• Nie Znaleziono Wyników

Historya serca i rozumu (uczucia i wiedzy) : rękopism pośmiertny. Cz. 1; Historia serca i rozumu (uczucia i wiedzy) - Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Historya serca i rozumu (uczucia i wiedzy) : rękopism pośmiertny. Cz. 1; Historia serca i rozumu (uczucia i wiedzy) - Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa"

Copied!
207
0
0

Pełen tekst

(1)

Biblioteka l). M. K.

T o ru ń

* 8 6 5 8 3

(2)

Z ksirgttnu LN.R ouimm

tu / r t t t t u s t i u t.

flA-U ć.

Szanuj książkę!

□ a

Książka mówi do Ciebie- Jesieni w ła s n o ś c ią o a ó fu z a k u p io n a * * ^ mnie

s P o łe c z e ń s tw o ^ ZCZ^' k r Z * w d z i Dla tego obchodź sie ze uczciwie n ie c’ n ie P la m m n ie

« 1

^ Ze mn3 « i«

« ^ i t y Z £ r° k,i,dkę

’m o i£ 1

fiui m n tedlufef j l" '® przeirzy' 'olrzebuiesz. * r2“ zywiście

3 3 i

ł r

Z jed; i

P y .Hw/ ki

W F o ;' \ u \ n j

L.

3

one

p . , , • U k i ; >

(3)
(4)
(5)

L p . 1 4 / OKW

C EJ*- $1 > v <> 7

OGÓLNEGO ZBIORO PISM

ś . p .

M A J O R K I E W I C Z A

T O M II.

(6)

M 3 M O H S O 0 P J Ô 3 O -

•4

A S O i w a o i i o i Ä M

.11 M O T

(7)
(8)
(9)

<D

U(M. lit

HISTORIA

SERCA I ROZUMU

(UCZDCIA I WIEDZY)

t

PRZEZ

J a n a M a j o r k i e w i c s a .

RĘKOPISU POŚMIERTNY.

Z j C U i l O ^ ,i_ O i i 0

C z y t e l n i e

w T oruniu

...Modlić się będę, duchem modlić się będę i rozumieniem.

Będę śpiew«! duchem ( liędę śpiewa! i rozumieniem.

..Wolę pięć słów rozumieniem inojem mó­

wić, a tych i drugie nauczył: niżeli dziesięć tysięcy słów językiem.

Bracia! nie stawajcie się dziećmi rozu­

mem; ale bądźcie dziećmi złością, a do­

skonaleni! rozumem będziecie.

Do Korynt. 1. R. XIV w. 15. 19. 20.

C zę ść pierw sza.

W WARSZAWIE,

Nakładem

Gustawa Sennewalda

Księgarza, przy ulicy Jliodowćj Nr. 481.

1 8 5 1 .

Z '.e d r io c

- #

2 o n e

C z y te ln i®

w T oru n iu

I y | X L .

(10)

/ ijiOT^il!

j M J v \ a a iI A L ) g 3 3 a s d a r u i i i m m

sasaf

.Y7.TiI3IIiŻ0<l K a'I0)!^'I

Wolno drukować, z warunkiem złożenia w Komitecie Cenzury, po wydru' kowaniu, prawem przepisanćj liczby egzemplarzy.

w Warszawie dnia 18 (30) Lipca 1849 r.

Starszy Cenzor, Lt T. T r lp p lln .

5 & c r t j i ,

. « s a w ł ‘j i q

■^ iwaszhaw w

,nsiB §iiaa £M£W90n92 fiWfiJEfli) a iab eiic/i

.I8b .iVI i&wohmłŁ roiło (Jią W DRUKARNI i . UNGER.

. 6 5 8 1

(11)

CZĘŚĆ PIERWSZA.

0<| 31 E W ili .sgoib owe 9in is o i/f Disbi rfv{anwms‘»iii 3ułboq bib»«V!

A m TT n

a

N ATURA.

.T .a

(12)

• i i

r u n i

Natura podług praw niezmiennych idzie wiecznie swą drogą. Prawa te po­

znać należy w samem jej sercu, a pozyskamy jak ona, tenże bieg wieczny i

B. T.

T

{¿ O

§v * ; 1

j

•?

(13)

D Z I E J E

U C Z U C I A 1 W I E D Z Y .

CZĘSC PIERWSZA.

R O Z D Z I A Ł I.

WIDOK ŚWIATA. ZASTANOWIENIE SIĘ NAD CZŁOWIEKIEM.

Patrzę dziś w dzieje; człowieczeństwa słowo Dziwnie rozdarte na jąknń syllaby!

O święte dzieje wielkich chwil tych ludów, Odzie pierś człowiecza jako Boża księga Odbija dzieje wszechmocnością cudów, Gdzie Bóg i ludzkość jeden łańcuch sprzęga.

Jordan, fantazia drammatyczna p. An. Sowę.

I N ”ie masz chwilki życia bez myśli, bo myśl, duch, Nie- stworzoność z a w s z e i wszędzie w sto s u n k a c h doczesnych się przebija. I w tej chwili kiedy to piszę nad w ą w o z e m w śród krzewiny, gdy na tonie natury oddycham pełnemi piersiami, pełniejszą je sz cze m y ś lą , uczuciem tchnie d u ­ s z a moja. P rz e d e m n ą obrazy, a we mnie myśli, tak od­

powiednie tym obrazom, j a k duch naturze. Przedemną

(14)

8

w milowej przeszło dali, w głębi w ą w o z u , z ło c ą się k o ­ puły c erk w i, a na tych cerkwiach podwójne k r zyże r a- rogrodu! Bieli się stolica Carów, i gmachy i w ie ż e , a >na tych wieżach, czarne, d w u g ło w e po Paleologach orły Ca- rogrodu. Nad białym g r o d e m , to słońce św i e c i , to się niebo chmurzy, b a ł w a n i , j a k b y S'’ę rozprute chmury po­

r w a ł y na sz m a ty , i znów się w y p o g a d z a , p r z e j a ś n ia , a wełniste obłoki rozpostarte j a k białe r u n o , j a k płaszcz, z wilgoci tka ny, spięły od wschodu dwie sz m a ra g d o ­ w e chmurki na przecudnem tle błękitu. Białawe obło­

czki spłakane d e s z c z e m , nabrzmiałe w ilgocią, w y g l ą ­ dają j a k w y s p y białego piasku, ja k śnieżne góry. To bia­

łe życie człowieka wezbrane winą. Ten nieskończony Ocean błękitu, to może tło wieczności ubarwione rozmai­

tością życia, życia stałego tylko na chwilę j a k te chmury, obłoki, a z re s z tą zmiennego, n i k ł e g o , pełnego je d n a k wdzięku, na w e t w sw y c h rozpraszających się smugach chwilowego istnienia. O n f c . morze b łę k itu , to nie tło w iecz nośc i, bo cożby to była z a wieczność stw o rz o n a równo ze słońcem? czemże ta nieskończoność będzie kie- dy zagaśnie s ło ń c e , a Duch Boży św ia t ożywiać p rzesta­

nie, i ba rwić nieskończoność doczesnym błękitem?... To raczej świat, ludzkość, dzieła stw orzenia, ujęte w odwie­

cznych prawach swojego bytu, na tle których tyle chmur niesz częścia , o b ło k o w dumy, tyle złego w chwilowein przejściu przez życie...

W ą t p i ą o p r a w a c h odwiecznych ludzie małej wiary, słabej g ło w y , poglą dając na ulotnione z ziemi w y z ie w y , na maleńki w id n o k rą g ż y cia, co j e s t ledwie ty s ią c z n ą , milionową c z ą st k ą , kropką, na widnokręgu ziemi, a i tu obłoki nabrzmiałe z iemską wilgocią, s ą najczęściej li czę­

ś c i ą , i z a l e g a j ą tylko nie wiele wzniesione nad padół

(15)

9

ziemski prz e strz e n ie , z a l e g a j ą dziś, j u t r o , a może sig do j u t r a je sz cze wypogodzi. Dla czegóż podczas chmurnej jesieni, przebijając duchem zatoczone g r u b ą m g ł ą niebo, domyślasz się wypogodzonego gdzie indziej błękitu, i tak ci l u b a , tak ponętna myśl: że w innej stronie jaśniejsze niebios przestrzenie? Dla czego? Bo milo przeczuwać, bo trzeba, i chce sig wierzyć w stale, niezmienne, od\yieezne u s t a w y , w śród świata zjawisk. Gdy burza, kiedy chmu­

ry w id n o k r ą g , w którym żyjemy, z a t o c z ą , to konieczna wilgoć ż y w o t a , co w y p a r o w a ł a z łona ziemi, i unosi się nad n a m i , by desz c z e m , r o s ą nieba, piorunem wreszcie ożywić powietrze życia.

