• Nie Znaleziono Wyników

Spór z eudajmonizmem czy o eudajmonizm w etyce?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Spór z eudajmonizmem czy o eudajmonizm w etyce?"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

R O C Z N I K I F I L O Z O F I C Z N E T o m X X X I , z e s z y t 2 — 1983

TADEUSZ STYCZEŃ SDS

SPÓR Z EUDAJMONIZMEM CZY O EUDAJMONIZM W ETYCE?

S praw a profilu metodologicznego etyki, w szczególności zaś trafn eg o ujęcia jej przedm iotu i norm y moralności, nie od dziś dopiero skupia n a sobie uwagę filozofów lubelskiego środowiska filozoficznego. Spraw ie te j ' już w okresie m iędzyw ojennym poświęcił wiele m iejsca znakom ity e ty k lubelski Ojciec Jacek Woroniecki OP, rek to r Katolickiego U niw ersytetu Lubelskiego. Spraw y te nie schodziły z w arsztatu naukowego Ojca Fe­

liksa Wojciecha Bednarskiego OP, niegdyś kierow nika K ated ry Etyki na Wydziale Filozofii KUL, obecnie profesora na dom inikańskim uniw ersy­

tecie Angelicum w Rzymie. Te sam e spraw y pasjonow ały również Jerze­

go Kalinowskiego, byłego kierow nika K atedry Filozofii P raw a na Wy­

dziale Filozofii KUL oraz wieloletniego dziekana tegoż Wydziału, obec­

nie zaś „akadem ika” w paryskim Ośrodku Badań Naukowych i znanego w całym świecie specjalisty w zakresie logiki deontycznej. Bliskie b y ły te spraw y również lubelskiem u m istrzow i Kalinowskiego Czesławowi M artyniakowi, autorow i w artościow ych prac z zakresu filozofii p raw a i jej metodologii. Wokół tych spraw koncentrow ały się dalej nieprzerw a­

nie badania K ated ry Etyki w okresie, kiedy jej kierow nictwo spoczywa­

ło w rękach K arola K ardynała W ojtyły, czego efektyw nym dowodem są.

Jego w łasne prace z zakresu metodologii etyki, a także prace Jego ucz­

niów, do których — obok niżej podpisanego — zaliczają się Je rz y Gał­

kowski, docent przy K atedrze Etyki KUL, oraz ks. A ndrzej Szostek, adiunkt przy tejże K atedrze. Wiadomo również, jak wiele uwagi zagad­

nieniom m etaetycznym poświęcił ks. Stanisław Kamiński, kierow nik K a­

ted ry Ogólnej Metodologii N auk na Wydziale Filozofii KUL, i w resz­

cie — przynajm niej pośrednio — Adam Rodziński, kierow nik K a te d ry

Filozofii K u ltu ry na obecnym Wydziale N auk Społecznych w naszej,

Uczelni. Zamieszczony wyżej arty k u ł Ojca A lberta Mieczysława K rąpca

OP Decyzja — bytem m oralnym nie jest bynajm niej pierw szym dowo­

(2)

dem żywego interesow ania się etyką przez dominikańskiego następcę Ojca Jacka Woronieckiego na stanow isku rektora Katolickiego U niw er­

sy tetu Lubelskiego. Jest może jednak pierwszym artykułem , k tó ry tak bardzo pobudza do podjęcia poruszonych w nim tem atów , a w każdym razie pierwszym w znaczeniu pierwszej okazji do dokonania pewnych, ciągle jednak jeszcze potrzebnych doprecyzowań w ich obrębie. Ze wspomnianego kręgu tematycznego chciałbym poruszyć dwie tylko sp ra­

wy: przedm iotu formalnego etyki w relacji do jej przedm iotu m aterial­

nego oraz sprawę z zakresu specyfiki treściowej przedm iotu formalnego etyki, jaką jest spraw a eudajm onizm u etycznego. Obu ty m zagadnieniom poświęciłem niem al wszystko, co dotąd napisałem na tem at moralności i jej filozoficznej teorii — etyki. Z tego powodu ograniczę się do kilku generalnych, istotnych uwag, odsyłając zainteresow anych bliżej oma­

wianym i spraw am i do m ych łatwo dostępnych publikacji, w szczegól­

ności zaś do książki E tyka niezależna? (Lublin 1980) i do ABC e ty k i (Lublin 19812).

