• Nie Znaleziono Wyników

Zbieracz Literacki. T. 3, nr 14 (27 czerwca 1838)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Zbieracz Literacki. T. 3, nr 14 (27 czerwca 1838)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

trzy razy w tydzień -T

J Mil V T* A

, 4 st= ».U,C- A li I l i I L l t Z

d z ia łe k , Środę i

P iątek , o drugiej

LITERACKI.

' po pohidńiu.

Nrów wynosi z ip . f» i przyjmuje się w . księgarni Czecha . w handlach Kocha

i Sehrcibera.

Snom 27 Czerwca "" N” 14. 1888 Roku.

. WSPO.USIE.MA Z WĘDRÓWKI PRZEZ G Ó R Y O L B R Z Y M IE

{Riesengebirge}

W R O K U 1 8 3 7.

II KIM. II Z.

W samo południe wyjec|ia|i- śniy z murów’ forleeznyeli Glacu^

w dalszą udając się drogę do Rei­

ner z. Powietrze paliło rozognio­

ne s żadna chmurka nie przesu­

wała się . po ciemnym szafirze nieba, Ź«ulęn wielrzyk uh* za­

szumiał w liściach drzew czere­

śn iow ych, które po obuch stro­

nach d rogi, dojrzćwającyin ru­

mieniły się owocem. Jadąc przez w ioskę Nęy-heude, stanęliśmy przed wiejską karczemką, aby znużonym wytchnąć koniom , i Wypocząć w chłinł<ie nltaiłki, któ­

rą gęsio rozpięty cierń wirgi- njjski ocieniał. Z w szystkich .stron przecudny otaczał nas krajow id.

Góry, tiic jak tylko góry ! i\ie jednemu ciągły widok g ó f , j e ­ dnostajny n i, a opisanie, ich ttu- dnęm tyydąwąy gię może. Lecz

kto W pośrodku nieb się rodził i Wychował, kio tych niem ych świadków naj^łtfzćślioszych łat życia pokochał , kto wewnętrzne ży cie tych. p rzed p olop n yeli olb­

rzymów z głębie usiłował, a

t

uzed ich wielkością ugiął kn- aua, i ducha upokorzył, w u- czuciu miłości i wdzięczności ku T em u , który jc na twardych granitowych posądzał podsta­

wach ; leniu widok ic li oboję­

tnym być ąie może. Co raz du­

sza pokocha, tam i oko coraz nowe wdzięki odkrywać będzie.

Kto na gór szczycie spoczywając, o|iraz stworzenia w całej piękno­

ści i doskonałości, jednym rzu­

tem oka potrafił schwycić i po­

jąć , stego serca mim owolnie, jakby łza dziękczynna, modlitwa się wysączy, a tą modlitwą myśl rozjaśniona, wzhije się pomię­

dzy gwiazd wdjące się roje, aby w raz z nićmi j wielkość stwórcy wyświecała, Gdy serce zą stratą drogich istot lub uludzeń, smutek przyciśnie, wtenczas wonne gór

(2)

)°ł°( 1 0 0 uśpi człowieka jako CsÓWietrze J

przeczucie przyszłości, łzy w kro płaci i ros y wzwicsą s i ęĄ o st W ó rcy, a anioł pocieszyciel wstrząśnie

»L:ti'*^itti i>łł>i*z.yiti;ttiti , których lb«

siki śpiewem nadziei zadzwonią, W każdym, który tyłku kilka chwilek życia, lecz takich chw i­

lek , gilzie dusza była czynili), w górach przepędził, widok ich pomiinowudne, uczucie radości lub rozżalenia wzbudzi. W o ­ lierze tej pamiątki, jeden w poe- zyi słów , ilrugi fa r b , trzeci w poezyi łez i milczenia, wdzię­

czność swoję okazuje. —• Ja- dąc dalej, zachwycił nas widok zamku, w najdokładniejszym sty­

lu gotyckim , zbudowanego. Nie mogliśmy się więcej dowiedzieć, tylko że były oficer, człowiek młody, sprzedawszy dobra sw o­

je , ten zamek wystaw iw szy, sa­

motne w nim życie pędzi. Kto w tó, jak krwawemi pamiątkami serca , przystroił te mury, .v za­

mian zardzewiałych pałaszów i wyszczerbionych hellebardów!...