A to słońce? Nie patrzysz na nie , a oświeca cię. Z a ­ kryte nawet chmurami, rozlewa wszędzie światło i ciepło swoje. Z w ró ć ku niemu oko, a olśni cię. Nie o b r a z - ż e t o Boga je d y n e g o , który w y so k o j a k to s ło ń c e , który g łę ­ boko jest, bo w naszej duszy, w rdzeniu wszechistnicnia, w niebiosach! Obraz to zaiste, cień cienia, napomknienie dalekie. W życiu człowieka napomknień tyle, tyle pomy­

słów; b u d z ą z j a w i s k a przemijające, b u d z ą tyle myśli nie z tego świata, a je d n a k dla świata. Bo i na cóżby je Bóg zesłał na ziemię? To zesłanki Nieba, biedne,osierocone, ja k my na tej ziemi, a je d n a k konieczne dla tajemnego po w ab u , uroku, nie wym ownego wdzięku rozlanego w dzie­

łach stworzenia , które Bóg rozpostarł ja k o podnóże s w o ­ jej potęgi i ch w a ły , po obszarach istnienia, rozw inął i po­

rozwiesza ł w przestrzeni i czasie, ja ko s z a t ę s w o ją , szatę n ie z s z y w a n ą .

Wzbijaj się myśli ku ogólności, by oga rn ą ć całość stworzenia. Bujaj po niebie ducha, j a k chmura od e rw a n a od ziemi, dla skrapiania jej deszczem rzęsistym, lub oży- w n y m pokarmem rosy. Odrywaj się wolo! niech się i uozu-

2

(16)

10

cie od ry w a od namiętnostek s a m o l u b s t w a i nikczemności;

niechaj się nie p rz y w ią z u ją do złego, do prochu i pychy.

Myśli moja! chmuro moja! przewodni obłoku IzraelitóvV na puszczy, obłoku mędrców w wędrówc e do żłobu Boga- Człowieka, j a s n a i ś w ie tn a gwiazdo zbawienia! myśli mo­

ja! duchu mój, ty ś a rk ą przymierza rozumu i wiary, z e ­ słańcem Nieba, zwiastunem przyszłości, przeszłości pro­

rokiem, p r a w d z i w ą m u z ą natchnienia.

Boże Natury! święte s ą p r a w a Twoje w najdoskonal­

szym dziele rąk Twoich, w najświętszej Księdze na ziemi.

B łagam Cię Ojcze! ja k dziecię o natchnienie p r a w d y na p o c z ą tk u hy m n u stw orzenia i pieśni ż y w o ta ; bo S tw órca tylko dla niestworzonego ducha, m u z ą natchnienia, najle­

p s z y m Ojcem Stworzenia.

Bóg życia tchnie życie w niezliczone twory, Chce tylko jak Ojciec od dzieci pokory.

A za ich miłość daje im świat cały:

To słońce niebieskie, te pereł kobierce, I szczęściem Aniołów napełnia ich serce, I mieści przy tronach, czci wieków i chwały.

A. Zdziarski.

Piękny j e s t świat w dziełach Bożych rozwijając y się coraz doskonalej, żywiej. Niebo i ziemia ( mówi Pismo ) c h w a lą P a n a Z a st ę p ó w przez niepojętą doskonałość s w o ­ ją . Ale stokroć piękniejsze, doskonalsze życie, zajmujące

się w człowieku, który z r esztą , żyje, ja k cała natura, żyć musi ja k proch, roślina, zwierze. Ma on w sobie potrze­

by, przed s o b ą świat, a to go w p r a w i a w ruch b e z u s t a n ­

ny od kolebki do g r o b u ; j e s t to pęd w o d y u n o s z ą c y nas

ze s o b ą , j a k ziemia w s w y m wiecz nym o b ie g u , ja k owa

W s z e c h m o c n a siła ciążenia powsz echnego, od której się

(17)

nic nigdzie i nigdy w y ła m a ć nie może. S ąto p r a w a k o ­ nieczne.

Gdyby S tw órca chciał nas mieć tylko w y k o n a w c a m i prostymi tych odwiecznych praw ś w i a t a , nie dałby nam wolnej woli w działaniu. W s z y s t k o b y w te d y szło w dzie­

jach lu d z k o ś c i , ja k w biegu ś w i a t a fizycznego, gdzie w s z y s t k o jest konieczne. Kamień się k ru s z y i na dół s p a d a , k w iat więdnieje i u s y c h a , ciało słabnie i umiera.

W bytach życia ludzkiego widać co innego! Duch dany człowiekowi z w y so k a , ciągle go wznosi ku górze, czyni go małym Twórcą na ziemi, a raczej w kółku życia, gdzie na wzór wielkiego świata , w y r a b ia się ś w i a t mały. Twórczem narzędziem człowieka j e s t du ch , o d le w a ją c y się w całej pełności życia, przez ro z u m n ą i w o l n ą wolę, i dla tego to w życiu ludzkiem widzimy w y ż s z ą potęgę stworzenia:

tu konieczność i wolność, w grze walki składają niebieską muz ykę, harmonię życia.

Za granicą tój harmonii rozciąga się tajemniczość nie­

pojęta, prz e c z u w a n a jedynie całein życiem człowieka t. j . duchem n i e s t w o r z o n y m , z a w a r o w a n y m stworzeniem na polu ziemskiego żyw ota. Tajemniczość ta n a z w a n a , lecz nie znana, ta konieczna pie rwsza p r z y c z y n a świata i czło­

wie k a je st BOG ON, alfą i o me gą Stworzenia, początkiem i końcem w s z y s t k i e g o , a to w s z y s t k o razem wzięte nie j e s t Nim j e s z c z e , to dzieło Jego nie j e s t Nim jesz cze, ja k dzieło Autora nie j e s t Autorem, ale objawieniem Naj­

wyższej Mądrości B ó s tw a . Dla tego to c z ł o w i e k , cało- slka odbijająca w sobie świat cały, poznawać tylko może, myśl Bożą w celowości świata , a przerabiając myśl w ż y ­ c i e , za n a j w y ż s z ą z a g a d k ę to na ziemi uw a ż a . W naj­

większe«) wzniesieniu ducha, człowiek urz e c z y w is tn ia ją c najśliczniej zesłannictwo swoje, obejmując całą ludzkość,

11

(18)

12

św ia t cały, przeszłość i p r z y s z ło ś ć , w zachwycie ducha, wie że sobie nie w y s t a r c z a . Od urodzenia w a lc z y ze światem przedsobnym, podnosi się i upada na przemiany, a z tego dualizmu wznieść się pragnie do uznania w so­

bie jedności; na morzu życia, na tym Oceanie bez granic, nauka, doświadczenie j e s t dlań sternikiem, przed nim pra­

w a na tu ry i doświadczenie w iek ó w , ogromne b o g a c t w a natury, i niewycz erpane s k a r b y ducha.

S z u k a praw d y w naturze i wątpliwości toczą go, s w a ­ w o la kołysze, nauka j e s t tylko zaraniem p raw dy, j u t r z e n ­ k ą życia.

S z u k a pra w d y w myśli, i zamiast słońca, widzi czer­

wieniącą się łunę w dymie obłoków, bo nie s a m ą m y ś lą żyje człowieki

P r a w d a leży w naturze i duchu, czyli naturze d u c h o ­ wej, w dziejach ludz kośc i, każde pytanie winno być ro­

zw ią z a n e na drodze tyc h dziejów, bo inaczej nie będzie słowein życia. Stw órca, objawił mą drość w ogóle S t w o ­ r z e n i a , nietylko w naturze s a m e j , lub w samej myśli.

Myśl i n a tu ra jedno s ą , ja k forma i tw o r z y w o , jak duch i ciało — je d n y m człowiekiem. P r a w d y więc ogólnej, po­

wszechnej, a zatem koniecznej, potrzebnej dla w sz y stk ic h , sz u k a ć potrz eba w ogóle dla w sz y st k ic h dostępnym, ob ­ ja w i o n y m , rozlanym wsz ędzie przez s w o j ą pospolitość.

Inaczej p r a w d a nie będzie ogólna, k onie czna, dostę­

pna; nie będzie to prawda, ale oman, cień p r a w d y ...

Natura je st s z a t ą s tw o r z e n ia , obłogiem m y ś li , smu­

giem, na którym się rozłożył d u c h , i unosi się j a k mgła p o r a n n a , j a k modlitwa poranna ku S tw ó rcy , przez co ś w i a t o p ły w a namaszczeniem p r a w d y , dobra i piękna.

Dla tego to s ama ziemia , c z ą s t k a ś w i a ta powszechnego,

p rzed sta wia widok wspaniały, p r z em aw iający do duszy.

(19)

13

Człowiek z rozwiniętem uczuciem, widzi w niej myśl Bo­

żą, wcieloną w ten szereg doskonałości, co się stopniowo zajmuje coraz w y ż s z e m życiem i unosi się , ulata coraz w yżej, niby wonne kadzidło, w świątyni bez granic, bez k o ń c a ... W tej to stopniowośei, w tern to wzniesieniu się od prochu ziemi, do najpiękniejszych k sz ta łtó w , barw i niepojętego ciał niebieskich ogromu, od siły ciężkości do siły żywotnej świata organicznego, tkwi pojęcie tej taje­

mniczej Mądrości i W szec hmocy, której wola rządzi ś w i a ­ tem, a niepojęte wyroki po w o d u ją dziejami ludzkości.

J ak aż tu wszędzie harmonia! Rośliny powstają, gdy już świat nieorganiczny przy g o to wał dla nich ziemne ło­

żysko ze swe go c i a ł a , pokarm ze swoich wnętrzności.

