• Nie Znaleziono Wyników

Polacy w rzymskiej "Arkadii" (1699-1766)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Polacy w rzymskiej "Arkadii" (1699-1766)"

Copied!
47
0
0

Pełen tekst

(1)

Wanda Roszkowska

Polacy w rzymskiej "Arkadii"

(1699-1766)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 56/3, 33-78

(2)

W A N D A ROSZKO W SKA

POLACY W RZY M SK IEJ „ARKADII” (1699— 1766)

1

Jak że skom plikow anym w istocie problem em je s t po chw ilę obecną dla badacza ta sław na swego czasu akadem ia. Dziś jeszcze sam dźwięk sło­ wa „A rkadia” prow okuje rażąco sprzeczne sądy, w k tórych em ocjonalne niem al zaangażow anie przyw odzi na m yśl pierwsze p ro te sty — reak cje na tę praw odaw czynię „dobrego sm aku” — z połow y X V III stulecia. W ychw alana następnie w X IX przez jednych, ganiona przykładnie przez innych, przedm iotem naukowego badan ia stała się właściwie dopiero w latach dw udziestych naszego wieku. Obecnie no tu je się w zrost zain te­ resow ania, jakkolw iek daleko do zgodności poglądów na całość zjaw iska. Postronnego obserw atora, wolnego od uczuciowych czy ideow ych suge­ stii, razi przede w szystkim brak sprecyzow ania pojęć podstaw ow ych, w ytyczenia granic, w któ rych należy zam knąć działalność „A rk adii” , co pozwoliłoby n a określenie, kogo w istocie wolno uważać za tw órcę a r ­ kadyjskiego w ty m ściśle oznaczonym sensie i czasie.

J a k wiadomo, „A rkadia” pow stała w r. 1690 w środow isku litera tó w i uczonych zgrupow anych przy dworze królow ej K ry sty n y (zm. 1689) jako tw órczyni Accademia Reale (1674) h P odstaw y teoretyczne narzucił „A rkadii” w r. 1696 profesor rzym skiej Sapienzy, Gian Vincenzo G ravina. Stw orzył on w łasną artem poeticam, (Ragion poetica, 1708), k tó ra — jako zbyt ry go ry styczn y hołd dla hellenizm u — stała się przyczyną jego odejścia z akadem ii w r. 1711, kiedy to nastąpiła sław etna schizma, p o ­ wodująca rozbicie zgrom adzenia. Oponenci utw orzyli wówczas (1714) n o ­ wą akadem ię, Q uirini, k tó ra jednakże nie p o trafiła zająć m iejsca godne­ go uw agi historyka lite ra tu ry . Po śm ierci pierwszego prezesa i antag o­ nisty G raviny, Giovan M arii Crescim beniego (1728), grono arkady jsk ie

1 D zieje „A rkadii” przed staw ił M. M a y l a n d e r (S toria délie acca dem ie d ’I t a - lia. T. 1. B ologna 1930).

(3)

poszło w rozsypkę, cedując fun k cje tow arzysko-oficjalne na A kadem ię Infecondi. Scalił je w rok u 1743 now y przew odniczący, w n o m en k la tu ­ rze akadem ii kustosz, M ichele G iuseppe Morei (zm. 1766). N astępcy M oreiego, G iuseppe Brogi (zm. 1772) i Gioacchino Pizzi (przewodniczący do r. 1790), nie m ieli nic do pow iedzenia — dobili sta rą już „A rkadię” , k tó ra zm artw y ch w stała form alnie w r. 1925 jako A ccadem ia L e tte ra ria Ita lia n a „A rcadia” , dziedziczka narodow ego posłannictw a, kodeksu oby­ czajowego i archiw um pierw szych arkadów . Jed nak że ta now a „A rka­ dia” jest ju ż czymś in n y m zupełnie, m im o św iadom ych naw iązań do dzia­ łalności X V III-w iecznego zgrom adzenia ludzi pióra, w ielkich i m ałych, p rała tó w i panu jący ch , W łochów i cudzoziemców z całej Europy, różnej k ondycji i pow ołania — od M arii K azim iery Sobieskiej poczynając, na W olterze (Museo P egaride) i G oethem (Megalio M elpomenio) kończąc.

Czym że w ięc była ta pierw sza „A rk ad ia” ? Z w ykłą akadem ią lite ­ racką, jak ic h tysiące pow staw ało i zam ierało n a p rzestrzeni wieków w całej Italii, czy in sty tu c ją na w zór fran cusk ich „n ieśm ierteln y ch ”; a może po p ro stu tow arzy sk ą ligą narodów , k tó rej członkostwo zaspoka­ jało am bicje snobów? Co stanow iło siłę żyw otną, a potem „siłę fa ta ln ą ” , u trz y m u ją c ą „A rk ad ię” w polu uw agi historyków lite ra tu ry , historyków

sensu stricto, histo ry kó w włoskiej m yśli naukow ej, prądów um ysłow ych,

a naw et tw órców (jak np. poety-profesora, Giosue Carducciego, w ielkie­ go tej akadem ii e n tu z ja sty i obrońcy, piew cy zjednoczonych Włoch). Dlaczego z ta k bezkom prom isow ym zaangażow aniem uczeni dzielą się n a dwa dziś jeszcze żyw otne obozy obrońców i atak ujący ch? Dlaczego w reszcie z żelazną k onsekw encją uczeni francuscy, czerpiąc z n a tc h n ie ­ nia ojca D om inique B ouhoursa, k w itu ją problem „A rk ad ii” ironicznym grym asem , w najlep szy m w ypadku, o d b ierają jej zasługi dla lite ra tu ry oraz jakiekolw iek znaczenie w ru c h u um ysłow ym W łoch — przez ode­ rw an ie od n iej w y b itny ch jej przedstaw icieli (np. M uratoriego, G raviny)? Pierw szym uderzeniem k ry ty c z n y m w akadem izm „A rkadii” b y ły głośne L isty W ergilego do arkadów, pióra jezu ity Saverio B ettinellego (1757), k tó ry biorąc za tem a t D antego Boską kom edią, w ystąpił przeciw ty ra n ii naśladow nictw a n aw et n ajgen ialniejszy ch tw órców , żądając no­ wego, k ry ty czn eg o stosunku do przeszłości literackiej. M antuańczyk ten był sam arkadem . W p a rę lat później (1763) zwrócił się bezpośrednio przeciw akadem ii w ykształcony n a fran cuskiej i angielskiej k u ltu rz e Piem ontczyk, G iuseppe B aretti, tw órca „ F ru sta le tte ra ria ” („Rózga L ite ­ ra c k a ” 2), w zorow anej n a angielskim „S pectatorze” . Z właściwą sobie zajadłością zaatakow ał poezję p astoralną, jedyn e wów czas pole działania

2 N. J o n a r d , G iu s e p p e B a r e tt i (1719— 1789). L ’H o m m e e t l’oeu vre. C lerm ont- -F erran d 1963, s. 206—216.

(4)

PO L A C Y W R Z Y M SK IE J „ A R K A D II” 35

akadem ii, zarzucając jej m istyfikację literacką, fałszującą obraz wsi, da­ leki od sielskiego pejzażu z nim fam i nad szem rzącym strum ykiem . P ię k ­ ne jest to, co jest praw dziw e — pow tórzył za Boileau. Znęcał się Ba- re tti nad „zniew ieściałym i sonecikam i” , plagą ark ady jsk ą, „lek tu rą p a ­ nienek na w ydaniu” , wziąwszy na kieł nieżyjącego od daw na poetę, w spółzałożyciela „A rk adii” — Felice Zappiego. Szydził z rzekom ej pro­ stoty, k tó ra upodobniała w szystkie utw ory. U staloną wielkość a rk a d y j­ ską, poetę parm eńskiego dworu, Carlo Frugoniego, dotknął swą rózgą za „niem oralny ero tyzm ” , epikurejski ton, wreszcie za sam rodzaj wiersza, k tó ry zyskał Frugoniem u poklask — wiersz biały. R ygoryzm B arettiego- -racjo n alisty przebijał w stw ierdzeniu, że poezja ty m się jedynie różni od prozy, iż jest harm o n ijn ą form ą wypowiedzi, tzn. zw iązaną rym em . Do w ładz ark ad yjsk ieg o olim pu żywił p reten sję za w ciąganie cudzoziem ­ ców, z reg u ły bez p y tania o ich zgodę, co oczywiście obniżało ran gę in ­ sty tu cji. B a re tti był an ty ark ad y jsk i w podejściu do spraw y naśladow ­ nictw a oraz do propagow anej przez akadem ię tra d y c ji antycznej, jak rów nież tra d y c ji renesansu, o k tó ry zgoła nie dbał.

„A rk ad ia” pogrążyła się w m roku niepam ięci, aż ją w yciągnął n a światło dzienne Carducci. Czasom R isorgim enta odpow iadała potępiona przez B arettiego apoteoza anty k u, ewokow ana półtora w ieku wcześniej przez „A rkadię” , b y ła bowiem legitym acją rodowodu k u ltu raln eg o W łoch, n a k tó ry m chciano budować potęgę zjednoczonego państw a. A utor Odi

barbare w antycznym m etru m szukał potw ierdzenia ciągłości, źródła od­

now y poezji włoskiej. I w łasnej. Zdaniem uczonego filologa-poety „A rk a­ dia” sięgała po wiek M ontiego i Alfieriego, oni byli w pojęciu C arduc- ciego także arkadyjczykam i. „A rkadia” wniosła dobrą tra d y c ję stylu, wszyscy w ielcy z niej wyszli. Śmieszność akadem izm u widział, jak inni, w naiw nej sym bolice p a s te rs k ie j3. Od Carducciego zaczął się ren esans akadem ii w pam ięci narodow ej. Dla Crocego „A rkadia” zachow ała po ­ dobną w artość — cenił w niej poczucie m iary i sm aku literackiego, od niej d atu ją c now ożytną epokę w litera tu rz e włoskiej 4. U schyłku X IX w. powstało pożyteczne kom pendium bio-bibliograficzne Isidoro Cariniego,

Arcadia dal 1690 al 1890, w k tó ry m zakreślił on ogrom ne pole działania

akadem ii, biorąc pod uw agę k ry te riu m form alnej przynależności pisarza czy uczonego. W yrazem naw iązania do naukow ej tra d y c ji akadem ii jest periodyk „A rkadia” , wychodzący od 1889 roku.

