• Nie Znaleziono Wyników

Chrześciaństwo w "Irydionie" Zygmunta Krasińskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześciaństwo w "Irydionie" Zygmunta Krasińskiego"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

P R Z E Z

c l d a n i c; S l t i o d o a W t U e c p .

W KRAKOW IE

S P Ó Ł K A W Y D A W N I C Z A P O L S K A .

1897.

(2)

p&M’^

(3)

W „IRYDIONIE

Z Y G M U N T A K R A S I Ń S K I E G O

(S id a m a iS’ll- ioclonöfi-i'ßcpc

W KRAKOWIE.

S P Ó Ł K A W Y D A W N I C Z A P O L S K A .

1 8 9 7.

(4)

i ' ' ' ■'

Osobne odbicie z „Przeglądu Polskiego“ z miesiąca Lutego 1897 roku.

rh t ^ 6 I ł

(o£> j j _

3 / i ę f o

45:

W K R A K O W IE , W D R U K A R N I « C Z A S U » F R . K L U C Z Y C K IE G O I S P . pod zarzad em J ó z e fa Ł a k o c iń sk ie g c .

Nakładem Autora.

(5)

ruchu społecznego, wśród zabiegów i prac dla dobra kraju podejmowanych, godzi się, ja k zawsze, tak niemniej teraz iść za hasłem wielkiego Bezimiennego, który wskazywał nam drogę odrodzenia przez dobrą wolę, święte czyny i cnotę zu­

pełną. Ideał miłości ojczyzny, miłości czystej i uświęconej, objawiającej się zarówno w teoryi, ja k i w praktyce życia, przedstawia poeta w tej olbrzymiej pod względem pomysłu kreacyi, której Epilog zapowiada ziemi mogił i krzyżów zo­

rzę wolności po długiem „męczeństwie“ i po pracy pokoleń.

Etyczna, ogólno ludzka doniosłość idei, zawartej w Irydionie, zasadza się na przetwarzającej, wiecznie trwałej sile chrze- ściaństwa, stanowiącego główną oś poematu, zarazem epokę zwrotną w symbolicznem życiu Irydiona. Otóż ośmielając się poświęcić kilka słów cbrystyanizmowi tych czasów, w któ­

rych się odbywa akcya utworu, nie mam zamiaru patrzeć na monument poetyczny przez szkiełko i z intencyą archeologa, by wykazać to mniejszą, to większą dokładność w oddaniu szczegółów; pragnę przeciwnie mówić o wyobrażeniach i oso­

bach chrześciańskich, o ile one wiążą się lub wpływają na bieg wypadków, przedstawionych w Irydionie.

I.

Przepych i wielkość orszaku, towarzyszącego Neronowi do Antium, budziły w widzu „poczucie tej mocy i niepoży- tości Rzymu, na którą się składał i przed którą klęczał świat.

Jakoż w świecie całym nie było nikogo, ktoby śmiał mnie- 1*

(6)

4

mać, że ta potęga nie przetrwa wszystkich wieków, nie prze­

żyje wszystkich narodów i że coś może jej na ziemi się oprzeć.“ Wyrazem tego przekonania była Roma aetema na pomnikach i monetach, lecz równocześnie literatura rzymska mówiła prawie zgodnie o niemocy i kurczeniu się państwa, mimo ogromu zewnętrznych rozmiarów' kolosu i jego intere­

sów. Bezsilna starość rzeczy i stosunków straszyła, jak wi­

dmo śmierci, myślących pogan i wyrywała im z piersi po­

sępne głosy negacyi i ignorowania świata, w którym żyli, a natomiast miniona glorya rzeczypospolitej rosła, potężniała w ich oczach w miarę, ja k dusze ogarniała nieokreślona tęsknota lub przywalał ciężar znużenia, pessymizmu i rozpa­

czy po nieziszczonych pragnieniach. I od pierwszego wieku cesarstwa skrada się ku Bomie hydra niszczycielka narodów

„zgrzybiała starość i duma bez granic,“ którą Irydion widzi już u bram tego miasta. Chrześcianie dawnych czasów są­

dzili wprawdzie nieraz, że z upadkiem państwa rzymskiego cały świat się skończy i dlatego według Tertulliana i Lak- tancyusza ') zasyłano do Boga modły za cezarów i ich im- peryum, by oddalić straszną katastrofę— lecz ci sami pisarze nie mogą zataić lęku, jaki ich zdejmuje na myśl, że spusto­

szenie wkrótce może nadejdzie. W samej rzeczy i w obozie chrześciańskim, z którego miała wyjść rerum innovatio, nie zamykano oczu na rozkład potęgi pogańskiej. „Świat się chwieje i wali — pisze Cypryan 2) — rozsypuje się ze starości, jak dom spróchniały!“ Miasto na siedmiu pagórkach, wcie­

lenie pogaństwa i apokaliptyczny Babilon trwać wiecznie nie będzie, bo tylko jedno Państwo Boże jest wieczne. Co wię­

cej, dni Kzymu miały być już policzone. Wierzono, że Chry­

stus, którego uczniowie widzieli na własne oczy i pamiętali słowa Jego, iż powróci i królować będzie, jeszcze za ich życia przyjdzie w blasku Boskiej potęgi, by zakończyć świat

') T e r t u l l i a n u s : Apolog. 3 2 : „ E st et alia raaior necessitas nobis orandi pro im peratoribus, etiam pro omni sta tu im ­ perii rebusque rom anis, qui vim m aximam universo orbi imm inentem ipsam que clausulam saeculi ac erb ita te s horren- das com minantem rom ani im perii com m eatu scim us re ta r- d a ri.“ — Podobnie L a c t a u t i u s : D ivin. instit. V II, 25.

4) De mortal. 25.

(7)

ziemski Sądem Ostatecznym nad żywymi i umarłymi. Przy­

czyniały się do utwierdzenia pierwszych chrześcian w tern przekonaniu wielkie klęski i zarazy, jakie nawiedzały rzym­

skie państwo od połowy Ii-go wieku, a zwłaszcza w latach sześćdziesiątych Iii-go stulecia, w których ludność całego państwa została strasznie wyniszczona, a niektóre miasta zu­

pełnie wyludnione. Były to zaś w myśl Pisma św. zapowie- dzie, że „czas się przybliżył: I będą miejscami wielkie trzę­

sienia ziemi i głody i mory, także strachy i znaki wielkie z nieba będą“ (św. Łuk. 21, 11). Poganin na odwrót widział w tych nieszczęściach elementarnych karzący gniew bogów, opuszczanych przez dawnych czcicieli i winnymi czynił chrze­

ścian, rzucał ich na pastwę dzikich zwierząt, ile razy Tyber wylał, łub Nil nie użyźnił pól, jeżeli niebo odmówiło deszczu, gdy się pokazał głód albo choroba i trzęsienie ziemi 1).

Trzeba przyjąć gorącą wiarę i głęboki zachwyt duszy, nie­

mal wpatrzenie się w niebo i zupełną abdykacyę ziemskich potrzeb u tych ludzi, czekających tak namiętnie Sądu ostat­

niego. Nastrój taki był w istocie, podtrzymywany krwią mę­

czenników, wzajemną miłością i poświęceniem, któremu wy­

stawił chlubne świadectwo św. Justyn męczennik — i nieprzy­

jaciel Julian Apostata. Potężnie działał przykład cnotliwego życia, zwłaszcza tych chrześcian, którzy od lat dziecinnych wychowywali się w religii Chrystusowej; wielu z nich nawet, i to w każdym stanie, dochowywało do późnej starości zu­

pełną czystość obyczajów. Lecz w miarę rozrastania się szczupłych pierwotnie gmin chrześciańskich, zmniejszała się ich siła wewnętrzna, napływało wielu członków obojętnych, chrześcian z imienia tylko, słabych na duchu i bojaźliwych, gotowych zaprzeć się Chrystusa, byle tylko uratować życie, stanowisko i mienie. Jakoż w czasach strasznego, po raz pierwszy poioszechnego prześladowania za Decyusza, a jesz­

cze więcej za Dyoklecyana, odstępstwo od wiary nie należało do rzadkości. Gdy z początkiem r. 250 ogłoszono edykt, by wszyscy w oznaczonym czasie złożyli ofiarę bogom pogań­

skim, masy wiernych odrazu zaparły się Krzyża, podobno kilka tysięcy w samej Afryce, inni dopiero dręczeni tortu-

*) T e r t u l l i a n u s : Apolog. 37. 40.

