• Nie Znaleziono Wyników

Zapomniany odkrywca "Kazań gnieźnieńskich": z dziejów bibliotekarstwa wielkopolskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Zapomniany odkrywca "Kazań gnieźnieńskich": z dziejów bibliotekarstwa wielkopolskiego"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Michał Witkowski

Zapomniany odkrywca "Kazań

gnieźnieńskich": z dziejów

bibliotekarstwa wielkopolskiego

Pamiętnik Biblioteki Kórnickiej 5, 250-261

(2)

M IC H A Ł W ITK O W SK I

ZA PO M N IA N Y ODKRYW CA „K A Z A Ń G N IE ŹN IEŃ SK IC H “

Z DZIEJÓW BIBLIOTEKARSTWA WIELKOPOLSKIEGO

M inie n ied łu go sto lat od p ierw szego w yd an ia K a za ń gnieźnieńskich, a w ciąż d zieje kodeksu, z którego śred n iow ieczn y zab ytek w yd ob yto, pozo­ stają niedocieczoną tajem nicą. J eśli drogą an alizy język a i pisow ni K azań oraz g rafik i i papieru kodeksu m ożna stosu nk ow o łatw o i z dużym praw do­ p odob ień stw em określić w iek zabytku, to już na przykład w sk azan ie osoby p ierw szego w ła ściciela kodeksu w yd aje się zadaniem w prost n ie do roz­ w iązania. P row en ien cja K a za ń pozostanie zap ew ne jeszcze długo przed­ m iotem dociekań, podobnie jak dzieje kodeksu na przestrzeni w iek ów d zielących jego p ow stan ie od pierw odruku. N ie podejm ując n a w et próby zarysow ania p rzyp u szczaln ych losów zabytku w obec braku podstaw do jak ich k olw iek w tej sp raw ie u staleń , w arto jednak w y jść trudnościom naprzeciw , zachodząc całe zagadnienie niejako od tyłu.

W iadomo, że K azania w yd ał po raz p ierw szy w r. 1857 T ytu s D ziałyń - ski (w opracow aniu L udw ika Jagielsk iego) z kodeksu średniow iecznego, p rzech ow yw an ego w zbiorach b ib liotek i kapitulnej w G nieźnie *. Chociaż żadne z d otych czasow ych opracow ań h istorii tej b ib lio te k i2 n ie p ow ie nam, n iestety , od jak iego czasu kodeks z kazaniam i łaciń skim i i polskim i stan ow ił w łasn ość k a p itu ły gn ieźn ień sk iej, to p osiadam y jednak p ew n e w sk azów k i przydatne dla u stalen ia osoby n ie pisarza w praw dzie, ale o d k r y w c y cen n ego zabytku. Bo trzeba pow iedzieć, że w badaniach nad K a z a n ia m i sp raw ę tę pom inięto, skupiając się g łó w n ie — n iew ą tp liw ie słu szn ie — na sam ej tylk o zaw artości kodeksu. C h cielib yśm y jednak kom uś przypisać tę w ca le niebanalną zasługę, choćby przecież z u w agi na w sp om n iane lo sy kodeksu.

W ydaje się, że w tym celu najbardziej przydatne będą oględ zin y zabytku. Z doskonale ostatnio w ydanej reprodukcji jego polskiej części

1 Pierw sze wydanie Kazań gnieźnieńskich ukazało się w r. 1857 pt. Zabytek

daw n ej m o w y polskiej w Poznaniu drukiem L. Merzbacha.

2 Historię gnieźnieńskiej biblioteki kapitulnej om ówił L. F o r m a n o w i c z w artykule Biblioteka kapitulna w Gnieźnie, „Biblioteki w ielkopolskie i pom orskie“. Praca zbiorowa pod red. S. W ierczyńskiego, Poznań 1929, s. 153—168.

(3)

Z A P O M N IA N Y O D K R Y W C A „ K A Z A Ń G N I E Ź N I E Ń S K I C H “ 2 5 1

w yd ob yw am y p ierw sze p rzesłanki do rozstrzygających interesującą nas spraw ę w n io s k ó w :i. K arty kodeksu bow iem p okryte są późn iejszym i dopiskam i, które na p ierw szy rzut oka p ozw alają stw ierd zić, że zab ytek poddano zabiegom tak zw anego opracow ania b ibliotecznego. Czyja w ięc ręka i k ied y w p isała — przyznajm y: w sposób n ie św iad czący ch lub n ie o szacunku dla tego b ib lioteczn ego c y m e liu m — in form acje o zaw artości kodeksu, jego d aw ności oraz postaw iła sygn atu rę i oznaczyła strony?

Spraw cę znał już B olesław Erzepki, gdy w r. 1885 oglądał kodeks w G nieźnie, p rzygotow ując na jego p odstaw ie sw ą pracę doktorską 4. B ył nim W ojciech A n zelm B rodziszew ski, bibliotekarz kapituły. J eśli Erzepki notatk i bibliotekarza d osłow n ie odkryw ał, bo ich J agielsk i przy p ierw o ­ druku K azań w r. 1857 obok tekstu nie przerysow ał, to osoba B rodzi- szew sk iego n ie b yła m łodem u doktorantow i obca. B rodziszew skiem u b ow iem d ed ykow ał D ziały ń sk i sw e w yd an ie K a za ń w liście (datow anym z K órnika 1 VII 1857), w yd ru k ow an ym jako w stęp do bardzo naów czas kosztow nej e d y c j i5. Z listu d ow iadu jem y się, że kazania przekazał D zia - łyń sk iem u do p ub likacji B rodziszew ski. O czyw ista, że na podstaw ie sam ego faktu przekazania n ik t nie pow ie, iż B rod ziszew skiem u n ależy przypisać zasłu gę odkrycia kazań; co n ajw yżej zasłu żył się udostępniając w arto­ ściow y zab ytek m iłośnik om daw n ego język a p olsk iego i nauce. Tak też ocenił zasłu gę B rod ziszew skiego Erzepki, choć czytał i kazania, i dopiski bibliotekarza 6.

