• Nie Znaleziono Wyników

Kitowicziana

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kitowicziana"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Roman Pollak

Kitowicziana

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 43/1-2, 610-616

(2)

R O M A N P O L L A K

K ITOW ICZIANA

K rytyczne — o ile możności oparte na autografach lub na d ru ­ kach pod okiem samego autora wydawanych — wydania tekstów, to postulat dziś w prost naglący w nauce o literaturze. Osobliwe koleje Opisu obyczajów Kitowicza w skazują na niebezpieczeństwa, k tó re grożą na ty m odcinku kultury. Z radością notujem y w tej sprawie znam ienny zwrot, jaki dokonał się w Polsce Ludowej. Oto już rozpoczynają się na dobre szeroko zakreślone przygotowania zbio­ rowych edycji najważniejszych przedrozbiorowych autorów na skalę dotąd u nas (a bodajże nie tylko u nas) nie widzianą.

Gwarancją autentyczności tek stu jest oparcie go — jeśli to tylko osiągalne — na autografach. A by jednak stwierdzić autentyczność autografu, zwłaszcza z czasów przedrozbiorowych, musi się poko­ nać niejeden opór niespodziewany. Z własnych, bolesnych doświad­ czeń przytoczę przykład bezskutecznych — ja k dotąd — zabiegów zmierzających do zdobycia podobizny pisma Ja n a Tęczyńskiego, k tó ry z ta k ą chwałą dla staropolskiej poezji mecenasował Piotrowi Kochanowskiemu. W ydaw ałoby się, że wojewoda krakowski na nie­ jednym dokumencie zostawił swój podpis, że niejeden list napisał. A jednak poszukiwania po archiwach dotąd okazały się bezowocne. Kownie pożądana jest w eryfikacja autentyczności utworów St. H erakliusza Lubomirskiego przy pomocy podobizn jego pisma. Nie w ydana dotąd jego spuścizna rozproszyła się w wielu odpisach, co zmusza do zabójczej szperaniny. Tylko dotarcie do autografów zdoła ją ograniczyć.

Listy Kitowicza, odnalezione w zbiorach kórnickich, pozwoliły zidentyfikować jako niewątpliwy autograf zarówno jego Opis oby­

czajów w rękopisie n r 2265 Bibl. Czartoryskich, jak i tzw. Historię PolsJci w rękopisie kórnickim n r 433. Dowodem — podobizny pisma

(3)

do-K IT O W IO Z IA N A 611 w 6j na stronach 80, 81, 321. W ydanie to, dostosowane do program u wydawnictw tego zbioru, a więc naukowo-popularne, nie może być uważane za ostateczne. Wymaga ono dalszych poprawek i uzupełnień, zwłaszcza w dziale objaśnień rzeczowych1. B rak w nim indeksu. Przydałoby się odpowiednie oddzielenie (może za pomocą nawiasów kwadratowych) tego, co dopiero teraz na podstawie a u ­ tografu do tek stu włączono, od tego, co dotąd było w druku dostępne. Ponieważ jednak już przed wojną zespół członków mego seminarium na podstawie autografu uzupełnił wcale starannie tekst w ydany przez Janika w B i b l io te c e N a r o d o w e j przez odpowiednie do­ piski na marginesie oraz dłuższe i krótsze adnotacje, i ponieważ tak spreparowany pokaźny foliał, z kilku zeszytów złożony, w zbio­ rach seminarium szczęśliwie się uchował, więc przyszłe krytyczne wydanie bez większego tru d u będzie można pod tym względem uzupełnić.

Drugie dzieło Kitowicza, zwane niezbyt szczęśliwie Pam iętni­

kami, a przez niego samego — również niefortunnie — Historią Polski, zachowało się w kształcie bardzo surowym. Są to raczej

m ateriały, szkice obejmujące fragm enty staranniej opracowane i n otatk i naprędce klecone, odpisy i streszczenia. Mimo to i tę H i­

