RECENZJE
Jan W i m m e r , W ojsko R zeczypospolitej w dobie w ojny północnej (1700— 1717), Komisja Wojskowo-Historyczna M ON, Seria A, nr 6. W a r szawa 1956, s. 610, 2 nlb., tabl. 15.
Głównym celem tego obszernego dzdeła miało być „przedstawienie rozwoju organizacyjnego wojska“ (s. 7). Autor rozumie przez to przedstawienie jego stanu liczebnego, podziału organizacyjnego, składu klasowego i narodowościowego, stanu uzbrojenia, systemu szkolenia oraz warunków bytowych żołnierza. Obok tego 1/3 tekstu zajęły opisy działań wojennych. Sporo stron autor poświęcił na zapoznanie czytelnika z sytuacją- społeczno-gospodarczą Rzeczypospolitej oraz sprawami poli tycznymi. Próbując omówić wszystko autor prześlizguje się nad większością zagad nień. Charakterystyczne jest pod tym względem ujęcie jednego z najistotniejszych problemów naszej historii wojskowej — zagadnienia, w jaki sposób armia zwy cięzców spod Wiednia w niecałe 20 lat później zamieniła się w „zające pancerne“ 1.
D la autora jest to jasne; przyczyną początkowych, a częściowo i późniejszych klęsk była zbyt mała liczebność armii, a zwłaszcza piechoty, zaskoczenie, jakim dla jazdy polskiej było zetknięcie się z piechotą szwedzką uzbrojoną w karabiny skał kowe, i wysokie straty poniesione od jej ognia (s. 182, 194, 344 — 6). Podstawową jednak przyczyną była „zdradziecka postawa magnackiego dowództwa“ (s. 351). Nato miast żołnierz bił się dobrze i „nie ustępował wrogiej armi szwedzkiej“ (s. 492).
Autor stara się uzasadnić, że to pod Klisziowem nastąpił ów wstrząs psychiczny; miało się okazać, że „potężne uderzenie jazdy polskiej, pod którym załamywały się sto i pięćdziieaiąt lat temu szyki S z w e d ó w --- nie wystarcza już dla wygrania b i t w y --- “. Ze Względu na wzmożoną siłę ognia piechoty, jazda polska poniosła odeń znaczne straty (s. 218). W innym miejscu: „Husaria, która stanowiła dotąd główną siłę uderzeniową wojska polskiego i atakiem swym rozstrzygała bitwy pod czas wojny północnej (1700— 21) nie była już w stanie rozbić silnych oddziałów pie choty szwedzkiej uzbrojonej w broń skałkową“ (s. 179). Wynikałoby z tego, że po przednio husaria biła zbrojną w muszkiety piechotę. W ygląda na to, że autor czer pał wiedzę historyczno-wojskową z Sienkiewicza; zajrzenie do prac G ó r s k i e g o , K u b a l i , N o w a k a , czy M a r c i n k o w s k i e g o o wojnach 1621— 29, 1655— 60 wskazywałoby, że już wówczas jazda polska była bezsilna wobec muszkieterów szwedzkich. Źródła mówią o nikłych stratach jazdy polskiej pod Klis'zowem; autor to podważa, stanowiska swego nie. uzasadniając.
Zwalanie wszystkiego na zdradziecką magnaterię sprawy nie wyjaśnia. Interes klasowy magnaterii nie koniecznie pirowadzlił do zdrady. Warto przypomnieć, co pisze E I n g e l s o oscylowaniu wielkich lenników średniowiecza między ciążeniem do ośrodka monarchicznego, a dążeniami odśrodkowym i2. W edług autora magnaci zdradzali, by ochronić swe dobra przed zniszczeniem przez Szwedów; J. Lubomirski, W. Gosiewski bronili ich skuteczniej bijąc Szwedów. W ydaje mi się, że autor prze cenia w p ły w magnaterii na szlachtę i wojsko. Okres 1648— 1717 to okres hegemonii 1 Recenzja ta w swej pierwotnej postaci ukończona w kwietniu 1957 r., złożona w połowie 1957 r. do redakcji „Wojskowego Przeglądu Historycznego“, obecnie ukazuje się skrócona i częściowo przerobiona. Twierdzenia o powodach obaw szlach ty przed piechotą, o tym, że odmienny charakter noszą w alki w latach 1715/16 znaj dowały się w pierwotnej redakcji, w obecnej ich uzasadnienia zostały skrócone. Teza o przyczynie rozkładu naszego wojska w latach 1702/09, która weszła w skróco nej formie do mojej wypowiedzi w dyskusji na V III zjeździe historyków znajdowała się również w tej pierwotnej redakcji.