Istoty żyjące, u n o s z ą się po płynnych żywiołach ziemi, lub s p o c z y w a j ą na pięknym i miękkim roślin kobiercu, pod ich cieniem, pijąc to samo p o w ie tr z e , tę s amą wodę co i rośliny. Człowiek ja k o ulubione, najukochańsze dzie­

cię natury, je st panem z w ie r z ą t, roślin i ziemi,jest g łm v ą Widomą stworzenia. Treść to widomego ś w i a t a ; ciężki j a k bryła ziemi, mieści w sobie życie roślinne i zwierzęce, a potem oddaje ciało ziemi, z której się począł, bo proch, ja k o niemy dobytek Stworzenia, j e s t w ła s n o ś c ią ziemi —

czyn tylko w ła s n o ś c ią człowieka, ludzkości.

Dzieła Stworzenia od n ajprostsz ych w z n o s z ą się do najbardziej z ł o ż o n y c h : w roślinach i zw ierz ętac h podzi­

wiamy c u d o w n ą tkankę niepojętej delikatności, gilzie nic- wiada czemu dziwić się więcej, czy tej ślicznej całości cudnego o r g a n i z m u , czy organom w ł o s k o w y m , czy b u ­ łeczkom płynu, co we krwi naszej rozdrobniły się do nie­

skończoności, i giną ja k atomy niepojętej małości, nawet

przed uzbrojonem okiem. Lecz pocóż się puszczać w cały

ogrom i rozmaitość S tw o r z e n i a ? W y s t a w m y sobie naj-

(20)

14

mniejszą okruszynkę o d w ia n ą od p r oszku, okruszynę, która się ż adnym w świecie sposobem rozłożyć nie da, rozpaść nie może na nic drobniejszego. Jakiejże trz eba potęgi na jej Stworzenie? Nie pojmujemy tego, pojmuje­

my tylko, że się samo nic stw o r z y ć nie mogło. Próżne je st podziwienie tych ś w i a tó w bez granic, bez końca, tych cudownych istot organicznych, i rozmaitości nieorga­

nicznego świata. Kto mógł proch s tw o rz y ć z niczego, t e ­ mu niczem w sz y st k ie ś w ia ty , dla tego w s z y s t k o co je st, je st ja k b y nie było. W s z y s t k o przez Stwórcę j e s t , t. j.

w y p r o w a d z o n e zostało z niczego: jestto prosta, skromna, potulna wiara prostaczka i mędrca, nie mędrca w śr ó d s t o ­ sów ksiąg, i loicznych formułek sylogizmów, w pajęczej przędzy metafizyki; ale mę drca ż y c i a , męża ducha, t. j.

uczucia, myśli i czynu. Byt s tw o r z o n y t. j. najdoskonal­

sza harmonia ducha i t w o r z y w a , j e s t w s z y s t k i m , a czy milionowych świató w , czy jednego proszku, to mało z n a ­ czy dla siły, która to w s z y s t k o w y d a ł a , a której nic nie ogranicza. Pojęcie Boga t. j. koniecznej a najwyższej przy c z y n y wsz ystkiego, tak j e s t wysokie, że kto nie poj­

muje Istoty Najwyższej najgodniej, t. j. najodpowiedniej naturze ludzkiej — bluźni.

Byt w a r u n k o w y t. j. z a w a r o w a n y p ie r w s z ą p r z y c z y ­ n ą ( s tw o r z o n y ) j e s t to nieskońc zoność w c ie l o n a , świat j e s t try u m fem, c h w a ł ą a przytem tajemnicą Stworzenia.

Niebo i ziemia (mówi Pismo) s ą c h w a ł ą Pana zastępów.

W ierzmy katechizmowej m y ś l i , że Pan Bóg s tw o r z y ł świat, dla tego, ic mu się tale podobało, a co się podoba­

ło Najwyższej I s to c ie , było godne N ajwyższej Mądrości

W s z e c h św ia ta , równie g o d n e , j a k o w a niepojęta Niestwo-

rzoność, byt b e z w a ru n k o w y , co się odbija we w sz ystkich

podaniach religijnych, w Chrześciańskiem pojęciu Boga.

(21)

15

P o w s t a w a n ie na doczesność, m a t e r y ą , je st przynajmniej takiem b lu ź n ie r s tw e m , j a k bezbożność, jeżeli nie wię- kszćm, z w r a c a j ą c u w a g ę na bezpośredniość, i że tak po­

wiem, d o ty k a ln o ś ć , konieczność natury, wiarę w świat p r z e m a w ia j ą c ą tak wyraźnie , dobitnie i ja sn o do naszego przekonania. Ta to właśnie konie czność, nadaje światu c a ł ą godność, a ciała, a ż y j ą c e stw orzenia i ludzie dopeł­

niają ślicznie przeznaczenia s w e g o , w y k o n y w a j ą c p raw a konieczności. Konieczność nawet w biednem r o z u m o w a ­ niu c z ł o w i e k a , g r a p ie rwszą i n a j w a ż n ie jsz ą rolę, a co się tycze pierwszych p r z y c z y n , j e s t podobno alfą i omegą n a ­ szej mądrości. W i a r a gra w a ż n ą rolę w rozwiąz aniu naj- z a w i k ł a ń s z y c h , bo o stateczn y c h zagadnień życia. Ko­

nieczna w życiu każdego cz ło wie k a , w s z y s t k o tłomaczy, tłomaczy calem przekonaniem, rozumieniem całego ducha, wolą, życiem, tym najlepszym syllogizmem rozumowania ludzkiego. Kiedy człowiek z aspaka ja potoczne, konieczne, n a jp ra w d z iw sz e , najpows zechniejsze potrzeby życia.

W życiu człowieka je st konieczność, i działa wszędzie.

Żyje on na ziemi, ktflra go w y d a ł a i k a r m i , zanurz ony w p o w ie t r z u , które go o ż y w i a , i środkuje w sobie siły organiczne ś w i a t a , bo dostał od natu ry w udziale p r z y ­ mioty najdoskonalszej organizacyi zwierzęcej; j e s t to więc Stworzenie najdoskonalsze na ziemi, jestto n a t u r a w naj­

wyższej życia organicznego potędze. Z tego, że j e s t naj- doskonalszem s t w o r z e n i e m , w y p a d a , że powinienby iść za popędem natury, i z a s p a k a j a ć , j a k zw ierz ęta, w sz y stk ie jej potrzeby.

Jestże tak w istocie? Nie! Człowiek, czy dziki czy ukszta łcony, w niczem nie zna g r a n ic , nie m a więc naj­

piękniejszego przymiotu z w ie rz ą t, a na w e t istot nieorga­

nic z n y c h , p r a w a ograniczającego, i n s t y n k t u , naturalnej

1

(22)

16

granicy działania. Może n a d u ż y w a ć , i n a d u ż y w a . W s a ­ mem nadużyciu jednak, j e s t zaród c z e g o ś, czego n i e m a w innych stworzeniach : potrzeba oznaczenia sobie granic, miary, oznaczenia się, ograniczenia się, umiarkowania. Ro­

zumujmy sobie ja k chcemy, a ograniczyć, umiarkować się koniecznie potrzeba. Czy człowiek to uczyni zaraz, czy aż w t e d y , g d y do ostatecznego dojdzie wysilenia, musi się ograniczyć, i to właśnie dowodzi, że n a tu ra je go j e s t w y ż ­ s z a , uduchowniona, przez tę w y ż s z ą w ła ś c i w ą mu siłę.

W s z y s tk o w o ła o umiarkowanie chęci, zatem idzie k s z ta ł­

cenie u c z u ć , rozwijanie myśli, up ra w a woli. Kogo nie w s t r z y m a niesmak życia, nadwerężenie sił, ten doszedł­

szy do ostateczności, w y r z e k a się dobrowolnie ro z u m u , i je st gorszy j a k bezrozumne z w i e r z e , bo dąży do samo­

b ó js tw a zdolności s w o i c h , z w ł a s n ą o tern wiedzą. Od s amobójstwa , do pierwszej niespokojności, która w zrusza swem tchnieniem tonie naszego sumienia, przy n a d w e r ę ­ żeniu drobiazgowem naszych powinności względem sie­

bie i innych, je s t pole dla popisu n aszy ch zdolności.

S w a w o l a w ię c , j e s t pierwszym*pąkiem przekształce­

nia konieczności, która je st udziałem niemych stworzeń, powodujących się instynktem. Usposobienie w e w n ę trz n e pokazuje nam, że możemy robić, co chcemy, możemy n a ­ wet iść w b r e w naturze, zabić siebie. Wolność nieosra- nic zona, je stto przymiot tak konieczny, że bez niego nie pojmujemy człowieka, ja k ciała bez formy, bez ciężkości.

Tym sposobem tylko człowiek może się wznieść nad zwierzęta, lub stać się istotą najpośledniejszą w świecie, gdy się unjkczemnia przez niegodną rozpustę swawoli.

Ka ż d y z nas czuje: iż g d y b y chciał, mógłby się zabić, a

jednak przy z d r o w y c h zmysłach nie zabija się, chociaż mu

nikt tego nie broni. Rozumna wolność człowieka wła-

(23)

17

ściwie mówiąc leży nie w w y sk o k u s w a w o l i , ale stoso­

w aniu się do natury. Dla czegóż t o ? Bo natura w la ł a w nas chęć z a c h o w a n ia życia i sz c z ę śc ia , dobrego bytu.