3 Cyt. za: I. С a r i n i, A r c a d ia dal 1690 al 1890. Т. 1. R om a 1891: „ buona tr adizione di stile è la fine della vecchia retoric a”, „ ra p p r e se n ta r e U gu sto d el suo t e m p o ” ; o w adach: „ p e r p é t u a allegoria pastorale , noioso in gen u o si m b o l is m o di m a n d r e , d ’a r m e n ti , za m p o g n e , ninfe, an tr i e capanne”.

4 B. C r o c e , U A r c a d i a e la poesia del S ettecen to . W: La le t te r a tu r a italiana del S e tte c e n to . Bari 1949, s. 1— 14.

(5)

F ala now ych bad ań w w. X X nasila się w latach dw udziestych, po raz d ru g i w dobie o sta tn ie j w ojny i latach pięćdziesiątych. Rosnąca liczba p ub lik acji w p ierw szym okresie zbiega się z ten d e n c ją do w yeksponow a­ nia ro li pierw szej ogólnow łoskiej, dem okratycznej in sty tu c ji literacko- -teo rety czn ej w n u rcie w ielkich przem ian X V III stulecia. Rozpraw ie Crocego o estety ce G rav in y 5 odpow iada analiza poglądów innego w iel­ kiego ark a d a , M uratoriego. G iuseppe T offanin pokazuje „A rkad ię” jako dziedziczkę ren esan su , a k c en tu ją c jej udział w walce W łochów o p ie rw ­ szeństw o w k u ltu rz e E u ro p y ośw ieceniow ej z F rancuzam i 6. A ktem lega­ lizacji ty ch poglądów n a m isję akadem ii stało się pow ołanie do życia jej im ienniczki, w spom nianej A ccadem ia L e tte ra ria Ita lia n a „A rcadia” .

P rzeciw eg zaltacji C arducciego, przeceniającej znaczenie akadem ii, w ystąpił Giulio N atali 7. S prow adził on jej ro lę do skrom niejszych o wiele rozm iarów — akadem ii a n ty m a ry n isty c z n e j, k tó ra w ostatecznym roz­ ra c h u n k u zajęła m iejsce przejściow e m iędzy seicentyzm em a k lasycy z­ m em . Z daniem N atalego, „A rk adia” w ypow iedziała się jed y n ie w 13 to ­ m ach R im e degli Arcadi i w 4 tom ach u ltraak ad em ick iej prozy. Tw o­ rząc w cieniu C h ia b re ry (poezja heroiczna), P e tra rk i (miłosna), T eokryta 1 A n a k re o n ta (m ałe form y), w yk ształciła ta k ie w łaściw e sobie gatu nki, ja k sonet opisow y, k a n c o n etta , kan cona-oda i w olny 11-zgłoskowiec. O cena N atalego w ypadła w rezu ltacie surow o, jeśli się w eźm ie pod uw agę o kreślenia: „accadem ia versaiola”, „ozziosa” . W ty m sam ym k ieru n k u poszły nowsze b ad an ia — C arla C alcaterry , k tó ry jed n akże o bronił za­ sług akadem ii dla rozw oju przede w szystkim poezji m elicznej 8. Stosując k r y te r ia estety czne, n u r t a rk a d y jsk i dostrzegał on jeszcze u schyłku w. X V III i n a przełom ie nowego stulecia.

S tosunkiem „A rk a d ii” do głośnych n u rtó w um ysłow ego życia Włoch zajęto się szerzej w o sta tn ie j dobie: „A rk ad ia” i neoklasycyzm znalazły się n a w arsztacie C a lc a te rr y 9. M ario F u b in i ogłosił rozpraw ę o „ A rk a ­ dii” wobec O św iecenia, p rzy p isu ją c akadem ii c h a ra k te r jednego z n a j­ w iększych ferm en tó w um ysłow ych, w w ielostronnej rea k c ji na barok w i­ dząc szeroki ru c h narodow y. „ A rk a d ia ” — tw ierdzi F u b in i — nie w p ły ­ n ę ła na odnow ę dobrego sm aku, za to n a jej dodatnie konto trz e b a za­

5 В. С г о с e, L ’e s t e ti c a d e l G ravin a. W: Probier n i dï e s t e ti c a e c o n tr ib u to alla s t o r ia d e ll’e s t e ti c a italiana. B ari 1910, s. 360— 370.

6 Zob. G. T o f f a n i n : U Arcadia . Saggio storico. 3 ed. B o lo g n a 1958; U e r e d i t à d e l R in a s c i m e n t o in Arc adia . B ologn a 1923.

7 G. N a t a l i : Idee, co s t u m i , u o m i n i d e l S e tt e c e n to . S t u d i e saggi le tter a ri. 2 ed. T orino 1926; II S e tt e c e n to . M ilano 1929. S to r ia d e ll a l e t t e r a t u r a italiana.

8 C. C a l c a t e r r a , Arcadia. W: V. B o m p i a n i , O pere. T. 1. M ilano 1947, s. 9— 15.

9 C. C a l c a t e r r a , A r c a d ia e neoclas sicism o. W: II P a rn a ss o in rivolta. M ila­ no 1940. K sią żk i tej, n ie s te ty , n ie m ia ła m w ręku.

(6)

P O L A C Y W R Z Y M SK IE J „ A R K A D II ” 37

pisać, że p o trafiła zsynchronizow ać naczelne dyspozycje i dążenia swego czasu. Odnowić poezji nie m ogła sam a akadem ia, na to trz e b a zm ienić świadomość społeczną („m u ta to sen tim en to sociale”), ale „A rkadia” u m ia ­ ła w tych zm ianach uczestniczyć 10.

Isto tn ą lu kę w dotychczasow ych b adaniach w ypełniła p raca G iuseppe L. M oncallera o teo rii „A rkadii” . Poprzez k o n fron tację hedonistycznej i antyklasy czn ej p ostaw y S eicenta z program em „A rkad ii” , odnow icielki dobrego sm aku, przeciw staw iającym k rw istej, rozhulanej erotyce b arok u skatolicyzow any ideał czystości sztuki, jej nieskażone źródła w a n ty k u — M oncallero określa istotę klasycyzm u akadem ii, przefiltrow anego przez kościelną pedagogikę, silne uw rażliw ienie etyczne („utile cum dulci”), ho- racjań sk ą m aksym ę um iaru. A u to r opowiada się za pow agą prog ram u i postaw y „A rkadii” zgrupow anej p rzy Crescim benim . M it ark ad y jsk i w prow adzony na piedestał w akadem ii jest znakiem wolności i n iew in n o ­ ści, m it antyczny, łaciński — jedności k u ltu ry klasycznej i w łoskiej. S tw ierdzając w „A rkad ii” b rak jednolitego, w ypracow anego system u estetycznego, włącza w k rąg teo rety k ó w Graving, M uratoriego i — od le­ głego nie tylko w sensie fizycznym , nie czytanego, bo niepojętego w ów ­ czas (uwaga m oja — W.R.) — Giovanniego B attistę Vico n . U w zględniając odm ienność postaw filozoficznych tej tró jk i, ro zp a tru je M oncallero w nich to, co „anty seicenty styczn e” i co klasyczne. P o rtre t Vica zawisł w ser-

batoio ark ady jsk im : on sam był „pasterzem ” , w dziele sw ym um ieścił

grecką k rain ę A rkadię — k tó ra stała się odpow iednikiem Russowskiego św iata p rym ityw nego, nie skażonego piętnem cyw ilizacji, raje m p a ste rzy m ów iących w ierszam i — o d n ajd u jąc tam p rafo rm y poezji. Ale d y stans system u, zam kniętego w N o w ej nauce, od św iatopoglądu rzym skich a r ­ kadów zgrom adzonych przez Crescim beniego m ierzy się m ilam i. Toteż naszym zdaniem M oncallero przypisał „A rk adii” m ajątek , k tó ry nie b a r ­ dzo się jej należał. Ale stanow isko tego badacza jest znam ienne dla większości w ym ienionych p rac — „A rk adię” utożsam ia się z kolebką S ettecenta, przy p isu je się jej ak ty w n ą rolę w form ow aniu p ostaw y n a j­ w ybitniejszych pisarzy i m yślicieli now ożytnych Włoch. O kazję do am p- lifikacji dała zapew ne głośna polem ika w łosko-francuska, p o d jęta przez ark ady jczyk ów w obronie wielkości lite ra tu ry baroku, Tassa i A riosta — przeciw ko m iażdżącej opinii jez u ity francuskiego B ouhoursa, k a rte z ja - nisty, k tó ry w swej M anière de bien penser dans les ouvrages d’esprit odm ówił jakiejkolw iek w artości lite ra tu rz e Seicenta, poczynając od Tassa

10 M. F u b i n i , A r c a d ia e il lu m in ism o . W tom ie zbiorow ym : Q u estio n i e cor- r e n t i d i storia le tte r a ria . T. 1. M ilano 1949, s. 503— 595. Zob. tak że: J o n a r d , op. cit. — G. L. M o n c a l l e r o , L ’Arcadia. T. 1: L a te o r ica d’Arcadia . F iren ze 1953.

11 O w oc w ie lo le tn ic h p rzem yśleń filozofa, L a scienza n u o v a u k azała się po raz p ierw szy w 1725 r. w N eapolu, gdzie V ico m ieszk ał i pracow ał.