* Kazania gnieźnieńskie. Podobizna ■— transliteracja — transkrypcja. Wyd. S. Vrtel-W ierczyński, Poznań 1953. „Zabytki Języka i Literatury Polskiej“, nr 2. Trzecie w ydanie K azań gnieźnieńskich przynosi p i e r w s z ą reprodukcję (z klisz siatkowych) w szystkich kazań polskich, a poza tym podobizny tekstów m odlitewnych i niektórych glos. Wyd. 1 z r. 1857 m iało faksym ilow ane podobizny tylko 14 kart kodeksu, wyd. 2 (Nehringa) z r. 1896 (odbitka) zawierało fotograficzne reprodukcje jedynie 2 kart kodeksu.

4 Praca Erzepkiego ukazała się drukiem w języku niem ieckim pt. Der T ext der

Gnesener Predigten kritisch beleuchtet. Einleitung zur Abh andlung „Die Sprache der Gnesener Predigten“, Poznań 1885.

5 Na w ysoki koszt wydania D ziałyńskiego narzekał anonim owy recenzent w P rze ­

glądzie Poznańskim, 1858. t. 25, s. 77—80, i w yraził z tego powodu przekonanie, że „Zabytek daw n ej m o w y polskiej m ało przez kogo poznanym i badanym będzie“.

Warto nadmienić, że dla recenzenta Kazania gnieźnieńskie nie m iały żadnej „wartości w ew nętrznej“.

0 „Dem Bischof Brodziszewski gebühr das Verdienst, dass die Gnesener Predig­ tensam m lung der w issenschaftlichen Beachtung näher gerückt worden ist [ . . . ] Die nahen Beziehungen, in w elchen Bischof Brodziszewski zu T. Działyński stand, ist es zu danken, dass die Gnes. Predigten früher Eigenthum der G elehrten geworden sind, als die damals schon bekannten Sprachdenkmäler, deren Veröffentlichung erst der neueren Zeit Vorbehalten bleiben sollte“. (B. E r z e p k i , op. cit., s. 4). Nikodem C i e s z y ń s k i w rozprawie Kazania gniezieńskie, Poznań 1918, („Rozprawy Wydz. Teologicznego TPN w Poznaniu“, S. 2, posz. 4;I) poszedł nieco dalej twierdząc, że

(4)

2 5 2 M IC H A Ł W IT K O W S K I

Z anim w p ełn iejszy m św ie tle p rzedstaw im y udział B rodziszew skiego w dziejach — n ie tylk o w yd aw n iczych — K azań gnieźnieńskich, p rzyj­ rzyjm y się jego pracy w b ib liotece kapitulnej 7.

S tan ow isko p refek ta b ib liotek i kapitulnej objął B rodziszew ski około r. 1845 już w podeszłych latach i po otrzym aniu godności sufragana gn ieź­ nieńskiego. Ten W ielkopolanin, rodem z M urow anej G oślin y (ur. 17 IV 1779), posiadał w ie le zalet u m ysłu i charakteru, m ógł w ięc z niejak im pow od zen iem doprow adzić do n iezb ęd nego porządku w iek o w y księgozbiór k apitulny, w tak znak om itym będący do jeg o czasów nieładzie, że „w ła­ ściw ie nikt n ie w ied ział, ile i jak ie dzieła m ieści w sobie ta skarbnica“ 8. O ddał się też b ib liotek arstw u z przykładną u czciw ością i p ośw ięceniem , do książek m ając zam iłow an ie od sam ej m łodości. M arceli M otty, którego B rod ziszew ski u czy ł w poznańskim gim nazjum M arii M agdaleny ®, zacho­ w ał te ry sy jeg o osobow ości w e w spom nieniu: „B yłem kilka razy u n iego z ojcem m oim , który znał się z nim od daw na i zaw sze, jak pam iętam , zastaliśm y go przy stoliku zasłan ym aktam i i książkam i [. . .] Z najdow ał w w o ln y ch ch w ilach sw oje zad ow olen ie i rozryw k ę szperając po księgach, o sob liw ie starych, spisując sw o je spostrzeżenia i rozm yślania po w ięk szej części w język u łacińskim , w k tórym m u się n a w et dogodniej b yło w y ra ­ żać“ 10. N aw et gd y w r. 1834 w y je ch a ł za granicę, n ie zapom inał o książ­ kach: n ie żałując p ien ięd zy p rzyszły bibliotekarz zaopatruje się w R zym ie w znaczny zbiór rzadkich książek rozm aitej t r e ś c i 11. Zgrom adzony przez d łu gie ży c ie księgozbiór przekaże B rodziszew ski przed śm iercią testam en ­ tem b ib liotece kapitulnej 12.

..zasługę odsłonięcia ważnego tego pomnika ma głów nie Brodziszewski, który na ich w artości w cześnie się poznał" (s. 10).

7 Biografię Brodziszewskiego podaje artykuł L. F o r m a n o w i c z a w Polskim

słowniku biograficznym, II, 453.

s I. P o l k o w s k i , Biblioteka kapituły gnieźnieńskiej, „Kurier Poznański“, 1876, nr 293.

я Nauczycielem w gimnazjum Marii Magdaleny w Poznaniu był Brodziszewski w latach 1813—1830.

10 M. M o t t y , Przechadzki po mieście (Poznaniu), Poznań 1890, cz. IV, s, 209, 211. Według Mottego Brodziszewski podjął się obowiązków bibliotekarza dobrowolnie.

11 J. K o r y t k o w s k i . Prałaci i kanonicy ka te d ry metropolitalnej gnieźnieńskiej, Gniezno 1883, t. 1, s. 79.

12 L. F o r m a n o w i c z , Katalog druków polskich X V I-go w ieku biblioteki

kapitulnej w Gnieźnie, Poznań 1930, notuje 6 dzieł pochodzących z księgozbioru Bro­

dziszewskiego (poz. 30, 87, 144, 203, 205 i 239); J. K o r y t k o w s k i (op. cit., s. 509) opowiada o „chaosie prawdziwym", jaki spowodowało w uporządkowanym już księgozbiorze kapitulnym w łączenie doń około tysiąca dzieł liczącego zbioru Brodzi­ szew skiego. „Taka powstała mięszanina, że książkę potrzebną znaleźć było nader (rudno, a naw et nie podobno“. Brodziszewski przekazał bibliotece również kolekcję atlasów geograficznych i astronomicznych {tamże. s. 82).

