• Nie Znaleziono Wyników

"Jerulazem wyzwolona" Tassa-Kochanowskiego a romantycy polscy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Jerulazem wyzwolona" Tassa-Kochanowskiego a romantycy polscy"

Copied!
46
0
0

Pełen tekst

(1)

Julian Krzyżanowski

"Jerulazem wyzwolona"

Tassa-Kochanowskiego a romantycy

polscy

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 57/4, 365-409

(2)

I. R O Z P R A W Y

I

A R T Y K U Ł Y

JU LIA N KRZYŻANOWSKI

„JERUZALEM WYZWOLONA” TASSA—KOCHANOWSKIEGO A ROMANTYCY POLSCY *

1

P rz y badaniu źródeł rom antyzm u polskiego niepodobna pominąć m il­ czeniem epopei rycerskiej Torquata Tassa, wspaniale przełożonej z po­ czątkiem w. XVII przez P io tra Kochanowskiego, zwłaszcza gdy zna się dobroczynny w pływ tego poem atu na literatu rę baroku polskiego L Ze

Goffred abo Jeruzalem wyzwolona w okresie rom antyzm u nie stracił

daw nej poczytności — widać to już z danych bibliograficznych, w latach bowiem narodzin nowego kierunku pojaw iają się trzy w ydania (Połock 1818, W rocław 1820, Wilno 1826), i to w ydania bardzo staranne, przy­ n ajm niej dwa późniejsze, zaopatrzone przedmowami akademickimi, a więc we wrocławskim pióra Paw ła Czajkowskiego, profesora uniw er­ sy tetu krakowskiego, w wileńskim pióra Leona Borowskiego. Zda­ rzały się również jeszcze po domach stare, wzorowe w ydania Jerozolimy. Wiadomość tę podaje Słowacki w fikcyjnej swej biografii:

K ilka kronik starych [...] — i gockim drukiem wydana Jerozolima P. Ko­ chanowskiego... w domku m atki w dow y wraz z m anuskryptam i zapylonym i

* Studium to powstało w r. 1914 jako fragm ent zamierzonej m onografii o „G offredzie” w literaturze polskiej, wykończone zaś w r. 1921 i przedłożone jako praca doktorska autora. Dla niego w ięc ma ono w artość m łodzieńczych zaintere­ sow ań naukowych; obiektyw nie za jego ogłoszeniem po latach w ielu przemawia okoliczność, że przedm iotem tym w obrębie ow ych lat nikt się bliżej nie zaj­ m ował, jeśli pominąć - uwagi w cennym studium R. P o l l a k a „G o jre d ” Tassa— Kochanowskiego (Poznań 1922).

1 Zob. B. C h l e b o w s k i , Przekład Jerozolim y w y zw o lo n e j Tassa p rze z P. K o ­ chanowskiego [...]. W • Pisma. T. 3. W arszawa 1912. — R. P o l l a k , w stęp do: T. T a s s o, Gofred abo Jeruzalem w y zwolona. Przekładania P. K o c h a n o w ­ s k i e g o . Wyd. 3, całkow ite. W rocław 1951. BN II, 4.

(3)

znalezione, były, jak się zdaje, jedyną straw ą duchową — którą ten n ie­ szczęsny i rozmarzony m łodzieniec żuł i przeżuw ał w dziecinnym wieku..-[Król-Duch, odm. 278, s. 101—107]2

Młode tedy pokolenie mogło rozczytywać się w epopei rycerskiej, a że czyniło to z upodobaniem, wskazuje w zm ianka autobiograficzna w IV części Dziadów (w. 820— 839), świadcząca, iż jak chłopcy dzisiejsi inscenizują swe zabawy „w w ojnę” na tle powieści „o przygodach” lub „w ojnach”, tak rówieśnicy G ustaw a odtw arzali boje Tassowych krzy­ żowców i Saracenów; G ustaw mianowicie opowiada, jak chodził do gaju, miejsca owych wojen chłopięcych, „By odwiedzić Homera, rozmó­ wić się z Tassem”, przy czym słowa „N atychm iast um arł we mnie G odfred” 3 w skazują, że w ybitną rolę w owych tu rniejach szkolnych od­ gryw ał H etm an krzyżowy.

Szeroka popularność epopei Tassa przechodziła z biegiem czasu w bardzo dokładną jej znajomość, dzięki mianowicie szkole, osobliwie dzięki katedrze uniw ersyteckiej. Szkoła ówczesna, w której czołowe stanowisko zajmowali najw ybitniejsi przedstawiciele kry ty k i klasycy- stycznej, z jednej strony wysoko staw iała Jerozolimą jako dzieło sztuki, z drugiej zaś, jakkolw iek nie bez zastrzeżeń, analizowała przekład P io tra Kochanowskiego.

Alojzy Feliński w traktacie O wierszowaniu dostrzega w przekładzie błędy, uspraw iedliw ia je w sposób dość dziwny, a zarazem bardzo do­ datnio ocenia tłumacza:

Lecz błędy w tłum aczeniu Kochanowskiego są po w iększej części błędami Tassa [!] albo błędam i w ieku, liczne zaś i w ysokie piękności dowodzą, że Piotr Kochanow ski sam b ył poetą, i w ielkim p o e tą 4.

Daleko surowiej w ypadł sąd autora Barbary o przekładzie Rolanda [!]

Szalonego.

Ludwik Osiński poszedł drogą Felińskiego; jak bowiem Feliński po­ rów nyw ał przekłady Kochanowskiego i Lipińskiego 5, tak i Osiński zesta­ w ił aż cztery przekłady Jerozolimy, dodając do dw u wymienionych próbki Trembeckiego i własne prozą. Co większa, Osiński z porównania usiłował wyciągnąć pewne wnioski, zilustrow ać trudności, z którym i borykał się P iotr Kochanowski.

2 Cytat ten i następne w edług edycji: J. S ł o w a c k i , Dzieła. Wydanie przy­ gotowane przez Towarzystwo L iterackie im. A. M ickiewicza. Pod redakcją J. K r z y ż a n o w s k i e g o . Wyd. 3. T. 1—14. W rocław 1959.

3 Cytat ten i następne w edług edycji: A. M i c k i e w i c z , Dzieła. Wydanie Jubileuszowe. T. 1—16. W arszawa 1955.

4 A. F e l i ń s k i , Dzieła. T. 2. W rocław 1840, s. 209.

5 Ibidem, s. 234 (W y kład sposobu, ja k im daw an e być m ają lekcje literatury p olskiej w Krzemieńcu).

(4)

Mamy przekład Jerozolimy w y zw o lo n e j, w ykonany przez Piotra K ochanow­ skiego w pięknej epoce w ieku Zygmuntów. Język nasz b ył jeszcze bliskim bardzo sw ojej pierwotnej prostoty, a w łoski przeciwnie, już w yrobiony zu­ pełnie [...]. Nierów ną przeto bronią w alczył z Tassem nasz tłum acz starożytny, I to jest głów ną przyczyną niedokładności jego pracy. Mimo tego w iele m iejsc pięknie oddanych dowodzą o w ysokim talencie Piotra Kochanowskiego i dziełu jego trw ałą w artość n a d a ją 6.

Spostrzegł nadto Osiński, że głównym szkopułem krępującym ruchy tłum acza była dążność do odtworzenia stroficznej szaty oryginału, w sku­ tek czego Kochanowski „stając się niewolnikiem ośmiorymowych odstę­ pów m usiał w nich albo niekiedy nadto się ograniczać, albo nadto roz­ w lekać” 7. W oparciu o te założenia Osiński zdecydował się już to mo­ dernizować, już to poprawiać przekład Kochanowskiego — w sposób nie przynoszący mu zresztą zaszczytu. Sąd jego pokryw a się z poglądami Leona Borowskiego, k tó ry w prawdzie w kom entarzu do Monachomachii nazw ał przekład „pysznym ”, ale przypisując przekładom staropolskim znaczenie li tylko historyczne, nie robił w yjątku i dla Kochanowskiego:

Samo naw et tłum aczenie Jerozolim y Tassa, najlepsza m iędzy dawnym i u nas tego rodzaju pracami, nosi niezaprzeczoną cechę pierwszego w ieku naszej lite ra tu r y 8.

Wywody o niższości k u ltu raln ej języka polskiego w początkach w. XVII są identyczne z tym , co podaje Osiński.

Opinie te i im podobne, w zasadzie słuszne, zwłaszcza o ile podkreśla­ ją wagę mom entu historycznego w przekładzie Kochanowskiego, szwan­ k u ją o tyle, że żadna z nich nie uwzględnia walorów estetycznych prze­ kładu, walorów, które w łaśnie w oczach rom antyków nabrały specyficz­ nego znaczenia. W każdym razie sądy k ry ty k i klasycystycznej, podobnie zresztą jak dokonane wówczas p rzek ła d y 9, przyczyniły się w znacznej mierze do rozbudzenia zajęcia się i tak już popularnym poematem. Po­ glądy te m iały zresztą pokutować jeszcze dość długo w P o lsce10, jak ­ kolwiek k ry ty k a rom antyczna dała im gwałtowną odprawę w książce Mochnackiego:

„ J E R U Z A L E M W Y Z W O L O N A ” T A S S A — K O C H A N O W S K I E G O A R O M A N T Y C Y P O L S C Y 367

fi L. O s i ń s k i , Dzieła. T. 2. Warszawa 1861, s. 179— 180. 7 Ibidem, s. 209.

