• Nie Znaleziono Wyników

"Polska literatura współczesna", Cz. I-II, Antoni Potocki, Warszawa 1911 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Polska literatura współczesna", Cz. I-II, Antoni Potocki, Warszawa 1911 : [recenzja]"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

I-II, Antoni Potocki, Warszawa 1911 :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 13/1/4, 399-402

(2)

klął Słowacki w Grabcu, w Ślazie, w Fantazym ? Czyż w sp om in ać je­ szcze przebogaty a tak głęboki hum or Prusa? Nie m am y dopraw dy potrzeby zazdrościć obcym narodom Cervantesa czy Sw ifta.

Na fałszyw ie podm alow anem tle w yszła też skrzyw iona charakte­ rystyka humoru Fredry. On nie jest tylko sarmacki i żądny g łośn ego śm iechu, są w nim m om enty nadspodziew anie głębokie. To w szystko jednak m ożna w ydobyć jedynie przez rozważanie i pogłębienie tego, co zw yczajnie tkwi poza m ateryalną treścią a co w dziele literackiem jest najbardziej cenne. Czynić tak należy tern bardziej, że do tej dziedziny nie sięga zazwyczaj m yśl przeciętnego czytelnika, zatrzymując się na zjaw isku bezpośredniem : na materyalnej treści. J est pew ien m om ent w pracy literackiej, gdzie ustaje i filolog i historyk i kom parysta i esteta a g ło s przynależy — m yślicielow i. J est-to zw łaszcza nieodzow ne w każ- dem studyum o charakterze syntetycznym . I literatura bow iem ma swoją filozofię.

Po kilku trafnych uw agach o kom edyach pośm iertnych stara się autor przez porów nanie z M olierem dać obraz fredrow skiego poglądu na św iat, podkreślając w nim dwa rysy w ybitne : optym izm i uczucio­ w o ść. O kreślenie to, jeżeli naw et trafne (m am w w ielkiem podejrzeniu optym izm Fredry), jest w każdym razie nieco za ogólnikow e i mało wyczerpujące. Szkoda, że tę część pracy oparł autor nie na analizie odpow iednich utw orów lecz zadow olił się jedynie porów naniem z M o­ lierem, co, m etodycznie biorąc, m ogłoby stanow ić dopiero zakończenie części analitycznej, pośw ięconej rozbiorowi fredrowskiego poglądu na św iat.

W ustępie biograficznym (T. I. str. 4 1 7 .) przykro razi pomyłka w nazw ie miejsca pobytu poety : nazyw ało się Jatw ięgi, nie »Załużęgi« ; z tego starego dyablika drukarskiego gotów jeszcze uróść... problem biograficzny.

Lwów.

Eugeniusz Kucharski.

Potocki A n to n i: P o l s k a l i t e r a t u r a w s p ó ł c z e s n a . Część

I. i II. W arszawa, Nakł. Gebethnera i Wolffa, 1911,

8

-vo,

str. 343 i 347.

Znakomity historyk literatury francuskiej Lanson zauw ażył dawno, że nie jest rzeczą bezpieczną kusić się o przedstawienie literatury w sp ół­ czesnej. Zbyt blisko jesteśm y zjawisk, o których piszem y, zbyt w iele w ęzłów łączy nas z niem i, by obraz w sp ółczesn ości m ógł być na prawdę przedm iotow ym . Pisanie o tern, co było wczoraj, m oże m ieć raczej cha­ rakter pamiętnika, a nie historyi. A i pamiętniki są najczęściej osob i­ stym obrachunkiem pam iętnikarzy z w iekiem , który przeżyli. Jeżeli zaś prawdą jest, co m ów i w sp ółczesn y teoretyk naukowej m etody w bada­ niu, Renard, że krytyka literacka sądzi dzieła i pośredniczy m iędzy tw ór­ cami a czytelnikam i, a historya literatury bada zjawiska i objaśnia ich treść i przyczyny, to dzieło, o którem m ów ić mam, nie jest bynajmniej

(3)

w ypadnie bądź co bądź nieco pełniej i bezstronniej, skoro na gruncie krakowskim , gdzie rozkwitła najśw ietniejsza poezya w sp ółczesn a, zbyt jest w iele w zajem nych przeciw ieństw i niechęci. Krytyk, o którym m ow a, celuje zresztą oczytaniem , su b teln ością sądu, zd oln ością pisania pięknie i z zapałem . W szystk o odczuw a, w szystk o um ie trafnie określić. Czyta się g o z zajęciem nie słabnącem do końca, choć konstrukcya całości nie zadow alnia zupełnie. Z odczytania całości nie trudno w yprow adzić w n io ­ sek, że talen t krytyka jest w yższy nad jego w iedzę, ścisło ść, m eto- dyczność.

