Kraków
SZKIC DO ANATOMII
SPOŁECZEŃSTWA KONSUMPCYJNEGO
Obserwującmoralistykę
społeczną
czasówobecnych,
coiruszna
tkniemy
sięna
jednoznacznie ujemneokreślenia dotyczące nowoczesnej
kultury:konsumpcjonizm, konsumeryzm,
cywilizacjasupermarketu,
prak tyczny
materializm. Psychodelicznybazari rozszerzającasięnawszel
kiesfery
życia ideologiahedonistycznazdetronizowała ponoć
RozumiBo ga
zastępującgo bożkiem konsumpcji, rozkoszy
imaterializmu,
zaś wmiejsce
społeczeństwa komunitamegowprowadziła społeczeństwo sybarytówbez
ducha'.Uduchowieni
humaniści różnych proweniencji ideowych
podnosząlament
nad „zanikiem poczuciatragiczności
życia”, dominacją
typu oso
bowościmerkantylnej hołdującej
„zamiłowaniu dowygody
i pobłażaniasamemu sobie,
zaśkapitalizm
dziękiswejwzrastającejzależności od
kon- sumeryzmu,promuje etykęhedonizmu”1 2. Rozpowszechnianie
sięideałów
hedonistycznychjest
konstatowane jako dekadenckafaza
cywilizacjika
pitalistycznej,śmiertelnachorobatocząca
ducha naszych
czasów, którawiedzie,
do1 Na ten temat patrznp.D.B e 11, Kulturowe sprzeczności kapitalizmu, rozdz.: Od etyki protestanckiej dopsychodelicznego bazaru, tłum.S. Amsterdamski Warszawa 1994.
2Ch.L a s c h, The True and Only Heaven:Progres and Its Critics, New York 1991, s. 521.
potrzeby narkotyków tzn. środków nanudę, którezaspokajają stymulowaną społecznie potrzebęnowości ipodniecenia, cowyrastaz samej naturykonsumery-
246
Piotr Bartula stycznejekonomii3. W nowoczesnej gospodarce o wyjątkowo zracjonalizowanym procesie produkcji panuje całkowicie irracjonalna konsumpcja4.3 Ibidem, s.521.
4C.Schmitt, Rzymskikatolicyzm i polityczna forma, [w:]i dem, Teologia politycz nai inne pisma, tłum. M. A. C i c h oc k i, Kraków 2000,s. 94.
5Jan Pawełll, Centesimus annus,Watykan 1991, s. 39.
Napiętnowanie
konsumpcjonizmujest równieżbardzo
wyrazistą cechąnauczaniaKościołakatolickiego,który
ustamiswojegozwierzch
nika
wielokrotnie
podkreślałzagrożenia wynikające ze zredukowaniao
sobydo
roliproducenta
ikonsumenta
nakapitalistycznymrynku,gdzie traktuje
się człowiekabardziej jako producenta czy konsumenta dóbr, aniżelijako podmiot, którypro dukuje i konsumuje. 1 dalej; W krajach rozwiniętych prowadzi się niekiedy prze sadną propagandęwartości utylitarnych i niepohamowanąchęć ich zaspokojenia.
Sprawia to,żeczłowiek skłania się do traktowaniasiebie samegoi własnego życia jako zespołu doznań, których należy doświadczyć, aby doznaćw życiu jak najwię
cej przyjemności. Stąd powstaje zjawisko konsumizmu5.
Zakładając względną trafność
takiejdiagnozy„duchowości” nowo
czesnej, trzeba zauważyć,
że
błądzi onawrozumieniusamegohedonizmu.
Wtym
uproszczonym
ujęciuhedonizm
miałbypolegać
nagrubiańskiej konsumpcjioraz
maksymalnej-
dostępnejw danej
chwili- eksploatacji własnej zmysłowości.
Aprzecieżw
swoimzasadniczym (epikurejskim)
nurciehedonizm polegał na
ćwiczeniuumiejętności obiektywnej oceny skutków
postępowania.Każdaprzyjemność
jestdobraz natury, powie he
donista, ale nie
każda godna
wyboruponieważ przewidywalny skutek,
przykry bądźprzyjemny,musi być
wpisanywdecyzjeo pozyskaniu
przy jemności
dostępnejhic et nunc.Mówiąc językiem
współczesnym,hedo nizm był pierwszą teoriąracjonalnego
działania(wyboru) ludzkiego,
gdzie decyzjęo
jegopodjęciu warunkuje bilansprzewidywalnychprzyjemno
ścii
przykrości, czyli, by użyć języka
ekonomii- bilans zysków
istrat.
Hedonista zatem dalekowzrocznie
przewidując, żeaktualniepozyskiwa
ne
przyjemności mogą
byćpowodemprzyszłych przykrości,rezygnuje
ztychpierwszych.
Możliwenawet,że wpewnych okolicznościach spo
łecznych
uzna, żekażdedziałanie
prowadzido
zgubyi staniesięascetą
lub
pustelnikiem.Gwoli sprawiedliwości
wypada teżprzypomnieć,
że epikureizm kładł naciskna potrzeby naturalne, a
nie „wmówione” lub
wynikające zpychy;
człowiek jest szczęśliwy tylkow
sytuacjibraku
po
trzeb ekscentrycznych, ponieważ
hołdowanietakim potrzebomstwarza
niebezpieczeństwo ich niezaspokojenia,
a
toprowadzi do
cierpienia.Wszystko
tedy zależy od rozumnej kalkulacj
i. Jakwidać, mieliśmy do czy
nieniaz
prototypową
wersjąetyki homooeconomici.Wtym
znaczeniunie
malkażdedziałanie ludzkie
ma podłożehedonistyczne.
Krytyka
zmistyfikowanegohedonizmu, a
potemutylitaryzmu,
jestzatemw
istociezakamuflowanąkrytykąetykiżyciacodziennegoi ostatecz
niemistyfikacjącodzienności.
Niespodziewanie zatemnarażasię nasojusz
zutopiamipolitycznymi, w
których rewolucyjnyczyn miał przebóstwić
ludzkośći zastąpić
skromnezmierzanie „osobowości
merkantylnych”
dowłasnego szczęścia
światemherosów
humanizmu ialtruizmu,w
którymsposoby życia
będą dynamicznie dramatyczne„ponieważ przeciętny typ człowieka sięgnie pułapu
Arystotelesów,Goethów,
czyMarksów. A ponad
tą percią,jak chciał Lew
Trocki,zabłysnąnowe szczyty
”.Ową
percią oka
zały sięwojna
iokop.Wydaje się, że
lepiejjednakpatrzećw chytre
oczy sklepikarzaaniżeli
wwycelowaną w
siebielufękarabinu.Niesprawiedliwa
diagnoza etyki
hedonizmupociąga za
sobąto, że
konsumentzaczął
byćpostrzegany
jakopodobne zwierzęciu stworzenie,
zdolnedo
poświęcenia wartości moralnychdla pilnego imaksymalnie
obfitegozaspokojenia swoich niskich,
zmysłowychzachcianek
ażdo
sa
mounicestwieniapoprzez„wielkieżarcie”-jedzenia aż do obżarstwa, picia aż do opilstwa,
oglądania rzeczynieprzyzwoitych,
ażdo zblazowania, wykorzystywania
innychludzi jakośrodkado
egotycznych celów.Aby tegodopiąć,
zdolny jest byćmoże
dozbrodni
igwałtu, a
jegonihilizmtodroga
ku barbarzyństwu.Krótkomówiąc, przeciwstawia
siękonsumpcję -
moralności,człowieka
jakopodmiot moralny - konsumentowi.Zakładając trafność takiej
diagnozykulturykonsumenckiej,przed
stawiona krytykabyłabymoże
jeszczezbytsłaba.
