• Nie Znaleziono Wyników

Wilhelm Weber.Wspomnienie pośmiertne.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wilhelm Weber.Wspomnienie pośmiertne."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

3 8 . Warszawa, d. 20 Września 1891 r, T o m X .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".

W Warszawie: rocznie rs. 8 kwartalnie „ 2

Z przesyłką pocztową: rocznie „ 10 półrocznie „ 6

P re n u m e ro w a ć m o żn a w R e d a k c y i W sz ec h św iata i w e w s z y s tk ic h k s ię g a rn ia c h w k r a ju i zag ra n ic ą .

Komitet Redakcyjny Wszechświata stanowią panowie:

Aleksandrow icz J ., Doike K., D ickstein 8., H oyer H., Jurkiew icz K ., ICwietniowski W ł., K rarasztyk 8.,

N atanson J ., P rauss St. i W róblew ski W .

„Wszechświat" przyjmuje ogłoszenia, których treść ma jakikolwiek związek z nauką, na następujących warunkach: Za 1 wiersz zwykłego druku w szpalcie albo jego miejsce pobiera się za pierwszy raz kop. 7'/i>

za sześć następnych razy kop. 6, za dalsze kop. 6.

i^dres ZE2ed.a,łs:c3rI: KZra.lso-wsl^Ie-I^rzed.mieście, U STr SS.

Wilhelm Weber.

W sp o m n ie n ie p o śm iertn e .

Żywot W ilhelm a W ebera prowadzi nas w daleką, już przeszłość nauki, pierwsze b o ­ wiem jego prace przypadają, na trzecie dziesięciolecie wieku bieżącego. W ciągu długiego życia swego widział on zupełne przeobrażenie nauki, którćj służył, a w roz­

woju jej bra ł udział wybitny, o czem już dawno świadczą k arty skromnych nawet podręczników.

Trzech braci W eberów dobrze się wiedzy przyrodniczej zasłużyło. Byli oni synami Michała Webera, profesora teologii w W i t ­ tenbergu. Najstarszy, E rn e st H enryk, zmar­

ły 1878 r. i najmłodszy, E d w a rd F ryderyk, zm arły 1871 r., pozostawili ważne prace z dziedziny anatomii i fizyjologii. Średni z nich wszakże, Wilhelm, który przeżył ich obu, zm arł bowiem dopiero d. 23 Czerwca r. b., wygórował nad nich chwałą i upamię­

tnił się w dziejach fizyki.

W ilhelm W e b er urodził się dnia 24 P a ź ­ dziernika 1804 r. Spokój jego dzieciństwa

zakłócała wrzawa wojen napoleońskich, a gdy w r. 1815 nastąpiło połączenie u ni­

wersytetów W itten b erg a i Halli, rodzina Weberów przeniosła się do tego ostatniego miasta i tam też W ilhelm W e b er ukończył szkoły i uniwersytet. Działalność nauko­

wą rospoczął wcześnie, za studenckich bo­

wiem jeszcze czasów w r. 1825, wespół ze starszym swym bratem, Ernestem H e nry­

kiem, ogłosił słynną swą „Naukę o falach, na doświadczeniach o p a rtą ”. W r. 1826 zy­

skał stopień doktorski za rosprawę „O roli stroików w fujarkach organowych”, a w ro ­ ku następnym otrzymał docenturę, złożyw­

szy pracę „O prawach drgania dwu ciał, tak ze sobą złączonych, że drgać mogą tyl­

ko równocześnie i równom iernie”. Już w r. 1828 zo3tał profesorem nadzwyczajnym w Halli, a w roku 1831 za pośrednictwem Gaussa, powołany został na profesora zwy­

czajnego do Gietyngi. W 1837 roku wraz z sześciu innym i profesorami gietyńskimi podpisał głośny protest przeciw samowol­

nej zmianie przez króla hanowerskiego ustawy konstytucyjnej, wskutek czego p o ­ zbawiony został katedry. W Gietyndze j e ­ dnak przebywał dalej, pozostając w ści­

słych stosunkach naukowych z Gaussem aż

(2)

594

w s z e c h ś w i a t

. Nr 38.

do r. 1843, gdy po F echnerze powołany zo­

stał do Lipska. W r. 1849 wrócił do Gie- tyngi i pozostał tam ju ż do końca życia.

J a k powiedzieliśmy, pierwsze prace W e ­ bera, wspólnie ze starszym bra te m p ro w a ­ dzone, tyczyły się ruchu falowego. F a le roschodzące się po wodzie obserwował już Arystoteles, nikogo wszakże nie skłoniły one do ściślejszych badań doświadczalnych.

R uchy falowe oraz fale stojące fujarek i strun, które sprawiają, w rażenie głosu, dostarczały m atem atykom ciekawego p rz e d ­ m iotu do ich rostrząsań, dla swych wywo­

dów wszakże odwoływać się musieli do za­

łożeń uproszczonych, skąd rezultaty ich przedstawiały słabą zaledwie zgodność ze zjawiskami, dostrzeganem i w ruchach cie­

czy. Tymczasem, w początkach bieżącego stulecia teoryja u n dulacyjna światła zyskała ostateczne zwycięstwo, gdy F resn e ł okazał najzupełniejszą zgodność praw roschodze- nia się ruchu falowego w eterze ze zjaw i­

skami optycznemi; uzmysłowienie zaś tego ruchu dawały fale rozbiegające się na p o ­ wierzchni stawu, trąeonój uderzeniem k a ­ mienia, a to tem silniój w ykazywało po­

trzebę dokładniejszej znajomości tych fal wodnych, ta k powszednich, a tak mało znanych. W samę więc porę zajęli się b a ­ daniami temi dwaj W eberowie, a skłoniła ich do tego okoliczność przypadkow a, gdy, mianowicie, jed en z braci, cedząc rtęć, za­

j ą ł się żywo widokiem pięknych rysunków, wywoływanych na powierzchni cieczy przez uderzający j ą strumień kropel opadających.

Do swych dochodzeń doświadczalnych użyli W eberowie koryta szklanego, które wypeł­

niali cieczami, a do obserwowania postaci fali na powierzchni cieczy wzbudzonych wprowadzali szybko do naczynia płytkę szklaną, lub też p ły tk ę łupkową., p o krytą mąką; aby zaś oznaczyć drogi obiegane przez oddzielne cząstki drgające, zawieszali w wodzie drobne ciałka, które ruch jój u w i­

doczniały. Co obecnie o ruchach tych znaj­

dujem y w podręcznikach, we wstępie do akustyki pospolicie, zaczerpnięte jest w ła ­ śnie z tćj pracy W eberów , k tóra uderza zarówno obfitością dostrzeżeń, należytym doborem prostych metod doświadczalnych, ścisłością pomiarów, j a k i dokładnem u j ę ­ ciem istoty zjawiska, a zarazem pięknym

‘ i zajmującym wykładem. Dlatego też ich nauka o falach: „Die W e lle n le h re” słusznie zalicza się do dzieł w nauce klasycznych i dotąd chętnych znajduje czytelników.

Dostrzeżenia zebrane przy badaniu r u ­ chów falowych przeniósł W ilhelm W eber na pole zjawisk akustycznych, którym po-

| święcił kilka następnych swych rospraw;

w szczególności zaś co do fujarek stroiko­

wych wykazał, wbrew poprzednim poglą­

dom, że ton ich nie zależy wyłącznie od samego stroika drgającego, wpływ bowiem

| przeważny wywierają, fale powietrzne f u ­ jark i, którym stroik silniój, aniżeli własnój

| swój sprężystości ulega. Oddziaływ anie

\ zresztą je s t tu wzajemne, ani stroik, ani fu ­ j a r k a nie mogą w połączeniu wydawać to­

nów, któreby powstawały, gdyby d rg a ły one

j

oddzielnie; każde z dwu połączonych ze sobą ciał musi drgania swe zastosować do

j

drugiego, tak, żo drgają, równom iernie

| i wydają ton wspólny. Na tój zasadzie I urządzi! W e b e r „fujarkę skompensowaną”, którćj ton zachowuje zawsze jed n ak ą wyso­

kość, niezależnie od siły zadęcia, co było

| rzeczą bardzo pożądaną w czasie, gdy t r u ­ dno było o przyrządy, wydające statecznie i ton niezmienny.

