• Nie Znaleziono Wyników

Szkic do anatomii społeczeństwa konsumpcyjnego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szkic do anatomii społeczeństwa konsumpcyjnego"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Kraków

SZKIC DO ANATOMII

SPOŁECZEŃSTWA KONSUMPCYJNEGO

Obserwującmoralistykę

społeczną

czasów

obecnych,

coirusz

na­

tkniemy

się

na

jednoznacznie ujemne

określenia dotyczące nowoczesnej

kultury:

konsumpcjonizm, konsumeryzm,

cywilizacja

supermarketu,

prak

­ tyczny

materializm. Psychodelicznybazari rozszerzającasięnawszel

­

kie

sfery

życia ideologiahedonistyczna

zdetronizowała ponoć

RozumiBo

­ ga

zastępując

go bożkiem konsumpcji, rozkoszy

i

materializmu,

zaś w

miejsce

społeczeństwa komunitamegowprowadziła społeczeństwo sybarytów

bez

ducha'.

Uduchowieni

humaniści różnych proweniencji ideowych

podnoszą

lament

nad „zanikiem poczucia

tragiczności

życia”

, dominacją

typu oso

­

bowości

merkantylnej hołdującej

„zamiłowaniu do

wygody

i pobłażania

samemu sobie,

zaś

kapitalizm

dziękiswejwzrastającej

zależności od

kon- sumeryzmu,

promuje etykęhedonizmu”1 2. Rozpowszechnianie

się

ideałów

hedonistycznych

jest

konstatowane jako dekadencka

faza

cywilizacji

ka­

pitalistycznej,śmiertelnachorobatocząca

ducha naszych

czasów, która

wiedzie,

do

1 Na ten temat patrznp.D.B e 11, Kulturowe sprzeczności kapitalizmu, rozdz.: Od etyki protestanckiej dopsychodelicznego bazaru, tłum.S. Amsterdamski Warszawa 1994.

2Ch.L a s c h, The True and Only Heaven:Progres and Its Critics, New York 1991, s. 521.

potrzeby narkotyków tzn. środków nanudę, którezaspokajają stymulowaną społecznie potrzebęnowości ipodniecenia, cowyrastaz samej naturykonsumery-

(2)

246

Piotr Bartula stycznejekonomii3. W nowoczesnej gospodarce o wyjątkowo zracjonalizowanym procesie produkcji panuje całkowicie irracjonalna konsumpcja4.

3 Ibidem, s.521.

4C.Schmitt, Rzymskikatolicyzm i polityczna forma, [w:]i dem, Teologia politycz­ nai inne pisma, tłum. M. A. C i c h oc k i, Kraków 2000,s. 94.

5Jan Pawełll, Centesimus annus,Watykan 1991, s. 39.

Napiętnowanie

konsumpcjonizmujest również

bardzo

wyrazistą cechąnauczaniaKościołakatolickiego,

który

ustamiswojego

zwierzch­

nika

wielokrotnie

podkreślałzagrożenia wynikające ze zredukowania

o

soby

do

roli

producenta

i

konsumenta

nakapitalistycznymrynku,

gdzie traktuje

się człowieka

bardziej jako producenta czy konsumenta dóbr, aniżelijako podmiot, którypro­ dukuje i konsumuje. 1 dalej; W krajach rozwiniętych prowadzi się niekiedy prze­ sadną propagandęwartości utylitarnych i niepohamowanąchęć ich zaspokojenia.

Sprawia to,żeczłowiek skłania się do traktowaniasiebie samegoi własnego życia jako zespołu doznań, których należy doświadczyć, aby doznaćw życiu jak najwię­

cej przyjemności. Stąd powstaje zjawisko konsumizmu5.

Zakładając względną trafność

takiejdiagnozy

„duchowości” nowo­

czesnej, trzeba zauważyć,

że

błądzi onawrozumieniusamego

hedonizmu.

Wtym

uproszczonym

ujęciu

hedonizm

miałby

polegać

nagrubiańskiej konsumpcji

oraz

maksymalnej

-

dostępnej

w danej

chwili

- eksploatacji własnej zmysłowości.

Aprzecież

w

swoim

zasadniczym (epikurejskim)

nurcie

hedonizm polegał na

ćwiczeniu

umiejętności obiektywnej oceny skutków

postępowania.Każda

przyjemność

jestdobra

z natury, powie he­

donista, ale nie

każda godna

wyboru

ponieważ przewidywalny skutek,

przykry bądźprzyjemny,

musi być

wpisanyw

decyzjeo pozyskaniu

przy

­ jemności

dostępnejhic et nunc.

Mówiąc językiem

współczesnym,hedo

­ nizm był pierwszą teoriąracjonalnego

działania

(wyboru) ludzkiego,

gdzie decyzję

o

jegopodjęciu warunkuje bilansprzewidywalnych

przyjemno­

ścii

przykrości, czyli, by użyć języka

ekonomii

- bilans zysków

i

strat.

Hedonista zatem dalekowzrocznie

przewidując, żeaktualnie

pozyskiwa­

ne

przyjemności mogą

byćpowodemprzyszłych przykrości,

rezygnuje

ztych

pierwszych.

Możliwenawet,że w

pewnych okolicznościach spo­

łecznych

uzna, żekażde

działanie

prowadzi

do

zgubyi staniesię

ascetą

lub

pustelnikiem.

Gwoli sprawiedliwości

wypada też

przypomnieć,

że epikureizm kładł nacisk

na potrzeby naturalne, a

nie „wmówione

” lub

wynikające z

pychy;

człowiek jest szczęśliwy tylko

w

sytuacji

braku

po

­

trzeb ekscentrycznych, ponieważ

hołdowanietakim potrzebom

stwarza

(3)

niebezpieczeństwo ich niezaspokojenia,

a

to

prowadzi do

cierpienia.

Wszystko

tedy zależy od rozumnej kalkulacj

i. Jak

widać, mieliśmy do czy­

nieniaz

prototypową

wersjąetyki homooeconomici.W

tym

znaczeniunie

­

malkażde

działanie ludzkie

ma podłoże

hedonistyczne.

Krytyka

zmistyfikowanego

hedonizmu, a

potem

utylitaryzmu,

jest

zatemw

istociezakamuflowanąkrytykąetykiżyciacodziennegoi ostatecz

­

nie

mistyfikacjącodzienności.

Niespodziewanie zatemnarażasię na

sojusz

zutopiami

politycznymi, w

których rewolucyjny

czyn miał przebóstwić

ludzkość

i zastąpić

skromne

zmierzanie „osobowości

merkantylnych

do

własnego szczęścia

światem

herosów

humanizmu ialtruizmu,

w

którym

sposoby życia

będą dynamicznie dramatyczne

„ponieważ przeciętny typ człowieka sięgnie pułapu

Arystotelesów,

Goethów,

czy

Marksów. A ponad

tą percią,

jak chciał Lew

Trocki,zabłysną

nowe szczyty

”.

Ową

percią oka

­

zały się

wojna

iokop.

Wydaje się, że

lepiejjednakpatrzeć

w chytre

oczy sklepikarza

aniżeli

w

wycelowaną w

siebielufękarabinu.

