• Nie Znaleziono Wyników

M y ś l i C h o p i n a

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "M y ś l i C h o p i n a"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

R y s z a r d P r z y b y l s k i

Myśli Chopina

N i e s p o s ó b d ziw ie się C h o p i n o w i , ze n a d p isa n ie lis tó w p r z e d k ł a d a ł k o m p o n o w a n i e m u ­ z y k i , s k o r o m i a ł ś w i a d o m o ś ć , z e w ł a ś n i e w niej u t r w a l a ł i s t o t ę sw e g o j e s t e s t w a . „A le w ie s z , ze w o lę grać ja k p i s a ć ” — d o n i ó s ł N o r b e r t o w i K u m e l s k i e m u 18 l i s t o p a d a 1 8 31 r oku. R o z d a w a ł sie bie l u d z i o m , w s p ó ł c z e s n y m i p r z y s z ły m , w p a r t y t u r a c h , i d la te g o był do n ic h przyw iązany. „ [ ...] k o c h a m m o je n u d y p i s a n e ” — p o w i a d o m i ł Ju li a n a F o n t a n ę l 8 p a ź d z i e r n i k a 1 8 4 1 r o k u i z a b r o n i ł m u g n ie ść, s m o l ić i d r z e ć te r z e c z y w iś c ie b e z c e n n e rękopisy. Ale d o listó w , co by n ie m ó w ić , z a sia d a ć n ie lu b ił . I c h p is a n ie , n a w e t d o osób, k t ó r e k o ch a ł, s z ło m u ja k p o g r u d z i e i n ie k ie d y c i ą g n ę ło się n a w e t p r z e z dw a t y g o d n ie . N i e n a l e ż a ł p o d t y m w z g l ę d e m d o w yjątków . A d a m M i c k i e w i c z , n a p r z y k ł a d , r ó w n i e ż g r z e s z y ł t y m — ja k t o o k r e ś li ł — „ s z c z e g ó l n y m r o d z a j e m l e n i s t w a ” , k t ó r y k aże t e n o b o ­ wiązek, co je s t w k o ń cu zw ykłą grze cznością , „ o d k ła d a ć ode d n ia d o d n i a ” . C h o p i n z r e s z ­ tą n ie uk ry w a ł, że z a le g łe lis ty j ą t r z y ł y m u s u m i e n i e i b a r d z o t r z e ź w o t ł u m a c z y ł r o d z i ­ nie p o d koniec marca 1 8 4 7 roku, że „jeżeli z a r a z się nie o d p isz e , t o p o t e m ani się zabrać i s u m i e n ie o d p y c h a o d p a p i e r u z a m i a s t z a p ę d z a ć ” . N i e p o m a g a ły skargi s i o s t r y Iz a b e li, n a w e t n a p o m n i e n i a ojca, aby n ie z a m a r t w i a ł m a tk i.

T o t e ż w ca łym sw ym ż y c iu n a p i s a ł m a ło listów . Jeśli w e ź m ie m y p o d uwagę, że część z a ­ c z ę ty c h a n ie s k o ń c z o n y c h spalił, a s p o r a ilość z a n ie s io n y c h n a p o c z t ę zaginęła, nie z d z i ­ wi nas fak t, że t y c h n a j b a r d z ie j w i a r y g o d n y c h św ia d e c tw je g o d u c h o w o ś c i m a m y m i m o w s z y s tk o nie wiele .

L e n i s tw o nie b y ło je d y n ą p r z y c z y n ą jego n ie ch ę ci d o p is a n ia listów. Jak w ie lu w y b itn y c h tw órców był przekonany, że zapis myśli nie je st w sta nie prze kaza ć jej b ogac tw a i s u b t e l n o ­ ści. S zy b k o d o s tr z e g ł, że to, co n a j is to t n ie js z e , zaw sze n i e p o s t r z e ż e n i e um yka. N a p r z y ­ kład, uważał, że nie p o t r a f i opisać w s z y s tk ic h a s p e k tó w k o n f l i k t u z p a n i ą S and. „ D la te g o nie p isz ę do Was — d o n o s i ł s io s trz e Ludwice 10 lu te g o l 8 4 8 ro k u — bo co zacznę, to palę.

Tyle pisać! albo lepiej n ic ” . W słow ach lis tu nie dało się zrelacjonow ać samej treści w y d a­

r z e ń życiowych. „K ońc zę — zwracał się d o W ojciecha G rz y m a ły 2 2 czerwca l 8 4 9 roku — bo m ę k a dla m n ie pisać, n a w e t d o C iebie. Tyle rze czy za p i ó r e m z o s t a j e ” . L is t w ydał się m u n a d wyraz b a ł a m u t n y m św iadectw em myśli. W p i s y w a ł się w t e n s p o s ó b w b a rd z o sta rą t r a ­ dycję p odejrzliw ości wobec werbalnej ekspresji. W i e lu p o e t ó w r o m a n ty c z n y c h również cier­

p ia ło n a tę p o d e j rz liw o ś ć . W i e l u z n ic h w y ra ż e n ie u c z u ć w s ło w a ch u w a ż a ło z a g w a łt na swojej w ew nętrz nej p raw d zie. C h o p i n był n a p ra w d ę przekonany, że czasam i nie w a rto brać p ió r a do ręki, aby utrwalić obraz własnych d o z n a ń za p o m o c ą słów. W olał kreślić nuty. P rz e ­ kazać l u d z io m to, co sam nazywał swoją myślą m uzyczną. Jak każdy m u z y k był człowiekiem r o z d w o jo n y m i z n a ł co najmniej dwa sp o so b y za p isu sw oich myśli. D w a sposoby, k tó r e nie m ają ze sobą nic w s p ó ln e g o d o tego sto p n ia, że jakiekolwiek obja śnia nie m u z y k i słowami, n aw e t fachowy opis m uzykologa, nie je s t w sta n ie dosięgnąć jej istoty.

l 3 M M Y Ś L I C H O P I N A

(2)

K ie d y C h o p i n p i s a ł l i s t , m i a ł te d y w r a ż e n i e , iż t w o r z y t e k s t u ł o m n y . P o p r a w i a ł więc i sk reślał, n i e k i e d y d o k ł a d n i e z a m a z u j ą c litery. Ale m i m o w s z y s t k o p r z e k a z y w a ł w t e n sp o s ó b swoje w łasne p r z e m y ś le n ia . T en sk ą d in ą d sk ry ty i m a skują cy się cz ło w ie k ty m r a ­ z e m je d n a k — u ż y j ę t u t e r m i n u M a r t i n a H e i d e g g e r a — „ p o k a z y w a ł s i ę ” w ję zy k u , w s ł o ­ w ach i z d a n ia c h . N i e m ó w ił w s z y s tk ie g o , c z a s e m n a w e t k ła m ał, z w ła s z c z a wów czas, k i e ­ dy p i s a ł r o d z i n i e o s w o i m z d r o w i u , n i e z m i e r n i e r z a d k o się o b n a ż a ł , ale p r z e c i e ż „się p o k a z y w a ł ” , „się w y ję z y c z a ł” , aby z kolei u ż y ć je g o w ła s n e g o t e r m i n u . J a k b y n ie b i a d o ­ lić, m a m y t u więc do cz y n ie n ia z najbardzie j w ia ry g o d n y m o b r a z e m m yśli C h o p i n a , z a u ­ t e n t y c z n ą S elb std a rstellu n g .

J ę z y k ty c h l i s t ó w j e s t ty lk o p o z o r n i e ję z y k ie m p i s a n y m . W g r u n c i e r z e c z y m a m y t u do c z y n i e n i a z p o t o c z n y m ję z y k i e m m ó w i o n y m . K ie d y w ięc p i s a ł lis t, „ m ó w i ł ” . T eg o n ie sp o s ó b nie zauważyć. M ó w i ł z r e s z tą c u d o w n ą p o l s z c z y z n ą in te lig e n ck iej Warszawy, żywą d o d z i s ia j. P r z y lg n ę ł y d o n ie g o n a w e t ty p o w o w a r s z a w s k ie ru sy cy z m y , k t ó r e u lę g ły się w ó w c z a s w t y m n ie s z c z ę s n y m m ie śc ie, n a w i e d z o n y m w k o ń c u p r z e z d u ż y ro s y js k i g a r ­ n i z o n . U ż y w a ł więc języka, k tó r e g o g łó w n ą f u n k c ją j e s t o b s łu g iw a n ie życia. K iedy chciał w y r a z i ć coś b a r d z o i s t o t n e g o , p o t r a f i ł z ł a m a ć reguły. N i e k i e d y p o s u w a ł się n a w e t do

„ n i e g r a m a t y c z n o ś c i ó w ” . L is ty C h o p i n a n ie są więc z b i o r e m t e k s t ó w lite r a c k ic h , ch o c ia ż n ależ ą do arcydzieł lit e r a t u r y p o lsk iej. To j e s t p a r a d o k s , ale w ty m w y p ad k u p ra w d ę m o ż ­ n a w y ra z ić ty lk o w t e n s p o s ó b . W z a s a d z i e w ty c h l i s t a c h o p is a ł św ia t swojej c o d z i e n ­ n o ś c i, p o d d a n y c z a s a m i je g o z d u m i e w a j ą c o p r z e n i k l i w e j r e f le k s ji. J e g o l i s t y n ie o d s y ­ ła ją c z y te ln ik a d o ty p o w o lite r a c k ie j „ p r o p o z y c j i ś w i a t a ” . O d s y ł a j ą d o m y śli z m ę c z o n e j u d r ę k ą życia, k r z ą t a n i n ą w o k ó ł w ł a s n y c h s p r a w i k ł o p o t ó w s w o ic h p r z y j a c i ó ł . S łycha ć w n i c h p r z e d e w s z y s t k i e m z g i e ł k je go p o w s z e d n ie j e g z y s te n c ji . O c z y w iśc ie , że n a j w a ż ­ n ie js z e swe m y śli z a w a r ł w m u z y c e i p r z e k a z a ł n a m z a p o m o c ą p i s m a n u t o w e g o . Ale ze z d a ń C h o p i n a p o z n a j e m y w k o ń c u je g o m y śl u m ę c z o n ą p r z e z m ł y n życia, p r z e z dzieje, p r z e z gniew, p r z e z ro z p a c z , z a n o t o w a n ą m ię d z y p ra c ą n a d p a r t y t u r ą a kolacją, p r z e d w y­

j a z d e m n a p r o s z o n y w iec zó r, p o k ak a o w y p i t y m w s a m o t n y ś w ią t e c z n y p o r a n e k . Są to ś w ia d e c tw a s k r o m n e i f r a g m e n t a r y c z n e , ale p r z e c i e ż w y p e łn i o n e p o b r z e g i z d a n i a m i s a ­ m e g o C h o p i n a . Ip stss tm a verba C h o p tn t.

