• Nie Znaleziono Wyników

Grabowski jako teoretyk i przeciwnik romantyzmu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Grabowski jako teoretyk i przeciwnik romantyzmu"

Copied!
34
0
0

Pełen tekst

(1)

Adam Bar

Grabowski jako teoretyk i przeciwnik

romantyzmu

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 26/1/4, 164-196

(2)

GRABOW SKI JAKO TEORETYK I PRZECIWNIK ROMANTYZMU.

I.

W stąpienie G rabow skiego w r. 1818 do szkoły hum ańskie] m iało decydujące znaczenie dla jego przyszłej tw órczości lite­ rackiej. Tutaj zetk n ął się z Zaleskim , który już wów czas m iał sław ę poety i literata, oraz z G oszczyńskim pracującym w ła­ śnie n ad poem atem o Kościuszce, nieskończonym , poniew aż u tw ó r tego rodzaju zupełnie nie odpow iadał nastrojom hum ań- skim , bezw zględnie przychylnym wzorom klasycznym . „Nie za­ pom inajm y, — pisał później Goszczyński — że było to w r. 1817 i nie w W arszaw ie lub w W ilnie lub w K rakow ie, ale w H u­ m aniu pod kierunkiem ludzi, którzy nic nie widzieli nad k la ­ syków greckich i rzym skich, i n ad poetów polskich edycji M ostow skiego“ 9· Nie należy się przeto dziwić, że Zaleski roz­ począł sw oją tw órczość od tłum aczenia wierszy Horacego, a kto wie, czy rów nież w tych w pływ ach hum ańskich nie należałoby d opatryw ać się tak znam iennej u G rabow skiego przychylności dla klasycyzm u. M iędzy trzem a kolegam i szkoły hum ańskiej w y­ w iązały się szybko przyjacielskie stosunki, założono stow arzy ­ szenie pod nazw ą „Za-Go-Gra“, rozpoczęto w ydaw ać w spólnem i siłam i pism o p. t.: „Ćwiczenia n au k o w e“, ale m niejsza o to, w ażniejszem jest, że tutaj pod okiem profesorów hum ańskich pam iętajm y, gorliwych klasyków , zetk n ął się G rabow ski z pierw - szem i podm ucham i rom antyzm u. W iem y, że Zaleski i G rabow ­ ski razem z innym i kolegam i, p renum erow ali D ziennik Wileń­ ski i Pam iętnik W arszaw ski*), gdzie w praw dzie jeszcze nie rozpraw iano o rom antyzm ie, ale już pojaw iały się pierw sze p ro te sty przeciw ko stary m teorjom , co sprow adziło tró jk ę

hu-P odróż m ojego ż y c ia , W ilno, 1925, str. 18.

(3)

I. RO ZPRA W Y. — G rab o w sk i jak o te o re ty k i przeciw nik ro m an ty zm u . 1 6 5

m ańską n a drogę dość w yraźnych rozbieżności i w ahań, o czem najlepiej św iadczyłoby choćby to, że np. Goszczyński razem z Osjanem tłum aczy pierw szą pieśń lljady. Ale na pocieszenie powiedzieć niech będzie wolno, że rów nież w całej lite ra tu ­ rze polskiej brak było jeszcze wówczas jakiegoś rozgraniczenia, staran o się iść raczej po linji kom prom isu, uznaw ano potrzebę litera tu ry narodow ej, narzekano na uciążliwość estety ki k la­ sycznej, naogół jed n ak na tem się w szystko kończyło.

Po H um aniu pierw szy zw rot w kierunku nowych prądów spow odow ała dopiero Jagiellonida Dyzmy Bończy Tom aszew ­ skiego, oraz recen zja Mickiewicza. Czy istotnie recenzja ta w y­ w ołała tak w ielkie oburzenie m iędzy uczniam i szkoły hum ań- skiej, że m iało to naw et zadecydow ać, iż zapisali się na u ni­ w ersy tet w arszaw ski a nie wileński, jak tw ierdzi D u c h iń sk a 1) w ątpić należy, w ierzm y raczej tem u, co mówi G oszczyński, że z Jagiellonidy nie był zadowolony, bo b rak w niej m iejsc przem aw iających do uczucia*)· Potem ukazała się ro zpraw a Brodzińskiego O klasyczności i romantyczności, k tó ra jak znow u w yznaje Goszczyński, a trzeb a powiedzieć, że był on rów nież w yrazem poglądów jego kolegów, zrobiła w raże­ nie, ale była n iezrozum iałą: „Co Brodziński mówił przeciw ko klasycyzm ow i odpow iadało moim in sty n k to m ; nie przestaw ała niem czyzna, k tó ra przew iew a z tej rozpraw y. W szakże głów na jej m yśl em ancypacja poezji polskiej bardzo mi się podobała i znacznie w płynęła na sprostow anie moich w yobrażeń o po­ ezji p o lsk ie j8)*.

Co G rabow ski wówczas m yślał o nowej szkole poezji pol­ skiej trudno powiedzieć, w każdym razie zajm ow ał wobec niej stanow isko dość odporne i nie potępiał bez apelacji klasyków , ja k to czyniła w iększa część rom antyków .

W yjazd do W arszaw y rozszerzył w idnokrąg jego z a p a try ­ w ań. Uczęszczał na w ykłady Brodzińskiego, zetknął się bezpo­ średnio z całym ruchem w spółczesnej litera tu ry , którego jed n a k nie przyjm ow ał bezkrytycznie. Zwłaszcza, gdy w yszedł pierw ­ szy tom poezji Mickiewicza i pociągnął za sobą licznych n a ­ śladowców, G rabow ski ogłasza pierw szy arty k u ł p. t. : Uwagi nad balladami Stefana Witwickiego, z przyłączeniem uwag ogól­ nych nad Szkołą Rom antyczną w Polszczę4). w którym bez­ w zględnie potępił poezje W itwickiego i całą balladom anję. A r­ ty k u ł ten ciekaw y je st z tego w zględu, że w nim oraz w liście do Zaleskiego z 20 paźdz. 1824, rozw ija swoje poglądy lite ­ rackie. W balladach W itw ickiego raziła go sztuczność, b ra k sm aku estetycznego i odpow iedniego um iaru w użyciu m otyw ów

’) Bohdan Z aleski. Bibl. warsz. 1886. T. II str. 248. J) P odróż. Str. 24.

3) Tamże. 4) A słrea. 1825.

(4)

ludow ych, dlatego więc pisał do Zaleskiego : „Jeżeli to jest Ro- m antyczność życzyłbym szczerze, ażeby J ą te duchy i upiory zadusiły nakoniec 0 “· Ale pocieszał się, że zapew ne W itwicki, w którym widział w szystkie błędy Mickiewicza, bez isk ry jego genjuszu, w cześniej czy później o trząśn ie się z swojej m aniery, i zaraz dodaje: „Pam iętam bowiem , iż pierw szy tom ik M ickie­ wicza podobne na m nie zrobił w ra ż e n ie “. Ale ta o stra k ry ­ ty k a twórczości rom antycznej była zbyt śm iałą, dlatego też G rabow ski sądził, że należy poglądy swoje um otyw ować, rzu ca więc p y ta n ie : co to jest poezja n aro d o w a ? co to jest poezja gm inna ? — i sta ra się dać odpowiedź. Nowego nic nie pow iedział. Mówi więc zgodnie z poglądam i ów czesnych ro ­ m antyków , że poezją narodow o-rom antyczną je s t „obraz w ier­ nie zdjęty z obyczajów, podań i w yobrażeń ludu, k tó ry b y nas... przeniósł w Św iat id e a ln y ... i daw ał nam poznać uczucia i w rażen ia“, ale w olne od w yobrażeń gm innych, ta k widocz­ nych np. z ballad W itwickiego, zm ieniających poetę „w kopi­ stę, k tóry b y utrzy m y w ał re je str w szelkich słów grubijańskich, m iędzy ludem sły szany ch “. Bo poecie nie wolno, je st to zda­ nie p. Staël, odtw arzać n a tu rę „jako zim ny m alarz" lecz „jako jej kochanek, jako Pow iernik, jako tłum acz Jej tajem nic“ i na tem polega cała rola jego twórczości. To samo, co w liście do Zaleskiego, pow tarza Grabowski w swoim arty k u le, przyczem wpływ poglądów Brodzińskiego i A. W. Schlegla jest aż nadto widoczny. Krótko mówiąc, teo rja jego opiera się na zasadzie dw oistości pojęć człowieka, w ynikających z jednej stro n y z jego w rażeń zewmętrznych, stanow iących źródło poezji starożytnych, i w ew nętrznych, objaw iających się w tęsknocie ku nieskończo­ ności, k tó rą G rabow ski nazyw a rom antyzm em . Niedalej od niego, ale z głębszym w glądem w isto tę rzeczy poszedł Moch­ nacki w art. p. t. O duchu i źródłach poezji w P olszczę2). Ale teorji swojej G rabow ski nie opracow uje, rzuca niejako szkic, szerzej rozw ija ją dopiero w n astęp n ej rozpraw ie p. t. Myśli 0 literaturze p olskiejs). Sądził, że lite ra tu ra polska p rzybiera obecnie zupełnie inną fizjognomję, i przy brać pow inna. Ale ja k ą ? Tu pow tarza zdanie p rzy jęte już i przez Śniadeckiego, 1 Borowskiego, i Brodzińskiego, że pow inna być „w yrazem mo­ raln ej fizjognomji narodu, w iekow e zw ierciadło uczuć, skład m yśli i w yobrażeń, k tórych stopniam i ze stopniującą się k u l­ tu rą d o stę p u je m y 4) “. Teorje estety czne rom antyków , zdaniem jego, nie ujm ow ały całości system u now ej szkoły. G rabow ski przyznaje, że Borowski napisał p iękn ą rozpraw ę, że B rodziń­ ski p rag n ął stw orzyć teo rję nowej szkoły, że w reszcie arty k u ły M ochnackiego m ogą n aw et zainteresow ać, ale to w szystko są

!) Rks. Bibl. Jag. Koresp. J. B. Zaleskiego, bez sygn. 2) D zień. W arsz. 1825 nr. 2.

