Prasa o adwokaturze
Palestra 6/6(54), 65-69
f» R A S A O A D W O K A T U R X E
Kwiecień i m aj zmów sypnęły urodzajem publikacji ma tem aty związane z adwo k a tu rą . Nie pmorwadizę liczbowej statystyki, k tó ra pozwoliłaby mietnzyć nasilenie zainteresow ania spraw am i p alestry ze stromy publicystów prasy codziennej i pe riodycznej, ale iprzecież nie o ilość tu chodzi. W ażniejszy znacznie je st to n , w jakim toczy się dyskusja.
W łaśnie — dysflousja. Tak się bawitetm dizieje, że wspólną cechą w szystkich nie m al arty k u łó w prasow ych jest ich dyskusyjność. Ale dyskusyjność, trzeba to z sa tysfakcją odinotować, o ch arakterze kansibruktywnym i — w większości — rzeczo wym, a więc ipmzymiasząoa korzyści mdiaist kwasów. A że w dyskusji tra fia ją się słow a k rytyki — ty m lepiej dla dyskusji. Tym bardziej, że krytyka o p a rta je st na ogół n a faktach, oo trzeba ocenić jako (postęp wobec tak m odnych do niedaw na gołosłownych uogódmień.
W yjątkiem — in mamiuis — jest 'dyskusja tocząca się od k ilku tygodni na ła jnach „ Z i e l o n e g o S z t a n d a r u ”. Nieporozumieniem chyba je st samo jej za łożenie sprow adzające się do p y tan ia: czy adwokapi są w ogóle potrzebna? W p ra k tyce sprow adza się to do pracow itego w yw ażania otw artych drzw i przez czytel ników zabierających głos na tzw. łamach. Większość z nich powsiada: adwokaci są potrzebni! Ale m otyw uje się to względami czysto praktycznym i: zwykły oby w atel, n ie znający — siłą rzeczy — licznych przepisów praw a, sam nie dałby «obie ra d y przed sądem.
W num erze z dn. 4 kw ietnia jedem z czytelników, n ie zgadzając się z propo zycją zniesienia p rak ty k i adwokackiej w ysuniętą przez swego poprzednika, pisze:
„Moim zidlaniem ta k ie posunięcie nie tylko nic by nie dało, ale wręcz pogor szyłoby sytuację ludza, którzy sam i nie są zdolni bronić się w zaw iłych proce sach 'sądowych. Ci Ludzie dzaęki pomocy dobrych, uczciwych obrońców w ygry- wtają sw e ,siusiane isprawy, dotchodizą spraw iedliw ości”.
Słusznie! Ozy to je s t jednak najw ażniejszy argum ent, przem aw iający za u trz y m aniem imlstyttuiaji oibrońcy?
Pół biedy jed n ak z tym w yważaniem otw artych drzwi. Gorzej, gdy dyistousja zaczyna obfitow ać w nieporozum ienia, w d o d atk u — zasadnicze. Je st ich wiele... W łaściwie — oo wypowiedź, to nieporozum ienie. A że żadne z ty ch miteporaziu- mień n ie spotyka się z w yjaśnieniem ae stromy rediakcji, więp czytelnik „Zielone go Sztandiainu” — m ieszkaniec wisi — otrzym uje po rcję tiwierdlzeń, którła musi wprowadizić chiajas w ijego pojęcia nia 'teanat fiunkcjloinowainiia w ym iaru spraw iedli wości. Oto jelszjcze jedna p róbka trak to w an ia ty ch spraiw, tym raizem w ykracza
jąca poaa paliesttrę. Kisze koleSjny ezyteOinjik:
„Nie słyszałem jeszcze, żeby adw okat po przeg ran iu spraw y n ie zachęcał do dalszego procesow ania się. Zresztą czy tylko (adwokaci isą tu w inni, skoro w w ielu w yrokach orzeczenia 'sądów powiatowych isą zmieniane' przez sądy wo jewódzkie, a t e z kolei przez S ą d Naijiwyższy. A pnzedież sędziowie w szystkich instancji m a ją jednakow e wykształcenie praiwmicze i k ie ru ją sdę tym i samymi kodeksam i praw . Takie p rak ty k i {sic!) n a pew no zachęcają w ielu do
H P rasa o a d iookaturze Nr 6 (54)
trwtałego procesowania się, ma czjym maj więcej iziarabiiaiją ladwokaiai, a traci ląpołeczeństwo”.
