• Nie Znaleziono Wyników

"Złamane pióro eksliterata"? : o "Szkicach" Juliana Kaliszewskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share ""Złamane pióro eksliterata"? : o "Szkicach" Juliana Kaliszewskiego"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

17 0

„Złam ane p ió ro eksliterata”?

O Szkicach Juliana Kaliszewskiego

„D ow cipne, gryzące i napraw dę eu ropejskie rzeczy, skreślone pió rem artysty- -eru d y ty ”1 - ta k S tanisław Brzozowski określa pism a K lina - Ju lian a Kaliszew ­ skiego, w śród których znaczące m iejsce zajm ują dwie serie Szkiców 2. Podczas ich le k tu ry czytelnikow i narz u cają się dwa przeciw staw ne w rażenia - w ielkiej rozm a­

itości, ale i nie m niejszej jedności. K lin porusza w n ic h coraz to nowe i odm ienne te m aty - od spraw w spółczesnego sobie życia literackiego, tow arzyskiego i spo­

łecznego, przez relacje ze swych podróży, aż po filozoficzne rozw ażania o człowie­

k u i świecie. Ze swobodą używa rozm aitych gatunków (a naw et rodzajów ) lite ra c ­ kich, w ykorzystując ich specyficzne cechy do w yrażania swoich m yśli, łącząc je ze sobą i zabarw iając oryginalnością. Oscylacjom i zm ianom podlega też w tych utw o­

rach n arrato r, k tóry raz w ydaje sięporte-parole autora, innym razem k im ś zupełnie innym ; w ielką rolę odgrywają też „inne głosy”, w p ostaci autentycznych cytatów, obszernych przytoczeń, ale i fikcyjnych w ypowiedzi. W szystko to jest jed n ak sca­

lone - dzięki stylowi, k tóry w rozm aitych swoich odm ian ach zachow uje c h a rak te­

rystyczną zwięzłość, lekkość i barw ność; dzięki prześw iecającej przez każdy szkic um ysłowości jego autora.

1 S. Brzozowski Listy do nieznanych przyjaciół, w: Współczesna powieść i krytyka, W ydaw nictw o L iterack ie, K raków -W roclaw 1984, s. 391.

2 K aliszew ski w ydał pierw szą serię w latach 1868-1870, d ru g ą w 1882-1885: Szkice.

Skreślił Klin. Część pierwsza, W arszaw a, w d ru k a rn i C zerw ińskiego i spółki, przy ulicy Śto-krzyskiej, N. 1352, 1868; oraz Szkice. Skreślił Klin. Część druga, W arszawa, w d ru k a rn i F. C zerw ińskiego i S. N iem iery, ulica Z ieln a N. 9 (róg S iennej), 1882 - c ytaty ze Szkiców oznaczam w tekście odpow iednio (I) i (II), dodając n u m er strony.

(2)

C elem tego te k stu jest zarów no analiza Szkiców z form alnego i gatunkow ego p u n k tu w idzenia, jak i odczytanie znaczenia szczególnej kreacji postaci autorskiej, której - jak się okazuje - podporządkow ana jest cała stru k tu ra dzieła.

M ożna w n im odnaleźć elem enty nowoczesnego dyskursu eseistycznego3, szcze­

gólnie w św ietle bad ań , które w śród cech eseju w ym ieniają - na przy k ład i bardzo w ybiórczo - swoistą hybrydyczność, eksperym entalność, istn ien ie w ew nętrznych napięć, d ynam iki, szczególną relację z czytelnikiem , rolę dekonstrukcjonistycz- ną, krytyczną, kw estionującą to, co zastane4, tud zież „akcentow anie procesualne- go, otw artego c h a ra k te ru m yślenia czy p rak ty k ę podw ójnej gry znaczeń, podw aża­

jącej w yrażane w prost sensy”5. Badacze p o d k reślają też istn ien ie eseistyczności jako swoistej postawy, sposobu m yślenia, autorskiego n astaw ienia, a rów nież u K li­

na m ożna odczytać przejaw y tak iej, now oczesnej w łaśnie, św iadom ości p o legają­

cej na przy k ład na p ro blem atyzacji autorskiego „ja” czy też na św iadom ości ogra­

niczeń ludzkiego poznania i m ożliw ości w yrażania tego, co p oznane p rzy je d n o ­ czesnych n ie u sta n n y ch p ró b ac h ich przezw yciężenia.

A by p rzyjrzeć się dokładniej tem u , co m ożna by nazwać m eto d am i p isarsk im i K lina, jego „m odelem te k stu ”, należy zarów no zwrócić uwagę na zanotow ane p rze­

zeń tu i ówdzie uwagi explicite objaśniające jego w zory i zasady literack ie, jak i za­

nalizow ać sposób kształtow ania d yskursu w k o n k retn y c h tekstach. Isto tn e będą tu takie zagadnienia, jak skom plikow ana budow a jego wywodu po d w zględem ge- nologicznym , w łączenie w spom nianych „in n y ch ” czy też „cudzych głosów”, zasto­

sowane środki retoryczne i ogólnie pojęte cechy językowe, w reszcie stosunek do czytelnika, p roblem atyzacja n a rra to ra i - co za tym idzie - tożsam ości autorskiej.

W te n sposób w pew nym sto p n iu odkryć m ożna k o n stru k cję, k tó rą zaplanow ał dla w yrażenia swoich przem yśleń.

Esej nazywa się n iek ied y g atu n k iem ukrytym czy nierozpoznanym , co ozna­

cza, że nie w ystępuje on po d swoją w łasną nazw ą, lecz bywa „przesłonięty” rozm a­

itym i p se u d o n im a m i6. D o ta k ich należy już sam te rm in „szkic”; b ardzo ciekawe są rów nież p o d tym w zględem podtytuły, k tórym i K lin o p atru je praw ie wszystkie swoje teksty. Są w śród nich: fotografia, n o ta tk i, sylw etka, kro n ik i, zw rotka z epo­

N iezależnie od tego, że nazw a eseju nie funkcjonow ała wówczas praw ie w ogóle w lite ratu rz e i krytyce oraz że praw dziw e początki polskiej eseistyki o d n ajd u je się w czasach o co najm niej dw adzieścia lat późniejszych, na przełom ie wieków. Klin byłby p rek u rso rem tych pisarzy, w śród których jed n ą z n ajbardziej znaczących pozycji zajm ow ał ta k go ceniący S tanisław Brzozowski. N ie tylko w tym zresztą przek raczał - zgodnie z cytow aną p rzez siebie m aksym ą P h ila re ta C hasle (II 42) - swój kraj i swoją epokę.

R. Sendyka Nowoczesny esej. Studium historycznej świadomości gatunku, U niversitas, K raków 2006.

5 A. Z aw adzki Nowoczesna eseistyka filozoficzna w piśmiennictwie polskim pierwszej połowy X X wieku, U niversitas, K raków 2001, s. 181.

6 Por. R. S endyka Nowoczesny esej..., s. 16, 132.

3

4

17 1

(3)

17 2

su, p am iętn ik i, now elka czy fuga. N iek tó re m ogą wskazywać na zw iązek utw oru z k o n k retn y m g atu n k iem literac k im - jak na przy k ład „sylwetka z galerii p ospoli­

tych lu d z i” (I 27) na p o rtret. In n e są nazw am i zu p e łn ie jednorazow ym i, służącym i raczej wyrazowi fan tazji autora - „z k ro n ik kulawego praw a o m ałżeństw ie” (I 69),

„z objaw ienia nieboszczyka” (II 210).

Tym czasem zw iązki z ro zm aity m i g a tu n k am i literac k im i są ciekaw ym polem do b ad a ń n a d esejem . Zauw aża się szczególną rolę dialogu, p o rtre tu i autobiogra­

fii czy też d ziennika intym nego w k ształtow aniu now oczesnego dyskursu eseistycz­

nego7. Interesujące i charakterystyczne jest też zjaw isko absorpcji rozm aitych form w ypow iedzi przez esej, jego łatwość przek raczan ia granic także pom iędzy ro d za­

jam i literac k im i, a naw et na jeszcze wyższym poziom ie - na przy k ład pom iędzy lite ra tu rą , sztuką a filozofią.

