• Nie Znaleziono Wyników

Z najnowszych wyroków Roty Rzymskiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z najnowszych wyroków Roty Rzymskiej"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Kaźmierz Karłowski

Z najnowszych wyroków Roty

Rzymskiej

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 13/3-4, 419-428

1970

(2)

Z PR A K T Y K I SĄDOW EJ

Z najnowszych wyroków roty rzym skiej

C h o r o b a u m y s ł o w a

W yrok z dn ia 20,. 11.1958 zestaw ia n a stę p u ją c e zasady, k tó re należy m ieć n a uw adze p rzy ro zstrz y g an iu sp ra w toczących się z ty tu łu choroby um ysłow ej.

T ak rozum ja k i w ola są w ład zam i duszy, stąd ja k o duchow e w żaden sposób nie m ogą ulec zniszczeniu.

P o niew aż je d n a k w sw oim działan iu posłu g u ją się zm ysłam i w e ­ w n ętrz n y m i i zew nętrznym i czyli cielesnym i, m ogą podlegać choro­ bom i doznaw ać zew nętrznie przeszkód w p raw idłow ym działaniu. R odzaje tych chorób są b ardzo liczne, podobnie ja k różne są stopnie i n asile n ie danej choroby. D la w y k az an ia w adliw ości konsensu nie w y sta rc zy w ięc stw ierdzić ja k ą ś chorobę, jeśli rów nocześnie nie w y ­ każe się je j przyczyny oraz tego, że zaham ow ane lub zniesione zostdło rozeznanie czyli dojrzałość osądu, k tó ra w in n a być odpow iednia do k o n tra k tu m ałżeńskiego.

U stalen ie ta k ie je s t n iek ied y sp raw ą bardzo tru d n ą . Czym ś n a d ­ zw yczajnym i n ie m al nie do p om yślenia je s t bow iem w yp ad ek , by tö zakłócenie w ład z um ysłow ych u ja w n iło się w sam ym akcie zaw ie­ ra n ia m ałżeństw a. K tóż bow iem odw ażyłby się w iązać m ałżeństw em z osobą, k tó ra w y k az u je o bjaw y choroby u m ysłow ej? D latego trze b a się uciekać do dow odu pośredniego, o p ie ra jąc się n a przypuszczeniach i d o m niem aniach i arg u m e n to w ać a posteriori.

Z asady p o d aw a n e w tych sp raw ac h przez uzn an y ch au to ró w i ju ry - sp ru d en c ję T ry b u n a łu R otalnego, są n astęp u jące :

1) D iagnoza choroby w in n a ja k n ajd o k ład n iej u sta lić n a tu rę cho­ roby, je j przecieg, rozw ój i sku tk i. L ek arze w in n i też oznaczyć czas, kied y choroba u m ysłow a m ia ła swój początek; dotyczy to zw łaszcza chorób, k tó re ro z w ija ją się pow oli i w k tó ry ch um ysł pozostaje, p rzy n a jm n ie j n a pozór, jasny.

(3)

420 Ks. K. K arło w sk i [2] 2) S koro udow odniono, że choroba istn ia ła p rzed i po ślubie, słusz­ n ie dom niem yw a się, że m ia ła ona m iejsce i w chw ili zaw ieran ia m ałżeń stw a, n a w e t gdyby zew n ętrzn y w y g ląd chorego tego dnia i jego zachow anie w y d aw ało się n o rm aln e lu b p ra w ie norm alne. Je śli b ow iem choroba stw ierd zo n a i o k reślona z całą pew nością okazuje się bardzo ciężką, p rzy ją ć należy, że isto tn y sta n chorobow y nigdy się n ie cofa, choćby w ydaw ało się, że n astą p iła popraw a.

3) Bez znaczenia je s t fa k t, że p rze d ślu b n e o bjaw y choroby sam e w sobie są dw uznaczne i n a ogół sp o ty k a się je też u ludzi o cho­ rob liw y m system ie nerw ow ym , lu b u tych, k tó rzy m a ją dziw ny ch a­ r a k te r albo tru d n e usposobienie, albo skorzy są do w ybuchów złości. J e s t bow iem rzeczą pew ną, że n ie k tó re ro d za je choroby um ysłow ej m a ją przebieg ta k w p ro w a d za jąc y w b łą d i u k ry ty , że p raw ie nie m ogą zostać stw ierdzone, n a w e t przez biegłych, dopóki nie osiągną sta n u końcow ego. S koro zaś zo staną z całą pew nością rozpoznane i określone, w ted y na pod staw ie dom niem ań p raw n y ch u sta lić też m ożna n ie w ą tp liw ą n a tu rę objaw ów , k tó re poprzednio zdaw ały się być n iepew ne lub pozbaw ione w łaściw ego znaczenia.