W strzym ajm y isiiię od kom entarzy. Czytajm y dlałej — anajidiziemy n astępne recep ty n a „uzdrow ienie” sytuacji w wyroi arze < sprawiedliwości:
„Przytoczę tu pmzykład, ja k 'postępują niektórzy ajdwodoaici. Oto przychodzi kobieta • wmieść i skargę ma isąlsfiialdlkę, że t a ją lobrlaJzdła słowam i, wyzw ała rad ja s nych choler, głupich, tak ich owaknicih. A dw okat słucha, spisuje d -uśmiecha się pod nosem, boć przecież ito babskie .głupoty. A ipóźnieij p y ta: A wyście nic nie
powiedzieli? i
Powiedziałam: Ty chialero i ijesacze jialkoś — odpowiada klientka — bo w , m iałam nic a e mówić.
A dw okat zam iast kobiecie wytłum aczyć, żeby dala spokój, bo to głupota, ipo ico tym sądowi głowę zaiwraoać, to on jeszcze podjudza: No zofoaczymy,
pokażemy jej!
Wiem, że jielsit ustawia, n a macy ktariejj każdy ma prawo isię bronić, ale p rz e cież można by chyba trochę emiemić. A dw okat powinien» występow ać tylko w spraw ach napraw dę ważnych, a mie pupach pysków kach. W głupich spraw ach adwokaci ustaWowio nie ipowinini ibyć dolpuszczani do isąd/u {...)”.
Stop! Możnia b y rzectz laałą „iflaiaitwić” k p in ą — w cytow anych wypowiedziach czytelników „Zielonego Sztandaru” dość je st haczyków, których możnia się ucze pić. W ydaje siię jedmlak, że dda dobra 'Sfpriawy w a rto w ykazać dobrą wiolę i w n ik n ąć głębiej w 'istotę i sporu. Bo pod nieudolną form ą kryjle sdę j e d n a k problem . Jak a jest rola adw okata w dzisiejszych w arunkach społecznych? J a k dalece te a adw okat ima być bezkrytycznym wykonaw cą „zam ówień” k lien ta, a ja k dalece krytykiem tych ziaimówień? Ozy ,aidwokat ima w ogóle pinaiwo być beztoryltyczny?
Jeśli nie, to iciziy może odmówić pomocy Człowiekowi, k tó ry jej o/d niego żąda. Te wszystkie (pytania są p y taniam i i s t o t n y mii. Stanow ią przecież tem aty dyskusji w środowisku iaidiwotaaldkam nie od dziś, dyskusji bynajm niej nie jedno głosowej. Dyskiuis(ji istotnej.
W num erze „Dziennika Ludowego” z itłn. 10 kwdieitniia Iren a R a d l i ń s k a , z a - stanaiwiiając się maid źródłam i (pieriiaidtwla n a wisa, przytalcza p rzy k ład :
„Do adw okata przyszedł fcfóieinlt. W pierw szym okresie po wyzwoleniu do stał on 'z reform y rolnej k ilk a hektarów ziem i. P atem (wyjechał do w oj. w ro- cłalwskiego i talm otrzym ał łaidne gosjjodatnstiwo. Obecnie m ieszka tam , dobrze gospodaruje i aini m yśli wriatfać n a liche isdemdaityickie grujnita. Jednakże o sta t nio coś m u przy,seto do głowy, że te kalka hiekttarów zliemi, 'Ojpusizjazme przed łaty, to też jego właisnaść. Dlatego wisialdł w pociąg i przyjechał n a miejsce... procesow ać Isdię.
