Biblioteka l). M. K.
T o ru ń
* 8 6 5 8 3
Z ksirgttnu LN.R ouimm
tu / r t t t t u s t i u t.
flA-U ć.
Szanuj książkę!
□ a
Książka mówi do Ciebie- Jesieni w ła s n o ś c ią o a ó fu z a k u p io n a * * ^ mnie
s P o łe c z e ń s tw o ^ ZCZ^' k r Z * w d z i Dla tego obchodź sie ze uczciwie n ie c’ n ie P la m m n ie
« 1^ Ze mn3 « i«
« ^ i t y Z £ r° k,i,dkę
’m o i£ 1fiui m n tedlufef j l" '® przeirzy' 'olrzebuiesz. ’ * r2“ zywiście
3 3 i
ł r
Z jed; i
P y .Hw/ ki
W F o ;' \ u \ n j
L.
3one
p . , , • U k i ; >
L p . 1 4 / OKW
C EJ*- $1 > v <> 7
OGÓLNEGO ZBIORO PISM
ś . p .
M A J O R K I E W I C Z A
T O M II.
M 3 M O H S O 0 P J Ô 3 O -
•4
A S O i w a o i i o i Ä M
.11 M O T
<D
U(M. lit
HISTORIA
SERCA I ROZUMU
(UCZDCIA I WIEDZY)
t
PRZEZ
J a n a M a j o r k i e w i c s a .
■
RĘKOPISU POŚMIERTNY.
Z j C U i l O ^ ,i_ O i i 0
C z y t e l n i e
w T oruniu
...Modlić się będę, duchem modlić się będę i rozumieniem.
Będę śpiew«! duchem ( liędę śpiewa! i rozumieniem.
..Wolę pięć słów rozumieniem inojem mó
wić, a tych i drugie nauczył: niżeli dziesięć tysięcy słów językiem.
Bracia! nie stawajcie się dziećmi rozu
mem; ale bądźcie dziećmi złością, a do
skonaleni! rozumem będziecie.
Do Korynt. 1. R. XIV w. 15. 19. 20.
C zę ść pierw sza.
W WARSZAWIE,
Nakładem
Gustawa Sennewalda
Księgarza, przy ulicy Jliodowćj Nr. 481.1 8 5 1 .
Z '.e d r io c
- #2 o n e
C z y te ln i®
w T oru n iu
I y | X L .
/ ijiOT^il!
j M J v \ a a iI A L ) g 3 3 a s d a r u i i i m m
sasaf
.Y7.TiI3IIiŻ0<l K a'I0)!^'I
Wolno drukować, z warunkiem złożenia w Komitecie Cenzury, po wydru' kowaniu, prawem przepisanćj liczby egzemplarzy.
w Warszawie dnia 18 (30) Lipca 1849 r.
Starszy Cenzor, Lt T. T r lp p lln .
5 & c r t j i ,
. « s a w ł ‘j i q
■^ iwaszhaw w
,nsiB §iiaa £M£W90n92 fiWfiJEfli) a iab eiic/i
.I8b .iVI i&wohmłŁ roiło (Jią W DRUKARNI i . UNGER.
. 6 5 8 1
CZĘŚĆ PIERWSZA.
0<| 31 E W ili .sgoib owe 9in is o i/f Disbi rfv{anwms‘»iii 3ułboq bib»«V!
A m TT n
aN ATURA.
.T .a
• i i
r u n i
Natura podług praw niezmiennych idzie wiecznie swą drogą. Prawa te po
znać należy w samem jej sercu, a pozyskamy jak ona, tenże bieg wieczny i
B. T.
T
{¿ O
§v * ; 1
j
•?
D Z I E J E
U C Z U C I A 1 W I E D Z Y .
CZĘSC PIERWSZA.
R O Z D Z I A Ł I.
WIDOK ŚWIATA. ZASTANOWIENIE SIĘ NAD CZŁOWIEKIEM.
Patrzę dziś w dzieje; człowieczeństwa słowo Dziwnie rozdarte na jąknń syllaby!
O święte dzieje wielkich chwil tych ludów, Odzie pierś człowiecza jako Boża księga Odbija dzieje wszechmocnością cudów, Gdzie Bóg i ludzkość jeden łańcuch sprzęga.
Jordan, fantazia drammatyczna p. An. Sowę.
I N ”ie masz chwilki życia bez myśli, bo myśl, duch, Nie- stworzoność z a w s z e i wszędzie w sto s u n k a c h doczesnych się przebija. I w tej chwili kiedy to piszę nad w ą w o z e m w śród krzewiny, gdy na tonie natury oddycham pełnemi piersiami, pełniejszą je sz cze m y ś lą , uczuciem tchnie d u s z a moja. P rz e d e m n ą obrazy, a we mnie myśli, tak od
powiednie tym obrazom, j a k duch naturze. Przedemną
8
w milowej przeszło dali, w głębi w ą w o z u , z ło c ą się k o puły c erk w i, a na tych cerkwiach podwójne k r zyże r a- rogrodu! Bieli się stolica Carów, i gmachy i w ie ż e , a >na tych wieżach, czarne, d w u g ło w e po Paleologach orły Ca- rogrodu. Nad białym g r o d e m , to słońce św i e c i , to się niebo chmurzy, b a ł w a n i , j a k b y S'’ę rozprute chmury po
r w a ł y na sz m a ty , i znów się w y p o g a d z a , p r z e j a ś n ia , a wełniste obłoki rozpostarte j a k białe r u n o , j a k płaszcz, z wilgoci tka ny, spięły od wschodu dwie sz m a ra g d o w e chmurki na przecudnem tle błękitu. Białawe obło
czki spłakane d e s z c z e m , nabrzmiałe w ilgocią, w y g l ą dają j a k w y s p y białego piasku, ja k śnieżne góry. To bia
łe życie człowieka wezbrane winą. Ten nieskończony Ocean błękitu, to może tło wieczności ubarwione rozmai
tością życia, życia stałego tylko na chwilę j a k te chmury, obłoki, a z re s z tą zmiennego, n i k ł e g o , pełnego je d n a k wdzięku, na w e t w sw y c h rozpraszających się smugach chwilowego istnienia. O n f c . morze b łę k itu , to nie tło w iecz nośc i, bo cożby to była z a wieczność stw o rz o n a równo ze słońcem? czemże ta nieskończoność będzie kie- dy zagaśnie s ło ń c e , a Duch Boży św ia t ożywiać p rzesta
nie, i ba rwić nieskończoność doczesnym błękitem?... To raczej świat, ludzkość, dzieła stw orzenia, ujęte w odwie
cznych prawach swojego bytu, na tle których tyle chmur niesz częścia , o b ło k o w dumy, tyle złego w chwilowein przejściu przez życie...
W ą t p i ą o p r a w a c h odwiecznych ludzie małej wiary, słabej g ło w y , poglą dając na ulotnione z ziemi w y z ie w y , na maleńki w id n o k rą g ż y cia, co j e s t ledwie ty s ią c z n ą , milionową c z ą st k ą , kropką, na widnokręgu ziemi, a i tu obłoki nabrzmiałe z iemską wilgocią, s ą najczęściej li czę
ś c i ą , i z a l e g a j ą tylko nie wiele wzniesione nad padół
9
ziemski prz e strz e n ie , z a l e g a j ą dziś, j u t r o , a może sig do j u t r a je sz cze wypogodzi. Dla czegóż podczas chmurnej jesieni, przebijając duchem zatoczone g r u b ą m g ł ą niebo, domyślasz się wypogodzonego gdzie indziej błękitu, i tak ci l u b a , tak ponętna myśl: że w innej stronie jaśniejsze niebios przestrzenie? Dla czego? Bo milo przeczuwać, bo trzeba, i chce sig wierzyć w stale, niezmienne, od\yieezne u s t a w y , w śród świata zjawisk. Gdy burza, kiedy chmu
ry w id n o k r ą g , w którym żyjemy, z a t o c z ą , to konieczna wilgoć ż y w o t a , co w y p a r o w a ł a z łona ziemi, i unosi się nad n a m i , by desz c z e m , r o s ą nieba, piorunem wreszcie ożywić powietrze życia.