*) Tamże. 1828 str. 36. 4) Tamże. 1828, str. 111.

(5)

I. ROZPRAW Y. — G rabow ski jak o te o re ty k i przeciw nik ro m an ty zm u . 167 tylko fragm entyczne dociekania, bynajm niej nie ujm ujące ca­ łości zagadnienia. Chce przeto rozpierzchłe i niedostatecznie ujęte poglądy zebrać w jakiś system . Tym w łaśnie system em ma być jego rozpraw a p. t. M yśli o literaturze. Czy istotnie b y ła? U jął choć bardzo pobieżnie zasady filozofji i estetyki ro ­ m antycznej tak, jak przedstaw iała się ona u Niemców i w roz­ praw ie p. de Staël.

T eorję rom antyzm u wyłożył A. W. Schlegel w słynnych prelekcjach berlińskich z r. 1803. p. t. Vorlesungen über die schöne Litteratur und Kunst oraz wiedeńskich z r. 1805. p. t. Vorlesungen über die dramatische Kunst und Litteratur. Na nim oparła się p. de Staël w dziele: De ΐ Allemagne. Schelling tw ier­ dził, że pięknością jest przedstaw ienie nieskończoności jako skończoność. Zaś Schlegel: „Das schöne ist eine sym bolische D arstellu n g des U nendlichen ; weil alsdann zugleich k lar wird, wie das U nendliche im Endlichen zur E rscheinung kom m en kann. Mann h alte das U nendliche nicht etw an für eine philo­ sophische Fiction, m an suche es nicht jenseits der W elt: es um gibt uns überall, w ir können ihm niem als en tg e h n ; wir le­ ben, w eben und sind im U nendlichen“ 0· Skończoność stanow i pow ierzchnię naszej natu ry , w przeciw nym bowiem razie nie posiadalibyśm y żadnej egzystencji, nieskończoność jest zasadą, bez której nie znalibyśm y rzeczyw istości. J a k nieskończoność objaw ia się na zew n ątrz? Tylko sym bolicznie w obrazach. Nie- poetyczne w idzenie rzeczy nie jest to, k tó re przez spostrzeże­ nie zm ysłow e i określenie rozum ow e w szystko robi dokona- nem , poetycznem , ale to, co figuryczną niestw orzoność (eine figürliche U nerschöpflichkeit) przedstaw ia. Dlatego w szystko dla n as je st żyjącem . A więc wedle Schlegla: poetyzow a­ nie = sym bolizow anie: albo szukam y treści duchowej dla ja ­ kiejś szaty zew nętrznej, albo też św iat zew nętrzny sprow adzam y do niew idom ego w nętrza. Ponieważ, mówi dalej Schlegel, duch i m aterja wedle orzeczenia rozum u są przeciw staw nością tak, że niem a przejścia od jednego do drugiego, przeto zachodzi pytanie, jak do tego dochodzim y, aby św iat w ew nętrzny sp ro­ wadzić do zew nętrzności i naodw rót. Poznajem y, odpowiada Schlegel, pierw otną jedność ducha i m aterji, któ ra tylko spe- kulatyw nie da się udowodnić. Je st rzeczą znaną, że głos uczu­ cia bez pośrednictw a jakiegoś poznania uprzedniego nie ist­ nieje, czyli treść w ew nętrznego życia m usi być przez jakąś siłę w yrzucona. Ten ak t odbyw a się sym bolicznie zapomocą mowy, k tó ra pow staje z sam owolnej potrzeby przedstaw ienia. Każda rzecz przedstaw ia się sam a przez siebie t. zn. objaw ia swoje w nętrze przez zew nętrzność, swoją siłę przez zjaw isko.

Jaki teraz je s t sto su nek sztuki do n a tu ry ? M artw y em pi­ ryczny pogląd o świecie dochodzi do w yniku, że rzeczy ist­

(6)

nieją, filozoficzny natom iast głosi, że w szystko należy przyj­ m ow ać w postaci wiecznego staw ania się. Rów nież od n ajd aw ­ niejszych czasów człow iek tę w e w szystkiem działającą siłę w ydobyw ania się sprow adzał do jedności idei i to jest n a tu rą w istotnem znaczeniu. W żadnym pojedynczym w ytw orze ta uniw ersaln a siła nie m oże w ygasać, ale nie m ożem y rów nież spostrzec jej zm ysłam i, jesteśm y tylko w stan ie poznać z p u n k tu , w którym my sam i bierzem y udział jako organiczna istota i wedle stopnia pokrew ieństw a innych organizm ów z naszem i. Cała n a tu ra jest także zorganizow aną, ale m y tego nie wi­ d zim y ; ona jest inteligencją podobnie jak my. Gdy się pojmie n a tu rę w tem znaczeniu, nie jako m asę produktów , a le jako siłę produkującą, w tedy słowo: naśladow nictw o będziem y ro ­ zum ieć nie w pojęciu popularnego m ałpow ania, ale w znacze­ niu przysw ajania jej procesów działania, a w tedy wolno zgodzić się na tw ierdzenie, że sztuka naśladu je n atu rę, czyli, że ona ja k n a tu ra tw orzy sam odzielnie, organizuje, a organizując stw a­ rza żyjące dzieła, k tóre nie przez jakiś obcy m echanizm są ożyw ione, lecz przez siłę w niej istniejącą. Zasadę tę, ja k za­ znacza Schlegel, ujął tylko Moriz w dziele p. t.: über die bil­ dende Nachahmung des Schönen, w którem przedstaw ił piękno jako jed n ą dla siebie całość, objętą przez naszą siłę w yobraźni. Gdzież jed n ak pow inien a rty sta szukać wzniosłej m istrzyni tw o ­ rzącej n atu ry , jeżeli nie znajduje jej w zew nętrznych zjaw i­ skach ? W swojem w łasnem w nętrzu, w punkcie środkow ym swojej istoty, przez duchow e w yobrażenie, zresztą nigdzie.

Należało rozw inąć koniecznie bodaj w kilku słow ach głów ne p u n k ty system u schleglowskiego, bo dopiero p rzy jego pom ocy łatw iej zrozum ie się G rabow skiego teo rję rom antyzm u. G rabow ski sądził, że daje nowy system , mówił, że to jego w ła­ sn y system . Nie, Grabowski nie pow iedział w zasadzie i tutaj nic nowego, tylko szerzej, śmielej a m oże głębiej p rzedstaw ił to, o czem już n aw et mówił M ochnacki. Bo przecie nie kto inny, ale M ochnacki w art. p. t. : O duchu i źródłach poezji w Polszczę, określał poezję jako taką, k tó ra „w ypływ a z uczuć nieskończoności, nadaje zm ysłow ą, d o ty k aln ą barw ę w e w n ętrz ­ nym , sp iry tu aln ym zjawiskom ; idealny p orządek przeistacza na m aterjalny i tłum acząc bliższe pow inow actw o um ysłu z p rzy ­ rodzeniem , jeżeli nie rozw iązuje, to przy najm niej czyni m niej zaw iłą i w ątpliw ą najw yższą zagadkę b y tu “ *)· Że w tej defi­ nicji niem a nic poza tem , co już mówił Fichte i A. Schlegel, każdy się zgodzi. G rabow ski sta ra się sch arak tery zo w ać cały proces tw órczy, ale definicji poezji nie daje, czyni to dopiero później w a rt.: O poezji X I X wieku. W porządku w szechśw iata spo strzeg a ciągły rozwój od m niej doskonałego do doskonal­ szego, przyczem na szczycie rozw oju znajduje się człow iek,

(7)

I. ROZPRAW Y. — G rab o w sk i ja k o te o re ty k i przeciw nik ro m an ty zm u . 169

któ ry jako organiczny sk ładnik do niego wpraw dzie należy, ale przez swoje w ew nętrzne życie przekracza granicę zew nętrz- ności. W ten sposób ujm uje G rabow ski stosun ek fichtow skiego „ ja “ do „nie — j a “, z tych pierw sze m a w praw dzie pew ne styczne linje z drugiem , ale je p rzerasta swemi pojęciam i, którem i żyje w św iecie m aterjalnym . „Tak obyw atel dwóch światów (t. zn. w ew nętrznego i zew nętrznego) — mówi G ra­ bow ski — (człowiek) do obudw óch dwiema różnem i częściam i sw ej należący n a tu ry , co przyjm uje w jednym , w y ko ny w a w dru g im “ x), czyli w rażenia odeb rane w świecie zew nętrznym przechodzą przez proces tw órczy życia duchowego i tu taj isto t­ nie pow stają jako w yobrażenia tego co jest zew nątrz. N astęp­ nie jako objaw y życia duchow ego, czyli tego, co pow staje w e­ w nątrz, w naszej jaźni, człowiek okazuje na zew nątrz w form ie m aterjalnej, której pierw szym stopniem , jak u Schlegla, je s t mowa. Kiedy to się d zieje? Człowiek w świecie zew nętrznym , w „nie — j a “, czuje często b rak celu, szuka czegoś nieokreślo- nego, pragnie jakiejś wielkości przechodzącej m ałość ziem skich celów, rodzi się w sercu tęsk n o ta do nieskończoności, bo tak b y to nazw ał i Fichte, i Schelling, i Schlegel. Czyli dochodzim y do stosu n k u „ ja “ do „nie — j a “, a więc nieskończoności do skończoności. G rabow ski nie um ie w praw dzie tego sto su n k u ta k zwięźle sko n stru o w ać jak M ochnacki, ale cały proces za­ gadnienia, jak go Fichte i Schlegel przedstaw ili, rozum ie. T w ier­ dził więc, że człow iek chce n adm iar swoich w rażeń, k tó ry o b ­ jaw ia się tęsk n o tą do nieskończoności, ująć w jakieś form y świadom e, pow staje stąd konieczność zw rócenia, zagłębienia w sam ym sobie, rodzi się prag n ien ie znalezienia w kontem ­ placji w łasnych odczuw ań ideału, którego nie można odszukać w świecie m aterjalnym . I tak „w tem uczuciu niezaspokojo­ nych dotąd życzeń już się o dkryw a źródło i p otrzeba sztu k p ięk n y ch “ (str. 128). G rabow ski o kreśla to jako „potrzebę sym ­ patyzow ania z istotam i jednejże z sobą n a tu ry “. W łaściw ie szło mu o określenie faktu, że człow iek życie swojego w nętrza duchow ego, swojej jaźni chce w yrazić, a właściwie m usi i może je d y n ie w yrazić przez form y m aterjaln e. „W niej (t. zn. w jaźni człowieka) jest coś co mówi: iż ona w rażenia swoje tajem nie może w ydobyw ać z łona i do zew nętrznej n a tu ry p rzen ieść; że jej m yśl m oże tak że k sz ta łt oblec; że w niej jest część tej siły twórczej, k tó ra św iat ten w yprow adziła z niczego; że m oże także dom ysł duchow ny zam knąć w dotykalne form y, i u tw o­ rzyć św iat swój, gdzie w szystko tylko będzie dla niej i jej ce­ lem żyło, jej uczuciam i sym patyzow ało, jej w yrażało p o jęcia“ (str. 128—9). I oto je st siła, a w łaściw ie proces tw órczy a rty ­ sty . Z pow staniem w spom nianej akcji w naszej jaźni rodzi się konieczność w yrażen ia, usym bolizow ania życia duchow ego,

