Wolf-Dieter Stempel
Intertekstualność i recepcja
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 79/1, 339-356
1988
P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X X I X , 1988, z . 1 P L I S S N 0031-0514
W O LF-D IETER STEM PEL
IN TER TEK STU A LN O ŚĆ I R E C EPC JA Gesang W eylas M örikego zaczyna się od wersów:
D u b is t O rp lid , m e i n Land!
Das f e r n e leu ch tet;
v o m M e e r e d a m p f e t d e in b e s o n n t e r S tr a n d d e n N eb el, so d e r G ö t t e r W a n g e fe u c h te t.
[Tyś jest Orplid, m ój kraj! / Co lśn i w oddali; / nad m orzem k łęb i się tw ó j osłon eczn ion y brzeg / w e m gle, co zw ilża ob licze bogów .]
K to to jest W eyla, co to O rplid? J a k zw ykle w tak ich przypadk ach , in te rp re ta to r może założyć, że czytelnicy z końca lat trzy d ziesty ch X IX w., dla k tó ry ch w iersz napisano, w iedzieli i w tak i lub in n y sposób uru ch am iali w swoim rozum ieniu w iersza alu zję do dzieła, w k tó ry m W eyla i O rplid uform ow ani zostali w k ształtach pełnych znaczenia. Dzi
siejszy czy te ln ik jednak, u traciw szy tę — i nie ty lko tę — w iedzę, może co n ajw y żej dom niem yw ać z k o n tek stu w iersza, że W eyla jest zapew ne m ityczną postacią płci żeńskiej, a O rplid m ityczną nazw ą k raju ; d o p raw dy, jak w olno się obawiać, bardzo sk ro m n a przesłanka, k tó ra zawieść m oże n a w e t do b łędnej in te rp re ta c ji. K to jed n ak nie wie, kim je s t H am let, i nie zna d ra m a tu Szekspira łącznie z m onologiem To be or no t to be, te n — ja k pokazała C arm ela P e rri — lin ijk i z w iersza Eliota Pieśń m i łosna A lfred a J. Prufrocka: „I a m not Prince H am let nor was m e a n t to be”
[Nie! Nie jestem księciem H am letem , n ik t m nie nie b rał za niego] w łaś
ciw ie nie może odczytać inaczej niż: „I am not, nor was m e a n t to be, some royal personage [Nie jestem an i nie b y łem uw ażan y za jak ąś k ró lew ską osobistość]” (P e rri 1978: 296). D latego nie rozum ie on tego m ie j
sca (i in nych podobnych alu z ji w tekście), a jeśli n a w e t będzie jeszcze w stanie uśw iadom ić sobie tę niem ożność w odniesieniu do im ienia H am let, to już aluzyjność odw ołania do to be będzie dlań po p ro stu u k ry ta .
[W olf-D ieter S t e m p e l (ur. 1929), n iem ieck i rom an ista i teo rety k litera tu r y , profesor u n iw e r sy te tu w H am burgu, autor w ie lu prac d otyczących zw ła szcza str u k tu ry tek stu .
P rzekład w ed łu g: W. - D. S t e m p e l , I n t e r t e x t u a l i t ä t u n d R e ze p tio n . W: D ia log d e r T e x t e . W ien 1983, s. 85— 109.]
Dość te j gry. Co się tyczy w iersza M örikego, pow szechnie przecież w iadom o, że im iona w łasne W eyla i O rplid są w ym yślone przez poetę.
Czyż jed nak w iedza o tym istotnie m a dla zrozum ienia w iersza ta k za
sadnicze znaczenie, iż niew iedza w iodłaby z kolei do chybionej lub tak czy inaczej „n iedoskonałej” w ersji? W iluż w ierszach sp o ty k am y im iona w łasne, o k tó ry ch nic bliższego nie wiemy! N iekiedy dopiero po uczo
n y ch ro ztrząsan iach d o w iadujem y się, co one znaczą, lub tylko, co one m ogą znaczyć, a m im o to odnośne w iersze przem ów iły do nas, p oruszy
ły nas, sądzim y, że coś z nich zrozum ieliśm y, pod pew nym i w aru n k am i p o tra fim y n aw et nasze rozum ienie w ykazać na sam ym tekście. O rplid — jakże fascynująca, „św ietlista” nazw a, już sam k ształt brzm ieniow y i obcy a k c en t w yrazow y su g eruje oddalenie w jakim ś „ n ie -tu ta j”, a jednak, jak o m iejsce m ityczne, poprzez zaklęcie em fatycznej ap o stro fy b ran a jest n iejak o w posiadanie lirycznego „ ja ” (tu-teraz). Z rezy g n u jm y jed n ak z p ró b y zarysow ania, co w tym tekście p rzykuw ało uw agę tak w ielu czy
telniczych pokoleń. M örike (i jego przy jaciel A m adeus B auer), w ym yśla
jąc O rplid, m iał przed oczyma, jak zaznaczył, „ziemię, leżącą poza obrę
bem znanego św ia ta ”, „izolow aną w yspę, gdzie żyłby krzep ki lud boha
te ró w ”, a k tó re j położenie „(w yobrazić) sobie m ożna n a Oceanie Spokoj
n y m m iędzy Nową Z elandią a A m ery ką P o łu dn iow ą” J e s t to, jak w szelkie tego ty p u św iadectw a i inform acje, pouczające w historycznym , zew n ętrzn y m sensie, nie w nosi jed n ak nic istotnego do estetycznego ro
zum ienia w iersza. Co w ięcej, nie da się n aw et w ykluczyć, że takie Ыо- graphica (tu ta j np. geograficzna ko nkretyzacja) m ogą n iekorzystnie od
działać n a bezpośredniość estetycznego w rażenia i na proces czytelniczej k o n k re ty z a c ji2.
Z ostaw m y poza polem obserw acji kazus H am leta i w szystko, co m ożna b y jeszcze przytoczyć spośród zatrw ażający ch przykładów zapo
zn aw ania relacji in te rte k stu a ln y ch . P roblem recepcji, k tó ry pow inien tu ta j stanąć w c e n tru m uw agi, zdaje się w idoczny jak na dłoni. Co praw da, ty lk o zdaje się. B adania nad in tertek stu aln o ścią bowiem, o ile m ożna je dzisiaj objąć jeszcze w zrokiem , są zdom inow ane przez pytanie, w jak i sposób, poprzez jakie procesy p ow staje i rozw ija się „dialog” (czy ty lko związek) z odnośnym i tekstam i. Z resztą niezależnie od pytania, budzą
cego w d y sk u sjach znaczne kontrow ersje, o możliwość każdorazowego
1 In fo rm a cję tę co p raw d a k ład zie M örike w p o w ieści M a le r N o lte n w u sta ak tora L ark en sa, k tóry p ojaw ia się jako autor in term ezzo O s ta t n i k ról O r p li d u i op ow iad a sw e j w y tw o rn ej pub liczn ości o p ow sta w a n iu sztu k i; in form ację tę m ożna jednak rozu m ieć na w sk roś b iograficzn ie (tek st w ed łu g w y d a n ia H. M e y e r a , W e r k e u n d B riefe. 3. B and: M aler N olten. S tu ttgart 1967, s. 95n.).
2 N ie w y k lu c z a to w c a le in terp reta cji u siłu ją cej este ty c z n ie spożytk ow ać ó w fa k t b io g ra ficzn y (np. in terp retu jąc go jako g est m ity czn eg o od n alezien ia „ja” li rycznego).
