• Nie Znaleziono Wyników

Debata i walka

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Debata i walka"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Krzysztof Biskupski

Debata i walka

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (27), 180-183

(2)

żyć m istycznych. M ożna powiedzieć, że groteska (tak jak ironia) najp ełn iej w y ra ż a św iatopogląd epoki, uosabia w szystkie główne przem iany, jak ie się w niej dokonały. K a rie ra groteski w d w u­ dziestym w iek u pośw iadcza „p rzew ro to w ą” rolę ro m an ty zm u d la u k ształto w an ia się nowego rozum ienia sztuki. C echuje je p rze­ de w szystkim zerw anie z naiw nym , im ita c y jn y m podejściem do rzeczyw istości, zakładającym św iatopogląd „zam k n ięty ” : w iarą w m ożliwość w y rażen ia tajem n icy b y tu poprzez odtw orzenie jego „ re a ln e j”, naocznej postaci.

D la polskiego odbiorcy antologia A liny K ow alczykow ej m a d o d at­ kow e znaczenie. Um ożliwia, po raz pierw szy w ta k szerokim za­ kresie, porów nan ie m yśli estetycznoliterackiego polskiego ro m a n ­ tyzm u z m y ślą zachodnioeuropejską. Pozw ala nie ty lk o na do­ strzeżenie oczyw istego fa k tu ran g i i roli, jak ą w obu w ypadkach odegrała sfe ra polityczno-społeczna, ale rów nież w skazuje na to, czego polsk iem u rom antyzm ow i zasadniczo b rak . J e st to, jakb y śm y dzisiaj pow iedzieli, reflek sja o ch a ra k te rz e teo rety czn o literack im (estetycznym ), k tó re j naczelnym i problem am i są: rela cja lite ra tu ra — sztuk a — rzeczyw istość, fu n k cja ironii i groteski, rola m itu i trad y cji, filozoficzne rozum ienie sam ego procesu tw órczego. W łaś­ nie ta różnica (dodajm y, nie różnica w artości poszczególnych doko­ n a ń literack ich , ale samego c h a ra k te ru przebiegu procesu h istory cz­ noliterackiego) zdecydow ała o bardzo nieciągłym , n astaw ion y m na bodźce z ew n ętrzn e rozw oju naszej lite r a tu r y i sztuki. K ied y u nas ro m an ty zm w y raził się we w spaniałej tw órczości d ram aty czn ej i lirycznej, rów nolegle w Anglii, N iem czech i F ra n cji p rzy go tow y ­ w ał g ru n t pod now e rozum ienie sztuki w ogóle. I stał się zapow ie­ dzią czołow ych k ierun k ów arty sty c z n y c h X X w ieku.

Paw e ł Dybel

R O Z T R Z Ą S A N IA I R O Z BIO R Y 2 8 0

Debata i walka

Jan Józef Szczepański: Przed nieznanym trybunałem. Warszawa 1975, Czytelnik, ss. 135.

K siążka J. J Szczepańskiego zrazu budzi sprzeciw — ta k się w niej w szystko dobrze zgadza i kom ponuje. Za dobrze. N a rra to r w ie o przedm iocie rozw ażań w szystko; w ie np., jak ie m o ty w y k ierow ały lag e rfiih re re m F ritzschem , gdy zezw alał ojcu K o lbem u n a zastąpienie G ajow niczka w celi śm ierci. J a k g d y ­ b y badana rzeczyw istość nie staw iała tu, w yjątkow o, żadnego oporu, jak gd yby piszący z góry w iedział, że jego in te rp re ta c je b ędą słuszne.

