• Nie Znaleziono Wyników

"Dramat mieszczański epoki pozytywizmu warszawskiego: Zygmunt Sarnecki, Edward Lubowski, Kazimierz Zalewski", wybrał, wstępem i przypisami opatrzył Tadeusz Sivert, rozdział VII wstępu: "Dramaty Z. Sarneckiego, E. Lubowskiego i K. Zalewskiego w świetle war

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Dramat mieszczański epoki pozytywizmu warszawskiego: Zygmunt Sarnecki, Edward Lubowski, Kazimierz Zalewski", wybrał, wstępem i przypisami opatrzył Tadeusz Sivert, rozdział VII wstępu: "Dramaty Z. Sarneckiego, E. Lubowskiego i K. Zalewskiego w świetle war"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Zbigniew Żabicki

"Dramat mieszczański epoki

pozytywizmu warszawskiego:

Zygmunt Sarnecki, Edward

Lubowski, Kazimierz Zalewski",

wybrał, wstępem i przypisami

opatrzył Tadeusz Sivert, rozdział

VII... : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 46/2, 604-620

(2)

604

R E C E N Z JE

U w a g i 8 i 9 sp raw d zon e z o sta ły rów n ież na p o d sta w ie K a t e c h i z m u o czci

cesa r za W s ze c h ro sji, z k tórego pochodzi k w e stio n o w a n y cytat (zresztą u M ic­

k iew icza cy ta t je s t sk rócon y i n ied ok ład n y).

10. strona 108, w . 23 — P P — rzym sk i rząd WS, W N rząd 11. 122 „ 81 — P P , W1844, W S n ajp ierw ej „ n ajp ierw 12. ,, 123 „ 98 — „ — uczuć W S ,, uczcić W S, a za n im WN, w p row ad za tu p o p ra w k ę na p o d sta w ie autografu, ale lek cja au tografu — ja k w y n ik a z n o tk i P ig o n ia 24 — w ca le n ie je s t pew na: zn iek szta łco n y w y ra z „uczc“ m ożna ró w n ież odczytać za P P i W 1844: „uczuć“. O bie w ersje m ają sens.

13. stron a 125, w . 53 — P P , W1844, WS p ięk n ie W N p ięk n e 14. 126 co O 1 — i z rozm ów WS „ i rozm ów 15. 126 „ 90 — „ — m ięszając „ m ieszając 16. 129 „ 55 — „ W1844 — p o lsk ę „ p olsk ą 17. 133 6 — „ WS w sp om n ion ej — „ w sp om n ian ej 18. 141 „156 — „ — tego czuć WS „ czuć tego 19. 146, ty tu ł — „ — W Y JĄ T K I „ W Y JĄTEK 20. 146, w . 2 — ,, tak d ziw n y „ d ziw n y 21. 203 „ 140 — „ stro n n ictw o ,, „ S tron n ictw o

i 141 n arod ow e N arodow e p o lsk ie P o lsk ie W p row ad zen ie d u żych lite r stw arza m yln ą su g estię, że au torow i chodziło o kon k retn ą p a rtię p olityczn ą.

Zofia S t e f a n o w s k a

D R A M A T M IE SZ C Z A Ń SK I EPO K I PO ZY T Y W IZM U W A R SZ A W SK IE ­ GO: ZY G M U N T SA R N EC K I, EDW A RD LU B O W SK I, KA ZIM IER Z Z A ­ LEW SK I. W ybrał, w stę p e m i p rzyp isam i op atrzył T a d e u s z S i v e r t . (R ozdział V II w stęp u : „D ram aty Z. S arn eck iego, E. L u b ow sk iego i K. Z a lew ­ sk ieg o w ś w ie tle w a rsza w sk iej k ry ty k i te a tr a ln e j“ — n a p isa ł J a c e k L i p i ń - s к i). W rocław 1953. Z akład N arod ow y im . O ssoliń sk ich , s. L X X II, 562, 2 nlb. P a ń stw o w y In s ty tu t Sztuki.

O pracow ana p rzez T ad eu sza S iv erta a n tologia D r a m a t u m i e s z c z a ń s k ie g o

e p o k i p o z y t y w i z m u je s t n a p ew n o w y d a w n ic tw e m c elo w y m i p otrzeb n ym —

tak ja k p otrzeb n a je s t k ażda reed y cja te k s tó w litera ck ich z m in io n y ch epok, te k stó w n iejed n o k ro tn ie zap om n ian ych , a za w sze n iezm iern ie tru d n ych do o d n a lezien ia w n ie lic z n y c h zresztą b ib liotek ach . W ystarczy poszu k ać w k a ta lo ­ ga ch b ib lio tek w a rsza w sk ich k om p letu u tw o ró w Z a lew sk ieg o , S arn eck iego czy in n ych , a przek on am y się ła tw o , w jak iej sy tu a cji z n a jd o w a ł się dotychczas badacz litera tu r y czy stu d en t p o lo n isty k i, k tóry p ragn ął g ru n to w a iej zapoznać się z d ram atem m ieszcza ń sk im ery p o zy ty w izm u . W ydana przez P a ń stw o w y

(3)

In sty tu t S ztuki an tologia w dużej m ierze p ow in n a tym brakom zaradzić; reed ycja k ilk u rep rezen tatyw n ych u tw orów dram atopisarzy p o zy ty w isty czn y ch sta n o w i w ie lk ie u ła tw ie n ie dla h istoryk ów litera tu ry zajm u jących się tą w ła ­ śn ie epoką.

A le w zn o w ien ia tek stó w z p rzeszłości literack iej p osiad ać m ogą dw ojaką m o ty w a cję. P ierw szą z n ich w y m ien iłem na w stęp ie; m ożem y ją ok reślić jako zasp ok ojen ie doraźnych potrzeb roboczych p ew n eg o kręgu sp ecja listó w . D ruga m oty w a cja m a n ieró w n ie w ięk sze zn aczen ie sp ołeczne; chodzi tu b ow iem 0 p rzyp om n ien ie szerokim kręgom czy teln ik ó w u tw o ró w n iesłu szn ie zap om n ia­ nych, a n ie w ą tp liw ie w a rto ścio w y ch dzięk i sw y m w alorom rea listy czn y m ; chodzi o p oszerzenie ży w o tn y ch trad ycji k u ltu ry n arodow ej, o tw órczą in g e ­ ren cję historyk a litera tu ry w e w sp ółczesn ą recep cję czyteln iczą. N asz spór z autorem an tologii dram atu p o zy ty w isty czn eg o rozpoczyna się w ła śn ie o tę drugą m otyw ację.

T adeusz S iv ert n iejed n o k ro tn ie su geru je w sw y m w stęp ie, że u tw ory p rzed staw ion e przez n ieg o czyteln ik om an tologii odznaczają się w y so k im sto p ­ n iem realizm u , z czego w y n ik a , że ich adres sp ołeczn y p o w in ien p rzekroczyć w sp ó łcześn ie k ręgi sp ecjalistów . „Sztuki te są w ię c rea listy czn y m o d tw orzen iem życia burżuazji fran cu sk iej i p olsk iej z epoki w ie lk ie g o [?] k a p ita lizm u “ — czy ­ tam y na stron ie X V II. O k ilk a stron ic dalej d ow iad u jem y się, iż „realizm k ry ­ tyczn y u tw o ró w Sarn eck iego, w y p ły w a ją c y z ograniczonych k lasow o m iesz­ czańskich pozycji, sta n o w i w a żn y p rzyczynek do poznania p rzeja w ó w życia 1 id eo lo g ii burżuazji p olsk iej w ep oce p o zy ty w izm u “ (s. X X X I). Id en tyczn ej n iem a l ocen y doczek ał się L u bow ski, którego „kom edie [...] broniąc id eologii m ieszczań sk iej z p ozycji um iark ow an ych , ukazują z dużym poczu ciem realizm u przekrój p o lsk ieg o sp o łeczeń stw a b u rżuazyjnego na teren ie w a rsza w sk im i są w y n ik iem w n ik liw ej ob serw a cji pisarza, m alu jącego w sp ó łczesn e m u śro d o w i­ sk o “ (s. X LIV). A w reszcie ostateczn e p od su m ow an ie d otych czasow ych sądów : „K om edie w szy stk ich trzech pisarzy, będąc obrazem określonej rzeczyw istości, n a c e c h o w a n e s ą r e a l i z m e m i stan ow ią trw a ły dok u m en t sw ojej ep o k i“ (s. LIV; p odkreśl. — Z. Ż.). S tan ow isk o autora an tologii je s t zatem zu p ełn ie jednoznaczne. „R ealizm “ dram atu p o zy ty w isty czn eg o sta n o w i dla n iego byn ajm n iej n ie h ip otezę roboczą — m a być u d ok u m en tow an ą oceną.

Warto op in ię tę sk on fron tow ać chociażby z tym i tek stam i, k tóre — jako zd an iem S iv erta n ajlep sze — doczek ały się przedruku w recen zo w a n y m tom ie.

Feb ris au rea Z ygm unta S arn eck iego w prow adza na scen ę p ostać k rociow ego

dorobkiew icza, który na różnych n ien ajczystszych sp ek u lacjach dobił się p o ­ kaźnego m ajątku. P a rw en iu sz ten, n azw isk iem G ałdziński, sp otyk a się z w y ­ raźnie n eg a ty w n ą oceną autora; przekonuje o ty m zak oń czen ie kom ed ii. S tąd to S iv e r t w y cią g a w n iosek , iż „autor z pozycji m ieszczań sk ich p iętn u je z całą siłą w yrazu nadużycia kapitalizm u, w idząc w n ich n ieb ezp ieczeń stw o dla sw ojej k la s y “ (s. X X V III). Ó w p ełen „siły w yrazu “ atak na „n ad u życia“ u stroju m a być, w ed łu g S iverta, w y zn a czn ik iem realizm u kom edii. Czy je s t n im r zeczy ­ w iście?