A to słońce? Nie patrzysz na nie , a oświeca cię. Z a kryte nawet chmurami, rozlewa wszędzie światło i ciepło swoje. Z w ró ć ku niemu oko, a olśni cię. Nie o b r a z - ż e t o Boga je d y n e g o , który w y so k o j a k to s ło ń c e , który g łę boko jest, bo w naszej duszy, w rdzeniu wszechistnicnia, w niebiosach! Obraz to zaiste, cień cienia, napomknienie dalekie. W życiu człowieka napomknień tyle, tyle pomy
słów; b u d z ą z j a w i s k a przemijające, b u d z ą tyle myśli nie z tego świata, a je d n a k dla świata. Bo i na cóżby je Bóg zesłał na ziemię? To zesłanki Nieba, biedne,osierocone, ja k my na tej ziemi, a je d n a k konieczne dla tajemnego po w ab u , uroku, nie wym ownego wdzięku rozlanego w dzie
łach stworzenia , które Bóg rozpostarł ja k o podnóże s w o jej potęgi i ch w a ły , po obszarach istnienia, rozw inął i po
rozwiesza ł w przestrzeni i czasie, ja ko s z a t ę s w o ją , szatę n ie z s z y w a n ą .
Wzbijaj się myśli ku ogólności, by oga rn ą ć całość stworzenia. Bujaj po niebie ducha, j a k chmura od e rw a n a od ziemi, dla skrapiania jej deszczem rzęsistym, lub oży- w n y m pokarmem rosy. Odrywaj się wolo! niech się i uozu-
2
10
cie od ry w a od namiętnostek s a m o l u b s t w a i nikczemności;
niechaj się nie p rz y w ią z u ją do złego, do prochu i pychy.
Myśli moja! chmuro moja! przewodni obłoku IzraelitóvV na puszczy, obłoku mędrców w wędrówc e do żłobu Boga- Człowieka, j a s n a i ś w ie tn a gwiazdo zbawienia! myśli mo
ja! duchu mój, ty ś a rk ą przymierza rozumu i wiary, z e słańcem Nieba, zwiastunem przyszłości, przeszłości pro
rokiem, p r a w d z i w ą m u z ą natchnienia.
Boże Natury! święte s ą p r a w a Twoje w najdoskonal
szym dziele rąk Twoich, w najświętszej Księdze na ziemi.
B łagam Cię Ojcze! ja k dziecię o natchnienie p r a w d y na p o c z ą tk u hy m n u stw orzenia i pieśni ż y w o ta ; bo S tw órca tylko dla niestworzonego ducha, m u z ą natchnienia, najle
p s z y m Ojcem Stworzenia.
Bóg życia tchnie życie w niezliczone twory, Chce tylko jak Ojciec od dzieci pokory.
A za ich miłość daje im świat cały:
To słońce niebieskie, te pereł kobierce, I szczęściem Aniołów napełnia ich serce, I mieści przy tronach, czci wieków i chwały.
A. Zdziarski.
Piękny j e s t świat w dziełach Bożych rozwijając y się coraz doskonalej, żywiej. Niebo i ziemia ( mówi Pismo ) c h w a lą P a n a Z a st ę p ó w przez niepojętą doskonałość s w o ją . Ale stokroć piękniejsze, doskonalsze życie, zajmujące
się w człowieku, który z r esztą , żyje, ja k cała natura, żyć musi ja k proch, roślina, zwierze. Ma on w sobie potrze
by, przed s o b ą świat, a to go w p r a w i a w ruch b e z u s t a n
ny od kolebki do g r o b u ; j e s t to pęd w o d y u n o s z ą c y nas
ze s o b ą , j a k ziemia w s w y m wiecz nym o b ie g u , ja k owa
W s z e c h m o c n a siła ciążenia powsz echnego, od której się
nic nigdzie i nigdy w y ła m a ć nie może. S ąto p r a w a k o nieczne.
Gdyby S tw órca chciał nas mieć tylko w y k o n a w c a m i prostymi tych odwiecznych praw ś w i a t a , nie dałby nam wolnej woli w działaniu. W s z y s t k o b y w te d y szło w dzie
jach lu d z k o ś c i , ja k w biegu ś w i a t a fizycznego, gdzie w s z y s t k o jest konieczne. Kamień się k ru s z y i na dół s p a d a , k w iat więdnieje i u s y c h a , ciało słabnie i umiera.
W bytach życia ludzkiego widać co innego! Duch dany człowiekowi z w y so k a , ciągle go wznosi ku górze, czyni go małym Twórcą na ziemi, a raczej w kółku życia, gdzie na wzór wielkiego świata , w y r a b ia się ś w i a t mały. Twórczem narzędziem człowieka j e s t du ch , o d le w a ją c y się w całej pełności życia, przez ro z u m n ą i w o l n ą wolę, i dla tego to w życiu ludzkiem widzimy w y ż s z ą potęgę stworzenia:
tu konieczność i wolność, w grze walki składają niebieską muz ykę, harmonię życia.
Za granicą tój harmonii rozciąga się tajemniczość nie
pojęta, prz e c z u w a n a jedynie całein życiem człowieka t. j . duchem n i e s t w o r z o n y m , z a w a r o w a n y m stworzeniem na polu ziemskiego żyw ota. Tajemniczość ta n a z w a n a , lecz nie znana, ta konieczna pie rwsza p r z y c z y n a świata i czło
wie k a je st BOG ON, alfą i o me gą Stworzenia, początkiem i końcem w s z y s t k i e g o , a to w s z y s t k o razem wzięte nie j e s t Nim j e s z c z e , to dzieło Jego nie j e s t Nim jesz cze, ja k dzieło Autora nie j e s t Autorem, ale objawieniem Naj
wyższej Mądrości B ó s tw a . Dla tego to c z ł o w i e k , cało- slka odbijająca w sobie świat cały, poznawać tylko może, myśl Bożą w celowości świata , a przerabiając myśl w ż y c i e , za n a j w y ż s z ą z a g a d k ę to na ziemi uw a ż a . W naj
większe«) wzniesieniu ducha, człowiek urz e c z y w is tn ia ją c najśliczniej zesłannictwo swoje, obejmując całą ludzkość,
11
12
św ia t cały, przeszłość i p r z y s z ło ś ć , w zachwycie ducha, wie że sobie nie w y s t a r c z a . Od urodzenia w a lc z y ze światem przedsobnym, podnosi się i upada na przemiany, a z tego dualizmu wznieść się pragnie do uznania w so
bie jedności; na morzu życia, na tym Oceanie bez granic, nauka, doświadczenie j e s t dlań sternikiem, przed nim pra
w a na tu ry i doświadczenie w iek ó w , ogromne b o g a c t w a natury, i niewycz erpane s k a r b y ducha.
S z u k a praw d y w naturze i wątpliwości toczą go, s w a w o la kołysze, nauka j e s t tylko zaraniem p raw dy, j u t r z e n k ą życia.
S z u k a pra w d y w myśli, i zamiast słońca, widzi czer
wieniącą się łunę w dymie obłoków, bo nie s a m ą m y ś lą żyje człowieki
P r a w d a leży w naturze i duchu, czyli naturze d u c h o wej, w dziejach ludz kośc i, każde pytanie winno być ro
zw ią z a n e na drodze tyc h dziejów, bo inaczej nie będzie słowein życia. Stw órca, objawił mą drość w ogóle S t w o r z e n i a , nietylko w naturze s a m e j , lub w samej myśli.
Myśl i n a tu ra jedno s ą , ja k forma i tw o r z y w o , jak duch i ciało — je d n y m człowiekiem. P r a w d y więc ogólnej, po
wszechnej, a zatem koniecznej, potrzebnej dla w sz y stk ic h , sz u k a ć potrz eba w ogóle dla w sz y st k ic h dostępnym, ob ja w i o n y m , rozlanym wsz ędzie przez s w o j ą pospolitość.
Inaczej p r a w d a nie będzie ogólna, k onie czna, dostę
pna; nie będzie to prawda, ale oman, cień p r a w d y ...