2 F. E n g e l s , O upadku -feudalizmu i początkach rozw oju burżuazji, W arsza wa 1949, s. 10.
876
BECENZJEmagnackiej, ale też ofcres, gdy szlachta nie mogąc jej obalić stale siię przeciw niej buntuje (elekcja Wiśniowieekiego, konfederacja gołąbska, w ojna olkienicka, w pew nym stopniu i konfederacja tamo grodzka). J. Radziwiłła opuściły wojska litewskie, niepewnych hetmanów koronnych odsunięto od dowództwa w cziasiie kampanii zimo- wo-wiosennej 1656 na rzecz Czarnieckiego, obok niego wyrośli Żegoccy, Wąsowicze, Wojniłłowicze. W okresie konfederacji tarnogrodzkiej opuszczają, aresztują, lub usiłują aresztować niepewnych, czy neutralnyoh hetmanów, a wojsko tak w 1656, jak 1715— 16 potrafi się dobrze bić 1 zwyciężać bez nich pod dowództwem regimen- tarzy; natomiast w 1704 r. mimo braku Lubomirskiego, Chomętowscy czy Rzewuscy nie powtórzą Warki, czy Prostek.
Ze słabością liczebną sprawa również nie jest taka prosta. W trzech większych bitwach s/toczonych przez nas w 1. 1702—-09: pod Kliszowem siły są równe, pod W arszawą (1705) i pod Kaliszem (1706) sprzymierzeni mają nad stroną szwedzką 3— 5-krotną przewagę. Autor pisze co prawda o znacznej przewadze liczebnej Szwe dów w piechocie nad stroną sasko-polską pod Kliszowem, ale nie podaje liczebności piechoty szwedziej (s. 215). Pod W arszawą (1705) 2a i p0d Kamionną (1702) bez po mocy swej piechoty sama jazda szwedzka pobiła naszą o wiele Liczniejszą.
Skłonny byłbym sądzić, za F e l d m a n e m i J a r o c h o w s к im , że naisz żołnierz źle się b i ł 3, a to, jak przypuszczam, spowodowane było tym, że wojsko nie chciało walczyć po stronie Augusta I I4. Autor co prawda parokrotnie wspomina 0 rwaniu się niższych oficerów i szeregowych do walki, ale zawsze ogólnikowo (s. 224, 226— 7, 234, 264), przy czym tylko w jednym wypadku (s. 226— 7) daje odsyłacz.
Są poważne wątpliwości co do twierdzenia o patriotycznym, antyszwedzkim, antystanisławowskim nastawieniu chłopów i mieszczan. W skazywał na to G i e r o w s k i pisząc o trudności rozróżnienia między samoobroną a patriotyzmem5. Autor twierdzi, że Polacy nie zaciągali się do wojska szwedzkiego, gdyż w armii Karola X II najemne oddziały polskie były bardzo nieliczne (s. 200). Zapomina, że dogodniejsze dla Szwedów mogło być uzupełnianie zwerbowanymi już istniejących regimentów. Opowiadanie autora, jak to „zdrowy moralnie element chłopski i miesz czański nie chciał służyć po stronie najeźdźców“ (s. 348, por. również s. 323, 333) a cudzoziemcy służący po r. 1709 w wojsku polskim pochodzili głównie z wojsk Leszczyńskiego (s. 379, jak zwykle bez odsyłaczy) sprawy nie wyjaśnia, zwłaszcza że nieco dalej (s. 387) autor wskazuje, że napływ cudzoziemców do wojska po r. 1710 spowodowany był celową polityką Augusta II.