Niesprawiedliwa

diagnoza etyki

hedonizmu

pociąga za

sobą

to, że

konsument

zaczął

być

postrzegany

jako

podobne zwierzęciu stworzenie,

zdolne

do

poświęcenia wartości moralnychdla pilnego i

maksymalnie

obfitego

zaspokojenia swoich niskich,

zmysłowych

zachcianek

do

sa

­

mounicestwieniapoprzez„wielkieżarcie

”-jedzenia aż do obżarstwa, picia aż do opilstwa,

oglądania rzeczy

nieprzyzwoitych,

do zblazowania, wykorzystywania

innychludzi jakośrodka

do

egotycznych celów.Aby tego

dopiąć,

zdolny jest być

może

do

zbrodni

i

gwałtu, a

jegonihilizmto

droga

ku barbarzyństwu.Krótko

mówiąc, przeciwstawia

się

konsumpcję -

moralności,

człowieka

jakopodmiot moralny - konsumentowi.

Zakładając trafność takiej

diagnozykulturykonsumenckiej,przed

­

stawiona krytykabyłaby

może

jeszczezbyt

słaba.

Rzecz jednakw

tym, że najpoważniejsze zbrodnie naszej epoki

nie wynikały zpobudek

hedo-

niczno-konsumenckich, lecz

z ideologicznych. Dobrze obrazuje to lite­

raturapiękna, rozważająca

zagadnienie

zbrodni

współczesnej. Np. Dosto­

jewski

w

Zbrodni

i

karzeopisujezbrodnięideologiczną,

pozornie

tylko

uwikłaną

w motyw

zysku, w

gruncie

rzeczy

zrodzoną

z woli mocy

inad- człowieczeństwa

.

CamuswObcymanalizuje zabójstwo

będące

konse

­ kwencją braku

poczuciaracjonalnego

ładu świata. Gide

wLochach Wa

­

tykanu

przedstawia

zbrodniędla zbrodni,tzw.

estetyczną.

Przykładymożna mnożyć.

Nowożytna historia je potwierdza. N

igdzienatomiast, poza

lite­

raturą

brukową, motywzmysłowegoużycianie jest

przedstawiany

jako

(4)

248

Piotr Bartula podstawa

działania

przestępczegonaskalę

historyczną. Jeżeli więc uzna­

my

zaprawdę

slogan,

literatura

jestzwierciadłemepoki,winniśmy nie

­

co

bardziej pobłażliwie

spojrzeć

na właściwości

moralne

konsumenta, a nawet nieco

go uszlachetnić.

Ów

wyobrażony

konsument(boprzecieżniktniejesttylkokonsu

­

mentem,tak

jak

nikt nie jest wyłącznie

homo

oeconomicus

- są

topewne

fikcje

teoretyczne) pragnie

używać:

zjadać,

dotykać,

oglądaćitd. Najważ

­ niejsze

jest jednak,wjaki

sposób

pragnie

to

czynić.Ao tym nie

decyduje trawiąca

naturęludzką energia konsumenckaani sam

motyw korzyści,

lecz

poziom

kulturykonsumujących

ludzi.

Poziomten,co

oczywiste,

zależy

przede

wszystkimod

zaspokojenia

potrzeb podstawowych. Możnaw

imię ideałów

moralnych

czy ideologicznych ograniczyć

swobodękonsumen

­

tai w

rezultacie

doprowadzić

do

regresu

moralnego

społeczeństwa,wy

­ zwolenia

zjednostek

dzikich

iegoistycznych

instynktów. Napotykając

bowiem

na prawną albo ideologiczną

przeszkodę,tkwiący

w człowieku

impuls

hedonicznyznajdujeujściena

drodze nielegalnej,

pozaekonomicz­

nej:

politycznej lub przestępczej.

***

Oczywiście, od

razu

pojawia

się problem

wolności

konsumenta

w od­

niesieniu

do usług

o

„wysokimstopniu

ryzyka”

:

pornografia,

narkotyki,

niektóre

usługimedyczne (aborcja

i eutanazja),

hazard, dostęp

do

broni, płatne

usługi

seksualne.

Dotykamy tu

zagadnienia kolizji

pomiędzy

nie-

moralnymi

walorami

tych „dóbr

a

wolnościąich

pozyskiwania przez kon­

sumentów, powodujących,

jak

się powszechnie uważa,spustoszenie

w ludz­

kimumyśle

i

ciele,

przy czym, jeżeli

uznajemy wolność

wyboru za

wartość

moralną będzie

to

kolizja

dwóchwartości

równorzędnych. Zmusza to

nas do

zdefiniowania,

przynajmniej

prowizorycznie

dylematu

wolności. Mamy w

gruncie rzeczy dwa

wyjścia. Albo

przyjmujemy

tezę, że

niktnie mainne

­

goprawa,jak

tylko czynić

to,

czego

powinien

chcieć,

cooznacza

kontrolę zarówno dostawców,

jak i odbiorcówwspomnianych

dóbr,

albo

przyjmie­

my

definicjęwolności

konsumenta

jako możliwość czynienia

tego czego,

powinno

się

chcieć,

oraz niebycie

zmuszanym doczynienia

tego, czego

nie

powinno

się

chcieć6.

Wówczas,

niezależnie

od tego, co

rozumiemy przez

6 „W państwie, to znaczy w społeczności, w której są prawa, wolność może pole­ gać jedynie na tym, aby mócczynićto, czego się powinnochcieć, a niebyć zmuszo­

(5)

powinność,

nie

możemy nikogo zmuszać

dotego,

aby

czyniłto,czego

po­

winien chcieć,

ponieważ

w

tenwłaśnie

sposób odbierzemy mu

m

o

ż

1

i

w

ość

czynienia tego,

czego

powinien

chcieć,

czyli właśnie

wolność.

Pytanie to bywa

teżstawiane

jeszcze

inaczej,

mianowicie: czy nale­

ży stosować siłę lub

zagrożenie użyciasiły (np.

przez

ustanowienie

pra­

wa

prohibicyjnego)dla

dobra tego konsumenta, wobec

któregosię jąsto- suje.

Celem miałałaby tu

być

ochrona rozumnego interesu

jednostki.

Od­

powiedź

liberałabrzmi:

karanie

osób

dojrzałych

dla ichdobra

jest

nie

­

sprawiedliwei

stanowi

przejaw

despotyzmu,

ponieważ

- skoro tu

idzie

tylko

o ichwłasne

dobro - nikt

nie

jest

uprawniony

do kontroli opinii,

jakie

oni mąjąna

ten

temat.

Odpowiedź konserwatysty:

warto

zrezygno

­

waćz

kilku

wolności,aby podnieśćpoziom publicznegobezpieczeństwa.

Jak

widać,

w

tym punkcie stoją

naprzeciwkosiebiedwa

stanowiska.

Z

jednej strony

mamy

pogląd

libertariański

opierający dogmatykę całko­

witej

wolności konsumenta na

prawie każdego

do

samoposiadania,

z dru­

giej

zaś

ideologie konswerwatywno - komunitame, uzasadniające

dąże

­

nia

do penalizacji niektórych dóbr prawem

społeczeństwa

do moralnej samoobrony przed rozszerzaniem

się szmiry

produkowanej

tylko dla

zy­

sku

i

dostępności dóbr niszczących

ludzką

odpowiedzialność.

Zgodnie

z

tym,

konsumowanie

tych

dóbr jest

na

tyle

ohydne,

że

ma byćnietylko moralnie

napiętnowane, ale,

będąc szkodliwe

zarówno

dlabezpośrednich

konsumentów,

jaki dlabliźnich,powinno być

prawnie zakazane7 8 .

Jednak padnie

tu

zaraz

następujący

kontrargument:jeżeli

przyjmujemy,

żemoż

­

liwośćwyboru,takżewyboru

zła, determinuje

ludzkiedecyzje,rozwią

­

zanielibertariańskie wydaje

się

być

do

pewnegostopnia

niesprzeczne z

ka

­ tolicką

nauką

o wolnej woli".

nym czynić tego, czegosię niepowinno chcieć”, Monteskiusz,Oduchu praw, tłum. T. BoyŻeleński, Warszawa 1957, s.251.

