• Nie Znaleziono Wyników

Intertekstualność i recepcja

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Intertekstualność i recepcja"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Wolf-Dieter Stempel

Intertekstualność i recepcja

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 79/1, 339-356

1988

(2)

P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X X I X , 1988, z . 1 P L I S S N 0031-0514

W O LF-D IETER STEM PEL

IN TER TEK STU A LN O ŚĆ I R E C EPC JA Gesang W eylas M örikego zaczyna się od wersów:

D u b is t O rp lid , m e i n Land!

Das f e r n e leu ch tet;

v o m M e e r e d a m p f e t d e in b e s o n n t e r S tr a n d d e n N eb el, so d e r G ö t t e r W a n g e fe u c h te t.

[Tyś jest Orplid, m ój kraj! / Co lśn i w oddali; / nad m orzem k łęb i się tw ó j osłon eczn ion y brzeg / w e m gle, co zw ilża ob licze bogów .]

K to to jest W eyla, co to O rplid? J a k zw ykle w tak ich przypadk ach , in te rp re ta to r może założyć, że czytelnicy z końca lat trzy d ziesty ch X IX w., dla k tó ry ch w iersz napisano, w iedzieli i w tak i lub in n y sposób uru ch am iali w swoim rozum ieniu w iersza alu zję do dzieła, w k tó ry m W eyla i O rplid uform ow ani zostali w k ształtach pełnych znaczenia. Dzi­

siejszy czy te ln ik jednak, u traciw szy tę — i nie ty lko tę — w iedzę, może co n ajw y żej dom niem yw ać z k o n tek stu w iersza, że W eyla jest zapew ne m ityczną postacią płci żeńskiej, a O rplid m ityczną nazw ą k raju ; d o p raw ­ dy, jak w olno się obawiać, bardzo sk ro m n a przesłanka, k tó ra zawieść m oże n a w e t do b łędnej in te rp re ta c ji. K to jed n ak nie wie, kim je s t H am ­ let, i nie zna d ra m a tu Szekspira łącznie z m onologiem To be or no t to be, te n — ja k pokazała C arm ela P e rri — lin ijk i z w iersza Eliota Pieśń m i ­ łosna A lfred a J. Prufrocka: „I a m not Prince H am let nor was m e a n t to be”

[Nie! Nie jestem księciem H am letem , n ik t m nie nie b rał za niego] w łaś­

ciw ie nie może odczytać inaczej niż: „I am not, nor was m e a n t to be, some royal personage [Nie jestem an i nie b y łem uw ażan y za jak ąś k ró ­ lew ską osobistość]” (P e rri 1978: 296). D latego nie rozum ie on tego m ie j­

sca (i in nych podobnych alu z ji w tekście), a jeśli n a w e t będzie jeszcze w stanie uśw iadom ić sobie tę niem ożność w odniesieniu do im ienia H am ­ let, to już aluzyjność odw ołania do to be będzie dlań po p ro stu u k ry ta .

[W olf-D ieter S t e m p e l (ur. 1929), n iem ieck i rom an ista i teo rety k litera tu r y , profesor u n iw e r sy te tu w H am burgu, autor w ie lu prac d otyczących zw ła szcza str u k ­ tu ry tek stu .

P rzekład w ed łu g: W. - D. S t e m p e l , I n t e r t e x t u a l i t ä t u n d R e ze p tio n . W: D ia ­ log d e r T e x t e . W ien 1983, s. 85— 109.]

(3)

Dość te j gry. Co się tyczy w iersza M örikego, pow szechnie przecież w iadom o, że im iona w łasne W eyla i O rplid są w ym yślone przez poetę.

Czyż jed nak w iedza o tym istotnie m a dla zrozum ienia w iersza ta k za­

sadnicze znaczenie, iż niew iedza w iodłaby z kolei do chybionej lub tak czy inaczej „n iedoskonałej” w ersji? W iluż w ierszach sp o ty k am y im iona w łasne, o k tó ry ch nic bliższego nie wiemy! N iekiedy dopiero po uczo­

n y ch ro ztrząsan iach d o w iadujem y się, co one znaczą, lub tylko, co one m ogą znaczyć, a m im o to odnośne w iersze przem ów iły do nas, p oruszy­

ły nas, sądzim y, że coś z nich zrozum ieliśm y, pod pew nym i w aru n k am i p o tra fim y n aw et nasze rozum ienie w ykazać na sam ym tekście. O rplid — jakże fascynująca, „św ietlista” nazw a, już sam k ształt brzm ieniow y i obcy a k c en t w yrazow y su g eruje oddalenie w jakim ś „ n ie -tu ta j”, a jednak, jak o m iejsce m ityczne, poprzez zaklęcie em fatycznej ap o stro fy b ran a jest n iejak o w posiadanie lirycznego „ ja ” (tu-teraz). Z rezy g n u jm y jed n ak z p ró b y zarysow ania, co w tym tekście p rzykuw ało uw agę tak w ielu czy­

telniczych pokoleń. M örike (i jego przy jaciel A m adeus B auer), w ym yśla­

jąc O rplid, m iał przed oczyma, jak zaznaczył, „ziemię, leżącą poza obrę­

bem znanego św ia ta ”, „izolow aną w yspę, gdzie żyłby krzep ki lud boha­

te ró w ”, a k tó re j położenie „(w yobrazić) sobie m ożna n a Oceanie Spokoj­

n y m m iędzy Nową Z elandią a A m ery ką P o łu dn iow ą” J e s t to, jak w szelkie tego ty p u św iadectw a i inform acje, pouczające w historycznym , zew n ętrzn y m sensie, nie w nosi jed n ak nic istotnego do estetycznego ro­

zum ienia w iersza. Co w ięcej, nie da się n aw et w ykluczyć, że takie Ыо- graphica (tu ta j np. geograficzna ko nkretyzacja) m ogą n iekorzystnie od­

działać n a bezpośredniość estetycznego w rażenia i na proces czytelniczej k o n k re ty z a c ji2.

Z ostaw m y poza polem obserw acji kazus H am leta i w szystko, co m ożna b y jeszcze przytoczyć spośród zatrw ażający ch przykładów zapo­

zn aw ania relacji in te rte k stu a ln y ch . P roblem recepcji, k tó ry pow inien tu ­ ta j stanąć w c e n tru m uw agi, zdaje się w idoczny jak na dłoni. Co praw da, ty lk o zdaje się. B adania nad in tertek stu aln o ścią bowiem, o ile m ożna je dzisiaj objąć jeszcze w zrokiem , są zdom inow ane przez pytanie, w jak i sposób, poprzez jakie procesy p ow staje i rozw ija się „dialog” (czy ty lko związek) z odnośnym i tekstam i. Z resztą niezależnie od pytania, budzą­

cego w d y sk u sjach znaczne kontrow ersje, o możliwość każdorazowego

1 In fo rm a cję tę co p raw d a k ład zie M örike w p o w ieści M a le r N o lte n w u sta ak tora L ark en sa, k tóry p ojaw ia się jako autor in term ezzo O s ta t n i k ról O r p li d u i op ow iad a sw e j w y tw o rn ej pub liczn ości o p ow sta w a n iu sztu k i; in form ację tę m ożna jednak rozu m ieć na w sk roś b iograficzn ie (tek st w ed łu g w y d a n ia H. M e y e r a , W e r k e u n d B riefe. 3. B and: M aler N olten. S tu ttgart 1967, s. 95n.).

2 N ie w y k lu c z a to w c a le in terp reta cji u siłu ją cej este ty c z n ie spożytk ow ać ó w fa k t b io g ra ficzn y (np. in terp retu jąc go jako g est m ity czn eg o od n alezien ia „ja” li ­ rycznego).

(4)

IN T E R T E K S T U A L N O Ś Ć I R E C E P C JA 341

rozpoznania, jakie rela cje do w cześniejszych tekstów ustanow ione są w odnośnym dziele, n ik t z reg u ły nie zastanaw ia się nad tym , czy lu b w jaki sposób zjaw iska in te rte k stu a ln e , k tó re w łaśnie badam y, m ają zn a­

czenie dla czytelnika, o ile nie im p u tu je się po prostu, że czy telnicy w epoce pow stania dzieła p o trafili bez trudności dokładnie rozpoznać, a n a ­ w et zrekonstruow ać relacje in te rte k stu a ln e. A więc in te rp re ta to r n a u k o ­ w y jako m edium zapośredniczające k onteksty, co um ożliw ia oślepłem u czytelnikow i [Objektleser] pełne czy w ogóle popraw ne rozum ienie dzieła literackiego? Dla in te rp re ta to ra to bez w ątp ien ia w dzięczne zadanie o głębokiej m otyw acji zawodowej. Ale w ty m p rzy n a jm n ie j punkcie nie od razu w idoczny jest dystans, jaki dzieli p ra k ty k ę now ej archeologii tek stu od badania w pływ ów , u trzym anego w sta ry m stylu. S ugestię taką, 0 ile się ją w ogóle rozw aża, od J u lii K riste v e j począwszy, z re g u ły w prost się odrzuca — choć nie całkiem jednom yślnie ■— i nie m a też przecież w ątpliw ości, że m ożna by tu przytoczyć stosow ną ew idencję osiągnięć. M ają one jed n ak zróżnicow ane znaczenie i zasięg. Je śli pozo­

staw ić na uboczu reflek sję czysto teo rety czno literack ą ■— k tó ra, czego­

kolw iek dotyczy, jest tylko w te d y in teresująca, gdy w ybiega poza u s ta ­ lenie in te rte k stu a ln eg o uw ik łan ia zasadniczo każdego tek stu litera c k ie ­ go — to z pew nością pożyteczne są prace, k tó re zajm u ją się w ielością form in te rte k stu a ln y c h naw iązań lub b ad ają dokładn iej pew ne ich ty p y (np. aluzję 3, odnośne g atu n k i tekstow e, jak parodia, pastisz i inne 4). Na szczególną ap ro b atę zasługują szczegółowe analizy, któ re u siłu ją p rz y ­ w ołane, im plikow ane bądź z tak ich czy innych w zględów zakładane re ­ ferencje in te rte k stu a ln e zintegrow ać w k o n stru k c ji znaczeń danego dzie­