*

Chciałbym na wstępie zaproponować skupienie uwagi na dw u pyta­

niach:

1. Przez co decyzja staje się i jest m oralnie dobra albo m oralnie zła, innym i słowy — co ją kw alifikuje jako dobrą lu b złą m oralnie?

2. Przez co działanie człowieka staje się i jest decyzją, innym i sło­

w y — co kw alifikuje działanie człowieka jako działanie zasługujące na m iano decyzji?

Zatem uwagę badawczą skoncentrować można bądź na decyzji j a k o d e c y z j i , bądź też na d o b r u - l ub z ł u m o r a l n y m decyzji.

Można także dojść do przeświadczenia (czy i na jakich w arunkach słusz­

nego, to już osobny problem), że każda konkretna decyzja jest, lub na­

w et m usi być, albo m oralnie dobra albo m oralnie zła, że — innym i sło­

w y — nie ma decyzji „poza dobrem i złem ”. W związku z ty m może się okazać, że każdy, kto nie zechce poprzestać jedynie na określeniu (ujaś- nieniu jakimś) istoty decyzji, lecz pragnąłby się pokusić o zbudowanie jej wszechstronnej teorii, natknie się wcześniej czy później na fakt (to ostatnie słowo pragnę mocno podkreślić!) podlegania decyzji takim kw a­

lifikacjom , jak jej dobro i zło moralne. Ale czym innym jest natknąć się na fa k t podlegania decyzji pod kw alifikację dobra i zła (i w yłaniające się z tego faktu problemy) w t r a k c i e b u d o w a n i a teorii decyzji, a czym innym stawiać sobie za przedm iot i powód budowania teorii, do­

bro i zło m oralne decyzji.

Czy takie lub inne — któreś z dwojga wym ienionych — podejście do

spraw y badania decyzji nie jest jednak uzależnione wyłącznie od pod­

(3)

S P O R Z E U D A J M O N IZ M E M C Z Y O E U D A J M O N IZ M W E T Y C E ? 69

m iotow ych zainteresow ań badacza i jego swobodnej decyzji co do tego, ja k zechce badać dan y przedm iot? Otóż niew ątpliw ie podejście to zależy r ó w n i e ż od podm iotow ych zainteresow ań badacza — tym w łaśnie tłum aczy się, że w ielu badaczy interesujących się decyzją jest etykam i, a równocześnie, że w ielu interesujących się decyzją programowo, z swo­

bodnego w yboru, dystansuje się od upraw iania etyki. Mimo to wszystkie subiektyw ne pasje poznawcze badacza nie przestają być f u n k c j ą , czyli zależą od tego, czym rzecz badana jest i co w niej przedmiotowo jest do poznania w jej wielorakich do siebie realnie niesprow adzalnych aspektach. O tym wszystkim „rozstrzyga” sam a badana rzecz oraz jej bazowe (pierwotne), w zajem do siebie niesprow adzalne bezpośrednie uję­

cia poznawcze, czyli doświadczenia. W związku z tym właśnie stw ierdza się — a w każdym razie można i trzeba postulować — niejako w imię

„oddania głosu” sam ej rzeczy i jej doświadczeniu tyle przedmiotowo różnych w zajem nie do siebie niesprow adzalnych teorii realnych (nauk), ile jest przedm iotowo różnych realnie do siebie niesprow adzalnych w sw ej istotnej treści doświadczeń danego, choćby realnie jednego i tego samego (m aterialnie) przedm iotu. W związku z tym badacz może oczy­

wiście zacząć upraw iać teorię decyzji jako decyzji i w trakcie jej u p ra­

w iania zainteresować się także spraw ą jej dobra i zła m oralnego i roz­

w ijać dalej ich teorię. Czyniąc to w inien jednak być świadom, że nie upraw ia jednej tylko teorii, lecz dwie teorie równocześnie i że swą „jed­

ność” teorie te zawdzięczają — poza jednością przedm iotu m aterialne­

go — w yłącznie „unii personalnej” upraw iającego je równocześnie ba­

dacza. Tego rodzaju „unia personalna” jest zresztą czymś częstym w dzie­

dzinie filozofii, chociaż jest też pokusą nie pozbawioną swych niebezpie­

czeństw, której atrakcyjności filozofowie nie zawsze um ieją się skutecz­

nie oprzeć.

