Mieczysław Klimowicz
Romans Gellerta w literaturze
polskiej czasów saskich
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 50/3-4, 191-213
MIECZYSŁAW KLIMOWICZ
ROMANS GELLERTA W LITERATURZE PO LSK IEJ CZASÓW S A S K IC H 1
1
H istoria lite ratu ry wydała o rom ansie czasów saskich sąd su rowy. Widziano w nim spóźnioną kontynuację aw anturniczo-m iło- snego rom ansu barokowego, zw racano uwagę, że są to dzieła nie oryginalne, w sposób nieudolny tłumaczone i przerabiane. Na ocznym dowodem zapóźnienia jest, zdaniem badaczy, wierszowana form a w ielu romansów, widoczna zwłaszcza w twórczości Elżbie ty D rużbackiej 2. Nie dostrzegano jednak prób przełam ania saskiego impasu ani rodzenia się zalążków form zapowiadających już no wy okres rom ansopisarstw a. Ten słuszny w zasadzie pogląd miał mocną podstawę w sądach publicystów i pisarzy polskiego Oświe cenia. Epoka ta odcinała się w yraźnie od tradycji literackiej ro m ansu saskiego, w ykorzystując jego tem atykę i form y jedynie jako m ateriał do parodii i satyry. W arto się przyjrzeć tym sądom. K ierunek ataku pozwoli określić, co było w świadomości ludzi Oświecenia przedm iotem sporu.
Najbardziej m iarodajne będą tu wypowiedzi M o n i t o r a , k tó ry w artykułach publicystycznych żywo reagował na bieżącą problem atykę, który stanow ił jeden ze słupów granicznych m ię dzy czasami saskimi a Oświeceniem. P isał on m. in.:
Niektórzy czytują same romanse. Rozum ich napawa się setnym i nikczem nym i bajeczkami, setnym i awanturam i, w których osobliw ość prawdę przewyższa tysiącznym i daw nym i a nowo przybranymi po
1 Jest to druga część pracy pt. P o czą tk i rom ansu listow n ego w litera tu rze
polsk iej XVI11 w ieku. Część pierw szą zob. w P a m i ę t n i k u L i t e r a c-
k i m, 1958, z. 4.
2 Zob. J. K r z y ż a n o w s k i , H istoria lite r a tu r y polskiej. Warszawa 1953, s. 399—402.
wieściam i. Najczystszy i najpew niejszy księgarzów i autorów dochód gruntuje się na przywiązaniu, które dziś m ają do rom ansów czytania częstokroć szkodliwego, a prawie zawsze nieużytecznego. N ie podpadają jednak tej naganie niektóre, jako to: T elem ak, S etos, G u liw er, G il-B las,
Don Q uichotte, D ziekan de K illerin e, Pam ela, K lew e la n d , G randisson, D iabeł k u la w y , O grodniczka w in ceń ska i in n e 3.
A utor tego arty ku łu w yraża się niepochlebnie o romansach aw anturniczo-miłosnych, nazywając je „nikczem nymi bajeczkam i“, domaga się odtwarzania prawdziwych przeżyć i spraw dziejących się w rzeczywistym świecie, z których człowiek współczesny mógł by wyciągnąć pożyteczną naukę. W ymienione pozycje, godne czy tania, to w większości czołowe utw ory światowej literatu ry Oświecenia. (O Now ej Heloizie mówi M o n i t o r przy innej okazji rów nie pochlebnie.) Z pozycji dawniejszych sąd pozytyw ny uzy skał Don Kichot, co staje się zrozumiałe, jeśli zważymy, że ośmieszał on ty p lite ra tu ry żywej i czytyw anej w Polsce aż po wiek Oświecenia, a w niektórych kręgach do końca tego okresu.
Telem ak Fenelona był popularny ze względu na sw e dydaktyczne
i prekursorskie tendencje, chociaż jeszcze K rasicki w ahał się, czy go zaliczyć do rom ansów 4.
A tak na awanturniczo-miłosne, dworskie romanse je st bardzo częstym zjawiskiem na łamach M o n i t o r a . W satyrze na mod nego galantoma, kierującego się powierzchowną modą francuską, czytamy:
Jedna tylko historia, m yślił sobie, jest nauką m ilą i m nie zgodną.
T ysiąc i jedn a noc, A w a n tu ry Fortunata, Banisa a zja ty c k a , E uropejskie d w o ry, S pin elli w łoskie, B ajazet otomański najprzedniejszą częścią jego
b yły b ib lio te k i5.
3 M o n i t o r , 1777, nr 56, s. 443—444. K rytyczne głosy o romansach m ożna spotkać sporadycznie także i w czasach saskich, ale są to głosy bez większego znaczenia i oddźwięku. Np. T. A l e k s a n d r o w i c z (Kleom ira
albo ig rzysk o F ortun y na cu dow nych szczęścia i nieszczęścia granicach fu n dowane. W arszawa 1754, dedykacja) pisze: „Inni podchlebując swoim pasjom
różne amoryczne romanse, czyli truciznę przycukrowaną ślepej m łodości dla d yw ertym entu podaw ali, autoryzując swoje pisma, swoją pieszczoną in try gą Argenidy z Poliarchem “. Mimo tej w ypow iedzi romans tłum aczony przez A leksandrowicza n iew iele, poza ciekaw ym i dialogam i o teatrze, odbiega od rom ansów zwalczanych przez Oświecenie. Źródła, z którego tłum aczył A leksandrowicz, nie udało się dotychczas wykryć.
4 Zob. I. K r a s i c k i , Romanse. W : Dzieła. Paryż 1830, s. 536. 5 M o n i t o r , 1775, nr 93, s. 631.
R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 193
Wyszydzony jest również rep ertu ar czytelniczy damy, na któ ry składają się — jak można się domyślić — książki pisane w ję zyku polskim. Pisze M o n i t o r :
Rzeknij że WMci Pan do niej: „A gdyby też, mościa panno, wziąć jaką książeczkę? — odpowie: „Pfe, albo ja to mężczyzna? Co m nie po takiej zabawie? A le prócz tego ja czytam Koloandra, Chryzeidę, Magiel-
lonę, Banalukę etc . 6
Obok romansów aw anturniczo-m iłosnych zwalcza M o n i t o r literatu rę typu erotyczno-pornograficznego, produkt późnego ba roku. Ocenę jej spotykam y w świetnej parodii gazetowych ogło szeń księgarskich:
P rzybył tu sław ny francuski księgarz z piękną ksiąg kolekcją, osobliw ie zgodną do w prow adzenia do Polski gustu w ytw ornego. Ma na regałow ym papierze okazale drukowane z kopersztycham i najżyw iej naturę w yrażającym i: historie w szystkich sarajów, tureckiego, p erskie go, m ongolskiego i indyjskich królów. A wantury bardzo rozum nie od najpierw szych lokajów paryskich ułożone. Sny najnowszej mody. Listki i piosneczki piórem najżywszych amorów pisane. N ie chce się on
publico ogłaszać, bo się boi, aby bez porządku damy i k aw alerow ie tak
pięknego zbioru rozumu ludzkiego nie rozch w y ta ły 7.
K ry teriu m oceny wartości lite ratu ry romansownej w świa domości osiemnastowiecznych czytelników była jej użyteczność i zdolność przedstawiania realnych obrazów i problemów n u rtu jących ówczesne społeczeństwo. Początkowo ów realizm i utyli- taryzm objawiał się przeważnie w dydaktyczno-publicystycznym charakterze utworów, z biegiem czasu stał się obrazem praw dzi w ych konfliktów i przeżyć. Świadomość potrzeby tego typu tw ór czości wykazał dobitnie M o n i t o r z roku 1769:
„ Zrażony księgam i, które obiecują naukę, a rozumu oduczają, spo dziew ałem się znaleźć żądz moich nasycenie w dziełach ku samej roz ryw ce napisanych. Now y mój błąd! Głosy tylko nadęte i słow a obro tem ukształcone w krasomówcach znalazłem. Ile fałszyw ych albo pospo litych, nie zwyczajnym sposobem wyrażonych m yśli w poetach? W licz bie niezm iernej romansów straszydła natury i ludzi, nie obrazy istotę św iata i człow ieka okazujące. Nam iętności, które te ostatnie pism a usiłują nam przed oczy postawić, oziębłe są dla serca nam iętnościom niepodległego, a podobno ozięblejsze jeszcze sercu czułemu. Jaka tam odległość tego, co się czyta, od tego, co się c z u je 8.