IN T E R T E K S T U A L N O Ś Ć I R E C E P C JA 341
rozpoznania, jakie rela cje do w cześniejszych tekstów ustanow ione są w odnośnym dziele, n ik t z reg u ły nie zastanaw ia się nad tym , czy lu b w jaki sposób zjaw iska in te rte k stu a ln e , k tó re w łaśnie badam y, m ają zn a
czenie dla czytelnika, o ile nie im p u tu je się po prostu, że czy telnicy w epoce pow stania dzieła p o trafili bez trudności dokładnie rozpoznać, a n a w et zrekonstruow ać relacje in te rte k stu a ln e. A więc in te rp re ta to r n a u k o w y jako m edium zapośredniczające k onteksty, co um ożliw ia oślepłem u czytelnikow i [Objektleser] pełne czy w ogóle popraw ne rozum ienie dzieła literackiego? Dla in te rp re ta to ra to bez w ątp ien ia w dzięczne zadanie o głębokiej m otyw acji zawodowej. Ale w ty m p rzy n a jm n ie j punkcie nie od razu w idoczny jest dystans, jaki dzieli p ra k ty k ę now ej archeologii tek stu od badania w pływ ów , u trzym anego w sta ry m stylu. S ugestię taką, 0 ile się ją w ogóle rozw aża, od J u lii K riste v e j począwszy, z re g u ły w prost się odrzuca — choć nie całkiem jednom yślnie ■— i nie m a też przecież w ątpliw ości, że m ożna by tu przytoczyć stosow ną ew idencję osiągnięć. M ają one jed n ak zróżnicow ane znaczenie i zasięg. Je śli pozo
staw ić na uboczu reflek sję czysto teo rety czno literack ą ■— k tó ra, czego
kolw iek dotyczy, jest tylko w te d y in teresująca, gdy w ybiega poza u s ta lenie in te rte k stu a ln eg o uw ik łan ia zasadniczo każdego tek stu litera c k ie go — to z pew nością pożyteczne są prace, k tó re zajm u ją się w ielością form in te rte k stu a ln y c h naw iązań lub b ad ają dokładn iej pew ne ich ty p y (np. aluzję 3, odnośne g atu n k i tekstow e, jak parodia, pastisz i inne 4). Na szczególną ap ro b atę zasługują szczegółowe analizy, któ re u siłu ją p rz y w ołane, im plikow ane bądź z tak ich czy innych w zględów zakładane re ferencje in te rte k stu a ln e zintegrow ać w k o n stru k c ji znaczeń danego dzie
ła, zam ierzając w ten sposób uczynić w łaśnie to, co z reg u ły zan ied by
w ało lub czego dokonyw ało jedynie w niedostatecznym stopniu daw nego p ok ro ju b adanie w pływ ów (dwa odnośne a rty k u ły , R ain era W arn ing a 1 W olfa Schm ida, będą poniżej omówione dokładniej). Lecz n a w e t roz
w inięcie analiz in te rte k stu a ln y c h na płaszczyźnie opisu i in te rp re ta c ji d a nego dzieła, co może się w ydaw ać analiz tych zw ieńczeniem , zasadniczo nie a n u lu je starego pytania: jakie znaczenie m ają w łaściw ie tak ie p rzed sięwzięcia lub o ile są one in teresu jące w p ersp ekty w ie recepcji? Nie m ożna przecież w yjść z ogólnego założenia, że stw ierdzan e każdorazow o re fe re n c je in te rte k stu a ln e dostępne są rów nież w postrzeganiu jakości na płaszczyźnie przedm iotow ej czy, m ówiąc dokładniej: że m ożna je uprzystępnić. Dopóki nie w eźm ie się tego pod uw agę, ap riory czn e od
syłanie czytelniczych k onkretyzacji, k tó re ro zm ijają się z now o uzyska
n y m i w y n ik am i in te rte k stu a ln y c h b adań danego tek stu , na m argin es
* Por. B e n - P o r a t (1988), a zw łaszcza ro zw ija ją cą tem a t p racę P e r r i (1978).
4 Por. ob szern ie o ty m n ied a w n o G e n e t t e (1982).
„ahistorycznych, w o lu n tary sty czn y ch ” podejść in te rp re ta c y jn y c h w y d a
je m i się przedw czesne (Schm id 1981: 127). N ależałoby więc, być m oże — 0 ile in tertek stu aln o ść nie da się odnieść jedynie do id entyfikow alnego w każdym przypadku, bo w yrażonego explicite sygnału — pogodzić się zasadniczo z niepew nością każdego sposobu rozum ienia tek stu , już choć
b y dlatego, że n aw et liczba i zakres relacji nie zawsze d a się w iarygo d nie określić. Ten rodzaj niepew ności odnosi się w zasadzie do w y ników in te rp re ta c y jn y c h osiąganych na płaszczyźnie naukow ego oglądu, nie m a jed n a k m iejsca w k o n k rety zacji czytelniczej.
M ichael R iffa terre w ziął się ostatnio do p rob lem aty ki in te rte k stu a ln o śc i z w ielką stanow czością i jest jed y n y m (o ile dobrze widzę), dla którego czy teln ik jest arg u m en tem u zasadniającym wyższość nowego podejścia do k ry ty k i źródeł i badan ia wpływ ów . O relew antności podobieństw m ię
d zy dw om a dziełam i — tw ierdzi on — rozstrzyga nie fak t filiacji, lecz relacja, jaką k o n sty tu u je sam czytelnik (R iffaterre 1979a: 31, 1981: 4n.), 1 to w sk u tek tego, że p rzy lek tu rze tek stu — przez odniesienie do jego n o rm y — czytelnikow i rzu cają się w oczy dysonanse („anom alie”, „ag ra- m atyczności” w najszerszym znaczeniu) i w yzw alają „m echanizm in te r
te k s tu a ln y ” w tak i sposób, że czytelnik poszukuje źródła ty ch elem entów i dzięki tym niezgodnościom odkryw a signifiance [znaczenie] tek stu , z k tó ry m obcuje. P rzed sięb ran a przez czytelnika relaty w izacja nie dokonuje się p rzy tym , jak podkreśla R iffaterre, dowolnie; k o n k rety z u je się ona raczej w edług stru k tu ra ln y c h wzorców (dla k tó ry ch w iązane ze sobą te k s ty d o starczają każdorazow o w ariantów ) lub za pośrednictw em „in- te r p r e ta n tu ” (w P e irc e ’owskim sensie), k tó ry u p rzy stęp nia w cześniejszy te k st jako „przedm iot” tek stu nowego (R iffaterre 1979b: 498, 1980: 9n., 1988: 302n.).
Bez tru d u rozpoznajem y, że R iffa terre a rg u m e n tu je tu ta j w ślad za w łasn ą teorią bodźca stylistycznego (por. R iffa terre 1972), nie licząc się jed n ak ze szczególną problem aty ką, k tó ra pojaw ia się w ra z z p rzen ie
sieniem teorii bodźca na oś historyczną; o ile w R iffa te rre ’ow skim u ję ciu „sty listy k i s tr u k tu ra ln e j” in stan cja arcyczyteln ika [archilecteur]
um iejscow iona była jeszcze na system atycznej płaszczyźnie postrzegania tek stu , o ty le w now ym ujęciu czytelnik pow inien zauw ażone anom alie w ew n ątrztek sto w e pojm ow ać i in terp reto w ać zew nątrztekstow o, tzn.
uw zględniać uprzednio pow stałe teksty; żądanie, k tóre m ożna postaw ić jedy n ie p rofesjonalnem u odbiorcy. Je śli n aw et istotnie „kom petencja ję
zykow a przeciętnego F ra n cu z a ” im plikuje przyznanie znaczenia hum o
rystycznego pew nem u passusow i u L afo rgue’a, naw iązującem u do c y ta tu z La F o n ta in e ’a (R iffaterre 1979b: 498), to czy teln ik -am ato r będzie m iał n a te j drodze z pew nością w ięcej trudności, niż zdaje się przyjm ow ać R iffa terre , a już w ręcz nie sposób zaakceptow ać w yobrażenia, jakoby n a p odstaw ie w yczuw anych „agram atyczności” czytelnik uśw iadam iał sobie re fe re n c je in te rte k stu a ln e (w sensie „ p o stu la tu ”) n a w e t w tedy, gdy sam o
I N T E R T E K S T U A L N O Ś Ć I R E C E P C J A 343 źródło nie jest m u znane (1980: 6) 5. Z tej p e rsp e k ty w y w każdym razie poglądy R iffa te rre ’a n a in tertek stu aln o ść nie różnią się znacznie od za
p a try w a ń in n y ch au to ró w badający ch tran sp o zy cję in te rte k stu a ln ą po stronie tw órcy, choć u w y p u k la ją one ich jednostronność przez to, iż ży
wiona nadzieja, b y procesy recep cy jne m ogły być badane na płaszczyź
nie przedm iotow ej, pozostaje w sk utek zabsolutyzow anej p e rsp ek ty w y hi
storycznej, p rak ty czn ie rzecz biorąc, niespełniona. Z apew ne znaczenie w ydobyte z w cześniejszych tekstów wnosi coś do rozum ienia tra n s fo r
m ow anych elem entów także na płaszczyźnie k om u nik acyjn ej: w p rz y kładach R iffa te rre ’a (któ re dotyczą zw ykle tylko niew ielkich frag m en tów tekstu) nowo uform o w an y m w arian to m tow arzyszy ironia, h um or itp. Z d ru g iej stro n y nie zaskakuje przecież, że zasada „fu nd am entem tekstualności jest in te rte k stu a ln o ść ” (R iffaterre 1988: 298) wiedzie n ie
kiedy do raczej osobliwej p ro b le m a ty k i6.
*
Jeśli, jak do tąd czyniono, rozróżnia się czy teln ik a-am ato ra i n au k o wego badacza, to należy w p ierw w ym ienić kilka w arun kó w , k tó re trzeba postaw ić w odniesieniu do czy telnik a-am ato ra. Oczywiście nie chodzi o to, byśm y w ty m kontekście chcieli dow artościow yw ać tych, k tó rzy są now icjuszam i w świecie lek tu r, lub tych, k tó rzy przypadkow o zbłądzili na niedostępny dla nich te re n literacki. Z łatw o zrozum iałych w zględów czytelnik, o k tó ry m tu m owa, rek ru to w ać się może jedynie spośród n ie
w ielkiej grupy, k tó ra w obcow aniu z tru d n iejszy m i dziełam i literack im i w ykształciła w sobie w rażliw ość estetyczną i zdobyła coś w rodzaju w y kształcenia literackiego, którego zakresu nie da się tu, rzecz jasna, do
kładnie ustalić, zaw iera ono wszakże co n a jm n ie j w yobrażenia (choćby n aw et bardzo m gliste) o w ażnych epokach literack ich i o kilku re p re z en taty w n y ch dla nich dziełach literack ich oraz w połączeniu z tym zna
jomość i ogólną wiedzę o historycznych procesach rozw ojow ych lite ra tu ry .