J a k „nauka o falach" świadczy, że W il-

j

helm W e b e r ze starszym swym bratem w ścisłćj pozostawał łączności naukowój, tak też rezultatem podobnój pracy wspólnój z bratem młodszym była „M echanika przy • i rządów miejscozmienności człowieka”. W e wspólnem tem zajęciu każdy z obu uczest­

ników składał właściwe sobie uzdolnienia i znajomości, „człowiek zaś, mówią obaj bracia w przedmowie, nigdy nie jest lepiój

j

do badań naukowych uzdolnionym i wy- trwalszym, j a k przy takiem właśnie wzaje- mnem współdziałaniu i zachęcie podczas całego przebiegu p ra c y ”.

Obszerniejsze pole działalności otworzyło się dla W ebera w Gietyndze. Tam bowiem było główne siedlisko ówczesnego stowa­

rzyszenia magnetycznego, zostającego pod kierunkiem Gaussa, a mającego na celu zbadanie zagadkowych objawów m agnetyz­

mu ziemskiego. W budowie nowych przy­

rządów mierniczych i w udoskonaleniu

metod dostrzeżeń W eber wybitny przyjął

1 udział, a nadto opracował atlas magnetyz­

(3)

Nr 38.

w s z e c h ś w i a t

. 595 mu ziemskiego, ułożony ze znacznej liczby

zebranych dostrzeżeń na podstawie teoryi Gaussa. Wspólnie też z tym wielkim ma­

tematykiem zbudow ał W eber pierwszy telegraf, który połączył obserwatoryjum astronomiczne z instytutem fizycznym. T e ­ legraf ten oparty był na zasadach indukcyi magnetycznej, właśnie co odkrytej przez Faradaya, wkrótce je d n a k zaćmiony został przez inne wynalazki, które w sposób dogo­

dniejszy zastosowały prąd elektryczny do przenoszenia wieści na znaczną, odległość.

Od badań magnetycznych zwrócił się W e ­ ber zwolna na pole elektrodynamiki, a od­

kąd przeniósł się do L ipska, zaczął ogła­

szać szereg rospraw o pomiarach elektro­

dynamicznych, które w wieńcu jego zasług najokazalszy liść stanowią i po najpóźniej­

sze czasy pamięć jego w dziejach nauki przechowają.

P rzew odniki, a w szczególności druty metalowe, po których przebiegają prądy elektryczne, wywierają na siebie nawzajem działania przyciągające lub odpychające, a to zależnie od kierunku, w jakim prądy te płyną. O bjaw y te w ykrył Am pere i u d o ­ wodnił je całym szeregiem urozmaiconych doświadczeń, a nadto w ykrył prawo zasa­

dnicze, według którego działają na siebie dwie elementarne cząstki prądu.

A by praw o to ściślej udowodnić, zbudo­

wał W eber swój „elektrodynam om etr”, k tó ­ ry stał się jednym z najważniejszych i n a j­

dokładniejszych mierniczych przyrządów elektrycznych. Gdy więc w ten sposób prawo Amp6ra zostało stanowczo potwier­

dzone, nie mogło ju ż ulegać wątpliwości, że cząstki elektryczne inaczej działają, gdy zostają w spoczynku, a inaczej, gdy są uno­

szone prądem galwanicznym. W pierwszym bowiem razie zachowują się według elek­

trostatycznego praw a Coulomba, w drugim ulegają elektrodynamicznemu pra w u Am- p&ra. Uważać więc można, że obie te zasa­

dy są tylko szczególnemi przypadkami p ra­

wa ogólniejszego, które j e obie obejmuje, tak j a k p ra w a K eplera są tylko wynikiem ogólniejszej zasady ciążenia powszechnego.

W e b er zajął się tedy wykryciem tego ogól­

nego praw a objawów elektrycznych i sfor­

mułował je dokładnie; w edług tego prawa siła, działająca między dwiema cząstkami

elektryczne mi, zależy nietylko od ich mas i od ich odległości, ale nadto od ich wzglę­

dnych prędkości i od ich względnych przy­

śpieszeń.

P ra w o swoje zastosował nadto W eber szczęśliwie do zjawisk elektro - in dukcyj­

nych, wykazał bowiem, że i te ostatnie zja­

wiska, przez F ara daya odkryte, również z praw a tego wyprowadzić się dają. W dal­

szym zaś ciągu swych badań nauczył, j a k wszystkie pomiary elektryczne dają się sprowadzić do jednostek zasadniczych bez­

względnych, co zresztą poprzednio ju ż p r z e ­ prowadził Gauss na polu zjawisk m ag n e­

tycznych. Jeżeli więc obecnie elektrotech­

nik wyraża ściśle wielkości elektryczne w amperach, woltach i omach, to zasługa tego przedewszystkiem dwu tym mężom przypada (ob. „U kład m iar elektrycznych”

Wszechświat z r. b., str. 434).

Pracę następną poświęcił znów W eber wy­

jaśnieniu odpychania dyjamagnetycznego, jakiem u niektóre ciała w pobliżu magne­

sów ulegają, urządzeniem zaś dyjamagneto- m etru utorow ał drogę do dalszych w tej rzeczy dochodzeń doświadczalnych. M n ó ­ stwo innych n ader ciekawych i ważnych wniosków wypływa zresztą z elektrodyna­

micznego p ra w a W ebera, którego też do­

niosłość lepiej obecnie oceniamy, aniżeli w czasie, gdy je autor ogłosił. Nadmieni­

my tu tylko jeszcze, że zachodzi w niem pewien współczynnik, zw any „stałą W e b e ­ r a ”, a liczebne jego oznaczenie wykazało, że pod pewnemi w arunkam i wyrównywa on szybkości światła. W e b er sam nie p r z y ­ wiązywał do zgodności tej szczególnego znaczenia, tkw ił w niej jednakże zaród elektromagnetycznej teoryi światła, którą z innego stanowiska rozwinął następnie Maxwell. B ra k miejsca nie dozwala nam rzeczy tej bliżej rozważyć, odsyłamy je d n a k czytelnika do zamieszczonej w piśmie na- szem pracy pana Z ygm unta Straszewicza, w którój autor jasno przedstawił ważne wnioski, z p ra w a W ebera wypływające (Wszechświat z r. 1887, str. 530).

„P ra w o sił elektrycznych W ebera, mówi

R osenberger w sw6j historyi fizyki, było

pierwszorzędnym czynem rewolucyjnym,

który zapowiadał ważne następstwa. Od

czasu Newtona sprowadzano wszelkie dzia­

(4)

596

w s z e c h ś w i a t

. Nr 38 łania siły w ostatniej instancyi do zasadni­

czych własności materyi, k tóre w d ziała­

niach swych od ruchu materyi zgoła miały być niezawisłe. W e d łu g W e b e ra wszakże, zasadnicze to działanie ulega modyfikacyi pod wpływem ruchu, a nietylko prędkość, ale nawet i przyśpieszenie w prow adza w grę nowe siły, od własności materyi w spoczyn­

ku pozostającej niezależne. P o g lą d zatem Newtona na silę, który, j a k sądzono, n i e ­ wątpliwy j u ż je s t dla całego obszaru fizyki, został nanowo zachwiany przez stary ży­

wioł rewolucyjny, przez elektryczność, u ja ­ wniała się przeto j u ż tu skłonność do d a w ­ nych wyobrażeń, że ruc h jest istotnem źró ­ dłem s iły ”.

B ad an ia więc W e b e ra należą do rzędu prac, które otw ierają dzisiejszy okres fizyki cynetycznćj.

S. K.

WYPRAWY

DO AZYI ŚRODKOWEJ.

A zyja środkowa w ciągu trzech ostatnich dziesięcioleci zwraca na siebie szczególną uwagę gieografów i podróżników. Do po­

znania tych obszarów dotąd t a k mało z b a ­ danych szczególniej przyczynili się anglicy i rossyjanie. Z południa liczne w yprawy angielskie skierowane były szczególniej ku T ybetow i i krainom przyległym. Z p ó łn o ­ cy cały szereg podróżników rossyjskich ba­

dał przestrzeń wyżyny azyjatyckiój, s t a r a ­ jąc się dosięgnąć T ybetu i Lhassy, dotąd j ed n ak napróżno. Wiadomości nasze szcze­

gólniej wzbogacił M. P rzew alski, któ ry podczas swych czterech podróży przebył 37000 wiorst po szlakach, praw ie zupełnie dotąd nieznanych. P o śmierci P rze w al- skiego, to warz. gieogr. rossyjskie wysłało trzy w ypraw y w głąb Azyi: ku Z. dla zb a ­ dania P am iru , H in d u k u szu i Z. T ybetu, wysłano kapitana Grąbczewskiego, środko­

wa w ypraw a w yruszyła pod dowództwem pułkow nika P ie w cow a,a na W. dla zbadania W. T iań Szaniu i w stronę jeziora K u k u Nor wysłano braci Grum -G rzym ajłów .