storię należy wreszcie wydać starannie, już nie na podstawie p rzy ­

krojonych tak czy owak odpisów, ale w oparciu o niewątpliwy, dobrze zachowany autograf. Wszakże jest to cenne źródło do dziejów drugiej połowy XVTII w. Nie można się wcale zadowolić wydaniami dotychczasowymi, bo — jak się okazuje z porównania autografu np. z tekstem wydania Zawadzkiego z r. 1882 — także i ta praca Kitowicza tu i ówdzie została przykrojona: opuszczano różne d ra ­ styczne szczegóły, pomijano nazwiska albo ograniczano je do inicja­ łów (np. K ... = K orff; podkomorzy poznański zamiast — D ziałyński; „faw oryt” zam iast Chyliński). I tu np. na stronie 101 opuszczono z autografu tak ie znamienne, wtrącone zdanie: „panowie [u których takowe zabójstwa były powszedniemi] p o k a z u ją c ...” ; albo na stronie 108: „Pow iadają starzy, iż na przeszłych elekcyjach p ijań ­ stwo i rąbanina ta k były zwyczajne, jak gdyby były częściami istot- nemi całego dzieła” . Prócz tego należy wziąć pod uwagę, że a u to ­ graf ten wcale obficie jest wyposażony w przeróżne alegaty, ulotki, odezwy, odpisy. Niejeden z tych dodatków uszedł może uwagi

1 N a stronie L X I w stęp u w kradł się fa ta ln y błąd „szlae k iego p ie n i- etw a*’ zam iast „szlach eck iego p ien ia ctw a ” .

(4)

612 K O M A N P O L L A K

historyków i tu się dochował, a w w ydaniach tego dzieła został pominięty. A utograf był zdaje się przez pewien czas własnością, Poplińskiego czy Łukaszewicza i od jednego z nich pochodzą do­ piski ołówkiem np. na stronach 142, 160, 208, 275. P r z y j a c i e l L u d u leszczyński drukował w yjątki z tych Pamiętników w r. 1841 i te odcinki dołączono do autografu. Szczególnie cenny dopisek ołówkiem znajdujem y n a stronie 212 rękopisu:

M oraw ski... ,,przysłał zaraz n azajutrz po wyjściu swoim z P o ­ znania ordynans [tu u góry dopisek ołówkiem: »Rotmistrzowi Kitowiczowi dowodzącemu«] komendzie zostawionej w Poznaniu, aby [dopisek: »w nocy o godz. 2«] z niego natychm iast wyciągnęła i udała się ku Zbąszyniowi” . A nieco niżej : „Stanęli popasem w T ar­ nowskiej wsi 2 mili od Poznania [dopisek ołówkiem: »Botmistrz Kitowicz stanął«]” .

W szystko to razem zniewala do nowej, pełnej edycji tej pracy Kitowiczowej. Obserwacje, zanotowane w moim wstępie do Opisu znajdują pod niejednym względem potwierdzenie nie tylko w dotych­ czasowych, przykrojonych wydaniach H istorii, ale właśnie w jej autografie.

Archiwum redakcyjne O r ę d o w n ik a N a u k o w e g o , które zn aj­ dowało się przed wojną w Bibliotece Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół R auk, obejmowało przeszło sto listów, a wśród nich 26 listów Michała Wiszniewskiego do Poplińskiego. Zachowały się w moich n o tatk ach fragm enty z tego, co o Kitowiczu pisał Wisz­ niewski. Otóż pisze on w liście z 25 m arca 1842:

W o sta tn im liście w sp o m in a liście o P a m ię tn ik a c h K ito w icza . D o s ta ­ łem teraz drugi od p is, w ięc m am k o m p letn e. R ęk op is mój m a 650 stron in 4° g ęsteg o p ism a , z ty c h 135 ty lk o w y d ru k o w a liście w 2 to m ik a ch . A le o d m ia n y w te k ś c ie bardzo czę ste i zn a czn e; w id a ć, żeście przerab iali. Ле- d en mój z n a jo m y ch cia łb y w y d a ć P a m i ę t n i k i ta k ja k są, bez przerabiania te k s tu i p o d p ra w d ziw y m k s. K ito w icza , icli au tora, n azw isk iem . To go b y n ajm n iej n ie u tr z y m a , że hr. R . ju ż w y d a w a ć zaczął; w ięc chcecie, a b y śm y n a w sp ó ln y k o szt, zy sk i str a tę te P a m i ę t n i k i w y d a li? M ożna b y do n ich p rzy d a ć liczn e p rzy p isk i — ta k że z p a p ieró w , k tóre m am w ręku. Z rob iłob y się ze 6 to m ik ó w . C hciałbym , ż e b y b yło w y d a n ie w ty m gu ście jak K r y s t y n a , bo ta k i fo rm a t nie stra szy , i p rzem y k a się, i w ciska n a w et ta m , g d zie go n ie p roszon o. N a p isa ła b y się p rzed m ow a — ż y w o t au tora in ta ntum i n q u antu m w ia d o m y . Słow em , zro b iło b y się dla zacnego k sięd za to w sz y stk o , co robią filologow ie n ie m ie c c y dla llo r a c ju sz a et