W racając do poruszonej przez nas spraw y trzeba stwierdzić, że inne doświadczenia bazowe m ają miejsce w punkcie wyjścia badania decyzji jako decyzji, inne zaś w punkcie wyjścia badania dobra i zła moralnego decyzji. W obrębie bezpośredniego poznania rzeczywistości naszego

„w nętrza”, czyli jego doświadczenia, pozostają ta k bliskie każdem u z nas realności, jak choćby te, które ujm ujem y i w yrażam y w konkretnych są­

dach typu: „Mogę, nie muszę” lub „Chcę, mogę, nie muszę”. Wiadomo, że n a tych właśnie doświadczeniach bazowych oparł swe studium z dzie­

dziny antropologii K arol K ardynał W ojtyła (Osoba i czyn oraz Osoba:

podm iot i wspólnota), w którym programowo umieszczono pewne inne doświadczenia, rów nież z obrębu naszego w nętrza „przed naw iasem ”.

Jak ie doświadczenia? Są to doświadczenia, które ujm ujem y w konkret­

nych sądach realnych typu: „Powinienem to oto spełnić” lub „Powinie­

nem był to oto spełnić” , lub wreszcie „Powinienem był to oto spełnić

(4)

i spełniłem ” lub też „Powinienem był to oto spełnić i nie spełniłem ”.

Nie można zaprzeczyć istnieniu ścisłego związku pomiędzy drugą i pierwszą grupą doświadczeń!? Jakżesz łatwo jest znaleźć — nie tylko pomyśleć — doświadczenia „kombinowane” w naszym własnym ... do­

świadczeniu!? Oto przykład: „Powinienem, nie' muszę, mogę nie [...] mo­

gę tak [...]” . Ale też nikt, kto „czyta” te doświadczenia, kto innym i słowy bywa ich poznawczym podmiotem staw szy się najczęściej przedtem — choć nie zawsze! — spraw cą doświadczanych przez siebie samego real­

ności (dobra i zła) nie będzie w stanie — w im ię wierności rzeczy — zakwestionować istnienia m iędzy nim i istotnej różnicy. Na „zawadzie”

stan ie tu oporność m oralnego „pow inienem ” wobec wszelkich, choćby najbardziej wym yślnych prób zredukow ania go do jakiejkolw iek postaci

„chcę”. Temu zresztą poświęcę niebaw em drugą część m ojej wypowiedzi.

W spomnianą różnicę można próbować wyrazić różnie, ale wyrazić ją trzeba. Sposób jej w yrażania może służyć tylko jej uw ydatnianiu, m usi ją odsłaniać, nigdy zasłaniać czy wręcz przekreślać. Tem u w łaśnie ce­

low i służyć m a upraw ianie naukow ej refleksji n ad rzeczywistością i ko­

m unikow anie jej wyników bliźnim. Wszelkie w yjaśnianie fenom enu ma swój początek w pełnej jego prezentacji i ujaśnieniu, a służyć m a tem u, by przeniknąć do końca to, co się na początku zobaczyło jako swoiste i różne od wszystkiego innego. Byłoby fatalnym nieporozum ieniem , gdyby zabiegi W yjaśniające dany fenom en m iały mu zabrać w trakcie procedu­

ry w yjaśniającej lub w jej w yniku własne jego oblicze, w łasną „tw arz”.

In terp retacja przedm iotu nie może prowadzić do jego heterogenizacji.

(Niemcy określają ten rodzaj in terp retacji pomysłowym term inem „Weg- in terp retatio n ”).

Z troski o uw ydatnienie tego typu różnic zrodził się m.in. postulat określania profilu metodologicznego danej teorii przez w skazanie jej przedm iotu m aterialnego z jednej, a przedm iotu form alnego z drugiej strony. O ile pierwszy wskazywać może n a elem enty wspólne dla kilku naw et teorii, o tyle drugi wskazuje na elem ent różniący daną teorię i w yodrębniający ją wśród — i od — innych. D ecyduje o jej niereduko- w alnej specyfice. Sądzę więc, że także respekt dla trad y cji w yrażającej mądrość (Sapientis est ordinare), n a której usługach postulat te n pozosta­

je, pozwala mi raz jeszcze przypomnieć banalne i elem entarne stw ierdze­

nie: Przedm iotem m a t e r i a l n y m etyki (tym, c o etyka bada) jest d e c y z j a , natom iast przedm iotem f o r m a l n y m etyki (tym, z j a ­ k i e j p e r s p e k t y w y etyka bada to, co bada), nadającym dopiero etyce jej swoisty profil metodologiczny — jest d o b r o i z ł o m o r a ł - n e decyzji.

