Zofia Mitosek
"Bachtin : dialog - język - literatura",
pod red. Eugeniusza Czaplejewicza i
Edwarda Kasperskiego, Warszawa
1983 : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 75/4, 335-344
1984
R E C E N Z JE
335
pow iedzieć, że op isyw an a przez W ysłouch technika sym u ltan iczn a w w ięk szo ści przytoczonych przykładów n ie p rzezw ycięża su k cesyw n ości narracji, lecz jest je
dynie X X -w ieczn ą odm ianą klasycznego n a r r a c y j n e g o d y s k u r s u , odm ianą o p o w i a d a n i a o z d a r z e n i a c h rozgryw ających się w jednym czasie, ale w różnych m iejscach. Zdaję sobie jednak spraw ę, że m oja polem ika jest w tym m iejscu projektem zupełnie innej książki.
W ł o d z im ie r z B olecki
BACHTIN. DIALOG — JĘZYK — LITERATURA. R edakcja: E u g e n i u s z ; C z a p l e j e w i c z i E d w a r d K a s p e r s k i . W arszaw a 1983. P a ń stw o w e W y
daw n ictw o N aukow e, ss. 610, 2 nlb.
O m aw iana tu publikacja potw ierdza praktycznie tezę S tefan a Ż ółk iew sk iego 0 zbiorow ym n ad aw cy w kom u n ik acji literack iej. W obiegu ryn k ow ym autor zo
staje w top ion y w aparaty w yd aw n icze i d ystrybucyjne, jego tekst stan ow i z a le d w ie część tego złożonego przedm iotu sem iotycznego, jakim jest książka. Tom B achtin p ow in ien nosić na karcie ty tu ło w ej napis: E ugeniusz C zaplejew icz, Edw ard K a
sperski, Bachtin, i być trak tow an y jako m onografia pośw ięcona w ielk iem u uczo
nem u. M onografia ilu strow an a obszernym i cytatam i, zaw ierająca b ib liografię 1 aneks: Bachtin w oczach k r y t y k i św ia t o w e j.
N ie jest to jednak m onografia, tylk o antologia. Przykład ten w sk azu je, jak p ły n n e są granice m iędzy dw iem a od m iennym i form am i działalności w y d a w n iczej.
D ow odzą tego proporcje m iędzy zam ieszczonym i w pu b lik acji tekstam i: w y p o w ied zi B achtina zajm ują 318 stronic tom u o ogólnej ich liczb ie 610. Z atem n ie w ie le w ię cej n iż p ołow ę. J eśli w eźm ie się pod uw agę, że w yp ow ied zi te raz po raz są przeryw ane tytu łam i i hasłam i, które pochodzą od autorów w yboru, objętość ory
gin aln ych tek stó w B achtina spada poniżej p ołow y tom u.
M am y zatem do czynienia z B achtinem [Zinterpretowanym. P ozostaje się u sto
sunkow ać do tej interpretacji. Zanim to uczynim y, w arto zastanow ić się, w jakiej m ierze czyteln ik polski m oże w ogóle tego typu u jęcie ocenić. W artość an tologii znaczy na tle całego dorobku pisarza, jego .,o e u v r e ”. Pism a B achtina n ie zostały jeszcze w całości w yd an e a n i w ZSRR, a n i tym bardziej w Polsce. Przyznać jednak trzeba, że to, co zostało opublikow ane po drugiej w o jn ie św iatow ej, w dużej części jest przełożone na język polski. Chodzi o P r o b le m y p o e t y k i D o s to j e w s k ie g o (1963;, przekład N. M odzelew skiej w r. 1970), T w ór czość Franciszka R abelais’go a k u ltu ra lu d o w a ś r e d n io w ie c za i renesansu (1965; przekład A. i A. G oreniów w r. 1975) oraz P r o b le m y l i te r a tu r y i e s t e t y k i (1975; przekład W. G rajew skiego w r. 1981). W p rzy
gotow an iu red ak cyjn ym jest przekład ostatniego zbioru prac B achtina, zatytu łow a
nego Estietika słowiesn ogo tw o r c z e s t w a (PIW, tłum aczy D. U licka). N ie uk azały się natom iast p olsk ie tłum aczenia prac w yd a w a n y ch pod n azw iskiem W alentina W. W o- łoszyn ow a (F re jdizm . K r it ic z e s k ij oczer k, 1927, oraz M a r k s iz m i fiło sofija ja z y k a , 1929), a także książki sygn ow an ej nazw isk iem P aw ła N. M iedw iedew a (Form aln y j m i e to d w liti eratu row iedien ii, 1928). A le M a r k s iz m i filosofija j a z y k a istn ieje pra
w ie w całości w języku polskim , w e fragm entach tłum aczonych w różnych czaso
pism ach oraz w an tologii M arii R enaty M ayenow ej i Zygm unta Salon iego R o s y j sk a szkoła s t y li s ty k i . Po spraw dzeniu z oryginałem okazuje się, że brakuje ty lk o rozdziiału 3 z p ierw szej części (Filozofia j ę z y k a i psychologia o b i e k t y w n a ) oraz roz
działu 4 z części drugiej (Dwie linie w m y ś li filo zo ficzn o -lin g w istyczn ej). Z k siążki F o r m a l n y j m i e to d duży fragm ent przełożono w antologii M a r k s iz m i li te r a tu r o z n a w s t w o w s p ó łc z e sn e (pod redakcją B. Owczarka, 1979); k ilk a tek stó w zam ieścił.
336
R E C E N Z J Ew cześn iej „P rzegląd H u m an istyczn y”. W om aw ian ym w yb orze prac B achtina książ
k a ta jest obszernie przytaczana. Istn ieją fran cu sk ie i a n g ielsk ie p rzek ład y M arksi
z m u i filo zofii j ę z y k a oraz n iem ieck i przekład M ied w ied iew a. A m eryk an ie przetłu
m a czy li F r e j d i z m (F r e u d ia n i s m : a M a r x is t C ritiq u e, N ew Y ork 1976). Oryginały ro sy jsk ie bądź m ik ro film y posiada w P o lsce z a led w ie k ilk a osób.
S y tu a cja ta, choć w su m ie n ie najgorsza, n ie u ła tw ia ocen y w yb oru C zapleje- w ic z a i K asp ersk iego. W w yp ad k u F r e jd i z m u , F orm alnogo m i e to d a i E stietik i slo- w ie s n o g o t w o r c z e s t w a sk azan i jesteśm y n a g u sty autorów antologii. Ze
brane w n iej te k s ty trak tu jem y jako n ow ość, n iek ied y w ręcz rew ela cję. P o
zostają k siążk i tłu m aczon e w całości, z k tórych fragm en ty ró w n ież zn alazły się w w yb orze Bachtin. N a ich tle m ożna opisać m ech an izm y rządzące tą antologią.
