• Nie Znaleziono Wyników

"Le culte de Napoléon 1815-1848", J. Lucas-Dubreton, Paris 1960 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Le culte de Napoléon 1815-1848", J. Lucas-Dubreton, Paris 1960 : [recenzja]"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

J. L u c a s - D u b r e t o n , L e cu lte d e N apoléon 1815— 1848,

Paris I960, s. 468.

K siążka to nader charakterystyczna dla francuskiej literatury historycznej. Studium na pograniczu popularyzacji i nauki. Praca bardzo „do czytania”. N ie jest rzeczą przypadku, że takie pozycje ukazują się dość często i liczn ie w e Francji, kraju o w ysokiej kulturze historycznej, o rozbudzonych zainteresow aniach dziejam i w łasnego i innych narodów.· My czekam y jeszcze na takich w yrobionych a licznych czyteln ik ów i na odpowiednich autorów. O m aw iana praca n ie in icju je oczyw iście żadnej poważnej dysputy naukowej i n ie rew olucjonizuje m etod historycznych. N ie przejawia zresztą takich am bicji. Mimo to daje sporo do m yślen ia. A utor jest n iew ątpliw ie w ytraw nym specjalistą od podawania anegdoty, ale nie tej w p ejora­ tyw nym sensie ciekaw ostki i „sm aczku”, lecz anegdoty rzekłbym reflek syjnej, filozofującej, o posm aku cierpkiej ironii. C iekawa to anegdota. A ostatecznie, jeśli historia jako studium naukow e n ie byłaby po prostu, m ów iąc potocznie ciekawa, iluż jej adeptów porzuciłoby ją bez krzty żalu? A le też n ie z sam ych dobrych anegdot książka om awiana się składa. Dużo w niej rzetelnie, drobiazgowo zebra­ nego m ateriału, sporo cennych uwag. Bo też sam autor to postać dość interesująca. N iezw ykle płodny pisarz-historyk, choć bez akadem ickich ty tu łó w i splendoru, ma za sobą ponad 20 w ięk szych i m niejszych książek z dwóch zakresów chronologicz­ nych — XVI i X IX w., przy czym dom inuje jednak w yraźnie pierw sza połow a u biegłego stulecia.

L u c a s - D u b r e t o n sum iennie w yzysk ał bogatą literaturę przedm iotu. Ponadto w yjątkow o dokładnie przerobił p am iętniki oraz korespondencję francuską i obcą dotyczącą francuskiego życia politycznego w dobie m onarchii cenzusowej i początków II R epubliki. Bardziej zresztą pam iętniki, niż korespondencję. Równie rzetelnie przeczytał ów czesne broszury polityczne, zbiorki w ierszy, prasę oraz prze­ glądnął źródła ikonograficzne. N atom iast pom inął, poza zupełnie drobnym i w y ją t­ kami, m ateriały rękopiśm ienne. W danym w ypadku, gdy rzecz idzie o opinię publiczną, ew olucję poglądów, „w ędrówki id ei”, sferę ideologii i m itów społecz­ nych, n ie było to opuszczenie tak dotkliw e, jak przy innych kręgach tem atycznych. Praca dzieli się na 19 rozdziałów w układzie chronologicznym . Czasy Restauracji zajm ują 12 rozdziałów (270 s.), rew olucja lipcow a i m onarchia L udw ik a-Fiiip a 5 (148 s.), a początki II R epubliki 2 rozdziały (48 s.).

