie.
D ziw nym trafem i tutaj wyłania się kwestia konkurencji. Jeżeli bowiem nie mylę się, to właśnie K ościół przez długi czas sw oim i odpow iedziam i tak bardzo prow okow ał ludzkość, że dzisiaj welu ludzi zwraca się przeciwko wierze i tzw. „absolutyzm ow i” chrześcijaństwa. Ten sam K ościoł jednak też dzisiaj ze sw oim i pytaniam i innym grupom ludzkim włącznie z religiami stawia w yzwania, a z drugiej strony ma odpow iedzieć na pytania stawiane przez ludzkość, pytania o sprawiedliwość i pokój, solidarność i m iłość, nadzieję i odpow iedzialność, o pojednanie i życie, a wreszcie na pytanie o zbaw ienie i wypełnienie się.
Tam, gdzie K ościół w ten sposób działa, staje się rzeczywiście zaczynem ciasta i ziarenkiem pszenicy, a wyrażając się p o chrześcijańsku, staje się uczestnikiem losu Jezusa Chrystusa, Jego życia i śmierci, zbawienia świata. Szanse chrześcijaństwa w dzisiejszej Europie są znacznie większe, niż wielu zalęknionych chrześcijan różnych szczebli kościelnych uważa to za m ożliwe. Liczba tych, którzy żyją adwentem , jest nieskończenie wielka. Słusznie zauw aża Leszek K o ł a k o w s k i :
Świat, w którym żyjem y, nie je st światem człowieka zaspokojonego w zado wolonej pewności, umocnionego w wierze lub niewierze. Jest to raczej wiek wygnańców, uciekinierów, azylantów, tułaczy, ,,wiecznych Ż y d ó w ” w po szukiwaniu utraconej - duchowej lub fizycznej - ojczyzny. W tym życiu monad nie ma ju ż nic pewnego, nic dokonanego, nic ostatecznie ustalonego, n ic -p o z a samym tułaniem się.
W łaśnie na tej drodze, którą w edług papieża J a n a P a w ł a II jest człow iek, i nie gdzie indziej, jest miejsce K ościoła w dzisiejszych czasach przełom u.
5. PO D Z IĘ K O W A N IE
M uszę zakończyć słowam i podzięki: dziękuję R ektorow i i Senatowi A kadem ii Teologii Katolickiej w W arszawie, Jego M agnificencji Księdzu Profesorow i D ok torow i Hab. Janowi Ł a c h o w i , K siędzu D ziekanow i Profesorowi D ok torow i Hab. R om anow i B a r t n i c k i e m u , za nieoczeki wane i niezasłużone uhonorow anie, które mi w tej godzinie przypadło; dziękuję także K siędzu Profesorow i D ok torow i Hab. W ładysław ow i K o
-[
11
] KO ŚC IÓ Ł W E U R O P IE P R Z E Ł O M U 2 21w a 1 a k o w i za dobre słowa, które z tej okazji wygłosił. N ie ulega dla mnie żadnej w ątpliwości, że w nadanym mi wyróżnieniu m uszę dopatrzeć się przede wszystkim uznania i um ocnienia porozum ień zawartych między N adreńskim Uniwersytetem Friedricha-W iłhelma w Bonn i Uniwersytetem W arszawskim, a w jego ramach m iędzy Akadem ią T elogii Katolickiej w W arszawie, a naszym W ydziałem Teołogii Katolickiej. W yróżnienie to będzie jednak równocześnie oznaką, że jako teologow ie we w spólnym w ysiłku i ufności w Panu w szechczasów, chcemy wyruszyć we w spólną drogę ku przyszłości Europy.
Przy tej okazji chciałbym jednak także podziękow ać za wielostronne koleżeństw o i przyjaźń, których w ubiegłych latach w oln o mi było dośw iad czyć w tym kraju. W tym duchu dziękuję innym, przede wszystkim dwom byłym R ektorom Akadem ii profesorom D ok torom hab.: Rem igiuszowi S o b a ń s k i e m u i H elm utow i J u r o s o w i . D ziękuję również w spół braciom z Polskiej Prowincji Zgromadzenia Słowa B ożego, u których od dawna korzystam z „praw dom ow nika” - tu wym ienię za wszystkich innych ojca A ntoniego K o s z o r z a . W końcu zwracam się też do m oich własnych współbraci z K olegium B obolanum , jako ich reprezentanta wymieniając ojca D ziekana Profesora D oktora Józefa K u 1 i s z a.
W obliczu historycznych doświadczeń Polski, N iem cy są w stanie wyrazić jedynie skrom nie swój szacunek. Jedynie to, i nic innego, chciałbym wyrazić w tej godzinie. Jako N iem iec życzę naszym obydwu narodom , aby między nami, ponad wszystkim i m ogiłam i, które w yrosły, przybywało przyjaźni i przyjaciół. Jako chrześcijanin życzę nam, aby Ewangelia Jezusa Chrystusa była dla nas zbawiennym drogowskazem w tych przełom owych czasach Europy i prowadziła nas drogą, nawet gdyby ona m iała stać się jeszcze bardziej kamienista.