(8)

6

rami7 mnóstwo zaś ratowało się ucieczką, zostawiając mają­

tek na łup prześladowcy I). Ostygły dawne zapały w tłumach chrześcian, a względy życia praktycznego i stosunki świata, z którym się trzeba było godzić, poczęły ich wiązać z tą ziemią, niedawno temu przeznaczaną na zagładę. To też mo­

żna twierdzić, że koło połowy I I I wieku w znacznym stopniu osłabła wiara w rychłe przyjście Jezusa. Jeżeli więc ocze­

kiwanie bliskiego Sądu miało być dla Irydiona jakimkolwiek czynnikiem w planach spiskowych, trzeba przyznać, że za Heliogabala wiara ta była jeszcze żywotna. „Zdaje mi się jednak — mówi poeta w przypiskach — że to było tylko wiarą ludu, ale nigdy naczelników chrześciaństwa. Biskupi Romy przeczuwali, że nauka Chrystusa wcieli się jeszcze na ziemi w jedynowładztwo materyalne.“ Zwracaliśmy gdzieindziej uwagę na działalność Kościoła rzymskiego w pierwszych trzech wiekach, zaznaczając, że poświęcił ten okres czasu przeważnie pracom nad wytworzeniem .silnej organizacyi i utrwaleniem dyscypliny kościelnej, a więc przygotowywa­

niu podwalin pod naczelne stanowisko duchowe— że dalej ustanowienie prymatu w Rzymie było dla historyi Kościoła jak najzbawienniejszem z powodu zmysłu praktycznego, umiar­

kowania i wytrwałości, której tu było więcej, niż np. u Gre­

ków. Stwierdza się też w zupełności przez badania i ta by­

stra, głęboka uwaga Krasińskiego, że Kościół rzymski od samego początku swego był raczej praktycznym, niż ideal­

nym, raczej starającym się wcielić w kształt i potęgę, niż gotującym się na „rozwcielenie się“ zupełne z wszelakiego kształtu. Taki program wyklucza z góry wszelkie nadzieje szybkiego, omal nie natychmiastowego powrotu Chrystusa.

Zwierzchnicy więc Kościoła rzymskiego nie mogli dzielić za­

patrywania, które w przytoczonych powyżej warunkach cał­

kiem było naturalne w szerokich warstwach wiernych. Nie mamy, co prawda, wielu zabytków literackich Kościoła rzym­

skiego z tych czasów, ale to, co posiadamy, przemawia za słusznością przytoczonego zdania. Wobec tego bardzo jest charakterystycznym fakt, że biskup kartagiński, św. Cypry an,

J) C y p r y a n : D e l a p s i s l — 11. P or. K . M ü l l e r : D ie B uss- institution in K arthago unter C yprian (Zeitschr. f ü r K i r ­ chengeschichte, tom X V I, G otha, 1895).

(9)

niedługo po prześladowaniu Decyusza, gdy powstały nowe zamieszki wojenne, nadto głód i zaraza, uważa te nieszczę­

ścia jako przesłanki zbliżającego się Sądu i dlatego w świe­

tnej apologii chrześciaństwa A d Demetrianum wzywa zacię­

tych wrogów do nawrócenia.

Rozpowszechnione też było w pierwszych wiekach za­

patrywanie inne, odnoszące się również do przyjścia Chry­

stusa, które jednak, oparte zasadniczo na trądycyi żydow­

skiej, opanowało niższe i wyższe umysły i mogło wywołać poważne zamięszanie w życiu Kościoła pod koniec III stule­

cia. Żydzi, tłómacząc sobie dosłownie messyaniczne przepo­

wiednie Starego Zakonu, spodziewali się, że Messyasz przyj­

dzie i 7 utworzy na ziemi potężne królestwo. Gdy potem, uwierzywszy w Zbawiciela) nie widzieli tego państwa, po­

wstanie jego łączyli z powtórnem przyjściem Chrystusa. W e­

dług tych żydów-chrześcian, po związaniu szatana, które wkrótce nastąpić miało, przyjdzie Chrystus na ziemię i bę­

dzie królował przez tysiąc lat ze sprawiedliwymi, powołanymi z grobu do życia; potem jeszcze raz dyabeł będzie wypusz­

czony i pokonany i po raz wtóry nastąpi zmartwychwstanie, lecz tym razem powszechne, a wszystko skończy się Sądem ostatnim. Taki pogląd sformułowano sobie na podstawie myl­

nie zrozumianych słów Apokalypsy (20. 21), a zwolenników jego nazwano chiliastami lub miliaryuszami t). Wylęgnąwszy się na Wschodzie, znalazła ta teorya wyznawców najpierw między pisarzami kościelnymi, tamże działającymi, lub ztam- tąd pochodzącymi. Papias, biskup w Hierapolis we Frygii, prawdopodobnie uczeń św. Jana 2), jeżeli nie wprowadził pierw­

szy tej nauki do piśmiennictwa, to z pewnością dzięki wpły­

wowi, jakiego zażywał, przyczynił się w niemałym stopniu do jej rozpowszechnienia. Wyobrażenia wschodnie podziałały

') P or. S. A u g u s t i n . De civ. Dei 20, 7, pag. 4 2 0 D o m b .:

„istos ista credentes '/ß.ica>T.äq ap p ellan t G raeco v o c a b u lo ; quos . . . nos possem us m iliarios n u n c u p a te .“ W tym i n a ­ stęp n y ch rozdziałach zn ajd u je się cenna in te rp re ta c y a od­

nośnych słów A p o ka lyp sy i odparcie błędnej teo ry i ze strony św. A ugustyna.

2) Por. je d n a k A. H a r n a c k : Die Chronologie d. altchristl.

L itter. I. (L ipsk 1897, str. 356 i 658 uw. 1).

(10)

też silnie na św. Justyna męczennika ( f około r. 167), który pobierał pierwsze nauki w rodzinnem mieście Flavia Neapolis, kolonii rzymskiej, założonej na miejscu dawnego Sychem w Samaryi. Krzyżowały się tu głównie wpływy greckie i se­

mickie i ztąd pewnie pochodzi, że i Justyn spodziewa się dziesięciowiekowego panowania Messyasza.