A oto krótkie przedstaw ienie najw ażniejszych sp raw i tez w yłożonych w książ­ ce. Już sam e pow roty do dom ów żołnierzy spod W aterloo (tzw. brigan ds de la

L o ire) były w edług autora przenoszeniem i rozsiew aniem legendy, aktem buntu

przeciw upokorzeniu Francji, przeciw obcym , przeciw okupacji, aktem protestu i n ienaw iści do reżim u, który — jak sądzili — z żyw ą chęcią tolerow ał zło i n ie­ spraw iedliw ość w e w łasnym kraju. D la w eteranów , starych żołnierzy p ełnych sp o­ koju i zrezygnowanej, acz p ięknie okazyw anej godności cesarstw o b yło uosobie­ niem patriotyzm u i chw ały narodowej. W ażny to i w przyszłości elem en t legendy napoleońskiej i kultu cesarza. Czasy Białego Terroru, to — jak głosi ty tu ł roz­ działu II — „Création des m artyrs”. Padały ofiary-sym bole: La Bédoyère, Brune, N ey. Tego się n ie zapom ina. R ośnie ultrasow ska furia. P łon ą trójkolorow e sztan­ dary i portrety N apoleona. W szędzie w ęszą szpiedzy. N astępuje okres czystek w w ojsku i urzędach. D onosy rosną w cenie. W szystko to wzbudza głuchą nienaw iść do reżimu rojalistow skiego i zarazem do okupantów . Bo też ogólne prześw iadczenie w sk azu je na b agnety w rogów Francji jako na jedyną siłę podtrzym ującą w e Francji znienaw idzony dość ogólnie w m asach, zw łaszcza m iejskich, biały sztandąr Burbonów. Lecz już w p ier w szy c h .2—3 latach po W aterloo obok czynnika patrio­ tycznego w ystęp uje w ów czesnym k ulcie Napoleona i legendzie elem en t społeczny i to postępow y. Oto cesarstw o przypom ina lu dow i m im o w szystko rew olucyjne

(3)

RECENZJE

155

zdobycze społeczne i praw ne. Złe strony system u napoleońskiego zw olna się za­ pomina, nie bez pomocy bezw iednej skrajnych rojalistów . Rozdział VI pt. „Po­ d ejrzani” rozpatruje jeden z w ażniejszych aspektów prześladowań, jakim podlegali ludzie cesarstw a. Arm ia stanow iła podporę w ładzy Bonapartego. Trzeba jej kadrę zniszczyć, odsunąć, zastraszyć lub upodlić — m yśleli rojaliści. A le w ojsko staw iło opór. W m aju 1816 r. zaw sze N apoleonowi w ierna Grenoble daje hasło do zbrojnego powstania. Bunt się n ie udaje i szybko kończy (s. 72). N ie ustają jednak akcje konspiracyjne, procesy, odsuw anie będących w sile w iek u w eteranów na tzw.

d em i-solde. K rzewiące się szpiegostw o czyni pobyt w armii nieznośnym i upokarza­

jącym . E t voici le pis: d es m ilita ires sans gloire riv a lise n t a vec la police dans le

m é tie r d ’espion, su rve ille n t les vé té ra n s de la gloire n ation ale (s. 88).

Trzeba się w zupełności zgodzić z autorem , że rola em igrantów -w ygnańców od niefortunnego Józefa, byłego króla H iszpanii zaczynając aż po bardziej szerego­ w ych działaczy politycznych cesarstwa, była stosunkow o m ała, by nie powiedzieć m inimalna.

W latach 1817— 19 w id zi Lucas-D ubreton rozkw it bonapartyzm u. Polityczni aryw iści, dawni republikanie i „cesarscy” (im p é ria liste s — jak p isze autor), do­ lew ają oliw y do ognia, stw arzając przez ohydne prow okacje okazje do krw aw ych represji. Taką prow okacją okazał się sfabrykow any w 1817 r. przez policję Canuela w Lionie spisek napoleoński. Wydano 23 w yroki śm ierci, z których aż 11 w yk o­ nano, zanim spraw ę w yjaśniono. Mimo to akcja fabrykow ania m ęczenników trw ała nadal. Tym czasem opozycja pronapoleońska p rzejaw iała się coraz silniej w dro­ biazgach życia codziennego. W ierszyki-pam flety, spotkania w eteranów w kaw iar­ niach, aluzyjne zw roty podczas teatralnych spektakli, drobne przedmioty-souwenirs, w szystko to było bardzo w modzie. Ogromnie silne w rażenie w yw arł M anuscrit de