Rzecz jednakwtym, że najpoważniejsze zbrodnie naszej epoki
nie wynikały zpobudekhedo-
niczno-konsumenckich, leczz ideologicznych. Dobrze obrazuje to lite
raturapiękna, rozważająca
zagadnienie
zbrodniwspółczesnej. Np. Dosto
jewski
w
Zbrodnii
karzeopisujezbrodnięideologiczną,pozornie
tylkouwikłaną
w motywzysku, w
gruncierzeczy
zrodzonąz woli mocy
inad- człowieczeństwa.
CamuswObcymanalizuje zabójstwobędące
konse kwencją braku
poczuciaracjonalnegoładu świata. Gide
wLochach Wa
tykanuprzedstawia
zbrodniędla zbrodni,tzw.estetyczną.
Przykładymożna mnożyć.Nowożytna historia je potwierdza. N
igdzienatomiast, pozalite
raturą
brukową, motywzmysłowegoużycianie jestprzedstawiany
jako248
Piotr Bartula podstawadziałania
przestępczegonaskalęhistoryczną. Jeżeli więc uzna
my
zaprawdęslogan,
iżliteratura
jestzwierciadłemepoki,winniśmy nie
cobardziej pobłażliwie
spojrzećna właściwości
moralnekonsumenta, a nawet nieco
go uszlachetnić.Ów
wyobrażony
konsument(boprzecieżniktniejesttylkokonsu
mentem,takjak
nikt nie jest wyłączniehomo
oeconomicus- są
topewnefikcje
teoretyczne) pragnieużywać:
zjadać,dotykać,
oglądaćitd. Najważ niejsze
jest jednak,wjakisposób
pragnieto
czynić.Ao tym niedecyduje trawiąca
naturęludzką energia konsumenckaani sammotyw korzyści,
leczpoziom
kulturykonsumującychludzi.
Poziomten,cooczywiste,
zależyprzede
wszystkimodzaspokojenia
potrzeb podstawowych. Możnawimię ideałów
moralnychczy ideologicznych ograniczyć
swobodękonsumen
tai wrezultacie
doprowadzićdo
regresumoralnego
społeczeństwa,wy zwolenia
zjednostekdzikich
iegoistycznychinstynktów. Napotykając
bowiemna prawną albo ideologiczną
przeszkodę,tkwiącyw człowieku
impulshedonicznyznajdujeujściena
drodze nielegalnej,pozaekonomicz
nej:
politycznej lub przestępczej.
***
Oczywiście, od
razupojawia
się problemwolności
konsumentaw od
niesieniu
do usługo
„wysokimstopniuryzyka”
:pornografia,
narkotyki,niektóre
usługimedyczne (aborcjai eutanazja),
hazard, dostępdo
broni, płatneusługi
seksualne.Dotykamy tu
zagadnienia kolizjipomiędzy
nie-moralnymi
waloramitych „dóbr
”a
wolnościąichpozyskiwania przez kon
sumentów, powodujących,
jak
się powszechnie uważa,spustoszeniew ludz
kimumyśle
i
ciele,przy czym, jeżeli
uznajemy wolnośćwyboru za
wartośćmoralną będzie
tokolizja
dwóchwartościrównorzędnych. Zmusza to
nas dozdefiniowania,
przynajmniejprowizorycznie
dylematuwolności. Mamy w
gruncie rzeczy dwawyjścia. Albo
przyjmujemytezę, że
niktnie mainne
goprawa,jaktylko czynić
to,czego
powinienchcieć,
cooznaczakontrolę zarówno dostawców,
jak i odbiorcówwspomnianychdóbr,
alboprzyjmie
my
definicjęwolnościkonsumenta
jako możliwość czynieniatego czego,
powinnosię
chcieć,oraz niebycie
zmuszanym doczynieniatego, czego
niepowinno
sięchcieć6.
Wówczas,niezależnie
od tego, corozumiemy przez
6 „W państwie, to znaczy w społeczności, w której są prawa, wolność może pole gać jedynie na tym, aby mócczynićto, czego się powinnochcieć, a niebyć zmuszo
powinność,
niemożemy nikogo zmuszać
dotego,aby
czyniłto,czegopo
winien chcieć,
ponieważw
tenwłaśniesposób odbierzemy mu
mo
ż1
iw
ośćczynienia tego,
czegopowinien
chcieć,czyli właśnie
wolność.Pytanie to bywa
teżstawianejeszcze
inaczej,mianowicie: czy nale
ży stosować siłę lub
zagrożenie użyciasiły (np.przez
ustanowieniepra
wa
prohibicyjnego)dladobra tego konsumenta, wobec
któregosię jąsto- suje.Celem miałałaby tu
byćochrona rozumnego interesu
jednostki.Od
powiedź
liberałabrzmi:karanie
osóbdojrzałych
dla ichdobrajest
nie
sprawiedliweistanowi
przejawdespotyzmu,
ponieważ- skoro tu
idzietylko
o ichwłasnedobro - nikt
niejest
uprawnionydo kontroli opinii,
jakieoni mąjąna
tentemat.
Odpowiedź konserwatysty:warto
zrezygno
waćzkilku
wolności,aby podnieśćpoziom publicznegobezpieczeństwa.Jak
widać,
wtym punkcie stoją
naprzeciwkosiebiedwastanowiska.
Z
jednej strony
mamypogląd
libertariańskiopierający dogmatykę całko
witej
wolności konsumenta na
prawie każdegodo
samoposiadania,z dru
giej
zaśideologie konswerwatywno - komunitame, uzasadniające
dąże
niado penalizacji niektórych dóbr prawem
społeczeństwado moralnej samoobrony przed rozszerzaniem
się szmiryprodukowanej
tylko dlazy
sku
idostępności dóbr niszczących
ludzkąodpowiedzialność.
Zgodniez
tym,konsumowanie
tychdóbr jest
natyle
ohydne,że
ma byćnietylko moralnienapiętnowane, ale,
będąc szkodliwezarówno
dlabezpośrednichkonsumentów,
jaki dlabliźnich,powinno byćprawnie zakazane7 8 .
