• Nie Znaleziono Wyników

Wspomnienia mojego dziadka Stefana Piotrowskiego z wprowadzenia stanu wojennego w Polsce 13 grudnia 1981 r

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wspomnienia mojego dziadka Stefana Piotrowskiego z wprowadzenia stanu wojennego w Polsce 13 grudnia 1981 r"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Wspomnienia mojego dziadka Stefana Piotrowskiego z wprowadzenia stanu wojennego w Polsce 13 grudnia 1981 r

Stan wojenny był przygotowywany przez Służby Bezpieczeństwa i komunistyczny rząd PRL-u od października 1980 r. W listopadzie 1980 roku opracowano plan internowania około 12 tysięcy

działaczy opozycji i przygotowywano dla nich miejsca w więzieniach. 12 grudnia 1981 roku wróciłem z Konina z blokady nowo wybudowanego budynku dla Komendy Wojewódzkiej Milicji w Koninie (chcieliśmy aby ten budynek był przeznaczony na szpital w Koninie) około godziny 22:30. Wykąpałem się i zdążyłem położyć się spać, nagle o godzinie 24:00 usłyszałem łomot do drzwi. Obudziła się cała rodzina- żona i dwie córki- Wioletta i

Monika. Zza drzwi milicjanci krzyczeli „otwierać drzwi”, na co odpowiedziałem „ wynoście się, w nocy nie wpuszczam bandytów”.

Odpowiedzieli mi „otwieraj, bo wyważymy drzwi”. Przez wizjer zobaczyłem czterech milicjantów uzbrojonych w długą broń.

Zdecydowałem się otworzyć, bo gdyby drzwi wyważyli, a mnie zamknęli rodzina została by bez drzwi. Pierwsza reakcja milicjantów po wejściu do mieszkania to było wyrwanie telefonu stacjonarnego razem z kablami, który stał w przedpokoju. Po czym założyli mi kajdanki. Byłem w piżamach i kazali się ubierać. Jeden z nich albo był trzeźwiejszy albo ciut mądrzejszy, ponieważ kazał zdjąć kajdanki abym mógł się ubrać. Nie mogłem sam wziąć swoich ubrań, odbierali

je od żony i mi je rzucali. Przed wyprowadzeniem mnie z mieszkania ponownie założyli kajdanki i kazali podpisać mi nakaz aresztowania na podstawie decyzji 112/81 o internowaniu. Przez to, że

(2)

zagrażałbym bezpieczeństwu Państwa i porządkowi publicznemu oraz prowadziłbym działalność godzącą w podstawowe interesy PRL. O czym świadczą dokumenty z Instytutu Pamięci Narodowej.

Odmówiłem podpisania w/w dokumentu. Na co dowódca wyprowadzając mnie już po schodach, powiedział: „na posterunku gnoju własną krwią to podpiszesz”. Przewieziono mnie w suce na Posterunek Powiatowej Komendy Milicji Obywatelskiej w Turku na ulicy Ogrodowej. Zamknęli mnie w pokoju i kazali czekać. Po paru minutach przyszedł ten sam oficer milicji z dwoma innymi i

ponownie kazał mi podpisać w/w dokument. Odpowiedziałem im, że ja zdania nie zmieniam i nie podpiszę. Na co on odparł „Jak ten ch*j nie chce podpisać, to wy jesteście świadkami i podpiszemy, że odmówił”. Po pół godziny przywieźli drugiego kolegę, przewodniczącego Komisji Zakładowej NSZZ

