• Nie Znaleziono Wyników

Ostatnie myśli i wyznania

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ostatnie myśli i wyznania"

Copied!
214
0
0

Pełen tekst

(1)

O S T A T N IE MYŚLI I WYZNANIA J. W Ł. DAWIDA.

(2)
(3)

J A N W Ł A D Y S Ł A W D A W I D

OSTATNIE

MYŚLI I WYZNANIA

DO DRUKU PRZYGOTOWAŁ I WSTĘ­

PEM BIOGRAFICZNYM POPRZEDZIŁ - - H E N R Y K L U K R E C —

NAKŁADEM „ N A S Z E J K S I Ę G A R N I " , SP. AKC.

ZW IĄZKU NAUCZYCIELSTW A POLSKIEGO, W ARSZAW A,

1935.

(4)

Za kl. Graf. „NASZA D R U K A R N IA ”, W arszaw a, Sienna IC-

(5)
(6)

JAN W ŁADYSŁAW DAWID.

(7)

J A N W Ł A D Y S Ł A W D A W I D

(SCH YŁEK JEGO ŻYCIA 1910 1914).

W papierach pośm iertnych ]. W l. D aw ida, w śród sta ­ rych rękopisów daw niej ju ż w ydanych dziel, znalazłem pracę z ostatnich dni Jego życia, o której w spom inał mi D aw id na kilka miesięcy przed śmiercią, nadm ieniając, że ma ją ju ż na ukończeniu. Ale nadto, oddzielne uw agi, dotyczące jego oso­

bistych p rzeżyć ,— notow ane na m arginesach rękopisu — są zna czo n e datam i i św iadczą one, ż e jest to w łaśnie praca, którą ko ń c zył J. W l. D aw id ju ż po napisaniu „P sychologji religji”

iv 1913 r., t. j. na rok przed śmiercią. Jednakże k sią żki ni­

n iejszej nie zd ą ż y ł ju ż w łasnoręcznie przepisać czytelnie i uło­

ż y ć w edług planu, p rze z siebie sporządzonego. P ozostaw ało więc m i tylko dokładnie odtw orzyć niew yraźne i drobne pi­

sm o ]. W ł. D aw ida oraz wiernie w edług planu przeprow adzić ukła d całej pracy i do druku przepisać.

B e z w zględu na to, ja k ksią żka ta, będąca w yznaniem w iary i św iadectw em ostatnich sta n o w isk m yślow ych J. W l.

D aw ida, zostanie p rzyjęta — uw ażałem z a swoy obow iązek ogłosić ją drukiem . U czyniłem to jeszcze dlatego, iżb y inni biografow ie, k tó rzy w p rzyszło ści zgłębiać będą życie i do­

robek na u ko w y J. W ł. D aw ida — mieli pełny m aterjał g oto­

w y oraz jasne w yobrażenie o duchow em obliczu tej n iezw yk­

łej postaci.

K sią żk a ta więc w yczerpuje i za m y k a jednocześnie całą p u ściznę rękopiśm ienną J. W ł. D aw ida. Z prac mi w iadom ych nie udało m i się jedynie odnaleźć od czytó w z zakresu p sy ­ chologji społecznej, których cykl w ygłosił J. W ł. D aw id we L w ow ie w 1911 r.

(8)

D uch ow y i um ysłow y trud życia ]. W ł. D aw ida dzieli się na dw a okresy: jeden trzydziesto letni (1881 — 1 910), w ypełniony spokojną, równą treścią św iadom ości jednolinij- nej, t. j. m yślenia objektyw nego, logicznego, n a u ko w o -p rzy - rodniczego, drugi za ś — czteroletni (1 910 — 1914), pełen zm agań w ew nętrznych, w strząsów , w zlotów , w ielkiego roz­

budzenia uczuć, głębokich dośw iadczeń religijnych i prób tw orzenia św iata id ea ln eg o 1) . W 1910 r. odw raca się now a zupełnie karta naukow ej m yśli D aw ida, zw ią za n a ściśle ze zm ianam i jego stanów duchow ych. U w idocznia się to w p rze j­

ściu do zgoła innych d ziedzin zainteresow ania, zarów no w w yborze tem atów, ja k i w sam ej treści jego w ykła dó w i książek. Odbicie w yraźne now ych stanów i potrzeb ducho­

w ych D aw ida zn a jd u jem y ju ż w rozpraw ie p. t. „O d u szy nauczycielstw a”, ja k rów nież w pracach, sięgających do źró ­ deł poznania, zw ła szc za w rozpraw ach o intuicji w filo zo fji B ergsona i o intuicji w m istyce, filo zo fji i s z tu c e 1).

Ale dopiero znając w ynurzenia osobiste D aw ida i jego notatki, pozostałe w tece pośm iertnej, w idzieć i rozpoznać m ożna, ż e całe fra g m en ty rozpraw y, pośw ięconej „ d uszy nau­

czycielstw a”, — rozpraw y, w yznaczającej najbardziej ideal­

V R o zp ra w a J. Wł. D a w id a „O intuicji w m istyce, filo zo fji i sztu ce” p o ra z p ie r w s z y dru kow an a była w „ K ry ty c e ” k ra k o w sk iej w 1912 r. i ja k o o d b itk a z niej ukazała się w form ie k sią żk o w e j (K ra ­ ków , 1913).

IV krótkim czasie ro zp ra w a ta zo sta ła zupełnie w yczerpan a i d ziś n a w et w antykw arniach n a leży do „białych kru ków ”, u w a ża liśm y więc za sto so w n e p rzed ru k o w a ć ją i w łą czyć do k sią żk i n iniejszej.

G odziło się to uczynić je s z c z e z teg o w zględu , że o b y d w ie te p ra ce p o w sta ły z jed n eg o źró d ła p rzeżyć, natchnień filozoficzn ych i d o św ia d ­ czeń religijnych ]. Wł. D aw ida.

V Inne s z c ze g ó ły p a tr z iv szkicu biograficzn ym p. t. „J. Wł.

D a w id ”. N akładem „ N a sze j K sięgarni", 1933.

(9)

rozbudzenia duchow ego, zw ła szcza , kied y m ów i tam, iż są sta n y d uszy, które zm ieniają całkow icie i pogłębiają życie człow ieka, budzą n o w e siły, stw arzają now e wartości, albo raczej w pływ ają na przeobrażenie dotychczasow ej treści życia. P u n k t ciężkości przenosi się w ó w czas — pow iada D a­

w id —• zze w n ą trz na w ew nątrz, od rzeczy, zadań, celów z m y ­ słow ych, m aterjalnych do bardziej idealnych i duchow ych.