Z b l o k u l i s t ó w n a p i s a n y c h w e p o c e m ł o d z i e ń c z e j , j e s z c z e p r z e d d e c y z j ą z a m i e s z k a n i a n a e m igracji, w ynika, że k o le jn e fazy ż y c io w e g o d o j r z e w a n i a k o m p o z y t o r a m i e s z c z ą się w ty p o w o p o l s k i m m o d e l u in ic ja cji e g z y s te n c ja ln e j m ł o d z i e ń c a w cz a s a c h r o m a n t y z m u . M o d e l t e n u k s z t a ł t o w a ł się ju ż p o u p a d k u n a s z e g o p a ń s t w a w ro k u 1 7 9 5 , f u n k c j o n o w a ł b a r d z o d ł u g o i z a c z ą ł za n ik a ć , czy raczej b e z p o w r o t n i e z n i k n ą ł d o p i e r o p o r o k u 1 9 8 9 . P o d o b n i e t e d y ja k w il e ń s k i m s t u d e n t o m , r ó w i e ś n ik o m M ic k ie w i c z a , p r z y j a ź ń p o z w o l i ­ ła C h o p i n o w i z r o z u m i e ć f u n k c ję s p r z e c z n o ś c i w ż y c iu czło wieka, m ił o ś ć o k az ała się t y l ­ ko p r z y g o t o w a n i e m d o d u c h o w e j k a t a s t ro fy , a s y m b o l i c z n a ś m ie r ć „ j a ” u ja w n iła , co to j e s t k r y z y s w łasnej t o ż s a m o ś c i .

P rz y j a ź ń z T y t u s e m W o y c ie c h o w s k im m ia ła s z c z e g ó ln y c h a rak te r. N i e ty lko d la teg o , że obaj m ł o d z i lu d z i e m ie li sie bie n a w z a je m z a p o w ie r n ik ó w sw oic h najb a rd z ie j i n t y m n y c h

1 4 - K o r e s p o n d e n c j a F r y d e r y k a C h o p i n a | 1 8 l 6 — 1 8 3 i

(3)

ta jem n ic. W ty m z w ią zk u w yra fin o w a n y p o l o t a r ty s t y z n a jd o w a ł przeciw w agę w urokliwej r z e c z o w o ś c i h r e c z k o s ie ja , a b o l e s n a n ie p e w n o ś ć p r z e w r a ż l i w i o n e g o m u z y k a z m u s z o n a b yła p o d z iw ia ć bły skaw iczne zd e cy d o w a n ie p e w n e g o siebie g o sp o d a rz a . Z lis to w y c h zw ie ­ r z e ń C h o p i n a do w iad u jem y się, że była to p r z y ja ź ń p a r excellence ro m a n ty c z n a . C h o p i n m ia ł Tytusa z a swoje drugie „ja” i na zasadzie w zajem ności uważał z kolei siebie z a alter ego p r z y ­ jaciela. T ajem n ic e w z m a c n ia ły z w ią z e k ty c h m ło d z ie ń c ó w . „Tw oje go d u c h a p r z e n i k a m . .. ”

„Twój d u c h daw n o t a m — to z n a cz y w d u c h u C h o p i n a — n a sa m ym d n ie leży...” . N i e m i e c ­ ki r o m a n t y k N o v a li s u ją ł p o d o b n e d o św ia d c z e n ie b a r d z o zw ięźle: „Ja j e s te m T o b ą ” . W m ł o d o ś c i C h o p i n był bardz iej s k ł o n n y d o a n a liz y w ła s n y c h m y śli i u c z u ć . T o t e ż w l i ­ ście d o W o y c ie c h o w s k ie g o z 2 2 w r z e ś n i a 1 8 3 0 ro k u s f o r m u ł o w a ł swój p o g l ą d n a e g z y ­ s te n c j ę l u d z k ą , z a w ierając y z r e s z t ą w ielce w y m o w n ą „ n i e g r a m a t y c z n o ś ć ” : „ Ż y j e s z , c z u ­ je s z , j e s t e ś żyty, j e s t e ś c z u t y p r z e z i n n y c h , w ię c j e s t e ś n i e s z c z ę ś l i w o - s z c z ę ś l i w y ” . N i e p r z e c h o d n i e c z a s o w n i k i „ ż y ć ” i „ c z u ć ” u c z y n i ł p r z e c h o d n i m i , p o n i e w a ż o d c z u w a ł, że e g z y s to w a ć z n a c z y być j e d n o c z e ś n i e p o d m i o t e m i p r z e d m i o t e m . D z i a ł a ć n a in n y c h i u le g ać ic h d z i a ł a n i u , p r z e ż y w a ć i być p r z e ż y w a n y m p r z e z in n y c h . T ak n a p r a w d ę c z ł o ­ w iek is t n i e j e d o p i e r o w ów czas, k ie d y wie, że żyje dla sie bie i d la b l i ź n i c h . To p r z e k o n a ­ nie o d s u n ę ł o C h o p i n a r a z n a za w sze o d s k ra jn y c h f o r m r o m a n t y c z n e g o in d y w id u a liz m u . W r ó ż n y c h w a r i a n t a c h i u ję c ia c h b ę d z i e się o n o p r z e w ija ć p r z e z całą je g o k o r e s p o n d e n ­ cję, aż d o śm ierci. Z d a n i e t o św ia d c z y r ó w n ie ż , że e g z y s te n c ja m ia ła d la n ie g o c h a r a k ­ te r a n ty n o m ic zn y , ok re śle n ie ś w ia d o m o ś c i sk ła d a się b o w ie m z d w ó c h o p o z y c y jn y c h z n a ­ c z e n i o w o w yrazów, r ó w n ie p r a w d z i w y c h i c e n n y c h . L e k t u r a D z ia d ó w M i c k i e w i c z a m o g ła go ty lko w ty m p r z e ś w i a d c z e n i u u t w i e r d z i ć . T akie m y śli były w ó w c z a s z n a k i e m d o j r z e ­ w ania. W ep o c e r o m a n t y z m u m ł o d y c z ło w ie k w k r a c z a ł z n i m i n a g o ś c in ie c życia.

N a s t ę p n y m s t o p n i e m w t a j e m n i c z e n i a w e g z y s te n c ję b y ła oc z y w iśc ie m ił o ś ć . M ł o d y P o ­ la k m ia ł w ty m czasie nie je d e n , le cz dw a „ r o m a n s e ” : z d z i e w c z y n ą i z P o lsk ą. I n ac zej, ale w równej m ie r z e k o c h a ł i d z ie w c z y n ę , i P olskę. D z i e w c z y n a n a z y w a ła się K o n s ta n c ja G ła d k o w s k a i b y ła ś p ie w a c z k ą w y k s z t a ł c o n ą w s t o ł e c z n y m K o n s e r w a t o r i u m . Z e z w i e ­ r z e ń C h o p i n a r o z s ia n y c h w lis ta c h do W o y c ie c h o w sk ie g o wynika, że w dużej m ie rz e była t o m iło ś ć wykreowana. U cz u c ie , n ie w y k lu c z o n e nawet, że a u t e n ty c z n e , sty liz o w a n o w ó w ­ czas d o ść tr o s k liw ie n a m o d n y lit e r a c k i p a r a d y g m a t. P o d t y m w z g lę d e m C h o p i n n ie był p r z y p a d k i e m o d o s o b n i o n y m . S k ą d i n ą d w ia d o m o , że ta k i c h a r a k t e r r o m a n s u n ie w y k l u ­ c z ał i n t e n s y w n o ś c i i s z c z e r o ś c i p rz e ż y ć .

U w i k ł a n y w k u l t u r o w y s t a n d a r d , C h o p i n m i a ł ś w i a d o m o ś ć p o w a ż n e g o z a g r o ż e n i a swej p sy c h icz n ej równow agi. „[...] p o m i m o woli w la z ło m i coś do gło wy i lu b ię się z ty m p i e ­ ścić, m o ż e n a j b ł ę d n i e j ” . K ied y p o d c z a s p o b y t u w S t u t t g a r c i e r o z m y ś l a ł o lo s a c h sw o ic h n a j b l i ż s z y c h , p o z b a w i o n y z r e s z t ą j a k ic h k o l w i e k k o n k r e t n y c h w ia d o m o ś c i , je g o f a n t a z ­ m a t y c z n ą w iz ję w y p e łn i ły w e s t c h n i e n i a i o k r z y k i e g z a l to w a n e g o „ k o c h a n k a ” z p o w ie ś c i r o m a n t y c z n y c h . K iedy zaś p o d ko n ie c 1 8 3 1 ro k u o t r z y m a ł w ia d o m o ś ć o ślu b ie K o n s t a n ­ cji z m ę ż c z y z n ą , k t ó r e g o m ia ł z a k o m i c z n ą m i e r n o t ę , p r z y j ą ł t o b a r d z o p o g o d n i e , z a j ę ­ ty j u ż p a r y s k i m ż y c ie m to w a r z y s k im .

l 5 M M Y Ś L I C H O P I N A

(4)

R o m a n s z P o lsk ą p r z y n i ó s ł d o ś w ia d c z e n ie z u p e ł n i e in n e g o r o d z a ju . C h o p i n w ied z ia ł, ze j e s t t o z w ią z e k n a całe życie, z e P o ls k a go n i g d y n ie o p u ś c i i o n jej n i g d y n ie z d r a d z i . K ie d y p o d c z a s p o b y t u w W i e d n i u w y c z e k iw a ł n a w ieś ci z p o w s t a ń c z e j W arszaw y, jego m y śl p r z e n i o s ł a się d o r o d z i n n e g o m i a s t a o g a r n i ę t e g o n ie p o k o j e m i gro zą . Z a c z ą ł e g z y ­ sto w a ć n ie tu t a j , le cz ta m . Z p u n k t u w i d z e n i a w a r t o ś c i św ia t p o z n a w a n y p r z e z z m y sły u t r a c i ł n a z n a c z e n i u . R o m a n s z o jc z y z n ą p r z y n i ó s ł m u t e d y p r z e k o n a n i e , z e m y śl m o ­ że c z ło w ie k a u w o l n i ć o d n ie z n o ś n e j m a te r ia ln e j k o n k r e t n o ś c i św iata. L is ty z te g o o k r e ­ su u k a z u j ą te z, ze C h o p i n a n a w i e d z i ł o w ó w cza s p o c z u c i e winy: n ie s p e ł n i ł swego o b o ­ w iąz k u w obec ojczyzny. N i e p o m a s z e ro w a ł z kolegam i d o p o w s ta ń c z e g o b o ju . N i e z o s ta ł n a w e t d o b o s z e m w y p ro w a d z a ją c y m p r z y j a c i ó ł z okopów . G r a ł n a f o rte p i a n i e .

