• Nie Znaleziono Wyników

Ziemia Sandomierska. Nr 9/10 (1920)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ziemia Sandomierska. Nr 9/10 (1920)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Dwutygodnik poświęcony sprawom i zobrazowaniu życia miejscowego.

Wychodzi w każdą n''ed;.’ielę po 1-szym i 15 dniu miesiąca

P r z e d p ł a t a : r o c z n i c I V 1 k . I S O p ó ł r o c a n i e M k . C I O k w a r t a l n i e 3 0 .

O G ŁO S Z EN IA : za je d e n w ie rsz petito-wy jednoszpalto-w y k ib je g o m ie jsc e p rz e d te k s te m Mk. 5, —p rze d k ro a ik ą Mk. 6—

Z a te k ste m n a o sta tn ic h stro n a c h Mk. 2.— Za c s łą stro u ę d iia l* ogłoszeń Mk, 500. — Za p ó l stro n y Mk. 300, za je d n ą c z w o rtą łtr o n y 200 Mk. I q * ty tu c je społeczno kw lturalne p ła cą za ogłoszenia p ięćd ziesiąt p ro c e n t ta n iej.

REDAKCJA i ADMINISTRACJA m ie ś u się w lokalu Tow. Krajoznawczego (gmach Sem inarjum Naucz.) i jest czynna w poniedziałki i czwartki od 5 —7 wiecz. PREN UM ERATĘ przyjm ują: w Sandom ierzu księgarnia W-nej Chodakowskiej, księgarnia Stow. „Oe;nisl<;o“ i sklep W go Żarskiego. W T arnobrzegu w handlu p. Szpilki

lir 9 —10. Sandom ierz, dnia 15 Września 1920 r. Cena 5 Mk

S Y Z Y F Ó W

Utartym tym terminem z m itologicz­

nych mroków zapożyczonym, nazywają za­

zwyczaj wszelki trud, który nie osiąga celu i dlatego daremnie powtarzany być musi.

Zastosowań pojęcia tego nie brak u nas, gdzie zamiary nazbyt często są niewspół­

mierne ze środkami, jakiomi się operuje.

Prowincja zwłaszcza bywa terenem nader podatnym dla poczynań, którym nie prze- naczono uwieńczyć się skutkiem wyśnionym przy namierzeniu dzieła. To też roi się tu taj od pomysłów zbawiennych, ale z powo­

du trudności miejscowych nie wprowadzo­

nych w wykonanie, a obok tego nię brak i dzieł rozpoczętych, których życie przed­

wcześnie suchotniczem konaniem sio kończy.

Typowym okazem prowincjonalnego ma­

razmu bywają placówki dziennikarskie. N ie­

zbędne w całokształcie życia kulturalnych ośrodków, niecą one światło, które w dusznej atmosferze rychło przygasa i niknie wreszcie, aż znowu jakiś niepoprawny optymista za- pala je na nowo, aby śladem poprzedników kolejno także doznać zawodu, i tak wich­

rami ciągle miotane nie może dziennikarstwo prowincjonalne spełniać pomyślnie szczyt­

nego zadania, do jakiego jest powołane, nie może gdy mu brakuje cech stałości, gdy nie czuje pewnego pod sobą gruntu, rozwinąć pożytecznej pracy i dać społeczeństw u peł*

P R A C A ,

nię korzyści. A jednak w założeniu swem redagowanie czasopism po naszych zakąt­

kach — to najszczytniejsza rola, jaką sobie wyobrazić można. Nieść przez drukowane słowo światło tani, gdzie zalega ciemnota, odświeżać zatęchłe powietrze, łączyć prze­

ciągi zaścianka z prądem wiejącym przez całą Polskę, wykazywać zło, które się za­

gnieżdża, a jednocześnie wyławiać jak per­

ły co się cennego dostrzeże i darzyć chlub­

ną odznaką, — oto chwalebne zadanie naj­

skromniejszej placówki pisarskiej.

Byłoby ono dość łatwem do spełnienia, wieńcżonem może pomyślnym rezultatem gdyby nie przeszkody leżące na drodze w y­

konywania obowiązku tego, gdyby nie lu­

dzie,

których egoizoiom i słabościom w po­

przek się staje. Obrażone ambicyjki, obni­

żone godności, niouznane talenty — oto są Ery ruje, które poprzy sięgają zemstę niebez­

piecznemu organowi opinji publicznej, a gdy miał on śmiałość poddać krytyce instytu­

cję, czy też osobistość w pewnym zakresie miarodajną, to czasem już nawet wykopał grób dla siebie zpiętrzając moralne i mate- rjalne przeszkody, bo u nas przeciętny „ho­

mo sapiens" pojedyńczy jak i zbiorowy, nie umie odróżnić krytyki jego działalności od walki przeciw własnej personie i na ideo­

wy sprzeciw reagujo jakby na napaść oso*

(2)

2 .ZIEMIA SANDOMIERSKA* z dnia 51 w rześnia 1920 r. Nr. f - 1 0 .

bistą. Różni potentaci i potentaciki usiłu*

ją okazać swą władzę, prywata święci peł­

ny tryumf, nędzna małoduszność wyłazi z nory i oto stęchlizna, którą chciało

3ię

u- sunąć, stwarza warunki unicestwiające nor­

malny rozwój rośliny na tym kamienistym gruncie. Dodajmy do tego inne nieodłącz­

ne właściwości naszych Pipidawek: brak lu­

dzi, którzyby chcieli i umieli wolny swój czas poświęcić niewdzięcznej, choć pożytecz­

nej pracy, wrodzona nam nieruchliwość, z której wynika niedostateczny wpływ organu opinii publicznej, a nadewszystko niekultu- ralność naszego społeczeństwa, dla którego przeczytanie gazety, gdzie nic niema o wę­

żu morskim, gdy się to nie uda zrobić po­

życzanym sposobem, nazywa się zbytkiem.