(3)

P o d o bne zastrzeżenia budzi kom pozycja książki. N a tom składa się pięć esejów , pisanych — trz e b a m niem ać — okazjonalnie, w róż­ n y m czasie i ta k też p u blikow anych w periodykach. A przecież całość w ygląda tak, ja k g dy b y to w łaśnie zam ysł kom pozycyjny stan o w ił genezę książki. J a k gdyby a u to r stw orzył fikcję zbioru p rzy p adk ow ych w obec siebie tek stó w po to, b y nas przekonać o po­ nadczasow ej, doskonałej jednolitości w ytw orów swego um ysłu. S przeciw ten skłania oczywiście do podjęcia m erytory czn ej pole­ m ik i — ale to spraw a bardzo tru d n a . Bo jak tu się spierać z a u to ­ p rez e n ta c ją, z ośw iadczeniem , że należy się do określonego h isto ry czn ie i społecznie pokolenia? A tak ą w łaśnie dek laracją przynależności do pierw szego pokolenia in telig en tó w urodzonych w niepodległej Polsce i d o rastający ch w końcow ych latach d w u ­ dziestolecia m iędzyw ojennego jest pierw szy esej tom u. Że pierw szo­ rzęd n ą rolę w form ow aniu się postaw y tego pokolenia odegrało pisarstw o C onrada, zwłaszcza głoszony przez pisarza p o stu la t w ie r­ ności sobie — o ty m w iem y także z innych źródeł. Że n aw et C onrad czuł, iż „człowiek sam dla siebie nie może być w y starcza­ jący m źródłem... k ry te rió w ” — to także w y d aje się praw dopodob­ ne. A le Szczepański w prow adza do sw ej opowieści C onrada nie ty lk o ze w zględu na rolę tego pisarza w k ształto w an iu pokoleniow ej świadomości. T rzy k olejne eseje tra k tu ją o potrzebie tra n sc en ­ d en cji i u k ry ty m celem przyw ołania a u to ra Lorda Jim a było w p ro ­ w adzenie tego w łaśnie w ątku.

T ran scen den cja jako naczelna potrzeba duchow a współczesnego św iata — z ty m już m ożna się spierać. Choć trzeb a by i w ted y podkreślić, że a u to r w y ko rzy stał całą moc d ialektyki, żeby nas do sw ej tezy zjednać. M am y w ięc analizę w spółczesnego p rzy p ad k u św iętości (o. Kolbe), m am y casus „św iętego z odw rotnym znakiem ” , C h arlesa M ansona i w reszcie — pom ost m iędzy ekstrem am i — p rzyp adek naiw nego w yznaw cy hinduizm u z O xford S treet. J e d n a k podjęcie sporu n ad al nie jest proste. N asuw a się bow iem p y tan ie: jako k to p o d ejm u je Szczepański swe analizy? Jak o nie uprzedzony badacz, k tó ry p rag n ie dojść obiektyw nej p raw d y o św ie- cie, czy jako zapro g ram o w any przed staw iciel określonej generacji, k tó ry chce nas zaagitow ać do określonego sposobu w idzenia św ia­ ta? A może jako a rty sta , spec od kom pozycji?

Tak się w łaśnie w ydaje. Opis londyńskiego w yznaw cy H a ri R am y odsłania całą jego naiw ność — ale kończy się w yznaniem pokory wobec m an ifestu jącej się w jego osobie w spółczesnej tęskno ty za czymś, co m ożna by uznaw ać za nadrzędne, pow szechnie obow iązu­ jące, porządkujące św iat praw o. I ta pokora w łaśnie s ta je się fu n ­ dam entem , na k tó ry m a u to r b u d u je rolę pisarza jako św iadka. Isto tą dążeń p isarskich m ają być p ró b y odnalezienia ostatecznego sensu przeżyw anego czasu, odw zorow anie zaw artego w nim ład u i — w konsekw encji — uw ew n ętrzn ien ie tego ład u w sobie i w innych. Choć wiadomo, że zadania w całości nie da się w ykonać, trzeb a

(4)

m im o to próbow ać. Gdyż tylko te próby u sp raw ied liw iają u p ra ­ w ianie zaw odu pisarza — i ty lk o one są w stan ie podtrzym ać spo­ łeczne poczucie tra d y c ji. Tu znów m ożna pytać, w jak im stopniu to, co się głosi obecnie, jest określone przez poprzednie p artie tek stu , a w jakim stanow i niezależny w ybór spośród istniejących lub teoretyczn ie m ożliw ych postaw pisarskich? Choć znów trzeba b y oddać spraw iedliw ość dialektycznej biegłości pisarza, k tó ry w ty m m om encie zastosow ał form ę listu, a jego nom inaln ym a d re ­ satem uczynił J u lia n a Stryjkow skiego. W skazanie na odm ienność tra d y c ji i życiorysów nadaw cy w stosunku do ad resata, p rzy pod­ k reśle n iu w spólnoty postaw pisarskich (zresztą rzeczyw iście istn ie­ jącej), je s t znakom itym chw ytem obiektyw izującym głoszone po­ s tu la ty .