W tedy adw okat 'zapytał: — Z Odm chcecie isię procesować? — Z państw em . Bo państw o m i dało ziemię, a potem zaibraio.
Nie wiem, jak im i słowami aidwokat w ytłum aczył gospodarzowi, że ta k ie postępow anie n ie m a sensu. W każdym raEŁe gosęłodairiz odftechiał iz przekona- iniem, że państw o obdarow yw ało bezrolnych i m ałorolnych tohłopów tylko (jednym
gospodarstwem, a n ie wielloma”.
Odpowiedź na pytanie: ozy adw okat postąpił słusznie, je s t istotna dla każdego, kto przeczyta k ró tk ą polem ikę K aaim ieraa P a s k a iz. teziami arty k u łu A ntoniego
Nr 6 (54) Prasa o a d w o k a tu rze *7
Tracza (cytowanego przeze m nie w poprzednim „Przeglądzie p rasy ”) pt. „Próba diiagraocy”. Oba glosy zamieści! „Tygodnik K u ltu raln y ”..
Paisefc pisze m i.:
„Mówi się potocznie, że »Miant bo p an 'dla adw okata«. Przepisy p raw a mó w ią, że aidwiokalt ja k o ozytninik w ym iaru 'spraiwiieidliwoścd w inien być pomocą dlia sądtu w w ykryciu p raw d y m aterialnej w procesie sądołwym.
Ozy talk flielslt w istocie? Co do tego m am poważnie wąit(pli'wK>ści. Adwokat, broniąc in tere su swego kMemita, robi co może, alby przedstaw ić s ta n faktycz n y w korzystnym d la oskarżonego świetle. Gzęstto w płom iennych przem ó- wtiehriach przed staw ia ipraesitępcę ja k o ofiarę totsiu, k tó rą niesłusznie postaw iono w istan asfearżleiniia. Adwokaci prow adzą w ięc spraw y w brew sw em u przeko naniu. S praw a (każdego tolienlta jest dlla nich w ygrana.
Jeśli przegna w I inistatnlcji, to w nosi rew izję dfc> II instaniqji, a naw et r e w izję naidlzwycziajną. I po ido? Przecież m ożna przewidzieć, że jeśli k lie n t do konał przestępstw a, to miuisi być w yrok skazujący, m usi być k a ra (...)”. Znów spraw a postawiloina n a głowie. Ale znów okażmy miafesdmium dobrej woli i ; spróbuj my wyłowić z itej wypowiedzi, głębsizy s to s. Spróbujm y potefcawić p y ta nie: jiak szerokie są granice lofarotiy? Co to [jest i ja k m a się w yrażać pojęcie „su m ienia aldwokaickielgo”?
Tym probierniom cztery kolejne felietony w „K ulisach” (8, 15, 22 i 29 kw ietnia) poświęcił niezm ordow any L e x . Z właściw ą sotoiie gaw ędziarską swadą, operując anegdotam i historycznym i i pow ołując niormy ustaw odaw stw a innych krialjów, Lex w sposób pobudzający do m yślenia i dyskusji rozistrząsa kw estię iroli i m iej sca aidwofcalta w proteesdle karnym :
„W n ie dającej się jiuiż dizdś ogarnąć lite ra tu rz e poświęconej wykonyw aniu zaw odu adwokackiego wiele uwaigii poświęcono różnym metodom obrony oraz sposobom najbardziej skutecznego przekonyw ania Kędziów. O d w ieków dręczy praktyków i teoretyków tej niełatw ej sztuki p y tan ie n a pozór proste. Jak daleko sięgają granice upraw nień obrońcy, gjdy działa w edle swej najlepszej w iary w (interesie oskarżonego?
N iektóre z razwiąizjań, jak ie obeianie w y d ają się d la mak i oczywiste, pół w ie ku teamu ^chodziłyby jeszcze za herazlję n ie d>o przyjęcia.