5 N a w et L. Jen n y, k tóry w nieco n a iw n y sposób k ojarzy prob lem atyk ę in te r tek stu a ln o ści z p rocesem lek tu ry („każde od n iesien ie in tertek stu a ln e jest m iejscem altern a ty w y : albo k o n ty n u o w a ć lek tu rę, trak tu jąc jej fra g m en t jak k ażdy in n y <.··)>
alb o w rócić do p ratek stu , d okonując czegoś w rodzaju an am n ezy in te le k tu a ln e j”), tw ierd zi podobnie, że a ltern a ty w a ta o tw iera się ty lk o przed osobą an alizu jącą tek st ( J e n n y 1988: 276).
• J a k np. w ted y , gdy R iffa terre szuka o b jaśn ien ia, d laczego w p ew n ym d łu ż szy m cy ta cie z L au tréam on ta n atrafić m ożn a — w p o ró w n a n iu z jego „ in ter- te k s te m ” — na tak „dużą przesadę w sa ty rze” (m y śli przy ty m m .in. o „ a g resy w n o ś c i” autora i o „ p esym izm ie tem a tu ”, 1988: 310). J est zresztą zad ziw iające, że R iffaterre dopuszcza m ożliw ość rozu m ien ia czy teln iczeg o , n ie zo rientow an ego na sp ecy ficzn e za g a d n ien ia in tertek stu a ln o ści, w ła śn ie tam , g d zie chodzi m u o ilu str a cję pod ejścia h isto ry czn o litera ck ieg o (1979a: 91n.).
Oczywiście tak określone są w a ru n k i odnoszące się przede w szystk im do współczesności; w daw n iejszy ch epokach znajom ość lite r a tu r y w śród w y tra w n e j publiczności (tj. przez długi czas w ogóle w śród publiczności czytającej) była niezaprzeczalnie obszerniejsza i dokładniejsza niż dzisiaj, zwłaszcza jeśli idzie o obycie z tra d y c ją literacką, i tę różnicę b io rą pod uw agę w łaśnie ci badacze, k tó rz y — jak powiedziano — w y d o b y te przez siebie relew ancje in te rte k stu a ln e w tek stach m inionych epok podd ają uw adze współczesnego czytelnika. Istotnie, w pierw szej chw ili m ożna by pom yśleć o ujęciu historycznego zróżnicow ania w aru n k ó w le k tu ry w ten sposób, że p rzed staw iały b y się one jako historycznie zm ienne u k ła d y od
niesienia, przyporządkow ane każdorazow ym wzorcom tw órczym lite r a tu r y w y traw n e j, w sk u tek czego p ra k ty k ę in te rte k stu a ln ą należałoby w y o b ra zić sobie w sposób poniekąd „zsynchronizow any”. O znaczałoby to więc, że w obrębie pewnego ku ltu ro w eg o m odelu, np. w m odelu im ita c ji obo
w iązujących wzorców historycznych, p rak ty k a twórczości litera c k ie j u ru cham iała rów nież odpow iednie czynności recepcyjne. Poniew aż nie trzeba do tego w y raźn y ch w skazów ek w tekście, p rzeto zadaniem now oczesne
go czytelnika, chcącego w ym ierzyć k o n sty tu ty w n ą w d an y m p rz y p a d k u skalę in te rte k stu a ln ą , byłoby — w trak cie odbioru takiego te k stu — kie
ro w anie się tym m odelem k u ltu ro w y m .
Tą drogą jed n ak nie osiągnęliśm y wiele, może n aw et zupełnie nic.
W istocie m ało przem aw ia za tym , by w spom nianą synchronizację, n aw et w odniesieniu do m odelu im itatio, w yobrażać sobie rzeczyw iście w ten sposób, że w spółczesny czy teln ik dla uzyskania „ le k tu ry całościow ej [lecture com plète J” (R iffaterre 1988: 307) u p rzy tam n ia sobie w szystkie u ch w y tn e odw ołania, m ające przecież bardzo zróżnicow aną rangę (zakła
dając oczywiście, że chodzi p rz y ty m o n a tu ra ln y ak t recepcji estety cz
nej, a nie o w yszukiw anie „passusów ” w dziele). Przecież n a w e t p rz y j
m ując w płaszczyźnie ogólnej, że autorzy, obm yślając swe dzieła, nie a b s tra h u ją całkow icie od kom petencji, jakie m ożna w dan ym czasie p rzy pisać czytelnikow i, nie o rzek am y jeszcze nic o sposobie, w jak i czy teln ik odbiera i p o jm uje in te rte k stu a ln e zaangażow anie [In ve stitio n e n ] dzieła literackiego. Bez w ątp ien ia w olno więc n ajp ierw spytać, czy zrozum ienie tego in te rte k stu a ln eg o zaangażow ania jest w ogóle konieczne, w ięcej n a w et: o ile jest ono, zasadniczo rzecz biorąc, w ogóle m ożliwe? Czy n a leżałoby teraz w yjaśnić ograniczenia istniejące w ty m w zględzie, czy m iałoby to w yczerpyw ać się w niczym w ięcej, ale też w niczym m n iej, niż w legitym izacji le k tu ry czy teln ik a-am ato ra (k tóry odpow iada w sk a zanym w yżej w arunkom ), w legitym izacji albo — dokładniej m ów iąc — em an cyp acji wobec uczestnictw a w yszkolonego in te rp re ta to ra , i to n a płaszczyźnie teorety czn ej, bo zrazu tylko na niej problem tego ro d za ju m ożna w ogóle postaw ić. N aw et jeśli rozsądnie rzecz biorąc, re z u lta tu ta kiego nie m ożna trak to w ać jako ostatecznego celu, to w ydaje się, że istnieje dość powodów, by przeprow adzić w reszcie k ryty czne p o rów na
IN T E K T E K S T U A L N O S C I R E C E P C J A 345 nie różnych zasobów k o m p eten cy jn y ch w zakresie postrzegania i rozu
m ienia.
Rozw ażane niżej p u n k ty w idzenia były, jak należało zresztą oczeki
wać, w ielokrotnie dy skutow ane, a ich znaczenie jest z pewnością sporne.
D latego u ży ty tu pobieżny tok arg u m en tacji m a raczej szkicowy cha
rak te r, zgodnie z celem niniejszych uwag, k tó ry m są nie tyle sform uło
w ania „po zytyw ne”, ile zainspirow anie do k ry ty czn ej refleksji.
P ierw sze zagadnienie, k tóre tu rozw iniem y, dotyczy a u t o n o m i i literackiego dzieła sztuki. Można ją uzasadniać przede w szystkim zda
rzeniow ym ch arak terem , przy słu g ającym dziełu jako indy w idu alnem u re zultatow i artystycznego a k tu tw orzenia. W zasadzie należy przyjąć, że w szelkie zew nętrzne odniesienia w chłaniane są przez tę sam oistność, k tó
ra jed n ak nie uzależnia się od ty ch relacji ani nie jest przez nie w isto t
ny sposób ograniczana. Dzieła literackie, niesam odzielne w tym znacze
niu, że istnieją jedynie, b y tak rzec, przez relacje do innych, w cześniej
szych dzieł lub w ty ch relacjach m ieszczą się bez reszty, są sprzeczne sam e w sobie. N atom iast jeśli odniesienie do tekstów referen cy jn y ch [R e f er e n z t e x t e ] podlega tem atyzacji, jak w parodii i większości form pa
stiszu, to w łaśnie ono k sz ta łtu je się wówczas jako sam oistne zdarzenie estetyczne, re p re z en ta ty w n e dla tekstu. G dy jed n ak ukształtow anie tak ie jest chybione albo nie pojaw ia się w cale 7, dzieło tego rod zaju traci moż
liwość estetycznego (niekiedy i praw niczego) uzasadnienia swej egzysten
cji. Ł atw o się co do tego zgodzić, a jednak w spółczesne analizy in te rte - k stu a ln e nie posuw ają się tak daleko, by sam oistność badanego dzieła uznaw ać dopiero po w y kazaniu procesów transpozycyjnych. Także p race o alu z ji litera c k ie j — i to n aw et wówczas, gdy (np. P e rri 1978: 300) tw ierdzą, iż w aru n k iem pow stania aluzji jest jej rekonstru ow aln ość [Möglichkeit des Nachvollzugs] — biorą na ogół pod uw agę, że odpo
w iednie „sygnały [marker]” m ają w obrębie potencjalnego św iata tek stu w yjściow ego „znaczenie dosłow ne” (P erri 1978: 300, podobnie Je n n y 1988:
276, k tó ry mówi o „ a lte rn a ty w a c h ”). Nie inaczej orzeka G enette (1982:
450), choć w łaśnie odw ołanie do „h ip o tek stu ” jest isto tny m aspektem
„ h ip ertek stu aln o ści”, u zn an ej przezeń za podstaw ową.