ła, zam ierzając w ten sposób uczynić w łaśnie to, co z reg u ły zan ied by­

w ało lub czego dokonyw ało jedynie w niedostatecznym stopniu daw nego p ok ro ju b adanie w pływ ów (dwa odnośne a rty k u ły , R ain era W arn ing a 1 W olfa Schm ida, będą poniżej omówione dokładniej). Lecz n a w e t roz­

w inięcie analiz in te rte k stu a ln y c h na płaszczyźnie opisu i in te rp re ta c ji d a ­ nego dzieła, co może się w ydaw ać analiz tych zw ieńczeniem , zasadniczo nie a n u lu je starego pytania: jakie znaczenie m ają w łaściw ie tak ie p rzed ­ sięwzięcia lub o ile są one in teresu jące w p ersp ekty w ie recepcji? Nie m ożna przecież w yjść z ogólnego założenia, że stw ierdzan e każdorazow o re fe re n c je in te rte k stu a ln e dostępne są rów nież w postrzeganiu jakości na płaszczyźnie przedm iotow ej czy, m ówiąc dokładniej: że m ożna je uprzystępnić. Dopóki nie w eźm ie się tego pod uw agę, ap riory czn e od­

syłanie czytelniczych k onkretyzacji, k tó re ro zm ijają się z now o uzyska­

n y m i w y n ik am i in te rte k stu a ln y c h b adań danego tek stu , na m argin es

* Por. B e n - P o r a t (1988), a zw łaszcza ro zw ija ją cą tem a t p racę P e r r i (1978).

4 Por. ob szern ie o ty m n ied a w n o G e n e t t e (1982).

(5)

„ahistorycznych, w o lu n tary sty czn y ch ” podejść in te rp re ta c y jn y c h w y d a­

je m i się przedw czesne (Schm id 1981: 127). N ależałoby więc, być m oże — 0 ile in tertek stu aln o ść nie da się odnieść jedynie do id entyfikow alnego w każdym przypadku, bo w yrażonego explicite sygnału — pogodzić się zasadniczo z niepew nością każdego sposobu rozum ienia tek stu , już choć­

b y dlatego, że n aw et liczba i zakres relacji nie zawsze d a się w iarygo d nie określić. Ten rodzaj niepew ności odnosi się w zasadzie do w y ników in ­ te rp re ta c y jn y c h osiąganych na płaszczyźnie naukow ego oglądu, nie m a jed n a k m iejsca w k o n k rety zacji czytelniczej.

M ichael R iffa terre w ziął się ostatnio do p rob lem aty ki in te rte k stu a ln o śc i z w ielką stanow czością i jest jed y n y m (o ile dobrze widzę), dla którego czy teln ik jest arg u m en tem u zasadniającym wyższość nowego podejścia do k ry ty k i źródeł i badan ia wpływ ów . O relew antności podobieństw m ię­

d zy dw om a dziełam i — tw ierdzi on — rozstrzyga nie fak t filiacji, lecz relacja, jaką k o n sty tu u je sam czytelnik (R iffaterre 1979a: 31, 1981: 4n.), 1 to w sk u tek tego, że p rzy lek tu rze tek stu — przez odniesienie do jego n o rm y — czytelnikow i rzu cają się w oczy dysonanse („anom alie”, „ag ra- m atyczności” w najszerszym znaczeniu) i w yzw alają „m echanizm in te r­

te k s tu a ln y ” w tak i sposób, że czytelnik poszukuje źródła ty ch elem entów i dzięki tym niezgodnościom odkryw a signifiance [znaczenie] tek stu , z k tó ­ ry m obcuje. P rzed sięb ran a przez czytelnika relaty w izacja nie dokonuje się p rzy tym , jak podkreśla R iffaterre, dowolnie; k o n k rety z u je się ona raczej w edług stru k tu ra ln y c h wzorców (dla k tó ry ch w iązane ze sobą te k s ty d o starczają każdorazow o w ariantów ) lub za pośrednictw em „in- te r p r e ta n tu ” (w P e irc e ’owskim sensie), k tó ry u p rzy stęp nia w cześniejszy te k st jako „przedm iot” tek stu nowego (R iffaterre 1979b: 498, 1980: 9n., 1988: 302n.).

Bez tru d u rozpoznajem y, że R iffa terre a rg u m e n tu je tu ta j w ślad za w łasn ą teorią bodźca stylistycznego (por. R iffa terre 1972), nie licząc się jed n ak ze szczególną problem aty ką, k tó ra pojaw ia się w ra z z p rzen ie­

sieniem teorii bodźca na oś historyczną; o ile w R iffa te rre ’ow skim u ję ­ ciu „sty listy k i s tr u k tu ra ln e j” in stan cja arcyczyteln ika [archilecteur]

um iejscow iona była jeszcze na system atycznej płaszczyźnie postrzegania tek stu , o ty le w now ym ujęciu czytelnik pow inien zauw ażone anom alie w ew n ątrztek sto w e pojm ow ać i in terp reto w ać zew nątrztekstow o, tzn.

uw zględniać uprzednio pow stałe teksty; żądanie, k tóre m ożna postaw ić jedy n ie p rofesjonalnem u odbiorcy. Je śli n aw et istotnie „kom petencja ję­

zykow a przeciętnego F ra n cu z a ” im plikuje przyznanie znaczenia hum o­

rystycznego pew nem u passusow i u L afo rgue’a, naw iązującem u do c y ta tu z La F o n ta in e ’a (R iffaterre 1979b: 498), to czy teln ik -am ato r będzie m iał n a te j drodze z pew nością w ięcej trudności, niż zdaje się przyjm ow ać R iffa terre , a już w ręcz nie sposób zaakceptow ać w yobrażenia, jakoby n a p odstaw ie w yczuw anych „agram atyczności” czytelnik uśw iadam iał sobie re fe re n c je in te rte k stu a ln e (w sensie „ p o stu la tu ”) n a w e t w tedy, gdy sam o

(6)

I N T E R T E K S T U A L N O Ś Ć I R E C E P C J A 343 źródło nie jest m u znane (1980: 6) 5. Z tej p e rsp e k ty w y w każdym razie poglądy R iffa te rre ’a n a in tertek stu aln o ść nie różnią się znacznie od za­

p a try w a ń in n y ch au to ró w badający ch tran sp o zy cję in te rte k stu a ln ą po stronie tw órcy, choć u w y p u k la ją one ich jednostronność przez to, iż ży­

wiona nadzieja, b y procesy recep cy jne m ogły być badane na płaszczyź­

nie przedm iotow ej, pozostaje w sk utek zabsolutyzow anej p e rsp ek ty w y hi­

storycznej, p rak ty czn ie rzecz biorąc, niespełniona. Z apew ne znaczenie w ydobyte z w cześniejszych tekstów wnosi coś do rozum ienia tra n s fo r­

m ow anych elem entów także na płaszczyźnie k om u nik acyjn ej: w p rz y ­ kładach R iffa te rre ’a (któ re dotyczą zw ykle tylko niew ielkich frag m en ­ tów tekstu) nowo uform o w an y m w arian to m tow arzyszy ironia, h um or itp. Z d ru g iej stro n y nie zaskakuje przecież, że zasada „fu nd am entem tekstualności jest in te rte k stu a ln o ść ” (R iffaterre 1988: 298) wiedzie n ie­

kiedy do raczej osobliwej p ro b le m a ty k i6.

*

Jeśli, jak do tąd czyniono, rozróżnia się czy teln ik a-am ato ra i n au k o ­ wego badacza, to należy w p ierw w ym ienić kilka w arun kó w , k tó re trzeba postaw ić w odniesieniu do czy telnik a-am ato ra. Oczywiście nie chodzi o to, byśm y w ty m kontekście chcieli dow artościow yw ać tych, k tó rzy są now icjuszam i w świecie lek tu r, lub tych, k tó rzy przypadkow o zbłądzili na niedostępny dla nich te re n literacki. Z łatw o zrozum iałych w zględów czytelnik, o k tó ry m tu m owa, rek ru to w ać się może jedynie spośród n ie­

w ielkiej grupy, k tó ra w obcow aniu z tru d n iejszy m i dziełam i literack im i w ykształciła w sobie w rażliw ość estetyczną i zdobyła coś w rodzaju w y ­ kształcenia literackiego, którego zakresu nie da się tu, rzecz jasna, do­

kładnie ustalić, zaw iera ono wszakże co n a jm n ie j w yobrażenia (choćby n aw et bardzo m gliste) o w ażnych epokach literack ich i o kilku re p re ­ z en taty w n y ch dla nich dziełach literack ich oraz w połączeniu z tym zna­

jomość i ogólną wiedzę o historycznych procesach rozw ojow ych lite ra ­ tu ry .

