• Nie Znaleziono Wyników

GIMNAZJUM W BRANIEWIE W XVI W

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "GIMNAZJUM W BRANIEWIE W XVI W"

Copied!
35
0
0

Pełen tekst

(1)

W y d a w n i c t w o

Instytutu T e o lo g ic z n e g o K s ię ż y M is j o n a r z y A d r e s R e d a k c j i: K r a k ó w , S t r a d o m 4

[ K « . K«. M U )« « «k i]

K r a k o w s k ie Z a k ł a d y G r a f ic z n e 4, ul. J. S a r e g o 7 8 3 9 / 5 7 1 . 5 0 0

Ks. LUDWIK PIECHNIK T. J.

GIMNAZJUM W BRANIEWIE W XVI W.1 Studium o początkach szkolnictwa jezuickiego w Polsce

Tow arzystw o Jezusow e, k tó re przez dw a z górą w ieki dzier­

żyło s te r kształcenia m łodzieży w k ra ja c h katolickich nie ro­

dziło się zakonem nauczającym . Ignacy Loyola i jego p ierw si tow arzysze ustalając d la siebie program przyszłej działalności

1 A r ty k u ł o szk o le b r a n ie w sk ie j je s t fra g m en tem o b szern iejszeg o stu d iu m n a tem a t szk o ln ictw a jezu ick ieg o w P o lsc e w X V I w ., k tóre p rzy g o to w u je autor artyk u łu .

O d z ia ła ln o śc i jezu itó w na W arm ii p isali:

J. Ł u k a s z e w i c z , H isto rią S2kól w K o ro n ie i w W ie lk im K s ię ­ s tw ie L ite w s k im , P o zn a ń 1849, I, 116— 119.

A . E i c h h o r n , D er e rm la n d isc h e B isc h o f u n d K a r d in a l S ta n isła u s H osiu s, M ainz 1855, II, 168 i n.,

J. B e n d e r , G e sc h ic h te d e r p h ilo so p h isc h e n u n d th e o lo g isc h e n S tu d ie n in E rm la n d , B rau n sb erg 1863, 41 i n.

S. R o s t o w s k i , L itu a n ic a ru m S. J. H isto ria ru m L ib r i D ecem , P a - ris, B r u x e llis 1877, p assim .

B . D u h r, G e sc h ic h te d e r J e su ite n in den L a n d e m d e u ts c h e n Z unge im X V I J a h rh u n d e rt, F reib u rg in B reisg a u 1907, I, 179 i n.

S. Z a ł ę s k i , J e zu ic i w P o lsce, L w ó w 1900, I, 150— 168; K raków 1905, IV , 1— 22.

E. W a s c h i n s k i , D as k ir c h lic h e B ild u n g sw e se n in E rm la n d , W e s tp re u s se n u n d P o sen , B resla u 1928, II, passim .

W szy scy w y m ie n ie n i a u torzy k o rzy sta li zasad n iczo z ty ch sam ych źródeł. N a jw a żn iejszy m b y ło a rch iw u m d ie c e z ji w a rm iń sk iej. W iad om o­

śc i o szk o le b ra n iew sk iej w X V I w . są u n ich bardzo o góln e, n iep ełn e i w w ie lu w yp ad k ach n ie ś c isłe . A u to r a rty k u łu jest w ty m sz c z ę śliw y m położen iu , ż e m oże k orzystać z liczn y ch d ok u m en tów ręk o p iśm ien n y ch , (k orespondencja, k ro n ik i i k a ta lo g i o sob ow e) dotąd n ie w y zy sk a n y ch z C en traln ego A rch iw u m T o w a rzy stw a J ezu so w eg o w R zym ie (A SJ).

(2)

6 K s. L U D W IK P I E C H N I K T . J . [2]

nie w łączyli do niego nauczania. Nie m yśleli n aw et o k ształ­

ceniu i w ychow yw aniu now ych k a d r w o b rębie sam ego zakonu, postanaw iając przyjm ow ać ludzi już d o jrzałych i z w ykształ­

ceniem teologicznym . Życie jed n a k z całym bogactw em now ych m ożliw ości i trudności w kraczało, w ytyczając nowe, n ieprze­

w idziane drogi. I ta k w niedługim czasie Ignacy i jego to w a­

rzysze doszli do przekonania, że jeżeli p rag n ą zapew nić roz­

ro st T ow arzystw u m uszą przyjm ow ać do zakonu ludzi m ło­

dych i podjąć się ich kształcenia i w ychow yw ania. W konse­

kw encji zrodziła się m yśl o kolegiach, rozum ianych jako se­

m in a ria p rzy sta ry c h u n iw e rsy te ta c h dla uczniów -jezuitów . A utorem tej m y śli był Ja k u b Laynez. A probow ał ją papież P aw eł III. P o w stanie tak ich kolegiów -burs w P ary żu , Lizbonie, Padw ie, Coim brze, L ow anium , Goa, W alencji i A lcali to p ierw ­ szy etap dalekiej ew olucji, jak ą m iał przejść zakon, b y stać się in sty tu cją nauczającą. W ówczas jeszcze żaden z jezuitów nie m arzył o tym , b y zakon zajął się w ychow yw aniem i k ształ­

ceniem m łcdzieży św ieckiej. Było to zresztą niem ożliw e choćby dlatego, że T ow arzystw o składało się z niew ielkiej g ru p y ludzi i to tak ich , k tó rz y nie m ogli w iązać się sta łą p racą i jed n y m m iejscem , poniew aż uroczyście ślubow ali papieżow i gotowość u dania się w każdej chw ili dokąd ich zechce posłać. Z apew ne te w zględy zadecydow ały, że Ignacy w pro jek cie k o n sty tu cji (1540— 1541) w ykluczył z p rac T ow arzystw a nauczanie w szko­

łach i w y k ład y na uniw ersytetach. A le i ty m razem w kroczyło życie. Zaszły w ydarzenia, k tó re zaw ażyły n a planach Ignacego.

W roku 1543 P aw eł III cofnął w y d an e przez siebie ogranicze­

nie liczby członków zakonu do 60, a w r. 1544 pozwolił, by do jego grona należeli tak że nie profesi tj. nie zw iązani czw ar­

ty m uroczystym ślubem posłuszeństw a papieżow i odnośnie m i­

sji. W tym że roku na prośby Franciszką Borgiasza pozwolił Ignacy n a otw arcie kolegium w G andii, gdzie obok m łodych jezuitów kształcili się uczniow ie św ieccy — rzecz now a i dla rozw oju T ow arzystw a rew olucyjna. Z darzenie to, chociaż tr a k ­ tow ane przez Ignacego jako w y ją te k i tolerow ane jako fa k t narzucony, m iało doniosłe znaczenie. D rążyło um ysł Ignacego now ym i ideam i, otw ierając przed nim dalek ie p ersp ek ty w y

[3] G IM N A Z J U M W B R A N IE W IE 7

dla p rac y apostolskiej jezu itó w w śród m łodzieży św ieckiej.

Zasadnicza zm iana w dotychczas b iern e j a naw et opornej po­

staw ie Ignacego w zględem p rac y n a tere n ie szkolnictw a, za­

szła p rzy otw arciu kolegium w M essynie.

W ro k u 1547 w icekról Sycylii J a n De Vega n ak ło n ił m a­

g istra t m iasta M essyny, b y zw rócił się do Ignacego z prośbą o pomoc w zorganizow aniu kolegium . Ignacy w ahał się. G dy jed n a k spraw ę kolegium w M essynie poparli: w icekról Sycylii, am basador H iszpanii w R zym ie i sam papież, Ignacy uznał w ty m w olę Bożą. Z nam ienne, g d y 'c h o d z i o kolegium w M es­

synie było to, że Tow arzystw o, zaproszone ty lk o do w spół­

p racy , w zięło n a siebie cały ciężar prow adzenia szkoły, że Ignacy w ysłał tam grono d o branych ludzi z jednym z najzdol­

niejszych organizatorów rozw ijającego się zakonu, H ieronim em N adałem jako przełożonym , że w reszcie polecił im dokonać otw arcia szkoły z w ielką zew n ętrzn ą okazałością. Ignacy chciał w ten sposób zaznaczyć, że w dziejach T ow arzystw a rozpoczął się now y okres. K olegium w M essynie było ty m kam ieniem , k tó ry pow oduje law inę. Sukcesy w nauczaniu i w ychow yw aniu w kolegium m essyńskim z jed n ały rozgłos jezuitom . Ze w szyst­

kich stro n żądano i proszono o nich. M nożyły się kolegia.

W r. 1549 pow stało kolegium rzym skie, k tó re w m yśl Ig n a ­ cego stało się w zorem dla w szystkich szkół jezuickich. Po nie­

w ielu latach n iem al cała E uropa została objęta siatk ą szkół jezuickich. Jeszcze za życia Ignacego uczyniło Tow arzystw o jed e n k ro k n a drodze ku ostatecznem u uorganizow aniu szkoły jezuickiej. W r. 1556 zostało o tw a rte kolegium w Billom , k tó re było pierw szą szkołą jezuicką przeznaczoną w yłącznie dla ucz­

niów św ieckich. Chociaż tego ty p u szkoły zostały usankcjono­

w an e dopiero w r. 1608 przez szóstą kongregację g en eraln ą, to je d n a k już w ostatnich dziesiątkach X V I w. przew ażały.