Sainte-H elèn e. Tym czasem w jaw nym życiu parlam entarnym zw iększa się rola lib e­

rałów . A utor oczyw iście w ie, że stanow ią oni blck p olitycznie nader różnolity. Do liberałów zresztą nie czuje zbytniej sym patii. N aw et tytu ł rozdziału brzm i „La com édie lib érale”. A le nie to jest najw ażniejsze. Autor pragnie przekonać czytel­ nika, że naw et nienapoleoniści słu żyli k ultow i Napoleona, gdyż przeciwstaw iali się polityce R estauracji zapom inania i potępiania epoki konsulatu i cesarstwa. Toteż Lucas-D ubreton eksponuje — z pew nością ponad m iarę — postać m ówcy parlam entarnego, gen. Foy jako w łaśn ie liberała broniącego chw ały lat 1792— 1815.. W ażniejszym i przejaw am i żyw otności ducha bonapartystowskiego były, w edług autora, w yrosłe z ludu próby powstańcze, zam achy (zabójca ks. de Berry — Louvel był bonapartystą), zaburzenia-em euty (1820 w Paryżu, 1821 w Grenoble).

Nadszedł rok 1821 i w ieść o zgonie Napoleona. W rażenie w yw arła ona bardzo rozmaite: od obojętności do głębokiej rozpaczy i przygnębienia. Na w si w ielu nie w ierzyło w śm ierć cesarza (s. 183). Przetrw a ta w iara w nieśm iertelność Małego K aprala długo. Jeszcze w r. 1848 podczas w yborów prezydenckich, część w ieśn ia­ ków głosując na ob. Ludw ika N apoleona Bonaparte czyniła to w przeświadczeniu, że w ybierają ... Napoleona I (s. 460). W m iastach po 1821 r. ukazują się liczne rysunki gloryfikujące N apoleona oraz m asow e edycje jego testam entu. A tym cza­ sem w r. 1822 następuje ofensyw a insurekcyjno-karbonarska. N ie udają się dwa powstania: w Thouars (luty) i Colmar (lipiec), przy czym w yraźniej bonaparty- stow skie jest tylko to drugie, alzackie, w zniecone i przeprowadzone pod hasłem

V ive N apoléon II! P ierw sze autor podciągnął raczej tylko pod m iano napoleońskie­

go. Jeden ze skazańców w procesie pow s.ań ców z Poitou (Thouars) wchodząc na szafot zaw ołał V ive la R épublique!, co być m oże zdziwiło lud, jak chce autor (s. 213), ale chyba nie tak znów bardzo. Przecież stronnictwo republikańskie już. w r. 1830 było dość silne. N atom iast zupełną słabość w ykazał w r. 1823, podczas w ojny hiszpańskiej, instytucjonalny bonapartyzm . Drobne oddziałki francuskie

(4)

stojące po stronie liberalnej H iszpanii i szerm ujące im ieniem N apoleona II oraz potrząsające trójkolorowym sztandarem , nic n ie osiągnęły. Arm ia pozostała w ierna białej fladze Ludwika XVIII. W ydaje się, że autor zbyt słabo uw ypuklił fakt upad­ ku, m ającego trw ać dość długo, idei restauracji cesarstw a jako realnego faktora polityki. Jest błędem w rzucanie do· jednego worka k ultu Napoleona i prób prze­ w rotu m ającego ustanow ić raz jeszcze ustrój z lat 1804— 14. Zdrowy rozsądek dyk­ tow ał w iększości Francuzów naw et antyburbońsko nastaw ionych nie angażowanie się po śm ierci N apoleona w nader w ątp liw ą im prezę pod h as’em „Napoleon II”. Zresztą w spraw ach spisków w latach 1823—24 pobłażliw ość królewska, acz na krótko, stanęła na porządku dziennym.