Autor twierdzi, że dragonia i piechota polska biła się w tej wojnie lepiej niż „szlachecka jazda“ (s. 7 )6, ale nie ziilustrował tego przykładami. Czyżby oparł się tu na sytuacji w bitwie pod Koniecpolem, gdz.ie jazdę spędzono, a spieszona dragonia 1 piechota została na placu poju? W tym wypadku wchodzi w grę nie tyle męstwo i tchórzostwo, co odmienność taktyki obu broni. Bój jazdy rozstrzyga się w parę minut, gdy w alka piechoty trw a dłużej. Z reguły od Trebli po Leuthen zwycięska
2a Informacja mgra J. Kowalczyka.
* K. J a r o c h o w s k i , Dzieje panowania Augusta I I od wstąpienia K a rola X I I na ziem ią polską aż do e le k cji Stanisława Leszczyńskiego 1702/1704, Poznań 1874, s. 127; J. F e l d m a n , Polska w dobie w ie lk ie j w ojn y p ółnocnej 1704— 1709, K raków 1925, por. s. 141 n.
4 Próbę uzasadnienia tej tezy zob, w mojej wypowiedzi w dyskusji nad refe ratem Wimmera na V III zjeździe historyków w 1958 r.
5 J. G i e r o w s k i , recenzja z pracy W i m m e r a , „Materiały i Studia do Historii Wojskowości“ t. IV, W arszawa 1958, s. 611. Kurpie bili i Szwedów i Rosjan por. moje W a lk i K u rp ió w ze Szw edam i „Kwartalnik Historyczny“ 1959, s. 408.
RECENZJE
877 jazda po spędzeniu jazdy przeciwnika wespół z własną piechotą dokonuje pogromu osamotnionej piechoty nieprzyjaciela.
Twierdzeniu autora, jakoby nie było „wcale buntów żołnierzy wśród oddziałów wracających na stronę Augusta“ (s. 348), przeczą rozruchy w chorągwiach T. L u bomirskiego w lutym 1705 7. Sprawa nieprzechodzenia oddziałów dragonii i piechoty do obozu Leszczyńskiego (s. 348) da się wyjaśnić nie koniecznie patriotyzmem (zdy scyplinowanie, oficerowie cudzoziemscy, oddalenie od terenu działań). Do powstania chłopów w takich rozmiarach jak w 1656 r. nie doszło. W i m m e r wymienia kon kretnie tylko trzy działania oddziałów chłopskich (s. 214, 272, 324); jak na siedem lat nie jest to dużo. Poza tym autor wspomina parokrotnie o walkach chłopów ze Szwe dami w Wielkopolsce nadając im olbrzymie rozmiary: „Szwedzi rabowali Wielko- polskę, toteż wkrótce powstały przeciw nim masy chłopskie gromadzące się w od działy i niszczące mniejsze grupy wojsk szwedzkich“ (s. 264). Przypis odsyła do Jarochowskiego, a ten nie powołując się na żadne źródło, pisze po prostu o „spora dycznych objawach zemsty uciemiężonego chłopstwa“, a więc równie dobrze mogło tu chodzić o zabójstwa pojedynczych żołnierzy szwedzkich. Gdy czytamy, że oddziały Śmig.elskiego i Morsztyna „wspierane nadal przez uciskaną ludność Wielkopolski“ zdobyły Wieluń (s. 283), to u Rakowskiego nic o tym wsparciu nie znajdziemy8. Po tym doświadczeniu musimy się sceptycznie odnosić do walki mas ludowych i do masowego napływu ochotników chłopskich do partyzantki Śmigielskiego w końcu 1703 r. (s. 268, odsyłacz do źródła rękopiśmiennego), tym bardziej że Jarochowski określa siły Śmigielskiego w maju 1704 r. na 200 jazdy polskiej i 30 S a só w 9. W twier dzeniu autora, że stosunkowo duża liczebność jazdy w wojsku polskim spowodo wana była przez obawę przed żołnierzem-nieszlachcicem (s. 490— 1) jakoby nie pewnym w walkach przeciw powstańcom chłopskim na Ukrainie (s. 234) jest ziarno prawdy, ale w ydaje mi się, że ow a niechęć do autoramentu cudzoziemskiego w większym stopniu miała znaczenie antykrólewskie niż antychłopskie. W walkach z powstaniem Chmielnickiego dużą rolę odgrywa piechota polska; ona to i ciury obozowe, chyba nieszlacheckiego pochodzenia, ocaliła od niechybnej zguby armię polską pod Zborowem po klęsce jazdy. Grupy działające na palejowskiej, wzburzo nej, powstańczej Ukrainie i garnizony tam stacjonujące składają się głównie z pie choty, dragonii i arkebuzerów (zob. s. 240, 275, 301, 315). Natomiast karny i nie- szlachecki żołnierz autoramentu cudzoziemskiego mógł być doskonałym narzędziem w ręku króla do przeprowadzenia jego planów absolutystycznych. W okresie rokoszu Lubomirskiego cały autorament cudzoziemski stanął po stronie króla.
