CENA 40 GROSZY DNIA 15 LIPCA 1827 R.
SOLIDARNOSC P R A C Y
ORGAN POŚWIĘCONY SPRAWIE UNIEZALEŻNIENIA I ZJEDNOCZENIA RUCHU ZAWODOWEGO W POLSCE
ROK II W Y C H O D ZI RAZ W MIESIĄCU Nr. 9
W SILE ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH — ZWYCIĘSTWO PROLETARJATU
7 DNIEM każdym ujawniające się coraz bardziej bankructwo i bezsilność de- magogji partyjnej, która opanowała i rozbi
ła ruch zawodowy, dyskredytując go naj- niesłuszniej w świecie w oczach mas i wy
rządzając przez to wielką krzywdę całej sprawie robotniczej w Polsce — bankruc
two to i bezsilność wywołują z jednej ^tro
ny ustawiczny wzrost zniechęcenia do or- ganizacyj zawodowych, z drugiej zaś po
tęgujące się wciąż niezadowolenie i rozgo
ryczenie rzesz pracujących, które coraz chętniej dają ucho złudnym obietnicom i mamiącym podszeptom wysłanników Moskwy.
Te nastroje mas podsycane są przez rosnącą ustawicznie wzgardę dla metod działania partyj, traktujących podporząd
kowane im związki jak drabinkę, po któ
rej wchodzi się do Sejmu, by tam prowa
dzić politykę układów, kombinacyjek i kompromisów z największymi wrogami klasy pracującej, a za cenę wpływów i
ochłapów władzy sprzeniewierzyć się czę
stokroć najistotniejszym postulatom świa
ta pracy, którego mienią się i winny być rzecznikami. Rośnie w robotniku obrzy
dzenie do partyjnictwa na terenie związ
ków, gdy widzi jak ideały i potrzeby ru
chu robotniczego podporządkowywane są interesom ciasnego podwórka partyjnego, gdy widzi jak ruch zawodowy, który mógł
by i powinien być karną armją zwartych szeregów proletarjatu, armją przed której potęgą drżałaby kasta wyzyskiwaczy, a z której słusznemi żądaniami musiałoby się liczyć Państwo, gdy widzi — powtarza
my — jak ten ruch zawodowy, skłócony i rozbity, ma coraz mniejsze znaczenie, coraz mniejszy głos, podczas gdy coraz bardziej podnoszą głowę i narzucają Pań
stwu swą egoistyczno-klasową politykę gospodarczą — organizacje kapitalistycz
ne.
Partyjne związki zawodowe wzajem
nie się zwalczają i zamiast na pracę twór-
1
czą dla dobra klasy pracujące) i społe
czeństwa, zużywają najlepsze swe siły i czas na konkurowanie między sobą. Na
wet podczas akcji dochodzi — jak tego niejednokrotnie byliśmy i niestety będzie
my jeszcze w przyszłości świadkami — do walki między związkami robotniczemi, kroczącemi pod różnemi partyjnemi sztan
darami. I siły robotnicze, miast by zespo
lone zostały i zużyte całkowicie do uzy
skania zwycięstwa nad wrogiem, marno
wane są przez menerów partyjnych w bratniej walce, z czego korzysta jedynie strona przeciwna. W tych wypadkach, jak również i w częstszych jeszcze, gdy to partje przelicytowują się między sobą v\ żądaniach i demagogicznych obietni
cach, których dotrzymać nie mogą i na
wet nie myślą — to w rezultacie niemal zawsze przegrana robotnicza. Przy rozbi
ciu ruchu zawodowego stworzenie solidar
nego frontu pracy należy prawie do nie
możliwości, a nawet i metoda „maszeruje
my oddzielnie, atakujemy razem" również jedynie z wielkiemi trudnościami i nader rzadko daje się urzeczywistnić w prakty
ce. Jak w tych warunkach może być prze
prowadzona jakaś akcja na większą skalę, akcja, zamierzająca do jakichś głębszych zmian, do większych wyłomów w dotych
czasowym stanie rzeczy — a więc akcja wymagająca mobilizacji ogromnej więk
szości sił robotniczych? I czy ruch za
wodowy w Polsce nie wypuszcza w ten sposób z omdlałych rąk tej najpotężniej
szej broni jaką rozporządza klasa pracu
jąca, a którą jest strajk powszechny?
A w czasie prowadzenia jakiejś wiel
kiej akcji — im więcej central partyjno- związkowych, tem więcej niebezpie
czeństw załamania się akcji
Cóż zresztą widzimy aż nazbyt często w codziennej walce robotnika o poprawę warunków bytu, o lepsze jutro, o równo
uprawnienie socjalne w Państwie — w walce, która powinna być prowadzona
bardzo planowo, z wielkiem wyczuciem chwili i możliwości, z wielką rozwagą lećz i z wielkiem zdecydowaniem? Partje w obawie by jedna nie uprzedziła drugiej i nie wyrwała jej z rąk „inicjatywy" i „za
sługi" prowadzenia akcji (oraz ewentual
nego przysądzenia sobie zwycięstwa, uzy
skanego kosztem największych ofiar i wy
rzeczeń się ogółu robotniczego, i otrąbie
nia tego zwycięstwa jako triumfu partyj
nego), partje — powiadamy — ogłaszają strajki częstokroć przedwcześnie, w nie
odpowiedniej chwili, bez należytego przy
gotowania akcji, czy też—innym razem—
również ze względów konkurencyjnych pozwalają marnować się najlepszym kon
iunkturom, w obawie, iż zwycięstwo mo«
głoby być zapisane na dobro innej współ
zawodniczącej organizacji partyjno-zawo- dowej. W czasie akcji związki partyjne prowadzą częstokroć odrębną taktykę, a nawet odrębne rokowania i układy, wy
suwają odmienne żądania — przez co ła
mią jednolity front ataku czy obrony (ten podstawowy, nieodzowny warunek zwy
cięstwa) i przyczyniają się w pierwszym rzędzie do klęski robotniczej. Rozbicie ruchu zawodowego i jego partyjno - poli
tyczny charakter to czysty zysk dla reak
cji społecznej i politycznej, a wielka krzy
wda i wielka strata dla mas pracujących.
Sięgnijmy głębiej: jednym z zasadni
czych celów i zadań robotniczego ruchu zawodowego powinno i musi być dążenie do przebudowy ustroju gospodarczo-spo
łecznego w kierunku zapewnienia twór
czemu czynnikowi produkcji — czynniko
wi pracy należnego mu naczelnego miej
sca i znaczenia w Pastwie i wytwórczości, w kierunku reorganizacji systemu kapita
listycznego po linji potrzeb i interesów klasy pracującej, Państwa i ogółu społe
czeństwa, po linji zastąpienia dzisiejszej anarchji życia ekonomicznego, którego re
gulatorem jest jedynie interes jednostki, przez celową racjonalną gospodarkę spo
budzi świadomość mas pracujących
łeczną, w której kierownictwie współ
działałyby wybitnie organizacje zawodo
we świata pracy.