Ograniczam się o tyle o ile w y m a g a konie czność, która prowadzi człowieka do wolności rozumnej, pokazując, że przeznaczeniem j e g o , nie j e s t z r e s z tą ani ślepa konie­

czność, ani bezrozumna wolność, czyli s w a w o l a . Naturą człowieka j e s t umiarkowanie, t. j. coś w y ż s z e g o nad na- tuię, a nad naturę w yższem być nie może to, w czem się nie mieści n a t u r a , j a k o stopień, doba (moment) stadium rozwinięcia.

Jak siła ż y w o tn a w zwierzęciu p r zek ształca m a gne­

tyzm i zwierz ęcym go c z y n i , t . j . do w y ższej potęgi go w z n o s i , tak i n a tu ra wznosi się , u d u c h o w n ia , w na tu ­ rze ludzkiej. Jestto pra w d a z a w i a s o w a , o której nigdy zapominać nie t r z e b a , mówiąc o naturze w życiu czło­

wieka.

Dziwna rzecz ja k się cudowmie kojarzy w życiu czło­

wieka, je g o wola z koniecznością natury. Człowiek może się ograniczyć do takiego s to p n ia , że umiera spokojnie, kiedy tego w y m a g a konieczność natury. Ileż tu walki?

tak zaiste! bo nie przykrzejszego nad myśl stracenia ż y ­ cia dla człowieka. Człowiek rad nie r a d , z g a d z a się j e ­ dnak na śmie rć, kiedy konieczność natury w oła. Jestto tryumf wolności rozumnej, doskonała jej harmonia z k o ­ niecznością natury.

A kiedy się człowiek poświęca z a to, co kocha i ceni więcej nad życie s a m o , za dobro bliźnich i w ł a s n ą go­

d n o ś ć , w tedy się wznosi nad samego siebie. Spokojna śmierć i poświęcenie, jest n ajdroższ ą ofiarą, bo w naj­

w y ż s z y m stopniu ludzkiem, najdoskonalszem wyrażeniem

3

(24)

18

sie człowieka. W te d y to duch nasz p r z e c z u w a snąć g o ­ rąco, ż yw o, byt w y ż s z y , n ie z a w a r o w a n y doczesnością, i dla godnego przejścia po z i e m i , poświecą to, co ma naj­

droższego — samo życie. Miedzy s w a w o l ą i poświece­

niem leży pole życia umiarkowanego, ludzkiego.

Czy duch człowieka j e s t tylko uduchownionym in­

stynkte m zw ierzęcym, ja k instynkt uduchownionem pra­

wem organizmu? Czy ta siła je s t w łasn o ścią materyi ro­

zlaną w święcie, jak siła żywotna, i wciela się w rozmaite ludzkie postacie? Wikt nie wie! Niepokoi nas myśl taka.

I j a ż to, co się odrębnym od w sz y st k ic h ciał c z u j ę , od swe g o wła sn e g o n a w e t ciała, mam się rozlać, rozpłynąć po śmierci, w ten ogólny elektrofor ż y c i a , ziemię? Nie!

to nie podobna. Duch mój je st indiwidualnym, (niepodziel­

nym) pierwiastkiem B o g a , Najwyższej Istoty, a zatem oddzielić się od siebie nic może, j a k części ciała, którego siła ż y w o tn a przejdzie, i spłynie w ziemię po śmierci, cia­

ło robaki ro z to c z ą , kość spruchnieje, i ta rzać się będzie może po ziemi, ja k te k o ś c i, co się w a la j ą pod naszemi nogami. Na tę myśl, nieraz westchnieniem pierś się rozdy- m a , a w iara m ó w i , że duch j e s t nieśmiertelny, i z m ar­

tw y c h w s ta n i e w doskonalszein wcieleniu, i człowiek odro­

dzi się w całej osobistości. Człowiek to samo przec zuwa , i nie może temu nie w i e r z y ć , n a w e t w śr ó d miotających nim wątpliwości. Bo i cóżby w y ra ż a ło poświęcenie, jeżeli nie ducha nieśmiertelnego, w y ż s z e g o nad życie, i dlatego w z n o s z ą c e g o się nad nie w górne krainy, gdzie n ie st w o ­ rzona Ojczyzna je go?

Dla człowieka je d n a k nie dość wiary, bo w iara z a ­

w sz e jest tylko uczuciem, a uczucie się zmienia, dlatego

Opatrzność dała nam rozum i doświadczenie życia. Aby

sobie odpowiedzieć z p e w n o ś c ią na pytanie zajmujące nas

(25)

19

tak żywo, pytanie najważniejsze i je d y n e w życiu, tr z e b a życia t. j. niedość ani r o z u m u , ani w ia ry , bo rozum nie poznaje pierwszych p r z y c z y n , w ia r a bez u c z y n k ó w j e s t ma rtw a.

Życie, działanie, w prawienie w grę w sz y stk ic h władz n a s z y c h , przez harmonijne umiarkowanie ich — o to , co nam roztajemnicza za g a d k ę życia, prawdę myśli ludzkiej.

G dybyśm y z r e s z tą nic nie mieli na dobie, prócz dopełnie­

nia konieczności p raw n atury, żyć-trzeba, a w życiu o g ra­

niczać się, miarkować. Mądrość ani w ia r a nie m o g ą być przeciwne naturze i sobie. Wszędz ie harmonia przez ży- cie. Ż yjmy podług głosu n a tu ry , bo ta w z n io sła konie­

czność, nie każe m a r n o w a ć rz e c z y w is ty c h życia korzyści, ale s tosowa ć siły n a siły nasze dla ich gry , muzyki S tw o ­ rzenia. Kiedy działać p o t r z e b a , z o s ta w m y w z a w i e s z e ­ niu wątpliwośc i nasze i niezgodę rozumu z wiarą, co ty l­

ko chwilowo t r w a ć może. Z łóżmy z serca niepokoje i tłumaczmy przez konieczność ro z u m n ą w sz y st k o , bo to najwznioślejsza Mądrość, g łoszą ca p r a w d y życia, od c h a t­

ki do tronu, i żyjmy! żyjmy dla zaspokojenia koniecznych potrzeb życia, bo za to odpowiedzialność na jw ię k s z a i j e ­ dyna c z e k a nas.

Życie ludzkie — W i a r a i wątpliw ość — czyn.

Nie mądrość to: mądrym być albo wielkość świata Rozumem chcieć ogarnąć: krótkie ludzkie lata, Gonić w nich wielkie rzeczy, a dać gotowemu Upływać, podobne jest bardzo szalonemu.

Jan z Czarnolesia.

W życiu człowieka nie j e d n a władza , chociaż j e d n a myśl,

je den duch działa, w rozmaitej się j a w i a j ą c u nas postaci.

(26)

20

To człowiek myśli, to chce czegoś, to czuje coś i tęschni sobie, albo się nudzi. To znów uczucie ż y w s z e przelewa się w uczucie, a wiara je u stala, aby dać j a k ą ś podstaw ę działaniu. Nieraz g ło w a pełna r oją cych się m y ś li , a je ­ dnak śród tego b o g a c t w a i obfitości, człowiek czuje u b ó ­ stwo swoje bez uczuc ia, bo mu równic trudno żyć bez serca, jak bez myśli. Myśl i uczucie całkowa ć się mogą, aby się zrosły i w y la ł y w c z y n , owoc woli człowieka- Lecz cóż, kiedy i sam czyn nie starczy do ż y c i a , bo to tylko wezbranie życia; co j a k wzniesiona fala z now u opa­

da, i z n o w u się człowiek o cze mś zamyślił, zatęschnił do czegoś na nowo. I na cóż mu to życie'? By wiecznie dzia­

łać, myśleć i tęsclmić, do uczuć myśli i czynów, by w tein wiecznem krążeniu uznać, że nie tu Ojczyzna je go, że tu tylko w ę d r ó w k a , przejście do lepszego, doskonalszego, pełniejszego życia. Gdybyś n a w e t temu przyszłemu ż y ­ ciu nie chciał wierzyć na chwilę to i tak musisz żyć, miar­

k o w a ć chęci, czuć , myśleć i działać, aby dopełnić woli Tego co cię s tw o r z y ł. Żyj tylko a nie zbłądzisz ( )• P r a ­ w d a je st w s z e c h s t r o n n ą , a zatem z k ą d c h c e sz , gdzie tkniesz, wszędzie j ą napotkasz w życiu, z e w s z ą d j ą w y -

{*) Życie, czyn, biorę tu wszędzie w najrozleglejszem znaczeniu wyrazu t.j. jako czyn, życie, wypełnione duchem. Ob. Prolegomena Cieszkowskiego str. 86. (Factum i Actum). Dalćj na str. l i t . pisze Autor: Myślenie absolutne musi wrócić do absolutnego bytu, nie oddzielając się jednak od siebie (nie wyosobniając się, t. j. nie tracąp swojej natury duchownej) i tp będzie czyn, działanie obsolutne czyli doskonałe (Thun). „Dla tego (str. 123) zwiastuje­

my filozofii epokę nową, w którćj ona, nawet opuszczając właściwy swój pierwiastek i, stanowisko (t. j. dobę rozwinięcia) niemniej przeto postępem (rozwinięciem, rozwikłaniem, dojrzałością) ducha się stanie. Filozofia musi się stać stosowną, a jak poezya sztuki zeszła do prozy myślenia, tak i filo­

zofia z .wysokości teoryi, na poziom praktyki spuścić się musi. Filozofia pra­

ktyczna, albo właściwićj mówiąc, filozofia praktyki jej najpełniejsze dzia-

(27)