7 Natentemat patrzna przykład R. Dw o rk i n, Biorącprawa poważnie,tłum. T. K o- w a 1 s k i.Warszawa 1998, rozdz.pt. Wolnośća moralizm.

8 Warto przypomnieć, żeistniejenurtchrześcijańskich libertarian. Oto ichmanifest: 1.

Obiektywnenormy moralne stanowią podstawę wolności oraz porządku społecznego. 2.

Zachodnia kultura jest warta ochronyi obrony. 3.Żywotne autorytety społeczne ucieleśnione w rodzinie, Kościele iinnych instytucjachpośredniczących kamieniemwęgielnym zdro­

wego społeczeństwa.4. Etyka egalitarna jestmoralnienaganna i destrukcyjna dla własno­

ściprywatnej i społecznych autorytetów. 5. Państwo - Lewiatan -jest podstawową instytu­ cjonalną przyczyną złą na przestrzeni dziejów.6. Nieskrępowany wolny rynek jestmoral­ nie ipraktycznielepszy od wszystkich innychsystemów.7. Własnośćpry-watnajesteko­ nomicznie i moralnie niezbędna.8.Państwo garnizonowe zagraża wolności i dobrobyto­

(6)

250 Piotr Bartula

Tak czy

inaczej,alternatywaopcji

ideowych

jest jasna.Albo

celem jest normatywne pokierowanie

życiemspołecznym

człowieka, czyli in­

strumentem

oddziaływania

na

konsumentajest prohibicj a,albo

celem jest

wolność połączona

z

perswazjąonieodwracalności

skutków

naszych wolnychwyborów.Trzeciegowyjścianie

ma.

Trzeba dodać, że

oprócz

argumentu z wolności

i prawa

własności

(cennegozarównodla

liberała, jak

i

konserwatysty,

który,zdaniemtego

pierwszego, popada

w sprzecznośćsam

ze

sobą

jeżeli

chce

ograniczyć

wolność

konsumenta

zakorzenionąmetafizycznie

w

prawiedosamopo-

siadania)

ze

strony libertariańskiej padają

zwykle

argumenty utylitary-

styczne.

Dowodzą oni,

że właśnie prohibicja

sprzyja

kryminogennym procesom:

zakaz

legalnej prostytucji

obniża jakość

usług,czyli

powoduje

wzrostzachorowań,

walkę pomiędzy ludźmi o wpływy „na

ulicy

,czyli

podnoszenie siępoziomu nieformalnej przemocy;

konserwatywnakryty

­

ka

hazardu

jakodziałalności

antyrodzinnej

i

antyspołecznej napotka

ar

­ gument

„z konsekwencji

-należałoby tym samym wprowadzić zakaz

wydatków na jakiekolwiek

zbytki,

zabronić sportów

opodwyższonym

poziomie ryzyka, np.

szybkiewyścigi

samochodowe,

alpinizm

itp

.; argu

­ ment zagrożenia

społeczeństwa

agresją

ze

strony

uzależnionych

napotka

na

polemikę,

iżzalegalizowanienarkotykówobniża ich

cenę, czyniąc

prze

­ stępstwa

i

czarny

rynek nieopłacalnym oraz

niszcząc monopolistyczną

pozycję

dealera na

rynku,czyniproceder

uzależniania młodocianych

klien

­

tów bezcelowym,

zaś

posiadanie

broni

przez

cywilów podnosi szansę ewentualnych ofiar

obrony

koniecznej,

co

nosi

znamionaskutecznej

pre­

wencji

itd. Koronnym

przykładem bezsensownościpenalizacji tychdóbr jest

oczywiście całkowita klęska

wojny

z

alkoholem w

latach 20.

w

Sta- nachZjednoczonych.Tosamodziejesięobecniew

związku

z wojnąz nar­

kotykami

9

. Rzecz

jasna,

można

poszukiwać napowyższe argumenty

ade­

kwatnych

kontrargumentów.

wi. 9. Welfare state to zorganizowana kradzież. 10. Prawa obywatelskie powinnyopierać się na prawiewłasności. Za: „Stańczyk” 1991,nr 2-3.

9 Na przykład D. Boaz, redaktor książki Kryzys prohibicji narkotyków piszę: „wojna z narkotykami wywołujeprzestępstwa powiązane z narkotykami, z którychniemal wszyst­

kie mają w rzeczywistości charakter przestępstwzwiązanych z prohibicją. Prawa onar­

kotykach podnoszą ich cenę i powodują, że uzależnieni zmuszeni są do popełniania prze­ stępstwa dla opłacenia nałogu, który byłbytani,gdyby byl legalny. 1rzecz jeszczebar­

dziejdramatyczna;konkurujący handlarze narkotyków mordująsię wzajemnie(i postron­

nychobserwatorów) w celu ochrony irozszerzenia rynków zbytu.Zatem, rezygnujemy

(7)

Na zasadzie

dygresji

warto

teżzauważyć, że

wspomniana etyka

hedonizmu

(etyka

kalkulacji)

byłaby, wbrew pozorom,

krytyczna wobec konsumowania wymienionych

„dóbr”.

Dla

przykładu: w świecie,

w któ

­ rym

dominujeideologia epikurejska,

hazard

musiałby być

moralnie

potę

­ piony.

Wynikato

z kalkulacji,

że przedprzystąpieniem

do

grygracze(dla uproszczenia

załóżmy,

żejestich

dwóch

i

grają

ostawkę 100

na 100 np.

zł)

zawierająniekorzystnądlanich transakcję,ponieważ

równe

nominały po

stronie ewentualnej

wygranej i

ewentualnej przegranej realnie ozna- czającoś innego:

100%

przegranej

jest

zawsze

większą

stratą, niżeli wy­

nosi zysk

ekwiwalentnej

wygranej.

Inaczejmówiąc:tracąc wszystko,nie

mam

nic,podwajając

poprzednią

sumę

mam „zaledwie”

o 1

/2 więcej

niż

poprzednio.

Inna

sprawa,

że taki

argument

nie pohamuje

hazardzisty,

po

­

nieważczerpie

on

przyjemnośćzsamego

faktu

ryzyka.

Nawetjeżeli

wrę

­ czymy mu

rano pieniądze, októre

zamierza

grać wieczorem, pod warun

­ kiem, że

grałnie

będzie (czyli

zmusimygo

do

czynienia tego,

czego

powi

­ nien

chcieć)

-

unieszczęśliwimynałogowca

10.

Podobnerozumowanie możnazastosować

także do pornografii,

którejkonsumowanie

daje

nie

­

jednokrotnie

skutki

opłakane; jak

wielokrotnie

realiści

zauważyli

nałogo

­

wy obserwator herosów

utopii

„seksu

dostarczonego11

popada

często

w

nadmierny samokrytycyzm,

co powoduje obniżenie

witalności,

a

więc

efekt jest antyhedoniczny,

niemówiącjuż

o

konsumpcji narkotyków.

Oczywiście moraliście argument z „kalkulacj i” przeciwko

tym„dobrom

niewystarczy,ponieważmusion

ujawnić

„brak poczucia

obowiązku

,

brak

godności u tego

rodzaju konsumentów.