Jednak padnietu
zaraznastępujący
kontrargument:jeżeliprzyjmujemy,
żemoż
liwośćwyboru,takżewyboruzła, determinuje
ludzkiedecyzje,rozwią
zanielibertariańskie wydajesię
byćdo
pewnegostopnianiesprzeczne z
ka tolicką
naukąo wolnej woli".
nym czynić tego, czegosię niepowinno chcieć”, Monteskiusz,Oduchu praw, tłum. T. BoyŻeleński, Warszawa 1957, s.251.
7 Natentemat patrzna przykład R. Dw o rk i n, Biorącprawa poważnie,tłum. T. K o- w a 1 s k i.Warszawa 1998, rozdz.pt. Wolnośća moralizm.
8 Warto przypomnieć, żeistniejenurtchrześcijańskich libertarian. Oto ichmanifest: 1.
Obiektywnenormy moralne stanowią podstawę wolności oraz porządku społecznego. 2.
Zachodnia kultura jest warta ochronyi obrony. 3.Żywotne autorytety społeczne ucieleśnione w rodzinie, Kościele iinnych instytucjachpośredniczących są kamieniemwęgielnym zdro
wego społeczeństwa.4. Etyka egalitarna jestmoralnienaganna i destrukcyjna dla własno
ściprywatnej i społecznych autorytetów. 5. Państwo - Lewiatan -jest podstawową instytu cjonalną przyczyną złą na przestrzeni dziejów.6. Nieskrępowany wolny rynek jestmoral nie ipraktycznielepszy od wszystkich innychsystemów.7. Własnośćpry-watnajesteko nomicznie i moralnie niezbędna.8.Państwo garnizonowe zagraża wolności i dobrobyto
250 Piotr Bartula
Tak czy
inaczej,alternatywaopcjiideowych
jest jasna.Albocelem jest normatywne pokierowanie
życiemspołecznymczłowieka, czyli in
strumentem
oddziaływaniana
konsumentajest prohibicj a,albocelem jest
wolność połączonaz
perswazjąonieodwracalnościskutków
naszych wolnychwyborów.Trzeciegowyjścianiema.
Trzeba dodać, że
opróczargumentu z wolności
i prawawłasności
(cennegozarównodlaliberała, jak
ikonserwatysty,
który,zdaniemtegopierwszego, popada
w sprzecznośćsamze
sobąjeżeli
chceograniczyć
wolnośćkonsumenta
zakorzenionąmetafizyczniew
prawiedosamopo-siadania)
zestrony libertariańskiej padają
zwykleargumenty utylitary-
styczne.Dowodzą oni,
że właśnie prohibicjasprzyja
kryminogennym procesom:zakaz
legalnej prostytucjiobniża jakość
usług,czylipowoduje
wzrostzachorowań,walkę pomiędzy ludźmi o wpływy „na
ulicy”
,czylipodnoszenie siępoziomu nieformalnej przemocy;
konserwatywnakryty
kahazardu
jakodziałalnościantyrodzinnej
iantyspołecznej napotka
ar gument
„z konsekwencji”
-należałoby tym samym wprowadzić zakazwydatków na jakiekolwiek
zbytki,zabronić sportów
opodwyższonympoziomie ryzyka, np.
szybkiewyścigisamochodowe,
alpinizmitp
.; argu ment zagrożenia
społeczeństwaagresją
zestrony
uzależnionychnapotka
napolemikę,
iżzalegalizowanienarkotykówobniża ichcenę, czyniąc
prze stępstwa
iczarny
rynek nieopłacalnym orazniszcząc monopolistyczną
pozycjędealera na
rynku,czyniprocederuzależniania młodocianych
klien
tów bezcelowym,zaś
posiadaniebroni
przezcywilów podnosi szansę ewentualnych ofiar
obronykoniecznej,
conosi
znamionaskutecznejpre
wencji
itd. Koronnym
przykładem bezsensownościpenalizacji tychdóbr jestoczywiście całkowita klęska
wojnyz
alkoholem wlatach 20.
wSta- nachZjednoczonych.Tosamodziejesięobecniew
związkuz wojnąz nar
kotykami
9. Rzecz
jasna,można
poszukiwać napowyższe argumentyade
kwatnych
kontrargumentów.
wi. 9. Welfare state to zorganizowana kradzież. 10. Prawa obywatelskie powinnyopierać się na prawiewłasności. Za: „Stańczyk” 1991,nr 2-3.
9 Na przykład D. Boaz, redaktor książki Kryzys prohibicji narkotyków piszę: „wojna z narkotykami wywołujeprzestępstwa powiązane z narkotykami, z którychniemal wszyst
kie mają w rzeczywistości charakter przestępstwzwiązanych z prohibicją. Prawa onar
kotykach podnoszą ich cenę i powodują, że uzależnieni zmuszeni są do popełniania prze stępstwa dla opłacenia nałogu, który byłbytani,gdyby byl legalny. 1rzecz jeszczebar
dziejdramatyczna;konkurujący handlarze narkotyków mordująsię wzajemnie(i postron
nychobserwatorów) w celu ochrony irozszerzenia rynków zbytu.Zatem, rezygnujemy
Na zasadzie
dygresjiwarto
teżzauważyć, żewspomniana etyka
hedonizmu(etyka
kalkulacji)byłaby, wbrew pozorom,
krytyczna wobec konsumowania wymienionych„dóbr”.
Dlaprzykładu: w świecie,
w któ rym
dominujeideologia epikurejska,hazard
musiałby byćmoralnie
potę piony.
Wynikatoz kalkulacji,
że przedprzystąpieniemdo
grygracze(dla uproszczeniazałóżmy,
żejestichdwóch
igrają
ostawkę 100na 100 np.
zł)
zawierająniekorzystnądlanich transakcję,ponieważrówne
nominały postronie ewentualnej
wygranej iewentualnej przegranej realnie ozna- czającoś innego:
100%przegranej
jestzawsze
większąstratą, niżeli wy
nosi zysk
ekwiwalentnejwygranej.
Inaczejmówiąc:tracąc wszystko,niemam
nic,podwajającpoprzednią
sumęmam „zaledwie”
o 1/2 więcej
niżpoprzednio.
Innasprawa,
że takiargument
nie pohamujehazardzisty,
po
nieważczerpieon
przyjemnośćzsamegofaktu
ryzyka.Nawetjeżeli
wrę czymy mu
rano pieniądze, októrezamierza
grać wieczorem, pod warun kiem, że
grałniebędzie (czyli
zmusimygodo
czynienia tego,czego
powi nien
chcieć)-
unieszczęśliwimynałogowca10.