5 N a w et L. Jen n y, k tóry w nieco n a iw n y sposób k ojarzy prob lem atyk ę in te r ­ tek stu a ln o ści z p rocesem lek tu ry („każde od n iesien ie in tertek stu a ln e jest m iejscem altern a ty w y : albo k o n ty n u o w a ć lek tu rę, trak tu jąc jej fra g m en t jak k ażdy in n y <.··)>

alb o w rócić do p ratek stu , d okonując czegoś w rodzaju an am n ezy in te le k tu a ln e j”), tw ierd zi podobnie, że a ltern a ty w a ta o tw iera się ty lk o przed osobą an alizu jącą tek st ( J e n n y 1988: 276).

• J a k np. w ted y , gdy R iffa terre szuka o b jaśn ien ia, d laczego w p ew n ym d łu ż ­ szy m cy ta cie z L au tréam on ta n atrafić m ożn a — w p o ró w n a n iu z jego „ in ter- te k s te m ” — na tak „dużą przesadę w sa ty rze” (m y śli przy ty m m .in. o „ a g resy w n o ­ ś c i” autora i o „ p esym izm ie tem a tu ”, 1988: 310). J est zresztą zad ziw iające, że R iffaterre dopuszcza m ożliw ość rozu m ien ia czy teln iczeg o , n ie zo rientow an ego na sp ecy ficzn e za g a d n ien ia in tertek stu a ln o ści, w ła śn ie tam , g d zie chodzi m u o ilu str a ­ cję pod ejścia h isto ry czn o litera ck ieg o (1979a: 91n.).

(7)

Oczywiście tak określone są w a ru n k i odnoszące się przede w szystk im do współczesności; w daw n iejszy ch epokach znajom ość lite r a tu r y w śród w y tra w n e j publiczności (tj. przez długi czas w ogóle w śród publiczności czytającej) była niezaprzeczalnie obszerniejsza i dokładniejsza niż dzisiaj, zwłaszcza jeśli idzie o obycie z tra d y c ją literacką, i tę różnicę b io rą pod uw agę w łaśnie ci badacze, k tó rz y — jak powiedziano — w y d o b y te przez siebie relew ancje in te rte k stu a ln e w tek stach m inionych epok podd ają uw adze współczesnego czytelnika. Istotnie, w pierw szej chw ili m ożna by pom yśleć o ujęciu historycznego zróżnicow ania w aru n k ó w le k tu ry w ten sposób, że p rzed staw iały b y się one jako historycznie zm ienne u k ła d y od­

niesienia, przyporządkow ane każdorazow ym wzorcom tw órczym lite r a tu r y w y traw n e j, w sk u tek czego p ra k ty k ę in te rte k stu a ln ą należałoby w y o b ra ­ zić sobie w sposób poniekąd „zsynchronizow any”. O znaczałoby to więc, że w obrębie pewnego ku ltu ro w eg o m odelu, np. w m odelu im ita c ji obo­

w iązujących wzorców historycznych, p rak ty k a twórczości litera c k ie j u ru ­ cham iała rów nież odpow iednie czynności recepcyjne. Poniew aż nie trzeba do tego w y raźn y ch w skazów ek w tekście, p rzeto zadaniem now oczesne­

go czytelnika, chcącego w ym ierzyć k o n sty tu ty w n ą w d an y m p rz y p a d k u skalę in te rte k stu a ln ą , byłoby — w trak cie odbioru takiego te k stu — kie­

ro w anie się tym m odelem k u ltu ro w y m .

Tą drogą jed n ak nie osiągnęliśm y wiele, może n aw et zupełnie nic.

W istocie m ało przem aw ia za tym , by w spom nianą synchronizację, n aw et w odniesieniu do m odelu im itatio, w yobrażać sobie rzeczyw iście w ten sposób, że w spółczesny czy teln ik dla uzyskania „ le k tu ry całościow ej [lecture com plète J” (R iffaterre 1988: 307) u p rzy tam n ia sobie w szystkie u ch w y tn e odw ołania, m ające przecież bardzo zróżnicow aną rangę (zakła­

dając oczywiście, że chodzi p rz y ty m o n a tu ra ln y ak t recepcji estety cz­

nej, a nie o w yszukiw anie „passusów ” w dziele). Przecież n a w e t p rz y j­

m ując w płaszczyźnie ogólnej, że autorzy, obm yślając swe dzieła, nie a b s tra h u ją całkow icie od kom petencji, jakie m ożna w dan ym czasie p rzy ­ pisać czytelnikow i, nie o rzek am y jeszcze nic o sposobie, w jak i czy teln ik odbiera i p o jm uje in te rte k stu a ln e zaangażow anie [In ve stitio n e n ] dzieła literackiego. Bez w ątp ien ia w olno więc n ajp ierw spytać, czy zrozum ienie tego in te rte k stu a ln eg o zaangażow ania jest w ogóle konieczne, w ięcej n a ­ w et: o ile jest ono, zasadniczo rzecz biorąc, w ogóle m ożliwe? Czy n a ­ leżałoby teraz w yjaśnić ograniczenia istniejące w ty m w zględzie, czy m iałoby to w yczerpyw ać się w niczym w ięcej, ale też w niczym m n iej, niż w legitym izacji le k tu ry czy teln ik a-am ato ra (k tóry odpow iada w sk a ­ zanym w yżej w arunkom ), w legitym izacji albo — dokładniej m ów iąc — em an cyp acji wobec uczestnictw a w yszkolonego in te rp re ta to ra , i to n a płaszczyźnie teorety czn ej, bo zrazu tylko na niej problem tego ro d za ju m ożna w ogóle postaw ić. N aw et jeśli rozsądnie rzecz biorąc, re z u lta tu ta ­ kiego nie m ożna trak to w ać jako ostatecznego celu, to w ydaje się, że istnieje dość powodów, by przeprow adzić w reszcie k ryty czne p o rów na­

(8)

IN T E K T E K S T U A L N O S C I R E C E P C J A 345 nie różnych zasobów k o m p eten cy jn y ch w zakresie postrzegania i rozu­

m ienia.

Rozw ażane niżej p u n k ty w idzenia były, jak należało zresztą oczeki­

wać, w ielokrotnie dy skutow ane, a ich znaczenie jest z pewnością sporne.

D latego u ży ty tu pobieżny tok arg u m en tacji m a raczej szkicowy cha­

rak te r, zgodnie z celem niniejszych uwag, k tó ry m są nie tyle sform uło­

w ania „po zytyw ne”, ile zainspirow anie do k ry ty czn ej refleksji.

P ierw sze zagadnienie, k tóre tu rozw iniem y, dotyczy a u t o n o m i i literackiego dzieła sztuki. Można ją uzasadniać przede w szystkim zda­

rzeniow ym ch arak terem , przy słu g ającym dziełu jako indy w idu alnem u re ­ zultatow i artystycznego a k tu tw orzenia. W zasadzie należy przyjąć, że w szelkie zew nętrzne odniesienia w chłaniane są przez tę sam oistność, k tó­

ra jed n ak nie uzależnia się od ty ch relacji ani nie jest przez nie w isto t­

ny sposób ograniczana. Dzieła literackie, niesam odzielne w tym znacze­

niu, że istnieją jedynie, b y tak rzec, przez relacje do innych, w cześniej­

szych dzieł lub w ty ch relacjach m ieszczą się bez reszty, są sprzeczne sam e w sobie. N atom iast jeśli odniesienie do tekstów referen cy jn y ch [R e f er e n z t e x t e ] podlega tem atyzacji, jak w parodii i większości form pa­

stiszu, to w łaśnie ono k sz ta łtu je się wówczas jako sam oistne zdarzenie estetyczne, re p re z en ta ty w n e dla tekstu. G dy jed n ak ukształtow anie tak ie jest chybione albo nie pojaw ia się w cale 7, dzieło tego rod zaju traci moż­

liwość estetycznego (niekiedy i praw niczego) uzasadnienia swej egzysten­

cji. Ł atw o się co do tego zgodzić, a jednak w spółczesne analizy in te rte - k stu a ln e nie posuw ają się tak daleko, by sam oistność badanego dzieła uznaw ać dopiero po w y kazaniu procesów transpozycyjnych. Także p race o alu z ji litera c k ie j — i to n aw et wówczas, gdy (np. P e rri 1978: 300) tw ierdzą, iż w aru n k iem pow stania aluzji jest jej rekonstru ow aln ość [Möglichkeit des Nachvollzugs] — biorą na ogół pod uw agę, że odpo­

w iednie „sygnały [marker]” m ają w obrębie potencjalnego św iata tek stu w yjściow ego „znaczenie dosłow ne” (P erri 1978: 300, podobnie Je n n y 1988:

276, k tó ry mówi o „ a lte rn a ty w a c h ”). Nie inaczej orzeka G enette (1982:

450), choć w łaśnie odw ołanie do „h ip o tek stu ” jest isto tny m aspektem

„ h ip ertek stu aln o ści”, u zn an ej przezeń za podstaw ową.

To, co tu powiedziano, z pew nością nie jest sposobem zaradzenia sy ­ tu ac ji gorzej uposażonych czytelników , k tórzy z b ra k u szczegółowych w iadom ości histo ry czn o literackich zadow alają się sam ym dziełem , gdy m uszą się z nim jako tako uporać; jest to c en traln e zagadnienie dzieła sztu ki w ogóle i z tej p ersp ek ty w y przyznać m ożna in te rte k stu a ln o śc i

jedynie pod rzęd n y c h arak ter.