(8)

przeto człowiek „to co pojął niem aterialn ie w ydaje przez em ­ blem ata m aterjalnej n a tu r y “ (str. 129). W n astęp stw ie tego pow staje dzieło, a jego tw órcę nazyw am y a rty stą . J a k się więc okazuje, G rabow ski właściwie nie pow iedział nic innego nad to,, co znalazł u Schlegla, ale system ten on pierw szy u n as roz­ w inął w pewnej całości i dlatego tw ierdził, że rzuca now e św iatło na filozofję rom antyczną. Bo też isto tn ie w ro m an ty z­ mie polskim była ta nowa teorja.

Ale nie na tem koniec, bo i w dalszych swoich rozum o­ waniach idzie G rabow ski za Schleglem . M niejsza, że poezję staw ia najw yżej pom iędzy w szystkiem i sztukam i, że przydziela jej najszerszy zak res działania, w ażniejszem jest to, co mówi 0 naśladow nictw ie n a tu ry . Ideał pow staje w duszy człow ieka, jako jedność skończona, trzeb a go tylk o w yprow adzić z w ła­ snej jaźni. Kiedy człow iek otw orzył oczy ze sn u naiwnością ujrzał n a tu rę i „zadum iał się nad istnością swoją, której nie pojm ował początku ni celu “ (str. 130). Ten podziw, ta religijna trw oga, ta niew iadom ość, której nic zaspokoić nie m ogło była pierw szem uczuciem poezji; kiedy otw orzyw szy oczy człow iek nazw ał słońce, drzew a i t. d., tw orzył poezję. Czyli G rabow ski znowu p ow tarzał to, co mówił Schlegel, jak i to, że poeta n ie naśladuje n atu ry , „on tylko przez jej zm ysłow e sym bola, in te ­ lektualne swoje pojęcia w yraża ; on jej nie naśladuje, bo wzory jego kreacji są tylko w jego duszy ; lecz przy w iązan y do ziemi częścią fizyczną swojej istności, on m usi n a niej szukać zn a­ jomych kształtów , którem iby odziane jego m yśli m ogły innym zakom unikow ać w rażenia w edług jego intencji" (str. 131). W resz­ cie zapożyczał się G rabow ski rów nież u Schlegla, gdy mówił, że: kiedy „inne sztuki piękne m ogą mieć form y stałe i n ie ­ zm ierne, poezja ich mieć nie może, nie odstąpiw szy zupełnie od swego źródła inspiracji swobodnej. Bo lubo jej ideał zostaje zawsze ten sa m y ; jednakże głównym środkiem jej sił prak tycz­ nych będąc m yśl ciągle się kształcąca, zap atry w an ie się na natu rę, tak różne, z różnych punktów tow arzyskiego ukształ- cenia, form y poufałe poecie, którem i swoje kreacje odziew a; ona musi być wolną i nie uległą żadnym jed n o stro n n y m p ra ­ widłom w w ybieraniu sposobów, którem i mówi do im aginacji 1 uczucia“ (str. 131). Tak więc dochodzi G rabow ski po części do tych sam ych w yników , z których a priori w yszedł Moch­ nacki, bo stw ierdza w reszcie, że „poezja nie bierze początku z naśladow ania m aterjalnej n a tu ry ; ona tylko je st w ydaniem w rażeń rodzących się w duszy, przez jej em blem ata zew nętrzne. Poeta nie naśladuje, ale tw orzy" (str. 151). Schlegel zaś mówił, że poezja jest to „die Fähigkiet das Schöne zu ersin n en un d es sich tb ar o der h ö rb ar d arzu stellen " 0·

*) Vorlesungen ü ber d. dram m . K u n st u. L itter. S äm tlich e W erke, Leipzig, 1846. Bd. V. s. 5.

(9)

I. RO ZPRA W Y. — G rabow ski jak o te o re ty k i przeciw nik ro m an ty zm u . 171 A by udow odnić sw oją tezę mówi G rabow ski o literaturze w schodniej, grecko-rzym skiej, średniow iecznej, klasyczno-fran- cuskiej, w reszcie najnow szej. W przedstaw ieniu poezji czasów greckich posłużyła m u rozpraw a Brodzińskiego O klasyczności i rom antyczności1).

Istotę rom antyzm u w yprow adza ze średniow iecza i po­ dobnie, jak Brodziński, daje rzu t oka na w spółczesne europ ej­ sk ie litera tu ry , aby zilustrow ać, w jaki sposób rozw ijały się w nich zasad y nowej poezji. Co uw ażał za rom antyzm ? Bro­ dziński mówi, że „poezja średniego w ieku rom antyczna dla nas, czerp an ą b y ła z dwóch źródeł : chrześcijaństw a i ry c e rstw a “ 2), czyli: średniow iecze = rom antyzm . Ale i najnow szą litera tu rę uw ażał za rom antyczną. W wyw odach swoich oparł się Bro­ dziński na Schleglu, któ rego w istocie rzeczy ów czesna este­ ty k a rom antyczna nie rozum iała. Schlegel zaznacza, że nazwa

„literatu ra k lasy czn a“ przez k tó rą rozum ie się francuski klasy ­ cyzm, jest fałszyw ą. D laczego? D latego, że w klasycyzm ie n a ­ leży jedynie widzieć litera tu rę rzym ską i grecką. Klasycyzm francuski pow stał z bezkrytycznego naśladow nictw a, stąd m ar­ tw e „szkolne ćw iczenia“, k tóre najw yżej zimny podziw w zbu­ dzić m o g ą 3). Tym czasem wszelkie naśladow nictw o w sztukach pięknych jest zaw sze bezowocne, bo sztuka nie pow staje z na­ tu ry , ale człow iek daje w niej siebie sam ego. W natu rze za­ sadniczą i podstaw ow ą rolę odgryw ają sprzeczności, dlaczego to sam o nie m a pow tarzać się w historji człow ieka? W ykształ­ cenie staro ży tny ch było w ychow aniem n a tu ry ; to też ich sztuka i poezja je s t w yrazem harm onji w szystkich sił, a religja była ubóstw ieniem potęgi n a tu ry i zew nętrznego życia. Stąd nie za­ chodziła p otrzeba zw rotu k u nieskończoności. Religja jest pod­ staw ą ludzkiego istnienia, chrześcijaństw o ożywiło poezję, czło­ w iek zwrócił się ku sw em u w ew nętrznem u życiu. Chrześcijaństw o splotło się obecnie z w szystkiem i uczuciam i człow ieka; z nie­ o krzesanego ducha bohaterskiego północnych zdobywców, zm ie­ szanego z chrześcijańskiem i uczuciami pow staje rycerstw o. Rycerskość, miłość i honor są obok religji chrześcijańskiej zna­ m ieniem lite ra tu ry średniow iecznej, nazw anej rom antyczną. Cha­ rak terem poezji staro ży tnej jest zm ysłowość, now ożytnej tęsk ­ nota. Ale to jeszcze nie w szystko. To określenie poezji rom antycznej p rzy jęła p. de Staël. W e w stępie do swego dzieła

b Spotykam y naw et te sam e zdania. Np. u Brodzińskiego: „Każda potrzeba miała sw ojego boga, którzy słabości z ludźm i dzielili, w których gronie pokolenia następne liczyły przodków sw oich “, (O klas. i ront. Bibl. Nar. I. str. 48) u Gr.: „Każde m iejsce, każden przedmiot, każda nam iętność dostała Boga (str. 133) . . . Przyzwyczajonym wyobrażać sw oich bogów zmy- słow ie, użyczać im nam iętności i uczuć człow ieka...“ (str. 135). Podobnie obaj m ów ią o Homerze i t. d.

2) O klas. i rom . Bibl. nar. I. nr. 10. str. 68. 8) Grabowski używ a naw et tychsam ych wyrażeń.