Z agadnienia m eta fizyczn e i moralne nabierają w ted y s zc ze ­ gólnego znaczenia, stają się niemal o s o b i s t ą spraw ą człow ieka. Jednocześnie zm ienia się jego stosun ek do innych:

człow iek sta je się m niej sam olubny, chętnie w yrzek a się siebie dla innych, są d zi ich pobłażliw ie i życzliw ie. W notatce, pisanej na kilka m iesięcy przed śmiercią, D aw id odtw arza ten sto su n ek do innych jeszcze w yraźniej, mówiąc, że „ zostaje coś trw ałego ! odrodzenie nie mija w zupełności. Po okresie gorą czko w ym i ostrym p ozosta je stan słabszy, ale m oże głęb szy. N ie zapom ina się ogólnych praw d, jakich się do­

św iadczyło w zw ią zk u z indyw idualnym w ypadkiem . O tw o ­ rzyło się i stoi przede mną za w sze zagadnienie bytu, p r zy ­ szłości, zbaw ienia. N ie m ógłbym ju ż ży ć tylko zew nętrznie, z dnia na dzień, b ez ośrodka duchow ego, b e z ciążenia ku czem uś p o za tern w szystkiem . Jest ciągły niepokój, tro szcze­

nie się, co będzie. N a p rzó d czujne sum ienie: dnie upadków , ale po ka żd y m rozpraw a z sobą, w ysiłek napraw y, i w rezul­

tacie coraz lepiej, coraz zg o d n iej: szczególn ie w sto sun ku do ludzi. C zuw am nad sobą, ż e b y o nikim źle nie mówić, żałuję tego. B oję się k rzy w d ę w yrzą d zić” (3 0 .IX . 1913).

W innych notatkach z tego okresu zn a jd u jem y m yśli, w których jasno w ystępują jego now e sta n y duchow e, g łó w ­ nie kied y m ówi, że w ysiłek, w yrzekanie się, brak, cierpienie je st w y ższy m pokarm em duchow ego życia, aniżeli życie z m y ­ słow e lub uleganie nam iętnościom , instyn kto m zm ysło w ym .

(10)

IV w ysiłku, w w yrzekaniu się, cierpieniu człow iek działa siłą duchow ą — myślą, w yobrażeniem , idealnym m otyw em , bu­

duje w sobie zasób głęb szej energji duchow ej; dla wielu za ś

„życie rozpoczyna się w ów czas, kied y poczują w spólność ze św iatem duchow ym — p rzez cierpienie, ofiarę. Jest to dla nich napraw dę odrodzenie, now e narodzenie. P o niew aż za ś śmierć pozbaw ia nas życia zm ysłow ego, odtąd życie to musi być tylko duchowe, t. j. p rze z innych i w innych, więc śmierć je st ta kże chwilą narodzin”.

K ażda niemal stronica, zw y k ła naw et uw aga na m argi­

nesie jeg o rękopisów je st w ty m okresie jego życia św ia ­ dectw em natężonej pracy m yśli, zn a kiem głębokiej zad um y, ale nietylko za d u m y badacza, któ ry zbiera, szereguje fa k ty naukow e, w yprow adza na chłodno w nioski, syn tezy, lecz zn a ­ c zy drogę gorączkow ego, niecierpliw ego poszukiw ania, prze­

m ierzania całego ogrom u zagadnień bytu ziem skieg o. N iem al każda notatka św ia d c zy nadto o jego zrozpaczonej, spra­

gnionej ukojenia duszy, która bądź szam ocze się na uw ięzi doczesnego życia, b ą d ź uderza w p aro ksyzm ie bólu o skle­

pienia niebios, usiłując w ydrzeć tajem nicę w ieczności i św ia­

ta pozazm ysłow ego.

N iejednokrotnie w w ynurzeniach sw oich zw raca ]. W ł.

D aw id uw agę na to, mając za pew ne i siebie na m yśli z okre­

su poprzedniego, ż e w iększo ść w spółczesnych, będąc pochło­

nięta m yśleniem o bjektyw nem , nie tro szczy się o zaśw iat, nie usiłuje dotrzeć do w ew nętrznego sensu życia i pogodzić go ze śmiercią. M oże dlatego, iż jest to „zadanie trudniejsze, roz- leglejsze, w ym agające więcej elem entów . D opiero w tedy, g d y ta św iadom ość ulegnie rozbiciu, g d y śmierć zagląda czło­

w iekow i w oczy, albo g d y śm ierć bardzo bliskiej o sob y czyni to zagadnienie żyw em , osobistem , — człow iek pragnie oder­

wać się od ziem skiej rzeczyw istości, za czy n a m yśleć o życiu p rzyszłem ”.

(11)

są to poufne, krw ią własną pisane ro zm o w y z utraconą isto­

tą, są tajem niczem nocnem w ołaniem sam otnika o skrócenie cierpień, tęskno ty, są jednocześnie straszliw ą m elodją eks­

piacji, pragnienia śmierci, która m a być w yrów naniem w szel­

kich k rzy w d i nastaniem za służonego ukojenia. Treść tych rozm ów osobistych, których szerzej tutaj om awiać niepodob­

na, je st w ysoce przejm ująca, daje obraz, pełen dram atycz­

nego napięcia, obraz przedzierania się w sfe ry życ ia p oza - zm ysło w eg o i narodzin w iary w istnienie odrębnego ducho­

w ego porządku.

K a rtki te mają nietylko osobliw ą w artość p o zna w czą i naukow ą, nietylko św iadczą o m ocy i głębi um ysłow ej j. W ł.

D aw ida, ale pozw alają nadto w id zieć p odłoże duchow e, na którem pow stała „Psychologja religji" i ksią żka niniejsza.

W dziejach um ysłow ej i duchow ej ku ltu ry ludzkości cierpienia odegrały, ja k wiadom o, w ielką rolę tw órczą, sta ­ now iły źródła natchnienia i ofiar. W ielkie braki, ubóstw o, w ysiłki, w yrzeczenie się, prześladow ania tw o rzy ły kolebki religji, wolności, w yzw olenia, w szy stk ie niemal arcydzieła m yśli i sztu k i b yły w ytw orem zm a g a ń w ew nętrznych, niebo­

się żn y c h poryw ów i ow ocem głębokiego cierpienia.

P rze z w ielki ból o sobisty i p rzem iany duchow e J. W ł.