Podobnerozumowanie możnazastosowaćtakże do pornografii,
którejkonsumowaniedaje
nie
jednokrotnieskutki
opłakane; jakwielokrotnie
realiścizauważyli
nałogo
wy obserwator herosówutopii
„seksudostarczonego11
”popada
częstow
nadmierny samokrytycyzm,co powoduje obniżenie
witalności,a
więcefekt jest antyhedoniczny,
niemówiącjużo
konsumpcji narkotyków.Oczywiście moraliście argument z „kalkulacj i” przeciwko
tym„dobrom”
niewystarczy,ponieważmusionujawnić
„brak poczuciaobowiązku
”,
brakgodności u tego
rodzaju konsumentów.W
każdym
razie,niezależnie od
wciążodnawiających
sięsporów
światopoglądowych,nieulegakwestii,żemoralnaideologiaspołeczeń-z wolności dla zwalczania zbrodni, którajestw istociepowodowana przez wojnę z nar
kotykami. Cynik mógłby może zastanowić się,czy przypadkiemograniczenieswobód ekonomicznych i obywatelskich,a zarazemrozszerzeniewładzypaństwa niejcst właśnie tym,ocochodzi wwojnie z narkotykami”; ibidem.
111 Oczywiście,wskali globalnejtrudnoto wyliczyć. Być może ma racjęB.Man- d e vi 11 e, który w Bajce o pszczołach tworzyteodyceę społeczeństwakonsumpcyjnego,
„I najpodlejszy człon całości wpółdziałałdlajej pomyślności, tłum. A.Glinczanka, Kra
ków1957, s.78. Dla przykładu: bez złodzieinieistnieliby ślusarze, bezhazardzistów nie ist
nieliby producenci kart i kości do gry.Nawet żebrakpracujedladobra ludzkości,uczącin
nych, kim nic powinni się stać.
11 Np. Cz.Miłosz,[esej]pt. Seks dostarczony,[w:]i de m,Widzenia nadzatoką San Francisco,Kraków 2000.
252
Piotr Bartulastwa konsumpcyjnego
opartajestna
fundamencielibertariańskim,przy czym należy dodać,
że jestto
doktrynatyleż
antynormatywna, cobezlito
sna
wobecofiar wolności - postulując
depenalizację wspomnianych„dóbr”rynkowych,domagasięrównocześnie
całkowitej prywatyzacji cierpienia wynikającego
zeskutków korzystania z
tychże.Tak więc,akceptującabor cję,
nieakceptuje
sięwykonywaniajej
w szpitalachpublicznych.Dlacze
go?Ponieważpośród utrzymujących je
podatnikówsą
zarównozwolen- nicyjakiprzeciwnicy,
wykonywanie wtymmiejscubyłobyrównoznaczne zezłamaniem
wolnościtychdrugich.Również
zdegenerowanynarkoman niemoże liczyć na jakąkolwiek pomoc niesioną za
publicznepieniądze.Widzimy zatem, że
jest to dosyć
rygorystycznaapoteozawolności-
mak
symalniepersonalizujewybór
iodpowiedzialność zajego
skutki12.
Wtym
sensiewolność
mawymuszać
rozumnezachowania
ludzkie.12 Patrzna ten tematnp.M. N. R o t h ba rd, For a New Liberty, New York 1989, rozdz. pt.PersonalLiberty.
*♦*
Często piętnowaną cechą
społeczeństwakonsumpcyjnego jestdo
mniemany
egoizmjegoczłonków.Przez
egoizmrozumiemy dążnośćdo zaspokojeniawłasnychżądz bez uwzględnienia cudzych cierpień,
któretemu z konieczności
towarzyszą. Rzeczywiście,konsument
przedkłada pragnieniawłasne nad
cudze.Niezważa
nato,
żeinni
w wynikurzadko
ścidóbr, własnej nieudolności czy braku
szczęścia
nie mogązaspokoić analogicznych żądz i pragnień.
Istotnie,niemożna zaprzeczyć,żealtru- istyczny ideał
redystrybucji dóbr jestcałkowicie obcy
mentalnościkon
sumenta.Z
tego powodu inni cierpiąc
brakdóbr,
odczuwająniesprawie
dliwość
świata,przeżywają gorycz,
gniewlub
zawiść. Te ¡racjonalneuczu
ciamogąbyć jednak wyłącznie efektem
błędnego rozumowaniana modłęmerkantylistów,
którzytwierdzili, żewekonomii
zawszemusi byćtak,że zysk
jednego jeststratą
drugiego, orazprzeświadczenia,żeniedanieczło
wiekowirzeczy,
którado niego nigdy
nienależała
(aktórąprzejął
ktoś inny), jestniesprawiedliwe.
W sytuacjirzadkości
dóbrstosunki wymiany są za
stąpione
rzekomostosunkamiwalki.Rzeczywistość
wyglądaodwrotnie.
W świecie ekonomiiopartej
nadyktacie konsumenta
zawsze jesttak, żeabyktośzyskał,
musizostać
wytworzone dobro
ponad sumęzerową,
awspółzawodnictwo o takie czy innerzeczy leży
winteresie wszystkichkonkurującycho
niekonsumen
tów; pomimoże
wielu z nich
będziemusiałoprzegrać,dynamika procesu sprawi,
żewszyscy
znajdąsię wrelatywnie korzystniejszym położeniu.
Ale
nawetjeżeli przyjmiemy,
żeniejest możliwe wykorzenićz „rynku konsumenta
”psychologicznych resentymentów, to
i takprzykredozna
nia
„pokonanych
”sązgoła
niewinnew porównaniuz tymi, na jakie
nara
ża człowiekczłowieka„w stanie natury
”, gdzie
konsument znika,awjego miejsce pojawia
sięwojownik organizujący zwalczające
sięwspólnoty rozbójnicze(dzisiaj -
wspólnotysocjalne walczące
oprzywileje gospo
darczepoprzezwywieranie
presji na
skutecznych polityków).Wtakimstanie
niemożnaprzeprowadzić
kalkulacji,cosprawia,
żeracjonalnośćekonomiczna
konsumenta,który
jestwszakpodtypemhomo
oeconomi-cusa,
niemoże
sięurzeczywistnić.I człowiek
stajesię„niczym
więcejjak tylko
niespokojnym,zgłodniałym, wędrującymzmiejsca
namiejscewil
kiem
” (Hipolit Taine,
Seria:„MyśliiLudzie”S. Krzemień, O
jak,s.
179).Trzeba dodać,
iż konsumentniejest w
gruncierzeczy
zainteresowa ny uszczuplaniem
szczęścia idobrobytu innychludzi,
interesujego
tylkoto,
cosam
zyskuje,a
nieto, cozyskują bądźtracą inni. Inaczej mówiąc,
nie widzi sprzecznościpomiędzy
zaspokojeniempragnień
własnychicu
dzych,
interesemwłasnym ipublicznym.
Jasnewięc,
że„egoizm” konsu
menta jest obiektywnieżyczliwy
ludziom; życzy
imwszystkiego dobre
go, o ile sam
natymnietraci.Należałoby zatem
podtrzymywaćw etyce
rozróżnieniepojęciainteresu własnego
iegoizmu,
opisywaćkonsumenta zapomocą
tegopierwszego
terminu.Dobitnieujmuje
to
AynRand:
Znaczenie przypisywanesłowu „egoizm” w popularnym ujęciujest nie tylko niepoprawne;niesie ono niszczycielski ładunek myślowy odpowiedzialny - bar dziej niżjakikolwiek czynnik- zazahamowanie moralnego rozwojuludzkości.