Te wielkie zadania i cele wymagają gruntownego, planowego przygotowywa
nia się organizacyj zawodowych do ocze
kującej je w przyszłości roli, wymagają ustawicznej, solidnej pracy nad zaznaja
mianiem się z zagadnieniami gospodarcze- mi i całokształtem potrzeb i warunków produkcji. Spójrzmy na Francję: tam syn- dykalistyczne związki zawodowe, grupu
jące się w potężnej Konfederacji General
nej Pracy, robotę taką już od lat kilkuna
stu zapoczątkowały i ustawicznie ją po
głębiają i rozszerzają. Czy u nas widzimy jakiekolwiek, choćby bardzo skromne, w tym kierunku poczynania? Czy polskie związki zawodowe interesują się zaga
dnieniami wytwórczości i życia gospodar
czego kraju? Czy starają się oddziaływać na politykę ekonomiczną rządu, czy za
bierają głos w sprawach gospodarczych ogólno-państwowej doniosłości, czy zdra
dzają choćby jakieś najsłabsze w tym kie
runku ambicje? Żadnych i nigdzie — i to jest zrozumiałe ze względu na słabość i rozbicie związków, na rozbieżność ce
lów i interesów partyj, które tym związ
kom patronują, na rozbieżność interesów przywódców partyjnych, stojących na cze
le ruchu zawodowego. Lecz czyż różne są interesy gospodarcze i społeczne robotni
ków, należących do związków chadec
kich, socjalistycznych lub enpeerowskich?
Tego nikt chyba nie będzie śmiał utrzy
mywać. Robotnicy wszyscy bez wyjątku odczuwają potrzebę jedności i solidarno
ści ruchu zawodowego, na przeszkodzie stoją jedynie dzisiejsi partyjni przywódcy.
Ruch zawodowy, jeśli chce osiągnąć swe cele — musi być silny i jednolity.
Wtedy tylko głos jego zaważy na szali, wtedy tylko będzie on mógł podjąć twór
czą i celową pracę nad urzeczywistnie
niem swych dążeń i zadań. Na rząd i sejm
ruch zawodowy nie ma się co oglądać.
Rząd nawet najprzychylniej dla sprawy robotniczej usposobiony, rząd nawet „le
wicowy" — jeśli już nawet nie będzie szedł w sprawach społeczno - gospodar
czych po linji najmniejszego oporu, to li
czyć się będzie musiał zawsze z układem sił społecznych, z realną siłą organizacyj reprezentujących czynniki ekonomiczne.
Posunięcie rządu, niewygodne dla obozu kapitalistycznego, natrafią napewno na silny i. skuteczny opór ze strony zwartej i solidarnej oraganizacji przedsiębiorców.
Natomiast polityka gospodarcza zwrócona swym ostrzem przeciw interesom najszer
szych warstw pracujących nie znajdzie w dzisiejszych warunkach dostatecznego przeciwstawienia się ze strony organiza
cyj zawodowych świata pracy, słabych i skłóconych. Zresztą, by móc prowadzić politykę gospodarczą zgodną z :nteresami mas pracujących i Państwa, lecz przeciw
stawiającą się przywilejom i korzyściom egoistyczno - klasowym, rząd musi zna- leść w społeczeństwie siłę, na której mógł
by się oprzeć. Taką siłą powinien być ruch zawodowy świata pracy, który po
czątkowo stanowiłby dostateczną prze
ciwwagę organizacjom kapitału, a stop
niowo przejmował w swe ręce kierownic
two produkcji i spraw ekonomicznych kra
ju, zmierzając w ten sposób do zastąpie
nia ustroju kapitalistycznego p rtiz gospo
darkę społeczną. Warunkiem jednak po
tęgi ruchu zawodowego jest jego zjedno
czenie i uniezależnienie.
JERZY SZURIG
ll lll ll lll il I MIII II łlllllllll II llllll II ll t llllllllllt lllllllllllllllllllłłllH II IIIII IIIIIIIU IIIIIIH II III Uli t lilllłl llllt III
— Uzyskanie przez zorganizowanych wytwórców - pracowników decydującego w pływ u na politykę ekonomiczną pań
stw a — oto nasz cel przewodni.
iiiM iiiiiuiiiiiiiim iiiiiim iiniuM iiiiiiiium uiutiiiiiiiiiiiiiitim iiuiim tuiittiiłiiiiiitiiiM iiiiiittutiiiitti
3
PIERWSZE KROKI
^^YSU N IĘT E przez „Solidarność Pracy"
hasło reformy robotniczego ruchu za
wodowego, wiążące się ściśle z naszym programem przebudowy całokształtu ży
cia społecznego i politycznego w duchu syndykalistycznym — dzień po dniu zdo
bywa sobie coraz większe uznanie wśród szerokich mas pracowników fizycznych i umysłowych. Proletarjat polski, gnę
biony przez ustrój kapitalistyczny z jed
nej, a przez różnokolorowe partyjnictwo i obłudną taktykę robotniczych przywód
ców z drugiej strony — w mgławicy dema
gogicznych haseł i słów, jakiemi karmiony jest na każdym kroku, szukać poczyna słońca wyraźnych wskazań programo
wych, mogących dać mu pracę i dobrobyt.
Dobrobytu tego nie jest zdolny dać dziś polskim masom robotniczym socjalizm, za
tracający coraz bardziej linję przewodnią w swej działalności, którego doktrynom życie zadaje kłam na całym froncie, ani inne nasze kierunki rzekomo proletariac
kie, snpeerowski czy chadecki, stojące w zasadzie na gruncie obecnego wadliwe
go ustroju kapitalistycznego i prowadzące bezprogramową i nieobliczalnie szkodliwą dla mas pracujących działalność.
Dobrobytu tego nie da również robot
nikom komunizm, rozwijający się chwilo
wo w Polsce za pośrednictwem płatnych agitatorów z bolszewji, jako reakcja przeciwko nędzy — i nieudolności naszych związków zawodowych, nie zdolnych do twórczej pracy w myśl gospodarczych in
teresów proletarjatu.
Działalność opanowanych u nas przez komunistów związków i delegacyj fabry
cznych nie jednemu robotnikowi otworzy
ła już oczy na rzekomą „zbawczość" ko
munizmu, który przez demagogiczne hasła i wyzyskiwanie robotników do akcyj anty
państwowych — spycha szerokie rzesze
pracujące w otchłań jeszcze większej nę
dzy i upadku, byle tem łatwiej przygoto
wać grunt do politycznego przewrotu i krwawej rzezi, mającej dać w ręce „czer
wonych komisarzy" dyktaturę i bat nad proletarjatem.
Zawiedziony i oszukany tylekroć na partyjnych obiecankach proletarjat pol
ski przeciera oczy.
Nadewszystko budzi się wśród robot4 ników zdrowa świadomość, że wspólność interesów ekonomicznych wszystkich lu
dzi pracy wymaga istnienia bezpartyjnych przedstawicielstw robotniczych, posiada
jących własny program społeczno-gospo
darczy, przedstawicielstw, które zgrupo
wałyby na platformie wyłącznie zawodo
wej wszystkich bez wyjątku ludzi pracy i poprowadziły ich z niezłomną wolą do zamierzonego zwycięstwa.