D a w id w kro czył w św iat m yśli, w któ rym źródła poznania, obejm ujące rzeczyw istość zm ysło w o -m ó zg o w ą , p rzesta ły mu w ystarczać, p rzesta ły go zadow alać; w ogniu tęskn o ty i w na­

pięciu św iadom ości pragnął przejrzeć do gruntu znaczenie obow iązku, odpow iedzialności, ekspiacji. P osiadł w tych zm aganiach w zro k duchow y, ja k b y drugi w zrok, w ew n ętrz­

ny, intuicję, będącą dlań organem życ ia moralnego, doznał czucia „realności ducha”, co m u pozw oliło przeniknąć w gląb życ ia m istycznego i religijnego. D la zrozum ienia tego życia niezbęd na jest, w edług tw ierdzenia J. W ł. D aw ida, pew na

(12)

w spólność duchow a, pew ien stopień b e z p o ś r e d n i e j znajom ości rzeczy. Sam o przygo tow anie naukow e, poznanie teoretyczne na podstaw ie w ied zy naw et najbardziej w szech ­ stronnej nie da badaczow i tego czucia bezpośredniości, za ś dla szko la rza m e ta fizyka będzie za w sze tylko zbiorem om a­

mień, błędów i sprzeczności, a fa k ty życ ia m istycznego i re­

ligijnego — objaw am i um ysłow ej słabości lub stanu patolo­

gicznego. L u d zie tacy — w ed.ug surow ego sądu D aw ida —

„mogą n a jw yżej chodzić koło filo zo fji jako filo lo d zy lub historycy, ale w n i e j n i g d y n i e b ę d ą ”. D la osiągnięcia tej b e z p o ś r e d n i e j znajom ości rzeczy n iezbędny jest właśnie ten zm y sł duchow ości, zm y sł ducho­

wej rzeczyw istości, którym nb. w yróżniali się w ielkiej m iary myśliciele ja k K ant, Schopenhauer, Fechner, James, Bergson i do posiadania którego d oszedł w ostatnich latach sw ego życia ]. W ł. D aw id.

M ożna krytycznie patrzeć na jego indyw idualne stano­

w isko wobec św iata p o zazm ysłow eg o i w obec w szystkich z a ­ gadnień transcendencji, — to za le ży p rzecież od osobistej po­

trzeb y duchow ej i od p u n któ w w idzenia, ale stw ierdzić trze­

ba, że J. W ł. D aw id p rze z uw ydatnienie w ew nętrznej stro n y religji u| sposób ściśle p rzedm iotow y i n au kow y rzucił snop św iatła na pojęcia i poglą d y religijne, ż e jasno u w ydatnił cechy i praw idłow ość dośw iadczeń religijnych i dotarł do ich treści ukrytej, ja k rów nież do sam ego w nętrza stanów m istycznych. D aw id, ja ko uczony, ro zp orządza jący olbrzy­

m im zasob em w iedzy, ja ko m istrz we w ładaniu m etodam i ba­

dania naukow ego w dziedzinie psychologji ogólnej, potrafił połączyć tę zdolność w idzenia stanów religijnych z o b jekty w - nem ich przedstaw ieniem i taktem naukow ym .

W okresie sw ego duchow ego przełom u, D aw id, ja kko l­

w iek uw ażał m yślenie przyrodn icze i naukow e za najzupeł­

niej upraw nione w zn a czn ej sferze zja w isk i potrzeb, je d n a k -

10

(13)

że idee te i sp oso b y m yślenia p rzestają stanow ić dla niego „j e- d y n y i p e ł n y w yra z rzeczyw istości’’. U siłuje u schył­

ku dni sw oich w yjść poza św iat naukow y, m echanicznie sko n ­ struow any i podejm uje mocno go obchodzące zagadnienia od­

rębnej rzeczyw istości duchow ej, praw a moralnego, wolności, przeznaczenia. Ale następuje u niego ja k b y p rzesyt c z y ­ s t e g o m yślenia, pragnie jednocześnie odczuw ać św iat i po­

znaw ać, a podejm ując zagadnienia w iary i zja w isk transcen­

dentalnych usiłuje ta kże ustalać praw o dla tych szczególnie rozbud zonych ludzi, k tó rzy odczuw ają potrzebę w iary i chcą, iżb y im „w imieniu nauki i filo zo fji w ierzyć było w olno”.

K to zna ł ]. W ł. D aw ida w okresie po przedza ją cym jego tragedję życiow ą, pochłoniętego m yśleniem przyrodniczem , oddanego naukom dośw iadczalnym , kto znał tego uczonego, dla którego rozum ienie i w yjaśnianie św iata sprow adzało się do zja w isk i procesów m echanicznych i fizy k o -c h e m ic z­

nych, w szy stk o zaś, co nie m ieściło się w ramach dośw iad­

czenia, nie w arte było m yślow ego m ozołu ani jed nej g odziny, a pew ne t. zw . praw dy, zw ią za n e ze św iatem p o za zm ysło w ym , stanow iły tylko m a r t w e f o r m u ł y, ten o trzym a dopiero miarę jego duchow ego przełom u, ogarnie św ia t jego now ych w yobrażeń i >c a e t e r i s p a r i b u s jego no­

w ego działania. Z chwilą, g d y d otychczasow e p o d sta w y je­

go życ ia uległy rozbiciu, nastąpił okres gorączkow ych p o szu ­ kiw ań i w ykryw ania sensu tego najw ażniejszego d ośw iadcze­

nia, jakiem jest życie. W tym celu zgłębia na now o olbrzym ią literaturę filo zo ficzn ą i religijną, poczynając od św iata an­

tyczneg o a ż do dni ostatnich, bada źródła p rzeżyć i do św iad ­ czeń religijnych, rozpisuje na podstaw ie w łasnego kw estjo - narjusza specjalną ankietę, chcąc poznać sta n y te drogą naj­

bardziej osobistych w ynurzeń i sądów innych ludzi. N aw ią ­ zu je te ż m iędzy innem i listow ną w ym ianę m yśli z S t. B rzo ­ zow skim , później naw et udaje się osobiście do Florencji, gdzie podów czas B rzo zo w ski przebyw ał.

(14)

12

Cechą dom inującą nastrojów duchow ych ]. W ł. D aw i­

d a w tym czasie jest nieustający sm utek, żal, tęsknota, rośnie jego w rażliw ość moralna, p rze z przytłum ienie życia zew n ętrz­

nego, zm ysłow ego rozszerza się ciągle jeg o św iat w ew nętrz­

n y i rozw ija się w nim, ja k mówił, zm y sł duchow ości. ]. W ł.

D aw id zachow ał jednakże w łaściw ą m u jasność um ysłu, p rze­

nikliw ość i zdolność zw ięzłego, trafnego określania rzeczy i ludzi, ale stał się bardziej otw artym , skłonn ym do w ynurzeń naw skroś osobistych wobec bardzo nielicznych sw oich p rzy­

jaciół i głów nie w obec tych, z którym i łą czyły go w ęzły i w spom nienia daw niejszych w alk ideow ych i w spólnej pracy.

C zęsto mówił o latach ubiegłych, w głębiał się w panoram ę sw ojego życia, szu ka ł tam w yjaśnienia sw o jej rzekom ej winy, coraz m ocniej w ystępow ało w nim pragnienie, pożądanie ofia­

ry, rosły uczucia miłości człow ieka. W notatkach z tego okre­

su m ów i sam o sobie, ż e „czułem dla w szystkich miłość, go ­ tów byłem do ofiar, potrzebow ałem ich, daw ałem g d zie m o­

głem . K ażde cierpienie, w yrzeczenie się dobrow olne pojm uję, ja k b y m zw racał coś z tego, com w ziął przed tem niesłusznie p rze z egoizm , słabość, pożądliw ość, iv czem była w i n a”.

