Pismo to wychodzi ___ > Zaliczenie na 3fiść trzy razy w tydzień YTJ
■> ■ '■7^ A TF
Nr«w wynosi Zip.to j e s t : w Punie- JlA
.KM I B B.B.
jÓjL. fi ■ przyjmuje się wdziałek , Środę i księgarni Czecha,
Piątek, o drugiej
LITERACKI.
w handlach Korbapo południu. i S clireibcra.
Poniedziałek 25 Czerwca N " 15. 1838 Rom .
KOT ZALOTAY.
W U R O C Z Y S T O Ś Ć Ś. J A N A 1573 ROKU W PARYŻU.
( s FRANCCZKIEGO. )
Z w yczaje, uroczystości , tych czasów zetknięcia się wieków i>re- dnich z wiekami noweini, dziwnie odbijają ua ile widzenia naszego, przeto tym bardziej są poszukiwa
ne im zda rżały się « elnv i lar b ży
cia prywatnego , mniej baczności historyka zwracającego. tY ieleś- my może stracili na tein Ickce wa
żeniu domowych zw yczajów , ho leż dziś już niewątpićmy że domo
we iin logi, zostawnją piętno na charakterze całego narodu.
Siniejemy się c zęsto , s czczych pam iętników , jakie ukradkiem piszą sobie panny i chłopcy mło
d zi; wszakże niedobrze bard/o robićmy, bo gdyhyśmy owszem do takich zachęcali , nieraz nam ła tw ie jb y b y ło odkryć, zdolności, skłonności młodzieży, a nieraz znaleźlibyśmy wuieli pewne spo
strzeżenia, pewne nolj-; których wartość za cały ogrom zepsutego papieru sowicie nagrodziłaby.
Biblioteka królewska w Pary
żu, mnóstwo ma takich memoria
łów na pargaminie, spewiią o- szczędnośeią opra w ionych; i bl- hłiolekarze zwykle do nich t y f e cenę czasu przy w ięzu ją; w cale nie załecBjąe odezylywanie szpera
czom starożytności. L eczzatop i
sarze dzisiejszej w ziętuśei, pisa*
rze rnmaijBiów , Slego tylko ezer- pa ją źródła nektarów, eo im sławę większą nieraz przynosi, niżeli Ilypokreny staroświeckiej, prze- szłowieezni mącicie,e. O w szćijt więećj, pow iem , ci właśnie grtin- lowniejszą robią sławę eo lepiej poznali
kÓAV średnich.
Fryderyk Soułić mniej śpiewa wyrazam i, lecz więcćj prawdy, więcej natury, więcćj c/ieka ma
tuje niż Balzak. Balzaku romanse za dziesięć, piętnaście la l, do
świadczą losu w zięlo ści, na po- szczegóły domostwa wie-
)° t ° ( 9 8 Joto(
czą lk ii n a szeg o w ieku rom an sów pani lir u d n c r , pani de G en tis , w y ższein i n iez.:»wotłr>i<; od . ty cli o sta tn ich gadaui u , ale za
śeietn s lealru ż y c ia , o só b do k tó- r v e li a I lio u 11 u z i j e a u tor ro li i I, a I bo czy teln ik w i (naginać i i s w o je j, ze zg a śn ięciem d zisiejszej m o d y , r f e m a o s e B alzaka będą na tej sam ej p o sta w io n e jnitee, e o ty lu ju ż p isa
r z y za jmu je. W rom ansach B a l
zaka jest s t y l, i to m o z e d z istc jsz y , z m ie n n y , m o d n y , a le o r z e c t, w c a le tr u d n o , g d y tym czasem -aoulie p isze cza sy d a w n e , op isu je p ew n e H t h le , z w y c z a j e , obiera w piękne s t r o j e , w piękne Formy antyk w a- r in s z ó w sp leśn ia łe s p r z ę ty , w ię c e j , o trzęsą s k u rzu , i piękną nam p rz e sz ło ść w y sta w k i', j ; |k p ię k o y m eb el StUFaSwfeEki pOFządttle i p itn ie str z e ż o n y .