Pełne pow odzenie jezuitów na polu szkolnictw a, prośby kie­

row ane ze w szystkich stro n do nich, b y w zięli w swe ręce w ycinek działalności K ościoła n ajb ard ziej zaniedbany: n a u ­ czanie i w ychow yw anie m łodzieży, skłoniły Ignacego do w cią­

gnięcia w ra m y u staw zakonnych p rac y pedagogicznej i zrów ­ nan ia jej pod w zględem znaczenia z pracą m isy jn ą i duszpa­

(3)

8 K s. L U D W IK P I E C H N I K T . J . [4]

sterską. W te n sposób T ow arzystw o stało się zakonem naucza­

jącym , pierw szym , k tó ry na m ocy swej k o n sty tu c ji podjął się prow adzenia szkół średnich i wyższych. Stolica A postolska raz po raz z naciskiem p odkreślała tę w łaśnie rolę nowego zakonu. P ius IV pozw olił jezuitom w ich w yższych szkołach udzielać stopni naukow ych. K ongregacja kard y n ałó w do tłu ­ m aczenia soboru trydenckiego, w y jaśn iając obow iązek s ta ra ­ nia się o gru n to w n ie w ykształconych profesorów dla szkół k a­

tolickich, ośw iadczyła, że w pierw szym rzędzie należy z a tru d ­ niać jezuitów , zaś papież G rzegorz X III w encyklice Sa lva- toris D om ini (1576) stw ierdził, że T ow arzystw o od zaran ia swego istnienia pow ołane było przez Boga do nauczania i w y­

chow yw ania.

O k ie ru n k u kształcenia m usiał Ignacy zadecydow ać już wówczas, gdy w yłonił się problem przygotow yw ania nauko­

wego m łodych jezuitów . P rzed Ignacym stan ęły dw ie drogi:

1) średniow ieczna z łaciną, d ia le k ty k ą i scholastyką, 2) h u ­ m anistyczna w duchu E razm a i V ivesa, polegająca na opano­

w aniu języ k a łacińskiego, greckiego i hebrajskiego, n a zapo­

znaniu się z lite ra tu rą klasyczną, p o etyką i reto ry k ą oraz na studium O jców Kościoła. Ignacy bez w a h an ia w y b ra ł k ieru n e k hum anistyczny. P rzełożył go n ad średniow ieczny d la dwóch powodów: d aw ał on bow iem lepsze przygotow anie do zrozu­

m ienia O jców K ościoła i filozofii greckiej (Platona i A ry sto ­ telesa), oraz stw arzał w iększe m ożliw ości znalezienia w spólnej p latfo rm y z uczonym i, w śród k tó ry ch w ypadło pracow ać je ­ zuitom .

System nauczania w szkołach jezuickich nie b y ł o ry g in al­

nym . W organizacji szkół w yższych w zorow ał się Ig n acy na uniw ersytecie paryskim . Z dobył on uznanie Ignacego nie ty le w ysokim poziom em w iedzy, bo n iek tó re u n iw e rsy te ty w łoskie i hiszpańskie pod ty m w zględem ju ż go prześcignęły, ile lepszą organizacją, p rak ty czniejszą m etodą nauczania i w iększą tro sk ą profesorów o poziom m o ra ln y studentów . W P a ry żu uczniow ie, zależnie od w ieku i stopnia w iedzy, dzielili się na

[5] G IM N A Z J U M W B R A N IE W IE 9

klasy. O bok w ykładów b y ły dla nich w określonym czasie po­

w tó rk i i dysputy. K o n ta k t profesorów z uczniam i b ył bliski.

Nie ograniczał się ty lk o do lekcji i pilnow ania frekw encji, lecz obejm ow ał także stro n ę wychow aw czą.

J a k o w zór dla szkolnictw a średniego służyły Ignacem u przede w szystkim szkoły nid erlan d zk ie pow stałe pod w p ły ­ w em R enesansu, (szkoły braci w spólnego życia, h iero n im itan ó w i inne). Z nich to w yszli liczni jezuici, k tórzy b y li pionieram i szkolnictw a średniego w T ow arzystw ie, przenosząc zdobyte dośw iadczenia na now e pole działalności pedagogicznej.

Jezuici je d n a k nie poprzestali li ty lk o na zapożyczonych w zorach. P ra g n ęli w ypracow ać w łasn y system nauczania — je d e n dla całego T ow arzystw a, w oparciu o dośw iadczenia w swoich szkołach. Ignacy nie będąc teo rety k iem w ychow a­

nia pozostaw ił to zadanie specjalistom . Sam zaś w czw artej części k o n sty tu cji w y k reślił ty lk o ogólny k ierunek. M ożna go streścić w następ u jący ch p u n k tach : 1) Szkoła w in n a nie tylko uczyć, ale także w ychow yw ać. Ignacy m yślał oczyw iście przede w szystkim o w ychow aniu religijno-m oralnym . S tąd p ostulat lekcyj religii, p ra k ty k relig ijn y ch (jednak bez przesady), stąd purgow ane te k s ty staro ży tn y ch autorów , stąd też u m oralnia- jące dialogi i w idow iska. 2) O graniczając k a ry cielesne w skazał Ignacy na inne środki dla zachow ania karności i pobudzenia do pilności: na przekonyw anie i pochw ałę. 3) Profesorow ie po­

w inni system atycznie przygotow ać się do pracy pedagogicznej.

4) N auczać m ają bezpłatnie. 5) P rzedm iot nauczania w inien tw orzyć pew ną jedność. Na szczeblu klas niższych i średnich jed en nauczyciel prow adził klasę przez kilk a lat. 6) Obok w y­

kładów i lekcyj zw rócił Ignacy uw agę na ćw iczenia ta k ie jak:

d y sp u ty , pow tórki, przem ów ienia, deklam acje, a w szystko to dla urozm aicenia p rac y i bogatszych owoców.

R espektując zasady swego założyciela, stw orzyło Tow a­

rzystw o na drodze ek sp ery m en tó w i obserw acyj w sw ych licz­

n ych szkołach Ratio stu d io ru m — jed n o lity p lan nauczania, obow iązujący w e w szystkich kolegiach jezuickich. Od otw arcia szkoły w M essynie do ostatecznej red ak cji Ratio studiorum

(4)

10 KS. L U D W IK P I E C H N I K T . J . [ 6 ]

(1599) upłynęło pół w ieku — okres n ajb ard ziej ciekaw y dla h isto ry k a szkolnictw a jezuickiego, okres sam odzielnych prób i poszukiw ań, okres dynam izm u, po p u larn o ścf i sukcesów. P ro ­ w incja polska obejm ująca K oronę i L itw ę dzieliła się sw ym i dośw iadczeniam i ze starszym i o kilk a lub kilkanaście lat p ro ­ w incjam i zachodnim i, bogacąc ogólny dorobek Tow arzystw a na polu szkolnictw a o w ażki w kład przy u sta la n iu Ratio s tu ­ diorum .

I

Otwarcie szkoły. Fundacja. Trudności

O t w a r c i e s z k o ł y . W śród licznych próśb, jak ie n a p ły ­ w ały ze w szystkich stro n do Ignacego o przysłanie jezuitów , znalazła się już w r. 1554 prośba z Polski, przekazana za po­

średnictw em P io tra K anizego. W k w ietn iu 1554 donosił on Ignacem u, że przed kilkom a m iesiącam i poznał w ybitnego Po­

laka, M arcina K ro m era, baw iącego w c h a ra k te rz e posła k ró ­ lew skiego w W iedniu, z k tó ry m zaw arł p rzyjaźń, że tenże po­

lecił T ow arzystw o biskupom polskim , w śród któ ry ch S ta n i­

sław Hozjusz, biskup w arm iński, z entuzjazm em podjął m yśl otw arcia kolegium jezuickiego w swej diecezji, że dla zrealizo­

w ania sw ych planów prosi Hozjusz o dziesięciu jezuitów , pięciu z N iem iec i pięciu z F lan d rii, i b y trzej lub p rzy n ajm n iej dw aj z nich jak o przyszli m ag istrzy znali gru n to w n ie języki staro ­ żytne, i b y chociaż dw aj byli k a p ła n a m i2. Hozjusz s ta ra ł się o N iem ców i F lam andów , poniew aż język niem iecki b ył w po­

w szechnym użyciu w m iastach. W arm ii. W edług B a lta z a ra H ostounsky’ego, jednego z pierw szych jezuitów na ziem iach pol­

skich, b y ł to d iale k t zbliżony do saskiego i flam andzkiego. J ę ­ zyk polski żył głów nie na w siach*. F a k t, że Hozjusz prosił o jezuitów narodow ości niem ieckiej spow odow ał odłożenie otw arcia kolegium na nieokreślony czas. J a n P o l a n c o opo-