Pozwala to na zwięzłe określenie etyki jako teorii dobra i zła m oral­

nego decyzji lub krócej jako teorii wartości m oralnej decyzji. Sądzę, że

(5)

S P O R Z E U D A J M O N IZ M E M C Z Y O E U D A J M O N IZ M W E T Y C E ?

7 1

w gruncie rzeczy identyczny sens konotuje określenie przez Ojca K rąpca ety k i jako teorii m ającej za przedm iot decyzję j a k o b y t m o r a l n y . N iekiedy jed n ak Ojciec K rąpiec pom ija ten w ażny dodatek. Jeżeli więc poczynione wyżej uw agi uw ażam za przydatne w kontekście omawianego arty k u łu , to właśnie ze względu na te przytrafiające się niekiedy nazbyt skrótow e sform ułow ania A utora, mogące budzić u Czytelnika błędne przypuszczenie, że e t y k a j e s t t e o r i ą d e c y z j i t o u t c o u r s . G dyby jednak m oja przezorna przestroga pod adresem Czytelnika w y­

dała Mu się nader przesadna, czy może zgoła obrażająca Go z powodu okazanego Mu przeze m nie ograniczonego zaufania do Jego domyślności, to niech mi ją raczy z góry wybaczyć i pozwoli się już teraz za nią prze­

prosić. Nie tylko zresztą Czytelnik, ale i sam A utor „Decyzji za im ­ putow ane Mu — nadm ierną troską o C zytelnika — nie dość jednoznacz­

ne form ułow anie sw ych myśli. Z góry liczę na wyrozumiałość m ędrca.

A lbow iem waga spraw y bardziej każe piętnować niedom iar niż nadm iar troski w tym względzie.

Czy wobec tego badacz, k tó ry z pełną świadomością metodologiczną postaw ił i rozstrzygnął spraw ę przedm iotu form alnego etyki (w jego re ­

lacji do przedm iotu m aterialnego etyki), może być już przez to samo uznany nieodwołalnie za etyka? Czy innym i słowy etykiem staje się ba­

dacz już przez to samo, że staw ia pytanie: Przez co decyzja staje się mo­

ralnie dobra albo m oralnie zła? Czy też stanie się nim napraw dę w tedy dopiero, gdy na to — niew ątpliw ie podstawowe i p ar excellence pierw ­ sze etyczne — pytanie udzieli m erytorycznie trafn ej i form alnie popraw ­ nej odpowiedzi?

P ytanie to staw iam tu nie tyle po to, by na nie odpowiadać, lecz ra ­ czej po to tylko, by jego możliwość i istnienie Czytelnikowi zaintereso­

w anem u specyfiką etyki uświadomić. Nie tylko zresztą od strony jego sensu, ale rów nież od strony pew nej jego doniosłości. W spomnę może ty l­

ko, bez am bicji i zam iaru — podkreślam — rozstrzygania spraw y, że względy n a tu ry historycznej przem aw iałyby raczej za rozszerzającym, czyli liberalnym , traktow aniem zakresu term inu „etyka”, „etyk” i „filo­

zof m oralista”, podczas gdy pew ne niebagatelne racje m erytoryczne, a także pedagogiczne, skłaniać mogą niejednego etyka, zwłaszcza gdy jest równocześnie m etaetykiem i nauczycielem etyki chcącym być również m oralistą i wychowawcą, do większego w tym względzie rygoryzm u.

Z pozycji tego rygoryzm u trzeba by uznać w ielu figurujących w podrę­

cznikach historii filozofii pod ru b ry k ą „etyka” czy „filozofia m oralna”

autorów koncepcji m oralnego dobra i zła ludzkiego postępowania za nie-

ety k ó w lub co najm niej pseudoetyków . Tak byłoby np. w przypadku

(6)

tzw. eudajm onistów i deontomistów, i to zupełnie niezależnie od tego, czy w określeniu relacji decyzji do norm y m oralności posługują się — odpowiednio — trafn ą obiektywnie czy błędną obiektyw nie koncepcją szczęścia lub koncepcją m oralnego prawodawcy, ponieważ jedno i dru­

gie nie posiada w ogóle istotnie rozstrzygającego w pływ u na praw idłow e określenie treści norm y moralności lub — równow ażnie — treści naczel­

nej zasady etycznej bądź —' jeszcze inaczej — definicji moralnego dobra i zła. Wedle liberalnej w ykładni term inu „etyka” eudajm oniści i deon- tomiści byliby już jednak etykam i, ponieważ rozminęli się „tylko” z tra f­

n ą odpowiedzią staw iając mimo to właściwe w jej k ierunku pytanie, py­

tanie z pozycji przedm iotu formalnego etyki i tym sam ym etyki — pierw ­ sze. Powyższe uwagi poczyniłem po to, by C zytelnik lepiej rozum iał cha­

ra k te r i „siłę” (bądź „m arginalność”) tezy stw ierdzającej, że dany autor jest (albo nie jest) audajm onistą czy deontomistą.