com p. Ja p o d ejm ę w sz y stk ie k oszta i pracę ok oło ręk o p isu , w y w y d ru k u ­

jecie, a p ap ier po p o ło w ie za p ła cim y . J e ślib y za ś ta k i układ w am k rzyw d ą w yd aw ał się, to zróbcie in n y , ty lk o p a m ięta jcie, że m nie sp row ad zen ie

(5)

K IT O W IC Z IA N A 615

dw óch rękopisów nie p rzyszło bez k osztu , że teraz m u szę k olaejon ow ać, kazać na now o przepisać, k om en tow ać, słow em w y szta firk o w a ć tego k sięd za ta k , żeb y się w szy stk im podobał. A p od ob a się, bo plotk arz n ie ­ p o sp o lity , a n a w et k siężyn a m a p ask u d n ą g ęb ę i pleraque sine respectu

sc rip sit, ta k iż grzechu o p u s z c z e n i a m oże w zględ em niego d opuścić

się w yp ad n ie. To jed n ak że do w aszej w oli i — jak m ów ią Ż ydzi — d e ­ lik a tn eg o rozum u zostaw iam .

A 13 m aja 1842 pisze między innym i:

R ęk op is, k tó ry ja m am , K itow icza jest kopią. R ęk op is, k tó ry b y ł albo m oże i je st d o tą d w łasn ością pijarów na Żoliborzu, n ie je st to w ięc orygin ał, ale p ew n ie że ob szern iejszy od w a szeg o ; mój się k o ń czy na sło ­ w ach ,,um arł p ow róciw szy do P olsk i r. 1785, w ieku sw ego circiter 54” ; w asz jed n ak że nie jest orygin ałem , bo w id ziałem w P u ła w a ch w łasn oręczn e

K itow icza lis ty i p a m ięta m , że charakter m iał in szy.

Inform acje Wiszniewskiego wskazują na istnienie listów K ito ­ wicza w zbiorach puławskich. Wreszcie w liście z 23 października tegoż 1842 roku pisze on do redaktorów O r ę d o w n ik a :

P osyłam rękopis K ito w icza — w d aw n iejszym liście pod aw ałem w am jak ieś w arunki, z k tórych to m i ty lk o zostało w p a m ięci, iż b y ły u c ią ­ żliwie dla w as. W ięc teraz p o sy ła n i bez żadnego ,w arunku: co zrobicie i jak zrobicie — b ęd zie dobrze, b yleście ty lk o kom u in n em u n ie oddali i tłu ste g o p ołcia n ie sm arow ali.

Na krytyczny a nie panegiryczny pogląd Kitowicza na stosunki społeczno-polityczne w czasach saskich zwraca uwagę już w r. 1840 A. Woykowski w swej przedmowie do wydania drukowanego w P o ­ znaniu u W. Beckera 1840 r. W tymże roku w P r z y j a c i e l u L u d u z 27 czerwca ukazuje się arty ku ł o Pamiętnikach podpisany A*, gdzie osohny ustęp poświęcono Kit,o wieżowi.

Obecnie zwolna nowymi szczegółami wzbogaca się nasza wiedza o tym autorze, jego życiu i pismach. Zapiski archiwalne z Poznania, ak ta kapituły kolegiaty kaliskiej, notatki z ksiąg m etrykalnych wiel­ kopolskich — sporadycznie przynoszą nowe informacje. O statnio praca m agisterska D. Maniewskiej zwróciła uwagę na związki między poglą­ dam i Kitowicza a historiografią z doby stanisławowskiej (artykuły w M o n ito r z e , podręcznik historii powszechnej J . Puczyńskiego z r. 1774, poglądy F. Łojki, artykuły w M a g a z y n ie W a r s z a w s k im , a zwłaszcza wypowiedzi H. K ołłątaja rozproszone po jego pismach historycznych i listach). W księgach m etrykalnych w Dolsku pod

(6)

614 R O M A N P O L L A K

Lesznem znalazła się n o ta tk a o Helenie Kitowiczowej, żonie k u ­ charza z Dolska (!), k tó ra лт r. 1828 była m atką chrzestną.