Pragnął on, rzecz naturalna, m ów ić o tern, co znał najlepiej. Tak czynił M ochnacki za rom antyzm u, M ickiewicz, gdy z katedry profesor­ skiej sław ił w ielk ość kierunku przez siebie stw orzon ego, Chm ielowski, gdy najtkliwiej w yrażał się o sw ojem pokoleniu pozytyw istów . Czynił to i nasz krytyk w p o w szech n ie znanych szkicach, czyni to i w syntezie, którą pragnął w yraźnie przeciw staw ić obrazow i w sp ó łczesn o ści u Feld­ m ana. W spółzaw odnictw o było jednak trudnem , skoro tam ten celow ał w łaśn ie zręcznie zbudow anym planem całości, szczegółam i biograficznym i, darem stylu p otoczystego i opracow anego. Synteza w arszaw ska sta­ n ow i tym czasem szereg luźnych szkiców , które słabo w iąże napis na okładce. Nie daje rozw oju prądów , nie w iąże czasów daw niejszych z now ­ szym i, opiera w szystk o na sztucznym podziale na rodzaje literackie, co każe u m ieszczać tych sam ych ludzi w różnych działach i łam ie jedno­ litość p ostaci najfatalniej.

Jeszcze gorzej i niekorzystniej przedstaw ia się podział całości na części, z których pierw sza n osi nazw ę kultu zb iorow ości a druga kultu jednostki. Podział ten nie ma najm niejszego uzasadnienia, skoro w żad­ nym z okresów , nazw anych tak niefortunnie, nie brakło ludzi piszących dla drugich lub dla siebie. Czy Kasprowicz, Reym ont, W yspiański, Że­ rom ski piszą i pisali tylko dla sieb ie? Zdaje mi się, że patryotyzm p rzezw yciężył w łaśn ie pessym izm pop ow stan iow y, który ujaw nił się po różnych obozach politycznych i literackich, a zw yciężył najdzielniej u tego, który w zaraniu sw e g o życia zapow iedział, że m yśli tw orzyć sztukę

pro

patria et fide.

W yspiański zaprzeczył w łaśn ie ow em u kultow i jednostki, który ma być, zdaniem w arszaw skiego krytyka, cechą lat ostatnich.

Najprzykrzej przedstaw ia się przecież podział dodatkow y jego sy n ­ tezy na dziesięciolecia. P odpisany m iał podobny p om ysł przed laty, gdy daw ał obraz rozwoju poezyi po ostatniem pow staniu. Taki podział nie objaśnia jednak żadnego zjaw iska, przyczynia się do zepsucia całości, nadw erężonej poprzednio ow em i sztucznem i nazw am i kultu zbiorow ości i jednostki. Co się tyczy sąd ów o pisarzach, w ypadły one daleko udat- niej. Krytyk nie pogardził starym i, odczuł gorąco m łodych. Trafnie okre­ ślił tryum f historyi, w której starzy szukali siły, rady, uspraw iedliw ienia dla sw ego stronnictw a, które uczyniło z Krakowa m iasto grobów , p essy

(4)

-m istów , rezonerów bez czucia z ogółe-m , bez zdolności wejścia w naród, bez śladu demokratyzmu pokolenia, które pow stanie w yw ołało. Szkoda, że krytyk n ie uzupełnił sw ych uwag w skazaniem , jak owi starzy, któ­ rych nazyw a spadkobiercam i idei Krasińskiego, um ieli szerzyć serw ilizm , oportunizm , zanik ducha organizacyjnego a ignorow ać i odtrącać ludzi odm iennych przekonań.