Wbrew kłamstwom dotychczasowych doktryn partyjnych robotnik czuje, że je
go interesy ekonomiczne i zawodowe wy
magają istnienia organizacyj zupełnie od
rębnych od partyj politycznych, których piękne programy obliczone są na kapto- wanie bezmyślnych mas, w walce przy
wódców o władzę.
Wraz z budzącym się w Polsce ruchem syndykalistycznym napływa do szeregów walczącego proletarjatu nowa fala ener- gji; nowy duch wlewa się w masy, które straciły już wiarę w możliwość swego zwycięstwa, które albo pogrążać się po
częły w odmęty bezwładu i apatji, albo gię
ły kark przed dyktatorską pałką partyj
nego bojowca, siłą napędzającego ludzi do związków zawodowych, dających par- tji głosy i pieniądze.
* **
Te to przyczyny sprawiają, że hasła Solidarności Pracy stały się czynnikiem
reprezentuje niezależną opinję mas pracujących
pobudzającym wielu robotników i pra
cowników do pracy organizacyjnej.
Już dziś kilka robotniczych i pracow
niczych organizacyj zawodowych przyjęły w swej dizałalności naszą platformę ideo
wą i wyraziły gotowość czynnego udziału w rozpoczynającym się ruchu.
Już dziś na terenie szeregu fabryk po
wstają Koła Robotników Syndykalistów, działające w formie Kół Związku Napra
wy Rzeczypospolitej, które za cel swei działalności stawiają sobie przeoranie gruntu robotniczego i zaszczepienie na nim idei syndykalizmu. Kół takich po
wstało już kilka na terenie m. st. War
szawy. Muszą one stanowić zaczątek ro
botniczych kadr syndykalistycznycb w Polsce, muszą być zarzewiem nowego, twórczego prądu, który bierne dzisiaj ma
sy proletarjatu zorganizuje w silne i jedno
lite zrzeszenia, który wyszkoli sobie nowy typ działaczy robotniczych, uczciwie sto
jących na straży dobra państwa i dobra robotnika.
Stawiając pierwsze kroki na drodze organizowania mas polski ruch syndyka- listyczny wykazać musi daleko idącą roz
wagą, aby nie wpaść w błędy, popełniane dotychczas.
Nie przystępujemy jeszcze do organi
zowania nowych związków zawodowych, albowiem, w myśl naszej naczelnej zasady, nie chcemy dalej rozdrabniać ruchu zawo
dowego. Nie namawiamy nikogo do wy
stępowania z obecnych organizacyj zawo
dowych, przeciwnie, chcemy, aby wszyscy do organizacji tych należeli i tam czuwa
li nad nadaniem im właściwego charakte
ru, Ale jednocześnie stwierdzamy fakt:
w ogromnej ilości fabryk i warsztatów pracy robotnicy albo wogóle do żadnego związku zawodowego nie należą, zniechę
ceni dominującym w związkach partyjnic- twem, albo należą w minimalnym procen
cie. Tam przedewszystkiem chcemy iść
i organizować. Tam powoływać musimy koła robotnicze, w których szerzyć bę
dziemy zrozumienie dla naszego kierunku.
Tam zwalczać będziemy bierność, budzić atmosferę rzetelnej pracy i realizować ha
sła jedności robotniczej.
W szeregu fabrykach istnieje instytu
cja t. zw. „delegacyj robotniczych", jako lokalnych reprezentacyj ogółu pracowni
ków. Delegacje te dzisiaj w wielu ośrod
kach opanowane są przez demagogów po
litycznych, głównie komunistów i, albo nie wiedzą co robić, albo szachrują interesami reprezentowanych przez siebie lobotni- ków, nie gorzej niż związki.
Na delegacje te zwrócić musimy dzisiaj główną uwagę. Kola robotników-syndy- kalistów czuwać muszą nad wyborem de
legacyj, mogących istotnie odpowiadać ciążącem na nich zadaniom. Przez pow
stanie tych delegacyj na odpowiednim po
ziomie zatrudnieni w fabryce robotnicy znajdą w delegacji obrońców swych inte
resów ekonomicznych i zawodowych, nie znajdując dziś tej obrony w związkach.
Co więcej, wyszkolone i obeznane z za
gadnieniami produkcji i ustawodawstwa robotniczego delegacje, reprezentujące wszystkich bez wyjątku robotników danej iabryki, rozwinąć się muszą w fabryczne Rady Załogowe, podobne jak w Austrji, Niemczech, Stanach Zjednoczonych i in
nych krajach, \ wywalczyć postulat kon
troli robotniczej nad produkcją.
Przyjęcie przez wszystkie delegacje naszego programu syndykalistycznego umożliwi ich wzajemne porozumiewanie się i ustalenie wytycznych wspólnej pracy, co będzie najskuteczniejszą drogą do wy
warcia presji ogółu świadomych robotni
ków na dzisiejsze partyjne związki zawo
dowe i musi w rezultacie doprowadzić do podjęcia przez nie rewizji ich zasad i me
tod działania w kierunku dążeń syndyka- listycznych i zjednoczeniowych.
Głos dzisiaj mają masy robotnicze. One
5
zadecydować muszą o swej przyszłości.
Otrząsając się z terroru partyjnego, jakim smagano go od szeregu lat, proletarjat polski iść musi śmiało w bój o swą wol
ność, zapatrzony w gwiazdę przewodnią
syndykalizmu, a działając uczciwie i sta
nowczo — zwycięży!
Niech żyją koła fabryczne Robotni
ków -Syndykalistów!
JANUSZ RAKOW SKI
REFORMA SYSTEMU UBEZPIECZENIOWEGO
2^AGADNIENIE unifikacji ubezpieczeń społecznych w drodze stworzenia je
dnego ogólnego systemu stanowi jeden z najważniejszych problemów socjalno-go
spodarczych.
Sprawa ta jest równie poważna dla pań
stw o rozbudowanym już systemie ubez
pieczeń, jak i dla tych, które dopiero sy
stem ten wprowadzają. Problem unifika
cji posiada znaczene b. doniosłe.
W pierwszym rzędzie należy podkre
ślić, iż dążenie do aniiikacji oznacza zara
zem stworzenie ogólnego systemu, zabez
pieczającego obywateli na wypadek utra
ty możności zarobkowania. Jest to osta
tni etap, jaki zwolennicy unifikacji widzą na drodze reformy systemu dotychczaso
wego. Na plan pierwszy występuj® tu społeczna strona zagadnienia.
Jednak obok tych założeńoszerszem pod
łożu za unifikacjąprzemawiają i innemotywy.
Nadmierne zróżniczkowanie poszcze
gólnych „działów" ubezpieczeń pomiędzy odrębne instytucje stwarza ogromny wzrost kosztów administracyjnych, kompli
kuje samo wykonywanie funkcyj i t. d.
Unifikacja pozwoliłaby na b. znaczne uproszczenie. Słusznie zauważyli jej zwo
lennicy, że różne przyczyny (choroba, wy
padek, bezrobocie, starość i t. d.) sprowa
dzają jeden i ten sam skutek: niemożność zarobkowania — i na tem można oprzeć zasady reformy.