2 B r a u n s b e r g e r , E p isto la e e t a c ta P . C a n isii I nr 148.

3 B. H osto u n sk y do J. L ayn eza 20 VI 1567 (A SJ, F on d o G esu itico, E p istolae).

[7] G IM N A Z J U M W B R A N IE W IE 11

w iadając w Chronicon o odm ow nej odpow iedzi w ładz za­

konnych uspraw iedliw iał ją w n a stęp u jący sposób: „nie m ożna było w ta k k ró tk im czasie przy jąć licznych kolegiów ty m b a r ­ dziej, że proszono o N iem ców i to ludzi uczonych” 4. Ten sam powód podał k a rd y n a ł P uteo, do którego zw rócił się Hozjusz 0 poparcie swej prośby i którego przekonyw ająca odpowiedź rozw iała nadzieje Hozjusza. N a kolegium niem ieckie — dono­

sił k a rd y n a ł — nie m ożna liczyć, bo chociaż Niem ców tu w ielu, to je d n a k w szyscy początkujący, sam i po trzeb u ją w ychow ania, na inne placów ki jezuickie w Rzym ie także nie, poniew aż w W iecznym M ieście pozostali tylko niezbędni, innych już ro­

zesłano. N ależy więc czekać, aż m łodzi się w ykształcą 5. B rak odpow iednio przygotow anych pracow ników , zwłaszcza narodo­

wości niem ieckiej spraw ił, że nie zdały się na w iele zabiegi H ozjusza w Rzym ie — naw et u papieża Ju liusza III, którem u biskup w arm iń sk i bez przem ilczeń przedstaw ił sm u tn y stan swej d ie c e z ji6. Nie pom ogły też in te rw e n cje P io tra K anizego, cieszącego się niem ałym i w pływ am i w Rzym ie 7. S p raw a spro­

w adzenia jezuitów do W arm ii została odłożona i czekała dzie­

sięć l a t 8. D opiero W końcow ym okresie soboru trydenckiego doszło do rozm ów H ozjusza z Laynezem , d ru g im generałem T ow arzystw a i zgody tegoż na otw arcie kolegium w W arm ii.

Dogodną okazję do tego d ała uchw ała soboru (sesja 23, p u n k t 18) n ak azująca biskupom zakładanie w swych diecezjach se­

m inariów dla kształcenia kleru. Poniew aż diecezja w arm ińska znajdow ała się w tragicznym położeniu w łaśnie z pow odu b r a ­ ku kapłanów , H ozjusz w rozm ow ach z L aynezem w y su n ął se­

m in ariu m diecezjalne n a p lan pierw szy, prosząc o nauczycieli 1 w ychow aw ców. P o parł go Franciszek Com m endone, przyszły nuncjusz w Polsce. Tym razem sp raw y potoczyły się szybko.

4 M onum enta H istorica, C hronicon S. J. IV nr 574.

5 S ta n isla i H osii, E p istolae, II n r 1449.

• S ta n isla i H osii, E p istolae, II n r 1333.

7 B r a u n s b e r g e r , o. c. I n r 164, 167, 171.

8 K an izy n ie p rzesta ł m y śle ć o P o lsc e , lecz p rzed m io tem jego z a ­ b ieg ó w sta ł się K raków . P or. H . B a r y c z , H isto ria U n iw e r s y te tu J a ­ g ie llo ń sk ie g o , K rak ów 1935, 328 i n. oraz tegoż: G en eza i a u to r s tw o

„ E ą u itis P o lo n ii in J e su ita s A c tio P r im a ’’, K rak ów 1934, 23 i n.

(5)

12 KS. L U D W IK P I E C H N I K T . J . [8]

Hozjusz, pow róciw szy z T ry d e n tu (luty 1564), zw ołał synod diecezjalny, na k tó ry m podał do w iadom ości uchw ały soboru.

Nie w y stąp ił na nim jed n a k z propozycją sprow adzenia jezu ­ itów , obaw iając się sprzeciw u. U czynił to na* zebraniu k a p itu ły k a te d raln e j, licząc na poparcie obecnego n a nim nuncjusza p a ­ pieskiego Franciszka Com m endone. P ow ołując się n a a u to ry te t soboru trydenckiego, w skazał H ozjusz na jezuitów , jako w y ­ konaw ców uchw ały o sem inariach diecezjalnych. K a p itu ła n ie­

spodziew anie okazała się życzliw ą d la jezuitów . W yraziła zgodę na ich sprow adzenie, oddanie im k lasztoru pofranciszkańskiego w B raniew ie i zapew nienie b y tu m aterialnego. W niedługim czasie bo już 2 X I 1564 r. p rzy b y li jezuici, po bardzo uciążli­

w ej podróży, do rezydencji b iskupa w arm ińskiego w L idzbarku.

Było ich dziew ięciu: trzech z prow incji rzym skiej, pięciu z nad-' reńskiej i jed en z Czech. Z prow incji rzym skiej: R obert A ber- crom by, Szkot, A rnold Conchius, Flam andczyk, i P aw eł L am - b e rti, W łoch. Z p row incji n ad reń sk iej: Jo dok B ochner, N ie­

miec, Szym on H agenau, P ru sak , K rzysztof S trobell, B a w ar- czyk, R yszard Tectonius, Niem iec, i J a n Z an then, N id erlan d - czyk. Z Czech: A m broży Sanctinus. Z końcem gru d n ia p rzy ­ było jeszcze dwóch: P io tr F a h e z N ad ren ii i W ilhelm O ben, N iderlandczyk. Poniew aż w B raniew ie panow ała epidem ia, je ­ zuici z atrzy m ali się przez dw a m iesiące na zam ku biskupim w L idzbarku. Tu uczyli hum aniorów k ilk u m łodzieńców , p rze ­ byw ających w ty m czasie na dw orze H ozjusza.

D nia 8 stycznia 1565 r. przenieśli się jezuici do B raniew a.

W schodnie skrzydło klasztoru pofranciszkańskiego przeznaczyli na szkołę. W ystarczająca liczba - pracow ników pozw oliła na otw arcie od początku gim nazjum dającego pełne w ykształce­

nie hum anistyczne. N auczycielam i w szystkich klas m ieli zo­

stać jezuici. W iadom ość o otw arciu szkoły oraz ogólny p lan lekcyj został ogłoszony z am bon i rozesłany do biskupów , pro ­ boszczów i ad m in istrato ró w w dalekich polskich, ruskich i p ru ­ skich ziem iach.

F u n d a c j a . M iejsce dla jezuitów w B raniew ie było nie­

dostatecznie przygotow ane. Ju ż p rzed tem B a lta z a r H ostounsky, jezuita, k tó ry w r. 1563 przy b y ł do P olski z nuncjuszem Com-

[9] G IM N A Z J U M W B R A N IE W IE 13

m endone, po zapoznaniu się z w aru n k a m i w B raniew ie rad ził generałow i, b y w razie objęcia placów ki n a jp ie rw w ysłał kogoś jednego d la urządzenia kolegium i zaopatrzenia go w książki *.

T ak zw ykli b y li czynić jezuici p rzy otw ieran iu now ych k ole­

giów. W ty m jednym w y p ad k u w y p raw ili się w nieznane.

Nie było też uprzednich uk ład ó w w spraw ie fu n d a c ji pom ię­

dzy nim i a Hozjuszem. Jezuici zdali się zupełnie na H ozjusza, a re k to r K rzysztof S tro b e ll nie znając m iejscow ych w aru n k ó w i p ragnąc dać „zbudow anie” godził się na w szystkie propozy­

cje k a rd y n a ła. G enerał je d n a k nie b ył ta k uległym i pierw sza fu n d acja z sierpnia r. 1565 została zm ieniona już w gru d n iu następnego roku. Isto tn y m pow odem negatyw nego stanow iska Rzym u wobec fu n d acji b y ła nie ty le jej szczupłość, chociaż i tu b y ły pew ne zastrzeżenia, ile raczej sposób zredagow ania d o k um entu fundacyjnego, w k tó ry m b yła w łaściw ie m ow a ty l­

ko o sem inarium diecezjalnym . N a utrzym anie 24 sem inarzy­

stów i 20 jezuitów przeznaczono 1000 grzyw ien rocznie. Dwie trzecie z tego m iał w ypłacać biskup, a jed n ą k a p itu ła 1#. Po przyjeździe F ranciszka S u n y era (6 X II 1566), w izy tato ra i p rze ­ łożonego w iceprow incji polskiej, ustalono d okum entem z 16 g ru d n ia 1566 now e w aru n k i. P e n sja roczna, k tó rą podniesiono do 1.200 grzyw ien i k tó ra stanow iła podstaw ę u trz y m an ia zo­

stała padzielona. N a sem in ariu m przeznaczono 400 a na kole­

gium 800 grzyw ien. Oprócz p e n sji m iano dostarczyć zboże na chleb i piw o oraz drzew o n a opał. Nie w ykluczono p rzy jm o w a­

nia darow izn, co w przyszłości ratow ało jezuitów w biedzie m ate ria ln e j

I z drugiej fu n d acji n ie b y ł zadow olony Rzym. S łabym jej p u n k tem — zdaniem g e n e ra ła zakonu Franciszka B orgiasza — było m ało w y raźn e p o d kreślenie odrębności i niezależności kolegium od sem inarium diecezjalnego. P roblem b y ł w tym , że d ru g a kongregacja g e n e ra ln a (1565) pozw alała jezuitom ty l­

“ H osto u n sk y do L ayn eza 20 V I 1564 (A SJ, F ondo G es. E p istolae).