Kowych spostrzeżeń niestety nie wnosi arty k u ł Wł. K onopczyń­ skiego ogłoszony w T y g o d n i k u P o w s z e c h n y m z końcem r. 1951 {VII, 51 — 52) pod osobliwym tytułem Szkoda, że to nie powieść. Zajm uje się tu au tor m. in. ostatnim wydaniem Opisu w B ib lio ­ te c e X a r o d o w e j. Ponieważ Konopczyński uchodzi za jednego z najw ybitniejszych znawców osiemnastowiecza, spodziewać się należało, że naszkicowane w ty m artykule z takiej wysokości ob­ serwacje poważnie wzbogacą skąpą dotąd wiedzę o Kitowiczu i jego Opisie. W istocie jednak arty k u ł ten jest konglom eratem dość kapryśnie skonstruowanym . Jego jądro (i to najcenniejsze) stanowi przytoczony tu niemal in extenso obszerniejszy ustęp o udziale Kitowicza w konfederacji barskiej i o jego Pamiętnikach, ogłoszony przez autora arty k u łu jeszcze w r. 1934 w K w a r t a l n i k u H i s t o ­ r y c z n y m , a wpleciony w różne m ateriały i n o ta tk i archiwalne odnoszące się do tej konfederacji. W ty m ustępie znajdujem y garść szczegółów o Kitowiczu-konfederacie. O ile ustęp ten — przeze mnie istotnie przeoczony — parom a drobnym i faktam i biograficz­ nym i w bardzo malej mierze uzupełnia to, co zdołałem o życiu Kitowicza napisać, o tyle to, co Wł. Konopczyński w swoim a rty ­ kule z r. 1951 „niby poważnie, niby filuternie” zanotował, jest może efektowne, ale efektywne wcale nie jest i wiedzy o Kitowiczu wcale nie pomnaża.

A utor patrzy na Opis Kitowicza przez pryzm at swych wspom­ nień „jako 11-letniego ucznia” , względnie przez pryzm at Pam ięt­

ników. Pierwsze spojrzenie jest oczywiście zbyt mocno zaprawne

subiektywizmem, drugie jest mocno zmącone uprzedzeniami w sto­ sunku do Opisu. Pod względem redakcyjnym niemal na ostatni gu­ zik zapięty, choć niestety nie dokończony, jest on przecież stanow ­ czo z Pam iętnikam i niewspółmierny i na tym właśnie fakcie, oczy­ w istym dla nieuprzedzonego czytelnika, opieram mój sprzeciw wobec zbyt apodyktycznych i jednostronnych wyroków, obniża­ jących wartość Opisu, tego wrprost wyjątkowego dzieła w naszej

historiografii.

Zająłem się nim nie wdedy dopiero, kiedy „zapotrzebowanie na obrazy ciemnej epoki feudalnej wzrosło” , ale jeszcze przed 29 laty wr nie sfałszowanym przez różne w ydania tekście autografu stwierdzałem wcale nie ta k drobne i błahe — ja k się to recenzentowi

(7)

K IT O W IC Z IA N A 615 wydaje — ale nieraz obszerne i poważne różnice w drukowanych ed y cjach 2. Stąd wynikała oczywista konieczność całkowitego wresz­ cie wydania tekstu, na które się już nie zdobył Janik.

B i b l i o t e k a N a r o d o w a jest wydawnictwem naukowo-popu- larnym . Ważne są w nim objaśnienia rzeczowTe, językowe. Recen­ zentowi wydaje się, że jest ich zbyt wiele, a mnie znów, że jest ich zbyt jeszcze mało. A utor recenzji jako ,,11-letni sztubak z r. 1892 mógł się bez wielu z nich obejść” , ale takie fenomeny były i są nie­ słychaną rzadkością.

„K ry ty k a zew nętrzna” i „krytyka w ew nętrzna” zastosowane przez recenzenta do Opisu okazały się całkowicie zaw^odne. J a się oparłem na wypróbowanej od dawna krytyce f i l o l o g i c z n e j . O d­ krywcze hipotezy o rozrywaniu rękopisów, o dwóch rzekomo a u to ­ grafach, tj. pierw otnym Raczyńskiego i późniejszym Czartoryskich, wiszą na bardzo cienkiej niteczce.