Argumenty przeciw unifikacji zaczerp
nięte zostały przeważnie z dziedziny finan
sowego administrowania zakładami ubez- pieczeniowemi.
Chodzi oponentom unifikacji o różne
„ryzyko", jakie zachodzi przy chorobie, wypadku (względnie nawet wypadku w różnych przedsiębiorstwach). Twierdzą, :ż ustalenie ogólnej metody obliczenia dla wszystkich rodzajów ubezpieczeń dopro
wadzi albo do obciążenia nadmiernego, albo niedostatecznego, a to ze względu na niemożność ustalania ogólnych reguł obli
czeniowych.
W rozumowaniu tem tkwi niewątpli*
wie b. poważny — świadomy czy nieświa
domy — błąd. Oparte jest ono na zasa
dach prywatnych instytucyj ubezpiecze
niowych zwykłego typu (od ognia i t. p.)- Pomiędzy ubezpieczeniem takiem, a ubezpieczeniem społecznem zachodzą je
dnak podstawowe różnice. W wypadku ubezpieczeń zwykłych mamy do czynienia z odpowiedzialnością indywidualną, względnie grupy jednostek zorganizowa
nej z ich własnej inicjatywy.
Ubezpieczenia społeczne obciążają tą odpowiedzialnością zgóry określone czyn
niki społeczne, komunalne, państwowe. W wypadku krańcowym, gdy całkowita od
powiedzialność spada na państwo, zamie
nia się właściwe ubezpieczenie na zabez
pieczenie ze strony państwa1). Odpowie
dzialność indywidualna znika. Stwarza to różnicę w systemie gospodarki finanso
wej. Jednocześnie w tych warunkach motyw ogólno-społeczny, przemawiający
*) Dr. Kari Pribram: „Le probleme de l ‘unł- fication des assurances sociales". Revue Intern, du Travail Vol. X I Nr. 3.
dom aga się kontroli robotniczej nad p ro d ukcją
za taką, a nie inną organizacją ubezpie
czeń musi odgrywać rolę decydującą.
Należy tu zaznaczyć, że jedną z pod
stawowych zasad ubezpieczeń społecz
nych winna być przymusowość. Tylko w tym wypadku będą one mogły spełnić swe właściwe zadania. W całem tem zagad
nieniu tkwi również podkład psycholo
giczny. B. często mamy jeszcze do czy
nienia z „indywidualistycznym" punktem widzenia na sprawę ubezpieczeń. Uważa się całą tę sprawę za obchodzącą wyłącz
nie daną jednostkę, natomiast nie dostrze
ga się właściwego podłoża ogólno-społe- cznego całego problemu. Zabezpiecze
nie obywateli na wypadek utraty moż
ności zarobkowania jest niewątpliwie za
gadnieniem natury państwowej.
Dalej, nie należy zapominać, że np.
bezrobocie, niezdolność do pracy wywo
łana chorobą „zawodową" czy wypad
kiem i t. p.—nie są zależne od dobrej czy złej woli danej jednostki, ale od ogólnych wa
runków pracy, sytuacji gospodarczej i t. d.
Oczywiście byłoby błędem nie doce
niać trudności gospodarki finansowej przy systemie zunifikowanym. Wymagałoby to b. starannych obliczeń, opartych na da
nych szczegółowych, pozwalających na przeprowadzenie należytej kalkulacji.
Nie zapominajmy jednak o tem, że przy rozdrobnieniu ubezpieczeń niebezpieczeń
stwo nadmiernego obciążenia jest znacz
nie większe, wobec trudności skoordyno
wania wysokości „składek", określanych przez najrozmaitsze zakłady.
Znaczne zmniejszenie kosztów admini
stracyjnych przy unifikacji i odpowied
ni system obliczeń pozwoli niewątpliwie na obniżeine opłat z tytułu ubezpieczeń.
Sprawą unifikacji zajmują się niemal wszystkie państwa. Znajduje się ona na porządku dziennym w Anglji, w Niem
czech. Oczywiście reforma nie może być przeprowadzona zbyt gwałtownie. Ogól- nem dążeniem jest łączenie przedewszyst-
kiem w ramach jednej instytucji ubezpie
czeń „zbliżonych" do siebie — jak od cho
roby, niezdolności do pracy, od wypad
ków, na starość i t. p. Przejście do syste
mu ogólnego musi się odbywać stopniowo w drodze przeprowadzenia szczegółowych badań i przygotowania aparatu sprawnie działającego.
Dr. Pribram w cytowanym wyżej arty
kule wysuwa b. ciekawy projekt organi
zacji ogólno-krajowego systemu. Rozróż
nia on w swym projekcie następujące sek
cje: finansową (budżet, kalkulacja, ryzyka i określanie wysokości wkładek i zapo
móg i t. p.) ściąganie wkładek, wypłaty za
pomóg, sekcje lokalne (w ramach tych sek- cyj przeprowadzony podział według dzia
łów ubezpieczeń; wykonywać one mają właściwe funkcje, jak np. pośrednictwo pracy, administrowanie szpitalami, ambu
latoriami, badanie warunków w jakich zdarzył się wypadek i t. d.), sekcja sądo
wa (spory i t. d.).
Widzimy z tego szkicu, że istotnie pra
wie wszystkie „sekcje" mogą być wspólne dla wszystkich działów ubezpieczeń.
M. Cohen w książce „Social Insurance Unilied““ w ostry sposób skrytykował o- becny system ubzpieczeń w Anglji, propo
nując wprowadzenie w życie programu unifikacyjnego.
W tym samym duchu zamieścił w Nr. 1 vol. XI „Revue" artykuł dr. Freund,
Ten ostatni, uznając trudności stworze
nia już obecnie systemu ogólnego, wypo
wiedział się za wprowadzeniem możliwych uproszczeń w dotychczasowej organizacji, a to w drodze unifikacji ubezpieczeń pokrewnych (od choroby, wypadków, nie
zdolności do pracy).
U nas mamy do czynienia z systemem odrębnych ubezpieczeń, przyczem opar
tych na różnych podstawach.
Pewien krok naprzód stanowi opraco- cowany niedawno projekt reformy ubez
pieczeń. Jedną z największych jego za
let jest wprowadzenie na terenie całej Rzeczypospolite) ubezpieczeń na wypadek niezdolności do pracy, starości i śmierci.
Dotychczas mieliśmy je tylko w b. zaborze pruskim.
Projekt przewiduje unifikację ubezpie
czeń od choroby, nieszczęśliwych wypad
ków i wyżej wymienionych. Ubezp. od bezrobocia pozostają bez zmiany.
Stanowi to niewątpliwie pewien krok naprzód. Również krokiem naprzód jest rozciągnięcie tych ubezpieczeń na wszyst
kich pracowników.
Jednak tylko prawie do tego ograni
czają się zalety projektowanej reformy.
Przy pozornej unifikacji, wprowadza ona znów skomplikowaną budowę we
wnętrzną ubezpieczeń.