Mniej więcej 1/3 tekstu zajmuje opis działań wojennych. Cel jego nie jest jasny. Część tekstu to jakoby przykłady operacji i bitew mające zobrazować ówczesną „strategię i taktykę stosowaną przez wojska polskie“ (s. 8). Owe przykłady mogą stanowić jedynie 1/4 całego opisu. Po co jednak autor dał obszerne opisy działań, w których wojsko polskie wcale lub prawie wcale nie brało udziału (np. opis dzia łań pod N arw ą w 1700 r. obejmuje ok. 3 stron, tj. niewiele mniej niż opis bitwy pod Kaliszem, lub pod Koniecpolem)? Nie zastąpią one syntetycznego rzutu oka na sztukę wojenną Szwedów, czy Rosjan.
O wartości owego opisu przesądza nikła podstawa tej części pracy. Z obfitej literatury obcej autor wykorzystał jedynie 2 syntetyczne ujęcia S a r a u w a
7 K. J a r o c h o w s k i , Z czasów Saskich, Poznań 1886, s. 371— 2. 8 W. R a k o w s k i , P a m iętn ik i, Żytomierz 1860, s. 28.
878
RECENZJEi T i e p l u c h o w s k i e g o , nieco więcej źró deł10. Brak krytycyzmu w korzysta niu ze źródeł w alorów książki bynajmniej nie podnosi. Polskie działania party zanckie odtworzone są w głównej mierze na podstawie Anonima Otwinowskiego. O jego „Dziejach“ pisał analizujący je szczegółowo F e l d m a n , że „trudno ko rzystać z Otwinowskiego bez uprzedniego sprawdzenia podanych przezeń faktów rva podstawie innych wiarogodnych przekazów“ u . Niestety, artykuł Feldmana nie figuruje w bibliografii dołączonej do „W ojska Rzeczypospolitej“. N a dużo bardziej wiarogodnego Z a ł u s k i e g o autor powołuje się jedynie przy Kliszowie (s. 209, 222). Wimmer poza jednym wyjątkiem i to częściowym (walki kurpiowsk.e) odnosi się do Otwinowskiego z pełną w iarą i bez najmniejszych zastrzeżeń podaje jego liczby określające straty szwedzkie na setki i tysiące. Sprawa strat jest w całej książce źle metodycznie postawiona, autor z reguły daje wiarę temu źródłu, czy opracowaniu, które podaje większe straty Szwedów (w okresie konfederacji tarno- grodzkiej — Sasów), w brew wysuniętej przez G ó r k ę , słusznej zasadzie, że bar dziej wiarogodne w tej sprawie są dane własne każdego z walczących. Tak jest w opisie w alk pod Pragą w 1704 r., bitwy pod Poniecem (1704), w alk Kreutza pod Lidzbarkiem w 1703 r. (s. 262, 280, 288)>2. Jeżeli Jarochowski w oparciu o źródło polskie określić saską załogę Poznania w lipcu 1716 r. na 1000 ludzi, a po dotarciu do źródeł saskich obniżył liczbę do 500 względnie 440, to Wimmer przyjął pierwszą liczbę (s. 424) 13.