To, co tu powiedziano, z pew nością nie jest sposobem zaradzenia sy tu ac ji gorzej uposażonych czytelników , k tórzy z b ra k u szczegółowych w iadom ości histo ry czn o literackich zadow alają się sam ym dziełem , gdy m uszą się z nim jako tako uporać; jest to c en traln e zagadnienie dzieła sztu ki w ogóle i z tej p ersp ek ty w y przyznać m ożna in te rte k stu a ln o śc i
jedynie pod rzęd n y c h arak ter.
7 M yślę tu o pastiszach , k tóre — o ile pop rzestają jed y n ie na n a śla d o w a n iu s ty lu ja k ieg o ś autora — n ie osiągają w ię k sz e j rangi niż num er w te a trzy k u v ar i ét és . Co praw da w tej a b solu tn ie p ow ierzch ow n ej postaci rzadko m ożna je napotkać w sam oistn ej pu b lik acji. O statnio obszernie o pastiszu G e n e t t e (1982).
Sam oistność dzieła literackiego jako re z u lta t artystyczn ego a k tu tw ó r
czego m a swój odpow iednik w „ a k tu a ln y m ” c h arak terze recepcji. P o
strzegan ie i k o n k rety zacja obiek tu są czynnościam i, k tó re m ają sw e źród
ło w m ate ria ln y m c h arak terze [Gestaltcharakter] dzieła oraz środ kach w y ra z u [Prägnanz] i w iążą się w ele m en ta rn y sposób z przeżyciem este
tycznym , spełniającym się hic et nunc. U jaw nia się to rów nież i tam , gdzie — z historycznego p u n k tu w idzenia — szczególne w łaściw ości te k stu nie tkw ią w użyciu now ych technik i środków estetycznych, w opracow aniu now ej tem aty k i, lecz p rzejaw iają się głów nie jako sposób rea liz a c ji tego, co w gru n cie rzeczy znane jest czytelnikow i z jego do
św iadczeń i wiedzy, zeb ranych w trakcie lek tu r. N aw et jeśli u podstaw danego dzieła leżą w zorce epigońskie czy całkiem obiegowe, to ju ż sam a ich unaoczniona m an ifestacja n ad aje tekstow i c h a ra k te r zdarzeniow y i m a te ria ln y [Ereignis- und Gestaltcharakter], rów nież dlatego, że m an i
festacje kom pleksowego wzorca, ustanow ionego przez w y b itn y te k s t lub p rzez gatunek, nieuch ro n n ie różnią się od siebie. In ny m i słowy: „pozy
ty w n e ” k onkretyzacje czytelnicze są w ty m p rzy p ad k u rów nie p raw d o podobne jak w tedy, gdy m am y do czynienia z su b stan cjaln ą innow acją, a w prak ty ce czytelniczej zapew ne n aw et częstsze. Bo jeśli n aw et dopuś
cić, że dzieła literack iej przeszłości, k tó re także w późniejszych czasach p o tra fią jeszcze przykuć uw agę czy telnika-am ato ra, są najczęściej tego rodzaju, że zajm ują w rozw oju lite ra tu ry m iejsce szczególne, to p rze
cież zdolność otw arcia się na nie w cale nie w ym aga koniecznie, b y te ew olucyjnie określone w alory sta ły się w odbiorze jakościam i, raczej na odw rót — w ynika ona z tego, że m ożliw a jest zdarzeniow a ak tu a liz a c ja historycznego wzorca, dokonyw ana z historycznego dystansu.
Pow iedzieliśm y więc właściw ie coś, co nie w ym aga zresztą szczegól
nych kom entarzy. W olno zapew ne, a n aw et trzeb a w zw iązku z a k tu a l
ny m i cecham i a k tu kom unikacji, mówić o ,,im m anentności” w całkiem specyficznym znaczeniu, ale jasne przecież, że jest ona — jak autonom ia w ogóle, czy to dotycząca procesu kształtow ania, czy też czynności recep
c y jn y ch — zw iązana z ko n k retn y m i w a ru n k a m i historycznym i. Ich uw zględnienie trak to w ać należy jako ogólnie p o jętą (choć odniesioną zwłaszcza do recepcji tekstów historycznych) przesłankę, um ożliw iającą dośw iadczanie sam oistności i sam ow ystarczalności postrzegania estety cz
nego i odbioru, i dlatego ch a ra k te ry sty k a czytelnika, dokonana w yżej, także m usiała wziąć ten aspekt w rachubę. Oznacza to, m ówiąc kon
k re tn ie j, że znajom ość wąsko i szeroko p ojętej sy tu a c ji w yjściow ej — w sensie specyficznych właściwości g atu n k u — rep rezen to w an ej przez w y b itn e tek sty niezbędna jest, by w łaściw ie podejść do dzieła litera c k ie go. N ależy sądzić, iż tak rozum iana w izja historyczna jest z pew nością w p ersp ek ty w ie in te rte k stu a ln e j głów nym p u n k tem krystalizo w ania się odbioru (od tego w ychodzi w sw ych rozw ażaniach L a u re n t J e n n y 1988:
265n.). D latego zdaje się raczej nie nasuw ać w ątpliw ości, że zagadnienie,
I N T E R T E K S T U A L N O Ś Ć I R E C E P C J A 347 jakim jest doniosłość zjaw isk in te rte k stu a ln y c h w recepcji, da się w stęp nie określić w ten sposób, że czytelnik — dla uzyskania d ostateczn ej kon
kretyzacji, „szczęśliw ej” w technicznym sensie — może zadowolić się uprzytom nieniem sobie tego, co dan em u dziełu w łaściw e jest jak o m i
nim um , potrzebne dla zaistnienia in tertek stu alno ści, p o jętej ogólnie i ga
tunkow o.
Trzeba jed n ak zważyć, że w ten sposób stan ęło b y pod znakiem za
p y tan ia samo pojęcie in tertek stu aln o ści, i to nie tylko dlatego, że m ia
łoby ono w te d y już niew iele w spólnego z ogólnie p rzy ję ty m (co p raw d a, w sum ie rzecz biorąc, dość niejasnym ) pojęciem rozum ienia, ale i dlatego, że do historycznych u w aru nk o w ań, k tóre b rać trzeb a pod uw agę p rzy odbiorze tekstu, należą przecież nie tylko te k sty i tra d y c je gatunkow e, lecz także zasoby w iedzy h isto ryczn o-k u lturo w ej. Skoro jed n ak rozróż
nienie to n aw et w bad an iach n ad in tertek stu aln o ścią nie jest tra k to w a n e jako niek o n tro w ersy jn e, a w pracach o alu zji literack iej tra c i całkow i
cie sens (por. P e rri 1978: 305), m ożna zeń tu ta j całkow icie zrezygnow ać.
P rzecież w w ielu przypadkach, np. p rzy opracow aniach m otyw ów m i
tycznych, nie sposób rozstrzygnąć, czy d ają się one w ogóle odnieść do określonego tek stu referen cyjn eg o , gdyż m otyw y tak ie o derw ały się n ie
jednokro tnie od p ierw o tn y ch tek stó w i sta ły się częścią w iedzy k u ltu ro w ej. Co w ięcej, należy w ogóle w yjść z założenia, że p rzetw arzan e i zbie
ran e przez nas dośw iadczenia z poszczególnym i językow ym i dziełam i sz tu ki, odnoszące się do treści u form ow anych w dziełach, do w łaściw ości fo r
m alnych (np. stylistycznych) czy też do obu ty ch płaszczyzn, w y k a z u ją skłonność do n ab ieran ia cech ogólności. Oczywiście, ten den cja ta w za
sadzie pojaw ia się rów nież, gdy p rzetw arzam y przeżycia jednorazow ych zjaw isk w sferze życia codziennego, w obcow aniu z lite ra tu rą z n a jd u je ona jedn ak o w iele b ard ziej zróżnicow ane i w yraziste p u n k ty zaczepie
nia, a poza tym , stając się w łasnością zbiorową, k ry sta liz u je się w fo r
m ach, które są trw alsze i d a ją się łatw iej zaktyw izow ać. Zw łaszcza — by w ym ienić tylko niek tó re p rzy k ład y — to, co n azyw am y skarb n icą cytatów , p arady gm atyczn e ty p y zachow ań i zdarzeń, nazyw ane najczęś
ciej w edług im ion egzem plarycznych protagonistów (Syzyf, N arcyz, szczęś
liw y Hans), znaczące regiony (A rkadia, Inferno), ale i tytu łow e postacie, m etonim icznie zastęp u jące sław ne dzieła literackie (Don K ichot, H am let, Faust), sta ły się elem en tam i w iedzy k u ltu ro w ej, choć przecież ta k a nie
m al em blem atyczna rep re z en ta cja w cale nie m usi być końcow ym e ta pem om aw ianego procesu rozwojowego. E lem en ty kom petencji literack iej, a także, co jasne, ogólnokulturow ej, k tó re przechow yw ane są w w iedzy zbiorow ej, są n iek ied y — zakładając odpow iedni zakres i wyższą jakość k u ltu ry czytelniczej — bogatsze i b ard ziej zróżnicow ane, uzy sku ją często jedynie statu s śred n iej egzem plaryczności, np. jako rep re z en ta ty w n a scena z d ra m a tu czy powieści, p rzy czym nie będzie nam tu chodzić
o rozm aite różnice stopnia i o ich skalę.