S o u lie przerzucając m n ó stw o m ćftJoriąłóąt, z nich m ięd zy w ieli,, p rzytarza nam następni, p ow ieść:
« W e zora d w u d z ie ste g o g r u dnia 1 5 7 5 r o k u , w k ofeinie ś w ię teg o G e rin a n a A u .s e rs k ie g o , o d- b y ł się ślu b jejm ości R ó ż y R a ta - r z y u y Q u im ie b u e u f E P a u a P io tr a z B u , r o tm istrza łu c z n ik ó w i s t rzel có w gród zk ic b .
» Ś l u b te n b y I wypadkiem g ło - śuej przygody K o ta zalotnego.,
przypadłej w c z a sie S o h o tek ś w ię tojańskie Ii, te g o ż rok ii , s k tó ie j P an P io tr tak z ręczn ie p o lr a lilk o rzy sta ć,
O w ó ż t a g ło ś n a p r z y g o d a : D w u d z ie s te g o tr z e c ie g o C zer-rt o w ca roku 1 :5 7 5 , W rogu placu
, w ła śn ie na końcu linij to tus n ik ó w , k o s z a r z y , strzelcó w i pi
stolet n ik ó w g r o d u P <i ry zhi»g<i, po stała dla p o w strzy m a n ia iloku g m in u ku ogttiskoiH^Manęfeijafciś d .iiiła , pięknej p o s t a c i, bugalu przybrana , a le w e w zrok u i we w z n ie sio n e j w y so k o g ło w ie , w i
dać b yło zb yteczn i, d u m ę m ie
s z c z k i, eo przeszli! na p anią, dzię
ki w a żn y m trzosom i panu Q ui- ą u e b o e u f co ją d la pien ięd zy zaśłu- l> ił, a przed rokiem o d o n w ł , t lic z n y m z a lo to m z o s t a w i ł bogatą w d o w ę . Ż aden zOtUCZająeÓj ją m ło d zieży nie m ó g ł za żadne pie
n iąd ze , d la niej z n a łó id w u ln eg u o k n a. C iek a w a P an i m u sia la w ięc p ieszo cisn ą ć się m ię d z y zg iełk lu
du , a p o słu szn i kaw alerow ie, s w e m io s o b a mi o d d z ie la ć ją m u sie U o d b ru d n ego g m in u , i zasła- iiia ć od n o ź y c ó w rzezim ieszk ów
m ie jsk ic h .
W ż d y ć m im o te w s z y stk ie za
b ieg i , n ie d o szła b y P a n i ta na m iejsce ja k ie zajęła , g d y b y nie
)o|o( !W )oło(
Roi mistrz Piotr z Ru , on spo- slrzeglszy znajomych sobie punie:
c z ó w , rożkazał swoim łuczni
kom , tę Panią dalej przepuścić.
Pierwszy to raz w życiu swoim Piotr z Ru spostrzegł Jejmość Ka
tarzynę. Kraśna uroda, i zbylko- wy strój , bardzo atu: wpadły w oko ,, a więc oświadczy! o ile był szczęśliw y jej ’<woje służby zale
cić. Pani (^uiąUeboeufŻiiUUOinu od powiedziała, i Rotmistrzsię od
dalił mocno zmartwiony, ale juz nić ni ta I odwagi odeprzeć niegrze- czuość obojętnością, gdyż wdzię
ki Pani silnie na Kotmislczu dzia
łały. Stanąwszy wszak ze opodal, pilnie zważał , jakież ona traktn- wała paniczów co ją bliżej otacza
l i , a z niemałą pociechą widział, że im równie jak królowa swoim poddanym rożkazy wała, a co na j- więcej my iniłćm było, że żadne
go o i ezda wała się więce j przeno
sić. Zauważył te ż ż e Pani tak du-w inna lubiła się jednak zadawać z kobietą gm in u , która od dwóch godzin stojąc na jedtióm miejscu
i iie przestała ani stfonboó Ani w y- rzekać.
Rotmistrz widział uśmićcby i Paniczów i Pani z biednej kobić- ty, a więc się zbliżał, na sobie przezwyciężyć nie mogąc cieką-
w o śc i, s czego tam lak chichota
no ? W id m usłyszał jak stare ko- bićcisko dokończą i o wy czekać na kawalerów dam y:
* Przez świętego Jana moi P a
n o w ie , rada by ni W a s widziała oko w oko s s o lią , poszłabym o zakład że wąs jego przestraszyłby was z.c, boć ni u on w fęeąj sterczy, bardziej w’ górę uastrzępiony niż tych wszystkich trclnisiów pięk
nych , co to otaczają jakąś lam księżnę pieszą.»