C h o p in a ro zd a rł wówczas k o nflikt m ię dzy sz tu k ą a p ow innościam i wynikającymi z egzysten­

cji h isto ry c z n e j. W ł a s n a m u z y k a zjawiła się m u jako abstrakcja, rze czy w is to ść h is t o r y c z n a zaś — jako m ęka lu d z i i krwawe rany żołnierzy. N ieprzystaw alność tych dwóch sfer była oczy­

wista, ale i bolesna. Z ac zą ł wątpić w k o n k retn ą życiową w arto ść m uzyki. W każdym razie juz wówczas d o p a d ł go wielki p r o b le m s to s u n k u m ię d zy m u z y k ą a egzystencją.

K o r e s p o n d e n c j a z l a t m ł o d o ś c i u k a z u j e r ó w n i e ż , ze z a m k n i ę c i e m y ś li w „ s e r c u ” , r e z y ­ g n ac ja z „ w y ję z y c z e n ia s ię ” , r o z p o c z y n a zazw yczaj p ro c e s n ie u c h r o n n e g o r o z k ł a d u „ j a ” . K ie d y p ew n e j n o c y w s t u t t g a r c k i m h o t e l i k u C h o p i n w y w i ó d ł ze sw ego u m y s ł u w ła s n e m y ś li n a jaw, k ie d y je z w e r b a l i z o w a ł n a p a p i e r z e , o k a z a ł o się, ze t e n „ z a m k n i ę t y w s o ­ bie ż a l ” z d o ł a ł j u z u c z y n ić z n ie g o r o m a n t y c z n e g o „ ż y w e g o t r u p a ” .

W epoce r o m a n t y z m u , k t ó r a tyle uwagi p ośw ię ciła in d y w id u a ln o śc i, m ł o d z i e ń c z e „ ja ” nie r o z p r a s z a ł o się w e k s p a n sji n a z e w n ą t r z siebie, le cz z a p a d a ło się w sobie, z a d ręcz ając j a ­ kąś o b s e s y jn ą m yślą. W k o ń c u p o g r ą ż a ł o się w p a r a liż u j ą c e j rozpa czy. P ro c e s t e n z m i e ­ r z a ł z reguły ku k a t a s t r o f i e p sy c h ik i, k t ó r ą o d c z u w a n o w ów cza s jako s y m b o l ic z n ą śmierć osoby. D o św ia d c z e n ie ta kie opisał m ło d y E u g e n i u s z Delacroix, p ó ź n i e js z y przyjaciel C h o ­ pina , w swym d z i e n n i k u p o d d a t ą 4 m a rc a 1 8 2 4 roku. D o ś w i a d c z e n i e w ła s n e g o s t r a p i e ­ nia u k s z t a ł t o w a ł o ró w n iez o s o b o w o ść Z y g m u n t a K ra sińskiego. W I V części D z i adów A d a­

m a M i c k ie w i c z a p ł o m i e n n a e g z y s te n c ja r o m a n t y c z n e g o b o h a t e r a z o s t a ł a p r z e k s z t a ł c o n a w w y m o w n y ab s u rd : c z ło w ie k sta w ał się u p io r e m , „ ż y w y m t r u p e m ” . Z a m k n i ę c i e ś w ia d o ­ m o ś c i w „ g łę b i serca” o tw ie r a ło b o w ie m p r o c e s p o w o l n e g o s t r u p i e n i a „ ja ” . C h o p i n o p i ­ sał t o zjaw isko w sw o im i n t y m n y m r a p t u l a r z u , k ie d y p o s t a n o w i ł „w yjęzyczyć s ię ” s a m e ­ m u sobie. S p o jr z a ł n a h o te lo w e łó ż k o i p r z y s z ł o m u d o głowy, ze z a p ew n e „ n i e je d e n tr u p le ż a ł i d ł u g o le ż a ł n a n i m ” . „A cóż t r u p g o r s z y o d e m nie ? T r u p ta k ż e nie wie nic o ojcu, o m a tc e , o s i o s t r a c h , o T y tu s ie ! T r u p t a k ż e n ie m a k o c h a n k i . N i e m o ż e się r o z m a w ia ć z o ta c z a ją c y m i go sw o im ję z y k ie m ! [...] T r u p ta k i zim ny, ja k ja t e r a z n a w s z y s tk o z i m ­ n y m się czuję. T r u p ju ż p r z e s t a ł ż y ć ” . T r u d n o określić, ile w ty m te k ście rezygnacji i m e ­ la n c h o lii, ile zaś f u rii i brawury. Po k ilk u z d a n i a c h św ia t z d a ł m u się g ig a n ty c z n ą m a n u ­ f a k t u r ą ś m i e r c i, p r o d u k u j ą c ą w k a ż d y m m o m e n c i e sw e g o i s t n i e n i a s t o s y t r u p ó w , u n ic e s tw ia ją c b e z r ó ż n ic y z a r ó w n o l u d z i złych, jak sp ra w ie d liw y c h i u c i ś n io n y c h . E g z y ­ s to w a n ie c z ło w ie k a o k a z a ł o się a b s u rd e m , m a k a b r y c z n ą o f ia r ą s k ła d a n ą „ n ę d z n e m u ż y ­

i ô · K o r e s p o n d e n c j a F r y d e r y k a C h o p i n a | 1 8 l 6 —1 8 3 i

(5)

c i u ” . W y w ó d t e n s k o ń c z y ł się p a r a f r a z ą słynne j g o rz k ie j k o n s t a t a c j i S o f o k l e s a w E d yp ie z K o lo n o s, o k tó r e j e p o k a r o m a n t y c z n a b y n a jm n ie j nie z a p o m n i a ł a . „ W id a ć więc i śm ierć n a jle p s z y u c z y n e k cz łow ie ka — a cóż b ę d z ie najg o rsz y m ? — N a r o d z e n ie ! jako wbrew p r z e ­ ciwne n a j le p s z e m u u c z y n k o w i” . O c z y w iśc ie n ie o b e s z ł o się b e z iro n ii, czy t e ż p o p r o s t u b e z kpiny, k t ó r a ty m r a z e m z n a la z ła u jśc ie w ty pow ej r o m a n t y c z n e j m akabresce, w p r z e ­ d z i w n y c h r o z w a ż a n ia c h o „ d o r o d n y c h p y s k a c h ” i z e sc h ły c h ły d k a c h t r u p a .

Z m ł o d z i e ń c z y c h l i s t ó w C h o p i n a w ynik a, że n a em ig r a c ję z a b r a ł C h o p i n ze so b ą ża l do Boga, k t ó r y n a d u p o k o r z o n y m m ia s te m jego m ło d o ś c i zaw isł jak M o s k a l z k n u t e m w ręku.

Z a w ł ó c z y ł t a m r ó w n i e ż p r e t e n s j e d o F ra n c ji , co P o ls c e z p o m o c ą p r z y j ś ć n ie ch c ia ła.

P rz e k s z ta ł c ą one C h o p i n a w by streg o o b s e rw a to ra życia u m y sło w e g o i p o l it y c z n e g o F ra n ­ cuzów. Z a c ią g n ą ł t a m r ó w n ie ż p o d e j r z e n ie , iż m u z y k a j e s t b e z s il n a w o b ec h is t o ry c z n y c h d o ś w i a d c z e ń n a r o d u i k o n k r e t n y c h d r a m a t ó w ż y c io w y c h człow ieka.

G r u p a l i s t ó w p is a n y c h j u ż n a e m ig r a c ji u k a z u j e go n a m n a j p ie r w jako tr z e ź w e g o , a n a ­ w e t p r z e b i e g ł e g o o r g a n i z a t o r a w ła s n e g o c o d z i e n n e g o ż y c ia i w łasnej k a r ie ry a r t y s t y c z ­ nej w t y m o b c y m i t r u d n y m b ą d ź co b ą d ź ś r o d o w is k u . R e z y g n u j ą c z p o w r o t u do kraju, C h o p i n z n a l a z ł się b o w ie m w sytua cji w ielu b o h a t e r ó w p o w ie ś c i Balzaka: m u s i a ł z d o b y ć Paryż. Był m u z y k ie m , p o w in ie n więc był stw o rzy ć w łasny image, k t ó r y p o m ó g ł b y m u z d o ­ być p o w o d z e n i e , z w ł a s z c z a w w y ż s z y c h sf e r a c h . C h o p i n n ie m ia ł „ k a p i t a ł u z a k ł a d o w e ­ g o ” . Z m u s z o n y b y ł z a ra b ia ć n a w ła s n e u t r z y m a n i e . N a sz c z ę ś c ie b y ł b a r d z o p rac o w ity . C iągle k o m p o n o w a ł i dawał lekcje, ale w y m y ślo n y p r z e z n ie g o styl życia, sta n o w iąc y b ły ­ skotliw ą opraw ę je go w r o d z o n e g o w d z ię k u i n a t u ra ln e j w y tw o rn o ś c i, był koszto w ny, c h o ­ ciaż, ja k się o k az ało , b a r d z o się o p ła c ił. S tyl t e n u p o r z ą d k o w a ł m u życie i z a b e z p i e c z y ł je g o fin a n se , n ie m ó w ią c j u ż o sławie. S k ła d a ł się z t r z e c h e le m e n tó w : s tr o ju , m i e s z k a ­ n ia i w y s t ę p u p u b l i c z n e g o . Były t o tr z y zn a k i, d z i ę k i k t ó r y m m o ż n a go b y ło r o z p o z n a ć , p o t o oczyw iście, aby p o d z i w i a ć . T ak u b i e r a się ty lk o C h o p i n . T ak m o ż e m ie s z k a ć tylko A riel f o r t e p i a n u . T a k z jaw ia się n a e s t r a d z i e je d y n y i n i e p o w t a r z a l n y w y s ł a n n i k b ó s tw a m u z y k i.