Autor obszerniej omówił trzy bitwy i w alki kurpiowskie w r. 1708; miały one być zapewne owym i przykładami. Szczegółowością ujęcia i oceny wyróżnia się opis bitwy pod Kliszowem oparty na niedrukowanej pracy S t o k a (zob. wyżej zastrze żenia w stosunku do tezy o przełomowym znaczeniu tej bitwy), W opisie bitwy pod Kaliszem analizy działań brak. Opis bitwy pod Koniecpolem jest niejasny, nie można uchwycić następstwa działań w czasie, czy spraw y użycia odwodów. Gie rowski wskazał na nieznaną autorowi rękopiśmienną relację Rybińskiego o tej bitwie; szkoda, że autor nie sięgnął do Załuskiego14. Opis w alk kurpiowskich w 1708 r.
10 O niewykorzystanej literaturze zagranicznej, J. G i e r o w s k i , op. cit. s. 609. W b rew temu co autor pisze (s. 8, 197) nie wydaje mi się, aby korzystał on z dzien ników Possego i Lythsa i korygował w g mich marszrutę armii Karola X II, nie w ska zuje na to mylna marszruta grupy północnej na szkicu 19 (W a lk i K u rp ió w , s. 410— 419, 422).
11 J. F e l d m a n , U w agi o k ron ice A n on im a O tw inow skiego, „Kwartalnik H i storyczny“ t. X L V III, 1934, s. 773— 4.
12 Por. dla Lidzbarku K. P i w a r s к i, H ie ro n im Lu b om irsk i, K raków 1929, s. 114. D la Ponieca K. J a r o c h o w s k i , Z czasów Saskich, s. 344, J. Wimmer przyjmuje, jak zresztą i Jarochowski, 2 potyczki pod Lidzbarkiem (s. 230—1, 262) w 1702 i 1703; ta sama miejscowość i ten sam dowódca polski (J. A. Lubomirski) wskazywałyby, że Otwinowski po prostu pomylił rok i była tylko jedna potyczka w 1703 r. W sprawie walk pod Chybicami (s. 275) zob. krytyczny komentarz Wł. K o n o p c z y ń s k i e g o , P olsk i Słow nik B iogra ficzn y t. III, s. 412. Jeśli w g Wimmera (s. 234) M. Lubomirski w ydał Szwedom 2000 jeńców, to jakoby znane autorowi (s. 496) pamiętniki S. Poniatowskiego („Przewodnik Naukowy i Literacki, 1877, s. 155), biorą
cego udział w pertraktacjach o owo wydanie, mówią o 200.
13 Zob. K. J a r o c h o w s k i , Opow iadania i studia historyczne. Seria nowa, Poznań 1884, s. 395, 397.
14 J. G i e r o w s k i , op. cit., s. 613; Z a ł u s k i , Epistolae h istorico — fam l·- liares t. III, Brunsberga 1711, s. 839— 41, 852— 54. Podobnie do bitwy pod K ow ale wem (s. 427) autor nie wykorzystał drukowanego raportu Bösego, na który się po wołuje A. P r o c h a s k a , K on fed era cja tarnogrodzka, „Przewodnik Naukowy i L i teracki“ t. X L III, 1917, s. 641— 2.
BECENZJE 8 7 9
daje zasadniczo poprawny ich obraz, ale w ydaje m i się, że straty szwedzkie, acz zredukowane do 1/4 liczby Arjonima Otwinowskiego, na podstawie źródeł szwedz kich wypadłoby jeszcze zmniejszyć co najmniej 10 razy 15.