Ale ma pełną św iadom ość, ż e pozosta w ać m usi sam z sw oim bólem, że m a do czynienia ty lk o z sobą i sta n y te są tylko jego spraw ą, że „nikt go w yręczyć, ani pom óc mu nie m oże, wiedza, ja ką on teraz otrzym uje, je st indyw idualna, która niem a użyteczności społecznej i nikom u p rzyd ać się nie m oże”. Ale jeżeli chodzi o ogólny sto su n ek m istycy zm u do św iata i ludzi, D aw id z przekonaniem broni jego p o zy ty w n e j stro n y i prostuje błędną interpretację, niedoceniającą w nim czynnika aktyw nego. B łąd ten polega na tern, że m istycyzm u w a ża n y jest za jakiś proces pozn a w czy, za jakieś p rzeżyw a ­ nie filo zoficzne, g d y tym czasem jego istotne źródło, naw skroś osobiste, sp o czyw a w głębokiem , w strząsającem zakłóceniu życia. „ P rzychodzi chwila, kiedy czujący i m yślący człow iek

(15)

pow iada: ta k dłużej ż y ć nie m ogę!” G d y dotychczasow e ż y ­ cie ulegnie zdruzgotaniu, człow iek szu k a dla siebie now ego oparcia, i w tym w yp a d ku cały w ysiłek duchow y D aw ida zm ierzał do tego, iżb y znaleźć dla siebie „ n o w ą f o r- m u ł ę ż y c i a , nie z a ś poznania”.

Jego pilne poszukiw ania tych now ych p u n któ w oparciar jego zw ła szc za pojm ow anie obow iązku moralnego, niem a w sobie nic z sam olubstw a, nic z beznadziejnego, biernego p o ­ grążania się w ro zp a czy lub bezpłodnej kontem placji, nic z a scezy ja ko f o r m u ł y życ ia dla siebie, raczej p rzeciw ­ nie, w id zi na now o dla siebie rolę czynną, w ym agającą ofia­

ry, w yrzeczenia się, pośw ięcenia. C złow iek w yzw o lo n y — pow iada D aw id — „pow inien czuć się solidarny ze s p o ­ ł e c z e ń s t w e m , n a r o d e m : jeg o niedolę m usi uczu - wać, jako zakłócenie tego po rzą d ku moralnego, do któ reg o du szą sw ą doszedł, ja źń jego na to zakłócenie reagow ać bę­

dzie, ja k na c i e r p i e n i e w ł a s n e g o o r g a n i ­ z m u . P otrzeb a c zy n u w yrazi się u niego czynem ofiarnym dla społeczeństw a. K a żd y P olak, k tó ry narodzi się duchow or m usi uczuć ży w o niedolę sw ego narodu i zn a leźć w sobie p o t r z e b ę i g o t o w o ś ć ofiarnego czy n u ”. ( 1 9 1 1 r.).

K to zn a ł pow agę jego odw ażnego słowa, jego b ra k p o zy i lekcew ażenie w szelkiej deklam acji, łatw o oceni d o sto ­ jeń stw o i praw dziw ość tych w yrazów . W łaściw ie stan ow ią one skrócone odbicie p o sta w y D aw ida w obec ucisku, niewoli i k rzy w d y we w szystkich okresach jego życia, zarów no w te- dy, g d y m yślał tylko przyrodniczo w ramach dośw ia dczenia i w ystarczała mu hipoteza m aterjalistyczna św iata, ja k i obec­

nie, g d y poszu kiw a ł rzeczyw istości p o za zm ysło w ej i w ątku ciągłości dw óch św iatów .

C óż z tego, jeżeli chodzi o oblicze ideow e D aw ida, ż e w sferze poznania przestała mu c z ę ś c i o w o w ysta rcza ć hipoteza naturalistyczna św iata, użyteczn a w edług niego ty ł -

(16)

_ _ 14

ko pew nych dziedzinach życia i bezsilna w obec niektórych pierw iastków i zja w isk rzeczyw istości, — jeżeli na gruncie dośw iadczenia jego czynna postaw a wobec losów człow ieka i społeczeństw a pozostała tak sam o jaknajba rdziej w zniosła, jeżeli jego zdolność odczuw ania, jego w rażliw ość na ów cze­

sną m artyrologję narodu była ta k w ysoka, że reagow ał na nią ja k na c i e r p i e n i e w ł a s n e g o o r g a n i z m u .

K o g ó ż nie olśni siła duchow a człow ieka, którego całe d otychczasow e życie uległo rozbiciu w dosłow nem znaczeniu w yrazu, a któ ry potrafi znaleźć sw oją form ułę życia, opartą na p onoszeniu ofiar i pośw ięceniu dla zbiorow ości, k o g o ż nie p o ru szy w yniosłość postaci sam otnego pielgrzym a, d źw ig a ­ jącego bezm iar sw ego osobistego cierpienia i p oszukującego dla siebie oparcia zarów no w sferze poznaw ania i odczuw a­

nia św iata, ja k i fizyczn eg o oparcia dla siebie w św iecie do­

czesn ym , a który mimo to uw aża, że jedyną m o ż l i w ą p o s t a w ą s z c z ę ś c i a jest b o h a t e r s t w o , że

„ człow iek ż y je sw ą boską częścią, boską św iadom ość w ypełnia do końca c z y n a m i , że czyn ten jest na usługach życ ia ziem skiego, które jest przeznaczeniem i pow ołaniem jednostki, i ż e w akcie bohaterstw a łączy się harm onijnie i do­

pełnia w ieczne i ziem skie przeznaczenie i zadanie człow ieka”.

W tych stanow iskach D aw ida w idać odblaski ducha an­

tyczneg o św iata i filo zo fji greckiej, której ideałem n a jw yż­

szym , bronionym p rzez nią do ostateczności, było właśnie p o ­ łączenie czynnej po sta w y wobec życ ia z e szczęściem człow ie­

ka. O gniskiem koncentracyjnem całej mądrości greckiej było w łaśnie ustanow ienie ścisłego zw ią zk u m ięd zy w zniosłem i po­

ryw am i ducha a św iadom ością i potrzebą czynu, co też p rze­

wija się czerw oną nicią p rze z cale rozum ow anie D aw ida.