C za p lejew icz i K a sp ersk i sp orząd zili do n ie j obszerne w stęp y . W opracow anym przez C zap lejew icza ży cio ry sie B ach tin a w y m o w n e są n ie ty lk o fak ty, ale i p rze
m ilczen ia w y n ik a ją c e z w a ru n k ó w druku. N a stęp n ie — zgodnie ze sw oją in ter
p retacją — autorzy w yb oru p o d zielili w części p ierw szej dorobek B achtina na 10 grup p rob lem ow ych : Z ało żenia w y j ś c i o w e , W k r ę g u filo zofii j ę z y k a , K u ltu ra , k a r n a w a ł, li ter atu ra, Id e e e s t e ty c z n e , K o n c e p c ja n a u k i o lite r a tu rz e, M iejsce o b r a z ó w w l i te r a tu r z e i k u lt u r z e , Zag a d n ien ia g a t u n k ó w lite rackic h, K a te g o r i e a nalizy li t e r a c k i e j , S ło w o w p o w ie ś c i, Dialog. N a d rugą część k siążk i sk ład a się antologia
pt. G ło sy o Bachtinie.
U kład rozd ziałów jest d ysk u syjn y: co znaczy rozd ział Id ee e s t e ty c z n e , dlaczego K a te g o r i e a n a lizy li te r a c k ie j p ojaw iają się n ieza leżn ie od k oncepcji n au k i o lite r a tu rze, a zw łaszcza d laczego są od n iej od dzielone przez rozdziały M ie jsc e o b r a z ó w w l i te r a tu r z e i k u lt u r z e oraz Z a g a d n ien ia g a tu n k ó w l i te r a c k ic h ? W ątp liw ości budzi zasada p rzytaczania tek stó w B achtina: jak g d y b y autorzy a n tologii zad aw ali uczo
n em u p ytan ia, na k tóre on, poprzez sw o je o p u b lik ow an e prace, odpow iada. Typ o d p ow ied zi za w arty jest w sposobie pytan ia; to p ytan ie w yzn acza strukturę przed
m iotu badania, n arzuca m u gran ice. W tym dialogu stroną czynną są C zaplejew icz i K asperski; B ach tin z n im i n ie rozm aw ia — zm arł w 1975 roku.
O w a a k ty w n o ść w y d a w c ó w a n tologii u ja w n ia się n ie ty lk o w sta w ia n iu pytań i u k ład zie p roblem ów , uk ład zie n ie od b iegającym zresztą od znanych już w cześn iej in terp retacji dorobku B achtina. N iek ied y ma się w rażen ie, że n ie ty lk o przepytują oni uczonego, ale, jak za p o b ieg liw i n au czyciele, p odpow iadają m u. M am tu na m y ś li p od tytu ły, p o ja w ia ją ce się w poszczególn ych rozdziałach; one tak że pocho
dzą od w y d a w có w . C zęsto p rzeryw ają in tegraln y tok rozum ow ania, „tną” jeden tek st, np. z T w ó r c z o ś c i F ran cis zka Rabelais'go, na efek to w n e cy ta ty o w y m o w ie u n iw ersa ln ej. C ytaty są nierzadko porząd k ow an e w b r e w orygin aln em u układow i.
W ty ch sam ych częściach an tologii znajdują się prace z różnych o k resów życia uczonego; d om inacja porządku p roblem ow ego nad ch ronologicznym m oże spraw iać w rażen ie, że m y śl B ach tin a była „gotow a od początku”. W rażeniu tem u autorzy w yb oru starają się jed n ak zapobiec w k rótkich w p row ad zen iach do rozdziałów , gdzie piszą, jak te sam e m o ty w y b yły k on tyn u ow an e, rozw ijane, a n iek ied y w ręcz p rzek ształcan e w d łu gim ok resie tw órczości n au k ow ej badacza.
K o n sek w en tn ie opuszczono B ach tin o w sk ie spacje, co m oże d ziw ić tym bar
dziej, że C zap lejew icz i K asp ersk i, p rzedrukow ując w tom ie w ła sn e prace o B ach tin ie (z 1977 г.), o sw o ich p od k reślen iach nie zap om nieli. N asu w a się jeszcze jedna uw aga: dw a tek sty z części G ło s y o B a chtinie zostały skrócone; jest to artyk u ł T zvetan a T odorow a z jego k sią żk i M ikhail B akh tin e, le p rincip e dia logiq ue su ivi des Écrits d u Cercle de B a k h tin e oraz recen zja D anuty D anek o P r o b le m a c h p o e t y k i D o s to j e w s k ie g o (publikow ana w „P am iętn ik u L itera ck im ” 1965, s. 2). O ile skrót p ierw szej pracy m oże w y n ik a ć z w a ru n k ó w druku, o ty le in terw en cje w tek ście D anek, dokonane bez porozum ienia z autorką, pow odują zastrzeżenia. D anek dała im w y ra z w „T ygodniku P o w szech n y m ” (1983, nr 46; zob. też W y ja śn ie n ie w „P am iętn ik u L itera ck im ” 1984, z. 1).
Sp rzeciw m oże budzić proporcja m iędzy tek stam i znanym i a n ie «znanym i. Za
m ia st w ielo k ro tn ie czytan ych fragm en tów z książki o D ostojew skim czy o R ab e- la is ’m w o lelib y śm y np. Iz z a p is ie j 1970— 1971 g o d o w czy też szkic К p ie r ie ra b o tk ie кпгдъ o D o s to j e w s k o m , te k sty w chodzące w skład książk i E stietika słowiesnogo
tw o r c z e s tw a .
P raca a n to lo g ii to zaw sze praca popularyzacji. L ektura p ew n ych prac B ach - tin a jest trudna i nużąca: aby dotrzeć do k arn aw ałow ego obrazu p iekła ozy do gen ialn ej k on cep cji efek tu obcości oraz id ei oszusta jako prototypu pisarza, trze
ba przedrzeć się przez k ilk a set stronic T w ó r c zo śc i Fra nciszk a R a b e la i s ’go, u w ażn ie w czytać się w żm udne d ociekania historyczne d filologiczne... P rzeciętn ego czy tel
n ik a to m ęczy. A utorzy tom u B achtin takiem u czyteln ik ow i pom ogli: przeczytali k sią żk ę za n iego, zrobili n o ta tk i i dali m u bryk.
N arzuca się pytan ie o adresata antologii. Dla zn aw ców m oże w yd aw ać się ona zbędna, dla ign oran tów — niebezpieczna. N ie byłoby dobrze, gdyby p rzypadkow y czy teln ik u zn ał om aw ian y w yb ór za jed y n e źródło w iedzy o uczonym . O trzym uje się b ow iem obraz m ocno przekształcony. N atychm iast jednak pojaw ia się kw estia:
przek ształcon y w stosunku do czego? Czy istn ieje jakaś absolutna praw da o B a ch ti- nie? „Praw dą B ach tin a” jest jego „oeu vre”, filologiczn ie rozum iana całość jego tek stó w . C ałość ta jest jeszcze niedostępna. N ie u sp raw ied liw ia to jednak zbioro
w ej opieszałości. N ie jesteśm y w sytu acji najgorszej, nik t n ie zabrania nam czytać op u b lik ow an ych prac uczonego, w orygin ale i w przekładach. Jed yn ym pow odem do n iepokoju jest fakt, że w ygod n iej się żyje z brykam i...
Zabrakło w antologii B achtin słow a, które w sk azyw ałob y na rela ty w n o ść u ję
cia, na to, że istn ieją inne m ożliw ości, na to w końcu, że w y d a w cy n ie m ają w P o lsce „patentu” na B achtina. N ieb ezp ieczeń stw o w id zielib y śm y n ie ty le w w y rażonych w p rost poglądach C zaplejew icza i K asperskiego na dorobek uczonego (z poglądam i ty m i m ożna dyskutow ać, a n aw et w w ie lu w ypadkach doceniać ich odkryw czość), ale w cechach typograficzn ych książki, w zabiegach technicznych, które sp raw iają w rażenie, że m am y do czyn ien ia z „B achtinem sam ym w so b ie”, z jego n iek w estion ow an ym słow em , podczas gdy w rzeczyw istości otrzym ujem y je szcze jedno — jak zaw sze ideologiczne — słow o o B achtinie. „Słow o au to ry ta ty w n e ”, najbardziej n ie łubianą przez B ach tin a form ę w yp ow ied zi.