(5)

Swój stosu nek do k siążki k ształtow ał B rod ziszew ski na gru n cie roz­ ległej w ied zy, którą p osiadał i p ogłębiał w w ielu kierunkach. „N ie b yło — zanotow ał jego biograf — g ałęzi nauk przyrodzonych, w której by ks. B ro­ d ziszew sk i sił sw oich n ie próbow ał i do znacznej nie doprow adził b ieg ło ści“ 13. M otty uw ażał, że „głów n y p rzedm iot jeg o badań stan o w iły przede w szystk im sp raw y h istoryczn o-teolo giczn e“ u . K toś inn y znów tw ierdził, że „B rodziszew ski b y ł w ielk im znaw cą starożytn ości polskich, b ył u czon ym teologiem i k anon istą“ 15. „Całe w olu m in a rozpraw i w y w o ­ d ów “ B rod ziszew skiego — o co d ociek liw y b ibliotekarz m ało dbał — nie p rzeszły przez druk i u tk w iły pono w kapitularzu i konsystorzu w G nieźnie. N atom iast rezu ltaty jego d ziałalności bibliotekarskiej na dłużej zachow ały pam ięć szperacza i — odkryw cy.

Z asoby początkam i sięgającej średn iow iecza b ib liotek i kapitulnej zastał B rodziszew ski, jak się pow iedziało, w stan ie bezładu, u n iem ożliw ia­ jącego zorien tow an ie się w charakterze księgozbioru i oszacow anie jego w artości. N agrom adzonych z b iegiem w iek ów , głó w n ie drogą darowizn, książek i rękop isów od daw na n ie tk n ęła ręka bibliotekarza, katalog nie istn iał, a stary in w en tarz z r. 1608 n ie p rzedstaw iał praktycznej w artości, bo ty tu ły i szczegóły w yd aw n icze książek zanotow ano w nim w sposób skrócony, do tego ty tu ły p olsk ie przekładając na łacinę! Przed Brodzi- szew sk im stan ęło w ięc ponętne, acz trudne zadanie w p row ad zenia ładu w przeszło 15 000 p ozycji liczący księgozbiór, ob fitu jący — jak się dopiero później okazało — w rzadkości rękop iśm ien ne i typ ograficzn e 1(i.

P rzystęp u jąc do uporządkow ania zbiorów , B rodziszew ski zgodnie z p rzyjętym podziałem w yod ręb n ił z n ich rozrzucone po różnych m ie j­ scach pom ieszczenia bib lioteczn ego rękopisy, odkładając druki — jak się zdaje — do drugiego etapu opracow ania. W każdym razie nad zab yt­ kam i rękop iśm ien nym i pracow ał do końca życia (um arł 10 VII 1866); druki p ozostaw ił n ie opracow ane 17.

W yszukane rękopisy — od n a jw cześn iejszych do pochodzących z X V I w. — u grupow ał B rodziszew ski w edłu g sześciu kategorii p iśm ien

-Z A P O M N IA N Y O D K R Y W C A „ K A -Z A Ń G N I E Ź N I E Ń S K I C H " 2 5 3

13 J. К o r y t к o w s к i, op. cit., s. 79. 14 M. M o t t y , op. cit., s. 211.

15 T. Ż y c h l i ń s k i , Kronika żałobna rodzin wielkopolskich od 1863—1876 r.. Poznań 1877, s. 44. Autor tw ierdził poza tym, że z „uwag bardzo pracowitych Brodzi­ szew skiego poznać łatw o można, że to był mól książkowy nie lada“.

16 Takim unikatow ym egzemplarzem był np. poem at hutniczy W alentego R o ż - d z i e ń s k i e g o , Officina ferraria (Kraków 1612), wydany ponownie w r. 1933 przez Romana Pollaka. U nikat zaginął niestety w ostatniej wojnie. Brodziszewski nie tylko porządkował zbiory biblioteki, ale je również uzupełniał. O kupnie rękopisu zob. w zm ianki u T. T r z c i ń s k i e g o , Średniowieczne rękopisy biblioteki kapitulnej

w Gnieźnie, Roczniki Tow. Przyj. Nauk Poznańskiego, Poznań 1909, t. 35, s. 176 i 204.

(6)

2 5 4 M IC H A Ł W I T K O W S K I

niczych, dla jednej gru p y p rzyjął jako rozróżnienie k ategorię biblioteczną

(libri rarissim i). Sporządzony inw en tarz ob ejm ow ał 121 kolejno num ero-,

w ah ych pozycji. N u m ery p ozycji sta n o w iły sygn atu rę rękopisu. Poza inw en tarzem pozostały rękopisy inn ego typu, jak daw na korespondencja k ancelarii k rólew sk iej, biskupów , rozm aite m em oriały itp. Oto układ inw entarza: nr (sygn.) 1— 18 — m szały i antyfonarze, 19— 34 — P ism o śit/\ i egzegetyka, 35— 48 — brew iarze i kazania, 49— 60 — teologia schola- styczna, 61— 62 — ars dictandi, 63— 101 — praw o kanoniczne oraz 102— 121 — w sp om n iane już „księgi najrzadsze“. S tan isław Sm olka, który inw en tarz ten oglądał w r. 1874, gd y w podróży po archiw ach daw ­ nego W. Ks. Pozn ań skiego oraz Prus W schodnich i P o łu d n iow ych zatrzy­ m ał się w G nieźnie, p och lebn ie oceniał trud B rodziszew skiego: „Jakkol- w iek b y m u [tj. inw entarzow i] niejed n o zarzucić się dało, św iad czy [on] zaw sze o b en ed yktyńsk iej p racow itości i głębokiej erud ycji uczonego biskupa“ 18. N iew ątp liw ie: dobre p rzygotow an ie w zakresie w iedzy, h isto ­ rycznej i teologicznej u łatw iło b ibliotekarzow i rozpoznanie op racow yw a­ nych rękop isów i ich chronologizację. A le i z tym n ie m usiało to być spraw ą łatw ą, skoro egzem p larze pozbaw ione b y ły częstokroć ty tu łó w i pism o m iały starożytne.

