• Nie Znaleziono Wyników

W chałupie Jana Kasprowicza oraz poezja Leopolda Staffa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "W chałupie Jana Kasprowicza oraz poezja Leopolda Staffa"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

„W chałupie” Jana Kasprowicza oraz poezja Leopolda Staffa

Na szczęście Kasprowicz pisał nie tylko o sądzie ostatecznym. Zajmował się też sprawami bliższymi czytelnikom. Np.

w cyklu „Obrazki natury” opisał trudy chłopskiego życia. Miał doświadczenie. Pochodził z wielodzietnej chłopskiej rodziny. Jego ojciec był analfabetą. Tak jak w hymnach stosował ekspresjonizm, tak w wierszu „W chałupie”

dostrzegamy naturalizm (naturalizm, czyli dokładne przedstawianie szczegółów rzeczywistości).

W okna chałupy, zwrócone Ku chmurnej stronie zachodu, Bije i bije szaruga.

A kropla deszczu za kroplą Wsiąka przez szybę stłuczoną, Którą zapchano szmatami.

Siła tego wiersza polega na tym, że Kasprowicz rzeczywiście bardzo drobiazgowo opisuje, ale jednocześnie nie ma przy tym żadnego emocjonalnego stosunku do opisywanych rzeczy.

Snadź to ostatki sukmany, Bo skrawek, zewnątrz wiszący,

(2)

Tedy owedy drucianym O szkło zaskrzypi haczykiem.

Wicher szparami wciąż wieje, Że liśd geranii i laku,

Co w poszczerbionych doniczkach Na zgniłej stoją poręczy,

Gnie się i razem z szarugą, Ze skrawkiem starej sukmany I z kroplą deszczu, sączącą Zlewa swe dreszcze w dysonans Nędzy.

Wiersz przypomina tekst prozatorski. Nie ma rymów ani specjalnie wyszukanych środków artystycznych. Jest ubogi jak ta chałupa.

Na stole, w łyżce blaszanej Podpartej cegły odłamem, Pali się knotek, zasycan Kawałkiem świeżej okrasy, I rzuca mdławe światełko W zmrok zadymionej izdebki.

W kącie, przy ścianie zapadłej, Na butwiejącej przyciesi Łyżnik o barwie brunatnej

(3)

I o zębatej fasadzie:

Na nim talerze gliniane, Dzbanek i garnki z żelaza, W połowie sadzą pokryte.

Na ziemi woda we wiadrze O zardzewiałych obręczach I drwa, rąbane na jutro, Tworzą z łyżnikiem i knotkiem, Z garnkiem i miską dysonans Nędzy.

Przy piecu starsza kobieta:

Włos czarny, krótko ucięty, Zza błękitnego zawoju Na skroo się białą wysuwa, Powieki na dół spuszczone, Broda na piersi obwisła I ręce skryte pod fartuch.

Tedy owedy, gdy wicher Głośniej zadzwoni o szyby, Budzi się z drzemki i oko

To rzuci ku drzwiom zamkniętym, To znów, gdy słoma zachrzęści,

(4)

Błyśnie z ukosa w kąt izby, Aż czoło w fałdy się zwęża.

Oko niebieskie, ostatnią Paląc się jeszcze pięknością, Tworzy z tołubem wybladłym I z lic bruzdami dysonans Nędzy.

Przeciwieostwem starszej, zmęczonej życiem kobiety jest 16-letnia dziewczyna. Poeta dyskretnie przemyca tu elementy erotyczne.

Pod strzępem kołdry, na słomie, Zasłanej zgrzebnym płachciskiem, Szesnastoletnia śpi dziewka, Łokied wsunęła pod głowę, Że aż koszula opadła Z wypełniającej się piersi.

Ze stołu spływa żółtawy Tłuszczowej lampy promyczek I koralowe policzki

Okrasza jeszcze różowiej.

Czasem się w lekkim uśmiechu Rozszerzą wargi czerwone:

Śni o paniczu z fabryki,

(5)

Co ją ukradkiem pochwycił I udo przycisnął kolanem.