Powaga Papiasa spowodowała to, że Ireneusz, biskup Lyoński w Galii, stał się gorliwym obrońcą chiliazmu na Zachodzie, a za nim poszło wielu innych, między nimi Kom- modyan i Laktancyusz. Około połowy III wieku przerzuciła się ta nauka do Egiptu, popierana usilnie przez biskupa Ne- posa z Arsinoe, po którego śmierci chiliaści odpadli nawet od Kościoła. Niebezpieczeństwo było w istocie wielkie. Ale czego nie zdołał jeszcze uczynić w całości Orygenes, dopro­

wadził do skutku uczeń jego, Dionyzyusz z Aleksandry! prze­

wagą talentu i racyą argumentów. Jemu zawdzięcza Kościół rozbicie i wykorzenienie tego sekciarstwa z Egiptu. Na grunt rzymski dostała się chiliastyczna nauka przedewszystkiem przez pośrednictwo Montanistów, sekty powstałej we Frygii w drugiej połowie II wieku. Źródłem jej był przesadzony rygoryzm, dążący do zamienienia chrześcian w ascetów, oder­

wanych od ziemi. Montanus, twórca sekty, głosił nowe obja­

wienie Ducha św., sam mienił się być Jego prorokiem i rze- komemi proroctwami, wypowiadanemi w ekstazie, podnosił znaczenie nauki i ciągnął ku sobie rozpalone i gorączkowe natury Wschodu, między niemi nawet dwie niewiasty, Priskę i Maksimillę, również prox-okinie. Wypowiedziano walkę in- stytucyom Kościoła, klucze Piotrowe chciano wytrącić z rąk biskupa, bo odtąd tylko prorok, bezpośredni organ Ducha św., ma być namiestnikiem Boskim. Entuzyastyczne zerwanie ze światem zasadzało się na oczekiwaniu końca jego: natomiast utworzy się nowa gmina „świętych,“ czysta, niepokalana oblubienica Pańa, z główną siedzibą w Pepuzie frygijskiej i w tej nowej Jerozolimie rozpocznie się królestwo tysiąca lat. Zagorzali asceci wyobrażałi sobie naturalnie rozkosze duchowe, jakie im przyniesie obecność Pana i w tem prze­

konaniu schodzili się z niektórymi zwolennikami chiliazmu.

Ale takie życie w oczekiwanem królestwie nie wystarczało wszystkim. Większość chiliastów spodziewała się w nowej

(11)

Jerozolimie bogactw, obfitości pokarmu i napoju, rozkoszy ciała, wykraczającej nawet po za zwykłą miarę 1). Zadali przepychu, jakiego dotąd nie mieli i w oczekiwaniach ich rysowała się przyszłość z świetnością, która dotąd dana była tylko najbogatszym Rzymianom, ich nieprzyjaciołom; jakieś szczęście rajskie, o charakterze sielskim, nie odpowiadało już tym pragnieniom. Wpłynęły na to materyalne pojęcie pań­

stwa tysiącletniego dwa zwłaszcza czynniki. Najpierw teorya judaistyczna, nie mogąca sobie w uporze i ograniczonej za­

ciętości, skierowanej przeciw chrystyanizmowi, przedstawić czysto duchowego państwa Bożego. Powtóre działała tu wiele psychologia ludzi, którzy nie zrzucili jeszcze starego czło­

wieka, -wierzących wprawdzie w Chrystusa, ale po ziemsku jeszcze myślących i pragnących posiadać w oczekiwańem królestwie wszystko to, czego im odmówiły losy na ziemi, jakby w odwet za utrapienia i krzywdy, dotąd ponoszone.

Ireneusz2) rozumuje nawet, że godzi się, by sprawiedliwi zmartwychwstawszy, przeszli z niewoli do przybytków wol­

ności w tymsamym stanie, w którym kiedyś walczyli i cier­

pieli męki, aby i ciału dostało się w udziele przynależne i odpowiednie użycie szczęśliwości. Opiera się zaś w tych wywodach na słowach Pisma św. po swojemu zrozumia­

nych 3), a co ciekawsza, na powadze Papiasa, który przyta­

czał anegdotyczną wiadomość, rzekomo od Chrystusa pocho­

dzącą, jakoby po restauracyi ziemi jedno grono winne miało wydawać 25 miar wina! Niewątpliwie jest w tym całym obrazie rozkoszy zmysłowych jeszcze inny pierwiastek, bar­

dzo szkodliwy, mianowicie odgłos herezyi niejakiego Ce- ryntha, współczesnego Apostołowi Janowi. Pomięszał on chrze- ściańską naukę z judaizmem i gnostycyzmem, uważał Jezusa

J) P or. S. A u g u s t i n . De civ. Dei 20, 7, p. 4 2 0 D .: „Sed cum eos, qui tune resu rre x erin t, dicant inm oderatisaim is carn alib u s epulis vacaturos, in quibus cibus sit ta n tu s ac potus, u t non solum nullam m odestiam ten ean t, sed mod um.

quoque ipsius in c re d u lita tis excedant — nullo modo ista possunt nisi a carnalibus c re d i.“

2) I r e n a e u s : A dv. haeres. V, 32 § 1.

3) P o r. św. Ma t . 26, 2 9 : Do R zy m . 8, 19. — I r e n . : Adv.

haer. V, 33, § § 1 — 4.

(12)

10

za zwykłego człowieka i przedstawiał sobie państwo chilia- styczne pełnem uciech i rozkoszy ziemskich. Pokrewna w po­

glądach sekta judaistyczne-chrześciańska Ebionitów z Małej Azyi chciała pod koniec II wieku heretyckie zasady monar- chianizmu przenieść i do Rzymu, a z niemi zapewne i wiarę w chiliazm grubo zmysłowy.

Widzimy stąd, że błędna nauka chiliazmu miała wszędzie swych zwolenników, na Zachodzie i na Wschodzie, zarówno między ludem, ja k i w szeregach wpływowych autorów ko­

ścielnych. Na Wschodzie główne jej było siedlisko. Z Monta- nistami i Ebionitami ziarno jej miało być rzucone na glebę rzymskiej gminy chrześciańskiej. Jakkolwiek odparto tu he- rezye sekciarzy, zawsze jakieś echa tej teoryi tułać się mu­

siały po duszach wyznawców Krzyża, tęskniących za lepszym światem, chcących się otrząść z jarzma ucisku i nędzy sto­

sunków, wywołanej nienawiścią ze strony motłochu pogań­

skiego i prześladowaniami ze strony władz rzymskich. Nic dziwnego, że iskra nadziei nowego życia raz rzucona, łatwo się mogła przyjąć w ich piersi stęsknionej, tem więcej, że wielu z nich nie doszło jeszcze do czystego, duchowego po­

glądu i ideału chrześciańskiego. Zresztą dobrym rozsadni- kiem tej wiary mogli być żydzi, niewolnicy, wyzwoleńcy i cała masa obcych robotników, garnących się ze Wschodu nad Tyber. A to były właśnie elementa podstawowe gminy chrześciańskiej.

Jeżeli wybranych czekało niezamącone szczęście w wy­

marzonej nowej Jerozolimie, to ciemięzcy, niewierni Rzymia­

nie skazani byli na straszną zagładę, mającą poprzedzać tryumf „świętych.“ A więc przedtem nastąpi rozprzężenie obyczajów, głód, zaraza, trzęsienie ziemi, ogólna wojna, spo­

wodowana upadkiem Rzymu i wreszcie przeniesienie impe­

rium do A zyi, ujarzmienie Zachodu przez Wschód. Dopiero wtedy rozpoczną się czasy Antychrysta, a po nich zawita owo tysiąclecie. Wyobraźnia pisarzów chrześciańskich wy­

silała się ńa jaskraw e przedstawienie zawikłanej historyi całej katastrofy. Wymowny Laktancyusz i trochę wschodnim mistycyzmem owionięty Kommodyan, zostawili nam obszerne opisy srogiego piekła i rozpętania wszystkich żywiołów, w których przepaść miała Roma. Żeby tylko przytoczyć naj-

(13)

znamienniejsze epizody, wspominamy, że z pomięszania dwu legend *), żydowskiej i rzymskiej, wyłoniła się u Kommo- dyana wiadomość o dwu antychrystach, jednym Antymessya- szu, a drugim Neronie, który żył ukryty w kraju Partów.