W jego ideach, w jego pojm ow aniu zbaw ienia człow ieka w i­

dać ta kże św iatła platońskiej filo zo fji religji, której głów nym dogm atem , ja k w iadomo, było utożsam ianie b ó stw a z ideą

(17)

dobra i w yznaczanie drogi zbaw ienia p rzez uczucie żarliw ej miłości. R ó w n ież poznanie i czucie odrębnej rzeczyw istości du­

ch ow ej je st ja k b y fragm entem platońskiego św iata idei, które p onad zm iennością i znikom ością doczesnego bytu trw ają w iecznie w form ie stałej, n a dzm ysłow ej rzeczyw istości. Ale, g d y ostatecznym życio w ym w yrazem w szelkiego m istycyzm u je st osobista ucieczka od św iata i sam otna w ędrów ka po s z c z y ­ tach m yślow ych lub też, odw rotnie, znieruchom ienie w b ez­

płodnych nastrojach, zdała od rozgw aru i szarp anin y życia ziem skiego, — u D aw ida przeciwnie, w niczem nie zm ie­

nia się jeg o d otychczasow a c z y n n a postaw a, czuje się natom iast jeszc ze więcej solidarnym ze społeczeństw em , narodem i w idzi n a jw y ższe szczęście i zadanie człow ieka w po­

noszeniu ofiar na rzecz ogółu, w walce z uciskiem i niewolą zarów no jednostki, ja k i całego narodu. Z jego now ych p rze­

ż y ć duchow ych i filo zo ficzn ych w ynika m ocniej jeszcze nakaz oporu w obec przem ocy we w szystkich dziedzinach życia i m y­

śli. W sw oich rozm yślaniach o idealnem w yzw oleniu człow ie­

ka za jm u je m ocne stanow isko, potępiające w szystko , co sta ­ now i krzy w d ę i uszczerbek wolności, piętnuje w szelkie nad­

u życia w najróżniejszych dziedzinach, naw et nadużycia techni­

ki, nauki, która pozw ala, iżb y „ d oktorzy m ed ycyn y asysto­

wali p rzy ka źn i w ięźniów i zaw odow o stw ierdzali, czy m ożna jeszcze m ęczyć, czy przestać. H istorja za ś i d zisiejsza eko- nom ja polityczna jest tylko w m ałej części niezależną nauką, więcej za ś — narzędziem panow ania”.

W szystk o , co pozostało w tece pośm iertnej ]. W ł. D a­

wida, św iadczy, że m yśli sw e i dośw iadczenia sp isyw ał nie- tylko dla siebie w celu spraw dzania natężenia i kierunku sivo- ich p rzeżyć duchow ych, ale ta kże um ieszczał je dla innych jako d ro g o w ska zy iv k rzy żo w e j pielgrzym ce do poznania rze­

czyw istości duchow ej; zapalał sw oje m yśli i zaw iesza ł je ja ko św iatła w śród m rocznych kolum nad i labiryntów m istycznego

(18)

_ _ 16

św iata dla tych sam otnych, cierpiących w ędrow ców , któ rzy ta k ja k on znaleźć się w nim mogą.

]. W l. D aw id w tern okrutnem , bezlitosnem odsłanianiu sw ego ducha nie przestaw ał być jed n a k uczonym , poddaw ał badaniu sw oje dośw iadczenia religijne, przenosząc je ja k b y na stół psychologji i pedagogiki eksperym entalnej, spraw dzał je w cią ż na sobie do końca dni sw oich, ja k spra w d za na so­

bie bakterjolog działanie jakichś now ych szczepio nek lub pre­

paratów . Chciał niewątpliw ie, iżb y ci, co po nim p rzyjd ą i zna jd ą się też w cierpieniu u podnóża w ieczności, trawieni gorączką rozdzierania tajem nicy zaśw iatów , byli bogatsi od niego o całe jego w łasne dośw iadczenie, jakie mu m ęczeńskie życie dało. G d y b y było inaczej, g d y b y sw oje najbardziej oso­

biste przeżycia i spostrzeżenia chciał zabrać do grobu — nie prow adziłby ta k starannie sw ych notatek dziennych i nie z o ­ staw ia łby ich potom nym . Z resztą, o ile sądzić m ożna w edług ducha jego myśli, w edług w zniosłej treści jego stanów w e­

w nętrznych, opartych na w ielkiej miłości człow ieka, połączo­

nej z ciągiem pragnieniem czynienia czegoś dla innych, — to niema w ątpliw ości, ż e ]. W ł. D aw id cały dorobek sw ego tru­

du życiow ego i pouczające odbicia sw oich cierpień pragnął przekazać następcom .

Spisując tak pilnie i w ytrw ale sw oje spostrzeżenia z w ę­

d rów ek sam otnych po szczyta c h duchow ych, czynił to nadto w tej sam ej intencji, z ja ką prow adzą sw ó j d zienn ik po dró ży ci sam otni podbiegunow i badacze, którzy, gnani św iętością spraw y w śród p ustyń lodow ych i odm ętów śnieżnych, spisują w szystko , co w idzą, do ostatniego tchnienia. P rzejęci w znio­

słem uczuciem , pragną w obliczu niechybnej śm ierci stojącej ju ż u ich w ezgłow ia, nieść jeszcze p o ży te k tym w szystkim in­

nym p od różnikom i badaczom , któ rzy w p rzyszło ści ponad ich zw lo kłem doczesnym sięgać będą i iść dalej dla w ydarcia ta­

jem nic niedostępnych krajów .

(19)

Z a m ykając sw oje rozw ażania w „ Psychologji religji", i nie schodząc z drogi ściśle przedm iotow ego i naukow e­

go badania dośw iadczeń religijnych, stanął ]. W ł. D aw id osta­

tecznie w obec zagadnienia transcendencji, „którego p sycho - logja sw ojem i środkam i podjąć nie m oże i przeka zu je filo ­ z o f ji”. W ostatnim roku sw ego życia, osią g n ą w szy s z c z y to ­ w y p u n kt sw o jej drogi m istycznej, podjął to zagadnienie, z a ­ jął się roztrząsaniem i próbam i określenia rzeczyw istości p o - zazm ysło w ej, która przypuszcza ln ie ma odpow iadać wielkim dośw iadczeniom religijnym .

W tych rozm yślaniach w ciąż nie o p u szcza go p o czu ­ cie realności ducha, które stą d pow staje — m ów i D a w id —•

ż e g d y „ um rze bliska istota, człow iek zachow uje tylko jej m yśl, b y t duchow y tej isto ty m usi m u zastąpić jej b y t m ater- jalny. Czucie duchow ości je st dostępne p rzed ew szystkiem w cierpieniu, które je st n a jw yższem napięciem św iadom ości, energji duchow ej, pracą". R o zw ija się w d u szy D aw ida naj­

w y ższa w rażliw ość dla ow ej odrębnej rzeczyw isto ści ducho­

wej, buduje on po d je j w pływ em św ia t idealny, podlega sta ­ łem u oddziaływ aniu i natchnieniu isto ty p ozazm ysłow ej.

Pracuje, m im o cierpień fizyczn yc h , w nieustannem na­

pięciu, p rzyg o to w u je książkę, roztrząsającą ze stano w iska filo ­ zo ficzn eg o zagadnienia rzeczyw istości duchow ej, praw a m o­

ralnego, w olności i przeznaczenia, odpow iedzialności, cierpie­

nia i śmierci.