B rod ziszew ski jedn ak sk ru pu latn ie doszukuje się w rękopisach tych w szystk ich szczegółów , z których będzie m ógł zbudow ać inw en tarzow y opis jed n ostk i b ib lioteczn ej. K artkuje rękopis i rozczytuje się w jego treści n ie tylk o biernie, by uzyskać n iezb ęd ne dla rozpoznania inform acje. Z pasją poznaw czą łączy drugą: k rytyczną. O cenia zaw artość zabytków , zespala w yd o b y te z n ich w iadom ości ze sw oją w cale szeroką w iedzą, kom ponuje z tego m ateriału obszerne n iek ied y w y w o d y , k tórym i zapi­ su je — tu w yb aczm y mu b ezcerem on ialn ość — karty op racow yw anych rękopisów . A le, n iestety, to n ie jed y n y grzech b ib lioteczn y biskupa! W skażm y przy okazji dalsze. Z zam iłow an iem opraw ia w łasn oręczn ie p ow ierzone mu książki, „lubo — jak jed en z jego n astęp ców później narzekał — n ieszczęśliw ie, bo u żyw ając klajstru m ączanego p rzyw ab ił m n óstw o do b ib liotek i robactw a“ ,!\ Poza tym strzeże księgozbioru ze

18 S. S m o l k a , Arch iw a w W. Ks. Poznańskim i w Prusiech Wschodnich i Z a­

chodnich. Spra wozdanie z podróży o d b y te j z polecenia Kom isji historycznej w le d e 1874 r., „Rozprawy i Sprawozdania z Posiedź. Wydz. Histor.-filozof. A U “, Kraków 1875,

t. 4, s. 170—464. Tutaj na s. 294—295 omówiono inwentarz Brodziszewskiego. Inw en­ tarz ten nie objął w szystkich rękopisów biblioteki, lecz tylko te, które szczególnie interesow ały bibliotekarza, a w ięc rękopisy najstarsze. Rękopisy z nowszych czasów otrzymały jedynie kolejne num ery (sygnatury). D latego nie ma w inwentarzu w spom ­ nianych w drukowanym tutaj liście Brodziszew skiego rękopisów nr 128 i 129. Zaznaczmy, że w r. 1926 biblioteka posiadała 196 rękopisów w 201 wolum inach (zob. E. C h w a l e w i k , Zbiory polskie, Warszawa 1926, t. 1, s. 101).

(7)

Z A P O M N IA N Y O D K R Y W C A „ K A Z A N G N IE Ź N IE Ń S K IC H * 2 5 5

zbyteczną troskliw ością przed zniszczeniem i kradzieżą, nie dopuszczając do p ółek — bez szerszego zrozum ienia społecznej jego przydatności — ani badaczy, ani n aw et kanoników 20. T. D ziałyń sk i n ależy do w yjątków ; w iąże go z B rod ziszew skim daw na znajom ość i w sp óln e zain teresow an ie zabytkam i m inionej k u ltu ry i d ziejów Polski.

Wśród odkurzonych rękopisów jest rów nież gruby kodeks łaciński, który bibliotekarz — zaznajom iw szy się z treścią — przydziela do grupy kazań, m ieszczących się w u łożonym rzeczow o inw en tarzu — jak w iem y — m ięd zy poz. 35 a 48. B rod ziszew ski w p isu je kodeks pod nr 39, tą sam ą liczbą („ № 39“) oraz dopiskiem : „C odicu m “ (к. 1 r.), notatką p ro w en ien - cyjną (k. 2 r.) i n iejasn ym dla m n ie sym b olem „A h“ (dolny m argines k. 1 r. — oznacza półkę?) opatruje p ierw szą i drugą kartę recto rękopisu. Zarazem przegląda z uw agą cały rękopis i załatw ia sp raw ę jego objętości, jednak p agin u je n iezb yt uw ażnie, pom ijając trzy karty (m iędzy kk. 109 a 110, 111 a 112 i 149 a 150); jedną tylk o z nich — sp ostrzegłszy w id oczn ie przeoczenie — u zu pełn ia liczbą 149b. P ierw sza i ostatnia stronica kodeksu otrzym ują notatki stw ierd zające początek i koniec rękopisu 21. Stąd w iem y dziś, że co najm niej od p ołow y przeszłego w iek u nie u była z kodeksu

K azań ani jedna karta.

L ektura treści kodeksu pozw ala B rodziszew skiem u dostrzec odrębność język a n iek tórych jego partii. B ib liotek arz zap ew n e z n iem a ły m zd ziw ie­ n iem czyta archaiczną p olszczyznę 10 kazań niełacińsk ich . W śród w y ­ łączn ie po ła cin ie p isan ych starych rękopisów gn ieźn ień skiej b ib liotek i kodeks oznaczony nr 39 zaw iera rzadkość w yjątkow ą: w p raw ych górnych rogach n iek tórych kart rękopisu pojaw ia się zatem prosta, ale w ty m zespole b ib lioteczn ym jakże w ym ow n a notatka: polonice. Podobną u w agę um ieszcza ręka bibliotekarza jeszcze przy kilku kazaniach łacińskich, których tek sto w i tow arzyszą tu i ów d zie p olsk ie glosy. I dołączone do kodeksu cztery m n iejsze kartki z tekstam i m od litw polskich otrzym ują sto sow n e objaśnienie: „P olski m anuskrypt bez daty, ale n ajp ew n iejsza z ortografii polskiej, że z w iek u najm niej p iętn astego je st sp isa n y“ (w y ­ jątkow o po polsku, reszta b ow iem dopisków łaciną!). N otatka ta pozw ala nam zorientow ać się n ieco dokładniej w sposobie op racow yw ania ręko­ p isów przez B rodziszew skiego. S u m ien n y bibliotekarz w ych od zi poza

20 St. S m o l k a , op. cit., s. 292, I. P o l k o w s k i , op. cit., J. K o r y t k o w s k i , op. cit., s. 81 i 501.

21 W szystkie dopiski Brodziszewskiego na kodeksie Kazań gnieźnieńskich odczytać można z podobizny kodeksu dołączonej do edycji Vrtel-W ierczyńskiego w zględnie ze w stępu wydawcy. Sygnaturę „MS 24“ na k. 1 r. kodeksu w pisał w r. 1877 przy sporządzaniu nowego katalogu ks. Jan Korytkowski, który bibliotekarzem kapituły był od kwietnia 1874 r. W latach 1866—1874 stanow isko to po Brodziszewskim zaj­ m ował ks. Zienkiewicz.

