Stefan Demby
Sienkiewicz w Poświętnem :
1865-1866
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 33/1/4, 884-961
SIENKIEWICZ W POŚWIĘTNEM
1 8 6 5 -1 8 6 6
Rok szkolny 1864/5 zbliżał się ku końcowi, uczniowie
klasy VII-ej IV-go Gimnazjum warszawskiego, tak zwanego
Gimnazjum Wielopolskiego, przygotowywali się do egzaminu
ostatecznego na świadectwo dojrzałości. Wśród uczniów tej
klasy był również Henryk Sienkiewicz, który po otrzymaniu
promocji z klasy VI-ej do YH-ej w Gimnazjum II-giem w War
szawie przeszedł w październiku 1864 roku wraz z kilkoma
kolegami do Gimnazjum Wielopolskiego, które mieściło się
wówczas przy ulicy Królewskiej.
Na dowód ukończenia sześciu klas złożył Sienkiewicz
dyrekcji Gimnazjum IV-go następujące świadectwo 1 :
Rektor Gimnazyum 2-go w Warszawie
Nr. 501.
Sienkiew icz Henryk wieku lat 18 liczący, zapisany w po czet uczniów Gimnazyum 2-go w W arszawie, uczęszczał na nauki do dnia 3/15 Lipca 1864, przed ukończeniem całkow i tego kursu nauki z w oli ojca szkołę opuścił. W ciągu pobytu w niej obyczajami bardzo dobremi zalecał się, z nauk w kla sie 6-ej w ykładanych okazał postęp następujący:
w nauce religii i moralności — dostateczny, w języku polskim — celujący,
w języku rossyjskim — dostateczny, • w języku łacińskim — dostateczny,
w języku greckim — dostateczny, w algebrze — dostateczny, w trygonom etryi — dostateczny, w fizyce — dostateczny,
w jeografii matematycznej — dostateczny, w chemii — niedostateczny,
w botanice — dostateczny,
w historyi powszechnej i rossyjskiej — celujący, w historyi polskiej — dostateczny.
1 Cenzura uczniów klasy VI В Gimnazjum 2 go w Warszawie za rok szkolny 1863/4. Archiwum Oświecenia Publicznego.
Na zasadzie pow yższego usposobienia promocyę do klasy 7-ej otrzymał. Na dowód czego wydanem mu zostaje niniej sze świadectwo własnoręcznym podpisem Rektora i pieczęcią szkolną stwierdzone.
w W arszawie d. 1/ 13 Października 1864 r. M. p. Rektor (— ) Rogiński.
Sekretarz (— ) Maleszewski.
Na skutek powyższego świadectwa Sienkiewicz nie zda
wał egzaminów wstępnych do klasy VII-ej. Wkrótce jednak po
rozpoczęciu roku szkolnego Konrad Dobrski к z którym łączyły
Sienkiewicza najserdeczniejsze stosunki koleżeńskie, otrzymał
od niego list w czasie lekcji w klasie, list alarmujący i nie
oczekiwany, pisany w pośpiechu:
11 — 1864.
Mój bracie jeżeli tylko możesz bądź łaskaw pożyczyć mi pieniędzy jak będziesz mógł najwięcej — jestem teraz w ... potrzebie... Opuszczam szkołę będę chodził do przygoto wawczej a do w szystkiego tego zmuszają mnie nagłe okolicz ności. Dziwna rzecz że jakbym przeczuwał pytałem się dzi siaj ciebie o szkole. — Nie będę także mieszkał więcej u ro dziców — ciasno!! przeprowadzam się — jeszcze nie wiem gdzie ale może u A n tk a2 będę mieszkał a tylko stołował się w domu — Za miesiąc kiedy znowu odbiorę za korepetycyje z podziękowaniem ci oddam mam obecnie 2 w ie i biorę za jedną i za drugą 7 r. — Nie mów tam jeszcze nic w Sztubie 0 tem a naw et w cale nie mów — Antkowi pieniędzy nie od dawaj tylko jeżeli będziesz mógł pożyczyć — to przynieś do H antow era3 — powtarzam jeszcze raz że jeżeli będziesz tyle koleżeński to pożyczaj jak możesz najwięcej (ale nie więcej nad r. 7 — (Jeżeli masz). Jeżeli nie masz to trudno chyba, byś mógł od kogo pożyczyć m ożeby ci łatwiej przyszło
( ) H — S
-Ale w każdym razie odpisz przez Antka — „dobrze“ albo „nie m ogę“ —
Jedno z dwojga albo wchodzę do przygotowawczej po tem do głównej — albo wyjeżdżam za granicę w każdym ra zie opuszczam Gimnazjum. —
(—) H. S.
A d r e s : Konrad Dobrski — w kllasie [!]
Wiadomość o zamiarze opuszczenia Gimnazjum przez Sien
kiewicza niemało zmartwiła oddanego mu całem sercem
Dobr-1 Kolega szkolny Sienkiewicza od klasy III z Gimnazjum Realnego, Ii-go i IV-go.
2 Antoni Moździński, kolega szkolny Sienkiewicza z Gimnazjum Ii-go i IV· go.
8 8 6 S tefan Demby
skiego, jak również rodziców, a szczególnie matkę. Pod ich
wpływem pozostał do końca roku szkolnego w klasie VII ej,
egzaminów jednak nie zdawał, bo, jak sam utrzymywał, za
niedbał się nieco w naukach. Dobrski, chcąc ułatwić koledze
pracę nad przygotowaniem się do podwójnego egzaminu, pora
dził mu wyjechać na kondycję na wieś, aby mógł w spokoju
doprowadzić do skutku swój zamiar. Sam wyszukał mu kon
dycję u znajomych swoich, państwa Weyherów w Poświętnem
pod Płońskiem, gdzie Sienkiewicz poza lekcjami ze Stasiem
Weyherem przygotowywał się do zamierzonych egzaminów.
W Poświętnem bawił Sienkiewicz od sierpnia 1865 roku
do końca wakacyj 1866 roku. Pozostały z tego okresu czasu
listy jego do kolegów, świadczące, że ich autor posiadał już
wówczas duży zasób poezji w swej duszy, serce pełne szla
chetnych uczuć, wielką wrażliwość i wyobraźnię, jak również
odczucie piękna natury i upodobanie w jego odtwarzaniu.
Świadczą one również o niezwykłych zdolnościach i pra
cowitości Sienkiewicza, który poza obowiązkowemi lekcjami ze
Stasiem Weyherem i systematycznem przygotowywaniem się
do trudnych egzaminów znalazł czas na pisanie długich, peł
nych ciekawych szczegółów, listów, w których spowiadał się
kolegom ze swoich prac. Dowiadujemy się z nich, że wiele ry
sował i pisał, pisał... powieści.
„Z pięciu rozm aitych powieści, jakie zacząłem — zwierza się Dobrskiemu w jednym z listów — pierwszą skończyłem zupełnie...“ „Posyłam ci tę pow ieść pod tytułem Ofiara.“
„Nowych planów do pow ieści przelatuje mi tysiące przez głow ę, żeby nie szkoda było czasu, tobym w as zasypał mo- jemi utworami. Zbladł i zniknąłby K raszewski...“
Ze słów powyższych widać, że w Poświętnem obudził się
w Sienkiewiczu pociąg do pióra, zaczął kiełkować talent po-
wieściopisarski, który po dwudziestu prawie latach — według
pięknych słów Konopnickiej — „rozgorzał jasnym płomieniem
i przebił martwe, wystygłe popioły wieków i zaświecił Ogniem
i mieczem i powionął dymem szturmu Jasnej Góry“.
Zbliżał się jednak czas egzaminów, trzeba było rozstać
się z Poświętnem, gdzie wiódł życie beztroskie, bo pracując
gorliwie, nie obawiał się egzaminów. W jednym z listów do
Dobrskiego pisze:
„Uczę się! pow iedziałem : alea jacta sunt. I rzeczyw iście tak jest. Egzamin spodziewam się zdać, ponieważ w szystkiego uczę się z łatw ością...“
A w innym liście donosi:
„Z egzaminu do w yższej szkoły (jak ją nazywam — choć pow szechnie nazywają ją Główną) śmieję się — jest to bowiem głupstw o w porównaniu z maturitatis...“
I nie omylił się młody autor Ofiary : egzamin powiódł się
dobrze.
Po złożeniu podania do Warszawskiej Dyrekcji Naukowej
otrzymał Sienkiewicz pozwolenie na zdawanie egzaminu w Gim
nazjum IV dnia 14 i 15 września 1866 roku, a dnia 29 paździer
nika tegoż roku wydane mu zostało następujące świadectwo doj
rzałości :
Nr. 1007.
Warszawskie Gimnazjum IV -te1. Świadectwo.