(7)

i M arina. P ra ca w yszła w 1687 roku. Lecz o właściwej polem ice ze stro n y włoskiej m ożna m ówić w r. 1703, k ied y odezwali się arkadow ie, i to 0 najróżniejszym p ro filu ideow ym : racjonaliści i an ty k a rte z ja ń sc y Zeno, Scipione M affei, frank o filski P ie r Jacopo M artelli i tw órca laickiej kon ­ cepcji k u ltu ry , G iovanni B attista Vico 12. B yła to m obilizacja pow szech­ na, zw ołana przez tę „A rkadię” , k tó ra urodziła się po to, b y ratow ać k u ltu rę w łoską przed grzęzaw iskiem seicentyzm u.

Żyw y jest jednakże wciąż pogląd an tytetyczny . H istoryk lite ra tu ry włoskiej ze szkoły Crocego, Francesco Flora, uważa, że „A rkadia” jako system estetyczny, jako poetyka, je st „poco defin ibile” 13. Zdaniem tego badacza je st ona sukcesorką odwiecznego m itu szczęśliwości idącego od T eokryta i W ergiliusza, m itu, k tó ry godzi opozycyjnych w stosunku do siebie S an nazara i Tassa w łonie rzym skiej akadem ii. Mitu, k tó ry się n a „A rkadii” b y n ajm n iej nie kończy. Je st „A rkadia” dla Flory i n s t y ­ t u c j ą — znakiem k o n k retn e j cyw ilizacji. K onsekw encje badawcze te ­ go stanow iska są widoczne. W ielcy poeci w „A rkadii” są nim i — pomimo „A rkadii” .

Nie m ożna też pom inąć stanow iska francuskiego 14. N orbert Jonard, jak na F rancuza przystało, surow y sędzia i nie pozbaw iony ansy anty- w łoskiej, uzasadnia słuszność lekcew ażących opinii francuskich rozbratem „A rkadii” m iędzy teo rią a p rak ty k ą, niejasnością definicji istoty poezji 1 jej zadań, stosow aniem śm iercionośnej zasady naśladow nictw a. P rzy zn a­ je jej zasługę odcięcia się od w y n atu rzeń X V II w. w pierw szym okresie istnienia, w skazując jednocześnie n a żywiołową skłonność arkadyjczyków do krytykow anego M arina i A riosta. Włosi nie stw orzyli d o k try n y k la ­ sycyzm u, ta pow stała we F rancji; teo re ty c y w łoscy (Gravina, M ura- tori), obdarzeni zdrow ym rozsądkiem , tw orzyli z próżni, przem aw iając

e x cathedra do głuchych, gdy tym czasem w e F ra n cji tak i d ’A lem bert

uogólniał jedynie zasady tkw iące w dziełach najw iększych literackich m istrzów epoki. J o n a rd polem izuje ostro z przedstaw ionym wyżej sta ­ now iskiem X X -w ieeznej k ry ty k i w łoskiej, sprzeciw iając się opinii, ja ­ koby „A rk adia” zaszczepiła włoskim illum inistom zasadę pow rotu do p raw d y i n atu raln o ści — czołowy re p re z en ta n t Oświecenia, G iuseppe

12 W 1671 r. L. P a n cia tich i donosił o k siążce Francuza w liśc ie do przyjaciela, uczonego L. M agalottiego. P ojed yn czo zaoponow ał przeciw tezom B ouhoursa M en- zin i w roku 1688. Zob. J o n a r d , op. cit., s. 114, 157— 158.

13 F. F l o r a , Sto ria d e lla le t t e r a t u r a italiana. 13 ed. T. 3. M ilano 1962, s. 374— 376.

14 Zob. m. in. H. H a u v e t t e, L i t t é r a t u r e italienne. P aris 1906. — M. A n d- r i e u X, La V ie q u o tid ie n n e dans la R o m e p o n tifica le au X V I I I e siècle. P aris 1962. P ierw szą p ozycję w sk a za ł dr Ju lian P l a t t (N a r u s z e w i c z w „Z abawach P r z y j e m ­ ny c h i P o ż y t e c z n y c h ”. Cz. 1: Sielanka. M aszynopis pracy d oktorskiej użyczony mi ła sk a w ie do w gląd u przez Autora).

(8)

PO L A C Y W R Z Y M SK IE J „ A R K A D II” 39

B aretti, sięgnął w tym celu do klasycyzm u francuskiego, w „A rkadii” zasada była m artw ą literą. W ielcy poeci w yrośli poza „A rk adią”, w brew niej (G. Parini). M etastasio tw orzył zgodnie z racjonalizm em , stosując konsekw entnie zasadę jasności, naturalności i pożytku. P a rin i był wielki w tej m ierze, w jakiej się od „A rkadii” oddalił, m im o że jego teo re ­ tyczne sform ułow ania są nasiąknięte w pływ em a k a d e m ii15.

Z porów nania tych dwóch odm iennych stanow isk w ynika, że jado- witość francuska, ujaw niona również — mimo dużej dozy obiektyw izm u — w słowach Jonarda, oraz desperacki opór nowszej k ry ty k i włoskiej odzw ierciedlają istotę sporu do dziś żywego, sporu o m iejsce Włoch w k u ltu rz e Oświecenia. M ają rację ci, którzy widzą przegraną „A r­ k a d ii” tak wysoko w indow anej, ale praw dą jest, że w swoim p ierw ­ szym, bohaterskim okresie odegrała ona rolę decydującą z p u n k tu w i­ dzenia samoobrony, była dla Włoch ratu n kiem przed zapadnięciem się w przepaść stw orzoną u schyłku Seicenta. I tej roli n ik t nie może kwestionować, gdyż ową b atalię w ygrała właśnie „A rkadia” . Trzeba natom iast przyznać rację poglądom w ypow iedzianym przez Jonarda, sprow adzającym aktyw ność teoretyczną „A rkadii” jedynie do p ierw ­ szej ćwierci w. XV III, do prac jej współtwórców, G raviny i M urato- riego. I niebezpieczną rzeczą jest w ciąganie w ten krąg filozofii Vica; tw orzył w tak absolutnej izolacji od „A rkadii” i tak daleko wybiegł poza jej możliwości teoretyczne, że negacja tego fak tu jest nieporozu­ m ieniem . W spólny fro n t przeciw Francuzom to spraw a in sty n k tu n a ­ rodowego, wspólnego w szystkim m yślącym W łochom w owym czasie.

A tak na „A rkadię” — akadem ię literack ą pedantycznie narzucającą regułę naśladow nictw a, na zm anierow anie, sztuczność poezji pasterskiej trzeba odnieść z Całą słusznością do lat, w których twórczość arkadów stanie się symbolem „letteratura ozziosa”, tzn. do drugiej ćwierci s tu ­ lecia. K ryzys zaczyna się właściwie znacznie wcześniej, z chw ilą odejścia G raviny, ale aktyw ność akadem ii jest jeszcze niew ątpliw a do śm ierci Crescimbeniego. Za Francesco M aria Lorenziniego, drugiego prezesa (1728— 1743), dobrego poety, lecz pozbawionego prężności organizacyjnej i zaangażowania, właściwych Crescim beniem u, obserw ujem y rozpad „A r­ kadii” 16. K iedy do głosu dojdzie Morei, form alnie akadem ia się re a k ­ tyw u je, znacząc swoją działalność napływ em nowych członków. W ów­ czas jednakże będzie w większym stopniu akadem ią rzym ską, lokalną —

15 Zob. J o n a r d, op. cit., s. 206—216.

16 F. M. L o r e n z i n i (1680— 1743), praw nik, filozof, skom ponow ał k ilka dra­ m atów o tem atyce religijn ej. W „A rkadii” jako F ilacida L uciniano. Jego ciekaw e w iersze (Po esie) w y szły p ośm iertn ie w N eapolu. Znam w yd. 3 — V enezia 1770, tło ­ czone u S. Occhiego. Egzem plarz Bibl. N arodow ej pochodzi ze zbiorów w ilan ow sk ich , sygn. W. 18179 (H X IV 1. 21).

(9)

mimo istn ien ia licznych kolonii we W łoszech i poza k raje m — w której do; głosu dojdzie n u r t jezuicki, w y rażający się na gruncie literackim uprzyw ilejow aniem oderotyzow anej eklogi i elegii, uprzyw ilejow aniem twórczości w języku łacińskim . G ravin a zm arł w 1718, M uratori w 1753, eru d y ta, history k , ko lek cjo ner Scipione M affei w 1755, a w spółpracow ­ nik M affeiego, w spółtw órca „G iornale dei L e tte ra ti” , Apostolo Zeno (w m elodram acie p re k u rso r M etastasia) — o pięć lat wcześniej. Zanika poczucie więzi teo rety czn ej z dziełem M uratoriego (Della p e rfe tta po-

esia..., 1703; Delie riflessioni sopra il buon gusto..., 1768). G enialny

w ychow anek „A rkadii” , k tó ry do praw dziw ego k un sztu doprow adził a r ­ k ad yjską k anconettę, M etastasio, osiągnąw szy niebyw ałą doskonałość w m elodram acie, z upływ em czasu od separu je się od akadem ii, choć utrzy m yw ać będzie ścisłe k o n ta k ty z arkad y jczyk am i rzym skim i. K u ­ stoszowi Pizziem u odm ówi udziału w zbiorowym tom ie R im e degli A r-

cadi) (1780) 17. L ite rac k a „A rkadia” skończy się ostatecznie po śm ierci

M oreiego — a ta k B ettinellego oraz znacznie bardziej pedantyczn y i bez­ litosny, bo skiero w any przez zw olennika francuskiego i angielskiego Oświecenia, a ta k B arettiego będą ciosami decydującym i. D latego nie m a żadnego znaczenia dożyw ająca starości akadem ia za dwóch ostatnich p re ­ zesów, Brogiego i Pizziego.