(8)

256 M IC H A Ł W I T K O W S K I

prostą, choć w jego w arunkach na p ew n o n ieła tw ą ze w zględ u na dawną p isow n ię id en tyfik ację język ow ą tek stu i sn u je d om ysły co do czasu jego pow stania. W tym w ypadku — p odkreślm y to — chronologizacja jest trafna 22.

P rzeczytaw szy w ięc cały rękopis B rodziszew ski gotów jest do w p isa­ nia na karty rękopisu spostrzeżeń, jak ie nasunęło mu zaznajom ienie się z k odeksem kazań (jego zaw artość, czas p ow stan ia — na p odstaw ie staro­ żytn ego charakteru w ystęp u jącej w k odeksie p olszczyzny oraz id e n ty fi­ kacja językow a: „non Rossica, non B ohem ica, nec alia Slavica, sed genuina prim aeva polonica lin gu a“) 23. O dpow iednie do tego m iejsce znajduje na 1 k.

recto, zaczyna pisać na górnym m arginesie, lecz — m ając dużo do p o w ie­

dzenia — rychło spostrzega, że m iejsca m u tu n ie starczy. P rzen osi się w ięc na boczny m argines w ew n ętrzn y i rozpoczyna u w ag ę od nowa. A le i tu ciasno b ib liotek arzow i m ającem u słabość do dłu gich w yw od ów : im bliżej ku k ońcow i uw agi, ty m drobniejsze i m niej czy teln e pism o. B y le zm ieścić! Z apew ne ty lk o zb yt w ąsk iem u m argin esow i zaw dzięczam y, że notatka n ie rozw inęła się na cen n ych kartach rękopisu w obszerny traktat, jakich podobno p ełn o po rękopisach op racow yw anych przez B rod ziszew skiego 24. A le szczęśliw y m przypadkiem nie je steśm y p ozb aw ien i obszerniejszych w yn u rzeń B rod ziszew skiego na tem at K azań gnieźnieńskich. Z nalazłem je w liście bibliotekarza do T ytusa D ziałyń skiego, napisanym już po opra­ cow aniu b ib lioteczn ym kodeksu, lecz przeszło rok przed opublikow aniem jego polskiej części. Jest to w ogóle p i e r w s z a w y p o w i e d ź o do­ piero co od nalezionym zabytku, tym cenniejsza, iż pochodzi od jego od kryw cy. Z asługuje przeto na ogłoszen ie w całości jako ciek aw y p rzy­ czyn ek zarów no do d ziejów średn iow iecznego kodeksu, jak i g en ezy w yd aw n iczej sam ych K azań, które w B rod ziszew skim m iały rów nież — jak się okazuje — sw ego p ierw szego k rytyczn ego kom entatora.

J e śli w obecnym stan ie badań nad K a z a n ia m i gn ie źn ie ń sk im i przyjdzie nad n iejed n y m w liście w yrażon ym stw ierd zen iem przejść do porządku, oceniając je jako n ied ostateczn ie uzasadnioną hipotezę, to jednak trudno stłu m ić p odziw dla niepow ierzchow nych p rzecież u w a g bibliotekarza.

22 Brodziszewski jednak częstokroć m ylił się w swoich przypuszczeniach. Z kart opracow ywanych przez niego rękopisów przeszły one później nawet do literatury naukowej, w yw ołując nieporozumienia. Por. J. Ł u k o w s k i , Rzekom y kodeks

św. Wojciecha i tak zw ane D ekreta ły Pseudoizydora. (Szkic bibliograficzny), „Rocz­

niki Tow. Przyj. Nauk Poznańskiego“, Poznań 1881,1 .11, s. 415—441 oraz T. T r z c i ń ­ s k i , op. cit., s. 173, a także M. M o t t y , op. cit., s. 211.

23 Kazania gnieźnieńskie, wyd. S. V r t e l - W i e r c z y n s k i , s. VI.

24 T. Ż y c h l i ń s k i , op. cit., s. 42; J. K o r y t k o w s k i , op. cit., s. 79 i 81; M. M o 11 y, op. cit., s. 211; T. T r z c i ń s k i , op. cit., s. 173.

(9)

Z A P O M N IA N Y O D K R Y W C A „ K A Z A N G N I E Ź N I E Ń S K I C H “ 2 5 7

B rod ziszew skiego za jęły g łó w n ie „daw ność i epoka“ rękopisu, do której pragnął w liście dojść drogą ch arak terystyk i język a kazań i analizy papieru kodeksu. Te rozw ażania nad p apierem w liście B rod ziszew skiego zasługują na szczególną uw agę; bibliotekarz um ie trafnie uznać papier za elem en t pom ocniczy przy u stalaniu w iek u K azań. K tok olw iek zapoznał się z d otychczasow ą literaturą o Kazaniach, ten w ie, że w łaśn ie m etodam i B rod ziszew skiego (pow iedzm y: filologiczn ą i księgoznaw czą) rozw ią zy­ w ano po opublikow aniu zabytku spraw ę czasu jego pow stania. P ew n ie, n ie podzielim y entuzjazm u bibliotekarza, z jakim p olszczyznę kazań p rzyp isuje czasom B olesław a Chrobrego, choćby w iedząc, że przyw ołanej w liście na św iadka p ieśn i B ogurodzica n ie sprow adził do P olsk i św . W oj­ ciech. A le już sam o d ostrzeżenie m ożliw ości w tórnego charakteru kazań zaw artych w kodeksie, które w edłu g B rod ziszew skiego m ogą być „zbiorem rozm aitych kazań rozm aitych czasów d aw n iejszych i p óźn iejszych ze starszych pism p oprzepisyw anych, pow tórzonych i na now o od św ieżo­ n y ch “, p otrafi w zbudzić nasz szacunek dla m y śli krytycznej bibliotekarza, n ie zaw sze — jak w idać — schodzącej na m an ow ce łatw ych, acz z dobrą inten cją w yp ow iad an ych stw ierdzeń.

B rodziszew ski — przebija to z listu w yraźn ie — jest pod w rażeniem sw eg o odkrycia. C zytając starożytn y rękopis zachw yca się szczerze „m ow ą p olsk ą“ K azań, przekazaną w kodeksie — w jego m niem aniu — w sw ej postaci p ierw iastk ow ej. W obrazow ym odczuciu bibliotekarza język ten to p olszczyzna „jeszcze w n iem ow lęcych p ielu szk ach “, stąd B rodziszew ski nie w aha się uznać zabytku za „najdroższy klejnot, k lejn ot jed y n y staro­ żytnej p olszczy zn y“ i zalecić go D ziałyń skiem u do ogłoszenia drukiem .

