• Nie Znaleziono Wyników

Przyjdź Królestwo Twoje Eucharystyczne. R. 3, nr 5 (1897)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przyjdź Królestwo Twoje Eucharystyczne. R. 3, nr 5 (1897)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok III Maj 1897. Nr. 4.

))

PRZYJDŹ KRÓLESTWA TWU

EUCHARYSTYCZNE.

C Z A S O P I S M O R E L I G I J N E

o czci Przenajświętszego Sakramentu.

w y c h o d z i r a z n a m ie s ią c . 15. każdego m iesiąG a.

U

T reść: Zlecenie Maryi. — Eucharystya w św ietle Ewangelii. — Co się robi w Lourdes. — Uzdrowienie ks. Mizi. O cierpieniu w kościele.

Prenumerata wynosi całorocznie w Austryi 70 ct.

dla Księstwa Poznańskiego (w Niemczech) 1.40 Num er pojedynczy 10 ct. = 20 fen.

O głoszenia o d wiersza p e tite m (lub j e g o miejsce) 10 ct.

Redakcja, A dm inistracja i E k sp ed ycya:

( ś ^ ks. L. Dą b r o w s k i, proboszcz o. t. w Bruckenthalu p. Uhnów. 5«i>

(2)

»Zlecenie Maryi«.

Minęła zima, ca ła n a tu r a zrzuciła szatę zim ową i p r z y b r a ła n i e w i n n ą , m łodocianą postać. P t a s z y n a Dziewicy ju ż wzbiła się w przeźr ocze nie b iesk ie, j u ż ro zległ się s r e b r n y ton jej dzw onka, dźwięk jej cisza p o d a w a ła ciszy, a ona b ieg ła b e n . . . h e n . . . aż do tr o n u M ar yi. K w iaty r o z c h y liły swe piękne kielichy, ja k us teczka n ie w in n e g o dziecięcia i wołały : „w eźcie n a s i złóżcie' u stóp K ró ­ lowej, uw ieńczcie gło w ę J e j pięknością n a s z ą c i c h y , pow ażny powój p o k ry ł się ś w ietlan y m płaszczem i łzą radości w ie lb ił M atkę Boga. P o w ie tr z e n a w e t nie było ciężkie ja k zwykle, ale wionęło am brozyą d r z e w , k tó r a w e s tc h n i e n ie m w ydzie ra ta je m n ic ę serca.

Ż a d e n zefirek nie m ącił tej sp okojnej, a je d n a k w sp an iałej h a r ­ monii ty s ią c a gło sów, któ re w s z y s t k ie , a każdy w in n y sposób n uciło „M ag n ifik a t" swej P an i.

P a n i ta stoi pod osłoną b łę k itn y c h opon n i e b a ; róże złote zdobią Jej n o g i , z rąk w y c ią g n ię ty c h sp ły w a ją potoki św ia tła , łask, j e d n e ku z i e m i, drugie ku n i e b u , j a k b y p o w s tr z y m y w a ły groźb y, co n a d ś w ia te m zaw isły, u s ta zaś zdobi b ło g i u śm ie c h zadowolenia z ty c h pieniów n a tu r y .

Lecz nie tylko św iat niem y, n i ż s z j wielbi M aryę w miesiącu ta k drogim Jej sercu, ale także król tej ziem i niesie J e j dary.

Oto u stóp B o garodzic y s t a n ą ł w pow łó czystej szacie, z o b li­

czem świętością ja ś n ie j ą c e m m ł o d z i a n , posłanie c czło w ie k a — A u io ł stróż — po chylił się i złożył lilię czystości. W n e t drugi p rzy b y w a z b u k ie te m fiołków pokory, dalej trzeci, czw arty ... i całe zastępy, a ka żdy z d a r e m cnót, p o św ięceń d u sz sobie w opiekę o ddanych.

M a r y a wszystko z ra d o ś c ią przy jm u je. Ale w śród róż miłości Bożej , b ra tk ó w wiary, k w ia tk ó w męk i P a ń sk ie j u m a r tw ie ń , m i r­

tów w str zem ię źliw ości, malw doskonałości chrze ś c ija ń sk ie j... z szcze- g ó ln e m w esele m sp o g lą d a na wieniec róż miłości ku S ynow i S w e m u u k r y te m u w m aleńkiej H ostyi.

N ie ste ty — liczba ty ch wieńców m iło ści E u c h a r y s ty c z n e j n ie b y ła w ie lk ą ; s m u tn e m też okiem s p o g lą d n ę ła K ró lo w a n a Aniołó w i rz e k ł a :

„ C zem u ż tak mało ty ch wieńców , czem u nie r o z d m u c h u je c i e szczególnie teraz is k ry miło ści ku N ajsw . S a k ra m e n to w i. Dziś n a świecie sz aleje s t r a s z n a b u r z a ; w ic h e r n ie w ia r y dmie i w y w raca w sz y stk o co św ięte, co wielkie i w ysusza w sercach ź ró d ła ł a s k ; n am iętn o ś ci lu dzkie nie z n ają ju ż h a m u lc a , a s z a t a n z a ty k a swą

(3)

c h o r ą g i e w i sk u p ia szeregi z tych , za k tó r y c h S y n mój p r z e la ł kre w n ie w in n ą . I gd z ie ż le k a r s t w o n a czasy ta k z g u b n e , g d z ie ta m a , k tó r a w s tr z y m a te n rozlew z łe g o ? Oto J e z u s , dziecię m oje, S a m ch ce być l e k a r s t w e m , S a m t a m ą ! Id źcie więc i siejcie n a roli ser c lu d z k ic h n a s i e n ia czci i m iło ści ku N a jś w . E u c h a r y s t y i!

N ie c h wierni stoją pod t a b e r n a k u lu m j a k pod s z t a n d a r e m , a J e ­ z u s tam ukryty będzie dla n ic h w s z y s t k i e m ; b ła s k J e g o miłoś ci o g a r n i e , oczyści, uświęci ich serca, o p ro m ien i szczęś ciem i s p o k o ­ j e m kroki życia. P ow iedźcie więc duszom , co m n i e m iłu ją, n iech m ię czczą i wielbią p rzez S y n a mego pod o s ło n ą chle ba u ta j o n e g o , bo „kto czci S y n a te n czci i M a tk ę .“

K zekła N i e p o k a l a n a , a głowy A nio łó w k o rn ie się c h y lą ku z i e m i . . . i p o s z l i . . . poszli szczepić ży czenia Maryi.

A M a r y a stoi ja k s ta ła i czeka w y n i k u . . . tylko p r o m i e n i e o b f i ts z e ła s k biją ku z i e m i . . . Z .

Eucharystya w świetle Ewangelii

(Ciąg dalszy). ')

II. Ostatnia Wieczerza.

Z bliżały się św ięta w ielk an o c n e, św ię ta dla Ż ydów n a j u r o ­ c z y s t s z e , u s ta n o w io n e n a p a m ią tk ę osw o b o d zen ia lu d u z niew oli e g ip s k ie j, p rz y p o m in a j ą c e ową ch wilę, kiedy to an io ł m o r d e rc a p o z a b ij a ł w szystko p ie r w o r o d n e w E g ip c ie , a dom y Iz r a e la po­

m in ą ł, „bo były p o m a z a n e krw ią b a r a n k a " .

N a p a m ią tk ę tę każdy Ż y d w in ie n był ofiaro wać ja g n i ę j e ­ d n o r o c z n e bez s k a z y ; k a p ła n i zabijali j e w ś w ią ty n i, po lew ali k rw ią o łtarz cało p a ln y , poczem g o s p o d a r z d o m u spożyw ał j e z r o ­ d z i n ą i to nazy w ało się „ o d p ra w ia ć P a s c h ę " .

J e z u s c h c ia ł także o d p raw ić P a s c h ę . Gdy p o ra by ła j u ż blisk a, p rz y s tą p ili do ń uczniowie i z a p y ta li : „G dzie chcesz, a b y ś m y sz li nagoto w ać, ab y ś ja d ł P a s c h ę ? " W te d y P a n w y s ła ł d w ó c h n a jw ie r n ie js z y c h , P io t r a i J a n a i r z e k ł im : „Oto, g dy w n ijd ziecie do m ia s ta , spotka się z w a m i człowiek, nio sący dz b a n wody.

Id źcie za n im do domu, do którego wnijdzie, a pow iedzcie g o ­ s p o d a r z o w i: N auczyciel mówi to b ie : Gdzie j e s t z łoże nie, k ęd y b y m j a d ł P a s c h ę z u c z n ia m i mojemi. A on w am ukaże w ieczern ik

wielki u s i a n y , tam że n a g o t u j c i e " . 5)

>) Porów. Nr. 3. s. 43. 2) S. Łuk. r. 22, w. 9, 11.

(4)

68

D z iw n e n a po zór to sło w a : „człowiek niosący d z b a n w o d y " , ezy to coś ta k szczególnego, żeby aż za z n a k m iało s ł u ż y ć ? P e w n ie , że u n a s nie m a w tern nic n a d z w y c z a jn e g o , ale n a w s c h o d z ie j e s t zwyczaj, że kobiety tylko nosz ą wodę. W y jątek w ty m w zglę dzie s t a n o w i ą m ężc zyźni n ie żonaci, nie wolno im m i e ć kob iety do posługi, mężczyźni więc tylko m o g ą u n ic h służyć.

Z w y k le m ało się z n a jd u je w mieście n ie ż o n a ty c h , więc i r z a d ­ kością j e s t człowiek z d z b a n e m wody. J u ż więc ten zwyczaj dość w y ja ś n i a słow a Zbawiciela. Ale tr a d y c y a sięga dalej i zap ew n ia n a s , że owym „ g o s p o d a r z e m " domu był któ ryś ze zw olennik ów

C h ry s t u s a , może N ik o d em albo J ó z e f z A r y m a te i.

U czniow ie 'posłuszni ro zkazow i M istr za, przygotow ali w szystko do wieczerzy, zanie śli b a r a n k a do kościoła, n a s tę p n ie u pie kli i p rzy p raw ili z g o rżk iem i ziołami, co m ia ło p r z y p o m in a ć d a w n a niewolę. U piekli też chleby p rz a ś n e , bo in n y c h nie wolno było sp ożyw ać podczas ś w ią t w ie lk an o c n y ch , n alali do d z b a n ó w w in a i prz y s tro ili pięknie w ieczernik. J u ż słońce zeszło n a n ieb ie, kiedy p rz y s z e d ł P. J e z u s ; m ia ła to być o s ta tn ia J e g o w ie c z e rz a w tern życiu. Za chwil kilka wybije s t r a s z n a g o d z in a ro z s ta n ia z ty m i, któ r y ch u m iło w a ł n a ziemi i n a myśl tę o g a r n ą ł Go s m u te k , bo z w szy stk ich bólów ludzkich rozłąka j e s t najc ięższem c ie r p ie n ie m . C h r y s t u s je d n a k ż e nie cofa się prz e d n ie m , c h ce p rzy jąć n a siebie w szystkie n ędze i gory czy, j a k i e g r z e c h n a św iecie sprowadził.

„ P o ż ą d a n i e m , mówi, p o żąd ałem poży wać tej P a s c h y z wami pierwej n iż b y m cierpiał, boć p o w ia d a m wam, o d tąd nie będę je ś ć tego, ażby się w yp ełn iło to w K ró le s tw ie B o ż e m " 1). W s ł o w a c h ty c h prz e b ija się rad o ś ć w ielka, a z arazem i boleść. N a d e s z ła w ła ś n ie chw ila, w której m a okazać lu d zio m n a jw ię k s z y dow ód m iło ści w u s t a n o w ie n iu P r z e n a j ś w . S a k r a m e n tu O łta r z a i d la te g o z ta k ie m „ p o ż ą d a n ie m p o żąd a", z drugiej s t r o n y s m u te k Go n a p e łn ia , bo „ P a s c h y więcej z u k o c h a n y m i s w y m i je ś ć nie b ę d z ie 11...

Z a n im p r z y s tą p im y do o p o w ied zen ia tych cudów i ta j e m n i c ostatniej w ieczerzy, nie od rz eczy będzie p rzy p atrzy ć się, j a k się od b y w ała p a s c h a l n a uczta. Żydzi odprawiali j ą z u s t a n o w i e n ia Bożego, b y ła o na n a jw y r a ź n i e js z ą figurą, n a jw y b it n ie j s z y m type m P r z e n a j ś w . S a k r a m e n tu O łta r z a i Ofiary e u c h a ry s ty c z n e j J).

Gdy więc w szystko było p rz y g o to w a n e m , P. J e z u s ja k o g o ­ s p o d a r z i p rz e w o d n ic z ą c y n a l a ł do kielicha wina, p o b ło g o s ła w ił

*) Łuk. r. 22, w. 15—16.

2) P o r. Schegg. Biblisehe Archeologie.

(5)

j e i p o d ał a postołom . N a s tę p n i e w e d łu g zwyczaju u m y ł ręce, o d ­ m ó w ił m o d litw ę, d z ię k u ją c S tw ó r c y za te dary , któ re p r z e d n im i z a s ta w ił. P r z e p i s z a k o n n y n a k a z y w a ł, aby go sp o d arz w y tłó m a c z y ł te raz d o m o w n ik o m z n aczen ie ś w ię ta i p r z y p o m n ia ł te d o b r o d z i e j­

s twa, jakie B ó g u c z y n ił w y b r a n e m u ludowi. Z a p e w n e , P. J e z u s w y p e łn ił to praw o, m ów ił więc wiele u c z n io m o Ojcu N iebies kim , a m o ż e i o tym pokarm ie, k tó r y n ie z a d łu g o m i a ł im podać. P r a ­ w dopodobnie te ż te r a z u m y ł im no g i, d a j ą c n a jg ł ę b s z y p r z y k ł a d p o k o ry , n ie z r ó w n a n y dowód m iłości. P o t e m w s z y s tk ie m zac z ą ł h y m n , który zw ano „ H a lle ]“, b y ła to p ie ś ń d z ię k c z y n n a za w y ­ zwolenie z E g i p t u i s k ła d a ła się z p ie r w s z e j p ołow y p s a l m ó w 112 i 1 1 3 ; w te dy p o d a w a n o d r u g i kie lic h wina.

C e r e m o n ie te by ły p r z y g o to w a n ie m do uczty, po nich do­

piero n a s t ę p o w a ł a w ła ś c i w a w ieczerza. W s z y s c y u m y li r ę c e i za­

siedli p rzy stole. S tó ł b y ł niski, około n ie g o w p ó łk o lu s t a ły łoża, n a k tórych siedzieli bies iad n icy . J e z u s u s ia d ł n a p ie r w s z e m m i e js c u , P i o t r i J a n obok Niego. Z a le k k ie m p o c h y le n ie m się w s te c z u m iło w a n y u czeń m ó g ł sk ło n ić gło wę n a p iersi M istr za.

D o k o ła zasiedli inni, w k tó r y c h g r o n i e z n a jd o w a ł się tak że J u d a s z . P. J e z u s b ło g o s ła w ił chleb i p o d a w a ł go o b ecn y m , poczem w ra z z n im i sp o ż y w a ł b a ra n k a , n a l a ł po r a z tr z e c i w in a i p ił j e z p rz y ja c ió ł m i sw ymi. I znow u od ezw ały się m odły, d r u g a czę ść „H alle l" (ps. 1 1 3 — 117), u c z tu ją c y wychylili o s ta tn i kielich, w ie czerza się sk ończyła.

W s z y s tk o tu p r z y p o m in a ł o n a C h r y s t u s a ; b a r a n e k m ó w ił o J e g o st r a s z n e j męce, c h le b y p r z a ś n e w s k a z y w a ły n a on ch leb, k tó r y z N ie b a zstąp ił, wino by ło s y m b o le m K r w i P r z e n a jś w ię ts z e j, w ylanej n a okup św ia ta , a p s a lm 112 p r z e p o w ia d a ł w ielką e u c h a ­ r y s ty c z n ą w ieczerzę.

„ L a u d a te pueri D o m i n u m “ — b r z m ia ł a pieśń.

„C h w alcie dzieci P a n a , chw alcie I m i ę P a ń s k ie , k tó r y w a m w ta je m n ic z e j uczcie podaje kielich b ł o g o s ła w ie ń s t w a , z m a c i e ­ r z y ń s k ą m iło ś c ią k arm i m l e k ie m B ożem .

„N iech będzie, o Jezu ; Ciało T w e b ło g o s ła w io n e n a wieki, cześć i c h w a ła Tobie bez k o ń c a !

„O d w sch o d u słońca aż do zachodu P r z e n a j ś w i ę t s z e m u S a ­ k ra m e n to w i cześć!

„ S ło ń c e n a b łę k i tn e m niebie, to cień le dw ie e u c h a r y s ty c z ­ n e g o słońca, co o św ieca ludzkie s e r c a i r o z ta c z a blask i ś w ia tło .

„Cześć więc T e m u B o sk iem u sło ń cu , od J e g o w schodu p r z y cz w a rtk o w e j wieczerzy, aż do zachodu prz y k o ń c u ś w ia ta .

(6)

70 -

„Cześć mu w słodyczach p ierwszych komunii, cześć Mu w k o n a n ia c h o s ta tn ic h chwil...

„Cześć Mu od w schodu i do zachodu, ta k we dnie, ja k i w nocy, cześć Mu zaw sze i w szędzie I

„W ie lki w T y m S a k r a m e n c ie P a n , a n a d Niebiosa e u c h a r y ­ s ty c z n a c h w a ła Jego.

„Tu już nie ogień a n i obłok, ale On Sam , On droga, pra wda, i żywot.

„Ile kropli w m o r zu , a p rom ie ni w słońcu, wiele g w ia z d na N ie bie i k w ia tó w n a ziemi, tyle ta j e m n ic , tyle sk arb ó w mieści w sobie S a k r a m e n t O łtarza... (Św. B o n a w e n tu r a ) .

„O zap raw d ę, któż jak o P a n Bóg nasz, któ ry m ieszka n a wysokości, a aż n a ołtarz i do s e r c a w stępuje — Oblu bieniec, Ojciec, B r a t !

„On p atrzy n a n is k ie rzeczy, rzu c a tron c h w a ły i m a j e s t a t u i ok ry wa się najubożs zą szatą.

„O n idzie do p o k ornych, do tych, co m ó w ią : j a g o d n y m n ie je s te m .

„ P o d n o si z ziemi nędznego, bo J e g o po k arm p e łn y słodkości, w N im moc, siła, p o c i e c h a !

„ Podnosi go, aby p o sa d z ił z ksiąźęty obok Siebie w Niebie, z książęty ludu Sweg o.

„A lleluja, a llelu ja — c h w a lm y P rz e n a jśw ię tsz y S a k r a m e n t, c h w a lm y i uwielbiajmy Go n a w i e k i !...“ (C. d . n .)

Co się robi w Lourdes przy grocie.

P rz y sp osobności wielkiej p ie lg r z y m k i w miesiącu sierp niu 188 2 r., p odczas której więcej niż 1200 c h o ry c h zanios ły dzięk­

c z y n n e ręce ku c u d o w n e m u źró dłu ; obok g r o t y pobożnych piel­

g rz y m ó w było 12000, z k tó r y m i p rzez ca łe trzy ty g o d n ie m ie ­ l i ś m y sp o sobność widzieć wiele c a d o w n y c h u zd ro w ień i pobożność f r a n c u s k ie g o ludu, który najwięcej cu d o w n y c h uzdrow ień od N aj­

św iętszej P a n n y w yprasza.

P o b o ż n o ś ć F ra n c u z ó w niech n a m będzie pobudką i zachętą, j a k i m sp osobem p otr zeba się uciekać do Najśw . P a n n y Maryi, a b y ś m y J e j pomoc otr zym ać mogli. J e d e n z pielgrz ym ów ta k się w y sło w ił o F r a n c u z a c h : „ F ra n c u z n ie m a czyśca, tylko albo niebo alb o p ie k ło ". O p raw d zie tych słów św iadczy dośw iadczenie.

(7)

W a rto widzieć, z ja k ie m z a c h w y c e n ie m modlą się w L o u r ­ des. Ubodzy i b ogaci, słu d zy i m a g n a c i j e d e n obok d r u g ie g o klęczy n a k a m i e n n y m b r u k u p rz e d g r o tą i cału ją k a m i e n ie w głębokiej pokorze. Blisko groty stoi am bona, i g d y k o m p a n i e pie lg rzy m ó w o d p ra w ia ją sw oje n a b o ż e ń s tw a , w ten czas n a p r z e m ia n k a p ła n i w s tę p u ją n a a m b o n ę i prz e w o d n ic z ą w ie rn y m w m o d ł a c h , w zbudzając w n ic h wielką w ia rę do Najśw . P a n n y Maryi.

S to w a rz y s z e n i do p ie l ę g n o w a n ia c h o ry c h składają się p r z e ­ w a ż n ie z m ę ż c z y z n w y ż sz y c h sta n ó w . Gdy n a d c h s d z i pociąg,

z niecierpliw ością oczekują z a n im stanie , w te n c z a s z z a p a łe m b ie g n ą do w a gonów , żeby poznosić ubogich ch o ry ch , a n a s t ę p n ie do szpitala, do kościoła i ku grocie.

K a p ła n , któ ry się n a a m b o n ie modli, nie może podołać w od­

biorze m n ó s tw o polece ń cho ry ch . Z a k a ż d e g o polecone go m od ło m , o dm aw iają w iern i po j e d n y m dzies iątk u R ó ż a ń c a św. Ic h m iło ­ s ie r n i obsługacze d a ją k a ż d e m u c h o re m u zn ak , kiedy za n ie g o są modły. Nie m o ż n a opisać tej wiary i cz uło ści ku N ajśw . P a n n ie . C zło nkow ie owego b r a c tw a każd eg o d n ia ra n o w szy stk ich c h o ry c h z n o s z ą ku g ro cie, a w ieczo rem do s z p i ta la odnoszą. W r a n n y c h g o d z in a c h z a n u r z a j ą w cu d o w n e m źródle. Gdy przyjdzie god zin a posiłk u, r e g u l a r n i e r a n o , w p o łu d n ie i wieczorem , prz y c h o d z ą obyw atele ze s łu żb ą z m ia s ta L o u r d e s i p rzy n o s zą c h o ry m pod o stat- k ie m p o tr aw i napoju .

J e d n e g o d n ia p a d a ł rzęs isty deszcz, ale pomimo to wszyscy pielg rzy m i w y trw a li prz y grocie.

Modlili się, d łu g o się modlili. Ale cud się nie s ta ł. K a p ła n p rzed cudow n ą s t a tu ą ta k się m o d l i ł : „ P r z e d z i w n a P a n n o , o Matko n a s z a ; Ty w y s łu c h u je s z p ro ś b y do Ciebie się u ciekających. Ale dzisiaj je szcze nie uczy n iłaś cudu. W ielka j e s t n a s z a w iara. N ie - dopuść, a b y śm y w tej n a s z e j ufn ości z a w ie d z e n i byli i dzisiaj racz uczynić cud. Wielu c h o ry c h cze ka n a T w o ją po moc. T y ich nie o p u ś c i s z ! “ U z d ro w ie n ia nie było ż a d n e g o . „Co t o ? — rzecze k a p ł a n — N a jś w ię t s z a P a n n a w y s łu c h u j e n a s z e prośby. T e r a z ale nic a n ic ! I s t o tn i e to z w aszej p r z y c z y n y . W a s z a m o d litw a nie j e s t dość g o rliw a a p o k o rn a . W z y w a m tedy, aby wszyscy klękli n a ziemię, chocia ż m o k r a i żeby w szy scy z r o z p ię ty m i rę k a m i się modlili w c ic h o ś c i11. N a s t a ł a głębeka cisza. W s z y s tk o się m o­

dliło w n a jw ię k s z e m sk u p i e n iu . W te m od zy w ają się g ł o s y : „ C u d ! C u d ! M a g n ifica t! W ielbij duszo moja P a n a ! N ajśw . P a n n a w y ­ s ł u c h a ł a n a s z ą p r o ś b ę !“

(8)

72

N a tem miejscu p odajem y, j a k ie m a zn a c z e n ie h y m n „Ma- gnificat w L o u r d e s " . G dy chory zo stał c u d o w n ie uzdro wiony, wówczas wiodą go p rz e d gro tę, żeby pod zięk o w ał M atce Boskiej za d o z n a n ą łas k ę. K a p ła n p rz y w d z ie w a szaty kościelne, intonuje

„M ag n ifie at", o kadza kadzie lnicą w grocie, dzw onią w dzwon, a lud zaś rozczulony do łez p ie ś ń D ziew icy koń czy.

W ra c a m y do dalszego o pow ia oania . C u d o w n ie uzdro wioną została j e d n a n ie w ia s ta , która od 18 la t nie m o g ła stać na n o ­ gach , z po d ziw ien iem w szy stk ich bie gnie ku grocie, żeby złożyć podziękow anie Najśw , M atce Bożej.

C hło piec sz eściole tni z tr u d n o ś c ią su w a ł się n a szczudłach, n a g le w staje i bez żadnej pom ocy biegnie ku grocie.

Chorz y, którzy cu d o w n ie zostali u zd ro w ien i, p rz e d odjazdem do do dom u sta w a ją do pro tokółu , w k tórym w y z n a ją wobec le­

k arza, księży m iejs cowych, ty ch , którzy pielęgnowali chorych, oraz swoich w ia ro g o d n y c h z pielg rzy m ó w , s t a n choro by, czy był leczony, p rzez kogo i jak długo.

Z e b ra n e wiadomoś ci są z c z a so p ism a fr a n c u s k ie g o „Piel- g r z y m “ m a j ą c y 5 0.000 a b o n e n tó w , oraz z ro czników „ K alendarz P a n n y Maryi w L o u r d e s " , p rzez co chcie liśm y dać łas k aw y m Czytelnikom chociaż m a ły pogląd n a s p r a w y Boże w Lourdes.

Cudowne uzdrowienie księdza Mizi.

Mizi był s ł a w n y m k a p ła n e m O tin s k iej dyecezyi w Francyi.

Od d w u d ziestu la t był cho ry m , a od o s ta tn ic h 14 la t ta k bardzo b y ł osłabio nym , iż za cały czas tylko b y ł w s t a n i e mieć m szę św.

T e n to ksiądz w L o u rd e s w cud o w n y sposób z u p e łn ie zo stał uzdro­

wiony. J e g o cudow ne uzdzowienie o p is ał w fr a n c u s k ic h n o w in a c h tak że k a p ła n tej sa mej dyecezyi, któ ry w 187 3 r. tow arzys zył mu w podró ży do L o u r d e s i był n a o c z n y m ś w ia d k ie m tego cudu.

„ W y b ra l iś m y się do L o u r d e s w nocy 6. sierpnia. Ksiąd z Mizi b y ł w tak s m u t n e m poło żeniu, że go dw oje ludzi zaniosło do w a g o n u kolejowego. D n i a 8. s i e r p n ia prŁ ybyliśm y do L o u rd e s, z a n ie śliśm y go do kościoła, w k tórym codzie nnie p rz y jm o w a ł ko­

m u n i ę św., do o łta rz a przywożo no ch o reg o n a m a ły m wózeczku.

P o mszy św. z a noszono go codzie nnie do c u d o w n e g o ź ró d ła . T u ta j się sk ą p a ł i z wielką ufnoś cią m odlił się do N a jś w . M aryi P a n n y , cieszył swoich z najom ych i p o silał w w ierze. Kto go

(9)

tylko widział, lito w ał się n a d uim. W d w a dni po n a s z e m p rzy b y ciu o dw ie dził go L o u rd zk i W n y K siądz P ro b o s zcz P e j r a m a l , który n a m przyrzekł, że będzie się z n a m i m o d lił i ta k n a s zo­

s t a w i ł w najw iększej ufności. -

D n ia 14. sie rp n ia n a g le u z d ro w io n ą została pan i b a r o n o w a R ie, k t ó r a przeszło 12 la t by ła w wielkiej niem ocy, w k ró tc e po p ie r w s z y m przybyciu do g ro ty . O wa u z d ro w io n a pan i s erd eczn ie m o d liła się za niego, on m i s a m rzekł, w ierzę, iż w k r ó tc e u z d r o ­ w io ny będę.

W nocy n a p ię t n a s t e g o s i e r p n ia z wielkiego r o z c z u le n ia n ie m o g liś m y zasnąć. N aszeg o chore go z a n ie ś li ś m y wczas ra n o do p o d z ie m n e g o kościoła, do k tórego w te n dzień, ja k o w u r o c z y ­ st o ść W n ie b o w z ię c ia Maryi P a n n y , tylko s a m y c h c h o ry c h p r z y ­ puścili.

P o m s z y św., któ rą m ia łe m to szczęś cie mieć przed o łta rz e m M atki Boskiej, z a s t a łe m w zak ry s ty i wielkiego czciciela Maryi P a n n y , księdza Sira, k tó r eg o p ro s iłe m o dozw olenie słu ż e n ia m u do mszy św., któ rą ofiarował o Lourdzkie j M aryi P a n n ie . To by ła d r u g a m s za św., przy któ rej ksiądz Mizi b y ł obecny.

B a rd z o o b a w ia łe m się o niego. Po p odnies ieniu ku wielkiemu m o je m u zdziw ie niu s p o s trz e g ł e m , że chory k l ę c z y ! P a t r z ę n a z e g a re k , przeszło ćw ierć g o d z in y ciągle k lęczał. Często s p o ­ g l ą d a ł e m n a niego, bo o b a w ia łe m się, że p r z y c h o d z ą większe sł a b o ś c i n a n ieg o .

O 9. g o d z in ie w s t a ł z m ie js c a całk iem lekko, p o s tą p ił ku j e d n e j s p a r a liż o w a n e j pan i i r z e k ł je j: P a n i moja! N ajśw . M a r y a M a r y a P a n ń a u dzieliła mi wielkiej ła s k i, u z d ro w iła m n ie ! W te m sz e d ł d a le j, a j a za nim . G d y śm y wyszli z kościoła, zaraz spy­

ta ł e m się: „W ię c J e g o m o ś ć u z d r o w i o n y ? ” Ł z y roniąc, objął mię r a m io n a m i i r z e k ł : „T a k je s t, uz d ro w io n y j e s t e m ! " W ięcej nie m o g liś m y ro zm aw iać. P ies zo u d a liśm y się ku gro cie, o d m a w ia ją c P o z d r o w ie n i e A nie ls kie . B ra cis zek, co z ufnością m o d lił się o u- z d r o w ie n ie k a p ła n a , tr z y m a ją c z a p a lo n ą świecę, p o d a ł j ą u z d r o ­ w io n e m u księdzu i o tw a r ł s zran k i do groty. W te m p o z n a ł lu d księdza, k tó r e g o od sześ ciu dni w idział n a tem miejscu m odlić się, a n ie m o g ące g o o swej mocy ani k ro k u zrobić. „Cud, c u d “, w o ­ ła j ą ze w szystkich s tr o n i zaczynają śp iewać „M ag n ific at". Ścis k w z m a g a ł się coraz więcej, g d y ś m y je d e n dziesiątek R ó ż a ń c a św . o n a w ró c e n ie g r z e s z n ik ó w odmówili, podali u zd ro w io n em u k a ­ płanow i obrazki, ażeby n a p a m ią tk ę p o d p is a ł n a n ic h sw oje i m ię .

(10)

74

U c z y n ił to bez trudności, chociaż j u ż od kilku la t cokolwiek tylko widział. C hcą widzieć jako chodzi ? Z łatwością postępuje dalej, a poniew aż był wyso kiego wzro stu, to go każdy m ó g ł widzieć.

P y t a j ą się go, kto on j e s t ? O p o w iad a swoje u z d r o w i e n i e n i e : „ J a j e s te m księdzem Otinskiej dyecezyi. Od dw u d ziestu la t byłem chory. P rz y b y łe m do L o u rd e s uprosić sobie uzdrow ienie. N ajśw . M a r y a P a n n a m n ie w y słu chała. I w te m mi dopomóżcie, abym m ó g ł J e j g o d n ie podziękow ać".

W s z y s tk o biegło ku u zd ro w io n em u kap łan o w i. Całowali mu ręce i odzież , prosili o bło g o s ław ień stw o i m o d litw ę. Płakali od wielkiej la d o ś c i. Z w ielką tr u d n o ś c ią m ó g ł się p rz e c is n ą ć po­

między lud, który go aż do m ie s z k a n ia O.O. M isy o n a rz y o d p ro ­ w adził. Po p opołudniow em n a b o ż e ń stw ie odwiedził L ourdzkie go ks. proboszcza, aby mu złożyć podziękowan ie. Nie je s t e m w s ta n ie opisać tej radości, któ rą u czu ł te n gorliw y k a p ła n , kiedy w id ział przed sobą z u p e łn ie u z drow ionego swojego m iłego chorego.

N a d r u g i d z it ń , 16. sie rp n ia , p rz y s z e d ł do niego n i e z n a n y pan . A g d y wszedł, r z e k ł : D u c h o w n y ojc ze ! P r z y s z e d łe m ci podziękować. T e n cud, co się z tobą, ojcze, s ta ł, n a w ró c ił mię. J u ż te m u j e s t 14 lat, ja k o m się n ie spow ia dał. Do L o u rd e s tylko dlatego p rzys zedłem , ponie w aż p r z y r z e k łe m mojej siostrze, że się naw rócę, skoro cud zobaczę. W ła ś n ie s ta łe m przy sz r a n k a c h groty, gdy księże opow ia dałe ś swoje c u d o w n e uz d ro ­ w ie nie. To m nie przem ogło , w y sp o w iad ałem się, a teraz s e r­

d ecznie p r o s z ę : N ie ch z twojej ręki, ojcze, p rz y jm ę św. Ciało P a n a m e g o ! "

Księdza Mizi to tak przejęło, że go objął w r a m io n a i r z e k ł : T y m cudem je s z c z e więcej się cieszę, ja k m o je m uzd ro w ien iem .

W d ru g i dzień p rz y s z e d ł ksiądz proboszcz P e j r a m a l i żąd ał, ab y uzd ro w io n y ksiądz słu ży ł przy mszy św. P o d z ie m n y kościół był ca łk ie m zap ełn io n y , bo każdy c h c ia ł z je g o ręki przyjąć ko­

m u n ię św. P ie r w s z y m i między n im i b y l i : ów n a w r ó c o n y i cu do­

w n ie uzd ro w io a a baronow a.

P o ty ch d n ia c h w ró c ił się ksiądz Mizi z n ie w y s ło w io n ą r a ­ dością do sw oich. Od tego d n ia odpra w ia n ie p r z e r w a n i e m s z e św., czyta całymi g o d z in a m i o cudach w L o urdes, j e d n e m słowem, j e s t z u p e łn i e u zd ro w io n y ! "

(11)

O cierpieniu w Kościele.

(Dokończenie).

II. Ze słów więc Zbawicielowych w idzim y ja s n o to, co pow ie ­ dzia ł św. A ug u sty n , że cie rpie nie j e s t p o d s t a w ą , f u n d a m e n t e m Kościoła. P r a w d ę tę p o tw ie r d z a i ta o k o liczn o ść, że c ie r p ie n ie w n im j e s t j u ż od pierw szych czasów . Całe życie Kościoła od początku aż do tej chwili j e s t ciąg łą w alką —• b ojo w anie m !

Try u m fy J e g o ro zp o czął się n a gó rz e K alw aryjs kiej, ale był to tr y u m f krwi i ł e z , kiedy Założy ciel J e g o C h r y s tu s P a n , B ó g człowiek mając cały ś w ia t przeciw sobie, cały ś w ia t zw yciężył miłością, boleścią, c ierp ien iem ! I od tąd Kościół zwycięży w sz y stk o , ale w przód m u s i przejść przez morze boleści, musi się sk azać n a okró tną, b e z b rz e ż n ą mękę, tr w a ją c ą j u ż 19 wieków. Bo p r z y ­ p a tr z m y się J e g o d z i e j o m ; początki swoje r o z w in ą ł w pośród k rw a w y c h prz e ś la d o w a ń D y o k le c y a n a , G a le r y u s z a , M a i i m i n a , w p o d z ie m n y c h k a ta k u m b a c h w z r a s ta ł i u m a c n i a ł przyszłość wielką sw oją , a te żyjące p o ch o d n ie męczennik ów , ręką N e r o n a z a p a lo n e zw ia stow ały św iatło p raw dy, któ re wkrótce n a cały ś w i a t rozlać się miało. L ecz s tr a s z n i e js z y c h jeszcze prześladow ców wy­

pie lę g n o w a ł w sw em ło nie. W y r o d n e dzieci rokosz przeciw ko w ła sn e j pod n io s ły matce. O d sz c z e p ie ń s tw a , te w id m a p ie k ie ln e z dradzonej wiary , w y w o łan e ro z p u s tą i g w a łte m , z wiecznej c i e m ­ ności podniosły h a r d ą głowę. Z a p a ł zu ch w ały , w je d n e j ręce tr z y m a ją c żelazo sk rw aw io n e, w d ru g iej c h o r ą g w ią r o z p u s ty po­

w iew ając liczne w okół sieb ie g r o m a d z ił zastępy ludzi, w k tó r y c h ze p s u t y c h s e r c a c h n ie w y g a s ły je s z c z e p a m ią tk i p o g a ń s k ic h o b ­ rz ędów . W y lę g ła A fryka zbójców lu dzkich, co z a w ic h rz y w s z y c a łą część św ia ta, w ytoczyw szy krw i n ie w in n e j potoki, mieczem i o g n ie m c h c ą c w iarę wytępić, w ymierzyli pociski swoje n a stolicę ap o sto l­

ską. Do D o n a ty s t ó w przyłączyło się okro p n e k aeers tw o A ria n ó w , k tó r z y c h y tr z e ro znaitej używali broni, naukę, u d a n ą cnotą, o b łu ­ d n ą o w ia r ę gorliw ością, z u c h w a łą o dw agą i bezczelnem k ł a m ­ stw e m walczyli przeciw Kościołowi. A cóż pow iedzie ć o F o c y u s z u , C elaryuszu, M a n ic h e u s z a c h , W a l d e n s a c h , A lb ig e n s a c h , i tylu in ­ n y c h se k ta c h , które j a k wilki z g ło d n ia łe , zazdrością i pychą w y ­ o s tr z o n y m zębem , m a tk ę narodów r o z s z a rp a ć usiło w ały . — N ie n a js tr a s z n ie j s z e to p rzecież dla K o ścio ła czasy m ia ł on p r z e jś ć walki o k ro p n iejsza i cięższe. W X VI. wieku, w zakątku S a k so n ii z n a la z ł się człowie k, k tó r e m u p rzys zło n a m y ś l zre form ować K o ­ ściół i z a p e w n e m iał on więcej do te g o p r a w a niż kto in n y

(12)

76

w onym wieku. O tr z y m a ł od Boga rozum i wymowę, a dodajmy że był cenobitą. Kościół wziął go z pośrodka świata, okrył s u ­ kienką, rzucił pod włosiennicę i popiół pokuty — czegóż w ię c e j? ! Człowiek, g enius z, mówca, pisarz, z a k o n n ik , wsz ystkie potęgi skupiły się w tej młodej ręce. P o z w ó lm y ż mu spełnić jego dzieło.

Dokonał je, ale gdzież j e znajd ujem y. J u ż n i e w św iętem ognisku ceuobity, lecz u o g n is k a zwyczajnego dom u, z żoną u boku. On d w a razy poświęco ny d z i e w ic tw u , n a m a s z c z e n ie m ka p ła ń s k ie m i ślubam i z akonnem i, on, którego Kośc ió ł u c z y n ił C h ry s tu s e m , on dla któreg o Kościół nie dość był c z y s t y m , otoż on żo naty , on ś w ię t o k r a d z c a ! — I słowo jego zerwało zapory sta r y c h nie m ie c ­ kich klasztorów, zamąciło czystość wiekową s tarca i bielszą je s z c z e czystość młodzie ńca, i wywołało z gro bu wszystkie pożądliwoś ci ciała. N a gło s ten, k rw awe oręże zabły sły dokoła, n a g r u z a c h obalonych Kościołów rozbiło kacers tw o swoje obozy, zelżono n a j ­ św iętsze wiary tajemnice. D uch szaleń stw a o p a n o w a ł i z a w ic h rz y ł wsz ystkie głowy. Z dradzone, oszukane ludy szły za g ło s e m zwo- dzicielów, którzy zabijając ich dusze now ego życia przepow iadali zorze, a o głaszając wolność ś w ia ta w k ła d a li k a jd a n y n a js ro m o - tuiejszej niewoli.

I tak m i ja ł wiek po wieku, a ch o rąg iew bezb o żn o ści i n i e ­ d o w ia rs tw a wciąż p o w ie w a ła , z w ia stu ją c coraz to n o w e walki, coraz st ra s z n ie js z e c ie r p ie n i a C h ry s tu s o w e j O b lu b ie n ic y . N a d sz e d ł w re sz c ie wiek X V I I I . , a filozofia b e z b o ż n a z a g r z m ia ł a w trąby z w y c ię s t w a i ze w s z y s t k ic h stro n ś w ia ta c is nęły się hufce pod d o w ództw o ty ch filozofów, któ rzy n a zabój w ydali w a lk ę K o ś c io ­ ło w i. I K ościół z d a w a ł się b l e d n ą c . . . W s z y s tk o za m i lk ło i głos ż a d e n nie o d p o w ia d a ł n a ję k sp o tw a r z o n e g o C h r y s t u s a . N i e p r z y ­ ja c ie le J e g o ro s n ą z d n ie m każd y m , tr o n y łą c z ą sią do ich s p i s ­ ków. K a ta r z y n a I I . pis ze czułe listy do ty c h g e n iu s z ó w wieku, F r y d e r y k II. w y ciąg a k u n i m p r z y ja z n e d ło n ie , J ó z e f II. p r z y je ż d ż a ich odwiedzić i s k ła d a p o w a g ę ś w ię te g o p a ń s t w a r z y m s k ie g o u progu ich a k a d e m ii. „ I cóż pow iecie n a to, w o ła zło to m ó w n y O. L a c o rd a ire , co pow ie cie o tem cie r p ie n iu Kościoła, co p o w iecie o te m m ilc zeniu B o g a , co On u c z y n i ? . . . J u ż ś w ia t n a z n a c z y ł dz ie ń J e g o u p a d k u , p o c z e k a j c i e . . . p i e r w s z a , d r u g a , tr z e c ia g o ­ dzina., ju tr u rano p o g rze b ią C h r y s t u s a ! Ach p rz e ś lic z n y s p r a w ią M u p o g r z e b , p r z y g o to w a li p r z e p y s z n ą pro cesyę, będą do niej n a - le ź e ć s ta re k a te d r y k a to lic k ie , po p a r z e , w o r d y n k u p ó jd ą one p o w o li j a k rz e k i p ły n ą c e do m or z a , by z g in ą ć w n ie m z o s t a t n i m s z m e r e m f a l i ! “ T a k to oni m y ś le li. P r a w d a , B ó g m ilc z a ł, z r o b i ł

(13)

się m a lu czk im , o d jął wszystko Kościołowi, w szy stk o prócz sieb ie i c ie r p i e n i a — aż g w ia z d a nadzie i z a b ły s ła , a z niew ażona m a t k a przyjęła dzieci, co się j ą były w y p a rły , p rz y ję ła z ża le m i m i ł o ­ ścią n a ło n o swoje. L ecz n ies tety , ja k o pod z im n y m E t n y p o p i o ­ łe m w rą n ie u s ta n n ie palącej lawy s tr u m ie n ie , ta k pod ty m p o z o ­ r e m zgody pokoju tli w sercu n i e z b o ż n y c h , n ie n a w i ś ć , g n i e w i z e m s t a ; bo i dziś w alka nie u s t a ł a , i d z i ś , cała p le ja d a pót- m ęd rk ó w i półfilozofów, ta j n e s t o w a r z y s z e n ia masonów, s p is k n ę ly się n a zgubę Kościoła i znow u zewsząd podnoszą się o k r z y k i :

„ N olum us h u n c r e g n a r e s u p e r n o s “ . „Nie c hcem y, ab y n a m k ró ­ lo w a ł t e n “, a w ię c : „ P r e c z z B og iem , precz z K o ś c i o ł e m , precz z K r z y ż e m ! 0 Mówią t a k , a krzyż s t o i , płacze, cze ka n a n i c h :

„ S t a t c ru s , dum volvitur orb is." Stoi krzyż, stoi Kościół, kiedy się ś w ia t ob ra c a i w przep aś ć zguby leci.

J e s t więc cie r p ie n ie w Kościele, j e s t ono je g o f u n d a m e n t e m , p o d s ta w ą is tn ie n ia i j e s t d la te g o w n im od początku z a ł o ż e n ia aż do dni naszy ch .

L ecz s k ą d ono i d la c z e g o ? Oto p y ta n i e , któ re m i m o w o ln i e n a s u w a się n a m , g d y roz w a ż a m y losy Jego. O dpowiedź n a to, z o s ta w ił n a m św. A u g u s ty n w wyż p rzy to c z o n y c h ju ż s ł o w a c h :

„ P r z e z p o n iż e n ie o b e c n e , Kośc iół g o tu je sobie w ie c z n ą c h w a ł ę . “ C ierp ien ie podnosi Go, podwyższ a i u s z l a c h e t n i a , ono j e s t p r z y c z y n ą je g o w ie lk o ś c i w e w n ę t r z n e j i r o z s z e r z e n ia z e w n ę tr z ­ n eg o . „My c h rz e ś c ija n ie " , pow ia da św. J u s ty n , „ je s te ś m y j a k w in n ic a , k tó r a odcięta n o w e p uszcza la to ro ś la i obfity owoc w y d aje."

I rzeczyw iś cie, to co nie przeszło p rz e z pró bę, ch oćby n a j - ślic zniejszem i tęczami pryskało , nie wie samo o s o b i e , czy ż y j e ; to co się dotk nęło p r ó b y , a n ie w y tr z y m a ło j e j , te m s a m e m u m a r ł o , to tylko p raw dziw ie ż y j e , co próbę odby ło i z niej p o d w yższą jes zcze p ostacią się w ydostało. W ła ś n ie pró by i c ie r p ie n i a d o d a ły Kościołowi sił do życia, p rzez nie w z n ió sł się ta k w y soko, bo one d odały Mu b la s k u , k tó r y m zach w y ca i poryw a. K ośció ł bow iem m ę c z e ń s tw e m dowió dł p rz e d e w s z y s t k ie m miłoś ci B o g a i bliźniego. „C iężką c n o tą j e s t m i ło ś ć " — p o w ied zia ł ktoś — i p ra w d ę p o w iedzia ł, o na w y m a g a cfiar bez liczby i końca, w c z e ­ śniej czy pó źn iej zażąda najw ię kszych p ośw ięceń. M ę c z e ń s tw e m więc zatw ie rdził on, ż e j e s t w ie rn ą C h ry stu so w ą O blu bie nicą, „ g d y ż w iększej miłości n ie m a n a d tę, je śli kto duszę sw ą daje za przy- jacioły sw oje." J a k a ż to n a p r z y k ła d go rą c a m iło ść w ow ym s ta r c u P o lik a rp ie , kiedy je s z c z e ze stosu w o ła : „O sie m d z ie s ią t lat słu żę m e m u B o g u i nic mi n ig d y złego nie ucz ynił, czyż m ó g łb y m być

(14)

78

Mu n i e w i e r n y m ? " L u b z owym M au r y c y m św., który stojąc na c i e le legionów, im ie n ie m sa m e m p o stra c h w szykach n ie p r z y ja ­ c ió ł s p r a w u j ą c e m — w ezw any do o d s t ą p ie a ia praw d y , w yrzekł j e ­ d n o słow o: „ n i e “ — i cały legion s c h o w a ł miecz do po chwy i cały legion w uczuciu siły i Bożej miłości d a ł się w ymord ow ać n a j e ­ m n ik o m Cezara.

A cóż powiedzieć o miłośei bliźnie go ?

W a w rz y n ie c święty d y a k o n , s p r z e d a je n a rz ę d z ia kościelne i w sp ie r a u b o g ic h , c h rz e ś c ija n ie pierw szych wieków ta k się m i­

ł u j ą , że s ta ją się podziw em sam ych n a w e t p o g a n , prześladow ani modlą się za katów, ach ileż tu taj dowodów miło ści, ile chwały dla K o śc io ła ?

C ie rp ie n ie m też dowiódł Kościół Boskości C h ry s ty a n iz m u .

„ Ś w ia t ówczesny, pow iada pięknie S ienkiew icz, w idział wprawdzie w ie lu ludzi, któr zy um ierali spokojnie, j a k g a ś n i e stos pogrzebowy, w k tó r y m się d rw a w y p a l ą . . . Ale b y ł to spokój p ły n ą c y z odwagi lub z filozoficznej zgody n a n ie u b ł a g a n ą konieczność, zm ia n y św ia­

tł a za ciem n o ść, rzeczyw is tego życia za ja k i ś byt m g lis ty , nikły, nieo k r eślo n y . N ik t nie b ło g o s ław ił d o tą d śm ierci, n ik t nie m n ie­

m a ł z n ie z a c h w i a n ą pew nością, że dopiero poza sto s e m lub g ro ­ b e m zaczy n a się p ra w d z iw e is tn ie n ie i szczęście, ta k potężne, tak nies k o ń czo n e, j a k i e tylko is tota w s z e c h m o c n a i n ie s k o ń c z o n a dać m o ż e ! " M ęczennicy dopiero k rw ią sw oją w ypisali n a a r e n a c h wy­

z n a n ie wiary w byt pozagrobow y, o znajm ili św iatu c a łe m u , że te n w im ien iu któreg o u m i e r a j ą był Bogiem , dowodząc n a jw y m o ­ w n iej, ja k ą siłę i moc daje w y zn aw co m swoim relig ia C hry stu so w a.

P ró c z m ę c z e ń s tw a d r u g ą r a n ą Kościoła, d r u g ą J e g o boleścią -była j a k widzieliśmy n iew iern o ść w ła sn y c h j e g o dzieci herezye i odszczep ień stw a. O n e rów nież z a m ia s t go znis zczyć, przyczyniły się tylko do tem większej św ietności. P rzeciw k o w y ro d n y m s j n o m p o s ta w ił Kościół dzielnych obrońców w ia ry, walcząc przeciwko w rogom przenikliwością i mocą r o z u m o w a n i a A tan azeg o , słodyczą A m b ro żeg o , ś w ie tn ą i w znio słą w y m o w ą C hry z o sto m a , w ytw orn o- ścią i d okła dnością Bazylego, ję d r n o ś c ią H ie r o n im a , wiedzą A u g u ­ s t y n a , walczył całą m ą d r o ś c ią , w szystkie p rz y m io ty w sobie za­

w ią zują cą — T o m a sz a z A kwinu. W s z y s tk ic h ty c h mężów wiel­

kich i śm ia ły c h , ja k filozofowie, p ro s ty c h , n ie w in n y c h j a k dzieci, w zbudziły cierp ien ia Kościoła. One też były p rz y c z y n ą za­

p a r c i a , poświęcenia, p o w s ta n i a tylu n o w y c h zakonów , p o b ożnych s to w a r z y sz e ń , b ra c tw i in s ty tu c y i. P o w ie d z ie liś m y wre szcie, że to u sta w ic z n e m ęcz eń stw o zg ro m a d z e n ia w ie r n y c h p rzy czy n iło się d o

(15)

j e g o ro z s z e rz e n ia po św iecie. Ś m ie rć św. S te f a n a zy skuje ś w . P a ­ wła, k tó r y niesie im ię J e z u s a do A z y i , Grecyi i R z y m u , A p o s to ­ ło w ie w ypędzeni z Jerozolim y spieszą do S a m a r y i , ro zs iew ając n a s i e n ie słowa Bożego. I tak było zawsze. R e fo rm a c y a w yziębiła w ia rę w E u ro p ie , Kościół za n ió s ł j ą do Amery ki. R e w o lu c y a w y ­ pędziła k a p ła n ó w z F r a n c y i , ci udali się do Anglii. I Kościół, mimo piekielnej z drady i u s iło w a n ia sz erzy się coraz bardziej w ś r ó d tych narodów , k tó re „siedzą w cieniu ś m ie r c i" , s p r a w d z a ją c n a sobie słowa T e r tu lia n a . że „k re w j e s t n a s i e n ie m c h r z e ś c ij a n ."

Tak więc Kościół C h r y s tu s o w y n a ziemi, Kościół B oga w śród iudzi — Kościół n ie o d m ie n n y , nieom ylny, n ie ś m ie r te l n y , w śród r u c h u , czynów, niepokojów, z m ie n n o śc i myśli i idei, w śród w p ły w u i czasów, — od 19tu wieków — w p r a w i e , w p ra w d z ie n au k i, w św iętości zasad, ciągle walczący, ciągle zw yciężający s a m o so­

bie w ydaje św iadectwo, k tórego n ik t zaprz eczyć nie może, że j e s t Kościołem Bożym, bo tylko w Kościele Bożym p r a w d a być może ; a Kościół, że j e s t p r a w d ą , i że p r a w d a w n im j e s t , tego n ajlep - szera d o w o d e m c ie r p ie n ie J e g o , is tn ie n ie Jego.

J a k ie ż k ła m s t w a przez 19 p r z e t r w a ły wieków, w ś ró d ty lu bojó w i z d rad i p rz e ś la d o w a ń , ileż to ch w astó w herezyi i r o z p u ­ sty u stóp skały P io tro w e j porosło i uschło, a Kościół stoi i ko- -cha i d z ia ła i cierpi, s z e r z y się poza lą d y i morza zaw sze m ło d y miłością s e r c a , zaw sze s t a r y m ą d r o śc ią n a u k i , z a w s z e : „prz ez c ie r p i e n i a o becne p r z y s z łą sobie g o tu ją c y ch w ałę."

X .

Przezacny księże Proboszczu!

U przejm ie pro szę o umiesz czenie nastę p u ją c e g o w y d a rz e n ia . Prz eszło od tygodnia byłem ciężko cierpiący. K a t a r niesły ­ c h a n y , kaszel ustawiczny, d r e s z c z e , g o rą c z k a i ból głowy ciągle m n ie trapiły — doszło do tego, żem w czo raj w sobotę, tj. 27. z. m.

nie mógł od p raw ić Mszy św . Po wieczonych m odlitw ach prz e c z y ­ ta ł e m je d n o ze 170 słów »Św. Józef najlepszym lekarzem c. R o z ­ r z e w n iłe m się dobrocią Jego i z a w o ła łe m : Ś w . Józefie! P ia s tu n ie C h r y s tu s a , który tyle cierpiących leczysz, tylu n ieszczęśliw ych d ź w i­

gasz i zaopatruje sz ró żn e potrzeb y ucie ka ją cych się do Ciebie, p r o s z ę Cię, ulecz i mnie niegodnego, a b y m ju t r o mógł złożyć P r z e ­ n a jś w ię ts z ą Ofiarę i zaspokoić po tr z e b ę d u c h o w ą Sió str Felicyanek i gro m adzącego się lu d u do tam tejszej kaplicy.

(16)

80

W kilku m in u tach po złożeniu prośby, ból głowy u stępuje, kaszel się zmniejsza, g o rączk a niknie, czuję się sw obodniejszym — noc przespałem spokojnie, a chociaż osłabienie zostało, je d n a k p o ­ jechałem ze Mszą ś w . , n ab o ż e ń stw o popołu dniowe z ludem o d ­ p ra w iłe m — opowiedzia łem im to wszczególne w y darzenie p o b u ­ dzają c do gorętszej czci dla św. Józefa, a teraz W a s pro szę o pu­

bliczne złożenie podzięki P a tr o n o w i całego Kościoła.

Za książeczk ę Św. Józefa w y p raw iłem p rz e k a z e m poczto w ym 1 złr 25 c t . , za k tó r ą se rdeczne Bóg zapłać.

P ow oln y sługa w C hry stusie Panu

Ks. P. B .

O g ł o s z e n i a .

Już wyszedł z druku

II. tom kazań X- Kuźniarskiego

w edług H unolda.

Cena II. to m u 1 zł. § 0 k r.

Do nabycia w Administracyi Eucharystyi w Bruckenthalu p. Uhnów.

SS. E u c h a r y s t y a

Czasopismo religijne o czci Najświętszego Sakr.

wychodzi raz na miesiąc

Całoroczna przedpłata 1 złv. 80 ct.

R e d a k c j a i A d m i n i s t r a c y a B r u c k e n t h a l p. U h n ó w

N a m i e s i ą c p a ź d z i e r n i k p o l e c a m y b a r d z o k s i ą ż ę c z k ę r o ż a ń c o w ą

o Matce Boskiej Różańcowej w Pompei.

Cena 1 egzemplarza 10 ct. — tuzin 1 złr. w. a B o nabycia w A d m in istra c y i >Kuć\\arystyi<-

B r u c k e n t h a l , p. U h n ó w .

W ł a ś c i c i e l w y d a w c a i r e d a k t o r o d p o w ied z ialn y : Ks. L. Dąbrow ski, p ro b o s z c z ob. ła ć . w B r u c k e n th a l p. U h n ó w .

Z d r u k a r n i W . A. S zy jk o w sk ieg o , w e L w o w ie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

świętszego Sakramentu, Karmelitanka bosa nazwana Oblubienicą Dzieciątka Jezus, miała objawienie, że cokolwiek stało się w j a ­ skini Betleemskiej, nawet

A tak zdarzyło się, że kiedy Józef musiał iść z małżonką poślubioną sobie, do Betleem, aby się tam zapisać, według edyktu cesarza, zbliżyła się

Przez to samo słowo Kościół objawia swoje pragnienie wiedzenia wiernych zawsze zgromadzonych dla oddawania czci Bogu, i szczęśliwy skutek wstawiennictwa, które

Bez błogostawieństwa Bożego nie może się ludziom dobrze powodzić, czy to jednostkom, czy całemu narodowi, bez Boga nie m a szczęścia na ziemi, nre ma

Tydzień dusz zmarłych składa się z osób, które obowiązują się złożyć ofiarę na intencję jednej lub więcej dusz zmarłych.. Imiona i nazwiska zmarłych, tak

Uwielbiam Cię Jezu, obecny i żywy w Eucharystyi, Boże wszechmocny, Najwyższy Panie i Mistrzu, Ty przez którego wszystko się stało, Ty który rządzisz' niebem

Będąc raz w Tuluzie, aby zbijać błędy Albigenzów, wszczęła się między nim, a jednym ze zwolenników herezyi sprzeczka- co do Przen. Jeżeli wobec ludu,

Pytaliśmy się sami siebie, dlaczego Pan Jezus Hostyę tę tak zaszczycił, pytaliśmy się, dlaczego Pan Jezus ukrywa się pod postaciami Chleba.. Wyszedł siewca