• Nie Znaleziono Wyników

"O jedności treści i formy", Artur Sandauer, Kraków 1957, Wydawnictwo Literackie, s. 81, 3 nlb. : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""O jedności treści i formy", Artur Sandauer, Kraków 1957, Wydawnictwo Literackie, s. 81, 3 nlb. : [recenzja]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Michał Głowiński

"O jedności treści i formy", Artur

Sandauer, Kraków 1957,

Wydawnictwo Literackie, s. 81, 3 nlb.

: [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 49/3, 309-315

(2)

A r t u r S a n d a u e r , O JEDN O ŚC I TREŚCI I FORMY. K raków 1957. W y d a w n ictw o L iterackie, s. 81, 3 nlb.

W ciągu ostatn ich lat p olsk a m y śl estety czn a znajd ow ała się w stanie bardzo żałosnym . D la teorii sztu k i dogm atyzacja w ied zy okazała się nad w yraz bolesna. T oteż ze w zględ u na taką sy tu a cję każda now a p ublikacja p odejm ująca zagad n ien ia e ste ty k i je s t zja w isk iem cennym , a jej propozycje p o w in n y podlegać rzeczow ej dysk u sji. K siążka A rtura S andauera O jed n o ś ci

tr e śc i i f o r m y , p ierw sza od la t u nas próba w y k ła d u ogólnej teorii sztuki,

zn ajd u je się na pogran iczu eseju i pracy n aukow ej. N iew ą tp liw ie e s e isty c z ­ ne je st u jęcie tem atu: sk rótow e, bez p rzeciążenia m a teria łem dow odow ym , n a w e t bez przyp isów , które w sk a z y w a ły b y d zieła estety k ó w , z jakich autor k orzystał. W toku w y k ła d u m etafora jest czyn n ik iem bardzo istotn ym , a p rzy ­ kład zastęp u je n iera z argu m en tację pojęciow ą. L iteracko jest zresztą k siążk a San d au era m a jsterszty k iem — w y k ła d różnorodnych p rob lem ów e ste ty k i zajm u je n iew iele ponad JO stron tekstu. W ydaje się, że n au k ow ym celem k sią żk i jest nie ty lk o rozw ażen ie p roblem u określonego w ty tu le, ale stw o rze­ nie p ełn eg o sy stem u estety czn eg o — spraw a treści i form y sta n o w i jak b y jego p u n k t w ierzch o łk o w y , w k tórym zbiegają się w szy stk ie n iem al p rzew i­ jające się przez stu d iu m w ą tk i m yślow e. W rozw iązan iu tego zagadnienia u ja w n ia ją się też w sz y stk ie sprzeczności i n iek o n sek w en cje teorii S a n d a u e­ ra, zaw d zięczającej sw ą sp oistość w dużym stop n iu n ie w y k ła d o w i m ery to ­ ryczn em u , ale zn ak om item u u jęciu literack iem u , w k tórym znać św ietn e p ió ­ ro autora w ie lu d o sk on ałych esejó w . Spróbujm y ukazać te sprzeczności. P u n k tem w y jśc ia dla rozw ażań autora jest nie w y tw ó r a rtystyczn y, ale tw orząca jednostka. Trzy p ierw sze rozdziały k siążk i (P raca i sz tu k a , c z y l i

o r y t m i e ; D zieło s z t u k i ja k o w y n i k i w y r a z pragnienia', P ozn an ie i s z t u k a )

zajm ują się w a ru n k a m i zew n ętrzn ym i, u m ożliw iającym i p ow stan ie d zieła sztuki, oraz — przede w szy stk im — tym , co sta n o w i psych ologiczn ą p o d ­ sta w ę jego narodzin. U jęcie tego p roblem u dem on stru je już ty tu ł rozdziału II. D zieło sztuki je s t w k on cep cji S andauera n ie ty lk o rezu ltatem pragnienia, ale w yrazem jeg o k szta łto w a n ia się i przebiegu. Z bliża się w ię c do objaw u, w k tórym w yraża się p rzeżycie tw órcy — nie je s t jednak ty lk o nim : w p ro­ cesie tw orzen ia w y stę p u je m om ent reflek sji, w yrażan e u czucie otrzym u je n a zw ę — jest w ię c ró w n ież znakiem .