Oprócz tych w ypraw w końcu minionego

i

roku dokonana była wpoprzek Azyi, od granic Rossyi aż do Tonkinu śmiała w y p ra ­ wa p. Bonvalot i ks. Orleańskiego.

I.

W ielką wyżynę azyjatycką opasują dwa łańcuchy gór. Od Pn. Altajsko-Sajański od ­ dziela wyżynę od równin Syberyi, od P d . H im alaje oddzielają wyżynę od niziny I n ­ dyjskiej.

Środkiem wyżyny, w k ierunku z Z. na W . ciągną się dwa inne łańcuchy wewnętrzne:

Tiań-Szań i Kueń-Luń. Zachodnia część Tiań-Szaniu, położona w granicach państwa rossyjskiego była zbadana dosyć szczegóło­

wo, natomiast wschodnia, chińska część, znana była dotąd bardzo mało. Zbadanie j tój części było głównym celem podróży braci Grum -Grzym ajłów. W zdłuż obu sto­

ków Tiań-Szaniu ciągnie się żyzna, dobrze nawodniona, u p ra w n a i zaludniona kraina podgórska, która u chińczyków na P n. nosi nazwę Tiań-Szań-bejlu, a na P d. Tiań-Szań- nańlu, t. j. drogi półn. i poł. Tiańszańskiej.

Nad tą krainą podgórską piętrzą się trzy strefy tego olbrzymiego łańcucha: pas lasów alpejskich i zarośli, pas łąk górskich (hal) i k ra in a wiecznych śniegów. Głownem z a ­ daniem braci Grzymajłów było zbadanie dw u pierwszych pasów drogi półn. i poł.

W y p ra w ę składało 13 ludzi, 50 koni i 15 osłów jucznych. P o opuszczeniu Kuldży w końcu Maja 1889 r. w yp ra w a skierow ała się ku W. alpejską i podalpejską strefą ku słynnej grupie Bogdo-Ola. G ru p a ta szcze­

gólniej wspaniale przedstawia się z Czy- teju, Hoszanu i Guczenu. O lbrzym ia ta wy­

niosłość nadzwyczaj stromo spada w stronę doliny Urumczi, ku W. zaś przedłuża się w grzbiet wyniosły i wiecznie śniegami po­

kryty.

Bogdo-O la to tron Boży, Bóg od czasu do czasu sstępuje na tę górę, aby popływać po jeziorze leżącem u jednego zbocza. C ała ta miejscowość uważana je st jako święta i dlatego usiana jest dawnemi i nowemi świątyniami buddajskiemi. Napis umiesz­

czony nad brzegami jeziora ostrzega, że r ą ­

banie drzew, polowanie i paszenie bydła

w tej okolicy wzbronione jest pod karą

(5)

W SZECHŚW IAT. 597 śmierci, gdyż zakłócają spokój tój boskićj

krainy. Jednakże Lam owie rąbią drzewo, gubernator U rum czi pasie stada swoich m u­

łów, a kirgizi K a re je tępią święte marale (C ew ua maral). Niewięcój za3tosowywali się do tego przepisu i podróżni rossyjscy.

Z Bogdo Ola w yprawa skierowała się ku Pd. wgłąb pustyni dzungarskiój w celu zdo­

bycia okazów dzikiego konia (Equus Prze- walski), którego jed y n y i to bardzo młody okaz był odkryty i przywieziony przez M. Przewalskiego. Owocem tćj wycieczki były cztery wspaniałe egzemplarze tego konia.

Na południku Manasu wyprawa odkryła węzeł górski Dos-Megen-Ora, od którego ku Z. ciągną się dwa łańcuchy Tiań-Szaniu:

półn. Boro-Choro i poł. C han-Tengri, wśród którego leży tegoż imienia najwyższy szczyt Tiań-Szaniu (24 600'); oba te łańcuchy zasi­

lają liczne strumienie i rzeki, wzdłuż któ­

rych leżą zaludnione miejscowości Dżyti- szaru (podgórza poł.) i Bej L u (podgórza póln.), Na W od wspomnianego powyżój węzła Tiań-Szań stanowi aż do Urumczi j e ­ den tylko łańcuch, niema tu rzek i wskutek tego brak miejscowości osiadłych. Od Gu- czenu do Barkulu na P n. i od Hami ') do T u rfan u na P d. leżą same pustynie. Sławna oaza T u rfan u jest właściwie pustynią, która tylko niesłychanej pracy ludzkiój zawdzię­

cza swą urodzajność. Wszystkie potoki i strumienie tój części T iań Szaniu nikną u podnóża jeg o wśród głazów i kamieni.

Je d n a k ta woda w następstwie użyźnia oazę Turfańską. Irygacyja odbywa się zapomo- cą t. zw. karysi. Nazwę karyś dają tu sy- stematowi wąskich studni, tak zw. dudek, wykopanych częstokroć w sypkich konglo­

meratach, w odległości 2 — 2 ‘/ 2 sążni jedna od drugićj i łączących się pomiędzy sobą w wodonośnćj warstwie, często na bardzo znacznśj głębokości (do 300'). T ak utwo­

rzona kuryś wyprow adza ostatecznie wodę na powierzchnię ziemi. Ponieważ karyś do

*) Z pow o d u b ra k u w ję z y k u ro ss y js k ira sp ó ł­

g ło sk i A tr u d n o je s t n a d a ć w ła śc iw ą p iso w n ią ,—

w w ielu b o w iem n azw ach , w k tó ry c h n a m a p a c h e u ro p ejsk ich u ż y te je s t H ros«yjanie u ż y w ają Ch (X ). N p. P rz e w alsk i rz e k ę H o an g H o n a z y w a stale C h o a ń Che.

3 wiorst długa, a zatem licząca więcój niż 500 dudek służy do nawodnienia zaledwo dziesięciny ziemi, a w oazie mieszka około 10000 rodzin, jak ąż więc ilość pracy zużyto do nawodnienia całój oazy!

Turfan leży w kotlinie, stanowiącój n a j ­ głębszą zapadłość Azyi środkowćj. Ciekawe bardzo odkrycie stanowi właśnie obliczenie, że dno jćj leży na 40 m (140') poniżćj po­

ziomu morza. Nie przypuszczano, aby w tem miejscu Azyi mogło istnieć wzniesienie uje­

mne ’)• Niegdyś cała teraźniejsza oaza T u r ­ fanu porosła była trzciną. Dziś woda, która podtrzymywała trzciny, została zużytkowa­

na na irygacyją pól, trzciny ustąpiły m iej­

sca piaskom lotnym, które tworzą barchany i stopniowo zasypują pola uprawne, zmniej­

szając ich ilość. Dotąd je d n a k T u rfa n jest najobszerniejszą oazą Azyi środkowój. K li­

mat posiada gorący, stąd parowanie wody użytćj do irygaeyi ogromne, to rozwiązuje nam zagadkę, co się staje z wodą strumieni spływających z Hogdo-Ola i niknących pod ziemią.

Opuściwszy Kufi, pod 42° szer. półn., bracia Grzymajłowie napotkali zupełnie niespodzianie obszerną wyżynę, a raczćj krainę górską, stanowiącą łącznik między Ałtajem i Nań Szanem, t. j. wyżyną wscho- dnio-tybetańską. Powstaje ona na załomie rz. Tarim u, rozrasta się na południku P i- czanu, zniża na południku Hami i znowu wzbija się wyżój. Na północy dosięga n a j­

większego rozwoju w K a rły k T agu (góry śnieżne) i na południu w systemacic Nań- Szanu. Chińczycy wschodnią część tćj krai­

ny górskićj zowią Bej Szan, t. j. góry półn , bracia Grzymajłowie rosciągają tę nazwę do całćj k ra in y górskiój od Tarim u do pia­

sków Ala Szanu. Zajm uje ona do 7 0002 mil i dochodzi 7000' wysokości, pojcdyńcze zaś łańcuchy wzbijają się na 9 — 10000'.