Henryk, syn Józefa, Sienkiewicz, urodzony w guberni Lubelskiej, powiecie Łukowskim, w e w si Okrzeja, wyznania rzymsko katolickiego, w wieku lat 20, z polecenia p. Naczel nika W arszawskiej Dyrekcji Naukowej z dnia 17/29 maja 1866 roku Nr 2234 został dopuszczony 2/ 14 i 3/15 wrze śnia r. b. przez Radę Pedagogiczną W arszawskiego Gimnazjum IV-go do egzaminu z kursu siedmiu klas nauk gimnazjalnych i w ykazał postępy następujące:
w Religji — dostateczne,
i Polskim — bardzo dobre,2 . I Rosyjskim — dostateczne, w językach j Łacińskim — dostateczne,
I Greckim — dostateczne, w Arytm etyce i Algebrze — dostateczne, w Geometrji i Trygonometrji — dostateczne, w Zoologji — dostateczne,
w Botanice — dostateczne, w Mineralogji — dostateczne, w Chemji — dostateczne, w Fizyce — dostateczne,
w Geografji Matematycznej — dostateczne, w Historji Powszechnej — dostateczne, w Historji Rosji i Polski — bardzo dobre,2 w Geografji Powszechnej — bardzo dobre.2
Na tej zasadzie i z decyzji p. Naczelnika Warszawskiej Dyrekcji Naukowej z dnia 11/23 października r. b. Nr. 5141 w ydane zostało Henrykowi Sienkiew iczow i świadectwo niniej sze o zdaniu przez niego egzaminu z pełnego kursu nauk gimnazjalnych, opatrzone odpowiednim podpisem i pieczęcią państwową.
Warszawa 17/29 października 1866 r. Pełn. obow. Inspektora Gimnazjlim IV-go
Radca Kolegjalny (— ) Fel. Jezierski Sekretarz (— ) Bojanowski 1 Przekład z oryginału rosyjskiego, znajdującego się w Archiwum Oświe cenia Publicznego. ·
8 8 8 Stefan Demby
Po pomyślnym wyniku egzaminu maturalnego, nie cze
kając na otrzymanie świadectwa, zgłosił się Sienkiewicz dnia
25 października tegoż roku do egzaminu do Szkoły Głównej
i otrzymał oceny następujące : 1
Polski — 3 Rosyjski — 3 Łaciński — 3 Grecki — 2 Matematyka — 3 Fizyka i Chemja — 3 Historją Naturalna — 2 Jeografja i Historją — 4
Dnia 17 grudnia 1866 r. „Komitet egzaminacyjny uznaje
Henryka Sienkiewicza za dostatecznie usposobionego do słu
chania nauk w szkole głównej warszawskiej na wydziale le
karskim“, przy zapisie jednak zanotowano, że wstępuje Sien
kiewicz na wydział prawny. Wkrótce sekretarz wydziału filo
logicznego, Węclewski, zaznacza, że „p. Sienkiewicz Henryk
w dniu 4 lutego r. 1867 pod Nr. 83 zapisany został w liczbę
studentów wydziału filologicznego“, pomimo uwagi prezydują-
cego w Komitecie Egzaminacyjnym, dziekana I. S. Kowalew
skiego: „Sienkiewicz na egzam. wstępnym z greckiego otrzy
mał 2“.
Całoroczna praca Sienkiewicza w Poświętnem wydała
owoce : trudności zostały pokonane, egzaminy zdane.
Listy, które tu z małemi wyjątkami podaję w całości, po
chodzą ze zbiorów po ś. p. znanym, wybitnym doktorze Kon
radzie Dobrskim, koledze i serdecznym przyjacielu Henryka
Sienkiewicza, dziś, dzięki uprzejmości inżyniera Dobrskiego, są
moją własnością. Listów tych z czasu pobytu Sienkiewicza
w Poświętnem jest trzydzieści; z wyjątkiem pierwszego, który
jest adresowany do trzech kolegów szkolnych: Konrada Dobr
skiego, Hipolita Hantowera i Bronisława Łąckiego, wszystkie
pozostałe pisane były do Dobrskiego. Są one pierwszorzędnym
materjałem biograficznym do danego okresu życia znakomitego
pisarza i rzucają światło na początek jego działalności literackiej.
Dowiadujemy się z nich, że pierwszym utworem Sienkiewicza
była powieść p. t. Ofiara, zaczęta i skończona w grudniu
1865 roku, a nie Sielanka młodości, którą napisał dnia 18 paź
dziernika 1867 ro k u 2. Pierwszy ten utwór Sienkiewiczowski
dotąd, niestety, odnaleziony nie został.
Warszawa
Stefan Demby
1 W edług „Listy kandydatów , zgłaszających się do egzaminu w stęp nego do Szkoły Głównej w roku 1866“. Archiwum O św iecenia Publicznego. 2 Por. Ignacy Chrzanowski, P ie rw sz y u tw ó r S ien kiew icza (A teneum , 1901, t. II).
Rysunek Henryka Sienkiewicza LISTY HENRYKA SIENKIEWICZA1
1. [K on iec sie r p n ia 1 8 6 5 .] „HIPOLITOWI HANTOWEROWI, KONRADOWI DOBRSKIEMU
I BRONISŁAWOWI ŁĄCKIEMU2
Jako lekarstw o na sen, ... pośw ięcam “. B ę d z ie to lis t, a le to lis t co się n a z y w a !
P o n ie w a ż n ie m am z n o w u ty le r o b o ty , ż e b y m a ż u sk a r ż a ł s ię n a b ra k c z a su , n a p is z ę w a m liś c ik w e s o ły , n ie w ie lk i, b o ty lk o 12 a r k u s z y m a ją c y — a d o te g o illu s tr o w a n y . —
1 Pisow nię i rozm ieszczenie znaków pisarskich w listach Sienkiewicza pozostawiłem bez zmiany.
2 Bronisław Łącki — kolega szkolny Sienkiewicza z Gimnazjum IV-go w Warszawie.
N ie z a c z y n a m d la te g o od sa m e g o p r z y ja z d u , ż e n ie m ia łb y m o c z e m p is a ć , a p r a w d ę p o w ie d z ia w s z y i te r a z n ie w ie le m am m a terja łu — n o — a le to ju ż u jd z ie . — B y ły im ie n in y w ty m d o m u — n a z je ż d ż a ło s ię d o s y ć g o śc i, i to ja k ic h g o ś c i.. — m o ż n a to m y o n ic h n a p is a ć . — W ilję im ie n in p r z y je c h a ły p a n n y — a le o n ic h n ic d o c z a s u — n ie c h się le p ie j ro zp a trzę — w o lę z a c z ą ć o d d ru g iej p a r ty i, k tó r a p r z y b y ła w sa m e im ie n in y . —
W y s t a w c ie s o b ie , s ie d z ę w P ią tek i r y s u ję — H e jn e g o , w te m d aje s ię s ły s z e ć tu rk o t, z a je ż d ż a ją d w ie b r y c z k i, a z n ic h w y s ia d a ją : N u m er 2 -g i c h u d y , m ło d y , se k reta rz B isk u p a , n ie w ie m jak się n a z y w a — z a c z y n a o g r o m n ie ro z p r a w ia ć . — Ja m ilc z ę ja k g ła z ; ty lk o p r z y p a tr u ję s ię k s ię ż o m ja k n a ju w a ż n ie j, i p r z y słu c h u ję się 0 c z e m te fila r y k o ś c io ła m ó w ić b ęd ą — w te m w n o s z ą c ia s tk a 1 w in o : n a to R eform at u ś m ie c h a się w d u c h u aż m u z ę b y tr z o n o w e w id a ć , n u m eru 4 -te g o n o s p o c z y n a s ię p o r u sz a ć i r o z d y m a ć z ło w r o g o — a n u m er 3 -c i r o b i m in ę tak n ie o k r e ś le n ie b ło g ą , ty le p r a w d z iw e g o s z c z ę ś c ia i p r a w d z iw e j r a d o ści b ły s z c z y w je g o o c z a c h , ż e ja sa m z a s ta n a w ia m s ię w d u c h u , co to m o ż e sp o k o jn o ść s u m ie n ia , a p e ty t i ż y w a w ia r a . —
Z a c z y n a s ię r o z m o w a p r z e r y w a n a n a tu r a ln ie c ią g łe m i k ie lis z k a m i, i tra k tu je o r o z m a ity c h p r z e d m io ta c h , a le w s z c z e g ó ln o ś c i o w in a c h z d om u z le c e ń w P ło c k u . (A sso c ia c io Id earu m ). — Z tąd p o w ia d a N 2, ż e d o m z le c e ń o d b iera d u żo ż y d o m , k tó r z y p o p r z e d n io m ie li c a ły h a n d e l w s w y c h r ę k a c h ; p o te m p le c ie , ż e ż y d z i są to p ija w k i n a ro d u , ż e w y s y s a j ą z e ń so k i ż y w o tn e , ż e w r o d z o n ą c e c h ą ic h c h a ra k teru je s t o s z u k a ń s tw o i p o d ło ś ć — ż e ży d z a w s z e ż y d e m , — i t. p. — i t. p. — i t. p. —
A t y tru tn iu m y ś lę so b ie , je ż e li ja ci z a H ip o lita sk u r y [!] n ie w y la ta m , to ju ż ź le b ę d z ie — Z apalam w ię c p a p ie r o sa , r o b ię lu - te r sk ą m in ę , p r z y s u w a m s w o je k r z e sło d o n ie g o i su c h y m a z ło w r ó ż b n y m g ło s e m p y ta m :
S ły s z a łe m , ż e ś p a n w y r a z ił s ię ź le o ż y d a c h — c h c ia łb y m w ię c w ie d z ie ć , z ja k ie g o w z g lę d u ich n ie n a w id z is z , i z ja k ie g o p u n k tu z a p a tr u je sz s ię n a k w e s ty ją ż y d o w s k ą ?