Po stro n ie czytelnika zn ajd uje się więc zapew ne w iększy m a te ria ln y potencjał k om unikacyjny, na k tó ry m bazować może a u to r, niż m ogłoby się zrazu w ydaw ać. N ależy wszakże pam iętać, że uogólnienia, w y raża
jące się w w ym ienionych rep rezentacjach , m ogą w praw dzie w akcie re cepcji n ab rać cech żywotności, ale cofnąć się, tj. zreindyw idualizow ać i skonkretyzow ać, m ogą tylko w tak im stopniu, w jakim odnośny tek st sam w tym pom aga czy dostarcza niezbędnych inform acji, co jest ko
nieczne w łaśnie w tedy, gdy te k olektyw ne rep re z en ta cje nie są już tylko w artością w ten lub in n y sposób i w ciąż na nowo w y p raco w y w an ą przez in d y w idu aln y ch czytelników , lecz m ają jako takie swą cenę i są w obie
gu. Lecz brak tak ie j eksplikacji w tekście nie oznacza bezw arunkow o uszczerbku czy ograniczenia m ożliwości k o nk rety zacy jn y ch . Dość w spom nieć sonet N ervala El Desdićhado: „Z daje się on składać z literack iej aluzji i a u to c y ta tu ” 8, a jedn ak naw iązania do Scotta, do rom an su o A m a- disie, do H om era i W ergiliusza, do neoplatonizm u, nie d a ją się uru ch o m ić w całej sw ej pełni przez odw ołanie do ich szczegółow ych przejaw ów . Raczej działają one głów nie jako nastrojo w e ew okacje i jako elem ent k o n stru k cji „m itycznego św iata w ew n ętrzn eg o ” w chodzą w skład sam o
istnej k onstelacji sonetu. Jeśli w sk u tek tego czy te ln ik -am a to r nie p o tra fi szczegółowo prześledzić transpozycji tek stu referen cy jn eg o i nie da się skłonić do dodatk o w ej le k tu ry odpow iednich tekstów , by uzyskać
„kluczow e” przeżycie, i jeśli z d ru g ie j stro n y konieczność ogarnięcia d y sta n su in te rte k stu a ln eg o niek ied y zdaje się po p ro stu nie istnieć, to chciałoby się pójść krok d alej i spytać, czy w ogóle uspraw iedliw io ny jest p o stu lat lecture relationnelle (G enette 1982: 450, dobitn iejszy w yw ód u Schm ida 1981), czyli porów naw czej ak tu alizacji te k stu w cześniejszego ze w szystkim i jego szczegółami, dok on u jącej się podczas odbioru na płasz
czyźnie przedm iotow ej. Bo przecież, by now e u k ształtow anie stało się dostępne bezpośredniem u przeżyciu, nie w y starczy zapew ne sam a a k tu alizacja, chyba że chodzi o jednoznacznie kom iczne odw ołania. P aro d ię i pokrew ne g atu n k i p arafra z u ją c e [R e fle x g a ttu n g e n ] należy jed n ak tra k tować raczej jako p rzy p adek szczególny, przede w szystkim dlatego, że tek st re fe re n c y jn y często jest w tekście p a ra fra z u ją c y m [Verarbeitungs
text] m ate ria ln ie obecny, a jego tra n sfo rm ac ja dokonuje się poniekąd w w idoczny sposób (np. jako ironiczna pseudoidentyfikacja). Je śli jed n ak przekształcenie m usim y w ynajdyw ać, w y kryw ać, interp reto w ać dopiero poprzez ko n fro n tację dw óch tekstów , to nasuw a się pytanie, w jak i spo
sób tak a dw uw ym iarow ość procesu k o n k rety zacji m iałaby w spółgrać z za
sadniczo jednow ym iarow ą p ersp ek ty w ą „uczestnik a” [participant].
Oczywiście w iadom o, że ta o statnia persp ek ty w a nie w yklucza w cale w rażliw ości wobec tego, co historyczne. W ym ienione czynniki g atu n k o we rozum ienia tek stu im plikują, że w spółczesna publiczność w ogóle po
8 Por. in terp reta cję u S t i e r l e g o (1967: 109 n.).
IN T E R T E K S T U ALNCftSC I R E C E P C J A 349 strzegą innow acje. Nie oznacza to jednak, że m ożna je za każdym razem rozpoznać jedynie dzięki in te rp re ta c y jn em u ogarnięciu d y sta n su do od
pow iednich tekstów w cześniejszych, a nie dzięki stra te g ii u p rzy stę p n ia nia, tkw iącej w sam ym dziele. Nie jest też z góry przesądzone, że porów nanie historyczne zawsze da czytelnikow i coś w ięcej niż możność zdaw kowego skw itow ania [A ha-E rlebnis], tj. że będzie dlań in teresu jące także estetycznie. W szystko zdaje się raczej przem aw iać za tym , że uśw iado
m ienie sobie w ym iaru „w erty k aln eg o ” — tam p rzy n ajm n iej, gdzie da się on w yprow adzić z tk an k i określonego te k stu wcześniejszego — jest o peracją „obserw acyjną fobserver-Operation], dokonującą się w istocie na m etapoziom ie. Oznacza to jednak, że czy telnik -am ato r, gdy zręcznie p odprow adzony lub też inaczej skłoniony — w y k o n u je tę operację, po
rzuca proces kom unikacji estetycznej z dziełem . Często usiłow ano objaś
nić „ciem ną” liry kę M allarm égo przez udow adnianie lub analizow anie tego, co on sam określał jako „m ieszaninę jakichś zam ierzonych pow tó
rz e ń ” i uw ażał w m niejszym lub w iększym stopniu za sk ładn ik niem al w szystkich książek (cyt. za J e n n y 1988: 265). Jeśli zintegrow anie o kreś
lonych elem entów tek stu wcześniejszego badane jest rozw ażnie, to nie m ożna zapew ne nic tem u zarzucić. T rzeba w szak jasno zdać sobie sp ra wę, że pod w zględem teoretycznym nie p rzy słu g u je tem u inna doniosłość niż podobnie pom yślanym pracom , k tó re dotyczą ła tw ie j zrozum iałych tek stó w innych autorów . Gdyż n aw et tam , gdzie m iałoby się powieść w ytłum aczenie znaczenia, jakie k o n k retn y proces tran sp o zy cji m a w p e r
sp ekty w ie estety k i odbioru, zabieg ten nie zastąpiłb y objaśnienia, k tó re trz e b a w ydobyć ze s tru k tu ry całego tekstu.
W ty m kontekście rozm yślnie u nikałem w ykluczania z góry tego, co po dotychczasow ych rozw ażaniach w ydać się m usi co n ajm n ie j p ro b le m atyczne; chodzi o przetw orzenie procesu tra n sfo rm ac ji in te rte k stu a ln e j w efekty w ną jakość, dostępną w przeżyciu estetycznym . W ielokrotnie r e prezentow ano pogląd, że skoro n aw et nieuruchom ienie w y m iaru re fe re n - cyjn ego nie ogranicza trw ałości i oddziaływ ania dzieła, to jed n a k uw zględ
nienie go pow oduje z pew nością w z b o g a c e n i e rozum ienia tek stu , i w iele zdaje się przem aw iać za tym , niezależnie od teorety czn ych roz
w ażań, które nas dotąd zajm ow ały 9. Tak więc w św ietle naszej p roble
m a ty k i in teresu jące być m oże krótkie rozp atrzenie p rzy n a jm n ie j jednego p rzy k ład u , w k tó ry m pogłębione rozum ienie osiągalne jest poprzez p rz y w ołanie pow iązań in tertek stu aln y ch . R ain er W arning u sytu ow ał niedaw no Do przechodzącej B au d elaire’a z cyklu O brazy paryskie w tra d y c ji so
9 Por. np. S c h m i d (1981, zw łaszcza s. 127), G e n e t t e (1982: 451). G en ette w ią ż e „zysk ” z każdym „h ip ertek stem ”, k tóry jest jako ta k i p ostrzegan y. P o n ie w a ż jednak kategoria „ h ip ertek stu ” ob ejm u je w y r a z iste ga tu n k i parafrazu jące, przeto ó w „zysk ” n ie jest n iem a lże n iczym w ię c e j n iż k om p on en tem w ła śc iw e g o rozum ienia.
n e tu petrarkow skiego i w tra d y c ji Stil nuovo. Z p e rsp e k ty w y tego ukła
du odniesienia, w pisanego w B au d elaire’owski sonet n a w e t na poziomie leksyk aln y ch zbieżności w opisie postaci, jako n iew y starczającą określił on in te rp re ta c ję jednoznacznie u w yp u k lającą w rażenie przem ijalności [das Transitorische] w zetknięciu z now oczesnym w ielkim m iastem . P rz e ciwnie, d e m o n stru je on, w jaki sposób rzuto w anie przeżycia, n a b ie ra ją cego kształtów , na tek sty referen cy jn e, stw arzające aurę, koresponduje ze zw iązkiem m iędzy now oczesnym odczuciem p rzem ijania [fugitif] a tym , co w ieczne [éternel], w jego an ty k izu jący m przedstaw ieniu. P okazuje rów nież, jak w sk u tek tego samo ek statyczne przeżycie s ta je się dostępne dośw iadczeniu jako k o n stru k cja poetycka w B a u d e laire ’ow skim sensie.