Heiners leży u stóp prostopadłej g ó r y ; jest to jednoz najdawniej­

szych m iast, o których kronika Glaeka wspomina. W ązk ie,czar­

ne ulice , te dumy, tak dziwnej i malowniczej architektury zo- gromnćmi podsieniami, brama­

mi , nad któremi widać figury różnych Ś w iętych , w głębokich wydrążeniach iniiru , — te sta­

rodawne, na pól zatarte napisy, cisza, która w mało zaliidnioiirni, dwa tysiące tylko mieszkańców lic zącem miastcezk u pan uje, góry ciemne jodłami iiajćżone, nad miastem w iszące, to wszystko jakieś ciemne, tęskne czyni w ra­

żenie. Pustą ulicą toczył się nasz p ow óz, a turkot echem sklepień powtórzony, wabił do okien pię­

kne młode dziewczęta , których ciekawe oczy, jak gwiazdki z pomiędzy gęstych liści jaskra­

wych błyszczały geraniów. Za­

jęć lia li śmy do oberży pod «Czar­

nym niedźwiedziem. > Gospodarz sędziwy z lulką w ręku siedzący na poilsieniu, przysłuchiwał się z natężoną uwagą, czytającej mu córce, młodej pięknej dziewczy­

nie , z wysmukłą kibicią, z szafi­

ru wćtn okiem , koralowemi usta­

mi i złotym w gęste warkocze splecionym w łosem , która kro­

nikę miasta z uszanowaniem na srebrną zaniknąwszy klamrę i ojcu oddawszy, wzięła od niego klucze, aby nas do izby gośctiinćj zaprowadzić. < Czemuż twój oj­

ciec nas nie przywitał > zapytałem ją? — «O darujcie mu , • odrze- kła, 'gdy mu czytam hisloryę

(3)

- miasta naszego, łzam i i krwią napisaną , ciężki smutek go prze­

raził j gdyż nasza rodzina jest jedna z. najdawniejszych widu) mieście osiadłych, a wczasie na­

padu Talaró w , llusylów i inny cli hord zbrojnych, niejeden z nad- dziadów naszych pod mieczem barbarzyńców krwią stroją skro­

pił bramy miasta lub domu le g o !«

T o mówiąc , prowadziła nas ró- żućmi wykrętam i, schodami, schodkami, gankami na długi ciemny .k o rytarz, na którego ścianach okopciałe wisiały obra­

zy. Pokoik , na uocleg nam prze­

znaczony, nosił na sobie także piętno Jawności. Na jednej ścia­

nie wisiał obraz przedstawiający processyą małych dzieci, z ros- puszezouą chorągwią na górę pnąryeh się. Zapytana o zna­

czenie tego obrazu, odrzekła :

• Ta g ó ra, jest to góra kapli- ezna zaraz za miastem z kaplicą świętej Trójcy i pustelnią 1698 roku w ystaw ioną, na pamiątkę powietrza 1 6 7 9 roku grasujące­

g o , którego ustanie dzieci z wła­

snego popędu, dla ubłagania rozgniewanego Boga , w proce- syach na tćj górze zgromadzone uprosiły. S tego okna dojrzeć można bielejące $ię mory kapli- Czne, spomiędzy ciemnej zarośli.

Modlitwa dzierięcia > dodała «n i­

gdy nie jest od Boga odrzuconą! <

— Była to niedziela i dzień u- rodziu króla Pruskiego. Odwie­

dzenie kąpiel o ćwierć mili od miasta odległych , w wiosce łio/i- nad rzćką eistric poło­

żonych, z kilkoma bardzo sku- leezneini źródłami, odłożyliśmy na wieczór, a idąc miastem ku kapliry, ujrzeliśmy piękną sta­

tuę Boga Rudzicy, nu placu targow ym , a »’ około tćj statuy kilku chłopków i mieszczan na­

bożnie lilauiję odmawiało. Te głosy do nieba się wznoszące., w pośrodku miasta krwawych pa­

miątek , jakby błagano o odwró- cenir jakiej nowej klęski, w prze­

szłość tonącą duszę przerażają!

— Oko niespokojnie się ogląda , czy łuna gorejących wiosek, czer­

wonym rumieńcem, widokręgu nie zapali, a echa skał nie za- wyją wojennćmi okrzykami nie­

przyjaciół! Lecz czysty błękit nie­

ba sklepił się miłośnie nad całą naturą, w urok niedzielny przy­

strojoną, a głosy dzwonów ssla- rożylnyeh dzwonnic, srćhrnym brzękiem poruszały powietrze.