W

każdym

razie,

niezależnie od

wciąż

odnawiających

się

sporów

światopoglądowych,nieulegakwestii,żemoralnaideologiaspołeczeń-

z wolności dla zwalczania zbrodni, którajestw istociepowodowana przez wojnę z nar­

kotykami. Cynik mógłby może zastanowić się,czy przypadkiemograniczenieswobód ekonomicznych i obywatelskich,a zarazemrozszerzeniewładzypaństwa niejcst właśnie tym,ocochodzi wwojnie z narkotykami”; ibidem.

111 Oczywiście,wskali globalnejtrudnoto wyliczyć. Być może ma racjęB.Man- d e vi 11 e, który w Bajce o pszczołach tworzyteodyceę społeczeństwakonsumpcyjnego,

„I najpodlejszy człon całości wpółdziałałdlajej pomyślności, tłum. A.Glinczanka, Kra­

ków1957, s.78. Dla przykładu: bez złodzieinieistnieliby ślusarze, bezhazardzistów nie ist­

nieliby producenci kart i kości do gry.Nawet żebrakpracujedladobra ludzkości,uczącin­

nych, kim nic powinni się stać.

11 Np. Cz.Miłosz,[esej]pt. Seks dostarczony,[w:]i de m,Widzenia nadzatoką San Francisco,Kraków 2000.

(8)

252

Piotr Bartula

stwa konsumpcyjnego

opartajest

na

fundamencielibertariańskim,

przy czym należy dodać,

że jest

to

doktryna

tyleż

antynormatywna, co

bezlito­

sna

wobec

ofiar wolności - postulując

depenalizację wspomnianych„dóbr”

rynkowych,domagasięrównocześnie

całkowitej prywatyzacji cierpienia wynikającego

ze

skutków korzystania z

tychże.Tak więc,akceptującabor

­ cję,

nie

akceptuje

sięwykonywania

jej

w szpitalachpublicznych.Dlacze

­

go?Ponieważ

pośród utrzymujących je

podatników

zarównozwolen- nicyjaki

przeciwnicy,

wykonywanie wtymmiejscubyłobyrównoznaczne ze

złamaniem

wolnościtychdrugich.

Również

zdegenerowanynarkoman nie

może liczyć na jakąkolwiek pomoc niesioną za

publicznepieniądze.

Widzimy zatem, że

jest to dosyć

rygorystycznaapoteozawolności

-

mak

­

symalniepersonalizuje

wybór

i

odpowiedzialność zajego

skutki12

.

W

tym

sensie

wolność

ma

wymuszać

rozumne

zachowania

ludzkie.

12 Patrzna ten tematnp.M. N. R o t h ba rd, For a New Liberty, New York 1989, rozdz. pt.PersonalLiberty.

*♦*

Często piętnowaną cechą

społeczeństwakonsumpcyjnego jest

do­

mniemany

egoizmjegoczłonków.

Przez

egoizmrozumiemy dążnośćdo zaspokojeniawłasnych

żądz bez uwzględnienia cudzych cierpień,

które

temu z konieczności

towarzyszą. Rzeczywiście,

konsument

przedkłada pragnienia

własne nad

cudze.Nie

zważa

na

to,

że

inni

w wyniku

rzadko­

ścidóbr, własnej nieudolności czy braku

szczęścia

nie mogą

zaspokoić analogicznych żądz i pragnień.

Istotnie,niemożna zaprzeczyć,że

altru- istyczny ideał

redystrybucji dóbr jest

całkowicie obcy

mentalności

kon­

sumenta.Z

tego powodu inni cierpiąc

brak

dóbr,

odczuwają

niesprawie­

dliwość

świata,

przeżywają gorycz,

gniew

lub

zawiść. Te ¡racjonalneuczu

­

cia

mogąbyć jednak wyłącznie efektem

błędnego rozumowaniana modłę

merkantylistów,

którzytwierdzili, żew

ekonomii

zawszemusi byćtak,

że zysk

jednego jest

stratą

drugiego, orazprzeświadczenia,żeniedanieczło

­

wiekowi

rzeczy,

która

do niego nigdy

nie

należała

(aktórą

przejął

ktoś inny), jest

niesprawiedliwe.

W sytuacji

rzadkości

dóbrstosunki wymiany są za

­

stąpione

rzekomostosunkamiwalki.

Rzeczywistość

wygląda

odwrotnie.

W świecie ekonomii

opartej

na

dyktacie konsumenta

zawsze jesttak, żeabyktoś

zyskał,

musi

zostać

wytworzone dobro

ponad sumę

zerową,

awspółzawodnictwo o takie czy inne

rzeczy leży

winteresie wszystkichkonkurujących

o

nie

konsumen­

(9)

tów; pomimoże

wielu z nich

będziemusiałoprzegrać,

dynamika procesu sprawi,

że

wszyscy

znajdąsię w

relatywnie korzystniejszym położeniu.

Ale

nawet

jeżeli przyjmiemy,

żeniejest możliwe wykorzenić

z „rynku konsumenta

psychologicznych resentymentów, to

i takprzykre

dozna­

nia

„pokonanych

”są

zgoła

niewinnew porównaniu

z tymi, na jakie

nara

­

ża człowiekczłowieka

„w stanie natury

, gdzie

konsument znika,aw

jego miejsce pojawia

się

wojownik organizujący zwalczające

sięwspólnoty rozbójnicze

(dzisiaj -

wspólnoty

socjalne walczące

o

przywileje gospo­

darczepoprzezwywieranie

presji na

skutecznych polityków).Wtakim

stanie

niemożna

przeprowadzić

kalkulacji,co

sprawia,

żeracjonalność

ekonomiczna

konsumenta,

który

jestwszakpodtypem

homo

oeconomi-

cusa,

nie

może

sięurzeczywistnić.

I człowiek

staje

się„niczym

więcej

jak tylko

niespokojnym,zgłodniałym, wędrującymz

miejsca

namiejsce

wil­

kiem

” (Hipolit Taine,

Seria:„MyśliiLudzie”

S. Krzemień, O

jak,

s.

179).

Trzeba dodać,

iż konsumentnie

jest w

gruncie

rzeczy

zainteresowa

­ ny uszczuplaniem

szczęścia idobrobytu innych

ludzi,

interesuje

go

tylko

to,

co

sam

zyskuje,

a

nieto, cozyskują bądź

tracą inni. Inaczej mówiąc,

nie widzi sprzeczności

pomiędzy

zaspokojeniem

pragnień

własnychi

cu­

dzych,

interesemwłasnym i

publicznym.

Jasne

więc,

że

„egoizm” konsu­

menta jest obiektywnieżyczliwy

ludziom; życzy

im

wszystkiego dobre­

go, o ile sam

natymnietraci.

Należałoby zatem

podtrzymywać

w etyce

rozróżnieniepojęcia

interesu własnego

i

egoizmu,

opisywaćkonsumenta za

pomocą

tego

pierwszego

terminu.

Dobitnieujmuje

to

Ayn

Rand:

Znaczenie przypisywanesłowu „egoizm” w popularnym ujęciujest nie tylko niepoprawne;niesie ono niszczycielski ładunek myślowy odpowiedzialny - bar­ dziej niżjakikolwiek czynnik- zazahamowanie moralnego rozwojuludzkości.

W popularnym znaczeniu słowo „egoizm”jest synonimem zła;towarzyszy muwy­ obrażeniemorderczejbestii depczącej po trupach, byosiągnąć swójcel, brutala nie troszczącego się o żadną żywą istotę i nie dążącego poza natychmiastowe zaspo­ kojenie bezmyślnychzachcianek.A przecież dokładneznaczenie i podręczniko­

wa definicja słowa„egoizm” brzmi; troska owłasny„interes”13.