Po r. 1824 kończą się piękne dni Restauracji'. K ryzys podcina w zrost dobrobytu, w zm agają się niepokoje i ferm ent wśród różnych w arstw społecznych. Idzie ku rew olucji. W kotłow isku now ych idei dom inujące pozycje zdobywa sobie m yśl rom antyczna. Zw yciężający prąd um ysłow y i artystyczny sprzyja napoleonizm owi. Literaci zaczynają w padać w nurtujący wśród ludu ton legendy Napoleona. D o­ tyczy to w w iększości dotychczasow ych rojalistów : Lam artine’a, Vigny, Musseta, Stendhala, a przed rew olucją lipcow ą i V. Hugo. Francję pod koniec Restauracji zalew ają w prost pam iętniki o czasach cesarstwa. Lecz obok trium fu m em uarystyki oraz trw ającej nadal guerre des im ages w ystęp ują rów nież m anifestacje i dem on­ stracje (np. 100 tysięcy osób na pogrzebie gen. Foy w 1825 i barykady na rue Saint-D enis w 1827 r.). Autor jednak okrzyki, raczej nie m asowe, V ive l’em pereu ri czy V ive Napoléon! bierze stanow czo zbyt serio. Bonapartyści, jak ich nazywa, byli przem ieszani z liberałam i i stanow ili m niejszość. N a barykadach 27 reku A. Blanqui odniósł ranę, pierwszą w jego· bujnej karierze rew olucjonisty.

Trois G lorieuses w ykazały dobitnie, jak słaby był bonapartyzm, a jak jedno­

cześnie silny urok chw ały czasów napoleońskich. W szystko, co dotyczy cesarza, nabiera n iew ątpliw ie w artości, ale jedynie w artości w spom nienia (s. 276). Zresztą 0 ile tw orzenie m ęczenników za Restauracji dodawało splendoru idei napoleoń­ skiej, o tyle tolerancja i w dużym stopniu w ych w alanie Napoleona w początkach monarchii lipcow ej napoleonizm niejako instytucjonalizow ały. Louis B lanc stw ier­ dzał słusznie: le bon apartism e „com posé d'hom m es graves" a des racines partou t;

c’e s t un drapeau plu s qu ’un prin cipe, d ’où son im pu issance (s. 284). A m bicji dyna­

stycznych Bonapartych, a zw łaszcza H ortensji i jej syna, późniejszego Napoleona III, nie brano zrazu zbyt poważnie. N ie m iały one za sobą szerszego ruchu p oli­ tycznego. Zresztą w jakim ś stopniu republikanie „zaanektow ali” bonapartystów zarów no faktycznie jak w znacznym odłam ie op inii publicznej. N aw et początki, aktyw nej działalności Ludwika N apoleona Bonaparte w iążą się z karbonarskim i sym patiam i i projektem socjalizującej k onstytucji (s. 307). Autor książki zbyt czę­ sto jednak łączy bonapartyzm z republikanizm em to u t court, nie zaś z um iarko­ w anym i jego nurtam i, choć w spom ina raz, iż skrajni, rew olucyjni republikanie nie m ieli nic w spólnego z admiratoram i dawnego i zw olennikam i nowego cesarstwa (s. 320). Tym czasem, gdy dla ludu i arm ii kult w ielkiego N apoleona stał się w ja ­ kimś sensie religią, na horyzoncie le p ré ten d a n t se m on tre (rozdz. XV). Już. w 1835 r. m ały N apoleon w yraźnie stw ierdził, że dąży do korony, a w rok później podejm uje próbę objęcia w ładzy. Choć aw antura strasburska raczej ośm ieszyła bonapartyzm instytucjonalno-dynastyczny, to jednak proces w spółpracow ników w ygnanego księcia stał się odskocznią do rozw inięcia propagandy napoleonizm u (s. 343). Drobne w istocie stronnictw o puszcza w ruch broszury, próbuje, zresztą bezskutecznie, zdobyć dla siebie jakieś organy prasowe.