Swój strój C h o p i n p r z e m y ś la ł z g o d n ą p o d z i w u s k r u p u la t n o ś c i ą . Była t o epoka, kie dy se­

m a n ty k a u b i o r u z n a jd o w a ła się w rozkw icie. C h o p i n o k az ał się b ie g ły m c z y te ln ik ie m z n a ­ ków i n a t y c h m i a s t r o z p o z n a ł , ja k się n o s z ą c z ło n k o w ie p o s z c z e g ó l n y c h p a r t i i p o l i t y c z ­ nych. Oczywiście m u sia ł zająć jakieś sta now isko wobec d y k ta tu mody. W końcu zam ieszkał w P ary żu , w k t ó r y m p a n o w a ł w ó w c z a s k u l t r ó ż n o r o d n o ś c i , z w ią z a n y n a jw y ra ź n ie j z r o ­ m a n t y c z n y m s z a c u n k i e m dla in d y w i d u u m . W m o d n y m to w a r z y s tw ie k r ó lo w a ł w ów czas spe cja lny g a t u n e k s t r o jn is ia i m o d n is ia , k t ó r y n ie g a r d z ił r o m a n t y c z n ą fre n e z ją i e k s t r a ­ w agancją. U t o ż s a m i a n o go z d a n d y s e m , k tó r e g o o d m i a n nie s p o s ó b było zliczyć: le p e tit­

- m a îtr e, le m u s c a d in , le m e r v e ille u x , l ’incroyable, le f a t czy w k o ń c u le lio n . Ic h w s p ó l n ą cechą b yła p ro w o k a cja, p o s u n i ę t a n ie k ie d y d o n a c h a l n o ś c i. K iedy J u l i u s z S ło w ack i z n a l a z ł się w P ary żu , d o k ł a d n i e w t y m sa m y m czasie co C h o p i n , b e z w a h a n ia w y b ra ł t y p le f a t , p y ­ sz ałka, k t ó r y chciał się p o d o b a ć n a z b y t k r z y k liw ą o ry g in a ln o ś c ią , o b n o s z ą c p o m ie js k i m o g r o d z ie nie tylko k w ie c is tą kam ize lkę , lecz r ó w n ie ż w y n io s łą „ a n g ie ls k ą m i n ę ” .

1 7 · M Y Ś L I C H O P I N A

(6)

C h o p i n s t w o r z y ł w ła s n y styl, sta n o w ią c y w y ra z i s te p r z e c i w i e ń s t w o d a n d y s a . Był z n a w ­ cą m a teria łó w , k r o ju , d o d a t k ó w i c h ę tn ie o d w ie d z a ł skle py b ła w a tn e . M i a ł p ie n ią d z e , ale w y b ra ł s k r o m n o ś ć . W y k l u c z y ł ja k ą k o lw ie k p ro w o k a c ję . O d r z u c i ł elegancję n ie ro b a , d ’u n hom m e q u i ne f a i t n e u , k t ó r a m ia ła w y ra ża ć s t a t u s b o g a t e g o m ie s z c z u c h a . S k o m p o n o w a n y p r z e z n ie g o u b i ó r i n f o r m o w a ł , że j e s t a r ty s tą , c e n ią c y m d o b r y s m a k i dy sk rec ję. K a m i ­ zelka, d a n d y s s t a r a ł się n i ą w p ra w ić t o w a r z y s t w o w o s ł u p i e n i e , b y ła „ c z a r n a , s k r o m n a , a k s a m i t n a ” , „ale z m a l u t k i m j a k im ś n ie k r z y c z ą c y m d e s e n ie m , coś b a r d z o s k r o m n o - e l e - g a n c k ie g o ” . S trój b y ł p r z e d e w s z y s t k i m wytw orny. T en w y k w in t rz u c a ł się w ocz y i d z i ę ­ ki t e m u C h o p i n s t a ł się s ły n n y w w y ż sz y c h sferac h. D y s t y n k c j a i k sią żę ce m a n ie r y u c z y ­ n i ł y z n i e g o p i e r w s z o p l a n o w ą p o s t a ć e l e g a n c k i e g o P a ry ż a . E f e k t e m tej s t r a t e g i i b y ło sz c z e g ó ln ie ciepłe, wręcz e n t u z j a s t y c z n e p r z y ję c ie je go s u k c e s u a r ty s t y c z n e g o jako k o m ­ p o z y t o r a i p ia n is ty , a w ra z z s u k c e s e m z a b e z p i e c z e n i e f in a n s o w e . P o s y p a ły się lekcje.

W y s t ę p y o p ła c a n o lepiej n i ż p r z y z w o i c ie . H o n o r a r i a m u s i a ł y być te r a z w ysokie.

M i e s z k a n i e C h o p i n a p e ł n i ł o p o d o b n ą f u n k c j ę . W y b ó r l o s u e m i g r a n t a p o z b a w i ł go d o ­ m u . D o m u jako m ie js c a sta łe g o , w k t ó r y m , g łó w n ie d z i ę k i r o d z i n i e , n i e u s t a n n i e o b e c ­ nej i b lis k ie j , z n a j d u j e się n i e w i d z i a l n a oś e g z y s t e n c j i c z ło w ie k a . D o b r o w o l n e w y g n a ­ n ie s k a z a ło go n a ż y w o t w w y n a j m o w a n y c h m i e s z k a n i a c h . C h o p i n b y ł n a d w r a ż l i w y na tę a n t y n o m i ę m i ę d z y d o m e m a m i e s z k a n i e m . N a p r z y k ł a d , w d u ż e j m i e r z e n i e ś w i a d o ­ m ie , ale z a k a ż d y m r a z e m , k i e d y z j a w ia ł się w N o h a n t , p r z e k s z t a ł c a ł je z l e t n i s k a we w ła s n y d o m , c h o c ia ż r o d z i n a p a n i S a n d d a w a ła m u d o z r o z u m i e n i a , że s o b ie t e g o nie życzy. D r a ż n i ł o go to, że m i a ł t u ty lk o swój p o k ó j, u g o ś c in n e j s k ą d i n ą d p r z y j a c i ó ł k i . Z t e g o p u n k t u w i d z e n i a b y ła t o j e d y n ie w i l e g i a t u r a z n a d z w y c z a j n ą o p ie k ą . W P a ry ż u o c z y w iś c ie z a k ł a d a ł ty lk o m i e s z k a n i a , ale z a t o m ó g ł je k re o w a ć w e d ł u g w ł a s n y c h p o ­ t r z e b i w ł a s n e g o g u s t u .

M i a ł w yjątkowe w y cz u cie z n a c z e n i a w n ę tr z a . W i e d z i a ł , że m ie s z k a n ie i k s z t a ł t u j e , i p r e ­ z e n t u j e o s o b o w o ś ć sw e g o w ła ś c ic ie l a . Była t o c e c h a w i e l u r o m a n t y k ó w i w y s t a r c z y t u w s p o m n i e ć o p is m i e s z k a n i a p o e t y w s z k i c u T e o fila G a u t i e r a W y p rze d a ż u m e b lo w a n ia W ik ­ tora H u g o w ro ku 1 8 5 2 i esej F ilo zo fia u m e b lo w a n ia E d g a r a A lla n a Poe. T o t e ż k a ż d e k o le jn e sw oje m i e s z k a n ie C h o p i n d z i e l i ł n a „ l e g o w is k o ” i „ a p a r t a m e n t ” . Są t o t e r m i n y sa m eg o C h o p i n a , k t ó r y s m a k o w a ł sens słów, d o b i e r a n y c h zazw yc zaj z d u m ie w a ją c o tr a f n i e . S ł o ­ wo „ l e g o w i s k o ” o z n a c z a b o w i e m d o b r z e c h r o n i o n e m ie jsc e, w k t ó r y m z w ie r z ę o d d z i e ­ l o n e o d w s p ó l n o t y p o z o s t a j e sa m n a sa m z sobą . Była t o w ięc je g o p r z e s t r z e ń i n ty m n a , k tó r e j b r o n i ł w s p o s ó b r ó w n i e p r z e m y ś ln y , co b e z w z g lę d n y . T u zlega ł, k ie d y b y ł chory.

T u sp ły w a ła n a n ie g o m u z y k a . Jego m a ły „ ć w ic z e b n y ” f o r t e p i a n s t a ł w sy p ia ln i. Z a w s z e l e ż a ł n a n i m p a p i e r n u to w y . A p a r t a m e n t a m i a ł y n a t u r a l n i e c h a r a k t e r r e p r e z e n ta c y jn y . K iedy je u r z ą d z a ł , n ie p o z w o l i ł n a ja k ie k o lw ie k u s t ę p s t w o w o b ec g u s t u d o r o b k ie w ic z ó w i sk le p ik a rz y . P o ł o ż y ł t a p e t ę „ g ła d k ą , n a j s k r o m n i e j s z ą i c z y ś c i u c h n ą ” . Ż a d n e j k r z y k l i - w ości. M e b l e sty lowe. P orcelana w y tw o rn a , o b r a z y i k s ią ż k i w olśniew ających w ydania ch.