Łańcuchy te przedstawiają, podobnie j a k w Nań Szanie, dwa główne kierunki: P n W . i P d W . Na P n W . głęboko wrzynają się

•) G rz y m ajło przy p u szcza ró w n ie ż , że położony k u P d W . L u k c z u n leży ró w n ie ż po n iżej poziom u m o rza, g d y ż p u n k t w rz e n ia w ody w ynosi tu 100,3°C.

T rz e b a je d n a k zw rócić u w a g ę, że ta część A zyi leży w o b szarze a u ty c y k lo n u s y b e ry jsk ieg o , a za­

te m i w ysokiego c iś n ie n ia b a ro m e try c z n eg o .

(6)

598 W SZECH SW IAT. N r 38.

w T iań Szań, k tó ry tu przedstaw ia znaczne | różnice w porów naniu z teraźniejszemi mapami; takież same splecienie widzimy w Tiań Szanie na wschodzie od H a m i z K a r - ły k Tagiem, a na poiudniu z N ań Szanem.

Ł u p k i metamorficzne, kwarcyty, rozmaite granity i syjenity i inne skały krystaliczne, począwszy od góry Bogdo i K a r ł y k T ag u ciągną się przez cały Bej Szan aż do gór N ań Szań, nadając wielką jednostajność gieognostyczną całej tej krainie, tw orzą one też same fałdy paleozoiczne, k tóre cechują P am ir, T iań-S zań i A łtaj. Bej Szań już od końca okresu mezozoicznego p rz y b ra ł teraźniejsze kształty i wraz z Pam irem i K ueń L unem stanowi najstarszą część lą­

du Azyi. O dawności tój świadczy d ale­

ko posunięty proces wietrzenia. Osypiska i piargi zalegają podnóża gór i wypełniają doliny. W wielu miejscach zwierzchni po­

k ła d stanowił łupek mikowy, cały jego p o ­ kład zwietrzał, został zm yty i obnażywszy gra n ity i gnejsy zalega u ich podnóża, co w wielu miejscach może wprowadzić w błąd, wydaje się bowiem, że g ra n it p o k ry w a ł u p ­ ki, które leżą niżej wyniosłości granitow ych lub gnejsowych. Zwietrzały m atery ja ł ok a­

zuje wszędzie zupełną jednorodność, co świadczy o miejscowem jego pochodzeniu.

P ok ła d y zw ietrzałe przedstawiają j a k b y ko­

bierzec o barwach szarych, niebieskich, zie­

lonych lub b ru n a tn y c h , po którym rozrzu­

cone kwiaty jaskraw o zielone, białe, czer­

wone i lijowe, gdzieniegdzie p rzetkane czarnemi prążkam i jakiegoś wapienia, lub skały krystalicznej. P odróżny napotyka nieraz nadzwyczajne i niespodziewane efe­

kty. F lo r a Bej S zanu mało została zbada­

ną, gdyż podróżnicy przebyli wyżynę w nie­

przyjaznej dla herboryzacyi porze roku.

Miejscami napotkano roślinność drzewną, | k tó rą składa jo d ła, brzoza, jarzębina, wierz- ■ ba i t. d. Z większych zwierząt K u k u J a - i man, Antilope S ubguturosa, dziki osioł 1 (A sinus Kiang), a na krańcach wyżyny do- j syć często napotyka się dziki wielbłąd.

K lim at Bej Szanu, o ile można sądzić z krótkich, chociaż starannych obserwacyj i wiadomości, zasięgniętych od koczujących tu mongołów Chalchasów, przedstaw ia lato niezbyt gorące z częstemi deszczami. Desz­

cze to j e d n a k zaledwo pokropią ziemię i ju ż

przemijają. Ulewy i burze stanowią rz a d ­ kie zjawisko. W iatry panujące PnZ. i PdZ.

Jesień chłodna i wczesna, ju ż we Wrześniu term om etr spada niżej zera, dnie p ochm ur­

ne i ilość opadów znacznie większa. W P a ź ­ dzierniku wypadają śniegi, nieraz na 3' g r u ­ bą warstwą, szczególniej w części Pn. Zima niezbyt surowa, w L utym minimum docho­

dziło — 20° C. Wiosna zimna i późna, r o ­ ślinność rozwija się dopiero w końcu K w ie­

tnia (s. s.). Wiecznych śniegów w Bej S za­

nie niema, stąd b ra k stałych rzek i rzeczek, źródeł jed n ak obfitość. Jezior, o ile się zdaje, oprócz Cagan Noru niema. O zna­

czone na mapach trzy duże jeziora (A łak- czij, C hun Chajdzy i Czyń Szeń Cho) nie istnieją.

G odne uwagi są wyschłe koryta rzek.

Najznaczniejsze przechodzi koło J a n Dun, które, j a k przypuszcza G. Grzymajło, cią­

gnie się aż ku jezioru Szar Nor (42° szer.

półn.), a być może łączy się nawet z kotliną Lukczan (42° 40' szer. półn.). Łożysko to wyżłobione jest w czerwonej glinie, zawie­

rającej warstwy kamyków, Przewalski błę­

dnie uważał tę glinę za formacyją losową.

W y p r a w a poświęciła zbadaniu Bej Szanu,

! Tiań-Szanu, T u rfa n u i H a m i zimowe mie­

siące do Lutego 1890 r. Dziennie przeby­

wano zwykle dwie stacyje, t. j. około 40 wiorst, z tego powodu musiano wstawać około 1-ej po północy. Trzeba było pić herbatę, juczyć konie i osły, a wszystko śród ciemności i 20 do 25° mrozu.

Straszne P n W . wiatry przejmowały po­

dróżnych do szpiku kości, jeszcze strasz­

niejsze były burze, mróz nie pozwalał usie­

dzieć na koniu, a iść pieszo w pilśniowych butach i kożuchach było niezmiernie t r u ­ dno, a je d n a k trzeba było iść i to nieraz przeciw wiatrowi, który spychał z drogi nie- tylko ludzi, ale i juczn e zwierzęta.

Z H am i wyprawa skierowała się ku Pd.

przez A ń-S i do Su-Czou, nieznaną dotąd drogą, pomimo tego, że jestto jedyna droga kołowa. Dalej wyprawa zajęła się zbada­

niem gór Nań Szań. Chociaż Przewalski

przebył te góry dwukrotnie na Z. i W.,

a P o ta n in i Skassi przeszli po dwu drogach

przez środek, Nań Szań z powodu zawiłej

budowy gieologicznej był zawsze jeszcze

I mało znany. D w ukrotne przerżnięcie Nań

(7)

N r 38. W SZECHŚW IAT. 599 Szanu i zbadanie go z Z. na W . na p rz e ­

strzeni 450 wiorst przez braci G rzymajłów niemało przyczyniło się do wyjaśnienia wielu szczegółów.

W K wietniu 1890 roku wyprawa przez przełęcz U bo-L inza dostała się do doliny rzeki Babo Ho, jednćj zc źródłowych rzek H a ń Czouskićj Hej Ho. R zeka Babo Ho płynie ku P d W . i spotyka rzekę Hyj H o (Szara) podążającą na PnZ., połączone rzeki zw racają się ku Pn., prz erz ynają najdzik­

szą część Nań Szanu i tworzą potężną rzekę oazy H a ń Czou, zwaną Hej Ho (rz. Czarna).

Dolina Babo H o należy do najbardziśj m a­

lowniczych i posiada najbogatszą roślin­

ność.

W dolnym jć j biegu napotkano mięszane lasy, które stopniowo przechodzą w bór j o ­ dłowy, pokrywający doliny i zbocza. Bocz­

ne wąwozy liczne, strome i dzikie. P o nich przebiegają z szumem wartkie potoki i wy­

biegłszy na główną dolinę, n ikną śród nie­

przebytych zarośli wierzby i rokitnika czyli oblepichy (Hyppophae). Powyżćj strefy roślinności drzewnej ciągnie się wąski pas łąk alpejskich, a nakoniec olbrzymie, nagie szczyty rysujące się na tle cieinno-niebie- skiego nieba. T aki wygląd posiadają doli­

ny gór Am do,ale im dalój ku Pd. tem mnićj drzew, a więcćj łąk.

Pomiędzy górnym biegiem Hej H o i r z e ­ ką T etung leży niezbadany dotąd grzbiet Ichulu Siań, cały p okryty śniegiem i lo­

dowcami. Począwszy od miasta l u n Nań- Czeń, położonego w dolinie rzeki Tetung, władze chińskie okazywały podróżnym wielką uprzejmość, prawdopodobnie biorąc braci G rzym ajłów za ks. Orleańskiego i p.

Bonvalot.