10 P rim a E rectio S em in a rii B ru n sb erg en sis, 1565 (A rch. D iec. W arm . A . 89 f. 1— 7).

II S ecu n d a E rectio S em in a rii B ru n sb ergen sis, 1566 (A rch. D iec.

W arm . A . 89 f. 8—13).

(6)

14 K s. L U D W IK P I E C H N I K T . J . [10]

ko w w y jątkow ych w aru n k ach przyjm ow ać i prow adzić se­

m in aria diecezjalne. G enerał obaw iał się więc, że w razie gdyby jezuici w B raniew ie zrezygnow ali z prow adzenia sem i­

narium , biskup w raz z k a p itu łą m ógłby cofnąć fu n dację ko­

legium 12. D opiero trzecia red a k c ja z listopada r. 1568, k tó rą ustalono pod w pływ em i przy w spółudziale prow incjała W a­

w rzyńca M aggio, zapew niała trw ałość fu n d acji kolegium , n a ­ w et w w ypadku, g dyby jezuici w ycofali się z sem inarium .

„G dyby zaś się zdarzyło, że sem inarium zostałoby rozw iązane albo gdzieindziej przeniesione, albo gdyby T ow arzystw u ode­

brano jego zarząd, to jed n a k praw o do dom u, kościoła jak o też dochodów przyznanych K olegium T ow arzystw a pozostanie w nienaruszonej m ocy” 13. O ta k ie w łaśnie jasne słow a, k tó re <

nie pozw alałyby na żadne w ątpliw ości, chodziło Rzymowi.

D okum enty dotyczące fu n d acji dowodzą, że p rac a w sem i­

n ariu m b yła głów nym m otyw em sprow adzenia jezuitów do W arm ii. N ie w yklucza to je d n a k przypuszczenia, że H ozjusz początkowo celowo w ysuw ał sem in ariu m n a pierw szy p lan pom ijając gim nazjum , b y nie spowodow ać zbyt w ielkiej re ­ akcji u p ro te sta n tó w i ew en tualnych zastrzeżeń sw ojej k a ­ pituły.

T r u d n o ś c i . P rzez pierw sze tygodnie świeżo o tw a rte gi- m nazjum świeciło pustkam i. D opiero 18 i 19 lutego przybyło sześciu chłopców, nie m ających dotychczas nic w spólnego z nauką. Jezuici zaczęli odczuwać w rogą działalność pro tes­

tantów , k tó rzy postanow ili nie dopuścić do rozkw itu jezuickiej, szkoły. P ro te stan c i ch w ytali się p rz y ty m różnych środków . N ajp ierw rozpuścili w ieści, jak o b y jezuici założyli szkołę w w łasnym interesie, d la re k ru ta c ji członków zakonu, że po sześciu latach nauczania zw olnią ty lk o tych, k tórzy z b ra k u w iedzy lub c h a ra k te ru nie będą nadaw ać się na jezuitów . Po-

12 Fr. B orgiasz do Fr. S u n yera 6 X II 1567 (A SJ, G erm . 107 f. 88 v).

B orgiasz do Fr. C om m endone 24 III 1567 (A SJ, G erm . 107 f. 5). B orgiasz do S u n y era 24 III 1567 (A SJ, G erm . 107 f. 4).

13 T ertia E rectio C o lleg ii S. J. et S em in a rii D ia ecesa n i. B r u n s- b ergae 1868, (A rch. D iec. W arm . w O lszty n ie A . 89 f. 14—24).

[ U ] G IM N A Z J U M W B R A N IE W I E 15

nadto niek tó rzy p astorzy w y d ali re sk ry p t, zakazujący rodzi- dzicom w ysyłania dzieci do szkoły jezuickiej, pod groźbą w y­

kluczenia ze swojej społeczności. Okoliczne zaś m iejscow ości p ro testan ck ie ułożyły się nie dostarczać żywności do m iasta, by przez b ra k środków utrzy m an ia zm usić jezuitów do odstąpie­

nia od rozpoczętego dzieła. F a k t godny uwagi, że chociaż Ho­

zjusz ofiarow ał się u trzym yw ać w B raniew ie na w łasn y koszt synów m ieszczan p ro testan ck ich z E lbląga, n ik t się n a to nie skusił. O tw arcie jezuickiej szkoły pobudziło p ro te sta n tó w do zakładania w okolicznych m iastach szkół, w k tó ry ch uczyli darm o i k tó re p ro testan ck i zarząd m iejsk i w spierał stypendiam i.

Jezuici b yli do tego rodzaju w alki psychicznie przygotow ani i ani im na m yśl nie przyszło kapitulow ać. G dy m ieli tylko sześciu uczniów i to początkujących, pisał re k to r K rzysztof S tro b ell do H ozjusza (20 II 1565), że uczą ich „z ta k im sa­

m ym zapałem , ja k gdybyśm y m ieli stu dobrze zaaw ansow a­

n y c h ” u . Z biegiem lat ostrze wrogości poczęło tępieć i coraz w ięcej przybyw ało do szkoły b ran iew skiej p ro testantów . Zw ię­

kszyła się też ilość n a w ró c e ń 13. G dy trudności w ypływ ające z w rogiej postaw y p ro te sta n tó w u tra c iły na sile, pozostały inne, z k tó ry m i przyszło jezuitom w alczyć przez cały X V I w.

I tak: sale szkolne by ły niew ygodne i zbyt ciasne. Je d n y m z w ielu głosów skargi na w a ru n k i pan u jące w B raniew ie jest list m ag istra Łabęckiego do g en e ra ła KI. A kw aw iw y z r. 1596.

O pow iada w nim o tru d n e j p racy , od któ rej m iał stale bóle głowy. Z P u łtu sk a , gdzie uczył g ram a ty k i i m iał 238 uczniów, został w ysłany przez pro w in cjała do szkoły w B raniew ie; „Są­

dzę — pisze — że dla w iększej u d ręki — do szkoły stęchłej i ciasnej, ja k żadna inna — n ib y do w ięzienia” 1'. S ta n tak i trw a ł aż do r. 1646, w k tó ry m kan o n ik w arm iń sk i, M aciej

14 K . S tro b ell do S. H ozju sza 20 II 1565 (A rch. D iec. W arm . D. 15 f. 4— 5).

15 W iad om ości dla rozdziału p ierw szeg o , k tórych źródła n ie są p o ­ dane, czerp ał autor artyk u łu z d zieł w y m ie n io n y c h w p ie r w sz y m p r z y - p isku.

18 P . Ł a b ęck i do KI. A k w a w iw y 28 X 1596 (A SJ, G erm . 176 f. 253).

(7)

16 K s. L U D W IK P I E C H N I K T . J . [12]

M ontanus, zbudow ał w ygodny gm ach. O bok ciasnego pom iesz­

czenia dla m łodzieży m ieli jezuici inne kłopoty. Przeżyw ali oni w pew nych okresach sk ra jn ą nędzą. Z w ypow iedzi h isto ­ ryków n a te m a t m aterialn eg o w yposażenia kolegium odnosi się w rażenie, że jezuici m ieli jeśli nie doskonałe to zupełnie dobre w a ru n k i m a te ria ln e 17. W ym ieniają zapisy, fu ndacje, d a­

row izny, a n ie w spom inają o tym , co jasno ze źródeł w ynika:

że B raniew o m iało najgorsze w a ru n k i ze w szystkich kolegiów jezuickich w Polsce. Już po roku istn ien ia kolegium , kied y m ieszkało w nim ty lk o 11 jezuitów , Hozjusz b ył zm uszony zwiększyć fu n d ac ję 18. Z biegiem la t sp raw a pogarszała się po­

niew aż jezu itó w przybyw ało. I tak: w r. 1565 Hozjusz otw orzył konw ikt szlachecki, w k tó ry m pracow ało dwóch, a yv niek tó ­ rych latach czterech jezuitów , w r. 1567 pow ołano do życia sem inarium diecezjalne, gdzie zajętych było przy n ajm n iej dwóch jezuitów , w dw a la ta później pod w pływ em sugestii g en erała Franciszka B orgiasza zorganizow ano now icjat, w k tó ­ ry m liczba k an d y d ató w do zakonu dochodziła n iekiedy do trzydziestu. W praw dzie na u trzy m an ie now icjatu w in n y b y ły łożyć w szystkie kolegia w Polsce, w p rak ty c e je d n a k ciężar te n spadał n a B raniew o. D w ie now e placów ki: sem inarium papieskie (1578— 9) oraz b u rsa dla ubogich studentów , pow ię­

kszyły jeszcze liczbę pracow ników . W n iek tórych lata ch liczba jezuitów przekraczała 80, gd y tym czasem fu n d acja obliczona była tylko n a 20 osób. Po ośm iu lata ch istn ien ia kolegium , w a ru n k i m a te ria ln e stały się ta k ciężkie, że w śród jezuitów b ra ­ niew skich pow stała m yśl zw inięcia placów ki. S u n y e r b y ł p rze ­ ciw nego zdania, uw ażając, że now icjat, sem inarium diecezjalne, gim nazjum oraz konw ikt w a rte są zachodu. D latego też p ro ­ sił g en e ra ła E. M erk u rian a o w yw arcie w pływ u n a H ozjusza, b y te n pom ógł w rozw iązaniu trudności, w przeciw nym bo­

w iem razie będzie zm uszony przedstaw ić na najbliższej kon-

17 E i c h h o r n o. c. II, 186— 188. Ł u k a s z e w i c z o. c. III, 50— 53.

Z a ł ę s k i o. c. IV, 6.

is A n n u ae P ro v . P o l. 1565, 1566, (A SJ, P o l. 50 f. 44v—45).

[13] G IM N A Z J U M W B R A N IE W IE 17

g reg acji' g en eraln ej p o stu la t likw idacji kolegium Po dwóch latach znowu S u n y er sk arży się przed M erk u rian em na n ie­

znośne w aru n k i, dodając, że ty m razem od H ozjusza nie m a p o m o cy 2", a na M arcina K ro m era nie m a co liczyć, poniew aż jest s k ą p y 21. Także i k a p itu ła nie w ypełniała sw ych zobowią­

zań. A kt fu n d acy jn y g w aran to w ał roczną p ensję na rem o n t budynków , ale k a p itu ła nie chciała jej w ypłacać, S u n y e r zaś dla św iętego spokoju un ik ał w szelkich s p o ró w 22. S y tu a cja nie uległa popraw ie w latach osiem dziesiątych 2S, m im o przeniesie­

nia no w icjatu do K rakow a. S ta n ta k i trw a ł do końca XV I w.

R ektor J a n U ber, m yśląc o w yżyw ieniu kolegium w r. 1595, liczył tylko na jak ąś nadzw yczajną darow iznę 24. I tylko dzięki darow iznom m ożna było w b ra k u w ystarczających stałych do­

chodów utrzym ać liczną społeczność zakonną.

Plagą p araliżu jącą całe życie szkolne b y w ały epidem ie. Na wieść o zbliżaniu się zarazy uczniowie uciekali do dom ów rodzinnych, a profesorow ie, jeżeli nie zostaw ali dla posługi chorych, chronili się najczęściej na folw arkach jezuickich. W y­

buch zarazy staw ał się p raw dziw ą klęską dla życia szkolnego, zwłaszcza gdy uczniow ie pochodzili z dalekich stron, ja k to m iało m iejsce w B raniew ie. N a sk u tek w ybuchu epidem ii p rzerw an o zajęcia szkolne w r. 1567 25. W r. 1572 znow u szkoły b y ły rozproszone z pow odu zarazy aż dw ukrotnie: w czesną w iosną 26 i w je s ie n i27. W nieszczęśliw ym dla szkoły roku 1577 po dw óch rozproszeniach z pow odu w ojny S te fa n a B atorego

'» F . S u n y er do E. M erkuriana 12 I 1574 (A SJ, G erm . 154 f. 10).

20 F. S u n y er do M erkuriana 8 I 1576 (A SJ, G erm . 137 f. 316).

11 F. S u n y er do M erkuriana 24 V III 1575 (A SJ, G erm . 136 f. 416).

F . S u n y er do M erkuriana 19 V 1575 (A SJ, G erm . 136 f. 376).

22 F. S u n y er do M erkuriana 12 I 1574 (A SJ, G erm . 154 f. 10).

23 P . C am pano do A k w a w iw y 8 V 1582 (A SJ, G erm . 160 f. 155v).

“ A - B u san do A k w a w iw y 25 I 1595 (A SJ, G erm . 1*74 f. 71— 72) oraz 15 I 1597 (A SJ, G erm . 177 f. 33).

25 W. M aggio do B orgiasza 5 X 1567 (A SJ, Germ . 148 f. 137).

28 F. W idm anstadt do B orgiasza 16 III 1572 (A SJ, G erm . 134 f. 337).

27 S u n y er do M aggio 11 IX 1572 (A SJ, Germ . 134 f. 412), J. S ch o n - h o v ia n u s do B orgiasza 1 X 1572 (A SJ, G erm . 134 f. 327).

2 — N a sza P rze s z ło ś ć

mt

/

(8)

z G dańskiem , przyszła na d o m iar złego w jesieni zaraza *s.

W późniejszych latach próbow ali jezuici nie p rzeryw ać nauki w czasie epidem ii. E ksternów w ysyłano do domów, kolegium zam ykano, odcinając m łodzież od wszelkiego k o n ta k tu z m ia ­ stem . I ta k w r. 1580 konw ikt oraz sem inarium funkcjonow ały norm alnie, chociaż przy zm niejszonej liczbie. O dw agę tę p rzy ­ płacili życiem dw aj jezuici: J a n U ffelensis i H en ry k M onda- nius, k tó ry długie la ta pracow ał w konw ikcie K iedy w listo­

padzie 1588 r. prow incjał C am pano przy b y ł do B raniew a, za­

dziw ił go niezw ykły sta n rzeczy w kolegium . Z araza zaatako­

w ała z dw óch stro n m iasto opanow ując przedm ieście. Z okna swego pokoju w idział C am pano zam knięte drzw i dom ów, w któ ry ch zab ierała swe o fiary zaraza oraz w ynoszone * na cm en tarz ciała zm arłych. Za m u ra m i m iasta, p rzy któ ry ch stało kolegium , epidem ia niszczyła życie, w szkole zaś praca szła norm alnie. W szystko je d n a k było przygotow ane na w y p a­

dek, gdyby zaraza w d a rła się do m iasta i do kolegium . Ź ródła nie w spom inają nic, by w roku ty m (1588) szkoła została roz­

proszona. Praw dopodobnie p r z e tr w a ła 30. Podobnie w n a stę p ­ nym roku, m im o że w B raniew ie panow ała zaraza, praca szkol­

na szła no rm aln y m t r y b e m 31. W r. 1591 i 1599 skończyła się ta p ra k ty k a tragicznie: w r. 1591 uległo epidem ii dw óch księży i dw óch konw iktorów ,, a w r. 1599 czterech słuchaczy filozofii, sodalisów 32.

O bok w ym ienionych w yżej tru d n o ści stanęli jezuici przed zagadnieniem , którego zapew ne nie spodziew ali się, m ianow icie w alki żyw iołu polskiego z niem ieckim na tere n ie szkoły i poza nią. S p raw a ta zostanie szerzej p o tra k to w a n a w n astępnym rozdziale, poniew aż źródła w ykazują, że m iała ona niem ały w pływ na życie szkoły.

W ielką pom ocą dla jezuitów w przezw yciężaniu tru d n o ści

18 KS. L U D W IK P I E C H N I K T . J . [14]

ss W id m an stad t do M erkuriana 16 X II 1577 (A SJ, P o l. 80 f. 54— 57v).

29 S u n yer do M erkuriana 24 IX 1580 (A SJ, G erm . 158 f. 288) A n - n u ae P ro v . P o l. C oli. B runsb. 1581 (A SJ, G erm . 141 f. 68).

30 C am pano do A k w a w iw y 19 X I 1588 (A SJ, F oń d o G es. E p istolae).

si F. B artsch do A k w a w iw y 16 IX 1589 (A SJ, P o l. 81 f. 12— 14).

•2 A n n u ae P ro v . L ith . 1599 (A SJ, L ith . 38 f. lOa— 13).

\

[15] G IM N A Z J U M W B R A N IE W IE 19

był k a rd y n a ł S tan isław Hozjusz. H istorycy piszący na tem a t szkoły w B raniew ie zgadzają się zupełnie z tym , że jem u za­

wdzięcza b y t gim nazjum b ran iew sk ie, że on był jego in ic ja ­ torem i fu n d ato rem . Źródła: h isto ria kolegium i koresponden­

cja w y kazują coś więcej. H ozjusz żył szkołą braniew ską. Dla ściągnięcia Polaków stw orzył konw ikt, gdzie w ielu u trzy m y w ał w łasnym kosztem 3S. Nie ty lk o b y w ał na uroczystościach szkol­

nych, nie tylko w izytow ał k lasy i przeglądał w ypracow ania pisem ne, ale dyktow ał m ow y, któ re w ygłaszali uczniow ie szkoły, a przede w szystkim k o n w ik to rz y 34, których on słuchał i popraw iał. Razem z jezu itam i uk ład ał p ro g ram y szkolne i przedm ow y do nich 35. W śród licznych i tru d n y c h zajęć zn aj­

dow ał czas na korespondencję z rodzicam i u c z n ió w 30. Z n a ­ m ienny je st list niejakiego J a n a Trzerzniskiego z Gabryjelow a*

k tó ry donosi Hozjuszowi, że jego m łodszy syn S ta n isław po­

w raca do dom u z powodu epidem ii i poniew aż zdaniem m a ­ g istra Z a n th en a „przyrodzenia nie m a do n a u k i”. Nie chce jed n ak ojciec zabierać syna bez w iedzy H ozjusza i jem u dzię­

kuje, że jego tę p y S tan isław „w ziął niejak ie p rincipia w icho- w anija dobrego” 37. J a k b ardzo postać k ard y n a ła złączona b yła ze szkołą w B raniew ie dowodzi przekonanie w szystkich, że po jego w yjeździe szkoła zostanie z n ie sio n a 38. K ied y H ozjusz (od r. 1569) b ył już w Rzym ie, jeszcze i wówczas jezuici korzy­

stali z jego św iadczeń, zwłaszcza w biedzie m a te r ia ln e j39. W r.

1574 p rzysłał w iększą sum ę pieniędzy na odnow ienie gm achu szkolnego oraz popraw ę b y tu m ate ria ln e g o je z u itó w 40. S u n y e r

33 A n n u a e P ro v . P o l. 1565, 1566 (A SJ, P o l. 50 f. 44v-^ ł5). S u n y e r do B orgiasza 5 II 1566 (A SJ, G erm . 147 f. 43— 46v). S tr o b e ll do B o r ­ giasza 16 V 1566 (A SJ, G erm . 147 f. 117— 117v).

34 J. Z anthen do B orgiasza 1 V II 1568 (A SJ, G erm . 140 f. 89— 90v).

35 M aggio do B orgiasza 31 V II 1568 (A SJ, G erm . 149 f. 169).

38 A rch. D iec. W arm . w O lszty n ie D. 13 f. 86, 87. D. 113 f. 39, 64 i inne.

37 J. T rzerzn iski do H ozju sza 18 X II 1568 (A rch. D iec. W arm . w O lszt. D . 13 f. 7 1).

2 J - V iger do B orgiasza 3 X I 1570 (A SJ, Germ . 140 f. 218).

» S u n y er do M erkuriana 12 I 1574 (A SJ, G erm . 159 f. 10).

A n n u ae P ro v . P o l. 1574 (A SJ, P o l. 50 f. 51— 52).

(9)

20 KS. L U D W IK P I E C H N I K T . J . [16]

jed n a k obok w ielkich pochw ał dla H ozjusza — nazw ał go d ru ­ gim A m brożym — znalazł i cienie. Z daniem jego H ozjusz k rę ­ pow ał jezu itó w w ich pracy, n arzu cając im po d y k tato rsk u sw oje plan y 41. Z opinią S u n y e ra o H ozjuszu nie zgadzał się pro*

w incjał W aw rzyniec M ag g io 42. Sąd S u n y e ra nie może więc pod­

w ażyć tej p raw d y o H ozjuszu, że przez cztery lata czuw ał nad rozw ijającą się szkołą ja k d o b ry jej duch, że osłaniał ją w trudnościach, k tó rych było niem ało w pierw szych latach, że oddaw szy ją w opiekę sw ojem u następcy M arcinow i K rom e­

rowi, z dalekiego Rzym u troszczył się o nią do końca życia, przesyłając w iększe lub m niejsze sum y pieniężne.

II

Zagadnienie narodowościowe w szkole braniewskiej N ad szkołą bran iew sk ą już w jej zaran iu zaciążył problem narodow ościow y. Ludność B ran iew a w ogrom nej większości była niem iecka lub zgerm anizow ana. Podobnie m iała się sp ra ­ w a z in n y m i w pobliżu leżącym i m iastam i. S tanow iły one je d ­ nak dość ciasny pierścień, a p rzy ty m opanow any przez idee

„refo rm ato ró w ” , dlatego w rogi jezuitom i ich szkole. Hozjusz, zdając sobie spraw ę z nastro jó w okolicznej ludności liczył na m łodzież zam ieszkującą inne, bardziej odległe w ojew ództw a Polski, L itw y i Rusi, przede w szystkim zaś liczył na synów m agnatów i szlachty jpolskiej i dla nich to otw orzył konw ikt przy szkole już w r. 1565.

P ierw szy rok istnienia szkoły b ran iew skiej w ykazał, że od um iejętnego rozw iązania na przyszłość problem u w spółżycia żyw iołu polskiego i niem ieckiego zależą w dużej m ierze jej losy. P ierw szy rok szkoły po pokonaniu początkow ych tru d n o ­ ści zapow iadał w spaniały jej rozkw it. Liczba uczniów , w śród k tó ry ch w ięcej niż trz y czw arte było Polaków , dochodziła do 300 43. Dzieło, z k tó ry m ty le nadziei w iązał Hozjusz, zostało je d n a k zaham ow ane przez szowinizm Szym ona H agenau. Z aj­

41 S u n y er do B orgiasza 20 V 1571 (A SJ, G erm . 133 f. 34— 35v).

42 M aggio do B orgiasza 20 V III 1571 (A SJ, G erm . 133 f. 55).

43 A n n u ae P ro v . P o l. 1565, 1566, (A SJ, P o l. 50 f.. 44v— 45).

[17] G IM N A Z J U M W B R A N IE W IE 21

m ow ał on- odpow iedzialne stanow isko na tere n ie szkoły: b ył p refe k te m studiów oraz profesorem reto ry k i i greki. P ow ie­

rzenie Szym onow i H agenau przez przełożonych ta k odpow ie­

dzialnego stanow iska tłum aczyć należy tym , że pochodząc z po­

bliskiego L idzbarku znał m iejscow e w arunki, że posiadał zna­

jomość języka niem ieckiego i polskiego, co w w a ru n k a ch gi­

m nazjum braniew skiego m iało ogrom ne znaczenie, oraz, że był dosyć gru n to w n ie w ykształconym w Low anium i kolegium rzym skim , co zawdzięczał Hozjuszowi. B ezim ienny kro n ik arz kolegium , k tó ry zw ykł m ówić z w ielkim um iarem zwłaszcza 0 postępow aniu w spółbraci zakonnych, ta k pisze o Szym onie H agenau: „Bez szacunku i z w y raźnym uprzedzeniem w y rażał się publicznie wobec Polaków o profesorach krakow skich. W i­

docznym było, że więcej sp rzy jał Niemcom niż Polakom , a ta ­ kując ty ch o statnich obraźliw ym i i obelżyw ym i słow am i oraz w zbudzając i p o dtrzym ując m iędzy obydw om a obozam i sprzecz­

ki i niezdrow ą ry w alizację” 44. N ierozum ne postępow anie p re ­ fek ta szkoły w yw ołało b u n t w śród m łodzieży polskiej. P row o­

dyram i b y li sta rsi scholarzy ta k zw ani „pedagodzy”, k tórzy przybyli do B raniew a w c h a ra k te rz e opiekunów m łodych bo­

gatych podopiecznych. S tudiow ali oni na A kadem ii K rak o w ­ skiej i w ielu z nich zdobyło ta m stopień b ak ałarza, toteż spo­

sób postępow ania Szym ona H agenau był dla nich szczególnie przykry. W net ze swej stro n y zaatakow ali go gw ałtow nie.

O skarżali całe grono profesorów z profesorem re to ry k i na czele, jakoby m etoda stosow ana przez nich stała na niskim poziom ie, 1 była o w iele gorszą od te j, k tó rą posługują się profesorow ie krakow scy, a podręcznik g ra m a ty k i łacińskiej D esp au tera nie­

odpow iednim i bezw artościow ym . W reszcie by przyspieszyć de­

cy zję opuszczenia B raniew a u m łodych kolegów, rozpuścili w ieści o zbliżającej się zarazie. W szystko to spraw iło, że Po­

lacy odeszli z Braniew a, a szkoła pod koniec pierw szego ro k u opustoszała. K ro nikarz m ów i ogólnie, że pozostała nieznaczna liczba (exig u u s n u m erus) 45. R ek to r S tro b ell donosząc g e n e ra -

44 A n n u ae P rov. P o l. 1565, 1566, (A S J, P o l. 50 f. 44v— 45).

45 jak 44.

(10)

22 KS. L U D W IK P I E C H N I K T . J . [18]

łowi o tej praw dziw ej klęsce szkoły jezuickiej tw ierdził, że po odejściu w szystkich Polaków zostało ponad 40 u c z n ió w 4*.

Secesja polskiej m łodzieży odbiła się głośnym echem w Pol­

sce i Rzym ie oraz otw orzyła oczy jezuitom na ważkość zagad­

nienia narodow ościow ego w tej części Polski. N uncjusz p a­

pieski Fr. Com m endone w ezw ał do siebie niedaw no przybyłego z Rzym u S tanisław a Rozdrażew skiego, b y omówić z nim ten nieszczęśliw y d la sp raw y katolickiej i dla sam ego zakonu fak t, i znaleźć z niego jak ie ś w yjście. C om m endone uw ażał, że do­

b ra opinia zakonu została zachw iana, w sam ych bow iem po­

czątkach członkow ie T ow arzystw a zaw iedli oczekiw ania i po­

kład an e w nich nadzieje, nie odpow iedzieli tej sław ie ja k ą To­

w arzystw o cieszyło się u m agnatów polskich. Radził, b y dla rato w a n ia sy tu a c ji gen erał w ysłał do Polski kilku w ybitnych teologów, choćby na k ró tk i czas, poniew aż za tak ich m agnaci polscy będą uw ażać jezuitów , z ja k im i spotykać się będą na początku ich działalności w Polsce. Z daniem nuncjusza, n a j­

lepszym dla Polski b y łb y znany teolog i m ówca, W łoch, W a­

w rzyniec M aggio, „cuius m ores o p tim e con ven iu n t Polonis”.

O prócz niego p rag n ą ł Com m endone d la Polski d ra A lb e rta z W iednia oraz J a n a Saluciusa z kolegium rzym skiego.

W rozm ow ie z R ozdrażew skim d o tknął nuncjusz innej je ­ szcze bolączki szkoły bran iew sk iej, m ianow icie sp ra w y znajo­

m ości języ k a polskiego u profesorów . N auczycielam i m łodzieży polskiej b y li obcokrajow cy, k tó rz y nie znali języka polskiego.

D latego radził, b y w b ra k u Polaków sprow adzono na profeso­

rów Słoweńców, C horw atów i Czechów, k tó rzy łatw iej będą m ogli porozum ieć się ze sw ym i u c z n ia m i47.

Secesja Polaków może dla nikogo nie b yła ta k bolesną jak dla H o z ju sz a 48. N ajp ierw sam sta ra ł się w płynąć na Szym ona H agenau, a gdy m u się to nie udało, zaw ezw ał B a lta z a ra Ho- sto u n sk y ’ego, przebyw ającego w tym czasie na dw orze n u n c ju ­ sza papieskiego. H ostounsky pow iadom ił g en erała w lipcu r.

46 S tro b ell do B orgiasza 16 V 1566 (A SJ, G erm . 147 f. 117— 117v).

47 St. R o zd ra żew sk i do B orgiasza 19 X I 1565 (A SJ, F on d o G es.

E p istolae).

48 A n n u a e P ro v . P o l. 1565, 1566 (A SJ, P o l. 50 f. 44v— 45).

[19] G IM N A Z J U M W B R A N IE W IE 23

1565, że nie podoła trudnościom , że trzeb a kogoś z w ładzą p ro w incjała, b y życie w kolegium i szkole przyw rócić do po­

rządku 49. F r. Borgiasz alarm o w an y przez Rozdrażew skiego, S trobella, H ostounsky’ego, a przede w szystkim przez H ozju­

sza 5®, w y słał w izy tato ra F ran ciszka S yn y era z w ładzą w ice- p ro w in cjała M. P onadto przy rzek ł Hozjuszowi zwrócić w p rz y ­ szłości szczególną uw agę na kolegium braniew skie.

Fr. S u n y e r usunął Szym ona H agenau ze stanow iska p rofe­

sora r e to r y k i52, pozostaw iając m u n adal urząd p re fe k ta stu ­ diów. Rzecz znam ienna, że k ie d y P olacy poczęli w racać, cho­

ciaż już w znacznie m niejszej liczbie, H agenau nie zm ienił w rogiego stosunku do n i c h 5S. P ersw azje S tanisław a W arsze- wickiego, przebyw ającego w ty m czasie w B raniew ie, nie zdały się n a n i c 54. Pow iadom iony o ty m przez H ozjusza ge­

n erał, obiecał odwołać Szym ona H agenau i S trobella, a n a ich m iejsce przesłać nowe, odpow iedniejsze s ił y 55. Rów nocześnie z listem do H ozjusza w ysłał B orgiasz nakaz na ręce S u n yera, by H agenau w y jech ał do R zym u oraz doniósł, że do B raniew a przyjedzie d r J a n A sten, b y objąć urząd r e k t o r a 5". W lipcu 1566 r. został Szym on H agenau złożony z urzędu p refe k ta studiów. W niedługim czasie pożegnał się z zakonem sn ując p lan y o tw arcia niezależnej szkoły w G dańsku lub P a ry ż u dla uczniów szkoły b ran iew skiej narodow ości niem ieckiej, k tó ry ch buntow ał przeciw jezuitom , ja k długo pozostaw ał n a W arm ii.

M iejsce jego zajął Czech B a lta z a r H ostounsky. G runtow ne w ykształcenie, głęboka pobożność oraz pogodne usposobienie i życzliwość dla ludzi, zjed n ały m u licznych przyjaciół.

4# H osto u n sk y do B orgiasza 13 X II 1565 (A SJ, F on d o G es. E p i­

stolae).

50 B orgiasz do H ozjusza 3 III 1566 (A SJ, G erm . 106 f. 89).

51 A n n u ae P ro v . P o l. 1565, 1566 (A SJ, P o l. 50 f. 44v— 45).

52 S u n y er do B orgiasza 5 II 1566 (A SJ, G erm . 147 f. 43—46v).

55 A n n u ae P ro v . P o l. 1565, 1566 (A SJ, P o l. 50 f. 44v— 45).

54 jak 53.

55 B orgiasz do H ozjusza 3 III 1566 (A SJ, G erm . 106 f. 89) oraz 18 V 1566 (A SJ, G erm . 106 f. 112v— 113).

*• B orgiasz do Sun yera 18 V 1566 (A SJ, G erm . 106 f. 113).

(11)

24 K s. L U D W IK P I E C H N I K T . J . [20]

H ostounsky zaledw ie kilk a tygodni zajm ow ał stanow isko p re fe k ta szkoły, poniew aż uczniow ie niem ieccy w ystąpili p rze­

ciwko niem u z zarzutem , że jest niespraw iedliw ym , że p ro te ­ g uje Polaków , kosztem Niemców. S u n y e r w idocznie obaw iając

się, b y znów nie doszło do otw arteg o b u n tu — ty m razem m fodzieży niem ieckiej — w olał w cześniej zaradzić niebezpie­

czeństw u przez zm ianę p r e f e k ta ’7. W lipcu (1566), jeszcze w ty m sam ym m iesiącu, w k tó ry m u stąp ił H agenau na rzecz H ostounsky’ego, prefek tem szkoły został J a n Z an th en z N id er- la n d ii58. W późniejszych latach X V I w. nie było już ta k ja s k ra ­ w ych p rzejaw ów niechęci i w alk Polaków z N iem cam i. Nie oznacza to, że nastąpiło unorm ow anie stosunków i dobre w spół­

życie. Raczej jezuici nauczeni dośw iadczeniem zw rócili na to specjalną uwagę.

W k atalogu jezu itó w w kolegium braniew skim na rok 1570 przy nazw isku p refe k ta szkoły A nglika A dam a Brocka jest uw aga, rzucająca trochę św iatła na stosunki w gim nazjum b raniew skim . Mówi ona, że pozycja p refe k ta szkoły jest w y ­ jątkow o tru d n a , poniew aż od niego, ja k uczy dośw iadczenie, zawisł spokój i rozwój szkoły. D latego re k to r F ilip W idm an- stad t w inien przy n ajm n iej w początkach pracy nowego p re fe k ­ ta czuwać nad nim i pom agać m u 5“. F r. S u n y er w liście do ge­

n e ra ła Fr. B orgiasza z r. 1570, donosząc m u o m ałej liczbie ucz­

niów w gim nazjum w B raniew ie (tylko około 200) dodaje, że w iększy z nim i kłopot niż z tysiącem w innych kolegiach. Po­

w odem ty ch tru d n o ści jest ciągła niezgoda pom iędzy P olakam i a Niem cam i. Chodziło nie ty lk o o uczniów narodow ości n ie­

m ieckiej, lecz także o m ieszczan z B raniew a, u k tó ry ch m iesz­

kali uczniow ie polscy 60.

57 S u n y e r do B orgiasza 25 V II 1566 (A SJ, G erm . 147 f. 161— r64) oraz 10 V III 1566 (A SJ, G erm . 147 f. 176— 177).

N ie b y li z a d o w o len i z H o sto u n sk y ’ego ta k że u czn io w ie p olscy i o sk a r­

ża li go p rzed S u n y erem o brak ła g o d n o ści i um iaru w k araniu i n a p o ­ m in an iu ich.

58 K a ta lo g k ol. w B ra n iew ie z 1 I 1567 (A SJ, P o l. 7 I f. 3— 4).

59 K a ta lo g k o l. w B ra n iew ie z 22 X 1570 (A SJ, G erm . 131 f. 373).

60 S u n y er do B orgiasza 9 II 1570 (A SJ, G erm . 151 f. 44v).

[21] G IM N A Z J U M W B R A N IE W IE 25

O środkiem czysto polskim na te re n ie kolegium b y ł kon­

w ikt szlachecki. K onw ikt żył życiem całej Polski. J a n K u - nig S chonhovianus donosi w r. 1572 generałow i o w ielkim żalu, ja k i zapanow ał w śród k o n w iktorów n a w iadom ość o śm ierci króla polskiego, Z y gm unta A ugusta. W szyscy kon- w iktorzy słuchali m szy św. za duszę zm arłego, ofiarow ali specjalne m odlitw y i p o ś c i l i Z r e s z t ą nie tylko konw ikt, ale cała szkoła w iern ie o d b ijała dzieje Rzeczypospolitej.

W czasie bezkrólew ia n a ty c h m ia st liczba uczniów zm niej­

szyła się do p o ło w y 62. Podobnie w czasie w ojny Batorego z G d a ń sk ie m 63. W śród d ram ató w o treści relig ijn o -m o raln ej, odegranych przez m łodzież b y ły i takie, któ ry ch treścią były b o haterskie dzieje króla S tefan a B atorego, w alka z Rosją o In fla n ty oraz jego tro sk a o przyw rócenie In fla n t do w ia ry praw dziw ej 64. Z w y jątk iem Szym ona H agenau stosunek do Polaków profesorów , przełożonych kolegium i w ychow aw ców był przychylny. W listach n iek tó ry ch z nich w yczuw a się spe­

cjalną życzliwość. Na p rzy k ład re k to r W idm anstadt pocho­

dzący ze Szw abii *3, m ów iąc o now icjacie przeciw staw ia Po­

laków , z k tó ry m i nie m a żadnej trudności, bo z n a tu ry skłonni są do pobożności, Niemcom, k tó rzy stanow ią o w iele surow szy m ate ria ł “6. J a n K unig pochodzący z F lan d rii donosząc gene­

rałow i o rozproszeniu konw iktu z pow odu zarazy (r. 1572) do­

daje, że żal było jezuitom żegnać ta k ą m łodzież i że z drugiej stro n y pożegnanie to w ykazało, ja k im przyw iązaniem i szacun­

kiem cieszyli się w ychow aw cy u m łodzieży p o ls k ie j67.

Z trudnościam i językow ym i nie uporali się jezuici do końca XVI w., chociaż już od sam ego początku by ły głosy w tej sp ra ­ wie, żądające przygotow ania się profesorów pod w zględem zna­

jomości tego języka, którego używ ają uczniowie. Ju ż Com m en-

61 J. K u n ig do B orgiasza 1 X 1572 (A SJ, G erm . 134 f. 327—328).

82 W id m an stad t do M erkuriana 14 V II 1573 (A SJ, G erm . 153 f. 135).

63 W id m an stad t do M erkuriana 1 X 1577 (A SJ, P o l. 80 f. 48— 48v).

84 A n n u ae L ittera e P ro v . P o l. 1585 C ol. B run. (A SJ, P o l. 50 f. 65).

85 W id m an stad t do B orgiasza 12 I 1571 (A SJ, G erm . 152 f. 4).

88 W id m an stad t do M erkuriana 10 I 1575 (A SJ, G erm . 155 f. ll a ) . 87 K u n ig do B orgiasza 1 X 1572 (A SJ, Germ . 134 f. 327— 329).

(12)

26 KS. L U D W IK P I E C H N I K T . J . [22]

done, a zwłaszcza H o sto u n sk y 88, żądali od w ysłanych do B ra ­ niew a jezuitów znajom ości języ k a polskiego. Z agadnieniem tym zajęła się kongregacja p ro w in cjaln a w r. 1585. P rzed staw iła R zym ow i konieczność nauczania now ożytnych języków w now i­

c jatach jezuickich i specjalizacji w języku tego k ra ju , w k tó ­ ry m m a w przyszłości d a n y now icjusz pracow ać. Gen,erał A kw aw iw a w skazał na dw ie zasadnicze trudności, m ianow icie, że m ijało b y się to z celem now icjatu (w yrobienie duchowe) o raz że nie w iadom o jak iem u z now ych języków dać p ierw ­ szeństw o. Radził, b y su p eriorzy s ta ra li się o zachow anie re ­ guły, k tó ra poleca opanow anie języ k a tego k ra ju , w k tó ry m jez u ita p r a c u je 69. M imo ty ch głosów niew ielu było w B ra ­ niew ie pod koniec X V I w. jezuitów , k tó rzy posiadali znajom ość języ k a polskiego i niem ieckiego. A było to konieczne, że w zględu n a w ielką liczbę uczniów narodow ości ta k polskiej, ja k i niem ieckiej.

L udw ik M aselli w izy tato r, a później prow incjał, po w izy­

ta c ji kolegium w B raniew ie w r. 1592 ta k ą na te n te m a t zro­

b ił uw agę: „Rzeczą n ap raw d ę pierw szorzędnej w agi było i jest to, że zróżnicow anie narodow ościow e (we w szystkich bow iem klasach Polacy i N iem cy stanow ią p raw ie jednakow ą ilość) stw a rz a nie b yle jak ie tru d n o ści d la w ychow aw ców , a rzadko k tó ry z nich w łada dobrze obydw om a języ k am i”.

III

Organizacja i program nauczania

Obok in stru k c ji pro w in cjała lub w izy tato ra, norm ującej try b życia jednego kolegium , już długo przed ustalen iem obo­

w iązującej w szystkie szkoły jezuickie Ratio S tu d io ru m (r. 1599) istn ia ły pew ne w spólne przepisy. K uźnią, gdzie je w ypraco-

68 K o t St., U n g e su ita b o em o p a tr o c in a to re d e lle lin g u e n a zio n a li s la v e a la su a a tt iv i ta in P o lo n ia e L itu a n ia (1563— 1572) („R icerch e S la - v is tic h e ”, n. III) R om a 1954.

69 R esp on sa ad C on gregation is P ro v . P o l. q u aesita data m e n se F e - bruario 1585 (W iedeń, B ib l. N ar. R kp. 11. 977 f. 63); L. M a selli do A k w a ­ w iw y 5 V 1592 (A SJ, G erm . 170 f. 126— 127).

123] G IM N A Z J U M W B R A N IE W IE 27

w yw ano, było kolegium rzym skie. S ta m tąd rozchodziły się do różnych k rajó w , gdzie d o tarli jezuici. A u toram i ty ch w ytycz­

nych, dotyczących szkolnictw a jezuickiego, byli przede w szyst­

kim H ieronim N adal i J a k u b L edesm a. D y rek ty w y te nie by ły podaw ane w form ie rozpraw , lecz jako k ró tk ie r e g u ły 70. H i­

storyk fran cu sk i, J. B. H e rm a n S. J., stw ierdził istn ien ie tak ic h frag m entarycznych reguł na te re n ie F ra n cji, Italii, P o rtu g alii i N iem iec w lata ch siedem dziesiątych X V I s tu le c ia 71. Ź ródła dotyczące w łaśnie kolegium w B raniew ie dowodzą ponad wszelką w ątpliw ość, że b y ły znane i w Polsce. G dy w r. 1566 B altazar H ostounsky został m ianow any p refek tem szkoły, p rze ­ słał do Rzym u prośbę o reg u ły kolegium rzym skiego i sem i­

narium 72. P ew n ą je s t rzeczą, że przepisy o sem inarium zostały przysłane do B raniew a, czy je d n a k w raz z nim i zostały w y ­ słane przepisy szkolne, nie m ożna tego z ta k ą sam ą pew nością tw ie rd z ić 73. N atom iast n ie ulega w ątpliw ości, że w latach sie­

dem dziesiątych kolegium bran iew sk ie było w posiadaniu re ­ guł p re fe k ta s tu d ió w 74. R eguły te pozw alają p rzy n ajm n iej czę­

ściowo odtw orzyć życie szkoły, k tó re w ow ym czasie nie było jeszcze u jęte w trw ałe n o rm y Ratio Studiorum .

R eguły p rzew idują dw ojakiego ro dzaju egzam iny: przy przyjęciu k an dydatów o raz w ciągu roku w term in ach oznaczo­

nych przez Ordo S tu d io ru m . Nowo przybyłych uczniów, nieza­

leżnie od tego, w k tó ry m m iesiącu sem estru się zgłosili, egza­

m inow ano i zależnie od w y niku egzam inu przeznaczano do odpow iedniej klasy. Rów nocześnie zapoznaw ano ich z p rze­

pisam i, na zachow anie k tó ry ch m ieli sam i w yrazić zgodę, by później nie uspraw iedliw iali się nieznajom ością obowiązków i zwyczajów. N azw iska now o przybyłych w pisyw ano do k a ­ talogu.

Egzam iny pisem ne, k tó re m iały m iejsce w ciągu roku, po-

70 M onum enta P aed a g o g ica , S. J. M atriti 1901.

71 J- B . H e r m a n S. J., L a P a e d a g o g ie d e s J e su ite s au X V 7e-s., L ou vain 1914, 18— 20.

72 H o stou n sk y do B orgiasza 16 V 1566 (A SJ, G erm . 147 f. 115).

73 Z anthen do B orgiasza 1 V III 1568 (A SJ, G erm . 140 f. 89— 90v).

74 W idm anstadt do M erkuriana 3 I 1577 (A SJ, G erm . 147 i. 115— 116).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Do tej prezentacji dzieła można albo nic nie dodawać, bo mówi w skrócie o »książce wszystko, albo też napisać bardzo dużo i dokładnie o ciekawym

Już napisałem, że dr Leszczyński, który był organizatorem całej wielkiej muzycznej części Zjazdu (nie tylko zresztą muzycz­ nej), sam też obdzielał nas

Amorficzny rozrost miast (urban sprawl) dotyczy niekontrolowanego przez władze ośrodka metropo- litalnego odpływu potencjału z miasta-rdzenia do otoczenia, które w sensie

Zgodnie z modelem ewaluacji polityki wobec substancji psychoaktywnych (7) wskaŸnikami badanego zagadnienia bêd¹ regulacje polskiej legislacji alkoholowej, odnosz¹ce siê do

Parametry te to odpowiednio: jednostkowe zużycie wo- dy [dm 3 /Md], współczynniki nierównomierności rozbioru wody dobowy (Nd) i godzinowy (Nh) oraz parametr c/z.. Wynikało

Na tę mozaikę nakłada się objęcie analizą dwóch jakościowo odmiennych, czego Autor jest w pełni świa- dom, etapów w rozwoju tych ośrodków: kształtowania się osad

Zrazu uprawia on pracę misyjną w Wielkopolsce, lecz rychło wraca do Krakowa i zabiera się do wydania Nowego Testamentu w języku żydowskim, „wiedząc,

Œ Na kierunku inżynieria środowiska podczas studiów I stopnia obej- mujących 2580 godzin zajęć przedmioty związane z problematyką wodną stanowią 210 godzin wykładów i