Obaj biją s ię ; wśród tego Gotowie zajmują Rzym, bratają się i pomagają chrześcianom. Nero z dwoma cezarami ponosi klęskę, a wojska rozbite w ucieczce zapalają Rzym. Rozpa- sany żywioł ognia miał spełnić tosamo zadanie, co przed­

wiekowy potop. W tym fantastycznym obrazie zniszczenia trzy motywy charakterystyczne przypominają nam pomysł Krasińskiego: pożar miasta 2), przeniesienie stolicy na Wschód według planu, jaki roztacza Irydion przed Heliogabalem, wreszcie bardzo ciekawy sojusz Germanów z chrześcianami, ów związek „ludzi świętych południa i ludzi wolnych północy.“

II.

Tak według tradycyi przedstawiają się podania pierw­

szych chrześcian „o końcu świata, o zmartwychwstaniu świę­

tych, o zniszczeniu Romy,“ na których poeta według własnego zeznania (w przypiskach) zasadza spisek Irydiona w kata- kombach. Ale właściwie tylko wiara w panowanie Chrystusa na ziemi, poprzedzone zniszczeniem Rzymu, teorya zatem chiliastyczna mogła być i była na prawdę sprężyną główną i argumentem, którego używa Irydion, gdy z poduszczenia Massynissy stara się dla swego planu pozyskać przedewszyst- kiem Kornelię. „Czyś nie słyszała od wielu świętych, żejuż

1) Por. E b e r t : T ertullians Verhältniss z u M in. F elix, nebst einem A nhang über Commodians Carmen apolog. (Abhandl.

d. philol. hist. CI. d. k. sächs. Ges. d. W iss., tom V) str. 4 0 4 nn. B ardzo ogniste kazanie z późniejszych czasów o końcu św iata i A ntychryście w ydał z dwu rękopisów V III wieku prof. D r. C a s p a r i w program ie uniw ers.

B riefe, Abhandl. u n d P redigten, C hristiania, 1890, str. 2 0 8 — 220. Uczony i ciekaw y kom entarz do całej m a tery i zam ie­

ścił C aspari w tym że program ie str. 4 2 9 — 472. P rogram sam je s t unicum, bo obejm uje str. X IV i 474. P o r. H a r - n a c k . 1. c. str. 573.

2) P or. uw agę G ib b o n a o pożarze Rzym u (część 3 rozdz. XV, str. 165 dzieła poniżej przytoczonego).

/

(14)

12

bliskie czasy? Czy nie pamiętasz słów Jedynego, kiedy od­

chodząc przyrzekł swoim, że powróci i królować będzie?

Czyż ulubieniec Jego na dzikiej Patmos nie powtarzał, że Babylon runie, a sprawiedliwi na gruzach zasiądą?11 Odwo- ływa się przez to wprawdzie do obu wierzeń naraz, ale o co głównie chodzi, wskazuje odpowiedź Kornelii: „Viktor wy­

klął Eugenesa, który tak myślał i mówił“ — oczywiście nie dla wiary w bliski Sąd Ostateczny, bo nie było w niej ża­

dnego zasadniczego (teologicznego) błędu, ale dlatego, że gło­

sząc zasadę miliaryzmu, ze stanowiska Kościoła wierzył błę­

dnie, po kacersku. I dla tejsamej teoryi mieli Rzymianie ukrzyżować Eudora, a więc skazać go na śmierć najsromot- niejszą, gdyż w chiliazmie dopatrywali się szczytu nienawi­

ści do rodzaju ludzkiego i zamachu anarchistycznego na byt państwa, jednem słowem zbrodni i zdrady stanu. Zwolennicy tej doktryny przypuszczali, że Chrystus będzie panował za powtórnem przybyciem tylko z wybranymi i ze świętymi, którzy z grobów powstaną — i dlatego też Irydion, gdy Ale­

ksander Sewer wkroczył do Rzymu, woła rozpaczliwie w ka- takom bach: „W mieście teraz Cezar i bogi miasta czekają tylko zmartwychwstania świętych, by skonać“ — a równocze­

śnie chór kapłanów odtrąca go, jako „kacerza“ i w tejsamej scenie biskup Viktor wyklucza go ze społeczeństwa wiernych:

„Wyklinam cię z pośród synów ludu mojego. Kto się dotknie dłoni twojej, skażon będzie. Kto stanie, by słów twoich słu­

chać, odrzucon będzie.“ A złudzona i oszukafia Kornelia, kiedy uwierzywszy, że Irydion wodzem jej ludu, bierze go za Chrystusa i sądzi, że zstąpił sam Pan, by z świętymi kró­

lować na ziemi, w obłędzie ulega również potępionemu przez Kościół zapatrywaniu. I Symeon z Koryntu, kiedy świadczy towarzyszowi swemu Irydionowi, jako rzekomemu posłańcowi Bożemu, niedowierzającym starcom wyrzuca, że nie chcą uka­

zania się nowej Jerozolimy, stolicy oczekiwanego państwa miliaryuszów: „Wy, co nie pragniecie, by Hierozolima wy­

szła z toni czasów, starzejcie się i milczcie.“ A w jego fana­

tycznym monologu najwidoczniej zawiera się oddźwięk ocze­

kiwań chiliastycznych, pragnienie królestwa Bożego na ziemi, lecz nie dla ziemskich rozkoszy i bogactw, tylko dla ducho­

wego szczęścia: „W dniu jednym świat posiąść, nie ten

(15)

n ę d z n y , k ę d y b ły s z c z y zło to i s tę k a że la zo , ale ten ogromny, ten świat dusz wszystkich i panować im w imieniu Twojem, 0 Boże!'1 Ekstaza Symeona i wygórowana namiętność, z jak ą pragnie zwycięstwa dla Boga, to jedna cecha jego; ale kiedy wpada w szał zachwytu i widząc w nim Jana śpiącego w grobie, uważa sio za powołanego do przepowiadania, za­

nim tamten dziś lub jutro wstanie („wtedy się usunę ^—

a teraz j a p r o r o k u ję , ja wołam!“) — czyż w tem nie odbija się echo zboczeń montanistycznych, owych proroczych unie­

sień i owo zaślepione uzurpowanie sobie władzy przemawia­

nia w imieniu Boga, lub to wyobrażenie, że się jest „odbi­

ciem ducha Chrystusa na ziemi,“ czyż nie przypomina tego, co głosił prorok Montanus i uwiedzeni przez niego, że oni są organem, przez który objawia się Duch św. ? Egzaltacya, nie wiem jak wygórowana, prawdopodobna u człowieka, który dwa razy odbył „męczeństwo“ na Wschodzie i długo pokuto­

wał na pustyni, czyż ta licuje już nie mówię z faryzeuszow- skiem samochwalstwem, które mu słusznie zarzuca świąto­

bliwy biskup Viktor, ale co gorsza z wyzwaniem dumnem 1 pysznem, zwróconem do samego biskupa: „Kto z was głę­

biej rozmyślał nad męką Pańską — w kim żarliwszą miłość obudziły wspomnienia Golgothy?“ Jakkolwiek chcielibyśmy to sobie tłómaczyć, w każdym razie jakże odeprzemy zarzut śmiałości samozwańczej ? Przecież Symeon jest najczystszej krwi mięszaniną hyperrygorysty i pseudoproroka, chiliastą i odbiciem sekciarzy frygijskich (Montanistów) i zupełnie w ich duchu postępuje, gdy sobie przywłaszcza proroctwo i pragnie władać nad światem dusz „w imieniu“ Boga. W ła­

śnie w czasach, w których się odbywa akcya naszego poe­

matu, zapatrywania i nauki chiliastyczno-montanistyczne były rozszerzone po świecie chrześciańskim, były zarazem tak w pewnym względzie zbliżone, a wiarą w tysiącolecie nawet ściśle związane, że to dwojakie zabarwienie osób i wyobra­