Miesiąc przeszło poświęciwszy zbadaniu gór Sininu, wyprawa dostała się na prawy brzeg H oang H o (Choań Che) i zatrzymała się pod 35° szer. półn. śród wyżyny Amdo, stanowiącej P n W . część Tybetu, stąd o k rą ­ żywszy jezioro K u k u Nor od Z. wyruszyła z powrotem.

Badania doliny H yj Ho prowadzono w Sierpniu (s. s.). R aptow ne zimna, burze śnieżne, mrozy, ciągła mgła, osamotnienie wśród mas śnieżnych przerw ały dalsze ba­

dania. Śród błot i śniegów, bez opału

i chleba, podróżnicy musieli myśleć tylko o wydostaniu się z tych gór, śród których nie mieli przewodnika. Nakoniec napot­

kani chińscy poszukiwacze złota w yprow a­

dzili podróżnych na wielką drogę prowa­

dzącą do Su Czon.

D nia 13 Listopada w ypraw a powróciła w granice Rossyi.

W. W r.

KA N A N G A .

K a n a n g jest malajską nazwą drzewa, należącego do rodziny Anonaceae, n a jb a r­

dziej zbliżonćj do znanych nam powszech­

nie magnolij.

Drzewo to dochodzi 20 metrów wysoko­

ści, jest mało gałęziste, o szeroko rozłoży­

stych konarach. Liście ma skrętoległe (18 centymetrów długie a 7 cm szerokie), spo­

dem wzdłuż nerwów lekko omszone. K w ia­

ty są okółkowe, wielkie, żółto-zielonawe, zwieszone. Kielich trójlistkowy, drobny.

Korona sześciopłatkowa o płatkach lance­

towatych, pręciki liczne, w czterech okół­

kach. Ich n itk a jest bardzo krótka, a pyl- niki stoją po dwu stronach wałeczkowatego łącznika, który wybiega ponad nie w długi, szydłowaty wyrostek. Słupki liczne, na szczycie nieco wgłębionego osadnika. P o ­ wstają z nich jagody trzoneczkowate i nie- przewięziste. Dla tój ostatniej cechy i dla szczególnój postaci łącznika oddzielił pan Hooker fil. ten gatunek od rodzaju U n o n a i utworzył nowy C a n a n g a .

W stanie dzikim kwiaty są prawie bez- wonne, ale pod wpływem hodowli wydają woń odurzającą. K to chce mieć o niój wy­

obrażenie może to sprawdzić na flaszeczce perfum z napisem Ylang-Ylang, nazwy utwo­

rzonej z malajskiego alanguilan, a ozna­

czającej u malajów olejek, otrzymywany z kwiatów.

C a n a n g a o d o r a t a dla woni kwiatów i olejku hodowana jest nietylko w swój oj­

czyźnie malajskićj, ale także w Chinach

i Hindostanie. Malajczycy, którzy znają

się podobno najlepićj na perfumach, cenią

te najwięcój.

(8)

600 W SZECH ŚW IAT. N r 38.

O trzym yw anie olejku jest mozolne. P o ­ trzeba 200 kilogr. kw iatów na jed en olejku, któ ry płaci się w Londynie 20 Ł . P e r f u ­ my te przyszły do Europy dopiero w roku 1864. Znano je d n a k przedtem tak zw any olejek m a c a s s a r , który je s t naw pół p ł y n ­ ną pomadą malajską noszącą, u tubylców nazwę b o r b o r i, w którój skład wchodzą:

olejek z orzecha kokosowego, olejki z ka- nangi i szampaki (M ichalia champacas) oraz

TECHNOLOGIJA

N A F T Y I W O SK U ZIEMNEGO.

i .

W ydział krajow y galicyjski wydał przed niedawnym czasem książkę pod tytułem:

G a łąz k a k w itn ą c e j i o w o c u jąc ej k a n a n g i, w */i n a tu r a ln e j w ielkości.

kurkum a. Malajowie nacierają nią nietyl- ko włosy, ale i całe ciało dla wyleczenia, lub zapobieżenia miejscowym gorączkom.

L ekarze europejscy twierdzą, że środek ten niekiedy rzetelnie pomaga.

J ó z e f R ostafiński.

Technologija nafty i wosku ziemnego, n a ­ pisaną przez B ronisława P aw le wskiego, profesora szkoły politechnicznćj we L w o ­ wie. Książka pana Pawlewskiego zawiera wszystko co dotychczas zrobiono zarówno dla wyjaśnienia natury chemicznej nafty i wosku ziemnego, j a k i dla możliwie do­

skonałego zużytkowania surowego p rodu­

ktu w przemyśle. Co głównie zaleca pracę

p. Pawlewskiego przed wieloma innemi do-

(9)

N r 38. W SZECHŚW IAT. 601 tychczas wydanemi, to, że autor streszcza

w niej wyniki badań dokonanych na całym obszarze przemysłu naftowego, czyli in a ­ czej, daje nam całość studyjów nad ropami:

amerykańską, kaukaską, galicyjską i innemi mniój ważnemi, kiedy dotychczasowe mo- nografije na tem polu grzeszyły zawsze j e ­ dnostronnością i przedmiotu w zupełności nie wyczerpywały. Ze względu na wyjąt­

kową ważność treści i stanowisko naukowe autora, postaramy się przedstawić w skró­

ceniu najgłówniejsze p u nkty dzieła p. Pa- ( wlewskiego, w przekonaniu, że dla czytel­

ników Wszechświata nie może być obojętną sprawa, tak wielką dla Galicyi posiadająca doniosłość.

Węglowodory występują w przyrodzie we wszystkich trzech stanach skupienia, a więc w lotnym, jako gazy naftowe, p łyn­

nym jak o ropa naftowa, czyli olej skalny i stałym w postaci wosku ziemnego czyli ozokierytu w Galicyi i Rumunii, w postaci kiru i naftagiłu na Kaukazie, a wreszcie w postaci różnego rodzaju bitumów, smół i żywic ziemnych w rozmaitych okolicach ziemi. Te trzy stany skupienia węglowo­

dorów można objaśnić stosunkową ilością ' węgla w cząsteczce. W ropach naftowych znajdujemy węglowodory płynne* zawiera­

jące nie mniej j a k C 4, wszystkie więc wę­

glowodory uboższe w węgiel występują jak o gazy; z drugiej zaś strony, jeżeli ilość węgla w nich jest większa niż C 15 (pentade- kan), są to już ciała stałe. Ścisłej granicy między ropą naftową jako płynem, atak ie m ciałem stałem, ja k naprzykład wosk ziemny, niepodobna przeprowadzić, ponieważ ropa sama zawiera bardzo dużo węglowodorów stałych, rospuszczonych tylko w płynnych homologach.

Najwięcej bezwarunkow o bogatych źró­

deł gazu naftowego posiada Am eryka pół­

nocna. Istnieje źródło pod Pittsburgiem, dające na godzinę 83000 m 3, inne zaś około 27000 m 3 gazu. W artość gazu źródeł P itts- burga obliczają na 4 000000 dolarów, a ź r ó ­ deł Wirginii zachodniej na 10000000 dola- row, to też zastosowano tam gaz naturalny do opalania, do oświetlania, do rozmaitych ! celów przemysłowych, w hutach szklanych, ,

piecach wapiennych i t. d. Jedna z hut szklanych nad rzeką Alleghany, używając

| tego gazu, zyskuje dziennie na opale do 1000 dolarów. Gazy naturalne naftowo

| oddawna j u ż starano się stosować w wielu j miejscach do celów technicznych, a najda-

| wniej używano ich w Chinach, w salinach na 1 000 ł» głębokich. Gaz naftowy natu-

! ralny do oświetlania nadaje się gorzej, niż sztuczny z węgla kamiennego, gdyż siła świetlna jego jest zwykle nieznaczna. P r z y ­ czyna tego leży w składzie chemicznym ga­

zu naturalnego. Ponieważ obecność w ga­

zie takich tylko ciężkich węglowodorów, ja k benzol, naftalin, etylen, acetylen i in.

decyduje o jego zdolnościach świetlnych, więc gaz naturalny, którego główną częścią

j

składową jest gaz błotny czyli metan, ustę­

puje pod tym względem zwykłemu naszemu gazowi. Źródło w Bloomfield w Ontario daje gaz zawierający metanu 82,41% a wę­

glowodorów świetlnych 2,94%. Zato siła kaloryczna gazu naftowego jest bardzo wy­

soka. T a k np. gazy pittsburskie dają sie­

dem razy więcej kaloryj, niż zw ykły gaz z gieneratorów Siemensa. Ponieważ są one lżejsze od nafty, łatwiej przenikają pokłady ziemne, można więc je uważać za zwiastu­

ny ropy naftowćj, która posiada znaczną zdolność rospuszczania węglowodorów ga­

zowych i to w tem większej ilości, im więk­

sze jest ciśnienie tych gazów. Co do tego, wiemy, że niekiedy ciśnienie dochodzi do 190 kg na 1 cm2, być może więc, że wiele gazów pod ziemią istnieje w postaci p ł y ­ nów, które przez nagłe zmniejszenie ciśnie­

nia przechodzą w stan gazowy.