8 9 2 Stefan Demby
O c h ło n ą ł i o d p o w ia d a . — Z a c z y n a s ię d y sp u ta n a jd łu ż s z a i n a jż y w s z a , ja k a ty lk o b y ć m o ż e . — T w ó j b rat K o n r a d z ie , z d r u g ie g o p o k o ju m y ś la ł ż e s ię tam k to p o b ił — sa m m i to p o te m o p o w ia d a ł. — Ja ty m c z a s e m g a d a m ja k k o ło w r o te k — c y tu ję ś w ia d e c t w a h is to r y c z n e , d o w o d z ę ż e je ż e li ż y d z i, d z iś s ię ta k o d o s o b n ili — to n a s z a w in a — w in a s t o s u n k ó w s p o łe c z n y c h w k tó r y c h o n i są j a k b y p a r ja sa m i — p o w ia d a m n a r e s z c ie ż e ja w c e c h y w r o d z o n e n a r o d o w i n ie w ie r z ę — ż e to je s t m r z o n k a — a c h a r a k te r n a ro d o w y je s t z a le ż n y w z u p e łn o ś c i od o k o lic z n o ś c i z e w n ę tr z n y c h , od z ie m i n a k tó r e j n a ró d m ie s z k a , je g o s t o s u n k ó w p o lit y c z n y c h — u str o ju w e w n ę t r z n e g o i t. p . — N 2 - g i b ie r z e r z e c z z e s ta n o w is k a r e lig ij n e g o , c y tu j e m i k s ię g i ta lm u d u 1 : M iszram , C h os, C h osru , Sa- w a d e s — ja z u ś m ie c h e m p r z y p o m in a m m u j e s z c z e je d n ą t. j. G o m o r ę , i n a p o m in a m g o ż e b y z s z e d ł z tej d r o g i r o z u m o w a n ia , k tó ra g o n ig d z ie n ie d o p r o w a d z i, b o z a w s z e b ę d z ie u p r z e d z o n y . —
N a r e s z c ie k s ią d z p r z y z n a je m i ra cję, ż e ż y d z i w r o d z o n e j c e c h y n ie m a ją — a le d y s p u ta s ię n ie k o ń c z y , a r a czej p r z e sta je b y ć d y s p u t ą a sta je s ię ja k im ś p o p is e m w ia d o m o ś c i s o c ja ln y c h , ś c is ły c h , r e lig ij n y c h , m o r a ln y c h , lo g ic z n y c h , filo z o fic z n y c h — s k o ń c z y ło się n a H e g lu i n a w z a je m n e m p o ta k iw a n iu s o b ie w s z y d e r s tw a c h i w y - m y ś la n ia c h n a F e y e r b a c h a i S tr a u s sa . —
Po d y s p u c ie , k s ię ż y n a ta k m n ie s e r d e c z n ie ś c is k a ł z a r ę c e i g a d a ł g r z e c z n o ś c i ja k n p . ż e aż m iło d y s p u to w a ć z ta k im , co ta k r z e c z r o z u m ie — a ja z e sw e j s tr o n y p o d z iw ia łe m g łę b o k o ś ć je g o r o z u m o w a ń , i ś c is ło ś ć w y r a ż a n ia s ię — a le w d u s z y się śm ia łe m , b o s ło w o d a ję, m o r a ln e m a m p r z e k o n a n ie , ż e ż e b y b y ł k to tr z e c i c o b y s ię z n a ł c h o ć tr o c h ę n a r z e c z y — t o b y n a s w y ś m ia ł. —
To m n ie je d n a k n a jg o r z e j g n ie w a ło , ż e p o d c z a s n a sz e j d y s p u t y , te n ..., k tó r e g o ty tu łu ją le k to r e m z g r o m a d z e n ia R e fo r m a tó w , c ią g le o d z y w a ł się w ty m g u ś c ie : „O ż y d y z a w s z e p s u b r a ty . — J u ż to ż y d ż y d e m s z e lm ą z o s t a n ie “ .... — o b r a c a łe m s ię ty łe m i u d a w a łe m ż e n ie s ły s z ę . —
N IV je s tto te n s ła w n y k a z n o d z ie j a co to w K u c ic a c h 2 n a k a z a n iu p o w ie d z ia ł: „ W e ź m ie s z ż o n ę — n ie p a tr z y s z ja k a je s t — a o n a ci p o te m lig a — d o b r z e ci ta k , n ie tr z a b y ło k p e m b y ć “ .
K o n ie c o k s ię ż a c h . —
D z iś p r z e z c a łą n o c ś n iło m i s ię o w ie lk o ś c i p o w o ła n ia m e g o , o to ja k p r z e d s ta w iła m i się m a ra :
1 Talmud składa się z tekstu zasadniczego M i s z n y (a nie Miszram) i G e m a r y (a n ie Gomory) będącej jej objaśnieniem , rozw inięciem . Sien kiew icz, używając nazw y: księgi Talmudu, miał zapew ne na m yśli księgi literatury talmudycznej, która prócz Talmudu obejm uje w iele innych dzieł filozoficzno-religijnych. Nazwy, podane w liście są zniekształcone, trudno w ięc odtworzyć je.
2 Kucice poduchow ne, w ieś w pow iecie płońskim , w owym czasie w łasność Karola Łempickiego.
Nauczyciel przejęty w ielkością pow ołania sw ego
M yślę ż e lep iej b ę d z ie z a p r o w a d z ić w liś c ie ty m fo r m ę p a m ię tn i k ó w z e w z g lę d u n a jej w y g o d ę .
Niedziela 27.
J e ste m p o d w p ły w e m m y ś li je ż e li n ie sm u tn y c h , to p r z y n a j m n iej p o w a ż n y c h ; — d u ż o s ię p r z y c z y n iło do te g o d z is ie js z e k a z a n ie , k tó r e w y p o w ie d z ia n e b y ło ta k r o z u m n ie , i ta k ła d n ie , jak rza d k o w W a r s z a w ie m o ż n a u s ły s z e ć , z r e sz tą w ie c z o r e m , b y ła tu ja k a ś s z la c h ta — w y s t a w c ie s o b ie cała r o z m o w a b y ła o b m o w ą ja k ie g o ś b ie d a k a , o b y w a te la , k tó r y p rzez ź le m o ż e z r o z u m ia n ą g o ś c in n o ś ć tra ci m a ją tek — a le w k a ż d y m r a z ie ci co g o o b m a w ia li są w ła ś n ie tem i co u n ie g o n a jlep iej za ja d a li i za p ija li ; aż m i p rzy k ro b y ło s łu c h a ć — b o p r z y r ó w n y w a łe m w a r s z a w ia k ó w — z tem i p a si- b r zu ch a m i, co p r a w d z iw ie , m o ż n a p o w ie d z ie ć k ą sa ją p ierś, k tó ra ic h o g r z e w a . N ie c h s o b ie k to co c h c e m ó w i ja n a o c z n ie s ię p r z e k o n a łe m ż e u n a s d a le k o w ię c e j sz c z e r o ś c i i p r a w d y — z w ła s z c z a p o m ię d z y m ło d z ie ż ą ; m ó w i s ię d u żo w o c z y a le n ie o b g a d u je s ię p o k ą ta c h . —
. D z iś w k o ś c ie le , ż e b y n ie ja — to je d n a p a n i, m ło d a i p r z y sto jn a m ę ż a tk a b y ła b y u p a d ła , ta k się n a n ią p c h n ę li — ju ż to k to n ie m a s iln y c h rąk , to n ie c h lep iej n ie c h o d z i d o k o ś c ió łk ó w w ie js k ic h i m a ło -m ie jsk ic h — p ra w o m o c n ie js z e g o jest la m o g r o m n ie z a a k lim a ty z o w a n e . —
J e s t tu w o k o lic y k ilk a p a n ie n n a w e t d o s y ć p r z y s to jn y c h i ja jak o g u w e r n e r — (bo g u w e r n e r n a w s i m u si się k o c h a ć je ż e li n ie w d o m o w e j p a n n ie to w o k o lic z n e j) ja w ię c p o w ta r z a m , p o w in ie n - b y m s ię z a k o c h a ć w k tó rej, a le n a n ie s z c z ę ś c ie p r z y w io z łe m tu z s o b ą fo to g r a fję p a n n y J. S. ; co sp o jrzę n a n ią to ta k m a le ją m i
