4. A L B E R T D E P R É A U X .
IKON О GRAF JA JAKO NAUKA POMOCNICZA
HISTORJI.
Ikonografja nie jest nauką nową, od czasu swego powstania podob nie jak i inne nauki rozw inęła się ona znakomicie.
Jak na to w skazuje sama nazwa, termin i-koncgrafji oznaczał pier wotnie naukę o obrazie bez rozróżnienia przedm iotu, rodzaju, ani też sposobów jego wykonania. Początkowo jednakże ikonograf ja ograni czała się do opisyw ania lecz i zbierania portretów, lub podobizn oso bistości staroży tn ych 1). Odcinała się w ięc ona w yraźnie od i k o n o g r a f j i, nauki zajm ującej się poznawaniem obrazu w sensie interpre tacji figur alegorycznych czy sym bolicznych i sztuki w yjaśniania ich atrybutów.
Od tego czasu i k o n o g r a f j a objęła rów nież i portrety w sp ółcze sne, a przymiotnik i к o n o g r a f i с z.n.y został zastosow any do w sze l kiego zbioru opisującego, lub odtw arzającego szereg figur, odnoszą cych się od określonego przedm iotu. W reszcie w innem znaczeniu i k o n o g r a f j a oznacza ściśle w ied zę o sztychach, znajom ość za równo m aterjalnej, jak i krytycznej, z podw ójnego punktu w idzenia historji sztycharstw a i jego estetyki.
Obecnie i k o n o g r a f j a obejm uje w szelkie gałęzie historji bez w y jątku, a zakres objęty przez ilustrację dzięki postępowi zewnętrznego wykonyw ania książki uczynił z niej praw dziw ą naukę pomocniczą hi storji, której nie w olno nie znać zw łaszcza w jej zastosow aniu bezpo- średniem. J eżeli się w ięc uw zględni taką sp ecjalizację t.j. pod pewnym w zględem „szufladkow anie” dzisiejszej erudycji, którą zaw dzięczam y zarówno ilości obrazów figurowych, dostępnych badaczom, jak i w zra
B Por, p o d słowem Iconographie — słownilki F u r . e t t i e r 1727. К i c h e ! e 1
stającej trosce o poznanie praw dy historycznej, będzie się zmuszonym do uznania coraz w iększej roli, jaką odtąd będzie odgrywać i k o n o g r a f j a h i s t o r.y.c.z.n.a.
Rozważajm y w ięc ją pod tym kątem w idzenia i wniknijm y w szcze góły jej zastosow ania, Zawsze, a w miarę jak zbliżam y się do czasów nowożytnych, coraz bardziej autorzy prac historycznych byli zm usza ni do odw oływ ania się do pom ocy dokumentu figuralnego dla ich ośw ie tlenia lub w yjaśnienia. Czasam i historycy ograniczali się do reprodu kowania portretów, scen, lub przedm iotów czy też zabytków, pocho dzących z epoki badanej — i to b yła zaw sze meitoda najzdrowsza — czasam i zaś, i to w tym sam ym celu, ograniczali się do powierzania artystom , niejednokrotnie bardzo naw et utalentowanym , zadania i n t e r p r e t ofw a n i a dokumentu i o d t w a r z a n i a scen przed staw ionych w ich pracach,
Te dwie tendencje istniały czasam i rów nolegle, czasami oddzielnie, warunkowane z większem lub m niejszem powodzeniem przez smak pu bliczności, ponieważ, choć historyk dopuszcza jedynie reprodukowanie dokumentów oryginalnych, trzeba pamiętać, że ogromna część cz y tel ników, usposobiona mniej krytycznie, przyjm uje chętnie r e k o n s t r u k c j e bardziej odpow iadające jej pod w zględem wyobrażeń w nich zawartych.
J e ż e li chodzi o uczonych, to rzecz jest przesądzona i w obec tego je dynie będzie nas zajm ow ać ilustracja, oparta na dokumentach.
Ju ż w roku 1859 ten sam spór b ył aktualny i dwaj badacze B,o,r- d i e r i C h a r t o n w przedm owie do n iesłusznie dziś zapomnianej „H istorji Francji’*2) określili w bardzo słuszny sposób rolę ilustracji w pracy historycznej. Zacytowanie tych autorów będzie oddaniem im należnej sprawiedliwości:
„ S tu d jo w anie historji na podstaw ie pomników robi w ielk ie postępy od półw ieku. W szyscy są jednom yślni dzisiaj, stw ierdzając, że bada nia histeryczne powinny czerpać z dwóch źródeł, a mianowicie z tek stów i z pomników w spółczesnych omawianym wypadkom . J e st rzeczą ważną, aby wybór pomników sztuki był dokonywany z taką samą m i łością praw dy i sumiennością, jak opow ieść na nich oparta.
Plansze fantastyczne lub niewierne, dołączone do tekstu h istorycz nego, mogą w yw rzeć jedynie z ły w p ływ na u m ysł czytelnika. Praw dzi w e i szczere podniecają, ośw ietlają, kontrolują i uzupełniają opowia danie i um acniają je trwalej w pam ięci
M am y nadzieję, że w naszej książce czyteln ik znajdzie próbę po
2) Pairis, A ux B iu reau x des M agasin P itto resq u e, 2 to m y in 8-0.
3 IKOiVOGRAFJA JAKO NAUKA POMOCNICZA HISTOKJI. 1 2 7
w ażną historji Francji rów nocześnie pisanej i ilustrowanej- Jej braki będą św iadctw em trudności i, że się tak wyrazim y, nowości p rzedsię w zięcia. G dybyśm y m ogli wzorować się lub czerpać z historji Francji opracowanej w edłu g tego system u przez jakiegoś autora godnego stać się wzorem, nie bylibyśm y zm uszeni do tak długich poszukiwań i z a pewne uniknęlibyśm y niejednej luki lub błędu, które nam w ytknie do piero krytyka".
Uw ażam y za rzecz zbędną dodaw ać jakikolwiek kom entarz do tego tekstu, w którym rola ilustracji w tekście historycznym została tak ja sno przedstawiona, K ied y znaczenie ikonograf ji nie tylko p rzy ilustro w aniu danego dzieła, ale i przy jego opracowaniu zostało w ten spo sób przedstawione, zbadajm y z kolei w jaki sposób badacz, który nie posiada spcjalnych wiadom ości w tej dziedzinie, m oże zdobyć dla s ie bie potrzebne m aterjały do pracy. W ielk ie zbiory publiczne tego ro dzaju grzeszą raczej przeładowaniem m aterjału. Kto w ięc przepro w adzi dla takiego badacza pierw szy wybór konieczny i zorjentuje go, jakiego rodzaju dokumenty są mu w łaściw ie potrzebne? Tutaj w łaśn ie rozpoczyna się dla badacza okres trudności. N a pierw szy rzut oka może się w ydaw ać dziwnem, albowiem zdaje się, iż w ystarczy, aby ba
dacz zjaw ił się do m uzeum lub k olekcji sztychów i zażąd ał takich to a takich dokumentów, pochodzących z okresu, którym się zajm uje. Ta procedura słuszna w teorji w praktyce natrafia na szereg trudności a powód tego jest bardzo prosty. Przedstaw iliśm y go w dwóch naszych studj ach, publikowanych w Bulletin of the International C om m ittee of Historical Sciences '), nie będziem y w ięc do niego powracać, ograni czając się jedynie do uwag ogólnych, które stąd wynikają.
Zaczniemy od spraw y m uzeów. P rzy dawnym system ie inw entary zacji k olek cje obrazów lub innych dzieł sztuki b y ły układane jedynie pod kątem w idzenia historji sztuki i jej rozm aitych szkół. Przy braku w ięc głębszej znajom ości z tej dziedziny historyk staw ał przed m ate- rjałem prawie że niedostępnym dla siebie. D ziś, ośm ielam y się twier dzić, rzecz ta u leg ła zmianie, przynajmniej w w ięk szości wielkich mu zeów narodowych. N asz punkt w idzenia nie u szed ł uwagi konserwato rów, przew ażnie zresztą histeryków. P rzeżyw ali oni te sam e trudności i rozw iązali je, zm ieniając i modernizując katalogi w tym duchu, że nie odbierając im żadnej z tych cech, których od nich w ym aga historja sztuki, zam ienili je na pewnego rodzaju słow niki historyczne. W mu zeum Luwru, a zw łaszcza w muzeum historycznem w W ersalu,
przy-’) Vol. I, 4 manzec 1928 i Iconographie Science auxilaire de l’H istoire tam że Nr. 5, lip. 1928.
1 2 8 IK O XOÇRAFJA JAK O NAUKA POMOCNICZA H ISTORJI.
gotowyw ane katalogi stworzą podstaw ę do specjalnych indeksów, które z czasem ułatw ią pracę badaczom -historykom 1).
Przechodzim y teraz do gabinetów rycin (sztychów ). Tam na skutek wielkiej liczby m ater jału zebranego i uporządkowanego oddawna s y tuacja przedstaw ia się mniej pom yślnie. Liczą się one na dziesiątki tysięcy egzem plarzy, a nieustanne now y w p ły w y utrudniają jeszcze zadanie konserwatora. Często w chodzą tam kolekcje w całości wraz z ich dawnym podziałem , zm uszając tem konserwatora i jego w sp ó ł pracowników do długiej i mozolnej pracy. Jak w ięc w tych warunkach wym agać od nich nadprogramowego w ysiłku, jaki pociągnęłoby cz ę ściowe n aw et przekatalogow anie (reclassem ent) dawnych zbiorów. Z drugiej zaś strony zdrowy rozsądek wkazuje, że mimo swej w iedzy i uprzejm ości są oni w stanie udzielać badaczom tylko bardzo ogól nych wskazówek, o ile specjalność ich nie pokrywa się przypadkowo ze sp ecjaln ością danego badacza.
H istorycy w ięc mogą jedynie prosić konserwatorów, aby w miarę m ożności zajm owali się obok katalogowania now ych w p ływ ów również sporządzaniem katalogów rzeczow ych i chronologicznych, zbliżonych do tych, które w m uzeach d ały tak dobre rezultaty. W obecnym stanie rzeozy i w braku tego uzupełnienia konserwator jedynie p rzy pomocy kombinacji »katalogu kartkowego, indeksów, w jakie są zaopatrzone niektóre kolekcje, katalogów alfabetycznych i analitycznych przy du żym zasobie cierpliw ości potrafi zadośćuczynić prośbie badacza, cofa jącego się niejednokrotnie przed tylu trudnościami.
Cóż się w ięc dzieje na skutek tego najczęściej? Zniechęcony do sw ych poszukiwań często bezowocnych, a zaw sze długich, historyk ucieka się do pom ocy opracowań z drugiej ręki, bardziej dostępnych, choć dających mu częstokroć bezw artościową ,,adaptację" oryginalnych dokumentów. I nie b ył zapew ne odosobnionym ten badacz, który mi po w ied ział, gdym mu m ówił o naszych bogactwach ikonograficznych'. „W olę tysiąc ilustracyj, ułożonych w sposób historyczny od tysiąca sztych ów oryginalnych, do których trzeba dopiero odnaleźć nić A riad ny". M ożna w yb aczyć taki w yrok złego humoru naszem u koledze, pracownikowi, który nie rozporządza zbyt często czasem w ystarcza jącym dla pogoni za dokumetnami prawie niedostępnem u
Przedstaw iłem trudności, z jakiemi styka się historyk w większych kolekcjach publicznych; ‘nie m ówiłem o bogatych niejednokrotnie
ko-J Liczne muzea obce rozwiązały tą samą trudność, W arto zwrócić uwagą na Muzeum historyczne duńskie w Frederiiksbocrg i pracę jego konserw atora M, O. Aindrupa.
5 IKONOGRAFJA JAKO NAUKA POMOCNICZA iïIS l'O R JI. 1 2 9
lekcjach sztychów znajdujących się w m niejszych miastach, gdyż tam w szystko pozostaje do zrobienia.
N ależy się zgodzić, że przedew szystkiem w zbiorach sztychów lub rysunków historyk będzie poszukiw ał dla siebie potrzebnych mu doku m entów i ilustracyj i, że, jak to zaznaczyłem w yżej, żadna uczynność i uprzejmość ze strony konserwatora nie zastąpi mu układu historycz nego t. j. dokonanego r z e c z o w o i w edłu g d a t .
Jakaż na to rada. Na przyszłość domagać się racjonalnego porząd kowania nowych kolekcyj, dla dawnych zaś m nożyć liczbę indeksów r z e c z o w y c h i s p e c j a l n y c h , które są pomocą nie tylko poży teczną, ale wprost niezbędną przy d zisiejszym stanie w iedzy,
A le te indeksy, może ktoś zrobić taki zarzut — nie w ystarczą na w szystko. Zapewne, będą one jedynie etapem ku lepszem u, ale nie uwolnią badacza od konieczności indywidualnej krytyki i smaku przy wyborze tych a nie innych dokumentów. W każdym razie w szerokim bardzo zakresie uwolnią one historyków od ty lu dziwnych błędów iko nograficznych, któremi są dziś przepełnione prace zwane historycz- nemi.