• Nie Znaleziono Wyników

Romans Gellerta w literaturze polskiej czasów saskich

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Romans Gellerta w literaturze polskiej czasów saskich"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Mieczysław Klimowicz

Romans Gellerta w literaturze

polskiej czasów saskich

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 50/3-4, 191-213

(2)

MIECZYSŁAW KLIMOWICZ

ROMANS GELLERTA W LITERATURZE PO LSK IEJ CZASÓW S A S K IC H 1

1

H istoria lite ratu ry wydała o rom ansie czasów saskich sąd su­ rowy. Widziano w nim spóźnioną kontynuację aw anturniczo-m iło- snego rom ansu barokowego, zw racano uwagę, że są to dzieła nie­ oryginalne, w sposób nieudolny tłumaczone i przerabiane. Na­ ocznym dowodem zapóźnienia jest, zdaniem badaczy, wierszowana form a w ielu romansów, widoczna zwłaszcza w twórczości Elżbie­ ty D rużbackiej 2. Nie dostrzegano jednak prób przełam ania saskiego impasu ani rodzenia się zalążków form zapowiadających już no­ wy okres rom ansopisarstw a. Ten słuszny w zasadzie pogląd miał mocną podstawę w sądach publicystów i pisarzy polskiego Oświe­ cenia. Epoka ta odcinała się w yraźnie od tradycji literackiej ro­ m ansu saskiego, w ykorzystując jego tem atykę i form y jedynie jako m ateriał do parodii i satyry. W arto się przyjrzeć tym sądom. K ierunek ataku pozwoli określić, co było w świadomości ludzi Oświecenia przedm iotem sporu.

Najbardziej m iarodajne będą tu wypowiedzi M o n i t o r a , k tó ry w artykułach publicystycznych żywo reagował na bieżącą problem atykę, który stanow ił jeden ze słupów granicznych m ię­ dzy czasami saskimi a Oświeceniem. P isał on m. in.:

Niektórzy czytują same romanse. Rozum ich napawa się setnym i nikczem nym i bajeczkami, setnym i awanturam i, w których osobliw ość prawdę przewyższa tysiącznym i daw nym i a nowo przybranymi po­

1 Jest to druga część pracy pt. P o czą tk i rom ansu listow n ego w litera tu rze

polsk iej XVI11 w ieku. Część pierw szą zob. w P a m i ę t n i k u L i t e r a c-

k i m, 1958, z. 4.

2 Zob. J. K r z y ż a n o w s k i , H istoria lite r a tu r y polskiej. Warszawa 1953, s. 399—402.

(3)

wieściam i. Najczystszy i najpew niejszy księgarzów i autorów dochód gruntuje się na przywiązaniu, które dziś m ają do rom ansów czytania częstokroć szkodliwego, a prawie zawsze nieużytecznego. N ie podpadają jednak tej naganie niektóre, jako to: T elem ak, S etos, G u liw er, G il-B las,

Don Q uichotte, D ziekan de K illerin e, Pam ela, K lew e la n d , G randisson, D iabeł k u la w y , O grodniczka w in ceń ska i in n e 3.

A utor tego arty ku łu w yraża się niepochlebnie o romansach aw anturniczo-miłosnych, nazywając je „nikczem nymi bajeczkam i“, domaga się odtwarzania prawdziwych przeżyć i spraw dziejących się w rzeczywistym świecie, z których człowiek współczesny mógł­ by wyciągnąć pożyteczną naukę. W ymienione pozycje, godne czy­ tania, to w większości czołowe utw ory światowej literatu ry Oświecenia. (O Now ej Heloizie mówi M o n i t o r przy innej okazji rów nie pochlebnie.) Z pozycji dawniejszych sąd pozytyw ny uzy­ skał Don Kichot, co staje się zrozumiałe, jeśli zważymy, że ośmieszał on ty p lite ra tu ry żywej i czytyw anej w Polsce aż po wiek Oświecenia, a w niektórych kręgach do końca tego okresu.

Telem ak Fenelona był popularny ze względu na sw e dydaktyczne

i prekursorskie tendencje, chociaż jeszcze K rasicki w ahał się, czy go zaliczyć do rom ansów 4.

A tak na awanturniczo-miłosne, dworskie romanse je st bardzo częstym zjawiskiem na łamach M o n i t o r a . W satyrze na mod­ nego galantoma, kierującego się powierzchowną modą francuską, czytamy:

Jedna tylko historia, m yślił sobie, jest nauką m ilą i m nie zgodną.

T ysiąc i jedn a noc, A w a n tu ry Fortunata, Banisa a zja ty c k a , E uropejskie d w o ry, S pin elli w łoskie, B ajazet otomański najprzedniejszą częścią jego

b yły b ib lio te k i5.

3 M o n i t o r , 1777, nr 56, s. 443—444. K rytyczne głosy o romansach m ożna spotkać sporadycznie także i w czasach saskich, ale są to głosy bez większego znaczenia i oddźwięku. Np. T. A l e k s a n d r o w i c z (Kleom ira

albo ig rzysk o F ortun y na cu dow nych szczęścia i nieszczęścia granicach fu n ­ dowane. W arszawa 1754, dedykacja) pisze: „Inni podchlebując swoim pasjom

różne amoryczne romanse, czyli truciznę przycukrowaną ślepej m łodości dla d yw ertym entu podaw ali, autoryzując swoje pisma, swoją pieszczoną in try­ gą Argenidy z Poliarchem “. Mimo tej w ypow iedzi romans tłum aczony przez A leksandrowicza n iew iele, poza ciekaw ym i dialogam i o teatrze, odbiega od rom ansów zwalczanych przez Oświecenie. Źródła, z którego tłum aczył A leksandrowicz, nie udało się dotychczas wykryć.

4 Zob. I. K r a s i c k i , Romanse. W : Dzieła. Paryż 1830, s. 536. 5 M o n i t o r , 1775, nr 93, s. 631.

(4)

R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 193

Wyszydzony jest również rep ertu ar czytelniczy damy, na któ­ ry składają się — jak można się domyślić — książki pisane w ję­ zyku polskim. Pisze M o n i t o r :

Rzeknij że WMci Pan do niej: „A gdyby też, mościa panno, wziąć jaką książeczkę? — odpowie: „Pfe, albo ja to mężczyzna? Co m nie po takiej zabawie? A le prócz tego ja czytam Koloandra, Chryzeidę, Magiel-

lonę, Banalukę etc . 6

Obok romansów aw anturniczo-m iłosnych zwalcza M o n i t o r literatu rę typu erotyczno-pornograficznego, produkt późnego ba­ roku. Ocenę jej spotykam y w świetnej parodii gazetowych ogło­ szeń księgarskich:

P rzybył tu sław ny francuski księgarz z piękną ksiąg kolekcją, osobliw ie zgodną do w prow adzenia do Polski gustu w ytw ornego. Ma na regałow ym papierze okazale drukowane z kopersztycham i najżyw iej naturę w yrażającym i: historie w szystkich sarajów, tureckiego, p erskie­ go, m ongolskiego i indyjskich królów. A wantury bardzo rozum nie od najpierw szych lokajów paryskich ułożone. Sny najnowszej mody. Listki i piosneczki piórem najżywszych amorów pisane. N ie chce się on

publico ogłaszać, bo się boi, aby bez porządku damy i k aw alerow ie tak

pięknego zbioru rozumu ludzkiego nie rozch w y ta ły 7.

K ry teriu m oceny wartości lite ratu ry romansownej w świa­ domości osiemnastowiecznych czytelników była jej użyteczność i zdolność przedstawiania realnych obrazów i problemów n u rtu ­ jących ówczesne społeczeństwo. Początkowo ów realizm i utyli- taryzm objawiał się przeważnie w dydaktyczno-publicystycznym charakterze utworów, z biegiem czasu stał się obrazem praw dzi­ w ych konfliktów i przeżyć. Świadomość potrzeby tego typu tw ór­ czości wykazał dobitnie M o n i t o r z roku 1769:

„ Zrażony księgam i, które obiecują naukę, a rozumu oduczają, spo­ dziew ałem się znaleźć żądz moich nasycenie w dziełach ku samej roz­ ryw ce napisanych. Now y mój błąd! Głosy tylko nadęte i słow a obro­ tem ukształcone w krasomówcach znalazłem. Ile fałszyw ych albo pospo­ litych, nie zwyczajnym sposobem wyrażonych m yśli w poetach? W licz­ bie niezm iernej romansów straszydła natury i ludzi, nie obrazy istotę św iata i człow ieka okazujące. Nam iętności, które te ostatnie pism a usiłują nam przed oczy postawić, oziębłe są dla serca nam iętnościom niepodległego, a podobno ozięblejsze jeszcze sercu czułemu. Jaka tam odległość tego, co się czyta, od tego, co się c z u je 8.