8 9 4 Stefan Demby w o c z a c h t e m a łp k i p r z e d r z e ź n ia ją c e w a r s z a w ia n k i — ż e a ż m i się z im n o ro b i. — F o to g r a fja ta Jest m o im z a c z a r o w a n y m a m u le te m , g ie ń ju s z e m o p ie k u ń c z y m , i n a jw ię k s z ą p r z y je m n o ś c ią . — N a tu r a ln ie , m o ż e c ie m n ie p o s ą d z ić a z w ła s z c z a B r o n e k 1 ż e s ię w o r g in a le m u s z ę k o c h a ć , k ie d y ta k k o p iję u w ie lb ia m — a le n ie ; m am d la o r g in a łu p e w n ą c z e ś ć a le n ic w ię c e j. — P o z w ó lc ie , ż e w a m o d p o w ie m o k le p a n e m i s ł o w y z r o m a n s ó w : n ie ś m ia łb y m c h o ć b y m m ó g ł — a g d y m śm ia ł to b y m n ie m ó g ł. — Z a c z y n a m — (c h c ia łe m p o w ie d z ie ć z a c z ą łe m ) b y ć n u d n y m ! W k a ż d ą n ie d z ie lę p r z y c h o d z ą tu z P ło ń s k a s z y k i (n a tu r a ln ie w z g lę d n e ) p r z e p a tr z y łe m Je d z iś w o g r o d z ie ja k sta re b u ty — w d z ię c z y ł y s ię n ie k tó r e do m n ie , (b o sam b y łe m ) ja k p ie s d o k ija , a le u d a w a łe m ż e ic h n ie w id z ę . —
B y liś m y d z iś w le s ie i n a p o la c h — z ła p a łe m w k r z a k u ja ło w c o w y m ż y w ą k u r o p a tw ę . —
D z iw n a r z e c z a ra c z e j g łu p ia , ś n iła m i s ię d z is ia j B. ż e u c ie k a ła p r z e d e m n ą w le s ie — w ja k im c e lu ją g o n iłe m ? i to je s z c z e w l e s i e ? — w g ę s t w i n i e ? ! ! ., n ie w ie m , to, ty lk o w ie m , ż e m ia ła tw a r z p r z y k r y tą ż ó łtą c h u s tk ą , ż e s ię b a łe m ż e b y s ię n ie z a m a c z a ła b o p o d n o g a m i m o je m i c h lu p a ła w o d a (W e ś n ie ty lk o !), ż e u p a d ła w e w r z o s a c h i n a r e s z c ie w p a d ła do ja k ie jś sa li, ja k b y do S a li P o s ie d z e ń w W a r s z a w ie , g d z ie b ie d a s tw o u s n ę ło z e z m ę c z e n ia — a ja p r z y s z e d łs z y o g a n ia łe m z n iej m u c h y . — N a r e sz c ie b rat K o n ra d a w p a d ł ś p ie w a ją c i o b u d z ił ją i ja s ię te ż o b u d z iłe m . —
S e n te n o g r o m n ą m i sp r a w ił p r z y je m n o ś ć !... „Stara babka sny tłum aczy, Powiedz babko co się znaczy
Sen ta k i? Babka na stół kładzie karty, I zażywa po raz czwarty,
Tabaki. “
S ło w o d a ję u c z u w a m w tej c h w ili ta k ą p o tr z e b ę z a k o c h a n ia się , ż e p o ję c ie p r z e c h o d z i — a le w o la łb y m s ię w ja k im ż y d z ie z F r a n c is z k a ń s k ie j z a k o c h a ć , a b y w W a r s z a w ie , ja k w jak iej P a n n ie z e w s i.
C h cia łem tera z n a p is a ć g łu p s tw o — w o lę się w s tr z y m a ć . — B y ć m o ż e je d n a k ż e się z a k o c h a m w ja k iej W a r s z a w ia n c e z e w s p o m n ie n ia ty lk o , b ę d z ie to d o s y ć p la t o n ic z n ie i r o m a n ty c z n ie , z w ła s z c z a je ż e li w ie c z o r a m i w ió d ł b ę d ę z k s ię ż y c e m „ D z ik ie m o w y “ z a m ia s t sp a ć iś ć ja k r o z s ą d n y c z ło w ie k .
Ż e b y m n ie tu k to z s z e d ł n a tak iej s c h a d z c e z k s ię ż y c e m , g o t o w ib y m n ie do b o n ifr a tr ó w o d e s ła ć . —
D a m w ię c sp o k ó j....
iiîHVr^
a
a>
И
8 9 6 Stefan Demby
C h cia łem n a tej s t r o n n ic z c e c o w y d a r ta n a r y s o w a ć s z y c z e k p ło ń s k i, a le p o d p is z a s y p a łe m w m ie js c e p ia s k u a tr a m ę te m . [!]
W ą tp ię c z y d z iś co n a p is z ę — n ie d arm o d a w n ie js i p o w ia d a li :
„ H o d ie d ie s fe r a lis “ .
U r z ą d z a m y s o b ie o d p ią tej w ie c z o r e m p o lo w a n ia n a p r z e p ió r k i z k ło m n ią (s ie c ią ) i z a w s z e z ła p ie m y k ilk a — i to r o z r y w k a . —
W ca łe j o k o lic y n ie m a n ik o g o c o b y u m ia ł w s z a c h y g ra ć, n ie k t ó r z y n ie w ie d z ą n a w e t c z y ja k ie s z a c h y is tn ie j ą n a ś w ie c ie t y le są p r o ś c i w n ie ś w ia d o m o ś c i sw o je j. „ B ło g o s ła w ie n i u b o d z y d u c h e m , a lb o w ie m ic h je s t k r ó le s tw o ( n ie b ie s k ie “ . — N ic n ie w ie d z ia łe m ż e w o g r o d z ie tu t e js z y m je st ta k i p r z e ś lic z n y w id o k , ja k ie g o m o ż e c a ła P o ls k a n ie m a . W y s t a w c ie s o b ie d z ie w ic z y a u str a lsk i la s ; ś r o d k ie m s t o i w o d a , c a ła ta k p o k r y ta r z ę s ą , ż e a n i k r o p li c z y s te j n ie w id a ć , i w o d a ta c ią g n ie s ię d łu g o a w ą z k o m ię d z y o g r o m n e m i d r z e w a m i św ie tn e j ta k ż e z ie lo n o ś c i. — O k oło g a łę z i i p n i d r z e w w ije s ię n ie z lic z o n e m n ó s tw o p n ą c y c h r o ś lin , d z ik ie g o w in a , c h m ie lu i in n y c h , k tó r e p lą c z ą c z e s o b ą z ie lo n e w a r k o c z e s w o je , tw o r z ą p y s z n e g ir la n d y , r o tu n d y i ja k b y w o d o s p a d e m z ie lo n o ś c i s p ły w a ją w s p o k o jn ą i z ie lo n ą ta k ż e w o d ę . — C isza tam ta k a , ż e u s ły s z e ć m o ż n a k a ż d y s z m e r liś c ia — c z a s e m t y lk o c z y s t y g ło s w ilg i p r z e r w ie te n u r o c z y sp o k ó j i t ę s k n e o b u d z i u c z u c ia , a lb o p u k a n ie d z ię c io ła ta je m n i- c z é m e c h e m o d e z w ie s ię p o le s ie . — S ło ń c e ta m n ie d o c h o d z i — ty lk o p r z e b ija p r z e z z ie lo n ą ob - s ło n ę i jej k o lo r e m b a r w i s w o je p r o m ie n ie , a te z ie lo n e p r o m ie n ie r z u c a n a c z a r n e p n ie , z ie m ię , s z a t y i tw a r z p o d r ó ż n ik a , — s ło w e m : ta m je s t p a n o w a n ie z ie lo n o ś c i. — W ie c ie r z e c z y w iś c ie co to j e s t ? Oto k a n a ł z ie lo n e j i b ru d n ej w o d y sto ją c e j m ię d z y k r z y w e m i O lszak am i, z k tó r y c h z a m ia st c u d n e g o ś p ie w u p ta s z ą t, p ręd zej c o n a n o s sp a ś ć m o ż e . —
A le p r z y te m s ło w o d a ję to je s t ta k p ię k n e ! p r z y n a jm n ie j ta k w y g lą d a ja k p o p r z e d n io o p is a łe m .
(W tej c h w ili S t a ś 1 d o sta ł k la p s a b o z ła p a ł n ie d o p a lo n e g o p a p ie r o s a , c h o c ia ż e m m u ju ż k ilk a r a z y m ó w ił ż e b y n ie r u sz a ł).
T ak a to k o le j r z e c z y lu d z k ic h ! —
M oże j e s z c z e w ie c z ó r co n a p is z ę , a lb o w e z m ę się do w y r y s o w a n ia je d n e g o s z y c z k u , k tó r y m i s ię ju ż ra z n ie u d a ł. —
P o w ie d z c ie sa m i ja k i z e m n ie p r ó ż n ia k , n ie w z ią łe m s ię je s z c z e d o s k o ń c z e n ia H e jn e g o , i b y ć m o ż e ż e s ię w c a le n ie w e z m ę . —
Poniedziałek 28 Sierpnia.
R z e c z y w iś c ie , d o b r z e m ó w iłe m , ż e w ie c z ó r m o ż e co n a p is z ę — ju ż to z w y k le o tej p o r z e je s te m n a jb ard ziej u s p o s o b io n y do te g o , ty lk o n ie w ie m d la c z e g o p o w a ż n ie j. D z iw n a r z e c z lu b ię w ie c z o r e m w s p o m in a ć d z ie ń c a ły , a n a w e t c a łą p r z e s z ło ś ć , i ja k w d z ie ń je ste m d o s y ć r o z tr z e p a n y , c z a sa m i c y n ic z n y , c z a sa m i g łu p i, ta k u w a ża m ż e w ie c z ó r c h o ć d o r a n y m n ie p r z y łó ż , je s te m n a jle p s z y w te d y . — D o s y ć lu b ię s ie d z ie ć p o c ie m k u , w t e d y m y ś lę n a d s o b ą ; c z ę s to ta k b y w a ż e z g a s z ę ś w ie c ę , a sa m s ie d z ę je s z c z e z k w a d ra n s a lb o p ó łg o d z in y i tłu k ę s ię z w ła s n e m i m y ś la m i, n im s ię p o ło ż ę . —
P a m ię ta m ż e n ie d a w n o b o m o ż e p rzed r o k iem , n a d z w y c z a j w ie r z y łe m w ś w ia t, — a s z c z e g ó ln ie j w k o b ie t y — m a r z y łe m s o b ie ja k iś id e a ł d la k tó r e g o b y m m ó g ł p o ś w ię c ić ż y c ie . — K o n r a d 1 w ie o te m bo o n z w y k le w ta k ic h c h w ila c h n a w r a c a ł m n ie i p o k a z y w a ł m i ś w ia t z e str o n y , n ie w ie m c z y p r a w d z iw e j, a le n ie p ię k n e j; ja tr o c h ę m u w ie r z y łe m , a le n ie b a r d z o , b o i d z iś j e s z c z e n ie w ie r z ę , c h o ć s ię ju ż n ie r a z p r z e k o n a łe m ż e z p e w n y c h w z g lę d ó w m a r a c y ję . B y ł tu d z iś d o k tó r z m ia s te c z k a , n ie d o c h o r e g o , ty lk o z w i z y t ą ; p o s ta ć to d o s y ć c h a r a k te r y s ty c z n a ; n ie z m ie r n y ta k t w id a ć w n im , a ta k t to w ie lk a r z e c z , to w r o d z o n a ła t w o ś ć w ż y c iu z lu d ź m i — to w a r u n e k i p o d s ta w a ja k o ś c i te g o ż y c ia . —
P r z y p r o w a d z ił z e s o b ą s z w a g r a — m iły i w id a ć d o b r y c z ło w ie k , a le n ie z p o w ie r z c h o w n o ś c i — g d y ż tw a r z m a p o d o b n ą do starej i sp ru ch n ia łej [!] tru p iej g ło w y . — M oże w ła ś n ie d la te g o w z ią ł g o s o b ie d o k tó r z a s z w a g r a .
O p o w ia d a łem w d r o d z e d o k to r o w i o tu te jsz y m d z ie w ic z y m le s ie ....
Wtorek 29 Sierpnia.
C h cia łb y m s ię z a k o c h a ć , ty lk o d la te g o , ż e b y m m ó g ł w a m d o n o s ić o k o le ja c h m ojej m iło śc i, i m ó g łb y m to zro b ić z a p e w n e , b o w o g ó le d z ie w ic e tu te js z e o d z n a c z a ją s ię d z iw n ą s k ło n n o ś c ią do te g o u c z u c ia , ty lk o n ie z a w s z e z b y t id e a ln ie je p o jm u ją — c z e g o ja s ię tr o c h ę o b a w ia m .
N ie , a le to z a b a w n e b y b y ło : O n ab y p r z y s z ła sz a r ą g o d z in ą ... d o o g r o d u , ja ta k ż e z b ic ie m se r c a ta m b y m p o ś p ie s z y ł, i u jrza łb y m jej b ia łą s u k ie n k ę m ig a ją c ą w k r z a k a c h ., w t e d y w y d a łb y m w e s tc h n ie n ie , p r z y b liż y łb y m s ię n ie ś m ia ło i z a c z ę ła b y s ię r o z m o w a (je ślib y m w ie d z ia ł o d c z e g o z a c z ą ć )
A c h ! te n ie s z c z ę s n e (g d y ) b y m i (g d y ) b y ....
1 Konrad Dobrski.
898
Stefan DembyI c z y ż n a ta k i w id o k n ie p r z y jd z ie w a m n a m y ś l ob raz s z c z ę ś c ia , ja k ie g o m o ż n a u ż y w a ć n a w s i p r z y d o b ry m h u m o r z e i g ę s t y c h s z p a le r a c h ?
K a ż d y c z ło w ie k z p e w n y m s z y k ie m , p o s t ą p iłb y s o b ie tak ja k te n m ło d z ie n ie c k tó r e g o o b ra z tu w id z ic ie — a le ja — ja je ż e li id ę d o o g r o d u — to n a p o m a r a ń c z ó w k i....
P o w ie d z ia ł je d e n m ło d y c z ło w ie k co s ię p a tr z y ł n a o sta tn i r y s u n e k , ż e p r a w d a p s y c h o lo g ic z n a je st z a c h o w a n a ; m ia łe m się g o sp y ta ć , g d z ie ją p r z e d e w s z y s tk ie m w id z i — a le w o la łe m m u p r z e p u ś c ić b o b y łb y n ie o d p o w ie d z ia ł. —
N o, b o k to te ż p y ta o co ś p s y c h o lo g ic z n e g o w ta k im u śc isk u , w k tó r y m a ż k o ś c i t r z e s z c z ą ; c h y b a J e z ie r s k i1 zr o b ił b y ja k ą pre- m is s ę , a co p ręd zej s u b a lte r n a tio , b o to ja k o ś b a r d z ie jb y w y p a d a ło .
P r z e z o k n o , w id z ę s z y k i z P ło ń s k a w o g r o d z ie s p ie s z ę w ię c tam — z tą d ju ż w id a ć ż e m a ją n o w e tr z e w ik i i c z y s t e p o ń c z o c h y . — J e ż e li b ę d z ie c o , to m o ż e w y r y s u j ę ! — J e st te r a z w ie c z ó r — ła d n ie w y g lą d a p r z y ś w ie c y te n o b ra zek , c h ło p ie c je s t p r z y s t o jn y , a d z ie w c z y n a z g ra b n a i p r z y te m w id o c z n ie o g r o m n ie z a k o c h a n a — c h c ia łb y m ją w id z ie ć z p r zo d u . —
S z y k i z P ło ń s k a r z e c z y w iś c ie n ie z łe , a le tłu s te jak n a jarm ark. Jak s ię r o z o c h o c ę , a s y p n ę illu s tr a c ja m i, to ju ż i n ie w ie le n a p is z ę do k o ń c a te g o z e s z y t u , ty lk o n ie s z c z ę ś c ie m z e p s u ł m i się p ę d z e le k , w ię c i b r z y d z ie j s ię r o b i i ż m u d a a te g o n a jb a rd ziej n ie lu b ię . 1 Feliks Jezierski, inspektor Gimnazjum IV-go, nauczyciel Sienkiew icza.
A le n ie c h m n ie k o sz tu je .
Z a c z n ę od s z y k ó w i h u m o r y s ty k i, b o d la tej m am tu o g r o m n e p o le , ja sam n ie w ie m c o b y to się d z ia ło ż e b y tu p r z y je c h a ł c h o ć n a p a r ę ty g o d n i, ta k i K o str z e w sk i, a to ż ca ła W a r sz a w a tr z ę s ła b y się od ś m ie c h u .
Za d w a d n i ja d ę do W a r s z a w y są im ie n in y m ojej M atk i; a n a d ru g i d z ie ń Iz y . — K onrad w ie co to je st, a le ż e b y za n a d to n ie p o w ie d z ia ł, w o lę sam s ię p r z y z n a ć ż e to je d n a m a ła sm a rk a ta z c z a r n e m i ja k w ę g ie l o cza m i i w ło sa m i — a lia s, kij w ie r z b o w y , u c ię t y n a d ro d z e do J ezio r n e j i o c h r z c z o n y Izą. —
A le kij ta k n a z w a n y n a jej p a m ią tk ę —
P r z y p o m in a m so b ie m o je F e n ste r p a r a d y ; o n a sie d z ia ła w o k n ie (m ie sz k a n a d o le) z k u fle m m le k a w ręk u i z g ę b ą ta k p e łn ą b u łk i, ż e m ó w ić n ie m o g ła (c h o c ia ż i ta k do m n ie n ic n ig d y n ie m ó w iła ) a ja p r z e c h o d z iłe m w y d a ją c c ię ż k ie w e s tc h n ie n ia i sp o g lą d a ją c n a n ią , ja k lis n a w in o g r o n a . —
W W a r sz a w ie to ż y c ie ! —
I b y łb y m p o z y s k a ł jej w z a je m n o ś ć g d y b y n ie p e w ie n m ło d y c z ło w ie k n a sz k o le g a .
M ło d zia n te n je s t ta k o lś n ie w a ją c e j p ię k n o ś c i, ż e k ie d y s ię p o k a z a ł p o d jej o k n a m i, k ie d y o c z y je g o sp o jr z a ły u r o c z o , a ra d o ść r o z d z ie liła k o r a lo w e u ste c z k a , zaraz jej o k o z a p r u sz y ł, i c h o ć z a p r z e c z a ł tem u m ó w ią c z n ie w y s ło w io n y m u śm ie c h e m : „ B a jk i“ w i- d o c z n e m b y ło je d n a k ż e d z ie w c z y n a w n im z a k o c h a n a . —
O to jej p o r tr e c ik :
J e g o p o rtretu w a m n ie d a ję b o z a sła b e m oje p ió ro a ra czej m ój p ę d z e le k do s tw o r z e n ia p o d o b n e g o o g ro m u p ię k n o ś c i, to ty lk o w a m p o w ie m ż e m ło d z ia n te n m o d e lo w a ł i m o d e lu je u n a jp ierw - s z y c h m a la r z y , jak o b o h a te r w s z y s tk ic h o b r a z ó w h is to r y c z n y c h , ja k o tk liw y p a ste r z w s ie lsk ic h , a c z a se m i w r o d z a jo w y c h .
P a tr z c ie , ja k ą b a b ę w id z ia łe m , a żem s ię p rzelą k ł. —
9 0 0 Stefan Demby
P is a łe m to w c z o r a j, z tą p e w n o ś c ią ż e tę b a b ę w y r y s u ję , a le d z iś m i s ię n ie c h c e , w o lę w a m z r o b ić c o ś ła d n ie js z e g o . —
Środa 30 Sierpnia.
R z e k a P ło n k a w y la ła , tw o r z ą s ię d o s k o n a łe k ą p ie le , w s k u te k te g o n ie c h o d z ę d o o s t a tn ie g o sz p a le r u , b o m ó g łb y m p r z y p a d k ie m z o b a c z y ć ja k ą Z u z a n n ę , p u s z c z a ją c ą s w o je w a r k o c z e n a w o d ę . — J a k k o lw ie k m ó g łb y m s o b ie ta k ie g o w id o k u p o z w o lić , ja k o a rty sta m a la rz, k tó r y w k la s y c z n o -a k a d e m ic z n e j n a g o ś c i p ię k n y c h m ie s z k a n e k P ło ń s k a m ó g łb y c z e r p a ć w z o r y do p r z y s z ły c h s w y c h u tw o r ó w , k tó r e m a ją z a d z iw ić w s p ó łc z e s n y c h i p o to m n y c h — to je d n a k ż e p r z e z w z g lą d n a s w ą m ło d o ś ć , g o r ą c ą k r e w i in n e u b o c z n e o k o lic z n o ś c i, w o lę s ię n ie n a r a ż a ć n a u tr a tę sp o k o ju su m ie n ia , i tej b ia łej s z a t y n ie w in n o ś c i d z ie w ic z e j, w ja k ą d o ty c h c z a s je s te m o b le c z o n y . —
M a cie w p r a w d z ie p r a w o s p y ta ć m n ie , z k ą d w ie m o k ą p ie la c h ty c h n im f, k ie d y n a w e t n a o d le g ło ś ć str z a łu k a r a b in o w e g o s ię n ie z b liż a m ? ...
S a m u w a ż a m , ż e tru d n o m i p r o w a d z ić p a m ię tn ik p r z y s tr a sz n ie je d n o s ta jn y m s p o s o b ie ż y c ia . — P ó ź n ie j w e z m ę się d o n a p is a n ia p r a w d z iw e g o p a m ię tn ik a , k tó r y b ę d z ie n u d n y do n a jw y ż s z e g o sto p n ia , a le z a to b a rd zo m o r a ln y , g d y ty m c z a s e m te n n ie o d z n a c z a s ię k o n ie c z n ie p o c z u c ia m i e ty c z n e m i.
W te d y się p o p r a w ię , b ę d ę o g r o m n ie p r a c o w ity , o g r o m n ie ro z u m n y , n ie b ę d ę ś p ie w a ł ta k ja k d z iś , t y lk o c z a se m w ie c z o r e m p ó jd ę do s z p a le r u z c y g a r e m w ręk u , i z k s ią ż k ą p o d p a c h ą — z a to b ę d ę m ia ł s ła w ę p ie r w s z o r z ę d n e j m ą d r o ś c i w o k o lic y — P r a w d ę p o w ie d z ia w s z y tu o to n ie tru d n o !, T y m c z a s e m p a n n y o k o lic z n e p o z a k o c h iw a ją s ię w e m n ie , ja ta k ż e w je d n e j — n a r e s z c ie po w ie lu p r z e s z k o d a c h , in tr y g a c h , p e- r ip e c ia c h i k a ta s tr o fie c a ły ro m a n s d o b r z e s ię s k o ń c z y , — o ż e n ię s ię i o s ię d ę n a r o li z e S w o ją d rogą.
B ę d z ie to m iło ść o ja k iej m ie s z k a ń c y m ia s t w y o b r a ż e n ia n ie m a ją — M ie s z k a m y z ż o n ą w b ia ły m d w o r k u , ta k im p o e ty c z n y m , śp ie w a ją c y m w ie c z o r a m i o d ś w ie r s z c z ó w , ja k p o w ia d a S ło w a c k i i o c ie n io n y m z ie lo n e m i to p o la m i, ja b ło n ią , s m u tn e m i ja w o ra m i. W a lk ie r z y k u c ic h o , s p o k o jn ie , ty lk o m u s z k a z a b r z ę c z y po s z y b ie , ty lk o z a s z e le ś c i fira n k a z n a d M atki B o sk ie j, ty lk o m a le ń s t w o w k o ły s c e z a k w ili. — I n ie r a z w p o g o d n y , z ło c is t y w ie c z ó r le t n i, w y jd z ie m y z ż o n ą n a g a n e k i o p a tr y w a ć b ę d z ie m tr o s k liw e m o k ie m n a s z ą c h u d o m ę [!] ; a c ie p ły w ia te r e k z b liż y s ię do n a s, i p o m u s z c z e z ło te w ło s k i n ie b o g i m o jej, p o c a łu je le k k im p o w ie w e m w b ia łe c z o ło , lu b z e ś n ie ż n ą s u k ie n k ą s ię p o p ie ś c i. — W te d y ta k ą c u d n ą i z ło tą m o ją k r ó lo w ę , p r z y c is n ę d o serca , i w z n io s ę k u g w ia z d o m z a łz a w io n e o c z y , d z ię k u ją c z a sk arb m ój je d y n y . — O ! ta k i w ie c z ó r , to c h w ila n ie z ie m s k ie g o s z c z ę ś c ia d la m n ie , k ie d y p r z y jd z ie w ło d a r z i p o k a ż e p e łn e k ło s y p s z e n ic y , k ie d y b y
-dełko będzie wracać z klekotkami z pola, kiedy senne ptastwo schylać będzie ociężałe główki z gałęzi. —
A mój ideał, moja wymarzona i w ypieszczona żonka, wyjdzie z pożywnem ziarnem w fartuszku przed ganek, i swym srebrnym głosikiem zacznie wołać: cip! cip! kur! kur! maluśki! maluśki! maluśki! a obdzieliw szy nasz dobytek, zaprosi mnie do w ieczerzy, na kartofle suto skwarkami przytrząśnięte ! —
A z nami zasiądzie i poczciw y karbowy, od którego wódka będzie buchać jak z kufy, i zatabaczony pleban co pobłogosławi po żyw ienie, i kiwająca się nad pończochą stara niańka.
O! życie, życie! czemuż cię człowiek z właściwej nie pojął stron y— Wprawdzie w nocy pluskw y będą nas gryzły cokolwiek, ale zato usypiać nas będzie tęskny głos komarów nucących swoje nocne piosenki. —
Rankiem chociaż w cześnie wstaję, zbudzi mnie pocałunek jej ust różanych, bo ona jak ranna ptaszyna, przed wschodem słońca się zerwie, aby powitać mnie piosenką wesela.
Po tem pokłóci się z gospodynią o to, kto zjadł kożuszek ze śmietanki, i napoczął świeżą bułkę chleba.
I tak dalej w dzięcznie szczebiocząc zakasze białe rączki, i zacznie siekać mięso na pierogi, tętniąc w stolnicę tasakiem, aż się szyby trząść zaczną. —
N astępnie. . . w kilkanaście lat później, kiedy czas nieubłaganą ręką poora skronie nasze, a namulane dłonie moje, trząść się będą od pracy — wtedy nas otoczy szacunek ludzki, miłość dzieci i życz liw ość kmiotków. —
Ja wtedy wieczorami będę grywał z ekonomem w marjasza, na w ieczór jadał jaja na occie, śpiewał litaniję w kościele, aż zamrę spokojnie której nocy. —
A ona?!