N ie p ierw szy raz w sp ierał B rodziszew ski g orliw eg o w y d a w cę pam iątek daw nej k u ltu ry ojczystej tego rodzaju m ateriałam i. Z w sp om n ianego już listu d ed ykacyjn ego D ziałyń sk iego z r. 1857 w iem y, że w spółpraca jego z B rod ziszew skim rozw ija się już „lat trzyd zieści i k ilk a“. Z godnie z prze­ pisam i D ziały ń sk i m u si się zw rócić w p ierw do k apitu ły o p o zw olen ie na w yd an ie rękopisu nr 39 poza bibliotekę. C zyni to 5 XII 1855 r. O dpow ie­ dzią je st odnaleziony list B rodziszew skiego z 27 grudnia tego roku, w y d o ­ b y ty z papierów przech ow yw an ego w B ib liotece K órnickiej A rchiw um D z ia ły ń sk ic h 25. R azem z listem poczta p rzew ozi do Poznania paczkę rękopisów , zaw ierającą m. in. Kazania, którą oddaje za p ew n e w pałacu D ziałyń skich na S tarym R ynku. L udw ik Jag ielsk i m oże teraz zasiąść do żm udnego sporządzania podobizn kart kodeksu z tek stem polskim , który od czytu je dość popraw nie jako w ogóle drugi czyteln ik szacow nego

25 Tutaj przedrukowany w pisowni unowocześnionej i z uporządkowaną inter­ punkcją.

(10)

2 5 8

zabytku. P ierw szy m b ow iem b y ł — jak starałem się to pokazać — b ib lio­ tekarz gn ieźn ień sk i W ojciech A n zelm B rodziszew ski, odkryw ca kodeksu

K azań gn ieźnieńskich 26.

LIST W. A. BRODZISZEWSKIEGO DO T. DZIAŁYNSKIEGO

[Gniezno, 27 XII 1855] Jaśnie W ielmożny Hrabio Panie i N ajłaskawszy Dobrodzieju!

Stosow nie do życzenia w w ysokiej odezwie Pańskiej z d. 5 b. m. i r. wyrażonego przesyła kapituła katedralna gniezieńska [!] jak najchętniej i bez najm niejszej obawy powierza J. W. Hrabiemu aż do czasu, o ile aż do zupełnie dokładnego ukoń­ czenia przedrukowania będzie potrzeba, rękopis starożytny kazań rozmaitych, od po­ czątku samego staropolskich, w środku łacińskich, ku końcowi znowu staropolskich, z przydatkiem łacińskim opisu życia ś. Julianny i ś. Ignacego biskupa i męczennika, a na sam ym ostatku dołączony jest drugi jeszcze innej ręki staropolski rękopis w czterech kartach, lecz nieporównanie późniejszy. Książka ta cała spisana po go- tycku, zw iązana w najdawniejszy sposób, oprawna w dwie dębowe deseczki m ocnym zielonym pargam inem powleczone 27, jest liczbą zew nątrz i w ew nątrz № 39, a tudzież literam i Ah zaraz na pierwszej karcie, jako też i pieczęcią kapitulną cechowana.

Jak dawny jest ten rękopis, nie jest wiadomo. Wprawdzie w środku książki fol. 95 i 96 przy kazaniu na śt. W ojciech jest ręką późniejszą u góry dopisana konotatka o m ęczeństw ie ś. W ojciecha, gdzie dopisujący tęż konotatkę oblicza lata i podaje czterysta trzydzieści i dziew ięć lat upłynionych od śm ierci św. Wojciecha aż do swego czasu, to jest do 1436 roku, który w ypisuje i w którym to roku żył i tęż konotatkę zapisał. A leż widoczna, że rok ten tu wyrażony dotyczy się w yłącznie samego tylko czasu tej później dopisanej konotatki, a bynajmniej nie dotyczy się dawności i epoki tego rękopisu. Jakoż też, aby zapobiedz w tej m ierze jakiem u obłąkaniu, zaraz tamże na następującej karcie uznano za potrzebę i zostało um yślnie dopisane stosow ne ostrzeżen ie28. Konotatka ta w ięc to tylko dać może i rzeczyw iście daje, jak najpew ­ niejsze świadectwo, że rękopis ten w w ypisanym tu roku już niezawodnie egzystował, ale być może, iż w parę, albo i w kilka w ieków wprzód przed tym rokiem i czasem konotatki poprzedził i był już cały spisany. Powód do takowego zdania jest jak n aj- gruntowniejszy, albowiem rozbierając z należytą pilnością i uważając też pol- sczyznę [!], z jaką kazania tu objęte zostały spisane, co do języka samego jego w y ­ razów, jego pisowni, ortografii etc. tu oczywiście daje się widzieć, że język ten, czyli mowa polska jako oddzielnie i w łaściw ie za m owę polską uważana, zostawała w tedy

28 Jeśli już m owa o odkrywcy Kazań gnieźnieńskich, to warto zauważyć, że

Kazania mogły ujaw nić się prawie w iek wcześniej, a to gdy w r. 1780 biblioteka

kapitulna miała się na wzór Biblioteki Załuskich przekształcić w bibliotekę publiczną. Jakiś szperacz biblioteczny w typie Czackiego niew ątpliw ie dostąpiłby w tedy za­ szczytu, który przypadł znacznie później Brodziszewskiemu. A le sprzeciw ów czes­ nego arcybiskupa A ntoniego Kazimierza Ostrowskiego podciął u podstaw tę mądrą inicjatyw ę kapituły. O tych projektach pisze L. F o r m a n o w i c z , B i b l i o t e k a .. ., s. 162.

27 Skóra (nie pergamin!) oprawy kodeksu jest dziś ciemnoszara (tamże, s. V). 28 Tekst na nim zam ieszczony zob. ed. Kazań gnieźnieńskich V rtel-W ierczyń- skiego, s. VI, przyp. 2.

