• Nie Znaleziono Wyników

"Na przekór sobie (i innym) stworzyć siebie z boku" : o jednym liście Witkacego do żony

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Na przekór sobie (i innym) stworzyć siebie z boku" : o jednym liście Witkacego do żony"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Olga Szmidt

"Na przekór sobie (i innym) stworzyć

siebie z boku" : o jednym liście

Witkacego do żony

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (137), 224-240

2012

(2)

2

2

4

Interpretacje

Olga SZMIDT

„N a przekór sobie (i innym) stworzyć siebie z boku”.

O jednym liście Witkacego do żony

W n ie jed n o k ro tn ie już kom entow anym przez badaczy liśc ie 1, W itkacy, będąc p o d w pływ em alkoholu, pisze do żony w yznanie pełne wyrzutów, deklaracji i p o ­ stulatów . W śród n ic h d o m in u ją te dotyczące n iedługo w cześniej zaw artego m ał­ żeństw a i fo rm u ły rela cji, jaką m ło d z i m ałżonkow ie p ró b u ją w ypracow ać. D o zdarzen ia, bo ta k ie określenie procesu p isan ia tego listu bym zaryzykow ała, do ­ szło po przyjęciu, podczas którego - zgodnie z u sta le n ia m i Janusza D eg lera2 - Jadw iga była, w edle oceny swojego m ęża, zbyt życzliwa A ugustow i Z am oyskiem u. Spór m iędzy m ałżo n k am i zaowocował listem n ap isan y m nocą, tu ż po wyżej w spo­ m n ia n y m incydencie. Co ciekawe, Jadw iga przebyw ała w tym sam ym p en sjo n a­ cie, w któ ry m nocował au to r tek stu . Specyficzny k o n tek st, a także okoliczności tow arzyszące jego pow staniu nie m ogą ujść uw adze czytelnika. Sam W itkacy wy­ raźnie podkreśla swoją a k tu aln ą sytuację, m iejsce p o bytu oraz stan, w jakim się znajduje. Pisze:

Z n a la z łe m w y jś c ie z te g o w ie c z o r u i p is z ę lis t d o C ie b ie , k tó ra le ż y s z o 5 k r o k ó w o d e m n ie , o d d z ie lo n a m a ło s t k o w o ś c ią w y o b r a ż e ń o in n y m ż y c i u .3 (s. 2 4 )

1 Z o b . m .in . J. D e g le r W itk a c y się ż e n i, w: t e g o ż W itka ceg o p o r tr e t w ie lo kro tn y . S z k ic e

i m a te r ia ły do b io g ra fii (1 9 1 8 -1 9 3 9 ), PIW , W a r sz a w a 2 0 0 9 .

2 J. D e g le r P r z y p is y , w: S .I. W it k ie w i c z , L is ty do ż o n y (1 9 2 3 -1 9 2 7 ), PIW , W a r sz a w a 2 0 0 9 , s. 2 4 7 .

3 S.I. W it k ie w i c z L is ty d o ż o n y (1 9 2 3 -1 9 2 7 ). C y ta ty z lis tu d a to w a n e g o n a 1 3 /1 4 .0 5 .1 9 2 3 lo k a liz u j ę w te k ś c ie p o d a ją c n u m e r y s tr o n w n a w ia s a c h .

(3)

Szmidt „N a przekór sobie (i innym) stworzyć siebie z boku"

O bok zarzutów zw iązanych z zachow aniem żony (szczegółów nie znam y) oraz złoś­ liwości odnoszących się do jej arystokratycznego p o ch o d zen ia4, pojaw iają się tu refleksje dotyczące rów nież nieco innych kw estii.

W sp o m n ian y k o n te k st sk łan ia do p o trak to w a n ia d ek larac ji zaw artych w li­ ście z daleko idącą ostrożnością. M am y tu zre sztą do cz ynienia z isto tn y m i p ro ­ b le m a m i badaw czym i na co n ajm n ie j k ilk u poziom ach. Z a n im p rzejd ę do n a j­ b ard z iej in te resu ją ce g o m n ie tu p ro b lem u , a w ięc sam ego w yznania W itkacego i k o n cep cji zaw artej w tym liście, sp ró b u ję n ak re ślić specyfikę le k tu ry tego ro ­ d za ju tekstów i ich konsekw encje dla in te rp re ta c ji. A naliza tego, jakże w yrazi­ stego p rz y p a d k u daje n ad z ie ję na w ypracow anie m e to d o lo g ii o m ałym zasięgu - ta k ie j, k tó ra pom ocna okaże się w in te rp re ta c ji k o rp u su tekstów (a w łaściwie: listów ; raczej tru d n o byłoby odnieść owe u sta le n ia do an a liz y d ram a tó w czy po ­ w ieści, choć zw rócenie uw agi na ręk o p isy ta k że w ydaje się tu in te re su ją c ą m oż­ liw ością) W itkacego. N ie są one je d n a k na tyle sw oiste, b y nie m óc za raze m od­ nieść ro zp o z n ań (lub chociaż ich części) prop o n o w an y ch w tym arty k u le do epi- stolografii in n y c h autorów .

Sądzę, że prześledzenie kluczow ych problem ów tego „o b iek tu ”, a m oże wręcz „m ik ro -o b ie k tu ”, w kontekście i z p am ięcią o całej epistolografii autora Nienasy­ cenia, m oże się okazać owocne (postrzegam to także jako spore ograniczenie czy w ręcz ryzyko) w yłącznie w in te rp re ta c ji tw órczości W itkacego - m oże pozwolić wydobyć cechy szczególne jego pisarstw a - n iekoniecznie zaś jako p róba w ydoby­ cia cech k ard y n aln y ch epistolografii w ogóle. P u n k tem wyjścia jest więc tu in te r­ p retacja pojedynczych tekstów. Strategia ta wypływa z p rze k o n an ia , że w łaśnie na bazie ta k ich „m ik ro -le k tu r” m ożna spróbow ać zbudow ać in te rp re tac ję o nieco sze­ rzej zakrojonych am bicjach, ujm u jącą in teresu jące zjaw isko w szerszej p ersp e k ­ tywie, ch arak tery zu jącą to pole tw órczości jako część pew nego ro d zaju p o d m io to ­ wego p ro je k tu W itkacego. K onsekw encją ekstrem alnego ograniczenia p rze d m io ­ tu zainteresow ania, choć nie bez n aw iązań do inn y ch p rze strzen i, jest więc uwy­ p u k la n ie raczej tego, co in dyw idualne i jednostkow e, n iż tego, co tradycyjne czy konw encjonalne. N ie trak tu jąc tych kateg o rii opozycyjnie, lecz jako w zajem nie konieczne, w analizie listu W itkacego z nocy z 13 na 14 m aja 1923 roku, nie u zn a­ ję go za syntezę ep istolografii m iędzyw ojennego artysty. L ist te n nie stanow i dla m n ie także pars pro toto jego listowej tw órczości, ale raczej jed n ą z najb ard ziej radykalnych realizacji - sym ptom atyczną i nieoczyw istą zarazem . R adykalnych,

U w a g i te p o w r a c a ją - w m n ie j lu b b a r d z ie j se r io tr a k to w a n ej k o n w e n c ji - w lis ta c h n ie raz. J a n u s z D e g le r o p o c h o d z e n iu J a d w ig i p isz e: „Jej m a tk a , J a d w ig a , b y ła c ó rk ą m a la r z a J u liu s z a K o s sa k a i s io s tr ą W o jc ie c h a . W y s z ła z a m ą ż z a Z y g m u n ta U n r u g a , z a r z ą d c ę m a ją tk u W o k ijó w k a n a W o ły n iu (ta m p r z y s z ły n a ś w ia t J a d w ig a i jej sio str a Z o fia ), a le w y w o d z ą c e g o s ię z a r y sto k r a ty c z n e g o ro d u n ie m i e c k ie g o U n r u g ó w (U n r u h ó w ) h e r b u L ew , k tó r e g o h is to r ia s ię g a p ie r w sz e j p o ło w y X w ie k u [ . .. ] . O jc ie c J a d w ig i b y ł o r y g in a łe m i d z iw a k ie m , s z c z y c ą c y m s ię p r z y k a ż d e j o k a z ji s w o im p o c h o d z e n ie m a r y st o k r a ty c z n y m i r o d z in n y m i k o lig a c j a m i [ . . . ] ” . J. D e g le r

W itk a c y się ż e n i, s. 1 5 4 -1 7 1 .

2

2

(4)

2

2

6

dodajm y, p rzede w szystkim z p u n k tu w idzenia czytelnika, n iekoniecznie samego autora. O graniczenia i m ożliw ości in te rp re tac ji, jakie u jaw niają się w to k u le k tu ­ ry, w yznaczają w m oim odczuciu pew nego ro d zaju granicę tego, w jaki sposób m o ­ żem y te listy ujmować.