„A rkadia” M oreiego m a wszakże swoje in ne jeszcze racje b y tu , o k tó ­ ry c h zapom ina się w gen eralnych rozliczeniach. J e st w ty m punkcie, rzec m ożna, dziedziczką pierw szej „A rkadii” , w yśm iew aną przez B aret­ tiego i in n y ch przeciw ników „akadem ią staroży tnik ów i eru d y tó w ” . By dojrzeć tę sferę jej aktyw ności, trzeb a sięgnąć po świadectwo uczonych, nie poetów, a także cofnąć się do prac Crescim beniego, ograniczonego p ed an ta w m ate rii g u stu i lite ra tu ry pięknej, ale pierwszego historio­ g rafa lite ra tu ry w łoskiej. N aw iązanie do a n ty k u przede w szystkim rzy m ­ skiego (nie greckiego, jak chciał G ravina) i do renesansu, szukające ro ­ dzim ej tra d y c ji, żyw ych źródeł in spiracji nie tylko literackiej, wyrazi się narodzinam i w iedzy h um anistycznej, zwłaszcza więc historii, archeo­ logii (Zeno, Maffei), h istorii lite ra tu ry i piśm iennictw a, biografistyki, filologii. Dzieło Crescim beniego, ogrom nie pracow ite, w yraża się po­ m nikow ym i pozycjam i: Istoria della volgar poesia (1698), Com m entari

intorno alVistoria della volgar poesia (t. 1—5, 1702— 1711), dialogam i Della bellezza délia volgar poesia (1700). W ten sposób realizow ał on

17 G. P i z z i (1716— 1791), w „A rk ad ii” — N iv ild o A m arinzio, poeta k om p le­ m en to w a n y przez M etastasia, p o sta n o w ił ogłosić tom R i m e dla zam an ifestow an ia a k ty w n o ści akadem ii. B y ł to ostatn i w ogóle zryw „A rkadii”. O dm ow ę sw o ją w y ­ raził P. M e t a s t a s i o (L e t t e r e . T u tt e le opere. T. 5. M ilano 1953, nr 2123) 28 X I 1773 słow am i: „ lo ho sta n ca to abb a sta n za il p u b b lic o p e r p iù di m e z z o secolo, non abusia m o della su a in d u l g e n z a ”'.

(10)

PO L A C Y W R Z Y M S K IE J „ A R K A D II” 41

hasło „pożytecznego piękna” , w skazując czytelnikow i dziedzictwo p rze­ szłości, dokum entując, że nie jest barbarzy ński naród, k tó ry w ydał D an ­ tego i P e tra rk ę 18. M oralne hasła „A rkadii” tu znalazły swoją szlachetną realizację. Obok p rac Crescim beniego trz e b a postaw ić gigantyczne dzieło M uratoriego, benedyktyńsko czynnego bibliotekarza z M odeny, au to ra

La filosofia m orale (1735). Załuski i ktoś więcej niż Załuski w dziejach

k u ltu ry włoskiej — w ydał fu n dam entalne dzieła R erum Italicarum scrip-

tores (1723— 1738) i A n tiq u ita tes Italicae m edii aevi (1738— 1743), A n - nali d ’Italia (1744— 1749). „E ru d ycja była pokarm em jego fa n ta z ji” , róż­

norodność ludzkich czynów oglądanych w lustrze h istorii m iała być szko­ łą w ychow ania i źródłem dum y obyw atelskiej rodaków w rozbitej i nie- wolnej ojczyźnie 19. D okum entarne, edytorskie prace M uratoriego stały się zaczątkiem w łoskiej filologii. N iezależny od sugestii takiej czy innej cenzury, tow arzyszącej uczonem u doby kontrreform acji, stosuje selekcję m ate ria łu pod kątem jego wagi i wiarygodności, stosuje k ry ty k ę tekstu. Crescim beni i M uratori przygotow ują g ru n t pracom Girolam o Tirabos- chiego. P rzed jego Storia della letteratura italiana (wychodziła od r. 1772) pojaw iają się prace: Francesca Saverio Q uadria Della ragione

d’ogni poesia (1741), Gian M arii M azzucchellego Gli scrittori d’Italia

(1758), Giacinto Gim ma ogłasza Idea della storia dell’Italia letterata (1723) 20. O grom ny ten ru ch zrodził się pod znakiem „A rkadii” dla u g ru n ­ tow ania poczucia jedności k u ltu ry włoskiej. Co więcej, histo ria lite ­ r a tu r y Tiraboschiego, jak szereg innych prac tego typu, stosuje k ry te ria estetyczne „A rkadii” , jej regu łę „dobrego sm aku” oraz „intento didat-

tico”. Nie trzeba dodawać, że i Tiraboschi, i jego poprzednicy byli człon­

kam i akadem ii.

2

W arto postaw ić teraz pytanie, niebłahe w naszym w ypadku: jakie m iejsce zajm owali w tej ultranarodow ej in sty tu cji liczni cudzoziemscy członkowie? Część z nich spełniała ściśle określoną rolę — kasy zapo­ mogowej arkadów , któ rzy bez finansowej pomocy nie b y lib y w stanie urządzać swych dość kosztow nych zebrań i „gier olim pijskich” , w y da­ wać swoich pism. W nagrodę owi cudzoziemcy otrzym yw ali m iejsce ho ­ norowe (pastore acclamato) i praw o do przesłania swego p o rtre tu , k tó ry od chwili uzyskania stałej siedziby zdobił salę posiedzeń akadem ii (ser-

batoio). Do dziś przetrw ało wiele takich k o n terfektó w — jedne na ścia­

nach salki katalogow ej w Biblioteca Angelica przy Piazza S a n t’Agosti- no 8, inne znalazły schronienie w Museo di Roma.

18 Zob. M o n с a 11 e r o, op. cit., s. 73— 74. 19 Zob. F l o r a , op. cit., t. 4, s. 109. 20 Zob. ib id e m , s. 112.

(11)

D ru ga kategoria cudzoziemców, pozbawionych często korony i m itry, obejm ow ała poetów i uczonych, k tó rz y otrzym yw ali zaszczytny ty tu ł „pasterza” za w łasne zasługi pisarskie. I w tej przede w szystkim stronie „A rkadii” trzeba szukać Polaków . Ta powszechna, dem okratyczna in ­ sty tu c ja grom adzi oczywiście — co nie dziw ne wobec bliskiego sąsiedz­ tw a K w iry n ału , rezyd en cji papieża — licznych duchow nych, zwłaszcza jezuickich i pijarów . Lecz nie tylko ich. T rud n o dziś odpowiedzieć, co się n a to złożyło, gdyż b ra k d ok um entacji z okresu 1728— 1743, w k aż­ dym razie n ap ły w cudzoziemców znad W isły uwidocznia się szczególnie za kustodii Moreiego. M ichele G iuseppe Morei (1696— 1766) dosyć często byw ał w bliskich ko n tak tach z Polakam i, ale chyba nie tylko to decydowało. C rescim beni zarejestro w ał 3 nazw iska polskie, Mo­ rei — 27; reszta znanych nam do tej chw ili nazw isk, a ty ch jest 13, pochodzi z la t późniejszych lub z okresu niewiadom ego. W śród nich Grzegorz Piram ow icz i Tomasz K a je ta n W ęgierski, arkadyjczycy z przym usu, jak w iem y, zw erbow ani, kiedy to kustosz Pizzi łowił „stra- nierów ” dla pieniędzy — czerw ony złoty kosztow ał Piram ow icza ten żart S tanisław a P o to c k ie g o 21. Inne, nie kom ercjalne stosunki łączyły ark ad ó w polskich z akadem ią Moreiego. W ystarczy spraw dzić to w ich biografiach pisarskich. Nie wiem też, czy w w ydanym przez kustosza tom ie 11 R im e degli Arcadi (1749) nie znalazłyby się oryginalne dowody twórczości polskich „p asterzy ” .

C hciałabym się zastrzec, że nie m am zam iaru pow iedzenia w szyst­ kiego o „A rkad ii” w Polsce. Moim celem je st poinform ow anie, że w r e ­ jestra c h rzym skiego archiw um w śród tysiąca inn y ch drzem ią polskie nazw iska. P rz y jed n y ch łatw o postaw ić znak ark ad y jsk iej przynależnoś­ ci literack iej, p rzy in n ych znak obyczajowego zw iązania z atm osferą zebrań — czasem tylko tow arzyskich, czasem jed n ak o istotniejszym znaczeniu. Część nazw isk dziś jeszcze brzm i pusty m dźwiękiem: tak przed staw ia się spis po r. 1766, k tó ry trzeb a zidentyfikow ać nie przy pom ocy katalogu, sporządzonego w ostatnich pow ojennych latach — i to ręk ą W łocha m ało albo w cale nie kom petentnego w ty m w ypadku — lecz p rzy pom ocy dokum entów , protokołów zebrań, a ty ch ze względu n a n ieprzejrzystość i b rak indeksów nie zdołałam przestudiow ać, bo mi n a to czas nie pozwolił. Nie jest to zresztą m ate ria ł kom pletny: dane spoza archiw um stw ierd zają niezbicie przynależność k ilk u Polaków nie uw idocznionych w katalogu; pew nych poszlak dostarczają p rzejaw y spój­ ni p astersk iej, w ystępujące obyczajowo w śród arkadów , np. gdy F r a n ­ ciszek Leśniew ski swój pseudonim p astersk i ujaw n ia wobec współko- legi „po sy ry n d ze” , Józefa A leksandra Jabłonow skiego, czy gdy Ignacy

(12)

P O L A C Y W R Z Y M SK IE J „ A R K A D II” 43

Chodźko ad resu je swój w iersz do Bohomolca — jeśli Jabłonow ski jest arkadem , tru d n o uwierzyć, b y nie był nim Bohomolec, a tego nazw iska w katalo gu rzym skim nie odnaleziono do tej pory; anag ram takiego N a­ ruszewicza: „N arum nus” , lub nazw anie go „Alfezybem uczonym ” suge­ ru je, że trzeb a b y um ieścić tego poetę wśród rzym skich arkadyjczyków , skoro w dodatku jest w śród nich Jagelindo Tomeio — Adam K azim ierz C zartoryski; twórczość M arcina Eysym onta, pijara, k tó ry studiow ał w Rzym ie (nb. to on nazw ał Alfezybem — pseudonim Crescim beniego — N aruszew icza 22), mówi, że i Eysym ont m usiał nosić imię „pasterskie” 23. Ale i Eysym onta brak. A takich faktów na pewno znalazłoby się więcej.