(11)

Z A P O M N IA N Y O D K R Y W C A „ K A Z A N G N I E Ź N I E Ń S K I C H “ 2 5 9

jeszcze w samej swej pierwszej kolebce i, że tak powiem , jeszcze w sw ych niem o­ w lęcych pieluszkach, m owa najmniej nie wyrobiona jeszcze, jak w sw ych pierw iast­ kach cafa pomieszana i m ało co oddzielona i odosobniona od sw ych pobratyńskich [!] sław iańskich dialektów i tak dalece nieokrzesana, że naw et najmniej w niej nie po­ strzegać rozwijania się jakiejkolw iek dążności do doskonalenia się, a jakie przecież już w początkach piętnastego w ieku napotykać znacznie się daje.

Jeżeli w ięc z powodu takowego, oczyw iście dopiero pierwiastkowego, wyrażenia, w ysłow ienia się m owy i pisow ni polskiej godzi mi się zdanie m oje osobiste o n iniej­ szym rękopisie wynurzyć, tedy nie waham się z tym oświadczyć, że gdybym nie czytał w tym że rękopiśm ie kazania o ś. Stanisław ie biskupie 29 już jako św iętym uważanym i cczonym [!], albo gdyby rękopis ten nie był spisany na papierze tylko, a to papierze, jak się zdaje, z czystego płótna wyrabianym, a jakiego to z płótna papieru zaprowa­ dzenie na początku w ieku czternastego powszechnie naznaczają, gdyby, m ówię, nie te przeszkody, natenczas nie wzdrygnąłbym się najm niej, jeżeli już nie sam ten rękopism, to przynajmniej polszczyznę w nim objętą odesłać i przypisać sam ym tylko czasom Bolesław a Chrobrego. Wszakże i mimo jeszcze to przeciwieństwo, skoro pa­ pier częścią z bawełny, a po części z płótna razem zm ieszany daje się już w w ieku dwunastym w Europie, a m ianow icie w Hiszpanii, spostrzegać i w handlu zostawał, a gdy przy tym nam dzisiejszym jest bardzo trudno należycie rozpoznać i rozróżnić m iędzy papierem takow ym m ieszanym a papierem czysto płóciennym , a tym samym też i trudno jest ocenić, jaki rzeczywiście jest papier rękopisu obecnego i do którego z tych dwóch gatunku [!] należy? A nadto przydać i to jeszcze tu należy, to jest: nie m asz żadnej stanowczej przyczyny, aby rozumieć o tym rękopisie, jakoby tu w nim w yłącznie spisano tylko sam e kazania w spółczesne i takie tylko, które w jednym i tym że sam ym czasie z rękopism em tym powstały, ale owszem, jest to raczej sam zbiór tylko rozm aitych kazań rozm aitych czasów dawniejszych i późniejszych ze starszych pism poprzepisywany, powtórzony i na nowo odświeżony i być może, że kazania te nie tylko już jednym, ale i kilku w iekam i wprzód przed tym niniejszym rękopisem były powiedziane i spisane, a rękopism ten obecny w jedną tu tylko księgę one zgromadził i na nowo je przepisał; i cóż tu w tym jest, albo może być niepodobnego, iż rękopis ten nie jest to ten sam ów najpierw szy oryginał, ale raczej jest bardzo starożytna copia czyli odpis w ierny z dawniejszych [skreśl.: jeszcze] podówczas jeszcze znajdujących się oryginałów co do słowa w zięty i odrodzony? A przeto na tej to rozsądnej zasadzie oparty, jak sam rękopis, tak tym bardziej polszczyznę jego nie do w ieku piętnastego, ale raczej daleko wyżej i dawniej odsyłam i ośm ielam się to twierdzić prawie za pewne, iż co do rękopisu sam ego tem u najm niej a najm niej, kiedy, sam początek w ieku czternastego się naznaczy. A co zaś do polskich kazań w nim spisanych, tu nic naprzeciw zdrowej krytyce nie zgrzeszę, jeżeli takow e w szystkie bez w yjątku dla ich w ym ow y i pisowni dziecinnej jeszcze i nie wykształconej, porównywając one z innym i praw dziwie daw ­ nym i zabytkam i piśm iennym i, a nade w szystko z najdawniejszym okruchem i za­ bytkiem polskim, tj. z pieśnią „Bogarodzycza D zewycza“ przez samego ś. Wojciecha biskupa, jak zdanie powszechne utrzymuje, tu do Polski zaprowadzoną, takowe, m ówię, kazania tak, jak już powiedziałem, tu toż samo powtarzam, czasom w ięc B o­ lesław a Chrobrego przypisuję, a tu w rękopiśm ie obecnym tylko jako za przekopio­ w ane z prawdziwych pism z tejże epoki Chrobrego powtórzone i odnowione one 29 Jest to kazanie łacińskie; zwróciło ono później uwagę K onstantego M a ł k o w ­ s k i e g o , który w Przeglądzie n ajd awn iejszych pom n ików ję z y k a polskiego (War­ szawa 1872) dowodził krakowskiego pochodzenia kodeksu, gdyż patronem diecezji krakowskiej był św. Stanisław .

(12)

2 6 0 M IC H A Ł W IT K O W S K I

uznaję. Zaczym rękopis, który się tu obecnie przesyła, jest to jak najdroższy klejnot, klejnot jedyny starożytnej polszczyzny, jakiego podobno cała dawna Polska drugiego jem u podobnego albo równego dziś dostarczyć i okazać nie jest w stanie. A dlatego zapewnić się ośmielam, że przez przedrukowanie i rozpowszechnienie jego, które Jaśnie W iel[możn]y Hrabio zamierzasz, w ystaw isz sobie w literaturze polskiej pomnik godny zaiste im ienia Twojego. Ażebym jednak nie zdaw ał się tu m ówić na próżno tylko, a owszem, abym już wprzód, nim jeszcze tenże rękopis da się później dokładniej poznać i ocenić u publiczności, już teraz zaraz uprzedził i bardziej, i rze- czyw iściej utwierdził zdanie mojë, jakie mam o nieporównanej wartości tegoż ręko- pisma, dołączam w ięc tu obok jako pierwszą wskazów kę i razem jako tymczasową próbę na osobnej um ieszczony tu karcie krótki najw ierniejszy odpis z tegoż m anu­ skryptu w yjęty; jest to kazanie na Boże Narodzenie na karcie 174— 177 w tymże m anuskrypcie sp isa n e 30. Na tym się tedy ograniczam, co do rękopisu pierwszego dotąd przedstawionego № 39 — Ah oznaczonego