żeń, o których co dopiero mówiliśmy, nie jest niczem raźą- cem. Krasiński miał niewątpliwie pełną świadomość błędu, jaki tkwił w wierze w chiliazm. Przytoczyliśmy powyżej do­

wody z poematu, a w przypiskach sam poeta nazywa zwo­

lenników tej teoryi s e k tą religijną: „Jedni sądzili, że wróci Chrystus i że n a z ie m i z a c z n ie się je g o p a n o w a n i e; tę wiarę

(16)

14

*

nazwano później wiarą w M i l l e n i u m; bo później przeniesiono ostateczny termin Sądu na rok tysiączny. W rewolucyi an­

gielskiej XVII wieku znów znalazła się se k ta polityczna i r e lig ijn a , która tę wiarę wskrzesiła.“ Mylnem jest tylko tłómaczenie nazwy. „Millenium“ bowiem pochodzi ztąd, że panowanie na ziemi trwać miało tysiąc lat, nie ma zaś naj­

mniejszego związku ze Sądem, odkładanym rzekomo na rok tysiączny. Niektórzy przypuszczali, źe to ziemskie panowanie trwać będzie ciągle, tak np. Ireneusz. Edward Gibbon '), z którego poeta korzystał, mówi wyraźnie o tysiącu lat, ja k ­ kolwiek ze swojego punktu widzenia sądzi, że zapatrywanie takie dopiero później podciągnął Kościół pod kategoryę he- rezyi. Historya uczy jednak, że naukę rzeczoną zwalczano od samego początku.

„Satanas in apertam persecutionem de latebris crum­

pet o d io r u m .“ Wróg i truciciel społeczeństw, Massynissa, mąci czyste źródło wierzeń i natchnień religijnych, pło­

mień, co miał iść w górę, w samych początkach stara się odwrócić od Boga i rozedrzeć Trójcę wiary, nadziei i miłości w sercach wyznawców „Baranka,“ Odkupiciela świata. Obałamucona błędną nauką część chrześcian, porwana przykładem Symeona i Kornelii, wołającej „do broni,“ go­

towa już wyjść z katakomb na pomoc Irydionowi w dziele zniszczenia Rzymu. W tej chwili pośród ogniów zjawia się Massynissa i zapalonych wstrzymuje: „Na d z is ia j tu koniec drogi waszej — nie pójdziecie d alej!“ Jemu wystarcza na ra ­ zie to złowrogie zawichrzenie serc czystych i skażenie wiary;

czeka większego tryumfu, bo zamęczenia iskry Bożej w du­

szach chrześcian, kiedy „w Imieniu Twojem będą zabijać i palić. W Imieniu Twojem gnić i milczeć. W Imieniu Two­

jem uciskać. W Imieniu Twojem powstawać i burzyć.“ Z a­

rzewie buntu tłumi z czystych, wyższych pobudek biskup Viktor i on w imieniu Bożem rozstrzyga sprawę spisku Iry-

ł) E . G i b b o n : H istory o f the decline and f a l l o f the Roman em pire (1 7 8 2 — 1 7 8 6 ; 6 tomów), rozd. XV, str. 16 1 — 164 (w edług p rze k ład u niem ieckiego, dokonanego przez Schrei- te ra w L ip sk u 1805 r., część 3). C ały te n p rze k ład za­

opatrzony je s t w liczne uw agi, k tó re i dzisiaj godne są uw zględnienia.

(17)

diona. Kornelia wraca do przytoniiiości, Symeon ustępuje, a co miało iść za nimi, porzuca broń ziemskich gwałtów.

Irydion od tej chwili uważa sprawę za przegraną — zniszcze­

nie Rzymu nie przychodzi do skutku. Dlaczego? Prof. Sta­

nislaw T a r n o w s k i 'sądzi, że wynik spisku nie zależał wyłącznie od chrześcian, bo pożar rozniecony mógł wywołać takie zamieszanie, że zwycięstwo pewnieby się przechyliło na stronę Irydiona. I z tego też powodu widzi pewną nie­

zgodę między zewnętrznym kształtem poematu a jego we- wnętrznem znaczeniem: „W głębszem pojęciu rzeczy jest słuszność i prawda,- pomysł Krasińskiego, podług którego Rzym przez chrześcian i chrześciaństwo tylko nie zniszczał zupełnie i przeżył upadek rzymskiego państwa, jest wytłó- maczony, jasny i trafny. Ale w allegorycznem przedstawieniu rzeczy, w wypadkach przedstawionych w poemacie, w tym fikcyjnym spisku Irydiona, zależność rezultatu od pomocy lub bezczynności chrześcian, ta nie jest tak widoczną, ani tak konieczną. . . Zaprzeczyć się nie da, że w h is to r y c z n y m

•procesie u p a d k u i o d r o d z e n ia R z y m u b y ło rze c zy ic iśc ie c z y n ­ n ik ie m g łó w n y m i r o z s tr z y g a ją c y m to, co w fik c y jn y c h w y ­ p a d k a c h d r a m a tu b y ć ta k im n ie m o g ło ; i z t ą d p o io sta je p e - loien ro zstęp , p eio n a n ie zg o d a p o m ię d z y f o r m ą a lle g o r y i a j e j tr e ś c ią “ ’). Proszę jednak zwrócić uwagę na to, że czynnik, wpływający na odrodzenie Rzymu, był w istocie o d m ie n n y

od czynnika, grającego rolę w fikcyjnem sprzysiężeniu. Tam działał czysty pierwiastek chrystyanizmu, tu jego zepsucie, jad błędu. Zasada, pod której hasłem mieli chrześcianie po- ińagać synowi Amfilocha, byłaby nie wyrwała Rzymu z prze­

paści, nad którą stał, onaby mu była niezawodnie zgotowała zgubę. Irydion żyje jednem, strasznem pragnieniem zemsty za ujarzmioną ojczyznę; dąży do powalenia „boga kłamstwa i ucisku,“ marzy o rozrzuceniu w gruzy „świątyni podłości,“

która jego ukochanej Grecyi grób zgotowała. Jego miłość ojczyzny, zaprawiona egoizmem i nienawiścią, jest nawskróś pogańska; chrystyanizm ma to uczucie uszlachetnić i oczyścić, ma uczyć, jak należy najpierw z własnego serca wykorzenić

3) St. T a r n o w s k i : Z yg m u n t K ra siń sk i. S tu d ia do histo ry i lite ra tu ry polskiej. (K raków . 1892, str. 2 3 1 — 233).

(18)

16

wszelkie zło i nieprawość, i kochać ojczyznę święcie, czyn­

nie i ofiarnie, stać się wcieloną cnotą; to jest zasadniczą ideą poematu Krasińskiego, ja k już na innem miejscu (str. 185) stwierdził prof. Tarnowski. — „Myśl podstawna poematu jest ta, że nienawiść i zemsta nie odbudują, nie odrodzą upadłej ojczyzny — że miłość ojczyzny, jeżeli ma być zbawczą i zwycięską, musi być w praktyce, w działaniu tak piękną, i dobrą, ja k je st w zasadzie, w swojem pojęciu ideal- nem.“ Ideę tę uzmysławia poeta przykładem historycznym (Grecya, względnie Irydion w stosunku do Kzymu), posłu­

guje się więc tym kształtem zewnętrznym tylko jako illu- stracyą; dlatego nie byłbym skłonny do szczególniejszego podkreślania faktu historycznego odrodzenia Rzymu przez chrześciaństwo tak, żeby się miało wydawać, że ten specyal- nie proces przemiany jest górującą m yślą, albo właściwą wewnętrzną treścią poematu J). Wzniosie znaczenie tej idei ma zastosowanie nie do świata rzymskiego wyłącznie. Wy­

raźnie mówi poeta we Wstępie, źe myśl, której nadaje imię i postać, choć poczęta w Rzymie, nie zniknie w dniu, w któ­

rym Rzym zginie, „ona trwa dopóki ziemia i ziemskie na­

rody.“ Jak Rzym, tak wszelka inna potęga ziemska odradza się przez Krzyż; a jeżeli się chce dojść do ideału miłości, jak ą Chrystus przedstawia społeczeństwom, winno się podbi­

jać nieprzyjaciela miłością i przebaczeniem, kochać Samary­

tanina jak siebie samego.