Ju ż jednak w tych zarysach pewne wnioski narzucają się same, in ­ ne czekają na wyciągnięcie. Pierw szy to ten, że arkadyjczycy polscy w przytłaczającej większości należeć będą następnie do obozu reform stanisław ow skich. Co ciekawsze, nie m a wśród nich żadnego nazwiska, k tó re by reprezentow ało tendencję przeciw ną, bo zarówno M ichał P o ­ niatow ski, jak Ignacy M assalski weszli do „A rkadii” w czasie, kiedy nic nie zapowiadało ich zdradzieckiego postępow ania i, w konsekw encji, żałosnego końca. Przynależność do „A rkadii” oznaczała rów nież p rz y ­ jęcie szeregu obyczajów -konw encji. Jeśli Józef A ndrzej Załuski o rg a ­ nizuje swoje accademiae Marianae, postępuje zgodnie z założeniam i a r ­ kadyjskim i, m im o że sama nazwa owych akadem ii w skazuje na rodo­ wód p ijarsk i — włączona do „A rkadii” rzym ska akadem ia „Incolti” , założona (1658— 1659) przez pijarów i dla pijarów , urządzała je corocznie 10 g rudnia, 25 m arca i 8 w rz e śn ia 24. G dy K niaźnin zastrzega się, że

Żale E u ry d y k i dla zachow ania pełnego praw dopodobieństw a rozgryw ają

się w konw encji snu 25, jest to echo poetyki arkadyjskiej obowiązującej w m elodram acie, niedziwne u poety, k tó ry żył w kręgu P u ław i stykał się z Jagelindem Tomeio.

Spraw ą w a rtą przem yślenia jest znalezienie m iejsca „A rkadii” w p ol­ skim klim acie k u ltu ra ln y m . G dy się pam ięta, że większość z ty ch ludzi wyszła ze szlacheckiej trad y cji w. XVII, żyjącego le k tu rą Jerozolim y

w yzw olonej, Ariostowego Orlanda szalonego, Tassa A m in ty , a ci, k tó rz y

tw orzyli w prom ieniu dw oru królew skiego i dworów m agnaterii, byli

22 Z w rócił na to u w agę P l a t t (op. cit.).

23 M. E y s y m o n t , T r z y żałosne pasterki. „Zabawy P rzyjem n e i P o ży teczn e” 1774, t. 24, s. 131.

24 Zob. P. V a n n u c c i Sch. P., Collegio N azareno M D C X X X — M C M X X X . R om a 1930, s. 127— 128. W iadom ość o A kadem ii D eg li Incolti, obszerne w y p isy z tej m onografii oraz w szy stk ie inform acje o pijarach arkadyjczykach zaw dzięczam w ie lk ie j'u c z y n n o śc i ks. Jana B u b y Sch. P. w K rakow ie, za którą w yrażam n a j­ serd eczn iejsze podziękow anie.

25 O bserw ację tę zaw dzięczam rozm ow om z mgr Janiną P a w ł o w i c z ó w ą, która m i zw róciła u w agę na słow a Kniaźnina.

(13)

skłonni te a tr utożsam iać z kom edią d e ll’arte i operą włoską — łatw o pojąć, że tra fia li oni we w rota arkadyjskiego serbatoio. N adto Rzym w polskiej geografii politycznej od gry w ał rolę poczesną. Za życia p o l­ skich ark ad ó w m iał się dokonać w ielki przew rót um ysłow y w polskich dziejach, a oni m ieli w nim czynnie uczestniczyć. Czy, odw racając oczy k u m iastu n ad Sekw aną, nic nie zabrali ze sobą z „A rk ad ii” ? W ydaje się już teraz, że odpowiedź nie m oże być całkow icie negatyw na.

3

M ateriał tu p rzed staw io n y pokazuje stan na dzień 28 lutego 1965. Zim ą 1963 przeg ląd ałam arch iw u m akadem ii, m ieszczące się w Bibliotece A ngelica, a stanow iące obecnie w łasność A ccadem ia L e tte ra ria Italian a „A rcadia” . P oszukiw ałam śladów arkad yjsk iego te a tru M arii K azi­ m ie ry Sobieskiej, czynnego w R zym ie w latach 1702— 1714, wpadło m i wów czas w oko k ilk an aście nazw isk, k tó ry c h liczbę uzu pełniłam p rze ­ glądając k atalo g k a rtk o w y pseudonim ów pasterskich, sporządzany (i wciąż pozostający in sta tu nascendi) przez pracow ników B iblioteki. F ra g m e n ­ taryczność ta jed n ak w ynika nie z niedokładnego przeglądu, lecz z fa k ­ tu, że sam m a te ria ł d o k u m en ta rn y stanow iący podstaw ę katalog u jest dziś m ocno n iek o m p letny . K oczow niczy try b życia arkadów , przenoszą­ cych się stale z m iejsca n a m iejsce po śm ierci C rescim beniego, nie w y ­ szedł archiw aliom n a zdrow ie. M ocno p rzetrzebio n e po zam knięciu „ A r­ k ad ii” z końcem w. X V III, niedostatecznie chronione w XIX , znalazły one o piekuna dopiero w obecnej A kadem ii. W ro k u 1925 uporządkow ano je i zew idencjonow ano. N iestety, arch iw um — p rzy n ajm n iej to, do k tó ­ rego m iałam dostęp — w porów n aniu do r. 1935 2fi, k ied y zakończono prace porządkow e, przed staw ia ju ż stan kadłubow y. Z achow ały się p ro ­ tok o ły posiedzeń z k a d e n cji C rescim beniego (1691— 1728), tj. to m y 1—3, a w tom ie 4 — p ro to k o ły posiedzeń z czasów M oreiego (1743— 1766). Nie sięgałam do tom ów n astęp n y ch . Stw ierdziłam jednak, że b rak n a j­ w ażniejszego dla nas tom u 11, zaw ierającego ew idencję arkad y jczy ków w edług narodow ości. W ynikałoby więc, że nie m a w ogóle m ateriałó w za lata 1728— 1743 (kustodia Lorenziniego), n a co w skazuje obecna n u ­ m era cja w olum inów .

D ane biograficzne o ark a d y jcz y k a c h z pierw szego okresu ogłaszał w m iarę p o trzeb y i m ożliwości finansow ych C rescim beni w N otizie

degli Arcadi %norti (t. 1—3, 1721), Le v ite degli Arcadi illu stri (1707—

— 1751) i in n y ch pism ach (np. Arcadia, 1708; 11 catalogo degli Arcadi

per ordine alfabetico, 1725). K o n tynu ow ał je w bardzo zm niejszonym za­

26 Zob. M. O r t i z, L a B ib l io t e c a e A rc h iv io d e ll’A rcadia . W zbiorze: S tu d i R om ani. A t t i d e l C on gresso N azio nale. R om a 1935, s. 346—353.

(14)

P O L A C Y W R Z Y M S K IE J „ A R K A D II ” 45

kresie M orei, n ieste ty do jego N otizie (w: Le m em orie storiche delle

adunanze degli Arcadi, 1761) nie zdążyłam zajrzeć. Inform acje d ru k o w a­

ne Crescim beniego nie zawsze odzw ierciedlają ściśle stan faktyczny, są drobne różnice w porów naniu z dokum entam i o ryginalnym i. D ane z a r ­ chiw um , w m iarę m ożności skontrolow ane (w odniesieniu do czasu C res­ cimbeniego), uzupełniłam , gdy się to dało, inform acjam i w ziętym i z m a ­ teriałó w w Polsce i z lite ra tu ry . W ynotow ałam w lu ty m 1963 także nazw iska z obecnej „A rk ad ii” . D a ru ję je jed nak czytelnikom , choć jest ich stosunkow o dużo, bo np. z przynależności do tej akadem ii k ard y n ała Rakow skiego niew iele przyjdzie historykow i lite ra tu ry . Inn e nazw iska należą przew ażnie do osób z dyplom acji papieskiej i w ty m świecie u sto ­ sunkow anych.

Info rm acje odnoszące się do okresu prezesur G iuseppe Brogiego i G io­ acchino Pizziego w raz z uzupełnieniam i do lat w cześniejszych uzyskałam drogą ko respondencyjną 27.

W archiw um b ra k in nych jeszcze, a n a pewno bardzo cennych m a ­ teriałów , k tó re figurow ały w spisie z r. 1935: nie m a autografów listów z czasu Crescim beniego, gdzie m u siały znajdow ać się listy M arysieńki Sobieskiej i jej syna A leksandra 28, a może także i innych osób. Obecnie archiw u m m ieści się w jednej szafie ogniotrw ałej; prócz opraw nych w p ergam in tom ów protokołów zaw iera zsypane luzem do k ilk u teczek ty tu ło w an y ch rę k ą Crescim beniego, tzw. ScriU ure originali degli Arcadi, tzn. listy, próbki literackie, z rzadka lu źn y egzem plarz g azety z donie­ sieniam i o „A rkad ii” . Pobieżny ich przegląd nie dał żadnych rezultatów . Być może, część b rak u jący ch dokum entów znalazłaby się p rzy a rc h i­ w aliach A ccadem ia D egl’Infecondi, do k tó rej należał Józef A ndrzej Z a­ łuski, a k tó ra p ełn iła fu n k cję zastępczyni „A rkadii” w okresie jej roz­ padu, a więc około 1734 r o k u 29. Ale nie m am nic do pow iedzenia w tej spraw ie.

4

Giovan M aria C rescim beni wpisał M arysieńkę na listę ark ad ów le k ­ kim piórem . K oronow ana, choć owdow iała głowa — był to dla akadem ii d ob ry zysk. Rzeczpospolita zapłaciła za niejeden zaszczyt, jak i spłynął w te n sposób na królow ą i jej faw oryta A leksandra Sobieskiego —

27 M ateriał w posiadaniu autorki. P ism o A k a d em ii z 28 II 1965 (protoc. nr 17). D row i Jerzem u K o w a l c z y k o w i p ięk n e dzięk i za p ośred n ictw o w u zysk an iu danych.