Nie będziem y tu w szczegółach odtw arzać p racy W arninga. K ilka uw ag może jed n ak w ystarczyć, by ogarnąć zakres nowo w prow adzonych rela cji [Referenz] in te rte k stu a ln y ch , k tó ry ch efektyw ność estetyczna zo
s ta je przez W arninga uw idoczniona, a któ ry ch uw zględnienia żąda on w konsekw encji od czytelnika. N iezależnie od tego, że dotąd, tj. do W a m in - ga, n ik t w łaściw ie nie dostrzegł ty ch relacji, istotnie w y d aje się m ożli
we, że czytelnik je „zrealizu je” , choć pod szczególnym i w aru n k am i, któ
re — jak w olno sądzić — w cale nie przeczą pow yższym rozw ażaniom . W niniejszym p rzy p ad k u nie chodzi o odniesienia do zróżnicow anych cech indyw id u aln ych danego te k stu (D antego czy P e tra rk i), lecz o u r u chom ienie jed n ej z m odelow ych sy tu acji, tkw iących w tra d y c ji lirycz
nej, ciągnącej się przez stulecia, a więc o fra g m en t „genologicznej” in
tertekstu alno ści, fragm en t, k tó ry zapew ne w w yjściow ym po tencjale li
terackim czy k u ltu ro w y m w spółczesnej publiczności nie był już szeroko reprezen tow an y , i dlatego w łaśnie nie m ożna było go po p ro stu p rzy wołać, a tylko w y raźn ie dopuścić do głosu poprzez tem aty zu jące p u en tow anie. D w uw ym iarow e rozszczepienie a k tu le k tu ry (zob. w yżej) nie je st więc w cale pożądane, gdyż te k st — dzięki sw em u gatu n kow em u u k ształto w aniu — p o trafi zintegrow ać w y m iar „ w e rty k a ln y ” .
W idoczny staje się teraz w niosek, k tó ry zdaje się w iązać ze zrefero w aniem fachow ych analiz ow ej dw uw ym iarow ości: jeśli n a w e t jest ona zasadniczo m ożliwa, to i tak pozostaje, jak sądzim y, rów nie h ip o tetyczna jak stojąca za nią, ogólnie po jęta k o n stru k c ja historyczna. P rz y n a jm n ie j w rozw ażanym p rzy p ad k u spraw a ta nie stw arza dylem atu. Nie chodzi tu ta j bow iem w cale (o ile rzecz osądzam słusznie) o dw ie w ykluczające się in te rp re ta c je, lecz — co mogło być w rezultacie w ręcz jed ny m z w a ru n k ó w zintegrow ania refe re n c ji in te rte k stu a ln e j — o szczególne w y akcentow anie rozum ienia, któ re w ogólnej (i zapew ne d y sk re tn e j) form ie zaw arte było w tekście i przed a rty k u łe m W arninga: w B a u d e laire ’ow
skim sensie „ a n ty k izu ją c a ” p ersp ek ty w izacja „nowoczesności” , zn ajd u jąca k o n k retn y p u n k t zaczepienia w tra d y c ji Stil nuovo i przez to jeszcze efek
tyw n iej oddziałująca. N iepewność w odniesieniu do w y b o ru m iędzy dw o
m a w a ria n tam i in te rp re ta c y jn y m i w łaściw ie nie stw arza tru d n o ści dla
I N T E R T E K S T U A L N O S C I R E C E P C JA 351 czytelnika, a różnorodność ta da się n a w e t w y korzystać w sensie d y n a micznego asp ek tu konkrety zacji, n a d e r często pow stającego w liryce.
Nieco dokład niej om ów iłem o sta tn i problem , gdyż zasadnicze dotąd rozróżnienie odbioru przedm iotow ego i obserw acji czy opisu d oprow a
dzone zostaje w nim do k ry ty czn eg o m om entu, w k tó ry m m usi ono w rezultacie dowieść sw ej użyteczności. Trzeba tu zrezygnow ać z obszer
n ej d y sk u sji na tem a t „ a rg u m en tu w zbogacenia” , k tó ry w y d aje się sen
sow ny ty lko w kontekście in te rp re ta c ji konkretnego dzieła. Z am iast tego spróbuję podsum ow ać i uzupełnić dotychczas sn u te rozw ażania.
P o d jęta tu p ro b lem aty zacja pojęcia in tertek stu aln o ści zasadza się w istocie na rozróżnieniu in te rp re ta to ra i czytelnika, pociągającym za sobą z kolei odw ołanie do dalszych k ateg o rialn y ch rozróżnień, tak ich jak pro
d u kcja i recepcja tekstu , persp ek ty w a h istoryczna i system atyczna. W tym kontekście nie jest przesadą tw ierdzenie, że w skazane rozróżnienia, z w y
jątk iem dychotom ii p ro d u k cji i recepcji, o dgryw ają w nauce o lite ra tu rze m niejszą rolę niż w innych p orów nyw alnych dyscyplinach. Po n ie
w aż dotyczą one kw estii każdorazow ego oglądu przedm iotu, a w ięc czyn
ności badacza lite ra tu ry , p rzeto m ożna je widzieć jako w łaściw e n a rz ę dzia w y jaśn iania problem ów , k tó re — tra k to w a n e bez odpow iedniej p e r
spek tyw y — narażone są na niebezpieczeństw o p rzy bierania dow olnych form .
W niniejszych rozw ażaniach zrezygnow ano z definicyjnego odgrani
czenia użycia sam ego te rm in u „ in te rte k stu a ln o ść ”. Tem u niedostatkow i, k tó ry odzw ierciedla zresztą sy tu ację w stan ie badań, nie dało się zara
dzić, co z pew nością m im o k ilk u uszczegółowień niekiedy przeszkadzało.
Dla w yb ran ej p ro b lem aty k i jed n ak może zrazu w ystarczyć globalne po
łączenie in tertek stu aln o ści z faktem , że au to rzy poprzez specyficzne n a w iązania i p rzetw orzenia dopuszczają do głosu te k sty lub fra g m en ty w cześniejszych dzieł literackich. Zagadnienie p e rsp e k ty w y należy bo
w iem om awiać na płaszczyźnie, na k tó re j in tertek stu aln o ść jako tak a od
g ryw a ostatecznie podrzędną rolę.
W gruncie rzeczy chodzi o bardzo ogólną relację m iędzy rozum ie
niem in te rp re ta to ra i czytelnika, relację, k tó ra nig dy — jak się zdaje — nie w zbudzała szczególnego zainteresow ania, i to zapew ne dlatego, że nigdy nie była w idziana jako problem . Na pierw szy rz u t oka, gdy chodzi w łaśnie o zagadnienie recepcji, w cale nie m usi wieść na m anow ce u p a try w anie jedynie w znaw cy w pełni w ykształconego czytelnika, wobec któ
rego laik jest quantité négligeable czy też kuriosum , in te resu jąc y m z p u n k tu w idzenia socjologii lite ra tu ry . L ingw istyka n a tk n ę ła się więc w cześniej na odnośne problem y, w ty m p rzy n a jm n ie j sensie, że jej adep
ci nie tylko opisują język, ale i sam i go tw orzą, co — gdy chodzi p rzy ty m o ten sam język — prow adzi do trudności analitycznych. Także b a dacz lite ra tu ry , in te rp re tu ją c tekst, gra porów nyw alną, podw ójną rolę:
opis, k tó ry chce sprostać podstaw ow ym cechom literackiego dzieła sztuki,
nie może się w zasadzie obyć bez estetycznego postrzegania na płaszczyź
nie przedm iotow ej; choćby in te rp re ta to r w pełni uśw iadam iał sobie te e ta p y zm ian perspek ty w y , to są one tylko p u n k tem w yjściow ym analizy, k tó ra pozostawia daleko w ty le to w szystko, co p otrafi rozpoznać czy- teln ik -am ato r.