Z g ro m a d ził m aterjał p rzyg o to w a w c zy do k sią żk i niniej­

szej, która je st ju ż ostatnim akordem m yślow ym }. W ł. D a ­ wida. Ale ja k b y przew idując, ż e nie zdoła ju ż no ta tek sw ych w edług pew nego planu usystem a tyzo w a ć i ostatecznie do dru­

ku przygotow ać, ja k b y przeczuw ając nadto, ż e kto ś inny za niego będzie to czynił, zo sta w ił rodzaj ośw iadczenia, że

„ książka ta m a b yć nie dziełem literatury, ale czynem , św ia ­ dectw em . T yle więc tylko przykła d a m pracy do niej, ile w y-

2

(20)

18

m aga jasność, nie dbając o w yczerpanie przedm iotu. P ew ne rzec zy p rzyjm u ję jako dow iedzione, załatwione, jakko lw iek nie w szy sc y uznają je w św iecie naukow ym . Ignorancja i tę­

pość um ysłu długo opierać się m ogą”.

R oztrząsając zagadnienia transcendencji, najdłużej za ­ stanaw ia się J. W ł. D aw id nad problem atem śmierci, sam o­

bójstw a, i dochodzi do przekonania, że zarów no śm ierć do­

browolna, ja k i fa k ty obow iązku, poświęcenia, bohaterstw a m ogą być zrozum iałe tylko w p rzyp uszczen iu, że poza św ia­

tem zm ysło w ym istnieje duchow y. Ale w pogardzie śmierci p o szu ku je D aw id odw agi życia, „będącej jed n ym z najgłęb­

szyc h przejaw ów natury lu d zkiej”. O dw aga ta, rozum iana nietylko w sensie fizyczn ym , pozw oli człow iekow i cierpieć czynnie i ponosić w ielkie ofiary w imię w y ższyc h celów m o­

ralnych.

Z uw ag jego, pośw ięconych poznaw aniu w ew nętrznego sensu życ ia i śmierci, w ystępuje jeszcze w yraźniej niż w p i­

sm ach dotąd drukow anych, pragnienie w ychow yw ania tej od­

wagi, jako siły niezm iennie działającej w człow ieku i po trzeb ­ nej do rozbudzenia głębokiego życia duchow ego, ułatw iają­

cego odczuw anie tych wartości, które są zaprzeczen iem śm ier­

ci. K a żd a ofiara, w yrzeczenie się, pośw ięcenie je st aktem czę­

ściow ej śmierci, pow olnem umieraniem , a żeb y więc być zd o l­

nym do tych czynów — m ów i D a w id — trzeba pogodzić się i uznać śmierć jako taką, p rzyją ć ją z g ó ry i w łączyć do ra­

chunku sw ego życia.

M ożna nie podzielać sta n o w isk m yślow ych D aw ida, w y ­ łożonych jasno w książce niniejszej, m ożna też różnie oce­

niać jego pojm ow anie realności ducha, m oralnego porządku i prawa, m ożna krytyczn ie ujm ow ać jego epistem ologję m isty­

ki i interpretację ciągłości dw óch św iatów , ale k a żd y p rzyzn ać musi, że jego dociekania w ew nętrznego sensu życia oznaczają coś więcej, niż to, co sły szy m y naokoło w rozgw arze dnia po-

(21)

) w szedniego, że są to rzeczy, które płyną ze źródeł w zb u rzo ­ nych namiętności, z krynicy buntu przeciw bezdu szn ości d zi­

siejszego św iata, w ziętego w kleszcze mechanizacji, i ż e są one w yrazem dalekosiężnych pragnień, ogrom nej tęskn o ty do ż y ­ cia na w y ższy m poziom ie, w arunkującym odnow ienie, podnie­

sienie i uszlachetnienie duchow ej isto ty człow ieka.

]. W ł. D aw id dla swoich natchnień, p rzeżyć religijnych i filozo ficzn ych nie chce niczyjego uznania, n iczyjej zg o d y, sankcji, ani tem bardziej w yznaczania mu jakiego ś m iejsca w galerji urzędow ych w ierzeń. C zuje się dość m ocny, b y w znieść sam dla siebie sanktuarjum w łasnego ducha. N a w e t p rzy końcu dni swoich, niemal ju ż w obliczu śmierci, u trzy ­ m uje sw oje heraklesów e poczucie obow iązku, trw a sam na sam z sobą, gardząc jakiem kolw iek utylitarnem p rzysto so w a ­ niem do woli silnych i panujących.

Jakkolw iek sam doznaje głębokich dośw iadczeń religij­

nych i pragnie, iż b y mu w im ieniu nauki i filo zo fji w ierzyć było wolno, — odrzuca jed n a k w szelką m yśl o jakichko lw iek poro­

zum ieniach i ustępstw ach, w yraźnie naw et obaw ia się ich, g d y ż p rzekona ny jest, iż „pew ne religje ta k gruntow nie z d y ­ skred yto w a ły religję”, oddając ją w słu żbę interesom egoizm u, że trzeba niem ałej odw agi, a żeb y się p rzyznaw ać do jakich­

kolw iek p rzeżyć religijnych. „M ówię to w obawie, a że b y moich w yw odów nie pochw ycono na inny u żytek. D ość pow iedzieć, ż e w szelkie „nawrócenia” rodzą podejrzenie, czy nie mieści się w nich m otyw serw ilizm u i karjerow iczostw a”. ]. W ł.

D aw id pozostał sam z sobą. R ozm yślan ia i sw e przeżycia filo ­ zo ficzn e zo sta w ił w notatkach do książki, która jest nietylko dziełem literatury, ale je st te ż św iadectw em jego duchow ej i um ysłow ej niezależności. Jest jego prawdą.

R ozp atrując źródła szczególn ych stanów duchow ych wielkich ludzi, myślicieli, artystów , w ieszczów , usiłujących w sw ych natchnieniach tw órczych i dośw iadczeniach religij­

(22)

20

nych w yjść p o za św iat, m echanicznie skonstruo w an y, po d zi­

wiał św iątynię ich ducha, moc w ew nętrzną, poryw ające piękno, porów nyw ał ją w idocznie z sw ojem w łasnem sanktuarjum , w którem „stany religijne i ich objaw y m ają się ta k do religji, jej dogm atów , sakram entów , obrzędów , ja k M adonna z ka ­ p licy S y k sty ń sk ie j do tysiąca ko p ij w śród w iernych, m iędzy

m odlitew niki w kładanych: d z i e ł o o s o b i s t e g o g e n j u s z u i w y r ó b f a b r y c z n y , ud ostępniony dla p o trzeb m asy”.

Z głębiając za ś całą literaturę religijną, dotarł te ż do pism Tow iańskiego. Już w „P sychologji religji” zastanaw ia się D a­

w id nad istotą tow ianizm u, czyn i to jed n a k tam fra gm enta­

rycznie, ja k b y w przejściu, dając raczej doryw czą, kró tką od­

praw ę kry ty ko m tow ianizm u, niż w yrażając za sa d n iczy sw ó j pogląd na znaczenie nauki Tow iańskiego. A le w tece po­

śm iertnej J. W ł. D aw ida zn a la zły się obok bardzo szczeg ó ło ­ w ych w ypisów , poczynionych p rze z niego z e w szystkich pism T ow iańskiego, ta kże notatki, stanow iące ich ocenę.