ł l f i i ba bo , za n'oła ł Piotr z R n^»iiiewąż mi się uwłaczać tćj dostojnej pani, albo cię wnet każę um ili) łucznikom porwać i do wię
zienia wtrącić. »
-D ob rzć ! dobrze ! » Odparła kobióla , « ponieważ ona między nas przyszła, tym goi zęj dla m ć j.«
«Mówię ci milczeć, » przerw ał Rotmistrz.
«Mój panie, • rzekła pani Ka
tarzyna , «ta kobieta mię iiawi , a waść zbyt jesteś usłużny, i kloź oto prosił?»
Jeszcze razRotmistrżsięamar- tw ił, i W myśli swojdj przysiągł u karcić dumę zucbwałćj Jejmo
ści n przy pierwszej zdarzonej po
rze. Odda li ł się więc jeszcze, i nie- słyszał jak Jejmość Katarzyna .rozpytywała się, co by Jo acz był,
)°i°( io o )°i°(
ten lę g i chłopak , co tak k szta łtn ie się trzy m a , co tak zręczn ie na sz a bli się u p ie r a , a tak o p ió r a , ja k b y m ó w ił: «o to mi moja za ha w a !...»
T y m czasem fi;««*oł IX p rzy b y ł, p od an o mu pochodlłi*t z h ia łe g o w os ku o d w uch fu ii tarli w a g i, i u - strojon ą w w ę z ły s c z e r w o n e g o a>
k sam itu . N ajja śn iejszy P a n , z b li
ż y ł się do d rzew a ś . Jana , i p ier
w sz e pod nim zap alił łu c z y w a . P u czem od d alił się na K atu sz , o- g ień po matu och la n ia l ło m y i e brus ty i beczki w y so k o w z n ie s io n e ok oło d r z e w a , i w ted y M ichał N'oiret p r z y się g ły trębacz króle- w sk i i sześciu tręb aczy to w a r z y s z y trąbili fa n fa ry , i w idok się roz- w ijn lp o e ie s z n e g o ig r z y sk a . K oty p o w ią za n e i n a g ro m a d zo n e u sp o dli d r z e w ą w n et z a c z ę ły w eó żn y m kieru n k u na różn e się stron y rzd>
e a ć , je d n e drapały się na sam s z c z y t d rzew a i stam tąd rzu cały s ię w sto s z ą p ą lo n y , g d ^ e w śród m ru czeń eo g łu s z y ły dMWlęktrąli, g i n ę ł y : inne zaraz sobie śm ierć o- kropną o b ra ły . W t y m sś r ó d p ło m ien i , w y su w a się m istrz k«»t, w y la tu je na n ajcięższy w ie r z c h o łek d rze w a , p rzew raca o c z y ma ja -
»kra w szó m i nad plouiióń o g u is k a , tv je d n y m ż e OEfflBP nad w sz y stk ie ś n ie c liy , g ło s baby za k rzy eza ł s ca łej siły :
«T u! tu! m ój m aik u ! m ój kot
ku m ój m iły m a!ku ! »
B y ła to w ła śn ie o w a stara ko- bieeina przy J ejm o ści K atarzyn ie stojąca , co s w e g o pozn ała k o ta , kot także p ozn ał g ło s sw o je j pani, g d y ż pokrzepi o u y jej w o ła n i eiu w c h w ili k ted r m b u gim p! w płom ie
n ia ch , je d n y m s u s e m , a su sem cu d o w n y ni z drzew’® p rzesk o czy ł fe g n ió w k r ę g i. D z ie się tn ic y ro strzegli zgliszcza, eb rieli zurbw a- łe g o p o w strzy m a ć k o t a , lecz len się im w y m k n ą ł, i prostO-dO-sWej pideeiał p an i. W iele b y ło śioirclni w ie le w r z a w y i o k la sk ó w w ie le , o b w o d z ę w ielk iej k o c ie j , M tiyrli w g m in ie .