U K lina synkretyzm różnych form zasygnalizow any jest już w om ów ionych pokrótce p o d ty tu łac h jego szkiców. W arto też zauważyć w ykorzystanie przez n ie ­ go, zresztą bardzo u d atn e, form y d ra m a tu w scence Z posiedzenia niebian (II 184), w której na ze b ra n iu duchów postanaw ia się stworzyć człow ieka, co jest okazją dla pokazania przyczyn w szystkich jego nieszczęść i przekleństw ; całość zabarw iona jest gorzkim h um orem , w którego p o w staniu pew ien udział m ają także rozm aicie stylizow ane d idaskalia. W Szkicach spotykane są rów nież form y zbliżone do n a ­ ukowej rozpraw ki i w ykorzystujące to na poły żartobliw ie - jak Żołądek i mózg.

Pojaw ia się też tekst ukształtow any jako scenka obyczajowa z elem en tam i opisu i dialogu. D oskonale w ykorzystany jest też p o rtre t - w spom niany już szkic K uzyn­

ka, sylwetka z galerii pospolitych ludzi. Ten g atu n ek cechuje się szczególną elastycz­

nością kontekstow ą i fu n k cjo n a ln ą8. K lin p rez en tu je n ajp ierw fizjonom ię ty tu ło ­ wej P erd ity (czyżby im ię znaczące?), n astęp n ie kilka scenek z jej - ubogiej p an n y z p row incji - życia w W arszaw ie na różnych jego etapach. W te n sposób ilu stru je, jak w ielką w ładzę m a w społeczeństw ie obłuda, blaga, „ d o n ju an iz m ” (I 33) i obo­

jętność wobec ich niszczącej m o raln ie siły. O statn ią część p o rtre tu stanow i b raw u ­ rowa filip ik a przeciw ko tym zjaw iskom , wygłoszona z pozycji w yraźnie autorskiej, podczas gdy n a rra to r w cześniej pozostaw ał raczej na d ru g im plan ie, przyjm ując stanow isko sprawozdawcy, m o m e n ta m i zgoła naukow ca, fachowego obserw atora.

Jed n ak najw ażniejsze i n ajliczniejsze szkice K lina należą do trzech głównych typów: dialogu, dzien n ik a podróży i eseistycznego zapisu rozm yślań o luźnej kom ­ pozycji, niekiedy wykorzystującego elem enty pam iętn ik a czy w spom nień. Elem enty dialogu w ykorzystuje na przy k ład szkic Figle miłości (I 69), k o n trastu jąc y ze sobą postacie K onrada i R acjusza - jak się m ożna dom yślić z sam ych im ion - senty­

m entalnego rom antyka i sceptycznie nastaw ionego in te le k tu alistę oraz ich poglą­

dy na in stytucje społeczne, p rzede w szystkim na m ałżeństw o, co jest zarazem ostrą

7 A. Z aw adzki Nowoczesna e se is ty ka .; por. zwłaszcza cz. II: Gatunki nowoczesnej wypowiedzi filozoficznej, s. 75-174.

8 Tam że, s. 97.

(4)

krytyką istniejących absurdów . W ażniejsze są jed n ak in n e dialogi o sw oistym ry ­ sie p la to ń sk im - Ludzie talentu, U drogowskazu, Jeszcze on - gdzie w ystępuje isto t­

na postać E ksliterata. Wywodzi się ona ze szkicu otw ierającego pierw szą serię - Niedoszły literat, fotografia z życia antypodów - tu K lin określa sam ego siebie po tym , jak w sferach literac k ich spotkały go w yłącznie zawody, afronty i n iezro zu ­ m ienie. Z kolei we w spom nianych dialogach rolę n a rra to ra pierwszoosobowego w n ielicznych p a rtia c h opisow ych p e łn i jego rozm ów ca z zasady b ardzo krytycz­

n ie nastaw iony do sceptycyzm u, pesym izm u, niefrasobliw ości i prow okacji, jakie p rez en tu je E k sliterat, którego nazywa „dziw akiem , w edług jednych; m ąd ralą, we­

d ług d ru g ich ” (I 170). Postacie są także znakam i przeciw staw nych postaw, co m im o stosunkow o niew ielkiego u d ziału rozm ów cy E k sliterata pozw ala na w ykorzysta­

n ie specyficznych cech dialogu, ta k ich jak jego krytyczność, w yrażanie „postaw y p aradoksalnej wobec rzeczyw istości, postrzeganej jako dom ena sprzeczności oraz p rzeciw ieństw ”9, podkreślanej przez polifonię, heterogeniczność stylu i fu n k cjo ­ nalność retoryczno-językow ą. W arto podkreślić, że m im o narzucającego się utoż­

sam ienia E k sliterata z sam ym K linem (wskazuje na to także choćby w ygląd ze- w n ętrzn y 10), nie jest on postacią głoszącą ab solutne racje, a jego rozm ów cy p rzy ­ pada n iek ied y rola w ypow iedzenia celnej drw iny czy trzeźw ej uwagi. Co w ięcej, to także jem u bywa oddane ostatnie słowo utw oru, aby jednoznacznie skrytykował i p o tęp ił swojego interlo k u to ra.

W spom niane d zien n ik i podróży dotyczą w ojaży autora po całej E uropie i p rzy ­ noszą s k ru p u la tn ie o p atrz o n e nazw am i m ia st i d a ta m i za p isk i, sform ułow ane w sposób jawnie autobiograficzny. Są przy tym w swoisty sposób rzeczowe, dość rzadko zaw ierają ogólne uwagi czy abstrakcyjne rozm yślania. K oncen tru ją się na obrazie m iejsca, często konfro n tu jąc w yobrażenia z rzeczyw istością, prezen tu jąc odczucia, w rażenia, refleksje, do których p obudziła autora podróż. Z atem w spo­

m n ia n a k o nkretność nie w yklucza uwagi poświęconej au to rsk iem u , m yślicielskie- m u „ja” . Te teksty stanow ią sporą część Szkiców , podzielone są na kolejne „wy­

cieczki”, dzięki którym m ożna szczegółowo zrekonstruow ać trasy podróży Klina.

O sta tn ią g rupę stanow ią utw ory o n a rra c ji pierw szoosobow ej, której „ja” w róż­

nym sto p n iu utożsam iane być m oże z sam ym autorem , a tem atyka jego rozm yślań nie jest w żadnej m ierze ograniczona. W ielką rolę odgrywa tu p rzedstaw ienie sa­

m ego procesu myślowego w całej jego dynam ice (a także niezborności, tru d n o ­ ściach - m o m en tam i w form ie przypom inającej w ręcz stru m ie ń św iadom ości), ale także „m onografii ludzkiej duszy” 11 czy też um ysłu jako m niej lub b ardziej osią­

9 Tam że, s. 83 i n.

10 Por. D. Św ierczyńska Posłowie, w: [W alery Przyborowski?] [Julian Kaliszewski?]

Stara i młoda prasa. Przyczynek do historii literatury ojczystej 1866-1872. K artki ze wspomnień Eksdziennikarza, posłow ie i oprac. D. Św ierczyńska, W ydaw nictw o IBL

PAN, W arszaw a 1998, s. 185.

11 R. S endyka Nowoczesny e s e j . , s. 177.

17 3

(5)

17 4

galnej całości12. Ich kom pozycja id ealn ie odpow iada tem u , co jest w ym ieniane jako typowe dla tekstów K lina: „m a w szelkie cechy sternizm u: sw obodna, pełna ekspresji n arrac ja, dygresyjność, autotem atyzm i subiektyw izm połączony w spe­

cyficzny sposób z au to iro n ią i dystansem wobec siebie” 13. Raz jeszcze szczególną wagę m a tu „ja” autorskie, naw et gdy ukryte jest p o d m aską „ b a ła m u ta” czy „m a­

rzyciela” (I 103, II 137) - narratorów , których tylko w pew nym ograniczonym wy­

m iarze m ożna z n im utożsam ić. K iedy indziej z kolei w spom nieniow a narracja ujaw nia fakty i h isto rie z życia sam ego K lina (Niedoszły literat) albo też - odw rot­

nie - faktyczny n a rra to r nie m a określonej w yraźnie osobowości, jest swego ro d za­

ju uczonym , b adaczem prow adzącym swój wywód z zachow aniem dyskrecji na w łasny te m at (Nul, I 111).