Rozdział XVI om awia jednym tchem pow rót zw łok N apoleona do Paryża 1 nieudany zamach Ludw ika N apoleona w Boulogne. I choć stw ierdza, że proces

(5)

RECENZJE

157

ukazał upór, godność oraz w iarę w sw e przeznaczenie pretendenta do cesarskiej purpury, to jednak nie stanow ił zbyt w ielkiego sukcesu propagandowego. A mimo to L udw ik-Filip popełnił błąd, a naw et błędy. Różnym i szykanam i przeciwko pretendentow i (sprawa usunięcia go ze Szw ajcarii) i procesem w yciągnął na św ia ­ tło dzienne niepozorną osobę, jaką był Ludwik Napoleon. En s’efforçan t de le

rendre im popu laire e t im possible, on le popu larise (s. 374), Tym czasem sprowadze­

nie prochów Napoleona stało się ogólnonarodową uroczystością i św iętem . Ten po­ m ysł Thiers a oznaczał n iew ątp liw ie z punktu w idzenia orleanistów pom yłkę, ale w r. 1840 o tym zbyt w iele nie m yślano. W rozwoju kultu Napoleona powrót zm arłego cesarza stanow i w ażny etap. Opis retou r des cendres, uroczystości tak przecież dobrze znanej, jest w pracy Lucas-Dubreton w yjątkow o udany i robi duże w rażenie sw ą w ieloaspektow ością, barwnością i konkretnością.

Lata 1840—48 są św iadkiem rozkw itu legendy i kultu. Ludwik Napoleon ze sw ego w ięzienia w Ham zarzuca kraj broszurami, z których „Extinction du paupérism e” daje mu niejaki posłuch, w sferach socjalistycznych i wśród robotni­ ków. Ta dem agogia społeczna posłuży mu później w akcji politycznej. Thiers w swej ;3 is t o r i i” ukazuje Francuzem N apoleona nie tyle i nie tylko jako wodza, ale przede w szystkim jako człow ieka ładu — organizatora, prawodawcę, admini­ stratora. W tym że czasie osiąga swój szczyt pow odzenie m alarzy-tw órców napo­ leońskiej legendy: R affetà, Charleta i V erneta. Naw raca się na napoleonizm Cha­ teaubriand, pogłębia sw ą admirację dla cesarza Hugo. W różnym nasileniu i w roz­ m aity sposób czynią to i H eine, i Balzac, i Gauthier. Legenda rozprzestrzenia się po Europie i po św iecie.

W szystko to rentow ało w dobie rew olucji 1848 r. Taka jest teza autora w y ­ rażona w dwóch osta'.nich rozdziałach („Le préteindant s’affirm e“ i „La marche à l ’étoile”). H istoria niespełna roku, w którym ogólnie w yśm iew an y przez p oli­ tyków różnych kolorów crétin zostaje, przy poparciu tychże, prezydentem Repu­ bliki, scharakteryzowana jest jako w ybuch bonapartyzm u w ynikający z narasta­ jącego od lat ponad 30 kultu Napoleona. Sporo tu uproszczeń, n iestety n ie tylko tych, które pow stają w skutek koniecznej koncentracji tem atycznej, natom iast sta­ nowczo zbyt m ało politycznej i społecznej analizy, anatom icznego nieom al roz­ bioru II Republiki. Za Ludw ika F ilipa Bonaparte flirtow ał z lewicą, z republika­ nami. W r. 1848, w brew zdaniu autora książki, który w yszukuje naw et wśród pow stańców czerw cow ych tych, co krzyczą „Vive l’em pereur!” głosow ali na Ludwika Napoleona, jeśli tak w olno powiedzieć, „chłopi i m iejscy w rogow ie r e ­ publiki”. G łosow ali na prawo, podczas gdy napoleonizm przed rew olucją 1848 r. był — choćby pow ierzchow nie — lew icow y. Sprawa jest o w iele bardziej skom ­ plikowana, niżby to w ynikało z w pływ ów kultu. Znaczne grupy Francuzów w tym czasie m iały dość chaosu burżńazyjnej republiki.