Patrzaj! ten uśmiech i sen jej, I pierś namiętnie wydęta Łączą się w smutny dysonans Nędzy.

Kasprowicz dobrze znał sytuacje wsi. Pochodzi stamtąd. O wsi pisze w cyklu sonetów „Z chałupy”.

---

Teraz poeta, który wyrósł poza Młodą Polskę. Leopold Staff.

„Deszcz”

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny, Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...

Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną I światła szarego blask sączy się senny...

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze Na próżno czekały na słooca oblicze...

W dal poszły przez chmurna pustynię piaszczystą, W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą...

Odziane w łachmany szat czarnej żałoby Szukają ustronia na ciche swe groby, A smutek cieo kładzie na licu ich młodem...

(6)

Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem W dal idą na smutek i życie tułacze,

A z oczu im lecą łzy... Rozpacz tak płacze...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...

Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną I światła szarego blask sączy się senny...

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzieo słotny...

Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...

Ktoś umarł... Kto? Próżno w pamięci swej grzebię...

Ktoś drogi... wszak byłem na jakimś pogrzebie...

Tak... Szczęście przyjśd chciało, lecz mroków się zlękło.

Ktoś chciał mnie ukochad, lecz serce mu pękło, Gdy poznał, że we mnie skrę roztlid chce próżno...

Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną...

Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą...

Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...

Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną I światła szarego blask sączy się senny...

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...

Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,

Trawniki zarzucił bryłami kamienia I posiał szał trwogi i śmierd przerażenia...

Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu Położył się na tym kamiennym pustkowiu, By w piersi łkające przytłumid rozpacze, I smutków potwornych płomienne łzy płacze...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

(7)

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...

Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną I światła szarego blask sączy się senny...

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

„Kowal”

Całą bezkształtną masę kruszców drogocennych, Które zaległy piersi mej głąb nieodgadłą,

Jak wulkan z swych otchłani wyrzucam bezdennych I ciskam ją na twarde, stalowe kowadło.

Grzmotem młota w nią walę w radosnej otusze, Bo wykonad mi trzeba dzieło wielkie, pilne, Bo z tych kruszców dla siebie serce wykud muszę, Serce hartowne, mężne, serce dumne, silne.

Lecz gdy ulegniesz, serce, pod młota żelazem, Gdy pękniesz, przeciw ciosom stali nieodporne:

W pył cię rozbiją pięści mej gromy potworne!

Bo lepiej gio, zmiażdżone cyklopowym razem, Niżbyś żyd miało własną słabością przeklęte, Rysą chorej niemocy skażone, pęknięte.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na dźwięk gwizdka uczniowie pierwszej grupy odwracają się twarzą do pozostałych i zastygają w pozie oddającej ich uczucia i myśli związane z jesienią.. Uczniowie z drugiej

Uczniowie wspólnie, na dużym arkuszu szarego papieru, przy użyciu farb plakatowych, tworzą plakat przedstawiający skutki, jakie może wywołać kwaśny deszcz. Gotowy plakat

Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną I światła szarego blask sączy się senny….. O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni

Które buty nosimy zimą, gdy jest zimno i pada deszcz. – Pokaż buty, które nosimy, gdy

– Zawiszaków – młodzież w wieku 12-14 lat, niebiorąca bezpośredniego udziału w walce, przygotowująca się do pełnienia służby pomocniczej oraz ucząca się na tajnych

A jak deszcz na dworze, mogę w każdej porze, Gdy kalosze włożę, dobrze bawić się.. Biegać po kałużach to przyjemność duża, Dzisiaj z nami mama będzie

Gdy w oczach dziewczynę ujrzałem, granatu i czerń niezły błysk O złości Twej tyle wiedziałem, nie lubisz gdy burza nam grzmi Za oknem już niebo ściemniało, w kominie

Znów miałem głupią minę,Gdy zatrzasnęłaś drzwi, Całe miasto tonęło we łzach, To był mój błąd - dobrze o tym wiem.Ciągle naprawiam dziury,Przez które kapie deszcz,