W ym ieniony p rzypadek jest na tyle wyrazisty, że m ógłby pozwolić także na rozpoznanie kluczow ych cech i ograniczeń w procesie o d bioru zarów no intym i- styki, jak i ep istolografii, któ ry ch swoista pograniczność zm usza czytelnika do uw zględnienia, jeszcze w yraźniej niż w o d n ie sie n iu do tekstów literack ich , poza- tekstow ych w arunków ich pow stania. O baw iając się jed n ak n a d in te rp re ta c ji, ro ­ zum ianej tu jako ekstrapolow anie u sta le ń poczynionych na podstaw ie n iew ielkie­ go frag m en tu , w d o d atk u autorstw a skom plikow anej postaci, m ożliwość tę pozo­ staw iam raczej na m arginesie swoich zainteresow ań. P rzejdę już do ogólnych u sta­ leń dotyczących epistolografii. Stefania Skw arczyńska tak rzecz ujęła:

L is t je s t c z ą s tk ą ż y c ia . P o w sta je n a p ła s z c z y ź n ie ż y c ia , w b e z p o ś r e d n im z n im z w ią z k u . T y m s ię r ó ż n i o d w ię k s z o ś c i in n y c h r o d z a jó w lit e r a c k ic h , k tó re p o w s ta ją w ś w ie c ie d u ­ c h o w e g o o d o s o b n i e n ia , ja k o b y z d a la o d „ g w a r u ” b e z p o ś r e d n ie j r z e c z y w i s t o ś c i.5

Isto tn e przesunięcie w zględem lite ra tu ry fikcjonalnej jest bez w ątp ien ia k lu ­ czowe. Spór, czy epistolografia jest lite ra tu rą , czy też stanow i w yraźnie odrębny g atunek, lokow any raczej w p rze strzen i p iśm iennictw a, tylko pozornie zdaje się przynależeć do sztucznie w zniecanych kontrow ersji. Ta podstaw ow a klasyfikacja określa zresztą nie tylko sta tu s epistolografii (i szerzej intym istyki), nie zm ien ia­ jąc tym sam ym sposobów lektury. Jest w ręcz przeciw nie - gdy bow iem in te rp re to ­ wać b ędziem y listy jak tekst literack i, u trac ą (lub w m ogą utracić) swoją specyfikę; zyskają jed n ak tym sam ym , z pew nego p u n k tu w idzenia, wyższy sta tu s w h ie ra r­ ch ii p iśm iennictw a. B adaczka we w stępie swojej fu n d am e n taln ej rozpraw y pisze:

T o te ż o c e n a d z ie ł e p is t o lo g r a fic z n y c h , ta k sw ą is t o t ą o d m ie n n y c h o d in n y c h r o d z a jó w i ta k d z iw n y c h , m u s i p ó j ść to r e m o d m ie n n y m . A raczej to r a m i o d m ie n n y m i, b o ż a d n a z a sa d a m e to d y c z n a s to so w a n a w b a d a n ia c h lit e r a c k ic h n ie je s t d la lis tu w y sta r c z a ją c a . P u n k te m w y jś c ia d la b a d a ń b ę d z ie ju ż n ie , ja k w d z ie ła c h o c h a r a k te r z e c z y s to lit e r a c ­ k im , z a w a r to ść te k s tu , le c z te k s t w z e s p o le n i u z p e w n y m f r a g m e n te m ż y c ia , z k tó re g o w y p ły w a i k tó ry u k s z ta lc a sw o ją s k u t e c z n o ś c ią . O c z y w iś c ie , ta k z a r y s o w a n y p r z e d m io t b a d a n ia n ie m o ż e s ię o g r a n ic z y ć d o m e to d lit e r a c k ic h , le c z w y m a g a ć b ę d z ie ta k ż e m e to d b a d a ją c y c h ż y c i e .6

Skw arczyńska m a na m yśli socjologię, n a u k i historyczne czy biografistykę. Isto t­ ne w ydaje się tu p rzede w szystkim podk reślen ie konieczności skorzystania z roz­ m aity ch m etodologii, a zarazem uw zględnianie swoistości listów k o nkretnego au ­ tora. Jak pisze R yszard Nycz:

5 S. S k w a r c z y ń sk a Teoria lis tu , W y d a w n ic tw o U n iw e r s y te tu w B ia ły m s to k u , B ia ły s to k 2 0 0 6 , s. 3 32.

(5)

Szmidt „N a przekór sobie (i innym) stworzyć siebie z boku” [ . .. ] o w ie le b a r d z ie j in te r e s u ją c ą p e r s p e k ty w ę u k a z u ją , ja k s ię z d a je , b a d a n i a n ie in t e r -, le c z t r a n s d y s c y p l i n o w e : z m ie r z a j ą o n e , z je d n e j str o n y , d o id e n t y fik a c ji p o w in o w a c tw p r z e d m io t o w o - p r o b le m o w y c h id ą c y c h w p o p r z e k (p o n iż e j , p o w y ż e j) is t ­ n ie ją c y c h g r a n ic d y s c y p lin o w y c h , z d r u g ie j z a ś - d o u c h w y c e n ia h is to r y c z n y c h p r o c e s ó w k s z ta łto w a n ia i tr a n s fo r m a c ji s z t u k i n a u k ; p r o c e s ó w p r o w a d z ą c y c h w s p ó łc z e ś n ie d o p o ­ w o ln e g o w y ła n ia n ia s ię z a r ó w n o z a r y s ó w n o w y c h d y s c y p lin , ja k d o s to p n io w e j r e k o n fi- g u r a c ji d y s c y p lin o w y c h p o d z ia łó w c a łe g o p o la h u m a n is ty c z n e j w ie d z y .7

In terp reta cy jn e ograniczenia i obiecujące perspektyw y tw orzą tu w łaściw ie n ie ro ­ zerw alny splot. Obawa p rze d n ad m iern y m rozproszeniem b a d a ń jest m oże n ajle­ piej w idocznym zagrożeniem . Z drugiej zaś strony tru d n o nie przyznać, że p e r­ spektywa ta pozwala na takie kształtow anie strateg ii interp retacy jn ej, k tóra w m oż­ liw ie najw yższym sto p n iu odpow iadać będzie p rzedm iotow i zainteresow ania.

N ad e r w yrazisty przykład, jaki stanow i om aw iany list, n ie m al w ym usza na in ­ te rp re ta to rz e zm ian ę bąd ź m odyfikację przyzw yczajeń lekturow ych. Już na p o ­ czątku należy uw zględnić co najm n iej trzy aspekty, dotyczące zresztą nie tylko szeroko rozum ianej poetyki w yznania. Po pierw sze - najb ard ziej oczywiste - nie m ożna nie wziąć pod uwagę fak tu , że rzeczony list został n ap isan y po d wpływem alkoholu - posiadając tę w iedzę, nie sposób traktow ać go d okładnie ta k sam o, jak w sytuacji, gdy o stanie piszącego n ie w iem y zbyt wiele. Z pozornie analogiczną sytuacją m am y do czynienia w p rzy p a d k u tekstów literac k ich , których legenda głosi, że pisane były po d w pływ em rozm aitych środków odurzających8. T rudno n ato m ia st w yraźnie rozgraniczyć - a n ie w iem , czy rozróżnienie przyniosłoby p o ­ żytki dla in te rp re ta c ji - tekst i pew ien rodzaj atm osfery tow arzyszącej jego po ­ w stan iu oraz - w konsekw encji, p o n ie k ąd w tórnie - jego le kturze. Z arazem jed­ nak, z pow odu b ardzo ograniczonego w glądu, jaki czytelnik m a w proces twórczy, przyjąć należy, że te specyficzne k onteksty pow stania dzieła stanow ią jednak przede w szystkim swoistą legendę tow arzyszącą dziełom literack im . Co m oże n a jisto t­ niejsze w tym kontekście, te k sty literack ie, bez w zględu na to, w jakich w a ru n ­ kach powstały, przechodzą p rze d w ydaniem szereg cen zu r i korekt - od autorskiej po w ydaw niczą - elim inujących, na ile to m ożliwe, te p artie, które są przez którąś z in stan c ji n iepożądane. U znajem y więc, że tekst, m im o tego, co wym yka się spod k o n tro li in te n cji autorskiej, jest celowy oraz uw zględnione zostało istn ien ie od­

R . N y c z K u ltu r o w a n a tu r a , słaby p ro fe s jo n a liz m , w: K u ltu r o w a teo ria lite ra tu ry . G łó w n e

p o ję c ia i p r o b le m y , red . M .P . M a r k o w sk i, R . N y c z , U n iv e r s it a s , K r a k ó w 2 0 0 6 , s. 30.

P o d o b n e d o m n ie m a n ia o d n o s iły s ię p r z e c ie ż d o s a m e g o W itk a c e g o i je g o p o w ie ś c i. W p r z y p a d k u te g o a u to ra p r o b le m m o ż n a b y d o d a tk o w o p o s z e r z y ć - c h o c ia ż b y o n ie je d n o z n a c z n e s y m b o le (g d y c h o d z i o w y d ź w ię k , n ie z a ś o lit e r a ln e z n a c z e n ie ) u m ie s z c z a n e n a o b r a z a c h , a o k r e śla ją c e , c o m a la r z w ty m c z a s ie p il, p a li i lu b k ie d y n ie r o b ił te g o p r z e z k ilk a d n i. W o d n i e s i e n i u d o d z i e ł lit e r a c k ic h r z e c z w y g lą d a c h y b a n ie c o in a c z e j n iż w p r z y p a d k u e p is to lo g r a fii. N a p r z y k ła d p o s ta ć lite r a c k a , k tó ra w u tw o r z e p r z e d s t a w ia n a p r z y k ła d sw o je n a r k o ty c z n e w iz je , z d a je s ię n ie stw a rz a ć p r o b le m ó w na p o d sta w o w y m p o z io m i e in t e r p r e ta c ji, tj. o k r e ś le n ia ic h s ta tu s u w e w n ą tr z te k s tu lit e r a c k ie g o . 7 8

L

U

(6)

2

2

8

biorcy utw oru. Inaczej jest w p rzy p a d k u epistolografii, któ ra skierow ana jest n a j­ częściej do jednego tylko, em pirycznego odbiorcy - w spółtw orzącego n iep o w ta­ rzaln y kontekst kom u n ik acy jn y 9, p o n ad to posiadającego specyficzną i nieodtw a- rzaln ą w iedzę o nadawcy. Co rów nie w ażne w tym kontekście - „ n a” cytow anym liście, in n y m kolorem , praw dopodobnie po n a p isa n iu całego tek stu , u góry pierw ­ szej strony W itkacy notuje: „L ist te n ju tro wyszlę n i e c z y t a j ą c ” (s. 30). W m yśl deklaracji, n ie p o d d an y cenzurze „trzeźwego oka”, list trafia do żony W itk a­ cego bez m odyfikacji. To gest znaczący - celem W itkacego jest, aby Jadw iga p o ­ znała te przem yślenia i postrzegała je zarazem jako pew ien rodzaj écricture auto­ matique, niem odyfikow any zapis autentycznych uczuć - au to r nie chce tym sa­ m ym zważać na radykalność wygłoszonych tam sądów, niekoniecznie odpow iada­ jących tem u , co zwykł kom unikow ać adresatce. L ist m a być więc (deklaratyw nie) czym ś w rod zaju m an ifestacji niezm ąconej autentyczności.