W ydaje się, że ocena taka grzeszy w yraźną przesadą. N ad d ram atem S a r­ n eck iego ciąży b o w iem przem ożnie ograniczona i p łytk a ten d en cja m oraliza­ torska, której p odporządkow ane są kon stru k cje w szy stk ich p ostaci, w sz y stk ie

(4)

606

R E C E N Z JE

k o n flik ty i w sz y stk ie k ry ty czn e w y c ie c z k i u tw oru. S iv e r t pisze: „P isarz k ry ­ ty k u je arystok rację w y trą co n ą z siod ła i p lu to k ra cję m iejską, k tórej celem je s t g w a łto w n e b o g a cen ie się, obrazuje lu d zi og a rn ięty ch szałem zd ob yw an ia p ien ięd zy , ich ciem n e m ach in acje, w rezu lta cie p row ad zące do r u in y “ (s. X X X — X X X I). N ie w ą tp liw ie tak, a le ja k i je s t isto tn y p o d tek st tej k rytyk i? J e st nim w ła śn ie — zau w ażon a zresztą przez autora w stęp u — ciasna, o rgan iczn ik ow sk a ten d en cja, w e d le której n ie w y sta r c z y „k on serw ow ać to, co je s t“, ale n ie n a ­ le ż y także w d a w a ć się w r y z y k o w n e sp ek u la cje, przyn oszące n ie w ie le p ożytku sp ołeczn ego, a n a to m ia st grożące ruiną. G dybyż ten d en cję tę w y p o w ia d a ł ty lk o jed en z rezo n eró w autora — p o z y ty w isty c z n y lek a rz R an ow sk i albo szla ­ c h e tn y M aurycy! M o g lib y śm y m ó w ić m oże w ó w cza s o sp rzeczn ości m iędzy odautorską tezą a o b iek ty w n ą w y m o w ą o d zw iercied lo n y ch w sztu ce k o n flik ­ tów ; m o g lib y śm y w n a silen iu tej sp rzeczn ości p o szu k iw a ć u p ra w n io n y ch m ier­ n ik ó w realizm u . N ie ste ty , ta k iej sp rzeczn ości n ie od n ajd zie w F eb ris аигеа n a jp iln iejszy n a w e t k o m en ta to r utw oru . K ażda p ery p etia w ty m dram acie pod p orząd k ow ana je s t w szech m o żn ej ten d en cji. S a rn eck i k ry ty k u je (ze sporym zresztą sen ty m en tem ) szla ch cica u tracju sza L atn ick iego po to tylk o, b y p rze­ k onać ogół ziem ia ń sk i, że p o sia d a n e przez n ieg o k a p ita ły p o w in n y być w p ro ­ w a d zo n e w obrót, że zu ży w a n ie ich na k on su m p cję prow ad zi do nieuchronnej ru in y, n aczeln ą b o w iem zasadą sp o łeczeń stw a b u rżuazyjnego jest: „pieniądz rodzi p ien ią d z“. N ie k ażd y jed n a k obrót p ien iężn y sp otyk a się z aprobatą a u to­ ra. S arn eck i n ie p o tra fi p ogod zić się z r zeczy w isto ścią k a p ita listy czn ej k o n ­ k u ren cji; p o d ziela ją c złu d zen ia w czesn eg o p o zy ty w izm u sądzi, że rozw ój p rze­ m y słu i h an d lu p row ad zi do u trw a len ia s ię p ow szech n ej h arm on ii sp ołeczn ej, i w m y ś l ty ch p o stu la tó w pod d aje surow ej n a g a n ie p rak tyk i G ałd ziń sk iego, k tóry u m ia ł „ n iejed en to n ą cy k a p ita łik , w śród ogóln ej pow od zi, ty lk o dla sieb ie u ra to w a ć“ (s. 17). T ak ie je st d ru gie ostrze zaznaczonej w dram acie ten d en cji.

T a program ow a teza F e b ris а и геа je s t przeprow adzona z ta k całk ow itą k o n sek w en cją , że ła m ie z a ry so w a n e w p o czą tk o w y ch partiach u tw oru ch a ­ ra k tery sty k i p ostaci. O fin a le sztu k i p isze T ad eu sz S iv ert, że „najsrom otniej został uk aran y, sk a za n y na b a n icję n a jw ię k s z y c h c iw ie c i szalb ierz G ałd ziń - s k i“ (s. X X X ). T ak ie p o d su m o w a n ie m orału zaw artego w za k oń czen iu Feb ris

а и г е а je s t jed n a k n iep ełn e; ab strah u je ono od o sob istego u d ziału postaci

w ty m zw ro cie ak cji, poprzez k tó ry S a rn eck i w y p o w ie d z ia ł na n ią sw ój w yrok. C zytając k o m ed ię p rzek o n u jem y się, że G ałd ziń sk i m ó g ł być u k aran y tylk o d zięk i tem u, iż sa m zech cia ł p rzy ło ży ć rę k ę do rea liza cji au torsk iego w e r d y k ­ tu — p rzy ją ł b o w iem bez sp rzeciw u tw a rd e w aru n k i Ju liu sza, nak azu jącego m u w y ja zd za g ra n icę i z e rw a n ie w sz e lk ic h sto su n k ó w z córką. Ta decyzja G ałd ziń sk iego, tak sp rzeczn a z g en era ln y m u jęciem tej postaci ja k o typu b ez­ w zg lęd n eg o groszoroba i a ferzy sty , je s t n ie w ą tp liw y m o d stęp stw em od k rytyk i za in icjo w a n ej w p o czą tk o w y ch p artiach kom ed ii. S arn eck i u sp ra w ied liw ia p o stęp o w a n ie b oh atera jego n a m iętn ą m iło ścią do córki i ta w ła śn ie m otyw acja n a k a zu je n a m ja k n ajd alej p o su n iętą ostrożność. M ożna ją b o w iem ła tw o u tożsam ić z w zb o g a cen iem ch a ra k tery sty k i G a łd ziń sk ieg o o p e w ie n „rys lu d z­ k i“, k tó ry n a d a je w ię k sz y w a lo r p ra w d o p o d o b ień stw a jeg o sy lw e tc e , a taka w ła śn ie in terp reta cja b y ła b y c a łk o w icie n iesłu szn a. „R ys lu d zk i“ n ie m oże

(5)

p od w ażać zasadniczych, określon ych przez realistyczn ą o b serw ację d om inant ch arak teru ja k iejś p ostaci, a tak dzieje się p rzecież w przypadku bohatera

F ebris aurea. C harakteryzując w Panu D a m a z y m Ż egocinę jako ch ciw ą in tr y -

gan tk ę, B liziń sk i w y p o sa ży ł ją jed n ocześn ie w ślepą m iło ść do siostrzeńca; a le cech a ta n ie p od w ażała p raw d y o społecznej roli postaci, p rzeciw n ie — sta w a ła się jeszcze jed n ym m otorem u tw ierd zającym b oh aterk ę na raz już zd eterm in ow an ej drodze postęp ow an ia. W sztu ce tej realistyczn a ch a ra k tery ­ sty k a p ostaci p ozostaje w całk ow itej zgodzie z d ozn aw an ym i przez n ie u czu cia­ m i, z pod ejm ow an ym i p rzez n ie decyzjam i; u S arn eck iego — p rzeciw n ie. N a su ­ w a to w n iosek , iż w p ery p etia ch G ałdzińskiego id zie n ie ty le o ów „ludzki r y s“, ile o g w a łto w n e n a g ięcie k o n cep cji charakterologicznej do program ow ej tezy dram atu. „M orał za w szelk ą ce n ę “ zam yka kom ed ii Sarn eck iego i pod tym w z g lę d e m drogę do realizm u.

*

O m ów ien iem F ebris aure a p o słu ży łem się tutaj tylko przykładow o; ogra­ n iczon e ram y recen zji n ie p ozw alają na p od jęcie szczegółow ej p olem ik i o in te r ­ p reta cję pozostałych dram atów . W każdym bądź razie w a rto zw rócić uw agę, iż np. k ry ty cy zm Jacusia L u b ow skiego p odporządkow any je st śc iśle apologii trzeźw ego szlachcica, który — choć w y ch o w a n y na głęb ok iej p row in cji — n a ­ b ra ł ju ż obycia w n o w y ch stosu n k ach i d oskonale p otrafi dać sob ie radę z ca ły m stad em „n ieb iesk ich p ta k ó w “. W N ie to p e r za c h zn ów otrzym u jem y k la sy czn y w zorzec p ozy ty w n eg o bohatera na m odłę p ostu la tó w w a rsza w sk ieg o p ozytyw izm u ; boh ater ten, syn ślusarza, przedziera się przez za tęch łe środ o­ w isk o „ n ietop erzy“, p rzyp om in ające żyw o a tm osferę C n o tl iw y c h O rzeszkow ej, i w w a lc e z n im i p otrafi od n ieść zasłu żon e zw y cięstw o . W P r z e d ś l u b e m Z a­ lew sk ieg o rozczulać m a w id zó w p ostać szlach etn ego m agnata, który n ie tylk o p o tra fi w yrzec się m łodej narzeczonej na k orzyść ub ogiego m alarza, a le na dodatek u m ożliw ia tej parze w sp ó ln e ży cie przez darow izn ę krociow ego m a ­ jątk u . Frie be zaś n ie je s t n iczym innym , jak próbą id ealizacji pion iera k a p ita ­ lizm u, k tórego cn oty i zasłu gi p rzeciw sta w io n e zostają lek k o m y śln o ści i z e ­ p su ciu drugiego p ok olen ia w ła śc ic ie li fabryk; n a w ró t do ty c h cnót jest, zd a ­ n ie m pisarza, n a jsk u teczn iejszy m p a n a c e u m na w szelk ie n ied om agan ia w s p ó ł­ czesn ego sp ołeczeń stw a. N ie darm o stara fabrykantka, R ozalia W iese, w y ­ n iesio n a zostaje na w y ży n y k otu rn ow ego patosu; n ie darm o ta m atka w a r to - g ło w ó w i utracju szy p rzybiera w dram acie k ostiu m m atk i G rakchów .