7 M yślę tu o pastiszach , k tóre — o ile pop rzestają jed y n ie na n a śla d o w a n iu s ty lu ja k ieg o ś autora — n ie osiągają w ię k sz e j rangi niż num er w te a trzy k u v ar i ét és . Co praw da w tej a b solu tn ie p ow ierzch ow n ej postaci rzadko m ożna je napotkać w sam oistn ej pu b lik acji. O statnio obszernie o pastiszu G e n e t t e (1982).

(9)

Sam oistność dzieła literackiego jako re z u lta t artystyczn ego a k tu tw ó r­

czego m a swój odpow iednik w „ a k tu a ln y m ” c h arak terze recepcji. P o­

strzegan ie i k o n k rety zacja obiek tu są czynnościam i, k tó re m ają sw e źród­

ło w m ate ria ln y m c h arak terze [Gestaltcharakter] dzieła oraz środ kach w y ra z u [Prägnanz] i w iążą się w ele m en ta rn y sposób z przeżyciem este­

tycznym , spełniającym się hic et nunc. U jaw nia się to rów nież i tam , gdzie — z historycznego p u n k tu w idzenia — szczególne w łaściw ości te k stu nie tkw ią w użyciu now ych technik i środków estetycznych, w opracow aniu now ej tem aty k i, lecz p rzejaw iają się głów nie jako sposób rea liz a c ji tego, co w gru n cie rzeczy znane jest czytelnikow i z jego do­

św iadczeń i wiedzy, zeb ranych w trakcie lek tu r. N aw et jeśli u podstaw danego dzieła leżą w zorce epigońskie czy całkiem obiegowe, to ju ż sam a ich unaoczniona m an ifestacja n ad aje tekstow i c h a ra k te r zdarzeniow y i m a te ria ln y [Ereignis- und Gestaltcharakter], rów nież dlatego, że m an i­

festacje kom pleksowego wzorca, ustanow ionego przez w y b itn y te k s t lub p rzez gatunek, nieuch ro n n ie różnią się od siebie. In ny m i słowy: „pozy­

ty w n e ” k onkretyzacje czytelnicze są w ty m p rzy p ad k u rów nie p raw d o ­ podobne jak w tedy, gdy m am y do czynienia z su b stan cjaln ą innow acją, a w prak ty ce czytelniczej zapew ne n aw et częstsze. Bo jeśli n aw et dopuś­

cić, że dzieła literack iej przeszłości, k tó re także w późniejszych czasach p o tra fią jeszcze przykuć uw agę czy telnika-am ato ra, są najczęściej tego rodzaju, że zajm ują w rozw oju lite ra tu ry m iejsce szczególne, to p rze­

cież zdolność otw arcia się na nie w cale nie w ym aga koniecznie, b y te ew olucyjnie określone w alory sta ły się w odbiorze jakościam i, raczej na odw rót — w ynika ona z tego, że m ożliw a jest zdarzeniow a ak tu a liz a c ja historycznego wzorca, dokonyw ana z historycznego dystansu.

Pow iedzieliśm y więc właściw ie coś, co nie w ym aga zresztą szczegól­

nych kom entarzy. W olno zapew ne, a n aw et trzeb a w zw iązku z a k tu a l­

ny m i cecham i a k tu kom unikacji, mówić o ,,im m anentności” w całkiem specyficznym znaczeniu, ale jasne przecież, że jest ona — jak autonom ia w ogóle, czy to dotycząca procesu kształtow ania, czy też czynności recep­

c y jn y ch — zw iązana z ko n k retn y m i w a ru n k a m i historycznym i. Ich uw zględnienie trak to w ać należy jako ogólnie p o jętą (choć odniesioną zwłaszcza do recepcji tekstów historycznych) przesłankę, um ożliw iającą dośw iadczanie sam oistności i sam ow ystarczalności postrzegania estety cz­

nego i odbioru, i dlatego ch a ra k te ry sty k a czytelnika, dokonana w yżej, także m usiała wziąć ten aspekt w rachubę. Oznacza to, m ówiąc kon­

k re tn ie j, że znajom ość wąsko i szeroko p ojętej sy tu a c ji w yjściow ej — w sensie specyficznych właściwości g atu n k u — rep rezen to w an ej przez w y b itn e tek sty niezbędna jest, by w łaściw ie podejść do dzieła litera c k ie ­ go. N ależy sądzić, iż tak rozum iana w izja historyczna jest z pew nością w p ersp ek ty w ie in te rte k stu a ln e j głów nym p u n k tem krystalizo w ania się odbioru (od tego w ychodzi w sw ych rozw ażaniach L a u re n t J e n n y 1988:

265n.). D latego zdaje się raczej nie nasuw ać w ątpliw ości, że zagadnienie,

(10)

I N T E R T E K S T U A L N O Ś Ć I R E C E P C J A 347 jakim jest doniosłość zjaw isk in te rte k stu a ln y c h w recepcji, da się w stęp ­ nie określić w ten sposób, że czytelnik — dla uzyskania d ostateczn ej kon­

kretyzacji, „szczęśliw ej” w technicznym sensie — może zadowolić się uprzytom nieniem sobie tego, co dan em u dziełu w łaściw e jest jak o m i­

nim um , potrzebne dla zaistnienia in tertek stu alno ści, p o jętej ogólnie i ga­

tunkow o.

Trzeba jed n ak zważyć, że w ten sposób stan ęło b y pod znakiem za­

p y tan ia samo pojęcie in tertek stu aln o ści, i to nie tylko dlatego, że m ia­

łoby ono w te d y już niew iele w spólnego z ogólnie p rzy ję ty m (co p raw d a, w sum ie rzecz biorąc, dość niejasnym ) pojęciem rozum ienia, ale i dlatego, że do historycznych u w aru nk o w ań, k tóre b rać trzeb a pod uw agę p rzy odbiorze tekstu, należą przecież nie tylko te k sty i tra d y c je gatunkow e, lecz także zasoby w iedzy h isto ryczn o-k u lturo w ej. Skoro jed n ak rozróż­

nienie to n aw et w bad an iach n ad in tertek stu aln o ścią nie jest tra k to w a n e jako niek o n tro w ersy jn e, a w pracach o alu zji literack iej tra c i całkow i­

cie sens (por. P e rri 1978: 305), m ożna zeń tu ta j całkow icie zrezygnow ać.

P rzecież w w ielu przypadkach, np. p rzy opracow aniach m otyw ów m i­

tycznych, nie sposób rozstrzygnąć, czy d ają się one w ogóle odnieść do określonego tek stu referen cyjn eg o , gdyż m otyw y tak ie o derw ały się n ie­

jednokro tnie od p ierw o tn y ch tek stó w i sta ły się częścią w iedzy k u ltu ro ­ w ej. Co w ięcej, należy w ogóle w yjść z założenia, że p rzetw arzan e i zbie­

ran e przez nas dośw iadczenia z poszczególnym i językow ym i dziełam i sz tu ­ ki, odnoszące się do treści u form ow anych w dziełach, do w łaściw ości fo r­

m alnych (np. stylistycznych) czy też do obu ty ch płaszczyzn, w y k a z u ją skłonność do n ab ieran ia cech ogólności. Oczywiście, ten den cja ta w za­

sadzie pojaw ia się rów nież, gdy p rzetw arzam y przeżycia jednorazow ych zjaw isk w sferze życia codziennego, w obcow aniu z lite ra tu rą z n a jd u je ona jedn ak o w iele b ard ziej zróżnicow ane i w yraziste p u n k ty zaczepie­

nia, a poza tym , stając się w łasnością zbiorową, k ry sta liz u je się w fo r­

m ach, które są trw alsze i d a ją się łatw iej zaktyw izow ać. Zw łaszcza — by w ym ienić tylko niek tó re p rzy k ład y — to, co n azyw am y skarb n icą cytatów , p arady gm atyczn e ty p y zachow ań i zdarzeń, nazyw ane najczęś­

ciej w edług im ion egzem plarycznych protagonistów (Syzyf, N arcyz, szczęś­

liw y Hans), znaczące regiony (A rkadia, Inferno), ale i tytu łow e postacie, m etonim icznie zastęp u jące sław ne dzieła literackie (Don K ichot, H am let, Faust), sta ły się elem en tam i w iedzy k u ltu ro w ej, choć przecież ta k a nie­

m al em blem atyczna rep re z en ta cja w cale nie m usi być końcow ym e ta ­ pem om aw ianego procesu rozwojowego. E lem en ty kom petencji literack iej, a także, co jasne, ogólnokulturow ej, k tó re przechow yw ane są w w iedzy zbiorow ej, są n iek ied y — zakładając odpow iedni zakres i wyższą jakość k u ltu ry czytelniczej — bogatsze i b ard ziej zróżnicow ane, uzy sku ją często jedynie statu s śred n iej egzem plaryczności, np. jako rep re z en ta ty w n a scena z d ra m a tu czy powieści, p rzy czym nie będzie nam tu chodzić

o rozm aite różnice stopnia i o ich skalę.

