TANDEGIARZ.
WIEK BRONZOWY.
LORDA BYRONA.
(D a ls z y c ią g ).
N ajszczytniejszy z W u lk an ó w f P ło m ien ie Etny nikną przy to b ie ; niczem IIck la nieuga- szona; w ybuch W ezuw iusza zdajc się w idow i
skiem zw yczajnein dla patrzących podróżnych na jego udeptanym w ierzch o łk u . Ty sam sto
isz nieporów nany p ło m ie n iu , dopóki nienastąpi ten w którym sp ło n ą w szystkie C esarstw a.—
A ty, drugi żyw iole rów nie mocny i okrólny w d an iu nauki zdobyw com , Niestety 1 zawsze darem nej ! którego lodow ate sk rz y d ło pow iało nad zaniem iałym n ie p rz y ja c ie le m , aż z każdym p łatk iem śniegu u p a d łja k i bohater, Twój ścisk dojm ujący i cichy, tak p rz e n ik a ł serca, iż w je«
dnym ję k u całe g inęły zastępy. D arem nie szu kać pocznie S ekw ana n a swoich brzegach ty*
siące w esołych synów z w alecznych szeregów ; darem nie F ra n c ja przyzyw ać będzie swą m ło dzież do w innic. Krew ich prędzej od w ina u p ły n ę ła , lub w zm arzłych zlodow aciała m u miach, na północnych pozo stała rów ninach. -—
Już w spaniałe Italii sło ń ce nicobudzi swych
dzieci: bez prom ieni dla nich zostało. Cóź po- w róci z tłu m u trofcjów w o jen n y c h ? W óz zdo- bywcy strzaskany i N ieugięte zdobywcy serce!
N a nowo brzm i róg R o la n d a , i nic na próżno- L iitz c n , grób przem ożnego niegdyś Szw eda wi
dzi go znow u zw ycięzcą, ale niestety! nieumie- rającego. W idzi Drezno, trzech despotów spie
szących pow tórnie przed oblicze ich P a n a —Pan®
ja k p rz e d te m .— Lecz tu p rzesilona fo rtu n a o- puszcza pole, a zdrada Lipska każę uledz nie
pokonanem u. Ryś Saski odstępuje lwa strony;
przew odnikiem n ied źw ie d zia, w ilka i lisa zo- staje. W raca do swojej jam y lasn w ład n y mo
narch a, lecz tam spokojnej nie znajduje le ż y .-—
O F ran c y o ! b u rzo n o tw oje od daw na kwitnące p o la , jako ziem ie nieprzyjacielską: o każdą jej piędź w alczo n o ; aż znow u z d ra d a , jedyny do
tąd jego zw ycięzca, spojrzała z góry Monlina- s l r u , na obsaczony P aryż. Ty W y sp o , która z blisk a na E tru ry i patrzysz Ogrody,- sta ła ś się dum y jego p rzy tu łk iem chw ilow ym , dopóki pła- cząca go ojczyzna nic w e zw ała w n iebezpie
czeństw ie. W jednym pochodzie odzy sk ał Cię F rancjo; a droga jego b y ła jednym długim łę*
gicin ( lu k ie m ) tryum falnym ! —
O krw aw e najniekorzystniejsze W aterloo?