(10)

De C Allemagne dzieli litera tu rę na dw ie g ru p y : „la litté ra tu re im itée des anciens, et celle qui doit sa naissance à l’esp rit du m oyen â g e; la litté ra tu re qui, dans son a origine, reçu du pag a­ nism e sa couleur et son charm e, et la litté ra tu re dont l’im pulsion et le dév eloppem ent a p p a rtie n n e n t à u n e religion essentiellem en t sp iritu a liste “ *), czyli za rom antyczną uw aża średniow ieczną i now szą do niej się naw iązującą, k tó ra je st średniow iecznej ko ntynuacją, z tej racji, że społeczeństw o w spółczesne m a ten sam c h arak ter co średniow ieczne (ta sam a religja, język i t. d.), a stąd „la litté ra tu re des ancien s est chez les m odernes u n e litté ra tu re tra n sp la n té e : la litté ra tu re rom antique ou ch evale­ resq u e est chez nous indigène, et c’e s t n o tre religion et nos in stitu tio n s qui l’ont fait éclo re“ (p. 168). Stanow isko swoje tak Schiegel jak i p. S taël w yraźnie sform ułow ali, mimo to za­ rzucano im, iż rom antyzm u p a tru ją tylko w średniow ieczu, czyli p rag n ą zw rotu do w ieku ciem noty i barb arzy ń stw a, oczy­ wiście niesłusznie, bo pod nazwą rom antyzm widzieli po­ ezję ludów średniow iecznych i najnow szą, k tó ra je st tam tej kontynuacją.

G rabowski w poglądach swoich na rom antyzm poszedł całkow icie za p. de Staël. Pow tórzył więc to sam o, co ona mó­ wiła jeszcze w dziele „De la littérature considéré dans ses rap­ ports avec les institutions sociales“ (1800) o sto su n k u społe­ czeństw a do lite ra tu ry i pogląd jej na poezję zaczerpnięty z filozofji niem ieckiej, i ten, że „le poëte ne fait, pour ainsi dire, q ue dégager le sen tim en t p riso n n ier au fond de l’âm e; le génie poétique est une disposition in té rie u re “ *), co później W. Hugo w przedm ow ie do pierw szego tom iku sw oich ód (1822) nazw ał „ém otions de l’â m e “ ; podobnie z entuzjazm em mówi 0 litera tu rz e średniow iecznej i rów nież za p. de S taël dzieli litera tu rę na łacińską (rom ańską), teu to ń sk ą (g erm ańską), i sło ­ w iańską. Ale co najw ażniejsze, że i on dzieli lite ra tu rę na s ta ­ ro żytną i „nowej chrześcijańskiej E u ro p y “. Średniow ieczną uw aża za lite ra tu rę „sam oro d n ą“, składającą się z dwóch pier­ w iastk ów : „z zabytków daw nych obyczajów i w yobrażeń n a ­ rodow ych, i ze w szczepionej do nich cywilizacji chrześcijań­ sk ie j“ a), przyczem pierw sza z tych cech n adaje każdem u narodow i ch arak tery sty czn e znam ię, d ru g a zaś zbliża w szystkie społeczeństw a. Poezja nigdy nie jest zdrow ą i sam otw órczą, jeżeli nie w y rasta na gruncie codziennych uczuć i w yobrażeń 1 nie harm onizuje z ch arak terem narodow ym , dlatego musi być wolną i nieskrępow aną żadnem i system am i. Pow inno się w niej szukać „tej pierwszej m yśli, tego zarodu inspiracji, k tórego cała kom pozycja jest tylko rozw inieniem “. W dalszym ciągu swoich

') D e VA llem agne, Paris 1869. p. 26. Ô Tamże, p. 162.

(11)

I. RO ZPRA W Y. — G rabow ski ja k o te o re ty k i p rzeciw nik ro m a n ty z m u . 1 7 8

wywodów schodzi do sto su n k u starej szkoły do nowej. K la ­ syczną nazyw a tylko poezję staro ży tn ą, rom anty czną zaś tę, k tóra kw itnęła w w iekach średnich (należy pam iętać co mówił B rodziński: „poezja średniego w ieku rom antyczna dla n a s “...1) i to w yróżnienie uw ydatnia i p odkreśla, zaznaczając ró w no ­ cześnie, że dotychczasow a k lasyfikacja szkół była wręcz fał­ szywą. Rów nocześnie odpiera tw ierdzenie, wszędzie pow szechne, że now a poezja bierze początek w „cofnięciu się ku p rzeszło ­ ści, wiekom rycersk im i feudalizm ow i“ (str. 155). Poeci nie­ mieccy, chcąc ożywić swoją lite ra tu rę , sięgnęli do daw nej po­ ezji narodow ej czasów ry cerstw a, k tó re były przeszłością, ich historją. D latego H erder zaczął pisać ballady, w poezji niem iec­ kiej już znane, jako gm inne poem aty. Ale „piękno now ej po­ ezji nie jest w jej przedm iocie, ono jest raczej w sp oso bie uw ażania tego p rzed m io tu “ (str. 156), i dlatego dążeniem pol­ skiej poezji rom antycznej jest „daw ać poezję na w łasnym g ru n cie “, ale nie naśladow ać niem ieckiej, więc nie należy m ie­ szać pojęcia rom antyzm u z gotyzm em . „Poezja jakiej p o trz e ­ bujem y, poezja, k tó rą rom antyczną nazyw am y, jest w ynikło- ścią k u ltu ry E u ro py w dzisiejszym stanie, bez w zględu co dało pierw szy popęd zdeklarow aniu się nowej reform y lite ra tu r“ (str. 157), czyli, poniew aż ta k u ltu ra bierze swój początek w wiekach średnich, rozw ijała się i doszła do tej, k tó rą dziś nazyw am y w spółczesną, w spólnej jej religją, językiem , ponie­ waż zaś poezję średniow ieczną nazyw am y ro m antyczną, przeto i dzisiejszej, k tó ra jest tam tej tylko ko n ty n u acją rów nież inaczej nazw ać nie m ożem y. A więc w rezultacie dochodzi G rabow ski do definicji Schlegla i p. de Staël: rom antyzm = poezja śre d ­ niowieczna + nowa, zaś jej c h a ra k te re m — to m ówił rów nież H erder a za nim Brodziński — jest znam ię narodow ości. G ra­ bowski jed nak różnił się od p. de StaëL i pierw szych ro m an ­ tyków francuskich np. W. Hugo tem , że w rom antyzm ie do­ szukiw ał się nietylko „ducha i w ysokiej in sp iracji“, ale rów nież form ie zakreślał nieograniczoną sw obodę, zgodnie z ro m a n ty ­ kam i niem ieckim i W reszcie podkreśla, że lite ra tu ra fran cu sk a fałszywie zwana klasyczną, stała się czem ś nien atu raln em , po­ niew aż ducha litera tu ry staro żytn ej, sharm onizow anej z n a tu rą , starała się przeszczepić na podłoże całkiem jej obce, ch rześci­ jańskie, a więc dalekie od n a tu ry św iata G reków i R zym ian. A rtykuł G rabow skiego b y ł istotnie zsyntetyzow aniem roz­ pierzchłych poglądów na poezję i rom antyzm , tw orzył niejako zam kniętą całość, teo rję jeszcze w praw dzie bardzo ogólnikow ą, wiele kw estyj chyłkiem om aw iajającą, ale już przez to samo, że naw et Mochnacki najw ażniejszych zagadnień now ej szkoły w ten sposób nie ujm ow ał, stanow i on w dziejach naszego rom an­ tyzm u w ażną pozycję. Ale a rty k u łu nie skończył, d ru k został

(12)

przerw any. W ystępując jednak już tutaj jako teo re ty k rom an­ tyzm u, zgoła nie potępił bez zastrzeżeń starej szkoły. Praw da, w arty k u łach swoich nie w ystępow ał otw arcie jako obrońca ogólnie i często bezkrytycznie potępianego klasycyzm u, czynił to jed n ak pośrednio, gdy n ad arzyła się sposobność, a b y spro­ stow ać czasem zb yt daleko idący fanatyzm m łodych. W iadomo, że naw iązał osobiste stosunki z kilkom a literatam i rosyjskim i, szczególnie z Polewojem , redaktorem Moskiewskiego Telegrafu. W czasopiśmie tem, redagow anem przez przyjaciół Polski u k a­ zyw ały się od czasu do czasu arty k u ły , inform ujące o stanie naszej litera tu ry i prądach w niej nurtu jących . Chcąc przyczy­ nić się do zaznajom ienia Rosjan z naszym ruchem literackim G rabow ski w ysłał Polew em u Marję M alczewskiego i Zamek Kaniowski, z których to utw orów pierw szy m iał być tłu m a­ czony przez Kozłowa: Polewoj, chcąc przygotow ać czytelników rosyjskich do k ry ty ki i tłum aczeń z litera tu ry polskiej, zam ie­ ścił w Telegrafie*) przekład a rty k u łu Dm ochowskiego p. t. Uwagi nad teraźniejszym stanem , duchem , i dążnością poezji polskiej, drukow anym w Bibljotece Polskiej z r. 1825. Do tej

serji należał rów nież a rty k u ł o p arty na M ickiewicza: K ryty­ kach i recenzentach warszawskich z tej przyczyny przedstaw ia­ jąc y polski klasycyzm w bardzo nieko rzy stn em oświetleniu*). O burzyło to Grabowskiego. „A rtykuł M ickiewicza — mówi — uw ażałem zawsze za w yborny pocisk polem iki, ale nie można go wcale było uw ażać za dokum ent h istoryczny, b ezstronny i rzetelny . Z tego względu mógł on być niebezpieczny, a kiedy niebezpieczeństw o okazyw ało się na dziele, sądziłem , że należy m u ile m ożności zapobiec“ s). N apisał do Bazylego Uszakowa, w spółpracow nika Telegrafu po francusku obszerny w ykład li­ te ra tu ry i polskiego klasycyzm u. Listu tego nie znam y, ale treść podaje w Autobiografii, znam y rów nież odpowiedź Usza­ kow a, który w obszernym liście rów nież po fran cu sk u tłu m a­ czył się ze swego stanow iska w obec polskiego k lasy c y z m u 8), a stąd do pewnego stopnia m ożem y odtw orzyć pośrednio list G rabow skiego. Zarzucał więc Uszakowowi pow ierzchow ność w ocenie polskiej lite ra tu ry w ogólności, oraz jedno stronn o ść sąd u o polskim k lasycyźm ie; w skazyw ał przyczyny, k tó re klasyków powołały do czuw ania nad zachow aniem czystości języka, jego pielęgnow ania i w ykształcenia w edług panujących wówczas w yobrażeń. Czasy Stanisław a A ugusta były okresem silnych wpływów francuskich, chwilą rozpierzchłych dążeń po­ litycznych, nieładu w ew nętrznego. Zalew cudzoziem czyzny na­ kazyw ał bronić ducha polskości, i tę rolę klasycyzm spełnił, a stą d jego w iekopom na zasługa. Z resztą n aw et w epoce tegoż

*) T elegraf, nr. 15 i 16. *) T elegraf, 1830 nr. 23.