T w ierd zen ia sw e eg zem p lifik u je autor w ielo k ro tn ie pow racającym w k siążce p rzyk ład em p ierw o tn eg o w ojow n ik a, w y k on u jącego tan iec w o ­ jen n y . P rzyk ład ten jest m y lą cy o tyle, że słu ży u d ow od nien iu tw ierd zeń o zjaw isk ach w ła śc iw y c h w szy stk im dziedzinom sztuki, podczas gdy jego „siła d ow od ow a“ ogran iczon a je s t z n atu ry rzeczy do bardzo w ąsk iego w y cin k a rzeczyw istości. (Sandauer traktuje b ow iem sztu k ę jako zjaw isk o g en era ln ie jednorodne — stąd u o g ó ln ien ia bu d ow ane w oparciu o m ateriał bardzo w y cin k o w y m ają ob ow iązyw ać w stosu n k u do całości.)

Zw róćm y u w a g ę na d w ie spraw y. P o p ierw sze: tw orzyw em , które w y ­ zy sk u je tańczący w o jo w n ik , jest jego w ła sn e ciało, gesty w ię c m ogą tu m ieć is to tn ie charakter objaw ów . Z aliczyć by je trzeba do tych, które W a llis- W alfisz w sw ej k la sy fik a c ji n azyw a ob jaw am i so m a ty czn y m i *. Inaczej spraw a

(3)

b ędzie się p rzed staw iała w tych dziedzinach tw órczości a rty sty czn ej, w k tó ­ rych tw orzyw o jest inne — tutaj już z całą p ew n o ścią n ie m ożna m ów ić 0 objaw ach w tym sen sie, jaki nadaje im autor. A cały w y k ła d e ste ty k i nie m oże sp oczyw ać na najbardziej n a w et p otężn ych barkach tańczącego w o ­ jow nika. R ozw ażania S andauera o objaw ach są bardzo u p roszczone w p o­ rów n an iu z tym , co na ten tem at n ap isali e ste ty c y , np. u nas W a llis-W a l- fisz w e w zm ian k ow an ej już książce (tak d zieje się i w e fragm en tach do­ tyczących in n ych problem ów : jest to k o n sek w en cja p ozycji, z jak ich cała rozpraw a została napisana; nazw ałb ym je pozycjam i dem iurga, tw orzącego n o w e rzeczy z n iczego — S andauer n ie u w zg lęd n ia prac, które dotąd o teorii sztu k i opublikow ano, tak jak b y przed w y d a n iem k sią żk i O je d n o ś c i tr e śc i

1 f o r m y nau k a zw ana estety k ą w ogóle nie istn ia ła ). Po drugie: o ob jaw ach

w tym sensie, jak i im nadaje Sandauer. m ożna m ów ić w od n iesien iu do sztu k i p ow stającej sp on tan iczn ie, im p row izow an ej. M ożna przypuszczać, że tan iec w ojow n ik a b y ł im prow izacją, w której m om en t k o n tro li in telek tu a ln ej został z p ew n ością ogran iczon y — ale jak w tak im razie m ów ić o ob jaw ach w od n iesien iu do d zieł p o w sta ły ch n ie ze sp on tan iczn ego odruchu, ale k o n ­ stru ow an ych w p ełn i św iad om ie, jak w ie lk ie p o w ieści ep ick ie, p otężn e fresk i czy w ielogod zin n e oratoria.

P o d sta w o w y m term inem w estety ce S andauera je s t w yraz. W yraz rozu ­ m ian y w duchu teorii C rocego, k tóry form ę u jm u je ja k o jego m a terializację. K o n sek w en cją jest p rześw iad czen ie, że w sztuce is tn ie je form ty le, ile d zieł sztu k i (a w ięc w yrazów ) — w szelk ie zatem k la sy fik o w a n ie ich na rodzaje i ga tu n k i sta n o w i fik cję. Z anim p rzejd ziem y do polem ik i, zastan ów m y się nad w ielo zn a czn o ścią term in u „w yraz“, w ielozn aczn ością bardzo znam ienną. W języ k u S andauera „w yraz“ to tyle co w y ra ża n ie — czy li p o prostu p rze­ k a zy w a n ie, „n ad aw an ie“ sw ych treści p sych iczn ych ; znaczy on rów n ież to, co w yrażon e — czyli od m om entu w yrażen ia zn ajd u jące się poza w yrażającą jed n ostk ą. „W yraz“ jest dw uzn aczn y jeszcze z in n eg o p u n k tu w id zen ia: w y r a ­ zam i m ogą b yć p ew n e posu n ięcia człow ieka w życiu codziennym , jak też ok reślone w ła ściw o ści w y tw o r ę w artystyczn ych . Oba znaczenia przeto i z tego w zg lęd u w y m a g a ją rozgraniczenia: dlatego słu szn a w y d a je się propozycja W allisa-W alfisza, aby w y ra zy obdarzone w ła ściw o ścia m i estety czn y m i n a zy ­ w a ć ek spresją.