T u i ó w d z ie k ilk a „ f ig i e lk ó w ” , aż eby się p o ś m i a ć . K ied y s c h o d z i l i się goście, k o m p o n o ­ w ał o św ie tle n ie . W sa lo n ie r o z m i e s z c z a ł fio łk i.

1 8 » K o r e s p o n d e n c j a F r y d e r y k a C h o p i n a | 1 8 l 6 —1 8 3 i

(7)

P ie c z o ło w ic ie s k o m p o n o w a n e m ie s z k a n ie s łu ż y ło u g r u n t o w a n i u je go k arie ry m u z y c z n e j.

D o je g o s a l o n u n a s ł y n n e w P a r y ż u w i e c z o r y s c h o d z i l i się ty lk o w t a j e m n i c z e n i . S am e e u r o p e js k ie sławy. „ N a j z n a m i e n i t s z e u m y s ł y P a r y ż a ” — ja k p i s a ł F r a n z L i s z t . N i e p r o s i ł ani a r y s to k ra tó w , ani p lu t o k r a t ó w . G r o m a d z i ł t u ty lk o a r ty s t ó w i p r a w d z i w y c h m e l o m a ­ nów. Były t o b o w ie m m i s t e r i a elity d u c h o w e j, o k t ó r y c h z a r ó w n o sfery w yższ e, ja k i b o ­ gaci m ie s z c z a n i e w ie d z ie li ty lk o z k r ą ż ą c y c h p o m ie ś c ie o p o w ie ś c i. To s t ą d r o z e s z ł a się wieść, że s z t u k a p i a n i s t y c z n a C h o p i n a osiąga s z c z y ty tylko w g ro n ie n ie w ie lu w y b ra n y c h słu chaczy.

P owstałą t u legendę C h o p i n spożytkow ał n a s tę p n ie w swojej działalności estradowej. U k r y ­ w ał się w n i e d o s t ę p n e j d la o g ó ł u p r z e s t r z e n i m i e s z k a n i a p o to, aby k a ż d y jego p u b l i c z ­ ny k o n c e r t s ta ł się w ie l k im w y d a rz e n ie m . Z a n i m r o z w i e s z o n o n a m ie śc ie afisze, w s z y s t ­ k ie b i l e t y z o s t a ł y r o z d r a p a n e . Z t e g o p u n k t u w i d z e n i a w i e c z o r y w je g o s a l o n i e były in w e s ty c ją p r z y n o s z ą c ą d o b r y d o c h ó d . T o t e ż t r z e ź w o ś ć je go u m y s ł u j e s t ró w n ie u r z e k a ­ jąca ja k p o e t y c k i w z l o t je g o m u z y c z n e g o g e n i u s z u .

W l i s t ó w w ynika, że w d u ż e j m i e r z e C h o p i n b y ł o r g a n i z a t o r e m sw ych w y stę p ó w . M i a ł ś w ia d o m o ś ć , że s o l i s t a w y s tę p u ją c y n a e s t r a d z i e j e s t r ó w n i e ż a k t o r e m , k t ó r y p o w i n i e n p o s i a d a ć o k r e ś l o n ą „ p o l i t y k ę ” , „ c o się ty c z e o b ja w i e n ia s i ę ” p r z e d p u b l i c z n o ś c i ą . W i e ­ d z i a ł, że t o r ó w n i e ż m a w p ły w n a z a i s t n i e n i e w św ie cie m u z y c z n y m . J u ż w W a r s z a w i e t r o s z c z y ł się o p e ł n ą salę i r e a k c ję prasy. W W i e d n i u z a t r u d n i ł sw o ic h p r z y j a c i ó ł , aby

„ r o z s ta w ili się w k ą ta c h dla słu c h a n i a r o z m a i t y c h z d a ń i k r y t y k ” w y g łas za n y ch p r z e z p u ­ b l i c z n o ś ć p o d c z a s przerw y. S t a r a ł się t e ż o sw o ić d z i e n n i k a r z y z n i e z n a n y m im p r z y b y ­ sz e m . Był p rze konany, że k o n c e r t s t a n o w i ł s p l o t elem e n tó w , n a d k t ó r y m i w ja k im ś s t o p ­ n i u da się zapanow a ć, z e l e m e n ta m i, k tó r e w ym ykają się ja k iejk o lw iek k o n tr o li. T o t e ż p o p r z y j e ź d z i e do P a ry ż a o p r a c o w a ł ta k i m o d e l w y s tę p u , z k t ó r e g o w s z e lk ie ry z y k o z o s t a ­ ło w k o ń c u w y e lim in o w a n e .

F ra n c ja m o g ł a w ó w c z a s p o d z i w i a ć dw a r ó ż n e s p o s o b y z n i e w o l e n i a p u b l i c z n o ś c i p r z e z a r t y s t ę m u z y k a . H e k t o r B e rl io z sta w a ł n a e s t r a d z i e ja k T yta n, k t ó r y p o p r o s t u wyzywa w ie l o g ło w ą z ł o w r o g ą p o t ę g ę , i m p o n u j e jej i z w y c ięż a. M i e j s c e m je g o z m a g a ń były n a j ­ częściej sły n n e „ m o n s t r u a l n e k o n c e r t y ” . U c z e s t n i c z y ł y w n ic h t ł u m y w ykonaw ców i t ł u ­ m y słuchaczy. B e rlio z nie b a ł się masy, k t ó r ą r a d o w a ł o m o n u m e n t a l n e b r z m i e n i e o r k i e ­ s t r y i p o p i s o w e o n o m a t o p e j e d ź w ię k o w e . Z w o ł y w a ł t ł u m m i e s z c z a n , k t ó r y c h n a l e ż a ło w yedukow ać e s te t y c z n i e . E s t r a d a była więc dla n ie g o m ie js c e m n ie p e w n o ś c i i p la c e m b o ­ ju. W g r u n c ie r z e c z y T y ta n M u z y k i m i a ł to, cz e g o chciał, c h o c ia ż c z ę s t o c h o l e r o w a ł na tę sytua cję.

W w y p a d k u C h o p i n a t e g o r o d z a j u p o s t a w a b y ła n ie d o p o m y ś l e n i a , c h o c ia ż b y d la te g o , ż e n ie l u b i ł t ł u m ó w . J a k z a u w a ż y ł s a m B e rl io z , b y ł „ w i r t u o z e m w y t w o r n y c h salonów , i n t y m n y c h z e b r a ń ” . N i e p o s z e d ł t e ż w śla dy L is z ta , k t ó r y l u b i ł m ie ć „ d w a ty sią c e s ł u ­ c h a c z ó w d o u j a r z m i e n i a ” . N i e u c z e s t n i c z y ł w ta k l u b i a n y c h w ó w cza s r y w a liz ac jac h p i a ­ n is t ó w . N i e c h c ia ł p o p is y w a ć się k a r k o ł o m n ą te c h n i k ą . „ P i a n i s t y c z n y c y r k ” , w k t ó r y m e p o k a p o n i e k ą d g u s to w a ła , b y ł m u z u p e ł n i e obcy. G a r d z i ł n i e p o w ś c i ą g l i w y m z a c h o w a ­

i p a M Y S L I C H O P I N A

(8)

n i e m a r t y s t ó w z a s i a d a j ą c y c h p r z y f o r t e p i a n i e . Ż a d n e g o e f e k c i a r s t w a , o d k t ó r e g o nie s t r o n i ł L i s z t . Ż a d n e g o p r z e w r a c a n i a o c z y m a . C h o d z i ł o m u o to, aby p r o m i e n i o w a ł a od n i e g o „ m y ś l — ja k sa m n a p i s a ł — w y r a ż o n a z a p o m o c ą f o r t e p i a n o w e g o d ź w i ę k u ” . N i e lu b i ł więc p u b l i c z n y c h występów, ale j e d n a k „się u k a z y w a ł” , p o n ie w a ż te g o w ym agał jego zaw ód, jak sam t o stw ie rd z ił ze s m u t k ie m . Swoje objaw ienie n a e s tra d z i e oczywiście s ta r a n n ie p r z e m y ś la ł. U c z e s t n ic y d o m o w y c h k o n c e r tó w dla w y b ra n y ch p rzy ró w n y w a li je ­ go egzekucje w łasnych u tw o r ó w do e s tety czn e j ekstazy. W y s ta rc z y ło więc ogło sić, że k t ó ­ regoś dnia, z a p ew n e tylko je d e n je dyny raz uk a ż e się „s zerokiej p u b l i c z n o ś c i ” , aby m e l o ­ m a n i P a ry ż a z o s t a l i w p r o w a d z e n i w g o r ą c z k o w y wir. U z y s k a n i e b i le tu , k t ó r y k o s z to w a ł do ść sło n o , g ra n ic z y ło w ów czas z cu d e m . K aż d y chciał u c z e s tn ic z y ć w akcie e p ifa n ii b ó ­ stw a m u z y k i. L is z t m ó g ł zn iew o lić p u b lic z n o ś ć je d y n ie p o d c z a s k o n c e rtu . C h o p i n m ia ł ją u sw oic h s t ó p je szc ze p r z e d w y stę p em . „ W ie lo g ło w y p o t w ó r ” był m u w d z ię c z n y za samą łaskę o b ja w ienia . N i e m u s i a ł się p o p isy w a ć te c h n ik ą , n ie m u s i a ł s tr o ić m i n i z d u m ie w a ć ge s ta m i. P u b lic z n o ś ć chciała go b o w ie m u sły s zeć i z o b a cz y ć w jego je ste stw ie.

W e m igracyjnych lis ta c h C h o p i n a nie m a o b s z e r n y c h i olśniew ających w y p o w ie d z i o m u ­ zyce. To p r a w d a . Ale żale, k t ó r e t u i ó w d z ie z t e g o p o w o d u r o z w o d z o n o , nie w y d ają się u z a s a d n i o n e . Z n a j d z i e m y w n i c h sp o ro , co p r a w d a raczej m i m o w o l n y c h , w s z a k ż e i s t o t ­ n y c h uwag: w y m o w n y śla d p o ja k ic h ś p o w a ż n y c h r o z m y ś l a n i a c h o s t o s u n k u m u z y k i do d r a m a t ó w e g z y s te n c ja ln y c h c z ło w ie k a, o nie ja s n e j a n t y n o m i i m i ę d z y h i s t o r y c z n y m d o ­ św ia d c z e n ie m a r ty s t y a swego r o d z a j u a b s tra k c ją este ty c z n ą , jaką j e s t n ie w ą tp liw ie u tw ó r m u z y c z n y w samej swej is to c ie .