21

prowadzisz, i dlatego nie zacieśniaj jej w y łą c z n o śc ią my- 2 ślenia lub wiary. Żyj tylko, bo w sz y st k o ci wolno; w o l­

no wątpić, nie wierzyć, ale nie żyć nie wolno. W s z y s tk o eo nas otacza w o ł a o życie, działanie, czyn, pracę; a naj­

mocniejsze, bo najbliższe przekonanie, konieczność, znie­

w a la do d z i a ł a n i a , i uświęca pracę. Ale kiedy wśród samego działania opadną ci ręce i mimowolnie nieraz się zamyślisz o sobie, z a t ę s c h n i s z , pamiętaj że ta m y ś l , to uczucie j e s t równie konieczne, równie rzec zywiste ja k na-

iiinie na życie i stosunki spółczesne — rozwinięcie prawdy, co najżywszej działalności, jest w ogóle przeznaczeniem filozofii w przyszłości.“ Przerabia­

nie prawd rozumowych w czyny (das Uebcrsetzcn der Wahrheit vom Denken in das

Thunj

miałem na dobie kreśląc uwagi nad pomysłami młodego na­

szego badacza filozofii, jednego z wydawców Przeglądu (Obacz Przeg. Na­

ukowy z r. 1343 Tom 1. o Filozofii samorodnej polskiej). Z powodu tychże uwag odebrałem kilka listów prywaloych, jużto w obronie młodego filozo­

fa, juz przeciwko niemu. Przytaczam dosłownie obronę jego własna: ,,Je­

żeli przez życie rozumiemy żyeie wyższe, to myśląc żyje się, par cxcellen- ce, gdyż tam jest razem i uczucie, i wola, tylko że myśl je owładnęła: Zdaje mi się: że Autor to saiąo rozumiał.“

Redaktor Przeglądu Naukowego w przypisku do mojego rozbioru: Przy­

gotowań P. Szczeniowskiego, wyrzekł także: „Zycie bez myśli nie jest ży­

ciem,“ jakbym ja kiedy wyrzekł przeciwne zdanie. Odpowiedź moja zawie­

ra w sobie dowód, żę myśl i uczucie są składowemi częściami woli, a tylko prawdziwem, bo najpełniejszem, najpowszechniejsze™, a powszechność jest wybitnem znamieniem prawdy. Zauważę tu, że myśl biorę w znaczeniu tylko myśleuia , nie ducha w ogólności, a myśienio filozoficzne (Denken) odró­

żniam od poglądowego i, przedstawialnego, czyli rozsądkowego (Anschanen, Vorstellen). Jeżeli lak zwana lewa strona Hegla, jest ostatecznością, przesi­

leniem analizy spekulacyjnej, to filozofia objawienia, która jest żywą synte­

zą, uznaniem największego faktu w ludzkości, faktu ze znaczeniem świfltO- wem, znajduje się w najbliższym związku, z dążeniem życiowćm praktycznem, którego Szeliing zawsze był i jest podstawcą. Pojęcie bytu (mówi on) nie jest jeszcze bytem, potęgą, a filozofia nietylko jest nauką pojęć (quid sil?

Was? Begrieff) ale bytu samego zaczerpnięciem (quod sit? Dass. Existens).

Czysta nauka rozumowa (die reine Vernunfts Wissenschaft) nie ogarnia jeszcze bytu, chociaż jego treść poznaje, przenika istotę, ztąd pqtrzeba objawienia.

(28)

22

tura, co cię otacza, ja k praca i umiarkowanie życia t w o ­ jego. Ducli to przemawia w tedy m o w ą dobrze nam z n a ­ n ą , i to j e s t źródło najpłynniejsze, z którego mędrcy świata, mądrość s w o j ą czerpali na pociechę rodu ludzkie­

go. Człowiek je st ma łym światkiem, i nic nad niego nie ma w y ż s z e g o w całym świecie. W s z y s tk ie władze jego, s ą to niby naczynia w ło s k o w e rośliny, na prawdobranie ( W a h r n e h m u n g ) , t. j. wciąganie w siebie tej praw d y co je st rozlana w dziełach S tw o r z e n i a , j a k siła ż y w o t n a ciało, ona utrzymuje duszę ludzką. Myśl więc każdy, kto uczuł potrzebę m y ś le n ia , a p r a w d a , co już przez samo życie płynęła w ciebie, puści się n o w ą s tr u g ą srebrnych wód myślenia, i uczynisz podwójną rozkosz twojego istnie­

nia. Serce nasze pragnie zapełnić czczość uczuć, a rozum czczość wiedzy; skoro obudzi się głód m y ś l i , potrzeba duchowego pokarmu. Z a sp a k a ja m y pragnienie serca, n a ­ p a w a j ą c się sło d y c z ą bezpośredniego u c z u c ia , bezpośre­

dniego myślenia, dopełniając przeznaczenia n a s z e g o J U z n a - j ą c na czem to dopełnienie zależy, karmiemy rozurit. Pier­

w s z a droga p r o s t s z a , ale tylko dla nieletnich lub z g r z y ­ białych, dla najniższych słojów społec zeństwa, tych w ie­

cznych dzieci, w stanie małoletności umysłowej. W po­

kładach t o w a r z y s t w a więcej w z n ie s i o n y c h , bardziej od­

dalono się od bezpośredniości uczuc ia, myślenia, więcej ude p ta n o 'ś c ie s z e k nieprawości, a zatem z drogi p r a w d z i­

wej zbić się łatwiej m o ż n a , i myśl tu świadoma na pomoc idzie. Dziś człowiek,mniej więcej ukszta łcony, mieć musi przynajmniej o g ólne , choć jakie takie pojęcie o p r z e z n a ­ czeniu swojem w społeczeństwie, a w szczegółach ( w y ­ łącznie, specyalnie) poznać to, co mu w życiu potocznem potrzebne będzie. Ogół z a w s z e idzie mniej więcej z a po­

pędem natury, c h w y ta sercem to, co mu świat podaje,

(29)

23

lub mysłem p r a w d o b r a n ia p ie r w s z ą le p sz ą z rzuconych mu p r a w d , wybiera na zapas do p r z y s to s o w a n ia , czylo w słowie czy w ż y c i u . Nie każdy je d n a k przestać na tern może i nie przestanie, kto się lubi z a s t a n a w ia ć nad sobą, sz u k a ć z a s a d y uczucia w naturzej-zeczy. Dla takich i ja to piszę, piszę i dla siebie samego. Nagroda pracy leży w słodkiern uczuciu w ew n ę trz n e m , że dopełniam przez na­

czenia swojego, j a k rolnik up ra w ia ją c y n iw ę , ja k ogro­

dnik szczepiący drzewa. Przystępuję do rozwagi natury l u d z k ie j, a w niej mianowicie do tego, co nas najbliżej obchodzi. W dobrej w i e r z e , w poczciwem przekonaniu radzę, że mogę być pożytecznym i dla innych, a z r e s z t ą piszę dla siebie, j a k tyle innych myśli, u w a g i postrzeżeń.

Potrzebne to dla zaspokojenia ducha, ja k chleb powszedni do życia. To j a łm u ż n a ubogiego, pieniążek wdowi, ofiara ciężko z a p r a c o w a n e g o grosza, na ołtarzu pra w d y i dobra powszechnego. Każdy powinien działać dla dobra ogółu, ja k umie i przyczyniać się czem moż e, i ile go stanie.

Czego nic możemy, tego ani Bóg, ani ludzie w y m a g a ć od nas nie będą.

W życiu to j e s t najistotniejsze, prawdziwe i wielkie, co konieczne, p o w s z e c h n e , co przenika w sz y st k ie słoje s p ołec zeństw a, co ożywia człowieka, i w głębokićm usa- motnieniu śród obcych, i w domowem rodzinnem pożyciu, i śród pracy dla dobra to w a r z y s tw a , i śród towarzyskiej z aba wy: myśli proste, ja sn e , uczucia szczere, wola chętna.