Po drugie, nie m ożna zignorow ać sytuacji k o m u n ik a cy jn ej10, w jaką rzeczony list był w łączony - stanow ił on b ardzo szybką reakcję na w ydarzenia, któ re doty­ czyły p alących i niełatw ych kw estii zw iązanych z (nieudaną) p ró b ą stab ilizacji relacji m ałżonków. W sposób oczywisty le k tu ra listów m u si brać pod uwagę m ie j­ sca puste, przerw y w kon tak cie za p o średnictw em tego m e d iu m czy często nie cał­ kiem czytelny kod, jakim p osługują się piszący. N ie bez znaczenia jest także, by ta k rzec, istotow a eliptyczność listów (z p u n k tu w idzenia osób trzecich) - piszący n ie k la ru ją sobie podstaw ow ych kw estii, często wyrywkowo odnoszą się do spraw spoza p rze strzen i listów. W o d n ie sie n iu do om aw ianego listu pro b lem jest dobrze w idoczny - n ie wiemy, co w ydarzyło się tego w ieczora, nie m am y d ostępu do re­ fleksji Jadw igi, znam y tylko reakcję W itkacego. C zytelnik jest więc zm uszony - m niej lub bardziej św iadom ie - dom yślać się zarówno sytuacji poprzedzającej tekst, jak i odrębności poglądów żony autora Pożegnania jesieni. In te rp re tu ją c te n list sku p iam y się więc ostatecznie na tym , co pozostało po zd arzen iu , jak zostało ono z a p am iętan e przez W itkacego, a w łaściwie - jak pam ięć tego w ydarzenia została przez niego w yrażona w liście. N ie b ad am y więc ta k n apraw dę w ięzi m iędzy m ał­ żonkam i, ale to, w jaki sposób W itkacy funkcjonow ał w tej p rze strzen i i jaką rolę w k o n stru o w an iu relacji (a także tej sytuacji) odgrywał dla niego list, a także jak au to r w ykorzystyw ał w tym kontekście jego m aterialność.

9 Z o b . n p . K. C y s e w s k i T eoretyczne i m eto d o lo g iczn e p ro b le m y b a d a ń n a d e p isto lo g ra fią , „ P a m ię tn ik L it e r a c k i” 1 9 9 7 z. 1, s. 9 5 -1 1 0 .

10 P r z y jm u ję w e r s ję , k tó rą z a p r o p o n o w a ł - n a p o d s ta w ie o g ó ln e j r e k o n s tr u k c ji z d a r z e ń - c y to w a n y ju ż b a d a c z . W a ż n y m , ja k s ą d z ę , p r o b le m e m , k tó r y to w a r z y sz y tej d e c y z ji, a le ta k ż e in n y m w y b o r o m o z n a c z n ie w ię k s z y m z n a c z e n i u , je s t to , w jak i s p o só b k lu c z o w i b a d a c z e , a ta k ż e in n e o s o b y w s p ó łtw o r z ą c e le g e n d ę W itk a c e g o , s k o n s tr u o w a ły i k o n s tr u u ją je g o o b r a z , a ta k ż e w iz ję je g o d z ia ła ń i a tm o s fe r ę te m u to w a r z y sz ą c ą . P o z a lis ta m i m o ż e n a j c ie k a w s z y m te g o ś w ia d e c tw e m je s t z b ió r

S ta n is ła w Ig n a c y W itk ie w ic z. C z ło w ie k i tw ó rc a . K sięg a p a m ią tk o w a , red . T.

(7)

Szmidt „N a przekór sobie (i innym) stworzyć siebie z boku"

Po trzecie wreszcie - co istotne w kontekście badania epistolografii w ogóle - należy zwrócić uwagę na w izualny aspekt listu. Istotne będą tu więc skreślenia i pod­ kreślenia, bohom azy, dopiski innym i koloram i, a także zm iany w zakresie ukształ­ tow ania tekstu, które m ożem y obserwować na przestrzeni tych k ilk u stron. N ie m am tu więc na m yśli wyłącznie stylistyki i retoryki na poziom ie „czysto” językowym, ale także w yraźną zm ianę w zapisie czy w charakterze zapisu - od starannego na po ­ czątku, po ostatnie strony, na których w idoczna jest duża niedbałość piszącego. Są­ dzę, że m ożna te dwa problem y, a może dwa aspekty problem ów, interpretow ać łącz­ nie. Kluczowe pozostają tu kwestie związane z ideą autentyczności, p ragnieniem bezpośredniości czy wreszcie poetyką w yznania - sądzę, że także w ich kontekście w arto zwrócić uwagę na m aterialność listów, ich w izualny aspekt. A nalizę tych za­ gadnień chwilowo zawieszam , by powrócić do nich po rozw ażeniu propozycji m eto­ dologicznej autorstw a Pawła Rodaka, łączącej się z wyżej w ym ienionym i zagadnie­ niam i, a dotyczącej sposobów i możliwości badania dzienników.

R odak, w swojej książce M iędzy zapisem a literaturą. Dziennik polskiego pisarza w X X wieku, zakłada, iż nie tylko ujęcia narratyw istyczne i konstruktyw istyczne w arto uw zględnić w o d n iesien iu do, w ym ienionego w tytule, pisarstw a diarystycz- nego. S łusznie w skazuje na in n e fu nkcje dzienników , które nie są tylko polem dla, najchętniej w ostatnich latach om awianych, szeroko pojętych autokreacyjnych stra­ tegii pisarzy. R ozm aite rozró żn ien ia, jakich dokonuje badacz w o d n ie sie n iu do dzienników osobistych, prow adzą do rezygnacji z obow iązującego d o tą d m odelu czytania dzien n ik a w yłącznie jako ro d za ju w ypow iedzi - o pew nych istotnych ce­ chach stru k tu ra ln y c h , zaw ierający określone treści czy konw encje i ta k d a le j11. In n a droga, o k tórej pisze R odak, p rzew iduje, że sam d z ie n n ik (nie tyle zapis w d zien n ik u , ile d zien n ik jako pew ną całość) postrzega się inaczej:

W d r u g im p r z y p a d k u d z ie n n i k to ro d za j in d y w id u a ln e j p r a k ty k i, p e w ie n s p o s ó b d z ia ła ­ n ia s ło w e m , k tó r y sp r a w ia , ż e p o w s ta ją c y w r a m a c h te g o d z ia ła n ia te k s t je s t ty lk o je d ­ n y m z e s k ła d n ik ó w , o b o k s k ła d n ik a p e r fo r m a ty w n o - fu n k c jo n a ln e g o (m ie j s c e , ja k ie z a j­ m u je p r o w a d z e n ie d z ie n n i k a w ż y c iu p is z ą c e g o , fu n k c je d z ie n n ik a ) o r a z m a t e r ia ln e g o (n o ś n i k d z ie n n i k a , je g o str u k tu r a m a t e r ia ln a , w y g lą d ) .12

N ajw ażniejszy w ydaje się w tym u jęciu uprzyw ilejow anie m aterialn o ści diariusza, która w standardow ej le k tu rze w ydanego w form ie książkowej dzien n ik a jest w łaś­ ciwie nieobecna - poza, oczywiście, um ieszczanym i obok te k stu (zwykle n ielicz­ nym i) fotografiam i rękopisów - trak to w an y m i sk ą d in ąd raczej jako pew na cieka­ w ostka, pośw iadczenie autentyczności d o k u m en tu , ew entualnie ozdobnik, rzadziej jako isto tn y dla in te rp re ta c ji elem ent. M im o że propozycja m etodologiczna R oda­ ka w ydaje się n ad e r obiecująca, jej ryzykow ności upatryw ać m ożna w co n ajm niej k ilk u istotnych p u n k ta ch .

11 P. R o d a k M ię d z y za p ise m a lite r a tu rą . D z i e n n ik po lskieg o p is a r z a w X X w ie k u , W y d a w n ic tw o U W , W a r sz a w a 2 0 1 1 , s. 29.

12 T a m ż e , s. 29 .

2

2

(8)

2

3

0

In te rp re ta c ja skupiona na tym - m a teria ln y m - aspekcie m oże okazać się za­ n ad to psychologizująca lub m im ow olnie m oże stać się nową w ersją m etody b io ­ graficznej. Z kolei u p atry w an ie w m a teria ln o śc i d zien n ik a , a więc na p rzy k ła d w śladach łez pozostaw ionych na p apierze, zagięciach i ta k dalej, istotnego zn a­ czenia, dorów nującego zn aczen iu sam ego te k stu , m oże prow adzić do ekstrapolo- w ania w łasnych dośw iadczeń em ocjonalnych na to, co obserw ujem y w rękopisach13. P o nadto istn ieje ryzyko, że za n ad to zaw ierzym y p odm iotow i piszącem u, k tóry kreow ać się m oże nie tylko poprzez tekst, ale także poprzez jego m aterialność. Ślady oznaczać m ogą, iż piszący się „ a u to d ram a ty z u je”, że m oże chcieć, aby karta dzien n ik a była naznaczona w te n sposób, aby jego w łasna cielesność została, na ile to m ożliw e, w łączona w jego tw orzenie. Z astrzeżenie, któ re m ożna by wysunąć, w yrażałoby się w p ro sto d u szn ie postaw ionym p y taniu: po co piszący m iałby to robić? Sądzę, że w d okładnie tym sam ym celu, w ja k im dokonuje się autokreacji. Idąc krok dalej: nie sądzę, że istnieje bezw zględna konieczność rozw ażania tego p ro b lem u w innym porządku. N ie jestem w ostateczności przek o n an a, czy fo rtu n ­ ne jest w yraźne rozdzielanie tych działań - autokreacyjnych i spraw iających w ra­ żenie autentycznych. O kreślanie tych kategorii jako przeciw staw nych nie jest zgod­ ne z tym , jak chcę postrzegać pisarstw o diarystyczne i epistolograficzne - n a jisto t­ n iejsza w ydaje m i się w g runcie rzeczy podstaw ow a konstatacja: w łączenie czy to dzien n ik a, czy listu z jego m aterialn o ścią w p rze strzeń dośw iadczenia (także em o­ cjonalnego) p o d m io tu jest w ażnym , by n ie pow iedzieć: koniecznym , wyborem .