C iasną p rogram ow ość dram atu m ieszczań sk iego la t 1864— 1890 p o zn a li­ b yśm y lep iej jeszcze, w ych od ząc poza krąg u tw orów p rzed ru k ow an ych w r e ­ cen zow an ej antologii. D ość w sp om n ieć S arn eck iego Z e m s t ą p a n i h r a b i n y , w której w yd arzen ia u k ład ają się tak, aby u d ow od nić k on ieczn ość pracy nad u zd row ien iem m a ją tk ó w szlacheckich; dość p rzyp om n ieć p o zy ty w isty czn e

P r z e s ą d y L u b ow skiego czy arcyp ozytyw istyczn ą k om ed ię K azim ierza Z a le w ­

sk ieg o Z p o s t ę p e m . Z p ó źn iejszy ch dram atów Z a lew sk ieg o w arto zw rócić u w agę na sztuki p rok lam u jące to lera n cję n arod ow ościow ą — m ia n o w icie na

(6)

608

R E C E N Z JE

broni sw ojej k la sy ze sta n o w isk a bardziej p o stęp o w eg o , czego p rzy k ła d em m oże być ch oćb y zerw a n ie z k o n w en cjo n a ln o ścią w p rzed sta w ien iu postaci Ż y d ó w -fa k to ró w i p o d n iesien ie sp ra w y ży d o w sk iej do m iary p o w ażn ego za ­ gad n ien ia sp ołeczn ego, w k tórego obliczu, bodaj po raz p ierw szy w m ie sz ­ czań sk im d ram acie p olsk im , Żyd zo sta ł p rzed sta w io n y jako boh ater o p o z y ty w ­ n y ch cechach ch a ra k teru “ (s. X L V II). P oru szam tę sp raw ę, p o n iew a ż ten d en cja tych dram atów je s t szczeg ó ln ie łu d ząca i ła tw o m oże być poczytan a za w y ­ zn aczn ik ich realizm u . W rzeczy w isto ści p rob lem w y g lą d a inaczej; a sy m ila to r- sk ie ten d en cje Z a lew sk ieg o od n oszą się w y łą c z n ie do k a p i t a ł u ob cego p och od zen ia — tak p o stu la ty sw o je rozu m ie dram aturg i tak też, n ajzu p ełn iej jed n ozn aczn ie, m ożem y je o d czytać w u tw orach. Ten ogran iczon y i ciasn y u ty lita ry zm k o m ed ii Z a lew sk ieg o n ie p ozw ala w id zieć w n ich od w ażn ych w y stą p ień w im ię sw ob ód n a ro d o w o ścio w y ch i rasow ych . Od M eira E zo fo w ic z a n ie prow ad zi żądna lin ia do M a ł ż e ń s t w a A p fe l; p rzeciw n ie, u tw o ry te d zieli p rzepaść tak w ie lk a , jaka d zielić m u si p o w ie ść rea lizu ją cą n a jcen n iejsze w sk a ­ zania dem ok ratyczn ej k ry ty k i ogran iczeń feu d a ln y ch (w yw od zącej się po części z p o zy ty w izm u , a le n ie w ą tp liw ie p rzerastającej h oryzon ty p rogram ow e „m ło­ dej p ra sy “), p o w ieść, w której przejaw ua się ju ż proces d ojrzew an ia realizm u k rytyczn ego — od sztu k i o w ą sk ie j, lib era listy czn ej ten d en cji. R óżnice te do­ strzega ró w n ież au tor antologii, k tóry o w zm ia n k o w a n y ch k om ed iach Z a lew ­ sk iego pisze, iż p oru szają one „sp raw ę żyd ow sk ą, sp ra w ę n iem ieck ą, p otrak to­ w an ą z p u n k t u w i d z e n i a a s y m i l a c j i n a r o d o w e j w o b e c k a p i t a ł u p r z e m y s ł o w e g o “ (s. X L V II; podkreśl. — Z. Ż.). M im o to jed n ak i tym d ram atom p rzyzn aje S iv e r t w p o d su m o w a n iu sw y ch rozw ażań w a lo ry realizm u.

Tu dochodzim y do p o d sta w o w eg o braku, k tóry — ja k m i się w y d a je — z a cią ż y ł nad p o p raw n ością fo rm u ło w a n y ch w e w stę p ie do a n tologii D r a m a t u

m i e s z c z a ń s k ie g o in terp reta cji i ocen. B rak ten p o leg a n a op erow an iu n i e d o ­

s t a t e c z n i e p r e c y z y j n y m p o j ę c i e m r e a l i z m u . W łaśn ie d la teg o autor k om en tarza n iejed n o k ro tn ie p om ija sp ra w ę cią żen ia lib eraln ej te n d e n ­ cy jn o ści nad k o n flik ta m i o m a w ia n y ch d ram atów — albo też, jak np. w w y ­ p adku Sarn eck iego, z niej w ła śn ie w y sn u w a k o n k lu zje o rea listy c zn y ch w a r­ to ścia ch utw oru . P rzyp om in am raz jeszcze za cy to w a n e ju ż fra g m en ty w stęp u : „R ealizm k ry ty czn y u tw o ró w S a rn eck ieg o w y p ły w a ją c y z ogran iczon ych k la ­ sow o m ieszczań sk ich pozycji...“ (s. X X X I). K om ed ie L u b ow sk iego „broniąc id eo lo g ii m ieszczań sk iej z p o zy cji u m iark ow an ych , u k azu ją z d użym p oczu ­ ciem realizm u przekrój p o lsk ieg o sp o łeczeń stw a b urżuazyjnego...“ (s. X L IV ). I w reszcie: „K om ed ie w sz y stk ic h trzech pisarzy, będąc obrazem ok reślon ej rzeczy w isto ści, n a cech o w a n e są rea lizm em i sta n o w ią tr w a ły d ok u m en t sw ojej ep o k i“ (s. LIV).

W yd aje się, że w e w sz y stk ic h ty ch sfo rm u ło w a n ia ch n atra fia m y na w a ­ d liw e k ryteriu m realizm u , k tó ry m autor w stę p u p o słu g u je się zresztą k o n ­ se k w e n tn ie i w a n alizach szczeg ó ło w y ch . K ryteriu m to u tożsam ia realizm z p rostym od b iciem w d ziele litera ck im p a n u ją cy ch stosu n k ów , ab strah u je n a to m ia st od w yrażon ej w u tw o rze oceny rzeczy w isto ści. W ten sposób z p o - j ę c i a r e a l i z m u w y e l i m i n o w a n y z o s t a j e j e g o c h a r a k t e r i d e o w y . To p raw d a, że d ram at la t 1864— 1890 d em on stru je w id zo w i sy lw e tk i b an k ru tu jących utracju szy, n ieu czciw y c h m ak lerów , ch ciw y ch sp ek u la n tó w ,

(7)

ba, n a w et p od stęp n ych ban k ierów i sprzed ajn ych dziennikarzy; że ilu stru je sw o je tezy obrazam i sporów o spadek i obrazam i m ałżeń sk ich przetargów . Istotn a spraw a p olega jed n a k n a tym , że w żadnym obrazie litera ck im n ie zostaje podana w w ą tp liw o ść sam a racja istn ien ia tego rodzaju postaci i łą czą ­ cych je s to s u n k ó w 1. Obrazy te p ełn ią n iem al w y łą czn ie rolę p la k a tó w ostrze­ gaw czych , za którym i stoi z reg u ły pozytyw , n a w e t n ie d om yśln y, a w yrażan y

e x p r e s s is v e r b i s w bezpośrednich w yp ow ied ziach rezonera — p o zy ty w ciasny,

organ iczn ik ow sk i, liberalny. D latego zaw arte w kom ediach p o zy ty w isty czn y ch op isy „nadużyć k a p ita lizm u “ (nb. ścisłość tego term inu m oże budzić p e w n e w ą tp liw o ści) n ie w ystarczają jeszcze, aby w Febris aurea, Jacusiu c z y F r ie b e m w id zieć ow oce realistyczn ej m etod y p isarskiej. N asu w a się tu nieodparta a n a ­ logia z R o d zin ą Poła nieckic h, w której obraz rozkładu m oraln o-ob yczajow ego k las p osiad ających je st z p ew n o ścią bardzo dokładny, n a w e t d robiazgow y, a p rzecież n ie n a zw iem y tej p o w ieści u tw orem realistyczn ym ; p rzeciw n ie, w id zim y w niej d ok u m en t załam an ia w ielk ieg o ta len tu S ien k iew icza.