3) Autobiogr. str. 96.

(13)

I. ROZPRAW Y. — G rabow ski jak o te o re ty k i przeciw nik ro m an ty zm u . 175

sam ego klasycyzm u w yśm ianego i do nicości sponiew ieranego przez rom an ty k ó w znajdow ał G rabow ski pisarzy i poetów w y­ bitnych do których zaliczał W oronicza, Brodzińskich, Górec­ kiego, R yklew skiego, Tym ow skiego i innych, a tem sam em nie było praw dą, że lite ra tu ra polska dopiero po przełom ie rom an ­ tycznym pow stała. K lasycyzm przeto m iał swoje zasługi, a poza tem był koniecznością na granicy m iędzy jezuityzm em a w spół­ czesnym rom antyzm em . Co więcej, Grabowski znalazł naw et słow a obrony dla takich klasyków jak Koźmian i Osiński, przy- czem jak mówił Uszakow, we w szystkiem kierow ał się „św ię­ tem uczuciem p a trjo ty z m u “ (vous êtez guidé p ar le patriotism e se n tim e n t sacré). O brona G rabow skiego zrobiła w rażenie. „Kie­ dym później czytał tę rozpraw ę — mówi — M ochnackiem u i innym , przyznali mi, śm iejąc się, że jako ro m anty k lepiej broniłem klasycyzm u, jak sam i jego stro n n icy “ J)· Tak czy in a­ czej, nie w ypływ ała ona z jakichś pobudek form alistycznych, ale z racji bezkrytycznego osądzenia zjaw isk, któ re w ojujący rom antyzm bez apelacji przekreślał. Z tego założenia wycho­ dząc m ógł G rabow ski być teo rety k iem rom antyzm u, mógł n a­ w et czynnie go w spierać i propagow ać, a rów nocześnie bronić klasyków i podkreślać ich znaczenie w polskiem życiu kultu- ralnem .

II.

Ale dotychczasow e arty k u ły G rabow skiego były jedynie przygotow aniem do właściwej teorji rom antyzm u, którą znajdu­ jem y dopiero w jego rozpraw ie O poezji X I X wieku. I kto wie, czy gdyby rozpraw a ta u kazała się w tedy, gdy została n a ­ pisaną, t. zn. w r. 1830, a nie dopiero w pierw szym tom ie Literatury i kryty ki (W ilno, 1837) nie nazw anoby raczej jej „ma­ nifestem rom antyzm u polskiego“ niżeli M ochnackiego O litera­ turze X I X wieku. Tak czy inaczej, w r. 1837 była ona już te- orją przebrzm iałą, znaną i uznaną, ale niech tylko wolno będzie powiedzieć, że G rabow ski i tu taj ujm uje splot zagadnień zw ią­ zanych z rom antyzm em głębiej, syntetyczniej, niż Mochnacki i stąd jej wyższość. Potem stan ie się on już przeciw nikiem no­ wej szkoły, i pow iedzm y odrazu, pierw szym przeciw nikiem w naszej krytyce.

Rozpraw a O poezji X IX wieku budzi wiele wątpliwości, poniew aż często jest niejasną, szereg określeń nieścisłych, a właściw ie nieściśle w yrażonych, w skutek czego pozornie spo­ tykam y się ze sprzecznościam i, k tóre dopiero po bliższem wnik­ nięciu w treść znikają. Z p u nk tu widzenia m etodycznego trz y ­ m ał się zasady dedukcji, staw iał hipotezę o istocie poezji, potem pojęcie to ścieśniał i w te n sposób dochodził do definicji szcze­

’) A ułobiogr. str. 110. P am iętn ik literack i XXVI.

(14)

gółowej. Błędem w całej teorji było p rzed ew szystkiem to, że niejednokrotnie zbacza z prostej linji dow odu i, podobnie jak to widzimy w M ochnackiego rozpraw ie O literaturze, wprowa­ dza zam ęt, kończący się m ylnem i w nioskam i. Ja sn e m jest, że za­ danie w spółczesnej lite ra tu ry widział w stw orzeniu poezji in ­ dyw idualnej czyli oparciu na zasadzie narodow ości, co zresztą już wówczas było ogólnie przyjętem przez rom antyków . Na­

m iętnym obrońcą narodow ości był już H erd er 0» k tó ry dom agał się, aby każdy n aród rozw ijał się k u ltu raln ie na w łasnej rodzi­ mej podstaw ie. W e Fragmentach o najnowszej literaturze nie- mieckiej w ysunął jako naczelną ideę dążność, by naród n ie ­ miecki odszukał siebie samego, t. j. w łaściwe sobie cechy, czyli uznał siebie w jestestw ie swojem. Brodziński n ajpierw w rozpr. O klasyczności i romantgczności, potem w art. O poetyczności literatury niemieckiej — Wyjątek z francuskiej M inerwy (paździen 1818), z uwagami tłumacza nad poezją polską, mówił, że „praw­ dziwej korzyści literatu ry nie stanow ią jedynie słynące dowcipy gustem i hum orem , ale razem utrzym aniem i rozszerzeniem ducha narodow ego“ *). M ochnacki w rozpraw ie O literaturze jako naczelne hasło w ysuw a „uznanie sam ych siebie w naszem je ­ ste stw ie “ 3). G rabow ski zaś mówi o „sam opoznaniu, poznaniu się w jestestw ie sw ojem “ (str. 40), i sądził, że dążyć do tego należy przedew szystkiem drogą zaznajom ienia się z w arunkam i bytu narodu, jego charak terem cyw ilizacyjnym , u stro jem i. t. d. Toż Mochnacki. Co więcej, G rabow ski rów nież ja k Mochnacki tw ierdził, że litera tu rę należy oprzeć na podstaw ach filozoficz­ nych, na co z resztą kładł już nacisk Brodziński, k tóry w swo­ ich w ykładach uniw ersyteckich, zw racał uw agę na „ b lis k i... stosunek lite ra tu ry z filozofją“ i podkreślał, że „dopóki obe- dwie obce dla siebie będą, dopóty nie m ożem y się po żadnej istotnej spodziewać ko rzy ści“ 4).

Swoje poglądy w yprow adza G rabow ski z zasady, że każdy n aród ma swoje przeznaczenie, które jest niejako w ykładnikiem jego zew nętrznego i w ew nętrznego życia5), czyli istn ieje duch czasu, którego zadanie społeczeństw o m usi wypełnić. Podobnie każda litera tu ra ma swój w ytknięty cel. Jeżeli zaś idzie o py ­ tanie, jakie zadanie m a litera tu ra w spółczesna, G rabow ski od­ powiada, jest niem „utw orzenie Poezji narodow ej, albo raczej,

‘) Zob. Über die neuere deutsche L itłeratu r. Eine Beilage zu den Brie­ fen, der neueste Litteratur betreffend. Säm tliche Werke 1. 366. II. 37 : B riefe

zu B eförderung d er H um anität. S. W. XVII, 318—19. Berlin, 1877 — 1899.

-) Pam. w a rsza w . 1819. XIII. str. 361 — 362. 3) Warszawa, 1830. str. 13.

4) P ism a, Poznań4 1837. t. VI. str. 3.

5) Mówił o tem już Guizot: „Pour mon compte, je suis convaincu, qu’il y a, en effet, une destinée générale de l’humanité, une transm ission du dépôte de la ci vi l i sat i on. . . “ H istoire de la civilisation en Europe. Paris 1860, éd. 6. p. 8.

(15)

I. RO ZPRA W Y. — G rabow ski jak o te o re ty k i przeciw nik ro m an ty zm u . 177

poezyj n aro d o w y ch “ (str. 9). J e st to ogólny wniosek. A te ra z dowód.

Podobnie jak w historji każdy fakt ma swoje przeznacze­ nie, dzieje się i w życiu um ysłow ein, bo jeżeli idea dobra i praw dy jak zasadnicze idee h istorji nie może przetrw ać jak o stała i nieznana w ocenianiu rzeczy ludzkich, rów nież idea piękna, podstaw ow e zadanie litera tu ry , nie jest wiecznie jed n o ­ stajn ą г). Dlatego odrzuca pogląd, że litera tu ra jest rozw ojem idei p iękna, bo jest ona tylko h isto rją jej w yobrażeń. A więc m ylił się klasycyzm , jeżeli ujm ow ał ją w ram y stałe, ale i ro ­ m antyzm błądzi, jeżeli posługuje się konw encjonalnem i form am i, którym b rak sądów surow ej k ry ty k i, a tem sam em pozbaw iają­ cych sta rą szkołę wszelkich wartości.