W klasycznych już strateg iach in terp re tac y jn y ch d zien n ik będzie postrzegany zarazem n ie m al jako osoba (co jest potw ierd zen iem tezy jakoby od epistolografii do diariu sza nie było ta k dalek o 14), wobec której p odm iot się kreuje, i jako p rze­ strzeń pozw alająca m u u p am iętn ić dośw iadczenia w ta k i sposób, że nie da się go określić an i m ia n em autentycznego czy adekw atnego, an i cynicznie autokreacyj- nego. Z apisyw anie zdarzeń, czy m oże lepiej: zapisyw anie w rażeń ze zdarzeń tak, jak p odm iot chce je pam iętać i jakie em ocje chce m u przypisać, zakładałoby także niczym nieograniczoną św iadom ość, p an u jąc ą w pełn i n a d tym , co zaistniało w te k ­ ście, a także w jego m aterialności. Z m ierzam więc do tego, że tak jak w p rzy p a d k u teo rii perform atyw nych zw racających uwagę na pew ną p rze strzeń gry i spektaklu, w której autokreacja p o d m io tu n ie m oże być rozpatryw ana w o d n iesien iu do kry­ teriów praw dziw ości, ale raczej fortunności, skuteczności i adekw atności, ta k i tu należałoby uznać, że ślady pozostaw iane na k arta ch d ziennika m ają - lub: m ogą m ieć - podobny charakter. M ożem y tu w ięc mówić raczej o pew nym efekcie au ­ tentyczności czy w ręcz sp ek tak lu autentyczności, nie zaś o „autentyczności samej w sobie” .

13 T a k że je d n o z n a c z n e p r z y p is a n ie o s o b y d o ś la d u (trz e b a w z ią ć p o d u w a g ę m o ż liw o ś ć in g e r e n c ji in n y c h o s ó b - n ie ty lk o , g d y c h o d z i o p r z e c h o w y w a n ie d z ie n n ik a ) w y d a je s ię d o ś ć p r o b le m a ty c z n e .

14 Por. M . C z e r m iń s k a M ię d z y listem a p o w ie śc ią , w: A u to b io g ra fic z n y tró jk ą t. Ś w ia d e c tw o ,

(9)

Szmidt „N a przekór sobie (i innym) stworzyć siebie z boku"

O bok teoretycznych analiz (choć zestaw ionych z ryzykow nym i propozycjam i, jak na przy k ład z diagnozą „trzech praw d d z ie n n ik a ”15), w książce R odaka z n a j­ d u ją się n ad e r kontrow ersyjne rozpoznania. W części pośw ięconej tekstow i dzien­ nik a badacz pisze:

J e ś li b o w ie m w s a m y m t e k ś c ie d z ie n n i k a m ię d z y je g o k o n s tr u k c ją (z e w s z y s t k im i jej w y z n a c z n ik a m i) a to ż s a m o ś c ią p is z ą c e j o s o b y is t n ie j e d a le k o id ą c y z w ią z e k , k tó r y m o ż ­ n a u k a za ć jak o „ fo r m ę t e k s tu a liz a c ji w ła s n e g o d o ś w ia d c z e n ia ”, to w p r a k ty ce d ia r y sty c zn ej m a m y z a w s z e k o n k r e t n ą o s o b ę , któ rej e m p ir y c z n y i e g z y s te n c ja ln y c h a r a k te r n ie u le g a w ą tp liw o ś c i. D o d a t k o w o p o t w ie r d z o n e to je s t ś la d e m , ja k i p o z o s ta w ia o n a w m a t e r ia ln o - ś c i d z ie n n i k a .16

Sądzę, że p ro b lem jest tu dalece bard ziej złożony. Jak już to w cześniej zostało pow iedziane - tak, jak nie sposób zweryfikować autentyczności śladów (na p rzy ­ kład tekstow ych), tak tożsam ość piszącego, a więc po d m io tu tekstowego i p odm iotu em pirycznego, nie jest m ożliw a do jednoznacznego u stalenia. Co ciekawe, w od­ n ie sie n iu do listów W itkacego A nna M icińska form ułow ała zbliżone w nioski:

I tu je s z c z e raz w r a c a m y d o „ lo d o w e j g ó r y ” - il e ż n ie p o r o z u m i e ń w o k ó ł W itk ie w ic z a n a r o s ły c h p o z w a la le k tu r a je g o lis t ó w u j a w n ić , ile w ą tp liw o ś c i r o z p r o s z y ć , z ilu w a r stw le g e n d y i p lo t k i je g o o s o b ę i d z ie ło o d c z y ś c ić . J a k ż e in n y ja w i s ię , p is z ą c y w b e z p o ś r e d ­ n im k o n ta k c ie z a d r e sa te m (a w ię c i z n a m i), n iż w e w s p o m n ie n i a c h - c h o ć b y ty c h sa m y c h a d r e sa tó w - le c z p r z e c ie ż ju ż p r z e p u s z c z o n y c h p r z e z filtr c z a s u , a ta k ż e ic h w ła s n y c h o s o b o w o ś c i i in t e l e k t u a ln e j p o t e n c j i.17

I dalej:

W r e z u lta c ie - n ie p r z e p a r ta s p o n t a n ic z n o ś ć i a u t e n ty z m ty c h lis tó w , r o z w ib r o w a n y c h z m ia n a m i to n a c j i i n a str o jó w , s p r a w ia , ż e p o c h y lo n y n a d n im i c z y t e l n ik d a je s ię w n ie w c ią g n ą ć b e z reszty . W p o c z u c iu , ż e o to p o raz p ie r w s z y ta k i s t o t n ie , ta k d o k o ń c a o b c u je z c z ł o w i e k ie m , k tó r e g o w ie le tw a r z y ju ż w id z ia ł lu b p r z e c z u w a ł, le c z ż a d n e j ta k b a r d z o p r a w d z iw e j - c z y ta je g o l is t y d o ż o n y ja k fa s c y n u ją c y r o m a n s lite r a c k i, ty m b a r d z ie j że p is a n y ta k b a r d z o w ła ś c iw y m W itk a c e m u , n ie p o d r a b ia ln y m i z ż a d n y m in n y m n i e p o ­ r ó w n y w a ln y m ję z y k ie m .18

Poza podstaw ow ym w nioskiem , k tóry nasuw a się podczas le k tu ry tej in te rp re ta ­ cji, a więc że badaczka w yraziście eksponuje przede w szystkim n iezab u rzo n ą au ­ tentyczność listów, któ ra w d o d atk u m a ta k dużą m oc, że zdoła obalić legendy narosłe w okół W itkacego, zw raca tu uwagę także in n a myśl. Ta m ianow icie, że M icińska, podkreślając te n aspekt listów, m im ow olnie używa określenia „rom ans lite ra c k i”. U znać m ożna to za zbyt daleko idącą podejrzliw ość, ale w ydaje się, że

15 T a m ż e , s. 1 1 6 -1 2 4 .

16 P. R o d a k M ię d z y za p ise m a lite r a tu r ą , s. 65.

17 A . M ic iń s k a A u t o p o r tr e t „ A lc o fo ra d o ”. O k o resp o n d en cji S ta n is ła w a Ignacego

W itk ie w ic z a , w: te jż e Is tn ie n ie P o szczeg ó ln e: S ta n is ła w Ig n a c y W itk ie w ic z , W y d a w n ic t w o

D o ln o ś lą s k ie , W r o c ła w 2 0 0 3 , s. 2 6 9 -2 7 0 .