I tak na miejsce obecnych Kas Chorych mają powstać Kasy Ubezpieczeniowe (szczęśliwą inowacją jest określenie mini
malnej liczby członków — na 5000 — przy utrzymaniu zasady terytorjalności), które oprócz funkcyj dotychczasowych Kas Chorych będą przeprowadzały: wyznacza
nie, kontrolę i ściąganie wkładek na pozo
stałe rodzaje ubezpieczeń, obliczenie: wy
płaty rent, kontrolę rencistów. Mają być one wspólne dla pracowników fizycznych i umysłowych. Ogólne zasady dotychcza
sowej organizacji, niestety, mają być utrzymane.
Obok kas — druga „budowla": zakłady ubezpieczeniowe, obejmujące (tylko dla pracowników fizycznych!) ubezpieczenia od nieszczęśliwych wypadków, niezdolno
ści do pracy, starości i śmierci. Pracow
nicy umysłowi mają nadal korzystać z od
rębnych ubezpieczeń w myśl projektu ustawy z r. 1925). Władze zakładów wy
bierane mają być przez kasy — i wyko
nywać kontrolę nad działalnością kas....
Na szczycie drabiny stoi związek zakła
dów, kontrolujący zakłady i kontrolowany jednocześnie przez rząd...
Trudno wdawać się tu w szczegółową
ocenę zasad projektu. Ogólnie należy stwierdzić, iż „uproszczenia" systemu są b. problematyczne. Powszechność osłabio
no przez wyodrębnienie z zakładów pra
cowników umysłowych. Struktura orga
nizacyjna jest skomplikowana, autokon- trola przez kasy (przez zarządy zakładów)
— mijająca się z celem. Kontrolę tę win
ny sprawować organy rządowe. W kon
sekwencji aparat administracyjny nietylko się nie zmniejszy, ale prawdopodobnie się powiększy (wskutek konieczności stwo
rzenia większej ilości zakładów ubezpie
czeniowych niż obecnie działające i rozbu
dowy aparatu kas chorych). Utrzymanie w całej pełni „parlamentarnej" formy rzą
dów z pewnością nie doprowadzi do żad
nych pozytywnych rezultatów. Czynnik fachowy jest w tej konstrukcji (poza nie
licznymi delegatami rządu w zarządach zakładów i związku) pominięty, a wiemy, jakie to dotychczas dało rezultaty. Cały projekt podporządkowuje właściwie ubez
pieczenia obecnym kasom chorych, nie przeprowadzając jednocześnie głębszych reform w ich strukturze, co nie przyczyni się do wzbudzenia zaufania obywateli do nowej instytucji.
Dalej, mamy do czynienia z centraliza
cją organów najniższych (kasy mają b. sze
rokie kompetencje), decentralizacją wyż
szych i znów pozorną centralizacją naj
wyższych, pozorną o tyle, że te organy nawyższe w gruncie rzeczy zależą od kas.
Cała koncepcja utrzymania jednocześnie równo — i nadrzędnych organów jak kasy i zakłady, nie wydaje się być zbyt szczęśliwą.
Jakkolwiek ogólna myśl przewodnia unifikacji jest słuszna, jednak w obecnym stanie projekt powyższy nie odpowiada właściwym warunkom. Nie należy wąt
pić, iż miarodajne czynniki społeczne zdo
łają przeprowadzić w nim odpowiednie zmiany, dzięki czemu stanie się on istotnie nowym etapem w rozwoju ustawodawstwa socjalnego. W IT O LD W YSZYŃSKI
zw alcza k a p ita lizm i w szelki wyzysk społeczny
KOMISJA OPINJODAWCZA PRACY
W Y N IK U 3 wielkich konferencyj zwołanych przez Rząd w listopadzie r. ub. w sprawie współdziałania ze sfera- mi gospodarczemi Państwa, Rząd powo
łał przy Prezesie Komitetu Ekonomiczne
go Ministrów trzy Komisje Opinjodawcze dla opinjowania przygotowywanych przez Rząd projektów ustaw, dotyczących głów
nie uregulowania stosunków gospodar
czych i socjalnych, a mianowicie:
1) Komisję Opinjodawczą Gospodarczą (Lewjatana) na czele z posłem Wierzbic
kim,
2) Komisję Opinjodawczą Rolniczą pod przewodnictwem posła Poniatowskie
go, oraz
3) Komisję Opinjodawczą Pracy, któ
rej przewodnictwo zostało powierzone posłowi Ziemięckiemu.
Do Komisji Opinjodawczej Pracy za
proszeni zostali w charakterze osób pry
watnych następujący członkowie: Jan Brzeziński (poseł), Sławomir Dabulewicz Zenobjusz Duda, Henryk Kołodziejski, Ar
tur Kronig (poseł), Konstanty Krzeczkow- ski, Jan Kwapiński (poseł), Kuryłowicz (poseł), Marceli Lewy, Antoni Pączek (poseł), Henryk Rygier, Gustaw Simon, Ludwik Waszkiewicz (poseł), ks. Aleksan
der Wóycicki (poseł), Zygmunt Zaremba (poseł), Zygmunt Żuławski (poseł).
Nadmierna przewaga posłów zaproszo
nych do pracy w Komisji miała się odbić w najbliższym czasie niekorzystnie na jej pracach, po pierwsze dlatego, że posłowie, zajęci w tym okresie czasu bardzo inten
sywnie przy pracach nad budżetem Pań
stwa, na posiedzenia Komisji uczęszczać nie mogli, po drugie zaś dlatego, że nao- gół posłowie z małemi wyjątkami ustosun
kowali się negatywnie do Komisji Opinjo
dawczej i nie mieli do niej od pierwszej chwili przekonania, uważając Komisję Opinjodawczą za instytucję niecelową.
Po pierwszem posiedzeniu większość po
słów na posiedzenia Komisji Opinjodaw
czej nie uczęszczała.
Komisja Opiniodawcza Pracy rozpo
częła swoją działalność od złożenia dekla
racji następującej treści:
„Przyjęliśmy zaproszenie Pana Prezesa Komitetu Ekonomicznego Ministrów do wzięcia udziału w Ko
misji Opinjodawczej, aby warstwy ro
botnicze i pracownicze były informo
wane należycie o bieżących pracach Rządu w zakresie spraw społeczno- gospodarczych i aby głos Świata Pra
cy mógł ważyć przy zapadaniu decy
zji organów państwowych. W tym ce
lu będziemy dążyli do zharmonizowa
nia naszych opinji z opinją organiza- cyj pracowniczych i robotniczych, utrzymując z temi organizacjami sta
ły kontakt i informując opinję pu
bliczną. Zaznaczyć jednak musimy, iż wobec zaproszenia nas, jako osób prywatnych, nie opieramy się na żad
nych mandatach formalnych i Komi
sja, którą tworzymy nie może rościć sobie prawa do zastępowania jakich
kolwiek ciał przedstawicielskich. Bę
dziemy się starali jaknajusilniej przy
czynić się do powołania, w myśl art.
68 Konstytucji, Najwyższej Izby Go- soodarczej z Izbą Pracy, jako częścią składową, widząc w tem krok na
przód w kierunku rozszerzenia de
mokracji na sferę stosunków społecz
no-gospodarczych”.