A przecież — z drugiej strony — w idać, że autorzy an tologii zrobili w szystk o, aby a u torytatyw n ość w ła sn y ch głosów obniżyć, ab y w topić je w gło sy innych, p o
rów nać, w p isać w dialog, który — jak św iad czy druga część k siążki — od p ó ł
w iecza toczy się w ok ół k on cep cji uczonego. P ojaw ia się pytanie, czy antologia ta jest rzeczy w iście zbędna dla znaw ców ? Czy obraz badacza, jaki p ow staje w le k turze jego prac (naw et zinterpretow anych!) jest pow tórzeniem tego w szystk iego, co w iem y o B ach tin ie od la t dw udziestu? Z p ew n ością nie. To zasługa części in form acyjn ej książki, przede w szystk im szczegółow ej bibliografii. P od staw ow a jed nak w artość an tologii w yn ik a z faktu upow szech n ien ia tekstów , które do tej pory zn ało ty lk o n iew ielk ie grono osób, przede w szystk im F r e u d y z m u i M e t o d y f o r m aln ej. P ow ied zm y w prost: u p ow szechnienia poza krajem , w k tórym p o w sta ły (tam m ia ły ty lk o jednorazow e w yd an ie pod koniec lat dw udziestych), i po śm ier
ci uczonego, k tóry do końca życia nie przyznał się publicznie, że jest ich autorem . T ożsam ość autorstw a F reu d yzm u , M e t o d y form aln ej, M a r k siz m u i filozofii j ę z y k a oraz k siążek o D ostojew sk im i R ab elais’m jest faktem ty leż znanym , co n igd y o fi
c ja ln ie n ie p otw ierdzonym przez B achtina.
R olę d e tek ty w ó w w odkryciu tej tajem n icy sp ełn ili W iaczesław W. Iw an ow i W adim W. K ożynow . U fn i w ich ustalenia, spróbujm y prześledzić ew o lu cję n au k ow ą B achtina, tak jak ukazuje się ona w św ietle fragm en tów przytoczonych w antologii. W brew w ielorak im obiekcjom m usim y przyznać, że tom ten coś w s a m y m B ach tin ie odkrył, że przyniósł m ateriały, które w znacznym stopniu w zb o-
22 — P a m ię tn ik L ite r a c k i 1984, z. 4
338
R E C E N Z JEg aciły w ie d z ę o badaczu, u m o ty w o w a ły jego n au k ow y rozw ój, p o zw o liły na od
tw orzen ie d ziejów jego św iatop ogląd ów . S ta ło się to m o żliw e — paradoksalnie — w ła śn ie d zięk i u jęciu antologicznem u, w k tórym zgodnie ze zw yczajem p rezen tu je się te k sty z różn ych epok i dotyczące różnej prob lem atyk i. N ie zaw sze z tego typ u d an ych m ożna stw orzyć całość. J eżeli pu b lik acja B a c h tin stw arza tak iej ca
ło ści w ra żen ie, to d zieje się ta k przede w szy stk im poprzez u ch w y cen ie ruchu, k tó ry p rzen ik ał całą tw órczość r o sy jsk ieg o badacza. A n tologia pow stała pod znakiem przełom u: m im o że C zap lejew icz m ów i w e w p row ad zen iu o „B achtinie in teg ra l
n y m ”, m im o że in tegraln ość tę w y d a w cy zdają się p otw ierdzać przez syn ch ro
n iczną p rob lem atyzację, to jed n ak i oni, i autorzy a rtyk u łów zam ieszczonych w części o B a ch tin ie sy g n a lizu ją zm ianę, jak a dokonała się w poglądach i za in tereso w a n ia ch uczonego w latach trzyd ziestych , w trak cie p isan ia k sią żk i o R abe- la is ’m. S te fa n Ż ó łk iew sk i m ó w i o przełom ie sem iotyczn ym , T zvetan Todorov o n a rodzinach B a ch tin o w sk iej antropologii, E ugen iu sz C zap lejew icz o p rzejściu od p o e
tyk i socjologicznej do historyczn ej.
K siążk a form u je obraz uczonego, w k tórego b io g ra fii zaw iera się historia e u rop ejsk iej X X -w ie c z n e j hu m an istyk i. D ow iad u jem y się, co B ach tin czytał, co ak cep tow ał, z czy m w a lc z y ł. Jest to zarazem obraz d ziejów m y ś li hu m an istyczn ej w R o
sji p rzed rew olu cyjn ej i tuż p orew olu cyjn ej. A b y napisać książk ę F r e u d y z m , trzeba było znać p sych oan alizę: otóż d zieła F reuda u k a zy w a ły się w przek ład ach ro sy j
sk ich z n ie w ie lk im o p óźn ien iem w stosunku do orygin ałów . D ziałająca w M osk w ie
„P sich o tiera p iew ticzesk a ja b ib lio tek a ” w la ta ch 1912 i 1913 w y d a ła P s y c h o p a to l o g ię ż y c i a co dzien nego, P ię ć w y k ł a d ó w o p sychoanalizie, T r z y r o z p r a w y z teo r ii s e k sualnej, A n a lizę s t r a c h u dziecin n ego (A n a l y s e d e r P h o b ie ein es fü n f jä h r i g e n K n a ben: K le i n e Hans). M a r k s i z m i filo zofia j ę z y k a jest rezu ltatem lek tu r de S a u s - su re’a (w orygin ale, K u r s j ę z y k o z n a w s t w a ogólnego w y d a n y w G en ew ie w 1916 r.
zn ali już form aliści) oraz K arla V osslera, C h arles’a B a lly ’ego, G ertraud Lerch (w o rygin ałach i ro sy jsk ich om ów ieniach). D ochodzą lek tu ry H u sserla (rosyjsk i przekład Logische U n te r s u c h u n g e n w r. 1910). W idać dobrą znajom ość F ü o zo fii fo r m s y m b o li c z n y c h E rnsta C assirera.
P race B ach tin a są p erm an en tn ą d ysk u sją ze w szy stk im i w zm ia n k o w a n y m i w y żej szk ołam i. N ie jest to jednak d ysk u sja dogm atyczna: k rytyk u jąc „v o sslero w co w ” w im ię w ła sn e j p o ety k i socjologicznej, B ach tin sięga do argu m en tów de S a u ssu r e’a, z k o lei k w estio n u je „ab strak cyjn y o b iek ty w izm ” p osłu gu jąc się często k o n cep cja
m i podm iotu m ow y, rozw ijan ym i w filo lo g ii n eo id ea listy czn ej. P isze o tym K a s
perski. W e w ła sn y ch p ogląd ach B ach tin a trafiają się ech a o b yd w u koncepcji»
zaw sze jednak p rzetran sform ow an e na „filozofię d ialogu ”.