Lektura pracy Lucas-D ubretona nasuw a pew ne w ątpliw ości. Przede w szyst­ kim autor nie w ysu w a spraw y stosunku m iędzy następującym i pojęciam i: k u lt-le - genda-propaganda oraz bonapartyzm -napoleonizm . Ponadto pomija zupełnie po­ w iązania propagandy napoleońskiej z późniejszą legendą i kultem cesarza. A prze­ cież powiązaniei jest zgoła ew identne. Om awianie patriotycznego i w olnościow ego aspektu legendy napoleońskiej jako zjaw isk w yrosłych sam oistnie po Waterloo jest chyba nieporozum ieniem . Można zastanaw iać się nad m etodam i badania ru­ chu idei, przenikania dawnych treści propagandy do legendy, ale niesposób w y ­ łączyć sam ej k w estii z rozważań. Czy autor pom inął te sprawy nieśw iadom ie? Raczej nie. Oto przychyla się on do tezy znanego konserw atyw nego historyka francuskiego — L. M a d e l i n , jakoby błędem było m niem anie, iż Napoleon tw o­ rzył na Sw. H elenie w łasną legendę. Tw orzyć ją m ieli, w ed łu g Lucas-Dubreton,

(6)

poeci, żołnierze i lud, n ie zaś u w ięziony cesarz. Oczyw iście, że Napoleon n ie byl i być n ie m ógł jedynym autorem legendy, ale jednym z jej tw órców był bez w ą t­ pienia. Le M ém orial ne la crée pas, il la fix e, ta n d is que, laissée à elle-m êm e, elle

sera it p e u t-ê tr e d even u e l’éq u iv a len t d ’une chanson de geste, une épopée à la m a ­ n ière de la Chanson de R oland (s. 398). Stylistyczn ie ładne, rzeczowo w ątp liw e. N ie

idzie w „akcji M ém orial” tylko o utrw alenie już zbudowanej legendy, lecz raczej o w ytyczenie jej k ształtów (stąd później tok w yw od ów L. N. Bonaparte w „Idées napoléoniennes”). N apoleon w yzysk ał tworzące się w e Francji oddolnie elem enty legendy, u ściślił je, „skanalizow ał“ ich rozwój przy użyciu określonych ch w ytów , znanych po części już w jego propagandzie za czasów cesarstwa. Odtąd „wkład” ludu i w odza m iesza się i trudno je oddzielić. A rgum ent rzekomo popierający tezę o n ie wtykuwaniu się legendy na Sw . H elenie, a m ów iący o tym , że przecież k ult istn ia ł bardzo w cześnie w rozm aitych krajach, a n ie tylko w e Francji, nie w y ­ trzym uje krytyki. Autor problem y pozafrancuskie trak tu je pobieżnie i niedokład­ nie, a w niosek taki w ynika z nieznajom ości i niezrozum ienia określonych zjaw isk powszechnodziejowych.