18 T a m ż e , s. 2 7 5 -2 7 6 .

23

(10)

2

3

2

i tym razem , by przeform ułow ać znane pow iedzenie, diabeł tkw i w języku. Jeżeli bow iem badaczka z jednej strony eksponuje literackość listów, z drugiej zaś, w in ­ nym m iejscu, m ówi o tym , że listy stw orzone są z tej samej „ m ate rii językow ej” co pow ieści W itkacego19, u p ierając się zarazem przy ich niezwykłej autentyczności, w padam y tu w pewnego ro d zaju paradoks. P aradoks, by od raz u dodać, właściwy przede w szystkim tekstom nowoczesnym . R yszard N ycz p ro p o n u je rzecz rozw a­ żać w n astęp u jący sposób:

M o ż n a b y z a te m z a r y z y k o w a ć o g ó ln ą h ip o te z ę , ż e z p u n k t u w id z e n ia s p o s o b ó w u j a w n ia ­ n ia „ p ię tn a o s o b o w e g o ” lite r a tu r ę X X w ie k u c h a r a k te r y z u ją d w ie , p o c z ę ś c i k o m p le m e n ­ ta r n e , p o c z ę ś c i p r z e c iw s ta w n e , te n d e n c j e : je d n a z m ie r z a d o f i k c j o n a l i z a c j i , a d r u ­ g a d o e m p i r y z a c j i g ł o s u a u t o r s k i e g o . 20

W p rzy p a d k u tekstów fikcjonalnych czy, pozornie, czysto autobiograficznych p ro ­ b lem będzie m oże n ajlepiej rozpoznaw alny. Badacz pisze dalej:

T a k w ię c b e z o s o b o w y p o d m io t fik c j o n a ln e j lite r a tu r y o k a z u je s ię - o g lą d a n y o d s tr o n y k u lis a r ty s ty c z n e g o p r z e d s t a w ie n ia - p o d s z y ty o s o b o w ą e m p ir ią , r e z u lta te m o b ie k t y w i­ z a c ji o r a z u n iw e r s a liz a c j i e g z y s te n c ja ln e g o d o ś w ia d c z e n ia p is z ą c e j je d n o s tk i. W id z ia n y z a ś w tej sa m ej p e r s p e k ty w ie e m p ir y c z n y p o d m io t w y p o w ie d z i a u t o b io g r a fic z n e j - o d - s ia n ia z k o le i ry sy fik c y j n e , c z y m o ż e raczej c e c h y c e lo w o b u d o w a n e g o k o n s t r u k tu .21

Z tej perspektyw y żadnego z tekstów nie sposób traktow ać jako g a tu n k u n ie zm ą­ conego, jednoznacznego w swoim stosunku do autobiografii i fikcji. R ozpoznaw a­ nie obu strateg ii jest już raczej obowiązkowym p u n k te m wyjścia in te rp re ta c ji sku­ pionej na podm iocie ujaw niającym się w te k sta ch - nie tylko zresztą literackich. R odak, dystansując się jed n ak od konstruktyw istycznych i perform atyw nych te o ­ rii p o d m io tu , pro p o n u je, jak sądzę, nie dość przekonująco, pow rót do niem al n ie ­ skażonej idei autentyczności. N ie rezygnując z kateg o rii prawdy, a wręcz ekspo­ nując jej doniosłość, w ykonuje wysoce ryzykow ny gest interpretacyjny. U obecniać się m ają, albo: ostatecznie potw ierdzać swoją istotność i adekw atność, owe w łaści­ wości te k stu w łaśnie w m aterialności dziennika. D zienniki osobiste czy - odchodząc od te rm in o lo g ii R odaka - intym ne, tw orzone wyjściowo w yłącznie dla w łasnych p o trz e b 22 nie jaw ią m i się jako idylliczne p rze strzen ie au ten ty c zn o śc i i nieza- pośredniczonego sto su n k u p isarza do sam ego siebie. A trakcyjność propozycji in ­ terp reto w an ia dzien n ik a także poprzez jego m aterialn o ść ciekaw ie poszerza pole badaw cze, n ie zaś znosi om aw iane tu problem y.

19 T a m ż e , s. 2 7 0 .

20 R . N y c z L it e r a tu r a ja k o trop r ze c zy w isto śc i, U n iv e r s it a s , K r a k ó w 2 0 0 1 , s. 63. 21 T a m ż e , s. 63.

22 W y d a je m i s ię k ło p o t liw e p r z y ję c ie , ż e ta k o w e , w c z y s te j p o s ta c i, m o g ły is t n ie ć . P r o b le m a ty c z n e je s t tu u z n a n ie , ż e p is a r z n ie b ie r z e p o d u w a g ę m o ż liw o ś c i p o ś m ie r tn e j p u b lik a c ji sw o j e g o d z ie n n ik a . T a k że w ie lo k r o tn i e p o ja w ia ją c y c h się w b a r d z o w ie lu d z ie n n i k a c h d e k la r a c ji, ja k o b y p is z ą c y o b a w ia ł s ię p u b lik a c ji b ą d ź ż ą d a ł o d z n a la z c y ic h z n is z c z e n ia , n ie z a w sz e b y ła b y m s k ło n n a c z y ta ć lit e r a ln ie .

(11)

Szmidt „N a przekór sobie (i innym) stworzyć siebie z boku”

P odm iot, poprzez d ziałania w m aterialn o ści dziennika, k tóre m ogą d o d atk o ­ wo w zm acniać em ocjonalne postrzeganie relacjonow anego zdarzenia, m oże w cho­ dzić w podw ójną rolę. M oże być zarówno tym , który zd arzenia w określony sposób relacjonuje, jak i odbiorcą relacji, do której we w łasnym d zien n ik u m oże bez ogra­ niczeń pow racać. Także n ad a n ie diariuszow i dodatkow ych cech, ciążących już ku pew nej jego personifikacji m oże m ieć duże znaczenie - jeżeli bow iem trak tu jem y go jako m iejsce, na k tóre wylew am y łzy, którego stru k tu ra m a teria ln a jest na tyle istotna, że decydujem y się go zniszczyć czy wydrzeć część zaw artości, staje się czym ś niezw ykłym , czego zaw artość (czego istnienie) postrzegana jest niem al jako m agiczna. N aw iązanie em ocjonalnego k o n ta k tu sk u tk u je trak to w a n iem d z ie n n i­ ka w sposób, k tó ry n iekoniecznie m usi być analogiczny do tego, w jaki tra k tu je się in n e po d m io ty ludzkie. Ewa D om ańska o prob lem ach dotyczących h u m a n isty k i nie-antropocentrycznej i rzeczy, w kontekście postrzegania ich jako „innego”, pisze:

N i e c h o d z i p r z y ty m o k r e o w a n ie o b r a z u w ła s n e j k u ltu r y , rasy, p łc i (i g a tu n k u ) p r z e z n e g a c ję , a le o m o ż liw o ś ć r o z p o z n a n i a s i ę w in n y m , d o s tr z e ż e n ie je g o o d m i e n n o ­ ś c i, k tó ra s ta je s ię w a r t o ś c ią p o z y ty w n ą . T o sa m o m o ż n a p o w ie d z ie ć o w s p ó łc z e s n y c h d y s k u s ja c h o r z e c z a c h , w k tó r y c h n ie są ju ż o n e p o s tr z e g a n e n e g a ty w n ie ja k o z a g r a ż a ją ­ ce c z ło w ie k o w i b y ty , le c z p o z y ty w n ie - ja k o w s p ó łtw ó r c y lu d z k ie j to ż s a m o ś c i. 23

U znanie za zasadne zainteresow ania przed m io tem , k tó ry staje się w pew ien spo­ sób istotnym , nie-b iern y m elem entem tożsam ości ludzkiej, w p rzy p a d k u intym i- styki i epistolografii w ydaje się w łaściwie bezdyskusyjne. Patrząc z tej p ersp ek ty ­ wy, człow iek naw et nie tyle włącza do swojej tożsam ości rzecz czy m aterialność, ile b u d u je ją w op arciu o nią, zarazem z n ią w spółdziałając. Gdyby jed n ak pójść krok dalej i rozważyć rzeczy n ie tylko jako kolejny rodzaj b u d u lc a tożsam ości, ale przypisać im pewnego ro d zaju sprawczość, rzecz będzie w yglądała znacznie b a r­ dziej obiecująco. P róba ponow nego zin terp reto w an ia relacji człowieka z rzecza­ m i, k tórej sta b iln y k sz tałt, p o d k reślający dom in u jącą, aktyw ną rolę po d m io tu , panującego n a d n im i bezw zględnie, przynieść m oże intrygujące w nioski.

Tożsam ość w ielu p y ta ń staw ianych w b ad a n ia ch rozm aitych typów d z ie n n i­ ków i, nie m niej skom plikow anych, listów, a także autobiografii w ydaje się z cza­ sem zakreślać coraz szersze kręgi. G dy bow iem zastanow ić się n a d p rzy p ad k am i dzienników , któ re ich tw órcy u d o stę p n ia ją na bieżąco in n y m osobom, albo n ad tym i, w których obserw ujem y w yraźne o dniesienia do dzien n ik a jako do osoby, listy w ydają się nie tyle p rze strzen ią zu p e łn ie innego ro d zaju k o m u n ik acji, ile ro d zajem p isa n ia , w k tó ry m aspekty te d o m in u ją. G dy n ato m ia st przyjrzeć się sposobom trak to w an ia lu b postrzegania aktyw ności p iśm ienniczej w przy p ad k u listów i dzienników , nie zawsze to różnice okażą się n ajbardziej w yraziste24.

23 E. D o m a ń s k a H u m a n is t y k a n ie -a n tr o p o c e n tr y c z n a a stu d ia n a d r z e c z a m i, „ K u ltu r a W s p ó łc z e s n a ” 2 0 0 8 n r 3, s. 14.

24 Z o b . E. R y b ic k a A n tro p o lo g ic z n e i k o m u n ik a c y jn e a sp ek ty d y sk u rsu e p isto lo g ra ficzn eg o ,

„T ek sty D r u g i e ” 2 0 0 4 nr 4 , s. 46 .

23

(12)

2

3

4

F u n d a m e n ta ln y jest je d n ak aspekt k o m u n ik acy jn y listów. E lżbieta Rybicka pisze:

[ ...] je g o [„ ty ” - p rzy p . O .S z.] n ie z b ę d n o ś ć w s c e n a r iu s z u k o m u n ik a c y jn y m w y n ik a p r z ed e w s z y s t k im z fa k tu , i ż p r a k ty k a k o r e s p o n d e n c y jn a je st, n a jk r ó ce j m ó w ią c , w y n a j d y ­ w a n i e m s i e b i e i / p o p r z e z I n n e g o . 25

Czy w o d n ie sie n iu do nocnego „listotw órstw a” W itkacego m ożna m ówić o tym procesie? Z pew nością diagnoza ta byłaby zasadna jako część składow a in te rp re ta ­ cji ujm ującej całą jego epistolografię. Tu jed n ak w arto już się zatrzym ać i zwrócić w stronę sam ego listu.