N a koniec rozw ażań dotyczących genologicznej stru k tu ry Szkiców trzeba zw ró­

cić uwagę na ich zw iązki z poetyką fragm entu. F ragm entaryczność sugeruje p ra ­ wie każdy tytuł: jest to „wyim ek z p am iętn ik ó w ” (I 103), „fuga z sym fonii” (I 153),

„dwie chw ile z zapustnego w ieczorku” (I 93) albo też k o n stru k cja w ro d za ju „z n o ta tek , z k ro n ik , z try lo g ii” (II 184). F rag m en tary czn o ść m ożna też odnaleźć w w arstw ie treściow ej, kiedy to w krótkiej form ie d o tk n ię ty jest w ażki problem , czy kiedy w opisie podróży pew ne m iejsca są uprzyw ilejow ane w zględem innych, ledw ie zaznaczonych, a także w tym , że uwaga często zw rócona jest na pojedynczy aspekt pro b lem u , a pom ija inne - za przy k ład m oże posłużyć praw ie zupełne zi­

gnorow anie zabytków Paryża, choć to m iasto pojaw ia się w Szkicach dw ukrotnie.

P o dobnie tylko p rzez m o m e n t w idzim y n ie k ie d y p o sta ci z literac k ieg o św iata W arszawy; m yśliciel napotyka często na w yraźną tru d n o ść w ostatecznym sform u­

łow aniu swoich tez, a w dialogach z E k sliterate m fragm entaryczność jest po czę­

ści w ym uszona przez sam ą form ę. C zem u to służy? Podkreśla - jak się w ydaje - niechęć, a w ręcz opozycję wobec systemowości, dzieła skończonego, jed n o ro d n o ­ ści języka, m yśli i gatu n k u ; m oże też wyrażać głębsze treści o zabarw ieniu filozo­

ficznym , jak niepew ny statu s p o d m io tu i kryzys epistem ologiczny14.

O bfitość przytaczanych przez K lina fragm entów , cytatów, w ypow iedzi „innych głosów” sugeruje ich nieb ag ateln ą rolę w k o n stru k cji jego utworów. Są to nie tyl­

ko dosłow ne w yim ki z innych tekstów, ale też ich streszczenia, potoczne pow ie­

dzenia, uryw ki dialogów, bon moty. F rag m en ty p olskie stanow ią w śród n ic h m n ie j­

12 „ N a tu ra ln ą bow iem konsekw encją ek sperym entalnej jakości eseju jest jego p rocesualny c h ara k te r i z tego pow odu [...] osądzanie, dośw iadczanie, rozważanie jest isto tn iejsze od p rz ed m io tu (tem atu) poddaw anego tej czynności. M yślenie ma w eseju być działan iem , aktem w italnym , z d arzen iem dziejącym się w przestrzeni tek stu , nie u p rzed n io wobec niego [...], choć nie należy rozum ieć tej zasady rów now ażnie z m im etycznym zapisem ak tu m y ślen ia” (zob. tam że, s. 41).

13 D. Św ierczyńska Julian Kaliszewski - pisarz zapomniany, „ P a m iętn ik L ite rac k i” 1986 z. 4, s. 178.

14 O zw iązkach m iedzy esejem a poetyką frag m en tu por. A. Z aw adzki Nowoczesna e s e is ty k a ., s. 47-58.

(6)

szość, pozostałe zachow ane są na ogół w języku o ry g in ału 15. W d zien n ik a ch po d ­ róży, co zrozum iałe, pojaw iają się dość liczne, choć k rótkie, realistyczne dialogi zachow ane w obcych językach (np. h iszp ań sk ie - zob. II 116 i n.), a także częstsze niż gdzie indziej takież w tręty w n arrac ji. Z kolei cytaty książkow e nie są z reguły zaopatrzone w d o kładne odsyłacze; eseistyczna p raktyka cytow ania dopuszcza to, jak rów nież n ie wym aga koniecznie od czytelnika dokładnego rozszyfrow ania ani rozpoznania pochodzenia frag m en tu , k tóry staje się na nowo w ażny dopiero jako w łączony w nowy te k s t16. U K lina pojaw iają się one często w szczególnie ważnych m o m en tach - jako m otto szkicu (praktycznie każdy z n ic h m a co najm n iej jedno) czy też w zakończeniu wywodów, jak w spom niane już „soyez to u jo u rs do votre epoąue, m ais depassez votre epoąue - soyez to u jo u rs de votre pays, m ais depassez votre pays” 17 (II 42). Tak więc za pom ocą cy tatu autor w yraża szczególnie istotną dla siebie m aksym ę, w łaściw ie credo. Jednobrzm iącym m o ttem opatrzył też ty tu ­ łowe strony obu serii Szkiców - to słowa Horacego, „parvum parva decent”18, w p rze­

w rotny sposób znaczące zarów no w o d n ie sie n iu do niego sam ego, jak i do jego dzieła. C ytatem posługuje się rów nież w to k u wywodu, aby w esprzeć swoją arg u ­ m entację, trak tu jąc tę p raktykę po trosze z lekcew ażeniem i p rzy m ru że n ie m o ka19.

Rolą jego będzie raczej u p raszczanie w ypow iedzi i podnoszenie jej w iarygodności w oczach ludzi, na których takie o rn am e n ty ro b ią w rażenie.

W in n y m m iejscu jed n ak cytaty i przytoczenia stają się b ardzo w ażne dla ko n ­ stru k cji całego te k stu - jak w Przede snem, drugim wyim ku z pam iętników marzyciela (II 137). Jest on bow iem zbudow any jako swoisty dialog z k siążkam i z domowej biblioteczki. Staje się p rete k ste m do rozw ażań n a d człow iekiem , społeczeństw em , postępem , w iedzą i um ysłem , d o b itn ie zarazem zaznaczając zak o rzen ien ie ich n arra to ra (i autora) w określonej trad y cji i k u ltu rz e. C ytaty zatem p ełn ią u K lina

15 C hodzi głównie, choć nie w yłącznie, o francuski i języki klasyczne.

16 Por. R. Sendyka Nowoczesny esej... (praktyce cytow ania w Essais M o n ta ig n e ’a) s. 237 i nn.

17 W prow izorycznym tłum aczeniu: „Bądź zawsze ze swojej epoki, ale przekraczaj swoją epokę, b ąd ź zawsze ze swego k raju, ale przekraczaj swój k ra j”.

18 „N ieznacznem u przystoi niezn aczn e”.

19 Sam mówi ustam i E ksliterata: „C ytat dla m nie jest tylko jednym więcej pociskiem , k tó ry mi służy do u bicia fałszu, jaki sobie w ziąłem za cel, lub jed n ą więcej pochodnią, jakiej zapożyczam od innych, ażeby nią lepiej wyświecić praw dę. Ja zawsze staw iam tylko m oje w łasne p rzek o n an ie i nie po trzeb u ję p rotektorów [...].

A zresztą wy to lubicie [...] - zawsze do g o to w e g o . D la m nie, jak wiesz, to n iek o n ieczn e” (II 238); por. także R. S endyka Nowoczesny e s e j . , s. 52 - „eseiście w olno cytować n ied o k ład n ie [...], wystarczy, że [czytelnik] wyceni [cytat]

pozytyw nie, tzn. uzna go za „przyw ołanie o p in ii kogoś, kto m iał coś istotnego do pow iedzenia. [...] osobą cytow aną nie m usi być koniecznie w ybitna jednostka, jeden z auctores, może to być rów nie dobrze «ogrodnik sąsiada» - m etoda

p o d p ieran ia się au to ry tetem okazuje się być w eseju zdem okratyzow ana”.

17 5

(7)

17 6

b a rd z o ró ż n o ro d n e fu n k cje , począw szy od reto ry c z n y c h , p rze z m e ry to ry c zn e

„w sparcie” i zaprezentow anie rozm aitych o pinii, aż po ujaw nienie cech osobowo­

ści a u to ra 20.

K olejnym w ażnym elem entem ukształtow ania Szkiców - jednym z tych, które

„w yróżniały prozę Kaliszew skiego na tle b ardzo przeciętn y ch utw orów wczesnego pozytyw izm u”21 - jest ich strona językowa. O gólnie rzecz ujm ując, słownictwo jest tu „bardzo bogate, jędrne, d o sad n e”22, język zasadniczo lekki, swobodny, n ie ­ kiedy - im itu jąc mowę - su b te ln ie nacechow any potocznością, ale jednocześnie p ełen kunsztow nych środków stylistycznych i retorycznych, pod k tórym i bardzo często kryje się drugie, przew rotne, parad o k saln e czy aforystyczne dno. S pecjal­

nie ukształtow any styl wypowiedzi skłaniał badaczy tekstów eseistycznych do wska­

zania na ich bliskość z liry k ą23, a także na fakt, że takie środki, jak m etafora, p a ra ­ doks, aforyzm , ironia i h u m o r p ełn ią w n ic h nie tylko rolę ornam entacyjną, ale i daleko w ażniejszą - konstrukcyjną.