B rak n ależytej precyzji term in ologiczn ej, n ied ostatek h istoryczn ie u za­ sad n ion ych k ry terió w ocen y w id oczn y jest w pracy S iv erta n ajw yraźn iej tam , gd zie autor — pragnąc ch ron ologiczn ie u m iejscow ić „realizm “ dram atu la t 1864— 1890 — w p row ad za do sw y c h rozw ażań term in „realizm k ry ty czn y “. N ie id zie tu już o p ew n e sform u łow an ia szczegółow e, które w ym agają ty lk o od p ow ied n iego p rzesty lizo w a n ia — np. w ów czas, gd y o B liziń sk im p isze S iv ert, iż pisarz ten „obrazuje nad u życia i sprzeczności w ew n ą trz k lasy, którą re­ p rezen tu je, i ocen ia je z w ł a ś c i w y m s o b i e r e a l i z m e m k r y t y c z ­ n y m “ (s. X X ; podkreśl. — Z. Z.). Ze zdania tego w yn ik a, iż „realizm k ry ty czn y “ b y ł ja k g d yb y jak ąś sp ecyficzn ą cech ą osobow ości pisarskiej autora R o z b i t k ó w , co n ie je s t słu szn e, p o n iew a ż — po p ierw sze — „realizm “ n ie m oże b yć trak ­ to w a n y jak o w ł a ś c i w o ś ć czyjegoś talentu, na rów ni np. z „ w n ik liw o ścią “, „sp ostrzegaw czością“ itd. Po drugie zaś, realizm tw órczości B liziń sk ieg o prze­ ła m y w a ć się m u sia ł u sta w iczn ie poprzez zapory p ozy ty w isty czn ej te n d en cy j­ n ości i uprzedzeń szlach eck ich , przy czym w ostatn im ok resie tw órczości p isa ­ rza ograniczenia te n iejed n o k ro tn ie d om in ow ały w w y m o w ie u tw orów ; p rzy­ k ład em chociażby w zm ian k ow an a przez S iverta późna k om ed ia S zach i m a t . M im o tych zastrzeżeń u ży cie term inu „realizm k ry ty czn y “ u p raw n ion e je s t w od n iesien iu do przew ażającej w ięk szo ści d zieł B liziń sk iego, w szczególn ości zaś do Pana D am a zeg o i R o z b it k ó w . N ie p rotestow ałb ym rów n ież p rzeciw k o tezie o realizm ie k ry ty czn y m n ajlep szych d ram atów Ś w ięto ch o w sk ieg o ; n ie ­ stety, w ła śn ie przy om aw ian iu u tw orów tego pisarza (s. X X I—X X II) oceny takiej zabrakło. N a to m ia st w y ra źn ie n iep ok oją stw ierd zen ia o rozw oju r e a li­ zm u k rytyczn ego w tw órczości ty ch dram atopisarzy, k tórych kom ed ie w eszły w sk ład recen zow an ej an tologii (s. X X X I). Już w yżej starałem się w y k a za ć,

1 O czyw iście, n ie id zie tu o ja k ą ś bezpośrednią w y p o w ied ź pisarza. Obraz litera ck i d ysp on u je rozliczn ym i m ożliw ościam i d y sk w a lifik a cji od zw iercied lo ­ n ych zjaw isk . P ow ażn ą rolę odgryw a tu zasięg, głębia, n a w e t n a p ięcie em o ­ cjon aln e k rytyk i, a tak że sk on trastow an ie obrazu n eg a ty w n eg o z ja k ą ś inną, słu szn ie p rzeciw sta w io n ą , sferą w artości sp ołeczn ych czy m oraln ych (np.

O j c z y m Józefa N a r z y m s k i e g o p rzeciw staw ia „prak tycyzm ow i“ dorob­

(8)

610

R E C E N Z J E

że m am y tu do czy n ien ia z dram atem , k tórego ten d en cy jn o ść zgodna jest ze w sk a za n ia m i id eo lo g ii lib era ln ej. W ty c h w aru n k ach teza o realizm ie k ry ­ ty czn y m ó w czesn ej k om ed ii m ieszczań sk iej je s t n a jzu p ełn iej pozb aw ion a p o d ­ sta w . To tak sam o, jak gd y b y śm y m ó w ili o rea lizm ie k rytyczn ym np. H u m o ­

r e s e k z t e k i W o r s z y ł ły .

Z naczną część o d p o w ied zia ln o ści za ten n ied o sta tek pracy S iv erta ponosi zresztą n asze w sp ó łczesn e litera tu r o zn a w stw o , k tóre do dziś n ie op racow ało je sz c z e w yczerp u jącej i w p e łn i sp raw d zaln ej teorii rozw oju realizm u k ry ­ tyczn ego w litera tu r ze X I X w iek u . N ie m ó w ią c ju ż o trudnościach, które n a ­ stręcza in terp retacja tego zja w isk a w o d n iesien iu do litera tu ry rom antycznej, trzeba zw rócić u w agę, że i dla ok resu za m k n ięteg o la ta m i 1864— 1890 brak nam , n iestety , szerzej zak rojon ych badań nad g en ezą w ie lk ie g o realizm u w tw órczości S ien k iew icza , O rzeszkow ej, a n a w e t Prusa. Z c a łk o w itą słu sz ­ n o ścią p rzyzn ajem y ty m d ziełom m ie jsc e w d em ok ratyczn ym n urcie naszej litera tu r y , z c a łą słu szn o ścią łączym y ich narod zin y z o ży w ien iem ten d en cji w y zw o leń czy ch w śród m as lu d o w y ch , z całą słu szn o ścią w reszcie p oszu k u jem y źró d eł w ie lk o śc i ty ch p isarzy w ich n iero ze rw a ln y m zw iązk u z ludem . A le ja k k szta łto w a ły s ię w k o n k retn y ch w yp a d k a ch ow e zw iązk i, jak p rzeła m y w a ły s ię one poprzez baryk ad y id eo lo g ii lib era ln ej, ja k o d d zia ły w a ły na przebieg te g o procesu p o szczeg ó ln e w y d a rzen ia h istoryczn e — na te p y ta n ia nasza h isto ria litera tu r y n ie p o tra fi jeszcze u d zielić szczegółow ej odpow iedzi.

Skoro zaś do c h w ili obecnej n ie p osiad am y w y czerp u jącej m on ografii tego n a czeln eg o p rob lem u epoki, tym w ię k sz e tru d n ości sp raw iać m uszą badania szczeg ó ło w e, zw ła szcza w ó w cza s, gd y dotyczą one p ew n y ch p u n k tó w g ran icz­ n ych, w k tó ry ch realizm k ry ty czn y ściera się bezp ośred n io z różnym i prądam i id eo lo g iczn y m i, z różn ym i p oetyk am i. T ak im w ła śn ie p u n k tem gran iczn ym je s t dla w sp ó łc z e sn e g o h isto ry k a litera tu r y dram at m ieszcza ń sk i ep ok i p o zy ty ­ w izm u . P rzy je g o a n a lizie n asu w a się od razu sp raw a realizm u ten d en cyjn ej litera tu r y p o zy ty w isty czn ej. Czy w ogóle m ożem y m ó w ić o rea lizm ie tej lite r a ­ tu ry, chociażb y o ja k ich ś ogran iczon ych , ale rea listy c zn y ch elem en ta ch p od ­ ję te j przez n ią k r y ty k i a n ty fe u d a ln e j? Czy w sk a za n ia k r y ty k ó w P r z e g l ą d u T y g o d n i o w e g o ogran iczają ty lk o zasięg ob serw acji p isa rsk iej, czy też m im o w szy stk o poszerzają sk a lę tem a tó w literack ich , czy su geru ją p isarzow i p e w n e p o stęp o w e ocen y z ja w isk w sp ółczesn ych ? T e w sz y stk ie p ytan ia staw ać m u sia ły p rzed oczym a h isto ry k a dram atu la t 1864— 1890; trudno się dziw ić, że n ie za w sze p o tra fił na n ie p op raw n ie o d p ow ied zieć.

‘ A są to ty lk o w ą tp liw o ś c i n atu ry h istoryczn ej, obok k tórych p oja w ia ją się b ardziej jeszcze d o n io słe k w e s tie z zak resu ogólnej teorii literatury. M ian ow i­ cie: czy źród łem realizm u k ry ty czn eg o m oże być tzw . „k rytyk a w e w n ą tr z - k la s o w a “? S iv e r t sądzi, że tak, i m a za sobą na pozór op in ię H enryka M ar­ k iew icza , w k tórego książce, w yd an ej w r. 1953, w ielo k ro tn ie sp o ty k a m y się w ła śn ie z p o jęciem k r y ty k i w ew n ą trzk la so w ej. Tak np. w rozd ziale drugim tej rozp raw y zn a jd u jem y n a stęp u ją cy p ass u s: „C zasem m am y do czyn ien ia z w ew n ą trzk la so w ą k ry ty k ą jak o rezu lta tem k o n flik tó w m ięd zy pisarzem a je g o k la są (np. w różn ych ok resach h isto ry czn y ch — N i e - b o s k a k o m e d ia i S p r a w a D ołęgi w ob ec arystok racji, P o w r a c a ją c a fa la i O z im in a — w obec burżuazji). P rzy czy n y i n a p ię c ie tego k o n flik tu są, ja k w id a ć z p rzykładów , bardzo różne. W k ażd ym razie idzie tu o k o n flik t, k tó ry n ie doprow adza jeszcze

(9)

do zerw an ia pisarza z jego klasą. P ochodząca stąd k ry ty k a w ła sn ej k lasy sp ołeczn ej, np. burżuazji, i rep rezen tow an ego przez nią ustroju, choć d em ask a­ torska, a w ięc sprzeczna z jej in teresam i, a w ięc n ie »proburżuazyjna«, p o ­ zo sta je w szerokim sen sie k ry ty k ą w ew n ą trzk la so w ą “ 2.