W popularnym znaczeniu słowo „egoizm”jest synonimem zła;towarzyszy muwy obrażeniemorderczejbestii depczącej po trupach, byosiągnąć swójcel, brutala nie troszczącego się o żadną żywą istotę i nie dążącego poza natychmiastowe zaspo kojenie bezmyślnychzachcianek.A przecież dokładneznaczenie i podręczniko
wa definicja słowa„egoizm” brzmi; troska owłasny„interes”13.
13 A. Ran d, The Virtue ofSelfshness, New York 1961, s. 47.
14 Przypomnijmymoment, kiedy Kant porównuje dwóch kupców, zktórych pierw szy jest uczciwy, ponieważ chce pozyskać klienta, drugipostępujetak samo, alew opar
ciu o penetrujący jego sumienie imperatywkategoryczny; pierwszemudaleko do moral ności, ponieważ działa tylko zgodnie z obowiązkiem, aledla zysku,drugi zaś kultywuje
Przeciwieństwem mentalności konsumenta
niejest zatem „człowiek
w
pełnimoralny”, działający
zgodniez poczuciem czystego obowiązku14
,254 Piotr Bartula
lecz zawistnik
(altruista naopak?), który często woli
samstracić, byleby
ktośinny
niezyskał.
Zawiść, jakwiadomo, jest
tąpodłąwłaściwościąnaszej natury, która każę nammartwić
sięi gryźć
tym, couważamy
zaszczęście
innych.Inaczej mówiąc,
zawistnik niechcepoprawić
własnejsytuacji,o ile to
poprawisytuację
innych. Jużz
samej tejdefinicji
wynikawniosek,
żezawiśćjestcechąwybitnieniesprzyjającądobrobytowii moralności
publicz nej. Zgodnie z zasadą
dylematuwięźnia w
„mieściezawistników” wszyscy pogrążająsięw coraz
gorszejsytuacji.Paradoks,żececha ta jest
najbardziejrozpowszechniona w społeczeństwach,
wktórychnamiętności
konsumenc
kie niemogą
sięw pełni ujawnić15
.Terminalnym,by
tak rzec,stadium tej choroby jest
mściwość. Dobrzeobrazujetoprzykład
podanyprzezHenry
kaKamieńskiego16 -
opisujeon
rosyjskiegochłopa,który
dotegostopnia
wyzbywa sięw
akcie zemsty„egoizmu
”, że
wiesza sięw
zagrodzie sąsiada-
wroga.Jego celem jest
sprowadzeniecarskichurzędników biurokratycz
nych,
aby właśnie
tamprowadzili
śledztwo.Wie
onbowiem dobrze, że
ozna cza
tozłupienie
całegorodu,
coteż
się istało...
I zawszesię takdziejez
ca łymi społeczeństwami, w
którychsuwerennośćkonsumenta jest zastąpio
nasuwerennością zarządzającej rynkiem
biurokracji.
prawdziwą moralność działania płynącego zpoczucia czystego obowiązku. Na ten temat patrz I. K a n t, Uzasadnieniemetafizykimoralności, tłum. R. I n g a r d e n, Warszawa
1953,s. 16-17.
15 Na ten temat patrznp. R.N oz i c k, Państwo,anarchia, utopia,rozdz.8, Warsza wa 1999, oraz J.Ra w 1s, Teoria sprawiedliwości, Warszawa 1994, rozdz. IX, § 80.
16 H. Kamieński,Rosja i Europa, Paryż 1857, s. 232.
17 G. Si m m e 1, op.cit.,s.264.
Niekiedy przedstawia
sięteżkonsumpcjęjako działalność
niszczy
cielską,doprowadzającą do
rozkładuto,
cociężkąpracą
zostało wypro
dukowane.W tym przypadku przeciwstawia
siękonsumpcjętwórczo
ściprodukcyjnej
.Dla zobrazowania
tegorodzaju konsumpcj iGeorg Sim-mel
posłużyłsię przykładem
dzikiegobeduinaznajdującego upodoba- niew
niszczeniu przedmiotów, wdoprowadzaniu
materiiuformowanej,„ukulturalnionej
”, uduchowionej - do
stanupierwotnegobezformia:„do
wodził sobie
samemu,żeposiadł
cośna
własnośćpsuciem,łamaniem, niszczącym
łupiestwem”17.
Rzeczjasna tego rodzaju
negatywna„kon
sumpcja
”
również istnieje(wśród dziecii dzikich), ale
niejest to, by
takrzec, klasyczny
rodzajkonsumowania.
***
Trzebateżpowiedzieć,żetylkopojęciowo,aniew
rzeczywistości produkcja
itwórczość są
zaprzeczeniem konsumpcji,in
concreto nie można traktowaćkonsumpcji
wyłączniejakoniszczenie
dóbrlub
odejmo wania
imużyteczności.Zostały
onebowiemwyprodukowane tylko
dla
tego, żeuprzednio
ktośzapragnął je
skonsumować, anie naodwrót.
Każ dy przedmiot
pojawiasięwspołeczności tylkowówczas,kiedy
istniejeodpowiednia liczba konsumentów -
osóbpragnącychtenprzedmiot po siadać,
tzw.efektywnych nabywców.Może to
byćzaledwie jedna
osoba, jeślibędzie
bardzobogata lub
będziemiała władzę. Przedmiot
ten matyl
ko o tyle wartość,
oile
jestpożądany przez ludzi. Rację
majązatem
ci ekonomiści,którzy
twierdzą, iż konsumpcjajestprzyczynącałegoproce su
produkcyjnego.Dotakich zapomnianychnieco
myślicielinależał
Fry
deryk Bastiat,któryjeszczena
łożuśmierci miał powiedzieć,
żenawszyst
kow
ekonomiinależy patrzeć
zpozycj
ikonsumenta. Podobniewypowia
dali się
Wilhelm
RoepkeczyLudwik von
Misses,w
Polscezaś AdamKrzy
żanowski.
Dlategoteż
jakdługo
niezostaniezaspokojone
choćbyjednoludzkie pragnienie, proces produkcyjny
będzietrwał,
afakt,że ludzie zgła
szająpopyt
zarównona jedwabne
pończochy(którepodwpływem roz
woju
rynku konsumenta
taniały18),
jakipornografię
czytrujące gazy bo
jowe,niemoże
być
argumentem za normowaniemrynku
konsumenta.Albo przyjmujemy cenę
wolności,albo preferujemy
biurokrację ikorupcję.