K tórzy jednak etycy pozostaliby w wyróżnionym gronie etyków p a r excellence, gdyby przyjąć wspom nianą co dopiero rygorystyczną w ykła­

dnię term inu „etyka” ? K tórzy z nich dają — mówiąc inaczej — m ery ­ torycznie trafn ą i form alnie popraw ną odpowiedź na pytanie: Przez co ludzka decyzja jest decyzją m oralnie dobrą albo m oralnie złą?

W swoich dotychczasowych publikacjach starałem się wykazać, że wszystkie udzielone dotąd (a także wszystkie możliwe) odpowiedzi na to pytanie dają się ostatecznie sprowadzić do trzech, przy czym tylko jedna okazuje się prawidłow a. Dla tej odpowiedzi przyjąłem skrótow e określenie personalizmu, zaś jej obiektyw ną prawomocność usiłowałem wykazać m. in. (choć nie przede wszystkim) ujaw niając niedostatki dwu pozostałych odpowiedzi: eudajm onizm u i deontomizmu. A by przy tym nie ułatw iać sobie spraw y, w ybrałem do analizy krytycznej najbardziej dojrzałe ze znanych mi w ersji obu rozwiązań i przez to samo najbardziej p r a w d o - i (przez to też) e t y k o - p o d o b n e : deontonomizm w we­

rsji zaprezentowanej przez I. K anta, czyli w postaci „personalizującego”

decyzjonizmu (formalizmu), zaś eudajm onizm w najbardziej subtelnej z możliwych w ersji, w postaci perfekcjonizm u, zaprezentowanego przez św. Tomasza w trakcie kom entow ania arystotelesowskiego w ykładu na tem at przyjaźni w Etyce nikom achejskiej (szczegóły w książce Etyka, niezależna"!).

Cóż bardziej może uradować badacza, jeśli nie stw ierdzenie, że jego w łasne odkrycia pokryw ają się z odkryciam i znanych i uznanych auto­

rytetów w odnośnej dziedzinie? I cóż bardziej przykrego, jeśli nie stw ie­

rdzenie, że w skutek swych odkryć musi mieć przeciw sobie tych, któ­

rych chciałby mieć za. sobą, że m usi — w imię wierności „rzeczy” —

poddać rew izji pogląd choćby naw et znanego i uznanego autora. T a­

(7)

S P Ó R Z E U D A J M O N IZ M E M C Z Y O E U D A J M O N IZ M W E T Y C E ?

73

kie przeżycie towarzyszyło niżej podpisanem u w trakcie krytycznej ana­

lizy fragm entu kom entarza św. Tomasza do E ty k i nikom achejskiej, cze­

go żyw y ślad C zytelnik znajdzie w cytow anej dopiero publikacji. Ale w łaśnie na tym tle przyjąłem jako radosną niespodziankę, gdy prze­

rzucając m aszynopis arty k u łu Ojca K rąpca Decyzja — bytem m oralnym napotkałem na wzmiankę, której A utor — w ytraw ny znawca pism św.

Tomasza — w yraża zdecydowany sprzeciw, aby Doktora Anielskiego za­

liczano do grona eudajm onistów . Wszak deklaracja taka oznaczałaby, że nie tylko św. Tomasza mogę mieć „po swej stronie”, lecz również je­

go znakomitego lubelskiego Ucznia! Sprzeciw ten zainteresow ał m nie ty m więcej, że w ielu dotąd autorów , zwłaszcza dominikańskich, nie ty l­

ko przed eudajm onizm em się nie broniło, lecz raczej eudajm onizm u bro­

niło. pow ołując się najczęściej na św. Tomasza1. Ksiądz Stanisław Olej­

nik,' au to r rozpraw y Eudajm onizm . S tu d iu m nad podstawam i e ty k i (Lu­

blin 1958) je st przykładow ym eksponentem tego stanow iska w grupie autorów niedom inikańskich.