Ona, ta moja uwielbiana, piękna, i wiotka niby mgła w io sennego rana, będzie miała w tedy już dobrą tuszę, świecące po liczki, i nabożną — niezmiernie nabożną duszę —
I będzie co dwa dni chodzić do spowiedzi, codzień się komu nikować — w niedzielę nawet pościć, zjadając tylko ryby na oleju.... będzie zażyw ać tabakę, i kichać lewą dziurką, bo prawą już bę dzie miała zatkaną z samego wieku. —
Aż zamrze spokojnie której nocy! — A świat pow ie: „Dobrzy byli ludziska ale“
„Ale głupi“ — dodadzą przeciwnicy spokoju. Ja jestem tego samego zdania! —
I poeta jaki opisaw szy nasze życie zakończy wielkiem i choć nie swojemi słow y:
„Oto jest romans życia nie skłamany niczem, „Zabite niestraw nością, jedno z młodych kona, „A drugie z odwróconćm na przeszłość obliczem, Dewocieje na starość — Powieść ukończona!!! Pewno łzy wam stoją w oczach?!!
9 0 2 S tefan Demby
i
P s.
Illustracyi przyznaje — mało, i nieszczególne ale będzie w ię cej i lepsze bo pojutrze jadę do W arszawy, kupię pędzelek, i ta lerzyk do rozcierania tuszu. —
PS.
Może trochę cyniczna była całość —1 ale to tak już być po w inno pod dyw izą Hejnego, zresztą widocznie tu w szystko zależy od usposobienia dniowego. —
PS.
Zmiłujcie się pisujcie jak najczęściej i jaknajdłużej — co ty dzień ! koniecznie co tydzień — wszak to moja rozrywka cała. —
PS.
Jeżeli się zakocham, nie omieszkam natychmiast wam donieść, spodziewam się że pospieszycie z radami nad któremi będę ziewał —
PS. Do Konrada —
Panna D .1 nazyw a się na imię Wiktoryja — a panna J.2 na zyw a się Henryka. —
Jak Hipolita puszczą proście go żeby mi doniósł koniecznie jak jego interesa stoją. — On będzie wiedział jakie; powiedzcie mu żem przewidział i chcę tylko sprawdzić. —
2.
Pośw iętne d. 5 Września 1865 r — Już-to podróż mieliśm y okropną, jak zaczął deszcz padać za W arszawą, tak m ieliśm y go do samego Zakroczymia, a nawet kw estyja czy nie dalej. — Kiedy pojęcie przechodzi, co miałem za hece z parasolem ; musiałem go trzymać na przodzie bryczki, bo z tej strony deszcz zacinał, tym sposobem za widok przez całą
1 Wiktorja Dem bowska.
2 Henryka Jaworowska, córka w łaścicieli w si Koziminy w pow iecie płońskim , późniejsza p. Elżanowska.
drogę mieliśmy tylko wcale nie poetyczne dno naszego nieszczęśli wego parasola, które jęczało pod naciskiem kropel wody, gnanych silnym wiatrem od Modlina —
Matka twoja nie przemokła, ale ja dosłownie siedziałem w ka łuży. — Fartuch od bryczki także przemókł, woda ciekła mi po no gach — za cholewy. — Dopiero w Nowym Dworze na popasie cokolwiek się osuszyłem , choć i tam przy samym już wyjeździe, gdzie tylko siadłem zostawiałem ślad, jakoby obraz własnej figury....
Najlepszy jednak Andrzej : po godzinnym deszczu pyta się go Matka twoja: „Andrzeju zm okliście?“ — On: „Ni proszę pani“ — i było takich zapytań kilka — dopiero przy wyjeździe z popasu powiada do mnie... „A owo nie czułem że kosiulina na mnie m o kra jakby z prania“ .
Szczęśliw y on nie czuł w ody przez skurę [!], dopóki się wła- snoocznie o niej nie przekonał. —
Nigdym się nie spodziewał, żebyśm y dopiero na 10-tą zaje chali, jednak tak było na szczęście czy nieszczęście moje, bo ledwom w yszedł na ganek a z niego do sieni, spostrzegłem jakąś niewieścią postać szukającą czegoś w okryciach na stole. —
O myślę sobie są goście, i myśląc że służąca (ta co zamiata u mnie, nie wiem jak się nazywa) stoi przy stole zdejmuję swój zmokły palto i podaję jej, żeby powiesiła w kuchni przy ogniu. Postać odwraca się, i z przerażeniem spostrzegam, żem się pomylił, zamiast Marysi (?) chciałem oddać paleto jakiejś pannie, jakem się później dowiedział pannie Mścichowskiej !
O mało tak siebie nie przekląłem jak ten młodzieniec co to kiedyś w niestosownych słowach, dał poznać jakiejś damie, że ją ograją, a później jeszcze niestosow niejszy wykrzyknik zrobił nad sobą, tak byłem zdetonowany, ale ugryzłem się w język, palto po wiesiłem sam — i jakoś się wszystko zatarło. —
Pobiegłem natychmiast do siebie — przebrałem się i z dobrą miną przyszedłem na herbatę, gdzie wytrząsnąłem cały zapas no winek warszawskich, przed zdumionych W ieśniaków. —
Uwierzysz że najwięcej wszystkich oburzał fant dany z m ie szkania wprost Bernardynów i naturalnie stanąłem w obronie daw czyni, twierdząc że to podwójnie zasługuje na pochwały i cześć — raz że dała fant, a drugi raz że buzi. — Rozumie się że jeżeli w yciągnie jaki staruszek, co to stracił od tabaki zm ysł dotykania w górnej wardze, albo jaka mężatka, panna, wdowa, baba, lub żyd jaki, albo ktokolwiek biedny, ten może za porządne pieniądze od przedać taki fancik jakiemu młodemu i przystojnemu młodzianowi — ztąd będzie i loterja miała złotówkę, i biedny zapomogę, i bogaty całusa. — Byłbym dalej traktat prowadził, chociaż rzeczywiście zaczął go twój brat, ale już było późno, a spać mi się chciało
ogniście. —
Bądź tak dobry i przejdź się do Rodziców moich — ja tam napisałem książki które mi potrzebne zaraz, ale w domu może nie będą w iedzieli gdzie ich dostać albo nie zrozumieją jakich potrze
9 0 4 Stefan Demby
buję, przyjdź w ięc im na pomoc z łaski swojej, za co ja ci zapew niam w dzięczność dozgonną i dogrobną, słowem taką jaką się czuje, dla tych co to bez w ielkich trudności robią to o co ich się prosi. — Spodziewam się że już dostałeś z jedną fotografję — nie po dobna aby w szystkie moje ideały b yły takie o siebie zazdrosne. — Boję się jednak żebyś nie zapomniał o tych, o których ci przed sa mym wyjazdem wspominałem....
Ogółem sztuk siedm prócz twojej, Łąckiego i Hantowera. Do Łąckiego nie piszę teraz dlatego, że nie wiem czy już jest w War szaw ie, ale później i on będzie podobnie długie listy odbierał. — Przewiduję że zapew ne zgubił gdzie serce na piaskach lub zielo nych wodach morskich. —
Byłoby to bardzo naturalném. —
Jak będziesz u mnie, pow iedz, żeby przez konie, które przyjdą z P. W ejerową przysłano mi moje fotografję. Proś także, żeby koł nierzyków tych które mają jeszcze zrobić, nie robiono takich w y sokich, jak te które teraz mam. —
Jeżeli ci przyszlę pieniądze to kup zaraz fotografję Łąckiego i przyszlij mi, swoją m ożesz dać i darmo, Hantowera jest u Sa- chowicza i jakkolwiek zła zupełnie — jednakowoż jeżeli pow yższy warunek będzie, to ją kup także.
Przypomniej w Domu także, że mi potrzebne bardzo kamizelki, żeby się pośpieszyli z przysłaniem, mam obiecany także krawat krepow y czarny, srebrem haftow any na końcu, i poproś siostry mojej, żeby dotrzymała czego obiecała i powiedz jej że mi pilno — Otóż liścik porządny, a nie wiedziałem co pisać jak wziąłem się do tego, pokazuje się, że dopiero gdy się rozpiszę — staję się taki twórczy, jak pow iedziała to P. Weyer. —
W tej chwili słyszę głos jakiś, Staś powiada mi, że to Dę- bowski, spieszę się w ięc z ukończeniem listu, bo może można bę dzie zrobić co względem tego co to wiesz —
Dobrze że nie zapomniałem napisać że co się tyczę p. Mści- chowskiej to blaga, chociaż zapew ne uwierzyłeś. — Tak samo raz zrobiła panna Smolko ; na moją rozpacz napisała do Mani R. że zamąż idzie, i dopiero na końcu listu przyznała że nie. Zmiłujcie się pisujcie i tak długo jak ja, bo to mnie będzie prawdziwie od świeżało —
Zmiłuj się, spal ten list zaraz po przeczytaniu.... Do w idzenia na Boże Narodzenie.
H: Sienkiew icz. 3.