Jako wprowadzenie do działań wojennych autor dał charakterystykę sztuki wojennej Sobieskiego i kilka adań o hetmanach H. Lubomirskim i A. Sieniawskim; pomijając kwestię czy autor trafnie dobrał osoby stwierdzić trzeba, że parę ogól ników o obu hetmanach nic czytelnikowi nie daje. Charakterystyka sztuki w ojen nej Sobieskiego obejmuje jedynie okres jego „klasycznych“ kampanii (1667— 1683) (s. 176— 77). Czy te w alki sprzed 20 czy 30 lat są miarodajne dla przedstawienia stanu polskiej sztuki wojennej w 1700, czy 1702? Zresztą i ich omówienie grzeszy pewnymi uproszczeniami. Działania w wojnie tureckiej po r. 1633 nie zdają się dowodzić lansowanej przez autora tezy o wyższości polskiej sztuki wojennej nad austriacką (s. 176)ie. Polską taktykę ogólną z czasów Sobieskiego cechuje aktyw ność obrony, dostosowanie działań do terenu, współdziałanie broni i przełamujące
uderzenia jazdy (s. 178— 9). Wprowadzenie karabinu skałkowego miało ją uczynić przestarzałą; trochę to daiwne, bo poza ostatnią wszystkie inne cechy nie straciły
do dziś dnia swego znaczenia.
Do cennych, ale nie zamykających ostatecznie kwestii języka komendy w auto ramencie cudzoziemskim, badań K u k i e l a 17 autor nic nie dorzucił (s. 87, 458). W sprawie składu społecznego i narodowego wojska u schyłku X V I I w. (s. 86— 92), tam gdzie próbuje wyjść poza kontynuację K u k ie la 18, daje gołosłowne stwierdze nia nap., że „wszyscy podoficerowie i szeregowi [piechoty i dragoni — W M ] byli z pochodzenia chłopami, niekiedy mieszczanami“ (s. 92). Skąd autor wie, że generał Berens był chłopem? Przypis odsyła nas do „Słownika Biograficznego“, ale tam jest tylko nieszlachcicem. Warto było również wspomnieć o mieszczaninie Garbowsiiec- kim, pułkowniku jazdy 19.
Lepiej wygląda omówienie stanów liczebnych, uzbrojenia oraz w arunków byto wych żołnierza. Autor wydobył i opracował wiele cennego materiału, jest to jednak dopiero wstęp, acz wartościowy do właściwych badań tych zagadnień. I tu zresztą autor nie ustrzegł się zbyt pochopnych w niosków 20.
Mimo istnienia dobrych stron w sumie trzeba pracę tę ocenić jako raczej szkodliwą ze względu n a słabe wykorzystanie literatury przedmiotu,
niekrytycz-15 W a lk i K u rp iów , s. 419.
10 Autor w odpowiedzi J. G i e r o w s k i e m u („Materiały i Studia do Historii Wojskowości“ t. IV, s. 635) do generałów austriackich dołącza Tureniusza i Kon- deusza twierdząc, jakoby strategia ich miała na celu jedynie wymanewrowanie nieprzyjaciela, unikała decydujących bitew; zajrzenie do podręcznika J. C o l i n a ( Przeobrażenia w ojny, W arszawa 1920, s. 101— 2), czy R. S a u l i o l a (Tu ren n e. La campagne en Alsace de 1674, Paris 1924, s. 6) upewni nas, że rzecz wyglądała inaczej.
17 M. K u k i e l , Polskość i Niem czyzna w autoram encie cudzoziem skim , „Prze gląd Współczesny“ t. X X X V I, 1931, s. 206— 10, 225— 6; t e n ż e , Z n a k o m ity au tor w ojskow y czasów Saskich. Nieznane dzieła Kam penhauzena, K raków 1934, s„ 8— 9.
18 H. K u k i e l , Skład narodowy i społeczny w ojsk koronnych za Sobieskiego, Studia historyczne ku czci St. K u trze b y t. II, K raków 1938; por. J. W i m m e r , Odpowiedź, s. 633.
10 P o ls k i Słow nik B iogra ficzn y t. I, s. 448, t. V II, s. 278.
20 Szerzej te sprawy omawiam w swej recenzji tej książki w „Kwartalniku Historii Kultury Materialnej“, 1959, s. 322— 4. Odmiennie J. G i e r o w s k i , op. cit., s. 608— 14.