Zrozum iałe więc, że w tej sytuacji ze szczególną uwagą przestudiow a­

łem cały a rty k u ł Ojca K rąpca w poszukiw aniu jakiegoś śladu ustosun­

kowania się do m ojej dyskusji z poglądam i św. Tomasza w książce E ty ­ ka niezależna?, ponieważ analizow any tam tek st św. Tomasza m a dla rozstrzygnięcia tej spraw y znaczenie zasadnicze. Je st tak zaś z tego po­

wodu, ponieważ ty p miłości, jaką je st przyjaźń (w znaczeniu uznanym przez A rystotelesa i św. Tomasza!), stanow i dla stanow iska eudajm o­

nizm u etycznego sui generis experim entum crucis. „Res sam a” przy­

jaźni staw ia bowiem zw olennika eudajm onizm u wobec konieczności opo­

wiedzenia się albo za wym ową fa k tu przeciw w yznaw anej dotąd dok­

trynie, albo za doktryną, ale za cenę przekreślenia fa k tu bądź też — to właśnie się dzieje! — takiej jego in terp retacji w świetle doktryny, że fak t ten właściwie „um iera” jako ten właśnie fakt: m usi przestać być tym , czym je st i ja k sam siebie odbiorcy prezentuje. Nie taję, że zdu­

m iał m nie w ybór św. Tomasza i niezw ykła pomysłowość wykazana w podjęciu próby — jakże zbędnej! — uratow ania doktryny A rystotelesa za w szelką cenę, rów nież za cenę w ym owy fa k tu doświadczenia, a więc w momencie, kiedy badaczowi zostaje niejako zaoferowane m aksim um szans, by zrewidować doktrynę i rozejrzeć się za bardziej adekw atną w stosunku do rzeczywistości form ułą doktryny. Niestety, b rak ustosunko­

w ania się do tej — kluczowej dla rozstrzygnięcia kw alifikacji poglą­

dów etycznych św. Tomasza — spraw y czyni obronę św. Tomasza ze

1 W prowadzenie do zagadnień teologicznych, w: Teologia moralna. Praca zbio­

rowa, Foznań—Warszawa—Lublin 1967, por. zwłaszcza część I Szczęście (opracowa­

ną przez M. J. Le Guillou OP) s. 60-95 oraz część II W dążeniu do szczęścia. Ogólne p o d s.a w y czynności ludzkich (opracowaną przez J. Dubois OP), s. 105-175.

(8)

strony Ojca K rąpca przed zarzutem eudajm onizm u mało przekonyw a­

jącą, by nie rzec wręcz deklaratyw ną.

Co zatem należałoby — może już wspólnie — przedsięwziąć, by ta obrona stała się przekonywająca? Form alnie rzecz biórąc można by — i trzeba — zacząć od stw ierdzenia, że nie wolno utożsam iać poglądu św. Tomasza jako autora odnośnego konkretnego fragm entu kom enta­

rza do E tyk i nikom achejskiej z jego poglądami to u t court w sprawie norm y m oralności bez narażania się na ryzyko (co najm niej) popełnienia błędu logicznego, zwanego przejściem „a dieto secundum quid ad dictum sim pliciter”. Należałoby się — innym i słowy — w strzym ać z postawie­

niem tego rodzaju zarzutu do chw ili przebadania w szystkich wypowie­

dzi św. Tomasza pod kątem widzenia om awianej spraw y. Otóż muszę wyznać, że sobie już ten zarzut sam w studium E tyka niezależna? postawi­

łem i starałem się tak na niego odpowiedzieć, by udzielić m aksim um szans ta k niezw ykłem u dla m nie partnerow i dialogu etycznego. Su­

gestia odpowiedzi szła w kierunku uznania „dw u [...] św. Tomaszów”

w pism ach świętego Tomasza i w k ierunku rozstrzygnięcia problem u, którem u nad którym dać priorytet. Opowiedziałbym się i dziś — jak wówczas — za św. Tomaszem etykiem , nie eudajm onistą, także — nie tylko! — dlatego, że św. Tomasz jest w swej etyce, zwłaszcza zaś w teo­

logii m oralnej, chrześcijaninem. Będąc nim nie może być konsekwentnie eudajm onistą. Spraw a zaś „dwu św. Tomaszów” u św. Tomasza nie po­

w inna aż tak dziwić... Kto bliżej obcował z m yślą etyczną K anta, staje wobec identycznego problem u: K ant form alista (decyzjonista) czy Kant personalista? Pisałem o tym w Problemie m ożliwości e ty k i (Lublin 1972).