Pośw iętne 8. [września 1865 г.] Piątek. Miałem już zakończyć list, ale namyśliłem się, a raczej zmu szony jestem pisać dłużej —
Dziś jest święto ; byliśm y w kościele i w idzieliśm y jakieś ład- niutkie szyczk i z W arszaw y; podlotki około lat 17. — W ystaw
sobie jak mi to było przyjemnie — poznałem na pierwsze wej rzenie W arszawianki, tak ruchami i w zięciem się odbijały różnie od „aborigines“ (rudis). — Są one ze Skarzyna 1 — nie wiem co tam robią i jak długo zabawią. —
Po obiedzie pół Płońska było w ogrodzie; m iędzy innemi i znajome ci P. P. Hiler.
Bądź tyle łaskaw donieś mi jak ci się powiódł egzamin, nie wątpię żeś go zdał, tylko chcę wiedzieć, jak ci poszedł. — Donieś także obszernie, o loteryi: słowem, napisz list taki jak mój —
Zrobiłbyś mi prawdziwą przysługę, gdybyś zaraz po odbiorze tego listu, dał znać u mnie w domu i powiedz im że ja proszę, żeby raz się zebrali i kupili mi dostateczną ilość papieru, gdyż do słow nie pow iedziaw szy chłonę go —
Pan Maks2 cię prosi, żebyś mógł donieść mu, czyś go zapisał, i czy jego obecność nie jest potrzebną. — Kazał mi zarazem, na pisać ci, że cię łaje za to żeś do tej pory nic nie doniósł. (Jeżeliś pisał jaki list to jeszcze nie doszedł) ale ja się spodziewam, nie będziesz sobie w iele z tego robił. —
W eyher kupił pysznego konia, arabskiej rasy białego ; dziś jeździliśm y w szyscy na spacer, ja naumyślnie na tej klaczy, co ty wtedy, słuchała mnie dosyć, a chodziła wybornie.
Powiedz jeszcze u mnie w domu że okazyja zabawi do Wtorku —
Fotografii (ponieważ ci jeszcze nie przysélam pieniędzy) żad nych nie kupuj, prócz В 3., jeżeli będziesz mógł dostać —
Jeżeliby Bronek przyjechał, proś go, żeby z parę słów do mnie napisał, mówiąc nawiasem nie spodziewam się wiele, ale zaw sze co będzie mógł. —
Bywaj zdrów i kłaniaj się wszystkim odemnie. —
' H. S. —
PS. Donieś bratu, kiedy kursa na dobre się rozpoczną. 4.
21 [odebrałem —— 65.] 4
У
Chciałem w yrysow ać В :i. w Saskim ; ale cóż, zacząłem w ma łym formacie i po pierwszym uchwyceniu podobieństwa t. j. po w yrysow aniu pierwszych podobizn, serce tak mi bić zaczęło że cały stolik i krzesło podskakiwać zaczęło. — Naturalnie pod w pły wem takiego ruchu ręce moje nie mogły także zostawać w spo- kojności, skutkiem czego nos w rysunku był trochę ukarbowany, a usta w tył posunięte co całej postaci nadało nieco podobieństwa do Jednorożca —
1 W ieś w pow iecie płońskim .
2 Maksymiljan Dobrski, brat Konrada. 3 Helena Bogdańska.
9 0 6 S tefan Demby
Ale jak będę miał fotografję, to co innego, wtenczas, zw łaszcza jeżeli nie cała, to łatwiej mi będzie i obiecuję ci duplikat, bo więcej nie będzie —
Napisz że list porządny, i odnieś (zapieczętowany) do mnie, jeżeli będzie okazyja przyszlij także arkusz bristoslskiego [!] gład kiego papieru, (koniecznie gładkiego glansowanego) i fotografię Pani Dobrskiej młodej, twojej żoneczki *, będę się starał ją prze rysować (do końca?!) i zapewne przerysuję bo chęć w iele m oże — Naturalnie przerysuję ją także i dla siebie, o co nie możesz się gniewać, raz że nie mam zw yczaju kochać się w cudzych żo nach, a naw et i narzeczonych, a ona jest twoją (chciałem pow ie dzieć: jak Boga kocham) jak Amen w pacierzu. Ręczę, że na samą m yśl serce ci bije i rumienisz się, nic więc dziw nego że i mnie biło przy rysowaniu B.
Ale odchodzę od rzeczy. Jest jeszcze jeden powód, dla któ rego nie m ożesz gniew ać się, że młoda pani Dobrska, będzie wisiała u mnie nad łóżkiem , w ystaw sobie, że znajdować się będzie, między dwoma [!] najpiękniejszemi w św iecie kobietami, B. i Sm.
Prawdziwie to dla niej stosow ne miejsce! —
W ystawiam sobie coby to było, żebym ja się w niej zakochał: słowo daję serce mi bić z a c z y n a
---Pierś moja napełniona jest wspom nieniami, i jeżeli chociaż raz śniłem się jej (co być może) nie byłaby miłość (niestety jedno stronna!) niepodobną —
Pamiętaj jednak że jeżeli się w niej nie kocham to przy najmniej żyw ię dla niej najw yższą przyjaźń — szanuj w ięc ją ty i kochaj, uprzyjemnij jej życie bo inaczej w ieczna odpowiedzial ność ciąży na tobie —
Słowo daję m ów ię serjo !
Przyszlij jak najprędzej i żonę twą i В —
Czy też zdałeś egzamin i czy przestałeś być — cynikiem ? O tem ostatniem w ątpię — odmieni cię chyba Pani H elen
a----Przez najpierwszą okazyję przyszlij mi książki, jakie obie całeś mi sprzedać — na pieniądze m ożesz poczekać, aż konie pójdą po W eyherową. —
Książki przypominam: Popliński: W ieki średnie — Dithmar — Średnie i Nowe. O cenie wiesz ! —
Zrobiłem się bardzo porządny, uczę się ciągle, to francuzkiego, to historyi, to łaciny: słowem, pracuję, (słowo daję po raz trzeci) od rana do wieczora. Wybij z łaski swojej M oździńskiem u2 zęby, za to, że nic nie napisał — od niego byłby list w esoły, zaba w iłbym się —
Jak m ogłeś zauw ażyć z tego listu, jestem w dobrym humorze ; 1 Dobrski nie był żonaty, kochał się w ówczas w p. H elenie Sługockiej, późniejszej profesorowej Okolskiej. O niej tu mowa.
(nie wiem, czy się pisze przez : h, czy przez : ch) na to w pływa ciągła praca, niew inność i spokojne sum ienie —
Możesz uzyskać ty i pierwsze i ostatnie, jeżeli w stępować bę dziesz w moje ślady. —
Kłaniaj się odemnie Łąckiemu i innym znajomym i pisz niedługo i długo. — H. Sienkiewicz. Napisz co słychać u Hantowera —
5.
Poświętne 24 Września. — [1865]. P i l n u j s i ę n u m e r ó w n a s t r o n n i c a c h ,
b o n i c n i e d o j d z i e s z . —
Jeżeli mi nie napiszesz listu mającego najmniej 16 arkuszy toś próżniak — bo ja już najmniej tyle do ciebie napisałem. — Piszę zaciekle powieść, ale śmiać mi się chce z tych głupstw, które tam się w niej mieszczą. W ystaw sobie, piszę jaki kawałek tkliwy, czuły, a ognisty, wyrzekający na losy i ustaw y świata; — pióro skrzypi, ja mam minę niezm iernie przejętą, w łasną wielkością i słowo daję, zdaje mi się, że niewiem jakie arcydzieła tworzę — ósmy cud świata! — Piszę zw ykle wieczorem ; na drugi dzień z rana wstaje, i pierwszą moją myślą jest przeczytać słowa, które mnie mają postawić w liczbie pierwszorzędnych talentów autor skich — czytam w ięc, i po przeczytaniu nieraz śmiechem parskam, i sam sobie się dziw ię jak coś podobnie głupiego mogło wyjść z mojej głow y. —
Doświadczysz tego ręczę, jeżeli kiedy weźm iesz się, do pisania. Zresztą takie są tam trudności, że człowiek mało nie zwarjuje. Nie wiem co moi bohaterowie i moje bohaterki mają do siebie mówić, jak mają trzymać ręce, głow y, nogi i „inne organiczne członki.“ Nie wiem jak przejść z djalogu do opisu, z opisu do rozumowania słowem jestem czasami jak tabaka w rogu. —
Wieś jest czasem lepsza jak miasto ! Tam trzeba za w szystko płacić, tu można mieć darmo, i bez wielkiego zachodu. — Chcę mówić o przyjemnościach wiejskich. W W arszawie np. chcąc mieć owoce trzeba p łacić tu dosyć jest wyjść szarą godziną do ogrodu. . . położyć się w jakim kącie na trawie i używ ać.
Potem najadłszy się dobrze śpiewam sobie: „Są na g ór z e . . . ! Radyrydyra (bis), albo też biorę Historyję starożytną, i uczę się geografii G recyi — a Hillerówny przechodząc śmieją się jakby miały z czego, i pokazują m i . . . swoje czarn e. . . z ę b y . —
Byłem w kościele ostatniej niedzieli, była panna Jaworowska; była ładnie ubrana; miała czarną suknię, takież okrycie, i duży kutas czerwony z tyłu. — Nawet bez tego kutasa nie byłaby się