Po najbardziej typow ym dla tej k o resp o n d en cji zwrocie do ad re satk i („N aj­ droższa N in eczk o ”), au to r w pierw szych zd a n ia ch oddaje się typowej dla siebie grze językowej:

C h c ia łe m p ó jść n a sp a c er , a le b o ję s ię , ż e M a tk a b yła b y się (byłaby się). B y ła b y się (c z y w i ­ d z ia ła ś k ie d y byłabysie la ta ją c e d o o k o ła m ie js k ic h la ta r n i w c ie m n ą n o c lip c o w ą ? ). ( s. 2 4 )

Pom yłka w zapisie - W itkacy chciał m oże napisać, że m atka „bałaby się” - albo zaw ieszenie m yśli, skutkujące n iedokończeniem zdania, które dookreśliłoby, co stałoby się z m atk ą, gdyby au to r listu wyszedł na spacer, wywołuje u niego zabaw ną grę neologizm ów. Pow tarzając zapisane słowo (żadne z n ic h nie jest przekreślone; tylko otw ierające kolejne zdanie „byłabysię” jest podkreślone), zdaje się doprow a­ dzać do efektu, jaki niesie za sobą n ie u sta n n a repetycja - u tra tę podstaw owego znaczenia, czasam i uzyskanie nowego. W itkacow skie „byłabysie”, skojarzone z noc­ nym i ow adam i, zaczynają odgrywać tu przez m om ent pierw szoplanow ą rolę, eli­ m in u jąc ostatecznie te m at problem atycznej reak cji M a rii W itkiewiczowej. Z ajęty tw orzeniem neologizm ów, W itkacy zdaje się niem al rozładow ywać swoje napięcie, odw racając uwagę (swoją, ale także adresatki) od powodów, dla których pisze list. Co ciekawe, w zapisie listow ym nie zaznacza on w jakikolw iek sposób swoich n eo ­ logizm ów (poza w spom nianym p o d k reślen iem „byłabysię”) - w edycji książkowej słowa zapisane są kursyw ą, potraktow ane jako w yraźnie w yróżniające się w tekście, odchodzące od standardow ego zapisu. D alej obserwować m ożem y kolejne orygi­ naln e rozw iązanie: „Piszę go [list - przyp. O.Sz.] do żony: «a gdy na kogoś zaw oła­ ją, żono! już ją żywcem poślubiono»” (s. 24).

W yrazista zm iana w cytacie z Dziadów M ickiew icza ironicznie określa stosu­ nek piszącego do in sty tu cji m ałżeństw a. G dy bow iem przyjrzeć się dziejom jego relacji z żoną, których najw ażniejszym śladem są listy w łaśnie, dostrzeżem y bez tru d u , że m onogam iczne form y m ałżeństw a były dla W itkacego nie do przyjęcia. U zależnienie od drugiej osoby i, co gorsza, naw et niew ielkie podporządkow anie jej woli, było dla niego abso lu tn ie przerażającą wizją.

K onieczność bycia w olnym i niezależnym , dokonującym w yborów w yłącznie w zgodzie z w łasnym i p ostanow ieniam i, nie była jednoznaczna z tym , że W itkacy

(13)

Szmidt „N a przekór sobie (i innym) stworzyć siebie z boku"

chciał swoją żonę obezw ładniać i pozbaw iać wolności. Pragnąc, często w sko m p li­ kow any sposób, stworzyć m ałżeństw o o parte na zasadzie niezależności i oddania zarazem , skazywał się na tru d n ą porażkę. Ż ona, któ ra w oryginalnie m ickiew i­ czowskiej w ersji cytatu, w m om encie zaw arcia m ałżeństw a jest żywcem pogrzeba­ na, u W itkacego jest „tylko” poślubiona. W ym iana tego słowa nie oznacza łagod­ nego b a n a łu - jeżeli ktoś jest czyjąś żoną, został poślubiony. N ie sądzę też, że jest to pom yłka - b ardziej praw dopodobne w ydaje się, że p o ślu b ien ie jest tożsam e z p o grzebaniem - zam iana słów nie zm ienia więc w yraźnie znaczenia cytatu z ro ­ m antycznego poety, ale dodatkow o je w zm acnia. P onadto fraza „żywcem po ślu ­ b io n a ” niesie skojarzenia z przem ocą, w ykonaniem wobec kogoś gestu u d erz ają­ cego w jego cielesność i podm iotow ą niezależność. A kt zaw arcia m ałżeństw a staje się niem al tożsam y z pogrzebem - synteza tych dwóch obrzędów n iejed n o k ro tn ie, w rozm aity ch form ach i w aria n tac h , pow racać będzie w reflek sjach W itkacego. „ Ż a rty ” te nie spraw iają w rażenia, jakoby m iały na celu ro zlu źn ien ie atmosfery. To raczej coś w ro d zaju podszytej goryczą błazen ad y czy gier językowych, za k tó ­ rym i stoi poczucie konieczności w ykonania gestów parad o k saln ie um acniających pozycję piszącego. Jeżeli bow iem w tru d n ej sytuacji W itkacy jest gotów zajm ować się słow otw órstw em czy traw estow aniem cytatów, pozostaje osobą p an u jąc ą za­ rów no n a d sytuacją, jak i w łasnym i reakcjam i. N ie daje się jeszcze ponieść em o­ cjom , by zrezygnować z w łasnej, także tej życiowej i doraźnej, twórczości.

W itkacy, po tym jak w spom ina o „w ielkiej sym fonii niepow odzeń isto tn y ch ”, które czekają Jadw igę, zaczyna rozważać w zm iankow ane już arystokratyczne p o ­ chodzenie ad re satk i listu . Pełen goryczy i złości przeciw staw ia arystokrację krw i arystokracji duchow ej. Tę pierw szą, niegodną bycia jego „naw et 1/3 przy jacielem ”, przedstaw ia jako g rupę in te le k tu aln ie upadłą. D uchow a arystokracja, k tórą zdaje się sam rep rez en tu je, skazana jest na drugoplanow ą rolę. W nioski dotyczące obo­ w iązującego ła d u św iata, w edług którego nie w artość, a pochodzenie człowieka jest kluczow e, w yprow adza on z obserw acji tow arzyskiego spotkania. G eneraliza- cja, której dokonuje, budow ana jest - jak m ożna sądzić - z pow odu zra n ien ia ego. W itkacy p ró b u je n ie u sta n n ie przekroczyć, b y tak, nieco p atetycznie rzec, siebie i swoją kondycję. W ysiłki, któ re podejm uje, aby nie być przyw iązanym do m ie j­ sca, do swojego sta tu su społecznego i m aterialnego, n ie p rzynoszą jed n ak jego zd a­ n iem dostatecznych rezultatów . Będąc w ybitnym , jak sam sądził, i niem ającym sobie rów nych artystą, jest zarazem po n iżan y p rzez lepiej urodzonych. W ielokrot­ nie żartu jąc z tego, że jego żona m a średniow iecznych przodków , w ykonywał gest, jak m ożna sądzić, n iejednoznaczny. M ając bow iem św iadom ość ab su rd aln o ści tego przedsięw zięcia, rozkoszow ał się faktem , że znajdzie się w ich drzew ie genealo­ gicznym 26. Stając na przeszkodzie praw idłow ości czy konieczności, na w łasny uży­ tek organizow ał m ikrorew olucję. K om pleks Z akopanego27, czy m oże: kom pleks

26 Z o b . J. D e g le r , P rzyp isy.

27 Por. S .I. W it k ie w i c z D e m o n iz m Z a k o p a n e g o , w: t e g o ż B e z k o m p ro m isu , P IW , W a rsza w a

1 9 7 6 , s. 4 9 4 -5 0 2 .

2

3

(14)

2

3

6

bycia artystą z Zakopanego, oddzielonego od w ielkich ośrodków m iejskich, a ta k ­ że kluczow ych ośrodków artystycznych i in te le k tu aln y ch w E uropie, prow adzi do ta k ich na przy k ład deklaracji, jak w artykule Powieść (Odpowiedź recenzentom ,P o ­ żegnania jesieni”):

I n n i id i o c i n a p o d s ta w ie te g o , ż e w ie lk ą c z ę ś ć ż y c ia s p ę d z iłe m w Z [a k o p a n e m ] - n a tej p o d s ta w ie d e p r e c j o n u j ą w s z y s tk o , c o z r o b iłe m , z a m ia s t p o d z iw ia ć , że s ie d z ą c w tej d z i u ­ rze ty le z r o b ić m o g łe m .28

W arto tu odnotow ać, za Jan u szem D eglerem , do jakiego a rty k u łu odnosi się W it­ kacy. A dolf N ow aczyński pisał:

N a j g o r s z e to , ż e [ W it k ie w ic z ] b y t u j e i b u t w ie j e , i s ie d z i , i g n ij e w ty m Z a k o p a n e m . G ig a n ty c z n y w sw ej n o w o c z e s n o ś c i ta le n t tk w i na z ło ś ć w n a jb a rd ziej śm ie r d z ą c e j i z a tę ­ c h łe j p o d g ie w o n c k ie j p a r a fia ln e j d z iu r z e w p o ls k im m o ś c ie . Z a m ia s t p r z e n ie ść s ię d o L o n ­ d y n u , z L o n d y n u d o R z y m u , z R z y m u d o B e r lin a , z B e r lin a d o T o k io itp . te n W a lp u rg n a d z ia ł n a s ie b ie w ła s n o r ę c z n ie k a fta n b e z p ie c z e ń s tw a i z a m ie r a ż y w c e m w n a jg łu p s z y m , n a jb e z m y ś ln ie js z y m , n a jk r e ty n ic z n ie jsz y m p u n k c ie P o lsk i, to je s t w Z a k o p a n e m .29