C ytat ten w sk azyw ałb y, że in terp retacja S iv erta p ozostaje w zgod zie z te ­ zam i jed yn ej w obecnej c h w ili polskiej k siążk i p ośw ięcon ej zagad n ien iom m a rk sisto w sk iej teorii literatury. A le ty lk o pozornie! Z całk ow itą słu szn ością zw raca b o w iem u w agę M arkiew icz, że o realizm ie k rytyczn ym ta k ich z „w e- w n ą trzk la so w y ch “ p ozycji p isa n y ch u tw orów decyduje przede w szy stk im fakt, że w y stęp u ją ca w n ich k rytyk a n ie je s t „proburżuazyjna“. A czy tw ierd zen ie to m ożna od n ieść a u tom atyczn ie do dram atów Z alew sk iego, S arn eck iego czy L ubow skiego? Z p ew n o ścią nie, i w id zi to zresztą S ivert, który w p ew n y m m om en cie sw ej pracy n ajzu p ełn iej słu szn ie p isze o ty ch autorach, że „są oni w y ra ziciela m i id eo lo g ii sw ojej k lasy, k rytyk u jąc nad u życia epoki i p rzed sta­ w ia ją c p ersp ek ty w y »uczciw ego« bogacen ia się drogą w y trw a łej p racy i o szczęd ­ n o ści“ (s. X V I). Są zatem literack im i rezoneram i h a seł organ iczn ik ow sk iego lib eralizm u.

Id eologia lib eraln a zacieśn iała zaś w tym ok resie ob serw ację p isarsk ą p rze­ de w szy stk im dlatego, że odw racała u w a g ę p isarzy od cen tra ln y ch k o n flik tó w ep ok i, że n a k a zy w a ła im zgodę na te w aru n k i życia m as lu d ow ych , które u tw ierd ziła reform a u w ła szczen io w a z 1864 roku. H am u jący w p ły w tej id eo lo g ii p rzeja w ia ł się tak że w od n iesien iu do p rob lem atyk i n ieza leżn eg o b ytu narod o­ w ego. N ie m ożna b yło tw orzyć dzieł od zw iercied lających p op raw n ie ży cie n a ­ rodu, p rzem ilczając lu b też w yrażając cich ą zgodę na podział k raju m iędzy trzech zaborców , n a brak sam od zieln ej eg zy sten cji p olityczn ej. N ie p rzyp ad ­ kow o w ie lk i rea lista P rus, ukazując w sp ó łczesn e sp o łeczeń stw o p o lsk ie w Lalce, m u siał — chociażb y poprzez p am iętn ik R zeck iego — poru szyć tę jed n ą z n a j­ bardziej ży w o tn y ch k w estii. O koliczność tę p ojm ow ał np. N arzym ski, k ied y w jed n y m ze sw y c h a rty k u łó w pisał: „K to chce nap isać p ra w d ziw ie dobrą k om ed ię czy dram at, sięgn ąć m u si do dna narodow ego ducha, a ty m sam ym nie podobna m u p ra w ie n ie potrącić o to, co ducha tego przejm u je najm ocniej; w ted y zaś n atu raln ie ch yb a o K am czatce, a n ie o W arszaw ie m arzyć mu w o ln o “ 3. N iestety , h asło to pozostało n iesp ełn io n e w p op ow stan iow ej dram a­ tu rgii N arzym skiego; pisząc E p id em ię, u strzeg ł się on poruszania tych spraw , które „ducha narodow ego p rzejm ow ały n a jm o cn iej“. A le ta k w ła śn ie p rzeja w ił s ię w tw órczości pisarza n acisk id eologii lib eraln ej.

S koro zaś ten d en cyjn a estety k a w y ra sta ją ca z id eo lo g iczn y ch in sp iracji lib eralizm u zam yk ała tw órcom dostęp do d w óch cen tra ln y ch p rob lem ów życia narodow ego: do k o n flik tu w ie ś — dw ór i do sp raw y w a lk i n a ro d o w o -w y z w o ­ leń czej, skoro pon ad to zm uszała ich jeszcze do g lo ry fik a cji p io n ieró w k a p ita liz­ m u, k tórzy w rzeczy w isto ści już w ów czas u k a zy w a li sw o je p ra w d ziw e oblicze, to w czym że u p atryw ać m ożna jej ożyw iający w p ły w na k szta łto w a n ie się w P o l­ sce litera tu r y realizm u krytycznego? B yć m oże, w p ew n y m stop n iu w p ły w ten 2 H. M a r k i e w i c z , O m a r k s i s t o w s k i e j te orii li te r a tu r y . Szk ice. W yd. 2. W rocław 1953, s. 33.

3 A . Z. [J. N a r z y m s k i ] , O t y m i o o w y m . D z i e n n i k P o z n a ń s k i , 1869, nr 51.

(10)

612

R E C E N Z JE

o d g ry w a ł p o stęp o w ą rolę w ó w cza s, gdy d o ty czy ł p o zy ty w isty czn ej rozpraw y z feu d alizm em . P rzy p o m n ijm y tu jed n a k d w ie sp raw y. Po p ierw sze, a n ty - feu d a ln a p asja p o lsk ieg o p o zy ty w izm u b yła od sa m y ch p o czą tk ó w ograniczona w zg lęd a m i w y n ik a ją cy m i z k szta łto w a n ia się soju szu b u rżu azyjn o-ob szarn i- czego. D ru gie n a to m ia st za strzeżen ie d oty czy m om en tu historyczn ego. W czasie, gd y na p ółk i k sięg a rń w k ra cza ły : P o w r a c a j ą c a fala, P la c ó w k a , Z y g m u n t Ł a w i c z

i je g o k o le d z y , D z iu r d z io w ie , w reszcie L a lk a — u tw o ry pod p orząd k ow ane id eo ­

lo g ii lib eraln ej i zarazem o d zw iercied la ją ce regres tej id eologii, m iały charak ter zd ecy d o w a n ie rea k cy jn y . I tutaj rozp oczyn a się n a stęp n y spór z T adeuszem S iv ertem : spór o ro zu m ien ie p ro cesu ro zw o jo w eg o naszej litera tu r y drugiej poł. X IX w ., spór o k ry teria p orów n aw cze, spór o sp ecy fik ę dram atu m iesz­ czań sk iego w tej epoce.

*

W rozd ziale w stę p n y m p racy S iverta, za ty tu ło w a n y m H i s t o r y c z n e tlo epoki, zn a jd u jem y n a stęp u ją cą ch a ra k tery sty k ę przem ian , k tóre w drugiej poł. X IX w . w y w o ła ły p o w sta n ie w a lczą cej organ izacji p roletariatu: „D ruga p ołow a lat o siem d ziesią ty c h w p row ad za zasad n icze zm ia n y w u k ła d zie sił sp ołeczn ych na ziem iach polsk ich . P o g łęb ia ją ce się sp rzeczn ości k la so w e pod w p ły w e m ru ch ów r ew o lu cy jn y ch przyn oszą rozczarow an ie id eologom m ieszczań sk im , k tórzy w a l­ cząc z o gran iczon ych p o zy cji p o stęp o w y ch z n ad u życiam i k a p ita listy czn y m i przechodzą n a p o zy cje w steczn e, zn ajd u jące oparcie w fid eizm ie, p seu d o - pa trio ty zm ie lu b n a w e t k o sm o p o lity zm ie“ (s. X ). Z danie n ie w ą tp liw ie słu szn e, oczek u jem y jed n ak , że n a stą p i po n im w y ja śn ie n ie przem ian, k tóre rów n o­ cześn ie p rzeżyw a literatura. T ak iego w y ja śn ie n ia zabrakło w sza k że i w tym rozdziale, i w n astęp n y ch , ch ociaż n iejed n o k ro tn ie nadarzała się po tem u okazja. P o p rostu w stę p S iv erta oparł in terp reta cję dram atu p o zy ty w isty czn eg o w y łą czn ie na sch em a cie rozw oju ideologii, p om ijając n ajzu p ełn iej p orów n an ie d ziejó w k om ed io p isa rstw a z d y n a m ik ą rozw o jo w ą w sp ó łczesn ej prozy. B rak jak że częsty w p racach sprzed k ilk u lat, a p o w ta rza ją cy się n iek ied y jeszcze w rozp raw ach p óźn iejszych ! J e s t to n ied o sta tek , który pociąga za sobą zd ecy ­ d o w a n ie n e g a ty w n e sk u tk i. P rzed e w sz y stk im autor w stę p u n ie d ostrzega, że d ram at m ieszcza ń sk i z okresu po p o w sta n iu sty czn io w y m n ie d orów n u je n a w et tzw . „ ten d en cyjn ej p o w ie śc i p o z y ty w is ty c z n e j“. G ubi w ła śc iw e dla tej p o w ieści ele m e n ty ograniczonej, ale dem ok ratyczn ej k ry ty k i n iek tó ry ch p rzeży tk ó w feu d aln ych , a p od ziela z n ią n a to m ia st o rg a n iczn ik o w sk i w sw y c h prop ozycjach p o zy ty w n y ch program lib era ln y . A le są i p o w a żn iejsze k o n sek w en cje ow ej „au ton om izacji“ d ziejó w dram atu, która leg ła u p o d sta w pracy S iverta.

Oto p o m in ięcie sp raw y ro zk w itu realizm u k ry ty czn eg o w prozie w yp acza p ra w id ło w y obraz rozw oju n aszej litera tu ry i szerzej — św ia d o m o ści sp o łecz­ nej. R ea listy czn e d zieła tego okresu b y ły o b ie k ty w n ie p olem ik ą z h asłam i u ty lita ry zm u , z teorią o p o stęp u ją cy m w z r o śc ie harm on ii sp o łeczeń stw a k a p ita ­ listy czn eg o czy w reszcie (Z y g m u n t Ł a w i c z ) z a g ita cy jn y m frazesem z w o le n n i­ k ó w ugody. P o m ija n ie tej roli d zieł realizm u k ry ty czn eg o p row ad zi w k o n ­ se k w e n c ji do zu b ożen ia tego zakresu zja w isk , które w stęp S iv e r ta n azyw a „h istoryczn ym tłe m e p o k i“.