28 Zob. Le v i t e d e g li A rcadi illu stri. T. 5. R om a 1725, s. 276. W ażniejsze a u to ­ g rafy w y łą czo n o z kartotek L i s t ó w i P i s m w roku 1935. Zob. O r t i z, op. cii. 29 J. D. J a n о с к i, Józef A n d r z e j h rabia na Z ału skach Z ału ski. P rzełożył К. K a n t a k. W arszaw a 1928, s. 21.

(15)

z chw ilą otrzy m an ia dyplom u now a „ p a ste rk a ” m u siała się troszczyć o urządzanie p rzy jęć dla tow arzyszy z „A rkadii” . P o rtre t Sobieskiej m ożna i dziś oglądać w Museo di Roma. O trzym ała im ię Am irisca Te- lea 30. Rzecz odbyw ała się w edług pew nego klucza, nie zawsze ju ż dziś czytelnego — ark ad y jczy k w chodzący n a m iejsce opróżnione przez śm ierć poprzednika p rzy b ie ra ł zazwyczaj jego im ię, dołączając je do swego pseudonim u. Znam ienne, że np. księżniczki b aw arsk ie-ark ad y jk i nazyw ały się zawsze Telea albo T alea — E lm irą Teleą ochrzczono Vio- lan tę b aw arską, żonę wielkiego księcia toskańskiego, E rm elindą zwano M arię A ntonię W alpurgis, żonę naszego królew icza saskiego, F ry d e ry k a K rystian a. U koronow any świeżą m itrą Józef A leksander Jabłonow ski nie om ieszka ty m sposobem podkreślić swej p a ra n teli z królew skim już rodem Sobieskich, k tó ry na gru ncie rzym skim m iał sw oją m arkę, po­ przez p rzy b ra n ie im ienia A rgisto Calidio, najw idoczniej po A leksandrze Sobieskim , zw anym A rm ontem Calidio. Adam C zartoryski znowu n ie ­ co inaczej zadba o królew skie splendory, w skazując na swe p okrew ień­ stwo z Jag iello nam i — Jagelindo Tomeio. W Rzym ie, a więc i w „A r­ k a d ii”, tak ie koligacje się liczyły. Z reg u ły zresztą im ię m usiało być m ówiące, jak w kom edii delVarte czy w sztukach Bohomolca i jego n a ­ stępców, m usiało m ieć swoje zaszyfrow ane, ale dla danego k ręg u osób czytelne znaczenie. W skazów ka ta k a n iera z może się okazać cenna dla badacza. Jeśli H annibal A lbani, k a rd y n a ł-p ro te k to r Polski, m ecenas A ka­ dem ii Sw. Ł ukasza, nazyw ał się Poliarchem , to w ym ow ny się w ydaje zabieg a rty sty c z n y M arcina Eysym onta, k tó ry podobnie nazwie S ta n i­ sław a A ugusta w sw ojej eklodze, przeszczepiając jeden z obyczajów a r ­ k ad y jsk ich na g ru n t „Zabaw P rz y je m n y ch i Pożytecznych” 31. Im iona m iały zatem nie ty lk o swoją sym bolikę, ale także i g radację — nie tak prostą zresztą do odczytania, zależną od w ielu okoliczności, dziś nam nie zawsze znanych.

T e a tr rzym ski Sobieskich je st zapew ne pierw szym śladem polskim w „A rkadii” 32. F orm alnie pierw szy wszedł do niej J a n Franciszek K u rd - wanowski, kanonik k rakow ski i kanclerz M arysieńki, pośredniczący jako tłum acz w jej au d ien cjach u papieża, w pisany do re je s tru pod datą 6 sierpnia 1699. 26 w rześnia o trzym ała członkostwo honorow e sam a

kró-30 Zob. C. B o n i P e r u g i n o , M aria Casirnira regin a di Polonia. W zbiorze: N o tiz ie is torich e d egli Arc.adi m o r ti . T. 3. R om a 1721, s. 1— 9.

31 „Z abaw y P rzy jem n e i P o ży teczn e” 1774, t. 9, s. 359, przypis w yd aw cy: „Poliarch u arkadów im ię p a stersk ie z greck iego P oli-A rchon m n óstw a w sp ołecz- n ości rządzca”.

32 W szystk ie dane pochodzą z m ojej pracy: II te a tro ro m a n o di Maria Casim ir a R e g in a di P olo n ia (1702— 1714). O dczyt w y g ło sz o n y w A ccad em ia P olacca w R zy­ m ie 9 IV 1963.

(16)

PO L A C Y W R Z Y M SK IE J „ A R K A D II’ 47

Iowa 33. W ręczenie dyplom u połączono z uroczystością rocznicow ą dzie- więciolecia „A rkadii” , odbyło się to w pałacu Odescalchich, ówczesnej rezydencji M arysieńki p rzy Piazza S an ti Apostoli, z nieodłączną re c y ta ­ cją w ierszy na cześć gospodyni (Orazio d ’Elci), im prow izacjam i, tak u lu ­ bionym i w w ierszokleckim gronie, ufnym więcej w reg u ły i m agię g a ­ tu n k u poetyckiego jak w natchnienie. Podawano „rinfreschi”, w śród nich na pewno i „ciokolatę” , p o p u larn y w Rzym ie i ulubiony przez a rk a ­ dów napój. W ejście A leksandra Sobieskiego do akadem ii będzie m iało pow ażniejsze znaczenie niż to, jakie przyw iązyw ała „A rkadia” do p ro ­ tekcji finansow ej, zapraszając do swego grona jego m atkę. Nowy „p a­ ste rz ” m a szersze am bicje: tw orząc w latach 1709— 1714 jeden z cie­ kaw szych w tym czasie teatró w pry w atn y ch (na górze T rin ità de’M onti w nowej rezydencji Sobieskich), A leksander rozw inął tam pom ysłową działalność artystyczną, w k tó rej „A rkadia” m a wiele do powiedzenia. D ysponując doskonałym w większości zespołem (Domenico S carlatti, F i­ lippo J u v a ra jako scenograf, Anna M aria G iusti prim adonna), do m elo­ d ram a tu w prow adza w łasne koncepcje, urobione w edług zasad a rk a ­ dyjskich, w ykazując am bicję nie tylko m ecenasa, ale i refo rm atora. Sobieskiem u przypadł w liczbie arkadyjczyków skrom ny dzisiaj, ale wówczas ceniony udział w w ypracow aniu tego gatunku. M am y na to św iadectw a Crescim beniego, m niej w iarygodne, bo to pochlebca — ale także P ie r Jacopo M artella, k tó ry w swej znanej rozpraw ie o tragedii bardzo pozytyw nie ocenia te reform atorskie próby królewicza.

„A rkad ia” jeszcze przed pojaw ieniem się M etastasia czyniła wysiłki, by dojść do stw orzenia w ielkiej opery, k tó ra m iała pełnić fu n kcję t r a ­ gedii klasycznej. Od stro n y teoretycznej poznajem y ten problem w s ta r ­ ciu G raviny, hellenisty, bezkom prom isowego w roga dram m a per musica, apoteozującego trag ed ię jako jed y n y g atunek godny istn ien ia i ro z­ woju — z M uratorim , rep rezen tu jący m stanow isko ugodowe, bliższe włoskiej rzeczywistości, tra fn ie w yczuw ającym persp ek ty w y m elo d ra ­ m atu, g atun ku dworskiego. T eatr przy k uł uwagę „A rkadii” jako m asow y środek oddziaływ ania. Dążąc do likw idacji „barokizm u” , rozbicia na t y ­ siączne pseudogatunki, nadm iernej liczby scen i osób w dram acie rz ą ­ dzonym praw am i barokow ego n o nsensu-kontrastu, G ravina p rzeciw sta­ wia m u tragedię antyczną, bardziej zaś kom prom isow y odłam „A rkadii” — traged ię francuską. D ram m a per m usica jest wówczas tw orem niesko­ ordynow anym , obiektem k om ercjalnych przetargów , gdzie decydujący głos n ależy do wykonaw cy, prim adonny i wirtuozów , w prow adzających ulubione, k orzystne dla siebie a nie związane z tem atem arie, stroje, pozy, do skrzypka-solisty, potem kom pozytora, a n a końcu dopiero a u ­

(17)

tora. W zajem ny stosunek m elodii i słow a dram atycznego stanow i za­ gadnienie, z którego nie zdaw ano sobie wówczas spraw y, na to bowiem trzeb a było m ieć jasn ą świadom ość w y ra sta n ia nowego gatunku. D la­ tego G ravin a odrzuca m uzykę, a w konsekw encji dram m a per musica, k tó ry jest dla niego „un nuovo delirio arm ato del placer d’assurda m u ­

sica”. J e s t to życzenie skazane na przeg raną. R ealniej tra k tu je spraw ę

Apostolo Zeno, k tó ry w prow adza ład fo rm aln y do tek stu , zm ienia k o n ­ stru k c ję u tw o ru poetyckiego, nad ając m u nowy, podniosły ton, uszla­ chetniając c h a ra k te ry postaci, in try g ę. M artello, trz y m ają cy się trag edii francuskiej, chce odnow ić d ra m a t włoski przez w prow adzenie nowego m etru m , zwanego m artelliano, 14-zgłoskowca m ającego stanow ić włoski odpow iednik ale k sa n d ry n u francuskiego — ale ów ek sperym ent nie zdaje egzam inu. Ż aden z ty c h refo rm ato ró w nie bierze pod uw agę m uzyki, k tó rej fu n k cję rozum ie nieco lepiej jed y n ie M uratori. Jednakże bezsporne zw ycięstw o osiągnie dopiero M etastasio, m uzycznie w ykształco ny poeta o ab so lu tn y m słuchu.