* T a m ż e , 1771, nr 16, s. 126. 7 T a m ż e , 1769, nr 5, s. 40—41. 8 T a m ż e , nr 12, s. 91—92.

(5)

P ostulat twórczości „obrazy istoty św iata i człowieka“ ukazu­ jącej jest tu sformułowany w sposób jak najbardziej dojrzały i w yraźny. Nie należy się zwodzić stale pow tarzanym i i ogólni­ kowymi u w ielu pisarzy i publicystów Oświecenia żądaniam i do­ raźnej użyteczności dzieła. Hasło utile cum dulci oznaczało te n ­ dencję do realizowania twórczości ściśle powiązanej z potrzebam i życia, twórczości realistycznej. Spośród wielu wypowiedzi w arto dla pełniejszej dokum entacji sądów z pogranicza epoki na tem at rom ansu przytoczyć fragm ent satyry, napisanej w formie rep or­ tażu z nowo odnalezionej wyspy:

N olopitani tym i tylko rzeczami lubią się bawić, które ich u m ysł rozw eselają, przetoż od tych zabaw unikają, które pracy i pilności po­ trzebują. Znają oni, iż czytanie ksiąg jest potrzebne, ale te tylko czy­ tają, które ich um ysł bawią bez nauczenia. Przetoż i autorowie ta­ m eczni na takowych ksiąg pisaniu czas trawią. Adm irał nasz dał jałm użnę jednemu głupiem u (tak go tam nazywają), który napisał książkę bardzo doskonałą o powinnościach dobrego o b y w a te la 9.

M o n i t o r zwalcza romanse, które nie zaw ierają żadnych

w artości poznawczych, są pustą grą wyobraźni. W wielu przy­ padkach przyczyniały się one do depraw acji młodzieży, ponieważ ich autorzy nie reprezentow ali w tych utw orach żadnej postawy m oralnej. Zbrodnie, kazirodztwa, intrygi traktow ane były w nich jako świetny tem at do aw antury, bez jakiejkolw iek próby w arto­ ściowania przeżyć i czynów bohaterów. Romans nowożytny, któ­ rego elem enty zaczęły kształtow ać się w XVIII w., przejm ując z rom ansu dawnego w ykształconą technikę n arracji i opisu tw o­ rzy zupełnie inne konstrukcje artystyczne. Pogłębienie m otyw acji psychologicznej kształci nowy język prozy.. Tendencja do nasy­ cenia dzieła realistycznym opisem życia, ukazania jego konflik­ tów, prowadzi do powstania nowych całości, zorganizowanych w ew nętrznie. Jest to proces zdążający w kierunku nowożytnej powieści realistycznej. Okres przejściowy to okres powieści o przeważającej tendencji dydaktycznej, publicystycznej, okres rozpraw y z dawnym stylem życia i literatury . Równocześnie kształcił się język zdolny w yrażać przeżycia i konflikty nowo­ żytnego człowieka. Dążenie do naturalności wypowiedzi objawia się próbam i nawiązywania w prozie do języka potocznego, prze­ ciwstawiania go dawnej napuszonej retoryczności. Kuźnią, w któ­

(6)

R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 195

rej się te nowe form y w ykuwały, były czasopisma moralne, dla­ tego też litera tu ra Oświecenia długo nie będzie mogła wyzwolić się od dydaktyzm u i tendencji publicystycznych.

W sytuacji polskiego Oświecenia polemika z daw nym rom an­ sem posiada jeszcze jeden ciekawy szczegół. Otóż M o n i t o r popierając nowe form y rom ansu czyni to na płaszczyźnie rom an­ su europejskiego, wiadomo było bowiem, że tylko niektóre spo­ śród utw orów zwalczanych dostępne były czytelnikowi polskiemu we własnym języku (np. Koloander, Chryzeida, Hipolit, Bania­

luka), romanse natom iast staw iane za wzór nie były wówczas

w ogóle po polsku tłumaczone. Polem izuje więc M o n i t o r z czytającym i w języku polskim — i francuskim lub niemieckim. Ta dwujęzyczność naszej kultu ry w czasach saskich, a przede wszystkim w okresie Oświecenia, obok cech pozytywnych m iała i ujemne: w pewnym stopniu przeszkadzała np. rozwojowi pol­ skiego języka literackiego. W kołach snobistycznie nastaw ionych czytelników w ytw orzył się pogląd, że językiem rodzim ym ‘nie można pisać tak, jak francuskim . Źródłem poglądu było oczywiście zacofanie naszej lite ratu ry i języka. M o n i t o r z 1767 r. pisze np. o pewnej damie:

utrzym ując, iż język polski jest gruby, surow y i tak tw ardy, iż go wykształtow ać żadną miarą nie można, biła na komedie polskie niedaw no w prow adzone, dowodząc, iż ani języka do tego, ani dowcipów Polacy nie m ają 10.

Walcząc o rozwój języka polskiego i nowej literatu ry M o n i ­ t o r nie naw iązuje jednak do żadnego w ydarzenia na terenie ro­ dzimego rom ansu czasów saskich. Nie uważał siebie za niczyjego kontynuatora w zakresie powstałych wówczas m ałych form pro­ zaicznych, lecz w prost przeciwnie, zdawał sobie spraw ę ze swego na tym polu now atorstw a. Przyznaw ał się jedynie do powino­ wactwa z tzw. m ałym M o n i t o r e m , ale to pism o-efemeryda, liczące pięć półarkuszowych numerów, zaczęło się ukazywać u progu nowej epoki, w drugiej poł. 1763 r., należy więc do zjawisk jakościowo i chronologicznie identycznych n .

Czy historyk lite ratu ry badając dziś rozwój rom ansu i prozy czasów saskich potw ierdzi sądy oświeceniowych publicystów i pi­

10 T a m ż e , 1767, nr 33, s. 263.

11 Por. R. K a l e t a , Monitor z roku 1763 na tle swoich czasów. W k siąż­ ce zbiorowej: Preku rsorzy Oświecenia. Wrocław 1953.

(7)

sarzy? Niewątpliwie tak, ale z pewnym i poprawkami. Stw ier­ dzano np., że romans polski czasów Oświecenia w yrasta przede wszystkim z doświadczeń prozy m onitorowej, na łam ach tego pisma kształtow ały się język, problem atyka i form y nowożytnej powieści. Powieść ta nosi przez całą niem al epokę piętno szkoły M o n i t o r a , a tendencja publicystyczna, rezonerska, je st w wielu wypadkach cechą dominującą. Z apytajm y jednak, czy M o n i t o r i romans stanisławowski nie sięgały przypadkiem do tradycji, czy współcześni krytycy nie przeoczyli procesu pow staw ania zalążków nowego romansu w czasach saskich.

Jeśli chodzi o publicystykę typu M o n i t o r a , to tylko słabe jej próby można zaobserwować w literatu rze przedoświeceniowej. M itzler de Kol of stworzył i udoskonalił w ciągu siedmiu la t cza­ sopismo uczone w języku niemieckim i łacińskim. N astępne jego

pismo popularno-naukowe, drukow ane już po polsku, N o w e

W i a d o m o ś c i E k o n o m i c z n e i U c z o n e , z rzadka poda­

wało arty k u ły obyczajow e12. P a t r i o t a P o l s k i z 1761 r.,

typow o mieszczańskie czasopismo m oralne, w ydaw ane w kiep­ skiej polszczyźnie przez mieszczanina toruńskiego Baucha, nie odnalazł odbiorców i szybko zakończył swój ż y w o t1S. Były to wszystko próby w ybitnie prekursorskie, świadczące już o no­ w ych potrzebach i tendencjach, ale nie rozpoczynające nowego okresu w rozwoju czasopiśmiennictwa. Nie do P a t r i o t y P o l ­ s k i e g o nawiązywał M o n i t o r .

Podobnie przedstaw iała się sytuacja w romansie czasów sas­ kich. Zaczynają się pojawiać usiłowania adaptacji rom ansu no­ wego typu. Początek d aje im zapóźniony przekład Telemaka. Próby te łączą się ściśle z akcją rozbudzenia życia naukowego i literackiego. Czytelnicy lite ra tu ry europejskiej zauważali olbrzy­ mie opóźnienie twórczości rodzim ej. Powierzchowni dochodzili do wniosku, że język polski nie potrafi w yrażać delikatnych uczuć ani dowcipu, światli — zgrupowani wokół Collegium Nobilium i Biblioteki Załuskich — rozpoczęli w alkę o język poprzez inicjo­ w anie wznowień literatu ry polskiego renesansu oraz akcję prze­ kładową dzieł Oświecenia niemieckiego lub francuskiego. Poja­ w iały się naw et próby wykształcenia języka w powstających 12 Por. M. K l i m o w i c z , M itzler de Kolof, redaktor i w y d a w c a . W książ­ ce zbiorowej: P reku rsorzy Oświecenia.