W walce z tem piekłem św iata, co się złości, Zaw sze i w szędzie bądź siłą co sk ła n ia — N ad śm ierć silniejszą silą ukochania —

B ądź piekłem miłości 1

(Resurrecturis).

l) „P o m y sł“ K rasińskiego, podług któ reg o Rzym zaw dzięcza swe ocalenie chrześciaństw u, był oddaw na przekonaniem niektórych przedstaw icieli lite ra tu ry chrześciańskiej (III

wiek). Zw łaszcza apologeta, z czasów M arka A ureliusza, Melito ze S ardes, podnosi tę m yśl, że chrześciaństw o stało się p o d staw ą polityczną państw a rzym skiego. P or. E u s e ­ b i u s : H ist, cedes. 4, 26, i cały w yw ód bardzo ciekaw y w dziele T . K e i m ' a : Rom u n d das Christenthum . B erlin, (1881), str. 1 — 3.

(19)

Przeobrażenie Irydiona przez chrystyanizm odbywa się w poemacie nieznacznie, niewidocznie niemal, zrazu bez wie­

dzy i woli bohaterskiego G reka; a sposób, w jaki to poeta przedstawia, jest przepiękny i przedziwnie pociągający. Iry­

dion nie daje hasła pożaru, bo nadeszła wieść, że chrześcia- nie w stanowczej chwili zostali wstrzymani. Massyniśsa wpoił w niego przekonanie, że bez pozyskania Nazareńczy- ków nie można walczyć zwycięskim bojem. Irydion wierzy temu i w przełomowej fazie wola jeszcze: „Na nich oparta cała moja potęga. Na ich czele zbiegnę miasto i ludowi rzymskiemu przypomnę Brennusa. Gladiatory i żołnierze moi bez nich nie wystarczą tłumom. Jeśli mnie zdradzili, zginą­

łem.“ I gdy mu to, w co niezłomnie wierzył, odmówiło po­

mocy, pojmujemy, dlaczego zwątpił. Wiara w sprawę bywa silniejsza od środków materyalnych. Przypuszczałbym, że skoro gasi pochodnię, czyni to już teraz jakoby pod wpły­

wem tajemnego głosu Tolla crucem et, arna i że tu rozpo­

czyna się ów „spór“ o jego głowę między Aniołem a kusi­

cielem, który w Epilogu przechodzi w „ostatnią“ fazę. Bo charakterystyczna, że wśród walki, kiedy zabija Tuberona i unosi się żądzą zemsty, pragnieniem morza krwi, zdaje się go dotykać niewidoma siła, przychodzi mu na myśl Chry­

stus, którego jeszcze odpycha: „Ach, czego mnie ścigasz, niewidomy duchu? Chrystus, Chrystus — i cóż mi po tem imieniu?“ A imię to łączy z imieniem Kornelii: „Oddal się, nie męcz mnie, Kornelio!“

Kornelia Metella byłaby wyobrażeniem kobiety, która miłością i wiarą chrześciańską może odrodzić mężczyznę — a przez niego rodzinę i społeczeństwo — podżwignąć go tak, ja k owa niewiasta w Sądzie Ostatecznym Michała Anioła, wydobywająca męża z otchłani za pomocą różańca. Takie kobiety przez to, że stoją na straży wiary, rozniecają, ja k Westalki, święty ogień miłości ojczyzny, czystej i wyższej.

Poeta nie bez celu kładzie w usta Kornelii te ważne wyrazy, zwrócone do Irydiona w katakombach: „Ja wiem, żem się urodziła, żeby ciebie zbawić“ — i zwraca na nią uwagę w sa­

mym Prologu, mówiąc o głosie niewieścim smutniejszym, piękniejszym nad inne, z którym się kiedyś syn zemsty spotka! I rzeczywiście. Kornelia w tych czasach, kiedy ma-

2

(20)

18

rzyla o palmie męczeńskiej, uczyła Irydiona swojej modlitwy, klęcząc z nim na cmentarzu „Eufemii,“ rozpowiadała mu nie­

biosa i za katechumena pokutowała ciężko dniami i nocami.

Przygotowywa się droga do czarodziejskiej przemiany duszy pod wpływem nauki, która pogańskim umysłom głosiła jakieś nieznane dotąd miłosierdzie i dobroć. Wobec Kornelii syn zemsty zdoła być dzieckiem na chwilę znikomą, ale „za okręgiem twoich spojrzeń we krwi ja broczyć będę,“ i gotów jest klęknąć u stóp „cichej, pięknej, szczęśliwej“ i powtarzać imię Chrystusa, bo spokój przynosi mu jej obecność. I nie ma nieszczerości w tych wyznaniach. Tylko ile razy stanie obok niego Massynissa i piekielną przewrotnością rozdmucha w nim nienawiść, wtedy wraca mu dawne zaburzenie i za- wichrzenie natury. Lecz i w takich czarnych momentach pada na jego duszę wspomnienie Krzyża i Kornelii, jakby dźwięk z innego, lepszego świata. Gdy spisek się nie powiódł, zroz­

paczony Irydion patrząc ze szczytu góry na marmury znie­

nawidzonego miasta, pod ciężarem zawodu i udręczeń, jakie mu zgotował Massynissa, w tej ogromnej rozterce duszy mniema, że głos Kornelii drga mu w uszach i że Krzyż jej widzi na błękitach — i wtedy wyrywa się mu z piersi wiel­

kie pragnienie, tęsknota jakaś do Boga prawdziwego: „Ach, gdyby jej Bóg żył nad wszystkiemi bogi, gdyby on był jedyną prawdą świata“ — a niedługo potem, kiedy Massy­

nissa przyrzeka Irydionowi po długim śnie pokazać chrze- ściański Rzym w upadku, „kiedy na Kapitolu będzie haiiba tylko“ i za to wymusza na nim wyrzeczenie się Boga, znowu nad głową Greka, wymawiającego „wyrzekam się,“ przelatuje ję k rozpaczy. Mija wiekowy sen i Massynissa prowadzi Iry­

diona po Rzymie poniżonym. Na widok osamotnionego Krzyża na Arenie budzi się w dawnym synu zemsty „jakieś wspom­

nienie twarzy dziewiczej, jakiś smutek nad tym Rzymem,“

którym dawniej pogardził. I w Sądzie ostatnim u stóp Męki Pańskiej Anioł staje się orędownikiem Irydiona, zbawionego modlitwą Kornelii. W tej wyrocznej godzinie blaski świtu roztoczyły się nad krzyżem — i nad duszą Irydiona.

Urok i siła Kornelii zasadzają się na tych czynnikach jej duszy, które zyskały jej między chrześcianami imię „bło­

gosławionej i świętej przed czasem.“ Cicha, promienna i szczę-

(21)

śliwa, zatopiona w Bogu, ona jest doskonalą przedstawicielką idealnych kobiet pierwszych wieków chrześciańskich, kobiet, których życie stało się czystą miłością, modlitwą i ofiarno­

ścią... w milczeniu. W tego rodzaju usposobieniach leży cala tajemnica i moc odradzająca, a jeśli wolno użyć porównania, tam trzeba szukać owego dotknięcia palca Bożego, które na fresku Michała Anioła budzi w człowieku ducha i życie.