„Solidarność”- Ryszarda Łukowskiego. Po kilkunastu minutach skuli nas w jedne kajdanki. Zapakowali do suki (samochód policyjny do przewożenia aresztowanych) razem z dwoma milicjantami-

oczywiście uzbrojonymi . Przed nami jechał jeden samochód milicyjny i jeden za nami. Wieźli nas do Koła na posterunek. Po drodze zatrzymali się w lesie i czekaliśmy co się wydarzy. Nie wiem czy chcieli nas zastraszyć czy bali się, że ktoś nas odbije. Po kilku minutach ruszyliśmy i za około 40 min

znaleźliśmy się na Posterunku Milicji w Kole. Tam musieliśmy zdać wszystko co mieliśmy przy sobie:

zegarek, portfel, grzebień a nawet sznurówki. W Kole przesiedzieliśmy do rana. Rano przywieźli kolegów z Konina, dołączyli nas do nich i przewieźli do więzienia w Mielęcinie koło Włocławka. Tam dopiero dowiedzieliśmy się, że został wprowadzony stan wojenny. W tym celu opróżnili jeden blok więzienny. Rozmieścili nas po celach. Do Mielęcina zostało przywiezionych i aresztowanych około 280 działaczy „Solidarności”. Pierwsze dni były najtrudniejsze. Spacer mieliśmy poszczególnymi celami po pięć minut w asyście klawiszy więziennych z psami. Na co nie zgodziliśmy się i następny spacer był już bez udziału psów. Pierwsze po umieszczeniu nas w celach kazano nam się przebrać w więzienne ubrania.

(3)

Zaprotestowaliśmy stanowczo i po krótkich negocjacjach odstąpili od tego nakazu. Zostaliśmy przy swoich ubraniach. Obsługiwali nas więźniowie, bo nie zgodziliśmy się na to, abyśmy sami przynosili sobie posiłki. Obsłudze więziennej powiedzieli, żeby się nas wystrzegali, bo przywieźli najgorszych bandytów z Polski. Komendant naszego bloku również był o tym przekonany, że tak jest faktycznie.

Dopiero po naszych wyjaśnieniach dowiedział się prawdy i zaczął nas inaczej traktować, za co został wyrzucony z naczelnika więzienia naszego bloku. Żona i dzieci do sylwestra nie wiedziały gdzie ja się znajduję. 31 grudnia dostała pozwolenie na pierwsze widzenie. Widzenie trwało 15 min w asyście klawiszy. Każdorazowo na widzenie się ze mną, żona musiała występować do Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Koninie o pozwolenie. Komendant mógł udzielić pozwolenia, ale nie musiał.

Wszystkie widzenia odbywały się w podobny sposób. W celach były szyby powybijane, a był silny mróz. Śnieg miałem rano na włosach. W Mielęcinie miałem bardzo silne bóle głowy, nie pozwolono mi iść do lekarza. Dopiero po kilku dniach, po mojej interwencji u naczelnika doprowadzono mnie do lekarza. Do więzienia przyjeżdżali na przesłuchania SB-cy i próbowali nas zastraszyć i zmusić do

(4)

podpisania współpracy, bo mam dzieci i mogą przypadkowo zginąć. Po mojej ostrej odpowiedzi nigdy więcej już tego nie mówili. Już w styczniu 1982 roku część internowanych została wypuszczona, byli to ci, którzy ich zdaniem nie byli na tyle groźni dla władzy ludowej, że mogli opuścić więzienie lub ci, którzy podpisali tzw. lojalkę. Z Turku pozostałem tylko ja. W stanie wojennym brakowało wszelkiej żywności, leków a nawet paliwa do pojazdów. Żona chcąc przyjechać w odwiedziny musiała kupować benzynę kosztem innych kartek na artykuły żywnościowe.

Byli wspaniali koledzy i koleżanki oraz mój brat, którzy wozili ją na odwiedziny do więzienia. W Mielęcinie w proteście

przeciwko złemu traktowaniu nas przez służbę więzienną, kilku z nas ogłosiło strajk

głodowy. Ja wytrzymałem tylko siedem dni, a byli i tacy co przetrzymali kilka tygodni. O tym wszystkim dowiedział się

Międzynarodowy

Czerwony Krzyż i w marcu odwiedziła nas delegacja.