M ożna tu w p ra w d zie o d p ow ied zieć, że p raca dotycząca d ziejó w dram atu m oże posiadać założenia m in im a listy czn e, że jej cele m je s t opis rozw oju jed n eg o

(11)

tylk o gatunku, że n ie p ow in n a staw ać się zatem k om pendium w iad om ości z p ozostałych dziedzin. T akim założeniom przeczą jed n ak p od staw ow e w sk a ­ zania naszej m etod ologii, która d zieło p isarsk ie odnosi n ie ty lk o do b ezp ośred ­ n ich sto su n k ó w sp ołeczn ych czy id eow ych , ale ujm u je je rów n ież w szerokim k o n tek ście literack im . S łu szn ość tych p o d sta w o w y ch p ostu la tó w m etod ologicz­ n ych w y k a zu ją najd ob itn iej b łęd y pracy Siverta. G dyby b o w iem autor an tologii n ie zrezy g n o w a ł z p orów n an ia kom ed ii Z alew sk iego czy S arn eck iego i tw ó r­ czości prozatorskiej O rzeszkow ej i Prusa, w ów czas „realizm k ry ty czn y “ tych kom ed ii n a su w a łb y m u n iep orów n an ie w ięcej w ą tp liw o ści. W e w stę p ie S iverta zabrakło jed n ak od p ow ied n ich k ry terió w p orów n aw czych i dlatego doszło tam do w yraźn ego p rzecen ien ia rea listy czn y ch w artości dram atu la t 1864— 1890. D latego także autor recen zow an ej pracy n ie dostrzegł różnic m ięd zy p rocesem ro zw ojow ym tego dram atu, a p rocesem rozw ojow ym pozostałych ga łęzi ó w cze­ snej literatury.

„D ram at m ieszczań sk i z ep ok i pozytyw izm u w arszaw sk iego — czytam y w e w stęp ie — w całej sw ej e w o lu cji j e s t w i e r n y m o d b i c i e m n a r a ­ s t a j ą c y c h p r o b l e m ó w s p o ł e c z n y c h “ (s. X ; podkreśl. — Z. Ż.). K on fron tacja z w sp ó łczesn y m rozw ojem b eletry sty k i n a ty ch m ia st w y k a zu je n iesłu szn o ść tego rodzaju tw ierd zeń . Czy dram at p o zy ty w isty czn y u k azał n ędzę m as lu d ow ych , czy p rzed sta w ił proces postęp u jącego ro zw a rstw ien ia w si, czy dotarła do n iego w ied za o p oja w ia n iu się zarodkow ych form ruchu so c ja listy c z ­ nego? O czyw iście nie, a przecież w szy stk ie te zjaw isk a o d n otow ały ów czesn a n ow ela i p ow ieść; obrazy nędzy chłopskiej zn ajd ziem y w N izin ach , o rozw ar­ stw ie n iu lu d n ości w iejsk iej p o w ie n iejed n o — przy w szy stk ich słu szn y ch z a ­ strzeżen iach M arkiew icza w o d n iesien iu do tej sp raw y — P la c ó w k a , proces narastan ia ruchu a n ty k ap ita listy czn eg o od n otu je Szalona K ra szew sk ieg o i p o ­ w ieści O rzeszkow ej z grupy W id m . W yjątkiem od tej reg u ły jest w dram acie okresu p o zy ty w izm u A u r e l i W i s z a r Ś w iętoch ow sk iego, ale do tej sp raw y w ró ­ cim y jeszcze p óźniej. Czy dram at p o zy ty w isty czn y p o tra fił zain tereso w a ć się spraw ą w a lk i n a ro d o w o -w y zw o leń czej, czy g d ziek o lw iek w y k ro czy ł poza ciasn y program ugody? Także nie, a przecież w tym sam ym czasie p o w sta je L atarn ik, zaś w k ilk a la t później — T rylo gia. R óżnice w sk ali prob lem atyk i, różnice w id eologiczn ym zaan gażow an iu p isarzy-d ram atu rgów i p isa rzy -b eletry stó w są zatem w id oczn e na p ierw szy rzut oka.

Z k o lei trzeba zauw ażyć, że poza k ilkom a k om ed iam i B liziń sk iego, d ra­ m atam i Ś w ięto ch o w sk ieg o i — w p ew n ym stop n iu — cięty m i farsam i autora

G r u b y c h r y b dram at okresu pozytyw izm u n ie p rzeżyw a okresu św ietn eg o ro z­

k w itu m etod y realistyczn ej, jak to się dzieje w sp ó łcześn ie w prozie. W sw ej dyn am ice rozw ojow ej zgodny je s t raczej z p u b licy sty k ą n iż z in n y m i ga łęzia m i litera tu ry pięk n ej. Z początku angażuje się w k am p an ię p rasy p o z y ty w is ty c z ­ nej, zubożając ją jed n ak n a w et o te tak bardzo ograniczone w sw ej p o stęp o ­ w o ści e lem en ty dem okratyzm u, które p ojaw iały się w p rogram ie p o zy ty w istó w . W latach o siem d ziesią ty ch w ciąż jeszcze przeżuw a stare h asła lib eralizm u , w latach d ziew ięć d z iesią ty ch rozpoczyna się jego zd ecy d o w a n y regres. W ów czas to — ja k słu szn ie p isze S iv ert o Z alew sk im — „utw ory d ram atyczn e [...] są już w yrazem n astrojów sch y łk o w y ch i w y co fy w a n ia się pisarzy na p ozycje w ste c z ­ n e “ (s. X L V II). K ończy się jed n a epoka w dziejach m ieszcza ń sk ieg o teatru.

(12)

614

R E C E N Z JE

O żyw i go dopiero n o w y prąd, który na d esk i scen iczn e w p row ad zą: Z apolska, K isie le w sk i i R ittn er.

A le tak iego w ła śn ie p rocesu rozw ojow ego n ie odtw arza op racow an y przez S iv erta w stęp do an tologii. S p ra w iła to n ie w ą tp liw ie n i e s ł u s z n a a u t o ­ n o m i z a c j a d r a m a t o p i s a r s t w a l a t 1864— 1890, izo lo w a n ie tego g a tu n k u z c a ło k szta łtu p rzem ia n naszej litera tu ry .

*

N ie przyn osząc „w iern ego od b icia n a ra sta ją cy ch p rob lem ów sp o łeczn y ch “ dram at la t 1864— 1890 d o k o n y w a ł n a to m ia st p ew n e g o za b ieg u od w rotn ego: przy pom ocy sw o istej „ p a tety za cji“, „ u w zn io ślen ia “ k om ed ii u siło w a ł p rzew a rto ścio ­ w a ć ra n g ę sp ra w ro zg ry w a ją cy ch s ię w u tw orze, su g ero w a ł, że b ła h e k o n flik ty o b yczajow e, d z ie je g ie łd o w y c h sp ek u la cji i m a ta ctw m ak lersk ich , brudne tran ­ sa k cje m a łżeń sk ie m ają w a lo r sp raw n a jisto tn ie jsz y c h d la b ytu narodow ego, w a lo r w ie lk ic h p rzeżyć i d ążeń lu dzkich. P rzy całej prozaiczności tem a ty k i b y ł d ram at o w y c h la t śro d k iem p o e t y z a c j i z a in tereso w a ń i p rzeżyć b o u r ­

geois. T ę jeg o cech ę d ostrzegała już w sp ó łczesn a k ry ty k a litera ck a , która

czasem z za strzeżen iam i, czasem z aprobatą stw ierd za ła za ciera n ie się granic p om ięd zy p o szczeg ó ln y m i g a tu n k a m i d ram atyczn ym i. „Form a ta — p isa ł już w r. 1868 W ła d y sła w Ł oziń sk i — je s t czym ś n iezd ecy d o w a n y m , p ołow iczn ym ; n ie je s t an i czy stą form ą k om ed ii, a n i dram atu, i na ty m chyba jej n ow ość p o le g a “ 4. Ź ródłem ty c h p rzem ia n g a tu n k o w y ch b yła p ra w d op od obn ie w ła śn ie ap ologetyczn a w sto su n k u do w sp ó łc z e sn o śc i ten d en cja dram atu. O na to p o­ w o d o w a ła , że do b eztrosk iej k o m ed ii p o częły s ię w d ziera ć e le m e n ty k o tu rn o ­ w eg o p atosu; w id z ie liś m y je ju ż na p rzy k ła d zie R ozalii W iese ze sztu k i Z a­ le w sk ie g o pt. F rie be.