* T a m ż e , 1771, nr 16, s. 126. 7 T a m ż e , 1769, nr 5, s. 40—41. 8 T a m ż e , nr 12, s. 91—92.
P ostulat twórczości „obrazy istoty św iata i człowieka“ ukazu jącej jest tu sformułowany w sposób jak najbardziej dojrzały i w yraźny. Nie należy się zwodzić stale pow tarzanym i i ogólni kowymi u w ielu pisarzy i publicystów Oświecenia żądaniam i do raźnej użyteczności dzieła. Hasło utile cum dulci oznaczało te n dencję do realizowania twórczości ściśle powiązanej z potrzebam i życia, twórczości realistycznej. Spośród wielu wypowiedzi w arto dla pełniejszej dokum entacji sądów z pogranicza epoki na tem at rom ansu przytoczyć fragm ent satyry, napisanej w formie rep or tażu z nowo odnalezionej wyspy:
N olopitani tym i tylko rzeczami lubią się bawić, które ich u m ysł rozw eselają, przetoż od tych zabaw unikają, które pracy i pilności po trzebują. Znają oni, iż czytanie ksiąg jest potrzebne, ale te tylko czy tają, które ich um ysł bawią bez nauczenia. Przetoż i autorowie ta m eczni na takowych ksiąg pisaniu czas trawią. Adm irał nasz dał jałm użnę jednemu głupiem u (tak go tam nazywają), który napisał książkę bardzo doskonałą o powinnościach dobrego o b y w a te la 9.
M o n i t o r zwalcza romanse, które nie zaw ierają żadnych
w artości poznawczych, są pustą grą wyobraźni. W wielu przy padkach przyczyniały się one do depraw acji młodzieży, ponieważ ich autorzy nie reprezentow ali w tych utw orach żadnej postawy m oralnej. Zbrodnie, kazirodztwa, intrygi traktow ane były w nich jako świetny tem at do aw antury, bez jakiejkolw iek próby w arto ściowania przeżyć i czynów bohaterów. Romans nowożytny, któ rego elem enty zaczęły kształtow ać się w XVIII w., przejm ując z rom ansu dawnego w ykształconą technikę n arracji i opisu tw o rzy zupełnie inne konstrukcje artystyczne. Pogłębienie m otyw acji psychologicznej kształci nowy język prozy.. Tendencja do nasy cenia dzieła realistycznym opisem życia, ukazania jego konflik tów, prowadzi do powstania nowych całości, zorganizowanych w ew nętrznie. Jest to proces zdążający w kierunku nowożytnej powieści realistycznej. Okres przejściowy to okres powieści o przeważającej tendencji dydaktycznej, publicystycznej, okres rozpraw y z dawnym stylem życia i literatury . Równocześnie kształcił się język zdolny w yrażać przeżycia i konflikty nowo żytnego człowieka. Dążenie do naturalności wypowiedzi objawia się próbam i nawiązywania w prozie do języka potocznego, prze ciwstawiania go dawnej napuszonej retoryczności. Kuźnią, w któ
R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 195
rej się te nowe form y w ykuwały, były czasopisma moralne, dla tego też litera tu ra Oświecenia długo nie będzie mogła wyzwolić się od dydaktyzm u i tendencji publicystycznych.
W sytuacji polskiego Oświecenia polemika z daw nym rom an sem posiada jeszcze jeden ciekawy szczegół. Otóż M o n i t o r popierając nowe form y rom ansu czyni to na płaszczyźnie rom an su europejskiego, wiadomo było bowiem, że tylko niektóre spo śród utw orów zwalczanych dostępne były czytelnikowi polskiemu we własnym języku (np. Koloander, Chryzeida, Hipolit, Bania
luka), romanse natom iast staw iane za wzór nie były wówczas
w ogóle po polsku tłumaczone. Polem izuje więc M o n i t o r z czytającym i w języku polskim — i francuskim lub niemieckim. Ta dwujęzyczność naszej kultu ry w czasach saskich, a przede wszystkim w okresie Oświecenia, obok cech pozytywnych m iała i ujemne: w pewnym stopniu przeszkadzała np. rozwojowi pol skiego języka literackiego. W kołach snobistycznie nastaw ionych czytelników w ytw orzył się pogląd, że językiem rodzim ym ‘nie można pisać tak, jak francuskim . Źródłem poglądu było oczywiście zacofanie naszej lite ratu ry i języka. M o n i t o r z 1767 r. pisze np. o pewnej damie:
utrzym ując, iż język polski jest gruby, surow y i tak tw ardy, iż go wykształtow ać żadną miarą nie można, biła na komedie polskie niedaw no w prow adzone, dowodząc, iż ani języka do tego, ani dowcipów Polacy nie m ają 10.
Walcząc o rozwój języka polskiego i nowej literatu ry M o n i t o r nie naw iązuje jednak do żadnego w ydarzenia na terenie ro dzimego rom ansu czasów saskich. Nie uważał siebie za niczyjego kontynuatora w zakresie powstałych wówczas m ałych form pro zaicznych, lecz w prost przeciwnie, zdawał sobie spraw ę ze swego na tym polu now atorstw a. Przyznaw ał się jedynie do powino wactwa z tzw. m ałym M o n i t o r e m , ale to pism o-efemeryda, liczące pięć półarkuszowych numerów, zaczęło się ukazywać u progu nowej epoki, w drugiej poł. 1763 r., należy więc do zjawisk jakościowo i chronologicznie identycznych n .
Czy historyk lite ratu ry badając dziś rozwój rom ansu i prozy czasów saskich potw ierdzi sądy oświeceniowych publicystów i pi
10 T a m ż e , 1767, nr 33, s. 263.
11 Por. R. K a l e t a , Monitor z roku 1763 na tle swoich czasów. W k siąż ce zbiorowej: Preku rsorzy Oświecenia. Wrocław 1953.
sarzy? Niewątpliwie tak, ale z pewnym i poprawkami. Stw ier dzano np., że romans polski czasów Oświecenia w yrasta przede wszystkim z doświadczeń prozy m onitorowej, na łam ach tego pisma kształtow ały się język, problem atyka i form y nowożytnej powieści. Powieść ta nosi przez całą niem al epokę piętno szkoły M o n i t o r a , a tendencja publicystyczna, rezonerska, je st w wielu wypadkach cechą dominującą. Z apytajm y jednak, czy M o n i t o r i romans stanisławowski nie sięgały przypadkiem do tradycji, czy współcześni krytycy nie przeoczyli procesu pow staw ania zalążków nowego romansu w czasach saskich.
Jeśli chodzi o publicystykę typu M o n i t o r a , to tylko słabe jej próby można zaobserwować w literatu rze przedoświeceniowej. M itzler de Kol of stworzył i udoskonalił w ciągu siedmiu la t cza sopismo uczone w języku niemieckim i łacińskim. N astępne jego
pismo popularno-naukowe, drukow ane już po polsku, N o w e
W i a d o m o ś c i E k o n o m i c z n e i U c z o n e , z rzadka poda
wało arty k u ły obyczajow e12. P a t r i o t a P o l s k i z 1761 r.,
typow o mieszczańskie czasopismo m oralne, w ydaw ane w kiep skiej polszczyźnie przez mieszczanina toruńskiego Baucha, nie odnalazł odbiorców i szybko zakończył swój ż y w o t1S. Były to wszystko próby w ybitnie prekursorskie, świadczące już o no w ych potrzebach i tendencjach, ale nie rozpoczynające nowego okresu w rozwoju czasopiśmiennictwa. Nie do P a t r i o t y P o l s k i e g o nawiązywał M o n i t o r .
Podobnie przedstaw iała się sytuacja w romansie czasów sas kich. Zaczynają się pojawiać usiłowania adaptacji rom ansu no wego typu. Początek d aje im zapóźniony przekład Telemaka. Próby te łączą się ściśle z akcją rozbudzenia życia naukowego i literackiego. Czytelnicy lite ra tu ry europejskiej zauważali olbrzy mie opóźnienie twórczości rodzim ej. Powierzchowni dochodzili do wniosku, że język polski nie potrafi w yrażać delikatnych uczuć ani dowcipu, światli — zgrupowani wokół Collegium Nobilium i Biblioteki Załuskich — rozpoczęli w alkę o język poprzez inicjo w anie wznowień literatu ry polskiego renesansu oraz akcję prze kładową dzieł Oświecenia niemieckiego lub francuskiego. Poja w iały się naw et próby wykształcenia języka w powstających 12 Por. M. K l i m o w i c z , M itzler de Kolof, redaktor i w y d a w c a . W książ ce zbiorowej: P reku rsorzy Oświecenia.