(5)

Po wizycie MCK zostały złagodzone warunki przebywania w więzieniu. W następnych miesiącach wypuszczano po kilka internowanych na wolność. Pod koniec marca zostało nas 82. W czerwcu tylko 50 a 3 sierpnia zostało nas tylko 16 osób. Naszą 16-stkę oraz po kilku internowanych z innych obozów przewieziono do obozu internowania (więzienia) do Kwidzynia. Razem było nas 148. Warunki w Kwidzynie były o wiele lepsze niż w Mielęcinie, ale to szybko się skończyło. 7 sierpnia doszło do ucieczki jednego z internowanych z Kwidzynia. Co w konsekwencji zakazano wielu rodzinom widzeń.

Zmieniono nam naczelnika więzienia, który zabronił rodzinom odwiedzin. Zaczęliśmy prowadzić protest, uderzając łyżkami o michy aluminiowe. 13 sierpnia pod flagą narodową i dużym transparentem „Solidarność” uczciliśmy pamięć ofiar stanu wojennego, odśpiewaliśmy hymn narodowy i „Rotę”. 14 października spora ilość rodzin bezskutecznie czekała na odwiedziny.

Skandowaliśmy „wpuścić rodziny” i śpiewaliśmy patriotyczne piosenki. Część z naszej grupy zrobiła dziurę w siatce za drugą bramą więzienia i przeszła na drugą stronę. W międzyczasie naczelnik zaczął ściągać oddziały ZOMO oraz specjalny oddział ze Sztumu do likwidowania buntu w więzieniach tzw.

„antanda”. W pełnym wyposażeniu bojowym stali naprzeciwko nas uderzając pałkami w tarczę. Po pewnym czasie nastąpił silny atak antandy i ZOMO na nas internowanych. Używali do tego

specjalnych polewaczek z silnym strumieniem wody.

(6)

Zostaliśmy zapędzeni do pawilonu więziennego. Każdy biegł gdzie było najbliżej, nawet po kilkanaście osób do jednej celi, nie patrząc czy to był nasz pawilon. W tym czasie na dziedzińcu między 2 a 3 pawilonem został skatowany kolega Władysław Kałudziński z Olsztyna.

Został skopany, aż do utraty przytomności. My siedząc w celach nie mogliśmy nic zrobić. Tych którzy nie zdążyli wejść do cel brutalnie bili i lali wodą. Potem nastąpiła tzw. ścieżka zdrowia.

Przeprowadzano nas z niewłaściwych pawilonów do swoich cel w innych pawilonach. Część osób najciężej pobitych, w ciężkim stanie zostali przewiezieni do szpitala, niektórych dopiero wieczorem 17 sierpnia po interwencji lekarza Międzynarodowego Czerwonego Krzyża . Mimo zakrojonych na szeroką skale represji nadal prowadziliśmy działalność konspiracyjną i drukarską. Tak w Mielęcinie jak i w Kwidzyniu dla zabicia czasu zajmowaliśmy się rzeźbieniem w drewnie, oczywiście nielegalnie.

(7)

*Szkatułka i książeczka do nabożeństwa

(8)

*wisiorki i pierścionki

*obraz

(9)

*obrazki, które wiesza się nad drzwiami

*ramki do zdjęć

(10)

*lichtarzyki

*krzyżyki

(11)

Władze komunistyczne próbowały nas zmuszać do wyjazdu za granicę z całymi rodzinami na zasadzie,

że można było wybrać sobie kraj do którego można było jechać. Kto się zgodził rodzinę przywożono na lotnisko, internowanego

pod eskortą milicji przewożono również na lotnisko. Dostawali bilet w jedną stronę, nie mieli prawa powrotu do kraju.

Oczywiście kilku słabszych psychicznie, którzy nie widzieli innego wyjścia zgodziło się na wyjazd.

Zdecydowana większość przeciwstawiła się temu.

Po jakimś czasie rygory zostały złagodzone.

Praktycznie od początku października był odgórny nakaz stopniowego zwalniania internowanych.

Ja zostałem wypuszczony 30 listopada 1982 roku.