Rola Sobieskiego je st oczywiście nie tak pam iętna, jak w skazanych tu refo rm ato ró w . O siągnął jed n ak pew ien sukces, p racu jąc n ad zg ra­ niem te k stu z m uzyką, spełnił tu rolę nowoczesnego inscenizatora, n a ­ ginając leniw e i n iedbałe pióro nadw ornego poety, Carlo Sigismondo Capecego, do m uzyki Scarlattiego. Czuw ał nad w yborem i poprow adze­ niem tem a tu . W ysiłek jego zm ierzał do skupienia uw agi nie n a śp ie­ waczce czy popisach solow ych m uzyka, lecz na akcji, co wówczas nie było p ro stą spraw ą wobec naw yków tow arzy stw a rzym skiego, jedzącego lody i flirtująceg o , gdy n a scenie popisyw ał się w irtuoz czy w irtuoza.

Sobieski związał swój te a tr z „A rkad ią” w in n y jeszcze sposób. Stw o­ rzył d ra m a t z tezą, w edług zasady „ diletta re insegni, insegnar d ile tti” — baw iąc pouczać, pouczając baw ić 34. W te n sposób na scenę w prow adził w łasną h isto rię n ieu d a n y c h sta ra ń o koronę. J a k sugerow ał słowami d ram a tu — w yb rał ro lę szlachetnego b ra ta , rezygnującego ze słusznego zaszczytu d la rato w an ia h on oru i życia Jak ub a. Był to d ram a t A lessan­

dro e Tolomeo, k tó ry głośnym echem odbił się w tow arzystw ie a rk a d y j­

skim (znalazło to w yraz w szczegółowym opisie Crescim beniego). Nie jed y n y zresztą, gdyż cały te a tr A lek sand ra m iał w yraźne oblicze oraz in ten cję ukazania d y n asty czny ch am bicji rodziny i w zm ocnienia w łasnej pozycji w tow arzystw ie rzym skim , a tak ż e — co znacznie ciekawsze — rozegrania d ram a tu osobistego. Tu osobowość A leksandra ry su je się b a r ­ dzo ciekawie, a jego realizacje sceniczne w yglądają wręcz nowocześnie. T eatr n a T rin ità de’M onti pielęgnow ał tak że cechy poetyki um ieszcza­

34 S fo rm u ło w a n ie C rescim b en iego stało się koronną zasadą w śród arkadyj- czyków .

(18)

P O L A C Y W R Z Y M S K IE J „ A R K A D II” 49

jące go w konw encji ark ad y jsk iej: zachowanie trzech jedności, akcja prosta, nie przeciążona epizodami. Zw raca rów nież uw agę tak zalecane przez G ravinę a sankcjonow ane przez „A rkadię” uprzyw ilejow anie m itu antycznego z p red y lekcją do późnego antyku.

A leksander zdobył sobie m ir w śród „pasterzy” chyba nie ty lk o jako syn zwycięzcy spod W iednia. Miał własne am bicje i sporą k u ltu rę literacką; pisyw ał łacińskie poezje, b rał czynny udział w dyskusjach a r ­ kadyjskich. Crescim beni zadedykow ał m u tom 3 C om m entari (1711), składając hołd w ielostronnym uzdolnieniom księcia, jego „jinissimo g u ­

sto” . Skupienie uw agi królew icza n a tea trz e przypom ina, że przebyw ał

często w tow arzystw ie M artella, a także Scipiona Maffei, au to ra p ie rw ­ szej włoskiej tragedii, M erope, w ystaw ionej w r. 1713, k tó ra ta k za­ chw yciła współczesnych, a m iędzy nim i W oltera, co w yrazi się w jego trag ed ii o takim sam ym tem acie i ty tu le.

5

O Józefie Ję d rz e ju Załuskim m ilczą znane m i źródła. W zachow anej jego korespondencji nie zn ajd u ją potw ierdzenia inform acje Janockiego o ko n tak tach Załuskiego z Niccoló F o rtig u errą, A ntonio Saverio G entilim , G iuseppe Ercolanim i M u ra to rim 35. Co nie znaczy, że ty ch kontak tó w nie u trzym yw ał. Sam referen d arz k o ro nn y podkreślał swe zw iązki z A kadem ią Infecondi. W latach rzym skiego po by tu Załuskiego kręci się w niej żywo M orei, przyszły kustosz „A rkadii” , p rod u kując łacińskie epigram y, eklogi, elegie. K siądz Niccoló F o rtig u e rrą (1674—■ — 1735), pełen wdzięku i niekonw encjonalny poeta, jest przez pew ien czas prezesem Infecundorum . W „A rkadii” nazyw ał się Nidalm o Tiseo, pisał pod pseudonim em Niccoló Carterom aco, a jego u tw o ry pozostaw ały w rękopisach, gdyż b yły m iędzy nim i także wiersze m iłosne, k tóre k r ą ­ żyły „po ludziach” . P ro tek to rem A kadem ii Infecondi był G entili (1681— —1753), k ard y n ał, a d m in istrato r papieskiej D atarii (1731— 1740), opiekun kościoła S. Stanislao dei Polacchi. Tam zapew ne stykał się z Załuskim ten człowiek dużej k u ltu ry , zaprzyjaźniony z M e ta sta sie m 36. Do a k a ­ dem ii w ciągnął jed n ak Załuskiego arkadyjczyk G iuseppe E rcolani, o ana- gram atycznym pseudonim ie Neralco. Ercolani zostanie w r. 1740 p r e ­ zesem Infecondich. Załuski nie przyw iązyw ał, zdaje się, w ielkiego zna­ czenia do tego ty tu łu , ale po latach odezwie się w nim sen ty m ent do daw nych kom panów . Przybysz z Polski szukał ko n tak tó w pokrew nych

35 J a n о с к i, op. cit., s. 36. N azw isk tych brak w in d ek sie do K o r e s p o n d e n c j i Z a łu sk ich w B ibl. N arodowej.

36 Zob. M. L o r e t, Z y c ie p o ls k ie w R z y m i e w X V I I I w . R zym 1930, s. 167. — M e t a s t a s i o , op. cit., t. 3 (listy z la t 1731— 1736), t. 5, nr 821.

(19)

w atm osferze B iblioteki W atykańskiej, gdzie zaprzyjaźni się z Giuseppe Sim eone A ssem anim , bibliotekarzem , p refek tem biblioteki Q uerinim i profesorem Sapienzy, Ju stu sem F ontaninim 37. K olekcjonerstw o książ­ kowe, arty sty czn e znam ionuje elitę rzym ską — zbiory A lbanich, jak przedtem B arberinich, Chigich, A ltierich, O ttobonich, w ejdą w skład tej znakom itej książnicy i archiw um , nadto stw orzą podstaw y M uzeum K apitolińskiego. M yśl stw orzenia biblioteki o ch arak terze w arsztatu n a ­ ukowego przyjdzie z północy w łoskiej, z M odeny M uratoriego i Tira- boschiego, lecz w spaniałość zbiorów rzym skich m usiała się odcisnąć w pam ięci i prag n ien iach Załuskiego, k tó ry po raz pierw szy stan ął tu jako 17-letni chłopiec. A ty m bardziej n astęp ne p obyty — cóż to za okazja dla tw ó rcy b ib lio teki i wydawcy! P o e tą a rk ad y jsk im Załuski był, ale tym najm izerniejszym . Inne z R zym u wywiózł pożytki. Z apytajm y, czy jako zbieracz narodow ych p am iątek i edy to r nie narodził się w „A r­ k a d ii” . Poznał T ury n , F lorencję, P a rm ę i M odenę, w M odenie pow inien się był zetknąć z M urato rim pod w spólnym znakiem p asterskiej syryngi w w ianuszku pinii i oliwki. E ncyklopedyczna um ysłowość genialnego m odeńczyka m usiała zostawić ślad w późniejszych zam ierzeniach Z a­ łuskiego. Jeśli się zw aży na pionierski tru d M uratoriego, jak nie dojrzeć p okrew ieństw a um ysłów i duchów? Zbiór rytm ó w w y rasta z tego sa­ m ego drzew a, co R eru m Italicarum scriptores. Ten sam szacunek dla do­ k u m entu , spojrzenie n a lite ra tu rę ubiegłych wieków, in sty n k t zachow aw ­ czy, k tó ry z przeszłości bierze siłę dla przyszłości w k ra ju rozbitym n a p ań stew k a tak gruntow nie, iż W łoch z północy nie czuje się ro d a­ kiem W łocha z południa, P iem ontczyk W łochem nazw ie nie siebie, lecz W enecjanina. Czy ta sy tu acja nie nasuw a na m yśl pewnego k ra ju sto­ jącego nad przepaścią rozbiorów?