8 L. B o r o w s k i , Uwagi nad poezją i w y m o w ą . Wilno 1820, s. 90.

9 Słaby, m iejscam i zresztą stylizow any na sposób Kochanowskiego, przekład Goffreda (IV 1— 15 i XVI 1—39) dał J. L i p i ń s k i w „Pamiętniku W arszawskim ” z r. 1819 (t. 13, s. 219—239). Geneza całkow itego przekładu pióra K a m i ń s k i e g o , wydanego dopiero w r. 1846, rów nież sięga do epoki pseudoklasycyzm u.

10 Zob. artykuł inform acyjny o P. Kochanowskim w: „Przyjaciel Ludu” (Lesz­ no) 1835, s. 190.

(5)

Któż dzisiaj się zgodzi z K rasickim , że Piotr Kochanowski, tłom acz W y ­ zw olo nej Jerozolimy Tassa Torkwata, przew yższył w dzięk w łoskiego oryginału? Albo nie policzy Felińskiem u na karb cnotliw ego zam iłowania ojczystych za­ szczytów, że go nazwał w ielkim poetą? 11

Sąd jednak Mochnackiego był unikatem — ogół krytyków rom antycz­ nych zapatryw ał się na całą spraw ę inaczej. W itwicki charakteryzując m dły styl pseudoklasyków warszawskich zaznacza:

Taki b ył w tedy jego upadek, że śm iano poprawiać styl Piotra K ochanow­ skiego; kilku poważnych poetów i członków Towarzystwa Przyjaciół Nauk zabierało się do nowego przekładu Jerozolimy, a jeden z nich w ykonał go w c a ło śc i12.

Pogląd Witwickiego był poglądem zarówno Słowackiego, jak K ra­ sińskiego, jak Norwida wreszcie. Przekład Kochanowskiego służy Sło­ wackiemu jako kryteriu m przy ocenie poezji Zaleskiego 13, Krasińskiem u zaś przy ocenie Króla-Ducha, a podający tę relację Norwid przytacza opinię Włocha, wręcz przeciw ną sądowi Mochnackiego 14.

Pokolenie rom antyczne dzieliło swój zachwyt między treść poem atu a jego formę, między Tassa a Kochanowskiego. W ybitnie „rom antyczne”, a więc legendarno-rycerskie epizody z czasów średniowiecza, przemówiły żywo do w yobraźni generacji mickiewiczowskiej, co odbiło się zarówno w teorii jak i praktyce literackiej owoczesnej. Pozostawiając roz­ patrzenie p rakty k i owej do rozdziałów następnych, tu taj wspomnieć na­ leży dwu przynajm niej teoretyków : M ichała Grabowskiego i Władysława Wężyka. Pierw szy z nich Jerozolimę zestawiał z Iliadą, konstatując, że epopeja włoska „ma jej [tj. Iliady] godną postawę, jej ruch poważny” 15. M yśl tę dokładniej rozw inął Wężyk. Dość chaotyczny arty k u ł jego O Piotrze Kochanowskim i geniuszu Tassa, drukow any w r. 1842 w le­ szczyńskim „Przyjacielu L udu”, oparty na nie przem yślanych należy­ cie poglądach, przypom inających uwagi Brodzińskiego, stwierdza, że poem at Tassa i „do nas należy, jako do chrześcijan i potomków ry cer­ skiego także plem ienia”, stanowi bowiem własność całego świata, który brał udział w życiu średniowiecza.

D zieło to jest [...] sztucznie rzeźbionym nadgrobkiem upłynionych wieków, a że w szystkie narody m iały podobnąż przeszłość, żyły tąż samą myślą, oble­ czone były w tęż samą rycerską szatę, ten w ięc nadgrobek rycerskości jest rodzimym nadgrobkiem przeszłości każdego narodu.

11 M. M o c h n a c k i , O literaturze polskiej w w ie k u XIX. W arszawa 1911, s. 115.

12 S. W i t w i c k i , W ie czory Pielgrzyma. T. 1. Paryż 1844, s. 165.

13 Zob. Z. Sz. F e l i ń s k i , Pam iętniki. Cz. 1. Lw ów 1911—1912, s. 271. 14 C. K. N o r w i d, O Juliuszu Słowackim . Kraków 19C9, s. 78.

(6)

„ J E R U Z A L E M W Y Z W O L O N A ” T A S S A — K O C H A N O W S K I E G O A R O M A N T Y C Y P O L S C Y 369

Ponieważ stanowisko to konsekw entnie musiało doprowadzić do uzna­ nia m ankam entu w Jerozolimie, a więc braku przedstawiciela Polski, Wężyk i na to znalazł radę, zresztą mocno naiwną.

Nas dziwi, że Piotr K ochanowski [nazwany poprzednio „twórcą um iejętnym , rzeźbiarzem i sztukm istrzem m ow y”] nie dodał jakiego znam ienitego rycerza z którym z książąt m azowieckich do Palestyny przybyłego. I jako m yśl w sp ó ł­ uczestnictw a narodu naszego do w ojen krzyżowych — nic by nie było d ziw ­ nego 16.

Tak więc jeszcze w połowie stulecia XIX błąkał się po niektórych głowach pogląd naszej epiki barokowej, lubiącej uważać przekład Gof-

freda za epopeję polsko-narodową. Porów nanie Goffreda z Iliadą i Don Kichotem prowadzi Wężyka do dość bałam utnych uwag o postępie ludz­

kości i znaczeniu w nim średniowiecza, którego młodość odbija się u Tassa, starość zaś w rom ansie hiszpańskim. Źródło tych syntez pseudo- filozoficznych leży prawdopodobnie w literaturze ówczesnej francuskiej lub niemieckiej, jak w skazuje fakt, że pomysły analogiczne pojaw iają się u Słowackiego i u Norwida. Cyprian Norwid w prelekcji poświęconej omówieniu Króla-Ducha uważa również Don Kichota i Jerozolimą za typow e epopeje mediewalne, zaznacza, że przy lekturze Tassa „można grzać się ogniem młodości”, bijącym z zarania dziejów w poemacie uwiecznionych, jego zaś bohater „Godfryd jest typem energii tw ór­

czej” 17. ^

Do czynników omówionych przyłączają się inne, mianowicie zainte­ resow anie pokolenia rom antycznego osobami zarówno Tassa jak i P iotra Kochanowskiego. Rom antycy zapatryw ali się na autora Jerozolimy jako na typowego poetę w guście epoki, a więc człowieka zasadniczo nieszczę­ śliwego, poetę-kochanka, poetę-więźnia, słowem, Tassa legendarnego, sm ętną ofiarę Byronowego poem atu The Lam ent of Tasso. „Skargi” te, przełożone wcześnie przez Borowskiego, odbijane trzykrotnie, naślado­ w ane przez Korsaka i Syrokomlę, uchodziły przez czas długi za w izerunek autentyczny poety ferraryjskiego, przy czym fałsz historyczny okupy­ w ała całkowicie otaczająca skronie Tassa aureola. Świadectwem w tej spraw ie dostatecznym są wzmianki o niedolach Tassa u Mickiewicza i Słowackiego, zwłaszcza w B e n io w s k im 18, dalej zaś Zgon Acerna,

16 w . W ę ż y k , O Pio trze Kochan owskim i geniuszu Tassa. „Przyjaciel Ludu”

(Leszno) 1842, s. 14.

17 N o r w i d , op. cit., s. 82.

18 W zmianki o poglądach M ickiewicza w: S. W i n d a k i e w i c z : Lord Byron i W alter Scott w odniesieniu do poezji polskiej. Kraków 1912, s. 117; Prolegomena do „Pana Tadeusza”. Kraków 1918, s. 203. Poglądy Słowackiego na Tassa zebrał J. K r z y ż a n o w s k i , W p ły w Tassa na tw órczość Słowackiego. „Biblioteka War­ szaw ska” 1914, t. 2, s. 78—79; przedruk pt. Pogłosy Tassa w tw órczości S ło wac­ kiego, w: W świecie rom an tyczn ym . Kraków 1961.

(7)

w którym Syrokomla postanowił dowieść, że i Polsce nie brakowało po­ dobnego wieszcza-męczennika.

Nie mniej poetyczny blask otaczał w owych czasach i P io tra Kocha­ nowskiego. Idąc za niespraw dzonym poglądem Krasickiego, uważano tłum acza Goffreda za b rata Jan a Kochanowskiego, a zarazem za kaw a­ lera m altańskiego19, zespolenie zaś rzem iosła poetyckiego z rycerskim musiało mieć urok specjalny w oczach generacji piszącej n a kam ieniach nagrobkowych: „miles — exsul — vates”. Proces tej idealizacji do szczy­ tu doszedł oczywiście na Emigracji, jak dokum entalnie świadczy Złota

duma Bohdana Zaleskiego. Bohater tego poem atu, M arian Bukat, inten­

cjonalny autoportret Zaleskiego, ma być podobny całkiem z twarzy Do tych braci luminarzy.

Usta, czoło, oczu żyw ość;

Pan Piotr — jak dwie krople wody.