Deklaracja powyższa jasno i dobitnie określała stosunek Komisji Opinjodawczej Pracy, zarówno do rządu, jak i do organi- zacyj zawodowych pracowniczych i ro
botniczych i posłużyła za punkt wyjścia do dalszych prac Komisji.
Na jednem z pierwszych posiedzeń Ko
misja nakreśliła program prac na najbliż
szy okres czasu w którym przewidziała, jako bardzo ważne i pilne następujące za
gadnienia: 1) Płace a ceny artykułów pierwszej potrzeby, 2) Ceny Cukru i pło
9
dów rolniczych, 3) Stosunek Państwa do kooperatyw, 4) Sprawa nadzoru nad kar
telami, 5) Ustawa przemysłowa, 6) Orga
nizacja przedsiębiorstw państwowych, i udział Państwa w przedsiębiorstwach mieszanych, 7) Kwestja mieszkaniowa i ochrona lokatorów, 8) Sprawy podatkowe i celne, 9) Realizacja reformy rolnej, 10) Przygotowanie projektu Najwyższej Izby Gospodarczej.
Jak widzimy program prac Komisji był zakrojony na szeroką skalę i objął naj
ważniejsze zagadnienia gospodarcze inte
resujące klasę pracującą. Jednakże pro
gram ten, niestety, w całości nie mógł być zrealizowany, po pierwsze dlatego, że bezpośredni udział w pracach Komisji większości członków był bardzo słaby, po drugie, że Komisja była zasypywana stale przez Kom. Ekonomiczny Ministrów całym szeregiem ustaw, które wykracza
ły poza ramy przyjętego programu.
Najważniejszemi aktualnemi zagadnie
niami w okresie powstania Komisji, w sto
sunku do których należało zająć określo
ne stanowisko, były kwestje podwyższe
nia cen cukru i wywozu zboża zagranicę.
W sprawie podwyżki cen cukru Komi
sja Opinjodawcza na podstawie referatu posła Zaremby wypowiedziała się katego
rycznie przeciw jakiejkolwiek podwyżce i Komitet Ekonomiczny Ministrów począt
kowo, podzielając stanowisko Komisji, uznał zaakceptowanie podwyżki cen cu
kru za niemożliwe. Jednakże wkrótce okazało się, że stanowisko Rządu było chwiejne i Rząd pod naciskiem organiza- cyj cukrowników uwzględnił ich żądania w 75%-tach. Niezdecydowane stanowisko Rządu w sprawie, która miała, zasadnicze znaczenie dla szerokich rzesz konsumen
tów, których interesów Komisja Opinj.
Pracy miała bronić, oddziałało deprymu
jąco na Komisję i odbiło się niekorzystnie na dalszych jej pracach.
Rozpatrywanie sprawy wywozu zboża,
było zdaniem referenta tej kwestji, posła Zaremby, musztardą po obiedzie, gdyż na podstawie danych statystycznych okaza
ło się, że w miesiącach od sierpnia do li
stopada 1926 r. wywieziono zagranicę 88.430 wagonów zboża w czem zawarta była nietylko nadwyżka eksportowa, ale również część kontyngentu dla zaspoko
jenia potrzeb rynku wewnętrznego. W wy
niku czego musieliśmy mieć, jak się póź
niej okazało, niedobór zbóż na rynku krajowym, co było rezultatem polityki Mi
nistra Niezabytowskiego, popierającego wyraźnie interesy wielkich i małych agrar- juszy ze szkodą dla interesów szerokich rzesz konsumentów i interesu Państwa.
Sprawa była spóźniona co najmniej o 5 miesięcy i należało myśleć o tem, jak po
kryć brak zboża dla zaspokojenia potrzeb ludności polskiej i kwestję tę wysunięto jako jeden z postulatów do bezpośrednie
go załatwienia przez Rząd.
Dalsze normalne prace Komisji Opinio
dawczej były na pewien czas przerwane z powodu wstrząsu wewnętrznego, jaki Komisja przeżyła w miesiącach marcu i kwietniu. W związku z uchwałami na
czelnych władz partji P. P. S. o przejściu do opozycji w stosunku do Rządu, przed
stawiciele tego kierunku politycznego zo
stali z Komisji Opiniodawczej Pracy odwo
łani, Rezygnację swoją złożyli: Prezes Ko
misji poseł Ziemięcki oraz posłowie Kwa- piński, Pączek, Zaremba, Żuławski, Ku- ryłowicz i adwokat Marceli Lewy. Sprar wa ustąpienia przedstawicieli tak poważ
nego odłamu klasy pracującej nie mogła nie wywrzeć wpływu na dalszy tok prac Komisji. Pozostali członkowie musieli po
ważnie się zastanowić nad tem, czy też je przerwać. Po głębszym namyśle i dłuż- szem rozważaniu sprawy zdecydowano prac nie przerywać, i uchwałę tę zakomu
nikowano Prezesowi K. E. Ministrów. W uchwale swej Komisja Opinjodawcza stwierdza, że „wstrzymanie prac Komisji
toruje drogę syndykalizm ow i
i ewentualne jej rozwiązanie pozbawiłoby świat pracy ważnej placówki informacyj
nej i ośrodka wpływu na decyzje Rządu w sprawach społeczno - gospodarczych.
Byłoby zatem połączone z istotną krzyw
dą dla uzasadnionych interesów i dążeń warstw pracujących, przeto Komisja po
stanawia prowadzić swe prace w dalszym ciągu, upraszając Pana Prezesa Komitetu Ekonomicznego Ministrów o podjęcie kro
ków, któreby umożliwiły ponowny udział przedstawicieli obozu, który ją opuścił".
Pan Wicepremjer przychylił się do sta-
CO SIĘ DZIEJE
ROZŁAM W Z. Z. P.
ZJEDNOCZENIU Zawodowem Polskiem już od dawna nurtowały poważne fermenty.
Podłożem tych fermentów byt nieszczery stosu
nek N. P. R. do opanowanego przez tę pairtję odtamu ruchu zawodowego, daleko bardziej nie
szczery od stosunku, jaki łączy P. P. S. ze związ
kami klasowemi. Polska Partja Socjalistyczna zu
pełnie jawnie bowiem głosi zasadę jedności ruchu zawodowego i politycznego warstw robotniczych, stojąc na stanowisku, że jedynie P. P. S. repre
zentować może na arenie życia politycznego in
teresy proletarjatu, zrzeszonego w Klasowych Związkach Zawodowych.
Natomiast Narodowa Partja Robotnicza, fak
tycznie patronująca Zjednoczeniu Zawodowemu Polskiemu zupełnie podobnie jak P. P. S. lub CH. D. swoim związkom — starała się utrzymy
wać członków swoich zrzeszeń zawodowych w przeświadczeniu o rzekomej! niezależności Z.
Z. P. od jakiegokolwiek stronnictwa politycznego.
W deklaracji Z. Z. P. jest powiedziane, że Z. Z. P.
powierza obronę swych interesów na terenie sej
mu tym ugrupowaniom politycznym, które stoją 'najbliżej Z. Z. P. W idać z tego wyraźnie, że, po
siadając faktyczny monopol w „swoich“ związ
kach, N. P. R. unikała wyraźego stwierdzenia, że odpowiednikiem politycznym Z. Z. P. jest N. P. R.