Do tniiich należy uznania 'diziś powszechnie ziaisada, że obrońca w procesie k a r nym nlie ijeislt pełnom ocnik i em oskarżonego, jego b etzkr ytycznym , bezwolnym
narzędziem ze w szystkim i stąd w ynikającym i konsekw encjam i. Ma on p ra wo — jeśli zgoła n ie dbołwiąziek — p rzy jąć inną koncepcję w yjaśniającą azyn, tłum aczącą postępow anie sprialwtoy, alndiżeld Iodkiatrżony, o ile uznia w edle swej w iedzy i w iswym sumtietniu, że obrana przeizeń d roga je st słtusziniejisza i b ar- dizdielj korzystała d la kliemitai. Cóż jed n ak azwacza słowo »bardziej korzystała'« (...)” (Granice dbromy — „Kulisy” n r 14 z dn. 8.IV.).
„(...) Kiediy znakom ity praw nik angielski Singleton oibjął zalsizczytną godność sędziego w Izbie Lordów, postanowił zebrać dlotychiazasowe dośw iadczeńia a d w okackie w m ałej książedzide, kltórą w ydał w rokiu 1933 pod znam iennym ty tu łem: Jak należy się zachować jakto cibrońca.
Obrońca pow inien — jego zdaniem — kierow ać isaę p rzy spełnianiu swych funkcji zawodtowyich idwiema podstaw ow ym i zasadam i. Sform ułował je w spo- «ób następujący:
Z a s a d a p i e r w s z a : Zgodlnie z najlepszym i tradycjam i angielskiego p raw - nictwia adwdkait pow inien, gldy w ystępuje przed sędziami, oczywiście z
zacho-es P rasa o a d w o k a tu r ze № 6 (54»
wamiem należytego d la nich szacunku, śm iało taranie interesów swego klienta, i to bez względu ma p rzy k re konsekwencje, j akie z tego powadiu m ogą w yniknąć d la niego sam ego llulb d la iintnej osoby.
Z a s a d a d n u g a : Kaiżdy aidwiokait ainigLefliski je s t jedraoazeanie pomocnikiem wymianu iSlpraiwiedOilwości. Ma obawtiąizki ndie tylko wobec swego kliemitia, lecz również w isltosiunlkiu ido sąjdiu. S|pełnia aaiś (tą powdmmloiść, używ ając wszystkich sw ych śił w (tym ceiliu, alby d o wiadomości sądiu doszły istotne fakty, ma pod staw ie których może być w yd an a stprawiedMwa decyzja (...)” (Diaibeł adw o kacki — lfKiUiliisy” mr 15 z dm. 15.IV.).
„(...) K iedy anany niemiecki procesiuailiisita Gerlamd dochodzi w swym p o d ręczniku dio om ów ienia ro li i zadań obrońcy w przew odzie k a rn y m — przyznaje z peWrtą rezygnacją, iż bardzo tru d n o je s t ustalić jak ieś ogólne i bezwzględnie obow iązujące w ty m zakresie reguły. Nie jaslt na peiwmo rzeczą łaitwą, a czaisexn w ręoz niem ożliwą, przaprówadizić w sposób albstnalknyjiny śailsłą grainricę po między jasaoze doawlolanym zialchowamiiem się adiwoJoaiba a jiuiż zakaizamą m etodą obrany. KaiżJdy proces ima iswą sptejcyfiikę. Właściwego rozgraniczenlia motania d la tego naijtazęściiej dokonać ma podstaw ie konkretnego wypaidku, k tó ry trzeb a oce nić. Ale wtteidy ju ż ijesit idUa obnońcy a a późno, b y m ógł wtyciągmąć adipowiedtnie wnioski. B rak w e włalściwej chw ili należytego wyczucia, iż dopuszczalna g ra nica została jiuż przekroczona, n ie zw alnia n a ogół patem ad adpowiedizśalnośai. Maiutaa izaś, k tó rą obrońca otrzym ał, może mawet nie mieć właściwego zn a czenia ina Iprzyiazłość, jeżeli mowta sytuaHja, wagia mowej spraw y, mowa aitimosfe- ra , w k tó re j iwytpakłnie m u wyisltępowiać — faędizie zgoła iinma niż ptoprzednia. Dlatego p raca obrońcy połączona je st zawsze z pew nym inie dającym się ściśle z góry wyznaczyć r y z y k i e m z a w o d o w y m . W iele zależy od osobistej k u l tury, tak tu , w yrobienia politycznego, niem ało od właściwości ch arak teru obrońcy. K iedy m etoda postępow ania obrtońcy srtaje isdę jiuż w yraźnie ryzykancką grą? K iedy p rzy jęta t a k t y k a adlwokaicka narusza zasady t a k t u , w ram ach k tó rych pow inien slpełmiiać sw e zaidamiia przeld sądem?