Byłby m oże mniej zachw ycony ideologią, opartą na historyi, o któ­ rej w artości w ątpi zresztą dzisiejsza nauka. Czyni jednak słusznie, gdy od historyi przechodzi do rom ansu i poezyi. Szkoda tylko, że z jej przedstaw icielam i rozprawia się zbyt szybko. Nadto pow ierzchow nie za­ łatw ia się z Faleńskim , nagradza przecież ten brak uw agam i o sarno^ uctw ie naszych pisarzy, w alce pozytyw izm u z rom antyzm em , wreszcie działalności Orzeszkowej. N ieszczęśliw y podział rozbija jednak w szystko na cząstki. Każde dziesięciolecie ma bow iem sw ą osob n ą charakterystykę, w każdem dziesięcioleciu zjawiają się now e indyw idualności, choć i stare pozostają dla pociechy. Snop św iatła rzuca krytyk na pokolenie ośw ia­ tow ców , które rzuciło się w lud w latach dziew ięćdziesiątych, na or­ ganizatorów siły społecznej, którzy poszli drogą daw ną a lekcew ażoną przez konserw atyzm krakowski.

W prost pięknie m ów i o now elli, o podniesieniu stopy artystycz­ nych w ym agań w rom ansie. Gdy jednak stawia w jednym rozdziale so- cyalistę L im anow skiego obok ugodow ca, należącego zresztą do dw óch narodów , S pasow icza, w ybitnego patryotycznego publicystę B artoszew i­ cza obok tw órcy teoryi o Polaku z zastrzeżeniam i Baudouina de Cour­ tenay, nie m ożna nie oprzeć się niem iłem u uczuciu, że konstrukcya jest chyba fatalna, skoro ludzie tak różni od siebie, m ogą znajdować się w jednym rzędzie. M etoda m ści się tu na m ateryale, ugrupow anym okropnie. Należy czuć też w d zięczność za to, co m ów i krytyk o Sien­ kiew iczu. Kto pam ięta istne orgie, skierow ane przeciw temu pisarzow i, m usi uznać, że przesadzony podziw jest równie zły, jak stronna i n ie­ naw istna kampania. My w iem y, że nauczyli nas w iele Prus i Orzesz­ kow a, ale najsilniej w yczuw aliśm y sarmacką tężyznę, która nie wątpi naw et w upadku, u tw órcy trylogii.

Głębia idealizm u Prusa, subtelna ironia W eyssenhoffa, czujące w i­ dzenie Żerom skiego, ep os podbiegunow ych plem ion Sieroszew skiego, żyw ość postaci Reym onta są pokazane z w łaściw ym krytykowi rozma­ chem . Są to najlepsze ustępy jego książki, w której roi się jednocześnie od szczegółów m ałom ów iących i w yrazistych. Do czego mogą służyć na przykład nazw iska poetów , którym nie tow arzyszy żadna charakterystyka? W książce podobnej byłbym raczej za selekcyą, któraby nie dała pen- syonarkom sp o so b n o ści w yliczania nazw isk, dla postrachu i zdum ienia otoczenia. M imo zapału dla w sp ółczesn ości, charakterystyki Tetmajera, Przybyszew skiego, W yspiańskiego w ydają mi się mniej odczute i trafne, niż u Feldmana. W reszcie rozdzielenie m iędzy rozdziały o poezyi i dra­ m acie takiej postaci, jak W yspiański, dotyka w prost przykro.

Sam dramat traktowany jest zresztą pobieżnie i zdaw kow o. Do­ w ied zieć się o istnieniu w ielu pisarzy m ożna z ostatnich rozdziałów,

(5)

lat dziesięć, m oże potrafiłby uzupełnić braki, zw iązać lepiej całość w e ­ wnętrznie; dać syn tezę bardziej pogłębioną i dojrzałą. Dziś zaś sw ego .celu nie osiągn ął, oczekujących jej niecierpliw ie zaw iódł, by potw ierdzić zresztą u w ielu w iarę w trudność rozw iązania zagadnienia; o którem

w yp ow ie swój pogląd dopiero przyszłość.

Kraków.

Tadeusz Grabowski.

Ze spraw ozdań szk ół średnich za rok 1912/1913.

