• Nie Znaleziono Wyników

O ostatecznych przesłankach w filozofii bytu.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "O ostatecznych przesłankach w filozofii bytu."

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

O OSTATECZNYCH PRZESŁANKACH W FILOZOFII BYTU

W niektórych wypowiedziach term in „m etafizyka" w ystępuje w sensie nie tylko dalekim od tego,

g o

łączymy z naukowością, i racjonalnością, ale w prost jako epitet zupełnie dyskrym inujący pod ty m względem swój desygnat. Rzadziej natom iast jest uży­

w ana w tym pejoratyw nym znaczeniu nazwa „filozofia bytu",, dlatego posłużono się nią w tytule. Przedm iotem licznych ataków w lite ratu rz e naukowej i popularnonaukowej jest również sam system m etafizyki. Zwracano uwagę, że powodem tej niechęci, żeby nie powiedzieć — odrazy, jest nie sama filozofia bytu ale jej forma, jej m etoda, jej sposób upraw iania. iNiewątpliwie jedną (choć nie jedyną!) z przyczyn uprzedzenia do m etafizyki, jakie notujem y w sferach naukowych, jest jej nie dość kom unikaty w na postać jako dyscypliny naukowej i metodologiczna „przestarza- łość“, co pociąga za sobą pew ną jej obcość dla umysłowości współ­

czesnej. Chociaż więc pęd do „filozofowania" jest w człowieka głęboko zakorzeniony i naw et dziś dość powszechny, klasyczna filozofia b y tu stała się jakąś wiedzą wyizolowaną i „herm etyczną", dostępną dla nielicznych znawców. Ten stan rzeczy może zm ienić się, gdy zostanie opracow ana w sposób straw ny dla dzisiejszego- człowieka m etodologia m etafizyki. W ykonywanie tego zadania muszą poprzedzić pew ne w stępne spostrzeżenia.

Czy rzeczywiście upraw ianie m etafizyki w ym aga uprzedniego opracow ania jej metodologii?

W zasadzie samo filozofowanie może istnieć niezależnie od

opracow ania jego metody. Umysł nastaw iony jest n ajp ierw

i przede w szystkim na takie czy inne poznanie r z e c z y a potem

dopiero na samo p o z n a n i e i jego metody. Filozof nie zaczyna

dopiero filozofować, gdy wym yśli metodę filozofowania, podobnie

(2)

jak poeta nie zaczyna pisać wierszy, skoro już napisze poetykę.

A wreszcie, można wpaść na trafn e rozwiązania jakichś proble­

mów niezależnie od znajomości naukowej m etody ich rozwiązywa­

nia. Z drugiej jednak strony skoro zorientujem y się, że poznanie rzeczy kuleje, staje się trudne do w ykonania i zrozumienia oraz w ątpliw e dla braku ogólnie przyjętego uzasadnienia, to w tedy z konieczności trzeba zająć się sam ym poznaniem a zwłaszcza jego metodą. Współcześnie zresztą strona metodologiczna naukowego poznania jest szczególnym przedm iotem troski i zainteresowania.

Twierdzenia choćby same w sobie najgenialniejsze (ze względu na swą m erytoryczną trafność) wchodzą do nauki dopiero po ich od­

pow iednim i dokładnie określonym uzasadnieniu, inaczej nie byłoby dostatecznej racjonalnej kontroli przyjm ow ania tez nau­

kowych.

Istnieje wzajem ny związek m iędzy postępem nauki a dosko­

naleniem się jej metody. Nierzadko pow tarza się, że współczesny olbrzymi rozwój nauk szczegółowych jest w ynikiem wypraco­

w ania w nich właściwej metody. Jest to tw ierdzenie jednostronne, bowiem również i rozwój nauki jest powodem doskonalenia się i opracowywania jej metody. Postępowanie przodujących badaczy

•daje wszakże jeśli nie gotowy wzór to przynajm niej próbę i za­

czątek nowej, doskonalszej metody. W prawdzie logika współczesna

■dostanczyła metodologii nauk w iele cennych reguł, ale odnoszą się one nie tyle do badania naukowego ile do system atyzowania i bardziej precyzyjnego w yrażania wiedzy.

Nie można też twierdzić, że brak postępu i duża rozbieżność a naw et sprzeczność w system ach filozoficznych tłum aczy się za­

sadniczo brakiem w nich właściwej metody. W naukach szczegó­

łowych, zajm ujących się zjawiskową stroną rzeczywistości moż­

liw y jest postęp w poznaniu i to zarówno ilościowy (poznajemy coraz więcej cech, rzeczy i relacji m iędzy nimi) jak też pod wzglę­

dem dokładności (w stw ierdzaniu prawidłowości). Podczas gdy

w m etafizyce będącej uchw yceniem najprostszych, ostatecznych

ra cji rzeczy taka progresja w poznaniu zarówno pod względem

ilościowym jak i jakościowym nie ma miejsca. Filozoficzne pozna­

(3)

n ie przy założeniu pew nych aspektów ma charakter niezm ienny, a ostatecznie bez porów nania bardziej stały, niż poznanie w n au ­ kach szczegółowych: to zaś nie zależy od m etody lecz od samego jego celu i przedm iotu. Podobnie-i rozbieżność m iędzy system am i filozoficznymi spowodowana jest ostatecznie nie ty le odmien­

nością i niewłaściwością metod ile raczej innym podejściem do przedm iotu filozofii bytu, innym aspektem widzenia rzeczy.

Mimo n aturalnej niezmienności, tez m etafizyki jej metoda a ściślej przedstaw ienie tej m etody powinno być dostosowane do w ym agań stanu współczesnej metodologii nauk. Elementem zm iennym w m etafizyce jest więc głównie ujęcie i przedstaw ienie je j metodologii. Opracowanie i wyłożenie metod filozofii bytu ńie je st jednak obecnie łatw e do wykonania, bo u podstaw tej pracy leży w iele nieporozumień. Przede w szystkim niesłusznie objęto dziś m ianem filozofii praw ie każde dociekanie pozanaukowe, mało

— praw ie wszelkie w yjaśnienia tkwiących w świadomości i pod­

świadomości zagadek, których nauka nie rozwiązała albo rozwią­

zała je różnie. Nic dziwnego, że metodologiczne badania takiej filozofii nie dały rezultatów zaszczytnych dla filozofii bytu. Tego rodzaju m etafizyka mogłaby być bowiem przedm iotem zaintereso­

w ania nie tyle metodologa, co raczej psychoanalityka. I chyba taki charakter m ają niektóre nowoczesne, próby w yjaśnienia s tru k tu r^ i n atu ry m etafizyki.1 W yjaśnić i opracować metodolo­

gicznie trzeba filozofię bytu a nie jakiekolwiek filozofowanie.

A filozofią b y tu w najpełniejszym tego słowa znaczeniu jest przede w szystkim tradycyjna metafizyka, jak np. m etafizyka A rystotelesa i jego kontynuatorów . Różni się ona od wszelkiego snucia w yjaśnień ponadnaukow ych i różnego rodzaju wizji, zaspa­

kajających potrzeby intelektualne psychiki człowieka, które można um ieścić w rejonach między nauką, sztuką i religią. Trzeba dodać, że perypatetycka filozofia bytu m a różne ujęcia, które należy uw zględnić przy opracowaniu jej metodologii.5

1 Por- np. L a z e r o w i t z , The structure of m etaphysics, New York 1955.

' Dodatkową trudność stanowi to, że Język metafizyki posługuje się tzw. pojęciami analogicznymi, co wymagałoby specjalnego języka dla m eta-

(4)

Przy opracowywaniu metodologii filozofii bytu konieczna jest znajomość i filozofii i współczesnej metodologii nauk. Niestety, jak dotąd nie często dało się zaobserwować to połączenie. Nie­

rzadko natom iast można zauważyć, że gdy metodolog mówi o me­

tafizyce, to m etafizyk uśmiecha się, dając tym do zrozumienia, że jego rozmówca nie zna właściwej filozofii bytu, że tak nie m ożna preparować m etafizyki, że ma ona swoiste m etody itd.; a znowu, gdy m etafizyk upraw ia swą dyscyplinę, to metodolog z pogardli­

wym uśmiechem kw ituje tę operację, nazwą „poetyczna spekula­

cja" lub „rozwiązywanie pozornych problemów przy pomocy zdań pod względem naukow ym bez sensu" albo też nazwą złośliwą — ,;pijana spekulacja".

A przecież nie zawsze tak było z naukowością m etafizyki.

Platon uważał, że w stępną szkołą filozofii bytu jest studium m ate- pnatyki. W oczach zaś ojca logiki, teoretyka nauk i znakomitego przyrodnika a zarazem m etafizyka — Arystotelesa, właśnie filo­

zofia bytu zasługiwała w pierw szym rzędzie na miano nauki.

Jeszcze w czasach średniowiecza tom istyczna m etafizyka mogła być wzorem ówczesnych systemów naukowych. Skoro obecnie jest inaczej, a nie zmieniła się klasyczna filozofia bytu, to widocznie uległa zmianie postawa naukowców. Teza, że zaostrzyły się kry­

teria naukowości, jęgt wyjaśnieniem niepełnym . W ydaje się, że źródłem tej przem iany jest różna filozofia nauki, a konkretnie — aprioryzm starożytnych a em piryzm nowożytnych. Dalej, postawa ekskluzywnie scjentystyczna ham uje u uczonych swobodę w prze­

noszeniu się na teren innych rodzajów wiedzy. Wąska specjali­

zacja badaczy nie pozwala im łatwo i właściwie ogarnąć niem a­

łego obszaru spekulacji filozoficznej; Rozwój dyscyplin m atem a­

tyczno-przyrodniczych, ich wielkie w alory teoretyczne i użytkowe sprawiły, że w nich widzi się bezwzględny ideał nauki. Nastawie­

nie praktyczne, szukanie doraźnej skuteczności pracy naukow ej odstręcza od filozofii. Dlatego upraw iający nauki szczegółowe, aby

metafizyki. Ograniczenie się tam jedynie do jednoznacznych (w zasadzie) terminów wziętych z języka nauk szczegółowych czy z języka potocznego może zatracić pewne osobliwości sensu wyrażeń metafizycznych.

(5)

bezbłędnie pojąć filozofię bytu, w inien dobrze poznać epistem o­

logię, uw zględnić dzieje nauki, głęboko zrozumieć teorię nauki,

0

nade wszystko okazać dużo dobrej woli i szczerości w samyni dopuszczeniu możliwości specyficznego poznania metafizycznego.

Bez usunięcia uprzedzeń, różnych „idola ' nie m a mowy o praw ­ dziwej ocenie m etafizyki. Dla m erytorycznie trafnego upraw iania metodologii filozofii trzeba więc najpierw zrozumieć swoistość poznania metafizycznego. Trud włożony w osiągnięcie tego celu jest nie tylko konieczny ze względów historyczno-sprawozdaw- czych, ale i opłaci się praktycznie choć mniej doraźnie. Proble­

m atyka filozofii b y tu leży bowiem u podstaw całej wiedzy 1 światopoglądu, stanow i najgłębszy podkładowy elem ent wszel­

kiego zaspokajania intelektualnych zainteresow ań ogólnoludzkich.

P rzy tym o w iele bardziej naukowe w ydaje się filozofowanie, b ę­

dące upraw ianiem klasycznej m etafizyki niż wszelkiego rodzaju jej nam iastek.

Powyższe uwagi m ają pomóc czytelnikowi w zrozum ieniu pew ­ nych spraw niżej poruszanych. Nadto niech będą w ytłum acze­

niem i uspraw iedliw ieniem autora niniejszego artykułu, że w taki

^sposób potraktow ał zagadnienia i że podanym rozwiązaniom da­

leko jeszcze do wykończonej formy.

I

W system ie wiedzy można odróżnić zdania ,,wyrozum owane“

czyli uzasadnione pośrednio albo jeszcze inaczej — otrzym ane na drodze argum entacji oraz zdania, które nie są w ynikiem żadnego rozumow ania, gdyż są uzasadnione jakoś bezpośrednio, czy też w ogóle w danej nauce nie są uzasadniane; mogą być zapożyczone z innych nauk. Nadto z pew nym uproszczeniem dałoby się po­

dzielić zdania jakiejś nauki na tezy dla niej specyficzne i teży

-wspólne z innym i naukami. Zdania, które nie są wywnioskowane

w jakiejś nauce z innych jej twierdzeń, a zarazem są specyficzne

d la tej nauki, stanow ią ostateczne przesłanki danej nauki. Z nich

(6)

bowiem na podstawie rozumowania otrzym uje się pozostałe tezy charakterystyczne dla danej nauki.

Różne są rodzaje zdań, które byw ają ostatecznymi przesłankam i w poszczególnych typach nauk. Spraw ą bardzo w ażną dla każdej nauki jest określenie, jakiego rodzaju zdania są w niej ostatecz­

nymi przesłankam i i w jaki sposób m ają być bezpośrednio uzasad­

nione. Przecież, jak mówi św. Tomasz, tota scientia ińrtute con-

tinetur 'in principiis (S. Theol. I, q. 1, a. 7). Aby rozwiązanie tego

problemu' zawierało dostatecznie dokładne inform acje, należałoby uwzględnić w iele szczegółowych rozróżnień. Przede w szystkim trzeba zdać sobie sprawę, czy w odpowiedzi na przytoczone pyta­

nie chodzi o opisanie stanu faktycznego czy też o uzasadnioną n o r­

mę, jak być powinno. Następnie trzeba odróżnić i uwzględnić, czy chodzi o naukę jako o system czy też o naukow e badanie, czy o naukę dopiero powstającą czy znajdującą się na pew nym szcze­

blu rozwoju. Nieodzowna jest też precyzyjna klasyfikacja zdań naukowych. Należy przy tym pamiętać,^że zdania charakteryzow ać można i dzielić z różnych punktów widzenia, zwłaszcza wchodzi tu w grę aspekt genetyczno-psychologiczny, sem iotyczny i episte- mologiczno-filozoficzny. Epistemologia i teoria nauki tak w yraźnie, zależą od kierunków filozoficznych, że nie sposób byłoby tego nie uwzględnić w w yjaśnianiu n atu ry różnych typów zdań nau­

kowych.

W strukturze nauki oddziela się jej tezy od reguł dotyczących formowania, wyszukiwania, uznaw ania lub spraw dzania tych tez, a należących do tzw. m etanauki. W określonej nauce zachodzi ścisły związek między tezam i a tego typu regułam i. Odnośnie do tez będących ostatecznym i przesłankam i da się on z grubsza w y­

razić w stwierdzeniu, że im mocniejsze przyjm uje się reguły, tym słabsze mogą być ostateczne przesłanki w danej nauce oraz od­

wrotnie. Wobec tego, czy można ściśle określić ostateczne prze­

słanki w danej nauce bez uw zględnienia reguł upraw iania te j nauki? O wiele słuszniej byłoby przeto mówić w takich w ypad­

kach o zdeterm inow aniu w ogóle z a ł o ż e ń nauki. Ale w ted y

znowu pytanie o założenia nauki przeradza się w pytanie o tzw .

(7)

punkt w yjścia i całą bazę zarówno w ew nętrzną jak i zew nętrzny nauki, co faktycznie staje się problem em bardzo szerokim /

U stalenie zbioru ostatecznych przesłanek stanie się jeszcze bardziej uw arunkow ane, a co za ty m idzie tru d n e do sprecyzo­

wania, gdy weźmie się pod uw agę różne teorie samej nauki, a szczególnie np. spór o to, czy system naukow y w ogóle można traktow ać atomistycznie, tzn. kwalifikować poszczególne zdania jako naukow e osobno i niezależnie od całego systemu, czy te ż całościowo, tzn. uznaw ać lub odrzucać poszczególne tw ierdzenia jako naukow e jedynie w obrębie określonego system u naukowego- i jako powiązane logicznie ze wszystkim i innym i zdaniam i tego- system u.4 Nie wchodząc już teraz w te wszystkie spraw y uw arun­

kowań i zrelatyw izow ań spróbujem y dać orientacyjne rozwiązanie ogólne i to możliwie najprostsze, choćby naw et mocno uprosz­

czone.

W szkolnym, elem entarnym ujęciu odpowiedź na postaw ione pytanie form ułuje się w ten sposób.5

O statecznym i przesłankam i w nauce mogą być tw ierdzenia aprioryczne oraz tw ierdzenia empiryczne. Pierw sze są przyjęte niezależnie od doświadczenia i w yczerpują zbiór ostatecznych przesłanek w naukach apriorycznych czyli form alnych, a drugie opierają się bezpośrednio na doświadczeniu i stanow ią istotną część zbioru ostatecznych przesłanek w naukach em pirycznych

5 O bazie nauk fizykalnych mówią: A. J. A y e r , Basic propositions.

W: Philosophic A nalysis, ed. M. Black, 1950; H. D i n g i e r , U eber dieletzte- W urzel der exakten N aturwissenschaften, „Zeitschrift f. die Gesamte N a- turwissenschaft", 8 (1942) 49-70; J. M e t a l l m a n n , U eber gew isse V oraus- setzungen der heutigen Physik, „Philosophia", 3 (1938) 266-88; A. P a p , A n alytisch e Erkenntnistheorie, Wien 1955, 50-57; J. W. N. S u l l i v a n , The

bases of m odern science, London 1939.

‘ N eopozytywiści tak dalece całościowo traktują naukę, że głoszą, iż nie­

ma absolutnych zdań pierwszych w budowie nauki. Żadne zdanie bow iem nie może być raz na zawsze uznane za początkowe, za ostateczną prze­

słankę. Pod tym w zględem nie ma hierarchii porządkowej w nauce.

5 Por. A j d u k i e w i c z , Logiczne p o d sta w y nauczanial odb. z- Ency­

klopedii w ychow ania, Warszawa 1934, s. 53-56.

(8)

•czyli realnych. Chcąc nieco dokładniej określić tw ierdzenia aprio­

ryczne odróżnia się wśród nich bądź pew niki i postulaty, bądź zdania czysto analitycznie zdeterm inow ane i syntetycznie zdeter­

m inowane, bądź wreszcie tautologie logiczne w raz z ich kon­

sekw encjam i i definicje uwikłane. Zależnie od tego, które z tych odmian zdań apriorycznych są w nich ostatecznym i przesłankami, nauki dedukcyjne przybiorą różny charakter.

Twierdzenia empiryczne dzielą się często na zdania czysto spo­

strzeżeniowe oraz na zdania oparte bezpośrednio nie tylko na spostrzeżeniach, ale i na rozum ieniu faktu, który tra k tu je się w tedy jako ludzką wypowiedź w szerokim tego ostatniego słowa znaczeniu. To rozróżnienie bywa podstaw ą podziału nauk realnych na przyrodnicze, w których ostatecznym i przesłankam i są obok pewnych nielicznych tw ierdzeń apriorycznych jedynie zdania czysto spostrzeżeniowe oraz na hum anistyczne, w których zbiór

■ostatecznych przesłanek składa się z niektórych tw ierdzeń aprio­

rycznych a przede wszystkim z tw ierdzeń em pirycznych obu wy­

żej wspom nianych rodzajów. Krótko można powiedzieć, że specy­

ficznymi ostatecznymi przesłankam i są w naukach dedukcyjnych:

różne odm iany zdań apriorycznych, w naukach przyrodniczych:

zdania spostrzeżeniowe, a w naukach hum anistycznych: zdania

"wyrażające treść jakiejś ludzkiej wypowiedzi.

Czy m etafizykę da się podciągnąć pod jeden z tych trzech ty ­ pów nauk? Jeśli tak, to jej ostatecznym i przesłankam i byłyby jakieś zdania spośród omawianych trzech rodzajów. Niewątpliwie można znaleźć w ostatnich czasach przykłady traktow ania filozofii b y tu jako: 1° pewnego rodzaju nauki form alnej (np. H. Scholz, a u nas B. Bornstein); 2° swoistej nauki przyrodniczej (wielu filo­

zofujących przyrodników, a u nas np. J. Łukasiewicz, a zwłaszcza Z. Zawirski); a naw et 3° osobliwej nauki hum anistycznej (jako analiza języka nauk szczegółowych, bądź sensu w yrażeń języka potocznego użytego w wypowiedziach ontologicznych, przykładem s ą neopozytywizm i filozofowie szkoły analitycznej). Stąd specy­

ficznym i ostatecznymi przesłankam i m etafizyki byłyby odpo­

(9)

w iednio tutologie logiczne, lub zdania czysto spostrzeżeniowe,"

lub wreszcie zdania oparte bezpośrednio na spostrzeżeniu fak tu - - w yrażenia i zarazem jego rozumieniu.

Jeśli jed n ak chodzi o filozofię bytu upraw ianą przez A rysto­

telesa i jego najw ierniejszych kontynuatorów , to nie godzą się oni z tym , żeby ze względu na metodologiczny charakter jej zdań, dała się m etafizyka podciągnąć pod jeden z trzech om awianych typów nauk. Czy m iałoby to oznaczać, że m etafizyka perypatety- ków nie jest nauką? Niekoniecznie. Może przecież być tylko poza w powyższy sposób ujętym i naukam i szczegółowymi. M etafizyka nie jest nauką dla stojących na gruncie form alizm u lub fenom ena- lizm u w teorii nauki. Zarówno samą aparaturą pojęciową jak i metodologicznym typem zdań m etafizyka różni się od innych

nauk. Terminologia i sposób uzasadniania zdań są dla niej swoiste lecz nie znaczy to, że w ogóle pozanaukowe. W yjaśnieniem i uza­

sadnieniem tej tezy w prost zajmować się tutaj nie będziemy, atoli pośrednio będzie służyć częściowo tej spraw ie właśnie bliższa charakterystyka ostatecznych przesłanek metafizyki.

II

A by najogólniej wskazać ostateczne przesłanki perypatetyckiej filozofii bytu, trzeba wziąć pod uwagę metodologiczny charakter jej tez oraz sposób ich uzasadniania. Ogólnie przyjm uje się, że spe­

cyficzne praw a m etafizyki arystotelesowsko-tom istycznej m ają w zasadzie charakter praw koniecznych. Odnosi się to również do żdań ogólnych. W prawdzie w yraża się tam pew ne tw ierdzenia i w postaci hipotez, ale te nie dotyczą zasadniczych określeń bytu.

Tezy o tak zw anych najpowszechniejszych właściwościach bytu, najw yższych oznaczeniach b y tu oraz o złożoności b y tu z dwóch m etafizycznych elementów, należące niew ątpliw ie do najbardziej

Punktem w yjścia spekulacji metafizycznej byw ało nie tylko doświad­

czenie zew nętrzne ale i wewnętrzne, jak np. u K a r t e z j u s z a , L o - c k e ’ a, K a n t a i idealistów. Sław ne c o g ito ; jest wym ownym i nader w yraźnym przykładem ostatecznej tego typu przesłanki i to w zamierzeniu Kartezjusza jedynej.

(10)

podstawowych tez filozofii pierwszej są zarazem konieczne i ogól­

ne, co zaś ważniejsze II- m ają jednocześnie charakter zdań real­

nych czyli dotyczących rzeczywistości. M etafizyka nie może m ieć więc takich ostatecznych przesłanek, które jej tezom zasadniczym nie gw arantow ałyby ogólności, konieczności i realności. Czy zaś da się wywnioskować ogólne zdanie konieczne i realne ze zdań, wśród których nie byłoby zdań ogólnych, koniecznych i przy tym realnych? Zdanie ogólne i konieczne można otrzym ać na drodze rozumowania jedynie ze zdań ogólnych a zarazem koniecznych, zdanie realne zaś tylko ze zdań realnych. A więc ogólne zdanie konieczne a równocześnie realne może stanowić konsekwencję jedynie tego samego typu zdań, bądź też być uzasadnionym bez­

pośrednio. Stąd, nie wchodząc w to, które z tez m etafizyki, są jej ostatecznymi przesłankami, wolno powiedzieć, że jeśli trzon m eta­

fizyki'tw orzą ogólne zdania konieczne i realne, to i ostateczne jej przesłanki muszą mieć taki sam charakter, a przy tym dać się uzasadnić bezpośrednio. Ale to właśnie stanow i problem, który nazwałbym wstępnym. Trudność leży bowiem już w tym , że wy­

liczenia zdań podaw ane w nowoczesnej teorii nauki nie za­

w ierają zdań wspomnianego typu. Pozytyw ną bliższą charaktery­

stykę ostatecznych przesłanek m etafizyki musi przeto poprzedzić pobieżne przynajm niej przebadanie ze względu na ich komplet­

ność współczesnych klasyfikacji zdań naukowych, zwłaszcza zdań ogólnych i bezpośrednio rozstrzygalnych. Celem tego będzie w y­

kazanie, że istnieją ogólne i konieczne tw ierdzenia rzeczowe bez­

pośrednio uzasadnialne. To znowu wiąże się z odwiecznym ale zawsze żywym sporem aprioryzm u z em piryzm em w spraw ie w ar­

tości i roli poznania umysłowego i zmysłowego w nauce, czemu trzeba będzie również poświęcić nieco miejsca.

Od czasów Hum e’a (An enąuiry concerning hum an understan-

ding, początek rozdz. IV) rozpowszechnił się Leibniza podział zdań

ogólnych na zdania o rzeczywistości i zdania o stosunku między ideami. Pierwsze dotyczą faktów, czegoś realnego i są zależne od doświadczenia, czyli o ich prawdziwości rozstrzygam y przez konfrontację ich konsekwencji z danym i doświadczenia (a po­

steriori). Drugie natom iast m ają za przedm iot konstrukcje myślo­

(11)

we i ich związki, a o ich prawdziwości rozstrzyga się niezależnie od zdań w yrażających dane doświadczenia (a priori). To wyliczenie zdań ogólnych m a swoje racje głównie psychologiczne. Wywodzi się z wątpliwości dotyczących czynności rozumu i w ogóle władz poznawczych. Jest w ynikiem dążenia do ograniczenia zasięgu po­

znania. Tylko poznanie a priori jest konieczne, ale cóż z tego, skoro jest nierealne. Realnym jest poznanie a posteriori, lecz nie posiada znowu cechy konieczności. Później dodano do tego scepty­

cyzmu psychologicznego racje semiotyczne, a naw et te ostatnie w ysunięto na plan pierwszy. Już Locke potraktow ał naukę o zna­

kach jako jedną z m ożliwych trzech grup nauk, podnosząc zna­

czenie sem iotycznego' podejścia do wiedzy (An essai concerning

hum an understanding, ks. IV, r. 21). Po tej linii poszedł między

innym i jego kontynuator Condillac, nie w ahając się powiedzieć po prostu, że „nauka jest tylko językiem dobrze zrobionym", a „sztuka rozum ow ania jest właściwie dobrze utw orzonym języ­

kiem " (La langue des calculs, ks. I, 16; La logiąue, cz. II, r. 7).

Na początku X IX w ieku francuski m atem atyk i logik Gergonne w prow adził pierw szy do teorii nauki pojęcie definicji uw ikłanej.' Pozwalało to praktycznie w pew nych wypadkach budować system naukow y jedynie od strony językowej, naw et co do nadaw ania słowom sensu. Nie trzeba najpierw rozumieć term inów, aby roz­

strzygać o prawdziwości tezy z nich zbudowanej. Podobnie jak przy rozw iązyw aniu rów nań przyjm uje się równość dla określenia niew iadom ych w niej występujących, tak tu zakłada się praw dzi­

wość tezy, aby przez to samo nie tylko ustalić ale i ustanowić zna­

czenie term inów , niezależnie od doświadczenia. Sens term inów może więc zależeć od prawdziwości tezy, w której te term iny w y­

stępują a nie odwrotnie, gdy to em pirycznie określone znaczenie term inów decyduje o prawdziwości tw ierdzenia z nich zbudowa­

nego. Zdawało się, że i epistemologia (po odkryciu geom etrii nie­

euklidesowych) popiera takie stanowisko co do metod budow ania nauki. Na takim podłożu historycznym rozpowszechniła się współ-

’ G e r g o n n e , Essai sur la theorie des definitions, s. 22-23. Por. K a- m i ń s k i , G ergonne’a teoria definicji, Lublin 1958, rozdz. III, §3.

(12)

cześnie w teorii nauki, głównie za spraw ą neopozytywistów,' na­

stępująca klasyfikacja zdań:8

Zdania analitycznie zdeterm inow ane przez reguły języka to te, o których prawdziwości rozstrzyga się (uznaje się lub odrzuca) nieodwołalnie niezależnie od doświadczenia, ale jedynie na pod­

stawie ich formy. Będą to tzw. praw dy logiczne (tautologie) lub ich konkretyzacje. Zdania zdeterm inow ane syntetycznie przez reguły języka to te, które również niezależnie od doświadczenia rozstrzyga się nieodwołalnie lecz ściśle tylko w związku z ich treścią (z uwagi na ich konkretny sens). Będą to np. tzw. definicje uw ikłane oraz takie zdania, jak: ciało jes*t rozciągłe, sum a długości dwóch boków w trójkącie jest większa niż długość boku trzeciego, żadna czerwień nie jest zielenią. Zdania niezdeterm inow ane przez reguły języka ale em pirycznie spraw dzalne to te, które m ają treść em piryczną i albo bezpośrednio opierają się na spostrzeżeniach (tzw. zdania atomowe) albo pośrednio (na drodze rozumowania) są zasadniczo sprawdzalne w doświadczeniu i to bądź finitystycznie bądź infinitystycznie czyli indukcyjnie bądź wreszcie probabili­

stycznie. Zdania ani nie zdeterm inow ane przez reguły języka ani zasadniczo niespraw dzalne przez dane doświadczenia pozbawione są obiektywnego sensu (mogą mieć sens pozapoznawczy, jak np.

emocjonalny, regulujący, oceniający) i dlatego do nauki nie na­

analitycznie zdetermino­

wane

Zdania syntetycznie

empirycznie

8 M. K o k o s z y ń s k a , O różnych rodzajach zdań, „Przegląd Filozo­

ficzny", 43 (1948) 22-51.

(13)

leżą. W śród em pirycznych zdań, którym przyznaje się cechę nau­

kowości b ra k więc ogólnych zdań koniecznych bezpośrednio uza­

sadnianych. Z dania zdeterm inow ane przez reguły języka a priori nie zależą czyli nie dadzą się ani obalić ani potwierdzić przez dane doświadczenia, albo jeszcze inaczej: są prawdziwe w każdym em­

pirycznym opisie (dokonanym przy pomocy zdań atomowych) stan u świata. Swą bezpośredniość i zarazem konieczność okupują jednak tym , że nie m ają charakteru poznawczego w odniesieniu do św iata realnego (wydaje się, że pomieszano tu poznawalność z realnością). Zdania natom iast niezdeterm inow ane a priori przez reguły języka mogą być zdaniami o faktach, ale gdy są ogólne, nie m ają charakteru koniecznego i nie są bezpośrednio rozs,trzy- galne.

Przedstaw iona klasyfikacja zdań m a być w yczerpująca nieza­

leżnie od stanow iska filozoficznego. N iestety tak nie jest. U pod­

staw tego podziału leży najpierw pew ien dogm at empiryzmu.

Można go sform ułować rozmaicie, uw ypuklając różne aspekty jego treści. Dla dalszych rozważań może najwygodniej będzie wyrazić go w następujący sposób: nie m a ogólnych zdań koniecznych o rzeczywistości a przynajm niej dających się uzasadnić bezpo­

średnio, albo dokładniej: ogólne zdania dotyczące rzeczywistości mogą być uzasadnione dostatecznie jedynie na drodze konfron­

tacji ich logicznych racji lub logicznych konsekwencji z danym i doświadczenia (wyrażonym i w zdaniach czysto spostrzeżenio­

wych) i dlatego zdania te nie mogą być konieczne.9 Tezę tego em piryzm u dopełnia w sposób wykluczający inne możliwości podejście językow e do zdań nauki. Zdanie ogólne jest albo roz- strzygalne dyskursyw nie W' oparciu o zdania atomowe, albo zde­

term inow ane przez reguły języka; czegoś pośredniego nie ma.

Zasadą przytoczonego podziału zdań są więc w dogmatycznie przyjętym połączeniu dysjunktyw nym (dysjunkcją wyłączającą) językow y aspekt konieczności zdań oraz osobliwa postać em pi-

Tym dogmatem em pirystów jest po prostu sam rzekomo wyczer­

pujący podział zdań na analityczne i syntetyczne. Por. Q u i n e , Two dogm as of em piricism , „The Philosophical R eview “, 60 (1951) 20-43.

(14)

ryzmu. To sprawiło, że bezpośrednio rozstrzygalnym i tw ierdze­

niami mogą być tylko bądź zdania zdeterm inow ane przez reguły języka bądź jednostkowe zdania uznawane lub obalane nieodwo­

łalnie na mocy czystych spostrzeżeń; naw et nie są nim i zdania oparte w prost na spostrzeżeniu i zarazem rozum ieniu wypo­

wiedzi.

Ograniczenie uzasadnienia konieczności zdań ogólnych tylko do sfery czysto języ k o w ej10 nie w ydaje się uzasadnione. Język nie jest czymś z zasady ontycznie samoistnym. Znaki językowe jako znaki m ają charakter intencjonalny, są znakam i czegoś dla kogoś, są jak to mówi się przenośnie „przezroczyste". Język służy w zasadzie jedynie jako instrum ent do w yrażania poznania rze­

czywistości. Niewiązanie języka z rzeczywistością, którą ma opi­

sywać, pociąga za sobą jakiś konwencjonalizm wiedzy. Tymcza­

sem dowolność doboru znaków i przyporządkow ania im funkcji semiotycznych jest czymś nieistotnym w sam ym procesie pozna­

w ania rzeczywistości choć niewątpliwie ważnym i koniecznym do uwzględnienia przy analizie języka w oderwaniu. W zasadzie język dostosowuje się do właściwego i możliwie adekwatnego opisania przedm iotu i w yrażenia myśli. Stąd bezpośrednich racji konieczności zdań należałoby szukać przede w szystkim w dzie­

dzinie przedmiotowej a potem dopiero w podmiotowej (psychicz­

nej) i czysto' językowej. P rzy pierwszej ewentualności widziano takie uzasadnienie w oczywistości przedmiotowej (evidentia

obiectiva), dzięki której intelekt jest zdeterm inow any do uznania

lub odrzucenia zdania przez odpowiadający m u stan rzeczy w prosty sposób uchwycony. W drugim zaś w ypadku dopatry­

wano się gw arancji konieczności zdania bądź w pochodzeniu poznania w zdaniu od odpowiedniej władzy (np. inlellectus prin-

cipiorum, jakaś intuicja, czysta wyobraźnia, ogląd istoty rzeczy),

bądź w pew nym stanie podmiotu, np. oczywistości subiektywnej, pewności i niemożliwości zaprzeczenia, bo inaczej nie da się po­

myśleć. A wreszcie źródło uzasadnienia konieczności zdań może

" Czynią tak nie tylko neopozytywiści ale i filozofowie szkoły anali­

tycznej, jak. np. B l a c k , G r i c e , W e i t z , S t r a w s o n .

(15)

znajdow ać się jedynie w sferze języka, mianowicie w regułach uznaw ania wyrażeń; czy to na podstawie ich form y czy treści.

Szukanie racji wszelkiej konieczności zdań ogólnych jedynie w sferze języka jest chyba jakim ś nieporozumieniem, odwraca bowiem n atu ra ln y porządek rzeczy odnośnie do roli języka w po­

znaniu rzeczywistości. Język dostowuje się do zaobserwowanej n a tu ry rzeczy, a nie odwrotnie.

Nie w ydaje się dostatecznie uzasadnione również wspom niane założenie em piryzm u. Ma zaś rację um iarkow any aprioryzm, we­

dług którego‘istnieją tw ierdzenia konieczne, które nie tylko w y- łuszczają sens zaw artych w nich term inów lecz także są tw ier­

dzeniam i rzeczowymi, choć nie czerpiącymi swego upraw nienia dyskursyw nie z sądów spostrzeżeniowych.11

Broniąc tu stanow iska aprioryzm u nie podzielam poglądów apriorystów .we wszelkich jego odcieniach i'ujęciach, które krótko przypomnę.

K ant reprezentuje aprioryzm , który można nazwać subiek­

ty w n y m i czynnym. Podmiot wym yśla a priori, posługując się nie jakim kolw iek doświadczeniem zmysłowym lecz czystą w y­

obraźnią. Taki aprioryzm wikła się w różne trudności, z których w ystarczy wspom nieć tę, że nie w yjaśnia przekonywająco h ar­

m onii, jak a zachodzi m iędzy oderw anym od wszelkiego doświad­

czenia w ym yślaniem a rzeczywistością daną empirycznie. Tłu­

maczenie, że zgodność ta zachodzi na tej podstawie jakoby i rze­

czy i tw ierdzenia były wytworzone wedle tych sam ych form (norm poznawczych) prowadzi nieuchronnie do idealizmu.

H usserl reprezentuje aprioryzm bierny i swoiście obiektywny, przynajm niej początkowo, ale zbyt rozszerza pojęcie doświad­

czenia, obejm ując tym m ianem naw et wglądanie w istotę rzeczy.

Równocześnie przyjm uje jako odrębny od rzeczy św iat istot rzeczy. N adto tra k tu je intuicyjny ogląd istoty rzeczy jako coś

“ N ie uważam za trafną dla tego typu zdań nazw y „zdanie syntetyczne a priori". W łaściwszy chyba byłby tu termin nie obciążony balastem hi­

storycznym „zdanie analityczne a p o s t e r i o r i Por. J. B e n a r d e t e, The an a lytic „a posteriori“ and the foundations of m etaphysics, „The Journal

of Philosophy", 55 (1958) 503-14.

(16)

pierwotnego. Stąd wolno słusznie wątpić, czy tw ierdzenie ko­

nieczne otrzym ane w w yniku oglądu istoty rzeczy jest tw ierdze­

niem rzeczowym, opartym na danych zmysłowych; co najwyżej może być realnym jakby pośrednio, poprzez istoty rzeczy. Z pew­

nym uproszczeniem da się powiedzieć, że rzecz stanowi jakby tylko okazję dla oglądu istoty rzeczy.

Nie broni się tu również aprioryzm u umiarkowanego w tej postaci, w jakiej przedstaw ia go współczesny em piryzm. Spór obu tych kierunków przedstaw ia się zw ykle na przykładzie trak ­ tow ania aksjom atów tzw. m atem atyki stosowanej.” Empiryści uważają, że syntetyczne aksjom aty np. geom etrii em pirycznej są twierdzeniam i rzeczowymi ale pozbawionymi cech konieczności;

m ają taki sam charakter jak praw a nauk przyrodniczych. Prze­

ciw staw iają się tym aprioryzmowi um iarkow anem u twierdząc, że według niego aksjom aty te m ają być zdaniami syntetycznym i i koniecznymi niezależnie od doświadczenia.

Otóż w ydaje się, że współczesny em piryzm dlatego tak ostro sprzeciwia się um iarkow anem u aprioryzmowi, posądzając go o oderwanie się od w s z e l k i e g o doświadczenia, iż z góry ciasno rozumie term in „doświadczenie". Ogranicza jego zakres tylko do doświadczenia zmysłowego, co jest słuszne, jeśli mam y używać tego słowa zgodnie z jego zw ykłym znaczeniem, ale widzi je wyłącznie w z d a n i a c h czysto spostrzeżeniowych, a tem u już trudno przyznać rację. Nadto „oparcie się“ na doświadczeniu zacieśnia do dyskursywnego przejścia myślowego o d czy też d o- danych doświadczenia. Jedynie dzięki takiem u założeniu mogą mówić współcześni empiryści, że: „praw a geom etrii m ają jednak wedle aprioryzm u być twierdzeniam i, które w o g ó l e [p.m.] nie opierają się na doświadczeniu. Przew idując wszystkie fakty do­

świadczenia na podstawie praw geometrii, przew idują je niezależnie

” .Może lepiej jest mówić „matematyka empiryczna", „geometria empi­

ryczna". Przy omawianiu sporu empiryzmu z aprioryzmem posługuję się przedstawieniem A j d u k i e w i c z a W: Zagadnienia i kierunki filozofii 1949, s' 45-71.

(17)

od w s z e l k i e g o [p.m.] doświadczenia, opierając te przew idyw a­

nia na sam ym tylko rozm yślaniu".13 Są przecież odm iany biernego i obiektywnego aprioryzm u umiarkowanego, jak np. aprioryzm perypatetyków , któ ry stoi mocno na gruncie doświadczenia, realizu­

jąc słynne hasło: nihil est in intellectu, quod prius non fu erit in sen­

su. Je st to em piryzm genetyczny. Ale właśnie współcześni em piryści

logikalni zdają się nie dopuszczać możliwości połączenia em piryzm u genetycznego z um iarkow anym aprioryzm em metodologicznym.

A takie połączenie jest chyba niekiedy jak najbardziej n aturalne i nieuprzedzonem u metodologowi nieobce. Przyjąw szy je, nie powiedzielibyśm y, iż: „stajem y wobec zdumiewającego faktu, że

a priori, a więc z góry i nie odwołując się do żadnego w ogóle

doświadczenia, potrafim y przewidzieć w yniki przyszłych do­

świadczeń".14 Taki fa k t przew idyw ania zachodzi nie w niezw y­

kłych okolicznościach, ale bardzo naturalnie, bo tw ierdzenia ko­

nieczne, choć nie zostały dyskursyw nie oparte na spostrzeżeniach, to wywodzą się z nich genetycznie. Jeśli dotyczą treści prostych, w ziętych z rzeczywistości i bezpośrednio ujętych w zdanie, to dają tw ierdzenie zarazem konieczne i rzeczowe, na podstaw ie którego m ożna przew idyw ać przyszłe sądy spostrzeżeniowe. In­

telekt (znam ienna etymologia: intus leg er e — czytać w) odczytuje w em pirycznie i konkretnie danym stanie rzeczy jakiś prosty ale ogólny i konieczny związek. Umysł dyskursyw nie nie może nie­

zawodnie przejść od jednostkowego do ogólnego, ale nie jest wykluczone, aby mógł to uczynić niedyskursyw nie.

M ając np. daną w doświadczeniu treść czerwieni i treść zieleni, po abstrakcji, dzięki intuicji intelektualnej chw ytam i w sposób oczywisty u jm uję taki konieczny związek m iędzy przedm iotam i czerwonym i i zielonymi, że żadne czerwone nie jest zielone. Na podstaw ie spostrzeżenia trójkąta po dokonaniu abstrakcji ujm uję dzięki intuicji intelektualnej jego n aturę pod względem w zajem ­ nych stosunków boków tró jk ąta tak, że z całą oczywistością przedm iotow ą (nie subiektyw ną, bo opieram się bezpośrednio na

11 A j d u k i e w i c z , op. cit., s. 55.

“ Tamże, s. 64-65.

(18)

danym empirycznie trójkącie i dzięki niem u a ściślej w nim) jaw i mi się twierdzenie: sum a dwóch boków w trójkącie jest większa niż bok trzeci. Tak więc zdania, które współczesny em piryzm nazyw a syntetycznie zdeterm inow anym i przez reguły języka będą koniecznymi tw ierdzeniam i rzeczowymi, jeśli tylko zaw ierają treść em piryczną bezpośrednio daną i są z oczywistością przed­

miotową dzięki intuicji intelektualnej sformułowane. Konieczność gw arantuje im ta sama intuicja intelektualna, która nieodwołal­

nie rozstrzygała ściśle i jedynie z uwagi na ich treść przy kwali­

fikowaniu ich na zdania syntetycznie zdeterm inowane. Rzeczo­

wość natom iast daje tym tw ierdzeniom bezpośrednie i ścisłe oparcie się tylko na treści w z i ę t e j z r z e c z y w i s t o ś c i . Dobrą ilustracją takiego poznania jest to, co mówi profesor Cze- żowski o tzw. opisie analitycznym .15

Poznanie aprioryczne zawsze, choć w różnym stopniu jest oparte na m ateriale empirycznym. Jest ono aprioryczne tylko w tym sensie, że w yraża coś o przedmiocie a priori odnośnie do pew nych zdań spostrzeżeniowych o ty m przedmiocie. Tak apriory­

czne są i pojęcia, bo możemy mieć pojęcie czegoś przed zebraniem pełnego zbioru sądów spostrzeżeniowych o tej rzeczy. Mimo to w pewnych przypadkach z takich pojęć można konstruow ać sądy konieczne. Nie jest zaś zdanie takie aprioryczne ze względu na wszelkie doświadczenie. Tego rodzaju zdanie nie jest też sumą zdań spostrzeżeniowych o jakim ś stanie rzeczy lecz uchwyceniem intelektualnym po kontakcie zmysłowym pewnego ogólnego ele­

m entu w m ateriale pochodzącym z tego kontaktu. Nie stanowi przeto takie uogólnienie ani całości doświadczenia, ani nie jest nie­

zależnym od doświadczenia. Jego spraw dzanie empiryczne nie jest takie, jak np. zdań o całości doświadczenia. Twierdzenia tego typu nie sprawdza się w ścisłym tego słowa sensie, ale kontroluje po­

przez jego pojęcia, a więc również niedyskursywnie. Obalenie jest niemożliwe, dopuszczalna jest tylko korektura co do lepszego wy­

jaśnienia i pogłębienia intelektualnego ujęcia.

“ O dczyty filozoficzne, Toruń 1958, s. 197-207.

(19)

M atem atyka em piryczna i m atem atyczne przyrodoznawstwo dostarczają przekonyw ających przykładów w tej sprawie. M ate­

m atycy aż do czasów stosowania m etody form alistyczno-języko­

wej budow ania nauki traktow ali swoje tw ierdzenia jako konie­

czne wypowiedzi o istocie realnych przedmiotów, którym i się zajm owali.1" Przyrodnicy, jak np. jeszcze Galileusz i Newton w i­

dzieli konieczność tzw. zasad fizyki w tym , że odzwierciedlają one konieczne związki rzeczowe intelektualnie uchwycone, ale na podstaw ie em pirycznie danych a w yabstrahow anych treści.17

W ydaje się, że m atem atyka em piryczna i m atem atyczne przy­

rodoznawstwo stanow ią ciekawy punkt w yjścia dla analiz i wnio­

sków, w yprow adzonych właśnie przeciw współczesnemu empi- ryzm ow i w spraw ie dopuszczenia koniecznych tw ierdzeń rzeczo­

w ych oraz sprawdzalności założeń nauki. Ja k bowiem w yjaśnić fakt, że te dyscypliny nie m ając koniecznych tw ierdzeń rzeczo­

w ych tak bez reszty stosują się do rzeczywistości? Zarzuca się apriorystom b rak w yjaśnienia tej harm onii, ale i em piryzm nie w yjaśnia jej przekonywająco. Jeszcze trudniej chyba zgodzić się z korekturą em piryzm u dokonaną przez konwencjonalizm. Dla­

czego to, co jest w ynikiem czystej konwencji stosuje się do rze­

czywistości? Czy konw encje terminologiczne są w ystarczającym uzasadnieniem zdań zdeterm inow anych przez reguły języka? Od­

cinając się od wszelkiego doświadczenia w form ułow aniu w szel­

kich ogólnych tw ierdzeń koniecznych i ograniczając się przy tym do samego języka, trudno wytłum aczyć drogi przechodzenia od zdań analitycznych do em pirii. Nadto błędnie pojm uje się w tedy rolę języka w poznaniu oraz n aturę intelektu, którem u odmawia się zdolności bezpośredniego poznania czegoś ogólnego w kon­

kretnym .

Na niem ałe trudności napotyka również sam podział wszyst­

kich zdań nauki na zdeterm inow ane przez same reguły języka bądź na spraw dzalne empirycznie. Są pew ne zdania w naukach

” Por. np. L. B r u n s c h v i c g , Les etapes de la philosophie m athe- m atique, Paris 1947’, s. 91-92.

17 Por. np. C z e ż o w s k i , op. cit., s. 198.

(20)

empirycznych, których nie da się zaliczyć bezwzględnie do jednej z tych grup. Z jednej strony okazało się, że nauka nie może

Się

obejść bez zdań em pirycznie niespraw dzalnych,18, a z drugiej — zdania te, chyba dość sztucznie uw ażane byw ają za zdeterm ino­

w ane jedynie przez reguły językowe. Traktow anie pew nych za­

łożeń nauki, np. zasad jako tylko czystych postulatów, stanowią­

cych definicje uw ikłane term inów w nich w ystępujących (kon- wencjonaliści), budzi co najm niej poważne wątpliwości.18 Wedle innych aprioryczne założenia w nauce mogą stanowić jedynie pewne zasady rozumowania dla opracowania danych doświad­

czenia; nie są wprawdzie analitycznymi, ale też należą co naj­

wyżej do tzw. bazy zew nętrznej nauki; ściśle ostatecznym i prze­

słankami nauk realnych są tylko zdania em pirycznie spraw ­ dzalne.20 Czy jednak zamiana tego rodzaju praw na reguły roz­

wiązuje sprawę? Istnieje przecież pewnego rodzaju „odw rotna proporcjonalność" w system ie między praw am i a regułam i ich uznawania. A wreszcie w arto zwrócić uwagę, że naw et w m ate­

matyce nie same postulaty charakteryzujące swój przedm iot w y­

starczają do tego, aby stały się tezam i nauki, lecz wym agany jest przy tym postulat istnienia i jedyności charakteryzowanego przedmiotu. W m atem atycznym przyrodoznawstw ie ten postulat może przybrać w yraźny charakter em piryczny.2'

Powyższe rozważania doprowadzają do wniosku, że faktycznie w ystępują w pew nych naukach zdania, które chociaż nie są sprawdzalne empirycznie w sensie neopozytywistów, nie dadzą się traktow ać jako zdania zdeterm inow ane jedynie przez reguły języka a zupełnie niezależnie od doświadczenia; przynajm niej

“ H. M e h l b e r g , O niespraw dzalnych założeniach nauki, „Przegląd Filozoficzny", 44 (1948) 331.

” Por, M. P r z e ł ę c k i , Praw a a definicje, W: Praw a nauki, Warsza­

wa 1957, s. 59-60 oraz M e h l b e r g , op. cit., s. 335.

“ Ze względu na te a priori przyjęte reguły w nauce empirycznej mówi się o tzw. aprioryzmie funkcjonalnym. Zob. A. P .ap, The a priori in

•physical theory, New York 1946.

" Ciekawe są rozważania w tęj.ńsprawie: W h i t h e a d a , B r o a d a i analityków angielskich. Por. M e h l b e r g , op. cit., s. 335.

(21)

genetycznie wiążą się one z doświadczeniem. To połączenie w nich apriorycznego i empirycznego elem entu spraw ia w niektórych przypadkach, że zdania takie są ogólnymi, koniecznym i a zara­

zem realnym i. Jest więc podstaw a do przyjęcia istnienia ogól­

nych i koniecznych tw ierdzeń rzeczowych. Uznając tę praw dę spróbujem y bliżej scharakteryzować, jakie i które z tych tw ier­

dzeń są naczelnym i przesłankam i m etafizyki ogólnej.

111

Zakładając, że tezy m etafizyki są ogólnymi i koniecznymi zdaniam i realnym i przyjęto w konsekwencji, że tego samego typu będą i ńaczelne jej przesłanki. Czy m ożna je wobec tego kon­

kretnie w ym ienić? Tutaj jaw i się pew na komplikacja. Nie po­

chodzi ona stąd, że układ aksjom atów jakiegoś system u jest w zględnie dowolny czyli że zasadniczo nie m a w śród tez system u z n atu ry zdeterm inow anych aksjomatów. Trudność leży w tym, że tw ierdzenia m etafizyki, przynajm niej te podstawowe, nie by­

w a ją przedstaw ione w postaci system u dedukcyjnego. Dlatego nie m ożna wskazać w prost, które spośród tez są ostatecznym i czyli pierw szym i przesłankam i dla pozostałych. Narzuca się pytanie, czy fa k t niew ystępow ania filozofii b y tu w form ie system u de­

dukcyjnego jest czymś przypadkowym , czy też są jakieś tego pow ody n a tu ry zasadniczej. W ydaje m i się (pomijam tu szcze­

gółowe analizy konkretnych przypadków), że zbiór najbardziej podstaw ow ych tez m etafizyki ściśle nie jest aksjom atyzowalny.

Próby- w ydedukow ania tez m etafizycznych z zasady tożsamości jako jedynej przesłanki naw et przy najm ocniejszych regułach dowodzenia zaw ierają tyle intuicyjnych założeń, że nie m a tam m ow y o dedukcji. Także z żadnego układu kilku tez nie da się w ydedukow ać w szystkich tez pozostałych. W tych w ybranych bow iem m usiałaby się zawierać im plicite ta treść, którą w yłusz- czają pozostałe; zachodziłaby jedynie specyfikacja zakresu. Tak jed n ak nie jest. U zasadniając jakąś dowolną tezę m etafizyki ogól­

nej trzeba się opierać nie tylko na pew nych tezach jako prze-

(22)

siankach lecz także przeprowadzać ponadto nową ontologiczną analizę bytu i to czasem niejednokrotnie. Nowe tezy zaw ierają więc nie tylko jakby wyszczególnienie jednoznacznej treści tez wcześniejszych lecz także jakieś nowe treści choć bytowo analo­

giczne, pochodzące z nowych intelektualnych intuicji bytu w no­

wych aspektach, w nowych relacjach. Mało, przy najbardziej do­

branym układzie tez wedle ich „ogólności" i „mocy“ zachodzi taka sytuacja, że dla poparcia słuszności pewnej tezy trzeba po­

wołać się nie tylko na tezy wcześniejsze ale w łaśnie i na tezę późniejszą (np. zasada przyczynowości oraz zasada złożoności bytu z aktu i możności). Nie w iem y też, czy dadzą się wyrugować „do­

wody z analogii" korzystające z tego, że między tezam i zachodzi pewna odpowiedniość (np. w tezach o podziale bytu niekoniecz­

nego na możność i akt, istotę i istnienie, m aterię i formę). Nie tylko faktycznie lecz także i teoretycznie nie zachodzi więc czy­

sta dedukcja tez. Może i dlatego przy próbach formalizowania dowodów z dziedziny m etafizyki w ystępuje ta dziwna potrzeba tak licznych i nieustannych w trakcie dowodzenia dodatkowych założeń.25 Oczywiście w bardziej pochodnych tezach rola tej do­

datkowej analizy ontologicznej zmniejsza się tak dalece, że staje się niewidoczna, a może naw et w pew nych sytuacjach zanika. .

Czy nieaksjomatyzowalność filozofii b y tu oznacza, że pod względem mocy dedukcyjnej wszystkie tezy są równe lub praw ie równe? Nie. Można zauważyć między tw ierdzeniam i wyraźne różnice pod względem ich mocy i suponowania czyli opierania się jednej na drugiej. Najwyższe praw a b y tu na przykład są na pewno bardziej „naczelne" niż tw ierdzenia o strukturze bytu, a te znowu ogólniejsze niż tw ierdzenia o różnych rodzajach bytu.

Ale widocznie zależności te nie sięgają tak daleko, żeby jedne tezy w yrażały o bycie im plicite wszystko, co explicite w yrażają inne. Mówiąc od strony sem iotycznej: niezupełność syntaktyczna dowolnego skończonego układu aksjom atów jest tak wielka, że praw ie każde tw ierdzenie jest nowym aksjom atem jeśli nie cał­

“ Por. np. S a l a m u c h y , Dowód „ex m o t u “ na istnienie Boga, „Col- lectanea Theologica", 15 (1934) 53-92.

(23)

kowicie to przynajm niej częściowo. Dla m etafizycznie rozum ia­

nego term inu ,,byt“ oraz innych podstawowych pojęć m etafi­

zycznych nie m ożna więc podać krótkiej jednoznacznej definicji uw ikłanej.23 Ja k w yjaśnić to zaskakujące zjawisko? Przede w szystkim trzeba zwrócić uw agę na to, że m etafizyka jest spe­

cyficzną wiedzą. Poznanie m a tu charakter osobliwie treściowy, analogiczny, nie zaś formalno-zakresowy, jednoznaczny. Jego rozszerzanie się i doskonalenie sięga jakby nie wszerz lecz w głąb. Choć zawsze mówi się o bycie, to jednak w coraz to in­

nym, now ym jego aspekcie, choć analogicznie. Dlatego nie w y­

daje się, aby praw o o stosunku zakresu do treści stosowało się tu w całej swej rozciągłości. Pojęcie m etafizyczne b y tu nie szko- tystycznie u jęte lecz jako „to, co jest“, m a przecież zakres u n i-

versum , ale chyba nie najuboższą treść. Co się tyczy związków

logicznych m iędzy tw ierdzeniam i, to kom plikują się one w skutek w ystępow ania term inów o znaczeniu analogicznym, a nade wszystko specyficzności tzw. transcendentaliów . Te ostatnie w y­

stępują w każdej tezie, ale nie zawsze same, lecz w różnych połączeniach z uniw ersaliam i, co dostatecznie w ikła — jak mi się zdaje — n atu rę związków międzyzdaniowych.21

" A . M. K r ą p i e c analizując (Analysis form aiionis conceptus en tis e ziste n tia lite r considerati, „Divus Thomas" (P), 59 (1956) 349) fazy for­

m owania pojęcia bytu uważa, że w trzeciej fazie tworzy się o bycie sąd om nium suprem um en titatem in genere exprim ens. Tym sądem ma być zasada tożsamości relatywnej omne ens est id, quod est. Czy ma to zna­

czyć, że jest to jedyna ostateczna przesłanka m etafizyki ogólnej? W ydaje m i się, że nie. Choć im plicite kryją się w niej (dzięki ańalogiczności po­

jęcia byt) w szystkie odmiany i elem enty bytu i jego relacje tak w e­

w n ę t r z n e jak i zewnętrzne, bo o tym w szystkim można powiedzieć, że jest tym , co jest, to jednak ta zasada nie wyraża naw et im plicite tych treści, jakie wyszczególniają używane w m etafizyce terminy o różnych aspektach bytu. Zasada obejmuje te treści pod tym względem, że są tym, co są, ale ich nie specyfiku je np. ze względu na to, że są różne w sto­

sunku do różnego bytowania; po prostu nie wymienia ich. Pod tym w zglę­

dem trzeba nowych aktów intuicji intelektualnej, aby otrzymać jakąś tezę metafizyki.

“ Pojęcia analogiczne stanowią przeszkodę we wnioskowaniu. Sylogizm, w którym terminem średnim jest pojęcie analogiczne nie będzie chyba

(24)

Tak tedy stajem y przed nięlada komplikacją, która prowadzi do paradoksalnej sytuacji, iż m etafizyka jest zbiorem jakby sa­

m ych pryncypiów. W filozof ifjb y tu nie m a więc ostatecznych przesłanek — ściśle mówiąc — oraz tez pochodnych. Podział na aksjom aty i tw ierdzenia nie stosuje się do ogólnej metafizyki, Czy wobec tego odnosi się do niej zarzut, że nie jest systemem uzasadnionych twierdzeń, a co za tym idzie nauką? Nie! Ona w swoisty sposób, ale uzasadnia swoje twierdzenia. W takim razie czy nie wpadam y z deszczu pod rynnę? Jeżeli m etafizyka pery- patetyków uzasadnia swoje tezy, a jej tezy są wszystkie pryncypia­

mi, więc uzasadnia swoje pryncypia. W takim razie wedle tychże perypatetyków teorii nauki, m etafizyka nie może stanowić wiedzy naukowej, albowiem nulla scientia probat sua principia,25 P ara­

doksalna sytuacja powstała tutaj raczej z gry słów, z pewnego niedopowiedzenia. M etafizyka n i e u z a s a d n i a p o ś r e d n i o przesłanek naczelnych dla tw ierdzeń pochodnych metafizyki. Jest zbiorem pryncypiów, uzasadnionych bezpośrednio i w pew ien spo­

sób wzajem nie dowodowo powiązanych. W każdym razie nie jest jakąś teorią tych pryncypiów. Inna rzecz, że jest to dość osobliwy przypadek dla teorii nauki. M etafizyka nie stanowi system u de­

dukcyjnego w ścisłym tego term inu sensie. Nie spełnia przez to tak ważnego w arunku wiedzy naukowej, jakim jest aksjom aty- zowalność. Nie wiem, czy Arystoteles i św. Tomasz na to zwracali uwagę, staw iając jako ideał nauk, tzw. filozofię pierwszą. Wi­

docznie pojęciem dowodu i argum entu nie operowano wtedy w tak ścisłym znaczeniu.

O ile więc rozważania nasze są słuszne, m etafizyka ogólna stanow i zbiór tez, z których wszystkie okazują się przynajm niej w pew nym stopniu pryncypiam i. Kolejność w ich uzasadnianiu nie jest jednak dowolna; niew ątpliw ie zachodzą częściowe przy­

tomną wnioskowania opartą na związkach czysto zakresowych, a więc czystą dedukcją. Tezę, że logiczna dedukcja nie ma miejsca w filozofii głosi np. C r a w s h a y - W i l l i a m s , M ethods and criteria of reasoning, -London 1957, s. 181 n.

“ Zob. A r y s t . , An. Post. II, 19; Eth. Nic. VI, 6 oraz św. Tomasz, In 11 An. Post. lect. 20, n. 15; S. Th. I, q. 1, a. 8, c.

(25)

najm niej zależności. Atoli nie da się wykazać wśród tych pryncy­

piów ostatecznych przesłanek w ścisłym tego słowa sensie. W tym filozofia b y tu podobna jest do nauk em pirycznych nie zaś do n au k form alnych. Ponadto omawiane wyżej zjawisko potw ier­

dzałoby poglądy neopozy ty w istów / dotyczące tzw. zagadnienia zdań początkowych nauki.26 Narzuca się myśl traktow ania zbioru podstaw ow ych tez m etafizyki ogólnej jako układu przesłanek naczelnych dla poszczególnych dyscyplin filozoficznych. Z tym niew ątpliw ie zastrzeżeniem, że byłyby to co najw yżej tzw. prin­

cipia com m unia a nie przesłanki specyficzne. Śmiem wątpić, czy

analogiczność pojęć nie spowoduje, że i tam nie w ystąpi właści­

w a dedukcja.

O pisany wyżej stan rzeczy uw alnia nas od przeprow adzania dalszych analiz, które zm ierzałyby do odpowiedzi na pytanie, jakie są w ścisłym sensie ostateczne przesłanki metafizyki. Po­

zwolę sobie jednak nieco szerzej rozumieć zw rot „ostateczne przesłanki" i jeszcze próbować szukać jakiejś prostej bazy, na której opierają się zasadnicze tezy m etafizyki ogólnej.57 Dla w y­

konania tego zadania należałoby podjąć charakterystykę i analizę całego procesu dochodzenia do pryncypiów m etafizycznych. Nie staw iam sobie jednak w dociekaniu aż tak wielkiego zadania, dobrze byłoby jednak znaleźć przynajm niej jakąś uproszczoną odpowiedź.

S tarając się uzasadnić, że ogólne i konieczne tw ierdzenia rzeczowe w ystępują w em pirycznej m atem atyce i m atem atycz­

nym przyrodoznawstw ie, nie mówiłem w prost o praw ach m etafi­

zyki. Należałoby jednak choć kilka słów poświęcić starem u, bo sięgającem u K anta problemowi, jak możliwe są takie tw ierdzenia w m etafizyce? Nie zajm ując się tym ex professo ograniczę się

s* Por. w yżej odnośnik 4.

” O punkcie w yjścia w bardzo szerokim tego terminu sensie mówią:

X. J. E s 1 i c k, W hat is the starting poin t of m etaphysics? „Modern Schoolman" 34 (1956-7) 247-63 oraz L. E. H a h n , W hat is the starting point o f m etaphysics? „Philosophy and Phen. Res.“, 18 (1958) 293-34. N ie zaj­

m ują się jednak samym dochodzeniem do tez.

(26)

jedynie do paru uw ag n a tem at samego sposobu otrzym yw ania tez metafizycznych.

*

W m etafizyce odróżnia się pojęcie bytir, inne pojęcia tran ­ scendentalne i jakby częściowo transcendentalne różnych stopni aż do zwykłych uniwersaliów. Pojęciom typow o metafizycznym przysługuje właściwość analogiczności. Teoria pojęć m etafizycznych nie tylko jest kluczem do zrozumienia i upraw iania m etafizyki;

dzięki niej da się również wyjaśnić, jaka jest baza, na której opie­

ra ją się tezy filozofii bytu. W ydaje się dziwnym, że dla tw ierdzeń m etafizycznych szukamy oparcia, m ożna naw et powiedzieć w pew nym stopniu uzasadnienia, w pojęciach, w praw dzie osobli­

wego typu, ale w pojęciach. Otóż przy bezpośrednim uzasad­

nianiu oraz pojęciach będących uchw yceniem intelektualnym istotnych właściwości rzeczy taka droga nie w ydaje się błędna.

Pojęcie metafizyczne k ryje w sobie co do treści sąd spostrzeże­

niowy specjalnego typu, b rak m u tylko asercji. W logice trady­

cyjnej w ogóle mawiano, że pojęcie jest iudicium Uirtuale. Stąd w pewnym sensie można powiedzieć, że transcendentalia a głów­

nie pojęcie bytu są jakby pryncypiam i m etafizyki. Droga do tez metafizycznych prowadzi przede wszystkim poprzez formowanie pojęcia bytu a następnie innych transcendentaliów.*8

To niezwykłe tw ierdzenie nie będzie tak razić, gdy się dobrze zrozumie cały m echanizm dochodzenia do pojęć transcendental­

nych i ich natury. O tym jednak mówić tu nie będziemy, gdyż poświęcono tej spraw ie fachowy arty k u ł specjalny w niniejszym numerze ,,Roczników".• Zajmiemy się natom iast samym proce­

sem zdobywania pryncypiów metafizycznych, jakby kontynuując rozważania o istnieniu ogólnych i koniecznych tw ierdzeń rzeczo­

wych teraz już w odniesieniu do m etafizyki.20 Łatwiej zgodzić

“ Stąd od takiej czy innej koncepcji bytu zależy charakter tez całej metafizyki. Zob. K r ą p i e c , I. c., s. 321 n.

" Wykorzystano tu niektóre uwagi C. N i n k a z jego Zur Grundlegung der M etaphysik, Freiburg im Br. 1957. Autor ten przeprowadza zasadniczo sw oje rozważania pod innym kątem i odnośnie do innych spraw. Wypo­

w iedzi jego — warto zaznaczyć —• noszą ślady polemiki z kantyzmem.

(27)

się z tym, że niektóre zdania m atem atyki em pirycznej czy m ate­

m atycznego przyrodoznaw stw a są ogólnymi koniecznymi tw ier­

dzeniam i rzeczowymi, niż że wszystkie podstawowe tezy m etafi­

zyki ogólnej m ają charakter ogólny, konieczny a zarazem realny oraz dotyczą istotnych elem entów bytu. Atoli są przekonywające racje pozw alające przezwyciężyć niechęć wieku do takiego m nie­

mania.

*

Nauki czysto form alne form ułują analityczne prawa, doty­

czące konstrukcji m yślowych i ich relacji. Nauki czysto em pi­

ryczne zbierają zdania spostrzeżeniowe o przypadkow ych zdarze­

niach, odkryw ają praw idłow ości w ich przebiegu. M etafizyka zaś ani nie buduje tautologii, ani nie zbiera danych obserwacyjnych, ale m ając dane w doświadczeniu konkretne przedm ioty czy zda­

rzenia, od razu niedyskursyw nie wgłębia się w ich naturę, w to, co w nich jest konieczne i ogólne, tak, że odkryw a konieczną statyczno-dynam iczną stru k tu rę rzeczy, „istotne treści" rze­

czy, konieczne ich związki i ostateczne racje. P ryncypia m etafi­

zyczne ani nie obracają się jak chciał K ant — w pustej prze­

strzeni czystego rozumu, ani nie w yrażają wiadomości o zdarze­

niach jako zdarzeniach.

W spom niane trzy rodzaje poznania naukowego nie prze­

kreślają się w zajem nie lecz dopełniają. Do pełnego poznania w szystkie są konieczne. Każda m a swój odrębny cel i przedmiot.

A cel i przedm iot poznania wyznaczają jem u tylko właściwą m e­

todę. W skazawszy te różnice dzielące poznanie metafizyczne od innych, zatrzym am y się wreszcie na sam ym wyjaśnieniu, jak pryncypia m etafizyczne opierają się na doświadczeniu, a zarazem nie są em pirycznie obalalne.

N iew ątpliw ie pryncypium metafizyczne zaczyna powstawać w spostrzeżeniach konkretnego przedmiotu. Ale przy dochodzeniu do pryncypium nie chodzi o gromadzenie jak największej liczby danych obserwacji czy, ich porównanie; nie zależy też na zwięk­

szeniu liczby obserwowanych przedm iotów i szczegółów. Nie trzeba naw et posługiwać się tzw. eksperym entem myślowym.

Mało, nie m a w zasadzie żadnego znaczenia uwzględnianie w ia­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Motywem zorganizowania sympozjum dotyczącego problematyki sakramentu pokuty i pojednania były prośby kleryków, którzy pragną się dobrze przygotować do świętej i

Tutaj jednak, aby zdać sobie sprawę z samych podstaw niestosowalności nauk formalnych do omawianej materii, musimy się nieco zastanowić nad samą strukturą bytu

Za redukcyjne uważa się też teorie religii, które pom ijają prawdziwościowy aspekt religii, oraz definicje religii nie- uw zględniające zakładanej specyfiki

Wskazówka: Rozbić całkę na 2n części punktami postaci πk

Otóż zdania Wszyscy ludzie są dobrzy oraz Niektórzy lub wszyscy ludzie nie są dobrzy, jak również zdania Żaden człowiek nie jest dobry oraz Niektórzy lub wszyscy

UNIA EUROPEJSKA EUROPEJSKI FUNDUSZ ROZWOJU

Świat wartości, albo system wartości, do którego odnosi się i na którym opiera się myśl Wyszesławcewa, zawiera się już w chrześcijańskim objawieniu (w nim bowiem

Jest to wyraźne szczególnie w odniesieniu do miłości małżeńskiej, gdzie odpowiedzialność wyraża stosunek do osoby, „którą się wciąga w najściślejszą