Jed en tylk o ty p k ry ty k i w yraża sk ra jn y dogm atyzm . J e st to k siążk a o F reu dzie, sta n o w ią ca p rzyp u szczaln ie rezu ltat o ficja ln y ch sp rzeciw ów , które pod k o n ie c lat d w u d ziestych zam k n ęły dostęp p sy ch o a n a lizy do ojczyzn y B achtina. M łody b a dacz zap rezen tow ał w e F r e u d y z m ie filo zo fię podm iotu o ten d en cji w y ra źn ie a n ty - in d y w id u a listy czn ej. N ie podjął p ojęcia n ieśw iad om ości. To, co Freud o p isy w a ł z a pom ocą tej kategorii, B ach tin zin terp retow ał dw ojako: sfera n ieśw ia d o m o ści je s t dom eną in styn k tu , fizjologii, p łci, zatem zjaw isk , które w p isu ją człow iek a w ś w ia t zw ierząt; w arto p rzypom nieć, że dla Freuda n ieśw iad om ość była jed n ym z p ozio
m ów stru k tu ry psych iczn ej h o m o sapiens. W innym u jęciu B achtin utożsam ia n ie św iad om ość ze św iad om ością n ieo ficja ln ą , dziedziną m o w y w ew n ętrzn ej, k tó ra w ok reślon ych sytu acjach m oże p ozostaw ać w sp rzeczności z au torytetam i m o ra l- n o -p o lity czn y m i. N ieśw iad om ość jest w ięc inną postacią tego, co sp ołeczn e. O jed n o stce poza grupą sp ołeczn ą m ożna m ów ić ty lk o w k ategoriach fizjologii: d la teg o B a ch tin d z iw i siię, że Freud pisząc o popędach nie bada ic h podłoża ch em iczn ego czy organicznego: P sych ologia ob iek tyw n a, zajm u jąca się tym i spraw am i, z o sta ła w yp racow an a przez P a w ło w a . W p rzeciw ień stw ie do n iej F reu d ow sk a p sy ch o lo g ia
R E C E N Z JE
з з э
in d yw id u aln a jest n ienaukow a. Św iadom ość n ieo ficja ln a p ow in n a stan ow ić przed
m iot n au k i o id eologiach, opartej na dan ych ek on om ii i socjologii. B ach tin su g es
ty w n ie op isu je sean s p sych oan alityczn y jako scenę społeczną, fen om en w za jem n ego odd ziaływ an ia językow ego. M ożna jednak spytać, czy teza o p ow szech n ości ta k ieg o od d ziaływ an ia jest w stan ie w y ja śn ić realność lapsusu, czyn n ości om yłk o
w ej, snu...
N ie chodzi o dyskusję z B achtinem . N ow a p sychoanaliza (J. L acan) stw ierd za, że n ieśw iad om ość n ie istn ieje bez języka; n ie oznacza to jednak, że m ożna ją b a
dać za pom ocą kategorii ekonom ii p olitycznej. B achtina i tw ó rcó w p sych oan alizy d zieliła n ie ty lk o różnica w ujęciu podm iotu; rów nie w ażna b yła odm ienna k o n cep cja języka. W róćm y do tez z F r e u d y z m u : n a w et je ś li zgodzim y się, że n ie ś w ia d om ość da się sprow adzić do sfery n ieo ficja ln ej św iadom ości, to w żaden sposób n ie m ożna zaakceptow ać w ystęp u jącej w książce z 1927 r. ocen y tego zjaw isk a.
P sych oan aliza jest dla B achtina id eologią upadającej burżuazji, sta n o w i „sek su ali- styczn ą ek sp resję kryzysu społeczeń stw a zachodniego”. P isze on: „Inne w a rstw y , od p ow iad ające freu d ow sk iem u n ieśw iadom em u, są bardzo od ległe od stab iln ego sy stem u panującej ideologii. Św iadczą o rozkładzie ca ło ści i jed n olitości tego sy s tem u, o rozch w ian iu z w y k ły ch m o ty w a cji id eologicznych. O czyw iście, przypadek tak ich akum ulacji, rozsadzających jedność życiow ej ideologii, w ew n ętrzn y ch m o ty w ó w m oże m ieć charakter przypadkow y i św iadczyć tylk o o zd ek lasow an iu sp o
łecz n y m poszczególnych osób, częściej jednak dow odzi zaczynającego się rozkładu, jeśli n ie całej k lasy, to przynajm niej n iek tórych jej grup. Ż yciow a ideologia zdro
w ej zbiorow ości i społeczn ie zdrow ej jednostki, oparta na bazie sp ołeczn o-ek on o
m iczn ej, jest jed n olita i zw arta: n ie m a w n iej żadnej rozbieżności pom iędzy św iad om ością oficjalną a n ieo ficja ln ą ” (s. 71).
N astępna książka (1929), w yd an y rów n ież pod n azw isk iem W ołoszynow a M a r k s i z m i filozofia j ę z y k a , już znacznie ostrożniej m ów i o stosunku m ięd zy jed n ostk o
w y m zdrow iem a oficjalną ideologią; zgodnie z in sp iracjam i M arksa to, co id eo
logiczne, oceniane jest jako partykularne, fałszu jące, n ak ierow an e na obronę in tere
su. Praca ta p o ja w ien ie się m ow y pozornie zależnej w p o w ieści w iąże z typ o w y m dla sp o łeczeń stw now oczesn ych k ryzysem słow a a u torytatyw n ego i z coraz bar
dziej p ow szechnym relatyw izm em poznaw czym . „Ten proces w losach słow a w n a j
n o w szej Europie burżuazyjnej i u nas (praw ie do n a jn ow szych czasów ) m ożna o k reślić jako up rzed m iotow ien ie słow a, jako obniżenie tem atyzm u słow a. Id eolo
gam i tego procesu i u nas, i w Europie Zachodniej są form alne k ieru n k i p oetyk i, lin g w isty k i i filo zo fii języka. Z byteczne jest m ów ien ie tutaj, jak im i przesłan k am i k la so w y m i w y ja śn ia się ten proces, i zbyteczne rów nież pow tarzanie słusznego zda
nia L orcka o tym , na jakiej drodze jest w y łą czn ie m ożliw a odnow a id eologicznego słow a, tem atycznego, p rzenikniętego p ew n ą i kategoryczną oceną społeczną, sło
w a p ow ażnego i odpow iedzialnego w sw ej pow ad ze” 1.
P ow tarzają się diagnozy historyczne, które znam y już z F r e u d y z m u . B ach tin zdaje się w id zieć szanse na p rzezw yciężen ie zachodniego kryzysu w artości i z w ią zan ego z n im relatyw izm u słow n o-id eologiczn ego w u k ształtow an iu się sp o łeczeń stw a b ezk lasow ego, sp ołeczeństw a, którego język w yraża jednolitą sk a lę ocen sp o łecznych. Jednakże m it ten pozostaje w w yraźnej sprzeczności z przed staw ion ą w M a r k siz m ie i filozofii j ę z y k a teorią języka i k oncepcją literatury. Język o p isa n y tam jest jako w ielop oziom ow a praktyka ideologiczna, jako n ieu sta ją cy proces ak
1 N. W. W o ł o s z y n o w , Z historii f o r m w y p o w i e d z i w k o n s t r u k c ja c h j ę z y k a - [T rzecia część M a r k s iz m u i filo zo fii j ę z y k a ]. W antologii: R o s y j s k a sz k o ła s t y l i s t y k i. W ybór tek stó w i opracow anie M. R. M a y e n o w a, Z. S a 1 o n i. W arszaw a 1970, s. 477 (tłum . Z. S a 1 o n i).