I jeżeli się nie mylę, Krasiński do swojej Kornelii odnieśćby mógł własne słowa: „I męskie serca od śmierci wybawi.“

Przypisują Kornelii wyobraźnię „pełną widm ognistych, pełną urzeczywistnionych, ale w jej tylko umyśle, przepowiedni apokaliptycznych.“ Przypuszczają, że „w hallucynacyjnem (!) naprężeniu ducha miewała zapewne nieraz widzenia nawet najwyraźniejsze: i krzyża ognistego na niebie i aniołów trą­

bami powołujących trupy do życia nowego, wiekuistego“ 'j .

Przedewszystkiem w takich ogólnych wyrzeczeniach miesza się wiele- wyobrażeń chrześciańskich, które przecież jedne od drugich trzeba ściśle odróżnić, jak na początku zwróciliśmy na to uwagę. Nadto do jakiego okresu życia ma się odnosić ta charakterystyka? Wyobraźnia pełna „urzeczywistnionych przepowiedni apokaliptycznych,“ znamionowałaby Kornelię tylko w chwili obłąkania pod wpływem Irydiona, kiedy bie­

rze go za Chrystusa. A owe widzenia aniołów, którzy powo- » łują zmarłych do życia nowego, odnosiłyby się do wiary

w bliski Sąd Ostateczny. Ale są w poemacie (Część II “) -) wskazówki, że Kornelia nie była przejęta tem oczekiwaniem ' rychłego Sądu Ostatecznego, tem mniej mogła ulegać widze­

niom podobnego rodzaju. Duch Kościoła rzymskiego organi- zacyjno-praktyczny, jakim się wtedy przedstawiał, zapatry­

wania biskupa Yiktora, wybitnie nacechowane w Części dru­

giej utworu w rozmowie z Aleksandrem, musiały niemało wpłynąć i na poglądy gminy rzymskiej, przedewszystkiem osobników z wyższych klas społeczeństwa. Najpoważniejszy głos krytyki 3) sądzi Kornelię na podstawie objawów, spo-

^ ---:—

1) P io tr C h m i e l o w s k i : Kobiety M ickiew icza, Słowackiego i K rasińskiego. (K raków , 1895), str. 2 5 4 — 255.

2) P o r. rozmowę K ornelii z Irydionem i z V iktorem . i 3) St. T a r n o w s k i : Z yg m u n t K ra siń sk i, str. 225. 227.

(22)

20

wodowanych obałamuceniem i opanowaniem przez Irydiona.

Ale i największym świętym „przydarzały się chwile niepew­

ności“ i upadku — a lwia część życia Kornelii była nieska­

lana, promieniejąca wiekuistą miłością. Opętanie zgubnem natchnieniem dziewicy tego rodzaju może być tylko pobudką do czuwania nad sobą lub miarą bezdennej szatańskości Mas- synissy, który wić, jakim skarbem jest serce ludzkie, zwłasz­

cza niewieście, i dlatego nawet do piersi Kornelii rzuca na jakiś czas zakalec błędu, by się dopełnił bunt serca przeciw Bogu. „Ty nie wiesz — mówi potwornie szatan — źe każden z nas zdołałby zostać Wszechmocnym myślą w łasną, nie­

ubłaganą, zażartą — ale wróg przewidział i zawiesił w łonie waszem serce... Tern on was rozdwoił i rozrzucił nisko i da­

leko.“ Zasługa dziewicy leży w tern „cichem i szczęśliwem“

życiu, w którem uczyła modlitwy Irydiona i za niego poku­

towała — a wspomnienia tych właśnie chwil chciał widocznie poeta wyszczególnić i na nich oprzeć znaczenie Kornelii.

Wpływ kobiety w Kościele, jakkolwiek nie wychodził na ze­

wnątrz, był wielki w zakresie domu, a przez niego oddzia­

ływał na społeczeństwo. Poganin Libanius (w IV wieku) unosi się podziwem dla niezwykłych kobiet chrześciańskich, których synowie stali się krzewicielami nauki i wzorami mi­

łości Chrystusa. Szereg ich liczny, a jaśnieją w nim szcze­

gólnie Anthuza i Monika, matki św. Jana Chryzostoma i św. Augustyna, nie mniej Konna i Makrina — a około po­

tężnej postaci św. Hieronima gromadzi się całe towarzy­

stwo zamężnych, wdów i dziewic chrześciańskich, górujących talentem i zapałem religijnym.

W rozdwojeniu i zamęcie chrześcian jedyną widomą przeciwwagą kusiciela jest b i s k u p V i k t o r , ojciec i pasterz wiernych, których około tego czasu w gminie rzymskiej było niezawodnie kilkanaście tysięcy. Jest w nim słodycz dziecka, połączona z niezłomnością woli, gdy chodzi o dobro powie­

rzonego mu ludu — wyrozumiałość dla ułomnych, lecz w chwili groźnej stanowczość i surowość. Zrazu ostrzega grzeszącego Irydiona, jak ojciec rozżalony błędami syna, później, gdy to nie skutkuje, upomina go, jako pasterz trzody, karze, jako sędzia ludu... wyklęciem! Patryarchalna powaga i głębokie poczucie odpowiedzialności nie były do tego stopnia właściwe

(23)

biskupowi Kallistowi, zasiadającemu na stolicy Piotrowej za czasów Heliogabala, że poeta czuł się widocznie zmuszony wprowadzić w akcyę papieża z niedalekiej przeszłości, z końca II wieku, który swemi przymiotami i energią stworzony był na obrońcę idei Kościoła rzymskiego i najwięcej niewątpli­

wie miał danych, by rozprzęgającą się rzeszę wiernych przy­

wrócić do porządku. Kallistus, Grek z pochodzenia, za mło­

dych lat puszczał się na spekulacye pieniężne i miał według świadectwa Hippolyta zaprzepaścić w grze depozyty wdów i braci. Jako namiestnik Chrystusa (r. 217—222), nie pozbył się dawny bankier naleciałości światowych i pobłażliwość swą posunął tak daleko, że miał uważać za istotne zadanie Kościoła dopuszczanie do społeczności chrześciańskiej ludzi przeróżnego rodzaju. Otworzył on szeroko bramy Kościoła, szerzej, niż którykolwiek z jego poprzedników, wpuszczając do wnętrza „czyste i nieczyste zwierzęta,“ ja k do arki Noego.

Papież Viktor (r. 189—199), rodowity Rzymianin, był nato­

miast chlubą chrześciaństwa i perłą pośród jego zwierzchni­

ków. Rządy jego stanowią epokę w dziejach Kościoła przez podniesienie wpływu i utrwalenie naczelnego stanowiska na­

stępcy św. Piotra. Zwłaszcza głośnem się stało jego spręży­

ste i kategoryczne wystąpienie w sporze o święcenie Paschy.

Kwestyą tą zajął wszystkich ówczesnych biskupów, a gdy Kościoły małoazyatyckie nie chciały się poddać przepisom papieża, wykluczył je ze wspólności Kościoła powszechnego.