które d o w odzisz, że głupcy także mogą mićc kolej szczęścia ; p ó ł om yłką a p ó ł zdrad ą wy' g r a n e ! — O smutna Siej Heleny wyspo z klucz*
nikicin tw o im — S łu ch ajcie; oto się Prom eteusz
ze skały swojej odwołuje do ziemi, powietrza 1 oceanu, do wszystkich którzy czuli lub czuja jego potęgę i chwałę: do wszystkich którzy je
szcze usłyszą to imię równie wieczne jak są lat koleje. On daje im naukę tak długo, lak czę
sto, tak daremnie powtarzaną—Nieczyńcie krzy
wdy ! — Jeden krok do dobrego, byłby męża le
go zrobił Waschingtoncm zdradzonych światów;
jeden krok ku złemu, zostawia na imieniu jego cechę nigdy niewyjaśnionej wątpliwości. Po
wiewna fortuny trzcina, chłosta tronów Moloch czyli Pół-Bóg sławy, Cezar własnej ojczyzny, Hannibal Europy, pozbawionej szlachetnej go
dności ich upadku . Przecież próżność sama Pewniejszą wytknęłaby mu drogę do sławy któ
rej szukał, wskazując mu na karcie historyi dziesięćtysiccy zdobywców za jednego mędrca—
kiedy spokojna Franklina pamięć idzie pod nie
biosa, uśmierzając gromy które iin wydarł i ścią
gając z zaburzonej ziemi wolność i pokój do kraju który się jego urodzeniem chlubi: kiedy linie Washingtona jest hasłem niemogącein za
ginąć póki echo żyje w powietrzu; kiedy na
wet hiszpana chciwość boju i złota zapomina Hizarra a Boliwara uwielbia, czemuż niestety!
też same allanlyku odmęty które wolność roz
niosły, otaczać muszą tyrana grobowiec—króla królów, co niewolnikiem był niewolników; któ
ry skruszył kajdany milionów dla odnowienia
tych samych więzów a zgwałcił swoje i Eu-
ropy ,prawa, dla stania się igrzyskiem między więzieniem i tronem.
Ale nie, nie zaginie raz zatlona iskra ! oto skwarny Hiszpan dawny uczuwa ogień; ten sam um ysł w yniosły, który przez ośm długich wie
ków wojny, inaurów z kraju wypędzał powslaje n a nowo. Gdzie ? oto w tyin mściwym klim acie, gdzie niegdyś imię Hiszpanii znaczyło zbrodnię, gdzie Korteza i Pizarra powiewały chorągwie.
Świat ten młodociany odkupuje imię nowego.
Dawna to dążność świeżo obudzona, dla n a
tchnienia duszy w znikczeinniałe c ia ła ; duszy, jaka niegdyś odpędziła Persów od brzegów gdzie grecya była. Nie! Grecya ź y je n a nowo. W spól
n a dziś sprawa jedno serce nadaje milionom nie
wolników wschodu i Helotoin zachodnim ; ten że sarn sztandar na szczytach Andów i Alhosu rozw inięty , nad obydwoma powiewa światami.
Aleńczyk na nowo przypasuje Hermodjusza oręż.
Ghilyjczyk wyrzeka się obcego pana: Spartań- czyk znów czuje się Grekiem, a młoda wolność świezemi obradza pióry kacyków przepaski.—
W ażące się w obradach Despoty, na próżno m nie
m ają ustrzedz się Atlantyku burzy; potoczyste zbliżają bałw any przez Gibraltaru cieśninę; zlek- ka ciągną po nad brzegiem na pół ujarzm io
nej Francij; walą się przez starą Hiszpanów ko
lebkę , i co tylko m iały przyłączyć Auzonią do
wielkiej całości; lecz odparte ztanUąd (lubo nie
nazawsze) dążą do Egejskiego morza. Tam na
dzień Salam iny pam iętne, podnoszą się groźnie, ani sic tłu m ić dadzą tyrańskiem i zw yeięztw y.
Sam otna i zgubiona, opuszczoną zo stała w osta
tniej potrzebie od clirzcśeian którym z a u fa ła ; spustoszona kraina z w ycieńczonem i w y sp y .—
Zachęcenia do w ytrw ania w podsycanej w ojnie;
w ym aw iania się z pom ocy; zim ne opóźnienia, przew lek an e w nadziei zrobienia z niej łu p u ; oto histoi-ja jej dolegliwości! D oznała G rccya żc przyjaciel fałszyw y gorszym je s t od najw ścic- klejszcgo n ieprzyjaciela,
A le te in le p ie j:Grecy tylko pow inńiby oswobodzić G recyą, a nie bar- b arzy n ice w masce pokoju. Jakżeby A ulokra
ta poddaństw a b y ł królem niew olników j
w y .zw a la ł n aro d y ? Lepiej służyć dum nem u M u
zu łm anow i, niż powiększać b łęd n ą kozaków ka
raw anę; lepiej pracow ać dla panów', niżeli n ie w olnik niew olników , stać u drzw i m oskala — bydź liczonym na hordy, k a p ita ł ludzki, m ąją- tek żywy, istniejący tylko dla u c isk u , w ydzie
lan y tysiącam i jako przyzw oita nagroda p ie r
w szych Cara ulubieńców ; w łaśnie kiedy praw y w łaściciel z ie m i, nigdy uśnąć n iem o żc , żeby mu pustyń Syberyi sen na pam ięć wieprzy w iódł.