Ta rozbieżność między tem co mówiono, a oo faktycznie czyniono, musiała zemścić się na or
ganizacji zawodowej. Nieszczerość została uja
wnioną zaraz po przewrocie majowym r. ub„
gdy powstała z rozłamu w stronnictwie politycz- nem N. P, R.-Lewlca stała się grupą szykanowa-
nowiska Komisji i kierownictwo dalszemi pracami powierzył dotychczasowemu W i
ceprezesowi p. Ministrowi Simonowi i je
dnocześnie rozszerzył skład Komisji w po
rozumieniu z jej Prezydjum przez zapro
szenie do współpracy pp. Dr. Daszyńską- Golińską, Dr. Jotejkówną, Prof. Koszem- bar-Łyskowskiego i dyr. Rapackiego.
Komisja Opinjodawcza Pracy w zmie
nionym składzie przystąpiła do dalszych prac.
S. D.
(c. d. n.)
... ... -"--i---
W ZWIĄZKACH
ną na terenie Z. Z. P. Członkom związków, któ
rzy nie chcieli pójść pod komendę N. P. R. prawi
cy poczęto czynić wstręty na każdym kroku, a wreszcie, nie mogąc utrzymać swego stanu po
siadania, rozpoczęte stosowanie rugów partyj
nych.
Sytuację, jaka wytworzyła się na terenie Z.
Z P. charakteryzuje „Prawda Robotnicza11 w nu
merze 23 z dn. 5 czerwca r. b. w sposób nastę
pujący:
...„Zarządy oraz płatni funkcjonariusze Z. Z. P. przedewszystkiem poświęcali się agitacji za N. P. R.-prawicą co powiększało jeszcze rozdżwięki w łonie Z. Z. P. wobec faktu, że doły organizacji w ogromnej więk
szości deklarowały swą przynależność poli
tyczną do N. P. R.-lewicy11.
...„Angażowanie się przywódców Z. Z.
P. w walce przeciwrządowej wraz z całą prawicą i „Obozem Wielkiej Polski11 na cze
le napawało masy robotnicze uzasadnioną i głęboką obawą i nieufnością do Z. Z. P. ze względu na bolesne doświadczenia z tych czasów, gdy prawica, będąca dziś w zasa
dniczej opozycji do Rządu, dzierżyła ster rządów państwa w swoich rękach11.
Partyjnictwo, uprawiane na terenie Z. Z. P.
osiągnęło wreszcie swój punkt kulminacyjny w usunięciu z Z. Z. P. wybitnych działaczy zawov dewych na terenie poznańskiego, ob. ob. W ł.
\danika i W ł. Borysiaka, dlatego, że należeli d«
N. P. R.-Iewicy,
Struna partyjnictwa została przeciągniętą.
Obaj powyżsi działacze zawodowi, cieszący się na terenie województw poznańskiego i pomor
skiego ogromną popularnością — przystąpili do utworzenia związków zawodowych, niezależnych
11
od N. P. R.-u. Dnia 26 maja r. b. zostały wydane przez nich dwie odezwy, zawiadamiające o po
wstaniu nowych związków, a mianowicie: „Pol
skiego Związku Zawodowego Robotników Rol
nych i Leśnych „Praca“, oraz „Polskiego Związ
ku Zawodowego „Praca“ dla pracowników w han
dlu i przemyśle". W odezwach tych znajdujemy dosadną charakterystykę działalności' N. P. R. pra
wicy w Z. Z. P. oraz ogólnie sformułowane zasa
dy, na jakich oprzeć się pragną nowe związki.
O y ta m y w nich:
...„Wszyscy przywódcy Z. Z. P. zaanga
żowali się czynnie w N. P. R. prawicy, wszyscy oni zaangażowali się w polityce przeciw rządowi do tego stopnia, że dziś Z. Z. P. przez swych przywódców nie ma wpływu żadnego u władz centralnych".
....Zamiast tracić energję i czas na spo
ry polityczne, na wyrzucanie ludzi z orga
nizacji i osłabianie tejże, Z. Z. P. winno wy
tężyć swe siły w kierunku poprawy doli ro
botnika".
...„Chąc nadal walczyć w obronie rzesz pod hasłem walki o byt bez względu na przekonania polityczne, by w ten sposób rzesza robotnicza mogła dźwignąć się z obecnej nędzy i niedoli — tworzymy orga
nizację zawodową".
Jak wynika z powyższej enuncjacji nowopo
wstające związki „Praca" opierają się na tej sa
mej ideologii co Z. Z. P., pragną być tylko orga
nizacjami niezależnemi od N. P. R.-prawicy, i skierowującemi cały ciężar swej pfacy wyłącz
nie na tory obrony zawodowych i ekonomicznych interesów klasy pracującej, a nie w kierunku dzia
łalności politycznej.
Rozłam w Z. Z. P. stał się faktem zawinio
nym całkowicie przez obecne kierownictwo or
ganizacji, które oddało się pod komendę Narodo
wej Partji Robotniczej. Nic nie pomogą grubijań- skie wymyślania na przywódców secesji i paro- ksyzmy wściekłości. Pan Mańkowski, prezes Za
rządu Centralnego Z. Z. P. zbiera dziś cierpkie owoce swej dwulicowej polityki na terenie zawo
dowym. Nowe związki „Praca" z dniem każdym wzrastają na siłach. Nietylko poszczególni człon
kowie ale całe filje i okręgi przechodzą na stro
nę secesji; nowy ruch opanowywać poczyna sie
cią swej organizacji cale województwo poznań
skie i pomorskie i niewątpliwie rozszerzy się i na inne dzielnice Polski.
Co do nas, w fakcie rozłamu w Z. Z. P. znaj
dujemy jeszcze jeden dowód słuszności naszej te
zy za niezależnością ruchu zawodowego od par- tyj politycznych. Dopóki niezależność ta nie zo
stanie zrealizowana uczciwie na całej linji, dopóty mnożyć się będą w ruchu zawodowym rozłsmy,
osłabiające siłę organizacyjną klasy robotnicze!
i budzące przygnębienie wśród proletariatu.
Rozłam w Z. Z. P. jest dla nas rzeczą całko
wicie wytłomaczoną i uzasadnioną. Inaczej być nie mogło. Z całkowitą sympatją odnosimy się do próby zorganizowania związków zupełnie nieza
leżnych od pairtyj. Pragniemy jednak zauważyć, że niezależność ta będzie miała miejsce jedynie w tym wypadku, gdy nowy ruch zawodowy oprze się jak na granitowej podstawie na ideologii syn- dykalizmu, gdy w działalność swoją wieje ducha tego programu, jaki my głosimy na szpaltach „So
lidarności Pracy". Jeśli to się stanie, ze związka
mi „Praca" będziemy mogli pójść razem we wspólnej watlce o robotnicze zwycięstwo.
JESZCZE JEDNA CENTRALA ZAW ODOW A.