18 Dobitnie wypowiedział tęprawdę J.Schumpeter, „Królowa Elżbieta nosiła jedwabne pończochy.Dążeniem normalnegokapitalisty nie jest jednak dotarczenie je
dwabnych pończoch królowym, lecz osiągnięcie tego, by byłyone dostępne dla pracow
nicy fabryki i tozacorazmniejszywysiłekwpracy” Kapitalism, Socialism and Demo- cracy,NewYork 1947, s. 67. Jak słuszniezauważają Rosemberg i Birrdzel, osobliwość ekonomii wzrostugospodarczego na zachodzie polegała na tym,że „podczas gdy niektó
rych czyniła nadzwyczajbogatymi,sposób życia bogatychnagradzaław owiele mniej szymstopniu niżniezamożnych”. Bogaci mogli dużowcześniejkupować towary, których dostępność rosła wskutekpojawieniasię systemu fabrycznego. Rynekkonsumenta two
rzył się dzięki temu, że producenci, ujawniając ogromny popyt ubogich warstw ludności, nadążali za jego zaspokojeniem,a konkurencjaw sferze kosztówsprawiała, że ceny arty
kułówprzemysłowychmalały. Masoweprzesunięciepopytunaprodukty iusługi oni skich kosztach wytwarzaniaspowodowało podniesienie powszechnegostandardu życia.
Zob.: N.Rossenberg, L. E. Birdzell, Historia kapitalizmu, tłum.A.D o r o ba, Kraków 1994.
Pierwsze
preekonomiczne prawo
brzmi:a) jeżeli
ludzie nie mieliby żadnychpotrzeb
konsumpcyjnych,nieistniałaby teżprodukcja,b) jeżeli na świecienastałaby
kompletnośćdóbrkonsumpcyjnych,produkcja
sta
256
Piotr Bartulałaby
sięzbędna.
Alenawet wówczas, gdyby Opatrzność
ofiarowałalu
dziom
odpowiedniądo
pragnieńilośćdóbrijedynym
problememspołe
czeństwa
konsumentów
byłaby,jak
chcąsocjaliści,
sprawiedliwa ich dys
trybucja,zadośćuczynić sprawiedliwości
możetylko
wolnawymiana, ponieważwwymianie każdy oddaje
rzecz jemuniepotrzebną w zamian
zapotrzebną, każdy też otrzymuje
to, naczymmu
najbardziejzależy.
Wten sposóbzwiększałaby sięzarówno subiektywna,jak
iobiektywna suma
szczęściaiurzeczywistniałhedoniczny rajna ziemi.Niestety, takniejest, pragnienia ludzi wciąż
napotykają nabrakiwzastanym
porządkustwo
rzenia
i powołaniemczłowieka
jestwypełnianietychbraków.
Trzeba też
wskazaćnakreatywną moc
impulsukonsumpcyjnego
związanego,jak można mniemać, z
instynktempoznawczym; z
ciekawo ścią
ieksperymentem.
Wkażdymprodukciematerializuje
się wszakja
kaś ludzka potrzeba konsumpcyjna,
pragnienie,apo
zaspokojeniupotrzeb elementarnych - fantazja.
Są toniejakopsychologicznefundamentykaż
dej
wyprodukowanej
rzeczy.Na przykład
wwynalazku samochodutkwi
potrzebaszybkiego
przemieszczaniasię i dalekich podróży; wtorcie
po trzeba
słodkości,w mydlepotrzeba
czystościitd.
Oczywiściemateriali- zowaniesię
tychpotrzeb jest
możliwe, jeśliproducenci zostanąo
nichpoinformowani
przezkonsumentów.
Dawniejodbywało
sięto
przezbez
pośredniezłożenie zamówienia
uwytwórcy,dzisiaj
wspołeczeństwach orozwiniętym podziale pracy,
wdrodze,
jakmówiąekonomiści,
głoso
wania narynku,czyliustalenia przez
konsumentówcenyna dany
towar.Wyrazem większego zapotrzebowania
niżaktualnaprodukcja
jestcenawysoka,
mniejszego-
cenaniska.Tym sposobem
produkcjawciąż dosto
sowujesię
do
życzeńkonsumentów.Jeżelinatomiastkonsumenci
niemogą
zjakiśpowodów
ujawnićswoich
realnychpragnieńaniprzez
ustne za
mówienie, aniprzez głosowanie na rynku, produkcja przestaje
byćnarzę
dziem
konsumpcji. Ekonomię
konsumpcjinastawioną na zysk niszczy wtedy
pseudoekonomia biurokratyczna nastawionana podległość
izarzą
dzanie. Wtedy
producenci,jeśli
sąidealistami,
starająsię wprawdzietwo- rzyćtowaryo dobrej jakości
i potrzebne,jednakwygląd
tychtowarów,a z czasem
także ichprzeznaczenie
praktyczne odzwierciedlanade wszystko ichwłasne wyobrażenia o dobru
innychludzi,
ichintelekt,wiarę ideolo
giczną, ichwolę. Produkująprzecieżw
oparciu
o własne,najzupełniej
subiektywne wyobrażenia
potrzebludzi, co sprawia, że konsumenci
znaj
dują
sięwsytuacj i moralnego uzależnieniaod
producentów.Oni
bowiemdecydują,
co należy jeść,
gdzie ijak spać,
cooglądać, jakie mieć
przyjem
ności.„Dyktatorskiekspertod wyżywienia
chcekarmićswoich
współo
bywatelizgodniez
własnymiideamitego,costanowiodoskonałym
po żywieniu
”19
.19 L.v o nMis es, Biurokracja, tłum.J. M. Ma ł ek, Lublin1998, s. 34.1 dalej (s. 38) pisał: „Konsumenci to naród suwerenny. Kapitaliści to mandatariusze tego narodu. Jeżeli przestają go słuchać lub jeśli nie uda imsię wyprodukować najmniejszym możliwym kosztem tego, czegodomagająsiękonsumenci,tracąswój urząd. Ich zadowolenie polega na służeniu konsumentowi. Zysk i strata to instrumenty, przypomocy których konsumenci dzierżą mocno w cuglach wszelkądziałalność gospodarczą”.
20Ibidem, s. 34.
21 Ibidem, s. 38.
Uzależnienieto(konsumentaod producenta) nabiera
w skali
po
wszechnejcharakteru
moralnego,ponieważ
następujeautomatycznie likwi
dacja podziału pracy,co
uniemożliwia
istnieniewielu systemów preferen
cji
w ramach jednego
gospodarstwaspołecznego.Czyli koniecznestaje
sięnarzucenie jednego systemu etycznego
całemuspołeczeństwu, a
cozatym
idzienormatywneplanowaniespołecznegożycia człowieka,
zarównowsfe
rze
ekonomii, jak
imoralności.Wtejsytuacjiproducent, a w
końcu biuro
kratyczne” Państwo mówi
mu, jakmamyśleć iw
cowierzyć
”20
.Uzależnienie
ekonomiczne jestrównież nieuchronne. O
ile bowiem konsument,kierującsięinteresemwłasnym,dąży na ogół do
zakupuso lidnego
przedmiotu zacenęjak
najniższą,to
producent,kierującsięego
izmem,chce sprzedać mamy
produkt
zacenęjaknajwyższą.Wolny
kon
sumentzawsze zwróci
siępo towar do
tego,kto produkuje lepiej
itaniej.