Lepiej w w łasnej poledz rospaczy i pędzić w iel
błądy , niż napasać niedźw iedzia.
N ie ty lk o p r z e c ie ż
w zniszczonej krainie,gdzie w olność swój początek od narodzenia czasu lie
czy: nietylko gdzie tłu m Inkassów w cieiności
pogrążony przez wątpliwą przegląda chmurę ta
nowa pow slaje ju tr z e n k a ; głośna rom antyczna Hiszpania pow tórnie odpiera n ajezd n ik a. Już to nie Rzym ska osada lub P unick a Horda p ra wem miecza domaga się jćj ziem i. Już to nie W a n d ały ani W izygały oszpecają tc b ło n ia . Już tyeli niem a. P rzecież ich w iara, ich m iecz, ich w ładanie w w iększej liczbie niż sami byli, zostaw ili tu n ie p rz y ja c ió ł C hrześcijaństw a, za
bobonnego m o n arch ę, rzeźnicze duchow ieństw o, inkw izycyą z ognistein igrzyskiem , z krw aw em .A uto d a f e ludzką zażeganćin podnietą. Sie
d z ia ł Moloch k ato lic k i, spokojnie, okrutny nie- p rzebłaganein używ ając okiem roskoszy z okro
pnego konania w izerunku. K ról surow y lub słab y , pycha ch e łp liw a z len istw a, daw no znik- czcinniały magnat} w yrodny sz la c h c ic , chłop m niej schańbiony, lecz uciśniony więcej; b ez
ludne k ró lestw o ; dum na niegdyś m ary n ark a k tóra o styrze zap o m n iała; groźne daw niej za
stępy, w yszłe z szyków; próżnująca k u ź n ia , co T oledóńskie w y ra b ia ła głow nie; skarby zam or
skie które zaw ijały wszędzie wyjąwszy do b rz e
gów których k rw ią inięszkańców w ydobyteini zostały. .Sam naw et języ k mogący sic z Rzym skim u b ie g a ć , niegdyś w szystkim znany n aro dom jako ich rodow ity; zaniedbany lub zapo
m niany. Talią b y ła H iszpania. Ale taką ju ż teraz nieiest i niebędzie. Ci najgorsi Ci dom o
w i n ajez d n icy , uczuli now ą num ancką duszę
starej liasty ly i. Powstań, powstań niezlcknio-
ny Taurydorze! odzywa sio znow u ryk byka Fa- laryiskiego. Siadaj na konia rycerski Hidalgo niepróżno wznów daw ny okrzyk , , Święty Jakób i H isz p a n ia ! “ Otoczcie ją rozbrojonem i p ie r
siam i, sław cie zaporę którą Napoleon z n a la z ł, w ojna w ytępienia, zniszczone pola, ulice licz lu
dzi jirócz zabitych, dzika S ie ra , z dzikszym je szcze G erylasów w ojskiem , co na sępich skrzy
d ła c h za ustaw icznym ubiegają sic łu p e m , za
w zięty inur Saragossy najpotężniejszej w up ad k u , mąż
wuniesien iu duszy ludzkie przecho
dzący siły , dziew ica am azońskim w ładająca m ie
czem , sztylet
A ra g o ń s k i z T o le d a n s k ie j s t a l i ,sła w n a w łócznia rycerskiej K astylyi, niechybna n apaść K a ta lo ń c z y k a ; Rum ak A udaluski na h a r
cu pochodnia do zrobienia Moskwy z M a d ry tu , a w każde.in sercu odw aga Cyda, la k ie r n i S»y liście, lakierni jesteście i lakierni będziecie. Idź tera z naprzód F rancjo! (r. IS23.) zdobądź nie hisz p a n ją ale T w oją w łasn ą w olność!