R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 197
wówczas utw orach oryginalnych. N ajciekawszym tego przykła dem był niew ątpliw ie romans listow ny Z atorskiego14.
A leksander Paw eł Zatorski, w yznaw ca filozofii Oświecenia, uczeń Konarskiego, zapragnął oddać w języku polskim szeroki w achlarz stanów uczuciowych. S tał się tw órcą pierwszego w Pol sce rom ansu listownego, k tóry jest w historii naszej literatu ry tw orem dość dziwacznym, ale bardzo charakterystycznym dla p rek ursorstw a czasów saskich. Technika utw oru przypom ina Pa
melą Richardsona w operowaniu listem jako elem entem kom
pozycyjnym . Romans Richardsona składa się z listów bohaterki do rodziców, bardzo rzadko dołączane są listy innych osób czy też fragm enty pam iętnika. Przydatek Zatorskiego składa się z sa m ych listów, przy czym p ar korespondujących je st stosunkowo dużo. W ten sposób Zatorski ożywił tem po akcji i zastosował wiele możliwości jej konstruow ania. Technika Zatorskiego w y rasta z listowników i rom ansu barokowego, dość często posługu jącego się listem; technika Richardsona wywodzi się również z listowników, ale przede wszystkim z doświadczeń S p e c t a t o - r a. K iedy Pamela jest pierwszą powieścią listowną usiłującą po głębić i podnieść do rangi artystycznego przeżycia uczucia tw ór cy nowej mieszczańskiej k u ltu ry w raz z zarysowującym się już konfliktem klasowym, to Przydatek Zatorskiego stanowi dziwny zlepek oświeceniowych tendencji i barokowej m aniery. Mamy tu ta j próby rozszerzenia znaczeniowego obszaru języka w zakre sie prozy miłosnej, technikę listowną w raz z nowymi realizacjam i epistolograficznymi, które w ynikają z przyjęcia teorii francuskie go listu towarzyskiego, teorii listu-rozm owy, sprowadzającej n a puszony styl do poziomu języka mowy potocznej. Z pozostałości m aniery romansów barokowych w ystępują — obok śladów daw ne go retorycznego stylu — konw encjonalne ujęcie charakterów bez pogłębienia ich sylw etki psychologicznej oraz brak tendencji dy daktycznej.
Przydatek Zatorskiego jest bardzo ciekawym przykładem, jak
autor — borykając się z opornym tw orzyw em językowym, bra kiem jakichkolw iek tradycji w tym zakresie — próbował w spo sób oryginalny przeszczepić na g run t polski nową literatu rę. P i sarzowi tem u brakowało jednak tego zaplecza, jakim dysponowali u Zob. M. K l i m o w i c z , Narodziny romansu listownego w literaturze
potem autorzy powieści stanisławowskiej — szkoły m onitorowej.
Przydatek Zatorskiego to zjawisko w ybitnie prekursorskie, zapo
wiadające nowy typ twórczości, ale nie inicjujące jej.
Drugą taką próbą, już nie oryginalną, był w ydany w r. 1755 w Lipsku przekład romansu G ellerta pt. Przypadki szwedzkiej
hrabiny G.
2
Przy narodzinach nowożytnej powieści mieszczańskiej w lite ratu rze niemieckiej XVIII w. w ybitną rolę odegrał romans Gel lerta Leben der schwedischen Gräfin von G ***, w ydany w Lip sku w latach 1747—‘1748. Praw ie natychm iast ukazały się jego francuskie i angielskie przekłady, które — z bajkam i łącznie — uczyniły imię G ellerta sław nym nie tylko w Niemczech, ale i w całej Europie. Był to pierwszy rom ans niemiecki o m iędzy narodowym znaczeniu 15. Choć utw ór ten nie przeszedł do trw ałego dorobku niemieckiej literatury, a dziś w ydaje się naw et tworem dość dziwacznym, współcześnie jednak był dla mieszczańskich Niemiec podobnym objawieniem, jak Pamela Richardsona w An glii 16. Wytyczył poza tym wyraźne kierunki rozwoju powieści mieszczańskiej, wiodące do Wielanda i Goethego.
W chwili w ystąpienia G ellerta jako autora Przypadków szw edz
kiej hrabiny G. literatu ra powieściowa reprezentow ana była
’w Niemczech przez wszelkiego rodzaju rom anse awanturniczo- miłosne w stylu Banisy azjatyckiej Zieglera, przez epigońskie form y dworskiego rom ansu barokowego oraz nieudolne naśladow nictw a Robinsona. Słynne robinsonady — w wykonaniu niemiec kich autorów niewiele różniły się od romansów aw anturniczych dawnego typu. Dopiero G eliert w ystąpił z powieścią, która stała się jakby soczewką skupiającą w sobie filozofię i styl życia mieszczań stw a niemieckiego tego o k re su 17. Chociaż, jak w ykazały ostatnie badania, w dużym stopniu rozwinął on tylko tendencje rodzące się już w romansie niemieckim ostatniego trzydziestolecia XVII wieku.
15 Zob. F. B e h r e n d, Einleitung des Herausgebers. W: Gellerts Werke. Cz. 2. Berlin b. r., s. 10.
16 Zob. F. B r ü g g e m a n n , H. P a u s t i a n , Die bürgerliche G em ein schaftskultur der vierziger Jahre. Cz. 1. Leipzig 1933, s. 28.
R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 199
We wszystkich rodzajach romansu mniej więcej od 1670 r. za czyna się uwidaczniać ciekawy proces. Ogólnie biorąc, wyraża się on napływ em realistycznych treści mieszczańskich, co z kolei po w oduje zasadnicze zm iany w strukturze utworów. Szczegółową analizę tego zjawiska, w raz z dyskusją o cezurze między baro kiem a Oświeceniem, przeprowadził Arnold Hirsch w książce
Bürgertum und Barock im deutschen Roman 18. W arto przytoczyć
niektóre jego tezy, ponieważ oświeceniowym przedłużeniem tego procesu staną się Przypadki szwedzkiej hrabiny G. Gellerta.
Elem enty nowej świadomości mieszczańskiej ujaw niają się w romansie niemieckim drugiej poł. XVII w. przede wszystkim na terenie m oralnym . Główną cechą barokowego bohaterstw a była stoicka stałość, przeniesiona do etyki chrześcijańskiej i do k u ltu ry dworskiej. Bohater walczył z żądzami i namiętnościami, które zagrażały jego duszy. Dusza ludzka stała się sceną heroicz nych zmagań, a w walce tej niepoślednią rolę odgrywały takie cnoty dworskie, jak bohaterstw o na polu walki, odwaga, ambicja, żądza sławy. Pozostawały one w sprzeczności z ascetyczną stroną nauki stoickiej, gdyż żądza sławy, zaszczytów — to właśnie te „afek ty “, któ re należało w sobie zwalczyć. Sprzeczność owa przedstaw iała się nieraz jako nierozstrzygnięty konflikt, jakkol wiek pustelnik — idealne ucieleśnienie opanowania uczuć i n a miętności, ucieczki od św iata — będzie jeszcze częstym rekw izy tem rom ansów drugiej poł. XVII wieku. Z biegiem czasu barokowy romans dworski traci swe wartości wychowawcze, staje się lite ratu rą rozrywkową, a jego dydaktyka ogranicza się do wąskich, praktycznych spraw życia dworskiego. Równocześnie coraz czę ściej życie dworu w tych romansach oglądane jest oczami m ie szczanina. Kanon cnót stoickich, przejęty przez mieszczaństwo, służy teraz krytyce moralności dworskiej. Dwór królewski czy książęcy staje się często siedliskiem zbrodni, obłudy i przew rot ności. W rom ansie pasterskim pasterz wyrusza w świat, na dwór pański, i w raca z dewizą, że lepiej żyć w mierności i swobodzie w swoim stanie niż wśród przepychu dworskiego. Autorzy w ielu romansów ukazują naocznie, jak cnota pasterza przezwycięża wystawność i obłudę dworu.