Po tym niejako w stępie przechodzi G rabow ski do p y ta n ia : co to je st p o ezja? Pierw ej tylko o niej mówił, teraz sta ra się dać definicję. Całą rozpraw ę o wszechśw iecie, zjaw iskach, k tó re w nim zachodzą, oparł na początkow ych rozdziałach H erdera Ideen z u r G eschichte... Potem przechodzi do człowieka, an ali­ zuje jego duszę, ale nie jako fakt indyw idualnych przejaw isk, tylko w zw iązku z całym m echanizm em życia. Podobnie Moch­ nacki. O bserw ując różnorodność zjaw isk w szechśw iata G ra­ bow ski podkreśla ich dw oistość: fizycznych czyli zew nętrznych i m etafizycznych, którym daje określenie odpow iadające zupeł­ nie platońskim ideom i, podobnie jak M ochnacki, twierdzi, że istnieje jakiś pierw ow zór św iata. Biorąc zaś w szechśw iat w z n a ­ czeniu ogółu jego życia, dochodzi rów nież do tego sam ego, co M ochnacki w nio sk u: „Tak, zaiste, św iat ten jest ow iany, o to ­ czony, p rzesiąk nięty poezją — gdzietam , on jest sam ą po ezją“ (str. 32). I tutaj niech będzie wolno odrazu zaznaczyć, że słów : w szechśw iat = poezja nie należy b rać w znaczeniu dosłow nem , je s t to jedynie pojęcie najogólniejsze, streszczające w sobie ogół zjaw isk tak fizycznych, jak i m etafizycznych, bez analizy poszczególnych objaw ów czy ich kategoryj. M ochnacki u p a tru jąc dw oistość w istocie bytu, zaznacza, że n a tu ra dąży do r e ­ fleksji, k tó ra doprow adza do uśw iadom ienia sobie, iż „możemy mieć uznanie siebie w jestestw ie sw ojem “ (str. 13), G rabow ski zaś tw ierdzi, że dwoistość bytu znajduje jedność w człow ieku, w którym n atu ra „przychodzi do sta n u sam opoznania, pozna­ nia się w jestestw ie sw ojem “ (str. 40). Obaj zaś to „poznanie się w jestestw ie swojem" najściślej łączyli z zasadą jedności zjaw isk organicznych i nieorganicznych. G rabow ski mówił

da-’) Te określenia idei dobra i prawdy spotykam y znowu u Herdera, który w Ideen z u r P hilosophie d er G eschichte d e r M enschheit mówi : V iel­ leich t das Licht der einen Sonne des Warhren und Guten auch auf jedem Pla­ n eten verschieden b r e c h e ...“ (Herder’ W erke, Verlag V. H em pel’s Klassiker A usgaben, Th. 1. s. 57), a co znow u Brodziński określa: „Filozofja ta, która się jedynie człow iekiem zajmuje, trzy głów ne obejm uje przedm ioty: prawdę, dobroć i p ięk n ość“ (P ism a, Poznań 1873. VI. str. 7).

(16)

lej, że św iat organiczny i m etafizyczny istn ieje w zw iązku wza­ jem nej odpow iedniości, i „w łaśnie tę dążność do wejścia w har- m onję z jakim ś wielkim pow szechnym ogółem , w łaśnie te formy pożyczone i zależące od innego św iata, w łaśnie tę odpowied- niość czem uś nieznajom em u a jed n a k pew nem u, nazyw am ja p o ezją“ (str. 32—33). M ochnacki rów nież udow adnia, że „jest zw iązek nieraprzeczony, oczyw isty m iędzy n a tu rą organiczną i n ieo rg an iczn ą“ (str. 3 2 —33). Czyli G rabow ski od definicji w znaczeniu najogólniejszego pojęcia: w szechśw iat = poezja, przechodzi do tw ierdzenia bardziej już szczegółow ego: bar- m onja m iędzy św iatem nieorganicznym a organicznym = poezja.

Oczywiście we w szystkich tych tw ierdzeniach niem a nic oryginalnego, są one jed y n ie pow tórzeniem tego, co już sta ­ nowiło istotę ów czesnej filozoficznej estety k i niem ieckiej. Przecie już K ant podkreślał przeciw ieństw o m iędzy św iatem w ew nętrz­ nym a zew nętrznym . R ozw iązanie tego p roblem u je st p rzed e­ w szystkiem takie, że oba d adzą się pogodzić na gruncie m eta ­ fizycznym W Kritik der Uriheiskraft św iat zjaw iskow y czyli p rzy ro d y i dośw iadczenia staw ia obok nadzm ysłow ego, czyli św iata wolności i celów, zap y tu je, czy przeciw ieństw a m iędzy niem i są bezw zględnie niem ożliw e do pogodzenia. Dochodzi do przek onan ia, że fak t g en ju szu oraz fak t sąd u estetycznego w y­ kazują, iż św iat wolności i przy rod y nie są bezw zględnie odo­ sobnione, czyli m uszą m ieć jak ąś w spólną podstaw ę. Otóż w łaśnie piękno stanow i dla niego przejście m iędzy w zniosłym św iatem idei m oralnej a św iatem zjaw isk, u trzym uje w łącz­ ności jego system at i łagodzi surow ość całości. Ta filozofja K anta odbiła się w całej e ste ty ce rom antyków . T rudno tu oczy­ wiście o tem mówić, niezbędne je st jed n ak poznanie filozofji Schellinga, k tó ra w istocie rzeczy stała się z K antem podstaw ą poglądów M ochnackiego i G rabow skiego. P u n ktem w yjścia fi- lozofji Schellinga jest zasadnicze założenie, że św iat składający się z ducha i m aterji w ypływ a z absolutu. Ogniwem , k tó re te dw a św iaty łączy jest tw órcza inteligencja, jako praw dziw a siła przyrody. Ona stw arza rzeczy i k ształty, jako odbicie idealnych wzorów, pojęć tkw iących w m yśli Boga. A rty sta ma więc n a śla ­ dow ać nie k ształty zew n ętrzn e, nie przy ro d ę m artw ą, lecz w e­ w n ę trz n ą jej siłę działającą, inteligencję tw ó rc z ą 1)· Zaznaczyć p rzy tem należy, że w istocie podstaw ę filozofji n a tu ry Schellinga stanow i jedność. Z p u n k tu w idzenia tej zasad y n a tu ra je st wi­ dzialnym duchem , a duch niew idzialną n a tu rą . Realność i ide- alność są w yrazem jednego i tegosam ego pierw iastka, w którym za Fichtem , widział urzeczy w istn iającą siebie sam ą czynność. P rzyro da nieorganiczna w y tw arza sam a z siebie organiczną, ży­ cie nieśw iadom e stanow i niejako odw rotny biegun świadomości.

') Über das V erhältniss d er bildenden K ünste z u r N atur. 2 Aufl. Ber­ lin, 1843. s. 19.

(17)

I. ROZPRAW Y. — G rabow ski jako te o r e ty k i p rzeciw n ik ro m a n ty z m u . 179

W n atu rze, zdaniem jego, m am y przew agę bezśw iadom ości i ko­ nieczności, w duchu zaś świadom ości i wolności. Rów now agi obu szukać n ależy w sztuce. Czynność artystyczno-poetycka je st w łaśnie ak tem nieśw iadom ym i koniecznym , ale jednocze­ śnie czynnością św iadom ą i reflek sy jn ą.

Te poglądy odbiły się rów nie silnie i u innych teorety k ów rom antycznych. T ak np. Fr. Schlegel twierdził, że poezja jest to praw dziw e zm ysłow e przed staw ien ie wieczności *)· U nas B rodziński rów nież mówił o jedności i sądził, że genjusz nie opiera się na tej lub owej w ładzy duszy, rozum u czy uczucia, ale je st harm onijnem w spółdziałaniem w sz y stk ic h 2). Bądź co bądź zasada dw oistości bytu, stanow iąca jedność w sztuce stała się podstaw ą teorji G rabow skiego i dlatego tw ierdził, że w ła­ śnie ta harm o n ja je s t sam ą poezją, czyli tutaj utożsam iał po­ jęcie sztuki i poezji.

Doszedłszy do w niosku przeciw staw ności św iata organicz­ nego i m etafizycznego oraz łączności ich obu na; gruncie sztuki, tw ierdził dalej G rabow ski na p o dstaw ie przykładów w ziętych z życia fizycznego, że zjaw iska m oralne i estetyczne m ogą być tylko ułam kiem , relativ u m jakiegoś nieznanego positivum , k tó ­ rego dopatrzeć się jedynie m ożem y w świecie m etafizycznym . Św iat w idom y je st odbiciem m etafizycznego, życie znane ty lk o częściow ym w yrazem jakichś doskonałych idei. I teraz ten sto­ sunek widom ego do św iata doskonałych wzorów czyli p latoń ­ skich idei nazyw a poezją, i drogą dalszych wniosków p o w staje przeciw staw ienie stro n y m aterjalnej i duchow ej, prozy i poezji. A poniew aż św iat m aterjaln y = proza je s t skończony i o b raca się w nicość, przeto w istocie b y tu pozostaje tylko to, co je st nieskończone = poezja. Czyli: jeżeli św iat m aterjalny, a w ła ­ ściwie zjaw iska, k tó re w nim dostrzeg am y , nazyw am y p o ezją, to jedy nie w znaczeniu sym bolicznem , jako m aterjaln y w y raz nieskończonego, poezji. N aturalne w tym w ypadku pojęcie sym ­ bolu należy rozum ieć jako cząstkow ość, relativum . W reszcie po­ zostaje w niosek ostateczny, że poezja jest „ułam kiem czy odbi­ ciem od tej wielkiej poezji św ia ta “ (str. 36). Lecz w jaki spo ­ sób w ydzieliła się ona z ogółu ś w ia ta ? Odpowiedź G rabow ­ skiego je st dość niejasna, bo tw ierdzi, że jeżeli człow iek je st zdolny osiągnąć m ądrość nieskończoną i w yrazić ją choćby w najm niejszym ułam ku, odbić echo jednego dźw ięku w iecznej harm onji, utw ór jego, jako o d b lask ogólnej, w ysokiej m ądrości je st poezją. Ale to nie jest w łaściw ie odpowiedź na zad an e pytanie. W każdym razie to o sta tn ie tw ierdzenie doprow adza go do w niosku, że tem sam em praw dziw y p o eta jest zjaw iskiem rządkiem , a rów nocześnie: „poeta m usi to być rozum sw ojego narodu i czasu, jeżeli ma być p o e tą “ (str. 37). Poezja, k tó ra