A oto przedstawi się nam niewesoły obraz, gdzie garść ludzi ożywionych pięknym za­

pałem, a czasem jeden taki oryginał, zma­

ga się ze smokiem obojętności i śpiączki sto­

kroć gorszym od tysiąca nawet jadowitych gadzin.

A jednak zniechęcać się nie wolno. Ż y­

cie jest walką, w której zwyciężać trzeba, a zwycięstwo nie tylko tam bywa, gdzie fanfary to obwieszczają, ale i t»m, gdzie się tylko poprostu prozaicznie trwa. Bywa w ludziach duma szlachetnego gatunku.

Ta duma nie pozwala zrażać się trudnościa­

mi, alt je usuwać, a gdy są na to zbyt po­

tężne, popsute przez nie dzieło z nowym zasobem środków podejmować na nowo. U- stąpić może tylko ten, komu się otwiera mocniejsze pole działania, bo przez to spra­

wa nie cierpi. Tylko słaby dech zwija sztan­

dar, aby bojowniczo zaprzestać lub szukać gdzieindziej pomyślniejszego prądu. Kto czuje w sobie imperatyw wyższy, by służyć w ten sposób Ojczyźnie, ten widzi skutki swoich wysileń niedostrzegalne dla innych, ten nie ulęknie się dźwigania po wielekroć podjętego ciężaru i tą samą dalej pójdzie drogą niosąc posiew czynu i cnoty. I tak nie będzie bez pożytku Syzyfowa praca.

W. K.

O D W A R S Z A W Y-

Od p u styn i W ołgi, A z ji szczytów Narodów dzikich legia ćma

I jakby piorun sp a d ł z błękitów I w pełne brogi p a d ła skra,

Stalim struchleli...

C zyżby przeszłości dnie promienne Smoleńsk i Moskwę snuła m gła ? , I czyżby dzierżone kraje lenne

Gdzie mrok polski ciągle trwa M y zapomnieli.

W szak niezniszczalna siła ducha Wiecznie w narodzie naszym tkwi Gdy w iatr przeciwny się rozdmucha W tedy popłyn ie rzeka krwi

Hen od W arszawy.

Zwycięskie nasze znów za stęvy 1 nasza gw iazda dawna lśni.

Czerwone p ła ch ty idą w strzęp y Poznaje znowu p a zu r lwi

Trocki car krwawy.

W. K.

(3)

Nr. 9 -10. .Z IE M IA SANDOMIERSKA* z dnia 15 w r z e ś n i a '1920 r.

Sandomierskie w służbie Ojczyźnie!

Rytwiany.

Ofiary

Przedmioty wartościowe

Wykaz broni i amunicji i innych darów ofiaro­

wanych przez mieszkańców gm iny Rytwiany na rzecz Armji Ochotniczej, a dostawione przez Pod. O. O. p.

i Koło Kobiet w Rytwianach w osobach p e łn o m o c ­ nika p. W. Wehra i członka podkom . p. Jan a Kie- ronią w d niu 2/VJIl 1920 r.

1 — miedzianych rondli 3 2 — . kociołków 4 3 — „ sitek do herbaty 1 4 — . drutu 2V* funt.

5 — mosiężnych lichtarzy 2 6 - - » kawałków 32 7 — zamków 3 8 — gilz aim atn. 7 9 — flaszka prochu karabin 1

10 — bagnetów rosyjsk. i austr. szt. 15 (ro¥. 4, austr. 1 i 10 z pochw.)

11 — rosyjska szabla bez pochwy 1 12 — 765 szt. naboi karabin. -(-(223^988)

13 — 8 sztuk szklanek od szrapneli 14 — 22 szt ki naboi rewolwerowych 15 — 4 rydle wojskowe

16 — 1 ładunek armatni bez kapiszonu 17 — 1 chlebak płócienny

18 — 20 m agazynów od ładunków ?. kapiszonami 19 3 maniarki aluminjowe

20 21 —

22 23 —

24 — 25 — 26 — 27 — 28 — 29 — 30 — 31 — 32 - 33 — 34 — 35 — 36 — 37 — 38 — 39 - 40 - - 41 — 42 —

43 44 45 -

170 szt. kulek karabinowych

200 iu s-k moMęznych od kul karabinowych 1 m u n d u r wojskowy (kurtka)

15 f. Ołowiu (pasja połamana) 6 szt. kizyży i medali metalowych

1 tornister

3 kaiabiny, z których 2 z paskami 1 sztucer kawaleryjski z paskiem 1 ładownica skórzana

marek polskich papierowych 2 8 8 1 9 5 0 —)-1071 -29897.50

rubli rosyjskich papierowych 1148

koron austryjackich pap. 350 (80 kor. i drobne) dolarów amerykańskich papier. 1

złotem rubli rosyjskich 35 złotem 1 dukat

srebrem rubli ro»yj»k. 105 (ruble i półruble)

* 176 (drobna moneta)

» marek niemieckich 11

koron aHsliyjiłCkich 81 (5 kor. 2 kor.

i 1 korona)

srebren dolarów a m n y k a ń s k . 1 — 20 cent. (4 sztuk a lU dolara

srebrem pensów 25 , iianków 3 . talar 1

polskich złotych 14 groszy 30

monet 2 (z czasów Z y g m u n ­ ta III)

miedzią rubli rosyjskich 32, rub (d ro b ­ na m oneta miedz.)

Feljeton.

Gadu — gadu.

VII.