Jeżeli zostanie przebity otwór świdrowy do zbiornika podziemnego ropy z większą zawartością gazów, wtedy wskutek nagłego zmniejszenia ciśnienia, gazy same z wielką siłą będą się wydostawały nazewnątrz, a ga­

zy rospuszczone w ropie będą poryw ały ro ­ pę ze sobą i wytworzą zjawisko fontanny naftowej. W roku 1886 w B aku źródło Tagiewa tak silnie wytrysnęło, że na godzi­

nę dawało do 500000 kg ropy, t. j. więcej, niż wynosi dzienna produkcyja wszystkich źródeł pensylwańskich. Gazy naftowe po­

chodzą zapewne z tego samego źródła co

i nafta, gdyż mają jednakow e z tą ostatnią

własności chemiczne, a co do składu — róż-

(10)

602

w s z e c h ś w i a t

. Nr 38.

nią się od niej ilościowo tylko, nie zaś j a k o ­ ściowo.

Powinowactwo gazów do płynnych wę­

glowodorów naftowych, a głównie ich zdol­

ność rospuszczania się w tychże, da się ująć w to mniej więcej ogólne praw idło, że z uproszczeniem składu chemicznego g a ­ zów zmniejsza się i zdolność ich rospusz- czania. To nam dostatecznie wyjaśnia ten fakt, dlaczego gazy wolne, towarzyszące ro ­ pom, składają się przeważnie z gazu bło­

tnego: węglowodór ten, ja k o najprostszy, najtrudniej rospuszcza się w nafcie i w ystę­

puje obficie w gazach.

P ły n n e węglowodory czyli ropa naftowa, inaczej olejem skalnym zwana, występuje niekiedy bardzo obficie i w bardzo wielu miejscach wszystkich pięciu części świata.

Ze Am erykę północną nazywamy ojczyzną nafty pochodzi to stąd, że tam najpierw oceniono praktyczną jć j wartość i że jesz­

cze przed laty kilkunastu mieliśmy w h a n ­ dlu wyłącznie ty lko naftę amerykańską.

T eraz z naftą am erykańską skutecznie k onkuruje na rynkach wszechświatowych nafta kaukaska, a z m niejszym wprawdzie powodzeniem, ale i galicyjska zaczyna wypierać współzawodniczkę przynajm niej z okolic m niej odległych od miejsca swego pochodzenia. T rzy gatunki nafty, a m e ry ­ kańska, kaukaska i galicyjska są głównemi j ć j przedstawicielami i teraz właśnie p rz e­

chodzimy do ich opisania.

Skala barw ropy naftowej jest dosyć roz­

legła, z jednej strony bowiem posiadamy ropę tak jasną i czystą, że używa się do pa-

j

lenia w lampach bez poprzedniej dystyla- [ cyi i czyszczenia, z drugiej zaś— są ropy z u ­ pełnie czarne, które naw et przez warstwę

j

4 — 5 m m g ru b ą nie przepuszczają wcale światła z palnika gazowego. W granicach tych dwu barw krańcowych mamy ropy słomkowe, ciemnozielone i brunatne. Co do barwy ogólnie jest przyjęte przekonanie, że im ona je st ciemniejszą, tem ropa jest gęstszą i tem więcej zawiera składników trudniej w rących, mniej lotnych i o d w ro ­ tnie. P ra w id ło to nie jest ogólnem, gdyż 1 istnieją źródła dające ropę zupełnie czarną a przytem bardzo lekką. O naturze che­

micznej ciał barwiących sarnę ropę nie po- 1 siadamy żadnych wiadomości, prawdopodo-

j

bnie są to ciała mniej więcej zwęglone, utlenione, pochodzące z tych ciał pierw ot­

nych, z których bierze początek sama ropa lub wreszcie z tych węglowodorów, które wchodzą w skład ropy.

Często wskutek fluorescencyi i dwubarw- ności niemożna naw et okiem ocenić odcie­

nia i rodzaju barwy. Co do innych wła­

sności optycznych rop, wiemy, że są one w mniejszym lub większym stopniu p rz e ­ zroczyste i w tym razie odznaczają się sil- nem załamaniem światła. Je st rzeczą pi*a- wdopodobną, lecz niemożna powiedzieć absolutnie pewną, że ropy wogóle nie s k r ę ­ cają płaszczyzny polaryzacyi, a tembardzićj dystylaty, otrzymane z rop. P od względem chemicznym światło oddziaływa na ropę.

R opa naftowa, wystawiona na działanie światła, ozonizuje mocno powietrze i p r a ­ wie przestaje być palną, gdy przeciwnie, trzym ana w ciemnej przestrzeni, lub w ros- proszonem świetle dziennem, nie ozonizuje powietrza i nie zmienia swój palności p ier­

wotnej.

Zapach ropy naftowej rzadko bywa znoś­

nym, najczęściej jestto odrębnie c h a ra k te ­ rystyczny t. zw. zapach naftowy. Pocho­

dzi on z zanieczyszczeń węglowodorów i zwykle je s t tem wyraźniejszy, im w ropie j e st więcej wyżej wrących części składo­

wych. Prócz zapachu naftowego ropy n ie ­ raz posiadają oddzielny i najczęściej b ar­

dzo wstrętny zapach postronny. Zapach ten zależy głównie od związków siarki, w które obfitują niekiedy ropy, przeważnie zaś i’opy o znacznym ciężarze właściwym.

R opy naftowe są płynam i lżejszemi od wody, ich ciężary właściwe byw ają ozna­

czane rozmaicie. Nie wdając się w szcze­

góły każdego ze sposobów oznaczania cię­

żaru właściwego, nadmienię, że są one zu­

pełnie analogiczne do tych, jakich w p r a k ­ tyce używamy wogóle w tym celu. Często używane są w przemyśle naftowym areome- try francuskie, z podwójną skalą stopni Beaumćgo i obok niej zaraz ciężarów w ła­

ściwych. W pracowniach naukowych do badania rop używane są jeszcze dwa sposo­

by oznaczeń ciężarów właściwych: zapomo- cą wagi W estphala i piknometru. R ezul­

taty otrzymane jakimkolwiekbądź sposo­

bem bywają wyrażane rozmaicie: 1) raz

(11)

N r 38. WSZECHSW IAT. 603 oznaczają je w liczbach całkowitych, np.

824, co oznacza, że 1 l takiej ropy waży 824 g, kiedy 1 l wody przy tych samych warunkach waży 1000 g\ 2) kiedyindzićj wyrażamy ciężar właściwy liczbami bez z e ­ ra, np. ‘824, co znaczy, że ciężar właściwy ropy wynosi 0,824; 3) to znowu ciężar wła­

ściwy bywa wyrażany w stopniach areome- trycznych Beaumógo, np. 45° B.