Cała ta k o n stru k c ja sp raw ia koniec końców w rażenie, iż jest kon­ stru k c ją obronną. P o stu lu ją c postaw ę pisarza-św iadka, książka gło­ si w g run cie rzeczy rzetelność pisarską. J e st to więc p o stu la t bez­ w aru nk ow o słuszny, bezdyskusyjny. N iem niej głoszący uw aża za konieczne legitym ow ać się na tę okoliczność aż trzem a dowodam i tożsamości:

1) dow odem tożsam ości osobistej z za re je stro w an ą przez historię form acją;

2) dow odem tożsam ości tej fo rm acji z określonym sposobem in te r ­ p re ta c ji rzeczyw istości (szczególną w artością dow odu jest to, że pośw iadcza go K. M arks);

3) dow odem tożsam ości określonego i społecznie uw arunkow anego sposobu in te rp re ta c ji św iata z zajm ow aną wobec jego zjaw isk po­ staw ą.

Taki je st sens m istern ej kom pozycji, n ad er ścisłego przenikan ia się poszczególnych planów poznaw czych książki, ich w zajem nego w aru n k o w an ia się.

P ow yższem u rozum ow aniu m ożna postaw ić zarzut, że zaw iera w so­ bie sprzeczność. J a k bow iem może pragnąć uczestnictw a w debacie książka, k tó ra głosi p o stu la t nie podlegający dyskusji? W ydaje się w szakże, iż taki w łaśnie p o stu la t jest w dużej m ierze fu n k cją po­ czucia, iż je s t się skazanym na w alkę. Można sobie w yobrazić, że ów p o stu la t w yglądałby inaczej, gdyby książce przyśw iecała rea ln a p e rsp e k ty w a debaty, a nie tylko jej pragnienie. N ieosiągalny cel ostateczny, w łaściw y lansow anej postaw ie, zostałby praw dopodob­ nie zastąpio n y w izją b ardziej m aterialn ą, skończoną i u c h w y tn ą (a przeto poddającą się dyskusji), całość zaś zysk ałab y bardzo na optym izm ie.

W y jaśn ien ia dom aga się także kw estia k o n tek stu , w jak im trz e b a książkę um ieszczać. M ów iliśm y tu o in te rp re ta c ji św iata, co mogło b y sugerow ać, że chodzi o św iat w ogóle, a p rzy n ajm n iej — o św iat w spółczesny w ogóle. Na to zdaje się w skazyw ać zainteresow anie okazane M ansonowi, a także ruchom i ekstraw agancjom m łodzieży na Zachodzie. Nie n ależy jed n ak tego uniw ersalistycznego a sp ek tu

(5)

183 R O Z T R Z Ą SA N IA I R O Z BIO R Y

książki przeceniać. K iedy bow iem a u to r dochodzi do stw ierd zeń dla siebie n ajw ażn iejszych , do kw estii roli i m iejsca pisarza w społe­ czeństw ie, wów czas sp raw a przenosi się na g ru n t rodzim y.