O czy w iście, p rzed sta w io n a p o w y żej in terp reta cja je s t tylk o h ip otetyczn a; p rob lem w y m a g a od ręb n ych o p racow ań m on ograficzn ych , które ja k n ajrych lej p o w in n o pod jąć w sp ó łc z e sn e litera tu r o zn a w stw o . Z aznaczam go jed n a k że na m a rg in esie, p o n iew a ż w stę p S iv e r ta pom ija n iem a l c a łk o w ic ie k w e stię sp ecy fik i arty sty czn ej d ram atu m ieszcza ń sk ieg o z d rugiej poł. X I X stu lecia. A u tor a n to ­ lo g ii stw ierd za tylk o, iż „k om ed ia n ab iera p o w a g i (c o m é d i e s é r ie u se ), jej e le ­ m en ty k o m iczn e z a n ik a ją coraz b ard ziej, n iejed n o k ro tn ie zaś przeradza się ona w p on u ry d ram at sp o łe c z n y “ (s. X II), a le p rzy czy n y ta k ieg o stan u rzeczy w id zi je d y n ie w p ro g ra m o w o ści d ram atu m ieszcza ń sk ieg o , ja k g d yb y sa m fak t, że sztu k i A u giera, P on sard a, Z a le w sk ie g o czy S a rn eck ieg o p o sia d a ją p e w n ą „ tezę“, w y sta r c z a ł ju ż d la o k reślen ia źród eł za n o to w a n y ch p rzem ian rod zajow ych . W celu o d n a lezien ia słu szn ej o d p o w ied zi trzeb a tu w y ra źn ie o k reślić id eo w y ch arak ter ow ych „tez“ a u to rsk ich i S iv e r t w jed n y m zd a n iu p o d ejm u je taką próbę p isząc, że „k om ed ia ob y cza jo w a w e F ra n cji [z d a lszy ch w y w o d ó w w y ­

nik a, iż ró w n ież w P o lsce], p oru szając a k tu a ln e za g a d n ien ia sp ołeczn e, sta w a ła

s ię rzeczn iczk ą n u rtu ją cy ch b u rżu azję p ro b lem ó w cod zien n ego życia, p rzera­ dzała s ię w k o m ed ię sp o łeczn ą p iętn u ją cą zło i o tw iera ją cą p e r sp e k ty w y do­

4 W. Ł o z i ń s k i , K r o n i k a te a tra ln a . D z i e n n i k L i t e r a c k i , 1868, n r 45.

(13)

brobytu i szczęścia dla tych, którzy rea lizo w a li hasła ep o k i“ (s. X II) 5. W ydaje m i się, że ten m argin esow y zresztą w p racy S iv erta fragm en t sy g n a lizu je jed n ak b łęd n ą drogę poszukiw ań. W ynika z niego, iż źródła przem ian rodzajo­ w y c h autor a n tologii w id zi w k r y t y c z n e j , m oralistyczn ej ten d en cji ó w cze­ snego dram atop isarstw a (por. na tej sam ej stron icy u w a g i o m o ra listy ce D u m a sa -sy n a ), gdy tym czasem — jak p isa łem już w yżej — bardziej isto tn a j e s t tu ten d en cja a p o l o g e t y c z n a , pociągająca za sobą u tragizow an ie, p a tety za cję, sw o iste u w zn io ślen ie codziennej p rob lem atyk i życia p rzeciętn eg o

bo urg eo is. Z agadnienie o czy w iście do dyskusji.

*

W tej sam ej części pracy S iv erta odnajdujem y jeszcze jed en p ogląd, który w y m a g a pod jęcia p olem ik i. Idzie tu o pogłosy dość p o w szech n ej w tra d y cy jn y m litera tu r o zn a w stw ie teorii, w e d le której u progu drugiej poł. X IX w . tzw . „ko­ m edia ob y cza jo w a “ przeradzała się w „kom edię sp o łeczn ą “. T ezę tę u k u ła h istoriografia fran cu sk a na p o d sta w ie an alizy tw órczości D u m a sa -sy n a i A u g ie - ra; k o d y fik a cję jej p rzyn iosła praca de C ham pris pt. Emile A u g ie r et la co m é d i e

sociale. N a g ru n cie p olsk im sfo rm u ło w a ł ją p ierw szy P iotr C h m ielow sk i

w sw y ch szk icach zeb ran ych pod w sp ó ln y m ty tu łem N asza lite r a tu r a d r a m a ­

ty c z n a ; tezy C h m ielow sk iego ro zw ija ł n a stęp n ie Z ygm unt N o w a k o w sk i w pracy Jó ze f N a r z y m s k i i k o m e d i a społeczna. W spółczesny historyk litera tu ry n ie m oże

u ch y lić się od zajęcia sta n o w isk a w o d n iesien iu do tego typ u p ogląd ów , są one b o w iem — jak sądzę — ham u lcem utru d n iającym dostęp do p op raw n ego rozu­ m ien ia p rocesu ro zw o jo w eg o p olsk iej tw órczości d ram atycznej, sta w ia ją całą sp raw ę „na op ak “. Z tez C h m ielow sk iego w y n ik a przecież, że w ła śn ie ten d en ­ cy jn y d ram at lib era ln y d okonał w ielk ieg o czynu „ u sp ołeczn ien ia“ polsk iej scen y, że — jed n y m sło w em — dram aturgia Z alew sk iego i in n ych b y ła m ilo ­ w y m k rok iem na drodze p ostęp u tw órczości scen iczn ej. T ak m ógł na ten p ro­ b lem patrzeć d aw n y h erold p ozytyw izm u , k ied y w r. 1898 p rób ow ał stw orzyć sy n tezę dram atu p o lsk ieg o o sta tn ieg o p ółw iecza, ale tak n ie m ożem y już u jm o ­ w a ć zagad n ien ia dzisiaj. N ie u leg a w ą tp liw o ści, że d ram at la t 1864— 1890 b y ł z ja w isk iem reg resy w n y m n ie ty lk o w stosu n k u do dram atu rom an tyczn ego, ale także i do kom ed ii Fredry. B y ł regresem pod w zg lęd em id eologiczn ym , a r ó w ­ n ież i pod w zg lęd em literack im , je ś li na jego isto tę sp ojrzym y z p u n k tu w id z e ­ n ia p rocesu rozw ojow ego realizm u. Z acieśn iał on p rob lem atyk ę tw órczości scen iczn ej, osłab iał jej krytycyzm , a w reszcie u czył pisarzy p od p orząd k ow yw ać per fas e t ne fas w sz y stk ie w y cin k i realistyczn ej n a w et ob serw acji — sw ej p ro­ g ram ow ej, lib era listy czn ej tezie.

D od ajm y zresztą, że u p od staw om aw ianej k on cep cji C h m ielo w sk ieg o leży n a jzu p ełn iej z n aszego pun k tu w id zen ia w a d liw e za ło żen ie m etod ologiczne. Cóż b o w iem w y n ik a z tw ierd zen ia, że kom edia w . X V III i p ierw szej poł. w . X IX

5 Nb. przy zesta w ien iu fran cu sk iego dram atu m ieszcza ń sk ieg o z p olsk im n a leży pam iętać, iż w czesn a tw órczość A u g i e r a, a zw ła szcza D u m a s a - syn a od zn aczała się zn aczn ie p ow ażn iejszym sto p n iem k ry ty cy zm u sp ołeczn ego n iż np. d ram at Z a l e w s k i e g o czy L u b o w s k i e g o . D u m a s - s y n b ył przecież autorem D a m y k a m e l io w e j , której boh aterk a pod jego p iórem z kart p o w ieści zeszła rów n ież na scenę!

(14)

616

R E C E N Z J E

m ia ła ch arak ter „o b y cza jo w y “, a dopiero później p rzeisto czy ła się w p rzeciw ­ sta w n ą poprzed n iej k o m ed ię „ sp ołeczn ą“? W ynika stąd, po p ierw sze, iż p ro b le­ m a ty k a o b yczajow a je s t czy m ś au to n o m iczn y m w stosu n k u do p rob lem atyk i so cja ln ej, że poprzez k ry ty k ę ok reślon ej ob y cza jo w o ści n ie p rzeja w ia się sto ­ su n e k pisarza do sp o łeczn y ch za g a d n ień epoki. P o d rugie, w y d a je się, że o m a­ w ia n a teza m a u sw y c h źró d eł n ied o p o w ied zia n y do k oń ca p ogląd, iż literatu ra d zieli się na u tw o ry p o zb a w io n e p ew n ej ten d en cji id eo w ej i na u tw o ry „z tezą “. N ie trzeba n a w e t o d w o ły w a ć się do p o d sta w o w y ch w sk a za ń n o w o czesn ej teorii litera tu r y , aby w y k a za ć n iesłu szn o ść obu ty c h tw ierd zeń . Już sam p rzegląd m a teria łu h isto ry czn eg o w y k a zu je, że p od ział p rop on ow an y p rzez C h m ielo w ­ sk ieg o za w isa w próżni, że n ie p op ierają go o d p o w ied n ie fa k ty litera ck ie. Czyż n ie porusza tem a ty k i „sp o łeczn ej“ i czy n ie je s t tw ó rczo ścią ten d en cy jn ą w ie lk a , p o lity czn a k om ed ia B ea u m a rch a is’go? P rzyzn aje to n a w e t de C ham pris, a p rze­ cież d zieje „k om ed ii sp o łe c z n e j“ w e F ran cji rozpoczyna w ła śc iw ie od A ugiera. W y su n ięty p ow yżej zarzut p o tw ierd za się ta k że w stosu n k u do p o lsk iej trad ycji d ram atop isarsk iej. T aka np. „kom edia o b y cza jo w a “ ja k P a n G e ld h a b w yraża p rzecież n a jo czy w istszą te n d en cję sp ołeczn ą. P o d o b n ie tea tr sta n isła w o w sk i, n a w e t te jego o sią g n ięcia , k tó re n a pozór n ie b y ły b ezp ośred n io zaan gażow an e w w a lk ę p o l i t y c z n ą ; m ożn a w y m ie n ić tu ch ociażb y F ir c y k a w zalo ta ch F ran ciszk a Z ab łock iego.