L is ty p i s a n e z W i e d n i a d o b l i s k i c h p r z e b y w a ją c y c h w p o w s t a ń c z e j W a r s z a w i e św ia d c z ą o ty m, że C h o p i n p o z n a ł wów czas, jak b o le sn e je s t ro zd a rc ie św ia d o m o ści m ię d z y p r z e ż y ­ wanym życiem a myślą, k tó r a z każdorazow ego „ t u t a j ” uciekała do wyimaginowanego „ t a m ” . Tutaj była w ie d e ń s k a c o d z i e n n o ś ć i o t w a r t a k l a w i a tu r a f o r t e p i a n u n ib y c z a r n o - b ia ł e w y­

zw anie. T a m byli k o le d z y ściskający k a r a b in w ręku i n ie p e w n a sw ego l o s u n a j b liż s z a r o ­ dz in a . P r z e z całą r e s z tę życia k o n d y c ja e m i g r a n t a z m u s z a ł a jego m yśl do u c ie c z k i z „ t u ­ ta j” i kierowała ją „ t a m ” , do Warszawy, d o Polski, a ta k naprawdę w p r z e s tr z e ń wyobrażoną.

„ Jeste m zawsze je d n ą n o g ą u Was — w yznał ro d z in ie w liście z lipca l 8 4 5 roku — d r u g ą n o ­ gą w p o k o ju obok, g d z ie Pani D o m u pracuje, a wcale nie u siebie w t e n m o m e n t, tylko, jak zwykle, w jakiejś dziwnej p r z e s t r z e n i . Są t o z a p ew n e owe espaces im a g in a ires”.

T e r m in te n był wówczas w użyciu, zw ła sz cza w jego f ra n c u s k im o to c z e n iu . O z n a c z a ł świat urojony, s tw o r z o n y p r z e z w y b u jałą w y o b ra ź n ię . R o m a n ty c y m ieli n a o g ó ł trz e ź w y p o g lą d n a f u n k c jo n o w a n ie w y o b ra ź n i i C h o p i n nie był w yjątkiem . Bez niej nie s p o s ó b było w n i k ­ nąć w i s t o t ę zjaw iska i w ta je m n ic e egzystencji, ale je d n o c z e ś n ie była o n a ź r ó d ł e m w s z e l­

kie go r o d z a ju f a n t a z m a t ó w i p rz y c z y n ą d e s tr u k c ji p sy c h ik i. „ T r z e b a myśleć, a m yśląc nie m o ż n a być p a n e m i m a g in a c ji” — o k re ś li ł t e n s t a n J u l i u s z S łow acki. G eo rg e S a n d p r z e k a ­ z a ła n am , co d z i a ło się z w y o b r a ź n i ą C h o p i n a , k ie d y się p u s z c z a ł n a „ trz ę s a w is k o w e p o ­ le ” m yśli. W o b e c naw ie d za ją cy ch go f a n t a z m a t ó w był raczej bezsilny. W liście z w rz e ś n ia 1 8 4 8 ro k u do S o la n g e C l é s in g e r opisa ł, jak t o p o d c z a s w y k o n y w an ia S o n a ty b -m o ll w g r o ­

2 0 » K o r e s p o n d e n c j a F r y d e r y k a C h o p i n a | 1 8 l 6 — l 8 3 i

(9)

n ie a n g i e l s k i c h p r z y j a c i ó ł u j r z a ł „ w y ła n ia ją c e się z n a p ó ł o t w a r t e g o p u d ł a f o r t e p i a n u p r z e k l ę t e w i d z i a d ł a ” . O swej kapryśne j w y o b r a ź n i p o t r a f i ł m ó w ić z właściw ą m u d o b r o ­ d u s z n ą ir o n ią , ale j e d n o c z e ś n i e w ie d z ia ł, ż e d z i ę k i niej m ó g ł o p u ś c i ć sw oje c o d z i e n n e

„ t u t a j ” , c h o c ia ż z n a t u r y b y ł p r z e c ie ż z i e m s k i, w c z e p io n y w życie, i p r z e n ie ś ć się „ t a m ” , w w y m y ś lo n ą a m o ż e o b ja w io n ą a b s tr a k c y j n ą s t r u k t u r ę dźw ię kow ą, k t ó r a w o s ta t e c z n y m ro z r a c h u n k u , p ara d o k sa ln ie , czyli jak zwykle w życiu, o kaz ała się bardziej trwała, bardziej z i e m s k a aniż e li sk a z a n a n a p r z e m i n i ę c i e c o d z i e n n a k r z ą ta n in a .

Z lis tó w C h o p i n a w ynika również, że s ta ra ł się dociec samej i s t o t y t a l e n t u artysty, ale nie p r z y c z y n je go z a i s t n i e n i a czy objawienia, lecz ta jem n icz ej z a le ż n o ś c i m ię d z y t o n e m życia tw órcy a r o d z a je m je go u z d o l n i e ń . D o c ie k a n i a te zw ią za n e były z p r z e n ik liw ą obserwacją dw o jg a swych n ie z w y k ły c h p rz y ja c ió ł: G e o rg e S and, k tó re j p o w ie ś c i z a w d z ię c z a ły wiele, jeśli nie wszystk o, jej b e z ł a d n e m u stylowi życia, w y p e łn io n e g o — jak p is a ł — ciągłym „szo- ł o m i e n i e m się” , p a ro k s y z m e m , gorączką, i E u g e n i u s z a D elacroix, k tó r e g o w ra żliw ość z o ­ stała u k s z ta ł to w a n a p r z e z w e w n ę trz n ą równowagę, spokój z r o d z o n y z u m ie ję tn o ś c i ciesze­

n i a się s a m y m f a k t e m i s t n i e n i a rzeczy. W p ie r w s z y m p r z y p a d k u c h o d z i ł o o b e z u s t a n n e ro z p ra sz a n ie swego „ja” , w d r u g im o jego stałą k oncentrację. D la C h o p i n a nie były to dwie o d m ie n n e p o sta w y m o raln e. C h o p i n p o p r o s t u o d k r y ł dwa o d m ie n n e ty py ta le n t u . George S a n d k o r z y s ta ła ze swej n ie s ta b iln o ś c i duch o w e j, E u g e n i u s z D ela cro ix n a t o m i a s t — z g łę ­ b o k ie g o sp o k o ju ducha, n a w e t wówczas, k ie dy d o ty k a ł tra g i c z n y c h s t r o n życia.

C o te d y z d o m i n o w a ł o ży c ie C h o p i n a d o t e g o s t o p n i a , że w k o ń c u u k s z t a ł t o w a ł o r ó w ­ n i e ż je g o ta le n t ? Ja k w y g lą d a ł je g o k o d e g z yste ncja lny, aby p r z y w o ła ć t u t e r m i n M i l a n a K undery? W ja k ic h więc sło w a c h o b ja w iły się g łó w n e t e m a t y je g o żywota?

Z l i s t ó w w ynika, że r o z m y ś l a ją c o w łas n ej do li, C h o p i n c z ę s t o u ż y w a ł t a k i c h słów, jak s ie ro c tw o , t ę s k n o t a , z g r y z o t a , b i e d a i żal. T o t e ż t o n je g o ż y c ia o k r e ś la n a jle p ie j ł a c i ń ­ s kie s ło w o a e ru m n a . Z n a c z y o n o tyle, co t r o s k i, u t r a p i e n i a , u d r ę c z e n i a . Było t o z a k lę te słow o n a s z y c h ro m an ty k ó w . O k r e ś la ło b a r d z o t r a f n ie c h a r a k te r e g z y ste n c ji p o ls k i e g o a r ­ ty s t y w p ie rw s z e j p o ł o w i e X I X w ieku. „ A e ru m n a — p i s a ł Z y g m u n t K r a s iń s k i do J u l i u s z a S ło w a c k i e g o 12 k w i e t n i a 1 8 4 3 r o k u — t o p y s z n e s ło w o ł a c i ń s k i e , u ż y t e p r z e z cezara, k ie d y chcąc ocalić w s p ó ln ik ó w K a ty lin y w ysta w ił s e n a t o r o m b e z l i t o ś n y m R z y m u , że z o ­ s t a n i e p r z y ż y c i u p e ł n y m t r o s k [jest] g o r s z ą k a r ą n i ż ś m i e r ć ” . 3—4 l i p c a te g o r o k u S łow acki o d p o w ie d z ia ł m u , że ta n u t a je s t m u d o b r z e zn a n a, że to słowo, „ w y d a rte z u s t c e z a r a ” , d ź w i ę c z y ja k e c h o t r u m i e n , b o się r y m u je : a e r u m n a — t r u m n a . K ie d y t r z y l a ta p ó ź n i e j p o w t ó r z y ł tę m y śl w R a p tu la r z u , d o d a ł , że ży c ie p e ł n e „ r z e c z y b o l e ś n y c h ” ż y j ą ­ cą je szcze n a świecie d u sz ę za trz a sk u je w tr u m n ie . Tak r o m a n t y k p rz e k s z ta łc a ł się w u p i o ­ ra. Z w i e r s z a C y p r i a n a N o r w i d a A e r u m n a r u m p le n u s ( 1 8 5 0 ) w y n ik a , że z a m k n i ę c i e ż y ­ cia w kręgu z g r y z o t kończy się z reguły o d cz ło w ie cz en ie m duszy, a w k aż d y m razie w pędz a cz ło w ie k a w k o m p le k s o k a l e c z e n ia i n i e d o s y t u . To a e ru m n a z w a liły C h o p i n a w S t u t t g a r ­ cie n a d n o rozpaczy.

Ja k b y nie p a t r z e ć n a je go s ta tu s , C h o p i n d z i e li ł j e d n a k los z p o l s k i m i e m ig r a n t a m i i n i ­ gdy o ty m n ie z a p o m n i a ł . W s p ó l n i e z n im i p r z e ż y w a ł „ s t a n — jak p i s a ł M a u r y c y M o c h ­

2 i

B M Y Ś L I C H O P I N A

(10)

nacki — n a ro d o w e g o sie ro c tw a” , w ygnany p o n ie k ą d z r o d z i n n e g o d o m u i z ojczyzny. W i e ­ lu z n ic h r a z iło go g ł u p o t ą i ch a m stw e m , ale n aw e t w ówczas nie zryw ał więzi z ty m i „ p o l ­ s k im i s i e r o t a m i ” . Jego t ę s k n o t ę z r o d z i ł o z i e m s k ie i c o d z ie n n e b y to w a n ie . N i e m ia ła o n a nic w s p ó ln e g o z m a rz e n ia m i o k o n t a k t a c h z T r a n s c e n d e n c ją . Z b ie g ie m la t z a c z ą ł się bać ataków kryjącej się w niej „agresyw nej p u s t k i ” , k t ó r a p r o w a d z i ł a d o d u c h o w e g o le targ u . Kiedy n a t o m i a s t p o p a d a ł w z g r y z o tę , jego „ ja ” z a c z y n a ł o ju ż n is z c z y ć sa m eg o siebie. Jak ognia bał się b e z u s ta n n e g o ana liz ow ania własnej klęski. D la t e g o p rze ży cia zw iązane z n i e ­ d o s z ł y m m a ł ż e ń s t w e m z M a r i ą W o d z iń s k ą , k t ó r e o k r e ś lił m ia n e m z e n i t u swych z g r y z o t, p o s t a r a ł się w yrz ucić ze swojej św ia d o m o ści. W y r a z e m „ ż a l” z kolei o k reślił uczucie, k t ó ­ re b y ło „ p o d ł o ż e m ” jego serca, n a d a w a ło więc t o n całej jego eg z y ste n cji. To m g li s te s ł o ­ wo p o z w a la n a m określić swój s t o s u n e k d o sie bie i d o in n e g o . W ż a lu rez ygnacja p o z w a ­ la p o g o d z i ć się n aw e t z p o n iż e n ie m . Z ż a lu m o ż e m y z d o b y ć się n a w ściekłość i działanie.

Ż a l b ole śnie rozdw aja człowieka. S tawia go n a r o z d r o ż u m ię d z y s m u t n ą kap itu la cją a p o d ­ s t ę p n y m g n ie w e m . W s ł o w n i k u S a m u e l a B o g u m i ł a L in d e g o „ ż a l ” z n a c z y ł tyle, co „ b ó l u m y s ł u ” l u b „ b ó l serca” . C h c ąc d o k ł a d n i e w y ra zić jego n ie z w y k łą treść , L in d e p r z y w o ła ł z n a n y n a m rz e c z o w n ik : a e r u m n a.

T o n ż y c ia C h o p i n a w y ł o n i ł się w ię c z e s t a l e o b e c n y c h u t r a p i e ń . T e n t o n z d e c y d o w a ł o c h a r a k t e r z e je g o t a l e n t u . T e n t o n w y m u s i ł n a n i m o d p o w i e d ź n a p y t a n i e , czy w o b e c

„ b o l e ś n y c h r z e c z y ” e g z y s te n c ji jego s z t u k a nie j e s t aby c z a s e m b e z s i l n a i b e z u ż y t e c z n a . Z l i s t u p is a n e g o d o J u li a n a F o n t a n y 7 m arc a 1 8 3 9 ro k u w ynik a, że sw oją m u z y k ę z a c z ą ł p o jm o w a ć j u ż jako p o z a w e r b a l n ą o d p o w i e d ź n a k o n k r e t n e d r a m a t y d u c h o w e człow ieka, p o t r a k t o w a ł b o w ie m swój P olonez c -m o ll (op. 4 0 ) jako p o c i e s z e n i e p r z e s ł a n e p r z y j a c i e l o ­ wi, k t ó r y z w i e r z y ł się m u z j a k i c h ś sw o ic h k ł o p o t ó w . W y g l ą d a więc n a to, że o p u ś c i ł o go m ę c z ą c e p o d e j r z e n i e , iż j e s t b e z u ż y t e c z n y i tw o r z y rz e c z y n i e p o t r z e b n e . Ale C h o p i n p o t r a f i ł być w obec sie bie b e z lito sn y . T o te ż p o tej k o n s ta ta c ji p a d ł o w liście d o p o w i e d z e ­ nie, coś w r o d z a j u ek s k u zy : „ n i e m o j a w ina, ż e m ja k t e n g r z y b p o d o b n y d o s z a m p i n i o - na, co t r u j e , ja k go z z i e m i o d g r z e b i e s z i p o s m a k u j e s z w z ią w s z y z a co i n n e g o . W i e m , ż e m się n ik o m u n ig d y n a n ic n ie p r z y d a ł, ale t e ż i so b ie n ie n a wiele c o ” . Z te g o w y z n a ­ n ia ciągle p r z e b i j a żal, że m u z y k a , p r z e n o s z ą c d r a m a t e g z y s te n c ja ln y c z ło w ie k a w sferę a b s tra k c j i dźw iękow ej, w k o n k r e tn e j życiowej sytua cji sta je się p o p r o s t u fałsz e m . Z p o ­ z o r u w ygląda n a p o c i e s z e n ie , w i s t o c ie j e s t z a t r u t y m g rz y b e m . W b r e w r o m a n t y c z n e j e s ­ te ty c e , z w ł a s z c z a w b re w r o m a n t y k o m n i e m i e c k i m , C h o p i n n ie t r a k t o w a ł m u z y k i jako w p ro w a d z e n ia słu c h a c z a w krąg m e ta f iz y c z n y c h ta je m n ic . Był z z i e m i i jego m u z y k a była

„ m o w ą ” c z ło w ie k a, m o ż e n a w e t n i e p r z y d a t n ą , m o ż e n a w e t tr u ją c ą , ale „ m o w ą ” s k i e r o ­ w an ą do c z ło w ie k a. C h o p i n n ie w d z i e r a ł się d o T r a n s c e n d e n c ji. O d n o s i się w r a ż e n ie , że wolałby, aby m u z y k nie w z la ty w a ł ku p l a t o ń s k i e j R z e c z y w i s t o ś c i R z e c z y w iś c ie I s t n i e j ą ­ cej, lecz s p r a g n i o n e m u c z ło w ie k o w i p o d a ł k u b e k cz yste j wody.

P r o b l e m t e n n a d a l j ą t r z y ł je g o m y śli. 2 0 p a ź d z i e r n i k a 1 8 4 I roku, k ie d y s k o ń c z y ł F a n ta ­ z j i f - m o l l (op. 4 9 ) , n a p i s a ł F o n ta n ie , że m i m o m iłej chwili, c h o c ia ż n ie b o z a o k n e m z d a ­ ło m u się p i ę k n e , n a s e rc u p o c z u ł s m u t e k . „ [ . . . ] ale — d o d a ł n a t y c h m i a s t — t o n ic nie

2 2 ·

K o r e s p o n d e n c j a F r y d e r y k a C h o p i n a | 1 8 i 6 — 1 8 3 I

(11)

s z k o d z i. Z e b y ina cz ej było, m o ż e by m o j a e g z y s te n c ja n i k o m u n a nic się n ie p r z y d a ł a ” . W ty m d n i u z r o z u m i a ł więc n are szc ie, że je g o i s t n i e n i e m a se ns, że j e s t p r z y d a t n e , a c z ­ k o lw ie k z a t o p o c z u c i e pła c ił, p ła c i i b ę d z i e p ł a c i ł ż y w o t e m p e ł n y m t r o s k i s m u t k u , od k t ó r e g o n ie u w o l n i g o n a w e t p i ę k n o św iata, n a w e t u p o j e n i e t w o r z e n i e m . K o n d y c ją jego t a l e n t u są b o w i e m a e r u m n a ż y c ia l u d z k i e g o , w p i s a n y w n a s z lo s „ b ó l u m y s ł u ” , u d r ę k a z w i ą z a n a z s a m y m z a i s t n i e n i e m ś w i a d o m o ś c i , w r z u c o n e j w ży c ie s p o ł e c z n e , w d zieje , w k o ł o w r ó t p o w s t a w a n i a i gin ię cia.

W tej e p o c e b y ła t o n i e z w y k ł a p o s t a w a . R o m a n t y c y b o w i e m z d ą ż y l i j u ż w y p r o w a d z i ć m u z y k ę p o z a e g z y s te n c ję . U c z y n i l i z niej s y m b o l o d w ie c z n e j h a r m o n i i , u t r a c o n e g o r a j ­ s k ie g o b y to w a n ia , a n a m n e z ę p r e e g z y s t e n c j i duszy, p r z y p o m n i e n i e p ie r w o t n e j c z y s to ś c i i s z c z ę ś liw o ś c i, n i e b i a ń s k i p r o m i e ń o św ie tla ją c y b r u d z i e m i . I n agle p o ja w i ł się a rty sta , n a j b a r d z i e j r o m a n t y c z n y z w s z y s t k i c h r o m a n t y k ó w , u d r ę c z o n y ż y c i e m i z a p r a c o w a n y , k t ó r y p o n o w n i e z a m k n ą ł m u z y k ę w n as ze j c z te ro w y m ia r o w e j k la tc e , w lu d z k i e j c z a s o ­ p r z e s t r z e n i , i p o d a r o w a ł ją c z łow ie kow i.

C h o p i n c h y b a z n a t u r y m y ś l a ł n ie z w y k le tr z e ź w o , t o t e ż m i a ł c z ło w ie k a z a b y t cielesny.

Z a d e n w z l o t d u c h a nie był w s ta n ie z a m ą c ić te g o sp o jr z e n ia . T ak bywa z l u d ź m i , k t ó r z y z w ła s n y m z d r o w i e m m a ją k ło p o ty . P o ś ró d em igracyjnej k o r e s p o n d e n c ji m a m y więc g r u ­ p ę listów , w k t ó r y c h z n a l a z ł y w y ra z je g o „ c z a r n e m y ś l i ” , aby u ż y ć je g o w ła s n e g o o k r e ­ śle nia . Pojaw iały się o n e z reg u ły p o d c z a s k o le jn y c h a tak ó w choroby, k ie d y w ła s n e ciało daw a ło m u trw o ż li w e zn a k i. P o d cza s k r w o t o k ó w z g a r d ła i n a p a d ó w d u s z ą c e g o k a s z lu te

„ c z a r n e m y ś l i ” p r z e m i e s z c z a ł y się ze sfery n i e p o k o j u w sferę lęku.

M i a ł m o c n y c h a r a k te r i w o b ec n ie u stę p liw e j r z e c z y w is to ś c i nie re z y g n o w a ł z w alki o sie­

bie . P o d d a ł się d o p i e r o w sy tu a c j i b e z wyjścia, w o b e c k tó r e j i s t o t n i e b y ł j u ż całk owicie bezsilny. Jego s t r a t e g i a w alki z lo s e m była z d u m iew a jąc a, b o p r o s t o d u s z n a . W y m y ś lił ca­

ły szereg ch y tro śc i, ta k ic h ja k r ó ż n e g o r o d z a j u „ s z o ł o m i e n i a ” w ła s n e g o u m y s ł u , jak u n i ­ kanie s a m o tn o ś c i, „aby się nie z a s ta n a w ia ć ” . O sw a ja ł więc z g r o z ę jak p o t r a f i ł . A p o t r a f i ł . P u ś c ił więc p r z e d e w s z y s t k i m w r u c h p r z y r o d z o n ą s k ł o n n o ś ć d o iro n ii. P o s łu ż y ł się r ó w ­ n ie ż sw oją w sp a n i a łą in w e n c ją językową: z a c z ą ł z a k lin a ć swe lęki za p o m o c ą słów. W sy­

tu a c ji k ło p o tl iw e j u ciek a ł się c z ę s to d o p r z y s łó w i p o r z e k a d e ł . Były t o „ p r z y k ry w k i s k r y ­ tyc h u c z u ć ” , czyli u c z u ć trw ogi. F o n ta n ę p o c ie sz a ł n a s z y m p o p u l a r n y m „jakoś t o b ę d z i e ” . W ł a s n y niepokój likw idow ał m yślą o absurda lnośc i byto w ania. W wersji kpiarskiej b r z m i a ­ ła o n a ta k: „ t e r e b z d e r e k u k u . O t ó ż n a j w i ę k s z a p r a w d a n a św ie c ie ” . W w ersji p o w a ż n e j p r e z e n t o w a ł m ą d ro ś ć , k t ó r a w łó c z y ła się p o E u ro p i e co n a jm n ie j o d cz as ó w R e n e sa n su :

„ Z r e s z t ą czas ucieka, św ia t mija, śm ierć g o n i ” . O c z y w iśc ie , o k reśla ją c s t a n sw ego z d r o ­ wia, a n a w e t sw oją k o n d y cję n a ty m B o ż y m świecie, c z ę s t o u ż y w a ł m u z y c z n y c h m e tafo r.

Ale daleki b y ł w ów czas o d m e ta f iz y c z n e j eg z a lta c ji r o m a n ty k ó w . N i e z n a j d z i e m y u n i e ­ go ani „gry h a r m o n i jn e j d u c h ó w ” , ani „ p o w ie tr z n e g o t o n u d u s z y ” , ani n aw e t „ t o n u s f e r ” czy „ d i a p a z o n u w ie c z n o ś c i” , k tó r y c h używ a ł i n ad u ż y w a ł w swych lis ta c h ch o c ia żb y M a u ­ rycy M o c h n a c k i. C h o p i n „ k a s z lił” . Z a p o m o c ą m u z y c z n y c h m e t a f o r sta ra ł się więc o s w o ­ ić ze s tr a c h e m n a p ę d z a n y m p r z e z zły s t a n z d ro w ia . Bał się b o w iem , że „ d e z o r g a n i z a c j a ”

23

M M Y S L I C H O P I N A

(12)

ciała z u p e łn ie ro z s tr o i jego myśli. C o prawda, zda w ał sobie sprawę z wielkiej ró ż n ic y m i ę ­ d z y śm i e rc ią a u m i e r a n i e m . T o t e ż w ła ś n ie g łó w n ie z e w z g l ę d u n a z a t r u c i e m y śli, n a jej p a r a liż , w y p o m n i a ł W s z e c h m o g ą c e m u , że sk a z a ł go n a p o w o l n e u m ie r a n ie : „ D l a c z e g ó ż P. Bóg — ni t o p y ta ł, ni t o s tw ie rd z a ł — ta k robi, że m n ie o d r a z u nie zabija, tylko ta k p o ­ m a ł u i p r z e z g o rą c z k ę in d e c y z j i ” . Jego d o b r o d u s z n a ir o n ia nie o m i n ę ł a więc n a w e t Pana Boga.

M e t a f o r y C h o p i n a o p a r t e były z re g u ły n a p o r ó w n a n i u c z ło w ie k a d o i n s t r u m e n t u m u ­ z y c z n e g o i b a r d z o c z ę s to naw iązyw ały d o „ m u z y k i ś m i e r c i” . „ O m u z y c z n y c h p o m y s ł a c h m o w y n ie m a — p i s a ł 6 s i e r p n i a 1 8 4 8 r o k u d o A u g u s t a F r a n c h o m m e 'a z e S z k o c ji — j e ­ s t e m całkow icie w y k o le jo n y — cz u ję się ja k n p . o s i o ł n a b a l u m a s k o w y m albo ja k s t r u n a s k rz y p c o w a E n a b a s e tli [ . . . ] ” . „ J e s te ś m y stare cym bały — z w ie rz a ł się w ty m czasie F o n - ta n i e — n a k t ó r y c h czas i o k o l i c z n o ś c i sw oje tr y l i k i n i e s z c z ę s n e p o w y g ry w a ły ” . P o r ó w ­ n y w a ł t e ż s ie b ie d o s k r z y p i e c , k t ó r e s t w o r z y ł l u t n i s t a , k t o ś w r o d z a j u S t r a d i v a r i e g o . S k r z y p c e się r o z s tr o iły , a n ie m a j u ż m i s t r z a , co by je z re p ero w a ł.

O s t a t n i e l i s t y C h o p i n a są n i e k ł a m a n y m ś w i a d e c t w e m z d u m i e w a j ą c e j t r z e ź w o ś c i je go u m y s ł u . Z a w s z e r z e c z o w y w o c e n ie w łasnej sy tu a cji, k ie d y s z u k a ł słów, aby ją z b a g a t e ­ lizow ać, o k p ić l u b w y sz y d z ić , c z y n ił t o z m y ś l ą o p o d t r z y m a n i u n a d z ie i. Z t y c h lis tó w bije u m ił o w a n ie życia, ty m silniejsze, im bardziej g r o ź n a okazyw ała się cho ro b a . N i e m y ­ śla ł o T r a n s c e n d e n c ji, p o n i e w a ż z m u s z o n y b y ł z a jm o w a ć się w ła s n y m c iałe m . Z a p e w n e d l a t e g o je g o m u z y k a j e s t ta k cz ło w ie c z a , ta k z i e m s k a , p o n i e w a ż je g o m y śl nie w y ry w a ­ ła się d o i n t e lig i b iln y c h k r a in . P o d d a ł się t u ż p r z e d u n i c e s t w i e n i e m sw ego ciała. „J e ste m z r e z y g n o w a n y ” . „ T y m c z a s e m m o j a s z t u k a — p y t a ł w liś c ie z 3 0 p a ź d z i e r n i k a 1 8 4 8 r o ­ k u — g d z i e się p o d z i a ł a ? A m o j e serce g d z i e m z m a r n o w a ł ? ” S k a p i t u l o w a ł , k ie d y u d r ę ­ c z o n e ciało p r z e g n a ł o z je go św ia d o m o ś c i ja k ąk o lw ie k m y śl m u z y c z n ą . M i a ł b o le sn e , ale i h e r o i c z n e życie. P r a c o w ite i p e ł n e g o d n o ś c i , k t ó r ą z a w d z i ę c z a ł d o ś ć r z a d k i e m u p o ł ą ­ c z e n i u in te l i g e n c j i z m ą d ro ś c ią .

K o r e s p o n d e n c j a F r y d e r y k a C h o p i n a | 1 8 i 6 —1 8 3 I

Cytaty

Powiązane dokumenty

wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych lub danych osobowych mojego dziecka lub niepełnoletniego podopiecznego, przez Poradnię Psychologiczno – Pedagogiczną nr 2

-Drzwi tylne lewe, ogniska korozji w części dolnej wew, uszkodzona uszczelka dolna -Drzwi tylne prawe, ogniska korozji w części dolnej wew, uszkodzona uszczelka dolna -Deski burt:

Poznaj Navident z trenerem klinicznym w swojej okolicy i stań się członkiem światowego Towarzystwa Nawigacji Dynamicznej. SIEDZIBA GŁÓWNA

Drogi oddechowe : Na podstawie dostępnych danych, kryteria klasyfikacji nie są spełnione. Działanie uczulające na drogi oddechowe/skórę Ten rodzaj działania nie

W opisie możliwości pływackich ryb stosuje się kilka wskaźników, ale najczęściej stosowane są dwie szybkości: U burst która oznacza szybkość zmęczeniową o czasie 20 sekund

W przypadku oferty wspólnego nabycia prawa własności w razie niestawienia się któregokolwiek z Oferentów do podpisania umowy przedwstępnej lub umowy przenoszącej

1) Przetwarzanie danych za pomocą monitoringu wizyjnego i monitoringu dostępu odbywa się w celu zabezpieczenia Zakładu oraz zapewnienia bezpieczeństwa osób przebywających

Przedmiotem opracowania jest budowlano-konstrukcyjna opinia techniczna, dotycząca stanu technicznego obiektów BUD.DMUCHAW I TRAFO, WIATA DOZ.CHEMII, BUD.DMUCHAW