Z wym ienionych powodów byłbym więc raczej skłonny do dużego um iaru w odpieraniu zarzutu eudajm onizm u kierow anego pod adresem św. Tomasza. Jedyną rzeczą, jaką by można sobie było wyobrazić w for­

m ie skutecznego argum entu przeciw tak konkretnie sform ułow anem u za­

rzutow i pod adresem św. Tomasza, byłoby wykazanie, że św. Tomasz nie

•jest autorem kom entarza do E ty k i nikom achejskiej. Kto chciałby się jed n ak podjąć takiego zadania?

W ydaje się, że celowe byłoby zwrócenie uwagi na pokaźny zasób wypowiedzi, w których św. Tomasz — jakby niepom ny tego, co gdzie indziej głosi — daje się poznać jako głoszący jednoznacznie stanowisko personalizm u etycznego. Przyznam , że byłem zaskoczony, iż Ojciec K rą- piec będąc tak doskonałym znawcą dorobku św. Tomasza nie zaprezen­

tow ał w swym artykule bodaj jednej tego typu wypowiedzi A kw inaty, zwłaszcza że stosuje dość szeroko m etodę wypisów z K atolickiej etyk i wychow aw czej Ojca Jacka Woronieckiego, znakomitego etyka także po­

przez pionierskie uwagi krytyczne na tem at eudajm onizm u. Tych jednak

uw ag również zabrakło w śród wypisów dokonanych przez Ojca K rąpca.

(9)

S P O R Z E U D A J M O N IZ M E M C Z Y O E U D A J M O N IZ M W E T Y C E ? 75

P rzytoczone fragm enty z K atolickiej e ty k i w ychow aw czej nie pełnią je d n a k tej roli. Dlaczego zabrakło tych innych, tak znamiennych dla do­

m inikańskiego k ry ty k a eudajm onizm u w etyce?2.

Odpowiedź na to pytanie ry su je się w w yniku lek tu ry całości a rty ­ k u łu Ojca K rąpca Decyzja — bytem, m oralnym . A rty k u ł ten jest od po­

c z ą tk u do końca w ykładem eudajm onizm u etycznego w jego perfekcjo­

nistycznej postaci i próbą jego metafizycznego ... uprawomocnienia! Se­

dno spraw y tkw i we wzm iankow anej wyżej próbie redukcji moralnego

„pow inienem ” do „chcę”. Oto dlaczego chciałbym zapytać A utora, przed czym — i dlaczego — chce bronić św. Tomasza broniąc go przed zarzu­

2 W uzupełnieniu do „wypisów” z K atolickiej ety k i w ych o w a w czej O. Jacka Wo- ronieckiego dokonanych przez O. Alberta Krąpca pozwolę sobie na dołączenie je­

szcze jednego, dotyczącego — w sposób dla omawianej w artykule sprawy zasadni­

c z y — pierwszego od strony w oli ogniwa w łańcuchu elem entów składających się n a działanie ludzkie. Oto co pisze i co akcentuje Krąpiec w tym, co pisze O. Wo- roniecki:

„Trudniej jest odróżnić od tych dwóch czynności w oli trzecią, która je poprze­

dza i w yw ołuje, będąc pierwszym i podstawowym jej aktem i źródłem wszystkich innych. Polega on na wewnętrznym duchowym ustosunkowaniu się w oli do przed­

m iotu poznania, w ziętego w sobie bez względu na to, czy jest on obecny czy n ie­

obecny. Jeśli przedmiot taki nam odpowiada, rodzi się w w oli upodobanie, niejako przylgnięcie do niego, jakby duchowe zjednoczenie się z nim; przedmiot nieodpo- w iadają;y przeciwnie w yw ołuje w niej nieupodobanie, jakby duchowe odstrychnię- cie od niego. Potrzeba głębszego zastanowienia, aby ten podstawowy afekt w oli od­

różnić od pożądania, które z niego się rodzi, choć nie zawsze i nie z konieczności;

wystarczy jednak wejrzeć w e w łasne życie psychiczne, aby dojść do przekonania, że upodobanie w jakim ś dobru nie jest tym samym, co pożądanie [...] Zrozumienie odrębności upodobania od pożądania jest dla życia moralnego pierwszorzędnej do­