Rzucił nadto klątwę na garbarza Theodota, który z Małej Azyi zawlókł ebionityczną herezyę do Rzymu i szerzył równo­

cześnie błędną wiarę w chiliazm. Ekskomunikował wreszcie dwu rzymskich prezbiterów, Blastusa i Florinusa, jednego za popieranie potępionej małoażyatyckiej praktyki obchodzenia Świąt Wielkanocnych, drugiego zaś za przechylanie się na stronę heretyka Walentyna. Są to dowody nieugiętego cha­

rakteru papieża i jego usilnej troski o jednolitość wiary i dy­

scypliny kościelnej. Dostojnik, który tak surowo i święcie pojmował swe posłannictwo, jest biskupem Yiktorem w na­

szym poemacie, orędownikiem i obrońcą cbrześcian w chwili dla nich strasznie niebezpiecznej. Szczególniej serdecznym okazuje się Viktor dla młodzieńca A l e k s a n d r a , który zo­

stał cezarem po Heliogabalu, a w poemacie występuje jako

(24)

22

„pomazaniec Chrystusa11 i odbiera od biskupa błogosławień­

st wo— w oczach zaś Massynissy uchodzi za takiego poplecz­

nika ckrystyanizmu, że gotów jest „swoje państwo nazareń- skiem“ uczynić! Akcya poematu zyskuje przez to, że poeta czyni Aleksandra chrześcianinem, nie zupełnie dowolnie, tylko owszem na podstawie podań starożytnych, odzwierciedlają­

cych się najlepiej w biografii cesarza Aleksandra Sewera, napisanej przez Lampridiusa ’), idąc niemniej za uwagami Gibbona (rozdz. XVI, część 3, str. 3 7 4 -3 7 5 , Schreiter), który wogóie nie zupełnie słusznie ocenia stanowisko Augusty i jej syna Aleksandra wobec chrześciaństwa. Donoszą nam, że w kaplicy domowej (Lararium) miał Aleksander wizerunki Pytagorasa, Abrahama, Orfeusza, Apolloniusza z Tyany (filozofa-czarodzieja) i Chrystusa! Chciał Chrystusowi w ysta­

wić świątynię i zaliczyć Go w poczet bogów państwowych.

Był to jednak tylko objaw synkretyzmu religijnego, dowo- dzący, że Aleksander nie miał należytego zrozumienia religii chiześcianskiej, ani też nie żywił dla niej szczególniejszej sympatyk Matka Julia Mamaea, którą u współczesnych ucho­

dziła za pobożną, wpłynęła niezawodnie na to, że Aleksander kierował się jakąś tolerancyą względem chrześcian; ale to- samo usposobienie okazywał żydom. Gdy raz powstał spór o pewną miejscowość, Aleksander oddal ją na użytek chrze­

ścian, bo wolał, żeby tam czczono Boga jood ja kąbądź form ą, niż żeby ją miano obrócić na cele świeckie. Było mu więc zupełnie obojętne, dla jakiego kultu miało być to miejsce pizeznaczone. Wiemy, że ulubieniec Aleksandra, prawnik Ulpian, właśnie za jego panowania układał zbiór cesarskich rozporządzeń, wydawanych na niekorzyść chrześcian! A prze­

cież Ulpian musiał działać w porozumieniu z cesarzem. Ofi- cyalnie hołdował Aleksander religii państwa. Po śmierci Ela- gabala przywrócił rzymskie kollegia kapłanów do dawnej świetności, składał codzień. tradycyjne ofiary i uczęszczał do świątyń. W przeciwstawieniu do pompatycznego tytułu swego poprzednika Sacerdos amplissimus dei invicti Solis Elaga- bali, nazwał się Aleksander nie bez pewnej demonstracyi

) W zbiorze t. zw. Scriptores H tstoriae Augustae.

(25)

Sacerdos Urbis, przywracając przez to cesarzowi godność pontyfikalną 1).

Aleksander należy w rzeczywistości do świata niechrze- ściańskiego. J a k wygląda ten świat pogański w poemacie Krasińskiego, o ile jest odbiciem historycznych stosunków, 0 to słusznie możnaby pytać. Prof. St. Tarnowski daje od­

powiedź, źe nie chodziło o fotografię, ale co najwięcej o ogólny

„poetyzowany obraz ludzi i wypadków fikcyjnych, z ogólnem 1 poetycznem tylko podobieństwem do rzeczywistej history­

cznej epoki.“ Krasiński, jak chciałbym na innem miejscu wykazać, wnika w istocie tak głęboko w rdzeń dziejów rzymskich, rozwija tak szeroki pogląd historyozoficzny, że obraz Kzymu pogańskiego, wystawiony w Irydionie, budzi uzasadniony podziw i imponuje mocą trafnej syntezy. W ra­

żenie potężnego całokształtu nie osłabi się nawet wtedy, kiedy pilniejsze rozpatrzenie wykaże usterki w poszczegól­

nych rysach. Krasiński wprowadza czytelnika w czasy prze­

łomowe, na widownię walki dwu odrębnych potęg, z której jedna miała wyjść zwycięsko i zawładnąć światem. A pier­

wiastki, składające się na każdą z tych potęg, występują w poemacie niemal w całej pełni; dalekiemu widnokręgowi starożytnego mocarstwa pogańskiego przeciwstawia poeta wysokie horyzonty młodego chrzęściaństwa, które stało się podwaliną nowego życia społeczeństw. To też ze wszystkich przedstawień poetycznych czy powieściowych pogańsko-chrze- ściańskiego Rzymu, w naszej przynajmniej literaturze, nie wiem, czyby nie należało postawić najwyżej Irydiona Zy­

gmunta Krasińskiego.

') D okładniejsze szczegóły, na k tó ry ch w yczerpaniu mi nie zależało, znajdzie czytelnik np. u S c h i l l e r a : Geschichte d. roni. K a iserzeit I, 2, str. 901 (§ 87). C ałą odnośną lite ra tu rę zestaw ia M. S c h a n z : Gesch. d. rom . L itte r.

§ 646 (samo przedstaw ienie u niego je s t niekrytyczne).

(26)

W . .

-

V •

(27)
(28)

'. - ^ J) ; -.r :V'-- ':■ ; / RMs

Ä *A lZ •» ■ •" •'_• -V'-:. .•

V t * ’ .

' ■; ■ / .,:■ - . ■" " ■

;: ' t

v.vj: -• '\ V2'T'-s r '■ ':

. &/j-3 ■ >•'' -i: v v ,'. r ' >\-

'a;C?V Av1 ' 1

' ’ '

' " , ' . v ; ■ . : . ;

■ ‘ •. - ' » - ■ - •■ . " - > - • - . ..• /

'

..-.■/ V * ' .- ;

-

A V r f . 'j -7 < ' : ; • V ' .y” . .\'V > ‘ T- ' / - V / - ' , * V - '

V ^ " C - -v ic l.L - •

^ t ' t f - -,,■

<>' 'V - 'v ?

sisSSS

r.- -> >. pv? ^ ^ W’ ’ V i-, ' T'" iC'^ - - ’.

• • : • . ,.• _. : .• -7 . ; r.,~g^:

' • ’ ' 1 , - . f -‘ .Ti-V -‘v r '

^ J f*. ';,i:

' ' • ■v:

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jak już zaznaczyliśmy, w Quidamie aluzje Norwida do utworów Słowackiego są mniej wyraźne i są w dodatku podobne do tych pierwszych. Sceptycyzmu tego zdaje się

sposób osadzał bowiem tekst w rzeczywistości zewnętrznej. Słowo stanowiło dla niego jedność z desy gnatem, dlatego dla zrozumienia tekstu musiał poznawać realia. Ustalenie,

W Petersburgu w tych dniach odbyło się zwyczajne zgromadze- nie adwokatów okręgu petersbur- skiej izby sądowej, na którem do- konano wyboru członków rady. Wybrany został

Jakość oczekiwana jest definiowana, jako poziom usług wymagany przez klienta, natomiast jakość usługi jaką otrzymuje klient jest jakością odczuwaną.. Docelowa

[r]

Juliusz Sas-Wisłocki znanym „adwokatem adwokatów”, jak Go niektórzy koledzy dla Jego gruntownej w iedzy prawniczej nazy­ wali, kiedy po raz pierw szy zetknąłem

Podzielając w pełni powyższe założenia co do zasad funkcjo­ nowania samorządu zawodowego adwokatury, Sąd Najwyższy nie zgodził się z przytoczonym

The first three chapters deal with the initial value problem of a doubly nonlinear diffusion equation, which describes the interface separating fresh and salt water in a