Ponieważ wiadomo, że ze zmianą tem pe­

ra tu ry zmienia się i ciężar właściwy, a dla ropy tembardziój niż dla wody, lub innych ciał, z tego względu potrzeba zawsze poda­

wać tem peraturę oznaczeń. Ciężar właści­

wy rop począwszy od 0,73 powoli i stopnio­

wo bez rażących prz erw dochodzi maxi- mum 0,98. Jaśniejsze ropy zwykle posia­

dają niższy ciężar właściwy, w porównaniu z ropami ciem niej szemi. W każdym p ra­

wie okręgu naftowym zmienia się ciężar właściwy rop i to w dość rozległych grani­

cach, j a k to okazuje następująca tabliczka:

W Galicyi zachodniej 0,762—0,910 W e wschodniej 0,750 — 0,950 W Baku 0 ,7 8 0 -0 ,8 9 0 W Pensylwanii 0,737—0,875 W Kanadzie 0,848 — 0,875 Często w stosunkowo niebardzo oddalo­

nych od siebie źródłach ropy naftowej wy­

stępują znaczne różnice w ciężarach wła­

ściwych. Ogólnie można powiedzieć, że z dwu źródeł ropy, to da pro d u k t o więk­

szym ciężarze właściwym, które leży bliżej powierzchni gru n tu . J e d e n i ten sam p o ­ kład prawie zawsze przy wylocie daje ropę gorszą, o większym ciężarze właściwym, niż w głębi. W Pensylwanii, gdzie trzy łoży­

ska ropy leżały nad sobą, otrzymano z nich ropy następujących gatunków:

ropa z łożyska górnego 0,875 do 0,8484

„ „ średniego 0,8235

„ „ dolnego 0,800 do 0,7777 Zjawisko to da się wytłumaczyć p a r o w a ­ niem zachodzącem w tem większym stopniu, im dany zbiornik ropy jest przykryty cień­

szą warstwą gruntu. C iężar właściwy dość ważne ma znaczenie przy ocenianiu ropy naftowej pod względem wydajności pro­

duktów świetlnych, czyli zwyczajnej nafty handlowój. Z badań nad ropami galicyj-

skiemi okazuje się, że ilość nafty istotnej, t. j. dystylntu od 150°—300° jest największą przy ciężarze właściwym 0,83, dochodzi bo­

wiem w tym razie do 50% . Zmian w cię­

żarze właściwym w zależności od tem pera­

tury nie można ująć w ścisłe prawo propor- cyjonalności.

Znajomość ciężaru właściwego rop jest ważną rzeczą dla praktyki przemysłu n afto ­ wego choćby z tego względu, że pozwala nam rozwiązywać zadania, dość często tra ­ fiające się w praktyce. Ponieważ ciężar jest iloczynem z objętości w litrach przez ciężar właściwy, mając więc dane którekolwiek dwie wielkości, łatwo możemy otrzymać i trzecią niewiadomą, co ma ważne znacze­

nie dla przewozu ropy. Niemniejszą war­

tość praktyczną posiadałyby ścisłe określe­

nia współczynnika rosszerzalności ropy n a f­

tow ej. Określeń takich nie posiadamy, wie­

my tylko, że współczynnik rosszerzalności różnych rop jest różny i że się zmienia w granicach od 0,00044 do 0,00096. Przy nalewaniu rop do naczyń zamkniętych m u ­ simy brać pod uwagę zmiany objętości ropy, szczególniej, jeżeli ona np. w ciągu tran s­

portu wystawioną będzie na działanie w ięk­

szych zmian tem peratury.

Wszystkie dotychczas przez nas p rz ed ­ stawione własności fizyczne ropy naftowej mają bez zaprzeczenia swój początek w jćj składzie chemicznym. Otóż szczegółowe zbadanie składu chemicznego dałoby nam klucz do rozwiązania wielu ciekawych i d e ­ cydujących kwestyj, dotyczących ropy naf­

towej. Nie chodzi nam tu, rozumie się, o jakościową i ilościową zawartość w ropie pierw iastków chemicznych, boby to zupeł­

nie kwestyj spornych nie rozwiązywało, lecz przedewszystkiem interesują nas pyta­

nia, czy ropa naftowa jest ciałem samo przez się jednorodnem, czy też mięszaniną wielu innych ciał i jeżeli zachodzi coś po­

dobnego, jakie są te ciała, których algie- braiczna suma własności równą je st sumie cech charakterystycznych ropy naftowej.

Dotychczas wiemy tylko, że ropa naftowa je s t niestałą mięszaniną bardzo wielu wę­

glowodorów, natury przeważnie niezupełnie wyjaśnionej, przytem współczynnik obec­

ności każdego z tych węglowodorów jest

liczbą zupełnie dowolną, poczynając od 0.

(12)

J504

Ropy składają się istotnie tylko z dwu pierwiastków: węgla C i wodoru H . Średni przeciętny skład rop jest: C=85°/0, H = 1 5 % . Jednakowoż w ahania w zawartości węgla i wodoru są dość rozległe, np.

C II

Z Pensylwanii 84,86° o 15,32 %

Z Kanady 84,5 „ 13,5 „

Z Galicyi wsch. 82,2 „ 12,1 „

Z Baku 85,85 „ 14,51 „

P rócz węgla i wodoru, które p rz e d s ta ­ wiają istotne składniki ropy, zaw iera ona jeszcze w małych ilościach w swoim s k ł a ­ dzie inne pierwiastki, mianowicie tlen O, azot N, siarkę S, a także składniki m in e ra l­

ne, metale. Tylko niektóre analizy rop wy­

kazują w nich sam węgiel i wodór; p ra w d o ­ podobnie pochodzi to stąd, że tych obcych pierwiastków jest w ropach bardzo mało, tak, że ich wykryć nie było można, albo wcale ich nie szukano. Stosunkowo n a j­

więcej j e s t w ropach tlenu, gdyż ilość jego wynosi 1—7% . następnie azotu 0,2— 1 % . Ilości siarki w ropach są bardzo nieznaczne i to tylko przypadkowe. Właściwie więc istotnemi składnikami rop i naft, są związki, składające się tylko z węgla i wodoru, związki Cx Hy, t. zw. w chemii w ęglow o­

dory. Cliemija zna liczne szeregi w ęglow o­

dorów, z których w ropie naftowej d o t y c h ­ czas wykryto cztery, a mianowicie:

1) szereg węglowodorów nasyconych czyli parafinów, wzoru Cn H 2n-|- 2 .

2) szereg węglowodorów nienasyconych czyli olefinów, wzoru Cn H 2n.

3) szereg węglowodorów aromatycznych, wzoru C n H 2n—e.

4) szereg węglowodorów hidroai-omatycz- nych albo naftenowych czyli naftenów, wzo­

ru Cn H 2n—6-J-6 = Cn Han.

W ęglow odory ostatniego szeregu mogą być uważane za związki aromatyczne wzbo­

gacone wodorem.

Niech w ogólnym wzorze pierw szego sze­

regu CnHan + 2 wartość n stopniowo wzrasta, poczynając od 1, w takim razie otrzymamy związki coraz bardziej złożone. Pierwsze w yrazy tego szeregu będą gazami, następne płynami lekkiemi, dalćj coraz cięższemi, a jeszcze dalsze ciałami stałemi. J a k zaś

daleko może wzrastać wartość n pvzy tw o­

rzeniu węglowodorów, to się nieda powie­

dzieć dokładnie; w ropach naftowych wy­

stępują węglowodory tego szeregu, w k t ó ­ rych n posiada wszelkie wartości od 1 do 30.

Szereg ten je s t najliczniej ze wszystkich re?

prezentowany w ropie naftowej i udziela jój wszystkich swych cech charakterystycz­

nych. Najważniejszą z nich je s t wielka oporność względem większości czynników chemicznych.

Za węglowodorami nasyconemi ze wzglę­

du na większe od innych znaczenie w skła­

dzie ropy naftowej idzie następujący szereg nienasyconych t. zw. olefinów. Nie w p ły ­ wają one zbyt wyraźnie na ogólny c h a rak ­ te r rop naftowych, ponieważ obecność ich niczem się bardzo nie uwydatnia. W ę glo­

wodory aromatyczne są zawarte w daleko mniejszych ilościach, niż dwa poprzednie szeregi; okoliczność ta rzuca niejakie świa­

tło na pochodzenie ropy naftowej. Ciekawą np. jest rzeczą, że odpadki naftowe rop ros- syjskich lub galicyjskich, które albo wcale, albo bardzo mało zaw ierają w sobie węglo­

wodorów aromatycznych, jeżeli są poddane działaniu wyższej tem peratury, przy prze­

puszczaniu np. przez ru r y rozżarzone do czerwoności, dają dość łatwo i dość znacz­

ną ilość węglowodorów aromatycznych.

W Rossyi istnieją już fabryki, p rz era b ia ją­

ce odpadki naftowe na węglowodory aroma­

tyczne.

P łyny otrzym ywane przy fabrykacyi g a ­ zu z węgla kamiennego, zawierają znaczny procent węglowodorów aromatycznych, j a k benzol, toluol, lub pokrewnych im antrace­

n u i naftalinu. Okoliczność ta poucza nas do pewnego stopnia, że przy tworzeniu się ropy naftowej bardzo mały udział przyjm o­

wał proces suchej dystylacyi przy wyższej tem peraturze.