9 G eschichte d er alten und neueren L ittera iu r, W ien 1846. II. 79. 2) P ism a, VI. 1 6 4 - 5 .

(18)

w rzeczyw istości nie jest czem innem ja k tylko najw iększą m ądrością, nie m oże być scholastyczną. Św iat jest złożony z n a j­ rozm aitszych żywiołów fantazji, w szystko to jed n ak „um iała odw ieczna ręk a pow iązać w jeden m ąd ry i harm onijny węzeł, a poezja odbicie czyli frakcja (ułam ek) tej m ądrości i tej har- monji nie p rzestając być w swojej istocie tążsam ą i pojedyn czą, m oże być w swoich kształtach ró żnobarw niejszą od różno­ barw nej tęc z y “ (str. 38). W ięc rozum ow anie G rabow skiego jest ta k ie : św iat jest poezją i stanow i odbicie odwiecznej m ądrości; poezja jest jej cząstką, jak i św iat, stąd oba pojęcia w łaściw ie się identyfikują. Istotę człowieka stanow i m yśl i tylk o przez nią dochodzi on do sam opoznania się w jestestw ie swojem. Myśl będąca isto tą poszczególnych jed n o stek jest rów nocześnie w ykładnikiem całej ludzkości. Tę m yśl jako przym iot sko n cen­ trow an ej ludzkości nazyw a G rabow ski um em . Czyli um em jest „m yśl jeszcze w samej sobie będąca, myśl, że tak powiem za­ m k n ięta w swojej nieśm iertelnej i w ysokiej n a tu rz e : lecz ta sam a m yśl objaw iona, zastosow ana, traci tera z swoje zbiorow e nazw isko a przy b iera miano przedm iotu, na k tóry się zwróciła. J e s t to religja i filozofja, nauki ścisłe i nauki przyrodnicze, h istorja, a w niej zam knięta L iteratu ra i sztuki p ięk n e “ (str. 41). Toż M ochnacki, któ ry twierdził, że w szystko przechodzi od bez­ w ładności do pojęcia, od punktu, na którym jesteśm y , nie w ie­ dząc o tem , do punktu, gdzie m am y u zn a n ie siebie we w łasnem jestestw ie. N astępnie M ochnacki przyjm uje trzy epoki rozw oju d u c h a ; podział ten oraz c h a ra k te ry sty k ę poszczególnych epok p rzyjm uje od Schellinga. W epoce pierw szej duch przejaw ia się na sposób tytaniczny. D rugą cechuje w dzięk, czyli jak Schel­ ling w dziele Über das Verhältniss der bildenden Künste zur Natur m ów i: „Nach d er B esänftigung der ersten G ew alt v e r­ k lä rt sich in Seele d er N aturgeist und die Grazie w ird gebo­ r e n “. Epoka trzecia odznacza się jasn ością i ma c h a ra k te r fi­ lozoficzny. A więc: na początku było sp ó łistnien ie we wszechm ocy, jeste stw ie i życiu razem w szystkich stw o rzeń, co odpow iada har- m onji platoń sk iej; potem odw rót o p atrznej woli, odstępstw o człow ieka od ogólnego porządku, w ydarcie się ze wszechmocy jestestw a. Człowiek jest tylko snem , cieniem w tej pięknej epoce, której w n atu rze odpow iada w egetacja roślin. To w iek pośredni m iędzy n atchnieniem pierw szego, a um em ostatniego. Po tej drugiej epoce n astęp u je trzecia, k tó rej ch arak tery sty czn y m r y ­ sem je st pojęcie siebie sam ego, doskonała refleksja, czyli czas egoizm u, rozum ow ania, filozofji. Otóż G rabow ski nie w prow a­ dza tej generalizacji, przechodzi odrazu do epoki um u. Moch­ nacki dalej tw ierdzi, że tylko człow iek, jako isto ta m yśląca dochodzi do poznania siebie sam ego, tak sam o cały naród toż u zn anie sam ego siebie mieć musi, i dodaje, że „jak m yśl jed ­ nego człow ieka zam yka w sobie, że tak powiem , isto tę jego isto ty ; ta k zebranie w całości w szystkich reprezentuje istotę

(19)

I. ROZPRAW Y. — G rabow ski ja k o te o re ty k i przeciw nik rom an ty zm u . 1 8 1

n a ro d u “ (str. 52—53). To samo, jak widzieliśm y mówił G rabow ­ ski, k tó ry n astępnie dodaje: „On (ród ludzki) rozw ija się, żyje nie jako g atu n ek (comme une espèce), ale raczej jako stw orze­ nie m ałych i wielkich indywiduów. W ielkie indyw idua n azy ­ w ają się n a ro d y “ (str. 41—42) Myśl narodów nie jest tem sam em m yślą całej ludzkości, um em (tego różniczkow ania M ochnacki nie zna), ale cywilizacją, której wyrazem jest litera tu ra . Toż M ochnacki, k tóry w literatu rze widzi w yraz uznania się we w łasnem jestestw ie. Zkolei G rabow ski dzieli litera tu rę na po­ szczególne narodow ości, bo „zniszcz jej indyw idualność; a po­ zostanie cień, ułudzenie, nic“ (str. 43), czyli tru d n o mówić o li­ te ra tu rz e w jakiejś abstrakcji lub teorji, szukać jej należy w hi­ storycznym stan ie ludzkości. W św iecie istnieją trz y idee : Bóg, człow iek i n atu ra. Z tych pierw sza jest stałą przez sw oją nie­ skończoność, o statn ia przez skończoność. Jed y n ie idea pośrednia : człowiek, jest niejako ruchom a, bo istnieje w życiu, w przecho- dzie od pierw szej do drugiej. D latego człow iek różni się swoją n a­ tu rą od dwóch innych idej. Myśl w znaczeniu ogólnem jako urn, zastosow ana do życia to jest do człow ieka, to jest do narodu, zbiorow iska ludzi, zmienia się w cywilizację czyli w „urn, k tó ry w yszedł już z wieczności i zm ieni się w czas“ (str. 14). Ale p ierw iastek duchow y człow ieka tak dalece sprow adza go poza granicę n a tu ry , że każde zbliżenie się do niej poniża jego do­ stojność, i dlatego, gdy w szystkie stw orzenia żyją w świecie ogólnym jeden tylko człowiek ma swój św iat indyw idualny, ma on k o n sty tu cję historyczną, cel rozum ny, tw orzy narody i jest w arunkiem postępu ludzkości, wszelkiej historji, k tó ra istnieje jako fakt konieczny^ rozum ny, a więc główny, istotny. Podzie­ lony na zindyw idualizow ane skupienia czyli narody, z których każdy otoczony jest kręgiem w łasnych celów, człowiek zaczyna postępow ać po swojej elipsie historycznej. Celem tego k rąż e ­ nia jest doskonalenie, k tó re odbyw a się przez historję i li­ te ra tu rę , przez rozwój w czasie i duchu, czyli praktycznie i te ­ oretycznie. To w szystko naprow adza G rabow skiego na myśl, że w spółistnienie ducha i m aterji, jako konieczność bytu, nie do­ zw ala pogardzać ani jedną ani drugą stroną, czyli znowu tw ie r­ dzenie o „m arności rzeczy ludzkich“ jest prostą niedorzeczno­ ścią. I tutaj zgadzał się z H e rd e re m J). Również up atry w an ie istoty życia człowieka w „edukacji“ czyli doskonaleniu się, po­ chodzi od H erdera, któ ry m ówił : „W ir sehen, dass d er Zweck u n se re s jetzigen D aseins auf Bildung d er H um anität gerich tet s e i . . . “2). W każdym razie znow u G rabow ski spotyka się w po­ glądach z M ochnackim, który przecie tw ierdził, że człowiek staje się w um iejętności i historji. Po tych dwóch rów noległych sobie drogach postępuje każdy naród. W pierw szej szuka Boga,

^ Ideen. I. s. 53. 2) Tamże. I. 188.

(20)

praw dy filozoficznej i m oralności, w drugiej poznaje życie. Ale te dwie drogi, mimo swoją pozorną rozbieżność tw orzą do­ sk o nałą jedność. Stan historyczny m a w pływ na nau k ę i mo­ ralność, ośw iecenie zaś m odyfikuje stan historyczny. Czasem dany w iek żyje tylko historycznie, albo naród, który u m arł historycznie żyje jeszcze um ysłowo. Oba te przykłady po­ daje Guizot, k tó ry m ów i: „II est clair q u ’aucun des états que je viens de parcourir ne correspond, selon le bon sen s n atu rel des hom m es, à ce te rm e “ г) t. zn. cywilizacji. G ra­ bowski pow tarzając niem al te słow a, sądzi, że stan doskonały zależy koniecznie od h arm onjirów nopodzielnej żyw otności w obu. Guizot n atom iast mówi, że : „deux faits sont donc com pris dans ce g ran d fa it; il su b siste à deux conditions, et se rélève à deux sym ptôm es: le développem ent de l’activité sociale (co G ra­ bow ski nazyw a rozw ojem historycznym ) et celui de l’activ ité individuelle (u G rabow skiego rozwój duchowy), le prog rès de la société et le progrès de l ’h u m a n ité “ (str. 16). Cywilizacja, rozum uje G rabow ski, polega na harm onji p ierw iastka historycz­ nego i duchowego, w yraża się przez litera tu rę , k tó ra nie jest tą lub ową n au k ą rozw ijającą się w danein m iejscu lub czasie, ale rezu ltatem w szystkich gatunków w iedzy, „w ypadek ich prac pojedynczych, zebran ie ich skutków m o raln ych “ (str. 56). Jakoż odłączając od w yrazu litera tu ra znaczenie „pięknej lite ra tu ry “ t. j. um iejętności intelek tualn y ch uciech, uw aża ją podobnie jak cywilizację, za w yraz zbiorowy, służący jedy nie za szczebel m oralnego udoskonalenia się. W rezultacie doszedłszy do p rze­ konania, że m iędzy stanem historycznym a w ew nętrznym czło­ w ieka czyli życiem duchowem , istnieje sto su n ek wzajem nej zależności, staw ia tw ierdzenie, że poezja je st tegoż stanu h isto ­ rycznego sym bolem , i dlatego naród, k tó ry przeżył swój byt h istoryczn y istnieje duchowo w swojej poezji. Oczywiście m ię­ dzy tem i określeniam i pow staje sprzeczność, bo skoro poezja jest sym bolem stan u historycznego jakiegoś narodu, przeto, gdy naród historycznie żyć przestanie, w tedy i poezja nie pow inna istnieć, niknie przedm iot, w arunek, któ ry ją czyni sym bolem .