K rzyszto f Biskupski

Autobiografom jako

zagrożenie

Z w ew n ętrzn ej p e rsp ek ty w y zainteresow anego jego w łasn a biografia je st z reg u ły biografią nieudaną. Poniew aż ty lk o z zew nątrz, z nieosiągalnej dla au to b io g rafisty pozycji, ocenić m ożna, czy m u się udało, czy nie, czy i w jakiej m ierze zrealizow ał sw e życiow e szanse, czy uczestniczył w działaniach sensow nych, czy był żałosną ofiarą bezsensu... A utobiografizm skłania do rozgo­ ryczeń, bo od środka, czyli od stro n y idealn ych w yobrażeń o tym , ja k być pow inno, stro n a druga, realizacji i przebiegu zdarzeń rze ­ czyw istego, m usi w ydać się chropaw a, niedoskonała, om ylna. A uto ­ b iografizm jest postaw ą klęski, a już spraw ą ta k tu i delikatności zainteresow anego jest to, czy przedstaw i on ją łagodnie, n a w e t z se n ty m e n te m , czy też rzecz u d ram aty zu je. Na zagrożenie — a je st zagrożeniem p rzyjęcie p ostaw y autobiografizm u, zgoda n a k o n w en ­ cję autobiografizm u, decyzja, by in ty m n e dośw iadczenie uczynić m ia rą św iata — m ożna reagow ać histerycznie, m ożna i stoicko, a n a w e t z m asochistyczną radością (tylko z kim ś tak im , ja k ja, m ogło aż tak źle wyjść).

Pow ieść Ju lia n a K o rn h a u sera K ilka chwil jest dow odem łagodnego w ejścia w m ro k w łasnego w n ętrza, je st m łoda i u jm u jąca. I bez­ nadziejna, jak w szelkie autobiograficzne do ku m en ty dojrzew ania, czyli poszukiw ania p rzy w ejściu w św iat czegoś mocnego pod stopą, gd y w iadom o, że św iat jest m ocny ty m w łaśnie, że, w iro w a ty i za- paściowy, w sobie w iadom ym ry tm ie przew raca się do góry nogam i. A utor, jak i jego generacja, czekał w oczyw isty sposób na coś in ­ nego, toteż uczciw ie n o tu je sm u tek rozgoryczenia, opisuje kolejne stad ia sp adania „w jak ąś ciem ność, gęstą jak kisiel” . A u to r je s t tak to w n y i nie chce nas sobą epatow ać (uprzejm ość wobec czy teln i­ ków nieoczekiw ana, sym patyczna), gdyż tek st swój k w alifik u je jako „pew ien sen, k tó ry raz był czerw ony, a raz różow y” . Zapis więc o różnym sto p n iu intensyw ności (czerw ony — różowy), ale zapis snu. Więc czegoś z założenia m niej obowiązującego, niekoniecznego, chaotycznego, a przez ową senną intym ność ty m b ardziej p raw d zi­ wego, nie skażonego błędem rea ln ej p erspektyw y, om yłką in te r­ p re ta c ji dośw iadczeń n a jaw ie. P ra w d ą o m oim życiu je st mój w łasn y ra c h u n e k zysku i s tra ty , m iłości i znudzenia, a ten mój

Cytaty

Powiązane dokumenty

EĊG]LH WHLVWą ]PQLHMV]D UyĪQLH ZĞUyG UyĪQ\FK JUXS ]DZRGRZ\FK :ĞUyG ¿]\- NyZ MHVW VWRVXQNRZR ZLHOX WHLVWyZ QDWRPLDVW ZĞUyG ELRORJyZ ± W\FK ]

Od strony miasta, zapewniając wolny dostęp do umocnień przylegały tereny niezabudowane (od strony południowo-zachodniej np. Jedynie część murów miałaby pochodzić z

For different types of steels, the calculated elastic strain and the strain measured on the standard specimens are in good agreement and consequently the

The influence of water in the fuel-water emulsion on the combustion process in the cylinder is based on its reductive effect on the concentration of toxic compounds in the ex-

ChmMffiickaja twierdzi, że dlia niej wpływ Tołstoja na Szo­ łochowa przejawia się nie w pow tarzaniu przez drugiego szcze­ gółów artystycznych pierwszego, lecz

nie mo?na by?o jednak rozpozna?, jakie. to by?y

Przypuszcza się, że jest to efekt stałego dopływu nieprzetworzonej materii organicznej z obumierających korzeni i materiału z nadległego poziomu organiczne­ go1. Rysuje się

In this case, the stiffness in torsion was so low that a simultaneous excitation in bending and torsion appeared at the critical wind velocity for pure