(11)

Po stro n ie czytelnika zn ajd uje się więc zapew ne w iększy m a te ria ln y potencjał k om unikacyjny, na k tó ry m bazować może a u to r, niż m ogłoby się zrazu w ydaw ać. N ależy wszakże pam iętać, że uogólnienia, w y raża­

jące się w w ym ienionych rep rezentacjach , m ogą w praw dzie w akcie re ­ cepcji n ab rać cech żywotności, ale cofnąć się, tj. zreindyw idualizow ać i skonkretyzow ać, m ogą tylko w tak im stopniu, w jakim odnośny tek st sam w tym pom aga czy dostarcza niezbędnych inform acji, co jest ko­

nieczne w łaśnie w tedy, gdy te k olektyw ne rep re z en ta cje nie są już tylko w artością w ten lub in n y sposób i w ciąż na nowo w y p raco w y w an ą przez in d y w idu aln y ch czytelników , lecz m ają jako takie swą cenę i są w obie­

gu. Lecz brak tak ie j eksplikacji w tekście nie oznacza bezw arunkow o uszczerbku czy ograniczenia m ożliwości k o nk rety zacy jn y ch . Dość w spom ­ nieć sonet N ervala El Desdićhado: „Z daje się on składać z literack iej aluzji i a u to c y ta tu ” 8, a jedn ak naw iązania do Scotta, do rom an su o A m a- disie, do H om era i W ergiliusza, do neoplatonizm u, nie d a ją się uru ch o ­ m ić w całej sw ej pełni przez odw ołanie do ich szczegółow ych przejaw ów . Raczej działają one głów nie jako nastrojo w e ew okacje i jako elem ent k o n stru k cji „m itycznego św iata w ew n ętrzn eg o ” w chodzą w skład sam o­

istnej k onstelacji sonetu. Jeśli w sk u tek tego czy te ln ik -am a to r nie p o tra ­ fi szczegółowo prześledzić transpozycji tek stu referen cy jn eg o i nie da się skłonić do dodatk o w ej le k tu ry odpow iednich tekstów , by uzyskać

„kluczow e” przeżycie, i jeśli z d ru g ie j stro n y konieczność ogarnięcia d y sta n su in te rte k stu a ln eg o niek ied y zdaje się po p ro stu nie istnieć, to chciałoby się pójść krok d alej i spytać, czy w ogóle uspraw iedliw io ny jest p o stu lat lecture relationnelle (G enette 1982: 450, dobitn iejszy w yw ód u Schm ida 1981), czyli porów naw czej ak tu alizacji te k stu w cześniejszego ze w szystkim i jego szczegółami, dok on u jącej się podczas odbioru na płasz­

czyźnie przedm iotow ej. Bo przecież, by now e u k ształtow anie stało się dostępne bezpośredniem u przeżyciu, nie w y starczy zapew ne sam a a k tu ­ alizacja, chyba że chodzi o jednoznacznie kom iczne odw ołania. P aro d ię i pokrew ne g atu n k i p arafra z u ją c e [R e fle x g a ttu n g e n ] należy jed n ak tra k ­ tować raczej jako p rzy p adek szczególny, przede w szystkim dlatego, że tek st re fe re n c y jn y często jest w tekście p a ra fra z u ją c y m [Verarbeitungs­

text] m ate ria ln ie obecny, a jego tra n sfo rm ac ja dokonuje się poniekąd w w idoczny sposób (np. jako ironiczna pseudoidentyfikacja). Je śli jed n ak przekształcenie m usim y w ynajdyw ać, w y kryw ać, interp reto w ać dopiero poprzez ko n fro n tację dw óch tekstów , to nasuw a się pytanie, w jak i spo­

sób tak a dw uw ym iarow ość procesu k o n k rety zacji m iałaby w spółgrać z za­

sadniczo jednow ym iarow ą p ersp ek ty w ą „uczestnik a” [participant].

Oczywiście w iadom o, że ta o statnia persp ek ty w a nie w yklucza w cale w rażliw ości wobec tego, co historyczne. W ym ienione czynniki g atu n k o ­ we rozum ienia tek stu im plikują, że w spółczesna publiczność w ogóle po­

8 Por. in terp reta cję u S t i e r l e g o (1967: 109 n.).

(12)

IN T E R T E K S T U ALNCftSC I R E C E P C J A 349 strzegą innow acje. Nie oznacza to jednak, że m ożna je za każdym razem rozpoznać jedynie dzięki in te rp re ta c y jn em u ogarnięciu d y sta n su do od­

pow iednich tekstów w cześniejszych, a nie dzięki stra te g ii u p rzy stę p n ia ­ nia, tkw iącej w sam ym dziele. Nie jest też z góry przesądzone, że porów ­ nanie historyczne zawsze da czytelnikow i coś w ięcej niż możność zdaw ­ kowego skw itow ania [A ha-E rlebnis], tj. że będzie dlań in teresu jące także estetycznie. W szystko zdaje się raczej przem aw iać za tym , że uśw iado­

m ienie sobie w ym iaru „w erty k aln eg o ” — tam p rzy n ajm n iej, gdzie da się on w yprow adzić z tk an k i określonego te k stu wcześniejszego — jest o peracją „obserw acyjną fobserver-Operation], dokonującą się w istocie na m etapoziom ie. Oznacza to jednak, że czy telnik -am ato r, gdy zręcznie p odprow adzony lub też inaczej skłoniony — w y k o n u je tę operację, po­

rzuca proces kom unikacji estetycznej z dziełem . Często usiłow ano objaś­

nić „ciem ną” liry kę M allarm égo przez udow adnianie lub analizow anie tego, co on sam określał jako „m ieszaninę jakichś zam ierzonych pow tó­

rz e ń ” i uw ażał w m niejszym lub w iększym stopniu za sk ładn ik niem al w szystkich książek (cyt. za J e n n y 1988: 265). Jeśli zintegrow anie o kreś­

lonych elem entów tek stu wcześniejszego badane jest rozw ażnie, to nie m ożna zapew ne nic tem u zarzucić. T rzeba w szak jasno zdać sobie sp ra ­ wę, że pod w zględem teoretycznym nie p rzy słu g u je tem u inna doniosłość niż podobnie pom yślanym pracom , k tó re dotyczą ła tw ie j zrozum iałych tek stó w innych autorów . Gdyż n aw et tam , gdzie m iałoby się powieść w ytłum aczenie znaczenia, jakie k o n k retn y proces tran sp o zy cji m a w p e r­

sp ekty w ie estety k i odbioru, zabieg ten nie zastąpiłb y objaśnienia, k tó re trz e b a w ydobyć ze s tru k tu ry całego tekstu.

W ty m kontekście rozm yślnie u nikałem w ykluczania z góry tego, co po dotychczasow ych rozw ażaniach w ydać się m usi co n ajm n ie j p ro b le ­ m atyczne; chodzi o przetw orzenie procesu tra n sfo rm ac ji in te rte k stu a ln e j w efekty w ną jakość, dostępną w przeżyciu estetycznym . W ielokrotnie r e ­ prezentow ano pogląd, że skoro n aw et nieuruchom ienie w y m iaru re fe re n - cyjn ego nie ogranicza trw ałości i oddziaływ ania dzieła, to jed n a k uw zględ­

nienie go pow oduje z pew nością w z b o g a c e n i e rozum ienia tek stu , i w iele zdaje się przem aw iać za tym , niezależnie od teorety czn ych roz­

w ażań, które nas dotąd zajm ow ały 9. Tak więc w św ietle naszej p roble­

m a ty k i in teresu jące być m oże krótkie rozp atrzenie p rzy n a jm n ie j jednego p rzy k ład u , w k tó ry m pogłębione rozum ienie osiągalne jest poprzez p rz y ­ w ołanie pow iązań in tertek stu aln y ch . R ain er W arning u sytu ow ał niedaw no Do przechodzącej B au d elaire’a z cyklu O brazy paryskie w tra d y c ji so­

9 Por. np. S c h m i d (1981, zw łaszcza s. 127), G e n e t t e (1982: 451). G en ette w ią ż e „zysk ” z każdym „h ip ertek stem ”, k tóry jest jako ta k i p ostrzegan y. P o n ie ­ w a ż jednak kategoria „ h ip ertek stu ” ob ejm u je w y r a z iste ga tu n k i parafrazu jące, przeto ó w „zysk ” n ie jest n iem a lże n iczym w ię c e j n iż k om p on en tem w ła śc iw e g o rozum ienia.

(13)

n e tu petrarkow skiego i w tra d y c ji Stil nuovo. Z p e rsp e k ty w y tego ukła­

du odniesienia, w pisanego w B au d elaire’owski sonet n a w e t na poziomie leksyk aln y ch zbieżności w opisie postaci, jako n iew y starczającą określił on in te rp re ta c ję jednoznacznie u w yp u k lającą w rażenie przem ijalności [das Transitorische] w zetknięciu z now oczesnym w ielkim m iastem . P rz e ­ ciwnie, d e m o n stru je on, w jaki sposób rzuto w anie przeżycia, n a b ie ra ją ­ cego kształtów , na tek sty referen cy jn e, stw arzające aurę, koresponduje ze zw iązkiem m iędzy now oczesnym odczuciem p rzem ijania [fugitif] a tym , co w ieczne [éternel], w jego an ty k izu jący m przedstaw ieniu. P okazuje rów nież, jak w sk u tek tego samo ek statyczne przeżycie s ta je się dostępne dośw iadczeniu jako k o n stru k cja poetycka w B a u d e laire ’ow skim sensie.