Rozwścieczony za rzu tam i, które wydobyw ają na światło dzienne jego um iejsco­ w ienie, W itkacy niew iele m ógł zm ienić. Borykając się przez całe życie z p ro b le­ m a m i finansow ym i, któ re zm uszały go do podejm ow ania niesatysfakcjonującej pracy artystycznej, nie był w stanie wyrwać się z m iasta swojego ojca. To podw ój­ ne przyw iązanie do m iejsca, którego nie traktow ał jako „w łasnej” p rze strzen i, gdy staw ało się p rze d m io te m drw iny albo jednym z argum entów przeciw ko niem u, w zm agało poczucie tragicznej kondycji. P roblem kom pleksów W itkacego zw iąza­ nych z jego szeroko pojętym usytuow aniem pow raca w tw órczości w ielokrotnie. Także w tym liście te n tem at pojaw ia się ponow nie w n ib y-lekkich słowach:

C z y ż n ie r o z u m ie s z ty c h w y m ia r ó w , w k tó r y c h k o n te m p la c ja z w ię d łe j tr a w k i n a s to k a c h G u b a łó w k i z a s t ą p i C i a u to n a R iw ie r z e i tłu m w y b a łw o c h w a lc z o n y c h b u b k ó w ? (B u r b o - nó w , B u rb ó w , B u r b a l - k i c h i - B ó g - a l b o - n i e b ó r - K a k i a l a - K a k i c h . ) [26]

D obra m a teria ln e, na których n ie d o sta tek cierpiał, często stają się c e n tru m jego listow ych rozm ów z żoną. N ie inaczej było p rze d ślubem . W liście pisan y m jesz­ cze p rze d n im pisał:

2. O ś w ia d c z a m z góry, ż e n ie p o t r a f ię w y r z e c s ię m o jej is to tn e j p r a c y d la p o d n ie s ie n i a s ta n d a r d u ż y c ia . M o g ę r o b ić , c o b ę d ę w s ta n ie , o b o k is to tn e j lin i i , a le je ś li m o je o b r a z y i s z tu k i n ie b ę d ą m ia ł y p o w o d z e n ia , n ie b ę d ę w y s ta w ia ć n ie is t o t n y c h r z e c z y d la r e k la m y i m o g ę ty lk o o g r a n ic z y ć s ię d o p o r tr e tó w , w c o n ie m o g ę w p a k o w a ć c a łe g o s ie b ie i d o jść w ty m d o d o s k o n a ł o ś c i.30

28 S .I. W itk ie w i c z P o w ie ś ć (O d p o w ie d ź re c e n ze n to m „P o żeg n a n ia je s ie n i”) , w: t e g o ż B e z

k o m p ro m isu , s. 3 76.

29 J. D e g le r P r z y p is y , w: S.I. W it k ie w i c z B e z k o m p ro m isu , s. 6 2 0 . 30 S.I. W it k ie w i c z L is ty do ż o n y (1 9 2 3 -1 9 2 7 ), s. 11.

(15)

Szmidt „N a przekór sobie (i innym) stworzyć siebie z boku"

Słowa brzm iące jak m ałżeńska intercyza są zarazem d eklaracją św iatopoglądu - W itkacy nie jest w stanie poświęcić swojej tw órczości za cenę wyższego statu su m aterialnego. K om prom is, k tóry pro p o n u je, a k tó ry ostatecznie w cielał w życie, to rów noległe tw orzenie sztuki i lite ra tu ry w ysokoartystycznej oraz, dokonuję tu pew nego nadużycia, wysokodochodowej. W itkacy dystansuje się wobec portretów , które w ykonuje na zam ów ienie31, a także wobec pow ieści. N ie okazują się one żyłą złota, zapew niają m u jednak, przynajm niej częściowo, u trzym anie. Zobow iązaw ­ szy się do finansow ej pom ocy żonie, au to r Szewców zm uszony był do n ad e r in te n ­ sywnej p racy na w ielu polach, któ ra nie przynosiła oczekiw anych m a terialn y ch efektów. F ru stru je go to podw ójnie - nie daje an i oczekiwanego w ynagrodzenia, an i obietnicy artystycznej doskonałości.

Z d arzen ia, któ re dotykają jego najgłębiej skryw anych kom pleksów i fu n d a ­ m e n taln y ch życiowych problem ów , niosą za sobą daleko idące skutki:

P r a w d o p o d o b n ie n i g d y C i te g o n ie d a r u ję. O d d z is ie j s z e g o w ie c z o r u (m o ż liw e jest) z a le ż a ło ta k w ie le . N i g d y s ię o ty m n ie d o w ie s z i g d y b y n ie te n lis t, n ig d y b y ś n ie w i e ­ d z ia ła o ty m , ż e k ą t w b li s k o ś c i śro d k a m a m a ły łu k , a d a le j m o ż e u r ó ś ć a ż w N i e s k o ń c z o ­ n o ść . I te r a z, c z y m y ś lis z , że p is z ę to , c o c h c ę? M o g ę s f o r m u ł o w a ć (o h y d n e s ło w o ) w s z y s tk o , c o c h c ę , i z r o b ię to w p o w ie ś c i, k tó rą m a m n a p isa ć . (s. 2 6 )

Z raniony autor listu zachow uje się histerycznie. D otknięcie new ralgicznego p u n k tu sk u tk u je w ybuchem - niekończącym się inscenizow aniem rozpaczy, w ekspresyj­ nych słowach zapow iadających osuw anie się w (tru d n o uciec od m łodopolskiego słow nika) otchłań. N arastające uczucie, które tw orzy coś w ro d zaju spirali, w ko­ lejnych p a rtia c h listu n ara sta, nie rozładow uje się. W itkacy spraw ia w rażenie, jak gdyby był niem al poza sobą. Źródłowe rozum ienie sta n u ekstatycznego - „bycia na zew nątrz siebie”, dobrze oddaje stan p o d m io tu listu. P rzekracza on siebie w ie­ lokro tn ie - w ykonuje gesty, które oddzielają „ja” od niego samego. Jednoczesne u m niejszenie znaczenie innych osób („Ale jesteś biedna, m a lu tk a , potw orkow ata istota zabłąkana wkoło m oich w ydarzeń, których n igdy nie p ojm iesz.”) skutkuje abso lu tn ie ce n traln ą pozycją podm iotu. Jego egotyczny spektakl, a m oże: spek­ tak l jego zranionego ego, łączy się ze specyficznym stanem św iadom ości. Tu do­ chodzim y do najw ażniejszej i najciekaw szej jak sądzę deklaracji W itkacego: „M u­ szę (zm uszony przez Ciebie) om inąć Twoje m ałe za k rętk i i n a p r z e k ó r s o ­ b i e (i i n n y m ) s t w o r z y ć s i e b i e z b o k u [podkr. - O.Sz.], (s. 27).

W itkacy lokuje w yraźnie poza sobą powód, dla którego decyduje się na tę stra ­ tegię. Jest, jak pisze, do tego zm uszony - nie wypływa to z jego przem yśleń, ale jest reakcją na działan ia inn y ch osób. W ybiera więc drogę postępow ania, którą m ożna b y określić m ia n em tw órczości jako podm iotow ości. N ie jestem p rze k o n a­ na, czy rację m a Tom asz B ocheński, gdy pisze:

31 Z o b . n p . ir o n ic z n y R e g u la m in F ir m y P o r tr e to w e j „ S .I. W it k ie w ic z ”, w: B e z ko m p ro m isu ,

s. 9 5 -9 7 .

2

3

(16)

2

3

8

P o le k tu r z e lis tó w W itk a c e g o in a c z e j p a tr z y m y n a g e s t p o r z u c e n ia c z y s te g o m a la r s tw a , a n a w e t na p r z e k o n a n ie , ż e p o w ie ś ć n ie je s t d z ie łe m s z t u k i c z y s te j. W ie le u c z y n ił b o ­ w ie m W itk a c y , b y u w z n io ś lić ż y c io w ą k o n ie c z n o ś ć , i tr u d n o m u s ię d z iw ić .32

U w znioślenie konieczności oznaczałoby, że W itkacy rzeczoną konieczność czyni pew ną w artością w ysublim ow aną, w yniesioną p o n ad życie. Sądzić m ożna n a to ­ m iast, że szereg jego tw órczych działań był raczej p róbą przekroczenia życia, ro ­ zum ianego jako w dużej m ierze biologiczna konieczność. Próbow ał raczej oczy­ ścić swoją sztukę z treści życiowych, które uw ażał zarazem za kon ieczn e33. Jeżeli bow iem W itkacy w ystępuje przeciw ko (przede w szystkim ) sobie, jego celem jest przekroczenie tego, co diagnozuje jako w łasne „ja” . Chce m odelow ać siebie z dy­ stansu, którego nie osiągnie, jeżeli n ie sprzeciw i się rów nież in n y m - w kontekście w cześniej om aw ianych zdarzeń n ab iera to dodatkow ego znaczenia. Pozycja, któ rą przyjm uje, jest n ad e r am b iw alentna - z jednej strony au to r listu w łaściw ie dom a­ ga się akceptacji i szacunku, z drugiej zaś uznaje opinię innych za balast, którego m u si się pozbyć, aby móc w u stalony w yłącznie przez siebie sposób konstruow ać swoją podm iotow ość. Proces, którego m ożna b y się spodziew ać, to n ie u sta n n e u sta­ n aw ianie i w ym azyw anie - utrzym yw anie stałej różnicy pom iędzy tym , co ko n ­ struow ane, a tym , co projektow ane, w ydaje się tu konieczne. W ychylony w p rzy ­ szłość p ro jek t podm iotow y jest zarazem ujęty w m etaforę p rzestrzen n ą. W itkacy staje na zew nątrz siebie, dystansuje się, aby wyjść ze sta n u rozpaczy. Jak sądzę, ów p ro jek t podm iotow y pow staje w procesie b ardzo specyficznego rozpaczliw ego k o n ­ struow ania siebie. U św iadom ienie sobie swojego położenia bezpośrednio prow a­ dzi do jego zakw estionow ania i niezgody na w łasną pozycję.