niosłości, dzięki niej to bowiem mamy możność przezwyciężyć egoizm i wykazać, że w sferze ducha nie interesowne pożądanie dobra dla naszego zadowolenia, ale umiłowanie go dla niego samego jest pierwsze. Dla całej nauki o wartościowaniu dóbr jest to kapitalne! Ten pierwszy akt woli, jakim jest upodobanie, abstrahujący od tego, czy przedmiot jest obecny czy też nie, nie ma bynajmniej na względzie, jako m otywu decydującego, zadowolenia, jakie nam dać może jego zdobycie, ale własną jego wartość jako dobra, które nam się podoba dla siebie samego. Do tego tylko duch może się w znieść. Dopiero z takiego upodobania powstaje chęć połącze­

nia się bardziej realnego z danym przedmiotem, do którego się idealnie, czyli du­

chowo przylgnąło, o ile to się okaże możliwym. To jest w łaśnie pożądaniem czyli pragnieniem. N ie jest ono jednak bynajmniej koniecznym następstw em upodoba­

nia... Dla tego to podstawowego upodobania w oli w inna być zarezerwowana nazwa m iłości i jej pochodne, jak m iłować itd., których niestety często używa się dla ozna­

czenia wtórnego afektu w oli, jakim jest pragnienie lub pożądanie [...]-” Por. K a to ­ licka e ty k a w ychow aw cza, t. I, E tyka ogólna, Kraków 1948, s. 120-122. Wydaje się, że jeśli naw et O. Woroniecki nie przekroczył jeszcze (może tylko wskutek nie dość precyzyjnej terminologii) zakresu pojęcia „appetibile” w stronę „affirmabile” (przy sensach analizowanych przeze mnie w książce E tyka niezależna?) kierunek, w ja­

kim idzie jego niepokój jako etyka, jest nader wyraźny.

(10)

tem eudajmonizmu? Być może, nie m usiałbym tego pytania postaw ić albo mógłbym je — postawiwszy już — zaraz wycofać, gdyby Ojciec Krąpiec zdołał przedstaw ić jakieś w łasne rozum ienie term in u „eudaj- monizm”, którego jednak nie um iem — jak dotąd — odgadnąć. Myślę przy tym , że sam postarałem się o to, by w publikacjach m ych term in ten określić w ystarczająco jasno i wyraźnie. Myślę też, że posługiwałem się nim i nadal posługuję w sposób nie odbiegający od przyjętych dość obiegowo ustaleń w tym zakresie. Sądzę dlatego, że nadszedł stosowny czas, by sobie wzajem nie — dla dobra etyki i jej entuzjastów w lubel­

skim środowisku filozoficznym — poruszone tu taj spraw y do końca wy­

jaśnić. Ju ż z tego tylko powodu a rty k u ł D ecyzja — b ytem m oralnym uważam za wydarzenie, którego wagi dla spraw y dalszego rozw oju re ­ fleksji etycznej w „Szkole Lubelskiej” nie można przecenić.

Lublin, 22 listopada 1982

f

Cytaty

Powiązane dokumenty

Bernoulli wykorzystał nieliniowe równania różniczkowe ze współczynnikami charakteryzującymi właściwości choroby zakaźnej i opisał wpływ szczepienia krowianką (wirusem

wielokrotnie w nauczaniu biskupa włocławskiego pojawia się mo- tyw wiary w życiu człowieka.. To ona sprawia, że ludzkie czyny stają się doskonałe i nabierają

Centrum Pediatrii w sposób absolutnie bezpieczny pracuje Oddziały, Poradnie przyszpitalne, Zakład Diagnostyki Obrazowej. i inne pracownie czekają

results here. The major difference between the present LDV results and theirs is that the flow characteristics such as reattachmert length, mean velocity and RMS values of

200, which established the following: the number of employees of state tax offices in the districts, cities (excluding the cities of Kyiv and Sevastopol), urban areas,

Nieobecność wojewody w urzędzie związana z pełnieniem obowiązków służbowych (delegacja służbo- wa) nie świadczy o niemożności pełnienia przez niego swojej

W obu przypadkach otrzymano 50% produktów polimorficznych, jednak metoda ISSR okazała się bardziej efektywna — ta sama ilość starterów generowała prawie dwukrotnie

Figure 13 shows the comparison between the different FAPI controllers (Droop based and Derivative based controllers) that can be implemented in a Type-4 wind generator. The best