T em u ostatn iem u zagadnieniu trzeb a się co p raw da przy jrzeć dokład
niej. Dopóki chodzi o estetyczne postrzeganie na płaszczyźnie przedm io
tow ej, różnica m iędzy am ato rem a specjalistą da się bez w ątp ien ia ok
reślić w ten sposób, że ten ostatn i dzięki w yćw iczonej i w yo strzo nej ob
serw acji procesów postrzegania grom adzi o w iele większą ilość danych i dochodzi tą drogą do bogatszej analizy. W szakże decydujące znaczenie m a jedynie tak i w niosek: teo rety cznie rzecz biorąc, nie m a istotnych przeszkód, b y czytelnik zrek on stru ow ał i przysw oił sobie ową głębiej sięgającą analizę postrzegania, k tó ra staje się uchw y tn a poprzez opis (kw estię technicznych m ożliw ości jej przekazania pozostaw iam y na m a r
ginesie). D ystans w y ró w n an y w ten sposób jest bowiem w gruncie rzeczy w yłącznie różnicą stopnia. Nie chcem y przez to zaprzeczyć, że istn ieją przypadki, w któ ry ch postrzeganie „p o zytyw ne” , tj. w zbudzające este
tyczne zainteresow anie, może być uruchom ione dopiero w łaśnie przez w praw nego in te rp re ta to ra . Z d ru g ie j stro n y wszakże (ab strah u jąc od tego) pomoc w pom nażaniu danych czerpanych z postrzegania nie jest nieodzow ną koniecznością, o ile czytelnik sam odzielnie uzyska zadow a
lają cy re z u lta t k o nk retyzacji. Co w ięcej (to dostrzegł praw idłow o C er- venka) ów re z u lta t czy teln ik a-am ato ra będzie w pew nym sensie bogatszy niż in te rp re ta to ra 10: tam , gdzie m ów iąc językiem h erm en eu ty k i, chodzi o „końcową ap lik ację” [Applikationsfinish] konkretyzacji, a więc o re latyw izację do w łasn ej sy tu a c ji życiowej, in te rp re ta to r w roli obserw a
to ra d o trzy m u je k ro ku (jeśli w ogóle) tylko w niedoskonałym stopniu.
Bardzo złożone sp raw y są tu ta j co praw da załatw iane cokolw iek zbyt szybko, ale w olno chyba na razie p rzyjąć, że na płaszczyźnie recep cji este
tyczn ej analityczne re z u lta ty in te rp re ta to ra o ty le mogą pomóc czy telni
kowi, o ile p rzy czy niają się do przeistoczenia tek stu w obiekt estetyczny.
S y tu a c ja zm ienia się całkowicie, skoro tylko praca badaw cza, tra c ąc z pola w idzenia odbiór estetyczny, usam odzielnia się w ten sposób, że zajm uje się problem am i, m ieszczącym i się jed y nie na m etapłaszczyźnie specjali
sty czny ch b ad ań naukow ych, a więc np. tym i, k tó re dotyczą pow staw ania bądź — w w ęższym sensie — procesu kształtow ania dzieła literackiego.
M ożliwość bezpośredniego p rzeniesienia uzyskanych przy ty m w yników w obszar recepcji zo rientow anej estetycznie w y daje się, jak powiedziano, zasadniczo w ykluczona. Gdzie natom iast, zwłaszcza w kontekście dzieł b a rd z iej odległych historycznie, rek o n stru o w an e są historyczne p rzesłan
10 Tak jak i z d rugiej stro n y an aliza in terp reta to ra o d k ryw a o c z y w iśc ie bo
g a tsze m o żliw o ści fu n k cjon aln e. Por. C e r v e n k a (1978: 37n.).
IN T E R T E K S T U A L N O Ś Ć I R E C E P C J A 353 ki ogólnej n a tu ry , np. pod postacią istn iejącej w danym m om encie sy
tuacji gatunko w ej, p race takie m ogą przyczynić się do tego, że dzisiejszy odbiór nie popadnie w jednostronności bezpośredniego podejścia, zw ią
zanego jedynie z jakim iś w spółczesnym i przesłankam i.
W te j persp ek tyw ie wolno spytać, czy (a jeśli tak, to w jak i sposób) wysoko cenione, choć niek ied y już zastępow ane określenie „ in te rte k stu alność” da się w ogóle jeszcze uspraw iedliw ić. W o statn im z w ym ienio
nych przy p ad k ów traci ono w alo r term in u , o ile w odniesieniu do w spo
m nianych przesłanek nie chodzi o poszczególne teksty; gdy jednak, jak w pierw szym przy p ad k u , analizow ane są relacje do jednostkow ych, in d y w idualny ch tekstów w cześniejszych, p o j ę c i e to zdaje się nie w y rażać nic w zauw ażalny sposób innego niż to, co jest trad y cy jn ie p rzed m iotem badań historycznoliterackich. Co się tyczy o statn iej kw estii, o k tó rą teraz już ty lk o chodzi, to już na w stępie w skazaliśm y nowe am b itn e w ysiłki w b adaniach nad in tertek stu aln o ścią i w istocie m ożna b y po
m yśleć o tym , by te rm in u tego — a b stra h u ją c od prac czysto teorety cz
nych — używ ać w odniesieniu do tak ich analiz, jak analiza W olfa Schm i- da, k tó ry w pow iązaniach now eli P u szkina o poczm istrzu z tek stam i w cześniejszym i dostrzega głów nie zróżnicow ane strategie autorskie n . To, co szczególne, w a rty k u le Schm ida widzieć m ożna w dw óch aspektach: po pierw sze w o biektyw nej okoliczności, że pow iązania te w ykazano w ob
rębie całego tek stu Puszkina, po w tó re w drobiazgow ym i odkryw czym sposobie ich ustalania. Mimo to — jeśli pozostać przy d ru g iej kw estii — w ydaje się w ątpliw e, czy w łaśnie to, co jakościowo szczególne, może uza
sadnić w ęziej zdefiniow aną k ategorię in tertek stu alno ści, gdyż n a w e t to podejście trw a zasadniczo p rzy p ersp ek ty w ie estetyk i twórczości, a za
pew nienia Schm ida, że ówczesny, wysoce selek ty w n y k rąg ad resatów zrozum iał n ajsu b teln iejsze p o d tek sty i aluzje (1981: 127 n.), nie oznacza wcale, że ci czytelnicy w akcie estetycznego postrzegania u św iadam iali sobie relacje, zachodzące w p rzetw orzeniach P uszk ina (co nie zm ienia oczywiście fak tu , że na płaszczyźnie genologicznej w idoczny m ógł być d y sta n s now eli o poczm istrzu w obec w spółcześnie utrw alonego m odelu gatunkow ego). Skoro jed n ak tak jest, to trzeb a zrelatyw izow ać także pierw szą z w yszczególnionych kw estii. Nieco inaczej rzecz się m a ze s tu dium W arninga, gdyż tu ta j istotnie in tertek stu aln o ść staje się dla czy
teln ik a dośw iadczeniem estetycznym , w sp arty m — co p raw da — na re feren cjach gatunkow ych, choćby n a w e t bardzo zróżnicow anych. Nie w y d a je się jednak, by m ożna było w skazać w iele przypadków porów nyw al
nych, tj. nie dający ch się zasadniczo zaliczyć do gatunków tekstow ych, k tó ry ch k o n sty tu ty w n ą cechą jest naw iązanie.
11 Por. S c h m i d (1981), jak ró w n ież łą czą cy się z tym refera t w n in iejszy m tom ie.
23 — P a m i ę t n i k L i t e r a c k i 1988, z . 1
Je śli — tak jak tu sugerow aliśm y — sam odzielność pojęcia m te rte k - stualności uzależnim y od k ry te riu m recepcyjnego lub też uznam y in ter
tek stu aln o ść tylk o tam , gdzie da się przekazać adresatow i, to w gruncie rzeczy nie pow iem y w iele w ięcej nad to, co w ten lub inny sposób zdaje się już tkw ić w n iek tó ry ch ujęciach. Jeśli, p om ijając w prow adzenie te r
m in u przez Ju lię K ristevę, przypom nieć tezę B achtina o dialogiczności, to w łaśnie w jego zap atry w an iach na słowo „dialogiczne” , „dwugłoso
w e ” i „w ielogłosow e” , na każdorazow o specyficzne kontekstow e zabar
w ienie m ate ria łu słownego, na p luralizm językow ych św iatów , w po
łączeniu z w yobrażeniam i o powieści, o d n ajd u jem y w ystarczające p u n k ty zaczepienia w skazujące na to, że taki dialog zyskuje zdarzeniow ą w y
razistość dopiero poprzez inscenizację, a więc w obrębie dzieła. Je śli naw et Twórczość Franciszka Rabélais’go B achtina w istocie opiera się na tezie o karnaw alizacji, to przecież także tu ta j powieść jest dob itny m i m ają
cym ogólniejszy sens przykładem , jak sprzęgnięcie heterogenicznych ko
dów językow ych i k u ltu ro w y ch poprzez w yobcow ujące stem atyzow anie naru szy ć może w łaściwości gatunkow e [Generizität] (choć te zapew niają trw ałość i zrozum iałość tekstów ), jak spow odow ane przez to ew okacyjne rozchw ianie [Dispersion] ujaw n ia problem atyczną obecność pluralizm u instancji, czyli jak zorganizow ane zostaje bardziej zajm ujące widowisko niż to, jak ie kiedykolw iek stw orzyć by m ogła dialogiczność, stw arzana przez historyczne następstw o.