Natura je st s z a t ą s tw o r z e n ia , obłogiem m y ś li , smu
giem, na którym się rozłożył d u c h , i unosi się j a k mgła p o r a n n a , j a k modlitwa poranna ku S tw ó rcy , przez co ś w i a t o p ły w a namaszczeniem p r a w d y , dobra i piękna.
Dla tego to s ama ziemia , c z ą s t k a ś w i a ta powszechnego,
p rzed sta wia widok wspaniały, p r z em aw iający do duszy.
13
Człowiek z rozwiniętem uczuciem, widzi w niej myśl Bo
żą, wcieloną w ten szereg doskonałości, co się stopniowo zajmuje coraz w y ż s z e m życiem i unosi się , ulata coraz w yżej, niby wonne kadzidło, w świątyni bez granic, bez k o ń c a ... W tej to stopniowośei, w tern to wzniesieniu się od prochu ziemi, do najpiękniejszych k sz ta łtó w , barw i niepojętego ciał niebieskich ogromu, od siły ciężkości do siły żywotnej świata organicznego, tkwi pojęcie tej taje
mniczej Mądrości i W szec hmocy, której wola rządzi ś w i a tem, a niepojęte wyroki po w o d u ją dziejami ludzkości.
J ak aż tu wszędzie harmonia! Rośliny powstają, gdy już świat nieorganiczny przy g o to wał dla nich ziemne ło
żysko ze swe go c i a ł a , pokarm ze swoich wnętrzności.
Istoty żyjące, u n o s z ą się po płynnych żywiołach ziemi, lub s p o c z y w a j ą na pięknym i miękkim roślin kobiercu, pod ich cieniem, pijąc to samo p o w ie tr z e , tę s amą wodę co i rośliny. Człowiek ja k o ulubione, najukochańsze dzie
cię natury, je st panem z w ie r z ą t, roślin i ziemi,jest g łm v ą Widomą stworzenia. Treść to widomego ś w i a t a ; ciężki j a k bryła ziemi, mieści w sobie życie roślinne i zwierzęce, a potem oddaje ciało ziemi, z której się począł, bo proch, ja k o niemy dobytek Stworzenia, j e s t w ła s n o ś c ią ziemi —
czyn tylko w ła s n o ś c ią człowieka, ludzkości.
Dzieła Stworzenia od n ajprostsz ych w z n o s z ą się do najbardziej z ł o ż o n y c h : w roślinach i zw ierz ętac h podzi
wiamy c u d o w n ą tkankę niepojętej delikatności, gilzie nic- wiada czemu dziwić się więcej, czy tej ślicznej całości cudnego o r g a n i z m u , czy organom w ł o s k o w y m , czy b u łeczkom płynu, co we krwi naszej rozdrobniły się do nie
skończoności, i giną ja k atomy niepojętej małości, nawet
przed uzbrojonem okiem. Lecz pocóż się puszczać w cały
ogrom i rozmaitość S tw o r z e n i a ? W y s t a w m y sobie naj-
14
mniejszą okruszynkę o d w ia n ą od p r oszku, okruszynę, która się ż adnym w świecie sposobem rozłożyć nie da, rozpaść nie może na nic drobniejszego. Jakiejże trz eba potęgi na jej Stworzenie? Nie pojmujemy tego, pojmuje
my tylko, że się samo nic stw o r z y ć nie mogło. Próżne je st podziwienie tych ś w i a tó w bez granic, bez końca, tych cudownych istot organicznych, i rozmaitości nieorga
nicznego świata. Kto mógł proch s tw o rz y ć z niczego, t e mu niczem w sz y st k ie ś w ia ty , dla tego w s z y s t k o co je st, je st ja k b y nie było. W s z y s t k o przez Stwórcę j e s t , t. j.
w y p r o w a d z o n e zostało z niczego: jestto prosta, skromna, potulna wiara prostaczka i mędrca, nie mędrca w śr ó d s t o sów ksiąg, i loicznych formułek sylogizmów, w pajęczej przędzy metafizyki; ale mę drca ż y c i a , męża ducha, t. j.
uczucia, myśli i czynu. Byt s tw o r z o n y t. j. najdoskonal
sza harmonia ducha i t w o r z y w a , j e s t w s z y s t k i m , a czy milionowych świató w , czy jednego proszku, to mało z n a czy dla siły, która to w s z y s t k o w y d a ł a , a której nic nie ogranicza. Pojęcie Boga t. j. koniecznej a najwyższej przy c z y n y wsz ystkiego, tak j e s t wysokie, że kto nie poj
muje Istoty Najwyższej najgodniej, t. j. najodpowiedniej naturze ludzkiej — bluźni.
Byt w a r u n k o w y t. j. z a w a r o w a n y p ie r w s z ą p r z y c z y n ą ( s tw o r z o n y ) j e s t to nieskońc zoność w c ie l o n a , świat j e s t try u m fem, c h w a ł ą a przytem tajemnicą Stworzenia.
Niebo i ziemia (mówi Pismo) s ą c h w a ł ą Pana zastępów.
W ierzmy katechizmowej m y ś l i , że Pan Bóg s tw o r z y ł świat, dla tego, ic mu się tale podobało, a co się podoba
ło Najwyższej I s to c ie , było godne N ajwyższej Mądrości
W s z e c h św ia ta , równie g o d n e , j a k o w a niepojęta Niestwo-
rzoność, byt b e z w a ru n k o w y , co się odbija we w sz ystkich
podaniach religijnych, w Chrześciańskiem pojęciu Boga.
15
P o w s t a w a n ie na doczesność, m a t e r y ą , je st przynajmniej takiem b lu ź n ie r s tw e m , j a k bezbożność, jeżeli nie wię- kszćm, z w r a c a j ą c u w a g ę na bezpośredniość, i że tak po
wiem, d o ty k a ln o ś ć , konieczność natury, wiarę w świat p r z e m a w ia j ą c ą tak wyraźnie , dobitnie i ja sn o do naszego przekonania. Ta to właśnie konie czność, nadaje światu c a ł ą godność, a ciała, a ż y j ą c e stw orzenia i ludzie dopeł
niają ślicznie przeznaczenia s w e g o , w y k o n y w a j ą c p raw a konieczności. Konieczność nawet w biednem r o z u m o w a niu c z ł o w i e k a , g r a p ie rwszą i n a j w a ż n ie jsz ą rolę, a co się tycze pierwszych p r z y c z y n , j e s t podobno alfą i omegą n a szej mądrości. W i a r a gra w a ż n ą rolę w rozwiąz aniu naj- z a w i k ł a ń s z y c h , bo o stateczn y c h zagadnień życia. Ko
nieczna w życiu każdego cz ło wie k a , w s z y s t k o tłomaczy, tłomaczy calem przekonaniem, rozumieniem całego ducha, wolą, życiem, tym najlepszym syllogizmem rozumowania ludzkiego. Kiedy człowiek z aspaka ja potoczne, konieczne, n a jp ra w d z iw sz e , najpows zechniejsze potrzeby życia.
W życiu człowieka je st konieczność, i działa wszędzie.
Żyje on na ziemi, ktflra go w y d a ł a i k a r m i , zanurz ony w p o w ie t r z u , które go o ż y w i a , i środkuje w sobie siły organiczne ś w i a t a , bo dostał od natu ry w udziale p r z y mioty najdoskonalszej organizacyi zwierzęcej; j e s t to więc Stworzenie najdoskonalsze na ziemi, jestto n a t u r a w naj
wyższej życia organicznego potędze. Z tego, że j e s t naj- doskonalszem s t w o r z e n i e m , w y p a d a , że powinienby iść za popędem natury, i z a s p a k a j a ć , j a k zw ierz ęta, w sz y stk ie jej potrzeby.