B e c z te śm iech y te oklaski, O- k ropne wrzaski p r z e r w a ły . Kot iw tekająe , w p a k o w a ł się pod spó- d n iezk ę Jejm o ści K o tń f W ille, i Iak szk a ra d n ie ją u g r y z ł i o b sz a r p a ł,
•że az upad la bez z m y s łó w na dwo
rzan ó w cn j ą o t a c z a ł i. K iedy ci ją z e zgiełk u u n o s ili, B o tn iistr z z B u , co przy b ieg ł na p ierw szy ru
m o r te g o p r z y p a d k u , iijźrza ł na ziem i pikąśprzepaskę> i b ia łeg o a- tłasu b o g a to h aftow an ą i sróbrem p rzety k a n ą , ił o m y ś l ił s l ę ź e t ó n tie siała bydż. p o d w ią zk a palii K ata
r z y n y , którą ni u sia ła z g u b ie , w c z a sie tych k r w a w y c h s kotem z a ta r g ó w . B o tn iistr z ją p o d n ió sł,
')°to( <01
i sch ow ał jak klćjnol jak i, a le je - szcęe nie miał m yśli i e kiedyś bę
dzie w inien jej sw oje szczęście.
M iesiąc upłynął od czasu tejo- kropućj sceny pani Quiqiiebucuf', jeszcze była chorą od ow eg o w y padku, u Cu dzień H o l in i s l iz przy
ch o d z iło jej dowiady n a ć s ię zdro
w iu . T a ciągła ottenciju podobała się dosyć b a rdej pan i, ja ko ż , skoro m ogła w siać z łóżka kazała zapro
sić Hol m istrza, a nawet pozw oliła do sieb iesię zalćrać. W sz a k ż e by
ło to tylko w celu pomnożenia sw eg o pOCzlU, piękną zdobyczą , jesz cz e jeduytu paniczem , kszlał-
lo yi i i a okazałym . Z aw sze n ieczu
ła , zaw sze liułamulka sta ły m or
szakiem co się w k o ło niej w iercił.
H o l m istrz gu bił się w uailskaki- w a n iu eb , ale pani Katarzyna ani krzty dla w zdychającego nie była łagod iiiejszą. Kiedy jed n ego razu przed tą pięknością surow ą pe
wien kawaler rozpraw ia! o w ese
lu co się tego sam ego w ieczora odbyw ać m iało , i rzeki w końcu, dum ny szczęściem sw ojem . «Ja będę na tvm obchodzie m iał naj
piękniejszą c z ę ś ć , od W iążę pod
w iązkę pannie m łod ej, » — « D o
praw iły?* rzekła s pogardą Jej
m ość K alarzyiia. « N ieiozu m ien i jak m oże się kobićta poddać lak
p rostem u zw yczajow i 5* 'co do in n ie , potrafiłam się wybić s pud tych fo rm , kiedym ślu b o w a ła pa
nu Qtłiqueboeui*. ■
P r z e z ja k ieś d ziw ne natchnie
n ie , K o tin islrz eo nigdy nic śm iał się bardzo mięszue do rozm ów po- wszeefettyeb pani K a ta rzy n y , len raz rzeki s pew nością i uiejakąś zi
m ną obojętiiośeią.
« Dla Im ga, p a n i! jeśli nie po- zw o liła śjćj odw iązać w dzień we
sela pozw oliłaś in nego c z a s u , ja nawet mam u m nie podwiązkę , eo pani porwał pen ieu śm iałek. •
T o zbladła In szezcrw ięiitała dumna Jejmość, lecz rzekła sprze- k ą sein : «Co tu w aść praw isz jest w ierulue k lam slw o, i oad lem tyl
ko boleję "że niemam n i brata ni m ęża coby w aśeia ukareił prze
ch w ałk i. •
— <Nie potrzeba an* męża ant brata,* krzyknęła przytom na m ło
dzież, • ■ jeśli pani pozw olisz , my Hotmistrzii bierzeiny na siebie, i zaręczam y że w ięcćj kłam liwych plotek tw orzyć niebędzie. >
• T ędzyście panow ie w szy scy , ani w ątpię , wiciu w as mnie w y zyw a?* przerw ał z zimną krwią H o tm islr z , ■ siedm iu je śli się nie m y lę , w zzystkieb siedm u przyj
m uję w y z w a n ie , ale pod jednym
102 )e>o(
w;i r m i k i cm Mości panow ie, że się Wprzód zatożem y. >
« O c ó ż ! O c ó ż n a p r z y k ła d ? « w s z y s c y z a p y la li.