Wyszedłszy z miasta , udaliśmy się do kaplicy świętej Trójcy.

Po 139 sćhodach, stanęliśmy na pięknym jodłami uwieńczo-

(4)

)°i°( 1 0 8 )<>Jo(

nym pagórku. W drzwiach ka­

pliczki , jakby dwa posągi ale­

goryczne, stali nieruchomi i lo­

kaj w sutćj bogato galonowanej liberyi z jednej, a z drugiej stro­

ny żebrak wsparty na kuli z po­

siwiałą g ło w ą , pacierze różań­

ca przez wycieńczułe przesuwa­

jąc palce. Przed ołtarzem Boga Kodzicy, której czoło promień zachodzącego oświecał słońca, klęczała kobieta w żałobie z przej­

rzystą zasłoną ńa bladej pięknej twarzy, na której smutek się m alow ał! Oko jej ciemne nie ziemską, ale niebiańską miłością rozognione , rozrzucało śród łez jasne promienie, które spływały w promień gasnącego sło ń ca ! Lecz jakże słodką uczułem się przejęły radośeią, gdy mieniąc się być sam ą, auiełkim głosem , zaczęła odmawiać pieśń: Kto się w opiekę f$c. A jak niewidzialny oddech kwiatów wonią powie­

trze napełnia, tak te słowa z ust jej łdog osławioną rospłynęły się harmoniją. Skończywszy modli­

tw ę wyszła s kościoła, a dawszy żebrakowi jałmużnę w pienią­

dzach i- kilku poćićszającycb sło­

wach,znikła w cieniu jodeł. «Któż jest la p an i,» zapytałem kalekę,

który ciepłą jeszcze łzę Z ÓCZ O- cićrał. ( Jest far twój anioldobro-

czyn n y,» odrzekł: <który mnie jałmużną i słowem bożem^ sło­

wem miłości’ i ńadziei wspiera, który serce moje nędzą zakamtć- niałe modlić się nauczył, który łzę wycisnął z wysłycbóczm oieh, który w tem ubóstw ie, jakie prze­

klinałem, okazał mi drugie skar­

by, do których tylko religija klacz podaje, a teraz błogosławiąc Bo­

gn , jćj i ubóstwu m em u, spo­

kojnie śmierci oczekuję., — t Lecz któż ouń jest ?•» — « Jestło Polka z Poznańskiego, więcej nie w ie m , bo- służącego, który jej towarzyszy^ tutaj przyjęła, lecz to wićnt dobrze, że po skoń­

czonych kąpielach, które nie wie­

le ulgi jej przynoszą, eo łatwo pożifaję po codzień bardziej chwiejącym się jej chodzie i o- strym kaszlu, który bolesne echo w sercu mćni obudzą, do domu pow róci.. Słońce już było za­

szło , gdyśmy się do kąpieli u- d a li, które od 1 6 2 4 robo pod nazwą i Kąpieli Pottmdorjskich zn an e, dopiero 1 8 0 5 r. wsła­

wiać się poczęły. Kilka- pięknych domów mieszkalnych i galerya na- słupach 151 stop, długa-, a 11 szćroka-, s pawilonami na o- bóeli końcach, upiękiiiają to itiiejs sce. W szystkie budynki drze­

wami i kwiatami obsłoniunc, a

(5)

109 rzeka lf'eistric W ośmiu stopnio­

wych wodospadach, tw orzy kry­

ształow ą zusłonęharwnyni kwia­

tom , po których spływa. L i­

cznie zebrane tow arzystw o na pięknym placu z H ig c i statuą 1 8 2 9 roku wy sta w io n ą , nada­

wało życia tem u pięknemu obra- 7.0w i. Pomiędzy drzewa i kwili­

ły , zabłysły kołorUwemi świa­

tłam i liczne lampy, a wszyscy udali się tłumno do balowej sali, gdzie linczu:* m uzyka odegrała pieśń krajow ą. Różno-drzewną ulicą wróciliśmy do miasta 4 nad ktorem groźne wisiały chmury.