W tym że K w a r t a l n i k u H i s t o r y c z n y m z r. 1934 znalazłem nie zauważoną dotąd przeze mnie, zupełnie odmienną aniżeli u K o­ nopczyńskiego ocenę Opisu, dokonaną przez H. Barycza, u k ry tą w omówieniu Dziejów obyczajów J. St. Bystronia. Szkoda, że mój recenzent przytaczając z tegoż rocznika ustęp swego pióra, nie zwró­ cił uwagi na to, jak na tem at Kitowicza i Opisu wypowiada się inny historyk k u ltu ry staropolskiej. Otóż na stronach 150 — 151 pisze Barycz:

U progu [naszej h istoriografii] sto i sam orodne, n iezależn e od w z o ­ rów ob cy ch (a przede w szy stk im słyn n ego Szk icu o obyczajach W oltera) d zieło dużego ta le n tu : O p is K ito w ic z a . . . R zadko k tó ry [z h isto ry k ó w p o lsk ich ] u m iał zn aleźć w łaściw ą, do dziś n ie p rzestarzałą m eto d ę op artą na op isy w a n iu i gen eralizow aniu , a nie sądzeniu i in d y w id u a lizo w a n iu . D la teg o też n ie zn alazł się wt P olsce h isto ry k o b yczajow ości, k tó ry zd ołał p rzew y ższy ć K ito w icza . N ie dorów nał m u a n i ... W . A. M aciejow ski, an i K . W ł. W ójcick i i J. I. K raszew ski, a n i . . . Ł . G ołębiow ski, an i p ow ażn e stu d ia Glogera. D op iero na krótko przed w ielk ą w ojn ą u kazała się god n a K ito w icza , dziś ju ż k la sy czn a książka W ł. Ł o z iń s k ie g o ...

Różnica w ocenie Opisu — jak widzimy — olbrzymia. Według Konopczyńskiego Kitowicz pisał to dzieło „niby poważnie, niby filuternie” , a wreszcie „urw ał w połowie stronicy, bo mu się pisać

2 N p . o b itw a ch w czasie sesji try b u n a łó w , o korupcji d ep u ta tó w tr y b u ­ n alsk ich , o brukow cach są d ow ych , o p ra k ty k a ch rotm istrzów , o p odróżach w ielk op ań sk ich , o zw yczajach w czasie b a n k ieto w a n ia , o p ra k ty k a ch i często - w an iach sejm ik o w y ch itd . itd.

(8)

61 b R O M A N P O L L A K

odechciało” (!!). Wobec tego „szkoda, że nie był powieściopisarzem” . Żal ten wyraził się naw et w samym ty tu le arty k u łu : Szkoda, że to

nie powieść.

Z byt poważne racje przem aw iają za konkluzją z gru n tu odm ienną: dobrze, że to nie powieść, ale właśnie takie, a nie inne dzieło, które przynosi rzetelny zaszczyt jego tw órcy i naszej osiemnastowiecznej historiografii.

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Z dobroci serca nie posłużę się dla zilustrowania tego mechanizmu rozwojem istoty ludzkiej, lecz zaproponuję przykład róży, która w pełnym rozkwicie osiąga stan

Jest wiele krajów (m.in. Włochy), gdzie państwo wywiązu- je się ze swoich zobowiązań wobec placówek ochrony zdrowia bez pośrednictwa tego typu instytucji.. W mo- jej ocenie

33 Krzyszto Brozi: Antropologia wartości, ujęcie metodologiczne..., op.. współczesnych sporów toczonych wokół antropologii kulturowej, społecznej, etnologii czy

• W sadzie jabłoni jest więcej niż grusz, śliw jest mniej niż grusz, a moreli jest mniej niż śliw.. Czy moreli jest więcej, czy

• W sadzie jabłoni jest więcej niż grusz, śliw jest mniej niż grusz, a moreli jest mniej niż śliw.. Których drzew jest najmniej w sadzie, a

Być może zaś wystarczyłoby powiedzieć, że podstawowy podział to podział na użycia UR i UA i że użycie UR dzieli się na użycia URI (referencyjneStrawson>

Gdyby istniała funkcja dwuargumentowa S(k,n) uniwersalna, to znaczyłoby, że dla każdej funkcji jednoargumentowej F(n) istnieje takie k, że dla każdego n zachodzi