Jestże tak w istocie? Nie! Człowiek, czy dziki czy ukszta łcony, w niczem nie zna g r a n ic , nie m a więc naj
piękniejszego przymiotu z w ie rz ą t, a na w e t istot nieorga
nic z n y c h , p r a w a ograniczającego, i n s t y n k t u , naturalnej
1
16
granicy działania. Może n a d u ż y w a ć , i n a d u ż y w a . W s a mem nadużyciu jednak, j e s t zaród c z e g o ś, czego n i e m a w innych stworzeniach : potrzeba oznaczenia sobie granic, miary, oznaczenia się, ograniczenia się, umiarkowania. Ro
zumujmy sobie ja k chcemy, a ograniczyć, umiarkować się koniecznie potrzeba. Czy człowiek to uczyni zaraz, czy aż w t e d y , g d y do ostatecznego dojdzie wysilenia, musi się ograniczyć, i to właśnie dowodzi, że n a tu ra je go j e s t w y ż s z a , uduchowniona, przez tę w y ż s z ą w ła ś c i w ą mu siłę.
W s z y s tk o w o ła o umiarkowanie chęci, zatem idzie k s z ta ł
cenie u c z u ć , rozwijanie myśli, up ra w a woli. Kogo nie w s t r z y m a niesmak życia, nadwerężenie sił, ten doszedł
szy do ostateczności, w y r z e k a się dobrowolnie ro z u m u , i je st gorszy j a k bezrozumne z w i e r z e , bo dąży do samo
b ó js tw a zdolności s w o i c h , z w ł a s n ą o tern wiedzą. Od s amobójstwa , do pierwszej niespokojności, która w zrusza swem tchnieniem tonie naszego sumienia, przy n a d w e r ę żeniu drobiazgowem naszych powinności względem sie
bie i innych, je s t pole dla popisu n aszy ch zdolności.
S w a w o l a w ię c , j e s t pierwszym*pąkiem przekształce
nia konieczności, która je st udziałem niemych stworzeń, powodujących się instynktem. Usposobienie w e w n ę trz n e pokazuje nam, że możemy robić, co chcemy, możemy n a wet iść w b r e w naturze, zabić siebie. Wolność nieosra- nic zona, je stto przymiot tak konieczny, że bez niego nie pojmujemy człowieka, ja k ciała bez formy, bez ciężkości.
Tym sposobem tylko człowiek może się wznieść nad zwierzęta, lub stać się istotą najpośledniejszą w świecie, gdy się unjkczemnia przez niegodną rozpustę swawoli.
Ka ż d y z nas czuje: iż g d y b y chciał, mógłby się zabić, a
jednak przy z d r o w y c h zmysłach nie zabija się, chociaż mu
nikt tego nie broni. Rozumna wolność człowieka wła-
17
ściwie mówiąc leży nie w w y sk o k u s w a w o l i , ale stoso
w aniu się do natury. Dla czegóż t o ? Bo natura w la ł a w nas chęć z a c h o w a n ia życia i sz c z ę śc ia , dobrego bytu.
Ograniczam się o tyle o ile w y m a g a konie czność, która prowadzi człowieka do wolności rozumnej, pokazując, że przeznaczeniem j e g o , nie j e s t z r e s z tą ani ślepa konie
czność, ani bezrozumna wolność, czyli s w a w o l a . Naturą człowieka j e s t umiarkowanie, t. j. coś w y ż s z e g o nad na- tuię, a nad naturę w yższem być nie może to, w czem się nie mieści n a t u r a , j a k o stopień, doba (moment) stadium rozwinięcia.
Jak siła ż y w o tn a w zwierzęciu p r zek ształca m a gne
tyzm i zwierz ęcym go c z y n i , t . j . do w y ższej potęgi go w z n o s i , tak i n a tu ra wznosi się , u d u c h o w n ia , w na tu rze ludzkiej. Jestto pra w d a z a w i a s o w a , o której nigdy zapominać nie t r z e b a , mówiąc o naturze w życiu czło
wieka.
Dziwna rzecz ja k się cudowmie kojarzy w życiu czło
wieka, je g o wola z koniecznością natury. Człowiek może się ograniczyć do takiego s to p n ia , że umiera spokojnie, kiedy tego w y m a g a konieczność natury. Ileż tu walki?
tak zaiste! bo nie przykrzejszego nad myśl stracenia ż y cia dla człowieka. Człowiek rad nie r a d , z g a d z a się j e dnak na śmie rć, kiedy konieczność natury w oła. Jestto tryumf wolności rozumnej, doskonała jej harmonia z k o niecznością natury.
A kiedy się człowiek poświęca z a to, co kocha i ceni więcej nad życie s a m o , za dobro bliźnich i w ł a s n ą go
d n o ś ć , w tedy się wznosi nad samego siebie. Spokojna śmierć i poświęcenie, jest n ajdroższ ą ofiarą, bo w naj
w y ż s z y m stopniu ludzkiem, najdoskonalszem wyrażeniem
3
18
sie człowieka. W te d y to duch nasz p r z e c z u w a snąć g o rąco, ż yw o, byt w y ż s z y , n ie z a w a r o w a n y doczesnością, i dla godnego przejścia po z i e m i , poświecą to, co ma naj
droższego — samo życie. Miedzy s w a w o l ą i poświece
niem leży pole życia umiarkowanego, ludzkiego.
Czy duch człowieka j e s t tylko uduchownionym in
stynkte m zw ierzęcym, ja k instynkt uduchownionem pra
wem organizmu? Czy ta siła je s t w łasn o ścią materyi ro
zlaną w święcie, jak siła żywotna, i wciela się w rozmaite ludzkie postacie? Wikt nie wie! Niepokoi nas myśl taka.
I j a ż to, co się odrębnym od w sz y st k ic h ciał c z u j ę , od swe g o wła sn e g o n a w e t ciała, mam się rozlać, rozpłynąć po śmierci, w ten ogólny elektrofor ż y c i a , ziemię? Nie!
to nie podobna. Duch mój je st indiwidualnym, (niepodziel
nym) pierwiastkiem B o g a , Najwyższej Istoty, a zatem oddzielić się od siebie nic może, j a k części ciała, którego siła ż y w o tn a przejdzie, i spłynie w ziemię po śmierci, cia
ło robaki ro z to c z ą , kość spruchnieje, i ta rzać się będzie może po ziemi, ja k te k o ś c i, co się w a la j ą pod naszemi nogami. Na tę myśl, nieraz westchnieniem pierś się rozdy- m a , a w iara m ó w i , że duch j e s t nieśmiertelny, i z m ar
tw y c h w s ta n i e w doskonalszein wcieleniu, i człowiek odro
dzi się w całej osobistości. Człowiek to samo przec zuwa , i nie może temu nie w i e r z y ć , n a w e t w śr ó d miotających nim wątpliwości. Bo i cóżby w y ra ż a ło poświęcenie, jeżeli nie ducha nieśmiertelnego, w y ż s z e g o nad życie, i dlatego w z n o s z ą c e g o się nad nie w górne krainy, gdzie n ie st w o rzona Ojczyzna je go?
Dla człowieka je d n a k nie dość wiary, bo w iara z a
w sz e jest tylko uczuciem, a uczucie się zmienia, dlatego
Opatrzność dała nam rozum i doświadczenie życia. Aby
sobie odpowiedzieć z p e w n o ś c ią na pytanie zajmujące nas
19
tak żywo, pytanie najważniejsze i je d y n e w życiu, tr z e b a życia t. j. niedość ani r o z u m u , ani w ia ry , bo rozum nie poznaje pierwszych p r z y c z y n , w ia r a bez u c z y n k ó w j e s t ma rtw a.
Życie, działanie, w prawienie w grę w sz y stk ic h władz n a s z y c h , przez harmonijne umiarkowanie ich — o to , co nam roztajemnicza za g a d k ę życia, prawdę myśli ludzkiej.
G dybyśm y z r e s z tą nic nie mieli na dobie, prócz dopełnie
nia konieczności p raw n atury, żyć-trzeba, a w życiu o g ra
niczać się, miarkować. Mądrość ani w ia r a nie m o g ą być przeciwne naturze i sobie. Wszędz ie harmonia przez ży- cie. Ż yjmy podług głosu n a tu ry , bo ta w z n io sła konie
czność, nie każe m a r n o w a ć rz e c z y w is ty c h życia korzyści, ale s tosowa ć siły n a siły nasze dla ich gry , muzyki S tw o rzenia. Kiedy działać p o t r z e b a , z o s ta w m y w z a w i e s z e niu wątpliwośc i nasze i niezgodę rozumu z wiarą, co ty l
ko chwilowo t r w a ć może. Z łóżmy z serca niepokoje i tłumaczmy przez konieczność ro z u m n ą w sz y st k o , bo to najwznioślejsza Mądrość, g łoszą ca p r a w d y życia, od c h a t
ki do tronu, i żyjmy! żyjmy dla zaspokojenia koniecznych potrzeb życia, bo za to odpowiedzialność na jw ię k s z a i j e dyna c z e k a nas.