Siódme gadu — gadu, siódmy może grzech główny .Ziemi Sandom ierskiej", a może i ziemi s a n ­ domierskiej bez cudzysłowu postanowiłem poświęcić kwestji urzędniczej. Niech się przytem pocieszą. N o ­ men — omen. W katechiźnue na tem miejscu figu­

ruje lenistwo. Nie czynię z tego powodu niekorzyst­

nych dla urzędników zestawień, boć nie o docinki w tym odcinku mi idzie, ale o wskazanie pewnych bo­

lączek, na które szukać trzeba ulgi. G dyśm y przez lat dziesiątki patrzyli na moskiewskiego czynownika z gwiazdką lub austiyjackiego biuiokratę z bączkiem, tośmy sobie w głowie wyidealizowali przeszłego i przyszłego, da Bóg, urzędnika polskiego, ale poaie waz rzeczywistość nigdy nie dorównywa marzeniu, przeto dzisiejszy pan z orzełkiem na maciejówce in a ­ czej cokolwiek wygląda, niż snuło si* w myśli.

P owiadają, że niema złego człowieka, któryby

jakiejś zalety nie posiadał, więc i urzędnik wszelakie­

go autoram entu może poszczycić się pewnemi cno ta­

mi. Mając tedy przebogate doświadczenie, gdy nas Bóg obdarzył wielością subjektywnych objektów z różnych kadr urzędniczych, zróbmy analizę tych, co w Polsce grasowali, gdy zwłaszcza podczas okupacji mieliśmy tego prawdziwe muzeum.

Urzędnik pruski był brutalem dla obcych, jak swoich, ale zato imponował sum iennością w sp e łn ia ­ niu obowiązków i porządkiem peftuniętym aż do pe- danterji. Urzędnik austryjacki w swym ogłupiającym systemie nnał zulety wręcz przeciwne wadom tam te­

go: był wyrozumiały, ludzki i uprzejmy; niwwiele wprawdzie dotrzymywał, ale obiecywał zawsze dużo.

Moskal był łapownikiem, ale brał kubany u m ia rk o ­ wane, prz y ttm miał pewien swego rodzaju honor ła- p ow lnc/y wyrażony w formule: jak się da to się i zro­

bi. Można było nt»ń liczyć, dobrze byłę przytem znać słownik specjalny. Pamiętam, pewna sprawa moja leżała beznadziejnie pod zielonem suknem i ani rusz me dała się wydobyć stamtąd, aż wtajemniczo­

ny w arkana szepnął mi słowo zaklęcia: trzeba p o ­ sm arow ać. Jadę tedy do gubetnii i zachodzę do u*

(4)

4 „ZlEMiA SANDOMIERSKA" z dnia 15 września 1920 r.

46 - - srebrem koron austryjack. 1,63 kor. 64 — srebrnych branzoletak 8

47 mooet polskich 3 65 - pierścionków 9

48 n , włoskich 10 (po 5 sous) • 66 — obrączek 9 49 — niklem monet ausiryjackich 9.00 kor. 67 - dewizek 6

50 n m o n tia am erykańska 1 68 — łańcuszków 1

51 — ż«lazne m onety austryjackie 11 26 koi. 69 — łyżeczek 4 (1 złamana) 52 » niemieckie i polskie 3.14 inar. 70 — spinek 5

53 — złotych zegiMków 2 (m«ski \ dam ski) 71 — Żetonów i medali 6 54 n b ra n z o le ^ k 1 (z kamieniami) 72 — Srebrem medalików 2

55 » pierścionków 18 (14 t l;am:en. a 4 bez) 73 - , breloczków 1 (oksydowany)

56 n obrączek 9 74 - krzyży wojskow. 1

57 n 1 para kolczyków (bez kam.) 75 . orzełków 1

58 n s p in tk 1 76 — , agrawek od żetonów 1

59 n dewizek 1 77 broszek 3 (oksydowane)

60 75 m td a ljo n 1 78 - kawałków srebra 11

61 n kawałków 2 79 Tombakowe spinki 2

62 — srebrnych zegarków 3 80 — niklowych zegarków 1

63 W kolczyków 3 61 s a lo w y c h 1 dam ski

Z SAN D OMIERZA.

Kwesta na P. C. K. Dnia 29 sierpnia r. b. m iej­

scowe skauiki pp. M. Grudniowna, Z. Wierzchowska, F. Golańska, Si. Darowska, J. Czubińska, Z. Wiśniew­

ska, H. W ió b ló w ra , N. Więckowska kwestowały na zas.ieme fum lusiów P. C zerwonego krzyża.

Pomim o ueszczu s y m p a :.yc:r.e i niestrudzone kwestarki zebrały 2310 marek, za które Zarząd P.C.K.

składa setdaczne podziękow anie.

Z P. C. Krzyża. Zarząd P.B. i C.K. krząta się

rzędu. Tam pytają mię: jaki in te re s? O sobisty — odpow iadam . Z urzędnikami tutaj widywać się nie wolno, objaśnia mię cerber. O to jaka panowała tam czystość obyczajów. G dy w podzięce za objaśnienie wsunąłem mu w rękę napiwek, podał mi dokładny adres Katona. Zaszedłszy tam, pytam wprost g o sp o ­ darza, co się należy za uwolnienie z aresztu mego interesu. Odpow iada z lekceważącym ruchem ręki:

nie wół, nie krowa. W myśl przysłowia: mądrej gło*

wie dość dwie słowie", skom binowałem tak: wól ko­

sztuje pięćdziesiąt rubli, krowa około czterdziestu, więc skoro nawet nie krov/a, trzeba mu dać dwadzie­

ścia pięć i od tej chwili interes poszedł gładko jak po taili lustrzanej.

Nasza klasa urzędnicza powstała z pomieszania urzędników trzech zaborów z przewagą znaczną. Gali- cjan i sporym dodatkiem różnych dyletantów. P yta­

nie teraz czyto mixtum com prositum przyjęło zalety wszystkich składowych części, czy też może jest prze­

ciw nie? O byż ta mie.szanina nie była podobna do chleba, którym karmili nasze miasta okupanci, a k tó ­ ry składał się z bardzo dobrych rzeczy, biorąc party­

kularnie, jak kukurydza, ziemniaki, końskie kasztany,

obecnie nad urządzeniem szpiłala na 30 łóżek przy zapasowej kotnpanji saperów Nr. 4, Szpital ten b ę ­ dzie uruchom iony w przyszłym tygodniu.

.Z naszych stosunków. Do miejscowej tkalni sprowadzono, jak nas informują, majstrów Niemców.

Siało się to p o d obno dlatego, że poprzednio za a n g a ­ żowań Polacy tkacze ciągle uiządzali strejki, żądając podwyżek. Z chwilą ich usunięcia robota poczęła iść gładko bez przerw i zatargów. O to ilustracja, do czego rozagilowanie i zanarchizowanie naszego robot­

nika prowadzi. Jednakże takich radykalnych środków unikać należy.

trociny no i.... ślady mąki, ale razem to wszystko by­

ło nie do użycia, chleba trudno było strawić, a tro ­ ciny zostawały w głowie.

Nie da się zaprzeczyć, że p osiadam y dużo u rzęd­

ników, którzy są godnym i i pożytecznymi obyw atela­

mi kraju, ale wielu jest także nie do użycia w poję­

ciu biernem, bo w czynnem znaczeniu przeciwnie, wielu używa po różnych spelunkach, choć ogólnie się narzeka na niedostateczne uposażenie tego stanu. Jak dawniej o pann e, mówiło się, t t powinna posiadać trzy P , to jest być piękną, pobożną i posażną oprócz czwartego P ., to jest żeby była panną, tak dzisiaj a- nalogicznie można urzędnikowi przypisywać trzy K , knajpę, karty i kobietki. Ale uczyńmy jak oni i Kajdźmy na chwilę do biura. Otóż, kto raz przeszedł przez labirynty naszych biur, gdzie obecnie trzy o so ­ by zajm ują się temi funkcjami, którym dawniej jeden urzędnik podołał, kto przytem nie zgubił się w p a ­ nującym tam chaosie, jak się g u b ią dygnitarze stoli­

kowi, ziewający bohatersko przesiadywane tam g o d zi­

ny, ten na pociechę powiedzieć sobie tylko może: ano z chaosu powstał świat, to może i z tego coś będzie.

Dygnitarze, powiadam słusznie, bo Polak wszak kaz-

(5)

Nr. 9 - 1 0 .

Ofiara czerwonki. O d grasującej obecnie epi demji zmaila Jadzia Ł opuszańska w wieku lat 9, co reczka pows echnie szanow anego dyrektora giiwnjziutn filologicznego.

Orszak żałobny, w którem uczestniczyło wiele rówieśników i rówieśniczek zmarłego dziecka towa rzyazył pogrzebowi wyrażając tem współczucie cię­

żko zbolałym rodzicom.

Redakcja nasza łączy się w uczuciach z grobem serdecznych i życzliwych dotkniętej losem rodziny.

Podziękowanie. Uczestniczki kursów sanitarnych prowadzonych w miesiącu ubiegłym przez D ra Mro­

zowskiego w części poddały się egzaminowi kilka zaś z powodu choroby i innych przeszkód do egzaminu za parę dni przystąpią. W szystkie tą drogą przesy­

łają szanow nem u doktorowi serdeczne podziękowa­

nie, t nie żałował czasu i trudu, aby je pouczyć i uzdolnić do przychodzenia z pom ocą rannym i ch o ­ rym żołnierzom polskim.

Bóg zapłać za zbożną i ofiarną pracę.

Z OKOLICY

Z astój w handlu. Z powodu użycia wagonów na cele wojskowe i częstych przerw w komunikacji, nastał duży zastój w handlu powodowany co prawda i tem, że w podróży dziś łatwo stracić biedę, a bez podróży niema handlu. To le i kupcy są sm utni jak po zwycięstwie nad bolszewikami. Osobliwszy zastój jest w owocarstwie, gdyż okolica tutejsza obfituje w

dy jest arystokratą, więc też byle kancelista ma się za ważną figurę i wsadziwszy pióro ?a ucho nadyma się pychą, gdy go nazywają naczelnikiem. Cóż d o ­ piero mówić o takim, co pod jednym dachem z m i­

nistrem lub innym Ratajem (rzeczowniki należy prz e­

stawić) urzęduje. Wyczekuje się na takiego mocarza całe godziny w kurytarzu, a on, zajęty oczyszczaniem paznokietków lub przeglądaniem kurjerka, nie ma czasu. G dy wreszcie przed swoje oblicze przypuścić raczył interesanta, u którego za młodu mógł paść g ę ­ si (bo i tak bywało), zanim ten oczaiowany nimbem wielkiej osoby, zdołał zdanie jakieś sIormułowt ć, już majestat dem okratyczny podniesieniem części ciała, spoczywającej na materacu, daje poznać, il audjencja skończona. Dla zwykłego interesanta było wszak z a ­ szczytu zbyt wiele, a jednak jabym naprreciw u lu b io ­ nego w biurach aforyzmu: „szanuj gościu drogi czas i opuszczaj nas* umieścił inny nawprost d y gnitarskie­

go obiicza: .P o rz u ć górne twe maniery i wiedz, że nos dla tabakiery*. Uczy też urzędników Witos w swej odezwie, że m ają być sługam: P aństw a i społe­

czeństwa. Bardzo słusznie, bo wielu różnych dr., to jest doktórów, myśli przeciwnie.

5 r w sady, które w bieżącym roku bardzo obrodziły.

Stąd powstają anowalje takie, jak cena ©worów jed n a marka za kitowani, gdy chleb kosztuje pięć do siedmiu J e d n a k ie ■ chwilą u rjc b o m ie n ia środków k o m u n ik a­

cyjnych syiuacj* się zmieni na lepsze, bo w dużych z b w o w i s l a c n luJ i o ś c i jak w Warszawie, Łodzi i t. d., (t<iy na owoce są b arJzo wysokie i tam okazuje się brak ich. Koniunktury zatem na przyszłość mimo chwilowego zastoju są nie iłe.

Z zagadek aprowizacji. Aprowizacja n a s ia d o ­ starcza ciągle ciekawych spostrzeżeń i pytań, na k óre próżno nieraz odpowiedź naprasza. Z adaje­

my parę pytań z naszego zakresu spożycia?

Dlaczego materjał na ubranie kosztujący w h u r­

towni 200 marek metr zostaje sprzedaw any po 250 marek za łokieć. Gzy 100 procent osiągniętego zy­

sku nie jest dochodem paskarskim i gdzie ten do­

chód się podziewa, gdy w wykazie zysków koopera­

tywy — (rudno go ziial^ść?

Dlaczego mamy tak nierów nomierny podział ma- 1s.,*iow spożywczych, i e w jednym miesiącu wydaje

<< p ó ł funta soli na osobę, a w następnym aż czUry zaprzestając wszelkiej kontroli, przyczem Spół- lu ic ja sprzedaje ŁÓ1 bydlęcą po marce za funt, a Pomoc Bratnia taką sam ą czarną choć niby dla lu ­ dzi po 2 marki 50 ienigów ?

Dlaczego nafty wydaje się na osobę aż sześć łu ­ tów, że oświetlić nią nio^na tyle i e kwitami na nią wydanymi, gdyby takowe napalić i dlaczego za te pa pierki każą płacić po marce za jeden bez względu*

czy nafta będzie, czy nie ? Prawda, że papier drogi’

i szafuje się go na (en użytek hojnie, gdy należałoby więcej skąpić papieru a mniej żałować nafty. Dla- cz e?" *'•»!. d'a chorych naw et przez lekarza powia-

\ w a"a powściągliwość w obcow aniu z interesantem w y n i k a ć może także z wielce s k r u p u la t­

nego szanowania c /a s u , gdy urzędnik zajmuje je d n o ­ cześnie parę posad, n ie zważając na przyjęte w innych krajach praw» fizyczne, które nie pozwala jed­

nemu ciału znajdow ania się jednocześnie w kilku miejscach, ale takim panom nieraz si^ zdaje, iż żyją w czwartym wymiarze i powodowaiii wielką pracowi­

tością w rachowaniu podwójnej pensji, podejm ują się r z e a y dla mniej genialnych ludzi niemożliwych, gdyż zawsze w takim razie któryś obowiązek musi być za­

niedbany, a c z a s e t n i ten i ów. Takich mądrali zdy­

bać m o in a w s z ę d z > ale mówmy o innych plagach.

Do nich raieży zo y tn ii pisanina i okólniki przeczą­

ce j e d n e d r u g i m , j b"(d ą ? ? , utrapieniem sain y th że u- riędników , co się muszą karmić tą małmazją z W a r­

szawy. Co do pisaniny — p o d obno istnieje w S a n ­ domierzu biuro szacunkowe szkód wojennych sk ła d a ­ jące się z półtora tuzina głów. Zdaje się, iż bez p o ­ pełnienia omyłki można powiedzifć, że koszty zapi­

sanego tam papieru i wypłacanych pensji przeniosą sumę indemnizacji za szkody, bo przy tej pozycji już nikt nie stawia znaku zapytania oznaczywszy

„ZIEMIA SANDOMIERSKA" z d ir a !5 września 1920 r.

(6)

6 .ZIEMIA SANDOMIERSKA* z dnia 15 września 1920 r. Nr. 9 - 1 0 . towego nie dostanie się choćby pół funcika. Dlacze­

g o na legalnej drodze g o nie dostanie, ale w s k l e p i ­ ku potajem nie po 80 marek funt zawsze jest? D lac ze­

go ci co się podjęli dostawy kontyngentu mięsa dla wojska ofiarowują producentom mniejszą cenę, niż przekupnie, choć różnicę między ceną rządową a t a r ­ gową mają pokrytą z opłat podatkowych? Takich „ d l a ­ czego" jest u nas m nóstw o i podawać je będziemy w miarę, jak się nasuną.

Zamłyński contra Sejmik. Charakterystyczny dla naszych stosunków zatarg wynikł między w ło ś ­ cianinem niejakim Zamłyńskiin, a tutejszym w ydzia­

łem wykonawczym Sejmiku.

Zamłyński w swoim czasie poddzitrżawił p a r c e ­ lę ziemi w folwarku M ąkoszyn i tamże z wiadomoś cią władzy zasiał ubiegłej jesieni oziminę. Gdy na wiosnę parcela weszła w obręb pól wydzierżawionych Sejmikowi, zastrzeżono w protokóle podp isan y m przez przedstawicieli Sejmiku, oziminę Z am lyńskiem u za zwrotem czynszu. Następnie jednak przyjęcia odeń czynszu odm ów iono i zażądano oddania sobie poło­

wę plonu za pew ną indemnizacją, m otywując żądanie tem, że żyło jest folwarkowi potrzebne, i grożąc a r e ­ sztem całego zbioru, gdyby się Zamłyński nie z g o ­ dził. Ten jednakże uważając takie rozwiązanie s p r a ­ wy za niesprawiedliwe i nieprawna połowę zbioru wywiózł, a o d ru g ą zabraną przez folwark poczynił zabiegi nie omijając najwyższych instancji. Zapewne ep ilo g rozegra się przed sądem.

Uchodźcy. W ubiegłych tygodniach, gdy pod wpływem niebezpieczeństwa bolszewickiego dziś szczę-

ją zerem. Nie żałują także wyższe władze kosztów na różne delegacje i podaw nem u „pragony* czyli n a ­ sze djety obciążają budżet Państwa. Mogliby coś o lem powiedzieć dzierżawcy dóbr państwowych, którzy przez lat dziesiątki n e . . ywali żadnych zwierzchni­

ków i uważani przez tyctt prawie za dziedziców, ło ­ żyli w majątki jak prawi dziedzice. Dzisiaj zdegra­

dowani na coś gorszego od ekonomów, goszczą co miesiąc innego najeźdźcę: komisarza, inspektora et tuiti q u a n ti; ! .órzy ich częstują coraz nowszemi pro­

jektami i w ymaganiami nie zawsze mądremi, a dla gospodarstw a destrukeyjnemi; chciałoby się o tym ca­

łym rozgardjsszu powiedzieć z /osyjska: każden z o- sobna porządny człowiek, ale razem...., wolę jednak nie kończyć. Wiem o folwarku, gdzie dzierżawca, co prawda kobieta, doprow adzona do rozpaczy p o d s a ­ dziła minę pod siebie s a m ą i wołała: parcelujcie mię, wolała bowiem ten chirurgiczny zabieg o d powolnego dobijania. Tableau! D.im j szcze iepszy obrazeK.

Ludowcowi pupile — chłopi i parobcy rozagitowani przez wypędzonego za kradzież of;cjaiislę, napisali na dzierżawcę skargę, że się upija, choć był zd e c y d o w a ­ nym abstynentem , że wierzy iwo w swoj brzuch (zda-

śliwie odsuniętego, ew akuowały W ładze zagrożone powiaty.

W sandom ierskiem był ogrom ny ruch przejezd­

nych chroniących się z dobytkiem na tę stronę Wisły.

Między innymi do dworu w M ąkoszynie sch ro ­ nił się p. E dw ard Woyniłowicz, znany przywódca zietniaństwa w Mir.s:'czyźm>, były prezes Koł* P ola­

ków w Radzie P aństw a v Piotrogrodzie. Wraz z ż o ­ ną i siostram i oraź ekonomem, rządcą i jedną służą­

cą jedynie prowadził około tysiąca wiorst, tab o r skła­

dający się z siedmiu wozów i szesnastu' koni, nie b a ­ cząc f a wiek podeszły i wątłe siły zwłaszcza kobiet.

„Sic transit gloria mundi" możnaby podpisać pod tym obrazkiem, którem u wiele podobnych się widziało.

P arc elacja . Komisarze ziemscy wraz z in s p e k ­ torami dóbr rządowych przystąpili do parcelacji n ie ­ których folwarków. Przy parcelacji pierszeństwo ma podług prawa spadła z etatu służba folwarczna, a po mej graniczący gruntam i folwarku małorolni. Rów nież uwzględniani bywają wojskowi. Co do tych je­

d nak w myś! duch-* przepisów należałoby prowadzić pewną relekcję. Mianowicie powinni być obdzieleni ziemią w pierwszym rzędzie inwalidzi a następnie o- chotnicy. O bsadzanie zaś na ziemi wziętych z p o b o ­ ru pow oduje zamęt, gdyż dla wojskowych tych b ra k ­ łoby ziemi a pozatem niema zasady nagradzać tych, co nie z dobrej woli ale z nakazu spełniają tylko o- bow ią/ek. Nie dość ścisłe przestrzeganie tych pun­

któw powoduje brak ziemi dla miejscowych małorol­

nych i bezrolnych, zaczem id z i; niezadowolenie i po­

mruk, a tego należałoby unikać.

je się, źe do tej sekty przedewszystkiem petenci n a ­ leżeli', trzyma dwuch kucharzy, demoralizuje włoś­

ciańskie dzieci i t. p. stek nonsensów, a wynik tego miał być taki, że dla ochrony moralności majątek po­

winien być rozparcelowany między małorolnych. P a ­ pier ten, któryby się zaledwie nadawał na specjalny użytek dla najniższego funkcjonarjusza, ministerstwo wzięło na serjo i wydelegowało z nim poważnego u- rzędnika dla zbadania sprawy, co ten z mocno zakło­

p o ta n ą miną musiał niby czynić. I czyż m inister­

stwo nie postawiło się tu na równi /. parobkami, któ ­ rzy dali się użyć infarnisowi, lecz ci przynajmniej ja ­ ko analfabeci mogli nie ze wszystkiem wiedzieć pod czem p o ło io n o ich nazwiska, ale referent ?! Jakaż m o­

że być przyczyna podobnych nietaktów ? Serwilizm, dusza niewolnicza, którąśmy częściowo wchłonęli. Dy- uocąc przed nowym władcą — ludem, zapom ina się o własnej i urzędu godności. Je st jednakże już dzi­

siaj lepiej, niż bywało. Przed poltora rokiem urzędy nasze wyglądały jak augjaszowr stajnię, dla których brakło Herkulesa. W kradały się do mch osobniki, które stam tąd awansowały prosto do kryminału.

Mieiiśmy w naszym kącie takiego opiekuna lu-

(7)

Nr. 9 - 10. „ZIEMIA SANDOMIERSKA1' z dnia 15 września 1920 r.___________________

J_

Wieści i polityki.

Wojska nasze w swoim zwycięskim pochodzi weszły w zatarg z Litwinami, którzy popierani prze:;

bolszewików i podszczuwani przez Niemców po pier­

wotnych przyjaznych manifestacjach przekroczyli n a ­ stępnie linję dem arkacyjną i weszli w t;asze granice.

O ddziały nasze w dalszym ciągu skutecznie Litwinów wypierają, przyczem wzięto do niewoli kom panię żoł­

nierzy i 6 kulomiotów.

Po stronie wschodniej Bajnówk’ d \w iz ja legjo- nowa zdobyła działa i ISO jeńców. Wzdłuż Bugu o- b u stronne wywiady patroli i silny ogień artyle.yjski.

O d e brano bolszewikom Hrubieszów, pomimo z a c ę te j obrony. Także około Tyszowiec l i ii e nasze w ysu n ę­

ły się nieco naprzód.

N ad Gniłą Lipą nieprzyjaciel zasilany nowemi formacjami parokrotnie atakował nasze pozycje, p ró ­ bując nas zepchnąć z zajętych pozycji, jednakże n a ­ darem nie i sam poniósł duże straty. Na poludnio- wem skrzydle według kom unikatu sztabu generalnego sytuacja bez zmiany. Układy roiejm ow e m ają w d a l­

szym ciągu odbywać się w Rydze za z.godą obydwóch stron wojujących i rządu łotewskiego, jednakże na ra zie z powodu przenosin delegacji i koniecznych for malności /.ostały zaniechane. Niewątpliwie tam o d ­ p a d n ą njekorzystne warunki życia i porozumiewania się z Warszawą, jaki® przy perfidji i złei woK r o s r e ­ skiego rządu dały się we *nak» naszym . cLciagwfom, W śród różnych projektów układu pokojowego wyła­

nia się nbwy pomysf cofnięcia się obu stron na g ra ­ nice etnograficzne. W t u i ip e s ó b między Rosją a Polską wyeliminowałyby się ziemie litewsko-biało­

ruskie oraz Ukraina, które dróg? sam ostanow ienia w tej czy innej formie zadecydow ałaby o swej przysz­

łości i należenia bądź do Polski, bądź do Rosji lub utworzenia państw buforowych między niemi. Możliwe, iżby zadecydowały ustrój federalny, któryby pogodził sprzeczności, albo też ,‘granica bezpośrednia, między Rosją i Polską zeszłaby się mniej więcej z granicą kultów religijnych i ich wpływu.

Niemcy na Ślązku po opanow aniu go przez lu d ­

ność miejscową polską uspokoili się cokolwiek, zato na terenach plebiscytowych dopuszczają się dalej gwałtów, korzystając z swej przewagi.

W stolicy Rada O brony Państwa utworzyła try ­ bunał dla rozpatrywania zarządzeń dostojników pań-

;Uv.v/ych. Jednym z pierwszych ma być tam sądzo­

ny generał Boruszczak za zbrodnicze opuszczenie W il­

n a i p o d s t a w i e n i e go bez ochrony podczas n a sie g o odwrotu.

Z chat i dworków.

Przepraszam pana redaktora. 2 e to pan redaktor zapraszał do pisania, więc chociaż żem nie Wpr ; ,,, do tego, bo ręce mam od pługa i cepów, n i t o d pió ­ ra, ale napiszę choć krótko co myślę. A myślę g łó ­ wnie to, że nasza gospodarka tak m ów iąc po prostu j psa nie warta. Gdzie ino nie spojżeć p o rz ą d k i nijakiego niema, kółko się kółka nie trzyma i łańcuch się rwie. Jeden ciągnie za dyszel, to drugi wnet za rozworo i woza ruszyć nie mogą. Choćby na przy­

kład i z tą parcelacją. Mówią nam ciągle: Polska będzie ludowa, ziemia będzie wasza, a siaki taki po­

kazuje na dworskie pola i mówi: to będzie ^wspólne.

Jakto, pytam: i Maćkowe i twoje j moje? A tak, p o ­ wiada, nacjotialne. A, czemu to, powiadam mu, pa na portki nie są nacjonalne? Ale taki pan ma w spól­

ność dla innych, a sam dobrze sobie jada i pije za te wspólne pieniądze, co od głupich wyłudzi, A że głupich nie brakuje, to te opiekuny dobroczynne m a­

ją ciągle z czego żyć. O t zakotłowało się znowu.

Idą na parcelacje folwarki rządowe, a z tego wynika i kłótnia i obraza Boska i rady różne, komisje, a a wszystko to do reszty głowy bałamuci i nie może być inaczej. Rząd wypuszczał najpierw dzierżawcom olwarki na rok, a teraz to sam o czyni chłopom.

W iadomo że taka kobyła, na której co dzień kto in ­ ny jeździ, rychło kopyta wyciągnie, to cóż taka zie­

mia może być warta, która co roku komu innem u się pusżcza. A jeszcze na dobitek, na wiosnę w tym ro ­ ku oddali nam grunta akurat pierwszego kwietnia prawdziwie jakby nas chcieli zwodzić. Sąsiedzi już

du roboczego, sędziego — rozjemcę, cieszącego się wówczas poparciem władsy, który za szantaże zostaj później przeniesiony w stan spoczynku w b. Zamku książęcym. Mieliśmy takiego protektora i nauczycie­

la, drobnych rolników, promotora pięknych projektów, za którym niewdzięczni współpracewnicy wysłali listy gończe, gdy się przejechał na spacer i teraz syt szczę­

ścia i sławy i koron przywłaszczonych, siedzi w kozie incognito. Dzisiaj powoli atmosfera się oczyszcza, ściera się bolszewicki nalot, co się w wielu poczyna­

niach ujawniał, a we wzajemnem tarciu się żywiołów znikają anachronizmy, które nas ra ią , a które szły tak daleko, że się ludzie, którzy m arzą o uwolnieniu od najścia galileuszów podobnie jak ongi Rosjanie świę­

cili galówkę z powodu uwolnienia od n a jśc ia Gallów Zapomina się p u y t e m że gdyby nie ta inwazja, nie mieli byśmy wcale wykwalifikowanych urzędników, boć Galicja była ich hodowlą, a zostać starostą, d o ­ stać złoty kołnierz, było marzepiem niemowlęcia, sk o ­ ro tylko fikać zaczęło.

Abyśmy jaknajprędzej zapomnieli geografji, k t ó ­ rej nas nauczyła niewola, zapomnieli o prowincjonal­

nych antagonizmach, a wiedząc tylko o Polsce, w y­

hodowali urzędnika, który zaszczytem nam będzie iącząc w sobie sumienność, pracowitość ro z tm i g o d n o ś ć ! Amen.

Wuka,

(8)

„ZIEMIA SANDOMIERSKA‘‘ z d nia 15 września 1920 r. Nr. 9 —10.

J5

z a sia li, » po naszych półorkach dopiero się miernik rozglądał. To też z tego pośpiechu brat brata nie zrodził. Teraz nam znowu chcą puszczać na rok w dzierżawę, czy też sprzedać, a po prawdzie tak puścić że nie będzie puszczone i tak sprzedać, ż« n i t będzie sprzedane,

Nie rozumiejąc takiego interesu, spytałem się dlaczego takie ni to ni owo, bo ja bym wolał na s t a ­ łe tę świętą ziemię kupić. A to ni« może być, p o ­ wiedziano mi, bo my nie rnamy jeszcze tytułu włas- nocśi. Jakiego tytułu, jeszcze się pytam. A n o niby, rozumiecie g ospodarzu, że ziemia jeszcze nie nasza W tedy już pojąłem, ale mi w oczach całkiem pocie­

mniało. Bo dawniej, niby przed wojną, co puszczał w dzierżawę ziemię nie mając na niej własności, za­

mykali u warjatów albo w gorszem jeszcze miejsc*, a dzisiaj tak robią urzędniki. Tedy podziękowałem za o n ą w yssaną ziemię bez tytułu i niech mi ino nie przeszkadzają, to sobie kupię ziemi, ile potrza, od takiego, co ma tytuł i własność. Ale mi się zdaje że u nas ze wszystkiem jest takie bałamuctw o, jak z tą ziemią i chyba jaki wielki święty będzie mógł s o ­ bie z takiem zaprzepaszczonem włodarstwem p ora­

dzić, co daj P anie Boże.

Wieśniak.

Sylwetki.

Z ludzkiej menażerji.

I I

I ż m istrtem byw ał w lit kw it, prteto e s ł ustnej racji Wzięto go do aprowizacji j

P ie rw tty jego pomocnik ta ra z na poetątek Piękny z ło ty ł majątek,

Z aś zastępca drugi Popłacił swe długi M niej zasobny - trzeci K szta łcił kupę dtieci, Zaś wyręczyciel czwarty

J u ż nie p ija ł z kielistJca ale z całej kwarty.

Za to publietność na djetę wzięta M iała chlcb od święta...

A s gdy mistrz także ta swoje eachody Sutej zapragnął nagrody

W tedy synekura spadła Z... publiczność enow ujadła,

S. J.

O G Ł O S Z E N I A .

m

m

li;

•y ifSTHZ 5i2 t t l Ł S ł H fU B Ł K itJ Itl I* . iii !'*'! U J i S i l il ii* ii* i t i i t i & i t t i St» *t*. ♦tTStT»t* *Ś»'it*'

m . m m m & m m h a m t m m m m m m m

Do sprzedania: Siewnik dwunastorzędowy na parę koni w dobrym stanie używany

Wiadomość w Podgaju, gminy Dwikozy.

Tamże poszukuje się Strycharza i Kaflarza dla uruchomienia cegielni i katlarni.

Teren dla fabryk ceramicznych odpowiedni. Położenie tuż przy kolei.

Mogą mieć udział w zyskach.

Również jest do zbycia wewne^trzne urządzenie Kuźni t j.

miech, kowadło, imadło (śrubstak.)

g i

m

u

W księgarni W. Chodakowskiej

dó nabycia

Sandomierzu ^

Ię

#

PIERW SZE - . . OSTATNIE

pośmiertne wydanie # utworów

Janusza Saryusza Kamockiego.

%

„PRZĘDZAU, obraz sceniczny,

przez W. K.

■»

Do sprzedania ROWER marki B rennabór

Wiadomość w redakcji

Wydawca: Polskie Towarzystwo Krajoznawcze ^ § W $ £ raierzu-

Druk M. Burzyńskiego w Sandomierzu.

Redaktor Witold Kamocki.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie dostrzegając żadnej akcji w omawianym kierunku, znów na wiadomość o zawiązaniu się tutejszego oddziału Towarzystwa Krajoznawczego, starałem się

ganiom hygjeny, muszą być jasne, czyste i obszerne. Takie właśnie pobudowały szkoły — narody mniejsze i biedniejsze od naszego. Aby można dobrze uczyć trzeba mieć

Ostatnie więc dwa zebrania odbyły się w obecności tylko delegatów wybranych przez członków po filjach na wsi i w mieście, (jeden delegat na 25

We czwaitek du. odbyło się zebranie urzędników państwowych, prywatnych i komunalnych na kioiym uchwalono oddtić się do dyspozycji władz wojskowych. Rezolucja w tym

wych trudach, każdy jak kto mógł rozlokował się po stodołach i na strychach. Rozłożywszy się wygodnie na słomie, zacząłem pogrążać się w słodkiej

jący się pod warstwą porastającego ścianę kościelną m chą.— Jeieli zdjęcie fotograficzne z owego herbu jest połączone z pewnymi trudnościami, to możnaby

N ie palą blaski słońca, Ciche płyną westchnienia J u t w zlocie drtewa

Bo dzień ten — to dzień chwały naszej — dzień bohaterskiego wysiłku w dobie kompletnej rozterki i anarchji ducha — dzień wielkiego czynu, na który mógł