D w u zn aczn ości p ierw szej p rzyjrzyjm y się w oparciu o k la sy czn ą ro z­ p raw ę K azim ierza T w ard ow sk iego O czyn n o ś cia ch i w y t w o r a c h . W yraz w sen sie p ierw szy m (w yrażanie) określa czyn n ość — od n osi się do procesu p sych iczn ego, dokonującego się w tw orzącym a rtyście. W yraz w znaczeniu d rugim je s t w y tw o rem psych iczn ym , u trw alon ym w w y tw o r z e p sy ch o fizy cz­ nym , który n iejak o „oderw ał się “ od w yrażającej jed n o stk i i tłu m aczy się n ie poprzez o d n iesien ie do niej, ale w ram ach m ateriału, w którym się zre­ alizow ał. T w ard ow sk i pisze: „Ściśle [...] rzecz biorąc, w y tw o rem czyn n ości je st tylk o n ow y układ, p rzeobrażenie, p rzek ształcen ie m ateriału, gdyż m a te­ r ia ł istn ia ł już przed czynnością, toteż n a zy w a ją c rysu n ek w y tw o rem ry so ­ w a n ia nie chcem y przez to pow ied zeć, jakoby cząstk i grafitu i papier b y ły w y tw o rem rysow an ia, gdyż w y tw o rem tym jest ty lk o ten w ła śn ie

(4)

układ cząstek grafitu na p a p ierze“ 2. T en „u k ład an y“ m ateriał narzuca sw oje p ra w id ło w o ści: w yraz u za leżn io n y jest od jego zdolności u k ładania się w o k reślo n eg o typ u stru k tu ry. W d ziele sztuki, które jest w y tw o rem p sy ­ ch ofizyczn ym , d ziałają p ra w id ło w o ści w ła śc iw e m ateriałow i, w jakim się w yraz realizu je. T rzeba sob ie u św iad om ić, że utw ór a rty sty czn y jest odręb­ ną sferą rzeczy w isto ści, rządzącą się w ła śc iw y m i sobie praw id łow ościam i, sferą inną niż p sy ch ik a arty sty , w której dokonuje się p ew ien proces tw ó r­ czy. Stąd k on ieczność in n eg o badania w yrazu jako w ła ściw o ści przedm iotu estety czn eg o , in n ego — jak o procesu w yrażan ia, d okonującego się podczas aktu tw órczego. S andauer n ie rozgranicza tych dw u spraw .

D o sz liśm y w ięc do p ierw szej sprzeczności, ch arak terystyczn ej dla om a­ w ian ej k siążki: sp rzeczn ości m ięd zy badaniem p sy ch o lo g ii tw órczości a e s te ­ tyką jako nauką o w y tw o r a c h estety czn y ch . Z w łaszcza p ierw sze rozdziały stu d iu m an alizu ją sam p roces p o w sta w a n ia w artości a rtystyczn ych . W y­ niki badań osią g n ięty ch w tym zakresie — n iejak o m ech an iczn ie odnosi autor do w y tw o ru . F a łszy w o ść tego typu p ostęp ow an ia n au k ow ego u ja w n ia się n a j­ p ełn iej w rozw iązan iu p rob lem atyk i, którą określa ty tu ł książk i. T reść jest w u jęciu S andauera oceną rzeczy w isto ści, jaką autor w d ziele w yraża; form a zaś to „dzieło sztu k i jako zja w isk o fizy czn e w odróżnieniu od zjaw isk a p sy ­ chicznego, jakim je s t »treścio-tem at«. J e st to w ięc p rzedm iot m aterialny, w y ­ rażający dyn am iczn y p r o c e s d u c h o w y “ (s. 73).

Jed n y m z p od sta w o w y ch założeń autora je s t sąd, że w procesie tw ó r­ czym w szy stk ie e le m e n ty d zieła jaw ią się a rty ście jako całość т - a w ięc zarów no „treść“, jak i „form a“. Stąd ich jedność. W yw ód ten w y d a je się nieco n iera cjo n a ln y i w e w n ętrzn ie sprzeczny. T rak tu je on b ow iem tę „jed­ n ość“ jako w ła śc iw o ść p rocesu tw órczego i m ech an iczn ie przerzuca ją na w y tw ó r. K o n sek w en cję tego rozum ow ania sta n o w i w n iosek , że jedność treści i form y je s t p o d sta w o w ą p raw id łow ością określającą ogóln ie sztu ­ kę — a w ię c i każdy odręb n y p rzedm iot a rtystyczn y. Tem u jednak przeczy elem en ta rn e d ośw iad czen ie czło w ie k a obcującego z u tw oram i bądź litera c­ kim i, bądź p rzyn ależn ym i do in n ych dziedzin sztuki. Z jaw isk a treści i fo r ­ m y należą do sfe r y rzeczy w isto ści w y tw o ru estety czn eg o — n ie m ożna p rzeto w yp row ad zać d alek o id ących sąd ów o nich z in n ej d ziedziny, tu k o n ­ k retn ie — z procesu tw órczego arty sty . Są one zja w isk a m i im m an en tn ie litera ck im i (czy szerzej: artystyczn ym i), w szelk ie w ięc ujm ow an ie p ro b le­ m ów treści i form y poza obrębem w y tw o r ó w a rty sty czn y ch m usi być fikcją. J ed n o ść treści i form y n ie ogarnia w szelk ich zjaw isk sztu k i (np. co w m u ­ zyce jest treścią, a co form ą?), co w ięcej, nie obejm u je w szy stk ich k o n k ret­ n ych u tw orów n ależących do tych dziedzin sztuki, w o d n iesien iu do k tó ­ rych trad ycyjn ie się m ów i o treści i f o r m ie 3. W iadom o przecież, że istn ieją 2 K. T w a r d o w s k i , O czyn n o ś cia ch i w y t w o r a c h . W tom ie: R o z p r a w y