«Ze jak w dwóch dniach ż y w e
g o czy umartego zu ch w a lea , eo p o r w a ł p o d w ią z k ę pani Qui<|tie- hoeuf n ied ostaw ię, i juk jeden z w as ośmieli zaprzeczyć położy
w sz y rękę ha se r c u , że to n ic j e s t ten sam , o kim m ow a, lvsiąc z ło tych z a p ł a c ę . »
Panicze spojrzeli się po sobie, każden i ciekawy i n iepew ny, na taką p ropozyciją; Jejmość Q ui- m iehoeuftylko wołała: «przy|inij- cie W aćp an ow ie sta w k ę , przyj- m ijc ie , zaręczam w am w ygran ę, b o gdyhyśeie przegrali byłabym kobieta bez c z c i, ja przysięgam B o g u n ajw yższem u , że nigdym nieuchy biła s o b ie .»
— « P rzy jm u jem y ,» odrzeklt zalotn icy, «i w ygraw szy pom- ścićiny Jćjm ościny honor naszćj p a n i! •
— « Lecz jeśli w y g r a m , za
w sze niew zruszony R otm istrz rzecze: «Czy będziecie się bili Moi panow ie , za honor damy co dała odw iązać sw ą podwiązkę ?»
W sz y sc y raz jeszcze spójrzeli s ię , w ięcćj jeszcze zm ięszani taką k w estiją$ w ięc R otm istrz widząc
ich cli wianie się dalej lak kończył:
— «W ahacie się panowie? Do
brze ! otoż ja jestem od was wspa- niatemyiłni/j^ży, Wie tylko że w takim nawet razie będęzwam,!po
jedynkow ał, ale zaręczam^inue- nicm moim honor tej pani osłonić, przyjmu je J e jm o ść moje slliżby?
— «Co?» przerw ała pani Kata
r z y n a , “jeśli w ygrasz jeszcze mi sw oje clicesz dać imie?>
— «T a k , nie inaezćj moja p a n i!»
— «N ie nie staw iam —- zgoda«
- o d rzek la ze w zgardą.
— « A więc zgoda ,» dalej mó
wił Rotm istrz, “pojutrze, o tej samćj gadzinie fu w tem aatwan miejscu , żywego czy umarłego dostawię wam winowajcę.-
— “Ż y w e g o ! p a n ie ... gdyż chcę go zagadnąć ,» rzekładania ledwo m ogąc od gn iew u .
— «I nam będzie inusiał cóś odpow iedzieć śm iałek- — dodali przytom ni Panicze.
R otm istrz de R u pożegna, ko
ło z uśm iechem , i oddalił s ię .—
N adszedł d z ie ń , w szyscy się zebrali , każdy oczekiw ał cieka
w ie, chw ili kiedy się drzw i otwo- trz ą , kiedy się R otm istrz ukaże.
— W tem się ogrom na skrzynia zainczyslu w tacza, za nią spokoj-
)°I°( 103 )°ł»(
ny i z uśmiechem złośliw ym , wchodzi do komitaty piękny R ot
mistrz. Postawiono skrzynię na posadzce, służba się oddaliła , Holiiiistrz de Ru wyciąga z za
nadrza pakieeik , rozw ija, i po
kazuje Pani Quiqueboeuf pod
wiązkę. < Poznajesz ją P an i?—
czyją je s t? »—
Jejmość zaczerwieniała od li
cha d o ucha , — ale nie chcąc kłamstwem poddać się w podej- źezeuie, rzekła — «przy znaję że jest moją , alem m usiała ją gdzie
zg u b ić.» —
— « Panicze mocno się zuiię- szali. I Jejmość też nie pom ału — Rotmistrz tak dalej k o ń czy ł i
«Nie Mościa Dobrodziejko , nie zgubiłaś jćj , bo śmiałek CO ją porw ał, (u , w tej skrzyni jest zam knięty.» —< «l
— «Proszę go tu pokazać ! « rzekła zm ięwana Szlachta. —
— « Przepraszam , M iłościwi P a n o w ie ,» rzekł Rotmistrz, żem go kazał związać -—- bo jakkuł- wiek wszyscy jak tu jesteście, macie wiele męztwa, wiele serca, s tein wszystkićm mogli byśeie się cofnąć w t y ł, gdyby on swoim wąsem wam bliżej m tisknąi.»