Wprowadzenie tej pochlebnej koligacji przez podobieństwo podykto­ wało Zaleskiemu fantastyczną biografię P io tra Kochanowskiego, co dla osobliwości zasługuje na przytoczenie. Szczeniowski, jedna z postaci

Złotej dumy, opowiada:

A le z Piotrem M altańczykiem Żyłem , jak już nigdy z nikim; R ów ieśnicy — ongi żwawsi, A w ięc Lublin, Piotrków, Kraków, Wilno znały nas jak szpaków: Cóż w aść, panie Piew co, na to? W łasnoręczny mój Torkwato! Piotr za m łodu znał się z Tassem: Widzę, słuchasz coś ciekawie! Pow iem w aści w olnym czasem: A co zdziałał pan Piotr w boju? 20

Relację rzekomego rów ieśnika włożymy m iędzy bajki, zaznaczyć jed­ nakowoż się godzi, że Zaleski wcale dobrze odgadł jedną właściwość pana P iotra — skłonność do ruchliwego a niespokojnego żywota, o czym sporo mówią nam akta owoczesne.

A zatem: Jerozolima wyzwolona należała w pierwszej ćwierci stu ­ lecia ubiegłego do ksiąg najpopularniejszych, miłowało ją pokolenie do­ rosłe i ceniło należycie, k u lt ten zaś udzielił się pokoleniu młodszemu; późniejszym rom antykom , przy czym k u lt ten opierał się na dokładnej znajomości poem atu z jednej, a zainteresow aniu autorem jego i tłu m a­ czem z drugiej strony. Dzięki kontam inacji tych w szystkich czynników

19 Zob. I. K r a s i c k i , Dzieła poetyckie. T. 3. Wilno 1819, s. 296.

(8)

„ J E R U Z A L E M W Y Z W O L O N A ” T A S S A — K O C H A N O W S K I E G O A R O M A N T Y C Y P O L S C Y 371

rom antycy posiedli przygotow anie pozwalające im ocenę Jerozolimy ująć głęboko i szeroko, co z kolei miało odcisnąć poważne piętno na orygi­ nalnych dziełach rom antycznych.

Wywód ten znajduje całkowite poparcie w analizie utworów zarów­ no Mickiewicza jak Słowackiego.

2

Ideał poem atu epickiego, w skazany w Goffredzie przez Leona Borow­ skiego, posłużył Mickiewiczowi za k ry teriu m epopei rycerskiej zaraz w początkach jego k ariery literackiej, czego dowodem recenzja Jagiello-

n i d y 21. W recenzji tej młody autor zaznacza analogie pomiędzy po­

ronioną epopeją poety berdyczowskiego a arcydziełem Tassa, mianowicie między uw olnieniem Jagiełły z więzienia a spotkaniem Solimana z Isme- nem (s. 84); dalej „harc przed m uram i [Horodła], w którym Elmini [!] była poznaną, jest bardzo blisko naśladow any z Tassa” (s. 98), przy czym Mickiewicz daje paralelę Eminii z Kloryndą, zestawiając naw et „to przedziwne, pełne mocy i wdzięku w yrażenie »Błysnęła okiem i w arko­ czem złotym« z długim, rozw lekłym »W długich warkoczach, niewieściej płci znam ieniem «” (s. 99). Recenzent unosi się nad wzorowym stylem „pięknego tłum aczenia” (s. 107) i niejednokrotnie w ykazuje gruntow ną znajomość Tassa, jakkolw iek czasem pamięć go zawodzi, uwaga bowiem, potępiająca w prowadzenie Jędzy, zakończona apodyktycznym „w Tassie jej nie m a” (s. 83), jest niesłuszna. Tomaszewski inscenizuje pojedynek Paliszny z Zaprzańcem, rozerw any przez Jędzę właśnie, na obrazie walki R ajm unda z A rgantem (Goffred VII 99 n.), walki przerw anej przez jędzę Alekto.

Zaznaczając mimochodem, że dzięki artykułow i o Jagiellonidzie Mic­ kiewicz inauguruje badania nad znaczeniem Jerozolimy w rozwoju epiki polskiej, w arto dodać, iż wywody jego spotkały się z dość energiczną repliką. W następnym tom ie „Pam iętnika W arszawskiego” autor, k ry ją ­ cy się pod inicjałam i A.C., zakwestionował uwagi recenzenta słowy:

ani harc pod murami, ani w ielorakie jej [tj. Eminii] w alki nie są naślado­ w aniem z Tassa. Lecz że się podobieństwo ich w Tassie znajduje, zaprzeczyć

nie m ożn a...22

itd., przy czym cały, następujący tu wywód logiką swą stoi na poziomie przekonania, że Jagiełło czytywał Metamorfozy.

W ykazana w Uwagach znajomość Goffreda nie w ystarczała snadź Mickiewiczowi, w liście bowiem do Malewskiego, pisanym w r. 1821

21 A. M i c k i e w i c z , Uwagi nad Jagiellonidą. „Pam iętnik W arszawski” t. 13 (1819).

(9)

z Kowna, prosi o przysłanie tego poem atu, zapewne jednak bezskutecz­ nie, skoro w rok później z tą samą prośbą zw raca się do C zeczota23. A naliza stosunku G rażyny do poem atu włoskiego w yjaśnia nam w zna­ cznej mierze, co mianowicie w Goffredzie poetę najbardziej w danym momencie interesować mogło, światło jednak nie mniej ciekawe na to zagadnienie rzuca też zbadanie Ballad i romansów. O ile tedy tw órcę

Grażyny pociągał sposób odmalowania św iata rycersko-obozowego Jero­ zolimy, o tyle poeta Ballad nie mógł pozostać obojętny na czar św iata

fantastycznego, odgrywającego u Tassa rolę tak poważną. By tw ierdze­ nie to nie wydawało się a priori paradoksem , zaznaczyć należy, że z jednej strony elem enty fantastyczne ballad tylko w pojedynczych rysach wywodzą się z baśni i podań ludowych, co zresztą nie pozosta­ wałoby w sprzeczności z przypuszczeniem, że niektóre przynajm niej z tych rysów mogą mieć źródło literackie; z drugiej strony tw ierdzenie to nabrałoby w artości większej, gdyby dało się dowieść, że epopeja Tassa mogła fantastycznością swą zwracać wówczas uwagę. O dowód ten zaś nietrudno: oto nie kto inny, a Ja n Śniadecki w arty ku le swym, unieśm iertelnionym dzięki Romantyczności, zatem znanym autorow i

Ballad doskonale, mówiąc o czarach d ram atu Szekspirowskiego, dodaje:

Wprowadza czary, tak jak je wprowadza praw ie jem u w spółczesny Torkwat Tasso w Jerozolimie w y z w o l o n e j 2i.

Że zaś te czary nie uszły uwagi młodego rom antyka — przy czym wykluczone nie jest, że przykład Tassa mógł działać zachęcająco — do­ wodzi analiza Ballad i romansów.

Opis boru zaczarowanego, z którego krzyżowcy Tassa biorą drzewo na m achiny oblężnicze, osnuty na zasadniczych motywach: a) niesam o­ w itych zjawisk szatańskich, b) grozy wzbudzanej przez nie wśród tłum u, c) przełam ania tej grozy przez śmiałka, a więc odczarowania, zabarw ił wyraziście koncepcję zaczarowanego jeziora, Switezi. Wedle Tassa las jest ciemny i ponury:

Mgła w nim ustaw na i mrok nieprzejrzany,

[ 1

Który strach sercu czyni [...]. [XIII 3 ] 25

23 A rch iw u m Filomatów. Cz. 1: Korespondencja. 1815—1823. K raków 1913; t. 2, s. 39; t. 3, s. 170; t. 4, s. 318.

24 J. Ś n i a d e c k i , O pismach klasycznych i romantycznych. „Dziennik W i­ leń sk i” 1819; przedruk w zbiorze: W iek X IX. Sto lat m y śli polskiej. T. 1. War­ szawa 1906, s. 397.

25 Cytaty z T a s s a oparto na edycji: Goffred abo Jeruzalem w y zw olon a. Przekładania P. K o c h a n o w s k i e g o . Wydał L. R y d e l . T. 1—2. Kraków 1902— 1903. BPP 41, 46. — K ilka cytatów podano w języku oryginału, z edycji: T u tte le poesie di Torquato Tasso. A cura di L. С a r e 11 i. T. 1. Verona 1957.

(10)

„ J E R U Z A L E M W Y Z W O L O N A ” T A S S A — K O C H A N O W S K I E G O A R O M A N T Y C Y P O L S C Y 373

Nic tedy dziwnego, że człowiek omija go z dala i, co najwyżej, „z dala palcem u kazuje”, w boru bowiem nocą szaleją szatani i czarownice, urządzają tam sabaty, nadto

Sw e odprawują przeklęte biesiady I niepobożne tańce [...]. [XIII 4] Podobnie u Mickiewicza w S w itezi:

Bo jakie szatan w ypraw ia tam harce! Jakie się larw y szamocą!