i a r t y k u ł y filo zo fic zn e. Z ebrali i w y d a li u czn iow ie. L w ów 1927, s. 112.

3 Z jaw isk a treści i form y są ujm ow an e n ajrozm aiciej. C hciałbym tu zw rócić u w a g ę na d w ie p ropozycje ich rozum ienia, szczególn ie w ażne w od n iesien iu do litera tu r y . W ła d y sła w T a t a r k i e w i c z w studium D w a

po ję c ia f o r m y ( P r z e g l ą d F i l o z o f i c z n y , X LV , 1949, z. 1/2, s. 92— 93.

(5)

w y tw o ry a rtystyczn e, w których n iezgod n ość „treści“ i „form y“ je s t regułą. N ależą tu przede w szy stk im w szelk ieg o rodzaju d zieła parftdystyczne i g ro ­ tesk ow e, a ró w n ież ściśle już sp etry fik o w a n e stru k tu ry gatu n k o w e, np. p oem at heroikom iczny. Isto tą jest tutaj rozb ieżność m iędzy treścią błahą, h u m orystyczn ą — a epopeiczną form ą jej u jęcia. K azu istyk ą b y ło b y u d o ­ w ad n ian ie jed n ości za pom ocą argum entu, że sto su n ek do ok reślon ej form y (jej dep recjon ow an ie) jest rów n ież treścią. M om ent ten jest w tak ich w y ­ padkach n iew ą tp liw ie isto tn y , ale u ja w n ia się poprzez stosu n ek sp rzecz­ ności, zachodzący m iędzy strukturą a treścią.

P od chodzenie do w a rto ści a rty sty czn y ch z p u n k tu w id zen ia p rocesu tw órczego, w k tórego w y n ik u p o w sta ły , oraz — w k o n sek w en cji — n ie ­ u w zg lęd n ia n ie m ateriału, w jakim arty sta pracu je, jako istotn ego w s p ó ł­ czyn n ik a d ecyd u jącego o ch arakterze w y tw o ru , za w a ży ło na tym , że p o ­ jęcie stru k tu ry jest w este ty c e S andauera term in em nieznanym . Isto tn y ch i najbardziej ogóln ych w y zn a czn ik ó w dzieła sztu k i szu k a autor w c z y n n i­ kach spraw czych, a n ie w k on k retn ych p rzedm iotach estetyczn ych . N ie w y ­ prow adza ich z nich sam ych. K on stru ow an ie teorii, w której p u n k tem w y jścia jest proces tw órczy, o tw iera z p ew n ością w ię k sz e p ersp ek ty w y d la u ogólnień, u ch w y cen ia cech sztu k i jak o całości. U o g ó ln ien ia te w y d a ją się jednak n ajczęściej niep raw om ocn e i fa łszy w e.

Jed n ym z p o d sta w o w y ch założeń e ste ty k i S an d au era jest p rzy jęte z s y ­ stem u Crocego tw ierd zen ie, że w szelk a tw órczość a rty sty czn a m a ch arak ter liryczn y, a w ięc i w y tw o ry odznaczają się zn a m ien iem liryczności. N a p rzy ­ k ład zie u jm ow an ia przez k ry ty k a zja w isk a tem atu p rzyjrzyjm y się, do ja ­ k ich to p row ad zi n astęp stw :

„T em at jest o b iek ty w iza cją treści, w y o b ra żen iem konkretnym , p rzy p o ­ m ocy k tórego a rtysta dem on stru je sw ój stosu n ek do rzeczyw istości. D e fi­ nicja ta odbiega od p o w szech n ie p rzyjętej, w ed le k tórej tem atem je s t nie p rzeżycie arty sty , lecz rzeczy w isto ść, skąd je zaczerp n ął“ (s. 61).