O statecznie: Poezja rozlana jest w całym widomym św ię­ cie, um ysł ludzki czynny, badaw czy m usiał się n a drogach sw o­ jej m yśli z nią zetknąć. Istotnie, w kontem placji w sferze m e­ tafizycznych badań doszedł do p u nk tu styczności z harm onją całej n a tu ry , a w tedy m yśl jego mimo w iedzy przyjęła c h a ra k ­ te r poezji. Ale człowiek nie m ógł mówić o poezji, dopóki nie wziął pod uw agę siły tw órczej i, podobnie jak św iat dzieło Boga je st poezją, rów nież pow inna ona być typem kreacji człowieka. Czyli poezja jest elem entem duchow ym , w ydzielonym z ogółu przez urn i wcielonym w słow a przez genjusz, a m a to do sie­ bie że „aż do niej nic jeszcze nie je st kreacją, a ona staje się

(21)

I. ROZPRAW Y. — G rab o w sk i ja k o te o re ty k i przeciw nik ro m a n ty z m u . 183 nią d o p iero “ (str. 67). Cechą jej piękność, która jest głów nym przym iotem i znam ieniem stw orzenia, wreszcie ogólną ideą, m ieszczącą w sobie: dobro i praw dę. K reacja ducha ludzkiego, aby m iała c h arak ter istotnej rzeczyw istości, m usi doskonale wchodzić w harm onję powszechnego stw orzenia, co jest m ożliw e tylko przez połączenie się z duchem twórczym zapom ocą p rzy ­ sw ojenia sw ojem u dziełu znam ienia piękności. Czyli: „poezja- sztuka jest sw obodna k reacja um u ludzkiego nosząca na sobie znam ię piękności“ (str. 68), natom iast ta sw obodna k reacja um u ludzkiego jest tylko „pow tórzeniem twórczem w rażeń i wido­ ków ogólnego św iata na duszę człow ieka“ (str. 71), a więc od­ blaskiem św iata idei, sym bolem harm onji św iata organicznego i m etafizycznego. W tem określeniu pojęcia poezji G rabow ski odróżnia ją od literatury pięknej, bo „sztuki piękne przychodzą dopiero w poezji do sam opoznania“ (str. 60). Nazwę „lite ra tu ra p ięk n a “ w prow adzili Francuzi. E stety k K. B atteaux w ty tu le swego dzieła: Cours de belles-lettres ou principes de la littéra­ ture utożsam ia „ lite ra tu rę “ z „literatu rą pięk n ą“. M ochnacki rozszerza to pojęcie za Fr. Schleglem , k tó ry w yraźnie zazna­ cza, że przez litera tu rę rozum ie całokształt um ysłow ego życia n a ro d u ; w m yśl tej zasady uw zględnia obok poezji filozofię. Za nim całkowicie poszli Mochnacki i Grabowski.

Na tem kończy się teoretyczn a część rozpraw y G rabow ­ skiego. Przedstaw iliśm y ją pokrótce, bez uw zględnienia in te ­ resujący ch w wielu w ypadkach m om entów . Powiedzieć więc należy, że w ypływ a ona z całokształtu ówczesnej estety ki filo­ zoficznej, jest tylko treściw em pow iązaniem jej w yników i ze­ braniem w jedną całość. Sposób p rzedstaw ienia dość chaotyczny, pełno dygresyj, któ re ro zry w ają w ątek myśli i psu ją m etodyczną stro n ę całości. Metoda zresztą o p arta na zasadzie dedukcji, po­ dobnie jak w rozpraw ie M ochnackiego. W ogóle m iędzy dw iem a pracam i je st wiele punktów stycznych, tak, że m im owoli n a ­ suw a się konieczność ich porów nania. Analogje, k tó re zresztą dla b rak u m iejsca obszernie w yzyskać oyło trudno, są zbyt silne, aby pozbyć się m yśli, że jakiś sto su n ek w zajem nej za­ leżności m iędzy nimi istniać m usiał. J a k i? — nie w iem y, aby dać odpowiedź, b rak nam m aterjałów .

Później sta ra ł się G rabow ski zagadnienie istoty poezji d o ­ prow adzić do poglądu, ja k sam mówi „ciaśniejszego“ t. zn. do określen ia „poezji sło w a“, i tw ierdzi, że „poezja jest obrazo ­ w anie pom ysłu“ *), nie daje jednak w yjaśnienia, co rozum ie przez p o m y sł? To określenie poezji, jako „obrazow anie p o m y słu “ w istocie rzeczy rów nież zbliżało się do poglądu estety k i nie­ m ieckiej. Hegel mówił, że „das Schöne ist das sinnliche Schein d e r Id e e “, a Schiller „das Schöne ist Schein“, przyczem piękno

’) „Literatura i k r y ty k a ", Wilno 1840. Cz. II. sir. 21, art. p. t. O szk o le

(22)

w edług jego zapatryw ań nie jest o b jek ty w ną cechą przedmio* tów estetycznych tylko w yrazem naszej subjektyw nej postaw y wobec nich. G rabow ski nie zastanaw ia się nad określeniem po­ jęcia piękna, mówi o poezji. Ale o brazow any pom ysł musi mieć sw oją formę, „dźwigać k ształty zostaw ionem i sobie środkam i“ (str. 22), jednym z nich jest uczucie, k tóre rodzi poezję. Na te n ostatni pu nk t G rabow ski kładł silny nacisk, gdzie d o p atry­ wał się uczucia, tam widział poezję, nie w chodził zaś w to, że m ożna czuć a nie um ieć tego uczucia przelać w form ę a rty ­ stycznego utw oru. W skutek tego w ydaw ał nieraz sądy w prost ab surd aln e, jak n. p. gdy nazyw ał O lizarow skiego po etą wy­ sokiej m iary, godnym postaw ienia obok Z aleskiego i Go­ szczyńskiego.

III.

Po pow staniu listopadow em , szczególnie zaś około r. 1840 poglądy G rabow skiego uległy zasadniczej zmianie. W łaściwie trudno tu mówić o zmianie, bo zap atry w an ia jego w rzeczyw i­ stości pozostały te sam e co i pierw ej, to tylko, że stał się dok- try n erem . A by to w ytłum aczyć, należy przedew szystkiem zw ró­ cić uw agę na jego sądy religijne i społeczno-polityczne, dlatego że tutaj w łaśnie tw orzyła się do k tryn a, k tó ra całkow icie opa­ now ała stanow isko k ry ty k a, i sprow adziła go do roli przeciw ­ nika rom antyzm u.

W liście do K raszew skiego z 24 sierpnia 1840 r. pisał G rabow ski, że pragnie „wwieść otw arcie k ry ty k ę literack ą na stanow isko religijne, a w łaściw ie m ówiąc kato lick ie“, są­ dził bowiem, iż pow rót do w iary je st znam ieniem w spółczesnych czasów, dlatego każdy pow inien w tym k ieru n k u pracow ać. I dodaje: „Co do mnie, przekonany jestem , że ciągnie to za sobą nietylko wielkie zm iany pod w zględem m oralnym , ale także pod względem artystycznym , to jest pod względem ch arak teru sztuki, jej dążeń, jej przyszłości“ *). W innym znow u liście z 27 m arca 1841 pisze rów nież do K raszew skiego : „H istorja, sztuki, n auki społeczne, n aw et n auki przyrodzone, u k azan e z tego s ta ­ now iska odsłoniłyby cały świat, tak uśm iechający się, tak zie­ lony, a tak nieznajom y, jakb y z n ad niego u stąp iły tylko co wody człowieczego p o to p u “ 2). G rabow ski obserw ując w spół­ czesny ruch relijny, znam ionujący reak cję katolicką, przygoto­ w aną nietylko we Francji, ale w całej E uropie przez De Mai- s tr e ’a, k tó ry sta n ą ł na czele pisarzy t. zn. k ieru n k u su pern atu- ralistycznego, sądził, że ludzkość wchodzi w now ą epokę życia, którego cechą jest katolicyzm . N ietylko w ierzył w jej urzeczy­ w istnienie, ale m ając na myśli Hołowińskiego, R zew uskiego,

’) Rks. Bibi. Jag. Koresp. Krasz. serja I. T. I. nr. 138. s) Tamże, s. I. T. I. nr. 146.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W tym twierdzeniu zawarta jest zasada autarkii: położenie nacisku na rozwój rynku wewnętrznego w celu ’Uniezależnienia się od wahań ko­. niunkturalnych na

Zukin S. Żerom skiego 37, urządzenie sklepu Zylberberg M. Piram owicza 12, kredens Zentkiewicz B. Gdańska 9, maszyna do szycia rowery. Cymerman R. Kilińskiego 50,

wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych lub danych osobowych mojego dziecka lub niepełnoletniego podopiecznego, przez Poradnię Psychologiczno – Pedagogiczną nr 2

+48 61 62 33 840, e-mail: biuro@euralis.pl www.euralis.pl • www.facebook.com/euralisnasiona • www.youtube.com/user/euralistv Prezentowane w ulotce wyróżniki jakości,

a) Szkoła Podstawowa Specjalna Nr 2 w strukturze której działają oddziały przedszkolne, ul. Królowej Jadwigi 1, 39-300 Mielec, c) Szkoła Specjalna Przysposabiająca

Jeden z dyrektorów Banku fiir Handel und Gewerbe wyraźnie oświadczył, że nawet zupełne załamanie się kursu marki niemieckiej nie wywrze wpływu na

• NALEŻY ZAWSZE pamiętać, że wózek może się nagle zatrzymać, gdy rozładuje się akumulator lub zadziała zabezpieczenie chroniące wózek przed dalszymi

Przez środowisko jest rozumiany działający system wykonawczy (ang. Tw orzą ją ta m wszystkie obiekty i zasoby zdefiniowane przez użytkownika w danym program ie, najczęściej