3 4 0 R E C E N Z J E
tów m ow y, -w k tó ry ch p od m ioty a rty k u łu ją różne p ozycje społeczne. L iteratura, a ściślej: p ow ieść, p rzed staw ia się jako fen o m en w ielojęzyczn y; w n arracji i w w y p ow ied ziach b oh aterów krzyżu ją się i ściera ją „słow a tem a ty czn e” w ie lu osob n i
k ów i w ie lu zb iorow ości. J est ona z n atu ry pozbaw iona w szelk iego „słow a pow aż
nego i o d p ow ied zialn ego w sw ej p o w a d ze”.
M a r k s i z m i filozofia j ę z y k a jest k siążk ą p ełn ą sprzeczności; teoria języka i te o ria w y p o w ied zi, sw o ista sem iotyk a oraz orygin aln a sty listy k a socjologiczna z b li
żają ją do prac p óźn iejszych ; ak sjologia, w izja h istorii i m a n ifesto w a n y św ia to pogląd sy tu u ją ją n a poziom ie F r e u d y z m u . W tym sa m y m czasie, w r. 1929, p o
w sta ją P r o b l e m y tw ó r c z o ś c i D o s to j e w s k ie g o , k siążk a o arty ście „chorym ” i o sp o łecz eń stw ie „chorym ”, które jednak w y tw o rzy ło tak głęb o k ą i n ow oczesn ą form ę artystyczn ą, jaką jest p o w ieść polifon iczn a. „O bniżenie tem atyzm u sło w a ”, istotna w ła ściw o ść w sp ó łczesn ej m y śli i m ow y, zaczyna być tra k to w a n e jako fakt; sto p n iow o też, w m iarę badań nad archaiką gatu n k u p o w ieścio w eg o i nad k a rn a w a - lizacją, zja w isk o to jest o cen ian e jako fa k t p ozytyw n y.
W la ta ch trzy d ziesty ch B achtin, zm uszony do rezygn acji z pracy u n iw ersy teck iej, p isze pracę S ło w o w p o w ie śc i, op u b lik ow an ą po raz p ierw szy dopiero w 1975 roku. P o ja w ia się tam ostra k ry ty k a m ow y au torytatyw n ej. „Słow o te m a ty c z n e ”, w y ra ża ją ce w p rost osobę m ów iącego, ign oru jące cudze w y p o w ied zi o ob iek cie, zap om in ające o k on tek stach , z k tórych zostało zaczerp n ięte, jest m ow ą k o n serw a ty w n ą . W ycisza ona rdzenną d ialogow ość język a, zaciera h istorię różnych ujęć przedm iotu, jest m ow ą „jed n ogłosow ą”. Z naczenie tak iego słow a w yk racza poza h isto rię języka. B ach tin pisał: „Z w ycięstw o jednego, p anującego języka (d ia
lektu) nad innym i, w y ru g o w a n ie język ów , ich zn iew o len ie, o św iecen ie przez sło w o p raw d ziw e, poddanie b arbarzyńców i dołów sp ołeczn ych jed yn em u języ k o w i k u l
tu ry i praw d y, stab ilizacja sy stem ó w id eologiczn ych [...] — w szy stk o to ok reśliło treść i siłę k ategorii jed n olitego język a w m y ś li lin g w isty czn ej i sty listy czn ej, jak rów n ież jej tw órczą, k ształtu jącą s ty l rolę w w ięk szo ści ga tu n k ó w poetyck ich , k tóre p o w sta ły w polu od d ziaływ an ia ty ch sam ych sił dośrodkow ych życia s ło w - n o -id eo lo g iczn eg o ” (s. 105— 106).
S iły dośrodkow e, sło w n o -id eo lo g iczn a cen tralizacja idzie w parze z cen tra liza cją p olityczn ą, która jest z p u n k tu w id zen ia rozw oju ku ltu ry p rocesem n eg a ty w nym . W la ta ch trzy d ziesty ch B ach tin stw ierd za, że tw órcza k u ltu ra rozw ija się poza sferą oficjaln ości, w śród d ołów sp ołeczn ych , w d ialogu ze sło w em au toryta
ty w n y m , w procesach d ezin tegracji języ k o w ej. D la B ach tin a jest to ku ltu ra śm ie chu, k tórej ob yczajow ą ek sp resję sta n o w i karn aw ał. Inną artyk u lacją te g o rodza
ju k u ltu ry jest p o w ieść, zjaw isk o p a r e x c e lle n c e w ielo języ czn e, parodiujące uznaną m ow ę i u zn an e p o w a g i języ k o w e — w im ię tego, co n ieo ficja ln e.
W ten sposób B ach tin p rzew a rto ścio w a ł daw n e o p ozycje i rad yk aln ie zm ien ił oceny: ty lk o św iad om ość n ieo ficja ln a jest czyn n ik iem rozw oju ku ltu ry. To, co w e F r e u d y z m i e b yło u zn aw an e za zdrow e i cen n e, w n o w ej in terp retacji sta je się chore, k o n serw a ty w n e, p o lity czn ie zn iew a la ją ce.
R ozpraw a S ło w o w p o w i e ś c i p ow stała w tym sam ym czasie, k ie d y G yorgy L ukacs p isa ł do L it ie r a t u r n o j e n c y k ło p i e d ii h asło „P ow ieść jako m ieszczańska ep o p eja ” (1935). Epickość, jednoznaczność ocen, w szech w ied zą cy narrator, n ie k w e stio - n ow aln e w a lo ry pozn aw cze zo sta ły uznane przez L ukâcsa za jed yn e w artości p o
w ieści: k ry ty k o w a ł on p o w ieść n ow oczesn ą za zanik au k torialn ego narratora i za rozproszenie obrazu św ia ta na w ie le su b iek ty w n y ch p u n k tó w w id zen ia. D ok ład n ie zatem za te cechy, k tóre B ach tin w y ek sp o n o w a ł w op isie p o w ieści p o lifon iczn ej, w ielo języ czn ej i „ w ielo w a rto ścio w ej”. L ukacs n ie m ógł znać prac B achtina, ale zn ał je p o lity k k u ltu ra ln y R osji R ad zieckiej, A n atoli j Ł unaczarski, k tóry jeszcze w 1929 r. n ap isał bardzo ciek a w ą recen zję P r o b l e m ó w tw ó r c z o ś c i D o s to j e w s k ie g o (przedrukow aną w om a w ia n ej antologii).
R E C E N Z JE
341
R ecenzja L unaczarskiego jest polem iką osnutą w ok ół następ u jącego stw ierd ze
nia B achtina: „w obecnej dobie p ow ieść D ostojew sk iego staje się chyba w zorem najbardziej god n ym n aślad ow an ia n ie ty lk o w R osji, gd zie w w ięk szej czy m n iej
szej m ierze w p ły w o w i jej ulega cała n ow oczesna proza, ale rów n ież na Z acho
d z ie ” (cyt. na s. 372). Ł unaczarski zgadza się z B ach tin em w ocen ie D o sto jew sk ie
go, ty le że przypisując a rtyście określoną „ideologię form otw órczą” (w yrażen ie B achtina) łączy ją z określoną epoką, tzn. z erą w czesn ego k ap italizm u w R osji.