N iew dzięczny to zaprawdę teren d o publikow ania prac naukow ych : spraw ozdania szkół średnich ! Pomijając już bow iem całkow itą bezinte­ resow n ość — autorow ie skazani są na przym usow e ograniczenie roz­ m iarów sw ych prac — często ze szkodą dla ich dokładności lub cało­ kształtu kom pozycyjnego — a nadto na w iększe jeszcze ograniczenie liczby czytelników . Nie dziw tedy, że nie w iele znachodzim y w tych spraw ozdaniach rozpraw w całem tego słow a znaczeniu cennych, a i z tych przew ażna liczba ma charakter szkicow y lub fragm enta­ ryczny. Tak w łaśn ie ma się rzecz z plonem , jaki przyniósł koniec z e ­ szłego roku szkolnego, 1 9 1 3 -g o . R ozpatrzm y część jego, tę m ia n o w i­ cie, w której zakres nie w chodzą badania nad Skargą,') i to w edle chronologii m ateryału.

Ciekawym przyczynkiem do poznania ferm entów m yślow ych , które pojaw iły się u nas w XVI. w. w śród innow ierców , a zw łaszcza aryan, jest krótka rozprawka D r a T a d e u s z a G r a b o w s k i e g o :

Simon

Simonius jako przedstawiciel wolnomyślicielstwa w Polsce XVI. w.

(Spraw . I. szk. real, w Krakowie). R acyonalista i w róg scholastyki, lekarz, człow iek ogrom nej na sw oje czasy w iedzy filozoficznej, a prze­ cie n iestałych p oglądów , w ielb iciel i kom entator A rystotelesa, p ozosta­ jący w ustaw icznej w alce i sporach teologiczn o-filozoficzn ych z oto cze­ niem , które sk oń czyły się oskarżeniem go o ateizm , jest S im on iu s p o ­ stacią ze w szech miar godną poznania, zw łaszcza ze w zględu na w pływ , jaki niew ątpliw ie na u m ysłow ość naszą w yw ierać m usiał. Tą kw estyą w praw dzie Dr. G. n ie zajmuje się ; w sw ym jędrnym szkicu, opartym o szereg oryginalnych pism S im on iu sa, daje nam tylko poznać jego p o ­ glądy, oraz ich p okrew ieństw a z A rystotelesem , H ippokratesem , Te- lesiem , Arabem A verrhoesem i Ram usem . Jakże ciekaw e i znam ienne są np. w ątp liw ości jego o indyw idualnej n ieśm ierteln ości duszy, albo

D R ozprawy o Skardze są w ydane razem jako K się g a p a m ią tk o w a w irzech setn ą roczn icą zg o n u hs. S k a rg i, w ydał W. H a h n (w e Lw ow ie, 1913, 2 tom y). R ecen zye o tem w ydaw nictw ie pióra A. Briicknera por. w yżej str. 385 nn.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przykładem pionowego mocowania podwójnych sprężyn zapinek „sarmackich” (Ryc. 3) z terenów kultury wielbarskiej jest brązowa, posrebrzana za- pinka znaleziona w

Despite many negative effects on the demographic structure of Chinese society, the positive role of one-child policy in the rapid economic development of the coun- try is worth

Na ścisły związek, zachodzący między wewnętrznym przekonaniem sędziego opartym na swobodnej ocenie dowodów a światopoglądem sę­ dziego, wskazuje postanowienie

Ochrona praw zainteresowanego, który nie był uczestnikiem. postępowania nieprocesowego : (na marginesie

Analiza zawartości prasy wykazała, że wśród tekstów pełniących funkcję informacyjną, które ukazały się w „Naszych Sprawach” w 1995 roku występowało najwięcej

Podsumowując moje rozważania pragnę zwrócić uwagę, że w ramach pojęciowych ewolucjonizmu dokonuje się ów wielki przełom, w wyniku którego dobrem najwyższym staje

One may ask, however: can the natural law claim a legitimate place in Aquinas’s exegesis of Romans 1? Because an explicit reference to the natural law does not ap- pear in

Badanie wykazało, że w organizacjach zatrudnia- jących ankietowanych najczęściej stosowany jest częściowo metodyczny sposób zarządzania pro- jektami, natomiast