4) Nie w olno zapom inać, że w iele chorób, zw łaszcza tych, o k tó ry ch m ow a, nie u ja w n ia się w te n sam sposób, o ja k ie jk o lw ie k porze dnia i pod k ażdym w zględem , n aw e t je śli osiągnęły swój szczyt. S tą d n a ­ leży m ieć n a uw adze nie ty le poszczególne czyny chorego, ile raczej ca ło k sz tałt jego postępow ania, jego słów, pism i pom ysłów.

D latego w sp raw ac h tego ro d za ju zbyteczne je st podaw ać św iad­ ków , choćby n aw e t w ielu, k tó rzy m ogą zeznać o no rm aln y m p o stę ­ p o w an iu chorego. N ato m iast znaczenie m a ją inni św iadkow ie, choćby nieliczni, k tó rzy w sposób nie n asu w a ją cy w ątpliw ości zaśw iadczyć m ogą o pew nych nien o rm aln y ch i dziw nych jego czynach.

T ry b u n a ł Sw. R oty stale odróżnia choroby um ysłow e, k tó re całko­ w icie pozb aw iają u żyw ania rozum u (am entia), od tych, k tó re pozba­ w ia ją u ży w an ia rozum u częściowo tylko, w pew nych określonych sp raw ac h (dem entia): „A m ens seu fu rio su s d ic itu r is. qui irikanit q u o ad om nia: d em entem d ix e rim eum , quem graeco vocabulo m ono- m an iacu m vocant, id est qui in sa n it circa u n am rem ta n tu m , vel a lte ra m ” (D’A nnibale, S um ąm . Theol. Mor., P. I, η. 31, s. 25). Lecz au to r te n n aty ch m iast dodaje, że w spółcześni p sy c h iatrz y p rzy p isu ją d em encji i am en cji te n sam w pływ (dz. c., s. 26, n. 18). J e s t to obecnie opinia ogólnie p rz y ję ta przez psychiatrów .

(Dec. Rot. vol. 50, s. 598—599, cor. P. M attioli). P s y c h o p a t i a

G dy chodzi o psy ch o p ató w , n ie n a le ż y m ylić ich zdolności do (dzia­ ła ń p ra w n y c h z niezdolnością tych, u k tó ry ch niedom ogi w dziedzinie

(4)

um ysłow ej w yw odzą się z p raw d ziw e j choroby. U tych o statn ich bow iem cała osobowość d o tk n ię ta je s t niedom ogą, podczas gdy u p sy­ chopatów je d y n ie ta lub in n a dziedzina ich psychiki.

G łów nym znam ieniem psych o p atii je s t zboczenie w dziedzinie w oli i uczuć, podczas gdy w ład ze um ysłow e zachow ane są ум stopniu do­ statecznym , a niekiedy n a w e t w y b itn y m (por. T. B ensch, W pływ cho­ rób um ysłow ych n a w ażność um ow y m ałżeńskiej w p raw ie k a n o ­ nicznym , L u b lin 1936, s. 208 i 216).

S tąd b y w ają psychopaci, k tó rzy cierp ią n a n a trę c tw o m yśli (obsesje) albo n a rz u cając e się n ieodparcie skłonności np. do p o d p alan ia (pyro- m ania), do krad zieży (kleptom ania), do k u p o w an ia (oniom ania) lu b do zboczeń sek su aln y ch (onanizm , fetyszyzm , ekshibicjonizm , hom o sek su a­ lizm , sadyzm , an tro p o fag ia, m asochizm itd.). B y w a ją też in n e sta n y n ien o rm aln e, pow odujące p o w sta n ie różnych odm ian psychopatii, np. gw ałtow ność, pieniactw o, kłam liw ość, skłonność do fan ta zjo w a n ia, antyspołeczność itd . Chociaż m ałżeństw o p sychopatów b ardzo często je s t nieszczęśliw e, nie może je d n a k być u znane za niew ażnie za w a rte z ty tu łu b ra k u konsensu z pow odu choroby um ysłow ej, poniew aż ko n - senś m ałżeń sk i przez tego ro d za ju chorobliw e za b u rzen ia p e r se nie został zniweczony. P sychopaci zatem nie m ogą być zaliczeni do cho­ ry ch um ysłow o w e w łaściw ym tego słow a znaczeniu.

(Dec. Rot. vol. 50, s. 79, w y ro k z d n ia 14.2.1958, cor. B. Filipiak). N i e d o r o z w ó j u m y s ł o w y (oligophrenia)

. K onsens m ałżeński je st ak tem ludzkim (actus hum anus), pochodzą­ cym od człow ieka, k tó ry rozum em i w olą w ła d a nad sw ym działa­ niem ; stą d gdy człow iek nie może w ład ać sw ym rozum em lub w olną w olą, nie m oże udzielać konsensu.