(8)

R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 197

wówczas utw orach oryginalnych. N ajciekawszym tego przykła­ dem był niew ątpliw ie romans listow ny Z atorskiego14.

A leksander Paw eł Zatorski, w yznaw ca filozofii Oświecenia, uczeń Konarskiego, zapragnął oddać w języku polskim szeroki w achlarz stanów uczuciowych. S tał się tw órcą pierwszego w Pol­ sce rom ansu listownego, k tóry jest w historii naszej literatu ry tw orem dość dziwacznym, ale bardzo charakterystycznym dla p rek ursorstw a czasów saskich. Technika utw oru przypom ina Pa­

melą Richardsona w operowaniu listem jako elem entem kom­

pozycyjnym . Romans Richardsona składa się z listów bohaterki do rodziców, bardzo rzadko dołączane są listy innych osób czy też fragm enty pam iętnika. Przydatek Zatorskiego składa się z sa­ m ych listów, przy czym p ar korespondujących je st stosunkowo dużo. W ten sposób Zatorski ożywił tem po akcji i zastosował wiele możliwości jej konstruow ania. Technika Zatorskiego w y­ rasta z listowników i rom ansu barokowego, dość często posługu­ jącego się listem; technika Richardsona wywodzi się również z listowników, ale przede wszystkim z doświadczeń S p e c t a t o - r a. K iedy Pamela jest pierwszą powieścią listowną usiłującą po­ głębić i podnieść do rangi artystycznego przeżycia uczucia tw ór­ cy nowej mieszczańskiej k u ltu ry w raz z zarysowującym się już konfliktem klasowym, to Przydatek Zatorskiego stanowi dziwny zlepek oświeceniowych tendencji i barokowej m aniery. Mamy tu ta j próby rozszerzenia znaczeniowego obszaru języka w zakre­ sie prozy miłosnej, technikę listowną w raz z nowymi realizacjam i epistolograficznymi, które w ynikają z przyjęcia teorii francuskie­ go listu towarzyskiego, teorii listu-rozm owy, sprowadzającej n a ­ puszony styl do poziomu języka mowy potocznej. Z pozostałości m aniery romansów barokowych w ystępują — obok śladów daw ne­ go retorycznego stylu — konw encjonalne ujęcie charakterów bez pogłębienia ich sylw etki psychologicznej oraz brak tendencji dy­ daktycznej.

Przydatek Zatorskiego jest bardzo ciekawym przykładem, jak

autor — borykając się z opornym tw orzyw em językowym, bra­ kiem jakichkolw iek tradycji w tym zakresie — próbował w spo­ sób oryginalny przeszczepić na g run t polski nową literatu rę. P i­ sarzowi tem u brakowało jednak tego zaplecza, jakim dysponowali u Zob. M. K l i m o w i c z , Narodziny romansu listownego w literaturze

(9)

potem autorzy powieści stanisławowskiej — szkoły m onitorowej.

Przydatek Zatorskiego to zjawisko w ybitnie prekursorskie, zapo­

wiadające nowy typ twórczości, ale nie inicjujące jej.

Drugą taką próbą, już nie oryginalną, był w ydany w r. 1755 w Lipsku przekład romansu G ellerta pt. Przypadki szwedzkiej

hrabiny G.

2

Przy narodzinach nowożytnej powieści mieszczańskiej w lite­ ratu rze niemieckiej XVIII w. w ybitną rolę odegrał romans Gel­ lerta Leben der schwedischen Gräfin von G ***, w ydany w Lip­ sku w latach 1747—‘1748. Praw ie natychm iast ukazały się jego francuskie i angielskie przekłady, które — z bajkam i łącznie — uczyniły imię G ellerta sław nym nie tylko w Niemczech, ale i w całej Europie. Był to pierwszy rom ans niemiecki o m iędzy­ narodowym znaczeniu 15. Choć utw ór ten nie przeszedł do trw ałego dorobku niemieckiej literatury, a dziś w ydaje się naw et tworem dość dziwacznym, współcześnie jednak był dla mieszczańskich Niemiec podobnym objawieniem, jak Pamela Richardsona w An­ glii 16. Wytyczył poza tym wyraźne kierunki rozwoju powieści mieszczańskiej, wiodące do Wielanda i Goethego.

W chwili w ystąpienia G ellerta jako autora Przypadków szw edz­

kiej hrabiny G. literatu ra powieściowa reprezentow ana była

’w Niemczech przez wszelkiego rodzaju rom anse awanturniczo- miłosne w stylu Banisy azjatyckiej Zieglera, przez epigońskie form y dworskiego rom ansu barokowego oraz nieudolne naśladow ­ nictw a Robinsona. Słynne robinsonady — w wykonaniu niemiec­ kich autorów niewiele różniły się od romansów aw anturniczych dawnego typu. Dopiero G eliert w ystąpił z powieścią, która stała się jakby soczewką skupiającą w sobie filozofię i styl życia mieszczań­ stw a niemieckiego tego o k re su 17. Chociaż, jak w ykazały ostatnie badania, w dużym stopniu rozwinął on tylko tendencje rodzące się już w romansie niemieckim ostatniego trzydziestolecia XVII wieku.

15 Zob. F. B e h r e n d, Einleitung des Herausgebers. W: Gellerts Werke. Cz. 2. Berlin b. r., s. 10.

16 Zob. F. B r ü g g e m a n n , H. P a u s t i a n , Die bürgerliche G em ein ­ schaftskultur der vierziger Jahre. Cz. 1. Leipzig 1933, s. 28.

(10)

R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 199

We wszystkich rodzajach romansu mniej więcej od 1670 r. za­ czyna się uwidaczniać ciekawy proces. Ogólnie biorąc, wyraża się on napływ em realistycznych treści mieszczańskich, co z kolei po­ w oduje zasadnicze zm iany w strukturze utworów. Szczegółową analizę tego zjawiska, w raz z dyskusją o cezurze między baro­ kiem a Oświeceniem, przeprowadził Arnold Hirsch w książce

Bürgertum und Barock im deutschen Roman 18. W arto przytoczyć

niektóre jego tezy, ponieważ oświeceniowym przedłużeniem tego procesu staną się Przypadki szwedzkiej hrabiny G. Gellerta.

Elem enty nowej świadomości mieszczańskiej ujaw niają się w romansie niemieckim drugiej poł. XVII w. przede wszystkim na terenie m oralnym . Główną cechą barokowego bohaterstw a była stoicka stałość, przeniesiona do etyki chrześcijańskiej i do k u ltu ry dworskiej. Bohater walczył z żądzami i namiętnościami, które zagrażały jego duszy. Dusza ludzka stała się sceną heroicz­ nych zmagań, a w walce tej niepoślednią rolę odgrywały takie cnoty dworskie, jak bohaterstw o na polu walki, odwaga, ambicja, żądza sławy. Pozostawały one w sprzeczności z ascetyczną stroną nauki stoickiej, gdyż żądza sławy, zaszczytów — to właśnie te „afek ty “, któ re należało w sobie zwalczyć. Sprzeczność owa przedstaw iała się nieraz jako nierozstrzygnięty konflikt, jakkol­ wiek pustelnik — idealne ucieleśnienie opanowania uczuć i n a­ miętności, ucieczki od św iata — będzie jeszcze częstym rekw izy­ tem rom ansów drugiej poł. XVII wieku. Z biegiem czasu barokowy romans dworski traci swe wartości wychowawcze, staje się lite­ ratu rą rozrywkową, a jego dydaktyka ogranicza się do wąskich, praktycznych spraw życia dworskiego. Równocześnie coraz czę­ ściej życie dworu w tych romansach oglądane jest oczami m ie­ szczanina. Kanon cnót stoickich, przejęty przez mieszczaństwo, służy teraz krytyce moralności dworskiej. Dwór królewski czy książęcy staje się często siedliskiem zbrodni, obłudy i przew rot­ ności. W rom ansie pasterskim pasterz wyrusza w świat, na dwór pański, i w raca z dewizą, że lepiej żyć w mierności i swobodzie w swoim stanie niż wśród przepychu dworskiego. Autorzy w ielu romansów ukazują naocznie, jak cnota pasterza przezwycięża wystawność i obłudę dworu.

Istotną cechą mieszczańskiej myśli w romansie ostatniego trzy ­ 18 A. H i r s c h , Bü rgertum und Barock im deutschen Roman. Zur Ent­ stehungsgeschichte des bürgerlichen W eltbildes. Wyd. 2. Köln 1957.

(11)

dziestolecia XVII w. był postulat zrów nania stanów w zakresie m oralnym . Cnota może zdobić zarówno króla, jak i pasterza. Czę­ sto naw et przeciwstawiano — mówiąc językiem Krasickiego — „cnotę w lepiance“ „nieprawości na tronach“ i przenoszono stan pasterski nad życie w purpurze. Mierność, uczciwy zawód, praca i spokojny żywot w niskim stanie — to wskazania moralne licz­ nych romansów.