Drżę cały, kiedy bają o tym starce,

I strach wspom inać przed nocą. [w. 25—283

Harce szatańskie m ają i dalej prototyp swój u Tassa, gdzie o prze­ łam anie czaru kuszą się dwaj rycerze, Tankred i Rynald, przy czym ten z nich, kto czarów się nie ulęknie, zmusza duchy do opuszczenia zaklętego miejsca. T ankred tedy rusza odważnie:

Ani się boi, choć w iatr w ielk i dmucha, Chocia ziem ia drży, choć trzaskają gromy. Wtem

obaczy w lesie Ogniste m iasto nagle [...]. [XIII 33] Podobnie w jeziorze z ballady słychać

Nieraz śród w ody gwar jakoby w m ieście, Ogień i dym bucha gęsty,

I zgiełk w alczących, i wrzaski niew ieście, I dzwonów gw ałt [...]. [w. 29—32]

Dla zastraszenia Tankreda szatan zmienia scenerię: nagle ognie zniknęły straszliwe,

A na ich m iejsce gęste chm ury w stały, [XIII 36] W Sw itezi zaś

N agle dym spada, hałas się uśmierza, [w. 33]

Dopełnieniem w ypraw y Tankreda jest ekspedycja Rynalda, na któ­ rego moce piekielne działają inaczej, wzruszyć go pragną, a nie prze­ razić, tak więc rycerski junak nad rzeką

usłyszy głośny Dźwięk, który błagał, serce przerażając. Strum ień żal jakiś w ydaw ał nieznośny, Wiatr m iędzy brzegi w zdychał [...]. [XVIII 18]

(11)

Na brzegach tylko szum jodły, W wodach gadanie cichego pacierza

I dziewic żałośne m odły. [w. 34—36]

Do przytoczonych motywów Goffreda dodać należy tylko zbiórkę strachów leśnych: „w iatr, pisk, szum morski, ogień nadstaw iony” (XIII 37), a wówczas bez tru d u da się określić źródło kakofonicznego opisu zaczarowanego boru w T u k a ju :

Tu w m gnieniu oka Czerni się niebios sklepienie, Słychać grzmienie, ziem i drżenie, Kipią bagna, lasy gorą,

Niknie w płom ieniach opoka

[ 1

Śród gromów, św istu i szczęku, [w\ 119— 125]

Ustalenie wzoru dla demonologicznych ustępów w balladach, osobli­ wie zaś w Switezi, prowadzi do zestawienia m otywu rady, udzielonej przed zbadaniem głębin jeziora, z analogiczną uwagą P io tra Pustelnika, ostrzegającego Rynalda, by przed w ypraw ą wyspowiadał się, po czym z pomocą boską zwycięży „wszystkie tam te dziwy” (XVIII 10).

Nie tylko jednak opisy dziwów zaczarowanych borów dostarczyły młodemu poecie wskazówek, jak dane m otyw y ujmować należy, ale i pojawiające się wśród nich fantastyczne postaci niewieście odbiły się na rusałkach, które zaludniły jeziora litewskie. Armida Tassa

Twarz miała, jako kiedy kto gładzony Rumianą różą słoniow y ząb zmyje; Usta jej

Przechodzą piękne rubiny z koralem. [IV 30] Gdzie indziej znowuż wodnica

w łos pijany I pełny mokrej ukazała rosy. [XV 60]

Szczegóły te składają się na zwięzły, plastyczny obraz córki Tuhana: Twarz m iała jasną, usta jak korale,

Włos biały skąpany w wodzie, [w. 67—68]

Więcej motywów tej w łaśnie kategorii w ykazuje ballada o Św ite­ ziance. Rozigrane wodnice poem atu włoskiego

To sobie twarzy rękom a prętkim i

Pryskały wzajem , to się w yścigały, [XV 58] Wtem pełne piersi jedna w onej ch w ili [... 3 Ukaże [...] [XV 59]

(12)

„ J E R U Z A L E M W Y Z W O L O N A ” T A S S A — K O C H A N O W S K I E G O A R O M A N T Y C Y P O L S C Y 375

Ś w itezianka zaś

To znowu siekąc wodne zatopy,

Srebrnym i pryska kropelki, [w. 99— 100] Wtem z zasłon błysną piersi łabędzie, [w. 93]

Ja k wodnice zapew niają rycerzy Gofredowych, że miejscem pieszczot będzie „lub m iękka traw a, lub usłane łoże” (XV 64), tak i chłopca, w a­ bionego na tonie, czeka rozkosz,

A na noc w łożu srebrnej topieli

[...3 Na m iękkiej wodnych lilijek bieli, [w. 89, 91]

Inne drobne szczegóły z historii Armidy, jako oklepanki poezji ero­ tycznej, nie w ym agają bliższego omówienia. Ciekawy jest natom iast m otyw błądzenia w lesie, motyw, n a którym opiera się niezwykle na­ strojow y obrazek zrozpaczonej Erm inii (VII 5) i zbliżony do niego opis pościgu samotnego rycerza w głuchym lesie (VII 23—24). Motyw ana­ logiczny w ystępuje u Mickiewicza w Balladach dw ukrotnie, tj. w Św i­ teziance (zbłąkany strzelec, w. 59—60), przede wszystkim zaś w równie nastrojow ej, u jętej w ybitnie dram atycznie scenie z Liiij, gdzie ucieka­ jącej „przez łąki, przez gaje” morderczyni

Zda się, że ją ktoś goni

I że coś szepce do niéj, [w. 284—285]

Z dotychczasowej analizy ballad w ynika dowodnie stwierdzenie, że twórcę ich zajęła w ybitnie postać Armidy, której historia wiąże się ściśle zarówno z dziedziną czarów, jak też pojawieniem się wodnic. Nic tedy dziwnego, że i filozofia czarownej Saracenki zaw arta w piosnce ptaka rozkoszy, jakkolw iek bez zabarw ienia hedonistycznego, odbije się w rom ansie o Pierwiosnku. Piosenka owa poleca zrywać różę szczęścia w porę, inaczej bowiem kw iat

W iędnie i już się nie godzi na wieńce, Ani na panny, ani na m łodzieńce.

Takci śm iertelnych rodzajów na św iecie Przem ija ten kwiat w esołej m łodości, I choć się kwiecień wraca w każdym lecie, On w ięcej nie kcie [...].

Zbierajmyż różą, póki w św ieżym kwiecie, [XVI 14— 15]

Motyw ten, żywo do serc rom antycznych — jak dowodzi list Michała Grabowskiego do Bohdana Zaleskiego 26 — przem awiający, znalazł swój odpowiednik w słowach:

26 List z 9 VIII 1825. Zob. J. T r e t i a k , Bohdan Zaleski. Т. [1]. Kraków 1911, s. 263.

(13)

Dni nasze jak dni m otylka,

[... ] Lepsza w kw ietniu jedna chw ilka

[...1 Czy dla bogów szukasz datku,

Czy dla druha lub kochanki,

U pleć w ianek z m ego kwiatku, [w. 13— 19]

F akt zainteresow ania się dziejam i A rm idy stw ierdzić zresztą można i bezpośrednio w słowach w iersza N ow y R o k :

O! przyjaciele, jakże jesteście szczęśliwi! Jako w palm ie Arm idy w szyscy żyjąc społem, Jedna zaklęta dusza całe drzewo żyw i, [w. 21—23]

W czasie jednak dzielącym wiersz ten od Ballad inne m otywy Jero­

zolim y m iały zwrócić na siebie uwagę poety, a mianowicie nieszczęsna

historia Tankreda i K loryndy, dowodem Warcaby i Dziady. Geneza tego zw rotu jest jasna. L ektura otrzym anego zapewne dzięki Czeczotowi po­ em atu przypada na czasy tęsknoty miłosnej Mickiewicza, nic więc dziw­ nego, że zbolały uczuciowo młodzian z upodobaniem odczytywał te w łaśnie ustępy, które doskonale m alow ały rozpacz krzyżowca, tragicz­ nego zabójcy swej ukochanej. Przytoczony powyżej szczegół z listu G ra­ bowskiego każe zresztą pam iętać, że nowoczesny erotyk polski z począt­ kiem w. XIX praw ie nie istniał, że tedy i w tej dziedzinie epopeja Tassa była daleko bardziej aktualna niż dzisiaj, po Dziadach, Rusałkach,

W Szwajcarii itp. W ynik tego taki, że wizja ukochanej kończąca dydak­

tyczny poemacik Mickiewicza posiada swoje analogie u Tassa, oparte na motywach bezsenności, świtu i promienistości zjawiska. U Tassa chory i znękany rycerz

I dni, i nocy prowadząc niespane, t...] Na koniec, kiedy św itać poczynało t... 1

Wtem mu się w szacie gwiazdam i natknionej Kochana jego przez sen ukazała,

Dobrze piękniejsza i w jasności onej N iebieskiej [...] [XII 90—91]

W Warcabach:

Całe dni pustelnicza w ięziła m ię klatka — Wielu niespanych nocy dotrwałem ostatka. Raz, gdy już św iateł lampa konająca skąpi,

[... ] Alić jasny powietrzem anioł spływa ku mnie. [... ]

(14)

„ J E R U Z A L E M W Y Z W O L O N A ” T A S S A — K O C H A N O W S K I E G O A R O M A N T Y C Y P O L S C Y 377

W idziałem ją w codziennej obecną postawie; Tylko m ającą bardziej jasności dokoła, Więcej boską [...]• [w. 251—264]