D latego z n a tu ry rzeczy, ja k i z pow szechnie uznanych zasad p ra w ­ nych niezdolni są do zaw arcia m a łże ń stw a z pow odu b ra k u rozezna­ n ia ci, k tó rzy a k tu a ln ie nie w ła d a ją sw ym rozum em , ja k np. dzieci, ludzie całkow icie p ija n i, oraz ci, k tó rzy trw a le (h ab itu aliter) nie m a ją rozeznania, ja k o b łą k an i (m entecapti), zarów no dotknięci am encją, ja k i dem encją, m onom aniacy; lecz ci o sta tn i ty lk o w tedy, gdy ich niedom oga dotyczy sp raw y m ałżeństw a.

P rzep ro w ad zen ie dow odu niew ażności m a łżeń stw a je st szczególnie tru d n e , gdy chodzi o te choroby um ysłow e, k tó re nie znoszą całkow icie u ży w a n ia rozum u. Do tego ro d za ju chorób należy niedorozw ój u m y ­ słow y (p h ra en a sten ia seu oligophrenia), b ędący trw a ły m sta n em p a to ­ logicznym , k tó ry m oże być w rodzony lu b nab y ty . Z ależnie od stopnia niedorozw oju rozróżnia się idiotów (idiotism us), głup tak ó w (im be­ cillitas) i um ysłow o ograniczonych (debilitas m entis).

(5)

422 Ks. K. K arło w sk i [4] Z u w agi na rozm aitość i różne n asilenie tych chorób, w ielkie z n a­ czenie m a stw ierdzenie n a tu ry dan ej choroby, co należy do le k arzy - -biegłych. Całe zagadnienie polega na stw ierd zen iu stopnia schorze­ nia, m ianow icie czy w pływ danego zab u rzen ia był tego rodzaju, że uniem ożliw ił całkow icie w y b ó r i podjęcie decyzji.

M ylą się ci, k tó rzy z jakiegokolw iek częściowego zaburzenia rozum u lu b w oli w n io sk u ją zaraz o sam ym b ra k u konsensu. G dy chodzi o stw ierd zen ie niew ażności m a łżeń stw a sp ra w a nie dotyczy tego, czy konsens był m niejszy lub w iększy, lecz czy w ogóle był udzielony. Je g o całkow ity i abso lu tn y b ra k należy udow odnić; w przeciw nym raz ie trze b a p o d trzym ać w ażność m ałżeń stw a n a p odstaw ie p rzy słu ­ gującego m u z p ra w a p rzy w ile ju (kan. 1014).

Nie w y sta rc zy w ykazać istn ien ia ja k ie jś choroby u m ysłow ej; po­ n ad to trze b a w ykazać, ja k i był je j w pływ n a konsens. C horoba w in n a istnieć w chw ili zaw ieran ia m ałżeństw a, a niedom oga m usi być ta k ciężka, że uniem ożliw iła udzielenie w ażnego konsensu.

E k sp erty z a lekarzy -b ieg ły ch je st w tych w y p ad k ach nieodzow na, lecz sędziow ie nie są zw iązani ich opinią, chociażby ona by ła je d n o - zgodria. Z achow ują sw ój w łasn y sąd o spraw ie, o p a rty n a stu d iu m cało k sz tałtu m a te ria łu dowodowego.

(Dec. Rot. vol. 50, s. 530—532, w y rok z dnia 25.10. 1958, cor. O. B ejan).

H i s t e r y c z n e s t a n y p o m r o c z n e (fobia, h isteria, n e u ra ste n ia , obsesja, abulia)

M ałżeństw o dochodzi do sk u tk u przez udzielenie konsensu. K onsens je s t ak tem ludzkim , czyli ak tem , k tó ry został w ytw orzony przez św ia­ dom ą czynność w oli, tj. przez pozn ający u m ysł i pow odującą dzia­ ła n ie w olę, czyli przez ak t, n ad k tó ry m człow iek p an u je.

Człow iek p rzy działaniu swego rozum u m usi m ieć w yob rażen ia in te le k tu a ln e , k tó re w y tw a rz a sobie przez zm ysły, w ydobyw ając spo­ strze że n ia z rzeczy zew nętrznych. S tąd zdarzyć się może, że w razie zab u rzen ia zm ysłów , mózgu, fan ta z ji, zm ysłu w ew nętrznego, sam* rozum nie może sobie w ytw orzyć w łaściw ego sądu. G dy rozum n a ­ p o tk a n a przeszkodę, to i w ola w sw ym d ziałan iu je st zaham ow ana. S koro sk u tk iem jakiegoś zaham ow ania używ anie rozum u oraz w olnej w oli ńie je st m ożliw e, w w y n ik u nie p o w sta je a k t ludzki. Je śli zah a­ m ow anie n a stę p u je ty lko częściowo, w ted y — zależnie od stopnia zab u rzen ia cielesnego — używ anie rozum u zostaje osłabione i to n ie ra z w ta k ie j m ierze, że b ra k je st pełnej św iadom ości um ysłu, a tym sam ym zdolności do zaw arcia m ałżeństw a.

T u ta j w chodzą w rac h u b ę n ie k tó re choroby lu b zaburzenia, np. lęk, h iste ria , n e u ra ste n ia , n a trę c tw o (obsesja), bezw ola (abulia), k tó re nie­

(6)

[5] Z najnow szych w yroków R oty R zym skiej 4 2 3 raz m ogą być ta k w ielkie, że h a m u ją ca łkow ite używ anie rozum u i d ziałanie w olnej w oli, stą d pow odują niezdolność do zaw arcia m ałżeństw a.

W w y p ad k u tych schorzeń może d an y osobnik m ieć czysto teo rety cz­ nie p o p raw n e pojęcie o istocie um ow y m ałżeńskiej, lecz nie je st zdolny do w y tw o rz en ia sobie sądu prak ty czn eg o o k o n k re tn y m zw iązku, k tó ry zam ierza zaw rzeć i to na sk u te k danego n a trę c tw a lub patologicznego lęku.

O dnośnie sta n u danej choroby należy w ysłuchać opinii le k arzy - -biegłych.

(Dec. Rot. vol. 50, s. 327, w y ro k z dn ia 17.5.1958, cor. G. H eard). A m e n t i a — s i m u l a t i o

W w y ro k u z dn ia 8.7. 1958 R ota R zym ska w y jaśn ia, że sy m u lacja w rozu m ien iu K odeksu p rzeciw staw ia się am encji. U m ysłow o chorzj (am entes) nie są zdolni do sym ulow ania konsensu.

(Dec. Rot. vol. 50, s. 428, cor. J . Pasquazi). В o j a ź ή

Okoliczność, czy w danym w y p ad k u zachodzi b ojaźń ciężka (m etus gravis) p o w o d u jąca niew ażność m ałżeństw a, oceniać należy przed e w szy stk im n a p odstaw ie w ielkości a w e rsji do zalecanego zw iązku m a ł­ żeńskiego lu b do w sp ó łk o n trah e n ta , k tó ry m a być tow arzyszem całego życia. N ależy w ykazać, że n u p tu rie n t był całkow icie p rzeciw ny zaw ie­ ra n iu 'danego zw iązku. Je śli a w e rsja nie b y ła silna, b o jaźń nie by ła ciężka lub nią m ogła nie być.

R odzice m a ją p raw o pokierow ać sw ym i dziećmi, szczególnie gdy cho­ dzi o rzecz ta k w ażną, ja k zaw arcie zw iązku m ałżeńskiego. W olno im u pom inać dzieci oraz zależnie od w y p ad k u ganić, a w pewnej_ m ierze n a w e t napędzać. S tąd nie należy zbyt pochopnie orzekać niew ażności kon sen su sy n a lub córki, k tó rzy m im o pew nego w z b ra n ia n ia się p rz y ­ stę p u ją do zaw arcia m ałżeń stw a, gdy do tego n a k ła n ia ją ich rodzice, a szczególnie, gdy istn ieje naglący i ro zu m n y pow ód, k tó ry o p a rty na ra c ji o biektyw nej sp raw ia łb y , że in te n cja rodziców nie ty lk o nie sp rzeciw iałaby się p ra w u , lecz b yłaby słuszna, a n a w e t konieczna.

B ojaźń je st w y w o łan a niesp raw ied liw ie, ilekroć zm usza się kogoś do zaw arcia m a łżeń stw a zupełnie sam ow olnie i bez jakiegokolw iek słusznego powodu. N iespraw iedliw ość tym w y raźn iej się okazuje, im b ardziej p rzym us nie posiada uzasadnienia.

(Dec. Rot. vol. 50, s. 655, w y ro k z dn ia 29.11. 1958, cor P. M attioli). Nie należy m ylić b ra k u m iłości z aw e rsją. A w ersja n ie sta ła i c h w ie j­ n a w cale nie w y klucza p ostanow ienia, chociażby ono było zm ienne, co do p rze ciw sta w ien ia się zaw arciu m ałżeństw a.

(7)

424 Ks. K.. K arło w sk i [

6

] G dy zachodzi aw e rsja, należy dom niem ać przym us, chyba, że to do­ m n iem an ie zostaje obalone przez b ojaźń w e w n ętrz n ą (m etus ab in triri- seco).

(Tam że, s. 595, w y ro k z dn ia 17. 11. 1958, cor. E. Bonet).

Lecz d o m niem anie p rzym usu n a pod staw ie istn ie n ia a w e rsji nie w y sta rc za do w y d a n ia orzeczenia niew ażności m ałżeństw a, jeśli nie zostanie p rzeprow adzony dowód, że przym us rzeczyw iście m ia ł m iejsce.

(Tamże, s. 70,8, w y ro k z d n ia 19.12. 1958, cor. O. Bejan).

G dy p a n n a po w y w a rty m n a nią przym usie gotow a je s t zaw ierać m ałżeństw o i zadow olona je s t z przygotow ańó w eselnych, z ubioru i w y p ra w y m ałżeńskiej oraz z okazałej uroczystości i p rzy n a jm n ie j z początku w iedzie życie ja k d obra m ałżonka — w szystko to z uw agi na jë j m łody w iek niekoniecznie w y klucza doznany przym us.

(Tam że, s. 313, w y ro k z dnia 9.5.1958, cor. B. Filipiak). B i c i e j a k o ś r o d e k p r z y m u s u

Bicie w ty m celu, by przy n ag lić i doprow adzić d an ą osobę do zaw arcia m ałżeństw a, sprzeciw ia się zdrow em u rozsądkow i i zasadom spraw iedliw ości. C hociażby w ed lłu g m n iem an ia w yw ierająceg o p rz y ­ m u s było to dopuszczalne i istn ia ł uzasadniony pow ód do zastoso­ w a n ia bicia, w żaden sposób nie może ono być uznane za słuszne, jeśli zostało dokonane d la osiągnięcia tego, do czego u k a ra n y pow ziął aw ersję.

Je śli p a n n a została przez narzeczonego pozbaw iona dziew ictw a, choć­ by z w łasn ej w iny, rodzice nie m a ją żadnego p ra w a do w ym uszania n a n iej zgody n a m ałżeństw o. Mogą w p raw d zie w ta k im w y p ad k u w w yższym sto p n iu używ ać swego w p ły w u na córkę, sto su jąc n aw e t u m ia rk o w a n y nacisk, aby przez zaw arcie m ałżeń stw a u ra to w a ła honor w łasn y i sw ej rodziny. Je śli ona je d n a k w zb ran ia się przed tym na serio i stale, poniew aż żywi do narzeczonego nienaw iść z pow odu doznanej k rzy w d y i jeśli nie m ożna nakłonić je j do tego k ro k u in a - czej; ja k ty lk o przez w yw ołanie ciężkiej bojaźni, niesp raw ied liw ie działa ojciec lu b m a tk a , zm uszając o p ie ra jąc ą się córkę; m ałżeństw o zostaje w ted y z a w a rte niew ażnie.

N iesłusznie oddziela się słuszny pow ód do u k a ra n ia córki z pow odu zaciągniętej w iny, od z a m ia ru zm uszenia je j do ślubu, p rzed k tó ry m ona m ocno się w zbrania. Je śli w ięc z a k t sp raw y w y n ik a jasno, że zastosow ano p rzym us do w y ra że n ia konsensu, nie m ożna w ątpić, iż została je j w yrządzona krzyw da, a to tym w ięcej, je śli w chodzi w r a ­ chubę b ojaźń z szacunku, k tó ra ty lk o przez rozkaz nieustępliw y i stanow czy, n a w e t bez pogróżek, całkow icie w y w iera swój skutek.

(Dec. Rot. vol. 50, s. 264—265, w y ro k z d n ia 25.4. 1958, cor. O. B ejan). W i e l k i e z ł o (m alum grave)

(8)

[7] Z n a jn o w szy c h w y ro k ó w R oty R zym skiej 425 B ojaźń z szacunku ty lk o w te d y pow oduje niew ażność m ałżeństw a, kiedy je s t ciężka, tj. kied y w yw ołuje zam ieszanie w um yśle z pow odu grożącego w ielkiego zła.

Nie ulega w ątpliw ości, że w ielkim je s t zło d la sy n a lub córki, w zględnie podw ładnego, k tó re p łynie z w ielkiego i długo trw ają ce g o niezadow olenia rodziców lu b przełożonego. Z nośniejsze byłoby np. dla córki odznaczającej się czułym oddaniem sw ej m a tce bicie, choćby do­ tk liw e, aniżeli całk o w ite i zaw zięte pozbaw ienie có rk i przez uk o ch an ą m a tk ę w szelkich objaw ów m iłości oraz je j n ie u sta jąc e i lodow ate m il­ czenie.

Tam że, s. 291, w y ro k z d n ia 2. 5. 1958, cor. D. S taffa).

G dy chodzi o p a n n ę b ardzo m łodą, a tym w ięcej, gdy na sk u te k zgw ałcenia znalazła się ona w odm iennym sta n ie i stąd m niej je st zdolna do sta w ia n ia oporu, niew iele p o trzeb a do w y tw o rz en ia w iel­ k ie j bojaźni, albow iem chociaż n ie m ia ła w iny, nie b ra k z jej stro ­

ny w sty d u z pow odu p ow stałej sytuacji.

Tam że, s. 509, w y ro k z dnia 24. 7. 1958, cor. G. H eard).

B ojaźń, iż zostanie w y jaw io n y w y stęp ek , je st bo jaźn ią w ielką. R ozw ażm y je d n a k w y p a d e k k o biety, k tó ra z w łasn ej w o li dopuściła się w y stę p k u i sądzi, że n a sk u te k tego znalazła się w ciąży, a m a obaw ę, by f a k t te n nie sta ł się w iadom y i dlatego za w ie ra zw iązek m ałżeński. Je śli nie było gróźb w y ja w ie n ia jej sta n u , b o jaźń istn ie ­ je od w e w n ą trz (ab intrinseco) i m ałżeństw o je st w ażnie zaw arte. Lecz jeśli stosow ano w obec niej groźby u ja w n ie n ia je j w y stęp k u , b o ­ ja źń p o w sta je od z e w n ątrz (ab extrinseco) i m ałżeń stw o je s t n ie ­ w ażne. Je że li m ężczyzna dopuścił się gw ałtu, by w ym óc zaw arcie m ałżeństw a, lecz nie grozi kobiecie, że w y ja w i stosunek, to i w tym w y p ad k u b o jaźń b y ła b y od zew n ątrz (ab extrinseco), poniew aż po ­ chodziłaby od przyczyny zew n ętrzn e j, czyli od fa k tu spełnionego przez osobę w celu w ym uszenia m ałżeństw a.

(Tam że, s. 613—614, w y ro k z dn ia 25.11.1958, cor. I Pasquazi). W a r u n e k

W yrok z dn ia 7.2.1958 p o d aje zasady dotyczące za w ieran ia m ałżeń ­ stw a pod w aru n k ie m .

W a ru n ek dotyczący przeszłości lu b teraźniejszości d odaje osobnik z a w ierając y m ałżeństw o, je śli na nie godzi się nie bezw arunkow o, lecz u zależnia sw oje przyzw olenie od sp raw d ze n ia się pew nej oko­ liczności lub jakiegoś w y d arze n ia, co do któ reg o istn ien ia lu b n ie ­ istn ie n ia nic nie w ie. W ta k im w y p ad k u w ażność m a łżeń stw a nie je s t zaw ieszona, ja k to m a m iejsce p rzy w a ru n k u odnoszącym się do przyszłości, lecz m ałżeństw o je s t zaraz w ażn e lu b nie, zależnie

(9)

426 Ks. K. K arło w sk i [ 8 ] od tego, czy o b iektyw nie istn ieje d an a okoliczność, od k tó rej osob­ nik zaw ierając y zw iązek u zależnił jego w ażność (can. 1092 n. 4).

U dow odnienie w a ru n k u przep ro w ad za się bezpośrednio (directe) n a p odstaw ie słów zaw ierającego zw iązek, jeśli te słow a m ogą być podane w sposób nie budzący w ątpliw ości. W innym w y p ad k u dow o­ dzenie to przep ro w ad za się pośrednio (indirecte) na p odstaw ie obiek­ tyw nego k ry te riu m . T rzeb a w tedy m ieć n a uw adze n a tu rę w a ru n ­ ku, m ianow icie czy d an a okoliczność lub zdarzenie albo pożądany p rzym iot dotyczy w m niejszym lub w iększym sto p n iu istoty życia m ałżeńskiego, a w ięc czy w y w iera n iew ątp liw y w pływ na sposób po­ życia m ałżonków . Poza tym dowód przep ro w ad za się n a p odstaw ie k ry te riu m subiektyw nego przedślubnego (okoliczności m ające znacze­ nie w ocenie n u p tu rie n ta ; przyczyny, dla k tó ry ch został postaw iony w aru n ek ), oraz poślubnego (sposób n atychm iastow ego zareagow ania, gdy stw ierdzi, że w a ru n e k się nie urzeczyw istnił).

Je śli chodzi o spraw ę, k tó ra dotyczy isto ty przyszłego w spółżycia m ałżeńskiego lu b p rzy n a jm n ie j w ed łu g oceny danego osobnika m a w ielkie zanczenie, w ted y ła tw iej przyjąć należy, że m iało m iejsce nie tylk o zw ykle w stęp n e żąd an ie (praesuppositum ), lecz praw d ziw y w a ­ ru n ek , k tó ry dodany został do konsensu. I ta k za praw d ziw e w a ­ ru n k i należy uznać okoliczności, k tó re dotyczą nieobciążenia n a rz e ­ czonego chorobą w eneryczną, d ziew ictw a narzeczonej, b ra k u ciężkiej i zakaźnej choroby lub w ad y zam ącającej sek su aln e pożycie m ałżon­ ków. W ielkie znaczenie m a także p o stu la t co do religijności w spół­ m ałżonka lub co do jego po w ro tu do w ia ry kato lick iej, zwłaszcza u kogoś, kto je s t bardzo za in tereso w an y tym i spraw am i.

N ato m iast dom niem anie p rzeciw ne zachodzi w sp raw ac h m niejszej w agi, ja k k w estie posagu, stanow iska, k tó re m ężczyzna m iałb y p ia­ stow ać w społeczności św ieckiej lu b w przed sięb io rstw ach h an d lo ­ w ych, i w ogólności, gdy chodzi o rzeczy, k tó re ty lko ubocznie lub pośrednio dotyczą życia m ałżeńskiego.

Co do k ry te riu m poślubnego naczelną zasadą je s t w zgląd n a stę p u ­ ją cy : im prędzej dany osobnik ośw iadcza, że jego m ałżeństw o jest niew ażne z pow odu nie urzeczyw istnionego w a ru n k u i oddala się od w spółm ałżonka, tym łatw iej m ożna stw ierdzić, że konsens udzielony był w arunkow o. Nie je st to je d n a k k ry te riu m absolutne, k tó re m u ­ siałoby w ystępow ać w każdym w ypadku. Z achodzą bow iem w y ją tk i, gdy d any osobnik nie w ie, że ta k z a w a rte m ałżeństw o m oże być u znane za niew ażne. W szczególności należy zaznaczyć:

a) przy w a ru n k a c h zależnych od w oli ludzkiej (conditiones p o te­ stativae), co do któ ry ch należy stw ierdzić za m ia r w spółm ałżonka, n ieraz dopiero po upływ ie długiego czasu u stalić m ożna z pew nością, że zobow iązanie nie było szczerze p odjęte;

(10)

[9] Z n ajn o w szy c h w y roków R oty R zym skiej 427 b) gdy chodzi o w y k azan ie jakiegoś chorobliw ego sta n u lu b n ie ­ n o rm aln ej skłonności, nie m ożna tego stw ierd zić n a poczekaniu, lecz jedynie na p odstaw ie liczniejszych objaw ów , dający ch pew ność, że w a ru n e k się nie urzeczyw istnił.

Do sta w ien ia w a ru n k u odnoszącego się do teraźniejszości (de p ra e ­ senti) nie je s t rzeczą nieodzow ną, by istn ia ła w ątpliw ość (dubium ), co T ry b u n a ł św. R oty n ie jed n o k ro tn ie podkreślał.

(Dec. Rot. vol. 50, s. 73—74, cor. A. S ab attan i). W a r u n e k a p o s t a n o w i e n i e

G dy chodzi o stw ierdzenie, czy zachodzi praw d ziw y w a ru n e k czy tylko zw ykłe p ostanow ienie (propositum ), należy uw zględnić in te n ­ cję k o n tra h e n ta . W tym celu trz e b a b ra ć pod uw agę nie ty le b rzm ie­ nie słów, ile raczej okoliczności poprzedzające, tow arzyszące i n a ­ stęp u jące, k tó re m ogą w y jaśn ić praw d ziw y za m ia r k o n tra h e n ta . Z d a­ rz a się bow iem dość często, że k to ś używ a słow a „ w a ru n e k ” , cho- cidż w ż a d e n . sposób nie zam ierza od niego uzależniać w ażności k o n - sensu. D om aga się w ted y czegoś, od czego u zależnia za w arcie m a ł­ żeństw a, lecz za w ie ra ją c je, w y ra ża n ań zgodę bezw arunkow o. Z d r u ­ giej stro n y k to ś nieobeznany z p raw em zam ierza niekiedy staw ić p raw d ziw y w aru n e k , lecz nie w y p o w iad a słow a „ w a ru n e k ”, choć w pełn i p rze w id u je jego sk u tk i p ra w n e i rzeczyw iście zam ierza u za­ leżnić w ażność swego k o nsensu od za istn ien ia d an ej okoliczności. By rozpoznać za m ia r k o n tra h e n ta , trze b a p rze d e w szystkim zbadać, czy rzecz, o k tó rą chodzi, m ia ła p rzy n a jm n ie j w ed łu g jego z a p a try ­ w a n ia w ielk ie znaczenie, czy co do jej istn ie n ia w czasie z a w ieran ia m a łże ń stw a istn ia ła w ątpliw ość, oraz w ja k i sposób zachow ał się k o n tra h e n t, skoro ty lk o dow iedział się, że d a n a okoliczność nie istn ie ­ j e .' Jeżeli ja sn o nie stw ierdzono zastrzeżenia co do konsensu w y ­ p ływ ającego z pozytyw nego a k tu w oli i b ra k u przed m io tu w a ru n k u , należy w ydać orzeczenie za w ażnością m ałżeństw a.

(Dec. Rot. vol. 50, s. 407, w y ro k z dn ia 26.6.1958, cor. G. H eard). P o s t u l a t

W aru n ek w pełn y m tego słow a znaczeniu odróżnić należy od żą­ d an ia czyli p o stu la tu (p raereq u isitu m ). W aru n ek p rzy za w ieran iu za­ ręczyn dotyczący p o stan o w ien ia ew entualnego zaw arcia zw iązku, ty l­ k o w sposób dom niem any p rzek ształca się w w aru n e k , k tó ry d oty­ czy ' sam ej um ow y m ałżeńskiej. J e d n a k tego ro d za ju dom niem anie sam o przez się nie w y sta rc z a do orzeczenia niew ażności m ałżeństw a. Nale"ży udow odnić, ja k ie p ostanow ienie m iał dany osobnik, a to stw ie r­ dzić trz e b a n a pod staw ie w szystkich okoliczności spraw y. W poszcze­ gólnym w y p ad k u należy d o k ład n ie zbadać, ja k i b y ł przed m io t podanego

(11)

428 Ks. K. K arło w sk i [10] w a ru n k u oraz czy w a ru n e k te n w ykluczył lu b ograniczył przed m io t konsensu, w zględnie czy też był żądaniem (p raereq u isitu m ), k tó re zo­ stało postaw ione, by m ogło w ogóle dojść do za w arcia m ałżeń stw a i to absolutnie.

D latego p rzym iot, k tó ry był w y m ag an y , może p rzem ienić się w p raw d ziw y w aru n e k , od którego zostało uzależnione zaw arcie zw ią­ zku, ilekroć zostaje w zbudzony now y a k t woli, n a pod staw ie k tó ­ rego d any osobnik raczej w oli uzyskać ów przym iot, aniżeli zaw rzeć zw iązek m ałżeński.

(W yrok z dnia 27.3.1958, cor. O. B ejan, s. 216).

Ż ąd an ie dotyczące religijności w sp ó łk o n tra h e n ta lub jego naw ró ce­ nia (conversio) n a w ia rę k ato lic k ą uzyskuje dom niem anie p raw d zi­ w ego w a ru n k u u tego k o n tra h e n ta , k tó ry tą sp ra w ą je s t za in te re so ­ w an y ze w zględów relig ijn y ch , a nie ze w zględów zew nętrznych i spo­ łecznych. Lecz gdy przedm iotem danego w a ru n k u je st w y konyw anie p ra k ty k życia katolick ieg o w za w arty m m ałżeństw ie, w ted y istota w a ru n k u polega nie n a w y k o n y w an iu tych p ra k ty k , lecz ria szcze­ rości przyrzeczenia ich w ykonyw ania.

(W yrok z dnia 21.5.1958, cor. A. S ab a tta n i, s. 342).

Cytaty

Powiązane dokumenty

In Fig 1 results from Direct Numerical Simulations illustrate qualitatively that that the temperature fluctuations are indeed correlated at large scales.. Indeed, comparing

However, in the case of canonical boundary-free turbulent shear flows such as turbulent jets, wakes and mixing layers, one can predict how the characteristic mean velocity

Binnen Liander wordt er nu naast open data, ook gekeken naar het Datashare project voor niet-open data, zoals infrastructuurdata (nog niet open).. Asset data – zowel bovengronds als

Data test results show that MSA can successfully reveal different scaling regimes in complex systems such as Lagrangian and two-dimensional turbulence, which have been

Here k, h, L, U and Ω are the thermal conductivity of the fluid, heat transfer coefficient, height of the RB cell, characteristic buoyancy driven velocity and rotation

Figure 2 illustrates coherent flow structures in the wake of an unmodified cylinder at three different Reynolds numbers: Re D =100 is characterised by a 2D wake; at Re D =200 the

In 1990 is de uitgangssituatie van de hoogteligging van de kribvakken opgemeten. De hoogtekaarten zijn weergegeven in bijlage 1. De kribvakken worden gekenmerkt door een flauw

Based on an analysis of the electronic and atomic structures of Re f11¯21g and f10¯11g TBs, it is argued that the anomalously low energies of f11¯21g twins originate from the