Stąd — jako eg zem p lifik a cja — taka p op raw k a h istoryczna: tem atem

Pana T a d e u sza nie je s t rok 1812 na L itw ie, ale w sp o m n ien ie o rok u 1812.

N ie k w estio n u jm y słu szn o ści tej in n o w a cji in terp reta cy jn ej, ok reślm y ty lk o m etodą, którą S andauer u zn ał za słu szn ą i odp ow iad ającą rzeczyw istości, tem aty in n ych k lasyczn ych pozycji literatury. M ożem y p ow ied zieć, że te ­ 1951, s. 89— 100) form ę u jm u je jako w a r stw ę zn ak ów , treść — jak o w a r­ stw ę d esy g n a tó w . P od ob n ie sp raw ę rozw iązu je J erzy P e l c w rozp raw ie

Zagadn ie n ie tr eści i f o r m y w li te r a tu r z e ( S p r a w o z d a n i a z P o s i e d z e ń

T o w a r z y s t w a N a u k o w e g o W a r s z a w s k i e g o . W ydział I. X L, 1947. W arszaw a 1948, s. 19— 21). N ie z w y k le w ażn ą p o zy cją z tej d zied zin y jest praca R om ana I n g a r d e n a Ze s t u d i ó w n a d z a g a d n i e n ie m f o r m y

i tr eści d zie ła s z tu k i ( P r z e g l ą d F i l o z o f i c z n y , X LV , 1949, z. 1/2, s. 66—67). U czony podaje szereg rozum ień z esta w ien ia „form a — treść“ w o d n iesien iu do zjaw isk sztuki. N a jisto tn iejsze w y d a je się p ierw sze, sfo r­ m u łow an e przez In gard en a następująco: „form a jak o ogół sto su n k ó w m ię ­ dzy sk ład n ik am i p ew n ej całości, p rzy czym w y b iera się często spośród nich ty lk o te stosu n k i, które (z p ew n eg o pun k tu w id zen ia ) sta n o w ią u z n a w a n y w p ew n y m sy stem ie k u ltu ra ln y m czy w p ew n y m »stylu« porządek w śród sk ła d n ik ó w p ew n ej c a ło ści“.

(6)

m a tem W o j n y i p o k o ju jest h istoria w ojen nap oleoń sk ich p rzed staw ion a tak, jak ją p ojm ow ał T ołstoj, a tem atem L a lk i — życie d ziew iętn a sto w ieczn ej W arszaw y — tak, jak je p ostrzegał Prus. W ydaje się, że tego typu sfo rm u ­ ło w a n ia o sam ym d ziele nic p raw ie nie m ów ią. W podobny sposób m ożna ok reślić rów n ież tem a ty d zieł n aukow ych: tem atem S p o r u o M ic k ie w ic z a jest tw órczość autora S o n e t ó w k r y m s k i c h — tak, jak ją w id zi S tefa n Ż ół­ k iew sk i, a tem atem studium O je d n o ś c i tr e śc i i f o r m y są w yb ran e p roblem y e s te ty k i — tak, jak je p ojm u je A rtur Sandauer. P rzyk ład y m ożna by m n o­ żyć w n ieskończoność.

T ego ty p u stw ierd zen ia są tak ogóln e i oczy w iste, że odnoszą się do w szelk ich w y p o w ied zi każdej jed n ostk i, które pośrednio lu b bezpośrednio orzek ają coś o rzeczy w isto ści znajdującej się poza nią. O czyw istością n ie w y m a g a ją cą żadnych podbudow ań teo retyczn ych je s t stw ierd zen ie, że M a­ dam e B o v a r y ukazuje p ro w in cję fran cu sk ą tak, jak postrzegał ją autor p o ­ w ieści. P roblem p o w sta je w ted y dopiero, gdy rozpatruje się, jak w k o n ­ stru k cji k on k retn ego u tw oru w yraża się ten su b iek ty w izm reak cji tw órcy na rzeczyw istość. W zak resie litera tu r y chodzi tu g łó w n ie o form ę k o n ­ stru k cji narratora: o to, czy n iejak o „kryje się “ on poza p rzed staw ian ym św ia tem , czy też czyn n ie ten św ia t k ształtu je. W p ierw szym przypadku k o n stru k cja dzieła m a charakter zo b iek tyw izow an y, w drugim — p rzeciw ­ nie, u ja w n ia się jej w a lo r su b iek ty w n y . W każdym z tych w y p a d k ó w narra­ tor je s t postacią fik cy jn ą — zarów no op ow iad ający w p ow ieści, jak p od ­ m iot m ów iący w utw orze liryczn ym . Z w y w o d ó w S andauera zdaje się w y ­ n ik a ć p rześw iad czen ie, że ów w y p o w ia d a ją cy jest n ie p o r t e - p a r o l e autora, ale sam ym autorem .