N ie inaczej k ształtu je K lin stronę językową swoich utworów. Jej skom plikow a­

n ie i bogactw o p rześledzić m ożna na p rzy k ład zie któregokolw iek szk icu 24. Re- to ry czn o -sty listy czn e w ykorzystanie cytatów i przy to czeń zostało już pokrótce omówione; w arto dodać, że rów nież w łasne m yśli K lin często fo rm u łu je w sposób aforystyczny, a zarazem dow cipnie zaskakujący. I ta k pierw sze słowa p o d ró ż n i­

czego dzien n ik a w prow adzają au to rsk i podział lu d z i „na dwa rodzaje: ślim aków i lataw ców ” (I 37) w zależności oczywiście od tego, w ja k im sto p n iu sk łonni są do w ędrów ki. O Rzym ie pisze K lin, że „szczególniejsze to m iasto - co krok to żebrak, co dwa to ksiądz, co trzy to kościół” (I 61). Podobnie skrótow o bywa skonstruow a­

na rów nież p u en ta szkicu.

W iele językowych rozw iązań K lina rządzi się zasadą k o n tra stu , zm ian tonacji, tem pa, zaprzeczeń. N a n ajniższym chyba poziom ie realizu ją to liczne em ocjonali- zmy, w ykrzyknienia, żywe zapytania. N ajciekaw sze są jednak, gdy autor p rzew rot­

nie p rzekształca ich stru k tu rę , obniżając na p rzy k ła d to n p odniosłych zapytań retorycznych - dotyczą one bow iem tego, „któż nie pisuje stąd [z D rezna] k ore­

spondencji? K tóraż gazeta, jeżeli nie skąd, to z tej m ieściny nie m u si m ieć k o ­ n iecznie w iadom ości?” (I 51). P odobnie w ydrw ione są w yszukane apostrofy do Paryża i W enecji. W pierw szym w ypadku autor pokazuje n am , jak w istocie w um y­

20 Por. tam że, s. 178.

21 D. Św ierczyńska Julian K aliszew ski..., s. 178.

22 Tamże.

23 R. S endyka Nowoczesny e s e j . , s. 159; au to rk a w skazuje szczególnie m iędzy innym i na „artystyczne ujęcie w arstw y językowej, n astro ju , dbałości o w yraz, bogatego rezerw uaru środków stylistycznych”.

24 W szystkie poniższe przykłady pochodzą z Kartek nie Kraszewskiego z Podróży nie Sterne’a, d z ie n n ik a podróży dwóch w ycieczek - przez W iedeń, M o n ach iu m do F ran cji, L ondynu, B rukseli i N iem iec o raz do W łoch, T riestu i W ied n ia (I 37).

(8)

śle piszącego pow staje podniosłe zdan ie „Poczekajcie, czuję w sobie n atc h n ie n ie - jakże o n im [Paryżu] pisać bez odpow iedniej e k s ta z y ? . Paryżu! - nie, to zbyt pospolite - Lutecjo! Stolico św iata (L ondyn się na to nie zgadza, lecz m niejsza 0 niego)!” (I 42); dalej do a b su rd u posuw a in stru m e n ta cję głoskową - „Czarowna czarodziejko zaczarow anych czarnych i b iałych rozkoszy!” - aby kilka chw il póź­

niej opisywać swoje głębokie rozczarow anie niektórym i aspektam i m iasta. W zniosłe 1 pozbaw ione sensu zdania wydrwiwa w prost we fragm encie dotyczącym Triestu, na te m at którego nie m ożna wiele pow iedzieć, chyba że „kilka frazesów błyszczą­

cych, bez treści, w te n sposób, na przykład: U roczy w idok z p o rtu na m orze p rze d ­ stawia się naszym oczom. [ . ] w dali we m gle daje się w idzieć M i r a m a r . Tęsknie on spogląda w lazurow e tonie i dum a o zm iennych l o s a c h . ” (I 67). Podobnie skon­

struow ana jest drw ina z obiegowych m ądrości, bon motów, któ re przytacza, aby znienacka - przew rotnie, n ib y ze zdziw ieniem - w nie zwątpić: „W szystkie drogi prow adzą do R zym u (może by kto zechciał w ytłum aczyć, dlaczego?) i ja też obra­

łem sobie pierw szą lepszą” (I 60); „D ziw na rzecz! U jrzałem N eapol, a jed n ak w ca­

le m i się nie chciało u m ie rać” (I 64). Z kolei ostateczną p u e n tą szkicu jest przysło­

wie, któ re pozostaje niedokończone: „wszędzie dobrze, a w d o m u . ” (I 68) - może w łaśnie dlatego, że „praw dy” tej nie chce K lin potw ierdzać?

Te cechy - n iespodziew ane zm ian y to n u , sensy k o n te stu ją ce się naw zajem , tw orzące ironiczny h u m o r i krytyczny dystans do św iata i do sam ego siebie - p o ­ jaw iają się we w szystkich te k sta ch K lina, na w ielu p ię tra c h ich budowy. D rw ina kom p lik u je w ew nętrzną stru k tu rę tek stu , zakłóca jego tran sp a ren tn o ść i prostotę przek azu na rzecz oddania sensów generow anych i w yrażanych przez m yślący p o d ­ m iot w całej ich stru k tu rze , niejasności, złożoności25. W krada się doń w ew nętrzne napięcie, zaczyna być realizow ane podstaw owe zad an ie p rak ty k i eseistycznej, ja­

kim jest n ie u sta n n a d ekonstrukcja i rew izja system u w iedzy o świecie w tej jego części, która o parta jest na uproszczeniu, złu d zen iu , p rze m ilc ze n iu 26.

W koniecznym zw iązku z tą p roblem atyką pozostaje nieoczyw iste u k sz tałto ­ w anie autorskiego „ja” w tekście eseistycznym - z jednej strony obserw atora, „spa­

cerowicza, przech o d n ia, k o m en tato ra - obecnego, ale n ieuczestniczącego”27 (co sam o w sobie pow oduje już sw oistą antynom ię jego postaw y), z drugiej n arrato ra głęboko zaangażow anego w swoją opowieść, która jest dla niego gw arancją sensu, spoistości świata i własnej w n im osoby. Przywodzi to na m yśl now ożytną pokarte- zjańską filozofię podm iotow ości, w której jednostce, jej refleksji i sam oobserw acji

25 Por. A. Z aw adzki Nowoczesna e s e is ty k a ., s. 176 - „Podstaw ow ym [ . ] w yróżnikiem eseizacji tek stu dyskursyw nego jest osłabienie czy też skom plikow anie m om entu o d n iesien ia do rzeczyw istości pozatekstow ej. [ . ] prow adzi to, w konsekw encji, do kw estionow ania spetryfikow anych [ . ] sposobów p rzed staw ian ia rzeczyw istości, do problem atyzow ania statu su pod m io tu mówiącego, wreszcie do zerw ania

z prezen tacją m yślenia jako w ytw oru statycznego”.

26 R. S endyka Nowoczesny e s e j . , s. 300.

27 Tam że, s. 44.

17 7

(9)

17 8

zostaje przy zn an a szczególnie istotna pozycja, ale jednocześnie odbiera się jej za­

ufanie do rzeczywistości i zakorzenienie w niej; rozm yślania m uszą być bezustannie prow adzone, gdyż poza n im i tru d n o jest uchwycić się czegoś pew nego28. R ozm y­

ślanie zatem - utrw alone w form ie te k stu - „m oże więc być ro zu m ian e jako re a li­

zacja po trzeb y ciągłej pró b y (czyli ek sperym entu, czyli dośw iadczenia) u sta n a ­ w iania tożsam ości (czyli obecności w akcie pisania) w ypow iadającego się «ja»”29.

Z atem „próbow anie-siebie”30, fu n d am e n taln a p raktyka eseistyczna, to jedna stro ­ na aktyw ności „ja” w tek stach K lina.