W itk ac y m a siln e poczu cie n ie z ro z u m ie n ia (rów nież n p . ze stro n y k ry ty k i lite ra c k ie j), a ta k że p rz e k o n a n ie , że w ynika ona z b ra k u w ysiłk u , aby tego d o ­ k onać. To p o cz u cie w yraża w k ró tk ic h z d a n ia ch : „A ch - czem u n ig d y m n ie nie zrozum iesz? O dpo w ied ź b. p ro sta - bo n i e c h c e s z ” . Co ciekaw e, W itk ac y n ie m a l id e n ty c z n ie o d n o si się do k rytyków lite ra c k ic h oraz sw oich ad w ersarzy - b r a k zgody czy z ro z u m ie n ia dla jego p ro p o z y c ji w ynika albo z niew iedzy, albo z czystej n ie ch ę ci. R a d y k aln e p o cz u cie w yjątkow ości sp le cio n e z tru d n y m u sy tu o w a n iem , ta k że w obec żony, sk u tk u je p o cz u ciem n ie p ew n o śc i i u tr a ty f u n ­ d am entów :

T era z c z e k a m - je s te m b e z s il n y w o b e c m e g o lo s u (ż y c io w e g o ) i c z e k a m w y r o k u s i ł n i e ­ z n a n y c h ( k t ó r e s ą w e m n i e ) . [ . .. ] W id z ę tw a r z b o g a t e g o Ż y d a , k tó r y C i d a je a u t o ­ m o b il n a im ie n in y . I n i c m n i e t o n i e o b c h o d z i . W ie r z m i, ż e n ic . D z i ś p is z ę to z u p e łn i e na z im n o , m im o że s ię p r o g r a m o w o u r ż n ą łe m . W o g ó le c z u ję ta k s z a lo n y w str ę t d o ż y c ia , że n ic n ie je s t g o w s ta n ie z m n ie js z y ć a n i s p o tę g o w a ć . (s. 2 7 -2 8 )

32 T. B o c h e ń s k i Id e a ln e m a łż e ń s tw o , w: t e g o ż W itk a c y i r e szta ś w ia ta , O ffic y n a , Ł ó d ź 2 0 1 0 , s. 79.

33 Por. J. G o n d o w ic z „ S ta r g a n a z a tr z e w ia p u b lic z n o ść o p a d ła j a k je d e n f l a k ”. W itka ceg o

(17)

Szmidt „N a przekór sobie (i innym) stworzyć siebie z boku”

C oraz b ardziej ekspresyjny zapis, m niej reg u la rn e pism o, coraz w iększe odstępy m iędzy lin ijk a m i i „o zd o b n ik i” w zm acniają poczucie d ram a ty zm u tego w yzna­ nia. W itkacy nie skreśla i nie popraw ia - list nie spraw ia tym sam ym w rażenia, w m yśl deklaracji, pisanego „na zim n o ” . W pływ alkoholu zestaw iony z poczuciem niezaburzonej św iadom ości skutkuje w yrażanym i z niezw ykłą pew nością reflek ­ sjam i. Z kolei wizja, która m u si w zbudzać w n im em ocje pisania, jest zapalczywa. P aradoksalne figury, które p ro p o n u je au to r listu , są św iadectw em z jednej strony silnie tłu m io n y ch em ocji, z drugiej zaś poczucia p rzy m u su zapanow ania n a d li­ stem , p rzy jednoczesnej konieczności w yznaw ania. N a o sta tn ic h stro n ac h listu w idoczne są już także za p isk i na b o k u strony, łączone strza łk a m i, dopisyw ane w yraźnie in n y m p rzy rzą d em (p raw dopodobnie k red k ą lu b ołów kiem ) i innym k olorem (W itkacy zw ykle p isał fioletow ym atra m en tem ). R ozproszenie i coraz b ardziej gorączkow y zapis (na m arginesie czytam y niespodziew aną autorefleksję: „Zauw aż, że cały czas nic nie n ap isałem o tzw. „S Z T U C E ”) pozostają w zw iązku z tym , co w yrażone w tekście:

C o ś je s t w T o b ie u t a jo n e g o , p r z y c z a jo n e g o , c o n ie je s t g o d n e te g o , ja k ja się d o C ie b ie o d n o s z ę (o d n o s z ę - k o g o - z a co?) (z n o w u p iję w e r m u t). O d n o s z ę C ię w tej c h w ili n a b o k , za c e n ę p a r u w ie c z o r ó w . J e s te ś g łu p ie z w ie r z ą tk o , m o ja N in e c z k o , k tó re n ic a n ic n ic z e g o n ie r o z u m ie . [ . .. ] W ie m to , ż e je s te m z a w s z e z u p e łn i e sa m . (s. 2 8 )

P oniżając coraz b ardziej żonę (dalej czytamy, że gdyby W itkacy m iał M ercedesa „byłby na pew no czym ś w jej nędznym życiu”), au to r spraw ia w rażenie, jak gdyby, mówiąc G om brow iczem , słowa go mówiły. S tru m ień te k stu zdaje się coraz b a r­ dziej napędzać w yznanie W itkacego. Dość konw encjonalna deklaracja absolutnej i niepow tarzalnej szczerości tego w yznania jest am biw alentna - z jednej strony p rzy ta k ekspresyjnej odpow iedzi uznać by należało, że m am y do czynienia ze szczerością par excellence, z drugiej zaś, że w yznający n ie p an u je n a d w ypow iedzią, że m etafory do tego stopnia zdom inow ały jego w yznanie, że d y k tu ją jego kształt. O bsesyjnie pow tarzając te sam e zarzuty i w nioski z autoanalizy ociera się W itk a­ cy o histerię, której trzeźw e oko ad resatk i nie postrzegało (lub nie postrzegałoby - nie w iem y ostatecznie, czy list do niej dotarł) bezkrytycznie.

K ontrast, jaki pow staje pom iędzy zakończeniem listu („C ałuję C ię b. serdecz­ nie. Twój S taś”) a om aw ianym zapisem , jest ogromny. N ależy dodać oznaczony gw iazdką przypis:

W s z y s tk o , c o n a p is a łe m , je s t z u p e łn ą b la g ą p ij a n e g o , c h w i l o w o o p u s z c z o n e g o p r z ez w s z y s t k ic h t e g o . N i c te m u n ie w ie r z i b ą d ź z a w s z e tą s a m ą ja k z w y k le N in ą , a ś w ia t k ie d y ś o tw o r z y C i w s z y s tk ie w y jś c ia na N ie s k o ń c z o n o ś ć s z c z ę ś liw y c h p r z y p a d k ó w . J e d ­ n e g o w y m a g a m o d m o jej Z o n y (?!?!?!). Z e b y m n ie n ig d y n ie o k ła m y w a ła . Z a to n ie z a b iję jej n ig d y . (s. 30)

P odsum ow anie to rozum ieć m ożna co najm n iej na dwa sposoby - albo jako u n ie­ w ażnienie w yznania (co jest chyba niezbyt p rzekonujące), albo jego p aradoksalne potw ierdzenie. C zytająca, wobec której - tu pow racam y do a rty k u łu E lżbiety Ry­

2

3

(18)

2

4

0

bickiej - au to r w yznaje i się k reu je, otrzym uje p ełn y ekspresyjnie w yrażonych zarzutów i oczekiw ań list, po czym piszący w ykonuje gest, którego znaczenie m oż­ na by czytać jako jej kolejne deprecjonow anie, określona jest jako ta, która n ie jest w stanie w łaściwie na nie zareagować. Isto tn e jest także to, że W itkacy (w tym fragm encie) postrzega w ieczorne zdarzenie raczej jako incydent, w ykraczający poza standardow e zachow ania żony - stąd apel, by była ona „tą sam ą jak zwykle N in ą ”. S przeczności w ew nątrz tego listu , tu najbardziej w yraziste, nie m ogą być po strze­ gane tak , jak zwykło się to robić w le k tu ra c h tekstów literackich. Jak pow iedziałby W itkacy, „b abranie się w b eb e ch a ch ” wym aga uw zględnienia w ielu kontekstów - także tego, że n ie tyle słucham y lub czytamy, ile p o d słu ch u jem y w yznanie.

Abstract

Olga SZMIDT

Jagiellonian University (Kraków)

“Against oneself (and others) create oneself from awry” . On one letter of Witkacy to his wife

The article comprises some theoretical reflections on the epistolography as well as an interpretation of one of Witkacy's letters to his wife. The author draws especially on the research dealing with the epistolographic subject as well as the materiality of the personal document (especially pertinent in this context is the work of Paweł Rodak). The concept of subjectivity emerging from this letter as well as a specific personal and interpersonal situation accompanying its coming into being, lead the author to refer to the category of self-creation, self-reflection, confession and authenticity. The constellation of issues emerging from this interpretation situates the reader in a specific position - the subjectivity is constructed by both the letter's author and its recipients (the addressee and a reader).

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Iloraz  dowolnego  elementu  ciągu  Fibonacciego  i  jego  poprzednika  jest  ze  wzrostem   wskaźnika  coraz  lepszym  przybliżeniem  „boskiej

Rozwiń swoją wypowiedź w każdym z czterech podpunktów, pamiętając, że jej długość powinna wynosić od 80 do 130 słów (nie licząc słów w zdaniach, które są

[r]

This doctoral thesis concerns the application of three-level neutral point clamped (NPC) voltage source inverter to electrical energy conversion of the photovoltaic (PV) power

W optyce historyka idei istnieją pojęcia, o które w swojej pracy potyka się co chwila, pojęcia, które są mu znane i które przy okazji realizacji różnych za- dań badawczych

Zmienna losowa przyjmuje wartości równe odległości punktu od mniejszego z okręgów Podać rozkład zmiennej losowej.. Z odcinka [0, 1] losujemy

trójkątny graniastosłup czworokątny graniastosłup pięciokątny graniastosłup sześciokątny graniastosłup dziesięciokątny graniastosłup