J e śli p rzyjm iem y, że pod m iot liry czn y je s t w jakiś sposób b liższym o d p o w ied n ik iem tw ó rcy n iż narrator epicki, który dąży do zobrazow ania rzeczy w isto ści bez b ezp ośred n iego angażow an ia em ocjon aln ego, to stw ie r ­ dzić m ożem y, że d efin icja tem atu , jaką u tw o rzy ł Sandauer, je st fa łsz y w a w stosu n k u do sztu k i m im etyczn ej, w której jak b y „ gin ie“ su b iek ty w izm jed n o stk i doznającej ś w ia t i p rzetw arzającej go — a p u n k tem cen traln ym je s t ten d en cja do sk ru p u latn ego od tw orzen ia rzeczyw istości. P o d sta w o w y p u n k t od n iesien ia dla tem atu sta n o w i tu nie k reu jący go autor, ale rze­ czy w isto ść, która znajd u je się poza nim . W ydaje się natom iast, że sform u ­ ło w a n ie San d au era u trzym u je się w p ełn i m ocy w stosu n k u do tych d zieł, w których liryzm n ie jest ty lk o m ity czn y m czyn n ik iem spraw czym , jak iego n ie m ożna poznać w w y tw o rze, ale p rzek ształca się w elem en t struktury. P rzyk ład P a n a T a d e u sza p otw ierd za u jęcie San d au era d latego, że w p o e­ m acie podkład liry czn y je s t bardzo w y ra zisty (co szczególn ie p odkreśla P rzyb oś w esejach z tom u C z y t a j ą c M ickiew icz a). N ie potw ierd zą go inne p oem aty ep ick ie, a tym bardziej liczne p ow ieści. San d au er buduje sw e u o g ó l­ n ien ia , biorąc pod u w a g ę p ew ien tylk o typ sztuki i odnosi je do w szy stk ich z ja w isk estetyczn ych . D otarliśm y do n astęp n ej, n iezw y k le dla om aw ian ego studium ch arak terystyczn ej sprzeczności: sp rzeczn ości m iędzy ogólnością tw ierd zeń a ich cząstk ow ą jed y n ie praw d ziw ością.

Sprzeczn ość ta św ia d czy o in n ym jeszcze zjaw isk u . U ogóln ien ia w roz­ p ra w ie odnoszą się przede w szy stk im do tw órczości liryczn ej (tzn. do tw ó r­ czo ści isto tn ie liryczn ej) w różnych jej p ostaciach, tj. do w y tw o ró w , w k tó ­

(7)

rych liryczn e „ja“ w yp o w ia d a ją ceg o zaznacza się b ezpośrednio, n arzuca p rzed staw ian em u przed m iotow i w alor em ocjon aln y i k sz ta łtu je w ed łu g ok reślon ych su b iek ty w n y ch zasad (w k o n cep cji San d au era ow o „ja “ jest „ja “ autorskim ). In n ym i sło w y , do zo b iek ty w izo w a n ej tw órczości m im ety czn ej od n osi autor k ategorie w ła śc iw e przy an alizie sztu k i liryczn ej czy k r e a c y j­ nej (by sięgn ąć po term in — w y d a je się, oddający isto tę rzeczy — k tórym San d au er p osłu gu je się w sw ych esejach krytyczn ych ). B o ten typ sztu k i ma au tor przede w szy stk im na w zględ zie. Św iad czą o tym ch ociażb y liczn ie p rzy w o ły w a n e p rzyk ład y — p ocząw szy od p ierw o tn eg o w o jo w n ik a , który w y k o n u ją c sw ój tan iec niczego nie odtw arzał, ale k reo w a ł id ea ł m ężczy zn y zd oln ego do w alk i. T ego typu sztuka n iem im etyczn a tk w i w ośrodku roz­ w ażań autora: co w ięcej, w y d a je się jego ideałem . M ów i to o tym , że k siążk a S an d au era m a charakter k rytyczn y: p o stu lu je o k reślo n y rodzaj sztuki, k tóry — znając liczn ie ostatn io p u b lik ow an e prace autora — m ożna o k reś­ lić jak o sztu k ę now oczesną, p o w sta łą z rea k cji na d z iew iętn a sto w ieczn ą tw órczość reprodukującą rzeczyw istość.