13 A. Ran d, The Virtue ofSelfshness, New York 1961, s. 47.

14 Przypomnijmymoment, kiedy Kant porównuje dwóch kupców, zktórych pierw­ szy jest uczciwy, ponieważ chce pozyskać klienta, drugipostępujetak samo, alew opar­

ciu o penetrujący jego sumienie imperatywkategoryczny; pierwszemudaleko do moral­ ności, ponieważ działa tylko zgodnie z obowiązkiem, aledla zysku,drugi zaś kultywuje

Przeciwieństwem mentalności konsumenta

nie

jest zatem „człowiek

w

pełnimoralny”

, działający

zgodnie

z poczuciem czystego obowiązku14

,

(10)

254 Piotr Bartula

lecz zawistnik

(altruista na

opak?), który często woli

sam

stracić, byleby

ktoś

inny

nie

zyskał.

Zawiść, jak

wiadomo, jest

tąpodłąwłaściwościąnaszej natury, która każę nam

martwić

się

i gryźć

tym, co

uważamy

za

szczęście

innych.

Inaczej mówiąc,

zawistnik niechce

poprawić

własnejsytuacji,

o ile to

poprawi

sytuację

innych. Już

z

samej tej

definicji

wynika

wniosek,

że

zawiśćjestcechąwybitnieniesprzyjającądobrobytowii moralności

publicz

­ nej. Zgodnie z zasadą

dylematu

więźnia w

„mieście

zawistników” wszyscy pogrążająsięw coraz

gorszejsytuacji.Paradoks,że

cecha ta jest

najbardziej

rozpowszechniona w społeczeństwach,

wktórych

namiętności

konsumenc

­

kie nie

mogą

się

w pełni ujawnić15

.Terminalnym,

by

tak rzec,

stadium tej choroby jest

mściwość. Dobrzeobrazujeto

przykład

podanyprzezHenry

­

ka

Kamieńskiego16 -

opisuje

on

rosyjskiegochłopa,

który

dotego

stopnia

wyzbywa się

w

akcie zemsty

„egoizmu

, że

wiesza się

w

zagrodzie sąsiada

-

wroga.

Jego celem jest

sprowadzeniecarskich

urzędników biurokratycz­

nych,

aby właśnie

tam

prowadzili

śledztwo.

Wie

on

bowiem dobrze, że

ozna

­ cza

to

złupienie

całego

rodu,

co

też

się i

stało...

I zawszesię takdzieje

z

ca

­ łymi społeczeństwami, w

którychsuwerenność

konsumenta jest zastąpio­

nasuwerennością zarządzającej rynkiem

biurokracji.

prawdziwą moralność działania płynącego zpoczucia czystego obowiązku. Na ten temat patrz I. K a n t, Uzasadnieniemetafizykimoralności, tłum. R. I n g a r d e n, Warszawa

1953,s. 16-17.

15 Na ten temat patrznp. R.N oz i c k, Państwo,anarchia, utopia,rozdz.8, Warsza­ wa 1999, oraz J.Ra w 1s, Teoria sprawiedliwości, Warszawa 1994, rozdz. IX, § 80.

16 H. Kamieński,Rosja i Europa, Paryż 1857, s. 232.

17 G. Si m m e 1, op.cit.,s.264.

Niekiedy przedstawia

sięteż

konsumpcjęjako działalność

niszczy

­

cielską,

doprowadzającą do

rozkładu

to,

co

ciężkąpracą

zostało wypro

­

dukowane.

W tym przypadku przeciwstawia

siękonsumpcję

twórczo­

ściprodukcyjnej

.Dla zobrazowania

tegorodzaju konsumpcj iGeorg Sim-

mel

posłużył

się przykładem

dzikiegobeduina

znajdującego upodoba- niew

niszczeniu przedmiotów, w

doprowadzaniu

materiiuformowanej,

„ukulturalnionej

, uduchowionej - do

stanupierwotnegobezformia:

„do­

wodził sobie

samemu,że

posiadł

coś

na

własnośćpsuciem,

łamaniem, niszczącym

łupiestwem

”17.

Rzecz

jasna tego rodzaju

negatywna

„kon­

sumpcja

również istnieje(wśród dzieci

i dzikich), ale

nie

jest to, by

tak

rzec, klasyczny

rodzaj

konsumowania.

***

(11)

Trzebateżpowiedzieć,żetylkopojęciowo,aniew

rzeczywistości produkcja

i

twórczość są

zaprzeczeniem konsumpcji,

in

concreto nie można traktować

konsumpcji

wyłączniejako

niszczenie

dóbr

lub

odejmo

­ wania

imużyteczności.

Zostały

onebowiem

wyprodukowane tylko

dla

­

tego, że

uprzednio

ktoś

zapragnął je

skonsumować, anie na

odwrót.

Każ

­ dy przedmiot

pojawiasięwspołeczności tylkowówczas,

kiedy

istnieje

odpowiednia liczba konsumentów -

osóbpragnącychtenprzedmiot po

­ siadać,

tzw.efektywnych nabywców.

Może to

być

zaledwie jedna

osoba, jeśli

będzie

bardzo

bogata lub

będzie

miała władzę. Przedmiot

ten ma

tyl­

ko o tyle wartość,

o

ile

jest

pożądany przez ludzi. Rację

mają

zatem

ci ekonomiści,

którzy

twierdzą, iż konsumpcjajestprzyczynącałegoproce

­ su

produkcyjnego.Dotakich zapomnianych

nieco

myślicieli

należał

Fry

­

deryk Bastiat,któryjeszcze

na

łożu

śmierci miał powiedzieć,

żenawszyst

­

ko

w

ekonomii

należy patrzeć

z

pozycj

ikonsumenta. Podobnie

wypowia­

dali się

Wilhelm

Roepkeczy

Ludwik von

Misses,

w

Polscezaś Adam

Krzy­

żanowski.

Dlatego

też

jak

długo

niezostanie

zaspokojone

choćbyjedno

ludzkie pragnienie, proces produkcyjny

będzie

trwał,

afakt,że ludzie zgła

­

szają

popyt

zarówno

na jedwabne

pończochy(którepod

wpływem roz­

woju

rynku konsumenta

taniały18

),

jaki

pornografię

czy

trujące gazy bo­

jowe,niemoże

być

argumentem za normowaniem

rynku

konsumenta.

Albo przyjmujemy cenę

wolności,

albo preferujemy

biurokrację i

korupcję.

18 Dobitnie wypowiedział prawdę J.Schumpeter, „Królowa Elżbieta nosiła jedwabne pończochy.Dążeniem normalnegokapitalisty nie jest jednak dotarczenie je­

dwabnych pończoch królowym, lecz osiągnięcie tego, by byłyone dostępne dla pracow­

nicy fabryki i tozacorazmniejszywysiłekwpracy Kapitalism, Socialism and Demo- cracy,NewYork 1947, s. 67. Jak słuszniezauważają Rosemberg i Birrdzel, osobliwość ekonomii wzrostugospodarczego na zachodzie polegała na tym,że „podczas gdy niektó­

rych czyniła nadzwyczajbogatymi,sposób życia bogatychnagradzaław owiele mniej­ szymstopniu niżniezamożnych”. Bogaci mogli dużowcześniejkupować towary, których dostępność rosła wskutekpojawieniasię systemu fabrycznego. Rynekkonsumenta two­

rzył się dzięki temu, że producenci, ujawniając ogromny popyt ubogich warstw ludności, nadążali za jego zaspokojeniem,a konkurencjaw sferze kosztówsprawiała, że ceny arty­

kułówprzemysłowychmalały. Masoweprzesunięciepopytunaprodukty iusługi oni­ skich kosztach wytwarzaniaspowodowało podniesienie powszechnegostandardu życia.