Ze skarg Tankreda wywodzi się również motyw, w yzyskany w Dzia­

dach, polegający na przeniesieniu stanu uczuciowego bohatera w inną

dziedzinę. T ankred w słowach, które budziły zachwyt w Russie, wy­ lew a swą gorycz i w stręt do świata;

I tak żyć m uszę i m iędzy przykłady

Być pam iętnym i nieszczęsnej m iłości? [XII 76]

Żywot jego, „i Bogu, i ludziom w zm ierziony”, przedstaw ia mu się jako beznadziejna, przerażeniem w iejąca droga;

Żyć m uszę zawżdy w ustaw icznym błędzie, Troski i w ieczne cierpiąc niepokoje;

[ ]

W słońce bezpiecznie nie pojrzę, i w szędzie Sum ienie będzie męki m iało swoje. [XII 77]

W yrażenia m ające uzmysłowić konieczność bezkresnego błąkania się po świecie, braku przystani_ dla stóp znużonych, m ęki wiecznej, tym boleśniejszej, że silnie podkreśla ją świadomość, iż tak być musi, bo na dnie spoczęła wina, skojarzyły się w wyobraźni Mickiewicza z m oty­ w em klasycznym, z podaniem o wieszczku Fineusie, znanym poecie choćby z Owidiusza, i dzięki tem u echa skarg Tankreda najniespodzia- niej dźwięczą w scenie pojawienia się Złego Pana, którego dręczą wid­ m a piekielne. I Zły Pan, i Tankred cierpią podobnie na „horror solis”, obydwaj pragną śmierci, potępieniec z Dziadów choćby piekła, byle po­ zbyć się strasznej pewności, że „mękom nie masz końca”;

A uciekając od słońca Tak pędzę żywot tułaczy, A nie znajdę błędom końca. W iecznych głodów jestem pastwą;

[ ]

N ie masz, nie masz mękom końca! [Dziady II, w. 193—200] I dalej określa m ara swój los:

Błąkać się w iecznie po ziemi, W idzieć dawnych uciech ślady, Pam iątki dawnej szkarady;

[ ]

Potępioną w łóczyć duszę, [w. 220—229]

Zestawienie Złego P ana z Tankredem dowodzi, jak dokładnie auto­ row i Grażyny utkw iły w pamięci dosadne zw roty języka Kochanow­ skiego. B rak studiów nad językiem i stylem Mickiewicza, umożliwionych

(15)

dopiero teraz dzięki słownikowi poety, nie pozwala na dalej idące wnio­ ski w tej sprawie, dokładność jednak sprawozdawcza każe wymienić kilka analogicznych przykładów z utw oru późniejszego, mianowicie z Dziadów drezdeńskich, przykładów wskazujących, że poeta pewnych właściwości stylowych Gojfreda nie um iał zapomnieć.

I tak Jerozolima kilkakrotnie wprowadza czytelnika do nieba, ukazu­ jąc w nim Stwórcę, siedzącego „al suo governo”, co w przekładzie brzmi: „Tak swym kołow rotem toczy” (IX 57), lub „między lotnym i kołow roty” (XIV 2). Zw rot ten bodajże odbił się na m otyw ie Improwizacji: „Wylecę z planet i gwiazd kołow rotu” (w. 93).

Ślady P itagorejskiej kosmogonii podyktow ały Tassowi pomysł olbrzy­ miej harm onii wszechświata, pojętego jako narzędzie muzyczne:

Przypatrz się niebom i planet prętkości, Które W ieczna M yśl bez przestanku toczy; Słuchaj i dźw ięku tak słodkiej w dzięczności N iebieskiej liry [•••] [XIV 9]

Do obrazu tego zbliża się m otyw m uzyki wszechświata, dobytej dłoń­ mi Konrada:

kładę m e dłonie Na gwiazdach jak na szklannych harm oniki kręgach.

[ 1

Kręcę gwiazdy m oim duchem, [w. 29—32]

Część III Dziadów w ykazuje więcej zresztą drobnych zależności od Tassa, tak więc porów nanie A rm idy do kom ety (IV 28) pobrzmiewa w Prologu (w. 93— 94), w części III Ustępie charakterystyka P ete rs­ burga (Petersburg, w. 19) przypom ina nieznane krainy, „gdzie lód taje zbytnim gorącem, i gdzie m arzną w ody” (XIV 28), a parodiując w opisie wojsk Mikołajowskich typow ą okrasę poematów epickich, inw okację do Muzy (Przegląd wojska, w. 43—48), potrąca Mickiewicz o frazeologię Tassa (I 36).

O statnia grupa rem iniscencji w ydobytych z obydwu części Dziadów, rem iniscencji oczywiście nieświadomych, jest bardzo charakterystyczna i pokazuje, jak dokładnie Mickiewicz znał Goffreda, jak dalece znajo­ mość ta zabarw iła i słownictwo, i obrazowość autora Pana Tadeusza. Widać, że uczeń Borowskiego stylow i P io tra Kochanowskiego poświęcił istotnie sporo uwagi, co zrozumialsze się staje w św ietle przeprowadzo­ nej tu analizy Grażyny, a więc poem atu epickiego, pokrewnego zatem form ą epopei Tassa.

Już w Warcabach daje się dostrzec tendencja archaizow ania stylu, co dziwić nie może, skoro się wie, że Mickiewicz w poemaciku tym za­ m ierzał stworzyć pendant do Szachów. S tyl utw oru zbliża się zatem do

(16)

„ J E R U Z A L E M W Y Z W O L O N A ” T A S S A — K O C H A N O W S K I E G O A R O M A N T Y C Y P O L S C Y 379

sty lu poem atów epicko-wojskowych, czego dowodem rem iniscencja opisu heroldów Goffreda:

Tych taka wolność, taka jest ustawa

[ . 1

Taki z zw yczaju i dawnego prawa Bój nagorętszy rozwiedzie [...]. [VI 51]. Podobnie w Warcabach:

Oni początkiem bojów, dają bojom prawa,

Od nich zależy cała w warcabach zabawa, [w. 193—194]

Szczegół ten, jak i inne, drobniejsze, w ykazane w kom entarzu w y­ dania lwowskiego, pozwalają w Warcabach widzieć zapowiedź stylowego ujęcia Grażyny, a więc poem atu epickiego. Jego autor pragnął dać oczy­ w iście obraz dziejowy historycznie w ierny, ulegając w tym powszechnej u nas w ted y modzie, pochodzącej od W altera Scotta, wierność ta zaś w y­ m agała zarówno znajomości epoki jak w ystudiow ania obyczaju ry cer­ skiego (realiów), jak wreszcie odpowiedniej szaty językowej, stylizacji języka na wzór archaiczny. Z tego względu Jerozolima stać się mogła i m usiała nieocenionym w prost źródłem dla próbującego sił epika, nic tedy dziwnego, że rezultatem studiów było również zapłodnienie w y­ obraźni poety przez pewne gotowe pomysły arcydzieła w łoskiego27. W te n sposób po raz pierw szy w dziejach naszego rom antyzm u w ystę­ p uje nowe znaczenie Goffreda, analogiczne do znaczenia utworów Jan a Kochanowskiego, polegające na roli pewnego rodzaju encyklopedii oby­ czajów rycerskich i praktycznej poetyki archaicznej zarazem 28.

Jerozolima dostarczyła Mickiewiczowi szczegółów realnych z dzie­

dziny obyczaju czy ubioru rycerskiego, a wreszcie pewnych pomysłów inscenizowania walki. Tak więc:

a) Postępowanie kurierów czy posłów:

Zatrąbił w trąbę [...] przed m osty, Krzyknie i w trąbkę mosiężną uderzy Zaczem spuszczono na dół wzwód [w. 25]

drzewiany. I most zwodzony z łoskotem opada.

[VII 29] [w. 29]

Do grupy tej należy szczegół „uchylono zwodu” (w. 993).

27 Stosunek Goffreda do G rażyny om ówił interesująco C h l e b o w s k i {Pisma, t. 1); w yw ody jego uw zględnił i uzupełnił W. B r u c h n a l s k i w komentarzu w y ­ dania: A. M i c k i e w i c z , Dzieła. T. 3. Lw ów 1893.

28 Por. analogiczne zjawisko w genezie Zem sty. Szczegóły w: I. C h r z a n o w - s ki , O komediach A. Fredry. Kraków* 1917, s. 292.

(17)

b) Ubiory i uzbrojenie rycerzy: Kopiją w ręku, m iecz u boku niosła,

[II 40] W ielkie w rzem iennym drzewa niosąc toku [VI 40] Trąbka na sznurze w isiała u boku [VII 27]

Motyw analogiczny pojawia się

Lelewela:

Trąbkę na plecach, kopiją u toku, Różaniec w pasie i szablę u boku.

[w. 36—37] drzewca ułożyw szy w toku [w. 864]

również w wierszu Do Joachima

Oto senijor pełnym odziany kirasem,

Niosąc kopiją w toku, różaniec za pasem, [w. 143— 144] c) Opisy walki i pobojowiska:

W szędzie po polu drzewa pokruszone I połamane oręża leżały. [XX 50] A jezda końm i gęste depce trupy.

[XX 60] A kiedy się tak z sobą pomięszali,

[IX 55]

Sw oi i cudzy zm ieszani w natłoku, Zewsząd szczęk razów, wrzask, chrzęsty

pancerzy; Pryskają bronie, lecą hełm y, głow y, Co m iecz oszczędza, druzgocą podkowy.