Z apew ne także w ty m p rzy p ad k u decydującym m om entem nie jest odniesienie do pojedynczego tekstu, tylko w yeksponow anie złożonych całości gatunkow ych, k tóre czytelnik mógł łatw o rozpoznać lub naw et prześledzić ich przetw orzenie. Bez w ątpienia możliwości te są zasadniczo ograniczone w tedy, gdy dzieła pozostają w relacji do określonych re p re z en ta ty w n y c h tekstów w cześniejszych. Lecz n aw et przy parodii i pastiszu trzeb a pam iętać, że to nie tylko tek sty w yjściow e są najczęściej szeroko znane, tj. są głębiej zakorzenione w zbiorow ej w iedzy k u ltu ro w e j, także tra n sfo rm ac je dotyczą z reg u ły czegoś ogólniejszego niż pojedynczy tekst (np. gatu n k ó w czy kom ponentów gatunkow ych, stylów autorskich, zinsty
tucjonalizow anych dy skursów itp.). Jed y n ie np. w rosyjskim sym bolizm ie, w „ k u ltu ro w e j glossolalii” rosyjskich akm eistów 12, w tek sta ch T. S. Eliota, czyli wszędzie tam , gdzie m ontaż cy tató w z w łasnej i obcej lite ra tu ry zdaje się staw iać rozum ieniu w ym agania o bardzo w ysokim stopniu eks- kluzyw ności, pojaw iają się pow ażniejsze problem y. Bez dokładniejszego oglądu odnośnych tekstów nie m ożna nic orzec o stosun ku m iędzy każdo
razow o uszczegółow ionym i przejaw am i in te rte k stu a ln y c h naw iązań a m ożliw ościam i k o nkretyzacji. Lecz dopóki poezja nie d e g en eru je się do
12 Por. z n o w szy ch prac w n ik liw e stu d iu m R. L a c h m a n n (1984).
IN T E R T E K S T U A L N O Ś Ć I R E C E P C J A 355
postaci kabalistycznego ry tu a łu lub zabaw y w zgadyw ankę [Rätselspiel], bazować m ożna na sw oistej zasadzie kom pensacji: im b ardziej ezoteryczna lub w ręcz p ry w a tn a jest u kształto w an a treść, tym bogatsze są m ożliwości uw olnionej poniekąd k on k rety zacji, zwłaszcza gdy bierze ona za początek cytaty, czyli wysoce zsem antyzow ane elem en ty kom pozycyjne, k tó re w sprzęgnięciu w zajem nie się potęgują.
Jeśli ab strahow ać od w skazanych przed chw ilą przypadków szczegól
nych, to m ożna chyba w yjść zasadniczo z założenia, że in tertek stu aln o ść, o ile inscenizow ana jest jako cen traln e zdarzenie, w skazyw ana jest w ten lub in n y sposób za p ośrednictw em ogólnych i gatunkow ych elem entów bądź procedur, k tó ry c h uogólnienie m a zapew ne w rozm aitych p rzy p a d kach różną m iarę (zwłaszcza ze w zględu na publiczność, jaką się m a na uwadze), ale stanow i jednak, jak się zdaje, w a ru n e k tego, b y in te rte k s tu alność stała się czytelnikow i w ogóle dostępna w pozytyw nym przeżyciu.
Jed nakże w yeksponow ana tu ta j doniosłość k ry te riu m recepcyjnego jest u chw ytn a także w całkiem innym kontekście. Pow iedzieliśm y już, iż a n a lizy in te rte k s tu a ln e zaw ierają najczęściej wskazów kę, że ówczesna publicz
ność z pew nością na swój sposób rozpoznałaby rek o nstru ow ane przetwro- rzenia. Ja k i jest jed n ak sens tak iej uw agi, jeśli nie to, by histo ry czn y czytelnik bądź jego sposób odbioru stał się potw ierdzeniem , poniekąd zw ornikiem re k o n stru k c ji transpozycji in te rte k stu a ln y ch . W ynik a n a lizy — jeśli w ery fik acja tak a nie jest rozw ażana czy uw zględniana — rzeczyw iście pozostaje h ipotetyczny, jak przy każdej rek o n stru k c ji h isto rycznej, i dlatego wiąże się z m etajakościam i, takim i jak zwartość, logicz
ność itp. Ale n aw et tam , gdzie jakości te osiągnięto, problem teoretycznej otw artości dzieła na przeszłość nie jest raz na zawsze rozw iązany. In te r p re ta to r — zwłaszcza gdy kw estia ran gi w cześniejszych tekstów jest m n iej am b arasu jąca — może poprow adzić rzecz sw obodniej, w ejść w rolę
„ arcy czy teln ik a” i, nie troszcząc się w zasadzie o takie problem y, z a ara n żować ,,bricolage” , „ g rę ”, „czerpanie przyjem ności z h ip e rte k s tu ” (G enette 1982:452) i skłonić swego czytelnika do zasm akow ania w tych pięknych zajęciach. Je d n a k nie m a w ty m ani k rz ty d eterm inacji, b y w obliczu w skazanych zagadnień obstaw ać p rzy sam odzielności czytelnika, k tó re j — ogólnie rzecz biorąc — nie da się całkow icie obejść, także w tedy, gdy am bicją sta je się w prow adzenie do czynności recepcyjnych, a naw et w ów czas, gdy może się ona w ogóle spełnić [wird operabel gemacht] dopiero dzięki history czn em u kom entarzow i i w skazówkom . Sam odzielność ta może n iekiedy u trw alić się na znacznym obszarze; w każdym razie — by na koniec poddać to jeszcze raz rozw adze — nie w yd aje m i się z góry przesądzone, że np. odbiór specyficznych aluzji i odesłań na płaszczyźnie gatunkow ej, gdzie dostępne są one przeżyciu jako niezbyt w yraźnie skon- tu ro w an e ew okacje, oznacza rzeczyw iście skrom niejszy, w ręcz m n iej a d e k w a tn y e fe k t k o n k rety zacji. M ożna zapew ne odwrócić się od całej tej p ro b lem aty k i czytelnika, co zgodne byłoby zresztą z długą p ra k ty k ą his
toryczną. Ale gdy chodzi o rozum ienie tekstu, nie sposób pośród in n y ch zagadnień naukow ych zaniedbyw ać pierw otnego przeznaczenia dzieła li
terackiego, już choćby dlatego, że sam in te rp re ta to r jest w ty m p rzy p a d ku zm uszony, p rzy n a jm n ie j na jakiś czas, dzielić persp ek ty w ę czytelnika-
P rzeło ży ł Ja c e k K u b i a k
B ib lio g ra fia
B e n - P o r a t , Z. (1988), P o e t y k a a lu z ji li te r a c k ie j. P rzeło ży ła M. A d a m c z y k - - G a r b o w s k a . W tym zeszycie, s. 315— 337.
C e r v e n k a , M. (1978), D er B e d e u tu n g s a u f b a u des li ter a ris ch en W e r k s . H rsg.
F. В о 1 d t, W. - D. S t e m p e l . M ünchen.
G e n e 11 e, G. (1982), P a lim p se s te s. La l i tt é r a t u r e au se cond de g ré . P aris.
J e n n y , L. (1988), S tr a t e g i a fo r m y . P rzeło ży li K. i J. F a 1 i с с y. W ty m zeszycie, s. 265— 295.
L a c h m a n n, R. (1984), Bach tin s D ia lo g izitä t u n d die a k m e i s t is c h e M y t h o - P o e t i k als P a r a d ig m a d ia l o g is ie r t e r L y r ik . W zbiorze: Das G espräch. Hrsg. K. S t i e r - 1 e, R. W a r n i n g . M ünchen. „P oetik und H erm en eu tik ” 11, s. 489— 516.
P e r r i , C. (1978). O n A lludin g. „P oetics” 7, z. 3, s. 289— 307.
R i f f a t e r r e , M. (1972), K r y t e r i a a n a li z y stylu . P rzeło ży ł I. S i e r a d z k i . „P a
m iętn ik L itera c k i” 1972, z. 3, s. 219— 253.
— 1979a), La P r o d u c ti o n d u t e x t e . Paris.
— (1979b), La S y l l e p s e i n t e r t e x tu e l le . „ P o etics” 40, s. 496— 501.
— (1980), La T race d e l ’i n t e r t e x te . „La P en sé fr a n ç a ise ” (październik), s. 4— 18.
— (1981), L ’i n t e r t e x t e inconnu. „L ittératu re” 41— 44, s. 4— 7.
— (1988), S e m i o t y k a i n t e r t e k s tu a l n a : in t e r p r é t a n t. P rzeło ży li K. i J. F a l i с с y.
W tym zeszycie, s. 297— 314.
S c h m i d , W. (1981), I n t e r t e x t u a l i t ä t u n d K o m p o s i t i o n in P u ś k in s N o v e l l e n „D er S c h u s s ” und „D er P o s t h a l t e r ”. „P o etica ” 13, z. 1/2, s. 82— 123.
S t i e r l e , K. (1967), D u n k e lh e it u n d F o r m in G é ra rd d e N e r v a l s „ C h im è r e s ”.
M ünchen.
W a r n i n g , R. (1982). I m it a ti o und I n t e r te x t u a li tä t . Z u r G e s ch ich te l y r is c h e r D e- k o n s t r u k t i o n d e r A m o r t h e o l o g i e : D ante , P etrarca, B audela ire. W zbiorze: K o l lo q u i u m K u n s t u n d Philosophie . T. 2: Ä s th e t is c h e r Schein. P aderborn, M ün
ch en, W ien, Zürich, s. 168— 207.