880
RECENZJEny stosunek do źródeł, naginanie faktów, szafowanie kategorycznymi wniioskamir dla których znajdujemy słabe, lub wręcz nie znajdujemy żadnego uzasadnienia w tekście oraz „uleganie panującym schematom“ i „szereg błędów rzeczowych“ 2I*
W iesław M ajew ski
W ypisy źródłow e do h is to rii p ołskiej sztuki w ojennej, zesz. 12, P o l ska sztuka w ojenna w latach 1815— 1831, opracowali: W stęp i Pow stanie listopadow e — W ładysław L e w a n d o w s k i ; W ojsk o polskie w latach 1815— 1830 — Eligiusz K o z ł o w s k i , Marian K r w a w i c z , W ydaw nictwo M O N , W arszawa 1959, s. 410, 5 map.
Wstęp pióra W ł. L e w a n d o w s k i e g o wykazuje dużą samodzielność. Jeist to interesująca, oryginalna próba syntezy dziejów Królestwa Polskiego w latach 1815— 1831. Że pobudza ona do polemiki, to chyba sukces autora. Próbow ał on jakoś wyłamać się z obowiązującego schematu „rewolucji konserwatywnej“. W rze czywistości wstęp okazał się mocno połowiczny, niezdecydowany, niekonsekwentny. D la mnie osobiście największym rozczarowaniem był fakt, że autoir w wypadkach 1830— 1831 nie dostrzegł rewolucji narodowej o odzyskanie niepodległości, o odbu dowę własnego, niezawisłego państwa. Zubożona o te podstawowe cele i aspiracje •rewolucja 1831 jest jakaś nienaturalna, dziwnie zagubiona w nierozwiązanej kwestii chłopskiej, zgoła mała, karłowata, nieprzyzwoicie konserwatywna. I takie właśnie wrażenie odbierze przeciętny czytelnik wstępu. Następnie: czy zdrowa ambicja do oryginalności ma między innymi polegać na traktowaniu p e r non est ostatniej lite ratury naukowej o powstaniu listopadowym? Wstęp, niestety, takie sprawia w ra żenie. Dysponujemy już powojennymi syntezami dziejów powstania listopadowego, mianowicie w podręczniku „Historii Polski“ P A N pióra T. Ł e p k o w s k i e g o i drugą pióra J. D u t k i e w i c z a 1. Można było i należało te opracowania uwzględ nić, a przynajmniej zasygnalizować je czytelnikom.
K ilka uw ag szczegółowych odnośnie do wstępu.
Konstytucja 1815 r. nie tylko „sprawiała wrażenie bardziej liberalnej“ (s. 5). ale b y ł a bardziej liberalna niż z 1807 r. Nie będę tego oczywistego faktu udo wadniał: odwołam się do pierwszej syntezy J. L e l e w e l a 2. Krzywdząca jesit ocena Aleksandra I, iż rzekomo myślą przewodnią jego polityki było niiemal od początku wchłonięcie Królestwa Polskiego przez Rosję (s. 15), Nie można chyba w tym punkcie ignorować twierdzeń A s k e n a z e g o . Był on wybitnym znawcą okresu 1815— 30, znał, jako jeden z nielicznych Polaków, wybornie archiwa peter sburskie. Gdyby tak było, jak pisze Lewandowski, Aleksander zgodziłby się na rady Kutuzowa i przeprowadziłby czwarty rozbiór Polski w Wiedniu, do czego dą żył również Castlereagh. Aleksander miał, zdaniem Askenazego, zamiary szczere, był osamotniony, jego projekty odnośnie do Polski spotkały się z silną opozycją ze strony generalicjii i dyplomacji petersburskiej oraz Anglii i Francji. Prezes Rady
11 D la dwóch ostatnich zarzutów zob. J. G i e r o w s k i , op. cit., s. 609— 614. 1 J, D u t k i e w i c z , Wstęp do W y b oru źródeł do powstania łistopadowego, W rocław 1957; t e n ż e , E w olu cja łew icy w pow staniu listopadow ym , „Przegląd H i storyczny“ zeszyt specjalny „Z epoki Mickiewicza“, W arszawa 1956.
2 J. L e l e w e l , T rz y k onstytucje polskie 1791, 1807, 1815, Polska, dzieje i rze czy je j t. V II, Poznań 1859.