O! g d y b y m mógł przelać we wsz ystkich tę myśl, że u rz e ­ czywistnienie dobra ludzkości, przeznaczenia świata, n aj­

lepiej się dok o n y w a przez najdokładniejsze wypełnianie obo w ią z k ó w względe m siebie s ame g o ! Rozmaite a naj­

częściej niezależne od nas położenie w ś w i e c i e , usp o so ­

bienie w r o d z o n e , tysią czne myśli, wreszcie okoliczności

(30)

24

przy p a d k o w e skłaniają c z łowieka do zajęcia się tera lub owera. Ten buja w krainie m y ś li , ów uczuciem ożywia tysią ce, ci w pocie czoła pracują na życie, a kiedy przyj­

dzie chwila Sąd u ostatecznego, na dolinie własnego s u ­ mienia, nie z m y ś li ,

u c ł u ć

naszych, z d a w a ć trz eba s p r a ­ w ę przed tym Sprawiedliwym Sędzią., ale z życia, z tego, czego po człowieku ma prawo w y m a g a ć sumienie. W tedy to nie myśli o d e r w a n e , nie u c z u c ia , nie praca na chleb, utrzymanie, ale to co jest czysto ludzkie, co tchnęło po ­ budki myśloiliaj uczucia i woli odpowiadać będzie, przed ty m s tr a s z n y m Sędzią ż y w y c h i umarłych. Nie każdy z nas ma je dnakie pole u praw y, ale każdy jedne i te same siły, bo pielęgnuje b ó s tw o w rdzeniu swojego człowie­

czeństwa, i ja k je pia stowa ł, pielęgnował, odpowie. O z a ­ iste! wielki i ten na ziemi, kto żył choćby w swoim prze­

chodzić przez życie nic d|a ś w i a ta nie zrobił; dosc że p r a c o w a ł na siebie, a zatem na świat, bo uznał, bo w y ­ pieścił s w o j ą duszę, to dziecię Boże, skazane na w a lk ę a najczęściej, cierpienie od kolebki do g r o b u , na ten padół płaczu. Nasze z a ję c ia , a raczej położenie w życiu je st ( n ie m o ż n a tego z b y t często po w ta rz a ć ) rz e c z ą p r z y p a d ­ k o w ą , i nie stanowi treści ż y c i a , ale jego szatę. Że ten lub ów zajmuje się u p r a w ą roli, a inny u p r a w ą nauki, nie j e s t to istotną r óżnicą; każda p r a c a , każde powołanie w życiu, ugodnia człowieka. W prostaczku i uczonym duch je den. Wszędzie można być człowiekiem, bo wszędzie ota czający nas świat z j a w i s k , rozdrażni potrzebami ko- niecznemi i obudzi siły duszy, a tem samem zaspaka jać będzie wieczne dążenie c z ło w i e k a : uznanie w sobie du­

chowości pierwiastku Bożego. Człowiek i ludzkość idzie na przód o własnej sile, nie o szczudłach n a u k i , nie pod­

piera się pożyczanym z ksiąg, i szkoły rozumem.

(31)

Nauka j e s t rze c z ą piękną,, ale nie konieczną dla k a ­ żdego, o w s z e m , k a ż d y ile ma w sobie ro z u m u , tyle go w książkach znajdzie, powiedział Russo, i dobrze powie­

dział. Książka i szkoła rozumu nie uczy; daje tylko wia­

domości; tak ziemia zdrowia nie d a c z ł o w i e k o w i , tylko cbleb i l e k a r s t w a dla podtrz ymania zdrowia i życia. N a ­ u ka j e s t tylko napomknieniem, a z r e s z t ą Opatrzność z o ­ s ta w ia nas własnej naszej wielkości i siłom. To j e s t d ą ­ żenie wprost życiowe. Z drugiej strony, w sz y st k ie w ł a ­ dze człowieka pojedynczo brane, m a ją b y t udzielny, pra­

g ną się ostać same przez się, i w tej odrębnej samodziel­

ności, p o trz ebują zaspokojenia tych nowych potrzeb. R o ­ zum szuka p r a w d y , dla zaspokojenia wrodzonej mu cie­

kawości, uśmierzenia p o w sta ją c y c h wątpliwości, słowem, dla odszukania z a s a d stworzonego świa ta zjawisk. Kiedy potrzeba rozumu wzniosła niejako rusztowanie p raw dy, uczucie pragnie świat odwzorowa ć, wcielić z a s a d y w d o ­ czesne postacie. Nauki więc i s z tu k i , w y ło n ia ją się na z e w n ą t r z , j a k w y s p y z oceanu wód morskich, j a k nowe kłę by szerzą cego się po żagwia ch ż y w o t a d u c h a , a to dla zaspokojenia nowych potrzeb ju ż wyksz tałconego człowieka. J a k życie koniecznem było, bo tęsclmiła doń cała natura, i z a ją ć się pragnęła t ą pojętnością, coby ze- sr o d k o w a ła w sobie celowość ś w i a t a , tak nauki i sztuki powstać m usia ły, bo tęsclinił do nich r o z u m , tęschniło uczucie. Człowiek z a w s z e usiłuje się wy ra z ie na ze­

w n ą t r z , wyrazić się w świecie dobytkiem czą stki je go (mienie), zasłużeniem na potwierdzenie, uświęcenie s w o ­ ich działań w przekonaniu innych (imię). W nauce wylać pragnie myśli, w y n u r z y ć uczucia dla dobra bliźnich. Na tern stoi postęp i doskonalenie się, a raczej rozwijanie się, dojrzewanie, rozwój ludzkości.

4

(32)

26

P o tr z e b ą wiec ducha j e s t tworzyć, ja k ciała pracować, a rodzaj pracy położenie oznacza. W każdym razie p r a ­ cownik starać sie powinien dopomódz, czy to naturze w wy d an iu o w o c ó w i przekształcaniu s urowe go matery- ału, czy prawdzie w zdjęciu, zebraniu jej z d r z e w a życia t. j. wyświeceniu w naturze i wierze historycznej (dzie­

ja ch ludzkości). Kmiotek i badacz tu równi; bo oba czują potrzebę nieodbitą, nieprzepartą pracy; konieczność ugo- dnia najwznioślejsze życie. Tu cel i środek, zamiar i k o ­ niec, z a m y k a j ą i ciągle p o s u w a ją koło życia. Nie u w a ­ żajmy nauki jedynie za środek j a k ludzie proszku, grosza, nie d u c h a , poświęcenia; bo w te d y , w te d y myśl ja ł o w a , żadnego płodu nie wyda. Nie pracujmy dla po k la sk ó w i s ła w y ; bo d usza surowe niedojrzałe w y d a tylko owoce, p r z e dw cze sny płód poroni, a w takim niedonoszonym pło­

dzie nie u t r z y m a się duch, życie, będzie to jedynie trup, m a r tw e dziecię erudycyi lub belletryzmu. Gorączka pisa­

nia je s t w ła ś c i w ą chorobą młodości, s ł a w a namiętnością pięknej duszy. Jedna i d ruga źle kierowana, szkodzi, po­

w o d o w a n a rozsądkiem i umiarkowaniem doświadczenia, u święca nasze działania, prowadzi do dobrego, i byt nasz umila, ubłoża. YV ostatnim razie piśmiączka wierszem czy p rozą podobna do gorączki i zimnicy; je st to jedno z naj- niewinniejszycli, niemniej szkodliwych g łu p stw na świę­

cie, bo w najgorszym razie łechce w niezdarnym pismaku miłość w ł a s n ą , nadym a pró ż n o ś ć , a że to j e s t uczucie stronne przeebodowe, więc jako takie czasem zginąć musi.

Nie zapominajmy z a ś , że od dumy uczucia sił własnych z a c z y n a się uczucie własnej godności, i prawe ich użycie, a przez to samo obudzenie talentu, jeśli p iszą cy był isto­

tnie człowiekiem z sercem i duszą. W sztucznej atmosfe­

rze świata, s z tu k a życia na tern zależy, a b y człowiek na-

(33)

27

był zręczności i w p r a w y ch w y ta n ia się na każdym g o r ą ­ cym uczynku, złości, g ł u p s t w a i miłości własnej, a w t e ­ dy błogo mu! błogo! bo pędzi ż y w o z ognistym zapałem, po drodze postępu, a wiatr próżności ro z d y m a żagle życia, skierowane do zamierzonego celu. Nie będzie to ś więto­

szek u d a n y , nie ma zgaj s e n ty m e n ta ln y , nie utrapieniec p r agnąc y się odznaczyć dz iwa c tw e m , wyosobnieniem, ale człowiek co się na wylot przegląda, zna co w nim je s t dobrego i złego, słowem, mą ż myśli, uczucia, woli; mą ż, czynu, życia.

J e s zcze j e d n a dla piszących uw aga; życie ludzkie to różno-wzore, pstre życie, a raczej duch odwieczny prze­

glą d a ją c y się w kropelce c z a s u , życie u tr z y m u ją c e się śmiercią i znisz czeniem, życie w k.tórem w sz y st k o j a k piorun prz e k rą ż a i pali się j a k b ł y s k a w i c a , najlepszym je st nauczycielem człowieka, lekarzem próżności. Nauczy ono żyć człowieka; z o s ta w m y więc każdego, j a k go Bóg z o s ta w i a sobie samemu, je g o własnej wielkości i sile , a jeśli tylko naucz ył się z a s t a n a w ia ć , błogo mu ! Pozna on w tedy nawet śród przeciwności, n a w e t spełniając kielich goryczy, że samo cierpienie i nieszczęścia s k ła d a ją się na o k a z a ł o ś ć , ma je s ta ty c z n o ś ć owego życia, którego n a ­ sze potoczne życie i śmierć, s ą tylko dobami, ja k dzień i noc dobami wieczności, gdzie nie ma dnia, nocy, ani słoń­

ca. Nie ga rd ź m y s ł a w ą , nie gardźmy próżnością! Niechaj nie ginie ta iskra młodego w i e k u , której nie znajdziesz w zimnym popiele s a m o c h le b s tw a . Pielęgnujmy ją! Zda się do życia pożytecznego, dla bliźnich. Niech przez całe życie pierś młoda g o r ą c ą będzie i nieobojętną na sławę.