Naw et do rom ansu wiejskiego, szlacheckiego, przeniknęła an­ ty dworska myśl mieszczańska. Często jego bohaterem stawał się szlachcic i środowisko szlacheckie — celem uzyskania większego awansu dla mieszczańskiej etyki. Jako główne cnoty w ystępują tu: zacność, przyzwoitość, użyteczność. U stępuje również dram a­ tyczny konflikt wew nętrzny, spowodowany wielkością etyki boha­ tera, na rzecz postępowania bardziej uzasadnionego społecznie.

Równolegle z napływem mieszczańskich treści i ideologii za­ czynają się tworzyć wartości cechujące już romans nowożytny. Są to: realistyczny opis, indywidualizacja losu ludzkiego i subiek­ tywizm w ujęciu zdarzeń i przedmiotów. Indywidualizacja losu przejawia się choćby poprzez modne w romansie barokowym „po­ żegnania ze św iatem “, przy czym świat nie jest już doliną łez, z której można się ratow ać jedynie ucieczką, bohater zaś narzeka tylko na swój własny los. P rzy decyzjach kieru je się on indywidu­ alnymi, wew nętrznym i impulsami, wyciąga konsekwencje z wła­ snych doświadczeń. Było to stanowisko obce barokowi, w którym idee panowały niepodzielnie nad losem ludzkim; ludzie, sceny, zdarzenia, przygody — to w romansie dworskim tylko poszczegól­ ne litery alfabetu, oddające myśl o wielkim m oralnym znaczeniu. Z tym się łączyła patetyczność gestu i monum entalizm .

Realizm szczegółów życia wiejskiego nie przypom inał w ujęciu pisarzy mieszczańskich dawnych opisów. W rom ansie barokowym również były takie opisy, ale podporządkowano je naczelnej idei dzieła. Realizm mieszczański inaczej je konstruuje. Opis nie służy tu eksplikacji religijnej świadomości, losu bohatera, lecz jest ty l­ ko wynikiem bezpośredniego stosunku do rzeczy.

Ta zażyłość z przedm iotam i, którą się tu realizm em nazywa, daje jasno poznać, jak nowa konstrukcja św iata odzwierciedla się w reali­ zacjach stylistycznych le.

(12)

R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 201

Morał utw oru był w yprow adzany jako „krytyczne objaśnienie osobistych czynów“. Ów nowy realizm, połączony z subiektyw nym spojrzeniem na świat i indywidualizacją motywów działania ludz­ kiego, przenika powoli do wszystkich w arstw romansu. Widzimy tendencję do usamodzielnienia i laicyzacji przygody. Przygody i podróże m ają już m otyw ację indyw idualną, psychologiczną czy też społeczną. Człowiek przestaje być igraszką losu skonstruowa­ nego w edług etyki barokowej. Nowo powstający re alizm m ie­ szczański staw ał się atrakcy jn y nie tylko przez swą jasność i bez­ pośredniość opisu, ale przede wszystkim przez stworzenie nowego obrazu św iata.

Rozwinięcie tych założeń znajdziemy w powieści z początku niemieckiego Oświecenia, typowej robinsonadzie połączonej z uto­ pią, w Insel Felsenburg Schnabla 20, oraz w Przypadkach szwedz­

kiej hrabiny G. G ellerta. W świetle najnowszych badań Hirscha

G eliert stał się w swoim romansie świadomym kontynuato­ rem rodzim ych mieszczańskich tradycji XVII wieku. Na powieść G ellerta duży w pływ w yw arły rów nież m oralistyka i doświadcze­ nia literackie angielskiego S p e c t a t o r a oraz naśladujące go niemieckie czasopisma m oralne (jak B r e m e r B e i t r ä g e ) , z któ­ rym i G eliert czynnie współpracował. W poważnym stopniu na koncepcji Przypadków szwedzkiej hrabiny G. zaważył wpływ

Pameli, której G eliert był jednym z największych entuzjastów,

a jej autora przyrów nyw ał do Homera.

Unsterblich ist Homer, unsterblich bei Christen D er Britte Richardson.

— pisał w w ierszu Über Richardsons Bildniss 21.

W arto przedstawić pokrótce treść rom ansu G ellerta. Szwedzka hrabina opowiada o swych losach (jej relacja posiada formę pa­ miętnika, bardzo często przetykanego listami; m am y tu do czynie­ nia z p rak ty ką pisarską odw rotną niż w Pameli, gdzie podsta­ wowym m ateriałem literackim są listy, od czasu do czasu — dla wzbogacenia przebiegu akcji — uzupełniane w staw kam i pam iętni­ kowymi). Zaczyna od opisu swego dzieciństwa. Urodzona w In ­ flantach, po stracie rodziców przebyw a u stryja, który uczył ją cnoty i religii, opierając się na zasadach rozumowych i praktycz­

20 F. B r ü g g e m a n n , Utopie und Robinsonade. W eimar 1914. 21 S c h m i d t , op. cit., s. 19.

(13)

nych. W szesnastym roku życia wychodzi za mąż za hrabiego G. i wyjeżdża z nim do Szwecji. W jego zamku poznaje Karolinę, daw ną kochankę hrabiego, która — by swym mieszczańskim po­ chodzeniem nie przeszkadzać hrabiem u w karierze dworskiej — dobrowolnie usuwa się z jego drogi i żyje w raz z dzieckiem, owo­ cem ich miłości, w odosobnieniu. H rabina zawiera z nią przyjaźń, wybacza mężowi przeszłość, a następnie wspólnie zabezpieczają K arolinie egzystencję.

Po kilku latach pożycia hrabiostw o w ystępują razem na dworze królewskim. Piękność hrabiny zwraca uwagę potężnego i wpływo­ wego u dworu księcia S. Ale nieugięta cnota hrabiny odpiera za­ kusy potentata. Zemsta księcia powoduje niełaskę hrabiego, który w czasie wojny polsko-szwedzkiej zostaje wysłany na front, na­ stępnie — w skutek intrygi księcia — niesłusznym w yrokiem sądu polowego skazany na śmierć. Otrzymawszy wiadomość o śmierci męża hrabina ratu je się ucieczką w towarzystwie pana R.* w ier­ nego doradcy i przyjaciela hrabiego. Po drodze spotykają Karolinę w raz z jej trzynastoletnim już synem. Zabierają z sobą chłopca i w yjeżdżają do Holandii, gdzie pan R., mieszczanin z pochodze­ nia, ma krew nych i przyjaciół. K arolina po sprzedaży swego fol­ w arku ma tam również przybyć. Osiadają najpierw w A m sterda­ mie, później w Hadze, i prowadzą spokojne, filisterskie życie we­ dług kanonu cnót mieszczańskich. Hrabina w mieszczańskim prze­ braniu ukryw a swoje pochodzenie. Oszczędności wywiezione ze Szwecji powierzają bratu pana R. na procent, co zabezpiecza im m ierny dochód. H rabina, doceniając cnoty pana R., wychodzi wreszcie za niego za mąż.

Tę idyllę przeryw a epizod M arianny i Karlsona. Karlson, syn Karoliny, w tedy już holenderski oficer, w ykradł z klasztoru pannę niewiadomego pochodzenia i, za przyzwoleniem m atki oraz opiekunów, pojm uje ją za żonę. Po krótkim, szczęśliwym pożyciu obojga młodych przychodzi na świat dziecko. Tymczasem wraca z Indii zaginiony b ra t K aroliny i odkrywa w M ariannie córkę Ka­ roliny i hrabiego G., którą przed swoim w yjazdem z Europy zo­ staw ił na prośbę siostry w klasztorze (mamy więc w romansie mo­ tyw nieświadomego kazirodztwa). Po tym odkryciu małżonkowie w sposób dram atyczny się rozchodzą; Karlson wraca do wojska i tam um iera, M arianna zaś poślubia jego przyjaciela, który w czasie swej choroby wyznaje, że otruł Karlsona, aby posiąść M ariannę. Odchodzi więc i drugi niefortunny małżonek, uzyska­

(14)

R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 203

wszy wybaczenie swoich grzechów, a M arianna rozstaje się z tym światem .

Po tym epizodzie znów spokojnie i cnotliwie płynie życie w mieszczańskim domu państw a R. Pewnego dnia jednak hrabina poznaje w porcie swego dawnego małżonka, którego uważała za nieżyjącego. N astępuje krótka scena pełna napięcia, ale bez w ybu­ chów i gry nam iętności. H rabia dow iaduje się o pow tórnym m ał­ żeństw ie żony, wybacza jej to i chce odejść; odchodzi również pan R. W końcu zostają wszyscy razem, z tym że hrabia w raca do praw małżeńskich, a pan R. obiera rolę wiernego przyjaciela.