W w iek u X X „Jedyną p raw dziw ą ap elacją od D ostojew sk iego m oże być od w oła
n ie się n ie do jakiegoś w sp ółczesn ego m u pisarza an i — jak dotąd — do żadnego pisarza, k tóry przyszedł po nim , lecz w yłączn ie do czasów , które n ad eszły potem , do epoki, k ied y na arenę społeczną w stą p iły n o w e siły i w y tw o rzy ła się zu p ełn ie inna sy tu a cja ” (s. 392).
N apisana przez B achtina w „zupełnie in n ej sy tu a cji” k siążk a o D ostojew sk im n ie b yła ap elacją od niego, lecz apologią artysty. U czony potw ierd ził ją 30 la t później, k ied y w e w stęp ie do drugiego w yd an ia pracy napisał: „struktura p o w ie ś
c i polifon iczn ej przeżyje k ap italizm ”. W róćm y do lat trzydziestych. D ziałacze k u l
tu ra ln i tego okresu (do ich grona n a leża ł i L ukâcs, p rzeb yw ający na em igracji w ZSRR) w y zn a w a li d iam etralnie in n ą an iżeli B ach tin k oncepcję literatury. Jej u koronow aniem była p ow ieść socrealistyczn a. B ach tin zajął się kulturą śred n io
w iecza i badaniam i nad stylistyk ą. W roku 1940 obronił na u n iw ersy tecie w S a - rań sk u tezę doktorską T w ó r c z o ś ć Fra ncis zka R a b e la i s ’go a k u lt u r a lu d o w a śr e d n io w i e c z a i renesansu. K siążka została w yd an a 25 lat później. Przed nią, w r. 1963, u k azała się zm ieniona w ersja pracy o D ostojew sk im , zatytu łow an a P r o b l e m y p o e t y k i D o sto jewskie go.
Tego „n ow ego” B achtina znam y lep iej; n iestru d zen ie od 1965 r. pisze o n im S te fa n Ż ółkiew ski. Poza n im — D an u ta D anek, S ta n isła w B albus, a tak że — w yją tk o w o często — E ugen iu sz C zaplejew icz. W G lo sach o Bachtinie w y stęp u ją a rty k u ły tych badaczy. Z prac zagranicznych in teresu jący jest artyk u ł W iaczesła
w a W. Iw an ow a, praca J u lii K ristevej, która rozpoczęła sw oją k arierę n au k ow ą od propagow ania w e F ran cji idei B achtina, oraz tek st T odorova, będ ący w p ro
w ad zen iem do francuskiej a n tologii n ieznanych artyk u łów B achtina. W e w sz y stk ich tych pracach sta w k a idzie o n ow oczesność m y śli uczonego: Ż ółk iew sk i i Iw an ow uw ażają go za m istrza sem iotyk i, K ristev a p rzypisuje m u w y m y ślo n e przez sieb ie k oncepcje „paragram atyczności” i in tertek stu aln ości. Todorov w id zi w n im tw órcę antropologii filozoficzn ej opartej na kategorii In n ego i w iąże jego m y śl z k oncepcjam i S a rtre’a oraz Bubera.
Bardzo interesu jąca w y d a je się zbieżność m ięd zy B ach tin ow sk ą filo zo fią sło w a p ow stałą w latach trzyd ziestych a ideam i E m ile’a B en v en iste’a z początku la t sześć
dziesią ty ch n a tem at k on ieczn ości przejścia sem iotyk i od badań nad zn akiem i jego u w ik ła n ia m i syn tak tyczn ym i do an alizy w yp ow ied zi jako sem antycznej ca ło ści p o- n ad zd an iow ej. Iw an ow w artyk u le Znaczenie m y ś l i B achtina o znaku, w y p o w i e d z i i dialogu dla w s p ó łc z e s n e j s e m i o t y k i pisze o tym w sposób p rzek on yw ający. I on, i K risteva próbują porów nać B ach tin ow sk i projekt m eta lin g w isty k i jako n au k i 0 stosunkach d ialogow ych w obrębie w yp ow ied zi z sem iotyczną k oncepcją tra n s- lin g w isty k i, w prow adzoną przez B arth es’a w artyk u le E le m e n ts de sém io logie z 1964 roku. Skojarzenie to w yd aje się p ow ierzchow ne. J e ż e li praw dą jest, że B ach tin i B arth es chcą stw orzyć dziedziny zajm ujące się całościam i sem an tyczn ym i w ięk szy m i n iż zdanie, to jednak m etody, jakie k ażdy z nich proponuje, różnią się rad yk aln ie. T ran slin gw istyk a B arth es’a tak w od n iesien iu do te k stu słow n ego, jak 1 do innych rodzajów tek stó w stosu je przetransform ow any m odel an alizy zda
n io w ej, a jed n ostk i w yp ow ied zi trak tu je w sposób sform alizow an y, zajm ując się bardziej lo g ik ą pow staw an ia sensu an iżeli sen sem k onkretnym . R ealizacją tak rozum ianej n au k i jest sem iotyk a opow iadania, zajm ująca się poziom em fa b u ły i ab
3 4 2 R E C E N Z JE
strahująca w zasadzie od zagad n ień p od m iotu w y p o w ied zi, a zatem rów n ież od stosu n k ów d ialogow ych , zw iązan ych w sposób jaw n y lub u k ry ty z siła m i osobo
w y m i zaan gażow an ym i w tę w yp ow ied ź.
Tak stosu n k i m ięd zy m y ślą B ach tin a a m y ślą B a rth es’a w y g lą d a ły b y do r. 1973, tzn. do m om en tu u k azan ia się artyk u łu Iw a n o w a . W iadom o, że sem iolog fran cu sk i oczarow an y b y ł m y ślą B achtina, którą na jego sem in ariach refero w a ła K risteva, n ig d y jednak w sp osób bezp ośred n i do p o m y słó w B ach tin a n ie n a w ią za ł. I oto w r. 1977, ob ejm ując k ated rę sem io lo g ii w C ollège de France, B arthes przed staw ił k o n cep cję literatu ry, która w y d a je się uderzająco zbieżna z tym , co B ach tin s ą dził o p o w ieści.
Ju ż w e w cześn iejszy ch pracach fran cu sk iego badacza (np. M it d z i s ia j, 1957) p o ja w ia się idea litera tu r y jako siły kontrm ityczn ej, jako ak tyw n ości, która p o
przez cytow an ie, izolow an ie z k on tek stu , przem ieszczan ie k lisz język ow ych i k r y jących się za n im i stereo ty p ó w podw aża id eologię, jak iej one służą, sta w ia znaki zap ytan ia w o b ec fik c ji w y tw a rza n y ch przez propagandę, budzi n ieu fn ość czy teln ik a w ob ec rzeczy w isto ści zin terp retow an ej przez m ow ę. W W y k ł a d z i e B arth es sta w ia sp raw ę rad yk aln iej. W ielość język ów , ich m nożenie, przełączenia na granicach różnych sy stem ó w sem iotyczn ych , ak cep tacja „cudzej m o w y ” (B ach tin ow sk ich „bar
b arzyń ców ” i „dołów sp o łeczn y ch ”) dają jed yn ą m ożliw ość obrony przed tym , co badacz n a zy w a fa szy zm em języka, a co jest siłą podporządkow ania in d yw id u aln ej w y p o w ied zi za pom ocą au to ry ta ty w n y ch sty ló w in stan cjom takim , jak w ład za i o ficjaln ość. Tej sile literatu ra p rzeciw sta w ia w ła sn e działanie: „Rzec m ożna, że trzecia siła litera tu r y [obok siły poznaw czej i m im etyczn ej — Z. M.], siła czysto sem iotyczn a, polega raczej na i g r a n i u zn ak am i niż na n iszczen iu ich, na u m ie
szczaniu zn ak ów w m a szy n erii język ow ej, której ham u lce i zaw ory b ezp ieczeń stw a bezpośrednio w y le c ia ły w pow ietrze, krótko m ó w ią c — n a u sta n a w ia n iu w obrębie słu żalczego języka p raw d ziw ej różnorodności r zeczy ” 2.