Stan wojenny został zawieszony 30 grudnia 1982, a zniesiony 22 lipca 1983 roku. Dla mnie stan wojenny zakończył się po pierwszych częściowo

demokratycznych wyborach. Do tego czasu byłem cały czas inwigilowany przez Służby

Bezpieczeństwa. Po powrocie z internowania zostałem przeniesiony ze swojego oddziału w kopalni do oddziału rekultywacji tzw. „świniarni”. Została mi obniżona stawka osobistego zaszeregowania oraz obniżono mi o połowę kartę górnika. Zostałem przeniesiony na wniosek Sb-ka porucznika Sidorowicza po to abym nie miał kontaktu z załogą kopalni. Byłem sporo stratny na zarobkach.

(12)

Kilkakrotnie SB-cy z Konina i Turku przyjeżdżali po mnie do pracy, aresztowali mnie, robili

przeszukania w szafkach w oddziale, następnie na działce ogrodniczej i w domu. W domu nawet tymi brudnymi łapami grzebali w cukrze, soli, mące, szukając ulotek. Następnie zabierali mnie na

posterunek, kilka godzin przetrzymywali i puszczali do domu. W latach od początku grudnia 1982 r do końca 1989 roku spotykałem się z kolegami w Duszpasterstwie Ludzi Pracy przy kościele NSPJ w Turku. Nigdy nie zaniechałem działalności związkowej ani politycznej. W roku 1988 udało mi się zorganizować 13-stu kolegów i wystąpiłem do Sądu Rejonowego w Koninie o rejestrację NSZZ

„Solidarność” w kopalni Adamów. Oczywiście sąd odrzucił ten wniosek, a ja odwołałem się do Sądu Naczelnego w Warszawie. Tam również mój wniosek został odrzucony. W 1988 roku choć nielegalnie ale oficjalnie rozpoczęliśmy działalność związkową w kopalni. Pisaliśmy odezwy do pracowników aby zgłaszali się na nasze listy. Utworzyliśmy tymczasowy komitet założycielski NSZZ „Solidarność”.

Wybraliśmy tymczasowe władze gdzie zostałem przewodniczącym tymczasowej komisji zakładowej KWB Adamów. Rozpoczęły się ponownie przesłuchania wszystkich uczestników będących na liście.

Oprócz internowania decyzją szefa Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Koninie utworzono listę działaczy Solidarności, których powołanie do służby wojskowej było niewskazane z uwagi na możliwość podjęcia przez nich negatywnej politycznie działalności. Wśród 25 na pozycji 15 znajdowało się moje nazwisko.

(13)

W czasie jak i po okresie internowania zajmowała się mną Służba Bezpieczeństwa tacy jak:

Podporucznik Zbigniew Centkowski, Porucznik Tadeusz Sidorowicz, Porucznik Waldemar Urbaniak, Kapitan Henryk Nowaczewski, Porucznik Szymon Jędrzejewski. Do pomocy mieli współpracowników- moich kolegów, którzy donosili na mnie tzw. „Tw” (Tajnych współpracowników):

- „Włos”- Włodzimierz Wappa- sekretarz PZPR i dyrektor techniczny kopalni,

- „Karol”- Stanisław Stolarski- kierownik oddziału TR- świniarni,

- „Roman”- Edward Tomaszewski- pracownik kopalni,

- „Nowak”- Stanisław Mliczek- pracownik umysłowy na kopalni,

- „Zdzisław”- Donat Zieliński- inżynier elektryk,

- „Marek”- Stanisław Majka,

- „Kazik”- Andrzej Pilarczyk,

- „Marcin”- Dariusz Sieradzan,

- „Jeży 2”- Mirosław Koźmiński,

- Kontakt operacyjny „Młody”- Kazimierz Kaczmarek,

- Kontakt obywatelski „Eugeniusz”- Eugeniusz Kośmider.