Zmusza to producentów do
ciągłegopodejmowania
wysiłkówcelem
po zyskania
nabywców,a
więcwynalazczości i oszczędnościkosztów.
Dziejesię
tak,gdyż:
Rzeczywistymi decydentami w kapitalistycznym systemiegospodarki rynko
wej są konsumenci. To onikupują czy też powstrzymują sięodzakupu, decydują, ktopowinien posiadaćkapitał ikierować fabrykami.To oni decydują,co ma być produkowane, w jakiejilości i jaką ma posiadać jakość.Ich postawy prowadząalbo do zysku, albo do straty przedsiębiorców. Tooni decydują, żebiednistająsięboga tymi, a bogaci biednymi.Niełatwo z takimiszefami.Często kierują nimi kaprysy i dziwne upodobania, są zmiennii nieprzewidywalni. Ani trochę nie dbająo prze szłe zasługi.Jeżeli ktoś oferujeim coś lepszego lub tańszego, odrazuopuszczają swoich dostawców21.
Tylko
wskutek
presjikonsumentów rozwija się konkurencja (oczy
wiście jest ona
możliwa tylko na
wolnymprywatnymrynku),
podnosisię258
PiotrBartulajakość
towarów,zwiększa
ichróżnorodność.
Spadają ceny,ponieważnikt
niepodejmuje produkcji
towaru,który może nabyć
zacenę niższą,
niżwynosiłby
koszt produkcjiponoszonej przez niego samego. Kiedy
o pro dukcji decydują producenci,
sytuacja jest zupełnieodwrotna.W
naszych czasach mieliśmy, jak wiadomo,
raczej doczynieniaz
do-minacjąrynku
producenta.Niezależnie
odwielokrotnie już
opisywanychprzyczyn politycznych
iideologicznych(idea
redystrybucjidóbroparta
nakoncepcji„sprawiedliwości społecznej
”)oraz triumfuneomerkantyli-
zmu(cła),zjawiskoto
bywatakże
wynikiemnaturalnychprocesówryn
kowych np. tworzenia
siętzw.naturalnych
monopoli. Jakniektórzy twier
dzą, niekiedy
jestkorzystne dlakonsumenta,
aby narynku istniał tylko jeden
producent.Dziejesię tak wsektorach, gdzie
oszczędnośćkosztów
produkcjimoże być jedynie skutkiemwielkiej
skaliprodukcji
(wodocią gi, kolejnictwo, sądy).
Alei tutajdostawcausługi
musibraćpoduwagę nie tylkotych, którzy
musząkorzystaćz
jegousług,ale
również itych,
którzyskorzystają tylko
wtedy,jeżeli sprawi im to
przyjemność(np.
pod różowania
zmonopolizowanąlinią
kolejową).***
Jako głównego
wroga rynku
konsumentai przyczyny
powstawaniarynku producenta,
uczynieniaz konsumenta wasala
biznesu,analitycywskazywali często na
reklamę, uznawaną niekiedyzanowoczesny„in
strument społecznejkontroli
”,
podobnydo Kościoła,
szkoły,zakładu pra
cy.
Klasyczny pogląd na
tentematwypowiedziałswego czasu Wilhelm Roepke, konserwatywny
apologeta prywatnegowolnegorynku opartego na suwerenności konsumenta:
Trudno zaprzeczyć, że przez swojesugestienarusza ona poważnie „suweren
ność konsumenta”,usiłując mu potrzebami wmówionymiwyprzećjego zapotrze
bowania istotne. Równocześnie stajesię reklama niebezpiecznym instrumentem monopolu („monopol opinii”) i wielkiegoprzedsiębiorstwa. Poza tym, ponieważ niktnie ma w tym komercjalnego interesu, by przy pomocy reklamy propagować spokój i kontemplacje, stajesię onaczęściowowspółodpowiedzialna za jałowe podniecenieiza pustą„aktywność naszych czasów”22.
22 W. R o e p k e. Kryzys społeczny czasówobecnych,[Wrocław] 1986,s. 152.
Jak
słusznie
zauważaon,
zjawisko to jestwzmacniane faktem,
żepro
ducencireklamy mająinteres,
abyreklamować samychsiebie, wskazując
na zalety
reklamy. Skuteczniezatem
fałszująwizerunek swoich produk
tów
wmediach,
wskazującna walory informacyjne
typucena, jakość.
Ponadto,
rynekproducenta jest
tworzonyprzezsystem reklam,
nietylko dlatego,
żekonsument
obserwujereklamy i dlategokupuje
reklamowany produkt(wszak
maon
swójrozum),leczdlatego,
żesprzedawca obser
wuje
reklamysądząc,
żeto
samoczyniewentualny
odbiorcaiwłaśnie
te produkty kupujedo
swojegosklepu,zaśkonsumentjest
zmuszonykupić towar reklamowany, ponieważ
innegona półkach
niema.Jest
tomecha nizm
błędnegokoła,
możnaby rzec,
żemamy tu
do czynieniaz
opacznym działaniemmechanizmu „niewidzialnej
ręki”.
Ażeby uprzytomnić sobie
mechanizmzjawiska powstawania
rynku producenta,można sięgnąć po
analogięzeświatanowoczesnej polityki, w
którejdemokratyczne rynki
konsumentów(tu:wyborców)z
łatwościąprzeobrażają się
woligarchiczne rynki producentówpolityki,
którzy współcześniewybierająsię sami między sobąza pomocą wyborców.
Dzieje się takmiędzy
innymidlatego,
ponieważnauki
politycznenastawione są dzisiaj
nakształcenieprofesjonalnejkadrywspomagającej klasę poi
i tycz
ną,która
zeswojejstrony stwarza
popytna
absolwentównaukpolitycz
nych,w tymtakżeprawa; mamy
zatemdoczynienia
ześcisłąsymbiozą
politykówipolitologów.
Ciostatni są
bowiemkształceni
nadoradców Księcia,
a nienasamodzielnychakuszerów poznania.
Pełniąoni po za
kończeniu
studiów funkcjedoradców
dyplomatów,pracowników
biur poselskich,ankieterów wykonującychzlecenia takiej
czyinnej partii
po litycznej, stylistów przemówień
politycznych.Dzięki
temu klasapolitycz
na ulega
stałej,coraz silniejszej
profesjonalizacji. Byćmoże
takmusi
być,ale jest
to zjawiskonader
niepokojące,zarównoze
względówkulturowych, jak finansowychimoralnych.