Życie ludzkie — W i a r a i wątpliw ość — czyn.
Nie mądrość to: mądrym być albo wielkość świata Rozumem chcieć ogarnąć: krótkie ludzkie lata, Gonić w nich wielkie rzeczy, a dać gotowemu Upływać, podobne jest bardzo szalonemu.
Jan z Czarnolesia.
W życiu człowieka nie j e d n a władza , chociaż j e d n a myśl,
je den duch działa, w rozmaitej się j a w i a j ą c u nas postaci.
20
To człowiek myśli, to chce czegoś, to czuje coś i tęschni sobie, albo się nudzi. To znów uczucie ż y w s z e przelewa się w uczucie, a wiara je u stala, aby dać j a k ą ś podstaw ę działaniu. Nieraz g ło w a pełna r oją cych się m y ś li , a je dnak śród tego b o g a c t w a i obfitości, człowiek czuje u b ó stwo swoje bez uczuc ia, bo mu równic trudno żyć bez serca, jak bez myśli. Myśl i uczucie całkowa ć się mogą, aby się zrosły i w y la ł y w c z y n , owoc woli człowieka- Lecz cóż, kiedy i sam czyn nie starczy do ż y c i a , bo to tylko wezbranie życia; co j a k wzniesiona fala z now u opa
da, i z n o w u się człowiek o cze mś zamyślił, zatęschnił do czegoś na nowo. I na cóż mu to życie'? By wiecznie dzia
łać, myśleć i tęsclmić, do uczuć myśli i czynów, by w tein wiecznem krążeniu uznać, że nie tu Ojczyzna je go, że tu tylko w ę d r ó w k a , przejście do lepszego, doskonalszego, pełniejszego życia. Gdybyś n a w e t temu przyszłemu ż y ciu nie chciał wierzyć na chwilę to i tak musisz żyć, miar
k o w a ć chęci, czuć , myśleć i działać, aby dopełnić woli Tego co cię s tw o r z y ł. Żyj tylko a nie zbłądzisz ( )• P r a w d a je st w s z e c h s t r o n n ą , a zatem z k ą d c h c e sz , gdzie tkniesz, wszędzie j ą napotkasz w życiu, z e w s z ą d j ą w y -
{*) Życie, czyn, biorę tu wszędzie w najrozleglejszem znaczeniu wyrazu t.j. jako czyn, życie, wypełnione duchem. Ob. Prolegomena Cieszkowskiego str. 86. (Factum i Actum). Dalćj na str. l i t . pisze Autor: Myślenie absolutne musi wrócić do absolutnego bytu, nie oddzielając się jednak od siebie (nie wyosobniając się, t. j. nie tracąp swojej natury duchownej) i tp będzie czyn, działanie obsolutne czyli doskonałe (Thun). „Dla tego (str. 123) zwiastuje
my filozofii epokę nową, w którćj ona, nawet opuszczając właściwy swój pierwiastek i, stanowisko (t. j. dobę rozwinięcia) niemniej przeto postępem (rozwinięciem, rozwikłaniem, dojrzałością) ducha się stanie. Filozofia musi się stać stosowną, a jak poezya sztuki zeszła do prozy myślenia, tak i filo
zofia z .wysokości teoryi, na poziom praktyki spuścić się musi. Filozofia pra
ktyczna, albo właściwićj mówiąc, filozofia praktyki jej najpełniejsze dzia-
21
prowadzisz, i dlatego nie zacieśniaj jej w y łą c z n o śc ią my- 2 ślenia lub wiary. Żyj tylko, bo w sz y st k o ci wolno; w o l
no wątpić, nie wierzyć, ale nie żyć nie wolno. W s z y s tk o eo nas otacza w o ł a o życie, działanie, czyn, pracę; a naj
mocniejsze, bo najbliższe przekonanie, konieczność, znie
w a la do d z i a ł a n i a , i uświęca pracę. Ale kiedy wśród samego działania opadną ci ręce i mimowolnie nieraz się zamyślisz o sobie, z a t ę s c h n i s z , pamiętaj że ta m y ś l , to uczucie j e s t równie konieczne, równie rzec zywiste ja k na-
iiinie na życie i stosunki spółczesne — rozwinięcie prawdy, co najżywszej działalności, jest w ogóle przeznaczeniem filozofii w przyszłości.“ Przerabia
nie prawd rozumowych w czyny (das Uebcrsetzcn der Wahrheit vom Denken in das
Thunj
miałem na dobie kreśląc uwagi nad pomysłami młodego naszego badacza filozofii, jednego z wydawców Przeglądu (Obacz Przeg. Na
ukowy z r. 1343 Tom 1. o Filozofii samorodnej polskiej). Z powodu tychże uwag odebrałem kilka listów prywaloych, jużto w obronie młodego filozo
fa, juz przeciwko niemu. Przytaczam dosłownie obronę jego własna: ,,Je
żeli przez życie rozumiemy żyeie wyższe, to myśląc żyje się, par cxcellen- ce, gdyż tam jest razem i uczucie, i wola, tylko że myśl je owładnęła: Zdaje mi się: że Autor to saiąo rozumiał.“
Redaktor Przeglądu Naukowego w przypisku do mojego rozbioru: Przy
gotowań P. Szczeniowskiego, wyrzekł także: „Zycie bez myśli nie jest ży
ciem,“ jakbym ja kiedy wyrzekł przeciwne zdanie. Odpowiedź moja zawie
ra w sobie dowód, żę myśl i uczucie są składowemi częściami woli, a tylko prawdziwem, bo najpełniejszem, najpowszechniejsze™, a powszechność jest wybitnem znamieniem prawdy. Zauważę tu, że myśl biorę w znaczeniu tylko myśleuia , nie ducha w ogólności, a myśienio filozoficzne (Denken) odró
żniam od poglądowego i, przedstawialnego, czyli rozsądkowego (Anschanen, Vorstellen). Jeżeli lak zwana lewa strona Hegla, jest ostatecznością, przesi
leniem analizy spekulacyjnej, to filozofia objawienia, która jest żywą synte
zą, uznaniem największego faktu w ludzkości, faktu ze znaczeniem świfltO- wem, znajduje się w najbliższym związku, z dążeniem życiowćm praktycznem, którego Szeliing zawsze był i jest podstawcą. Pojęcie bytu (mówi on) nie jest jeszcze bytem, potęgą, a filozofia nietylko jest nauką pojęć (quid sil?
Was? Begrieff) ale bytu samego zaczerpnięciem (quod sit? Dass. Existens).
Czysta nauka rozumowa (die reine Vernunfts Wissenschaft) nie ogarnia jeszcze bytu, chociaż jego treść poznaje, przenika istotę, ztąd pqtrzeba objawienia.