Istotną cechą mieszczańskiej myśli w romansie ostatniego trzy 18 A. H i r s c h , Bü rgertum und Barock im deutschen Roman. Zur Ent stehungsgeschichte des bürgerlichen W eltbildes. Wyd. 2. Köln 1957.
dziestolecia XVII w. był postulat zrów nania stanów w zakresie m oralnym . Cnota może zdobić zarówno króla, jak i pasterza. Czę sto naw et przeciwstawiano — mówiąc językiem Krasickiego — „cnotę w lepiance“ „nieprawości na tronach“ i przenoszono stan pasterski nad życie w purpurze. Mierność, uczciwy zawód, praca i spokojny żywot w niskim stanie — to wskazania moralne licz nych romansów.
Naw et do rom ansu wiejskiego, szlacheckiego, przeniknęła an ty dworska myśl mieszczańska. Często jego bohaterem stawał się szlachcic i środowisko szlacheckie — celem uzyskania większego awansu dla mieszczańskiej etyki. Jako główne cnoty w ystępują tu: zacność, przyzwoitość, użyteczność. U stępuje również dram a tyczny konflikt wew nętrzny, spowodowany wielkością etyki boha tera, na rzecz postępowania bardziej uzasadnionego społecznie.
Równolegle z napływem mieszczańskich treści i ideologii za czynają się tworzyć wartości cechujące już romans nowożytny. Są to: realistyczny opis, indywidualizacja losu ludzkiego i subiek tywizm w ujęciu zdarzeń i przedmiotów. Indywidualizacja losu przejawia się choćby poprzez modne w romansie barokowym „po żegnania ze św iatem “, przy czym świat nie jest już doliną łez, z której można się ratow ać jedynie ucieczką, bohater zaś narzeka tylko na swój własny los. P rzy decyzjach kieru je się on indywidu alnymi, wew nętrznym i impulsami, wyciąga konsekwencje z wła snych doświadczeń. Było to stanowisko obce barokowi, w którym idee panowały niepodzielnie nad losem ludzkim; ludzie, sceny, zdarzenia, przygody — to w romansie dworskim tylko poszczegól ne litery alfabetu, oddające myśl o wielkim m oralnym znaczeniu. Z tym się łączyła patetyczność gestu i monum entalizm .
Realizm szczegółów życia wiejskiego nie przypom inał w ujęciu pisarzy mieszczańskich dawnych opisów. W rom ansie barokowym również były takie opisy, ale podporządkowano je naczelnej idei dzieła. Realizm mieszczański inaczej je konstruuje. Opis nie służy tu eksplikacji religijnej świadomości, losu bohatera, lecz jest ty l ko wynikiem bezpośredniego stosunku do rzeczy.
Ta zażyłość z przedm iotam i, którą się tu realizm em nazywa, daje jasno poznać, jak nowa konstrukcja św iata odzwierciedla się w reali zacjach stylistycznych le.
R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 201
Morał utw oru był w yprow adzany jako „krytyczne objaśnienie osobistych czynów“. Ów nowy realizm, połączony z subiektyw nym spojrzeniem na świat i indywidualizacją motywów działania ludz kiego, przenika powoli do wszystkich w arstw romansu. Widzimy tendencję do usamodzielnienia i laicyzacji przygody. Przygody i podróże m ają już m otyw ację indyw idualną, psychologiczną czy też społeczną. Człowiek przestaje być igraszką losu skonstruowa nego w edług etyki barokowej. Nowo powstający re alizm m ie szczański staw ał się atrakcy jn y nie tylko przez swą jasność i bez pośredniość opisu, ale przede wszystkim przez stworzenie nowego obrazu św iata.
Rozwinięcie tych założeń znajdziemy w powieści z początku niemieckiego Oświecenia, typowej robinsonadzie połączonej z uto pią, w Insel Felsenburg Schnabla 20, oraz w Przypadkach szwedz
kiej hrabiny G. G ellerta. W świetle najnowszych badań Hirscha
G eliert stał się w swoim romansie świadomym kontynuato rem rodzim ych mieszczańskich tradycji XVII wieku. Na powieść G ellerta duży w pływ w yw arły rów nież m oralistyka i doświadcze nia literackie angielskiego S p e c t a t o r a oraz naśladujące go niemieckie czasopisma m oralne (jak B r e m e r B e i t r ä g e ) , z któ rym i G eliert czynnie współpracował. W poważnym stopniu na koncepcji Przypadków szwedzkiej hrabiny G. zaważył wpływ
Pameli, której G eliert był jednym z największych entuzjastów,
a jej autora przyrów nyw ał do Homera.
Unsterblich ist Homer, unsterblich bei Christen D er Britte Richardson.
— pisał w w ierszu Über Richardsons Bildniss 21.
W arto przedstawić pokrótce treść rom ansu G ellerta. Szwedzka hrabina opowiada o swych losach (jej relacja posiada formę pa miętnika, bardzo często przetykanego listami; m am y tu do czynie nia z p rak ty ką pisarską odw rotną niż w Pameli, gdzie podsta wowym m ateriałem literackim są listy, od czasu do czasu — dla wzbogacenia przebiegu akcji — uzupełniane w staw kam i pam iętni kowymi). Zaczyna od opisu swego dzieciństwa. Urodzona w In flantach, po stracie rodziców przebyw a u stryja, który uczył ją cnoty i religii, opierając się na zasadach rozumowych i praktycz
20 F. B r ü g g e m a n n , Utopie und Robinsonade. W eimar 1914. 21 S c h m i d t , op. cit., s. 19.
nych. W szesnastym roku życia wychodzi za mąż za hrabiego G. i wyjeżdża z nim do Szwecji. W jego zamku poznaje Karolinę, daw ną kochankę hrabiego, która — by swym mieszczańskim po chodzeniem nie przeszkadzać hrabiem u w karierze dworskiej — dobrowolnie usuwa się z jego drogi i żyje w raz z dzieckiem, owo cem ich miłości, w odosobnieniu. H rabina zawiera z nią przyjaźń, wybacza mężowi przeszłość, a następnie wspólnie zabezpieczają K arolinie egzystencję.
Po kilku latach pożycia hrabiostw o w ystępują razem na dworze królewskim. Piękność hrabiny zwraca uwagę potężnego i wpływo wego u dworu księcia S. Ale nieugięta cnota hrabiny odpiera za kusy potentata. Zemsta księcia powoduje niełaskę hrabiego, który w czasie wojny polsko-szwedzkiej zostaje wysłany na front, na stępnie — w skutek intrygi księcia — niesłusznym w yrokiem sądu polowego skazany na śmierć. Otrzymawszy wiadomość o śmierci męża hrabina ratu je się ucieczką w towarzystwie pana R.* w ier nego doradcy i przyjaciela hrabiego. Po drodze spotykają Karolinę w raz z jej trzynastoletnim już synem. Zabierają z sobą chłopca i w yjeżdżają do Holandii, gdzie pan R., mieszczanin z pochodze nia, ma krew nych i przyjaciół. K arolina po sprzedaży swego fol w arku ma tam również przybyć. Osiadają najpierw w A m sterda mie, później w Hadze, i prowadzą spokojne, filisterskie życie we dług kanonu cnót mieszczańskich. Hrabina w mieszczańskim prze braniu ukryw a swoje pochodzenie. Oszczędności wywiezione ze Szwecji powierzają bratu pana R. na procent, co zabezpiecza im m ierny dochód. H rabina, doceniając cnoty pana R., wychodzi wreszcie za niego za mąż.
Tę idyllę przeryw a epizod M arianny i Karlsona. Karlson, syn Karoliny, w tedy już holenderski oficer, w ykradł z klasztoru pannę niewiadomego pochodzenia i, za przyzwoleniem m atki oraz opiekunów, pojm uje ją za żonę. Po krótkim, szczęśliwym pożyciu obojga młodych przychodzi na świat dziecko. Tymczasem wraca z Indii zaginiony b ra t K aroliny i odkrywa w M ariannie córkę Ka roliny i hrabiego G., którą przed swoim w yjazdem z Europy zo staw ił na prośbę siostry w klasztorze (mamy więc w romansie mo tyw nieświadomego kazirodztwa). Po tym odkryciu małżonkowie w sposób dram atyczny się rozchodzą; Karlson wraca do wojska i tam um iera, M arianna zaś poślubia jego przyjaciela, który w czasie swej choroby wyznaje, że otruł Karlsona, aby posiąść M ariannę. Odchodzi więc i drugi niefortunny małżonek, uzyska
R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 203
wszy wybaczenie swoich grzechów, a M arianna rozstaje się z tym światem .
Po tym epizodzie znów spokojnie i cnotliwie płynie życie w mieszczańskim domu państw a R. Pewnego dnia jednak hrabina poznaje w porcie swego dawnego małżonka, którego uważała za nieżyjącego. N astępuje krótka scena pełna napięcia, ale bez w ybu chów i gry nam iętności. H rabia dow iaduje się o pow tórnym m ał żeństw ie żony, wybacza jej to i chce odejść; odchodzi również pan R. W końcu zostają wszyscy razem, z tym że hrabia w raca do praw małżeńskich, a pan R. obiera rolę wiernego przyjaciela.
Część drugą rom ansu w ypełniają praw ie w całości listy, k tó re hrabia pisał do żony z Syberii, a które ona otrzym ała dopiero po jego powrocie i włączyła do swego dziennika. Okazuje się z nich, że zanim sąd połowy zdążył wykonać wyrok skazujący hrabiego na śmierć, oddział szwedzki, przy którym przebywał on jako wię zień, został znienacka napadnięty przez wojska rosyjskie, rozbi ty i częściowo wzięty do niewoli. Wśród jeńców znalazł się i h ra bia. Listy opisują więc koleje niedoli hrabiego w Moskwie, następ nie na Syberii. Je st w nich kilka świetnych epizodów, romans z naiw nym dzieckiem natury, prostą dziewczyną kozacką, pobyt u gubernatora prow incji etc.
W raz z hrabią w rócił z niewoli jego przyjaciel, Anglik Steeley, do którego teraz jedzie cała trójka. W Londynie spotykają księcia S., który dręczony w yrzutam i sumienia chce napraw ić krzywdę w yrządzoną kiedyś hrabiem u; hrabiostwo jednak wolą życie spo kojne, z dala od dworu. Gdy hrabia umiera, wdowa, odrzuciwszy oświadczyny księcia S., wraca do swego drugiego małżonka, pana R.
Tak przedstawia się pokrótce fabuła romansu. W konstrukcji widać w pływ Richardsona; przede wszystkim w posługiwaniu się listem i diariuszem. W prawdzie u Richardsona przeważa list, ale tu i tam bohaterka opowiada o swoich przeżyciach w pierwszej osobie. W Pameli dał Richardson szczegółową analizę psycholo giczną, chociaż nie potrafił ukazać charakterów w rozwoju, prze życia zaś bohaterów rygorystycznie podporządkował naczelnej ten dencji dydaktycznej. Skala uczuć jest tu jednak szeroka, język wykształcony. Richardson korzystał już z wielkiego dorobku pism m oralnych i bogatej tradycji angielskiej ku ltu ry mieszczańskiej. Bohaterowie G ellerta natom iast powciągliwie m anifestują swoje uczucia, zachowują się czasami jak m arionetki, podporządkowując się bezwzględnie naczelnej zasadzie etycznej romansu. Daje to
nieraz niezamierzone, karyk aturaln e efekty. Jedynie w epizodzie 0 M ariannie obserwujem y więcej namiętności w przeżyciach bo haterów, ale też dlatego M arianna i K arlson źle n a ty m wychodzą. Bierność i podporządkowanie się założeniom m oralnym przypom i n ają nieco bohaterską stałość cnoty w barokowym rom ansie dw or skim.
Podczas gdy Richardson wyłączył wszelkie, cechujące aw an tu r- niczo-miłosny romans, akcje poboczne, akcję zaś zew nętrzną spro wadził do minimum, skupiając się przede wszystkim na w ew nętrz nych przeżyciach bohaterów, u G ellerta akcja zew nętrzna je st elem entem pierwszoplanowym, a opis stanów w ew nętrznych zre dukowany został do kilkuzdaniowych, przeważnie banalnych w y powiedzi. Schem at akcji przypom ina rom anse aw anturniczo-m i- łosne: m am y tu nadzw yczajne przygody, rozłąki, spotkania, cu downe odnalezienia, m ałżeństwo b rata z siostrą, bohaterow ie po ruszają się swobodnie po dalekich krajach. M otywacja psycholo giczna jest uproszczona, niewiele przypom ina analizy stanów we w nętrznych u Richardsona. Z tym tradycyjnym sposobem budo w ania akcji w yraźnie się kłócą jej elem enty konstrukcyjne: list 1 pam iętnik. Listu coraz częściej używ ały daw ne romanse dla spo tęgowania w rażenia iluzji. G eliert zastosował go w niespotykanym dotąd w literaturze niemieckiej zakresie. Posłużenie się tu listem i pam iętnikiem jako jedynym składnikiem fabuły typowo aw an- turniczo-miłosnej świadczy o tym, że rom ans G ellerta stanow i pod względem form alnym ogniwo przejściow e od rom ansu stare go w kierunku powieści psychologicznej Richardsona. Wiele epi zodów, zwłaszcza w drugiej części, ujaw nia m istrza m ałych form, wywodzących się z czasopism m oralnych. Dochodzi w nich do gło su nowy realizm mieszczański, jakkolw iek opis. przeżyć w ew nętrz nych jest dość ubogi. Można to tłumaczyć niższym rozwojem świadomości mieszczaństwa niemieckiego lat czterdziestych i wiążą cą się z tym jeszcze nie w pełni oświeceniową filozofią sentym en talną G ellerta. W arto poświęcić jej kilka chwil uwagi.
Po okresie Oświecenia, będącego pod znakiem filozofii Wolffa (Verstandesaufklärung), zapoczątkował G eliert w Niemczech pa nowanie uczucia (Herzensaufklärung). Twórcą filozofii uczucia (Gefühlsphilosophie) był Crusius, jakkolw iek — w jego ujęciu miała ona jeszcze charakter teologiczny. Dopiero G eliert, akcentując ziemski obowiązek miłości bliźniego (Menschenliebe), zbliża ją do eudaimonizmu angielskiego Oświecenia. W okresie panowania
R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 205
k u ltu ry intelektualnej opartej na nauce Wolffa rozum, jako n aj wyższa instancja, decydował o moralności czynów ludzkich, a k ry terium zasadniczym w tej ocenie była ich użyteczność. G eliert, po zostawiając rozumowi władzę nadrzędną, wysuwa jednak postulat doskonalenia uczuć, stałej analizy i kontroli najm niejszych odru chów woli. U znaje egoizm za zbrodnię, w ystępuje przeciw mecha nicznie pełnionej cnocie, żądając bezinteresowności w uczuciach. Nie w ystarcza już, ja k poprzednio, „legalność“ czynności, musi jej towarzyszyć wolna decyzja moralna. Podstaw ą etyki G ellerta jest moralne uczucie, m oralna jakość woli. Optymizm wyraża się w uznaniu szlachetnych popędów serca, pesymizm w przeświadcze niu, że dobre skłonności nie przew ażają w duszy człowieka, ale znajdują się w stałej walce ze złymi. Dla przeżycia czystego uczu cia musi się składać ciężkie ofiary i doświadczać wyrzeczeń. To protestanckie ujęcie cnoty jako w alki i przezwyciężania oddala G ellerta od eudaimonizmu Oświecenia, zbliża zaś doń wiara, że składanie ofiary dla cnoty daje pewne zadowolenie, tym większe, im dalej człowiek postąpił w um acnianiu swoich dobrych skłonności. Problem właściwy leży w praktycznym wykonaniu tych wskazań. G eliert opracował w tym celu wskazówki w dziewięciu punktach. Pierw szym było poznanie i wyśledzenie złej skłonności. Ta te n dencja sentym entalizm u do stałej sam okontroli w ew nętrznej pro wadziła często do przesady, do modnej i ośmieszanej w wielu utw o rach literackich hipochondrii. Poza tym pow staje tu pewna sprzecz ność: .skupienie się wokół życia w ew nętrznego nie pozwalało na czynne działanie. Tę sprzeczność próbował G eliert ratow ać ideą użyteczności, polegającej na rzetelnym wykonywaniu swego za wodu, staw iając przy tym wysokie w ymagania etyczne.
Sprzeczność między walką o czyste uczucie a ideą użytecz ności społecznej w ystępuje jaskraw o w Przypadkach szwedzkiej
hrabiny G. W powieści tej ukazała się cała ułomność praktyczna
dążenia do czystego uczucia. Zasada ta daje w efekcie nie ludzi z krw i i kości, lecz m arionetki, poruszane przez konstruktora we dług z góry ustalonego schem atu. A utor chciał wykazać, że praw dziwie m oralny człowiek zachowuje cnotę wobec wszystkich nie szczęść i przeciwności losu i dzięki tem u jest zabezpieczony przed upadkiem. Bohaterowie nie walczą tu ze swoim losem 22. Cechą do
12 C harakterystykę sentym entalizm u G e l l e r t a oparto na książce: H. M. W o l f f , Die Weltanschauung der deutschen Aufklärung in g e
brego człowieka jest skromność, religijność, poddawanie się w y ro kom Opatrzności, a ideałem mierność, tzn. tu spokojne, filister- skie życie w średniozamożnym mieszczańskim domu.
H rabina bez w yrzutów sum ienia i głębszych przeżyć przechodzi od jednego męża do drugiego, bowiem nie wie, że jej daw ny mąż żyje. Kiedy ten nieoczekiwanie wraca, bez żadnych kom plikacji od zyskuje u niej swoje prawa. Bohaterowie są tu bierni, nie walczą o nic. Stają się igraszką losu, skonstruowanego z rekw izytów daw nych historii romansowych, i ten los w ypróbow uje ich cnoty. Pasyw ny ch arakter cnoty urasta do heroizmu.
Pomimo tej bierności i braku akcentów polemicznych wyczuwa się w obiektywnej wymowie utw oru oskarżenie rzucone feudalnej kulturze i moralności. Książę S. i jego zemsta nie są tu tylko czyn nikiem konstruującym akcję, lecz i uosobieniem k u ltu ry dw or skiej. Dwór — z intrygam i, pochlebcami, depraw acją i zbrodnia mi — to złowrogie widmo, przed którym bohaterowie uciekają, znajdując schronienie i ideał życiowy w mieszczańskich rodzinach A m sterdam u i Hagi.
Kosmopolityzmowi dworskiemu przeciwstawione jest mieszczań skie poczucie wspólnoty wszystkich ludzi, bez względu na rasę, n a rodowość i stan. Term in Menchenliebe oddaje najlepiej to uczu cie. U G ellerta — polskiego Żyda, szwedzkiego hrabiego, angiel skiego mieszczanina, służącego, a naw et naiwne dziecię natury, sy- birską kozaczkę, łączy poczucie ludzkości, uznające w każdym rów ną pod względem m oralnym jednostkę. Miłość kraju, ojcżyzny nie stanow i jeszcze idei ówczesnego m ieszczanina23.
Religia wyznawana przez bohaterów powieści, to osiemnasto wieczna religia naturalna. Nie można według niej wierzyć w nic, czego się nie rozumie. Dominującą rolę przypisuje się Opatrzności, na której wyroki trzeba się bez szem rania zgadzać. Celem do czesnym jest urządzenie sobie szczęśliwego życia na ziemi.
Romans G ellerta zogniskował w sobie i nadał kształt artystycz ny tendencjom mieszczaństwa niemieckiego la t czterdziestych XVIII wieku. S atyra tych lat nie jest jeszcze antydworska, atak u je tylko niższą hierarchię szlachecką. Liryka je st bezosobowa. Gel ie rt poszedł o wiele dalej. W prawdzie jego bohaterow ie zachowują się biernie wobec rzeczywistości — bierność ta m a naw et filozo ficzną podbudowę — jednak w tak skonstruowanym przez rom ans
R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 207
obrazie świata tkwią już ukryte konflikty klasowe, które w raz z rozwojem świadomości mieszczaństwa znajdą w Niemczech swój artystyczny w yraz w twórczości Lessinga i G oethego24.
3
Przekład polski rom ansu G ellerta ukazał się w roku 1755. Oto
P rzy p a d k i szw e d zk ie j hrabiny G***. Przez JMci Pana Gelerta, pro
fesora A kadem ii lipskiej, po niem iecku napisane, a teraz na polski przełożone język. W Lipsku, nakładem Jana Chrystiana Kleyba, bibliopoli frankofurtskiego R. P. 1755 25.
Tłumacz — po panegirycznej dedykacji książki Adamowi Bro nikowskiemu, napisanej według reguł saskiej reto ry k i — położył swój kryptonim : „A. z B. K .“ K ryptonim u tego do dziś nie rozw ią zano, nie w ym ienia go n aw et Bar w swoim Słow niku pseudonimów
i kryptonimów. Jedynie Żychliński w Złotej księdze szlachty pol skiej przy Adamie Bronikowskim dołączył uwagę:
Adam owi ofiarował jakiś bezim ienny autor dzieło pod tytułem P r z y
padki szw e d zk ie j hrabiny G. [...] z następującą dedykacją [...] 2e.
Próbując odczytać imię i nazwisko nieznanego tłumacza, idziemy śladem Adama Bronikowskiego, „żychlińskiej i orzeszkowskiej m a jętności dziedzica“ i „koligata“ naszego anonima — jak inform uje on sam w dedykacji.
Adam Oppeln Bronikowski (1714— 1778), znany działacz dysy- dencki z Wielkopolski, był w 1751 r. patronem zboru kalwińskiego w Żychlinie. W wojsku saskim w czasie w ojny siedmioletniej do służył się stopnia generała. W roku 1767 współpracował z Jerzym W ilhelmem Goltzem jako konsyliarz dysydenckiej konfederacji to ru ń sk ie j27. Bronikowscy i inne kalwińskie rody wielkopolskie zawierali związki małżeńskie tylko między sobą 28, wchodzimy więc w zam knięty krąg dysydenckiej szlachty z pogranicza k u ltu ry pol sko-niemieckiej. W tym zatem kręgu szukajm y miłośnika i tłu macza G ellerta.
24 Por. B r ü g g e m a n n , P a u s t i a n , op. cit., s. 5—28.
25 p rZy cytatach z tej książki podajemy w naw iasie odpowiednie strony. 26 T. Ż y c h l i ń s k i , Złota księga szlach ty polskiej. T. 2. Poznań 1880, s. 36.
27 Zob. W. K o n o p c z y ń s k i , Bronikow ski A d a m z Opiów. W: Polski
słow nik biograficzny, t. 2, s. 465—466.
Podstawowym inform atorem dla naszej kw erendy będzie h er barz Szymona Konarskiego Szlachta kalwińska w Polsce. Znajdu jem y tam inform ację, że A dam Bronikowski miał siostrę Ewę, uro dzoną w 1711 r., która wyszła za mąż za A ndrzeja K urnatow skie g o 29. Poszlaka pewna już istnieje, w kryptonim ie bowiem w ystę pują litery A. K. W tym że herbarzu przy rodzinie K urnatow skich w yczytujem y taką wiadomość:
Kurnatowski h. Łodzią [...]. P isali się „z B ytyn ia“ [...]. Andrzej, brat Dobrogosta, w ystępującego w 1735, z żony E w y z Bronikowskich chrzci w Chalinie czworo dzieci [...]so.
Dochodzimy wreszcie do poprawnego rozwiązania kryptonim u „A. z B. K .“ — to A ndrzej z B ytynia K urnatow ski. Zgadzają się i inne elem enty dedykacji. „K oligat“ Adama Bronikowskiego, bo mąż jego siostry. Należał poza tym do grona współwyznawców kalw ińskiej wiary. Kilka odnóg rodziny K urnatow skich uległo w XVIII w. zupełnej g erm an izacji31, nie bez powodu więc pisze K urnatow ski we w stępie zatytułow anym Do łaskawego czytelnika:
Traktacik tak dobry gustem czytając, za radą przyjaciela [Adama Bronikowskiego], żeby ojczystego nie zapom inać języka, do polskiego porw ałem się pióra.
Niestety, więcej inform acji o A ndrzeju Kurnatow skim , poza suchym i wzmiankami w herbarzach, nie udało się uzyskać. Ze szczuplutkim więc kom entarzem biograficznym wprowadzamy no we nazwisko do literatu ry czasów saskich, tym ciekawsze, że po chodzące z mało znanego środowiska literackiego, ulegającego wpły wom litera tu ry niemieckiej.
Z przedmowy Do łaskawego czytelnika można wywnioskować, że K urnatow ski tłum acząc G ellerta kierow ał się podobną intencją, jak autor Przydatku. Pisze bowiem:
Wybacz, jeżeli ci do tw ego mój sty l nie przypadnie gustu, pokryj grzecznością, jeżeli nadętych słów w yborem sensów do twojej w yso kiej stosujących się m yśli szukając nie znajdziesz. D om yśl się, że hra bina szwedzka stylu uczonym mężom przyzw oitego do opowiadania swoich przypadków przyjąć nie m ogła i jej dotkliw e przypadki słow y figurycznym i nie tak by dostatecznie tobie sam em u, czytelniku łaska w y, odmalowane były.
Tłumacz ma świadomość now atorstw a językowego i stylistycz-*• Zob. Sz. K o n a r s k i , Szlachta kalw ińska w Polsce. Warszawa 1936, s. 28.
30 Tamże, s. 160— 163.
R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 209
nego swego przekładu, w yraźnie się zastrzega, aby czytelnik nie szukał w nim „nadętych słów w yborem sensów“ . Rzeczywiście, widać w tłum aczeniu tendencję w kierunku jasności i naturalności, w kierunku zbliżenia języka prozy do mowy potocznej. Zdania są krótkie, logicznie konstruow ane, niew iele śladów retoryczności ba rokowej, które się spotykało jeszcze w prozie Zatorskiego. Działał tu niew ątpliw ie rygor oryginału, bowiem tłum acz trzym a się go na ogół w iernie, chociaż nie zawsze umie sobie poradzić z doborem słów czy naw et zwrotów.
Sytuacją korzystną dla tłum acza był ty p prozy G ellerta, raczej narracyjnej, pomimo form y pam iętnika i listu. Analizy psycholo giczne nie są w romansie skomplikowane. Po nagłym spotkaniu swego zaginionego męża „szwedzka h rab in a“ potrafi się zdobyć je dynie na taką uwagę:
Trudno mi opowiedzieć, co się w e m nie działo. To tylko w iem , żem żadnego słow a w ym ów ić nie mogła. Hrabia mój stał i płakał. [73— 74]. Tego rodzaju stany w ew nętrzne tłum acz potrafił oddać św iet nie.
Całość na ogół mieściła się w możliwościach językowych sas kiej polszczyzny, jakkolw iek przekład pewnych zwrotów przycho dził tłumaczowi niekiedy z trudnością. Zwłaszcza w partiach li stownych przedstawiających grę uczuć miłosnych zawodziło pióro tłumacza i subtelniejsze odcienie znaczeniowe przeradzały się nie raz w oklepany banał retoryczny, a trudniejsze fragm enty byw ały całkowicie opuszczane. Przytoczmy dla przykładu początek takiego listu:
Mein Fräulein!
Ich liebe Sie. Erschrecken Sie nicht über dieses Bekenntnis, oder w enn Sie ja über die Dreistigkeit, m it der ich’s Ihnen tue, erschrecken müssen: so bedenken Sie, ob d i e ser Fehler nicht eine Wirkung m e i ner Au frich tigkeit sein kann. Lassen Sie mich ausreden, liebstes Fräu lein. Doch was soll ich sagen? Ich liebe Sie; dies ist es alles. Und ich habe Sie von d em ersten A u gen blicke an geliebet, da ich Sie vor einem Jahre gesehen und gespro chen habe. [...] Ist es möglich, w e r den Sie durch meine Zärtlichkeit
Moja m ościwa panno!
W yjaw ić muszę, że kocham WM Pannę, lecz szczere serdecznej m iło ści m ojej oświadczenie niech naj m niejszą nie będzie alteracją d eli k atnego serca. Jaw nie albow iem w y znawani, iż od tego m omentu, który m nie szczęście w idzenia i um owy zjednał, żadnych granic m iłość moja zapisać sobie nie pozwoliła. [...] Nie w ątpię, iż delikatne w yznanie m oje najm niejszą nie będzie urazą u lu bionego serca. Miłość albowiem po
żądanego przyjaciela nieprzyjemną
być nie może. W ięc otuchę śm ielszą biorę pytania: Czy przecudna dama
beleidiget? Nein, w aru m sollte 1h- mnie sw oję daruje m iłość i za mną nen die Liebe eines Menschen zu- jak ulubiona m ałżonka do Szw ecji
w i d e r sein, dessen Freundschaft Sie pojedzie? [5—6]
sich haben gefallen lassen. Aber w e r d e n Sie es auch gelassen anhö ren, w e n n ich Ihnen m ein H erz noch deutlicher entdecke? Darf ich wohl fragen, ob Sie m ir Ihre Liebe schen ken, ob Sie m ir als meine Gemahlin nach S chweden folgen w o lle n ? 32
Już początek listu wykazuje, że krótkie zdania o silnym natę żeniu emocjonalnym tłumacz potraktował bardziej opisowo. Saska konw encja epistolograficzna działała tu w brew językowi oryginału. Podobnie fragm ent eleganckiej i zręcznej „rozmowy listow nej“ utonął we frazesie, przypom inającym wzory Bystrzonowskiego — „lecz szczerze serdecznej miłości mojej oświadczenie niech n a j m niejszą nie będzie alteracją delikatnego serca“. Tłumacz dyspo now ał tu tylko m ateriałem saskiej epistolografii miłosnej, całko wicie skonwencjonalizowanej, pogrążonej w patetycznej retoryce, pełnej utartych, zbanalizowanych zwrotów, latynizm ów i napu- szoności. Nie stać go było na oddanie w irtuozerii zręcznej rozmo wy miłosnej czy bezpośredniego wyznania. Z tego powodu nie przetłum aczył całkowicie następujących zdań: „Lassen Sie mich
ausreden, liebstes Fräulein. Doch was soll ich sagen? Ich liebe Sie; dies ist es alles“.
K urnatow ski nie potrafił przełamać konwencji listu-m o w y , charakterystycznej dla zwyrodniałej retoryki barokowej, nie umiał się przystosować do wyznawanej przez G ellerta teorii lis tu -ro z - m o w y , wprowadzającej do epistolografii język mowy potocznej. N atom iast z tłumaczeniem prozy narracyjnej daje sobie radę zu pełnie dobrze, a naw et można by tu wskazać jego niewątpliwe osiągnięcia 33. Tak też ocenił współcześnie przekład Kurnatowskiego Niemiec z Torunia, ćwiczący się w języku polskim, Teodor Bauch, redaktor P a t r i o t y P o l s k i e g o z roku 1761. W artykule z 29 stycznia (kartka I) sporo miejsca poświęcił Przypadkom szwedzkiej
hrabiny G. Między innym i czytamy tam:
osobliw ie Jmoi Pana G ellerta pełne dowcipu książki dam y francuskie w Paryżu czytają. Życzyłbym , ażeby jego pisma też na polski język 32 G ellerts Werke, cz. 2, s. 26.
83 Wdzięcznym zadaniem dla historyka języka i stylu byłoby zbadanie, w jaki sposób język dzieł tłumaczonych w płynął na rozwój prozy polskiej tego okresu.
R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 211
b yły przetłum aczone, ażeby damy polskie też m iały co delikatnego w sw ym ojczystym języku, chociaż tylko dla rozrywki, do czytania. A lbowiem ten autor niby dla dam jest stworzony. Mamy, prawda, już jed nę jego księgę na nasz ojczysty przetłum aczoną język. N ie w iem , czy tu już znajoma albo też czytana bywa. Tytuł jej jest taki: P rzy p a d k i
szw e d z k i e j hrabiny G, p r z e z Jmci pana Gelerta [...] teraz na polski prze
łożone język, w Lipsku 1755. Ten to cały tytu ł tej książki. A sekuruję, [że] jest ona w dobrą polszczyznę przyobrana. Ten tłum acz honor nasze mu polskiem u narodowi czyni przez tak akuratne, a przecię delikatne tłum aczenie. Jest ta książka przypisana W ielmożnemu Jmć P. Adam owi Bronikowskiem u, żychlińskiej i orzeszkowskiej m ajętności dziedzicowi. Upraszam w szystkich damów polskich, w czytaniu książek polskich się kochających, barzo uniżenie, aby sobie raczyły tę książkę kupić, pięknie ją dać oprawić i na sw ojej ją gotowalni m iew ać i z niej cokolw iek czy tać. Nabiorą, asekuruję, z niej gustu dobrego i będą sobie życzyć, aby też inne jego książki w polskim m ogły czytać języku.
Zdanie Baucha, jako Niemca nie władającego jeszcze dobrze ję zykiem polskim, należałoby może traktować ostrożnie, ale trzeba równocześnie przypuścić, że powtarza on opinię, jaka kursowała w pewnych środowiskach literackich w Polsce.
Kiedy Zatorski pisząc oryginalny rom ans listowny nie potrafił się całkowicie wyzbyć konw encji barokowej, nie zawsze um iał skon struow ać dowcip czy oddać ironię, to w przekładzie rom ansu G eller ta znajdziemy już pewien krok naprzód. Niewątpliwy to w pływ języka niemieckiego oryginału, którem u tłumacz podporządkowywał m echanicznie norm y polskie. Na przykładach romansów Zatorskie go i G ellerta dokładna analiza wykazałaby dowodnie nowe tenden cje językowe i stylistyczne, ale w ydaje się, że je st ona możliwa i na ukowo przydatna raczej dopiero w kontekście szerszym — po prze prowadzeniu takich badań nad prozą rom ansu końca w. XVII i początku XVIII.
Najważniejsza jest na razie odpowiedź na pytanie: jakie per spektyw y rozwojowe stw orzył romans G ellerta dla literatu ry pol skiej czasów saskich, czyli jakie były u nas możliwości twórczej adaptacji form wykształconych przez literatu rę mieszczańskiego Oświecenia europejskiego? Czy Przypadki szwedzkiej hrabiny G. mogły w ówczesnych w arunkach wzbudzić rodzime naśladownic twa, dając wzór romansu nowego typu? Jak się okazało, możliwości językowe dla przyswojenia tego utw oru ostatecznie istniały, ale czy mechaniczne przeszczepianie oznaczało również zapłodnienie naszej literatu ry i wzbogacenie jej o nowe doświadczenia? Przypad
ki, obraz życia i filozofii mieszczaństwa niemieckiego lat czterdzie
stych XVIII w., nie mogły być dla saskiego czytelnika objawieniem ani nie mogły mu udzielić wzruszeń estetycznych podobnych do
tych, jakie przeżywali czytelnicy Richardsona w Anglii i G ellerta w Niemczech. Praw dopodobnie były w tedy czytyw ane jako romans awanturniczo-miłosny, bez należytego wyczucia ideologii dzieła, czemu sprzyjała jego specyficzna przejściowa forma. Jeśli nawet znajdował zrozumienie u czytelników bardziej oświeconych, nie mógł się stać podstawą oryginalnych prób dla literatu ry polskiej.
Musiała bowiem n ajp ierw powstać rodzima teoria i praktyka adaptacji k u ltu ry i literatu ry Oświecenia, która by potrafiła przy stosować mieszczańską ideologię i form y literackie do w arunków polskich. Taka teoria nie została wypracow ana w czasach saskich i ona to, obok niewykształconego języka, spraw iła, że romans li stowny, i nie tylko listowny, nie mógł się w tym okresie rozwinąć. Próby, jakie obserwujemy — czy to oryginalnej twórczości, czy też mechanicznego przeszczepiania form wyrosłych na innej glebie — były zjawiskiem w yraźnie prekursorskim . Do nich należy w dzie
dzinie romansu listownego Przydatek Zatorskiego i Przypadki
szwedzkiej hrabiny G. G ellerta. W publicystyce literackiej należy
wymienić N o w e W i a d o m o ś c i E k o n o m i c z n e i U с z o- n e M itzlera i P a t r i o t ę P o l s k i e g o Baucha. Były one chro nologicznym odpowiednikiem takich zjawisk tego okresu, jak no wożytne instytucje ku lturaln e (Collegium Nobilium, Biblioteka Za łuskich) i początek ruchu umysłowego, który się w tych środowi skach zaczynał kształtować.
Dużą rolę w rozwoju rom ansu odegrała znajomość literatu r obcych wśród bardziej w ykształconych czytelników polskich i pły nąca stąd chęć przeszczepienia tych form na g ru n t literatu ry pol skiej. Niestety, przeszczepione rośliny nie m iały u nas odpowied nich w arunków do życia, dlatego te usiłowania nie doprowadziły do powstania nowego oryginalnego romansu polskiego. Ale istnieją ce tendencje wskazywały na kierunek rozwoju, zapowiadający już nowy okres.
Rozważania niniejsze w ydają się potwierdzać na przykładzie prozy powieściowej celowość utrzym ania daty 1765 jako umownej cezury między okresem prekursorskim Oświecenia — czy, jak kto woli, wczesnym Oświeceniem w Polsce — a pełnym Oświeceniem. W zakresie powieści czy też m ałych form powieściowych notujem y przed 1765 r. tylko oderwane fakty, do których nie nawiąże zupeł nie romans stanisław ow ski84.
*4 Cezurę r. 1764 zaatakow ał ostatnio J. N o w a k - D ł u ż e w s k i , O datą sta r to w ą litera tu ry polskiego Oświecenia. P r z e g l ą d H u m a n i s t y c z n y , 1959, nr 1, s. 139— 155.
R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 213
Nowy okres zaczął się u nas od działalności publicystycznej M o n i t o r a . Kilkanaście roczników tego pism a stało się szkołą polskie go Oświecenia; tam wypracowano jego profil k u ltu raln y i lite racki. Przede wszystkim dokonano tu dokładnej selekcji i w y brano to, co dało się ze zdobyczy k u ltu ry i literatu ry nowej epoki przenieść na gru n t polski 35. N iektóre w artości odrzucono jako nie przydatne, inne starano się rozwijać. Opracowana została na ła m ach M o n i t o r a teoria adaptacji i przekładu dzieł literackich, obowiązująca do końca epoki Oświecenia.
Ogólnie należy stwierdzić, że z większym upodobaniem czerpano z arsenału krytycznego mieszczańskiej k u ltu ry wobec feudalnego modelu życia, pozytywy natom iast w ypadały bardzo blado w po rów naniu z pierwowzorami. Było to w ynikiem pewnych analogii i różnic. Analogia leżała we wspólnych tendencjach antyfeudalnych. W Polsce odrabianie wiekowych zaległości łączyło się z walką prze ciw zw yrodniałej kulturze saskiej, sięgano więc po w ypróbowaną już na Zachodzie broń.: satyrę i parodię. Pozytyw ny obraz litera tu ry polskiej tego okresu musiał odbiegać swoim natężeniem od wzorów francuskich, bo Oświecenie u nas było dziełem klasy szla checkiej. Dlatego jego rozwój przebiegał w form ach niedojrza łych. Romans listowny, który miał wyrażać św iat uczuć i konflikty nowego, mieszczańskiego tw órcy k u ltu ry i podnosić te uczucia do rangi przeżyć artystycznych, nie mógł się w tych w arunkach rozwi nąć ani wykształcić odpowiadającego jego wymaganiom języka. W literatu rze polskiego Oświecenia nie ukazał się ani jeden ory ginalny rom ans listowny, a z przekładów w ybierano tylko trzecio rzędne utw ory. Nie przetłumaczono ani Richardsona, ani Nowej He
loizy, ani Wertera 36. Działał tu nie tylko opór m ateriału językowe
go, ale i istotne potrzeby ówczesnego życia kulturalnego.
85 Zob. bardzo cenne rozprawy na ten tem at: Z. S i n к o, „Mon itor“ w o
bec angielskiego „S pectato ra“. W rocław 1956. — E. R z a d k o w s k a , En cyklo pedia i Diderot w polskim Oświeceniu. W rocław 1955.
36 Istniał w praw dzie konkretny projekt przełożenia rom ansów R i- c h a r d s o n a , m ianow icie M. G r o l l zam ierzał w ydaw ać od 1770 r. siedem nastotom ow y „Zbiór najlepszych rom ansów angielskich, zaw ierających w sobie Pamelą, Klarysą Harlowe i Grandissona, przez p. R i c h a r d s o- n a“. Projekt ten jednak nie doszedł do skutku. Zob. Z. S t a n i s z e w s k i ,
T e m a ty k a literacka na łamach „W arszawskich E k s traordy n ary jn y ch T y g o dnio wych Wiadomości“. R o c z n i k i B i b l i o t e c z n e , 1958, nr 1/2, s. 105.