Bramy domów pozamykane, gdzie niegdzie tylko błyszczały światełka przez szyby okien i lam in pod obrazami Świętych zapalone i skromnym płomieniem ulice o św ietlały! Słychać było tylko ciężki krok stróża nocnego, który S helebardą w ręku , prze­

suwając się po pod dzwoniące sklepienia, Smutną jednotorrUą n u rił piosenkę: • Państwu Po­

lacy jesteście 4* rzeki gospodarz w ita ją c nas u bćamy oberży,

» uitiSzę im cóś ciekawego po- kUzać!» T o rzekłszy w prow adził nas do m ałej izdebki, gdzieśmy następujący wyczytali napis: «.A n ­ no 1669 den 11. A ngusti ixl J»- kttnes Casimirus gew eseket NSnig

vón Pob/en bet) mir ilber ''Nocki getkgen .» Zamółei wszy przewo­

dnika na ratiO , do zwićdzeuia gór lak zwanych: Heuscheuer (sterta siana) udaliśmy się do spoczynku.

O POGRZEBOWYM OBBZĘPŻIE

PO JĘDRzCJU Ś N IA D E C K IM .

(w iflM K K Z. L I S T U .)

J ę d r z e j Ś n i a d e c k i , roz­

stał się s tym światem w piątek d. 2 9 k w ic t. |>. r. ( w VVilnii ), jak praw dziw y łilożof i nieodrodny ebrześcijauin-katulik. W e w to­

rek 5 maja przeniesione zostały zw łoki do kościoła akademickiego S . Jana. Suli a^ iu tro c k i, iifc iniital biskup j. ks. Cywiński , na eżćle świeckiego kleru z aka­

demii dnćhowiiej i setninaryuin dyecezalrtego, oraz wszystkich zgromadzeń zakonnych, religi jną w tyui dniu oddawał posługę.

Ciało nieśli adjUnkri ćesarskićj medyko-ehimrgieZnćj akademii^

profesorowie i uczniowie tćjże.

akad em ii, krew ni zmarłego, IU- dzićż kilkanaście tysięcy scałego miasta żebranego i przybyłego s prowirtCyi ludu , temu smutne­

mu dła L itw y towarzyszyło ob­

rzędow i. N azajutrz ćOSpiWZęłn się UahożeństWo żałobne- mszą

(6)

')<*?<*( 4 t o )«$<>(

w i e lk ą , ob rzęd em paster­

sk im c ele b r o w a ł rządzący d y e- eezy ą w ileń sk ą j . k s. b iskup Kłą- g ie w ic z . P o m szy ś . zaś k an o­

n ik i kaznodzieja w ile ń s k i, znany s s w e j cud n ej w y m o w y , j . ks.

L u d w ik T r y n k o w s k i, m iał ka­

za n ie s tych s łó w lex tu piśuta ś .

» Oto czło w iek ! « T em i sam em i p raw ie sło w a m i p o d ziw u i na­

ro d o w ej d u m y m ó w iliśm y jeden d ru g ie m u za każdem u jrzen iem

S niud e c k ie g o ,k i ed y o k ry ty e b w a - łą E u r o p y , to w a r z y sz o u y w s z ę ­ d zie w d z ię c z n o śc ią i u w ie lb ie ­ n iem r o d a k ó w , o zd o b io n y sre­

brzy ste m i w ło sy — koroną n ie ­ pokalanej , c n o tliw ej sta ro ści — po u lica ch sta r o z y tm y litew sk iej sto lic y się p rzech a d za ł. Jeden z iią jo b szern ićjsz y ch w W il n ie k o ś c io łó w , ani trzecićj c z ę śc i s łu c h a c z ó w objąć n ie m ó g ł, P o o d b y tćm n a b o ż e ń s tw ie , cia ło zm a r łe g o n ieśli u c z n io w ie s k o­

ścio ła , p rzez całe m ia sto za ro­

g a tk i O stro b ra m sk ie, L ud ró­

w n ie tłu m n ie jak i dnia p op rze­

d z a ją ceg o , o w io r st kilka za m ia sto z w ło k o m to w a r z y s z y ł.

Ś n ia d eck i w e w ła sn y ch sw y c h dobrach obrał dla sieb ie g ró b i tam sp o c z y w a . N a m iejscu z a ś g d z ie cia ło na w ó z z o sta ło p r z y ­ ję te , u czn iu w ie w ła sn em i rękam i

u sy p a li p o m n ik , u sia li g o dar­

niną j k w ie c ie m , i g ó r ę ', na którćj Się w z n o s i , na pamiątkę sw o je g o z m a rłeg o p rofesora na­

zw a li Jędrzejów ką- D a w n o , bar­

d z o d a w n o , n a sz e m iasto lak s p a ilia łe g o , i razem lak sm utnego n ie b y ło św iad k iem o b rzęd u ! D a w n o b y l i ś m y la k m ocną i lak w ielk ą d otk n ięci stratą !