22
tura, co cię otacza, ja k praca i umiarkowanie życia t w o jego. Ducli to przemawia w tedy m o w ą dobrze nam z n a n ą , i to j e s t źródło najpłynniejsze, z którego mędrcy świata, mądrość s w o j ą czerpali na pociechę rodu ludzkie
go. Człowiek je st ma łym światkiem, i nic nad niego nie ma w y ż s z e g o w całym świecie. W s z y s tk ie władze jego, s ą to niby naczynia w ło s k o w e rośliny, na prawdobranie ( W a h r n e h m u n g ) , t. j. wciąganie w siebie tej praw d y co je st rozlana w dziełach S tw o r z e n i a , j a k siła ż y w o t n a ciało, ona utrzymuje duszę ludzką. Myśl więc każdy, kto uczuł potrzebę m y ś le n ia , a p r a w d a , co już przez samo życie płynęła w ciebie, puści się n o w ą s tr u g ą srebrnych wód myślenia, i uczynisz podwójną rozkosz twojego istnie
nia. Serce nasze pragnie zapełnić czczość uczuć, a rozum czczość wiedzy; skoro obudzi się głód m y ś l i , potrzeba duchowego pokarmu. Z a sp a k a ja m y pragnienie serca, n a p a w a j ą c się sło d y c z ą bezpośredniego u c z u c ia , bezpośre
dniego myślenia, dopełniając przeznaczenia n a s z e g o J U z n a - j ą c na czem to dopełnienie zależy, karmiemy rozurit. Pier
w s z a droga p r o s t s z a , ale tylko dla nieletnich lub z g r z y białych, dla najniższych słojów społec zeństwa, tych w ie
cznych dzieci, w stanie małoletności umysłowej. W po
kładach t o w a r z y s t w a więcej w z n ie s i o n y c h , bardziej od
dalono się od bezpośredniości uczuc ia, myślenia, więcej ude p ta n o 'ś c ie s z e k nieprawości, a zatem z drogi p r a w d z i
wej zbić się łatwiej m o ż n a , i myśl tu świadoma na pomoc idzie. Dziś człowiek,mniej więcej ukszta łcony, mieć musi przynajmniej o g ólne , choć jakie takie pojęcie o p r z e z n a czeniu swojem w społeczeństwie, a w szczegółach ( w y łącznie, specyalnie) poznać to, co mu w życiu potocznem potrzebne będzie. Ogół z a w s z e idzie mniej więcej z a po
pędem natury, c h w y ta sercem to, co mu świat podaje,
23
lub mysłem p r a w d o b r a n ia p ie r w s z ą le p sz ą z rzuconych mu p r a w d , wybiera na zapas do p r z y s to s o w a n ia , czylo w słowie czy w ż y c i u . Nie każdy je d n a k przestać na tern może i nie przestanie, kto się lubi z a s t a n a w ia ć nad sobą, sz u k a ć z a s a d y uczucia w naturzej-zeczy. Dla takich i ja to piszę, piszę i dla siebie samego. Nagroda pracy leży w słodkiern uczuciu w ew n ę trz n e m , że dopełniam przez na
czenia swojego, j a k rolnik up ra w ia ją c y n iw ę , ja k ogro
dnik szczepiący drzewa. Przystępuję do rozwagi natury l u d z k ie j, a w niej mianowicie do tego, co nas najbliżej obchodzi. W dobrej w i e r z e , w poczciwem przekonaniu radzę, że mogę być pożytecznym i dla innych, a z r e s z t ą piszę dla siebie, j a k tyle innych myśli, u w a g i postrzeżeń.
Potrzebne to dla zaspokojenia ducha, ja k chleb powszedni do życia. To j a łm u ż n a ubogiego, pieniążek wdowi, ofiara ciężko z a p r a c o w a n e g o grosza, na ołtarzu pra w d y i dobra powszechnego. Każdy powinien działać dla dobra ogółu, ja k umie i przyczyniać się czem moż e, i ile go stanie.
Czego nic możemy, tego ani Bóg, ani ludzie w y m a g a ć od nas nie będą.
W życiu to j e s t najistotniejsze, prawdziwe i wielkie, co konieczne, p o w s z e c h n e , co przenika w sz y st k ie słoje s p ołec zeństw a, co ożywia człowieka, i w głębokićm usa- motnieniu śród obcych, i w domowem rodzinnem pożyciu, i śród pracy dla dobra to w a r z y s tw a , i śród towarzyskiej z aba wy: myśli proste, ja sn e , uczucia szczere, wola chętna.
O! g d y b y m mógł przelać we wsz ystkich tę myśl, że u rz e czywistnienie dobra ludzkości, przeznaczenia świata, n aj
lepiej się dok o n y w a przez najdokładniejsze wypełnianie obo w ią z k ó w względe m siebie s ame g o ! Rozmaite a naj
częściej niezależne od nas położenie w ś w i e c i e , usp o so
bienie w r o d z o n e , tysią czne myśli, wreszcie okoliczności
24
przy p a d k o w e skłaniają c z łowieka do zajęcia się tera lub owera. Ten buja w krainie m y ś li , ów uczuciem ożywia tysią ce, ci w pocie czoła pracują na życie, a kiedy przyj
dzie chwila Sąd u ostatecznego, na dolinie własnego s u mienia, nie z m y ś li ,
u c ł u ćnaszych, z d a w a ć trz eba s p r a w ę przed tym Sprawiedliwym Sędzią., ale z życia, z tego, czego po człowieku ma prawo w y m a g a ć sumienie. W tedy to nie myśli o d e r w a n e , nie u c z u c ia , nie praca na chleb, utrzymanie, ale to co jest czysto ludzkie, co tchnęło po budki myśloiliaj uczucia i woli odpowiadać będzie, przed ty m s tr a s z n y m Sędzią ż y w y c h i umarłych. Nie każdy z nas ma je dnakie pole u praw y, ale każdy jedne i te same siły, bo pielęgnuje b ó s tw o w rdzeniu swojego człowie
czeństwa, i ja k je pia stowa ł, pielęgnował, odpowie. O z a iste! wielki i ten na ziemi, kto żył choćby w swoim prze
chodzić przez życie nic d|a ś w i a ta nie zrobił; dosc że p r a c o w a ł na siebie, a zatem na świat, bo uznał, bo w y pieścił s w o j ą duszę, to dziecię Boże, skazane na w a lk ę a najczęściej, cierpienie od kolebki do g r o b u , na ten padół płaczu. Nasze z a ję c ia , a raczej położenie w życiu je st ( n ie m o ż n a tego z b y t często po w ta rz a ć ) rz e c z ą p r z y p a d k o w ą , i nie stanowi treści ż y c i a , ale jego szatę. Że ten lub ów zajmuje się u p r a w ą roli, a inny u p r a w ą nauki, nie j e s t to istotną r óżnicą; każda p r a c a , każde powołanie w życiu, ugodnia człowieka. W prostaczku i uczonym duch je den. Wszędzie można być człowiekiem, bo wszędzie ota czający nas świat z j a w i s k , rozdrażni potrzebami ko- niecznemi i obudzi siły duszy, a tem samem zaspaka jać będzie wieczne dążenie c z ło w i e k a : uznanie w sobie du
chowości pierwiastku Bożego. Człowiek i ludzkość idzie na przód o własnej sile, nie o szczudłach n a u k i , nie pod
piera się pożyczanym z ksiąg, i szkoły rozumem.
Nauka j e s t rze c z ą piękną,, ale nie konieczną dla k a żdego, o w s z e m , k a ż d y ile ma w sobie ro z u m u , tyle go w książkach znajdzie, powiedział Russo, i dobrze powie
dział. Książka i szkoła rozumu nie uczy; daje tylko wia
domości; tak ziemia zdrowia nie d a c z ł o w i e k o w i , tylko cbleb i l e k a r s t w a dla podtrz ymania zdrowia i życia. N a u ka j e s t tylko napomknieniem, a z r e s z t ą Opatrzność z o s ta w ia nas własnej naszej wielkości i siłom. To j e s t d ą żenie wprost życiowe. Z drugiej strony, w sz y st k ie w ł a dze człowieka pojedynczo brane, m a ją b y t udzielny, pra
g ną się ostać same przez się, i w tej odrębnej samodziel
ności, p o trz ebują zaspokojenia tych nowych potrzeb. R o zum szuka p r a w d y , dla zaspokojenia wrodzonej mu cie
kawości, uśmierzenia p o w sta ją c y c h wątpliwości, słowem, dla odszukania z a s a d stworzonego świa ta zjawisk. Kiedy potrzeba rozumu wzniosła niejako rusztowanie p raw dy, uczucie pragnie świat odwzorowa ć, wcielić z a s a d y w d o czesne postacie. Nauki więc i s z tu k i , w y ło n ia ją się na z e w n ą t r z , j a k w y s p y z oceanu wód morskich, j a k nowe kłę by szerzą cego się po żagwia ch ż y w o t a d u c h a , a to dla zaspokojenia nowych potrzeb ju ż wyksz tałconego człowieka. J a k życie koniecznem było, bo tęsclmiła doń cała natura, i z a ją ć się pragnęła t ą pojętnością, coby ze- sr o d k o w a ła w sobie celowość ś w i a t a , tak nauki i sztuki powstać m usia ły, bo tęsclinił do nich r o z u m , tęschniło uczucie. Człowiek z a w s z e usiłuje się wy ra z ie na ze
w n ą t r z , wyrazić się w świecie dobytkiem czą stki je go (mienie), zasłużeniem na potwierdzenie, uświęcenie s w o ich działań w przekonaniu innych (imię). W nauce wylać pragnie myśli, w y n u r z y ć uczucia dla dobra bliźnich. Na tern stoi postęp i doskonalenie się, a raczej rozwijanie się, dojrzewanie, rozwój ludzkości.