Wszakże nie przestając na samym tym tylko powyższym, przyłączam jeszcze i to z zupełnym przyzwoleniem Kapituły Gniezieńskiej, powierzam dwa inne rękopisy, to jest rękopis różnych korespondencji królów polskich, papieżów z książętam i za­ granicznymi i sąsiednim i, m emoriały kardynałów, biskupów naszych etc. w jedną książkę w pergam inową tekturę oprawny i № 128 oznaczony 31 i drugi podobny osobny rękopis różnych publicznych urządzeń, traktatów, listów , m em oriałów etc. w ew nętrz­ nego zarządu Polski dotyczących się № 129 oznaczony. Nie są to w praw dzie pism a tak starożytne, zw łaszcza rękopis ostatni, najwięcej kiedy połowy w ieku szesnastego do­ sięgają, a może już i skądinąd dosyć głośne i znajome, że jednak dotyczą się rządów narodu polskiego, obejmują w iele przedmiotów historycznych ważnych i niejedno co takiego, co do uzupełnienia dzieła Acta T om ician asä. które J. W. Hrabia publi­

30 Na karcie dołączonej do listu Brodziszewski z mozołem odpisał z k. 174—177 kodeksu kazanie na Boże Narodzenie, jak sam stwierdza: „najwierniej co do słow a“. Ciekawy to przykład um iejętności tego bibliotekarza! Brodziszewski obok krótkiego streszczenia kazania podzielił się również uwagam i o pisowni zabytku (grafika, koniugacja słów, brak znaków diakrytycznych, rzadkie znaki przestankowe). Osob­ nym (podwójnym) „N. B. N. B.“ oraz życzeniem „proszę uważać ten w yraz bardzo“ skierow yw ał uwagę Działyńskiego (resp. Jagielskiego) na zanotowane w tekście kazań na k. 175 v. kodeksu w yrażenie „polskimi słow y“. (To samo w uwadze m argi­ nesowej bibliotekarza na k. 1 r. kodeksu).

31 Rkps 128 opisał szczegółowo St. S m o l k a , op. cit., s. 302—324. Dwa fragm enty z tego rękopisu w eszły do tomu 7 zbioru Acta Tomiciana (Poznań 1856, s. 140—145, 201—207). Tytuł rękopisu w sform ułowaniu Brodziszewskiego brzmi: „Copiae variarium corresponsiorum publicarum inter reges Poloniae, summum pontificem, externos et internos principes ac duces ab ipsis fere initiis decimi sexti saeculi attigentium regnum Poloniae“. W rękopisie były odpisy korespondencji politycznych z lat 1524— 1621.

32 Pierw szy tom tego w ydaw nictw a ukazał się już w r. 1852. W r. 1855 w yszły tomy 2—5. Tę część przesyłki Brodziszewskiego spowodowała zapewne odezwa D zia­ łyńskiego zawarta w liście datowanym 1 III 1855, a stanow iącym w stęp do tomu 4 w ydaw nictw a Acta Tomiciana (Poznań 1855). D ziałyński pisał: „Z boleścią wyznać nam przychodzi, iż pomimo prośby naszej zaniesionej do w szystkich literatów pol­ skich, jeden tylko P. August Bielow ski raczył nam udzielić m ateriałów do dalszej pracy; bodajby przykład i gotowość do w szelkiego dobrego, jaką się odznacza ten zacny mąż, liczniejszych wzbudziły naśladowców“.

(13)

Z A P O M N IA N Y O D K R Y W C A ..K A Z A Ń G N I E Ź N I E Ń S K I C H “ 2 6 1

kować zamierzasz, przynajmniej, że przydać się mogą, choćby tylko do tego, aby niektóre pam iątki najsłuszniej od zupełnej zagłady a zaguby należało ochronić i ocalić. Użyj zatem J. W. Hrabio tych dwóch ostatnich rękopisów, jeżeli ich jeszcze skądinąd nie posiadasz, o ile w swym najlepszym przekonaniu za dobre lub poży­ teczne one osądzisz!

A teraz w ostatku, rzecz istotną już przełożywszy, ponawiam i przesyłam głębokie moje uszanowanie, z którym w yznaję się być

Jaśnie W ielm ożnego Hrabiego Pana i Dobrodzieja prawdziwym w ielbicielem i najniższym sługą

X. Brodziszewski B. S. Gniez.

Jaśnie W ielmożnemu Hra­ biemu D ziałyńskiem u Panu Dobrodziejowi w Poznaniu w Gnieźnie d. 27 grudnia 1855 Przy tym paka rękopisów sig: Hr. Dz. w Poznaniu

Cytaty

Powiązane dokumenty

** uzupełnić jedynie w przypadku wniosków po procedurze odwoławczej, w przypadku braku możliwości podpisania umowy o dofinansowanie, w przypadku kiedy projekt skierowany jest

komórki rozrodcze: w oparciu o dostępne dane, kryteria klasyfikacji nie są spełnione rakotwórczość: w oparciu o dostępne dane, kryteria klasyfikacji nie są spełnione

Płynność posiadanych przez fundusz obligacji jest bardzo wysoka, gdyż istnieje możliwość ich zbycia w bardzo krótkim czasie bez znaczącego wpływu na ceny

oddechowe lub skórę: w oparciu o dostępne dane, kryteria klasyfikacji nie są spełnione działanie mutagenne na. komórki rozrodcze: w oparciu o dostępne dane, kryteria

Zakład funkcjonuje już kilka lat, ale chyba tak naprawdę niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, czym się zajmujecie.. - Na pewno dzieci wiedzą więcej niż

Płynność posiadanych przez fundusz obligacji jest bardzo wysoka, gdyż istnieje możliwość ich zbycia w bardzo krótkim czasie bez znaczącego wpływu na ceny

Mózg przyzwyczaja się do tej stałości, zaczyna kojarzyć miejsce z uczeniem się, wysiłkiem intelektualnym i po pewnym czasie już sam fakt znalezienia się w danym miejscu

Oferta przekracza określony w ogłoszeniu konkursowym limit ofert możliwych do złożenia przez jednego oferenta.. Możliwość złożenia zastrzeżenia do weryfikacji