Zob.: N.Rossenberg, L. E. Birdzell, Historia kapitalizmu, tłum.A.D o r o ba, Kraków 1994.

Pierwsze

preekonomiczne prawo

brzmi:

a) jeżeli

ludzie nie mieliby żadnych

potrzeb

konsumpcyjnych,nieistniałaby teżprodukcja,b) jeżeli na świecie

nastałaby

kompletnośćdóbrkonsumpcyjnych,

produkcja

sta

­

(12)

256

Piotr Bartula

łaby

się

zbędna.

Ale

nawet wówczas, gdyby Opatrzność

ofiarowała

lu­

dziom

odpowiednią

do

pragnieńilośćdóbri

jedynym

problemem

społe­

czeństwa

konsumentów

byłaby,

jak

chcą

socjaliści,

sprawiedliwa ich dys

­

trybucja,

zadośćuczynić sprawiedliwości

może

tylko

wolnawymiana, ponieważw

wymianie każdy oddaje

rzecz jemu

niepotrzebną w zamian

za

potrzebną, każdy też otrzymuje

to, naczym

mu

najbardziej

zależy.

Wten sposóbzwiększałaby sięzarówno subiektywna,

jak

i

obiektywna suma

szczęściaiurzeczywistniałhedoniczny rajna ziemi.

Niestety, takniejest, pragnienia ludzi wciąż

napotykają nabrakiw

zastanym

porządku

stwo­

rzenia

i powołaniem

człowieka

jestwypełnianietych

braków.

Trzeba też

wskazaćna

kreatywną moc

impulsu

konsumpcyjnego

związanego,

jak można mniemać, z

instynktem

poznawczym; z

ciekawo

­ ścią

i

eksperymentem.

Wkażdymprodukcie

materializuje

się wszak

ja­

kaś ludzka potrzeba konsumpcyjna,

pragnienie,a

po

zaspokojeniu

potrzeb elementarnych - fantazja.

Są toniejakopsychologicznefundamenty

każ­

dej

wyprodukowanej

rzeczy.

Na przykład

wwynalazku samochodu

tkwi

potrzeba

szybkiego

przemieszczaniasię i dalekich podróży; w

torcie

po

­ trzeba

słodkości,w mydle

potrzeba

czystości

itd.

Oczywiściemateriali- zowanie

się

tych

potrzeb jest

możliwe, jeśliproducenci zostaną

o

nich

poinformowani

przez

konsumentów.

Dawniej

odbywało

się

to

przezbez

­

pośrednie

złożenie zamówienia

uwytwórcy,

dzisiaj

wspołeczeństwach o

rozwiniętym podziale pracy,

w

drodze,

jakmówią

ekonomiści,

głoso

­

wania narynku,czyli

ustalenia przez

konsumentówceny

na dany

towar.

Wyrazem większego zapotrzebowania

niżaktualna

produkcja

jestcena

wysoka,

mniejszego

-

cenaniska.

Tym sposobem

produkcja

wciąż dosto­

sowujesię

do

życzeńkonsumentów.Jeżelinatomiast

konsumenci

nie

mogą

zjakiś

powodów

ujawnić

swoich

realnychpragnieńani

przez

ustne za

­

mówienie, ani

przez głosowanie na rynku, produkcja przestaje

być

narzę­

dziem

konsumpcji. Ekonomię

konsumpcji

nastawioną na zysk niszczy wtedy

pseudoekonomia biurokratyczna nastawiona

na podległość

i

zarzą­

dzanie. Wtedy

producenci,

jeśli

idealistami,

starająsię wprawdzie

two- rzyćtowaryo dobrej jakości

i potrzebne,jednak

wygląd

tychtowarów,

a z czasem

także ich

przeznaczenie

praktyczne odzwierciedlanade wszystko ich

własne wyobrażenia o dobru

innych

ludzi,

ichintelekt,

wiarę ideolo­

giczną, ichwolę. Produkująprzecieżw

oparciu

o własne,

najzupełniej

subiektywne wyobrażenia

potrzeb

ludzi, co sprawia, że konsumenci

znaj

­

dują

sięwsytuacj i moralnego uzależnienia

od

producentów.

Oni

bowiem

(13)

decydują,

co należy jeść,

gdzie i

jak spać,

co

oglądać, jakie mieć

przyjem

­

ności.„Dyktatorskiekspert

od wyżywienia

chcekarmić

swoich

współo

­

bywatelizgodnie

z

własnymiideamitego,costanowio

doskonałym

po

­ żywieniu

19

.

19 L.v o nMis es, Biurokracja, tłum.J. M. Ma ł ek, Lublin1998, s. 34.1 dalej (s. 38) pisał: „Konsumenci to naród suwerenny. Kapitaliści to mandatariusze tego narodu. Jeżeli przestają go słuchać lub jeśli nie uda imsię wyprodukować najmniejszym możliwym kosztem tego, czegodomagająsiękonsumenci,tracąswój urząd. Ich zadowolenie polega na służeniu konsumentowi. Zysk i strata to instrumenty, przypomocy których konsumenci dzierżą mocno w cuglach wszelkądziałalność gospodarczą”.

20Ibidem, s. 34.

21 Ibidem, s. 38.

Uzależnienieto(konsumentaod producenta) nabiera

w skali

po

­

wszechnej

charakteru

moralnego,

ponieważ

następuje

automatycznie likwi­

dacja podziału pracy,co

uniemożliwia

istnienie

wielu systemów preferen­

cji

w ramach jednego

gospodarstwaspołecznego.Czyli konieczne

staje

się

narzucenie jednego systemu etycznego

całemu

społeczeństwu, a

coza

tym

idzienormatywneplanowaniespołecznego

życia człowieka,

zarównow

sfe­

rze

ekonomii, jak

imoralności.Wtejsytuacji

producent, a w

końcu biuro

­

kratyczne

” Państwo mówi

mu, jakmamyśleć i

w

co

wierzyć

20

.

Uzależnienie

ekonomiczne jest

również nieuchronne. O

ile bowiem konsument,kierującsięinteresemwłasnym,

dąży na ogół do

zakupuso

­ lidnego

przedmiotu za

cenęjak

najniższą,

to

producent,kierującsię

ego­

izmem,chce sprzedać mamy

produkt

zacenęjaknajwyższą.

Wolny

kon

­

sument

zawsze zwróci

się

po towar do

tego,

kto produkuje lepiej

i

taniej.

Zmusza to producentów do

ciągłego

podejmowania

wysiłków

celem

po

­ zyskania

nabywców,

a

więcwynalazczości i oszczędności

kosztów.

Dzieje

się

tak,

gdyż:

Rzeczywistymi decydentami w kapitalistycznym systemiegospodarki rynko­

wej są konsumenci. To onikupują czy też powstrzymują sięodzakupu, decydują, ktopowinien posiadaćkapitał ikierować fabrykami.To oni decydują,co ma być produkowane, w jakiejilości i jaką ma posiadać jakość.Ich postawy prowadząalbo do zysku, albo do straty przedsiębiorców. Tooni decydują, żebiednistająsięboga­ tymi, a bogaci biednymi.Niełatwo z takimiszefami.Często kierują nimi kaprysy i dziwne upodobania, są zmiennii nieprzewidywalni. Ani trochę nie dbająo prze­ szłe zasługi.Jeżeli ktoś oferujeim coś lepszego lub tańszego, odrazuopuszczają swoich dostawców21.