4
26
P o tr z e b ą wiec ducha j e s t tworzyć, ja k ciała pracować, a rodzaj pracy położenie oznacza. W każdym razie p r a cownik starać sie powinien dopomódz, czy to naturze w wy d an iu o w o c ó w i przekształcaniu s urowe go matery- ału, czy prawdzie w zdjęciu, zebraniu jej z d r z e w a życia t. j. wyświeceniu w naturze i wierze historycznej (dzie
ja ch ludzkości). Kmiotek i badacz tu równi; bo oba czują potrzebę nieodbitą, nieprzepartą pracy; konieczność ugo- dnia najwznioślejsze życie. Tu cel i środek, zamiar i k o niec, z a m y k a j ą i ciągle p o s u w a ją koło życia. Nie u w a żajmy nauki jedynie za środek j a k ludzie proszku, grosza, nie d u c h a , poświęcenia; bo w te d y , w te d y myśl ja ł o w a , żadnego płodu nie wyda. Nie pracujmy dla po k la sk ó w i s ła w y ; bo d usza surowe niedojrzałe w y d a tylko owoce, p r z e dw cze sny płód poroni, a w takim niedonoszonym pło
dzie nie u t r z y m a się duch, życie, będzie to jedynie trup, m a r tw e dziecię erudycyi lub belletryzmu. Gorączka pisa
nia je s t w ła ś c i w ą chorobą młodości, s ł a w a namiętnością pięknej duszy. Jedna i d ruga źle kierowana, szkodzi, po
w o d o w a n a rozsądkiem i umiarkowaniem doświadczenia, u święca nasze działania, prowadzi do dobrego, i byt nasz umila, ubłoża. YV ostatnim razie piśmiączka wierszem czy p rozą podobna do gorączki i zimnicy; je st to jedno z naj- niewinniejszycli, niemniej szkodliwych g łu p stw na świę
cie, bo w najgorszym razie łechce w niezdarnym pismaku miłość w ł a s n ą , nadym a pró ż n o ś ć , a że to j e s t uczucie stronne przeebodowe, więc jako takie czasem zginąć musi.
Nie zapominajmy z a ś , że od dumy uczucia sił własnych z a c z y n a się uczucie własnej godności, i prawe ich użycie, a przez to samo obudzenie talentu, jeśli p iszą cy był isto
tnie człowiekiem z sercem i duszą. W sztucznej atmosfe
rze świata, s z tu k a życia na tern zależy, a b y człowiek na-
27
był zręczności i w p r a w y ch w y ta n ia się na każdym g o r ą cym uczynku, złości, g ł u p s t w a i miłości własnej, a w t e dy błogo mu! błogo! bo pędzi ż y w o z ognistym zapałem, po drodze postępu, a wiatr próżności ro z d y m a żagle życia, skierowane do zamierzonego celu. Nie będzie to ś więto
szek u d a n y , nie ma zgaj s e n ty m e n ta ln y , nie utrapieniec p r agnąc y się odznaczyć dz iwa c tw e m , wyosobnieniem, ale człowiek co się na wylot przegląda, zna co w nim je s t dobrego i złego, słowem, mą ż myśli, uczucia, woli; mą ż, czynu, życia.
J e s zcze j e d n a dla piszących uw aga; życie ludzkie to różno-wzore, pstre życie, a raczej duch odwieczny prze
glą d a ją c y się w kropelce c z a s u , życie u tr z y m u ją c e się śmiercią i znisz czeniem, życie w k.tórem w sz y st k o j a k piorun prz e k rą ż a i pali się j a k b ł y s k a w i c a , najlepszym je st nauczycielem człowieka, lekarzem próżności. Nauczy ono żyć człowieka; z o s ta w m y więc każdego, j a k go Bóg z o s ta w i a sobie samemu, je g o własnej wielkości i sile , a jeśli tylko naucz ył się z a s t a n a w ia ć , błogo mu ! Pozna on w tedy nawet śród przeciwności, n a w e t spełniając kielich goryczy, że samo cierpienie i nieszczęścia s k ła d a ją się na o k a z a ł o ś ć , ma je s ta ty c z n o ś ć owego życia, którego n a sze potoczne życie i śmierć, s ą tylko dobami, ja k dzień i noc dobami wieczności, gdzie nie ma dnia, nocy, ani słoń
ca. Nie ga rd ź m y s ł a w ą , nie gardźmy próżnością! Niechaj nie ginie ta iskra młodego w i e k u , której nie znajdziesz w zimnym popiele s a m o c h le b s tw a . Pielęgnujmy ją! Zda się do życia pożytecznego, dla bliźnich. Niech przez całe życie pierś młoda g o r ą c ą będzie i nieobojętną na sławę.
^ próżności samej k o rzystać trzeba w młodzieńczem w ie
ku, korzystać trzeba z tego usposobienia duszy gorącej,
zapa łem prawdy, póki w u lk a n wrze i kipi, i ognistą l a w ą
28
buchać usiłuje! bo któż zaręczy, żo świat nie ostudzi z a p a ł u , o b ło ż y w s z y nas ja k w gorączce lodem przeciwno
ści? Może przyjdzie czas, kiedy w y t r z y m a ł ą duszę p r z e łamie trudna dola, tr o s k a ściśnie serce i spiecze j e , w y su sz y , a w t e d y za c a ł ą p r a w d ę stanie ciężkie w e stchnie
nie, w te d y dla pogodzenia się ze sobą i światem, a raczej w o l ą B o ż ą , łzami się tylko z a l e je sz , lecz nie zmyjesz gorżkiej żółci niedoli, nie strawisz cierpkości pochodzącej z zamiarów, co się nie u d a ły , lub straconych przez w ł a s n ą winę, rzetelnych życia korzyści. Działajmy więc, bo tak każe natura. Wierzmy, bo nie wierzyć trudno na zie
mi, a kiedy m g ł a wątpliwości zadymi się w duszy, cze
muż jej nie dać wolnego biegu, nie dopuścić swobodne go rozwijania się, po niebie myśli? Ale prz e d e w s z y s tk ie m nie oglą dając się na przemijające uczucia, słucha jmy gło
su, który nam radzi umiarkowanie chęci, bo dobre, pię
kne życie, praw dę przeznaczenia naszego najlepiej okaże.