[w. 868—871] d) Motyw równowagi obydwu stron walczących, stary locus com m u­

nis Homerycki, a więc Bóg przyglądający się walce i ważący szanse

wojowników w chwili, gdy „krew z obu stron płynęła po ziemi” (IX 55), w ystępuje w obu poematach:

Jako na w adze strony się równają: Tak zabijają, jako umierają.

[ 1

Tak i tam żadna strona w onej porze N ie przemagała [...] [IX 51—52]

Bitw a w re dotąd, ślepe lecą ciosy, Ni w tył, ni naprzód nie ruszono kroku; A bóg zw ycięstw a, przyszłe ważąc losy, R ów ny krwi ciężar stąd i zowąd bierze,

[w. 898—901] e) W pływ znużenia na przebieg walki, um otywow any zresztą u Mic­ kiewicza zgodnie z założeniem utw oru, a więc przebraniem kobiety w zbroję rycerską, da się również wyprowadzić ze scen batalistycznych

Goffreda.

Już ręką słabo i leniw o siecze,

I... ]

Miecz nie tnie, ale tłucze, jako stępy, [IX 97] Tak ją ciął mocno, że się mu m iecz

zw inął [XX 43]

Bezw ładna szabla po pancerzach dzwoni, Albo się zw ija odbita żelazem,

Albo uchybia, albo idzie płazem. [w. 881—883]

f) Inn y motyw Tassowy, pomysł rąbania drzew na machiny oblężni- cze (XVIII 41), posłużył w Grażynie jako model obrazu przygotowania stosu dla poległej bohaterki (w. 1004 n.).

(18)

„ J E R U Z A L E M W Y Z W O L O N A ” T A S S A — K O C H A N O W S K I E G O A R O M A N T Y C Y P O L S C Y 381

g) Z Jerozolimy wreszcie wywodzi się motyw, ulubiony naszej epice barokowej, zakończenie obrazu w alki za pomocą ciemności, przy czym fin ał ten ma pewne zabarwienie uczuciowe:

A ty, o nocy, coś na nie sw e cienie Za cóż wydarła potomnemu oku I płaszcz z zaw isnej kładła niepamięci, Noc i zw ycięstw a, i klęski rycerzy?

[XII 54] [w. 866—867]

Zestawienia powyższe, podobnie zresztą jak pom inięty tutaj, szcze­ gółowo przez Bruchnalskiego zebrany m ateriał stylowy, obejm ują prze­ ważnie nieodzowne oklepanki stylu epickiego, wspólnego tak dobrze

Iliadzie jak Marmionowi W altera Scotta; okazuje się, że Mickiewicz przed

przystąpieniem do pracy nad Grażyną znakomicie obeznał się z ta jn i­ kam i stylu bohaterskiego, niem niej jednak fakt ten nie odbiera znacze­ nia uwadze, że w spraw ie tej przewaga Goffreda, a ściślej biorąc, języka i stylu P iotra Kochanowskiego, jest górująca. W ystarczy powołać się na pokrewieństwo czy to frazeologii (punkty a, c, e, f), czy też rymów (punkt b).

Studium jednakowoż stylu Jerozolimy powiodło Mickiewicza dalej, doprowadzając go do przejęcia pewnych motywów treści. Jest to rzecz całkiem jasna w św ietle rezultatów analizy Ballad i Warcabów, stw ier­ dzającej przesunięcie się zainteresow ania poety od historii A rm idy na Kloryndę i jej nieszczęsne koleje. N astępstw em tego był fakt, iż w ge­ nezie postaci księżny nowogrodzkiej koncepcja rycerki Tassowej ode­ grała znaczną rolę. W samej jednak charakterystyce G rażyny m amy rysy nie tylko K loryndy, ale i echa innych motywów Goffreda. A więc równoczesność kw iatu i owocu, cechująca czy to czarowne drzewo, czy młodego Rynalda (XVI 11; I 58), w ystępuje i w Grażynie (w. 498—499). Dalsze cechy pasujące Grażynę na bohaterkę epicką pochodzą wprost z opisów Kloryndy:

Do igły i do wrzeciona nie chciała Sercem też całym w ydaw ała męża; Nigdy obrócić sw ojej pysznej ręki. Igłę, wrzeciono, n iew ieście zabawy [...] Gardząc, twardego im ała oręża; A męską na się postaw ę włożyła. Często, m yśliw a, na żmudzkim rumaku,

[w. 509—512]

[ ' 1

A już szalone konie objeżdżała, [II 3 9 -4 0 ]

Pokrewieństwo charakterystyki obydwu amazonek prowadzi do zesta­ wienia scen śmierci Grażyny z analogicznymi motywami Jerozolimy, co zresztą nie wyklucza podobieństwa z innymi, niejednokrotnie w ykaza­ nymi motywami choćby romansów ówczesnych. A więc trzy m om enty

(19)

scen śmierci, potkanie Litaw ora z K om turem , śmierć księżny, poznanie jej na pobojowisku — łączą poem at om awiany z Jerozolimą. K om tur szuka po polu mniemanego Litaw ora jak A drast Rynalda, padająca z konia Grażyna przypom ina Gildyppę, zaś scena poznania Litaw ora i G rażyny po walce opiera się na momencie odnalezienia przez Erm inię omdlałego Tankreda.

Jak Grażyna, posiadająca cały szereg cech wspólnych z K loryndą, nie jest przecież w ierną jej kopią, nie posiada bowiem ani w szystkich w ła­ ściwości pięknej Saracenki, ani też ry sy jej nie są tylko z Tassa wzięte, tak samo i Litaw or nie pokryw a się całkowicie ani z Tankredem , ani z którym kolwiek innym rycerzem krzyżowym, choć znowuż ch arak tery ­ styka jego posiada sporo szczegółów zapożyczonych z epopei włoskiej. Zew nętrznie więc przypom ina w chwili, gdy mieczem iskry z podłogi krzesze (w. 456—461), zarówno Tankreda (VII 43), rozbijającego orężem filar kam ienny, jak i opromienionego H etm ana (XX 20), a skargi księ­ cia litewskiego na butę Witolda, na u tratę łupów (w. 340—452), po­ brzm iew ają echami krzyków na butę hetm ańską rycerza A rgillana (VIII 63, 69).

Śmierć Litawora, a raczej okoliczności śmierć poprzedzające przy­ pom inają sytuację z Goffreda (II 38), gdy to przed stosem przygotow a­ nym dla dwojga kochanków pojawia się nieznany rycerz, wśród ogólnego zaciekawienia w strzym uje egzekucję i wreszcie daje się poznać, podobnie jak Litawor u stosu ze zwłokami księżny.

Pozostaje wreszcie do omówienia ostatnia w arstw a rem iniscencji wyniesionych ze studium Jerozolimy, a mianowicie stosunek stylu i ję­ zyka Grażyny do Goffreda. Grażyna jest w twórczości Mickiewicza uni­ katem, o ile nie brać pod uwagę Zyuńlli, unikatem utw oru stylizow a­ nego na koloryt archaiczny. Mickiewicz pragnął dać poem at popisowy, celujący doskonałą znajomością starej polszczyzny, o czym w yraźnie świadczy porównanie w ydania pierwszego z rękopisem. Poeta form y nowsze języka poprzerabiał na starsze, a więc pokazywał na pokazował (w. 4), jechał na jachał (w. 32) itp. Wzorem tej pracy em endatorskiej był mu język P io tra Kochanowskiego, nic tedy dziwnego, że książki tej nauczyciel kowieński od kolegów potrzebował. Z Goffreda zatem pocho­ dzą archaizmy, jak chocia (w. 547), kromia (w. 423), cale (w. 189), ku

bronie (w. 615) itp.; podobnie epitety: troskliwe powieki (w. 63), wnętrzna wrzawa (w. 88), pierzchliwe słowa (w. 354), kwapiona wyprawa (w. 714);

dalej zwroty, jak: w stręty czynić (w. 245), sławę szczypać (w. 186), uchy­

lać zwodu (w. 993). Mickiewicz postępuje sobie w obrębie słownictwa

(20)

„ J E R U Z A L E M W Y Z W O L O N A ” T A S S A — K O C H A N O W S K I E G O A R O M A N T Y C Y P O L S C Y 383

rzeczowników z innym i, a więc przenosi pierzchliwe strzały na sławę, z blach i żelazo zafarbowane tw orzy blach zafarbowany itp. Rzadziej spotyka się w Grażynie całe zw roty żywcem z Goffreda w yjęte, jak np.:

Do szczętu plem ię w ytracę złośliw e. Do szczętu plem ię jaszczurcze w ygn

ie-[I 87] ciem. [w. 748]

Jaki z gniew liw ej piorun jego ręki. I jak straszliw y piorun jego ręki;

[IV 2] [w. 930]

W ystudiowanie właściwości językowych P iotra Kochanowskiego w pły­ nęło na sty l Grażyny, poważny, jędrny, rycerski, choć nie zawsze sa­ moistny, na operowanie m ateriałem porównań, których genezę określili i Chlebowski, i B ruchnalski. Do wywodów obydwu uczonych dodać należy tylko uwagę, że studium o języku i stylu Mickiewicza musi się liczyć z Piotrem Kochanowskim bardzo, dokładniej, niż to tu dało się uczynić.