Tylko

wskutek

presji

konsumentów rozwija się konkurencja (oczy­

wiście jest ona

możliwa tylko na

wolnymprywatnym

rynku),

podnosisię

(14)

258

PiotrBartula

jakość

towarów,

zwiększa

ich

różnorodność.

Spadają ceny,ponieważ

nikt

nie

podejmuje produkcji

towaru,

który może nabyć

za

cenę niższą,

niż

wynosiłby

koszt produkcji

ponoszonej przez niego samego. Kiedy

o pro

­ dukcji decydują producenci,

sytuacja jest zupełnieodwrotna.

W

naszych czasach mieliśmy, jak wiadomo,

raczej doczynienia

z

do-

minacjąrynku

producenta.

Niezależnie

od

wielokrotnie już

opisywanych

przyczyn politycznych

iideologicznych

(idea

redystrybucjidóbr

oparta

nakoncepcji

„sprawiedliwości społecznej

”)oraz triumfu

neomerkantyli-

zmu(cła),zjawisko

to

bywa

także

wynikiemnaturalnychprocesów

ryn­

kowych np. tworzenia

siętzw.

naturalnych

monopoli. Jak

niektórzy twier­

dzą, niekiedy

jestkorzystne dla

konsumenta,

aby na

rynku istniał tylko jeden

producent.Dziejesię tak w

sektorach, gdzie

oszczędność

kosztów

produkcjimoże być jedynie skutkiem

wielkiej

skali

produkcji

(wodocią

­ gi, kolejnictwo, sądy).

Alei tutajdostawca

usługi

musibraćpoduwagę nie tylko

tych, którzy

musząkorzystać

z

jegousług,

ale

również i

tych,

którzy

skorzystają tylko

wtedy,

jeżeli sprawi im to

przyjemność

(np.

pod

­ różowania

zmonopolizowaną

linią

kolejową).

***

Jako głównego

wroga rynku

konsumenta

i przyczyny

powstawania

rynku producenta,

uczynienia

z konsumenta wasala

biznesu,analitycy

wskazywali często na

reklamę, uznawaną niekiedyzanowoczesny„in

­

strument społecznej

kontroli

,

podobny

do Kościoła,

szkoły,

zakładu pra­

cy.

Klasyczny pogląd na

tentematwypowiedział

swego czasu Wilhelm Roepke, konserwatywny

apologeta prywatnegowolnego

rynku opartego na suwerenności konsumenta:

Trudno zaprzeczyć, że przez swojesugestienarusza ona poważnie „suweren­

ność konsumenta”,usiłując mu potrzebami wmówionymiwyprzećjego zapotrze­

bowania istotne. Równocześnie stajesię reklama niebezpiecznym instrumentem monopolu („monopol opinii) i wielkiegoprzedsiębiorstwa. Poza tym, ponieważ niktnie ma w tym komercjalnego interesu, by przy pomocy reklamy propagować spokój i kontemplacje, stajesię onaczęściowowspółodpowiedzialna za jałowe podniecenieiza pustą„aktywność naszych czasów”22.

22 W. R o e p k e. Kryzys społeczny czasówobecnych,[Wrocław] 1986,s. 152.

Jak

słusznie

zauważa

on,

zjawisko to jest

wzmacniane faktem,

żepro

­

ducenci

reklamy mająinteres,

abyreklamować samych

siebie, wskazując

na zalety

reklamy. Skutecznie

zatem

fałszują

wizerunek swoich produk­

(15)

tów

w

mediach,

wskazując

na walory informacyjne

typu

cena, jakość.

Ponadto,

rynek

producenta jest

tworzonyprzez

system reklam,

nie

tylko dlatego,

że

konsument

obserwujereklamy i dlatego

kupuje

reklamowany produkt

(wszak

ma

on

swójrozum),lecz

dlatego,

że

sprzedawca obser­

wuje

reklamy

sądząc,

że

to

samoczyni

ewentualny

odbiorcai

właśnie

te produkty kupuje

do

swojegosklepu,zaś

konsumentjest

zmuszony

kupić towar reklamowany, ponieważ

innego

na półkach

niema.

Jest

tomecha

­ nizm

błędnego

koła,

można

by rzec,

że

mamy tu

do czynienia

z

opacznym działaniem

mechanizmu „niewidzialnej

ręki”

.

Ażeby uprzytomnić sobie

mechanizm

zjawiska powstawania

rynku producenta,

można sięgnąć po

analogięzeświata

nowoczesnej polityki, w

której

demokratyczne rynki

konsumentów(tu:wyborców)

z

łatwością

przeobrażają się

woligarchiczne rynki producentów

polityki,

którzy współcześnie

wybierająsię sami między sobąza pomocą wyborców.

Dzieje się tak

między

innymi

dlatego,

ponieważ

nauki

polityczne

nastawione są dzisiaj

nakształcenieprofesjonalnejkadry

wspomagającej klasę poi

i tycz

­

ną,

która

zeswojej

strony stwarza

popyt

na

absolwentównaukpolitycz

­

nych,w tymtakże

prawa; mamy

zatemdo

czynienia

ześcisłą

symbiozą

politykówi

politologów.

Ci

ostatni są

bowiem

kształceni

na

doradców Księcia,

a nienasamodzielnych

akuszerów poznania.

Pełnią

oni po za­

kończeniu

studiów funkcje

doradców

dyplomatów,

pracowników

biur poselskich,ankieterów wykonujących

zlecenia takiej

czy

innej partii

po

­ litycznej, stylistów przemówień

politycznych.

Dzięki

temu klasa

politycz­

na ulega

stałej,

coraz silniejszej

profesjonalizacji. Być

może

tak

musi

być,

ale jest

to zjawisko

nader

niepokojące,zarówno

ze

względówkulturowych, jak finansowychi

moralnych.

Rynek polityczny staje siębowiem

typo­

wymrynkiem producenta; politycy

wspomagani

przez uniwersyteckie kadry, toteż

ich

wiedza dotycząca wyborców znacznie przewyższa wie­

dzę,

jaką mają

ci ostatni ojej

aktorach

i

kreatorach. Podobnie upadają

demokracje

rynkowe

konsumentów:

towary

wybierane

dla nich

przez

profesjonalnych

analityków pamięci

ludzkiej -

socjologów,

filmowców,

psychologów: reklamowane

są te

produkty, których

reklamy

sązapamię-

tywane

(na tym

polega

ankietowanie danejreklamy)

a

pośrednikiem

jest

sprzedawca.

W

gruncie

rzeczy

istnieje

analogia

pomiędzy biernym

wy- borcąa

biernym

konsumentem

- obydwaj cenią

sobie

sytuacje, kiedy ktoś

za

nich podejmuje decyzje.

Wybórczłowieka konsumpcjiw świecieob

­

fitości

dóbr

okazuj

e

sięczęstofikcj ą,aktywny

konsument przeobraża

się

(16)

260

Piotr Bartula

powoli w

biernegoi

bezwolnego człowieka masy.

W

obu

przypadkach mamy

do

czynienia ze

spontanicznym

tworzeniem

się rynku producenta.

Trzeba

jednak

uczciwie powiedzieć,

że

te zakłócające rynek konsu­

menta

wpływy

reklamysąłagodzone

tradycyjnymi,

kulturowymi

nawy­

kamii

naturalnymi

upodobaniamiopartymi

na

dobrym

smaku

orazsku

­

mulowanym

doświadczeniem ludzi korzystających od

wielulat ztakich

a

nie innych dóbr.