Autor, jak już w spom inałem , w szędzie w id zi bonapartystów i to w liczbie przew yższającej znacznie rzeczyw istą. A by łatw iej „dopisyw ać” ich do opozycji autor w yraźnie postponuje siiy republikańskie. Ponadto niem alże utożsam ia lib e­ rałów z czasów R estauracji z bonapartystam i, podczas gdy znaczna część tych pierwszych do zw olenników Napoleona zaliczona być n ie może. Autor w przepro­ w adzeniu sw ych tez jest w yraźnie niekonsekw entny. W zasadzie pragnie udowod­ nić, że kult doprowadził L udw ika Napoleona do w ład zy i tronu, a m iejsca o w iele za w iele pośw ięca czasom Restauracji n ie zaś m onarchii Ludwika Filipa. O czyw iś­ cie jest tak dlatego, że utożsam ia bonapartyzm z napoleonizm em . Trzeba stw ier­ dzić zupełnie jasno, że bonapartyzm jako ruch polityczny, jako program restaura­ cji cesarstw a stanow ił najsłabszy raczej nurt ideow y w śród różnych opozycji lat 1815—48. Stał się siln y i to z pow odów nader złożonych dopiero za czasów II Re­ publiki. Zapewne, dopom ógł mu w sukcesie napoleonizm , k ult cesarza i chw ały cesarstw a, ale autor przecież św ietn ie w ie, że w yliczyć m ożna niem ało w ybitnych ludzi, o których śm iało m ożna powiedzieć, iż pozostaw ali pod przemożnym w pływ em legendy napoleońskiej, a n aw et ją rozbudzali, n ie będąc m im o to bona- partystam i. N apoleonizm (nieraz jako modę) popierało duże grono ludzi ciek a­ w ych, aktyw nym i bonapartystam i-polityksm i, zw olennikam i dynastii, b yli w w ięk ­ szości ludzie niezbyt w ielkiego kalibru. Spraw y to z pew nością interesującei, m. In. dla rozum ienia problem atyki polskiej, nader przy tym dyskusyjne. W ydaje się, że nieraz jeszcze w yp ływ ać będą na łam y czasopism historycznych i karty nauko­ w ych m onografii. W tedy trudno będzie pominąć książkę Lucas-D ubreton, m imo w szelkich do niej zastrzeżeń.

Z obowiązku w ypada w spom nieć o polonicach. Autor cytu je raz jeden G r a ­ b o w s k i e g o „W spomnienia w ojsk ow e” (s. 24). Przy om awianiu dem onstracji paryskich za udzieleniem pom ocy dla powstania listopadow ego w spom ina o akcen­ tach napoleońskich. Tłum krzyczy jednym tchem : A bas L ouis-P h ilippe! V ive

N apoléon II! V iv e n t les Polonais! (s. 292). Lucas-D ubreton nie zapom ina też o go­

rącym poparciu rew olucyjnej W arszawy 1830—31 r. okazyw anym syn ow i cesarza (s. 296). O M ickiew iczu autor w ie niew iele. Cytuje C z a p s k i e j „Vie d e M ickie­ w icz” i ukazuje go jako zupełnego m istyka, tępego zw olennika cesarstw a i k ler y - kalnego napoleonistę, nie cieszącego s ię w łaśn ie z tego powodu autorytetem wśród paryskich cudzoziem ców (s. 386, 415, 467). Słabe to i pow ierzchow ne, a nieraz w ręcz nieścisłe. Trochę też m iejsca pośw ięca książka napoleonizm owi Tow iańskiego (s. 429) i H oene-W rońskiego (s.'414).

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tajemnice te stają się zrozumiałe tylko wtedy, gdy czas nieczystej krwi mija, krew przemienia się w mleko poprzez zjednoczenie z męskim pierwiast- kiem-nasieniem, następstwem tego

Należy jeszcze dodać, że tom Podróż Pana Cogito powstał w ramach projek- tu „Pana Cogito poszukiwania języka ojczystego” prowadzonego przez Sto- warzyszenie Sympatyków

W grupie tej węzeł morfologiczny na granicy między tematem zakończo­ nym na spółgłoskę c a sufiksem -ski jest wynikiem upodobnienia głosek pod względem

T łum aczka starała się odtw orzyć paralelizm zastosow any przez D ickensa, pow tarzając ten sam czasow nik „szarpać”.. Stąd rozbudow anie tekstu o dopełnie­

A task is affected directly by depending on a changed file, or indirectly (transitively) by depending on a changed file that an affected task generates, or by depending on the

4) Hoshin Kanri: it refers to the strategy of a company and to quality management. It is a very comprehensive and consistent method that encompasses all levels of the

The results of verification of the algorithms together with data processing procedures implemented in that tool are presented in the next article from this series entitled: