, M 4 3 . Warszawa, d. 24 Października 1886 r. T o m V .
TYGODNIK POPULARNY, POŚW IĘCONY NAUKOM PRZYR O D N IC ZYM .
PREN UM ERA TA „W S Z E C H Ś W IA T A ."
W W a rs z a w ie : rocznie rs. 8 k w artaln ie „ 2 Z p rz e s y łk ą p o c zto w ą : rocznie „ 10 półrocznie „ 5
Prenum erow ać m ożna w R edakcyi W szechśw iata i we w szystkich k sięgarniach w k ra ju i zagranicą,.
K om itet R edakcyjny stanow ią: P. P. Dr. T. C hałubiński, J. A leksandrow icz b. dziekan Uniw., mag. K. Deike, mag. S. K ram sztyk, W ł. K wietniew ski, J. N atanson,
D r J. Siem iradzki i mag. A. Ś ló sarsti.
„W szechśw iat" przyjm uje ogłoszenia, k tó ry ch treść m a jakikolw iek zw iązek z nauką, na następujących w arunkach: Z a 1 w iersz zw ykłego dru k u w szpalcie albo jego m iejsce pobiera się za pierw szy ra z kop. 7 il%,
za sześć następnych razy kop. 6,' za dalsze kop. 5.
^ . d r e s K r a k r o w s k i e - P r z e d m i e ś c i e . I S T r 6 S .
Zeitungs--o0j
F ig. 1. Fig. 2. Fig. 3.
(174: W SZECH ŚW IAT. Nr b).
pom ysłu F. W enbam a, napisał
3E. D s i e - w u ls k i.
S ilne w spółzaw odnictw o św iatła ele k try cznego z gazow em , pow szechnie obecnie używ anem w większych m iastach, w yw oła
ło szereg w ynalazków odnoszących się do budow y lam p gazow ych. G az będzie m ógł u trzym ać się na stanow isku dotychczas zaj- 1110wanem, jeżeli zdoła daw ać św iatło o zna- czniejszem aniżeli dotychczas natężeniu przy je d n a k ie m spotrzebow aniu g azu i jeżeli p ro
d u k ty spalenia będą m ogły być odprow a
dzane na zew nątrz z m ieszkań ludzkich.
O bu tym w arunkom w części zadosyć czy
n ią lam py wzm ocnione (regeneratyw ne).
N ajdaw niejsza z nich przez Siem ensa w y na
leziona jeszcze w ro k u 1882, b y ła w swoim czasie opisana we W szechśw iecie ‘).
J a k pow szechnie wiadomo św iecenie pło
m ienia je st spow odow ane rozżarzeniem czą
steczek węgla zaw ieszonych w płom ieniu.
Z podniesieniem tem p eratu ry w zm acnia się rozżarzenie, a tem samem i natężenie św ia
tła, z tego pow odu w ta k zw anych lam pach w zm ocnionych postarano się o urządzenie, pozw alające na w ytw orzenie o ile m ożna wyższćj tem p eratu ry w płom ieniu. W zw y
czajnych bowiem palnikach, tak gaz d o p ły w ający do palnika, ja k rów nież i pow ietrze podtrzym ujące palenie, posiada te m p e ra tu rę otoczenia, w skutek tego znaczna ilość cie
pła, w ytw arzająca się podczas palenia, zu
żyw a się na ogrzanie gazu i pow ietrza, świe
żo dopływ ających do płom ienia, do tem pe
ra tu ry , przy której może nastąpić spalenie.
Jeżelib y zaś doprow adzać do płom ienia gaz i pow ietrze, przedtem ogrzane p ra w ie do tem p eratu ry palenia, w takim razie cała ilość ciepła w yw iązana p rzy spaleniu zuży
łaby się na podw yższenie tem p eratu ry pło-
') Tom II, N r 52 z roku 1883, str. 822.
m ienia, a tem samem na odpow iednie zw ięk
szenie natężenia św iatła. Znaczna ilość cie
pła, utw orzona przez p ro d u k ty spalenia w zw yczajnych lam pach gazowych, została w części zużytkow ana w lam pach wzmo
cnionych do ogrzew ania gazu i pow ietrza dopływ ających do p aln ik a i z tego powodu te lam py zostały nazw ane regeneratyw nem i (odżyw iającem i). P aln ik takiej lam py, ja k o posiadający trzy kanały naw zajem się obej
m ujące (dla p roduktów spalenia, gazu i po
w ietrza), musi być odpow iednio gruby. W e w szystkich lam pach gazow ych dotąd u ży w anych, a zatem i w lam pie Siem ensa, otw ór paln ik a, a tem samem i płom ień, je s t zw ró
cony do góry, z tego powodu wszystkie te p aln ik i w ytw arzają cień w dolnej części lam py, który w lam pie Siem ensa obejm uje dosyć znaczną przestrzeń. Jeżeli fakt ten je s t m ałego znaczenia dla lam p Siemensa, ustaw ionych na odpow iednich slupach, a przeznaczonych do ośw ietlania placów , to z drugiój strony stanow i on wielką wadę w tym p rzyp adk u, gdy one są użyte do ośw ietlania w ielkich sal.
W ostatnich czasach do ośw ietlania d u żych lokali, w wielu m iastach ucyw ilizow a
nego świata, poczęto używ ać lam p reg ene
racyjny ch, k tó re możnaby nazw ać lam pam i Siem ensa odwróconem i, ponieważ palnik ich je s t zw rócony końcem swoim nie do góry lecz n a dół. Do tego ostatniego rod zaju za
liczają się lam py znane pod nazw ą lam p Sugga, W enliam a i Bowera, które są do sie
bie bardzo podobne. Z tego pow odu poda
jem y opis tylko jed naj z nich, to je s t lam py W enham a, której pew na liczba okazów je st ju ż czynna w naszem mieście.
L am pa W enbam a (fig. 1 i 2) m a wygląd kom ina m etalowego L , przez któ ry o dp ro wadzane są p ro d u k ty spalenia, zam kniętego szczelnie w dolnej części półkulistym dzwo
nem szklanym K. P rzez środek tego kom i
n a idzie na dół ru r a M doprow adzająca gaz do palnika, urządzonego w ten sam sposób ja k palniki w lam pach gazow ych A rg a n d a z cy lindram i szklnnem i, których powszech
nie używ am y, z tą tylko różnicą, że palnik w lam pie W enbam a je s t zw rócony otw or
kam i na dół. P łom ień gazow y E tego p al
nika kieruje się poziomo od otw orków jego na zew nątrz, tw orząc pierścień św ietlny.
N r 43 W SZKCHSW IAT. 675 P ro d u k ty spalenia podnoszą się ku górze
przez kom in L , w ygrzew ając jeg o ściany i ru rę doprow adzającą gaz. P ow ietrze ze
w nętrzne dostaje się przez otw ory A do ka
nałów B, przechodzących przez komin w po
staci prom ieni do przestrzeni C, z tój osta
tniej pow ietrze w ypływ a w części przez otw ór otaczający na zew nątrz palnik, a w drugićj części przez otw ór D znajdujący się w środku palnika, a uderzając u wylotu o grzybek m etalow y tw orzy p rą d kierujący płom ień gazow y E poziomo. Reflektor przytw ierdzony do lam py (fig. 1) nie po
zw ala prom ieniom św iatła rospraszać się na w szystkie strony lecz skierow yw a je więcej w jed n y m k ierunku, jeżeli to je st pożąda- nem . N akoniec lam pa ta może być tak za
wieszona (fig. 3), że wszystkie p ro d u k ty spa
lenia będą odprow adzane na zew nątrz przez k an ał ciągow y C, a tym sposobem wytwo
rzony p rąd ciepłych gazów będzie ssać po
w ietrze z m ieszkania przez otw ory odpowie
dnio zrobione w górnej części kom ina lampy.
L am py W enham a byw ają czterech róż
nych wielkości i odpowiednio do tej, poczy
nając od najm niejszej, są oznaczone num e
ram i bieżącemi 1, 2, 3 i 4. C ałe szeregi oznaczeń, odnoszących się tak do natężenia św iatła ja k o te ż i do ilości gazu zużywanego przez te lam py, były dokonane przez H o p- kinsona, Liveseya, H a rtle y a i prof. F ostera dla gazu otrzym yw anego z w ęgla kam ienne
go w L ondynie, przez d raW allacea dla gazu z węgla Cannelskiego w Glasgowie i przez dra
M oorea dla wodnego gazu w N ew -Y orku.
Z liczb podanych przez d ra W allacea, przytaczam y tu kilk a ważniejszych:
Ilość gazu spotrzebow anego w czasie godziny, stóp sześe. .
{Siła św iatła świec angielskich n o r
m alnych . . , 45° ^ Ilość św iec na sto
pę sześcienną ga
za ...
i' Siła św iatła św iec angielskich nor
m alnych . . . Ilość świec na sto
pę sześcienną g a zu ...
2 £ / a | '
£.2 0 2o P<
N CS3
O cS -
,2 -ŚŚh
° c ca* fi M .Jj N O 01 fi
80°
L am py W enham a N. 1 |N .2 | N. 3 N. 4
5,9 8,2 11,4 15,6
50,0 90,6 125,7 185,2
8,5 11,0 11,0 11,9
58,2 95,2 153,0 212,7
9,9 11,6 13,4 13,7
P ięć stóp sześciennych tego gazu w p a l
niku zwyczajnym , daje św iatło o natężeniu równem 25,5 świecom angielskim , czyli na jed n ę stopę przypada przeszło pięć świec, kiedy w lam pach W enham a, j a k pokazują powyższe liczby, jed n ej stopie gazu odpo
w iada średnio przeszło 10 świec, czyli licz
ba świec dw a razy w iększa niż w lam pie zw yczajnej. A zatem z tego porów nania w ypada, że lam py W enham a dają światło o 100% taniej od lam p obecnie pow szechnie używ anych. Liczby otrzym ane przez wszy
stkich innych powyżej przytoczonych bada- czów, doprow adzają mniej więcój do tychże samych wniosków.
Poniew aż w lam pie W enham a płom ień posiada bardzo znaczną tem peraturę, przeto palniki ja k rów nież i inne części składow e tych lam p w kolei czasu p rzepalają się, ja k to rów nież ma miejsce i w lam pach wzmo
cnionych Siemensa przyśw iecających miesz
kańcom W arszaw y na większych placach publicznych; z tego powodu konserw acyja jedn ych i drugich jest dosyć kosztow na.
P ra k ty k a miejscowa w W arszaw ie pokazała, że z różnój wielkości lam p Siem ensa n a jp ra - widłowiej działają o zn a czo n e N rl, k tó re da
j ą św iatło o natężeniu od 300 do 400 świec.
Coś podobnego pow iadają spraw ozdaw cy i o lam pachW enham a zalecając oznaczoną N r 2.
T a ostatnia lam pa, ja k pokazuje powyżej przytoczona tabliczka, daje św iatło o n atę
żeniu równem 90 świecom p rzy użyciu na godzinę przeszło 8 stóp sześciennych gazu z w ęgla Cannelskiego, kiedy lam pa zw yczaj
na przy spotrzebow aniu od 5 do 6 stóp sześ.
w tym że czasie w ytw arza św iatło o połowę słabsze. L am pa więc W enh am a N r 2 m o
że być z korzyścią użyta do oświetlania m ieszkań, tak ja k lam pa Siem ensa N r 1 nadaje się do ośw ietlania placów publicz
nych. Lecz lam pa W enham a, ja k o dająca św iatło o 100% tańsze w porów naniu z lam pą zw yczajną, posiada wyższość nad lam pą Siemensa, ponieważ ta ostatnia wy
tw arza światło tylko o 50% do 60% taniej.
L am pa W enham a posiada jeszcze tą szcze
gólną osobliwość, że prom ienie św iatła pa
dające n a poziom prostopadle m ają natęże
nie św iatła mniejsze od ukośnych. T w ie r
dzenie to w części uzasadnia ju ż tablica po
wyżej przytoczona, ja k rów nież całe szeregi
d ra co do ścisłego rozgraniczenia wapienia
(',7li W SZECHŚW IAT. N r 43
oznaczeń dokonanych przez prof. F o stera dla prom ieni św iatła tw orzących z pozio
mem k ąty coraz o 10° większe, poczynając od k ą ta 0° do k ą ta 90°. D la lam py z refle
ktorem (szkło m leczne) prof. F o s te r o trz y m ał między irinemi następujące liczby:
d la k ą ta 0° natęż, św iatła rów na 4 świec.
: > >) o()° ., ,, ,, 37 ,,
C>0° 147
1)0° 1G4
>1 >1 *J\J , , ,, ,, ,,
Jeślib y lam pa daw ała prom ienie św iatła o równem natężeniu we w szystkich k ie ru n kach, w takim razie przy zaw ieszeniu je j na środk u pokoju otrzym alibyśm y ośw ietle
nie rów nom ierne, najsilniejsze n a środku, a najsłabsze po bokach, poniew aż natężenie św iatła słabnie w stosunku k w a d rató w z od
ległości. Lecz z lam pą W en h am a rzecz ma się nieco inaczej, poniew aż prom ienie idące do brzegów p okoju np. pod k ątem 90', ja k w idzieliśm y posiadają natężenie przeszło 40 razy większe od prom ieni padających p ro stopadle, a gdy odległość do którój m ają do sięgać będzie np. 6 ‘/ 2 ra za większa, to n a tę żenie ich przezto przeszło 40 razy będzie słabsze; dw a więc te w pływ y w lam pie W enham a naw zajem rów now ażą się i o trz y m uje się zapom ocą tej lam py ośw ietlenie możcbnie rów nom ierne. W iększe natężenie prom ieni bocznych w lam pie W en h am a ob
ja śn ia się tem, że, ja k nam wiadomo, końce płom ienia widocznego dla oka są najm ocniej świecące, a poniew aż w tej lam pie płom ień jest skierow any poziomo, to końce jeg o jak o lekko zakrzyw ione ku górze w ysyłają n a j
silniejsze prom ienie św iatła na boki.
Nakonicc należy zauw ażyć,że św iatło lam py W enham a je s t pięknie białem w po ró wnaniu ze św iatłam i pochodzącem i z innych lam p gazowych.
CHARAKTER GIEOLOGIGZMY
O K O L I C Y NAD B R Z E G A M I O P A T Ó W K I , w pewieeie Ppstewskim i Ssaiemieiskim,
przez
S ta c?. e> ic j ?o•> i e i o i c*ct, prof. uniw. warsz.
W „Nowych przyczynkach do gieognozyi P o ls k i”,P u sc h zb ijając tw ierdzenie S chnei-
przechodow ego od kw arcy tu około T u doro- wa i K arw ow a, robi wzm iankę, że w pobliżu tej ostatniej wsi w ystępujący „biały*wapień pizolitow y” jest utw orem trzeciorzędowym . U tw ó r ten, zdaniem Puscha, biegnie na wschód od K arw ow a k u M alicom do doliny O patów ki, a następnie przez M iędzygórze, P ęczyny i Zagrody aż do G ór P ieprzow ych pod Sandom ierzem ‘).
W yż przytoczona w zm ianka pobudziła m ię w roku bieżącym do bliższego zapo
zn an ia się-z okolicą, położoną nad brzegam i rzeki O patów ki, na przestrzeni m iędzy K a r- wowem i Sandom ierzem . Do osiągnięcia zam ierzonego celu doprow adziły mnie o bjaz
dy następujące:
1) Z O patow a na K arw ów , pod T udo- rów, N ikisiałkę, Zółczyce, D zierążnię, M ali- ce, Żóraw ice, a następnie przez Słaboszowi- ce i Pielaszów do D arom ina — i
2) Z D arom ina do P ęczyn, a stąd przez Z agrody, D acharzów , lladoszki, W ysiadłów , O sinek do K ich ar; z K ich a r zaś brzegiem O patów ki około G ór W ysokich do D zw i- koz, a następnie pod M akoszyn, do K a m ie
nia Ł ukaw skiego i na G óry P ieprzow e nad W isłą.
O bserw ując zw iedzaną okolicę w pow y
żej w skazanych kierunkach, przyszedłem do przekonania, że osady trzeciorzędow e, u k ry wające się bardzo często pod grubem i po
kładam i gliny w apienno-piaszczystej, nie są tak jed n o stajn e pod względem p etro g ra
ficznym, ja k o tem wspom ina P usch, to jest., nie sk ład ają się one tylko z „białego w apie
nia pizolitow ego”, a przeciw nie, tw orzą je zlepy wapienne, piaskowce ze spojeni wa
piennym , piaski i iły.
P ia sek biały zn ajd u je się m iędzy wsią Piclaszow em i D arom inem , na lewym brze
gu O patów ki i około m łyna w Pęczynach; ten i ostatni bardzo przypom ina prześliczny piasek, zauw ażony przezem nie między Żołobam i i K rzem ieńcem na W ołyniu 2). O bnażenia i łom y, ujaw niające w apienne zlepy i ze spo
jen i w apiennym piaskowce, oraz piaski i iły,
') P am iętn ik Fizyjograticzny t. II, ilopisck na str.
137 i 138.
■) P am iętn ik F izyjograticzny t. V, dział II, str. 6.
N r 43. w s z e c h ś w i a t.
w idziałem w Zagrodach, D acharzow ie, K i
ch arach i G órach W ysokich.
W Zagródacli natrafiłem n a skały, za
w ierające bardzo liczne i pięknie zacho
wano skam ieniałości, znam ionujące w ierz
chnie w arstw y form acyi miocenicznćj czy
li tak zw ane piętro sarm ackie. W ykaz ich gatunków w raz z m apą obnażeń warstw sarm ackich w okolicy O patów ki zamieszczę w tomie V II P am iętn ik a F izyjograficznego.
Obecnie nadm ienię tylko, że P usch poczy
tyw ał „w apień pizolitow y” pod K arw ow em za tak zw any wapień gruboziarnisty gro- chowcowy, to je s t za utw ór eoceniczny, k tó ry się rospościera aż do G ór Pieprzow ych.
Znalezione więc skam ieniałości sarm ackie prostu ją i pod tym względem m ylne zdanie P uscha.
W iadom o, że pod Sandom ierzem wy
stępują n a zew nątrz skały, k tó re tw orzą wysoki brzeg W isły: G óry Pieprzow e.
P usch i Zejszner zauważyli w tych gó
rach tylko łu p k i gliniane, w których nie dostrzegli żadnych skamieniałości. P usch łupki te zaliczył do formacyi dew ońskiej, Z ejszner zaś przypuszczał, że należyć one mogą do osadów sylurycznych. D o kładną obserw acyją G ór P ieprzow ych utrudn iało zawsze niełatw e wejście na ich spadzisty, a niekiedy i strom y stok, który dochodzi aż do samego brzegu koryta W isły i składa się na pow ierzchni z m nóstw a zw ietrzałych i ru chom ych, z pod nóg się łatw o usuw ających kaw ałków łu p k a glinianego; szczytich u k ry wa się znow u pod grubym pokładem gliny w apienno-piaszczystej. Obecnie wejście na G óry P ieprzow e stało się nieco łatw iej- szem, poniew aż od ro k u 1884 zaczęto tam w jednem miejscu łam ać kam ienie, w celu wywożenia ich na szosę do G alicyi. Istn ie jące tam dzisiaj znaczne ju ż łom y u jaw n iły poniekąd różne skały. Śród skał tych do
strzegłem : łupek gliniany, k w arcy t i zlep kw arcytow y.
Ł u p ek gliniany w ystępuje w pokładach o bardzo zm iennej grubości, m ierzącej od 4 do 78 stóp; pokłady te niekiedy są strome z upadem 80° na północ, a kierunkiem od zachodu na wschód; albo spadziste z upa
dem 58° na w sehód-pólnoc g. 1, a k ieru n kiem od północnego zachodu na poludnio- wschód g. 7,
K w a rcy t posiada barw ę ciem no-szarą, je s t zbity i tw orzy w arstw y podrzędne śród po
kładów łu pk u glinianego; grubość tych w arstw je s t także bardzo zm ienna: od cali 10 w zrasta aż do stóp 20.
Zlep kw arcytow y zasługuje na szczegól
ną uwagę. S kłada się on z odłam ków kw ar- cytu, m ających czasem postać w ydłużonych elipsoid, barw ę zaś czarną, lecz zdarzają się także różnokształtne, ciem no-szare odłam ki kw arcytow e znacznej wielkości. Spój wy
daje się być przew ażną składow ą częścią zle- pu i je s t również zbitym , najczęścićj szarym kw arcytem . O pisany zlep znajd uje się ty l
ko w bardzo cienkich w arstw ach między pokładam i kw arcytu.
W łu p k u glinianym i w kw arcycie, pom i
mo starannego poszukiw ania, żadnych szcząt
ków organicznych dostrzedz nie mogłem;
takow e zauw ażyłem tylk o w zlepie kw arcy- towym, a mianowicie w jego m ałych kaw ał
kach, znalezionych jeszcze w roku 1878 pod samym szczytem G ór Pieprzow ych. Lecz niem ogąc wtedy dopatrzyć się zw iązku zle- pu kw arcytow ego z łupkiem glinianym , są dziłem , że powyższe kaw ałki zlepu m ogły być naniesionemi przez wody. Dopiero w roku bieżącym, rosp atru jąc się w istnie
jących łomach, mogłem spraw dzić, że znale
zione przezem nie kaw ałki zlepu k w arcy to wego ze szczątkam i organicznem i pochodzi
ły od skał, należących do sk ład u G ór P ie
przowych.
B adając zlep ten w roku bieżącym, dostrzegłem w nim rów nież te same, co i poprzednio, szczątki organiczne. N a niektórych jego kaw ałkach tkw ią dosyć liczne, więcój ow alne niż okrągłe, sko
rupki barw y rogow o-czarnej, na po w ierz
chni błyszczące i zaw ierające bardzo d eli
katne prążki; prążki te są dw ojakie: jed n e podłużne i prom ienisto roschodzące się, d ru gie współśrodkow e i w poprzek idące. D łu gość skorupek wynosi 7,5 m m , szerokość 6 mm. Zarów no swoją postacią, ja k i sto
sunkiem długości do szerokości (1,25:1) ni- czem się one nie różnią od skorupek L ingu- la suberassa E ichw ald, skam ieniałości w ła ściwej p iętru górnem u form acyi sylurycz- nej. R zeczą je s t niew ątpliw ą, że zauw ażo
ne przezem nie skam ieniałości, jeżeli nie przedstawiaj;; L ingula suberassa, to w każ
dym razie należyć mogą. tylko do jedn ego z gatunków sylurycznycli rodzaju L in g u la.
L ecz i wobec tego tru d n o je d n a k na pew no utrzym yw ać, że skały G ó r P ieprzo w y ch są u tw orem sylurycznym , poniew aż szczątki organiczne znajdują się tylk o w z le p ie k w a r- cytow ym , a nie w łu p k u glinianym lu b też kw arcycie; sam zaś zlep m ógł pow stać ju ż po utw orzeniu się form acyi sylurycznćj z pokruszonych kw arcytów sylurycznych.
Z daniem więc mojem, wiek w zględny skał w G órach P ieprzow ych, na zasadzie dzisiej
szych danych paleontologicznych, nie daje się jeszcze stanowczo oznaczyć.
678
według d r a C a r t a z ,
podał S . K.
W ieść o trzydziestodniow ym poście Suc- ciego w M edyj olanie, rozgłoszona przez p i
sma codzienne, zainteresow ała żywo czy tel
ników. W ciągu trzy d ziestu dni Succi, j a k tw ierdzi, nie p rz y ją ł żadnego pożyw ienia, poprzestając je d y n ie na w odzie czystój lub alkalicznej, której codziennie p ił około 500 do 609 gram ów . W ytrw ało ść tę n a znosze
nie głod u przypisuje on pew nój, przez sie
bie wynalezionój cieczy, której pierw szego d n ia pochłonął około 60 g.
Z pow odu tego postu d r A. C artaz p o d ał w piśm ie L a N a tu rę w yjaśnienie, a raczej pogląd naukow y na kw estyją postów d łu g o trw ałych, z którym pragniem y tu zapoznać i naszych czytelników .
D ośw iadczenie Succiego nie je s t nowe;
niem ów iąc o w ypadkach głodzenia się osób obłąkanych lu b nerw ow ych, przytoczyć można p rz y k ła d y nieszczęśliw ych rozbitków lub górników zasypanych w kopalni, któ
rzy, uniknąw szy śm ierci; mimowoli p ro w a
dzić m usieli tego ro d z aju dośw iadczenia.
P rz e d pięciu lub sześciu laty d o k tó r T a n n e r, am erykanin, założył się naw et, że w ciągu czterdziestu dni pow strzym a się od w szel
kiego pożyw ienia, za w yjątkiem napojów .
P o st ten ukończył zupełnie wyniszczony i w yczerpany, utraciw szy 18 kg na wadze swego ciała. Succi w ychudł podobnież, skó
ra n ab rała w ejrzenia pergam inow ego, a na ciężarze stracił 13,1 kg. To wszakże w do
św iadczeniu tem było rzeczą osobliwą, że tem p eratu ra, k tó ra u w szystkich głodzących się osób, stopniowo się obniża, pozostała u Succiego na wysokości norm alnej, a siła jeg o m ięśni nie doznała żadnej praw ie u j
my. M ógł się fechtować, pływ ać i znosić m arsze długotrw ałe.
S ław ny swój płyn, którem u Succi, ja k tw ierd zi, zawdzięcza tę oporność, odkryć m iał w czasie podróży po A fryce, gdy, sta
ra ją c się zwalczać napady gorączki zapomo- cą soków roślinnych, dostrzegł, że soki te po zw alają mu się, dosyć długo obchodzić bez pożyw ienia. Jestto człow iek trzy dziesto
pięcioletni, chudy, w zrostu średniego, cha
ra k te ru dosyć egzaltow anego. S tan jego ro zdrażn ien ia dochodzi niekiedy do szaleń
stw a i dw a razy naw et pozo&tawał ju ż w do
m u obłąkanych. Jestto człow iek nerw ow y, przek on any o potędze swego płynu i o k o rzyściach, jak ieb y terap eu ty k a m ogła z nie
go osiągnąć.
P rzypuszczając naw et dobrą w iarę S u c
ciego i św iadków , którzy go naprzem ian strzegli, trzeba wszakże doświadczenie to uw ażać za podejrzane; na 6000 osób, k tó re go odw iedziły, łatw o niejedna zręczna rę ka podsunąć m ogła poszczącemu pew ien po
karm , któryby m ógł um niejszyć m ęczarnie głodow e; rezu ltaty bowiem tego dośw iad
czenia są zbyt niezgodne z sym ptom atam i, ja k ie się dają dostrzedz w w ypadkach gło
dzenia.
Z upełne powsti'zym ywanie się od po kar
m ów sprow adza szybką dezasym ilacyją tk a nek; zw ierzę pozbaw ione pożyw ienia żyje kosztem swego tłuszczu, swych mięśni, całe
go swego organizm u. N ajpierw ginie tłuszcz, n astępnie substancyje białkow ate, wchodzą
ce w skład tkanek. W ogólności zw ierzę um iera po utracie czterech dziesiątych sw e
go ciężaru. W edłu g B ouchardata straty ros- k ła d a ją się w sposób następujący m iędzy różne organy:
t ł u s z c z ... 0,983 k r e w ... 0,600 m ię ś n ie ... 0,435 .
N r 43.
W SZECH ŚW IAT.
N r 43. W SZECHŚW IAT.
w ą tr o b a ...0,520 śledziona . . . . 0,714 w nętrzności . . . 0,424 u k ład nerw ow y . . 0,167
Podobneż liczby przedstaw ia strata sub- stancyi u zw ierząt przechodzących sen zi
mowy.
Śmierć następuje przez stopniow y spadek tem peratury, w skutek ciągłej u tra ty mate- ry jałó w palnych, szczegóły tych objaw ów wszakże są różne, zależnie od w arunków , w jak ich się znajduje zw ierzę badane.
P lin iju sz tw ierd z i, że niektórzy ludzie znoszenie głodu doprow adzać mogli aż do jedenastu dni. W ogólności powiedzieć moż
na, że p rzy zupełnem pow strzym yw aniu się od pokarm ów stałych i ciekłych życie trw ać nie może dłużój nad cztery do ośmiu dni;
przez użycie napojów , które tu działają zaró
w no jak o środki pobudzające i jak o względne p rzynajm niej pokarm y, term in ten znacznie przedłużonym być może. T rw ałość zresztą życia zależy też od wieku, od w arunków tem peratury, od usposobienia duchow ego i t. d. Dzieci i starcy znoszą głód trudniej aniżeli ludzie dorośli; w strasznej powieści D antego o śm ierci U golina i jego synów, najm łodsze dziecko trzyletnie um iera czw ar
tego dnia, troje innych w ciągu dnia piąte
go i szóstego, ojciec żyje aż do ósmego.
Ciężkie w arunki m oralne osłabiają zna
cznie oporność; okazuje się to z bolesnego spraw ozdania Savignyego, chirurga statku
„M eduza”, któ ry uległ rozbiciu. J u ż czw ar
tego dnia, pomimo posiadanego zasobu wi
na, um arła pew na liczba rozbitków; piątego dnia było jeszcze osób trzydzieści, siódmego tylko piętnaście. D ziecko dw unastoletnie um arło dnia óśmego. Trzynastego dnia sta
tek „A rgus” za b rał rozbitków , którzy m ę
czarnie te przetrw ali.
W kopalniach w ęgla Bois-M onzil ośmiu górników pozostaw ało zagrzebanych przez pięć dni przeszło,—za całe pożywienie mieli oni tylko dwie szklanki wina i pół bochen
k a clileba, któ ry m iędzy sobą podzielili. Z na
leźli je d n a k wodę, k tó ra gasiła ich pragnie
nie, a cierpienia głodow e nie były dla nich zbyt dotkliw e.
W ilhelm G ranie, k tó ry się zagłodził w ro
ku 1831 w więzieniach T uluzy, żył aż do 63-go dnia, nieprzyjm ując nic innego krom
wody; w chw ili swój śm ierci człowiek ten ważył ledwie 26 kg.
Zapewne, znaczną liczbę podobnych do
strzeżeń brać należy z ostrożnością. T ak np. H a lle r opowiada, że m łoda dziewczyna, niechcąc ujaw nić swego ubóstw a, przez 78 dni żyła bez pożywienia, poprzestając je d y nie na małój ilości soku cytrynow ego. O b łą
kani często w strzym ują się od wszelkiego pokarm u; w takich razach odw oływ ać się trzeb a do sztucznego ich żyw ienia przez sondę przełykow ą. E sąu iro l przytacza p rzy kład m elancholika, k tó ry zakończył życie dopiero po osiem nastu dniach zupełnego głodzenia się.
P rzy niektórych chorobach nerw ow ych, ja k hysteryi np., często widzieć można n ie
przezw yciężony b rak apetytu, trw ający ca
łe miesiące; post nie je s t wpraw dzie bez
względny, ale głodzenie się jest posunięte do wysokiego stopnia; osoby pełnego z d ro wia nie m ogłyby stanu takiego znosić bez niebespieczeństwra. D ók tó r D ebore okazał doświadczalnie, że ta w ytrw ałość na post naw et zupełny dochodzić m ożeuhysteryczek do wysokiego bardzo stopnia. P rz y pomo
cy złudzenia hypnotycznego wmówił w ta kie dwie kobiety, że nie czują głodu; przez ciąg dni piętnastu piły dowoli, ale nie tk n ę ły żadnego pożywienia stałego. P rzez ten czas je d n a z chorych u trac iła na ciężarze 3,2, d ru g a 5,7 kg. Silny mężczyzna, który poddał się współcześnie podobnem uż g ło dzeniu, ju ż w ciągu piątego dnia utracił 6 kg i post swój przerw ać m usiał. Obie hyste- ryczki zaś, doświadczenie to znosiły z u p e ł
nie łatw o, zachowały swą wesołość i żywość.
W podobnych w arunkach chorób n erw o wych, głód nie w yw iera tedy objaw ów tak gw ałtow nych, ja k u osób zdrow ych. P rz y rząd nerw ow y, k ierujący sp raw ą odżyw ia
nia, pow oduje zapew ne słabszą i pow olniej
szą u tra tę substancyi; utlenianie dokonyw a się w organizm ie słabiój i powolniój a oszczę
dność odżywcza dochodzi do n adzw y czajn e
go stopnia- P odobny przeto może stan układu nerw ow ego m ógłby nam wyjaśnić doświadczenie Succiego, przypuszczając, że post b y ł zupełny, — ulega on tego rodzaju chorobie nerw ow ej. D ok tó r B uffalini, k tó ry śledził wszelkie objaw y tego głodzenia się, sądzi, że w szczególności dotknięty je st
G80 w s z e c h ś w i a t. N r 43.
u niego u k ład nerw ó w sym patycznych. P o d wpływem takiego stanu nerw ow ego p raca m o lekularna spraw y odżyw iania może być silnie zm niejszona; p rzysw ajanie je st u n ie
go silne, u tra ta natom iast substancyi słaba, co m u pozw ala niejako grom adzić zasoby n a okres głodu.
O w płyn cudow ny w tem w szystkiem n a j
mniejsze zapew ne ma znaczenie.
ZDOLNOŚCI UMYSŁO W E
M A M
I IC H IN S T Y N K T Y T O W A R Z Y S K IE przez Elemena/ją Sejei,
tłia-rja.. 33.
(C iąg dalszy).
IY . Broń i bitwy małp.
M ałpy, tak ja k i ludzie, biją. się i za b ija ją m iędzy sobą. W grom adzie gorylów je s t zaw szejeden tylko stary samiec a to dla tego, że najm ocniejszy przepędza inne lub zabija je , tak ja k się dzieje u kogutów , nietylko w naszych k u rn ik ac h ale i na wolności.
G dy m łode goryle samce dorosną i dojdą, do zwykłój im siły, pozbyw ają się starego sam ca, m ordując go. W iadom em je s t, że n ie k tóre ludy dzikie, poznane przez współczes
nych podróżników , zab ijają lub opuszczają swoich starców, je ż e li ci nie m ogą w y star
czyć sobie lu b bronić się. T ak samo było w edług H ero d o ta u ludów Scytyi. T a k ie fakty w skazują, j a k m oralność ludzka może niżźj stanąć naw et od m oralności zw ierząt, a przynajm niej, że od tój ostatnićj nie je s t j wcale wyższa u pew nych ras w strzym anych w swoim rozw oju.
W w alkach sw oich m ałpy używ ają p rz e dnich kończyn, ja k ludzie rą k a p ta k i sk rz y - j deł. C hw ytają się wpół, podobnie ja k a tle - j ci, lecz współcześnie s ta ra ją się kąsać. R o z wój kłów tłum aczy to ich postępow anie.
Zdaje się jed n ak , że o ran g u tan g i azyjatyc- I
kie nie tak prędko zab ierają się do kąsania, j a k szym pansy afrykańskie. H ouzeau w no
si to z opow iadania podróżników , nie może
j je d n a k dać zupełnie pew nych dowodów.
L e M ere mówi o ludach dzikich z Nowćj G w inei, które rów nież używ ały zębów ja k o broni zaczepnój. Z resztą naw et Lacedem oń- 1 czycy, gdy byli pozbaw ieni broni, wojowali zębam i i paznogciam i. W dzisiejszych jesz
cze czasach lud niższy naszych w ielkich m iast u narodów najw yżej ucyw ilizow a
n ych w bójkach swych używ a zębów. C zę
sto bardzo grożą sobie odkąszeniem nosa lub uszu i spełniają pogróżki. Zauważono p e
wne ciekawe zbliżenia m iędzy ludźm i i g o rylam i w sposobie ich wojowania. I tak np.
w ielka ta m ałpa idąc na n ieprzyjaciela wy- ] d aje przeraźliw y o krzyk podobny do wojen
nego o krzyku ludów dzikich. Zbliża się do
j swego przeciw nika, bijąc się w piersi pię-
j ściami. W iadom em jest, pow iada H ouzeau, ja k giest ten je s t właściwy atletom . Z w y
czaj mniej lub więcćj identyczny zn a jd u je
my u plem ion dzikich i barbarzyńskich.
B a rth , idąc do T om buktu, został zacze
piony przez m urzynów , którzy zbliżyli się
! do niego u derzając w tarcze ze skóry. Zw y-
J czaj w ydaw ania w ojennych okrzyków w ła-
J ściwy je s t także najw yższym rasom. S p ar- tanie idąc do bitw y śpiew ali P ean , pieśń w ojenną, k tó ra zdaje się była im w spólna z P eończykam i z T racyi (H erodot, H isto ry - ja ). H ouzeau pow iada, że słyszał często m ilicyją w Texas, w ydającą okrzyk yell texan, który je s t krzykiem niesłychanie ostrym . Niezliczone fakty tego rodzaju mo
żemy przytoczyć i z czasów starożytnych i nowoczesnych. P raw ie każdy naród tak j a k i każde zw ierzę ma swój okrzyk wojen
ny albo hym n narodow y, z którym idzie do w alki.
G o ry l rzuca się na swego nieprzyjaciela z dziką gw ałtow nością. Idzie do niego nie- dając się w strzym ać ani zaw rócić żadną groźbą ani raną. Jeśli strzelec, któ ry ocze
kuje n a niego, nie zabije go na miejscu, zo
staje pochw ycony wpół ciała i uduszony za
nim mógł znowu broń nabić.
Zaczepiony przez uzbrojonego człow ieka, goryl rzuca się n a jego strzelbę i c h w y ta ją ; po stąp iłb y je d n a k tak samo, gdyby jeg o przeciw nik m iał tylko kij w ręku. D ow o-
N r 43. Ws z e c h ś w i a t.
dem tego je s t to, że gdy ju ż chwyci fuzyją, to stara się złam ać j ą ja k b y to była gałązka, a siła jeg o je s t tak w ielka, że zgina ją ja k trzcinę. N igdy je d n a k nie próbuje użyć je j ta k ja k człow iek, w brew naśladow niczem u instynktow i, który tak ogólnie m ałpom p rzy pisują, a któ ry u go ryla zupełnie, zdaje się, nie istnieje, albo przynajm niej mało jest rozw inięty.
Dzicy, którzy poraź pierw szy proch zoba
czyli, posieli go starannie, myśląc, że to są ziarn a ja k ie jś rośliny. Zauw ażyli widocznie ja k w ielki z niego pożytek, bo starali się go rozmnożyć.
O prócz goryla, wszystkie duże małpy stara ją się unikać człow ieka, może dlatego że lękają się jeg o czynności grom adnej i do
skonalszej broni. Zaczepione je d n a k przez niego, bronią się w spólnie z odw agą i wy
trzym ałością, rzucając na człow ieka pociski, najczęściej kije. W y p a rte na drzew a, ska
czą po gałęziach i rzucają na swoich prześla
dowców w szystldem ,co znajdą pod ręką i co może im za pocisk służyć. P alm , opowia
dając o schw ytaniu o rangutanga z B orneo, dodaje: „Trzeba było mieć się bardzo na ostrożności, żeby się na nasn ie zemścił, gdyż łam ał w dalszym ciągu gałęzie zielone lub suche i rzucał je na n a s”. M ałpy więc, ja k widzimy, rzucają pociski. Człowiek w 'podo
bnych okolicznościach robi to samo. W y nalazł on łu k i strzałę, dzidę i oszczep. B roń dalekonośna doskonaliła się w kolei czasu, ale zasada pozostała zaw sze ta sama. A u- stralczycy, pomimo swego niedołęstw a, zrę
cznie posługują się dzidą, a boom erang słu
ży im za pocisk. A frykańczycy w swoich w alkach przeciw E g ip to w i posługiw ali się pewnego rodzaju kijam i. Alcasowie jeszcze teraz używ ają tej samej broni i są zręczne- mi łucznikam i. M ają m ałe strzałki, które- mi naw et słonia atak u ją ; lecz główną ich bronią przeciw tem u kolosowi są zgięte że
laza, które rzucają mu pod nogi, aby prze
ciąć łydkę.
Dzida, p ik a lub sagaj były zawsze ulubio
ną bronią ludów starego lądu. Jed nakże m aczuga, w sław iona przez H erkulesa, długo bardzo m usiała być powszechnie używ ana, a przedhistoryczna siekiera bez toporzyska m usiała służyć tak ja k p rzy rząd zw any M orgen-stern u plemion hełw eckioh w śre
dnich wiekach. T ak samo indyjanie am ery
kańscy używ ali tom ahawka; w M eksyku zn aj
dują broń złożoną z k ilku ostrzy obsydyjano- wych, osadzonych na jednym kiju; m usiała to być broń straszliw a w swoich skutkach.
Co do siekiery z Saint-A clieul, to dzisiaj uw ażają j ą albo za pocisk, albo że ona, chw ycona w silnąpięść dodaw ała je j ciężaru i u zb rajała ją w ostrze, którein można było zadać przeciw nikow i cios śm iertelny. M ał
py rzucające kije, nie używ ają ich zapewne jak o m aczug lub sagajów; można w ytłum a
czyć tę różnicę tem, że jak o czw ororękie, praw ie zawsze mogą szukać schronienia na drzewach, na których pocisk jed y n ie je s t im pożyteczny i zapew nia im wyższość pozycyi.
Bronić się m aczugą lub dzidą m usiałyby na ziemi i pieszo, co staw iałoby j e niżej od człowieka, któ ry łatw o na dw u nogach się utrzym uje, a nie może gonić ich na drze
wach, niem ając ja k one wszystkich kończyn chw ytnych. Oba więc g atun ki zoologiczne w yb rały broń najlepiej zastosow aną do ich organizacyi anatom icznej. Z resztą dw uno
żny człow iek najpierw otniej m iał skłonność do rzucania kam ieniam i. Skłonność tę wi
dzimy jeszcze we wszystkich k ra ja ch u u li
czników. Można więc łatw o wyobrazić so
bie czas, w którym grom ady dwunożnych z dołu do góry ciskały kam ieniam i, a czwo
rorękie z góry na dół rzucały gałęzie.
W ogóle broń kam ienna wzięła górę nad bronią drew nianą i n ad ała człowiekowi bie
gającem u wyższośćnad w spinającą się m ałpą.
H om er przed staw iaA jax a przyw alającego trojańskiego wodza odłam kiem skały, k tó ryby z trudnością dwu ludzi dźw ignęło; a j e szcze w średnich wiekach wielki R obert B ruce zm iażdżył kam ieniem hełm i głowę sir H e n ry k a Boluma (M acaulay). P ro ca pomogła człowiekowi w rzucaniu pocisków.
Szczególnie była używ ana w A m eryce tak
j ja k lasso i bolla. P rócz człow ieka i m ałpy, bardzo mało zw ierząt rzuca pociski; a to dla
tego, że m ałpy jedne tylko m iędzy ssącemi m ają kończyny chw ytne. Jednakże słonie rozdrażnione łam ią swoją trąb ą gałęzie i n a
wet m łode drzew a i takim sposobem tych co się tam umieścili, czy to w celu obrony czy też dla atakow ania ich, obalają, albo
! miażdżą pod ciężarem. N iekiedy słonie uży- l wają całych pęków gałęzi do w achlow ania
682 W SZECH ŚW IAT. N r 43.
się lub do opędzania od m uch. S tru ś także ciska za siebie nocam i kam ienie na gonią-O ~ * cych. Jed n e m słowem , w yborem bron i u każdego zw ierzęcia k ieruje je g o budow a anatom iczna, a takie, którem u brak ło o rg a
nów chw ytnych, posiada do obrony p azury, zęby lub rogi.
V.
Przyjaźń i nienawiść, namiętności, uczucia i to- warzyskość małp.
M ałpy zdolne są do p rzyjaźni i do okazy w ania szczególnych w zględów , naw et isto
tom nienależącym do ich g atu n k u . K a p i
tan P ay n opow iada, że m łody szym pans przyw ieziony przez niego z A fry k i do A n glii, wysiadłszy na ląd p odał ręk ę niektórym m arynarzom , a innym odm ów ił tego bez w yraźnej przyczyny, dając oznaki złego h u m oru i złości.
T ak samo kaw alery jsk ie konie często od pierw szego dnia okazu ją sw ę niechęć lub przychylność now ow stępującym do ka- w aleryi. W idziano też m ałpy bardzo przyw iązane do swoich dozorców i oka
zujące swę miłość pieszczotam i. K oczko- dan M afuka był bardzo p rzy w iązan y do d y re k to ra ogrodu zoologicznego w D reźnie.
G d y był bliski śm ierci i d y re k to r przyszedł go zobaczyć, zarzucił mu ręce na szyję, po
całow ał trzy razy, a potem p o łożył się i skonał trzym ając je g o rękę. Ś m ierć jego pow iada T ay lo r, była zupełnie ludzka.
C zw ororękie okazują także odrazę do p e
wnych gatunków . P o d zielają n p. w strę t człow ieka do gadów . H e ro d o t jeszcze zau
w ażył odrazę w ielbłądów do koni. H o u zeau stw ierdza to uczucie u k u r do osy, lub u k o nia do gza. T łum aczy się to je d n a k in sty n ktow ną obaw ą, ja k ą w nich w zbudza u k łu cie tych owadów. J a sam a zauw ażyłam w strę t charcicy do chrząszczów: pow ącha
w szy je od sk ak iw ała przestraszona. P rz e c i
w nie, zn a n e' są liczne fak ty w zajem nego przyw iązy w ania m iędzy końm i i psam i, psa
mi i kotam i razem w ychow anem i, lw am i, tygrysam i,niedźw iedziam i i m ałem i pieskam i, których śm ierć spraw iała pierw szym głębo
kie i długo trw a ją c e zm artw ienie. H o uzeau opowiada oprzyw iązaniu je d m 'j kaczki chiń
skiej do w yżła, któ ry jed n ak ż e zab ił je j sam
ca. „K aczka i pies żyli razem , jed li z tej samój miski, w nocy p rz y tu la li się do siebie, żeby im było cieplej, a gdy pies poszedł na polow anie kaczka lam entow ała przez cały czas jeg o nieobecności”. Nie można więc dziwić się, że m ałpy p rzyw iązu ją się do lu dzi i niektórym okazują w yłączną p rzy ch y l
ność. J a k objaśnić te sym patyje ia n ty p a ty je , je s t to tajem nica psychologii zwierzęcej tr u dna do wytłum aczenia.
Żadne szczególne uczucie, któreby mogło być rozw inięte skutkiem doboru n a tu ra ln e go nie może tego tłum aczyć; trzeba je d n a k zauważyć, że przyjaźń ta m iędzy gatunkam i różnęm i, objaw ia się tylko u zw ierząt p rz y swojonych, kiedy in sty n k ty n atu ra ln e są stłum ione przez nowe przyzw yczajenia i przez odosobnienie. Zbliżenie daje nam p rz y k ła d y przeistoczenia instynktów n a tu raln y c h u królików , u psów i u ptaków d o mowych. U w szystkich zaś te instynkty zd ają się być odm ianą anorm alną g atu n k o wej tow arzyskości i uczuć rodzinnych mniej lub więcej skrzyw ionych.
W stanie n atu ry m ałpy najczęściej czują nienaw iść i są o k ru tn e dla innych zw ierząt, m ianowicie zaś dla innych gatunków czwo- rorękich. M ałpy antropom orficzne, a szcze
gólnie orangutang, okazuje nienaw iść dla innych m ałp. P a n u je między niemi in sty n ktow na zażartość. N adużyw ają przew agi sił swoich nad innem i m ałpam i, biją je, uci
skają, a naw et zabijają. W ich postępow a
niu, powiada H ouzeau, je s t coś, co przypo
m ina gw ałtow ną nienaw iść irlandczyków am erykańskich do negrów. „Czyżby uw a
żali, pow iada B roderip, zbliżone rasy za swoje k a ry k a tu ry ? ” T ak a nienaw iść rasow a zdarza się bardzo często m iędzy różnem i szczepami ludzkiem i, tak np. m iędzy In dy - jan am i czerw onoskórem i północnej A m ery
ki i eskim osam i, między K afram i i Buszm a- nam i. T ak ą samą nienaw iść uczuw ali tak że m ieszkańcy S kandynaw ii do L ap o ń czy ków. T e uczucia wzajem nej zażartości w ca
le n ie giną, naw et u plem ion cyw ilizow a
nych.
Jed nak że ta nienaw iść gatun kow a albo plem ienna zdaje się podlegać pew nym wy
jątk om . A k to r M azurier, wym alował sobie tw arz i u b ra ł się w skórę koczkodana, a tak p rzebrany, od m ałpy w J a rd in des plantes
N r 43. w s z e c h ś w i a t . 683 otrzym ał w darze jab łk o . W praw dzie m ał
pa sam a dobrze była najedzona i ofiarowała tylko to co jć j zbyw ało.
M ałpy podlegają napadom złości i obja
wiają, j ą tak samo ja k ludzie. W idzieliśm y ju ż , że szym pans łysy D u C haillu w yraźnie oddaw ał pierw szeństw o niektórym p o tra
wom. Jeśli mu podaw ano potraw ę inną niż tę, którój żądał, niecierpliw ił się, rzucał na ziemię to co m u ofiarowano, tu p ał nogą i w ydaw ał szczególny okrzyk. „Postępow ał on, pow iada D u C haillu, zupełnie tak ja k rospieszczone dziecko”. Jeden z moich p rz y jaciół, któ ry chow ał m ałą m ałpkę w celu obserw ow ania jć j instynktów , także opo
w iadał mi, że je s t to dziecko źle w ychow a
ne; posiądą wszystkie jego w ady i je s t o ty le pojętne, że rozumie, gdy staje się niepo
słuszną i k ry je się wtedy.
O ra n g u tan g doktora A bela, gniew ał się gdy mu nie daw ano owocu, o k tó ry prosił.
R zucał się wówczas na ziemię, tak ja k roz
gniew ane dziecko i krzyczał przeraźliw ie;
potem chow ał się spiesznie.
W stanie swobody m ałpy tak samo oka
zują swoję złość i nienaw iść. M ałpy zielo
ne (C ercopithecus Sabaeus), k tóre A danson gonił w lasach Senegalskich, m arszczyły brw i, zg rzytały zębami i krzyczały ze zło
ści. M ożna spraw dzić to w J a rd in des P la n - tes i w J a r d in d ’acclim atation drażniąc m ał
py odm awianiem im owocu, którym siępier- wój zaostrzyło ich apetyt. R zucają się one wtedy do ścian klatek, robią najbrzydsze miny, pokazują zęby i krzyczą lub m ruczą gniewnie.
„Łakom y ja k m a łp a ” — weszło w przy słowie. „Filozofowie, powiada Houzeau, którzy utrzym yw ali, że m ałpy nadużywszy napojów upajających nie pow racają do nich, prędzej chcieli dać nam naukę moralności, aniżeli powiedzieć nam praw dę niezaprze
czoną. W iększość m ałp przysw ojonych pi
je chętnie wódkę i wino. J a k tylko mogą to same sobie dostarczają tych napojów ; u p ijają się z przyjem nością i pow racają do tego pomimo zakazu i kar. W stanie nie
trzeźwym zupełnie podobne są do człowie
ka: źle się trzy m ają na nogach, bełkoczą i ruch y ich są niepew ne”.
Zresztą zupełnie takie same skutki pijań stw a widzim y u innych zw ierząt; widziano
n p. osła upitego ferm entującem i w inogrona
mi albo wytłoczynam i, k tó re znajdow ał na swojej drodze w okolicach winodajnych.
W iadom em jest, że konie upijają się i jeśli psy w ogólności nie p iją wina, to jednakże są i takie, k tóre p rz y jm u ją napoje alkoho- liczne dobrze ocukrow ane i dostatecznie wo
dą rosprow adzone.
W idzieliśm y ju ż, że między m ałpam i róż
nych gatunków najczęściej pan uje niena
wiść; lecz m ałpy tego samego gatu n k u żyją z sobą w dobrych stosunkach, o ile in sty n k t płciowy nie stawia ich w ryw ąlizacyi. Zresz
tą wogóle zw ierzęta do tego samego gatu nk u należące pom agają sobie w niebespieczeń- stwie, jeśli tylko m ają organy chw ytne, k tó re im ułatw iają tę pomoc. I tak np. słoń p o maga innym usuw ając swoją trąbą przeszko
dy i niekiedy przychodzi w pomoc ran io
nym.
„Szczególniej ręce, pow iada H ouzeau, są organem pom ocnym ”. Rzeczywiście, zau
ważono, że w ogólności g atun ki zaopatrzone w organy chw ytne, są najbardziej tow arzy
skie, ja k np. łażące pom iędzy ptakam i, a na
wet kruk i, które z w ielką zręcznością uży
w ają nóg swoich do chw ytania. Możebnem jest, że tak ja k rękom ludzie, ta k owady szczękom chw ytnym zaw dzięczają swoje in
stynkty tow arzyskie. „M ózgczłow iekautw o
rzyła jeg o rę k a ”, pow iedział G ratiolet.
M rów ka zawdzięcza swoje cnoty to w arzy
skie mocnym szczękom.
U m ałp spotykam y pierw sze ślady w spół
czucia. M ałpy na wzór ludzi wzajem nie udzielają sobie pomocy w t(5j samój ro dzi
nie albo grupie; często tw orzą łańcuch, żeby z ręk i do ręki przesłać owoce albo inny przedm iot znaleziony lub ukradziony.
P o d łu g podróżnika C ezara M oreno, k tó ry długo m ieszkał na Sum atrze, n ajw ięk szym nieprzyjacielem tam tejszych m ieszkań
ców, od którego niepodobna się obronić, są grom ady m ałp, k tó re w targają do ogrodów a naw et i domów gdy te są otw arte. Żadne zam knięcie nie ochrania owoców i ja rz y n od ich drapiestw a. T w orzą one łańcuch, prze
skaku ją m ury, wchodzą przez okna, jeśli przez drzw i nie mogą i rab u ją wszystko co wpadnie im w oko. Można następnie w i
dzieć je w sąsiednich lasach, strojące się [ w swoję zdobycz; baw ią je szczególnie ma-
684 W SZECHŚW IAT. N r 43.
tery je ja sk ra w y c h kolorów lub przedm io ty z m etalicznym połyskiem . D zielą się niem i, sprzeczają się o ich szczątki i szm aty, stro ją się w nie w dziw aczny sposób; potem , ta k ja k dzieci, znudzone swemi zabaw kam i, po
rzucają je na gałęziach drzew lub na ziemi, nietroszcząc się już o nie. Z dają się kraść d la przyjem ności kradzen ia, jeśli nie d la za
spokojenia swego łakom stw a, gdyż um ieją one doskonale ze śpiżarni, k tó rą ra b u ją , w y
nieść w szystkie zapasy z jednom yślnością i zgodą bandy złodziejskiej. P o d le g ają w swoich w ypraw ach pew nej karności, m a
ją szpiegów i straże, k tó re ostrzeg ają j e kie
dy m ają uciekać i ja k tylko w idzą, że są od
k ry te, w ykon yw ają o dw rót z d o s k o n a łą je - d nomyślnością.
U lloa w id ziałm ałp y trzy m ające się w sześć albo osiem za ręce dla łatw iejszego przejścia rzeki wbród.
„M ałpy z m iędzym orza P an am a są bardzo zabaw ne, mówi D am pier. P rz y b ie ra ły ró ż
ne dziw aczne pozycyje, kiedyśm y przecho
dzili przez lasy. Jeśli drzew a były zanadto oddalone od siebie albo przedzielone rzeką, w tedy rozw ijały nadzw yczajną zręczność.
C ała grom ada tw o rz y ła łańcuch, łącząc się ogonam i i rękam i. J e d n a z nich trzy m a ła się naj wyższej gałęzi, inne wisiały, bujając się ruchem w ahadłow ym , k tó ry sta w a ł się coraz szybszym, aż nareszcie dochodzi! do takiego rozm achu, że ostatnia m ałp a m ogła uchw ycić najniższą gałązkę sąsiedniego d rzew a. K iedy ju ż j ą mocno uchw yciła, w tedy najw yższa puszczała gałązkę, u p a d a ła i znajdow ała się na końcu łańcucha, ale natychm iast w spinając się po swoich to w a
rzyszach, zn ajdow ała się razem z inneini na drzew ie. I tak dalej, jed n e drugim służąc za drabinę, w szystkie praw ie współcześnie znajdow ały się u celu, niedotknąw szy nogą ziem i”.
C zęsto m ożna widzieć w w ielkich k la t
kach naszych ogrodów zoologicznych to sa
mo ćwiczenie, pow tarzane przez m ałpy, nie z potrzeby, rzecz prosta, ale dla zabawy.
P odróżnicy zapew niają, że m ałpy p o d n o szą swoich tow arzyszy rannych w bitw ach, które prow adzą m iędzy sobą. M isy jonarz i S avage zauw ażył to u szym pansów (T ro g l.
niger) ranionych w ystrzałem . „Jeśli ra n a nie wywoła natychm iastow ej śm ierci, po-
1 w iada on, to starają się krew zatrzym ać k ła dąc rękę na niej, a jeżeli to nie pomoże, to przy k ład ają do ran y liście i tra w ę ”. H ou- zeau porów nyw a to postępow anie ze zn a j
dowaniem się dzikich z Nowych - Ileb ry d . i G d y Cook podróżow ał po tych wyspach, w miejscowości T au n a nastąpiło starcie j e go straży z grom adą krajow ców . Jed en z nich trafiony k u lą u pad ł, zrobiw szy kilka kroków . D w aj jego tow arzysze biegnący i z nim razem , zatrzym ali się i podnieśli go.
P oprow adzili do wody, w ym yli mu ranę
j i pozostaw ili go, niezajm ując się nim wię
cej. W spółczucie ich nie przew yższało współczucia szympansów.
W iadom em je st, że plem iona dzikie ży ją- j ce z polow ania, dążą do przyw łaszczenia so
bie pew nych okolic. Celem praw ie wszyst
kich wojen ludów , pozostałych w pierw szych fazach tow arzyskiego rozwoju, je st chęć wy
łącznego posiadania miejscowości obfitują
cych w zw ierzynę.
W tym samym celu wielkie m ałpy, szcze
gólniej g o ry le(G o rilla gina), w ypędzają n ie tylko inne m ałpy, ale także i zw ierzęta czw oronożne. D ziałają w tedy grom adnie i m iejsca, k tóre zam ieszkują, biorą w w y łączne posiadanie. N aw et słoń im u stęp u je. „W idocznym więc je s t tak u zw ierząt ja k i u ludzi wpływ karności, tak ty k i i w yż
szej broni, pow iada Ilo u z e a u ”.
(d o k. nn/st.)
KBONJKA N A U K O W A .
METEOROLOG IJA.
— P rzeb ieg z ja w is k atm osferycznych w ciągu m ie s ią ca S ie rp n ia 1 8 8 6 r.
Ż ad n a nowa stacyja w ciągu m iesiąca Sierpnia nie przybyła.
P orów nyw ająe zjaw iska atm osferyczne, obserw o
w ane w Sierpniu r. b., z takiem iż z poprzedniego m iesiąca Lipca, w idzim y, że: 1) barom etrj^czne ci
śnienie podniosło się wogóle praw ie o 1 ,5 mm: 2 ) te m p e ra tu ra różnych m iejsc podniosła się o w iel
kość, m ieszczącą się w gran icach o t ! 0 , 1—0,r> C; 3 ) opad sierpniow y wszędzie, z w yjątkiem Ż ytom ierza, b y ł m niejszy i to w przew ażnej liczbie m iejsc o w ie
le m niejszy, aniżeli w L ipcu. Zauw ażym y, że w Ula- dówce i Sokołówce zw iększenie śr. mies. barom , c i
śn ien ia wyniosło około 2 mm, w Ż ytom ierzu 2 ,3 ,
N r 43. W SZECHŚW IAT.
w L ubnej zaś wyniosło ty lk o 0,8, a w L eśm ierzu 1,1;
tem p e ra tu ra w L ubnej i K rem ienczukach podniosła sig aż o -f0,8 C, a w Sokołówce o + 0 ,0 ; wyjątkow o nareszcie zniżyła sią tem peratura: w Suchej (—0,4), Uladówce ( —0,3) i C zehrynie (—0,4). Jeżeli poró
w nam y zjawiska, zanotow ane w W arszawie, z n o r
m alnym stanem tychże dla miesiąca Sierpnia, to okazuje sig ,żebarom etryczne ciśnienie niewiele wyż- szem było od norm alnego, te m p e ra tu ra także wyższa cokolwiek (-(-0,3 podług not. W arsz. Obs. A str.), opad zaś nieporów nanie niższy od norm alnego (11,2 a po
dług Obs. 15,2, gdy n o rm aln y 77,3). Sierpień r. b.
był zatem nienorm alnie suchy.
B urza notow ano: w początku m iesiąca ty lk o w p o łudniowej części K rólestw a i w gub. Poł.-Zaeh ; m ia
now icie dnia 1 i dnia 3 w Lubnej (tego ostatniego dnia w W arszaw ie notują odległą burzg); dnia 5 bu
rza przeciąga przez południow ą część gub. Podol
skiej (Sokołówka) i Kijowskiej (Czehryn), dnia 6 no
tu ją burzę w Płońsku. W środku m iesiąca burze m iały m iejsce na całej przestrzeni gub. Poł.-Zach , a także w północnych częściach Królestwa: dnia 11 w O strowach; d n ia 12 w Sokołówce; dnia 13 w K re
m ienczukach, Uladówce i w gub Kijowskiej; dnia 14 w Czehrynie; d n ia 15 w Płońsku; dnia 17 w K re
m ienczukach. Pozostałe burze m iały m iejsce około d n ia 25 L były notow ane tylko w Królestwie i to z w yjątkiem poł.-zach. części kraju; na stacyjach gub. Poł.-Zach. notow ano w tym czasie tylko odle
głe burze. Ten peryjod burz m iał początek w dniu 23 i zakończył się z d. 27 Sierpnia; pierw sze objawy burzow e spostrzeżono w zachodnich stronach kraju, ostatnie — w poł.-wschodnich; d. 23 notują w Ostro
wach i Leśm ierzu błyskawice bez grzmotów, a w Sil- niczce — odległą burzę; d n ia 24 notują błyskaw ice bez grzm otów w Siln:czce, odległą burzę — w L eś
m ierzu i M łodzieszynie, burzę zaś — w O strowach i Oryszewie; d n ia 25 błyskaw ice bez grzm otów — w Częstocicach i Silniczce, odległą burzę w O stro
wach i Józefowie, burzę — w Leśm ierzu, Sannikach, Oryszewie, Płońsku, Józefowie i W arszaw ie; dnia 26 błyskaw ice bez grzm otów — w L ublinie, Częstoci
cach, Suchej, Czersku i W arszaw ie, odległą burzę — w Józefowie i burzę w Leśm ierzu; nareszcie dnia 27 notują odległą burzę w C zęstocicach, burzę zaś — w L ublinie. W idzim y zatem , że burza w ciągu tych pięciu d n i stopniow o szerzyła się odpółnocno-zaeho- dnich części k raju ku południo-wschodowi.
Pierw sza połowa m iesiąca pozostaje pod w pły
wem w iatrów, których kierunek mieści się między N i W ; w trzeciej pięciodniówce zaczynają sig zja
wiać w ia try w schodniego nazw iska, które w wielu m iejscach stają się panującem i i n ad ają szerokim obszarom cechg niezw ykłej suszy.
O dojrzew aniu owoców i zboża posiadam y "wiado
mości ty lk o z Oryszęwa; podług nich w czasie od d n ia 3 — 24 dojrzew anie m iało m iejsce w następu
ją c y m porządku: gruszki pom arańczów ki (dnia 3), owies (dnia 7), w iniów ki (d n ia 10), borówki (bruszni
ce) (d n ia 18), śliw ki lubaszki (dnia 20), renklody (d n ia 21), m orele (d n ia 24).
B a ro m e tr w K rólestwie m iał pole w ahań mniejszo średnio o 1 mm, niż w p oprzednim m iesiącu, większe jednak przeszło o 1 /.2 mm niż w gub. Poł.-Zacli., w k tó rych, również ja k w L ipcu, średnie pole w ahań w y
niosło około 12 mm. Można powiedzieć, że wogóle wyżej stał b aro m etr w drugiej, aniżeli w pierwszej połow ie m iesiąca. N ajw yższy stan jego przypada w dniu 29, a w gub. Poł.-Zaeh. w dniu 30 miesiąca;
najniższy zaś stan notow ano w pierw szych dniach m iesiąca i w dniu 11; mówimy tu o średniej dzien
nej tem p eratu rze, jakkolw iek i absolutne m axim a i m inim a w ypadły w dnie powyżej wspomniane.
Z m iany b aro m etru by ły ty m razem naw et na sta cyjach dość odległych dziw nie rownoległe: np. k rz y we zmian ciśnienia dla W arszaw y i P łońska m ają w szystkie najm niejsze zgięcia jednakow e; m ając zaś pojęcie o zm ianach ciśnienia w W arszaw ie lub P łoń
sku, m a się zarazem pojęcie o zm ianach ciśnienia w całem K rólestw ie. W ybitniejsze m axim a m iały m iejsce d n ia 2 (w gub. Poł.-Zaeh. tegoż d n ia m ini
mum), d. 4(w spólne dla K rólestw a i gub. Poł.-Zaeh.), d. 7, 22, 29 (a w gub. Poł.-Zaeh. d. 30); m inim a głó
wniejsze zaś: d n ia 3 (w K rólestw ie), d n ia 11 i 25.
Mówimy tu ty lk o o głów nych krańcow ych stanach b aro m etru , ponieważ lekkie w ahania barom etru b y ły w tym m iesiącu bardzo czgste. Śr. wielkości bar.
ciśnienia szły w następującym porządku:
1. Józefów . . . 753,9 10. Silniczka . . 748,8 2. M łodzieszyn .. 753,2 11. C zęstociee. . 716,0 3. Oryszew . ,. 751,9 12. L ubna . . . 744,7 4. Płońsk . . ., 751,7 13. L ublin . . . 744,0 5. L eśm ierz . . 750,8 14. Sokołówka. . 742,3 6. Sanniki . . . 750,8 15. Ż ytom ierz. . 740,1 7. O strowy . . 749,2 16. Uladówka . . 739,0 8. W arszaw a. . 749,8 17. Iirem ienczuki 736,0 9. Czersk . . . 748,8
W porów naniu z poprzednim miesiącem porządek pozostał bez zm iany.
N orm alne ciśnienie w W arszaw ie, podług w ielole
tn ich obserw acyj w W arsz. Obs. A str., dla m iesiąca Sierpnia je s t 749,6 czyli dla stacy i m eteorologicznej W arszawskiej rów na się w przy b liżen iu 74!',9: c i
śnienie zatem w Sierpniu r. b. było wyższem od norm alnego o 0,5 mm. M axim um ciśnienia (d n ia 29)
= 7 5 6 ,3 ; najw yższe m ax. sierpniow e = 7 6 2 ,6 (podług not. Obs. A str. z uw zględnieniem popraw ki) w ypa
dło d n ia 14, 1842 roku; m inim um oiśnienia w Sier
pniu r. b. (w dniu 11) = 743,1; najniższe m inim um dnia 19, 1856 roku, było = 732,3.
T e rm o m e tr. Sr. tem p eratu ra dzienna, niew iele róż- i na od obserwow anej w L ipcu, m ieściła się przew aż
nie w gran icach od 15,0—20,0; rzadko bardzo byw a
ła niżej ty ch g ra n ic (głównie około dnia 7 i 29), po dniu zaś 20 m iesiąca po większej części stała wyżej 20° C i przew yższała naw et niekiedy 23° C. N ajgo
rętsze b y ły dnie od 22 do 27, a w niektórych m iej
scach także i dzień 30. Śr. pole w ahań, m niejsze co
kolwiek niż w L ipcu, w K rólestw ie = 2 3 ,3 , a w gub.
I Poł.-Zaeh. = 2 5 .4 . Największe pole w ahań, ja k zwy