Człowiek nie oglądając się na z a t r u d n ie n i a , położenie swoje, ma z s o b ą s amy m najwięcej do roboty. W sobie tylko znajdzie to, czego mu nie d a d z ą nauki. Ileż to ludzi żyje bez pomocy szkoły? Hołd zdrow emu rozsądkowi, co czyni człowieka prostym ja k dziecię, a je d n a k z pełnern, szczęśliwem uczuciem pewności w postępowaniu. W s z a k że lud prosty, ta p o d s ta w a lu d z k o śc i, z takich a nie in
nych ludzi się składa, to co najogólniejsze, najlepsze je s t ,
bo ma powsz echność, a zatem prawdę po sobie; człowiek
p raktyczny, ro z s ą d n y , patrzy na usiłow ania mędrców, ja k
na prace, co dopiero gdy w y d a d z ą owoce* m a j ą się p rzy
czynić do ogólnego d o b r a , i zbogacić żyeie. Bo i cóż
przyjdzie (myśli sobie) z b a d a n ia : czy ciało jest m y ś l ą
ce, czy duch skamieniały? Gzyliż syllogizm n a u k o w y s t a
nie za przekonanie życia c a ł e g o ? W artoż się sprzeczać,
29
że jeden n a z y w a 1 na tu rę B o g i e m , a drugi Boga' n a tu rą 1, kiedy najprostsz e zastanowienie się mówi nam : że co1 in
nego Bóg, a co innego natura. Nie wiem y co jest sita, co t y l e zjawisk n a z w a n y c h a nie z n a n y c h , a ja k ż e pier
w s z ą p rzycz ynę Stworzenia poddawać waru n k o m S tw o r z e n i Ten Boga w y ro zu mo w af, ja k ideę m y ś l e n i a , bóL s tw o konieczne, oderwane i b e z w a r u n k o w e . Deus ex ma- h in a , posępno bóstwo żywiołowego ś w i a t a , ulotnione tylko, a z r e s z t ą m a rtw e ja k o w a k ło d a Jowisz a. To cień, ma nidła, to nie przystaje do duszy — tej d u s z y ludzkiej, co w chwilach umilenia, ubłożenia, łaski, środkuje w s z y s t kie siły świata. S ą to je dyne w życiu chwile, bo w nich między Stworzeniem a S tw ó r c ą urzec zywistnia się bez- w a r u n k o w o ś ć na^obszaraeh względności. Bóg ż y w y udzie
la się człowiekowi, nie przez w y rozumow anie , ale przez jasny, bezpośredni pogląd gorącej wiary (kto tego nie do
św i a d c z y ł na so b ie, może śmiało zaprzeczyć i bytności Boga, i boskiemu pochodzeniu człowieka): Rodzima to ojczysta wiara ducha , bo mu w y s t a r c z a w samotności, chociaż bez pociechy żyje) pracuje w pocie czoła. Nnjza- wikła ńsz e zagadnienia filozofii na polu życia, ro z w ią z u ją się tak ja sn o , tak prosto. Wiara prowadzi ludzkość przez jej z w y c z a je i obyczaje, prawa, religię, ustanowienia spo
łeczne; idźmy za tym głosem: Na u k a ma być tylko roz
szerzeniem życia dla ludzkości, b y w s z y s t k ie jej władze w p r o w a d z ić w /g rę , a i t y m sposobem życie najpiękniejszą ile b yć może harmonię wy d ało : Udziałem ludzkiej dosko
nałości, a przynajmniej odwiecznem jej przeznaczeniem, je st wznieść się do harmonii ducha i je g o formy, czyli odlewu ( ż y c ia ) U j. zb o g ae iw sz y się w duchu i prawdzie, żyć naiłouie n a t u r y i potocznego życia korzyściami,1 mie
niem rzeczywistemu L u d z k o ś ć j e s t ' z a w s z e j e d n a i ta 'sa-
30
ma. W zięta w ogóle dopełnia swe go przeznaczenia w każdej dobie,w każdej chwili, bytu swojego od stw o rz e n ia do skoń
czenia świata; bo to j e s t normalnie rozwijający się człowiek, który w ogóle błądzić nie może, b łą dzą tylko ludzie po
je dynczy, a b ł ą d z ą dla tego, że ma ją w olną w o l ą działa
nia j a k im się podoba. Opatrzności zaś nie z b y w a n a in
nych narzędziach ani czasie, dla urzeczywistnienia swe go obrazu i podobieństwa na ziemi. W ł a s n ą nicością upada ten, kto n a d u ż y w a wolnej w o li, a jeżeli Bóg cierpieć ra czy nadużycia, to tylko z o sta wia złe, dla dopełnienia w ł a snej miary, by samo przez się nieprawością upadło, i zgru- chotane na miazgę, rozproszone, zgniłe, weszło z rozpusty, rozwiązania się, w skład dobrego. W p r z y s ł o w i u , nie masz tego złego, coby na dobre nie wyszło, mieści się g łę
boka o s n o w a p r a w d y Stworzenia.
Dla życia dość ż y ć , wątpliwości z a w s z e r o z p r a s z a poddanie się woli wyższej, a pra w d ę uświęca spokój du
szy , i przesta wa nie na zdaniu swojem bez najmniejszej chęci propogandy. Kto nie ma w sobie uczucia położenia względnego innych, ten nie przebył je sz c z e w sz y st k ic h stopni p r a w d y względne j, i nie podniósł się do w s z e c h - w zględności, czyli bezwzględności, i na białe światło prawdy, bierze jeden z tęczowych b r y z g ó w , na ja k ie p r y zmat ludzkiej słabości i dumy, rozłożył promień o dw ie
cznej pra w d y stw orzenia, przyświecającej j a k słońce ż y
ciu człowieka. Na dumę mamy le k a rstw o w pokorze, z a
parciu się siebie s a m e g o , na rany błędów, balsam żalu i
odrodzenia się w duchu i prawdzie, balsam lejący w serce
pociechę, z a ż y w a j ą c y zranioną nadzieję, i n a d w ą t l o n ą w y
trwałość. To ciągłe odradzanie s i ę , je st c h w a ł ą ducha
ludzkiego. Człowiek obraża Boga przez nadwerężenie
praw natury, gwałcenie tego, co w nim, co w świecie j e s t
i
dobrego. W ą tp ić więc, nie j e s t gwałcić p r a w a natury, ale o w sz em ulegać tym prawom. Gdyby dogmata naszej w ia ry były opowiadane z miłością chrześcijańską w czasie kiedy w ia r a C h r y s tu s a s ta ła się Religią państw, nie b y łoby tyle herezyj po zo sta ło ; a g d y b y ich nie prześlado
wano, nie b y ły b y się pewno tak rozkrzewiły.
Niewiara lub urojenie osobistej wiary j e s t tylko s t a nem prz e c h o d o w y m ; im piękniejsza d u s z a , tern prędzej stan ten przechodzi, bo się żywo rozwija, więdnie i opada.
Lecz jeżeli człowieka w tern g orącz kowem usposobieniu uciśnie, prześladowanie opinii fanatycznej ( j a k to było w śr. wiekach) a zaraz się stanie z a twa rdziałym w upo
rze. Któż z ludzi religijnych, głębiej z a s ta n a w ia ją c y c h się nad tern, co się w ich duszy dzieje, nie postrzegał w s o bie zarodu wątpliwości, i nie był na chwilę, że tak po
wiem o d s t ę p c ą , odszczepieńcem prawd w i a r y ? O zaiste p r a w d z iw e b y było nieszczęście, klęska rodzaju ludzkie
go, g d y b y nie było sił przeciwnych w ż y c i u , g d y b y nie było wątpliwości przy wierze.
Religia bez filozofii (obacz koniec Rozdziału 2) z o s ta ła b y stojącem oparzeliskiem, którego cuchnące w y z ie w y , za t r u ły b y narody fanatyzmem, j a k tego liczne p r z y k ła d y mamy dziś je sz cze na Wschodzie. Spojrzyjmy tylko na k ap ł a n ó w wschodnich, na tych Magów, Braminów i Bon
z ó w , którzy przygłuszyli pra w d ę w zarodzie, zabili, struli embryon rozwinięcia, i nie dopuścili go do życia. Straszne to spędzenie płodu, zabiło myśl brzemienną po stę p e m , i zostawiło tylu ludom ślepą fa n a t y c z n ą wiarę Wschodu. Na Zachodzie, w Europie, n o w y świat, stare Jeruzalem, no w e miasto Apokalipsy, j e s t w naszem s e r c u , a miłość
* chrześcianska, braterstwo i poświęcenie dla dobra bliźnich,
31
powinny Big słać wszechogarniającym wgzłem, religią du
chową świata całego.
Życie, .czyn, wola, s ą to dźwignie posigpu, dojrzało
ści, rozwijania sig. Z a ¿¡/de odpowiedzialność na wielkim Sądzie o s ta t e c z n y m nas czeka.
82
ROZDZIAŁ II.
NATURA LUDZKA.
Als Wille, verhält der Geist sich praktisch.
T. W. T. Hegel.
W