D rugą stronę tej aktyw ności m ożna określić z kolei jako „kreow anie siebie” - budow anie w ize ru n k u n arra to ra , ale także w czytelniczym odczuciu sam ego K li­

na: nie tylko jako b o h atera w łasnych tekstów (na przy k ład przez elem enty a u to ­ biograficzne), ale i tego, kto za n im i stoi, którego dyspozycje psychiczne i in te le k ­ tu a ln e są przyczyną takiego w łaśnie ich ch a rak te ru . Z tej perspektyw y spójrzm y raz jeszcze na w ykorzystyw anie odm iennych form i różnie usytuow anych n a rra to ­ rów, któ re łatw o zaobserwować u K lina. O ich zróżnicow aniu była już mowa - i nie m ożna zaprzeczyć, że każdej z figur n arra to rsk ic h przysługuje m niejsze lub w ięk­

sze podobieństw o do autora - od dalekich skojarzeń do praw ie zupełnego utożsa­

m ienia. R ozm aity jest też poziom poparcia autora dla prezentow anych przez „fi­

g u ry ” poglądów i op in ii - do zaznaczenia dystansu służy m u n ie jed n o k ro tn ie sub­

telna k p in a. Czy to nie w łaśnie z jednej strony próba, a z drugiej kreacja własnego w izerunku?

W ydaje się, że podobne znaczenie, szczególnie w zw iązku ze w spom nianym nieusuw alnym pro b lem em sam ookreślenia, m ają sym boliczne em blem aty p rzy p i­

sywane przez K lina zasadniczo postaciom , w których najłatw iej rozpoznać jego samego. W te n sposób rozpoczynają się Szkice - od opisu ekscentrycznego k ap e lu ­ sza, w zbudzającego „pow szechny okrzyk zad ziw ien ia” (I 1) nie tylko w śród gawie­

dzi, ale też w świecie literack im , do którego aspirow ał noszący go m łody bohater- -narrator, opow iadający swoje przeżycia idealnie zbieżne z tym i, których w swoim czasie dośw iadczył K lin. A by łatw iej pozyskać przychylność literatów , z żalem pozbywa się swego seledynowego „najstarszego p rzy ja cie la” (I 2). Po licznych n ie ­ pow odzeniach i zaw odach, które spotkały go w tym gronie, skruszony pow raca do dawnego kapelusza, zatyka za jego taśm ę „złam ane pióro ek slite ra ta ” i wie już, że należy lekceważyć obłu d n e i kryty k an ck ie głosy. „Ty zostań sobą, załóż protest odw ażnie, śm iało staw iaj czoła w szystkim przeciw nościom , chroń m n ie od desz­

czu nienaw iści, g rad u szyderstw a i spieki obłudy, a tylko wtedy, gdy słonko praw ­ dy, szczerej serdeczności na głowę m oją p ad n ie, [ . ] zatrzym aj ciepłe p ro m ie ­ n i e . ” (I 16) - fo rm u łu je swoje credo, zw racając się do w iernego kapelusza, z k tó ­ rym jed n ak „coraz dalej obydwaj usuw ają się od lu d z i” (I 16). K apelusz wyraża

28 Por. A. Z aw adzki Nowoczesna e s e is ty k a ., s. 120.

29 R. Sendyka Nowoczesny e s e j . , s. 305.

30 Tam że, zw łaszcza s. 234 i n.

(10)

więc jego sw oistą m iz an tro p ię , ale także zam iłow anie do prawdy, przekory, w łas­

nego sposobu życia, niezależności.

W Szkicach raz jeszcze pojaw iają się w podobnej fu n k cji nakrycia głowy, m ia ­ now icie w dialogu z E k sliterate m , gdy okazuje się, że - zd a n ie m n a rrato ra-in ter- lo k u to ra - ten , „ile razy zacznie czegoś dow odzić, to p rze d ostatecznym w n io ­ skiem w art zawsze b ire tu doktorskiego, a po jego w ygłoszeniu - czapeczki z dzw on­

k a m i” (II 18). F orm uła ta określa rów nież rozm ów cę E ksliterata, k tó ry doceniając erudycję, um ysł i wymowę, n ie m oże je d n ak zaakceptow ać niespodziew anych, ekscentrycznych m yśli i w oli uznać je za błazeństw a in te rlo k u to ra. Czy jednak figura błazna w typie Stańczyka - jedynego, k tó ry śm iało m oże wygłaszać swoje krytyczne uw agi i słusznie n iek ied y w yśm iewać rzeczyw istość - n ie odpow iada w rzeczyw istości postaw ie E k sliterata-K lina?

Jego dociekliwość, inteligencję i nastaw ienie krytyczne oddaje kolejny sym bo­

liczny em blem at - „powiększające okulary” (I 20) czy też szczególne okulary [ . ] , [które] zawsze wszystko zbyt m ałym albo zbyt w ielkim przedstaw iają” (II 15), a n a­

wet „pięcioro n arzędzi optycznych, które ze w zględu siły i w artości następow ały w tym porządku: oczy, okulary, binokle, lorneta teatralna i luneta polow a” (II 52).

W szystko to sugeruje odm ienny od przeciętnego sposób patrzenia - a więc także m yślenia, rozum ienia - zasadzający się przede w szystkim na niespotykanej dokład­

ności, ale też na własnej h ie ra rc h ii tego, co ważne. Odwieczna m etafora w iedzy jako w idzenia, poznania jako wzroku, stosowana przez tego, kto aż tylu narzędzi używa, aby go wyostrzyć, sugeruje szczególną wagę m yślenia i refleksji w jego życiu.

M ożna zaryzykować stw ierdzenie, że aktywność eseistyczna K lina gen eru je za pom ocą w ielu środków jego obraz, w którym odnaleźć m ożna elem enty w za sta n a­

w iający sposób łączące go z dw iem a figuram i, któ re dopiero nieco później zdobyły sobie p o pularność na obszarze polskiego życia literackiego - dek ad en ta i dandysa.

W pisarstw ie K lina dostrzec m ożna motywy, któ re ch ętn ie zaklasyfikow ałoby się jako „p red ek ad e n ck ie”, w yprzedzające ro zte rk i późniejszego pokolenia „koń­

ca w ieku X IX ”. Je d n ak byw ał au to r także klasyfikow any do „ n u rtu pesym istycz­

nego w polskiej lite ra tu rz e p o ro m an ty czn ej”31, a więc takiego, którego jądro sta­

now iły n iem ające w iele w spólnego z d ek adentyzm em (chyba że jako jego przygo­

tow anie, podłoże) „spóźnione rom an ty czn e sm u tk i, [ . ] n a tu ra listy cz n e dem a- skatorstw o, z którego pow oli uchodzi z a c i e k ł o ś ć . ” albo też „rozczarow anie pozy- tyw istów ”32. W iele w skazuje jed n ak na to, że rozw ażania K lina nie są czym ś zako­

rzenionym w p rzebrzm iałej przeszłości an i też zw iązanym z bliższym i chro n o lo ­ gicznie zaw odam i entuzjastów pozytyw izm u i prądów pokrew nych, choćby d la te­

go, że nie był ich gorliw ym wyznawcą. W ydaje się on o wiele b ardziej osobny, a licz­

ne cechy jego w izeru n k u w ykazują korelacje w łaśnie z now oczesnym i sposobam i m yślenia.

31 T. W alas K u otchłani (dekadentyzm w literaturze polskiej 1890-1905), W ydaw nictw o L iterack ie, K raków -W rocław 1986, s. 129.

32 Tam że, s. 130.

17 9

(11)

08 1

F u n d am e n tem oglądanej w te n sposób jego postaw y duchow ej będzie scepty­

cyzm i krytycyzm , stanow iące rów nież jedno ze źródeł d ek a d en ty zm u . Kryzys w artości, n ie u ch ro n n y skład n ik św iatopoglądu dekadenckiego, narodzić się może w łaśnie z dostrzeżenia ograniczeń przekonań pozytywistycznych, naukow ych; z kry­

tycyzm u naukow ego - n ih iliz m poznawczy; z postaw y analityczno-krytycznej - to taln y sceptycyzm i relatyw izm , a w reszcie m etafizyczna udręka osam otnionego człow ieka33.