Kaiżdia iotdpowiedź ma ta k ogólnie postaw ione p y tan ia będzie nieścisła (,..)”. (Ry zyko obrońcy — .^Kulisy” n r 16 z dm. 22.1 V.).
Lex nie odpowiada ma staw ian e przez siebie py tan ia, uznając ich złożoność. S taw ia je po prasitu i kaiże dyskutow ać. Podsuw a rioawiązajma i podsiuwa w ątp li wości, ro zstr zygnd ęoie (pozostawiając czytteŁnilkoiwiL
Imaiozie(j pdstępują mieflatórzy dyskutanci z łamów „Zietamego S ztan d aru ” — że zinów w rócę do p u n k tu wyjściowego. Oto jeden z głoisów:
„Obelanie mietwdele się izmieniiło (W porów naniu z okresem m/iędzywojen- kackie, ale w dalszym ciągiu w yzyskują chłopską głupotę. S ą (bezlitośni, ma j ą nym — przyp. L.). Tyle, że m ają (adwokaci — przyp. L.) swoje zespoły adwo- tw ard e iserda, n ic iza diarmo n ie doradzą, słow a nlie napiszą bez zapłaty, tylko pieniądze .u nich siię liczą”.
Proszę — pryinlcypiaflirme i 'bezpośrednio.
A tymczaisem pokrew ny „Zielonemu Szitamidainowi” ,.Dziennik Ludowy” z dm. 6—7 m a ja 'drukuje 'artykuł W. M a j e w s k i e j pit. „Brawo i 'bezprawie” na temart. pnący poradni pnalwniej przy PK ZSL w Siekłlcaich.
„Od kifflnu la t czynna jeslt panaldnia pnatwma p rzy PK ZSL w Siedlcach. Od k ilk u la t Stefiam Słoński — adtw okat-łudow iec— ,<łajeżdiża z W arszawy d bezin teresow nie dw a raizy w m iesiącu .udziela pforaid. Initeresam/tów m a zawsze d u
Nr 6 (54) P rasa o a d w o k a tu r ze 69
żo. 'Wliękisaość spraw , e którym i chłopi ido niego praychodizą, doltyczy łam ania pnaworządtnoścti. Są 1» konifliikfty chłopów z w ładzą ajdmiimstraeyijiną, k tó ra czę sto beadiuisznie załatw ia olch spraw y. W ciągu tyich p a ru la t Stefan Słoński zjctobył sobie uiamanie i popularność w śród m iejscowych rotodlków za swą w ie dzę |j siktnamniość”.
A tyraazasem „P rzyjaciółka” z din. 22 k w ietn ia przynosi reportaż z ,4inśpefcejr’ redialkięytjmej w zespołach adw okackich, k tó re n a łamajch tego popularnego pisma zaideikłatrowiały bezpłatną pomoc praw ną w spraw ach alim entacyjnych. „Inspek c ja ”, przeprow adzona zresztą incognito w zespołach poznańskich i opolskich, w y padła „ona medjal”.
„Dziennik Ludow y” i „Przyjaciółka” opderalją się nia faBctach. „C harakterysty k a ” adw okatów n a łalmach ^Szitawdaru” je st gołosłowna i ogólnikowa. To w y- Btarcza chyba za kom entarz.