W porów naniu z utw oram i poprzednimi Grażyna jest zajmującym dowodem wyzyskania znajomości dalszych p artii Jerozolimy u Mickie­ wicza, osobliwie zaś opisów walk zbiorowych w pieśniach IX i XX poe­ m atu. Zużytkowanie rysów z dziedziny tej zaczerpniętych wskazuje, że autor „powieści litew skiej” uczy się na arcydziele epiki rycerskiej rozwiązywania trudności technicznych, a mianowicie sposobu budowania scen zbiorowych, ożywiania opisu porównaniami, że dalej obrazom tym " n a d a je koloryt historyczny przez wprowadzenie realiów, że wreszcie na wzór Tassa dobiera charakterystyczne ry sy i właściwości bohaterów. Jak już w toku analizy zaznaczono, G rażyny czy Litaw ora niepodobna identyfikować z kreacjam i Tassa, ani bowiem całość charakterystyk, ani sytuacje nie pokryw ają się bez reszty. Innym i słowy, Mickiewicz nie jest ślepym naśladowcą epika włoskiego, stąd też sąd Chlebowskiego w tej sprawie musi ulec poważnej m o d yfikacji29, ponieważ i tło, które poeta badał przez studia nad Stryjkow skim , i ważniejsze m om enty akcji, i przede wszystkim charakterystyka psychologiczna postaci nie w ykazują „przewagi” elementów zapożyczonych z Jerozolimy wyzwolonej.

Powieść poetycka pisana na wygnaniu, Konrad Wallenrod, pomi­ mo pokrew ieństw a tła historycznego (walka Litw y z Zakonem), zasadni­ czej koncepcji ideowej, a wreszcie samego rodzaju literackiego i

płyną-29 Sąd ten brzmi ( C h l e b o w s k i , op. cit., s. 177): „Tło i akcesoria, cha­ rakterystyka postaci zew nętrzna i psychologiczna, uscenizowanie ważniejszych m om entów akcji, przem owy i dialogi G raży n y są przeważnie zapożyczone lub swobodnie naśladow ane z Tassa”. — Gdyby sąd ten przyjąć w całości, czym róż­ niłaby się Grażyna od Jagiellonidy?

(21)

cych stąd konsekwencji, różni się od swej młodszej siostrzycy kowieńskiej bardzo poważnie jedną cechą pierwszorzędną, przewagą ele­ mentów lirycznych nad epickimi, co w pew nej mierze tłum aczy nam zjawisko całkowitej niem al niezależności poem atu tego od utw oru Tassa. Podkreślam to, ponieważ następne ogniwo w rozwoju epickich pomysłów autora Pana Tadeusza znowu bliższe jest Jerozolimie od Konrada

Wallenroda.

W Wallenrodzie jednak istnieją nieznaczne rem iniscencje Tassa, mianowicie motywy, które w ykazała analiza Ballad, a więc rem ini­ scencje historii Armidy. Armida tedy traci kochanka, oderwanego od jej boku przez obowiązek rycerski; rozstanie Rynalda z młodą czaro­ dziejką przypom ina analogiczny m om ent w historii Alfa. Obydwaj młodzieńcy usiłują pocieszyć zasmucone bogdanki nadzieją szczęścia (XVI 55 — w. 556—571 oraz IV), one zaś jednakowo reagują na otrzy­ m any cios: Armida „Niespokojnie źrzenice toczyła” (XVI 18), Aldona „Oczy zbłąkane toczyła” (IV, w. 578). Nie od rzeczy będzie dodać, że Armida, w której ustach spotykam y w yrazy analogiczne jak u Aldony, podkreśla przełam anie antagonizm u narodowego (XVI 44), podobnie jak bohaterka Mickiewicza kilkakrotnie zaznacza usunięcie antagonizm u religijnego. A wreszcie obydwie kobiety są rów nie bezradne, równie samotne.

Na motywach tych, do których dodać by można dwa jeszcze szcze­ góły (Alf zakłada dla Aldony ogród, jak A rmida dla Rynalda, i Alf z Halbanem potajem nie opuszczają zamek, jak Rynald z towarzyszami, przy czym nie udaje im się uśpić czujności kochanek), w yczerpują się podobieństwa, różnice zaś nie mieszczą się w ram ach roztrząsanego tu zagadnienia.

Poza Powieścią Wajdeloty dwie rem iniscencje wskazują na związek

Konrada z Jerozolimą, jakkolw iek jedna z nich należy do filiacji kon­

ceptu w epoce baroku bardzo powszechnego. Chodzi mianowicie o kon­ cept antytezy ognia i wody, symbolu nam iętności i sm utku miłosnego. Motyw ten upowszechnił w naszej liryce barokowej J a n Andrzej M or­ sztyn, idący tu szlakiem Mariniego, pomysł ten jednak w ystępuje już u Tassa (IV 76). Ta sama antyteza, złagodzona jednak znacznie przez samo ujęcie stylowe, przede wszystkim zaś przez podkład uczuciowy, stanowi treść drugiej zw rotki Pieśni z wieży.

Jak zaznaczono powyżej, w wyobraźni Mickiewicza odbiły się pewne szczegóły z Tassowych opisów przyrody. To samo daje się zauważyć w Konradzie Wallenrodzie. Opis przebudzenia się Erm inii o świcie:

Drobnego ptastw a w esołe śpiew anie I wody, która cicho się ruszała,

(22)

— zabarw ił obrazek świtu zastającego Wielkiego M istrza u stóp wieży:

promyk jutrzeńki Już zarum ienił lica cichej wody; Pom iędzy liściem drzemiącej krzewiny Ze szmerem ranne przew iew ały chłody,

Ptaszęta cichym ozwały się pieniem , [III, w. 295—299]

Drobiazg ten w stosunku dziejów literatu ry polskiej do Goffreda jest bardzo charakterystyczny, może naw et więcej, oznacza on fakt przełomowy, zapowiedź zachodu słońca wielkiego poem atu. Oto prze­ kład, k tó ry przez dwa wieki był piastunem literatu ry polskiej, tu taj przestaje wystarczać, poziom poezji polskiej dorów nuje poziomowi arcy­ dzieła włoskiego, którego subtelności P iotr Kochanowski nie zawsze szczęśliwie um iał odtworzyć. Jak geniusz Dantego poprzez tekst W ergi- liusza docierał niekiedy do autentycznych pomysłów Homera, tak tu taj artyzm Mickiewicza sięga do w yżyn subtelnej melodii Tassa, omawiany bowiem opis poranka w oryginale włoskim m a istotnie melodyjność, przebijającą u Mickiewicza:

fin che garrir gli augelli non senti lieti e salutar gli albori, e morm orar il fium e e gli arboscelli, e eon 1’onda sćherzar l’aura [...). [VII 5]

Pokrew ieństw o Pana Tadeusza z epiką bohaterską w ogóle, z poe­ m atem zaś Tassa w szczególności, jest faktem powszechnie z n an y m 30. Geneza tego faktu, a więc uświęcone tradycją używanie epickich loci

communes nie wymaga również bliższych omówień — jest to spraw a

owego „macierzystego chleba”, o którym mówi wiersz do Lelewela. Analiza G rażyny wskazała, jaką drogą Mickiewicz do posiadania chleba tego doszedł, dziwić się więc niepodobna, że rezu ltaty studiów nad techniką epicką zużytkował w dziele, które miało być syntezą całej twórczości wielkiego rom antyka. Zużytkował je zaś podwójnie: jako m otyw y akcji oraz jako ornam enty stylowe.

Dzieje A rm idy — by zacząć od motywów akcji — w płynęły do pew­ nego stopnia decydująco na ukształtow anie akcji Pana Tadeusza, m iano­ wicie ta ich partia, którą poeta przejął już w Konradzie Wallenrodzie, a więc pożegnanie z Rynaldem. Analogie obydwu historii dają się stwierdzić dopiero w księdze VIII Pana Tadeusza, w scenie decydującej rozmowy niefortunnych kochanków. Armida i Telimena na widok ucho­

„ J E R U Z A L E M W Y Z W O L O N A ” T A S S A — K O C H A N O W S K I E G O A R O M A N T Y C Y P O L S C Y 385

30 Zob. S. W i n d a k i e w i c z , Prolegomena do „Pana Tadeusza”. Kraków 1918, s. 203.

(23)

dzących ofiar apelują do wspomnienia chwil rozkosznych i przeciw sta­ w iają im teraźniejszość:

Było to kiedyś, żem ci była m iła, Szukałeś wzroku mego, teraz go unikasz, Czegoć dziś pamięć urazę przynosi. Szukałeś rozmów ze mną, dziś uszy [XVI 43] zamykasz, [w. 431—432] Obydwie kochanki biorą winę na siebie:

Niechże za zdrady i za m oje w iny Dobrze m i tak! lecz straszną nauczona Słusznie od ciebie cierpię to karanie, próbą, [XVI 46] Wierz mi, iż w ięcej niż ty gardzę sama sobą! [w. 438—439]

Rynald i Tadeusz zaskoczeni w yrzutam i reagują rumieńcem , by dalej przemówić do poczucia moralności zawiedzionych niewiast:

Przebóg, srom oty z grzechami p ierw ­ szym i Nie w spom inajm y [...] [XVI 54]

Wszak to nieprzyzwoicie, to, dalbóg, jest grzechem, [w. 444]

— a wreszcie powołać się na wojnę, nie pozwalającą oddawać się miłostkom:

Kto sław y pragnie, kto w iarę m iłuje, kiedy tyle młodzi, Przeciw pogaństw u bieży do Syryjej. Tylu żonatych od żon, od dzieci uchodzi [XVI 32] Za granicę, pod znaki narodowe bieży? [w. 454—456]

Niechęć Rynalda do próżnowania w cichym kącie i zasłanianie się rozkazem wodzów (XVI 33 i 55) ma swą analogię u Tadeusza, który również nie chce „zdrów żyć na w si”, co zresztą popiera rozkazami ojca i stryja. Kochanki wobec tych argum entów pozornie ustępują:

Jedź, nie wściągam cię, m asz sw oje nie chcę ci zagradzać przyczyny. [XVI 46] Drogi do sław y [.,.] [w. 462—463] Jest to jednak fortel bezskuteczny, bo naw et litość wydobyć może z serc młodych wojaków nie więcej nad zapewnienie wiecznej miłości:

Darmo nań m iłość łagodna naciera, W zruszył się, przejęły go szczery żal

[ ] i litość, [w. 476]

A le się litość na jej m iejsce wdziera, Że będą długo, zawsze w m yśli mej

[XVI 51] przytomne

Chcę tw oję pam ięć w sercu m ieć I, dalibógże, nigdy ciebie nie zapomnę.

i w duszy. [w. 484—485]

(24)

„ J E R U Z A L E M W Y Z W O L O N A ” T A S S A — K O C H A N O W S K I E G O A R O M A N T Y C Y P O L S C Y 387

W przytoczonych ostatnio słowach Tadeusza trudno nie wyczuć po­ godnej ironii, stąd nasuw a się przypuszczenie, że Mickiewicz daje tu coś w rodzaju parodii tradycyjnego w epice m otywu rozstania się kochan­ ków. Żądanie bowiem Saracenki, by R ynald zabrał ją z sobą, godzi się całkowicie z akcją poematu, w której K lorynda czy Gildyppa grają po­ ważną rolę — Telim ena w sytuacji analogicznej jest śmieszna, co Tadeusz bezwzględnie podkreśla słowami o m arkietance. To samo da się powiedzieć o zakończeniu scen obydwu, zm ieniającym kochanki w furie mściwe, pełne w yrzutów i zemsty. Armida poświęciła Rynaldowi w szyst­ ko, od zalotników aż do „panieństw a jagody”, Telimena zarzuca Tadeu­ szowi, że „uwiódł sierotę”, po czym następują przekleństwa.

Zacytow any w książce Windakiewicza w. 493: „Miłość, wierząj mi, ogród rozkoszy uczyni”, aluzja do miejsca akcji pieśni XVI Goffreda, zam yka podobieństwa, których ilość każe stwierdzić, że w kompozycji omawianej sceny Pana Tadeusza historia A rm idy odegrała decydującą rolę. Stw ierdzenie to z kolei pozwala bliżej określić, co z rysów A rmidy w płynęło na sposób ujęcia Telimeny. Da się to wyświetlić przez okre­ ślenie różnic pomiędzy obydwiema scenami.

U Tassa dwa przemówienia A rm idy (XVI 40—50 i 56—59) przegradza apologia Rynalda, rzecz całą kończy monolog opuszczonej czarodziejki. Są to zatem trzy monodie o podkładzie tragicznym . Mickiewicz operuje bardzo żywym dialogiem, według którego zestawiono powyżej rem ini­ scencje, a więc elem entem dram atycznym wprawdzie, pozbawionym jednak grozy namiętności, cechującej kreację poety włoskiego. Armida, naw et zdradzona, nie przestaje kochać młodego rycerza, stąd też jeden z epigonów Tassa, piszący dopełnienie Jerozolimy, w brew pogodnemu zakończeniu epopei każe ginąć nam iętnej Saracence śmiercią samobój­ czą 31. W Telim enie ni k rzty tragizm u doszukać się niepodobna; pod­ starzała piękność, wyposażona zresztą dobrym sercem, pociesza się b ar­ dzo prędko, dram at więc nabiera odcienia komicznego. Mickiewicz tedy, który w Aldonie rozpaczliwą nam iętność A rm idy zm atował rezygnacją, nam iętności tej nie odtworzył i tu taj, na wzór Tassa zainscenizował natom iast rozwiązanie intrygi Telim eny z Tadeuszem, nadto uzupełnił charakterystykę „cioci” kilku rysam i zmysłowości i podrażnionej am ­ bicji kobiecej.

Druga, większa grupa drobnych motywów genetycznie związanych z Jerozolimą skupiła się w pieśni IX Pana Tadeusza, w opisie bitwy,

31 Cinque canti di Camillo Camilli aggiunti al „Goffredo” de T. Tassu — częste w wydaniach z w. XVII, np. z r. 1653.

(25)

której ustęp centralny, a mianowicie pojedynek Hrabiego z Rykowem, należy do typowych, tradycyjnych chwytów epiki bohaterskiej, zarówno u Homera jak u Tassa. Do Jerozolimy specjalnie sprowadzić można „wyzywania się wzajemne i szyderstw a wodzów podczas w alki” 3Z. Inny m om ent w alki krzyżowców z Saracenami, wzięcie do niewoli ostatniego z niedobitków, A ltam ora (XX 140, 141), odbił się na scenie kapitulacji Rykowa, przy czym w yrazy G offreda słyszym y od Podkomorzego. Łą­ czące się z tym samo zakończenie bitw y (Goffred XI 82) zestawiono u W indakiewicza, garść szczegółów, podaje nadto B ru ch n alsk i33.

Język Mickiewicza w ogóle, a Pana Tadeusza w szczególności, czeka dotąd — jak się już zaznaczyło — na opracowanie, że jednak odbiła się na nim lektura przekładu Kochanowskiego, dowodzą szczegóły przyto­ czone poprzednio. Całość obrazu wskazuje, że na przejściu „od sielanki do epopei” w Panu Tadeuszu poem at włoski odcisnął swe piętno w spo­ sób ciekawy — tzn. dostarczył w ątku do rozwiązania intrygi miłosnej, ponadto zaś stał się źródłem drobnych czy to momentów akcji, czy wreszcie ornam entów w guście epickim. Był to zarazem p unkt zenitalny te j linii rozwojowej pracy nad wzrostem uzdolnień epickich Mickiewicza, wykazanej już przez analizę G rażyny — a więc i udziału w tej p racy

Jerozolimy wyzwolonej. Stwierdzić należy, że udział ten był zarówno*

bogaty i różnorodny jak też owocny. 3

U tw ór rozpoczynający w raz z Grażyną dzieje rom antycznej epiki r y ­ cerskiej w Polsce, Malczewskiego Maria, stanowisko swe zawdzięcza dłuższemu epizodowi batalistycznem u, opisowi' w alki oddziału wojska kresowego z czambułem Tatarów . Opis ten, pełen plastyki, posiłkuje się całym szeregiem drobnych rysów w ystudiow anych na analogicznych obrazach Jerozolimy wyzwolonej, zwłaszcza na scenach napadu wojska arabskiego pod wodzą Solimana n a obóz krzyżowców (IX) oraz w ielkiej bitwy, zam ykającej epopeję włoską (XX), a więc na tych scenach, które zabarw iły tok Grażyny. Podkreślić przy tym należy, że rysy te to znowu owe kom unały epickie, typowe właściwości stylu bohaterskiego.

I tak jednym z najczęstszych u Tassa jest porównanie rycerza w al­ czącego do pioruna lub błyskaw icy (IX 49, 22, XX 53 itp.); porów nanie

32 W i n d a k i e w i c z , op. cit., s. 204.

33 Ibidem, s. 204—209. — W. B r u c h n a l s k i , Reminiscencje w „Panu Ta­ deuszu” z Homera, Wergiliusza i Tassa. „Pam iętnik Towarzystwa Literackiego* im. A. M ickiew icza” 1888, s. 120—121.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Choć więc w klasycz- nej filozofii bytu nie zamierza się uzasadniać istnienia Boga, a tylko tłu- maczyć w sposób ostateczny istnienie świata, to dokonując takiego tłu-

nych odmianach. Tu obowiązywała bowiem zwięzłość wypowiedzi i ona regulow ała niejako w ew nętrzną pojemność zdań. z utw oram i ukształtow anym i według reguł

W okresie powojennym nie ukazało się u nas żadne specjalne opracow anie pośw ięcone działalności tych sądów, opracow ania zaś przedw ojenne są trudno

w sprawie oznaczania liczby aplikantów adwokackich dla poszczególnych wojewódzkich izb adwokackich wprowadza się następujące zmiany:1. Liczbę apliksntów adwokackich

Wywłaszczone mogą być nieruchom ości nie stanow iące w łasności państw ow ej lub spójdzieiczej oraz własności tych

[r]

[r]

Należy ocze­ kiwać, że postawę sędziów Trybunału cechować będzie — jak się wyraził Marszałek Sejmu — pryncypialność, służba Konstytucji i bezwzględna