U K lina w idać zarów no analogie do tego sposobu m yślenia, jak i in teresujące różnice. Ze Szkiców wyczytać m ożna bez tru d u h isto rię rozw oju jego umysłowości, jej p u n k t wyjścia, przem iany, zawody, w nioski, do których dochodził, teorie (swo­

iście filozoficzne, antropologiczne), któ re tw orzył, a także oczywiście jego poglą­

dy na rzeczywistość, na innych ludzi, k u ltu rę . W ydaje się, że u podstaw w ielu p o ­ glądów K lina leży jego przek o n an ie o głębokim p ęk n ięciu w n atu rz e człowieka, który „raczej nienasytką w inien się nazyw ać” (I 108). Sam p rzekonał się o tym w m łodości, będąc w ielkim id ealistą, p ragnącym przede w szystkim to talnej w ie­

dzy i bezw zględnej prawdy. T aki cel jest jednak złu d zen iem i oszustw em , m im o że człowiek w żaden sposób nie m oże przestać m arzyć. Z w ielką fan tazją i polotem w szkicu Z trylogii życia opisuje, jak przew idziały to d uchy tworzące człowieka w taki sposób, aby - nie m ogąc się z n im i równać - stale do tego dążył, rozum iejąc m ize­

rię swojej kondycji, naw et gdy pojm ie całą p erfid ię tego p la n u . Z atem jego dzieło jest - co często spotykane u eseistów - „dow odem i efektem „kryzysu” ludzk ich dążeń i działań, bo w swojej ułom ności odbija ujaw nioną przez nowoczesność n ie ­ doskonałość św iata, człow ieka, jego filozofii, sztuki, literatu ry , języka”34. Ten to sposób m yślenia rozw ija K lin, odn ajd u jąc w n im niejako praw dziw sze, pełniejsze sta d iu m p oznania, w yzw olenie od fałszu i złu d y 35. Taki swoisty, „konstruktyw ny sceptycyzm ” zasługiw ałby na m iano postaw y heroicznej i tak ą kultyw uje K lin, co nie oznacza, że n igdy się ona w n im nie załam uje.

M ówi on o sobie u stam i E ksliterata, że wycofał się z życia literackiego - a an a­

logicznie chyba odbyło się jego przejście na stronę sceptyków - gdy zrozum iał, że nie jest E dypem , w ybrańcem , k tó ry p o trafi rozw iązać zagadkę Sfinksa. To św iado­

mość w łasnych ograniczeń w po łączen iu z n ie sła b n ący m um iło w an iem praw dy kazała m u „wstrzym ać się od sądu w szelakiego i osiągnąć przez to ową najwyższą filozoficzną ataraksję, spokój m ę d rc a” (II 266). N ie chce przy tym dopuścić, aby była to droga donikąd, poznaw czo jałowa. Idąc nią, kładzie w ielkie zasługi na polu otw artości, praw dziwej toleran cji, polegającej na d o puszczeniu odm iennej praw ­ dy, gotów po w o lteriań sk u walczyć o praw o b y tu naw et dla zu p ełn ie obcych m u przekonań. M yśl jego jest przy tym zup ełn ie sw obodna, oryginalna i krytyczna.

33 Por. tam że, zwłaszcza rozdz.: Pozytywistyczno-naturalistyczna rama światopoglądu dekadenckiego i Światopogląd dekadencki, s. 32-94.

34 R. S endyka Nowoczesny e s e j . , s. 189.

35 Por. T. W alas K u o tc h ła n i., s. 53.

(12)

Przy czym jego krytycyzm nie m a nic w spólnego z bezużytecznym krytykanctw em , które sam p otępia, ale opiera się na w łaściw ym znaczeniu greckiego i łacińskiego czasow nika, czyli - jak p rzypom ina K lin-poliglota - „roztrząsam , rozsądzam , za­

rów no chw alę, jak i g an ię” (II 226). C hodzi o głęboką (przypom inają się jego „oku­

la ry ”) i b ez stro n n ą analizę, dążącą nie do przygany, lecz do sform ułow ania w arto ­ ściowych w niosków jak na p rzykład jego uwagi o „praw dziw ym pozytyw izm ie”, najlepszej m eto d zie filozoficznej, k tó ra pow in n a je d n a k przy zn ać praw o b y tu w szystkim in n y m konsekw entnym i ro zu m n y m koncepcjom , stać się „prawdziw ą, szeroką, tw órczą” (II 150-151).

Posługując się swoim i drw inam i, p aradoksam i, złośliw ościam i, zawsze m a Klin na celu służbę „swobodzie głoszenia w yników czystej m yśli i rezultatów , do jakich się dochodzi na drodze rozum ow ej” (II 277). P iętn u je n ato m iast zak łam an ie w do­

w olnej p ostaci - czy to obłudy, czy zam iłow anie do efektow nych pozorów, naiw ­ ność, fałszywy w styd, zadufanie, czy zaślepiony p atrio ty zm , k tó ry zdarza m u się wytykać rodakom . K rytyce p oddaje też organizację polskiego społeczeństw a36.

Ten - w swoisty sposób pozytyw ny - pro jek t poznaw czy z pew nością odróżnia go od konsekw entnych dekadentów . I oni jed n ak m ogliby podpisać się p o d zasad­

niczym i założeniam i m yślenia K lina. Ł ączy ich szczególne pojm ow anie roli in te ­ le k tu - n arzędzia niezastąpionego, najdoskonalszego, jakim człowiek dysponuje, ale i ujaw niającego swoje w ady - nie pozw ala na ogarnięcie św iata37. Taki kryzys poznaw czy starał się K lin przezwyciężyć w wyżej opisyw any sposób. N ieobce były m u jed n ak n astro je zniechęcenia. W ątpił naw et n iek ied y w swoje zajęcia pisarskie - rezygnow ał nagle z „m ądrych i trafn y ch uwag [ . ] , głębokich spostrzeżeń i ogól­

nych d efin icji”, pytając, „co to kom u i m nie po tym ?” (II 104). Z atem nie wierzył w takiej chw ili w sens i możliwość adekw atnego i m ądrego w yrażenia swoich myśli.

C iągła świadom ość w spom nianego wyżej b rak u , pęknięcia w ludzkiej n atu rz e n a ­ rzucała się n iek ied y ze szczególną siłą; w ysiłki in telek tu aln eg o uporządkow ania

36 Tw ierdzi na przykład, że istn ie n ie w nim praw dziw ych w arstw przyw ódczych jest fikcją, lud nie m a żadnego pojęcia n a ro d u i ojczyzny, a przepaść ta tylko się zw iększa wobec b ra k u praw dziw ie w ażkiej lite ratu ry ; w ykpiw a m iern y poziom polskiej n auki oraz p reten sje Polaków do m iana cyw ilizowanego, w ielkiego narodu.

N ie oczekuje jednak, że b ęd ą oni w stanie przyjąć trzeźw ą krytykę - kto ją form ułuje, jest na w zór Sokratesa jak giez, k tóry usiłu je ożywić ospałego konia - zadow olone z siebie społeczeństw o. Więcej na tem at teorii antropologicznych i społecznych K lina w Szkicach (por. D. Św ierczyńska Julian Kaliszew ski..., s. 181-182). O w iele więcej in teresu jąc y ch uwag o Polsce i Polakach au to r zaw arł zresztą w innej swojej książce, zakw alifikow anej później jako pam flet,

zatytułow anej M oi kochani rodacy.

37 „ In telek t był najw ażniejszym narzędziem p oznania [ . ] , choć, jak się m iało okazać, nie budzącym już pełnego zau fan ia sw oich użytkow ników . Ta nieufność w iązała się po części z ogólnym poczuciem kryzysu poznawczego [ . ] ; rzeczyw istość dostępna dla rozum u rozum ten powoli n udzi, zaczynają się nieśm iałe zerk n ięcia w stronę

m etafizycznego i n ie p o z n a w a ln e g o .” (zob. T W alas K u o tc h ła n i., s. 79-80).