Nie będziem y tu w szczegółach odtw arzać p racy W arninga. K ilka uw ag może jed n ak w ystarczyć, by ogarnąć zakres nowo w prow adzonych rela cji [Referenz] in te rte k stu a ln y ch , k tó ry ch efektyw ność estetyczna zo­

s ta je przez W arninga uw idoczniona, a któ ry ch uw zględnienia żąda on w konsekw encji od czytelnika. N iezależnie od tego, że dotąd, tj. do W a m in - ga, n ik t w łaściw ie nie dostrzegł ty ch relacji, istotnie w y d aje się m ożli­

we, że czytelnik je „zrealizu je” , choć pod szczególnym i w aru n k am i, któ­

re — jak w olno sądzić — w cale nie przeczą pow yższym rozw ażaniom . W niniejszym p rzy p ad k u nie chodzi o odniesienia do zróżnicow anych cech indyw id u aln ych danego te k stu (D antego czy P e tra rk i), lecz o u r u ­ chom ienie jed n ej z m odelow ych sy tu acji, tkw iących w tra d y c ji lirycz­

nej, ciągnącej się przez stulecia, a więc o fra g m en t „genologicznej” in­

tertekstu alno ści, fragm en t, k tó ry zapew ne w w yjściow ym po tencjale li­

terackim czy k u ltu ro w y m w spółczesnej publiczności nie był już szeroko reprezen tow an y , i dlatego w łaśnie nie m ożna było go po p ro stu p rzy ­ wołać, a tylko w y raźn ie dopuścić do głosu poprzez tem aty zu jące p u en ­ tow anie. D w uw ym iarow e rozszczepienie a k tu le k tu ry (zob. w yżej) nie je st więc w cale pożądane, gdyż te k st — dzięki sw em u gatu n kow em u u k ształto w aniu — p o trafi zintegrow ać w y m iar „ w e rty k a ln y ” .

W idoczny staje się teraz w niosek, k tó ry zdaje się w iązać ze zrefero ­ w aniem fachow ych analiz ow ej dw uw ym iarow ości: jeśli n a w e t jest ona zasadniczo m ożliwa, to i tak pozostaje, jak sądzim y, rów nie h ip o tetyczna jak stojąca za nią, ogólnie po jęta k o n stru k c ja historyczna. P rz y n a jm n ie j w rozw ażanym p rzy p ad k u spraw a ta nie stw arza dylem atu. Nie chodzi tu ta j bow iem w cale (o ile rzecz osądzam słusznie) o dw ie w ykluczające się in te rp re ta c je, lecz — co mogło być w rezultacie w ręcz jed ny m z w a ­ ru n k ó w zintegrow ania refe re n c ji in te rte k stu a ln e j — o szczególne w y ­ akcentow anie rozum ienia, któ re w ogólnej (i zapew ne d y sk re tn e j) form ie zaw arte było w tekście i przed a rty k u łe m W arninga: w B a u d e laire ’ow­

skim sensie „ a n ty k izu ją c a ” p ersp ek ty w izacja „nowoczesności” , zn ajd u jąca k o n k retn y p u n k t zaczepienia w tra d y c ji Stil nuovo i przez to jeszcze efek­

tyw n iej oddziałująca. N iepewność w odniesieniu do w y b o ru m iędzy dw o­

m a w a ria n tam i in te rp re ta c y jn y m i w łaściw ie nie stw arza tru d n o ści dla

(14)

I N T E R T E K S T U A L N O S C I R E C E P C JA 351 czytelnika, a różnorodność ta da się n a w e t w y korzystać w sensie d y n a ­ micznego asp ek tu konkrety zacji, n a d e r często pow stającego w liryce.

Nieco dokład niej om ów iłem o sta tn i problem , gdyż zasadnicze dotąd rozróżnienie odbioru przedm iotow ego i obserw acji czy opisu d oprow a­

dzone zostaje w nim do k ry ty czn eg o m om entu, w k tó ry m m usi ono w rezultacie dowieść sw ej użyteczności. Trzeba tu zrezygnow ać z obszer­

n ej d y sk u sji na tem a t „ a rg u m en tu w zbogacenia” , k tó ry w y d aje się sen­

sow ny ty lko w kontekście in te rp re ta c ji konkretnego dzieła. Z am iast tego spróbuję podsum ow ać i uzupełnić dotychczas sn u te rozw ażania.

P o d jęta tu p ro b lem aty zacja pojęcia in tertek stu aln o ści zasadza się w istocie na rozróżnieniu in te rp re ta to ra i czytelnika, pociągającym za sobą z kolei odw ołanie do dalszych k ateg o rialn y ch rozróżnień, tak ich jak pro­

d u kcja i recepcja tekstu , persp ek ty w a h istoryczna i system atyczna. W tym kontekście nie jest przesadą tw ierdzenie, że w skazane rozróżnienia, z w y­

jątk iem dychotom ii p ro d u k cji i recepcji, o dgryw ają w nauce o lite ra ­ tu rze m niejszą rolę niż w innych p orów nyw alnych dyscyplinach. Po n ie­

w aż dotyczą one kw estii każdorazow ego oglądu przedm iotu, a w ięc czyn­

ności badacza lite ra tu ry , p rzeto m ożna je widzieć jako w łaściw e n a rz ę ­ dzia w y jaśn iania problem ów , k tó re — tra k to w a n e bez odpow iedniej p e r­

spek tyw y — narażone są na niebezpieczeństw o p rzy bierania dow olnych form .

W niniejszych rozw ażaniach zrezygnow ano z definicyjnego odgrani­

czenia użycia sam ego te rm in u „ in te rte k stu a ln o ść ”. Tem u niedostatkow i, k tó ry odzw ierciedla zresztą sy tu ację w stan ie badań, nie dało się zara­

dzić, co z pew nością m im o k ilk u uszczegółowień niekiedy przeszkadzało.

Dla w yb ran ej p ro b lem aty k i jed n ak może zrazu w ystarczyć globalne po­

łączenie in tertek stu aln o ści z faktem , że au to rzy poprzez specyficzne n a ­ w iązania i p rzetw orzenia dopuszczają do głosu te k sty lub fra g m en ty w cześniejszych dzieł literackich. Zagadnienie p e rsp e k ty w y należy bo­

w iem om awiać na płaszczyźnie, na k tó re j in tertek stu aln o ść jako tak a od­

g ryw a ostatecznie podrzędną rolę.

W gruncie rzeczy chodzi o bardzo ogólną relację m iędzy rozum ie­

niem in te rp re ta to ra i czytelnika, relację, k tó ra nig dy — jak się zdaje — nie w zbudzała szczególnego zainteresow ania, i to zapew ne dlatego, że nigdy nie była w idziana jako problem . Na pierw szy rz u t oka, gdy chodzi w łaśnie o zagadnienie recepcji, w cale nie m usi wieść na m anow ce u p a try ­ w anie jedynie w znaw cy w pełni w ykształconego czytelnika, wobec któ­

rego laik jest quantité négligeable czy też kuriosum , in te resu jąc y m z p u n k tu w idzenia socjologii lite ra tu ry . L ingw istyka n a tk n ę ła się więc w cześniej na odnośne problem y, w ty m p rzy n a jm n ie j sensie, że jej adep­

ci nie tylko opisują język, ale i sam i go tw orzą, co — gdy chodzi p rzy ty m o ten sam język — prow adzi do trudności analitycznych. Także b a ­ dacz lite ra tu ry , in te rp re tu ją c tekst, gra porów nyw alną, podw ójną rolę:

opis, k tó ry chce sprostać podstaw ow ym cechom literackiego dzieła sztuki,

(15)

nie może się w zasadzie obyć bez estetycznego postrzegania na płaszczyź­

nie przedm iotow ej; choćby in te rp re ta to r w pełni uśw iadam iał sobie te e ta p y zm ian perspek ty w y , to są one tylko p u n k tem w yjściow ym analizy, k tó ra pozostawia daleko w ty le to w szystko, co p otrafi rozpoznać czy- teln ik -am ato r.

T em u ostatn iem u zagadnieniu trzeb a się co p raw da przy jrzeć dokład­

niej. Dopóki chodzi o estetyczne postrzeganie na płaszczyźnie przedm io­

tow ej, różnica m iędzy am ato rem a specjalistą da się bez w ątp ien ia ok­

reślić w ten sposób, że ten ostatn i dzięki w yćw iczonej i w yo strzo nej ob­

serw acji procesów postrzegania grom adzi o w iele większą ilość danych i dochodzi tą drogą do bogatszej analizy. W szakże decydujące znaczenie m a jedynie tak i w niosek: teo rety cznie rzecz biorąc, nie m a istotnych przeszkód, b y czytelnik zrek on stru ow ał i przysw oił sobie ową głębiej sięgającą analizę postrzegania, k tó ra staje się uchw y tn a poprzez opis (kw estię technicznych m ożliw ości jej przekazania pozostaw iam y na m a r­

ginesie). D ystans w y ró w n an y w ten sposób jest bowiem w gruncie rzeczy w yłącznie różnicą stopnia. Nie chcem y przez to zaprzeczyć, że istn ieją przypadki, w któ ry ch postrzeganie „p o zytyw ne” , tj. w zbudzające este­

tyczne zainteresow anie, może być uruchom ione dopiero w łaśnie przez w praw nego in te rp re ta to ra . Z d ru g ie j stro n y wszakże (ab strah u jąc od tego) pomoc w pom nażaniu danych czerpanych z postrzegania nie jest nieodzow ną koniecznością, o ile czytelnik sam odzielnie uzyska zadow a­

lają cy re z u lta t k o nk retyzacji. Co w ięcej (to dostrzegł praw idłow o C er- venka) ów re z u lta t czy teln ik a-am ato ra będzie w pew nym sensie bogatszy niż in te rp re ta to ra 10: tam , gdzie m ów iąc językiem h erm en eu ty k i, chodzi o „końcową ap lik ację” [Applikationsfinish] konkretyzacji, a więc o re ­ latyw izację do w łasn ej sy tu a c ji życiowej, in te rp re ta to r w roli obserw a­

to ra d o trzy m u je k ro ku (jeśli w ogóle) tylko w niedoskonałym stopniu.