W k siążce o R a b ela is’m B ach tin napisał: „Tam gdzie tw órcza św iad om ość żyje w obrębie jednego i jed yn ego język a albo tam gdzie języ k i — je ś li św iadom ość d y sponuje w ielo m a języ k a m i — są ściśle rozgraniczone i n ie w alczą m ięd zy sobą 0 h egem onię, tam ów głęboki, założon y w sam ym m y ślen iu języ k o w y m d ogm atyzm jest n ie do p rzezw yciężen ia. Z naleźć się poza w ła sn y m język iem m ożna tylk o w ó w czas, g d y zachodzi istotn a zm iana h istoryczna języków , gdy, je śli m ożna się tak w yrazić, języ k i p rzym ierzają się n a w za jem do sieb ie i do św iata, gdy w ich obrę
b ie zaczyn ają sta w a ć s ię ostro w y czu w a ln e granice czasów , k ultur i grup sp o łecznych. A tak a w ła śn ie b yła epoka R a b ela is’g o ” (s. 141).,
U św ia d o m ien ie sob ie w zg lęd n o ści języ k ó w i p rzyp isan ych im św iatop ogląd ów prow ad zi do parodii i k piny; p o ja w ia się n o w y bohater k u ltu ro w y i litera ck i z a razem : w e so ły oszust. „.N aprzeciw p atetyczn ego k łam stw a, n arosłego w język u w szy stk ich w ysok ich , oficjaln ych , k an on izow an ych gatunków , w język u w sz y st
kich szan ow an ych i u sta b ilizo w a n y ch zaw od ów i grup, sta je n ie rów n ie p atetyczna 1 bezpośrednia praw da, lecz w e so łe i m ądre oszu stw o, sp ra w ied liw e ok łam yw an ie k łam ców . J ęzyk om k się ż y i m nich ów , królów i m ożnow ładców , rycerzy i bogatych m ieszczan, uczonych i praw n ik ów , język om w szy stk ich , którzy są u w ła d zy i urzą
d zili się w życiu, p rzeciw sta w ia się język w eso łeg o oszusta. U m ie on, je ś li trzeba, parod ystyczn ie rozegrać w sz e lk i patos, zarazem u n ieszk od liw iając go, oddzielając się odeń u śm iechem , d ysk red ytu jąc o szu stw em . O szust szyd zi z k łam stw a, obra
cając je w w e so łą m ask arad ę. K łam stw o, w y d o b y te na ja w przez ironiczną św ia dom ość, w ustach w eso łeg o oszusta p arodiuje sam o sie b ie ” (s. 297).
2 R. B a r t h e s , W y k ł a d . [F ragm enty w y k ła d u in au gu racyjn ego w C ollège de France, o p u b lik ow an ego jako Leçon, P aris 1978]. P rzełożył T. K o m e n d a n t .
„ T ek sty ” 1979, z. 5, s. 19—20.
R E C E N Z JE
343
F ragm en t ten pochodzi z pracy S ło w o w p o w i e ś c i ; bardzo w yraźn ie w sk azu je na fu n k cje, jak ie B achtin p rzyp isyw ał tem u gatu n k ow i w sk ali różnych rodzajów literack ich . W p ew n ych nurtach p ow ieści rolę „w esołego oszu sta” przejm uje n ar
rator; św ia t w id zian y oczym a człow ieka naiw nego, śm iesznego czy po prostu od
m ien n ego nabiera cech obcości, staje się przedm iotem w zm ożonej uw agi czyteln ik a i zm usza go do zm iany stereotyp ow ych p unktów w idzenia. M etodą tą posługują się n ie ty lk o D o sto jew sk i czy Gogol; B achtin dostrzega efek ty obcości w p isa rstw ie T ołstoja.
P o w ieścio w e u jęcie św iata zaw ład n ęło św iadom ością w sp ółczesn ych ludzi.
W Z a p isk a c h z la t 1970—1971 B achtin stw ierdza; „C złow iek w sp ółczesn y n ie głosi, lecz m ów i, czy li m ów i z zastrzeżeniam i. G atunki prok lam atyw n e zach ow ały się g łó w n ie jako parodystyczne lub p ółparodystyczne składniki pow ieści. <...) P od m ioty w y p o w ied zi p roklam atyw nych (obw ieszczających), p odniosłych —· kapłani, prorocy, kaznodzieje, sęd ziow ie, przyw ódcy, ojcow ie-p atriarch ow ie — odeszli z ż y cia. Z astąpił ich w szystk ich pisarz, zw y k ły pisarz, który stał się spadkobiercą ich s ty ló w ” (cyt. na s. 465, cytat ten pochodzi z artykułu Todorova).
J ak gdyby w odpow iedzi na te słow a B arthes m ó w ił w C ollège de France: „To
te ż w sy stem ie język ow ym służalczość i w ładza łączą się nierozdzielnie. J e śli zw ie s ię w oln ością n ie tylk o m ożność w ym yk an ia się w ład zy, ale rów nież i przede w szy stk im m ożność całk ow itej niezależności, w olność jest dostępna jedynie poza ję
zy k iem . [...] N am w szakże, k tórzy n ie jesteśm y an i rycerzam i w iary, ani n ad lu d ź- m i, p ozostaje ty lk o — jeśli m ogę tak p ow iedzieć — oszukiw ać razem z językiem , o szu k iw a ć język. To zabaw ne oszustw o, ten unik, ten w sp a n ia ły podstęp, p ozw a
la ją c y ujm ow ać go poza w ładzą w b lask u nieu stan n ej język ow ej rew olu cji, n a
zyw am , jeśli o m nie chodzi, l i t e r a t u r ą ” 3.
W izja literatu ry jako d ziałalności kon testacyjn ej, jako siły sem iotyczn ej igra
ją cej na językach i przypisanych im św iatopoglądach, łą czy obydw u w ielk ich ba
d aczy bez w zględ u na granice czasow e, polityczne i k u ltu row e. J est to zarazem w iara w literaturę: m nożenie języków , gra na k onw encjach, „w esołe oszu stw o ” m oże b yć ratu n k iem przed n ietolerancją, dogm atem , terrorem . W iara utopijna, p on ie
w aż literatura n ie zm ieni św iata: m oże co najw yżej — jak pisał B achtin — pod
w a ży ć oficjalność życia publicznego czy też — jak pisał B arthes — budzić św ia dom ość krytyczną.