18 1

(13)

18 2

świata w ydaw ały się w tedy bezsensow ne. Rozw ażania o człow ieku jako o n a jd o ­ skonalszej istocie prow adzą n apraw dę do stw ierdzenia jego nędzy; po rząd ek n a tu ­ ry staje się nie rozw ojem nap rzó d , ale degradacją. Praw dę o sobie jest on w stanie uchw ycić tylko przez m om ent:

D rżałem . [ . ] Tu oczam i d u ch a ujrzałem n araz n iep rz eb itą z a s ł o n ę . M yśl m oja u d erzy ­ ła o nią, odskoczyła, skurczyła się niejako, cofnęła do m ózgu, poczęła [ . ] trzeźw ieć ja­

koby i w racać do zwykłych g ra n ic sw oich - m ożliw ych pojęć. (II 167)

O statecznym efektem tej szczególnego rod zaju refleksji m oże być więc także stan, w k tórym „oko ci się zaciem nia, ciało bezw ładnieje, m yśl zam iera, czucie ginie naw et”, a jedynym , co dostępne człowiekowi, okazuje się życie „w bezm yśli, [ . ] w zm ysłowości swojej, w epileptycznych p o d rzu ta ch rozkoszy swoich nerwów, z chw ilow ym celem - o durzenia się i n ie p am ięc i” (II 168). N ie tru d n o skojarzyć takie n astro je ze stan em d ekadenckiej, wyizolowanej ze w szelkich zbiorow ości jed­

nostki, niezw ykle uw rażliw ionej i w konsekw encji zm uszonej do poszukiw ania nowych stym ulatorów 38.

W śród stanów ducha i um ysłu opisyw anych przez K lina m ożna też odnaleźć tak typow y dla dekadentów m otyw znużenia, zniechęcenia. Sam m ówi, że posiada

„jedną tylko nam iętność: ru c h u , która po d trzem a form am i zwykła się objawiać:

kobiety, podróży i w iedzy” (II 43). N iew ątpliw ie chodzi tu rzeczywiście o jedną i tę sam ą n am iętność - p rag n ie n ie zm iany, now ości, rozszerzenia granic tego, co znane i rozum iane. Oczywiście jej m otyw ację m ożna zobaczyć w opisyw anym wy­

żej u m iłow aniu praw dy; drugą, rów nie w ażną przyczyną będzie jed n ak ucieczka p rze d nu d ą. Ta dopada go naw et na A kropolu, gdzie ża rtu je (gorzko?), że skoro zdążył już przy kaw ie „najfilozoficzniejsze w świecie, jakich by się i sam P lato n nie pow stydził, porobić poglądy na istotę rzeczy” (II 67), to m oże już sobie pofol­

g o w a ć . ziew nięciem . O d n ajd u je też w tym uczuciu zw iązek ze spleenem i p o d k reś­

la, jak złu d n a jest pociecha płynąca z rozrywek, podróży czy innych chwilowych zajęć. Uważa za trafn e określenie n u d y jako „rozpaczy ziew ającej” (I 23), zatem - dość p arad o k saln ie - uczucia o znacznej intensyw ności i wyjątkowo negatywnej konotacji, typow ego p rzy tym dla „nas, nieszczęśliw ych w ychowańców p ary i te le­

grafów ” (I 153). Jedyny p rzy tym pew ny p u n k t zaczepienia dla m yśli to jedn o stk o ­ wa jaźń: „m oje «ja», m oje ukochane, nieocenione «ja» w szakże m oże m i już d o star­

czyć niew yczerpanego m a te ria łu ” (I 158).

Jednostka zn a jd u je się zatem w ce n tru m , co jed n ak na nowo prow adzić m oże do poczucia jałowości, odrzucenia. W ta k im sam ym k ręgu m yśli obracał się K lin, ale też p óźniejsi d ekadenci okresowo oczywiście popadając w w iększą m e lan ch o ­ lię, n iek ied y zn ajdując chwilowe chociaż drogi ucieczki. Trzeba tu zauważyć, że jedną z nich, fu n d a m e n ta ln ą dla w ielu, K lin w ykorzystuje w m ałym sto p n iu - cho­

dzi o estetyzm , k u lt sztuki. W rażeń szukał raczej w podróżach jako obserwator, k om entator, a niekiedy typow y m iejski flaneur - nie podzielając jednak zbytnio - 38 Por. tam że, s. 89 i n.

(14)

jak się w ydaje - dekadenckiej nienaw iści do n a tu ry i w aloryzow ania k ultury, choć to w ytw ory ludzkiego ducha interesow ały go n ajb a rd z ie j39.

Z godnie z w cześniejszym i uw agam i m ożna zatem spostrzec, jak z wielości wy­

korzystyw anych przez K lina form podaw czych, n arratorów , p u n k tó w w idzenia w yłania się w k ońcu w yrazista kreacja heroicznego sceptyka, k tó rem u nieobce są dekadenckie zg orzknienia swoich czasów i k tó ry stara się je przezw yciężyć, osią­

gając postaw ę dystansu. Jej isto tn y m sk ład n ik iem jest w łaśnie chłód, wykwint- ność i przew rotność m yślenia, elem enty p aradoksalności, odchodzenia od p rzyję­

tych reguł - a w szystko to w sposób wyszukany, elegancki. W ydaje się zatem tra f­

ne skojarzenie tych p rak ty k K lina z typow ym i cecham i dandysa. F igura ta w jego czasach osiągnęła już duży poziom k o m p lik ac ji40 i dandyzm em nie m ożna było określać po p ro stu szyku i m iłości m odnego stroju. Równie istotny jest w szak jego w ew nętrzny, duchow y w ym iar i niew ypow iedziane naw et założenia takiej p o sta­

wy. G enezą swoistego d andyzm u K lina mogło być prag n ien ie ekspresji swojej istoty wobec w rogiego, a p rzede w szystkim pospolitego świata. Jego postaw ą wobec n ie ­ go m usiała zatem być niezgoda, zaw ierająca elem ent b u n tu i chęci ustanow ienia w łasnych praw ideł. Raz jeszcze pow raca m otyw jego sceptycyzm u i krytycyzm u, n ie jed n o k ro tn ie szokującego „zw yczajne” umysły.

W ażnym elem entem dandyzm u jest gra, którą podejm uje ze św iatem dandys - artysta i dzieło sztuki zarazem - bu d u jąc w określony sposób w łasny w izerunek.

M ożna zauważyć u K lina podjęcie tego w ątku. N a płaszczyźnie te k stu robi on nie­

kiedy to, co starał się osiągnąć dandys w p rzestrzeni salonu. N ie chodzi tu tylko 0 sam ą, tylokrotnie w spom inaną, praktykę kreow ania swojej osoby, ale i o k ie ru ­ nek, w jakim ta kreacja podąża. Swoista elegancja, elitaryzm i elem ent dyskretnej prowokacji przejaw ia się już na płaszczyźnie sform ułow anych przezeń zasad sztuki pisarskiej41. N iezależnie bow iem od w spom nianych chw il zniechęcenia i niem oż­

ności w yrażania swoich myśli, a może w łaśnie w zw iązku z nim i, dba o nią bardzo 1 m a zdecydowane poglądy na jej reguły. P iętnuje b rak szacunku dla języka, „po­

m iatanie w yrazam i” i „szastanie m ow ą” (II 237), walczy o właściwe znaczenie słów,

39 B ardzo in te resu jąc e w tym kontekście m ogą być także spostrzeżenia K lina dotyczące dzieła sztuki - poczynił on p rek u rso rsk ie obserw acje dotyczące jego kulturow ej isto ty - oraz, co w ażniejsze, kulturow ego u w arunkow ania jego poznania, niem ożliw ości niezapośredniczonego i pozbaw ionego u p rzed zeń o d bioru. Z w rócił na to uwagę R yszard Nycz (Kulturowa natura, słaby profesjonalizm. w: Kulturowa teoria literatury. Główne pojęcia i problemy, red. M.P. M arkow ski, R. Nycz, U niversitas, K raków 2006, s. 12 i n.).

40 Por. R. O kulicz-K ozaryn M ała historia dandyzm u, O bserw ator, Poznań 1995.

41 Jest to oczywiście pew na transpozycja reguł d an d y zm u na teren, k tóry byw ał naw et ujm ow any jako z u p ełn ie m u obcy - dandys zasadniczo nie jest au to rem innego d zieła niż w łasne życie; gdy d a n d y s-lite ra t tworzy, m usi w pew ien sposób na określony czas wycofać się z d an d y zm u ściśle pojętego (por. B. Sadkow ska Homo

dandys, „M iesięcznik L ite rac k i” 1972 n r 8).

18 3

(15)

18 4

aby m ożliwe było praw dziwe porozum ienie m iędzy ludźm i. Podkreśla znaczenie zwięzłości, oszczędności słów, z których każde „pow inno być m yślą b rze m ien n e”, jako że „lepiej, że ci kom entarz będą pisać, niżeliby całe karty jako zbyteczne, bez treści, z dzieł twych m iano w yrzucać” (II 220). Arcyważny jest też dla niego nam ysł n ad swoim dziełem , określenie celu, tem atu , a także - co najistotniejsze - odbiorcy.