—-m o le —

■■ośnenaiiH.

D n ia p e w n e g o b y ły Jenerał dc *** s ponurćm w tw a rzy w y­

razem k a za ł p r z y w o ła ć d o siebie sy n a . Z a le d w ie o sta tn i wszedł do pokoju , gd y następujące II- s ły sz a ł s ł o w a ; - - «G u sta w ip , Gu­

s t a w i e , iiiepndobiia żeb ym ja to z n ió s ł.* — » P e w n ie z n ó w moi d łu ż n ic y byli u n i e g o , • pomy­

śla ł s o b ie G u s ta w . — < Pow ta­

rzam ci to c h ło p c z e , ja te g o nie z n io s ę ,* m ó w ił o jciec. — «Alez m ó j o j c z e ,* r z e k łG u s t a w , «gdv m i p ieniądze nie w y sta rcza ją , to rzecz ja sn a iż d łu g i robić m u s z ę .» — « G zy lak? w ię c znów m a s z d łu g i? Z r e sz tą , nie.obcho­

dzi m nie t o , p o n iew a ż ich pła­

cić m c b ę d ę ; tu o czćm innem

m o w a . » — . O cz e n iż e w ięc ko­

c h a n y o jcz.c?» — « O tw o im WUJO, B aron ie E r n st. O d śm ierci two-

(7)

)oł®(

i - h m ° c

je j ciotki stał się on nieznośnym. 8

—— « A I« , w ie m : różne nieporu- in ie n ia ... » — <Jakto nieporozu­

mienia ! Ja go aż nadto dobrze rozum iem . T y lk o obraza na dzi- sicjszć paradzie?* — «O braza?

W s za k że Baron dalekim jest od szukania niezgody. » — «Czyż i ty jego stronę nawet przeciw ojcu utrzym yw ać będziesz? to jest zw ykły tw ój postępowania sposób. T y go zawsze broniłeś i uniewinniałeś, pomimo uajja- wnićjszej w in y. Lecz muszę ternu koniec położyć. Id ź do twojego w u ja ...* — • Bardzo chętnie.* —

• Powiedz m u. W s z a k mnie ro­

zumiesz. Jesleśóiy ludźmi bo­

nom wem i. Żadnego usprawie­

dliwienia nie przyjm uję od niego, ma się stawić. D ziś jeszeze. — Skończyłem , idź teraz !» — G u ­ staw oddalił się s pokoju , i roz- m yśliw ał nad poleceniem o jc a , które mu wcale do przekonania nie tra fia ło , «jakto?* m ów ił sam w sobie, « pojedynek między tak starem! oficćram i, i jeszcze po­

w in ow atem u * Pod ten czas Je­

nerał zdjął swoje ze ściany pi­

stolety, p rzypatryw ał im się tro­

s k liw ie , z przykrością spostrzegł a to li, że mu ręka drżała. — Po czćnt w y jrz a ł oknem czy syn, k tó ry podług jego mniemania

zbyt długo się baw ił nie powraca.

• W sz y stk o już p rzyrząd zon o,*

rzekł wchodzący służący. —

• Gdzież jest mój s y n ? *-— « 5 V jadalnej s a li.» — Jenerał szedł prędko po drodze narzćkając na syna iż mu nic od wuja nie od­

powiedział. Lecz jakże się zdzi­

w i ł , gdy wszedłszy do sali uj­

rza ł w raz z Gustawem Barona E rn st który z nadzwyczajną u- przćjmością powitawszy go, za­

ją ł przy stole m iejsce. « P rzyją­

łem twoje zaproszenie kochany Panie szwagrze , » rzekł nare­

szcie E rn s t.— *Spodzićwałemsię te g o , • przerw ał mu nagle J e­

n e ra ł, «pomiędzy lakiem i jak my ludźmi nić mogło być inaczej nić mogłeś tego u n ik n ą ć .*-—

» A b , nie jestto wprawdzie zu­

pełnie zngodzone, lecz że ci dzisiaj przez prędkość uchybiłem, sądzę iż przy puharze takowe najpewnićj zapomnianćm być mo­

że.* — < Odstępujcszże więc?* —-

• P rze c iw n ie , pogodzićmy się przy kieliszku *» — Malujące się nadzwyczajne zadziwienie w ca- łć j Jenerała postawie do śmić- chu prawie pobudziło Gustawa, lecz pomiarkowawszy się, spo­

ważną miną rz e k ł: • Czemuż lak jesteś ździwiońy ? kochany o je zrj alboź to źle twój rozkaz wypeł-