Rynek polityczny staje siębowiemtypo
wymrynkiem producenta; politycy
są
wspomaganiprzez uniwersyteckie kadry, toteż
ichwiedza dotycząca wyborców znacznie przewyższa wie
dzę,
jaką mają
ci ostatni ojejaktorach
ikreatorach. Podobnie upadają
demokracjerynkowe
konsumentów:towary
sąwybierane
dla nichprzez
profesjonalnych
analityków pamięciludzkiej -
socjologów,filmowców,
psychologów: reklamowane
są teprodukty, których
reklamysązapamię-
tywane
(na tympolega
ankietowanie danejreklamy)a
pośrednikiemjest
sprzedawca.
Wgruncie
rzeczyistnieje
analogiapomiędzy biernym
wy- borcąabiernym
konsumentem- obydwaj cenią
sobiesytuacje, kiedy ktoś
zanich podejmuje decyzje.
Wybórczłowieka konsumpcjiw świecieob
fitościdóbr
okazuje
sięczęstofikcj ą,aktywnykonsument przeobraża
się260
Piotr Bartulapowoli w
biernegoibezwolnego człowieka masy.
Wobu
przypadkach mamydo
czynienia zespontanicznym
tworzeniemsię rynku producenta.
Trzeba
jednakuczciwie powiedzieć,
żete zakłócające rynek konsu
menta
wpływy
reklamysąłagodzonetradycyjnymi,
kulturowyminawy
kamii
naturalnymi
upodobaniamiopartymina
dobrymsmaku
orazsku
mulowanymdoświadczeniem ludzi korzystających od
wielulat ztakicha
nie innych dóbr.Ponadto, jak
niektórzy twierdzą, reklamajest
tylko opakowaniemtowaru,
anie samym towarem,po
którybyćmoże ponow
nie
się
niezwrócimy.
Jakktośsłusznie
zauważył,„kulturę konsumpcyjną podtrzymują
nieprodukowane obrazy,
leczdobrakonsumpcyjnepodczas ichużytkowania
”.
Innasprawa,
żenajbardziejzagrożony
iatakowany
jest konsument„bez
tradycji”, „troglodyta
”, dziecko23
.23 Temat, rzeczjasna, wymaga szerszego omówienia. Względnejobronyfunkcjonowa nia reklamy na rynku konsumenta podjął się np.M. S c h u d s o n, próbującudowodnić, że reklamajestw pewnym sensie kwakierska: „Wskazuje nacenę, wten sposóbprzypominając o oszczędności jako głównym kryterium zakupów. Jestteż purytańska-polecając dany pro dukt nie dlatego, że zapewniamoralne,społeczne lub teologicznezbawienia, ale dlatego,że dobrzesłuży pewnymbanalnymcelom. Czyścitwój zlew.”, „TheAmerican Prospect” 1991.
***
Niekiedy
bywa
itak,ibył to przypadek
znanyz epoki komunizmu,
żewładza
polityczna,chcąc
rzekomopoprawić los
konsumenta,dąży do kontroli
zysków producentapoprzez kontrolęcen
iustalenie
tzw.ceny
maksymalnej, kwotymaksymalnego
zysku(np. koszt wytwarzania
+ob ligatoryjny
procentczy bardziej znaną
w naszych czasach metodęodbie
rania
zysków
zapomocąpodatku
progresywnego). Takie działanie,w in
tencji prokonsumenckie- w istocie
jestantykonsumenckie, a
także sprzecznez
interesemwładzyiz
interesamiproducentów.
Dostosowywa
nieceny
towarówdo
aktualnych, średnich możliwościfinansowychkon sumentów
prowadzinajkrótszą droga do
gospodarki deficytowej(niedo
boru). Producenci
czująsięzwolnienijuż całkowicie
zodpowiedzialno
ści zarezultaty produkcji,
znika konkurencja
w sferzeobniżania kosztów
produkcji,ponieważ
nie pozostająonew żadnym stosunku doichintere
sów
iambicji.Odpowiedzialność
tęprzejmuje na
siebiewładza politycz
na, która musi
wciążdopłacać
doprodukcji,korzystając ostatecznie
zport
fela
konsumenta,
któryde
facto subsydiujeprodukcję. Aniezadowolenietego
ostatniego wciążrośnie.
Zamiast bowiemtowarów maonniskie
cenyi
wysokiepodatki (którenotabenesąw
końcu przerzucanena cenę
towa
rów),zamiast
realnegowpływu
naprodukcję
ma- przez ewentualny udział we
władzypolitycznej - wpływ
nadystrybucję
wciążkurczącej
siępuli
dóbr. Kiedypewnegodnia
odkrywa,jak
to sięstało
wumysłachwielu
(cho
ciażniewszystkich)obywatelibyłychkrajówsocjalistycznych,żesą to
zyski pozorne, możewzniecić bunt - bunt
konsumenta(dzisiaj może to występować
wpostacibuntu
podatnika).*
Nie jest
bezzasadne
postrzeganieupadku
dawnego reżimujako
efektutego
buntu. Jakktoś
słuszniezauważył, „ludzie zeWschoduwiedzieli, co jestdostępnedla ludziz
Zachodużyjącychpo
drugiejstronie
muru iw
końcu
postanowiliten murobalić”
.Byćmożezatempozostawienie
kon
sumentomwładzy
nad rynkiemlepiej
służy wszystkimz osobna oraz
do
brupublicznemu
iwartościom
komunitamym, aspołeczeństwo zwane
konsumpcyjnym niejestnajgorszym
whistorii ludzkości typem
moral
negoiracjonalnego
społeczeństwa.Nasuwasię jeszczerefleksjaogólniejszejnatury. Istnieją oczywi
ście
przedmiotyzaliczaneprzez
filozofówdo tzw.
uniwersaliów (pięk no, dobro,
sprawiedliwość),wodniesieniu do których
tylkoprzenośnie
możemyużywaćpojęciakonsumpcji.Niesą onekonsumowane,
alera
czej
kontemplowane ichoćby na
całej kuli ziemskiejnikt
nie zgłaszał„efektywnego
popytu”
naoglądanie Rafaelowskiej
Madonny,podziwia
nie wzniosłych,pozbawionychkalkulacji,
czynówherosów
moralności (Kolbe),czy
studiowanienajlepszych kart
KodeksuNapoleona,nietra
ciłybyoneniczeswojej
wartości.Jednakże istnienie
realnychludzi, zgła
szających
zapotrzebowanie
nateprzedmioty, jest warunkiem
trwania każdegocywilizowanego
społeczeństwa, wktórympraktykowane
sąpo- wszechnietakie cnoty, jakrozumność,
uczciwość, dotrzymywanieumów, tworzenie
i przestrzeganieracjonalnego prawa. Wraz
zezniknięciem ta
kich
ludzi lub
zupadkiem
ichprestiżu - społeczeństwo zwane
konsump
cyjnymrychło stałoby
sięspołeczeństwem żebraków.
Wścisłym
sensie termin„społeczeństwokonsumpcyjne
” jestsprzeczny wewnętrznie
i niemoże mu odpowiadać realny
przedmiot.Społeczeństwo żyjące wyłącz
niekonsumpcjąjuż