W św ietle ostatnich tek stó w rosyjsk iego uczonego w yraźn iej w id zim y ew olu cję, a le i zarazem jedność jego św iatop ogląd u . W ielki rozziew problem ow y i a k sjo lo giczn y, jaki daje się dostrzec m iędzy F r e u d y z m e m a S ł o w e m w p o w ieści, zostaje zn iw elo w a n y przez ciągłość pytania o m iejsce podm iotu w życiu społecznym . P y ta n ie to pojaw iło się już w p ierw szych pracach B achtina, przede w szy stk im w P r o b le m a c h m ateriału , tr e śc i i f o r m y (1924); już w ted y dostrzegał on procesy d ep erson alizacji ku ltu ry i bezsilność jednostki w obec zjaw isk cy w iliza cji. R eak cję na te procesy znalazł w p isarstw ie D ostojew sk iego, z tym że artystą — jak pisze T od orov — n ieom al się utożsam iając. Jednocześnie starał się w yp racow ać w M a r k s i z m i e i filo zofii ję z y k a w izję jednostki w szechstronnie u społecznionej. P aradoks p o leg a łb y na tym , że B achtin uznając indyw iduum za fu n k cję grupy, op isu jąc pod
m iot jako zjaw isk o socjologiczne, dostrzegał zarazem n ieb ezp ieczeń stw a całk ow itej socjalizacji: zachodzi ona w tedy, k ied y słow o, głos, w yraz przestaje w yrażać osobę, ruch, zm ianę, krytykę, a staje się tubą autorytetu, aby w końcu istn ieć jako po
w iela n a i popierana przez au torytety k lisza. Rozdarty m iędzy w iz ję czło w iek a ca ł
k o w ic ie społecznego a w izję kultury jako procesu podm iotow ego, znalazł B achtin w literaturze typ praktyki p atetycznej i ironicznej zarazem . Z nam ienna b yła od
8 Ib id e m , s. 12.
344
R E C E N Z JEpow iedź na zarzuty Ł unaczarskiego: p o w ieść p olifoniczna, w yraz k ryzysu w artości w w . X IX , rozw ija się w sp ó łcześn ie n ie dlatego, że jest k onw encją, tech n ik ą lite racką, ale dlatego, że zagrożenia, jak ie n ie sie osob ow ości historia, n ie kończą s ię z k ap italizm em ; pogłęb ia je X X -w ie c z n a cy w iliza cja . L iteratu ra sy tu u je się na po
zycji „cza to w n ik a ”: tego, który n ie tylk o dostrzega, ale i ostrzega. O strzega poprzez dialog, śm iech , ironię i groteskę.
A ż do k ońca ży cia B ach tin o taką litera tu rę w a lczy ł. Z nam ienne jest to, że·
w osta tn ich w y p o w ied zia ch n a w ią z y w a ł do id ei p erson alistyczn ych , w y stęp u ją cy ch w jego p racach z p ierw szej p o ło w y la t d w u d ziestych . Id ee te na tle p o m y słó w s e - m iotyczn ych , w id o czn y ch n ie w ą tp liw ie w jego dorobku, zdają się brzm ieć anachro
n iczn ie. A jednak po p rzestu d iow an iu zebranych w om a w ia n ej a n tologii prac B ach
tina sk ło n n i jesteśm y p rzych ylić się do zaproponow anej przez wj^dawców h ip o tezy
„B achtina in teg ra ln eg o ”. In tegraln ość tę w id zim y n ie ty le w rozw iązan iach n a u k ow ych , co w p o sta w ie badacza. C zar i w ielk o ść B ach tin a polegają na tym , że w jego życiu, w jego n a u k o w y ch w yborach, św ia to p o g lą d o w y ch p rzem ianach i a k sjo logiczn ych p ery p etia ch w y ra ził się los X X -w ie c z n e g o in telek tu a listy , który a n i na m om en t n ie stra cił czujnej św iad om ości.
Zofia M itosek
G e o r g e L a k o f f and M a r k J o h n s o n , M ETA PH O RS WE LIVE В У . C hicago 1980. U n iv e r sity of C hicago P ress, ss. X IV , 242.
A b y n ajkrócej w yrazić, o czym G eorge L ak off i M ark Joh n son — lin g w ista i filo z o f — przekonać ch cieli c zy teln ik ó w sw e j książk i, w y sta rczy p rzefo rm u ło w a ć jej tytu ł: „We li ve b y m e t a p h o r s ”. Ż yjem y m etaforam i, p on iew aż p rocesy m e ta fo - ryzacyjn e p rzeja w ia ją się n a ogrom ną sk a lę w język u i k ształtu ją sy stem y p oję
ciow e w obrębie różnych ku ltu r. Ż yjem y m etaforam i, gd yż w id zim y św ia t takim,, jak i jest d ostęp n y n aszej k o n cep tu alizacji, ta zaś jest prod u k tem m etafory. Ż yje
m y m etaforam i, n asze d ziałan ia b o w iem u k ieru n k ow an e są przez m yślen ie, które — jako izom orficzn e z języ k iem — m a stru k tu rę przenośną. M etafora — pow iadają, au torzy — „przenika życie codzienne, n ie ty lk o język, lecz tak że m y ślen ie i d zia
ła n ie. N asz p o w szed n i sy stem p ojęciow y, k tórym p osłu g u jem y się w m yślen iu i działan iu , jest z n a tu ry sw ej w sposób fu n d a m en ta ln y m eta fo ry czn y ” (s. 3).
W idoczne w ty m u jęciu założenie p ełn ej hom ogeniczności języka, stru k tu ry k o g n ity w n ej i sfery działań p ozw ala dow ód ty tu ło w ej tezy k siążk i p rzep row ad zać na jednej z trzech w y m ien io n y ch płaszczyzn: na p łaszczyźn ie języka. U z y s k u j e m y ^
w ten sposób w n ik liw e stu d iu m sy stem u lek sy k a ln eg o i frazeologii (opis dok on y
w a n y jest na m a teria le an gielsk im ), od k ry w a ją ce m etaforyczn y punkt w y jśc ia w ie lu n ajbardziej p od staw ow ych k a teg o rii język ow ych , p o zw a la ją ce spojrzeć na daną.
k u ltu rę jako na sw o isty , odrębny od innych w y tw ó r p rocesów m etaforyzacji. K sią ż
ka niosąca ta k ie treści adresow an a jest n ie ty lk o do lin g w istó w i p sych ologów , le c z p rzede w sz y stk im do an trop ologów . S y tu u je się w tym n u rcie badań, k tó ry in sp i
rują prace W ilh elm a v o n H um boldta, Eduarda S apira i B enjam ina L ee Whorfa..
W yw ód zm ierza ją cy do u kazania m etaforyczn ej zasad y języka p o w in ien się opierać na p recy zy jn y m zarysow an iu cech badanego zja w isk a . W ieloznaczność te r m inu „ m eta fo ra ” jest p rzecież p o w szech n ie znana. M im o to L ak off i Joh n son nie p odejm ują prób y d ook reślen ia sen su tego term in u , p ew n e rozch w ian ie ow ego sen su sprzyja b o w iem p rzep row ad zen iu dow odu p ostaw ion ej przez nich tezy . W is to c ie tropią oni zm ian y zn aczen iow e, jak ie m u sia ły zajść w rozw oju języka, w pływ ając- na sy stem rela c ji sem a n ty czn y ch . P rzed m iotem r eflek sji są w ięc g łó w n ie „m eta
fory g e n e ty c z n e ” p o d leg łe p ełn ej lek sy k a liza cji, noszące ślad zm ian, jak im ok reślon e