Ostatni szereg węglowodorów hidroaro- matycznych bardzo słabo występuje w ro ­ pach naftowych, amerykańskiej i galicyj­

skiej, przeciwnie zaś w kaukaskiej ilość ich dochodzi 80% . F a k t ten jest jeszcze dosyć sporny i wątpliwy. Sumując to wszystko co było dotychczas powiedziane o składzie chemicznym rop naftowych, możemy w na- i stępujący sposób go przedstawić:

N r 38. _

W SZECHŚW IAT.

(13)

N r 38.

Nafta am erykańska zawiera wę­

glowodorów parafinowych do . . 9 0 %

„ olefinowych d o . . . 10%

„ aromatycznych do . 2 —5 % W nafcie kaukaskiej pi^zeważają związki hidroaromatyczne do 80% , związki arom a­

tyczne do 10%, reszta przypada na pozosta­

łe g rupy węglowodorów.

S kład rop galicyjskich jest dotąd bardzo mało zbadany; da się on jednakże przed­

stawić w ten mniej więcej sposób'-

1) węglowodorów nasyconych 95 — 97%

2) n olefinowych 1— 2 %

3) „ aromatycznych 2— 3 J u ż szczupłość samych rezultatów badań nad ropą galicyjską powinnaby zachęcić chemików do dalszych badań, a to tembai-- dziój, że i kwestyja związków hidroaroma- tycznych jest dla tój nafty ciekawą i byłaby zupełnie nową.

Ostatnim wyrazem węglowodorów n a tu ra l­

nych jest ju ż ciało stałe, wosk ziemny, albo ozokieryt, napotykany w większej ilości w Galicyi, a w mniejszych w wielu innych miejscach. Jest to ciało ciastowate, b a r­

wy najrozmaitszej, zapachu nafty, wogóle charakteru niezbyt zdecydowanego. P o d ­ dany suchej dystylacyi, wydziela wodę, g a ­ zy palne, oleje lekkie, j a k benzyna i nafta, oleje naftowe; następnie otrzymujem y mię- szaninę z płynnych olejów i parafiny, czyli masę parafinową, a w końcu w retorcie po ­ zostaje albo rodzaj asfaltu, albo koks.

Udział benzyn i nafty z jednej strony i masy parafinowej z drugiej, je st bardzo chwiejny. T a k płynne składniki stanowią od 10% do 40% , masa parafinowa od 80%

do 50%. Z niej prostem prasowaniem mo­

żna wydzielić parafinę handlową. Ozokie­

ry t w naturze rzadko występuje samodziel- I nie, w pokładach, przeważnie ziemia jest nim tylko napojona w większym lub mniej - 1 szym stopniu, np. ilość ciał ziemistych do ­ chodzi 50 — 70%. Z takiej mięszaniny ozo- kierytu z gliną w yługowują go wodą gorą­

cą. P oddany przetapianiu i czyszczeniu stężonym kwasem siarczanym daje cerezy- nę, mogącą w wielu razach zastąpić wosk pszczeli.

W. Rouba.

Korespondencyja Wszechświata,

(D o k o ń c ze n ie).

W ioski p o k ry w a jąc e szy jk ę stan o w ią też c h a ra k ­ te ry s ty k ę g a tu n k ó w : u G. riv a le i G. in te rm e d iu m ość p rz y n a sa d zie je s t p o k ry ta d lu g ie m i, b iałe m i, sz czecin o w atem i w ło sk am i, tu d z ie ż w ło sk am i n a końcu g ru c zo lk o w a te m i (u G. in te rm e d iu m nieco m n ie j); u G. u rb a n u m i s tric tu m w łosków ty c h p rz y n asad zie szyjki n iem a w cale. B iczy k jest.

u w szystkich g atu n k ó w w ięcej niż do po ło w y swej d łu g o śc i p o k r y ty b ia le m i w łoskam i. O G. riy a le i in te rm e d iu m b iczy k je s t p ierz asto -k o sm a ty , t. j.

w e d w a rz ę d y d łu g ie m i, b ia łe m i, p ió rk o w a to osa- d zo n em i w ło sk am i p o k ry ty . U G. u rb a n u m i stri- c tu m k ró tk ie i p rz y le g a ją c e w łoski p o k ry w a ją c ałą p o w ie rzc h n ię b iczy k ó w , ta k , że ty lk o k o n ie c (o p a ­ trz o n y b liz n ą ) p o zo staje n a g im . W ło sk i te są u G.

u rb a n u m b a rd z o k ró tk ie i gołem o k iem niew i­

d z ia ln e , u G. s tric tu m zaś n ieco d łuższe, ta k , że i b ez lu p y w id z ie ć je m o żn a.

W ło sk i b ia łe (szczecin o w a te ) p o k ry w a ją też całą p o w ie rzc h n ię z iarn czak ó w : w d o ln ej części p o ­ w ie rz c h n i są k ró tk ie i p rz y le g a ją c e , w g ó rn e j zaś, a m ia n o w ic ie n a g rz b ie cie i p rz y n a s a d z ie ości, d łu g ie, sz ty w n e i p ro sto sto jąc e. D G. riv a le i i n ­ te rm e d iu m są one liczn e i gęste; n G. u rb a n n m i s tric tu m n ie c o rzadsze.

G łów ka ow ocow a n G. u rb a n n m o sa d z o n a n a dość d łu g im trz o n e c z k n , u in n y c h b estrzo n eczk o w a . W d o jrza ły m sta n ie g łó w k a j e s t n a je ż o n a d łu g ie ­ m i, sz ty w n e m i, h a cz y k o w a te m i o śc iam i, zapom ocą k tó ry c h z ia rn c z a k i, c z e p ia ją c się o d z ie n ia lu d zi i w łosów z w ierz ąt, n a z n a c z n ą o d leg ło ść b y w ają p rzen o szo n e.

P rzeg ląd sy n o p ty c zn y .

A. K w iat p ro s to sto jący , k ie lic h ro z w arty , p ła t­

k i żółte.

1) K ielich podczas ow o co w an ia poziom o ro z ­ w a rty .

P ła tk i ż ó łte z czerw o n aw y m o d c ie n iem , k lin o ­ w ate, n g ó ry z a o k rą g lo n e ; b icz y k i p ie r/a s to -k o s - m ate , c ie n k ie i d łu g ie .

G. in te rm e d iu m .

2) K ielich podczas o w o c o w an ia zw isły, do głą- b ik a p rz y tu lo n y .

a) P ła tk i b lad o -ż ó łte , p rz e w ro tn ie ja jo w a te , m a-

| łe ; p azn o k ieć ząb k o w a ty , m a ły ; ość d łu g a , g ru b a ,

! c z te ry ra z y o d b ic z y k a d łu ższa ; b iczy k k ró tk i, p o ­ k r y ty d ro b n iu tk ie m i w ło sk am i; g łą b ik i d łu g ie , p r a ­ w ie n a g ie ; z ia rn c z a k i rz a d k ie m i d łu g ie m i szczecin ­ k a m i n g ó ry p o k ry te .

G. u rb a n u m .

b ) P ła tk i c iem u o -żó łte, o k rą g łe , duże; p azn o k ieć

m ały , z ąb k o w a ty ; ośó k ró tk a , m niej n iż d w a ra z y

Cytaty

Powiązane dokumenty

jazykovedná štylistika (J. Mistrík, Praktická slovenská štylistika) možno ex post kvalifikovať ako začiatky slovenskej jazykovednej štylistiky.. Smatláka

Sam kat zdziwiony był robotą co spadła nań znienacka zgoła, tak po za planem - wszystko po to byś zorientować się nie zdołał, że to kres życia i katuszy.. większych

[r]

S treszczenie : Celem artykułu jest próba identyfikacji oraz oceny stopnia wpływu najważniejszych czynników kształtujących ceny ropy naftowej WTI.. Podjęcie takiej tematyki

Wzrost  liczby  dostępnych  instrumentów  finansowych  opartych  na  cenach  ropy 

Przedmiotem anali- zy był wpływ zmian cen ropy naftowej na poziom indeksów giełdy rosyjskiej (RTS), brazylijskiej (BOVESPA) i norweskiej (OSEAX) w okresie od początku lipca

We have shown, again for stairs as an example, that the accident process models actually lack sufficient data for an integral approach to stair safety.. They can

2. Wyższa Komisja Dyscyplinarna dla spraw adwokatów, po rozpoznaniu sprawy dyscyplinar­ nej adw. w ' K., będąc obrońcą J.M., nie stawił się na roz­ prawę w