Bardzo złożone sp raw y są tu ta j co praw da załatw iane cokolw iek zbyt szybko, ale w olno chyba na razie p rzyjąć, że na płaszczyźnie recep cji este­

tyczn ej analityczne re z u lta ty in te rp re ta to ra o ty le mogą pomóc czy telni­

kowi, o ile p rzy czy niają się do przeistoczenia tek stu w obiekt estetyczny.

S y tu a c ja zm ienia się całkowicie, skoro tylko praca badaw cza, tra c ąc z pola w idzenia odbiór estetyczny, usam odzielnia się w ten sposób, że zajm uje się problem am i, m ieszczącym i się jed y nie na m etapłaszczyźnie specjali­

sty czny ch b ad ań naukow ych, a więc np. tym i, k tó re dotyczą pow staw ania bądź — w w ęższym sensie — procesu kształtow ania dzieła literackiego.

M ożliwość bezpośredniego p rzeniesienia uzyskanych przy ty m w yników w obszar recepcji zo rientow anej estetycznie w y daje się, jak powiedziano, zasadniczo w ykluczona. Gdzie natom iast, zwłaszcza w kontekście dzieł b a rd z iej odległych historycznie, rek o n stru o w an e są historyczne p rzesłan ­

10 Tak jak i z d rugiej stro n y an aliza in terp reta to ra o d k ryw a o c z y w iśc ie bo­

g a tsze m o żliw o ści fu n k cjon aln e. Por. C e r v e n k a (1978: 37n.).

(16)

IN T E R T E K S T U A L N O Ś Ć I R E C E P C J A 353 ki ogólnej n a tu ry , np. pod postacią istn iejącej w danym m om encie sy­

tuacji gatunko w ej, p race takie m ogą przyczynić się do tego, że dzisiejszy odbiór nie popadnie w jednostronności bezpośredniego podejścia, zw ią­

zanego jedynie z jakim iś w spółczesnym i przesłankam i.

W te j persp ek tyw ie wolno spytać, czy (a jeśli tak, to w jak i sposób) wysoko cenione, choć niek ied y już zastępow ane określenie „ in te rte k stu ­ alność” da się w ogóle jeszcze uspraw iedliw ić. W o statn im z w ym ienio­

nych przy p ad k ów traci ono w alo r term in u , o ile w odniesieniu do w spo­

m nianych przesłanek nie chodzi o poszczególne teksty; gdy jednak, jak w pierw szym przy p ad k u , analizow ane są relacje do jednostkow ych, in ­ d y w idualny ch tekstów w cześniejszych, p o j ę c i e to zdaje się nie w y ­ rażać nic w zauw ażalny sposób innego niż to, co jest trad y cy jn ie p rzed ­ m iotem badań historycznoliterackich. Co się tyczy o statn iej kw estii, o k tó ­ rą teraz już ty lk o chodzi, to już na w stępie w skazaliśm y nowe am b itn e w ysiłki w b adaniach nad in tertek stu aln o ścią i w istocie m ożna b y po­

m yśleć o tym , by te rm in u tego — a b stra h u ją c od prac czysto teorety cz­

nych — używ ać w odniesieniu do tak ich analiz, jak analiza W olfa Schm i- da, k tó ry w pow iązaniach now eli P u szkina o poczm istrzu z tek stam i w cześniejszym i dostrzega głów nie zróżnicow ane strategie autorskie n . To, co szczególne, w a rty k u le Schm ida widzieć m ożna w dw óch aspektach: po pierw sze w o biektyw nej okoliczności, że pow iązania te w ykazano w ob­

rębie całego tek stu Puszkina, po w tó re w drobiazgow ym i odkryw czym sposobie ich ustalania. Mimo to — jeśli pozostać przy d ru g iej kw estii — w ydaje się w ątpliw e, czy w łaśnie to, co jakościowo szczególne, może uza­

sadnić w ęziej zdefiniow aną k ategorię in tertek stu alno ści, gdyż n a w e t to podejście trw a zasadniczo p rzy p ersp ek ty w ie estetyk i twórczości, a za­

pew nienia Schm ida, że ówczesny, wysoce selek ty w n y k rąg ad resatów zrozum iał n ajsu b teln iejsze p o d tek sty i aluzje (1981: 127 n.), nie oznacza wcale, że ci czytelnicy w akcie estetycznego postrzegania u św iadam iali sobie relacje, zachodzące w p rzetw orzeniach P uszk ina (co nie zm ienia oczywiście fak tu , że na płaszczyźnie genologicznej w idoczny m ógł być d y sta n s now eli o poczm istrzu w obec w spółcześnie utrw alonego m odelu gatunkow ego). Skoro jed n ak tak jest, to trzeb a zrelatyw izow ać także pierw szą z w yszczególnionych kw estii. Nieco inaczej rzecz się m a ze s tu ­ dium W arninga, gdyż tu ta j istotnie in tertek stu aln o ść staje się dla czy­

teln ik a dośw iadczeniem estetycznym , w sp arty m — co p raw da — na re ­ feren cjach gatunkow ych, choćby n a w e t bardzo zróżnicow anych. Nie w y ­ d a je się jednak, by m ożna było w skazać w iele przypadków porów nyw al­

nych, tj. nie dający ch się zasadniczo zaliczyć do gatunków tekstow ych, k tó ry ch k o n sty tu ty w n ą cechą jest naw iązanie.

11 Por. S c h m i d (1981), jak ró w n ież łą czą cy się z tym refera t w n in iejszy m tom ie.

23 — P a m i ę t n i k L i t e r a c k i 1988, z . 1

(17)

Je śli — tak jak tu sugerow aliśm y — sam odzielność pojęcia m te rte k - stualności uzależnim y od k ry te riu m recepcyjnego lub też uznam y in ter­

tek stu aln o ść tylk o tam , gdzie da się przekazać adresatow i, to w gruncie rzeczy nie pow iem y w iele w ięcej nad to, co w ten lub inny sposób zdaje się już tkw ić w n iek tó ry ch ujęciach. Jeśli, p om ijając w prow adzenie te r­

m in u przez Ju lię K ristevę, przypom nieć tezę B achtina o dialogiczności, to w łaśnie w jego zap atry w an iach na słowo „dialogiczne” , „dwugłoso­

w e ” i „w ielogłosow e” , na każdorazow o specyficzne kontekstow e zabar­

w ienie m ate ria łu słownego, na p luralizm językow ych św iatów , w po­

łączeniu z w yobrażeniam i o powieści, o d n ajd u jem y w ystarczające p u n k ty zaczepienia w skazujące na to, że taki dialog zyskuje zdarzeniow ą w y­

razistość dopiero poprzez inscenizację, a więc w obrębie dzieła. Je śli naw et Twórczość Franciszka Rabélais’go B achtina w istocie opiera się na tezie o karnaw alizacji, to przecież także tu ta j powieść jest dob itny m i m ają­

cym ogólniejszy sens przykładem , jak sprzęgnięcie heterogenicznych ko­

dów językow ych i k u ltu ro w y ch poprzez w yobcow ujące stem atyzow anie naru szy ć może w łaściwości gatunkow e [Generizität] (choć te zapew niają trw ałość i zrozum iałość tekstów ), jak spow odow ane przez to ew okacyjne rozchw ianie [Dispersion] ujaw n ia problem atyczną obecność pluralizm u instancji, czyli jak zorganizow ane zostaje bardziej zajm ujące widowisko niż to, jak ie kiedykolw iek stw orzyć by m ogła dialogiczność, stw arzana przez historyczne następstw o.

Z apew ne także w ty m p rzy p ad k u decydującym m om entem nie jest odniesienie do pojedynczego tekstu, tylko w yeksponow anie złożonych całości gatunkow ych, k tóre czytelnik mógł łatw o rozpoznać lub naw et prześledzić ich przetw orzenie. Bez w ątpienia możliwości te są zasadniczo ograniczone w tedy, gdy dzieła pozostają w relacji do określonych re p re ­ z en ta ty w n y c h tekstów w cześniejszych. Lecz n aw et przy parodii i pastiszu trzeb a pam iętać, że to nie tylko tek sty w yjściow e są najczęściej szeroko znane, tj. są głębiej zakorzenione w zbiorow ej w iedzy k u ltu ro w e j, także tra n sfo rm ac je dotyczą z reg u ły czegoś ogólniejszego niż pojedynczy tekst (np. gatu n k ó w czy kom ponentów gatunkow ych, stylów autorskich, zinsty­

tucjonalizow anych dy skursów itp.). Jed y n ie np. w rosyjskim sym bolizm ie, w „ k u ltu ro w e j glossolalii” rosyjskich akm eistów 12, w tek sta ch T. S. Eliota, czyli wszędzie tam , gdzie m ontaż cy tató w z w łasnej i obcej lite ra tu ry zdaje się staw iać rozum ieniu w ym agania o bardzo w ysokim stopniu eks- kluzyw ności, pojaw iają się pow ażniejsze problem y. Bez dokładniejszego oglądu odnośnych tekstów nie m ożna nic orzec o stosun ku m iędzy każdo­

razow o uszczegółow ionym i przejaw am i in te rte k stu a ln y c h naw iązań a m ożliw ościam i k o nkretyzacji. Lecz dopóki poezja nie d e g en eru je się do

12 Por. z n o w szy ch prac w n ik liw e stu d iu m R. L a c h m a n n (1984).

(18)

IN T E R T E K S T U A L N O Ś Ć I R E C E P C J A 355

postaci kabalistycznego ry tu a łu lub zabaw y w zgadyw ankę [Rätselspiel], bazować m ożna na sw oistej zasadzie kom pensacji: im b ardziej ezoteryczna lub w ręcz p ry w a tn a jest u kształto w an a treść, tym bogatsze są m ożliwości uw olnionej poniekąd k on k rety zacji, zwłaszcza gdy bierze ona za początek cytaty, czyli wysoce zsem antyzow ane elem en ty kom pozycyjne, k tó re w sprzęgnięciu w zajem nie się potęgują.