D aw id prześw ietla T ow iańskiego ze stano w iska p sycho ­ logji religji, odsłania jego źródła duchow e, uw ażając teraz, ja k i p rzedtem , iż dla zrozum ienia pew nych fa k tó w religijnych niezbędna je st bezpośrednia zna jo m ość rzeczy. S ta no w isko D aw ida różni się mocno od sądów , ja kie w ypow iadano u nas o T ow iańskim , g d y ż do niedaw na jeszcze p iszą cy o nim „róż­

nili się co do tego tylko, czy on był w ięcej w arjatem , c zy szar­

latanem 1) . W rzeczyw istości jed n a k — w edług D aw ida —

„ T o w ia ń ski z p u n ktu w idzenia psychologji religji, rozw a ża n y porów naw czo z całą rodziną pokrew nych m u organizacyj,

V D o w y ją tk ó w za lic zy ć n a leży są d prof. M. Z dziech ow skie- go, k tó r y w sw em dziele p. t. „P esym izm , rom an tyzm a p o d sta w y ch rześcija ń stw a ” określa rolę T ow iań skiego, ja k o „o p a trzn o ścio w e p osłan n ictw o” człow ieka, k tó r y „działał na w spółczesn ych p o tę g ą du­

cha” (s tr. 412).

(23)

jest zupełnie w yraźnym typem i ża d n ych szczególn ych za g a ­ dek nie p rzedsta w ia ”. Jako m otto do rozw ażań p o n iższych J. W ł. D aw ida g o d ziło b y się dać jego notatkę, dotyczącą sto ­ sunku nauki do religji. N a u ka — pow iada D aw id — m oże zabijać rełigję, wiarę w jednem tylko zn a czeniu: nie tern, że daje określone argum enty, p o ka zu je niem ożliw ość życ ia z a ­ św iatow ego, ale z p rzyc zy n energetycznych: sta no w i ona przerost św iadom ej racjonalistycznej inteligencji i odejm uje grunt, energję do poznania bezpośredniego, w ew nętrznego, intuicyjnego.

U w ażając stanow isko D aw ida w obec tow ianizm u za ogniw o w rozw oju jeg o now ych poglądów , a p rze z to — za dość w a żn y szczeg ó ł biograficzny, p o d ajem y je w całości:

„ W życ iu Tow iańskiego zn a jd u jem y w szystkie za sa d ­ nicze p ierw iastki stanu m istycznego, św ia d o m o ść w iny, g rze­

c h u i potrzebę po ku ty, odkupienia. Czucie inności, w ew n ętrz­

nego sensu, zn a kó w „ rzeczy”, a stąd przekonanie o p rzezn a ­ czeniu, rządzie boskim , któ ry w szy stk o układa. W szy stk o , co się stało było koniecznem — było w tern „ zrządzen ie” B oże, ale w szy stk o prow adzi do dobrego.

Jest cierpienie, bo była wina, — m uszą być narzędzia tego cierpienia. One są kierow ane ręką Boga, odpow iadają p rzed B ogiem z a sw ą niespraw iedliw ość: ale ja, któ ry jestem ich ofiarą, nie pow inienem im odpłacać niemiłością, pow inie­

nem nieść sw ó j k r z y ż ja ko za słu żo n y i ja ko obietnicę nagro­

dy, w yzw olenia. Jest więc stale obecne uczucie miłości dla w szystkich , b ez zastrzeżeń . P otrzeba zgo dności z sobą w e­

w nętrznej, w yznaw ania sw o jej praw dy. Ż ą d za apostolstw a, opow iadania praw dy, nawracania. Idea ciągłości w św iecie drugim , ko ntynuacja obecnego.

S ą to dośw iadczenia osobiste — i w tych granicach p raw dziw e: dla życ ia upraw nione. Sta w a ć się m ogą w ska za ­

niami dla życia, które zo sta ło odrodzone, w którem się one

(24)

22

zja w iły i zapanow ały. C złow iek jeden trzym a w ręku całe to

„królestw o B o że ”, w szystkie jego nici. T u to, co odczuje i pom yśli — to i jest, spraw dza się. W ła d za p o zna w cza — intuicja, działa ta kże w zakresie indyw idualnego stanu. Ale istnieje d ążność do jej rozszerzania. O ile nie kontroluje jej k ry ty c zn y rozum , w iedza objektyw na, przenosi ona działania sw oje w sferę przyrodniczą, historyczną: tu uderza się o z a ­ pory, siły innej natury, z nią niew ym ierne, które się jej nie poddają. S ą to siły fizyczn e, siły lud zkiej natury, zm ysłow e, instynktow e. D ośw iadczenie indyw idualne, uogólnione nie­

praw nie w społeczeństw ie, dzieje, dają ideę narodzonego p o ­ słannictw a, m esjanizm u, ideę niesprzeciw iania się złem u, d zia ­ łania miłością, dążenie do zd o b y c zy czysto duchow ych. Ale cóż? W działaniu społecznem rozbija się o fakt, ż e inni lu­

dzie nie są „odrodzeni”, nie ż y ją w ew nętrzn em życiem , nie działają w nich siły w yższe. T rzeb a b y ich naprzód odrodzić, ale to nie daje się zrobić ze w szystkim i, zaw arow ane jest szczególnem i okolicznościam i indyw iduum i otoczenia. W nich ustaliły się siły zm ysło w e i intelektualne, one objęły rzą d y spo ­ łeczeństw i św iata (choć m ogło być in a czej). Cele o sta tecz­

ne, duchow e, K rólestwo B oże, m usi być zd o b y te drogą okól­

ną, długą — p o p rzez materję, zm ysły , in styn kty, p rzez ich opanow anie, uduchow ienie. M istycy chcą drogę tę skracać — p rzez m agję, p rze z miłość, bierność. C złow iek „ odrodzony”

m istycznie d ą ży do czynu, a tym czynem m usi być bohater­

stw o, w alka z e złem , „niesprawiedliw ością”, „niemiłością”.

T o w ia ń ski i jego uczniow ie zrozum ieli czyn tylko jako

„ apostolstw o”, „mówienie pra w d y”. M ickiew icz nie uległ złu ­ dzeniu, najgłębiej p rzeżyw a ł sw ó j stan, i idąc za konieczno­

ścią tego stanu — podjął w alkę. T o rozum ienie stanu i in­

tuicji indyw idualnej u T ow iańczyków tłum aczy się ów czesnem położeniem tych ludzi: ich cierpienie było zespolone z cier­

pieniem o jczyzn y. S w o ją „winę” pojm ow ali ja ko „winę” na­

(25)

rodu, a stąd chcieli, iżb y naród — ogól ,,nieodrodzony” — za ­ stosow ał postępow anie, które tylko uzasadnione było w ich w łasnym stanie.