T o mówiąc otwiera skrzynię—
W szy scy w nią jednocześnie za
glądają— i cóż na dnie jćj widzą?
— kota ! ow ego sławnego kota, CO W fałdy Pani Quiqueboeuf był się tak wplątał. —
W szyscy parsknęli od śmie
ch u , na przypomnienie przygody sobolek święlojańskicb — «I cóż P an ow ie, kto z was zechee za
przeczyć prawdzie? » zapylał Rot
mistrz — «Skłaniałżeinli?>
— «O ! nie! zaprawdę n ie , jesteśm y gotowi zapłacić tysiąc złotych , nawet zaraz,* odpowie
dzieli kontenci z rozwiązania P a
nowie.
— «A W a sz Mość Pani, czy Zgadzasz się na przegraną za
kładu , i dotrzymasz słowa jak ei panowie ?»—
W sz y sy jedno zgodnie za
wołali : • ale któż zaś widział? Da
mę tak łapać za słowo ! — Zre
sztą tyle n a s, od tak dawna zaleca się do P a n i, jakżeby mogła dać pierw szeństw o, nowemu zalo
tnikowi , co tylko podstępowi byłby winien swoje szczęście. »
Jejmość Qiiiqueboeuf chwilę się zastanowiła, nakoniec rzekła :
— .Jużci też niew ićm , czy m iło ść, czy alfekt większy jest w Panu R otm istrzu, czy był więcej zręczniejszym mnie zła
pać za słowo. Ale to pewna moi
)»!»( 104 )°!°(
piękni panowie ie waszego zw ąt
pienia nie zauważyć niriiiogłani , i mało trzeba było abyśeie o ezei mojej złego nie powzięli poro
zumienia. Podwiązka zachwiała wasza dobrą w ia r ę , a że ją od niejakiejś rh w ili mocno polubi
łam pozwolę memu mężowi ją przewiązać* »
Takim <o sposobem , i temu przypadkowemu podstępowi R o t
mistrz de Ho był winien swoje szczęście, którego dziś kosztuje.
Stara kobieta, kot je j w ła sność, znalazły w domu państwa de Hu nagrodę za oczęstnielwo do ich połączenia.
Fryderyk Soulie.
Dokumentu lego zw y c za ju , widzieć można w rejestrach mia
sta Paryża.
■ Paye a Lucas P o m m r m u ,
> l’ un des cummissaires des uuais k de la ville,cent sotis-parisis pour k avoir łó u rn i, duraut trois an-
■ nees fiuies a la saint Jean 1 3 7 5 .,
> tons les chnts qu’ilfa llo it nu dit
• Jeu, comme de coutume, et mćme
> pour avoir łó u rn i, 11 y a on au,
• oii le roi y assista, u u renard ,
» pour dónner plaisir a sa majeslć,
» et pour avoir fourni nn grand
» sae de loile oii esloient les dits
■ elials. • Napełniano tedy, lenii bićilneini kolami w ór , kosz, be
czkę , i zawieszano lub staw iano to wszystko pod drzewem Jana, ogień podkładał sam król ; Lud
wik XIV. ostatni, i raz jeden tylko był obecny czynnie, tćj zab aw ie, zwyczaj wszakże pó
źniejsze czasy wygnały, wraz s przysłowiami z języka i zwielą inneuii pamiątkami, co wieki no
we ze średitiemi w iązały.
W Bretanii więcćj było po
dobnych praktyk , zda je się że W - j w w 1 sięgały czasów Drut-
<lów , i ieb ofiar okrul nycli, na- przykład O lb rz y m a , gdzie sła
wiono s chrustu uplecioną ogro
mną k la tk ę , postać człeka ma
jącą, tę napełniano jeńcami’wo- jc n u e in i, którą potem ze spodu
zapalano.
Z n ik ły ofiary z łu d z i, dobro
czynną nauką Chrystusa , a pa
miątka w zwyczaj zainićiiioua, na kotach ofiary dopełniała.
— O O O 0 O O O —
Znaczenie przeszłej Szarady;
Romanse.
W Kr a ko w ie, Czionkami Józefa Czecha.