(8)

)<>$»( 112 )o?o(

niłrm ?» — «Niegodziwy, » krzy­

knął Jenerał. — * (Józio znaczy? « niespokojnie pytał się gość. —

• Nic wcale kochany szw agrze, « ndrzekł śmiejąc się Jenerał,

• Zgodą więc będzie przy kieli­

s z k a c h . • N a c h y li w s z y si«; tło Gu­

stawa, szepnął mil <l<< ucha: ,«Te»

fig ie l musi być nagrodzony. Przy­

szli) Uli jutro twoich dłużników.

Lecz na przyszłość wymawiani sobie takie nieporozumienia,*

— o o o o o o o —

W1EB55 TU KOBIECIE!

W pewnym romansie Chiń­

skim , ( ho i tam najwięcej piszą romansów , ) znajd ujemy nastę­

pującą dość komie zną anegdotę:

Pewien uczeń sekty Tautse czyli Doktorów rozumu, zanurzony w' posępućin dumaniu , poszedł raz wieczorem na przechadzkę, po­

między smutne smętarza grobo­

wce. Tutaj postrzega przy św.ić- żym jednym grobowcu młodą dumę wylewa jącą łez obfitych zdroje ą oraz dużym Wachlarzem świćzy mur pilnie owiewającą.

Nasz filozof rozumiał z początku, że to pokuta , którą sobie sama pani na inleneyą zmarłego za­

dała. Rozczulony jej przywiąza­

niem, przystępuje bliżej i ośmiela jej się zapytać o przyczynę tak rozrzewniającego postępku. A li, od|>owiedziała młoda dama ze łz a m i, widzisz we mnie nieszczę­

śliwą w d o w ę, pogrążoną w głę- łiokim smutku po śmierci naj­

ukochańszego męża. Mój drogi mąż Żegnając się ze mną na łożu śm ierlelućin, rzeki do mnie te ostatnie sło w a : Koęliana żono!

gdybyś miała zamiar pójść drugi raz za mąż, zaklinam cię na wszy­

stk o , poczekaj przyiiajniąiej, aż.

wapno na, mym grobowcu wy­

schli ie ! A tak, dodała ta kochaiia żona, muszę je wachlarzem ma­

chając su szy ć, ho w id zisz, jak jeszcze strasznie mokre!

—M8+OS—

P o m n i k d l a K o b e n s a . Rzeźbiarz Geefs w Brnxełii za jmuje się obecnie u kończeniem modelu do posągu Rnbensa, który podług tegoż modelu skruszezu ulany/.wystawiony będzie w Ant­

werpii na placu Najświętszej Maryi Panny. Rzeczone miasto wznosi ten pomnik dla swojego sławnego ziomka.

W Ksasow/k, Gziomkami Józefa Czecha.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ona siedzi na podnieśietaiu z ziemi i na które lewą ręką się opićra i przedstawioną jest w po­. łożeniu wyobrażającym

stawał niewiedział; ale gdy się przebudził, ujrzał się leżącym na ziemi , na nieznajomćm miejscu , pod nieznajomem niebem.. — B y- łażto ziemia czy

— Artur zamknąwszy się w swoim pokoju, napisał list do Maryi pełen rospaczy, wystawia­.. jm y S i Jeo® miłość ku nićj, jego źal f s powodu uczynionego

powrót bladego księżyca wyglą- ilany był przez bićdną dziewicę, jak wygląda astronom zjawienia gwiazdy, od której jego sława, jego życie zależy; a gdy

Rozogniona tćm imagi- nacya podżegała jego namieję- tnośe, a upokorzenie którego m iał doświadczyć dręczyło jego duszę bo czlćruasly dzićń ju ż był ubićgł

re co kilka lat się odmićniają, których edycyi połowa idzie na obwijanie, a na których i tak jeszcze pp.. księgarze

Ryszard Lenoir przemycał co tylko było w jego mocy, i przyczynił się nie mało zsw ojćj strony do zarzucenia angielskićmi towarami Paryża, gdy oto przypadek,

d zi; wszakże niedobrze bard/o robićmy, bo gdyhyśmy owszem do takich zachęcali , nieraz nam ła tw ie jb y b y ło odkryć, zdolności, skłonności młodzieży, a