^ próżności samej k o rzystać trzeba w młodzieńczem w ie­

ku, korzystać trzeba z tego usposobienia duszy gorącej,

zapa łem prawdy, póki w u lk a n wrze i kipi, i ognistą l a w ą

(34)

28

buchać usiłuje! bo któż zaręczy, żo świat nie ostudzi z a ­ p a ł u , o b ło ż y w s z y nas ja k w gorączce lodem przeciwno­

ści? Może przyjdzie czas, kiedy w y t r z y m a ł ą duszę p r z e ­ łamie trudna dola, tr o s k a ściśnie serce i spiecze j e , w y ­ su sz y , a w t e d y za c a ł ą p r a w d ę stanie ciężkie w e stchnie­

nie, w te d y dla pogodzenia się ze sobą i światem, a raczej w o l ą B o ż ą , łzami się tylko z a l e je sz , lecz nie zmyjesz gorżkiej żółci niedoli, nie strawisz cierpkości pochodzącej z zamiarów, co się nie u d a ły , lub straconych przez w ł a ­ s n ą winę, rzetelnych życia korzyści. Działajmy więc, bo tak każe natura. Wierzmy, bo nie wierzyć trudno na zie­

mi, a kiedy m g ł a wątpliwości zadymi się w duszy, cze­

muż jej nie dać wolnego biegu, nie dopuścić swobodne go rozwijania się, po niebie myśli? Ale prz e d e w s z y s tk ie m nie oglą dając się na przemijające uczucia, słucha jmy gło­

su, który nam radzi umiarkowanie chęci, bo dobre, pię­

kne życie, praw dę przeznaczenia naszego najlepiej okaże.

Człowiek nie oglądając się na z a t r u d n ie n i a , położenie swoje, ma z s o b ą s amy m najwięcej do roboty. W sobie tylko znajdzie to, czego mu nie d a d z ą nauki. Ileż to ludzi żyje bez pomocy szkoły? Hołd zdrow emu rozsądkowi, co czyni człowieka prostym ja k dziecię, a je d n a k z pełnern, szczęśliwem uczuciem pewności w postępowaniu. W s z a k ­ że lud prosty, ta p o d s ta w a lu d z k o śc i, z takich a nie in­

nych ludzi się składa, to co najogólniejsze, najlepsze je s t ,

bo ma powsz echność, a zatem prawdę po sobie; człowiek

p raktyczny, ro z s ą d n y , patrzy na usiłow ania mędrców, ja k

na prace, co dopiero gdy w y d a d z ą owoce* m a j ą się p rzy ­

czynić do ogólnego d o b r a , i zbogacić żyeie. Bo i cóż

przyjdzie (myśli sobie) z b a d a n ia : czy ciało jest m y ś l ą ­

ce, czy duch skamieniały? Gzyliż syllogizm n a u k o w y s t a ­

nie za przekonanie życia c a ł e g o ? W artoż się sprzeczać,

(35)

29

że jeden n a z y w a 1 na tu rę B o g i e m , a drugi Boga' n a tu rą 1, kiedy najprostsz e zastanowienie się mówi nam : że co1 in­

nego Bóg, a co innego natura. Nie wiem y co jest sita, co t y l e zjawisk n a z w a n y c h a nie z n a n y c h , a ja k ż e pier­

w s z ą p rzycz ynę Stworzenia poddawać waru n k o m S tw o ­ r z e n i Ten Boga w y ro zu mo w af, ja k ideę m y ś l e n i a , bóL s tw o konieczne, oderwane i b e z w a r u n k o w e . Deus ex ma- h in a , posępno bóstwo żywiołowego ś w i a t a , ulotnione tylko, a z r e s z t ą m a rtw e ja k o w a k ło d a Jowisz a. To cień, ma nidła, to nie przystaje do duszy — tej d u s z y ludzkiej, co w chwilach umilenia, ubłożenia, łaski, środkuje w s z y s t ­ kie siły świata. S ą to je dyne w życiu chwile, bo w nich między Stworzeniem a S tw ó r c ą urzec zywistnia się bez- w a r u n k o w o ś ć na^obszaraeh względności. Bóg ż y w y udzie­

la się człowiekowi, nie przez w y rozumow anie , ale przez jasny, bezpośredni pogląd gorącej wiary (kto tego nie do­

św i a d c z y ł na so b ie, może śmiało zaprzeczyć i bytności Boga, i boskiemu pochodzeniu człowieka): Rodzima to ojczysta wiara ducha , bo mu w y s t a r c z a w samotności, chociaż bez pociechy żyje) pracuje w pocie czoła. Nnjza- wikła ńsz e zagadnienia filozofii na polu życia, ro z w ią z u ją się tak ja sn o , tak prosto. Wiara prowadzi ludzkość przez jej z w y c z a je i obyczaje, prawa, religię, ustanowienia spo­

łeczne; idźmy za tym głosem: Na u k a ma być tylko roz­

szerzeniem życia dla ludzkości, b y w s z y s t k ie jej władze w p r o w a d z ić w /g rę , a i t y m sposobem życie najpiękniejszą ile b yć może harmonię wy d ało : Udziałem ludzkiej dosko­

nałości, a przynajmniej odwiecznem jej przeznaczeniem, je st wznieść się do harmonii ducha i je g o formy, czyli odlewu ( ż y c ia ) U j. zb o g ae iw sz y się w duchu i prawdzie, żyć naiłouie n a t u r y i potocznego życia korzyściami,1 mie­

niem rzeczywistemu L u d z k o ś ć j e s t ' z a w s z e j e d n a i ta 'sa-

(36)

30

ma. W zięta w ogóle dopełnia swe go przeznaczenia w każdej dobie,w każdej chwili, bytu swojego od stw o rz e n ia do skoń­

czenia świata; bo to j e s t normalnie rozwijający się człowiek, który w ogóle błądzić nie może, b łą dzą tylko ludzie po­

je dynczy, a b ł ą d z ą dla tego, że ma ją w olną w o l ą działa­

nia j a k im się podoba. Opatrzności zaś nie z b y w a n a in­

nych narzędziach ani czasie, dla urzeczywistnienia swe go obrazu i podobieństwa na ziemi. W ł a s n ą nicością upada ten, kto n a d u ż y w a wolnej w o li, a jeżeli Bóg cierpieć ra ­ czy nadużycia, to tylko z o sta wia złe, dla dopełnienia w ł a ­ snej miary, by samo przez się nieprawością upadło, i zgru- chotane na miazgę, rozproszone, zgniłe, weszło z rozpusty, rozwiązania się, w skład dobrego. W p r z y s ł o w i u , nie masz tego złego, coby na dobre nie wyszło, mieści się g łę­

boka o s n o w a p r a w d y Stworzenia.

Dla życia dość ż y ć , wątpliwości z a w s z e r o z p r a s z a poddanie się woli wyższej, a pra w d ę uświęca spokój du­

szy , i przesta wa nie na zdaniu swojem bez najmniejszej chęci propogandy. Kto nie ma w sobie uczucia położenia względnego innych, ten nie przebył je sz c z e w sz y st k ic h stopni p r a w d y względne j, i nie podniósł się do w s z e c h - w zględności, czyli bezwzględności, i na białe światło prawdy, bierze jeden z tęczowych b r y z g ó w , na ja k ie p r y ­ zmat ludzkiej słabości i dumy, rozłożył promień o dw ie­

cznej pra w d y stw orzenia, przyświecającej j a k słońce ż y ­

ciu człowieka. Na dumę mamy le k a rstw o w pokorze, z a ­

parciu się siebie s a m e g o , na rany błędów, balsam żalu i

odrodzenia się w duchu i prawdzie, balsam lejący w serce

pociechę, z a ż y w a j ą c y zranioną nadzieję, i n a d w ą t l o n ą w y ­

trwałość. To ciągłe odradzanie s i ę , je st c h w a ł ą ducha

ludzkiego. Człowiek obraża Boga przez nadwerężenie

praw natury, gwałcenie tego, co w nim, co w świecie j e s t

(37)

i

dobrego. W ą tp ić więc, nie j e s t gwałcić p r a w a natury, ale o w sz em ulegać tym prawom. Gdyby dogmata naszej w ia ­ ry były opowiadane z miłością chrześcijańską w czasie kiedy w ia r a C h r y s tu s a s ta ła się Religią państw, nie b y ­ łoby tyle herezyj po zo sta ło ; a g d y b y ich nie prześlado­

wano, nie b y ły b y się pewno tak rozkrzewiły.

Niewiara lub urojenie osobistej wiary j e s t tylko s t a ­ nem prz e c h o d o w y m ; im piękniejsza d u s z a , tern prędzej stan ten przechodzi, bo się żywo rozwija, więdnie i opada.

Lecz jeżeli człowieka w tern g orącz kowem usposobieniu uciśnie, prześladowanie opinii fanatycznej ( j a k to było w śr. wiekach) a zaraz się stanie z a twa rdziałym w upo­

rze. Któż z ludzi religijnych, głębiej z a s ta n a w ia ją c y c h się nad tern, co się w ich duszy dzieje, nie postrzegał w s o ­ bie zarodu wątpliwości, i nie był na chwilę, że tak po­

wiem o d s t ę p c ą , odszczepieńcem prawd w i a r y ? O zaiste p r a w d z iw e b y było nieszczęście, klęska rodzaju ludzkie­

go, g d y b y nie było sił przeciwnych w ż y c i u , g d y b y nie było wątpliwości przy wierze.