Nowe w ydanie dzieł W ergiliusza w Polsce, skom ponow ane z reedycji i przekładów dokonanych współcześnie, odczytujem y jako hołd oddany tem u poecie, „m an tu ań sk iem u śpiew akow i pól i łanów ” , jak chętnie m aw iali arkadyjczycy, dla k tó ry ch wieszcz anty czn y był wieszczem — narodow ym . S tąd częstsze odw oływ anie się do W ergiliusza niż do Teo­ k ry ta . Stąd ro zp raw y poświęcone gatunkom i wpływom W ergiliusza na twórczość poetów włoskich, jak praca M oreiego Ragionam enio intorno

alVEneida di V irgüio (1729). Bukoliczny św iat p asterzy w ergiliańskich

jest w oczach arkadyjczyków św iatem ludow ym . A jeśli ten fa k t edy­ to rsk i połączyć z d ru g im — przygotow aniem do w ydania M orsztynow ej

37 L o r e t , op. cit., s. 22—24, 72 n., 75 n., 78— 81, 166— 167, a także na innych stronach. P o tw ierd zen ie sw ego p rzekonania o w p ły w ie R zym u na zb ierackie za­ m iło w a n ia Z a łu sk iego zn alazłam już po n ap isan iu pracy w książce H. B a r y c z a S p o jr z e n ia w p r z e szło ść p o l s k o - w ł o s k ą (W rocław 1965, s. 386),

(20)

PO L A C Y W R Z Y M SK IE J „ A R K A D II” 51

Psyche 38, w tedy dojrzy się konsekw encję w zamyśle, odblask polityki

w ydaw niczej, k tó ra p rzygotuje g ru n t pod reedycję Sielanek Szym ono­ wica. Minasowicz, poddany wpływom arkadyjczyka D uriniego, w Opera

omnia Sim onidesa w yjaśni czytelnikom : ,,eleganckie bukoliki Szym ono­

wica, vulgo dicitur — sielanki” . W tym kontekście zapatryw ania Z a­ łuskiego w ydają się bliższe włoskiego niż francuskiego p u n k tu widzenia, włoskiej sytuacji politycznej. W ydaje się, że w naszej świadomości p rzy ­ ćm iły ten fak t badania dom inant francuskich 39. A przecież we F ran cji tak postaw iony problem n aro d u nie istnieje, nie może istnieć w postaci, w jakiej dojrzew ał za Alpam i. Dlatego w ykrzyknik Załuskiego: „Roma

non am o”, nie może być odczytany inaczej jak przykre wspom nienie

nieudanej m isji poselskiej: „bytność rzym ska grzech mój i dyzgusty” 40. Bo jakże inaczej m ożna w yjaśnić przekład L am entu Orfeusza, złożony u stóp ark ad y jk i M arii A ntonii W alpurgis na upam iętnienie jej w ejścia w grono arkadów , skoro Załuski sam siebie m ieni akadem ikiem Infe- condo?

Chociaż wedle tw ierdzenia Janockiego w r. 1734 „A rkadia” m iała się rozsypać, Załuski mógł zostać jej członkiem tylko w czasie tego d łu ­ giego swego po b y tu w Rzymie, kied y posłował z ram ienia Stanisław a Leszczyńskiego, uczestniczył w życiu Hospicjum Św. Stanisław a, w ystę­ pował oficjalnie jako Polak w pow itaniu in fan ta K arola, przyszłego króla Obojga Sycylii i zięcia A ugusta III, w M onte Rotondo w 1734 r o k u 41. Dzięki M oreiem u wiadomo, że arkadow ie zbierali się w latach 1735— — 1739 na Jan iculum w Bosco P arrasio. Załuski w yjechał z Rzym u w roku 1736.

W 1738 rok u pojaw i się nad T ybrem królewicz polski, F ry d ery k K rystian. Szum ne pow itanie oraz szereg uroczystości zorganizow anych na cześć m łodego Sasa przez władze papieskie opisał L o r e t42. F ry d ery k K ry stian bawi tu blisko dwa lata. Rzym, w rażliw y niesłychanie n a obec­ ność osób tak wysokiej kondycji, a szczególnie nareszcie autentycznego, urzędującego królewicza, nie pom inął żadnej okazji, b y zaakcentow ać

38 Zob. listy J. A. Z a ł u s k i e g o z 1 i 18 III 1729 do R ad ziw iłłów (AGAD, Radz., dz. V, teka 466, nr 18414), gdzie pisze o zakupie 168 zeszytów rękopisów M orsztyna, za które p ła cił po dukacie, tj. 18 franków . A w liście pisan ym z W ar­ sza w y 29 X donosi: „Czekam także, co W asza K siążęca M ość każesz czyn ić z m a ­ n u sk ryp tem M orsztynow skim , w L ipsku teraz polsk ich w ierszop isów przedrukow u­ ją i ja sam już dw a opera tam p o sła łem ”.

39 M. K l i m o w i c z , M i tz l e r de Kolo f, r e d a k t o r i w y d a w c a . W: R. K a l e t a , M. K l i m o w i c z , P r e k u r s o r z y O św ie cenia . W rocław 1953.

40 J. A. Z a ł u s k i , Rom,a non amo. A u to r o s w o i m 1734 po selstw ie. W: Z e b r a ­ nie r y t m ó w . T. 3. W arszaw a 1754, s. 581.

41 J a n о с к i, op. cit., s. 20. 42 L o r e t , op. cit., s. 219— 224.

(21)

swoje stanow isko ja k najżyczliw sze wobec św ieżych katolików . Jedn ą z nich było w prow adzenie Sasa w grono arkadów , co nastąpiło w roku 1738. F ry d e ry k K ry stia n o trzy m ał im ię L usatio A rgireo — w ten spo­ sób przyłączono go do szczepu słow iańskiego. W iele do ro b o ty m iał wów­ czas jeden z organizatorów uroczystości, M ichele G iuseppe Morei. Rzecz­ pospolita ponow nie m u siała sypnąć groszem na ten zaszczyt, bo w 1740 r. w ydał M orei Carmina, dedykow ane pom patycznie F ryderykow i K ry ­ stianow i 43. W zbiorku, którego jed en egzem plarz znalazł się w w a r­ szawskiej bibliotece S cholarum P ia ru m , um ieścił szereg panegirycznych eklog, elegii, sonetów , kancon, epigram ów — sta ły się one pom niczkiem polskiej sław y, czyniąc z pieśni arkad yjsk ie polonicum . Od żałobnego w spom nienia M arii K azim iery i A leksandra — przez w iersz na cześć biskupa J a n a Lipskiego — do pochw alnych dyty ram b ó w na cześć F ry ­ deryka. Nie w ydaje się, b y sam L u satiu s A rgireus zdobył się na coś więcej niż poparcie finansow e wiecznie potrzeb u jących arkadów . Cie­ kaw szą indyw idualnością będzie dopiero jego przyszła żona, M aria A n­ to nia W a lp u rg is 44, księżniczka baw arska, zniem czona p raw n uk a J a ­ na III. C órka elek to ra, nieszczęśliwego później cesarza K arola VII, w y j­ dzie za polskiego królew icza w r. 1747, m ając 23 lata. U roczysty jej od­ jazd z B aw arii na dw ór teścia uczci arkad y jczyk Trigenio M igonitido

L a m en te m O rfeusza, „kolendą poetyczną” 45. Królew iczowa, w „A rk a­

dii” E rm elin d a Talea, w kolędzie jest E uryd yk ą. Bo ta poetka i m a­ lark a otrzy m ała tak że staran n e w ykształcenie m uzyczne u F erran d i- niego, M ikołaja Porpozy i Giovanniego Hassego. „Donna di larga cul-

tu ra ” jest a u to rk ą to m u kom pozycji, w ydanego w Rzym ie w 1772 roku.

J a k przy stało na dw ór saski, zw raca swe zainteresow ania k u m elo dram a­ towi, o rato riu m . Szczególnie podobało się w spółczesnym to ostatnie, La

conversione di S a n t’A gostino, w ykonyw ane parokrotnie, w D reźnie (1750),

L ipsku (1764) i w rodzinnym M onachium (1772). Przełożył je także Z a­ ł u s k i 46. W iększą kom pozycją operow ą b y ła Talestri regina delle A m az-

zoni (1754), a p rap re m ie rę II trion fo délia fedeltà w ykonano na pocz­

dam skim dw orze w ielbiciela tale n tó w królew iczow ej, F ry d ery k a II (1753).

43 Prócz d ed yk acji p o św ię c ił M orei k rólew iczow i w ie le u tw orów zbiorku: e p i­ gram y, ek lo g i (m. in. na s. 1, 13, 130, 135, 136, 139).

44 M a r i a A n t o n i a W a l p u r g i s von W i t t e l s b a c h (1724— 1780), k się ­ żn iczk a baw arsk a, u ży w a ła jako kom pozytorka k ryp ton im u E. T. P. A. — E r­ m elin d a T alea P astorella Arcada. Zob. R. E i t n e r, B io gra p h isch -b ib lio g ra p h is ch es Q u e lle n - L e x i k o n . T. 6. G raz 1959, s. 328— 329. B łęd n ie podano T alia zam iast Talea.

45 P rzek ład u p olsk iego pt. K o le n d a p o e ty c z n a , lo j e s t L a m e n t O rfe usza dokonał J. A. Z a ł u s k i (zob. Z e b r a n ie r y t m ó w , t. 3, s. 332 n.). T ytu ł łaciński: L a m e n t a Ö rphei, fig u ru je też w B ib l io t h e c a p o eta r u m .

46 D r a m m a o n a w r ó c e n iu św . A u g u sty n a . W: Z a ł u s k i , Z eb ra n ie r y t m ó w , t. 2, s. 52 n.

Cytaty

Powiązane dokumenty

At all examined time points the ratio between the overall count of the 881.45 Da fragment and that of the intact mating factor (both native (1682.84 Da) and oxidized (1698.83 Da))

W rezultacie ujaw niło się 30 polskich ark ad y j- czyków, nie zawsze dających się zidentyfikow ać, ale w znakom itej większości postaci w ybitnych dla nad

Wniesienie w stosunku do tego samego orzeczenia przeciwstawnych ś rodków odwoławczych, powoduj ą cych jego uchylenie i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania, kumuluje

Po homilii dzieci odnawiają chrzcielne wyznanie wiary, gdyż każ­ dy, kto pragnie, aby żył w nim Pan Jezus - Światłość życia, nie tylko musi wyrzec się

W zakresie nauk humani­ stycznych nagrody I stopnia otrzymali: Henryk Jabłoński, Julian Krzyżanowski, Je­ rzy Kuryłowicz, Oskar Lange, Henryk Łowmiański, Adam Schaff; nagrody

In this contribution we will study the impact of the element locations’ fluctuations on the radiation properties of sparse, random, 3D array antennas.. Our investigation

Ponadto do zadań Rady należało: opracowanie sieci szkół, inicjowanie i wydawanie opinii na temat zakładania nowych i zamy- kania istniejących szkół wyższych, katedr,

Na osobne podkreślenie zasługuje włączenie się do pracy Uniwersytetu Jagiellońskiego uczonych z Warszawy, przybyłych do Krakowa po powstaniu (byli wśród nich: prof.