( dalszy ciąg n a stą p i)
N O W IN Y.
P o lak sensat w szedłszy do izby poselskiej,
z a w o ła ł: co mi to za posło w ie! wszyscy m ło
dzi, wszyscy trz e ź w i, wszyscy c h u d z i, pustki w
b r z u c h u , pustki w g ło w ie ; m ało ły s y c h ,
golonych głów praw ic niew idać , o kontu-
sz u ja n i pytaj, naw et twarsęe nic pobkie, gdzież
się podziały czupryny a przynajm niej pudry,w ąsy
sarm ackie, kontusze, żu p an y ,o p o ń cze,
b ó lyc z e r
w one, żó łte, pasy kosżlow ne, karabele? Nie tak
b y ło za mojej pamięci: zasiadali lu spaśli PI*.
bracia jeden przy drugim , kiedy sp o jrzałeś do T u r n a zdaw ało ci sie że patrzysz do refektarza 0 0 . Bernardynów : jednem u sie z głow y kurzy, znać że węgrzyna starego n ie je d n ą Hasze ch ły - p n ą ł—spo jrzałeś na drugiego ten z n iechcenia poziew a, ów pow ażnie drzyinie znać źc obiady nic byle jed li; tam ten patrzy na zegarek z ło c i
sty rychło czas u p ły w a , by w oznaczonym cza
sie m ógł się posilić. P an P io tr z Panem Pa
w łem przycinając se grzecznie, postępki swych żon na plac w y p ro w ad zili, sppm inając o m iło st
kach X ię d z a opala M iechow skiego , m iesza sie do nich X . Biskup k u jaw sk i ujm ując sic za winnym Bogu duszę X . O patem , w rzeszczą, ju ż ju ż do k arab el m ają się porw ać gdy w tym n a
gły następuje pokój, zgoda, w ychodzą w znącz- nein gronie ,z sejmu do X .B iskupa— sto Hasz ■wę
grzyna utw ierdza pojednanie. P r im n s R e g n i z JCMć Biskupam i ozdobieni brylan tam i, krzyża
mi złoeistem i, ro z p raw ia ją o ubóstw ie, czystości, o hcrezyach w korzenionych w krajach Rze
czypospolitej i t. p. M arszałek aż o ch ry p ł prosząc 1’P. braci o S ile n tiu m , nic to nie pom aga, sol-
■wujc się sessya do dnia następnego. P. M a rsz a ł
ka ściskają, przepraszają, zapraszają i na tein sic kończy sessya. Oto masz W Pan p raw ow ierny o- b raz daw nych posiedzeń sejinow yćh, rz e k ł do przyjaciela swego, ów stary S e n sa t. Niedość na tein: pożyw ił się nie jeden biedny człow iek przy P . Poślc, sam balbicrz od głow y i brody b ra ł zw ykle czerw ony złoty, a czasem i kilka— a te
ra z cóż od takiego m łokosa zarobi, jak W P an w idzisz?... cliee mu golić g ło w ę , mówi: że to nie m odnie, ebee mu czuprynę podstrzedz, to po starem u; ebee mu was zostaw ić mówi że żó łty , lub czerw ony, chociaż daw niej i takie nosili; zno
wu?, woła: faw oryty, hiszpankę, podbródek nic waż się go lić, zostaw , bo tak a moda. Za to wszystko p łaci przy P iw n e j ulicy gr. 15. W szyst
ko źle, wszystko źle, póki nie będzie dobrze.
SPIS PRZEDMIOTÓW
ZA WARTYCH W TANDECIARZU POSZYCIE PIERWSZYM.