P raca ta jako studium k rytyczn e jest o czy w iście z ja w isk iem cen n y m — tym bardziej że nasza k fy ty k a od w ie lu la t cierpi na chron iczn e o d cięcie od w szelk iej m y śli estety czn ej. A utor jednak, la n su ją c o k reślo n y id ea ł sztuki i szukając dla n iego u zasad n ien ia w d ok tryn ie estety czn ej, p o stęp u je inaczej, niż czy n ili to w tym zakresie k rytycy. T eoria estety czn a m a (a w każdym razie p ow in n a m ieć) charakter n aukow y. D zia ła ln o ść k ry ty k a m a w p e w ­ nej ty lk o m ierze cel ściśle poznaw czy — rów n ie isto tn y m jego zadaniem je s t b ezpośrednie od d ziałan ie na bieżące życie literack ie. Stu d iu m n au k ow e n ie m oże być jak o całość budow ane pod k ątem p o stu la tó w w y su w a n y ch w ob ec rzeczy w isto ści, ob ow iązu je je b ow iem u jm ow an ie zja w isk m ożliw ie jak -najbardziej szerok ie i o b iek ty w n e — tym czasem p o stu la ty w n o ść im p li­ k u je zarów no jed n ostron n ość, jak i ściśle ok reślon ą k ieru n k o w o ść. R oz­ praw a, je ś li m a być jed n ocześn ie studium n au k ow ym i pracą k rytyczn ą, m u si być w ew n ętrzn ie sprzeczna (oczyw iście w te d y tylk o, gdy p o stu la ty n ie są w n io sk a m i w yp row ad zon ym i z w y w o d u n au k ow ego, ale znajdują się n ieja k o w „tekście g łó w n y m “). S an d au erow i nie udało się om inąć tej sp rzecz­ ności m ięd zy charakterem n au k ow ym rozpraw y a p o stu la ty w n o ścią , która tow a rzy szy w ielu spośród fo rm u łow an ych sądów . Z auw ażm y, że zazw yczaj k ry ty cy , szu k ający dla sw y ch p ostu la tó w p otw ierd zen ia w estety ce, p o stę­ pu ją inaczej. N ie tw orzą sy stem u estety czn eg o (czy też jego pozorów ), tylko p rzy sw a ja ją sobie z teorii już istn ieją cy ch te założenia, k tóre m o ty w u ją ich p ostu laty. D ośw iad czen ia chociażby M ochnackiego czy Irzy k o w sk ieg o są w tej m aterii bardzo rep rezen tatyw n e.

N a k on iec jeszcźe jed n a spraw a, bardzo — zdaje m i się — istotna. W za­ m y k a ją cy m k siążk ę rozd ziale O sp r a w d z ia n a c h w a r t o ś c i a r t y s t y c z n e j form u ­ łu je Sandauer d y rek ty w y m etodologiczne, które są chyba n ie do przyjęcia. B ad ający d zieła sztu k i p o w in ien je an alizow ać — g ło si autor — pod k ątem ich szczerości i zrozum iałości: „p ierw szy [postulat] oznacza, że a rty sta po­ w in ie n oddać a u ten ty czn y przebieg uczucia, drugi, że p o w in ien p rzekazać go o d b iorcy“ (s. 78). Sandauer u ściśla te pojęcia i w y ja śn ia , jak je rozum ie. M im o w szy stk o o szczerości m ożna m ów ić w u tw orze w te d y tylk o, jeśli trak tu je się go jako doku m en t św iad czący o w ła ściw o ścia ch p sy ch ik i autora.

(8)

W takim w y p a d k u jed n ak utw oru nie an alizu je się jako d zieła sztuki. Szczerość — jako zja w isk o p sych ologiczn e — jest w utw orze estety czn y m n iep ozn aw aln a: n ie je s t b ow iem jego w łaściw ością, ale odnosi się do tw o ­ rzącej jed n ostk i. M im o zap ew n ień Sandauera, iż badanie szczerości w d ziele sztu k i je st racjon aln e i prow ad zi do stw ierd zeń o b iek tyw n ych , w yd aje się ono skazane na ja ło w ą „d uchologię“. K ryterium zrozum iałości sta n o w i z p ew n ością także n iep orozu m ien ie. J est przecież w p rost id ea ln ie n ie sp r e c y - zow ane: zrozu m iałość.-^ - d la kogo? D la w szy stk ich czy tylk o dla ok reślon ej grupy, dla jed n o stk i czy dla ogółu? P roblem ten isto tn y jest- dla so cjo lo g ii sztuki, b adającej, jak odbierane (a w ię c jak rozum iane) są w y tw o r y a r ty ­ styczn e przez różne grupy sp ołeczne. Z rozum iałość jako kryteriu m w sw ej postaci tak n ieo k reślo n ej jest ty lk o fikcją.