Część drugą rom ansu w ypełniają praw ie w całości listy, k tó ­ re hrabia pisał do żony z Syberii, a które ona otrzym ała dopiero po jego powrocie i włączyła do swego dziennika. Okazuje się z nich, że zanim sąd połowy zdążył wykonać wyrok skazujący hrabiego na śmierć, oddział szwedzki, przy którym przebywał on jako wię­ zień, został znienacka napadnięty przez wojska rosyjskie, rozbi­ ty i częściowo wzięty do niewoli. Wśród jeńców znalazł się i h ra ­ bia. Listy opisują więc koleje niedoli hrabiego w Moskwie, następ­ nie na Syberii. Je st w nich kilka świetnych epizodów, romans z naiw nym dzieckiem natury, prostą dziewczyną kozacką, pobyt u gubernatora prow incji etc.

W raz z hrabią w rócił z niewoli jego przyjaciel, Anglik Steeley, do którego teraz jedzie cała trójka. W Londynie spotykają księcia S., który dręczony w yrzutam i sumienia chce napraw ić krzywdę w yrządzoną kiedyś hrabiem u; hrabiostwo jednak wolą życie spo­ kojne, z dala od dworu. Gdy hrabia umiera, wdowa, odrzuciwszy oświadczyny księcia S., wraca do swego drugiego małżonka, pana R.

Tak przedstawia się pokrótce fabuła romansu. W konstrukcji widać w pływ Richardsona; przede wszystkim w posługiwaniu się listem i diariuszem. W prawdzie u Richardsona przeważa list, ale tu i tam bohaterka opowiada o swoich przeżyciach w pierwszej osobie. W Pameli dał Richardson szczegółową analizę psycholo­ giczną, chociaż nie potrafił ukazać charakterów w rozwoju, prze­ życia zaś bohaterów rygorystycznie podporządkował naczelnej ten ­ dencji dydaktycznej. Skala uczuć jest tu jednak szeroka, język wykształcony. Richardson korzystał już z wielkiego dorobku pism m oralnych i bogatej tradycji angielskiej ku ltu ry mieszczańskiej. Bohaterowie G ellerta natom iast powciągliwie m anifestują swoje uczucia, zachowują się czasami jak m arionetki, podporządkowując się bezwzględnie naczelnej zasadzie etycznej romansu. Daje to

(15)

nieraz niezamierzone, karyk aturaln e efekty. Jedynie w epizodzie 0 M ariannie obserwujem y więcej namiętności w przeżyciach bo­ haterów, ale też dlatego M arianna i K arlson źle n a ty m wychodzą. Bierność i podporządkowanie się założeniom m oralnym przypom i­ n ają nieco bohaterską stałość cnoty w barokowym rom ansie dw or­ skim.

Podczas gdy Richardson wyłączył wszelkie, cechujące aw an tu r- niczo-miłosny romans, akcje poboczne, akcję zaś zew nętrzną spro­ wadził do minimum, skupiając się przede wszystkim na w ew nętrz­ nych przeżyciach bohaterów, u G ellerta akcja zew nętrzna je st elem entem pierwszoplanowym, a opis stanów w ew nętrznych zre­ dukowany został do kilkuzdaniowych, przeważnie banalnych w y­ powiedzi. Schem at akcji przypom ina rom anse aw anturniczo-m i- łosne: m am y tu nadzw yczajne przygody, rozłąki, spotkania, cu­ downe odnalezienia, m ałżeństwo b rata z siostrą, bohaterow ie po­ ruszają się swobodnie po dalekich krajach. M otywacja psycholo­ giczna jest uproszczona, niewiele przypom ina analizy stanów we­ w nętrznych u Richardsona. Z tym tradycyjnym sposobem budo­ w ania akcji w yraźnie się kłócą jej elem enty konstrukcyjne: list 1 pam iętnik. Listu coraz częściej używ ały daw ne romanse dla spo­ tęgowania w rażenia iluzji. G eliert zastosował go w niespotykanym dotąd w literaturze niemieckiej zakresie. Posłużenie się tu listem i pam iętnikiem jako jedynym składnikiem fabuły typowo aw an- turniczo-miłosnej świadczy o tym, że rom ans G ellerta stanow i pod względem form alnym ogniwo przejściow e od rom ansu stare­ go w kierunku powieści psychologicznej Richardsona. Wiele epi­ zodów, zwłaszcza w drugiej części, ujaw nia m istrza m ałych form, wywodzących się z czasopism m oralnych. Dochodzi w nich do gło­ su nowy realizm mieszczański, jakkolw iek opis. przeżyć w ew nętrz­ nych jest dość ubogi. Można to tłumaczyć niższym rozwojem świadomości mieszczaństwa niemieckiego lat czterdziestych i wiążą­ cą się z tym jeszcze nie w pełni oświeceniową filozofią sentym en­ talną G ellerta. W arto poświęcić jej kilka chwil uwagi.

Po okresie Oświecenia, będącego pod znakiem filozofii Wolffa (Verstandesaufklärung), zapoczątkował G eliert w Niemczech pa­ nowanie uczucia (Herzensaufklärung). Twórcą filozofii uczucia (Gefühlsphilosophie) był Crusius, jakkolw iek — w jego ujęciu miała ona jeszcze charakter teologiczny. Dopiero G eliert, akcentując ziemski obowiązek miłości bliźniego (Menschenliebe), zbliża ją do eudaimonizmu angielskiego Oświecenia. W okresie panowania

(16)

R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 205

k u ltu ry intelektualnej opartej na nauce Wolffa rozum, jako n aj­ wyższa instancja, decydował o moralności czynów ludzkich, a k ry ­ terium zasadniczym w tej ocenie była ich użyteczność. G eliert, po­ zostawiając rozumowi władzę nadrzędną, wysuwa jednak postulat doskonalenia uczuć, stałej analizy i kontroli najm niejszych odru­ chów woli. U znaje egoizm za zbrodnię, w ystępuje przeciw mecha­ nicznie pełnionej cnocie, żądając bezinteresowności w uczuciach. Nie w ystarcza już, ja k poprzednio, „legalność“ czynności, musi jej towarzyszyć wolna decyzja moralna. Podstaw ą etyki G ellerta jest moralne uczucie, m oralna jakość woli. Optymizm wyraża się w uznaniu szlachetnych popędów serca, pesymizm w przeświadcze­ niu, że dobre skłonności nie przew ażają w duszy człowieka, ale znajdują się w stałej walce ze złymi. Dla przeżycia czystego uczu­ cia musi się składać ciężkie ofiary i doświadczać wyrzeczeń. To protestanckie ujęcie cnoty jako w alki i przezwyciężania oddala G ellerta od eudaimonizmu Oświecenia, zbliża zaś doń wiara, że składanie ofiary dla cnoty daje pewne zadowolenie, tym większe, im dalej człowiek postąpił w um acnianiu swoich dobrych skłonności. Problem właściwy leży w praktycznym wykonaniu tych wskazań. G eliert opracował w tym celu wskazówki w dziewięciu punktach. Pierw szym było poznanie i wyśledzenie złej skłonności. Ta te n ­ dencja sentym entalizm u do stałej sam okontroli w ew nętrznej pro­ wadziła często do przesady, do modnej i ośmieszanej w wielu utw o­ rach literackich hipochondrii. Poza tym pow staje tu pewna sprzecz­ ność: .skupienie się wokół życia w ew nętrznego nie pozwalało na czynne działanie. Tę sprzeczność próbował G eliert ratow ać ideą użyteczności, polegającej na rzetelnym wykonywaniu swego za­ wodu, staw iając przy tym wysokie w ymagania etyczne.

Sprzeczność między walką o czyste uczucie a ideą użytecz­ ności społecznej w ystępuje jaskraw o w Przypadkach szwedzkiej

hrabiny G. W powieści tej ukazała się cała ułomność praktyczna

dążenia do czystego uczucia. Zasada ta daje w efekcie nie ludzi z krw i i kości, lecz m arionetki, poruszane przez konstruktora we­ dług z góry ustalonego schem atu. A utor chciał wykazać, że praw ­ dziwie m oralny człowiek zachowuje cnotę wobec wszystkich nie­ szczęść i przeciwności losu i dzięki tem u jest zabezpieczony przed upadkiem. Bohaterowie nie walczą tu ze swoim losem 22. Cechą do­

12 C harakterystykę sentym entalizm u G e l l e r t a oparto na książce: H. M. W o l f f , Die Weltanschauung der deutschen Aufklärung in g e­

(17)

brego człowieka jest skromność, religijność, poddawanie się w y ro ­ kom Opatrzności, a ideałem mierność, tzn. tu spokojne, filister- skie życie w średniozamożnym mieszczańskim domu.

H rabina bez w yrzutów sum ienia i głębszych przeżyć przechodzi od jednego męża do drugiego, bowiem nie wie, że jej daw ny mąż żyje. Kiedy ten nieoczekiwanie wraca, bez żadnych kom plikacji od­ zyskuje u niej swoje prawa. Bohaterowie są tu bierni, nie walczą o nic. Stają się igraszką losu, skonstruowanego z rekw izytów daw ­ nych historii romansowych, i ten los w ypróbow uje ich cnoty. Pasyw ny ch arakter cnoty urasta do heroizmu.

Pomimo tej bierności i braku akcentów polemicznych wyczuwa się w obiektywnej wymowie utw oru oskarżenie rzucone feudalnej kulturze i moralności. Książę S. i jego zemsta nie są tu tylko czyn­ nikiem konstruującym akcję, lecz i uosobieniem k u ltu ry dw or­ skiej. Dwór — z intrygam i, pochlebcami, depraw acją i zbrodnia­ mi — to złowrogie widmo, przed którym bohaterowie uciekają, znajdując schronienie i ideał życiowy w mieszczańskich rodzinach A m sterdam u i Hagi.

Kosmopolityzmowi dworskiemu przeciwstawione jest mieszczań­ skie poczucie wspólnoty wszystkich ludzi, bez względu na rasę, n a­ rodowość i stan. Term in Menchenliebe oddaje najlepiej to uczu­ cie. U G ellerta — polskiego Żyda, szwedzkiego hrabiego, angiel­ skiego mieszczanina, służącego, a naw et naiwne dziecię natury, sy- birską kozaczkę, łączy poczucie ludzkości, uznające w każdym rów ­ ną pod względem m oralnym jednostkę. Miłość kraju, ojcżyzny nie stanow i jeszcze idei ówczesnego m ieszczanina23.

Religia wyznawana przez bohaterów powieści, to osiemnasto­ wieczna religia naturalna. Nie można według niej wierzyć w nic, czego się nie rozumie. Dominującą rolę przypisuje się Opatrzności, na której wyroki trzeba się bez szem rania zgadzać. Celem do­ czesnym jest urządzenie sobie szczęśliwego życia na ziemi.

Romans G ellerta zogniskował w sobie i nadał kształt artystycz­ ny tendencjom mieszczaństwa niemieckiego la t czterdziestych XVIII wieku. S atyra tych lat nie jest jeszcze antydworska, atak u ­ je tylko niższą hierarchię szlachecką. Liryka je st bezosobowa. Gel­ ie rt poszedł o wiele dalej. W prawdzie jego bohaterow ie zachowują się biernie wobec rzeczywistości — bierność ta m a naw et filozo­ ficzną podbudowę — jednak w tak skonstruowanym przez rom ans

(18)

R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 207

obrazie świata tkwią już ukryte konflikty klasowe, które w raz z rozwojem świadomości mieszczaństwa znajdą w Niemczech swój artystyczny w yraz w twórczości Lessinga i G oethego24.

3

Przekład polski rom ansu G ellerta ukazał się w roku 1755. Oto

P rzy p a d k i szw e d zk ie j hrabiny G***. Przez JMci Pana Gelerta, pro­

fesora A kadem ii lipskiej, po niem iecku napisane, a teraz na polski przełożone język. W Lipsku, nakładem Jana Chrystiana Kleyba, bibliopoli frankofurtskiego R. P. 1755 25.

Tłumacz — po panegirycznej dedykacji książki Adamowi Bro­ nikowskiemu, napisanej według reguł saskiej reto ry k i — położył swój kryptonim : „A. z B. K .“ K ryptonim u tego do dziś nie rozw ią­ zano, nie w ym ienia go n aw et Bar w swoim Słow niku pseudonimów

i kryptonimów. Jedynie Żychliński w Złotej księdze szlachty pol­ skiej przy Adamie Bronikowskim dołączył uwagę:

Adam owi ofiarował jakiś bezim ienny autor dzieło pod tytułem P r z y ­

padki szw e d zk ie j hrabiny G. [...] z następującą dedykacją [...] 2e.

Próbując odczytać imię i nazwisko nieznanego tłumacza, idziemy śladem Adama Bronikowskiego, „żychlińskiej i orzeszkowskiej m a­ jętności dziedzica“ i „koligata“ naszego anonima — jak inform uje on sam w dedykacji.

Adam Oppeln Bronikowski (1714— 1778), znany działacz dysy- dencki z Wielkopolski, był w 1751 r. patronem zboru kalwińskiego w Żychlinie. W wojsku saskim w czasie w ojny siedmioletniej do­ służył się stopnia generała. W roku 1767 współpracował z Jerzym W ilhelmem Goltzem jako konsyliarz dysydenckiej konfederacji to ru ń sk ie j27. Bronikowscy i inne kalwińskie rody wielkopolskie zawierali związki małżeńskie tylko między sobą 28, wchodzimy więc w zam knięty krąg dysydenckiej szlachty z pogranicza k u ltu ry pol­ sko-niemieckiej. W tym zatem kręgu szukajm y miłośnika i tłu ­ macza G ellerta.

24 Por. B r ü g g e m a n n , P a u s t i a n , op. cit., s. 5—28.

25 p rZy cytatach z tej książki podajemy w naw iasie odpowiednie strony. 26 T. Ż y c h l i ń s k i , Złota księga szlach ty polskiej. T. 2. Poznań 1880, s. 36.

27 Zob. W. K o n o p c z y ń s k i , Bronikow ski A d a m z Opiów. W: Polski

słow nik biograficzny, t. 2, s. 465—466.

(19)

Podstawowym inform atorem dla naszej kw erendy będzie h er­ barz Szymona Konarskiego Szlachta kalwińska w Polsce. Znajdu­ jem y tam inform ację, że A dam Bronikowski miał siostrę Ewę, uro­ dzoną w 1711 r., która wyszła za mąż za A ndrzeja K urnatow skie­ g o 29. Poszlaka pewna już istnieje, w kryptonim ie bowiem w ystę­ pują litery A. K. W tym że herbarzu przy rodzinie K urnatow skich w yczytujem y taką wiadomość:

Kurnatowski h. Łodzią [...]. P isali się „z B ytyn ia“ [...]. Andrzej, brat Dobrogosta, w ystępującego w 1735, z żony E w y z Bronikowskich chrzci w Chalinie czworo dzieci [...]so.

Dochodzimy wreszcie do poprawnego rozwiązania kryptonim u „A. z B. K .“ — to A ndrzej z B ytynia K urnatow ski. Zgadzają się i inne elem enty dedykacji. „K oligat“ Adama Bronikowskiego, bo mąż jego siostry. Należał poza tym do grona współwyznawców kalw ińskiej wiary. Kilka odnóg rodziny K urnatow skich uległo w XVIII w. zupełnej g erm an izacji31, nie bez powodu więc pisze K urnatow ski we w stępie zatytułow anym Do łaskawego czytelnika:

Traktacik tak dobry gustem czytając, za radą przyjaciela [Adama Bronikowskiego], żeby ojczystego nie zapom inać języka, do polskiego porw ałem się pióra.

Niestety, więcej inform acji o A ndrzeju Kurnatow skim , poza suchym i wzmiankami w herbarzach, nie udało się uzyskać. Ze szczuplutkim więc kom entarzem biograficznym wprowadzamy no­ we nazwisko do literatu ry czasów saskich, tym ciekawsze, że po­ chodzące z mało znanego środowiska literackiego, ulegającego wpły­ wom litera tu ry niemieckiej.

Z przedmowy Do łaskawego czytelnika można wywnioskować, że K urnatow ski tłum acząc G ellerta kierow ał się podobną intencją, jak autor Przydatku. Pisze bowiem:

Wybacz, jeżeli ci do tw ego mój sty l nie przypadnie gustu, pokryj grzecznością, jeżeli nadętych słów w yborem sensów do twojej w yso­ kiej stosujących się m yśli szukając nie znajdziesz. D om yśl się, że hra­ bina szwedzka stylu uczonym mężom przyzw oitego do opowiadania swoich przypadków przyjąć nie m ogła i jej dotkliw e przypadki słow y figurycznym i nie tak by dostatecznie tobie sam em u, czytelniku łaska­ w y, odmalowane były.

Tłumacz ma świadomość now atorstw a językowego i stylistycz-*• Zob. Sz. K o n a r s k i , Szlachta kalw ińska w Polsce. Warszawa 1936, s. 28.

30 Tamże, s. 160— 163.

(20)

R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 209

nego swego przekładu, w yraźnie się zastrzega, aby czytelnik nie szukał w nim „nadętych słów w yborem sensów“ . Rzeczywiście, widać w tłum aczeniu tendencję w kierunku jasności i naturalności, w kierunku zbliżenia języka prozy do mowy potocznej. Zdania są krótkie, logicznie konstruow ane, niew iele śladów retoryczności ba­ rokowej, które się spotykało jeszcze w prozie Zatorskiego. Działał tu niew ątpliw ie rygor oryginału, bowiem tłum acz trzym a się go na ogół w iernie, chociaż nie zawsze umie sobie poradzić z doborem słów czy naw et zwrotów.

Sytuacją korzystną dla tłum acza był ty p prozy G ellerta, raczej narracyjnej, pomimo form y pam iętnika i listu. Analizy psycholo­ giczne nie są w romansie skomplikowane. Po nagłym spotkaniu swego zaginionego męża „szwedzka h rab in a“ potrafi się zdobyć je­ dynie na taką uwagę:

Trudno mi opowiedzieć, co się w e m nie działo. To tylko w iem , żem żadnego słow a w ym ów ić nie mogła. Hrabia mój stał i płakał. [73— 74]. Tego rodzaju stany w ew nętrzne tłum acz potrafił oddać św iet­ nie.

Całość na ogół mieściła się w możliwościach językowych sas­ kiej polszczyzny, jakkolw iek przekład pewnych zwrotów przycho­ dził tłumaczowi niekiedy z trudnością. Zwłaszcza w partiach li­ stownych przedstawiających grę uczuć miłosnych zawodziło pióro tłumacza i subtelniejsze odcienie znaczeniowe przeradzały się nie­ raz w oklepany banał retoryczny, a trudniejsze fragm enty byw ały całkowicie opuszczane. Przytoczmy dla przykładu początek takiego listu:

Mein Fräulein!

Ich liebe Sie. Erschrecken Sie nicht über dieses Bekenntnis, oder w enn Sie ja über die Dreistigkeit, m it der ich’s Ihnen tue, erschrecken müssen: so bedenken Sie, ob d i e ­ ser Fehler nicht eine Wirkung m e i ­ ner Au frich tigkeit sein kann. Lassen Sie mich ausreden, liebstes Fräu­ lein. Doch was soll ich sagen? Ich liebe Sie; dies ist es alles. Und ich habe Sie von d em ersten A u gen ­ blicke an geliebet, da ich Sie vor einem Jahre gesehen und gespro­ chen habe. [...] Ist es möglich, w e r ­ den Sie durch meine Zärtlichkeit

Moja m ościwa panno!

W yjaw ić muszę, że kocham WM Pannę, lecz szczere serdecznej m iło­ ści m ojej oświadczenie niech naj­ m niejszą nie będzie alteracją d eli­ k atnego serca. Jaw nie albow iem w y ­ znawani, iż od tego m omentu, który m nie szczęście w idzenia i um owy zjednał, żadnych granic m iłość moja zapisać sobie nie pozwoliła. [...] Nie w ątpię, iż delikatne w yznanie m oje najm niejszą nie będzie urazą u lu ­ bionego serca. Miłość albowiem po­

żądanego przyjaciela nieprzyjemną

być nie może. W ięc otuchę śm ielszą biorę pytania: Czy przecudna dama

(21)

beleidiget? Nein, w aru m sollte 1h- mnie sw oję daruje m iłość i za mną nen die Liebe eines Menschen zu- jak ulubiona m ałżonka do Szw ecji

w i d e r sein, dessen Freundschaft Sie pojedzie? [5—6]

sich haben gefallen lassen. Aber w e r d e n Sie es auch gelassen anhö­ ren, w e n n ich Ihnen m ein H erz noch deutlicher entdecke? Darf ich wohl fragen, ob Sie m ir Ihre Liebe schen­ ken, ob Sie m ir als meine Gemahlin nach S chweden folgen w o lle n ? 32

Już początek listu wykazuje, że krótkie zdania o silnym natę­ żeniu emocjonalnym tłumacz potraktował bardziej opisowo. Saska konw encja epistolograficzna działała tu w brew językowi oryginału. Podobnie fragm ent eleganckiej i zręcznej „rozmowy listow nej“ utonął we frazesie, przypom inającym wzory Bystrzonowskiego — „lecz szczerze serdecznej miłości mojej oświadczenie niech n a j­ m niejszą nie będzie alteracją delikatnego serca“. Tłumacz dyspo­ now ał tu tylko m ateriałem saskiej epistolografii miłosnej, całko­ wicie skonwencjonalizowanej, pogrążonej w patetycznej retoryce, pełnej utartych, zbanalizowanych zwrotów, latynizm ów i napu- szoności. Nie stać go było na oddanie w irtuozerii zręcznej rozmo­ wy miłosnej czy bezpośredniego wyznania. Z tego powodu nie przetłum aczył całkowicie następujących zdań: „Lassen Sie mich

ausreden, liebstes Fräulein. Doch was soll ich sagen? Ich liebe Sie; dies ist es alles“.

K urnatow ski nie potrafił przełamać konwencji listu-m o w y , charakterystycznej dla zwyrodniałej retoryki barokowej, nie umiał się przystosować do wyznawanej przez G ellerta teorii lis tu -ro z - m o w y , wprowadzającej do epistolografii język mowy potocznej. N atom iast z tłumaczeniem prozy narracyjnej daje sobie radę zu­ pełnie dobrze, a naw et można by tu wskazać jego niewątpliwe osiągnięcia 33. Tak też ocenił współcześnie przekład Kurnatowskiego Niemiec z Torunia, ćwiczący się w języku polskim, Teodor Bauch, redaktor P a t r i o t y P o l s k i e g o z roku 1761. W artykule z 29 stycznia (kartka I) sporo miejsca poświęcił Przypadkom szwedzkiej

hrabiny G. Między innym i czytamy tam:

osobliw ie Jmoi Pana G ellerta pełne dowcipu książki dam y francuskie w Paryżu czytają. Życzyłbym , ażeby jego pisma też na polski język 32 G ellerts Werke, cz. 2, s. 26.

83 Wdzięcznym zadaniem dla historyka języka i stylu byłoby zbadanie, w jaki sposób język dzieł tłumaczonych w płynął na rozwój prozy polskiej tego okresu.

(22)

R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 211

b yły przetłum aczone, ażeby damy polskie też m iały co delikatnego w sw ym ojczystym języku, chociaż tylko dla rozrywki, do czytania. A lbowiem ten autor niby dla dam jest stworzony. Mamy, prawda, już jed nę jego księgę na nasz ojczysty przetłum aczoną język. N ie w iem , czy tu już znajoma albo też czytana bywa. Tytuł jej jest taki: P rzy p a d k i

szw e d z k i e j hrabiny G, p r z e z Jmci pana Gelerta [...] teraz na polski prze­

łożone język, w Lipsku 1755. Ten to cały tytu ł tej książki. A sekuruję, [że] jest ona w dobrą polszczyznę przyobrana. Ten tłum acz honor nasze­ mu polskiem u narodowi czyni przez tak akuratne, a przecię delikatne tłum aczenie. Jest ta książka przypisana W ielmożnemu Jmć P. Adam owi Bronikowskiem u, żychlińskiej i orzeszkowskiej m ajętności dziedzicowi. Upraszam w szystkich damów polskich, w czytaniu książek polskich się kochających, barzo uniżenie, aby sobie raczyły tę książkę kupić, pięknie ją dać oprawić i na sw ojej ją gotowalni m iew ać i z niej cokolw iek czy­ tać. Nabiorą, asekuruję, z niej gustu dobrego i będą sobie życzyć, aby też inne jego książki w polskim m ogły czytać języku.

Zdanie Baucha, jako Niemca nie władającego jeszcze dobrze ję­ zykiem polskim, należałoby może traktować ostrożnie, ale trzeba równocześnie przypuścić, że powtarza on opinię, jaka kursowała w pewnych środowiskach literackich w Polsce.

Kiedy Zatorski pisząc oryginalny rom ans listowny nie potrafił się całkowicie wyzbyć konw encji barokowej, nie zawsze um iał skon­ struow ać dowcip czy oddać ironię, to w przekładzie rom ansu G eller­ ta znajdziemy już pewien krok naprzód. Niewątpliwy to w pływ języka niemieckiego oryginału, którem u tłumacz podporządkowywał m echanicznie norm y polskie. Na przykładach romansów Zatorskie­ go i G ellerta dokładna analiza wykazałaby dowodnie nowe tenden­ cje językowe i stylistyczne, ale w ydaje się, że je st ona możliwa i na­ ukowo przydatna raczej dopiero w kontekście szerszym — po prze­ prowadzeniu takich badań nad prozą rom ansu końca w. XVII i początku XVIII.

Najważniejsza jest na razie odpowiedź na pytanie: jakie per­ spektyw y rozwojowe stw orzył romans G ellerta dla literatu ry pol­ skiej czasów saskich, czyli jakie były u nas możliwości twórczej adaptacji form wykształconych przez literatu rę mieszczańskiego Oświecenia europejskiego? Czy Przypadki szwedzkiej hrabiny G. mogły w ówczesnych w arunkach wzbudzić rodzime naśladownic­ twa, dając wzór romansu nowego typu? Jak się okazało, możliwości językowe dla przyswojenia tego utw oru ostatecznie istniały, ale czy mechaniczne przeszczepianie oznaczało również zapłodnienie naszej literatu ry i wzbogacenie jej o nowe doświadczenia? Przypad­

ki, obraz życia i filozofii mieszczaństwa niemieckiego lat czterdzie­

stych XVIII w., nie mogły być dla saskiego czytelnika objawieniem ani nie mogły mu udzielić wzruszeń estetycznych podobnych do

(23)

tych, jakie przeżywali czytelnicy Richardsona w Anglii i G ellerta w Niemczech. Praw dopodobnie były w tedy czytyw ane jako romans awanturniczo-miłosny, bez należytego wyczucia ideologii dzieła, czemu sprzyjała jego specyficzna przejściowa forma. Jeśli nawet znajdował zrozumienie u czytelników bardziej oświeconych, nie mógł się stać podstawą oryginalnych prób dla literatu ry polskiej.

Musiała bowiem n ajp ierw powstać rodzima teoria i praktyka adaptacji k u ltu ry i literatu ry Oświecenia, która by potrafiła przy­ stosować mieszczańską ideologię i form y literackie do w arunków polskich. Taka teoria nie została wypracow ana w czasach saskich i ona to, obok niewykształconego języka, spraw iła, że romans li­ stowny, i nie tylko listowny, nie mógł się w tym okresie rozwinąć. Próby, jakie obserwujemy — czy to oryginalnej twórczości, czy też mechanicznego przeszczepiania form wyrosłych na innej glebie — były zjawiskiem w yraźnie prekursorskim . Do nich należy w dzie­

dzinie romansu listownego Przydatek Zatorskiego i Przypadki

szwedzkiej hrabiny G. G ellerta. W publicystyce literackiej należy

wymienić N o w e W i a d o m o ś c i E k o n o m i c z n e i U с z o- n e M itzlera i P a t r i o t ę P o l s k i e g o Baucha. Były one chro­ nologicznym odpowiednikiem takich zjawisk tego okresu, jak no­ wożytne instytucje ku lturaln e (Collegium Nobilium, Biblioteka Za­ łuskich) i początek ruchu umysłowego, który się w tych środowi­ skach zaczynał kształtować.

Dużą rolę w rozwoju rom ansu odegrała znajomość literatu r obcych wśród bardziej w ykształconych czytelników polskich i pły­ nąca stąd chęć przeszczepienia tych form na g ru n t literatu ry pol­ skiej. Niestety, przeszczepione rośliny nie m iały u nas odpowied­ nich w arunków do życia, dlatego te usiłowania nie doprowadziły do powstania nowego oryginalnego romansu polskiego. Ale istnieją­ ce tendencje wskazywały na kierunek rozwoju, zapowiadający już nowy okres.

Rozważania niniejsze w ydają się potwierdzać na przykładzie prozy powieściowej celowość utrzym ania daty 1765 jako umownej cezury między okresem prekursorskim Oświecenia — czy, jak kto woli, wczesnym Oświeceniem w Polsce — a pełnym Oświeceniem. W zakresie powieści czy też m ałych form powieściowych notujem y przed 1765 r. tylko oderwane fakty, do których nie nawiąże zupeł­ nie romans stanisław ow ski84.

*4 Cezurę r. 1764 zaatakow ał ostatnio J. N o w a k - D ł u ż e w s k i , O datą sta r to w ą litera tu ry polskiego Oświecenia. P r z e g l ą d H u m a n i ­ s t y c z n y , 1959, nr 1, s. 139— 155.

(24)

R O M A N S G E L L E R T A W L IT E R A T U R Z E P O L S K IE J 213

Nowy okres zaczął się u nas od działalności publicystycznej M o ­ n i t o r a . Kilkanaście roczników tego pism a stało się szkołą polskie­ go Oświecenia; tam wypracowano jego profil k u ltu raln y i lite­ racki. Przede wszystkim dokonano tu dokładnej selekcji i w y­ brano to, co dało się ze zdobyczy k u ltu ry i literatu ry nowej epoki przenieść na gru n t polski 35. N iektóre w artości odrzucono jako nie­ przydatne, inne starano się rozwijać. Opracowana została na ła­ m ach M o n i t o r a teoria adaptacji i przekładu dzieł literackich, obowiązująca do końca epoki Oświecenia.

Ogólnie należy stwierdzić, że z większym upodobaniem czerpano z arsenału krytycznego mieszczańskiej k u ltu ry wobec feudalnego modelu życia, pozytywy natom iast w ypadały bardzo blado w po­ rów naniu z pierwowzorami. Było to w ynikiem pewnych analogii i różnic. Analogia leżała we wspólnych tendencjach antyfeudalnych. W Polsce odrabianie wiekowych zaległości łączyło się z walką prze­ ciw zw yrodniałej kulturze saskiej, sięgano więc po w ypróbowaną już na Zachodzie broń.: satyrę i parodię. Pozytyw ny obraz litera­ tu ry polskiej tego okresu musiał odbiegać swoim natężeniem od wzorów francuskich, bo Oświecenie u nas było dziełem klasy szla­ checkiej. Dlatego jego rozwój przebiegał w form ach niedojrza­ łych. Romans listowny, który miał wyrażać św iat uczuć i konflikty nowego, mieszczańskiego tw órcy k u ltu ry i podnosić te uczucia do rangi przeżyć artystycznych, nie mógł się w tych w arunkach rozwi­ nąć ani wykształcić odpowiadającego jego wymaganiom języka. W literatu rze polskiego Oświecenia nie ukazał się ani jeden ory­ ginalny rom ans listowny, a z przekładów w ybierano tylko trzecio­ rzędne utw ory. Nie przetłumaczono ani Richardsona, ani Nowej He­

loizy, ani Wertera 36. Działał tu nie tylko opór m ateriału językowe­

go, ale i istotne potrzeby ówczesnego życia kulturalnego.

85 Zob. bardzo cenne rozprawy na ten tem at: Z. S i n к o, „Mon itor“ w o ­

bec angielskiego „S pectato ra“. W rocław 1956. — E. R z a d k o w s k a , En­ cyklo pedia i Diderot w polskim Oświeceniu. W rocław 1955.

36 Istniał w praw dzie konkretny projekt przełożenia rom ansów R i- c h a r d s o n a , m ianow icie M. G r o l l zam ierzał w ydaw ać od 1770 r. siedem nastotom ow y „Zbiór najlepszych rom ansów angielskich, zaw ierających w sobie Pamelą, Klarysą Harlowe i Grandissona, przez p. R i c h a r d s o- n a“. Projekt ten jednak nie doszedł do skutku. Zob. Z. S t a n i s z e w s k i ,

T e m a ty k a literacka na łamach „W arszawskich E k s traordy n ary jn y ch T y g o ­ dnio wych Wiadomości“. R o c z n i k i B i b l i o t e c z n e , 1958, nr 1/2, s. 105.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ze zbiorów Bibljoteki m ożna korzystać bezpłatnie przez pracę w obrębie Bibljoteki, lub przez wypożyczanie objektów bibljotecznych poza jej obręb.. W ypożyczanie

ców Niemiec tylko Karol IV zasłużył sobie najednoznacznie pozytywną ocenę, bo "wiel- ce czcił i poważał Kapłanów N amiestoików Chrystusowych", dzięki czemu

i dywersyfikacji celów ruchu oraz nurtów myśli anarchistycznej rozwijających się w Europie Zachodniej na przełomie XX i XXI wieku.. Zakres terytorialny badań objął

Inspirującą tradycją były także śpiewane w Krzemieńcu kolędy i pastorałki (m.in. zdaje się, Anioł pasterzom mówił..., Chrystus Pan się narodził..., Idąpasterze, p

czajniejszych, a za grzechy nie mianych. Traktat po prostu grzech roztrząsający; na rozdziały podzielony, przez pewnego Polaka tym iż grzechami grzesznego ale żałującego,

Badania empiryczne stanowią nierozerwalną część działań naukowych w ob­ szarze kształcenia i wychowania. Jedną z charakterystycznych cech rozwoju badań ostatniego

rakterystyczną dla nich klarowność i pewność. W wyniku tego, stosunki finan- sowo-prawne rozpatrywane są jako przedmiot poznania finansowo-prawnego w ich bezpośrednim

Konflikt z królem, męczeństwo biskupa tak nieodwracalnie związało obie postacie ze sobą, że wątek świętego ujawnia się również w utworach poświęco­ nych