Ponadto, jak

niektórzy twierdzą, reklama

jest

tylko opakowaniem

towaru,

anie samym towarem,

po

którybyć

może ponow­

nie

się

nie

zwrócimy.

Jakktoś

słusznie

zauważył,

„kulturę konsumpcyjną podtrzymują

nie

produkowane obrazy,

leczdobrakonsumpcyjnepodczas ich

użytkowania

.

Inna

sprawa,

żenajbardziej

zagrożony

i

atakowany

jest konsument

„bez

tradycji

”, „troglodyta

, dziecko23

.

23 Temat, rzeczjasna, wymaga szerszego omówienia. Względnejobronyfunkcjonowa­ nia reklamy na rynku konsumenta podjął się np.M. S c h u d s o n, próbującudowodnić, że reklamajestw pewnym sensie kwakierska: „Wskazuje nacenę, wten sposóbprzypominając o oszczędności jako głównym kryterium zakupów. Jestteż purytańska-polecając dany pro­ dukt nie dlatego, że zapewniamoralne,społeczne lub teologicznezbawienia, ale dlatego,że dobrzesłuży pewnymbanalnymcelom. Czyścitwój zlew., „TheAmerican Prospect1991.

***

Niekiedy

bywa

itak,i

był to przypadek

znany

z epoki komunizmu,

że

władza

polityczna,

chcąc

rzekomo

poprawić los

konsumenta,

dąży do kontroli

zysków producentapoprzez kontrolę

cen

i

ustalenie

tzw.

ceny

maksymalnej, kwoty

maksymalnego

zysku

(np. koszt wytwarzania

+ob

­ ligatoryjny

procent

czy bardziej znaną

w naszych czasach metodę

odbie­

rania

zysków

za

pomocąpodatku

progresywnego). Takie działanie,w in

­

tencji prokonsumenckie

- w istocie

jest

antykonsumenckie, a

także sprzeczne

z

interesemwładzyi

z

interesami

producentów.

Dostosowywa

­

nie

ceny

towarów

do

aktualnych, średnich możliwościfinansowychkon

­ sumentów

prowadzi

najkrótszą droga do

gospodarki deficytowej

(niedo­

boru). Producenci

czująsięzwolnieni

już całkowicie

z

odpowiedzialno­

ści zarezultaty produkcji,

znika konkurencja

w sferze

obniżania kosztów

produkcji,

ponieważ

nie pozostająonew żadnym stosunku doich

intere­

sów

iambicji.

Odpowiedzialność

przejmuje na

siebie

władza politycz­

na, która musi

wciąż

dopłacać

doprodukcji,

korzystając ostatecznie

z

port­

fela

konsumenta,

który

de

facto subsydiujeprodukcję. Aniezadowolenie

tego

ostatniego wciąż

rośnie.

Zamiast bowiemtowarów maon

niskie

ceny

(17)

i

wysokiepodatki (którenotabene

w

końcu przerzucane

na cenę

towa

­

rów),

zamiast

realnego

wpływu

na

produkcję

ma

- przez ewentualny udział we

władzy

politycznej - wpływ

na

dystrybucję

wciąż

kurczącej

się

puli

dóbr. Kiedypewnego

dnia

odkrywa,

jak

to się

stało

wumysłach

wielu

(cho

­

ciażniewszystkich)obywatelibyłychkrajówsocjalistycznych,że

są to

zyski pozorne, może

wzniecić bunt - bunt

konsumenta

(dzisiaj może to występować

wpostaci

buntu

podatnika).

*

Nie jest

bezzasadne

postrzeganie

upadku

dawnego reżimu

jako

efektu

tego

buntu. Jak

ktoś

słuszniezauważył, „ludzie zeWschoduwiedzieli, co jestdostępnedla ludzi

z

Zachodużyjących

po

drugiej

stronie

muru i

w

końcu

postanowiliten mur

obalić”

.Byćmożezatem

pozostawienie

kon

­

sumentom

władzy

nad rynkiem

lepiej

służy wszystkim

z osobna oraz

do

­

bru

publicznemu

i

wartościom

komunitamym, a

społeczeństwo zwane

konsumpcyjnym niejest

najgorszym

w

historii ludzkości typem

moral

­

negoi

racjonalnego

społeczeństwa.

Nasuwasię jeszczerefleksjaogólniejszejnatury. Istnieją oczywi

­ ście

przedmiotyzaliczane

przez

filozofów

do tzw.

uniwersaliów (pięk

­ no, dobro,

sprawiedliwość),w

odniesieniu do których

tylko

przenośnie

możemyużywaćpojęciakonsumpcji.Niesą one

konsumowane,

ale

ra­

czej

kontemplowane i

choćby na

całej kuli ziemskiej

nikt

nie zgłaszał

„efektywnego

popytu

na

oglądanie Rafaelowskiej

Madonny,podziwia

­

nie wzniosłych,pozbawionych

kalkulacji,

czynów

herosów

moralności (Kolbe),

czy

studiowanie

najlepszych kart

KodeksuNapoleona,nietra

­

ciłybyonenicze

swojej

wartości.

Jednakże istnienie

realnych

ludzi, zgła­

szających

zapotrzebowanie

nate

przedmioty, jest warunkiem

trwania każdego

cywilizowanego

społeczeństwa, wktórym

praktykowane

sąpo- wszechnietakie cnoty, jak

rozumność,

uczciwość, dotrzymywanie

umów, tworzenie

i przestrzeganie

racjonalnego prawa. Wraz

ze

zniknięciem ta­

kich

ludzi lub

z

upadkiem

ich

prestiżu - społeczeństwo zwane

konsump

­

cyjnym

rychło stałoby

się

społeczeństwem żebraków.

W

ścisłym

sensie termin„społeczeństwo

konsumpcyjne

” jest

sprzeczny wewnętrznie

i nie

może mu odpowiadać realny

przedmiot.

Społeczeństwo żyjące wyłącz­

niekonsumpcjąjuż

po

24godzinach niemiałoby nicdo

skonsumowania,

a więc

nie

mogłoby

wcale

istnieć.

(18)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Szansą na przeżycie dla humanisty (który wcześniej umiał tylko siedzieć w bibliotece) jest więc włączenie się w – uważane za jedynie ważne i przydatne, specyficznie

Informacja zwrotna: Uczeń przesyła zdjęcie wykonanych zadań tylko na adres mailowy:sprache3@wp.pl.W razie pytań można skontaktować się poprzez mail

Dobrze były im znane prawidła działania przyrody, która pozbywa się słabszych, która nie znosi mie- szania się gatunków, która poddaje swoje twory przeróżnym próbom, a

24 Na podobny trop wskazał Ricœur: „Co uprawnia do uznawania, że podmiot działania pozostaje ten sam przez całe jego życie rozciągające się od narodzin do śmierci?

Kalafior tworzą różyczki, które wyglądają podobnie jak cały owoc: każda różyczka składa się z mniejszych, te z jeszcze

Przypomnijmy też, że pod- stawowa idea przedstawionych wyżej założeń jest taka, że po ich przyjęciu można formalnie udowodnić, że pojęcie wiarygodności jest równoważne

Epidemie eboli pojawiały się od lat 70., były większe lub mniejsze, ale general- nie ograniczały się do małych lokalnych społeczno- ści.. Liczba zakażeń i zgonów była

Gdyby recenzent spojrzał na drugą stronę tomu „w przeddzień”, gdzie znajduje się wyraźna uwaga o ograniczonym nakładzie, przeznaczonym wyłącznie dla znajomych i