D kilku miesięcy na terenie Górnego Śląska i województwa kieleckiego rozwijać poczynają intensywniejszą działalność t. zw. „Wolne Związ
ki Zawodowe". Organizacja ta przystąpiła obec
nie do wydawania własnego organu p. t. „Wolny Związkowiec", którego pierwszy numer ukazał się na początku b. m.
Z miesięcznika tego dowiadujemy się, że
„Wolne Związki Zawodowe" liczą na terenie b. Kongresówki 19 a na terenie Górnego Śląska 43 oddziałów, w 11 związkach o charakterze związków przemysłowych.
O działalności Wol. Zw. Zawód, oraz o lu
dziach, którzy stoją na ich czele nic bliższego nie jest nam wiadomem. Z artykułów zamieszczonych w ich organie wywnioskować jednak można, że
„Wolne Związki Zawodowe14 powstały na tle opo
zycji do P. P. S. i opanowanych przez te partję związków klasowych. Nowa organizacja za na
czelne hasło stawia sobie „odbudowę klasowego ruchu zawodowego" i uniezależnienie go od wpły
wu partji politycznej.. „Wolny Związkowiec" pi
sze:
...„Klasa robotnicza Polski musi podać sobie dłoń ponad głowami dzisiejszych przy
wódców i w jednym zwartym szeregu wejść na drogę samodzielnej i bezpośredniej walki, bowiem przed potęgą ogólnej solidarności • robotniczej, oraz jednolitej organizacji za
wodowej, musi pęknąć farzroo kapitału, któ
ry coraz więcej poczyna gnieść grzbiet ro
botnika, dzięki zdradzie P. P. S.-owskich przywódców".
Bardzo pięknie napisane. Ale te ataki na P. P. S. i tylko na P. P. S. wyglądają mocno po
dejrzanie i każą przypuszczać, że poza plecami
„Wolnych ZwJązków Zawodowych" ukrywa się jeden z odłamów politycznych socjallstyczno-kla-
zn a tylko interes P aństw a i Pracy
sowych, (niezależni socjaliści), które w chwali obecnej przeprowadzają między sobą zasadniczą rozgrywkę, wyzyskując w tym celu ruch zawo
dowy. Nowa organizacja wysuwa oczywiście również zasadę bezpartyjności. Ale czyż wszyst
kie nasze polityczne związki zawodowe nie są
„apolityczne?**.
Wolnym Związkom Zawodowym nie wróży
my żadnej przyszłości. Nie wnoszą one do ruchu zawodowego nic nowego, poza rozdrabnianiem tego ruchu. Mamy więc już w obozie socjalistycz
nym kilka odłamów: Związki zgrupowane w Cen
tralnej Komisji Zw. Zawodowych, związki „czu- moweów“ z p. Czumą na czele, które chcą „re
perować związki klasowe" w duchu komunistycz
nym i „Wolne Związki Zawodowe1', które chcą
„nie reperować Popesowcom spróchniałego bu
dynku, tylko budować nowy“, w stylu zupełnie po
dobnym do związków „czumowców“. Bałagan jak się patrzy. Ciągle wszyscy się dzielą a nikt się nie łączy. Za kilka lat, jak tak dalej pójdzie, będziemy mieli tyle związków ilu jest robotni
ków i to ma być „silny i jednolity front proletar
iatu".
Jeszcze raz zwracamy Wam, obywatele-ro- botnicy uwagę na powyższy stan rzeczy. Zwy
cięstwo nasze pod sztandarem syndykaliznni.
J. R.
O C H L E B
Co mówi statystyka strajków?
Wybuchające ciągle strajki w różnych gaię- ziach przemysłu, w fabrykach i zakładach pracy, świadczą wymownie o tern, że sytuacja szerokich rzesz pracujących nie układa się pomyślnie w dal
szym ciągu. Niezadowolenie mas wzrasta tem bardzie], że robotnicy i pracownicy nie odczuwają zupełnie poprawy swego bytu, podczas, gdy po
prawa sytuacji gospodarczej warstw posiadają
cych jest rzeczą zupełnie widoczną.
Nic więc dziwnego, że robtnicy, doprowadze
ni do skraju nędzy z jednej, a widząc ogromną nieraz poprawę konjunktury gospodarczej danej gałęzi produkcji z drugiej strony —1 widzą w straj
ku jedyną drogę polepszenia swego bytu. Sta
tystyka strajków, zamieszczona w ostatnim nu
merze „Wiadomości Statystycznych" z dnia 5 lipca jest bardzo wymowną. Wykazuje ona, że na 583 strajków, przeprowadzonych w 1926 roku w 2681 zakładach pracy i obejmujących 143.581 strajkujących — 488 strajków, w których udział brało 108.820 robtników, przeprowadzonych było na tle żądań podwyżki płacy i inych spraw eko
nomicznych.
Strajki, wybuchłe wskutek zamierzonej re
dukcji personelu pracowniczego wykazują zaled
wie cyfrę 14, za strajki, wysuwające żądanie przyjęcia do pracy wydalonych pracowników — cyfrę 21.
Z powyższych cyfr można wnioskować, że najbardziej boleśnie ogół robotniczy odczuwa na swej skórze niskie zarobki i ciągle rosnącą dro
żyznę.
Mała liczba strajków, których powodem były redukcje, ttomaczy się tem, że w roku 1926 ob-
I P R A C Ę
serwowaliśmy wzrost zatrudnienia niemal we wszystkich gałęziach przemysłu; wypadki reduk- cyj były bardzo rzadkie.
Po liczbie przeprowadzonych strajków można również w pewnej mierze sądzić o tem, w jakiej gałęzi pracy sytuacja robotnicza przedstawia się najgorzej. Dane statystyczne dają nam nastę
pujący obraz:
G A Ł Ę Z IE PRAty JC
u
«/> Zakłady objęte strajkiem 3 JC i: u
w *
Rolnictwo... 35 37 1464 Górnictwo ... 35 48 19819 Przemysł mineralny . . . . 87 134 13629 Hutnictwo ... 9 9 4977 Przemysł metalowy i elektr. 75 81 15428
„ chemiczny . . . . 14 24 3502
„ włókienniczy . . . 121 480 45585
„ papierniczy . . . . 3 3 1302
„ garbarski... 9 53 950
„ drzew ny... 77 107 9747
„ spożywczy . . . . 27 487 3050
„ odzieżowy . . . . 37 1065 7413
„ budowlany . . . . 26 33 3501
„ poligraficzny . . . 7 12 207 Zakł. użyt. publ. i komun. . 6 12 9171 Handel, kredyt i ubezp. . . 1 9 47 Komunikacja, poczta, telegr.
i telef... 3 3 1304 Przemysł hotelowy, restaur.
i usług osobistych . . . 5 62 141
Zakłady widowiskowe . . . 1 1 9 Wychowanie i szkolnictwo . 1 1 26 Urzędnicy inst. publ. i komu
nalnych ... 3 3 265
Strajki (w różnych gałęziach) 1 17 2024 Ogółem . . . . 583 2681 143581 Dane powyższe dotyczą oku 1926.
13