Jeśli ab strahow ać od w skazanych przed chw ilą przypadków szczegól­

nych, to m ożna chyba w yjść zasadniczo z założenia, że in tertek stu aln o ść, o ile inscenizow ana jest jako cen traln e zdarzenie, w skazyw ana jest w ten lub in n y sposób za p ośrednictw em ogólnych i gatunkow ych elem entów bądź procedur, k tó ry c h uogólnienie m a zapew ne w rozm aitych p rzy p a d ­ kach różną m iarę (zwłaszcza ze w zględu na publiczność, jaką się m a na uwadze), ale stanow i jednak, jak się zdaje, w a ru n e k tego, b y in te rte k s tu ­ alność stała się czytelnikow i w ogóle dostępna w pozytyw nym przeżyciu.

Jed nakże w yeksponow ana tu ta j doniosłość k ry te riu m recepcyjnego jest u chw ytn a także w całkiem innym kontekście. Pow iedzieliśm y już, iż a n a ­ lizy in te rte k s tu a ln e zaw ierają najczęściej wskazów kę, że ówczesna publicz­

ność z pew nością na swój sposób rozpoznałaby rek o nstru ow ane przetwro- rzenia. Ja k i jest jed n ak sens tak iej uw agi, jeśli nie to, by histo ry czn y czytelnik bądź jego sposób odbioru stał się potw ierdzeniem , poniekąd zw ornikiem re k o n stru k c ji transpozycji in te rte k stu a ln y ch . W ynik a n a ­ lizy — jeśli w ery fik acja tak a nie jest rozw ażana czy uw zględniana — rzeczyw iście pozostaje h ipotetyczny, jak przy każdej rek o n stru k c ji h isto ­ rycznej, i dlatego wiąże się z m etajakościam i, takim i jak zwartość, logicz­

ność itp. Ale n aw et tam , gdzie jakości te osiągnięto, problem teoretycznej otw artości dzieła na przeszłość nie jest raz na zawsze rozw iązany. In te r ­ p re ta to r — zwłaszcza gdy kw estia ran gi w cześniejszych tekstów jest m n iej am b arasu jąca — może poprow adzić rzecz sw obodniej, w ejść w rolę

„ arcy czy teln ik a” i, nie troszcząc się w zasadzie o takie problem y, z a ara n ­ żować ,,bricolage” , „ g rę ”, „czerpanie przyjem ności z h ip e rte k s tu ” (G enette 1982:452) i skłonić swego czytelnika do zasm akow ania w tych pięknych zajęciach. Je d n a k nie m a w ty m ani k rz ty d eterm inacji, b y w obliczu w skazanych zagadnień obstaw ać p rzy sam odzielności czytelnika, k tó re j — ogólnie rzecz biorąc — nie da się całkow icie obejść, także w tedy, gdy am bicją sta je się w prow adzenie do czynności recepcyjnych, a naw et w ów ­ czas, gdy może się ona w ogóle spełnić [wird operabel gemacht] dopiero dzięki history czn em u kom entarzow i i w skazówkom . Sam odzielność ta może n iekiedy u trw alić się na znacznym obszarze; w każdym razie — by na koniec poddać to jeszcze raz rozw adze — nie w yd aje m i się z góry przesądzone, że np. odbiór specyficznych aluzji i odesłań na płaszczyźnie gatunkow ej, gdzie dostępne są one przeżyciu jako niezbyt w yraźnie skon- tu ro w an e ew okacje, oznacza rzeczyw iście skrom niejszy, w ręcz m n iej a d e k w a tn y e fe k t k o n k rety zacji. M ożna zapew ne odwrócić się od całej tej p ro b lem aty k i czytelnika, co zgodne byłoby zresztą z długą p ra k ty k ą his­

(19)

toryczną. Ale gdy chodzi o rozum ienie tekstu, nie sposób pośród in n y ch zagadnień naukow ych zaniedbyw ać pierw otnego przeznaczenia dzieła li­

terackiego, już choćby dlatego, że sam in te rp re ta to r jest w ty m p rzy p a d ­ ku zm uszony, p rzy n a jm n ie j na jakiś czas, dzielić persp ek ty w ę czytelnika-

P rzeło ży ł Ja c e k K u b i a k

B ib lio g ra fia

B e n - P o r a t , Z. (1988), P o e t y k a a lu z ji li te r a c k ie j. P rzeło ży ła M. A d a m c z y k - - G a r b o w s k a . W tym zeszycie, s. 315— 337.

C e r v e n k a , M. (1978), D er B e d e u tu n g s a u f b a u des li ter a ris ch en W e r k s . H rsg.

F. В о 1 d t, W. - D. S t e m p e l . M ünchen.

G e n e 11 e, G. (1982), P a lim p se s te s. La l i tt é r a t u r e au se cond de g ré . P aris.

J e n n y , L. (1988), S tr a t e g i a fo r m y . P rzeło ży li K. i J. F a 1 i с с y. W ty m zeszycie, s. 265— 295.

L a c h m a n n, R. (1984), Bach tin s D ia lo g izitä t u n d die a k m e i s t is c h e M y t h o - P o e t i k als P a r a d ig m a d ia l o g is ie r t e r L y r ik . W zbiorze: Das G espräch. Hrsg. K. S t i e r - 1 e, R. W a r n i n g . M ünchen. „P oetik und H erm en eu tik ” 11, s. 489— 516.

P e r r i , C. (1978). O n A lludin g. „P oetics” 7, z. 3, s. 289— 307.

R i f f a t e r r e , M. (1972), K r y t e r i a a n a li z y stylu . P rzeło ży ł I. S i e r a d z k i . „P a­

m iętn ik L itera c k i” 1972, z. 3, s. 219— 253.

— 1979a), La P r o d u c ti o n d u t e x t e . Paris.

— (1979b), La S y l l e p s e i n t e r t e x tu e l le . „ P o etics” 40, s. 496— 501.

— (1980), La T race d e l ’i n t e r t e x te . „La P en sé fr a n ç a ise ” (październik), s. 4— 18.

— (1981), L ’i n t e r t e x t e inconnu. „L ittératu re” 41— 44, s. 4— 7.

— (1988), S e m i o t y k a i n t e r t e k s tu a l n a : in t e r p r é t a n t. P rzeło ży li K. i J. F a l i с с y.

W tym zeszycie, s. 297— 314.

S c h m i d , W. (1981), I n t e r t e x t u a l i t ä t u n d K o m p o s i t i o n in P u ś k in s N o v e l l e n „D er S c h u s s ” und „D er P o s t h a l t e r ”. „P o etica ” 13, z. 1/2, s. 82— 123.

S t i e r l e , K. (1967), D u n k e lh e it u n d F o r m in G é ra rd d e N e r v a l s „ C h im è r e s ”.

M ünchen.

W a r n i n g , R. (1982). I m it a ti o und I n t e r te x t u a li tä t . Z u r G e s ch ich te l y r is c h e r D e- k o n s t r u k t i o n d e r A m o r t h e o l o g i e : D ante , P etrarca, B audela ire. W zbiorze: K o l ­ lo q u i u m K u n s t u n d Philosophie . T. 2: Ä s th e t is c h e r Schein. P aderborn, M ün­

ch en, W ien, Zürich, s. 168— 207.

Cytaty

Powiązane dokumenty

© Copyright by Wyższa Szkoła Turystyki i Języków Obcych, Warszawa 2017 Pewne prawa zastrzeżone.. ISSN 1899-7228 Nakład:

Na drugim miejscu znalazła się Gruzja, gdzie w strukturze PKB udział całkowity turystyki to 20%, pokazuje to, jak ważna w polityce gospodarczej tego kraju jest turystyka i w jak

© Copyright by Wyższa Szkoła Turystyki i Języków Obcych, Warszawa 2016 Pewne prawa zastrzeżone.. ISSN 1899-7228 Nakład:

Warto jednak podkreślić, że motywacje osób, które decydują się na uprawianie tanatoturystyki, mogą być znacznie bardziej złożone, dla wielu również niezrozumiałe, gdyż

Kuchnia molekularna w restauracji z gwiazdką Michelin – „Atelier Amaro” w Warszawie 169 Przewodniki istnieją dla wszystkich regionów Francji oraz dla wielu innych krajów,

59 The development of corporate tourism in Poland in the period of 2009–2014..

Ze względu na uczestnictwo mamy tutaj Czechy z grupy pierwszej – udział obywateli tego kraju przewyższa średni udział mieszkańców Unii w wyjazdach krajowych i zagranicznych,

Redaktor językowy: dr Bożena Iwanowska Redaktor naukowy tomu: Halina Makała.. RADA NAUKOWA