Przyznaje, że absurdem jest pisanie „dla w szystkich” oraz że jego odbiorcy to ściśle określona „garstka tru tn ió w ”, z którym i łączy go to, że „zadow alam y się jedną lub dwiem a m yślam i, jakim ś aforyzm em lub wreszcie pom ysłem w głównych obrysach - reszty lubim y domyślić się s a m i . ” (II 22). Z tego też w zględu najw iększym w ro­

giem dla K lina jest nuda, płynąca głównie z gadulstwa.

[Chce] także pisać w sposób taki, k tóry zdaw ałoby się, że nic nie kosztow ał pracy autora i że to po bliższym ro z p atrze n iu się dopiero, z pom ocą refleksji m ożna osądzić, ile to piękne dzieło pisane n ajn a tu ra ln ie j w św iecie wym agało sta ran ia i usilności. (II 225)

O czekuje zatem od czytelnika aktyw ności, zastanow ienia, zrozum ienia k o n ­ ceptu, złożenia w całość wniosków. Te au totem atyczne uwagi k o resp o n d u ją zresz­

tą z tym , co charakterystyczne dla aktyw ności eseistycznej jako takiej - „wymaga [ona] p a rtn e ra ”, angażuje czytelnika do w spółpracy, „potrzebuje kogoś, kto p o d ej­

m ie tr u d d ekodow ania”42. K lin p rag n ie najw yraźniej m ieć czytelnika o po d o b ­ nym do własnego typie um ysłowości, w rażliw ości i upodobań, w śród których nie- ostatnie m iejsce zajm uje specyficzny zm ysł h u m o ru - czytelnika podobnego do suffsant lecteur M o n ta ig n e’a43.

W szystko to m ożna in terpretow ać jako szczególny przejaw elem entów d andy­

zm u w osobowości K lina, wykreow anej przez jego dzieło szczególnie w kontekście innych aspektów sytuacji in te le k tu aln ej, wew nątrzosobow ościowej, k tó re są w nim uzew nętrzniane. C h arakterystyczne jest p rzede w szystkim tw orzenie in dyw idual­

nego świata i system u w artości, a negow anie i w ytykanie niespójności świata w spól­

nego, zastanego - odbyw ające się przez rozm ow ę i szczególny sposób bycia. Te cechy w ypow iedzi K lina zostały już pokrótce om ówione, chodzi tu p rzede wszyst­

k im o ironię, aforystyczność, paradoksalność, skłonność do satyry i intelek tu aln ej prow okacji44. W w y p ełn ian iu zadania krytycznego opisu w spółczesności fu n d a ­ m en taln a okazuje się więc także kategoria stylu.

W ystarczy spojrzeć raz jeszcze na w spom niany wyżej obraz „znudzonego na A k ro p o lu ” . Z asadniczym elem entem prow okacji jest tu zaprzeczenie wyjątkowej atm osferze ateńskiego wzgórza. Budowlą, która w zbudza w podm iocie najw iększe w zruszenie, jest „kaw iarenka m a lu tk a z p rostych desek sklecona” (II 67). W niej to zasiada, „wyciąga nogi z am ery k ań sk a” i zabiera się do „obow iązkow ych” w ta ­

42 R. S endyka Nowoczesny e s e j . , s. 49.

43 „B ystry czy teln ik ” - odpow iedni, stosowny, id ealn y dla odb io ru tek stu i dla p row adzenia swoistego d ialogu z jego autorem , por. tam że, s. 220 i n.

44 Por. B. Sadkow ska Homo dandys.

(16)

kim m iejscu rozm yślań, któ re - naw et n ajsu b teln iejsze i najgłębsze - prow adzą tylko do znudzenia.

Z asadniczą cechą jego postaw y jest zatem chłodna nonszalancja, prow adząca w efekcie do potrak to w an ia A kropolu bez należnego uniżonego szacunku, m iejsca przecież pow szechnie kojarzącego się z w ielką trad y cją ludzkiego ducha i będ ące­

go św iadectw em najdoskonalszej kultury. K lin, będąc zresztą a d m irato rem sta ro ­ żytnej G recji, p atrz y w nikliw iej, nie zatrzy m u je się na poziom ie zew nętrznych form uł. Stara się zobaczyć i napraw dę zrozum ieć, nie ukryw ając p rze d sam ym sobą ani ograniczeń ludzkiej natury, ani w łasnych (w pew nym sensie niskich) uczuć.

I przez to, że do n ic h się przyznaje, w te n w yszukany sposób tw orzy siebie jako kogoś stojącego wyżej od m as - a to dzięki ch ło d n em u , w ystylizow anem u non- konform izm ow i. Stosuje wobec odbiorcy zasady dandysow skiej „l’art de p la ire en d e p la isa n t”45. Ł am ie konw encjonalne zasady i ustanaw ia w łasne, a to robi duże w rażenie i wywołuje podziw u innych. Jest przy tym w ierny zasadniczym założe­

nio m swojego stanow iska in te le k tu aln eg o i życiowego, z k tórym i bardzo przecież w spółgra zasada nonk o n fo rm izm u , być m oże „najbardziej fu n d am e n taln a i tw ór­

cza w artość”46 postaw y dandysow skiej. O na rów nież bow iem służy m u do tego, aby uporządkow ać świat na nowo, choć na chw ilę, określić w łasną w n im pozycję i całościową tożsam ość, zrozum ieć i odnaleźć praw dę na tyle, na ile to tylko m oż­

liwe dla niedoskonałego człow ieka - w nieu stający m w ysiłku u jaw niania a u te n ­ tycznej rzeczyw istości, w „heroicznej fo rm ie”47 eseju.

Abstract

Maria KOBIELSKA

Jagiellonian University (Kraków)

A Form er M an-of-Letters’ Broken Pen? Klin-Kaliszewski’s Sketches

The article discusses a tw o-vo lu m e edition o f Szkice [ ‘Sketches'] by a forgotten prose w rite r o f the latter half o f 19th century, w h o used the pseudonym ‘Klin'. A thesis is pro- posed that these texts may be associated w ith a m odern essayistic discourse, to be justified by analysing the texts' poetics - in particular, the way the author's ‘I' is shaped. Description o f its kinship, but not identity, with the figures o f decadent and dandy enables to reconstruct a sceptical-critical cognitive project comprised in the text, a specific anthropology and - finally - an ingenious creation o f the subject

45 Por. R. O kulicz-K ozaryn M ała h is to r ia ., s. 53.

46 B. Sadkow ska Homo dandys.

47 R. S endyka Nowoczesny e s e j . , s. 304.

18 5

Cytaty

Powiązane dokumenty

Walne Zgromadzenie Spółki udziela Panu Jakubowi Trzebińskiemu - Członkowi Rady Nadzorczej - absolutorium z wykonania obowiązków za okres pełnienia funkcji w roku 2020..

- Prawo zamówień publicznych (Dz. 1843 ze zm.): Zamawiający wybiera ofertę najkorzystniejszą na podstawie kryteriów oceny ofert określonych w specyfikacji istotnych

Zmiana oznaczenia akcji serii A, B, C, D, E, F, G, H, I, J oraz T Spółki w serię W odbędzie się bez jednoczesnej zmiany wartości nominalnej akcji, która nadal wynosić będzie 10

Największy ruch kolejowy na wschodniej granicy UE, gdzie następuje zmiana szerokości torów, odbywa się przez przejście graniczne w Terespolu, co związane jest z przebiegiem

W odpowiedzi na zapotrzebowanie branż odzieżowej i jej pokrewnych zasadne jest stworzenie niniejszego kodeksu oraz wdrożenie jego zapisów do rynkowych mechanizmów, aby móc

Oceny te winny być dokonywane przez Wójta Gminy Wiśniowa, co najmniej raz w czasie kadencji Rady Gminy (nie rzadziej niż raz na 4 lata). Wyniki tych ocen winny być

Zgodnie z obowiązującymi przepisami ustawy Prawo ochrony środowiska, monitoring (w tym metody monitoringu) jakości powietrza, wód, gleb i ziemi oraz poziomu hałasu

Drogi oddechowe : Na podstawie dostępnych danych, kryteria klasyfikacji nie są spełnione. Działanie uczulające na drogi oddechowe/skórę Ten rodzaj działania nie