Za całokształt działalność zostałem odznaczony:

(14)

*Honorową odznaką im. Ryszarda Stachowiaka w 2006 r

*Srebrnym Krzyżem Zasługi nadany przez prezydenta RP

*Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski nadany przez prezydenta RP

(15)

*Krzyżem Wolności i Solidarności na wniosek prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, postanowieniem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dn. 20 maja 2015 r.

*Odznaką honorową „Działacza opozycji antykomunistycznej lub osoby represjonowanej z powodów politycznych”

*Kapitułą Krzyża „Sempres Fidelis”

(16)

*Odznaką Zasłużony dla NSZZ „Solidarność”

PAMIĄTKI STANU WOJENNEGO

*Koszulka więzienna z własnym nadrukiem internowanych

*Obraz przedstawiający Św. Maria Kolbego namalowany na prześcieradłach więziennych przez jednego z więźniów kryminalnych (bardzo zdolnego malarza), którego umieszczono razem z nami po to, aby składali prośbę o wyjazd za granicę. Tam mieli robić bałagan: kraść i rozrabiać. To wszystko miało być na konto internowanych Solidarności. On nam o tym powiedział i w krótkim czasie

wszystkich więźniów kryminalnych odłączyli od nas. Takich obrazów namalował kilka m.in. dla mnie.

(17)

*Zdjęcia z moją żoną Janiną i jedną z córek Moniką- z dnia mojej przepustki. (W czasie przepustki niektórzy moi koledzy unikali spotkania ze mną a wręcz przechodzili na drugą stronę aby się ze mną nie spotkać w obawie, że mogą się narazić SB)

*Wpłata na wypiskę do kiosku więziennego

(18)

*Informacje, które były przemycane bez cenzury w różny sposób m.in. w tubkach po paście do zębów

(19)

*Prowadzone własnych zapisków np. kalendarz:

(20)

*Korespondencja między mną a rodziną:

(21)
(22)

*Legitymacja nr 1 członka NSZZ „Solidarność” KWB Adamów

(23)

*Okolicznościowe monety:

*Monety z lat 80-tych:

(24)

*Zdjęcia z trzydziestej piątej rocznicy pacyfikacji obozu internowanych (14 sierpnia 1982 r) , przy zakładzie karnym w Kwidzynie (W delegacji byłem z córką Moniką, zięciem Piotrem i wnuczką Sandrą)

Nie sposób jest opisać wszystko co dotyczy stanu wojennego i jego skutków: przeżycia, wydarzenia.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Następną osobą, bez której zaangażowania  o wiele trudniejsze byłoby nasze działanie to pan Stanisław Trybalski, który będąc przewodniczącym Komisji Zakładowej przy PKS

Nie było to stałe miejsce, ponieważ łatwo byłoby wtedy tych ludzi namierzać, chociaż nie przesadzajmy – to nie był aż tak wielki terror, żeby się aż tak bać, żeby się

premiowane są dodatkowymi punktami (10 000 kaŜde), za prawidłową odpowiedź. Czas odpowiedzi liczony jest od momentu przesłania pytania z aplikacji Organizatora do

Po osiągnięciu przez silnik synchroniczny prędkości obrotowej, przy której poślizg s ≤ 0,05 (5%), włącza się układ wzbudzenia, co powoduje wprowadzenie wirnika w

(d) naruszają w inny sposób postanowienia Regulaminu, dobre obyczaje, przepisy obowiązującego prawa, normy społeczne lub obyczajowe. Organizator ma prawo usunąć

Jakkolwiek taka interpretacja może budzić sprzeciw lekarzy, to ze względu na swój cel gwarancyjny zasługuje, by bronić jej z całą stanowczością. Inaczej by było, gdyby każdej

Możecie Państwo żądać usunięcia danych, ale nie będziemy tego mogli zrobić wobec danych przetwarzanych przez nas na podstawie przepisów prawa, które musimy wypełnić lub też

Zgodnie z zapisami uchwały Rady Gminy Godów z 2014 roku w sprawie określenia szczegółowych zasad, sposobu i trybu udzielania ulg w spłacie należności pieniężnych