J e ś li jed n a k d ram at w ie k u O św iecen ia i k om ed ia F red row sk a b y ły rów n ież litera tu r ą ten d en cy jn ą , to n a ja k iej p o d sta w ie w ła śn ie w t e n d e n c y j n o ś c i m o żem y u p a try w a ć n aczeln ą, w y ró żn ia ją cą cech ę dram atu p o zy ty w isty czn eg o , ja k to su g ero w a ły m o je u w agi w stęp n e? Sądzę, że m ięd zy tym i d w iem a ocenam i n ie m a zasad n iczej sp rzeczn ości; isto tn y je s t przede w sz y stk im ch a ra k ter id eo ­ w y w yrażon ej w u tw o rze litera ck im tezy, a n a stę p n ie — sto p ień jej o d d zia ły ­ w a n ia na o sta teczn ą w y m o w ę d ram atu. T e a t r O ś w i e c e n i a b y ł r e a l i ­ s t y c z n y w ł a ś n i e d l a t e g o , ż e b y ł t e n d e n c y j n y ; b o jo w y p ro­ gram anty feu d a ln y p oszerzał zasięg o b serw a cji p isa rsk iej, n a d a w a ł ostrość k rytyce. S p ojrzen ie F red ry na w sp ó łc z e sn o ść o ż y w ia ły jeszcze ż y w o tn e trad ycje O św iecen ia ; w o k resie p o zy ty w izm u ten d en cja u tw o ró w d ra m atyczn ych z m ie­ n ia zasad n iczo sw ój id e o w y ch arak ter. T eraz p rogram em tw ó rczy m sta je się już n ie atak p rzeciw k o feu d a lizm o w i (O św iecen ie), n ie ocena za czą tk o w y ch sta d ió w k a p ita lizm u poprzez p rzy ró w n a n ie ich do o św ie c e n io w e g o m od elu (Fredro), ale p rzeciw n ie : afirm a cja istn ie ją c e g o ustroju , obrona jeg o p od sta­ w o w y c h praw , w ą sk i, refo rm isty czn y lib eralizm . D la teg o n ie p opadając w sp rzeczn ość z p op rzed n im i ro zw a ża n ia m i m ożem y z całą słu szn o ścią stw ie r ­ dzić, że d ram at zn a jd u ją cy się pod n a c isk ie m id eo lo g ii lib eraln ej b y ł d l a ­ t e g o a r e a l i s t y c z n y , p o n i e w a ż b y ł — w ś c i ś l e o k r e ś l o n y s p o s ó b — t e n d e n c y j n y . W ty c h w a ru n k a ch w a lk a o rea lizm b y ła dla d ram atop isarzy teg o ok resu ró w n o zn a czn a z w a lk ą p r z e c i w lib era ln ej te n ­ d en cyjn ości. W iem y już, że an i S arn eck i, ani Z a lew sk i, ani w resz c ie L u b ow ski n ie p o d ejm o w a li tej w a lk i, że p rogram ow e „ tezy “ cią ż y ły n ieo d w ra ca ln ie nad ich dorob k iem pisai’sk im e.

6 C hciałbym się tu za strzec przed zarzutam i ew en tu a ln y c h p o lem istó w , k tórzy m oglib y np. przyp om in ać, że L u b o w s k i b y ł jed n y m z czołow ych p u b lic y stó w „starej p r a sy “, alb o że Z a l e w s k i p orzu cił red a k cję N i w y ,

(15)

*

W d ram atop isarstw ie p olskim drugiej poł. X IX w. je s t tylk o trzech auto­ rów , k tórzy p otrafili w y ła m a ć się z o b ow iązu jących k a n o n ó w este ty k i ten d en ­ cyjn ej. M ow a o czy w iście o B liziń sk im i B a łu ck im z jed n ej stron y, z drugiej zaś — o A lek san d rze Ś w ięto ch o w sk im . C zyteln ik a n to lo g ii D r a m a t u m i e s z c z a ń ­

sk iego m oże m ieć uzasadnioną p reten sję do jej autora, że n ie p o d k reślił n igd zie

różnicy m ięd zy ty m i pisarzam i a Z alew sk im czy Sarn eck im , że u m ie śc ił ich w jed n y m szeregu w io d ą cy m od C hęcińskiego i S z y m a n o w sk ie g o 7 poprzez

E p id e m ię N arzym sk iego do N a s z y c h zięció w , S ło n e c z n ik a i M a ł ż e ń s t w a A p fe l.

R ezygn u jąc z tych k ry terió w p orów n aw czych , ja k ie d aw ało z e sta w ie n ie d ra ­ m atu p o zy ty w isty czn eg o z realistyczn ą prozą, w y rzek ł się S iv e r t n a leży tej h ie ­ rarch izacji ocen ró w n ież w obrębie sam ego dram atu. O Ś w ię to c h o w sk im d o ­ w ia d u jem y się w p raw d zie, że w A u r e li m W i s z a r z e p o tęp ił w y z y sk k a p ita li­ styczn y, a le z tego m a rg in eso w eg o stw ierd zen ia autor a n to lo g ii n ie w y c ią g n ą ł żad n ych d alszych w n io sk ó w , które narzucały się p rzecież z całą o czy w isto ścią . O cena rea listy c zn y ch d ram atów B liziń sk ieg o zagm atw an a zo sta ła przez „dem a­ sk a to rsk ie“ in terp reta cje socjologistyczn e, w k tórych zresztą autor w stę p u n ie je s t — i n ie m ógł b yć — zu p ełn ie k o n sek w en tn y . Tak np. n a stro n icy X X I czytam y: „A utor R o z b i t k ó w [...] n i e u m i a ł s i ę j e d n a k z d o b y ć n a o d e j ś c i e o d s w o j e j k l a s y , w której w id zia ł id e a ł sz la c h c ic a -p o z y ty - w is ty “, a jed n o cześn ie na tejże stro n icy p isze S ivert, iż „B liziń sk i, w y c h o ­ d z ą c z p o z y c j i i d e o l o g i i m i e s z c z a ń s k i e j , p iętn o w a ł a r y sto k ra ­ c ję “ (podkreśl. — Z. Ż.). M niej p rzy g o to w a n y czy teln ik zap yta w ty m m iejscu: a w ię c m ieszczan in czy szlachcic? B ardziej p rzygotow an y: a w ięc k o n sek w en tn y id eolog soju szu bu rżu azyjn o-ob szarn iczego? T ym czasem ch yb a an i jed n o, ani drugie. B liziń sk i ż y w ił isto tn ie k u lt dla „dobrych, sta ry ch “ trad ycji ziem ia ń ­ skich, a jed n o cześn ie u leg a ł n iek ied y kam panii prasy „ p o zy ty w n ej“, czego d ow od em ch ociażb y p ostać G en ia -„ p o zy ty w isty “ w Pan u D a m a z y m . A le n ie z ty ch ogran iczeń w y w o d zi się realizm jeg o dram atów , k tóry z a p ew n ił im ży w o tn o ść aż do n a szy ch czasów . P a n D a m a z y i R o ż b it k i n ie są p rod u k tem zgorzk n iałego w steczn ik a ani też w y tw o rem op ty m isty czn y ch złu d zeń p o zy ty ­ w isty . Ż aden z n ich n ie n ap isałb y p ew n ie ta k ieg o zdania, k tóre za sk a k u je c z y ­ teln ik a w d rugim ak cie P ana D a m a z e g o : „Pracuję... pracuję... oni są dobrzy z tą sw o ją pracą na w si, b y le nam zaim ponow ać... B artek zorze, B artek z a sieje i sam o tak sobie p o tem rośnie... i to się n azyw a praca...“ 8. W arto przyp om n ieć, kom u za rep lik o w a ł w ten sposób m łody Genio: je s t to od p ow ied ź n a w y w o d y jed n eg o z p o zy ty w n y ch boh aterów kom edii, który szczyci się, że w n a jz u p e ł­ n iejszej zgod zie z w sk azan iam i „pracy organ iczn ej“ pod n osi gosp od ark ę s z la ­ bo n ie od p ow iad ał m u n a w et ograniczony p rogram „ p o zy ty w n y “. N ie id zie tu o drugorzędne od cien ie p olityczn e. Chodzi o to, że obaj p isarze — ja k o ty m p rzek on yw ająco św iadczą: kom edia Z alew sk iego Z p o s t ę p e m i L u b o w sk ieg o

F ebris aurea, a ch ociażb y recen zje teatraln e tegoż autora — w o sta teczn y m ra ­

chunku g ło sili szeroko rozum iany program lib eraln y, tak sam o, ja k — m im o w sz y stk ic h oporów — g ło siła ten program w ięk szo ść „starej p ra sy “.

7 Nb. z e sta w ie n ie ty c h dw óch n a zw isk na jed n ej p ła szczy źn ie je s t n ie ­ słu szn e. D o tej sp ra w y jeszcze pow rócę.

8 J. B l i z i ń s k i , P an D a m a zy . W arszaw a 1953, s. 108.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Praca tych komisji była bardzo pożyteczna i znacznie się przyczyniła do usprawnienia działalności zespołów adwokackich przy realizowaniu usta­ wy o ustroju

W niektórych krajach inicjatywa pozostawiona jest przedsiębiorcom prywatnym (Stany Zjednoczone, Szwajcaria), w nie­ których innych komputeryzacją zajmują się organy

Ograniczając się w tym miejscu do stwierdzenia, że sprawa uregulo­ wania modelu obsługi prawnej statusu radców prawnych jest sprawą o ogromnym społecznie

Należy więc uznać.za pewnik, że Stendhal nie przeprowadzał korek­ ty drugiej połowy drugiego tomu powieści. Nie przeprowadzał więc korekty rozdziału pt.

Zasada, że urząd adwokata jest powołany na pożytek i dobro pra- wujących sią, obraca sią na ich zgubą: każdemu adwokatowi wol­ no, tak jak mu sią podoba,

Przemó­ wienie obrończe jest uwieńczeniem działalności obrońcy zmierzającej do ochrony prawa i interesów prawnych oskarżonego, do żapewnienia pra­ widłowego

Od czasu kiedy w roku 1956 zaczęto regularnie co roku urządzać wal­ ne zgromadzenia — najpierw całej Izby, a później delegatów — ustaliło się w Izbie

Tylko za najbliższy skutek czynu można pociągać człowieka do odpowie­ dzialności; dalsze skutki są własnością bogów, którzy robią, co im sią po­ doba, a