Religia bez filozofii (obacz koniec Rozdziału 2) z o s ta ­ ła b y stojącem oparzeliskiem, którego cuchnące w y z ie w y , za t r u ły b y narody fanatyzmem, j a k tego liczne p r z y k ła d y mamy dziś je sz cze na Wschodzie. Spojrzyjmy tylko na k ap ł a n ó w wschodnich, na tych Magów, Braminów i Bon­

z ó w , którzy przygłuszyli pra w d ę w zarodzie, zabili, struli embryon rozwinięcia, i nie dopuścili go do życia. Straszne to spędzenie płodu, zabiło myśl brzemienną po stę p e m , i zostawiło tylu ludom ślepą fa n a t y c z n ą wiarę Wschodu. Na Zachodzie, w Europie, n o w y świat, stare Jeruzalem, no ­ w e miasto Apokalipsy, j e s t w naszem s e r c u , a miłość

* chrześcianska, braterstwo i poświęcenie dla dobra bliźnich,

31

(38)

powinny Big słać wszechogarniającym wgzłem, religią du­

chową świata całego.

Życie, .czyn, wola, s ą to dźwignie posigpu, dojrzało­

ści, rozwijania sig. Z a ¿¡/de odpowiedzialność na wielkim Sądzie o s ta t e c z n y m nas czeka.

82

(39)

ROZDZIAŁ II.

NATURA LUDZKA.

Als Wille, verhält der Geist sich praktisch.

T. W. T. Hegel.

W

Ś l i c z n a otonija biała, nad strumieniem — śliczny kielich d z w onka, p ąk róży na ł ą c e : ale j e s t kw iat stokroć pię­

kniejszy na ziemi, człowiek. Zapach ducha, w ie ją c y z nie­

pojętego zaśw iec ia, w o n n y , orzeźwiający je s t dla w y ­ gnańców schylonych pod brzemieniem trosk i niepokojów w tej w ędrówc e przez św ia t i życie.

Nietylko pojęcie nieskończoności dał nam S tw ó r c a w udz ia le , nietylko rozum i w ia r ę : dał nam ta kże świat pełen rozmaitości i wdzięku w jedności istnienia; milio­

nowe uczucia w jedności uczuc ia, milionowe myśli w j e ­ dność myślenia; milionowe wrażenia, pojęcia i chęci, w j e ­ dności pojętności i w o li, mieniących się bez u sta n k u od kolebki do grobu. Człowiek stw o r z o n y został do życia w całej je go rozmaitości i wdzięku. Istota, rdzeń świata, J e8t to c u d , ale niemniejsze cuda i w pięknej obłodze,

5

(40)

34

szacie stw orzeń, szacie istnienia, rozwieszonej, rozwianej ja k s z a t a naszego siedliska i niebieskich obłoków. W ż y ­ ciu człowieka to s a m o , co w ota czającym go świecie, i dlatego nie stwo rzo n y o n , ani na filozofa myślącego całe ż ycie, ani na g r uchającego u stóp Bogini kochanka, ani na rzemieślnika, ani na uczonego lub pustelnika: ale na c i ą g łą w a lk ę ze świate m i sobą samym, co je st p r a w d z i ­ w ą cnotą na ziemi.

Jakaż to potęga i mądrość, co proch świa ta s tw o r z y ć mogła, i w tyle go s t o s u n k ó w ubrała! J ak aż to mądrość, co z a k a z u ją c grzechu czyli złej woli na w e t w sercu czło­

w i e k a , i potępiając w y s t ę p n ą wolę n a w e t nie w y d a n ą na z e w n ą t r z , w o ła na człowieka głosem całego s t w o r z e ­ nia o dopełnienie p ra w natu ry i tego, co leży w duszy naszej, i, kiedy g w a łc ą c sumienie, rzuca my się na świat, tamuje w y l e w i zapęd do złego, ograniczając nas prawda­

mi natu ry i społec zeństwa. To nie je s t urojony absolut, nie m a r t w a idea; ale źródło dobroci Boga żywego, dobro­

ci przemawiającej do du szy , płynipej, jak s tr u g a światła, od S tw ó r c y ku stworzeniu. Przebija to się w największem uniesieniu ducha, i w najmniejszem w zruszeniu, w p omy­

słach i chęciach. To Bóg ż y w y , bez którego nam włos z głowy nie spadnie, który żywi ptaki niebieskie, i utrz y­

muje dzieci swoje na ziemi, bo obecny zaw sze i wszędzie przez obraz i podobieństwo swoje.

Człowiek j e s t arcydziełem stworzenia, bo w nim się urzec zywistnia celowość ś w i a ta c a ł e g o ; on tylko uznaje jedność w rozmaitości, nieskończoność z a w i r o w a n ą skoń- czonością, on tylko uznaje p r a w a niezmienne śród prze- mijających zjawisk ś w i a ta tego. W s z y s tk o co żyje, prze­

p ł y w a ja k fala za f a l ą , obłok za obłokiem, i j e s t tylko

s z a t ą tej odwiecznej potęgi, co się w y r a ż a w k r y s z ta ła c h

(41)

sit p l a n e t a r n y c h , w ciałach m a r tw y c h i ich ciężkości, w organizmach i sile żywotnej, w duchu ¡'formach jego.

Człowiek od kolebki do grobu, z w ią z a n y je st z natu- r ą co go na św ia t biednego w y d a ła , i przez całe życie j e s t dla niego skarbnicą b o gactw i dobrego mienia. Czemże j e s t c z łowiek? Proch to ziemi nieskończenie mały w po­

równaniu z ogromem stworzenia, postawiony na o k r u s z y ­ nie bryłki ziemnej, ginącej z całym sy ste m a te m słone­

cznym w przepaścistych toniach przestrzeni. Ziemia i człowiek w tej małości swojej, są je d n a k przedmiotami najbardziej rozgałęzionych nauk, nauk najważniejszych, najpożyteczniejszych i najpiękniejszych na tej samej zie­

mi i dla tego samego człowieka.

J edna z tych nauk przypatruje się budowie człowieka, druga opowiada przeznaczenie każdej części, a raczej or­

ga n u ciała ludzkiego. Człowiek nie j e s t p r o s tą ma ss ą , ale najdoskonalszym w świecie organizmem. Na ciele j e ­ go milionowe n e r w y rozpościerają się, k r z e w ią w g a ł ą z ­ kach najdrobniejszych*, i tym sposobem czynią go z j e ­ dnej strony podległym ze w n ę t r z n y m w p ł y w o m , gdy z drugiej strony bu d z ą wrażenia, i w ła d z ę pojętności w grę w p r o w a d z a j ą , tak zupełnie j a k w zwierzętach. N e rw y udzielając, czyli prz e sy ła ją c z m y sł o m naszym pojęcia ze ś w ia ta , ł ą c z ą niejako świat z organizmem naszym, który dla tego całkiem od świa ta z ew nętrznęgo zależy, bo w nim j e s t z a n u r z o n y ja k organizm każdego innego zwierzęcia, l y m s p osobe m, powietrze płynie w ciało nasze niewi—

dzialnemi strumykami, a miejscowość, ziemia, i w sz y stk o co nas o ta c z a , każe nam nosić piętno s w o j e , niby pan b arw ę swojemu słudze.

Lecz j e s t w człowieku coś co każdy w sobie czuje,

chociaż nie każdy nad tern się zastanawia; j e s t ja kiś śro-

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ojciec rodziny lub przewodniczący mówi: Módlmy się: Boże, źródło życia, napełnij nasze serca paschalną radością i podobnie jak dałeś nam pokarm pochodzący z ziemi,

same po Ich włączeniu ir &gt;b sto?struowane, że potrafiły one len Włączeniu do organów sterowniczych samolotu, obsługiwać ludzko ,tych Akordowych samolotów zadziwiały tyczne

la Polskiego; niezrozumianym, losem córka iego z łona nieszczęścia stała się- Królową Francuzką. Może zdrowa polityka i prawdziwy interes Fran- cyi radziły

łach zapanowała wszechwładnie niemczyzna, aby powrócił do nas nauczyciel pruski, katujący dzieci nasze za polski pacierz, aby do miast naszych powrócili kupcy

Kiedy Zygmunt August, ceniąc sobie równie jak jego poprzednicy przyjaźń z Austryą, o jej przymierze się starał i po śmierci Elżbiety ożenił się z

EWA. Ściemnia się, za sceną słychać jakby trzęsienie ziemi, otwierają im się oczy, Adam rzuca resztę jabłka, chwilę stoją przerażeni, patrzą na siebie,

czuć się dawała przybyszom potrzeba nauczenia się języka krajowców.. Ula barbarów najtrudniejsze były zakończenia, które przyłamywali i

wany), Trutnowo i Ninikowo należały w r. który miał za żonę Elżbietę Mortęską, siostrę rodzoną błogosław ionej Magdaleny Mortęskiej, ksieni klasztoru Panien