W yp row ad zan ie k ry terió w ocen y d zieła sztu k i nie z n iego sam ego, ale z czyn n ik ów zn ajd u jących się poza nim , św iad czy o tym , że teoria S an d au era n ie je s t zd oln a do stw o rzen ia odpow iednich narzędzi służących b adaniu w y tw o ru a rty sty czn eg o jako b ytu sam odzielnego, istn ieją ceg o już n ie z a le ż ­ n ie od jed n ostk i, która go p o w o ła ła do życia.

W rzesień 1957

Michał G ło w iń s k i

„В О П РО С Ы Л И Т Е Р А Т У Р Ы ” — NOWE R AD ZIECKIE C ZA SO PISM O LITERACK IE

L atem 1957 u k azał się p ierw szy num er n ow ego rad zieckiego czasop ism a teo rety czn o - i h isto ry czn o litera ck ieg o W o p r o s y L i t i e r a t u r y [ = WL], M iesięczn ik ten, b ęd ący w sp ó ln y m organem Z w iązku P isarzy ZSRR i In s ty ­ tutu L iteratu ry Ś w ia to w e j A k ad em ii N auk ZSRR, red agow an y jest przez kolegiu m , na czele k tórego stoi A. D iem ien tjew . P ok aźn e zeszyty czasop ism a (ponad 250 stronic każdy) w ych od zą z druku, jak dotychczas, z dużym opóź­ n ien iem . N a p rzyk ład num er 1, n om in aln ie k w ietn io w y , p o ja w ił się dopiero w lipcu, a 2, m a jo w y — w sierpniu. Do ch w ili obecnej (do p o ło w y k w ie t­ nia 1958) do rąk czy teln ik ó w , przyn ajm n iej polskich, dotarło d ziew ięć n u ­ m erów m iesięczn ik a.

K om itet red a k cy jn y WL, jak to w y n ik a z zam ieszczonego na w stęp ie n u ­ m eru 1 ośw iad czen ia, p o sta w ił sob ie za cel d aw ać przegląd n ow ych o sią g n ięć w szy stk ich d ziedzin litera tu r o zn a w stw a radzieckiego. C zytam y tam : ,„W c za ­ sopiśm ie będą d ru k ow an e rozpraw y i artyk u ły z teorii literatu ry i e ste ty k i, z h istorii litera tu r y ro sy jsk iej od czasów n a jd a w n iejszy ch do c h w ili obecnej, z h istorii litera tu ry narodów ZSRR (w łączn ie z tw órczością ludow ą), z h i­ sto rii literatur Z achodu i W schodu, z h istorii litera tu ry rad zieckiej, z d zie­ d zin y p o d sta w o w y ch p rob lem ów w sp ółczesn ego ruchu litera ck ieg o w ZSRR i za granicą, i w reszcie z zakresu ogólnych zagadnień nauczania lite r a ­ tu r y “ (s. 3).

D la czy teln ik a ob eznanego z sytu acją na teren ie litera tu r o zn a w stw a rad zieckiego o czy w isty b y ł fakt, iż n ow e czasopism o n ie m ogło przejść o b ojętn ie obok z ja w isk a tak d on iosłego, jak tocząca się od szeregu m iesięc y d ysk u sja o realizm ie, jego h istorii i p rehistorii, jego stosu n k u do in n ych m etod a rtystyczn ych i prądów literack ich , o isto cie realizm u so cjalistyczn ego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

4) obsługa prawna jednostek gospodarki uspołecznionej od dawna inte­ resuje adwokaturę i Prezydium NRA wielokrotnie zajmowało w tym względzie jednoznaczne

Wartość tak poważnego zamierzenia jak wydanie Słownika zależeć będzie niewątpliwie od czynnego udziału w zebraniu materiałów ze stro­ ny ogółu członków

rady miejskiej, działacz społeczny IDZIKOWSKI Edmund (1850'—1894), Kalisz, literat, tłumacz, krytyk teatralny IWASZKIEWICZ Grzegorz (XVI—XVII), Lwów, pisarz

„Jeszcze Kodeks pracy — napisał Lux — nie wszedł w życie (było to w połowie grudnia ub. S.M.), a już pojawiają się poważne pytania, na które mogą

Wyjaśnienie w sprawie legitymacji do składania przez członków. zespołów adwokackich odwołań od uchwał

Niestety, Olgierd Missuna nie doczekał się już ukazania się w druku swojego ostatniego dzieła, które stanowi piękny plon Jego pracowitego życia.. Kochał mowę

[r]

odbył się w Warszawie w Bibliotece Adwokatury, mieszczącej się w siedzibie Warszawskiej Rady Adwokackiej przy Al.. Ujazdow­ skich 49, trzeci już Zjazd