W szy stk ie objaw ienia m istyczne są ow ocem historji du­

s z y indyw idualnej, jej dram atu. M ają dla niej wartość i z a ­ stosow anie. A żeb y objęły naród, m usiałaby to być „du sza narodu", któraby ta ką własną historję przeżyła, od o drodze­

nia p rze z jej ja zy . O tóż takiej historji naród nie ma, g d y ż ta­

kiej d u szy niema. To, co na zyw a m y „ duszą”, jaźn ią narodu, jest to część ja źn i indyw idualnych, w spólna w szy stk im człon­

kom narodu, a której treścią są stany, w yobrażenia, uczucia, uw arunkow ane w spólnem życiem , pochodzeniem , tradycją, in­

teresam i. T a czą stka ja źn i indyw idualnej, w yrażająca naro­

dow ą św iadom ość, m oże uczestniczyć, być w ciągnięta w m i­

sty c zn y dram at człow ieka, ją będą m iały z a treść, przedm iot pew ne dram atu tego objaw y, np. w ina — w zaniedbaniu p u ­ blicznej słu żby, obow iązków patrjotyzm u, dążenie do czynu dla dobra o jc zy zn y ( nasi patrjoci — M ickiew icz). Ale są to za w sze przeżycia indyw idualne.

P o za tern w dośw iadczeniu m istycznem niem a nic, coby miało charakter „ zbiorow o-dziejow y”, m esjaniczny. S ą d y o lo­

sie narodu, jego przeznaczeniu są um ysłow ą spekulacją, me­

ta fizyką , ta k ja k o naturze bytu. M oże ona opierać się, w y­

pływ ać z dośw iadczeń m istycznych, ale nie m oże p rzeczyć dośw iadczeniu, rozum ow i, historji p o zytyw n ej. W pro w a d ze­

nie tu za sa d y winy, poku ty, odkupienia, miłości — będzie błędną analogją stanów indyw idualnych, rodzajem organicy- styczn e j socjologji. Z resztą w stanie m istyczn ym b u d zi się jasnow idzenie, drugi w zrok — i on m oże pew ne w yp a d ki zb io ­ row ego życia odsłaniać, ale to — czysto konkretne, o dosob­

nione (N ostradam us, u T rentow skiego — jasnow id zenie) . S to ­ su n ek sp ołeczny nie je st n ajgłębszym ani ostateczn ym . C zło­

w iek w chwilach rozstrzygających czuje się s a m — w ko n-

(26)

24

fUktach sumienia, wobec śmierci. C złow iek m usi się s a m zbaw iać: w yw alczać sobie dobro doczesne, wolność, zapew nić zdrow ie, ośw iatę m oże p rzez innych, zbaw ienie zaś, t. j. p e­

wien w ybór pew nych praw d, kierunków on m usi s a m do­

konać. Ilu je st ludzi — tyle m usi być takich aktó w zb a w ie­

nia.

D ośw iadczenie i intuicja je st par excellence o s o b i ­ s t a — duch jest poza płcią i p o za narodowością. S p ołeczeń ­ stw o, naród m oże znaleźć m iejsce w sferze tego dośw iadcze­

nia tylko jako p r z e d m i o t obow iązku w pew nym okre­

ślonym c zy n ie (n p . Joanna d ’A rc ). A le też, g d y kierunek tego obow ią zku jest inny, interes społeczeństw a i narodu zo sta je w yelim inow any, zignorow any, np. g d y człow iek odbiera s o ­ bie życie ze sw ego rachunku osobistego, a w brew interesow i społecznem u.

Społeczeństw o za w sze potępia sam obójstw o, jako in­

teresow i jego przeciw ne, a to nie p rzeszka d za , że w pew nych razach je st ono spełnieniem n a jw yższeg o praw a i obow iązku, ale praw a, które jest w y ższe ponad społeczeństw o.

T o w ia ń ski nie ustrzegł się przesądu przeciw ko sam o­

bójstw u, potępia je, jako w ykroczenie, w id zi w niem rezultat życia, w którem brak „ofiary”, skupienia, życ ia ro zproszone­

go, które ko ń c zy się obłędem lub sam obójstw em .

N ie sprzeciw iać się złem u — jest za sadą słuszną, w znio­

słą w pew nych w ypadkach i granicach. Granice te poznać łatwo, uprzytom niając sobie źródło, m otyw , z którego za sa ­ da ta w ypływ a. Jest niem m iłość i św iadom ość praw a m o­

ralnego, konieczność realizow ania tego prawa. C zuję razem z drugim , kocham go, boleję nad jego upadkiem , to mię skła ­ nia, a żeb y podnieść go, usiłuję go podnieść. Ale to p rzyp u ­ szc za w spólność m ięd zy nam i: że on zd o ln y je st uznać dobro, zd o ln y jest obudzić w sobie miłość, skruchę. O tó ż w pew nych razach jest to w yłączone, np. zw ierzę, ro zjuszo ne zw ierzę,

(27)

człow iek obłąkany, człow iek uniesiony i zaślepiony gniew em . T u obow iązkiem m oim je st użyć siły, obezw ładnić, zadać cier­

pienie. G ranicy nie m ożna przeprow adzić, — człow iek z ły słoi blisko obłąkanego i zw ierzęcia. M uszę więc i pow inie­

nem dla jego dobra u żyć siły, stać się dla niego narzędziem opam iętania. T a k sam o w zględem dziecka, m am obow iązek karać je.

T ow ia ń ski był przeciw ny walce zbro jn ej z rządem ro­

syjskim , żądał naprzód w ew nętrznego odrodzenia. T o zna czy, rozumiał, ż e dopóki w iększość nie zd o b ęd zie się na siłę w e­

w nętrzną, pragnienie wolności, bohaterstw o, nie w zb u d zi w so­

bie w y ższyc h sił ducha, w alka jest beznadziejna. I to było słuszne. Ale w alki tej w zasa d zie nie uchylał. P rzyjm o w a ł, że m oże p rzyjść czas na nią. W ów czas P olacy staną się narzę­

dziem kary dla R osji.

Z a pew ne w idział w około siebie m artw otę ducha, apatję, brak ducha pośw ięcenia, niewolę w ew nętrzną i dlatego nie w ierzył w w alkę. Chciał naprzód działać na um ysły. T o dzia ­ łanie rozum iał nie p rze z budzenie nienaw iści — i w tern miał rację. N ienaw iść je st bezpłodna, nie zapala czynu. T ylko miłość. S ch o d zi więc tylko na to, k i e d y czas jest odpo­

wiedni, kied y będzie: co do tego różnią się i trzeźw i politycy” . D n. 9 lutego r. b. m inęła dw u d ziesta rocznica śmierci ]. W ł. D aw ida, je s t rzeczą niew ątpliw ą, iż ów czesne społe­

czeństw o, p rzy ją w szy cały dorobek nau kow y ]. W ł. D aw i­

da — jego obdarzyło ubóstw em , chorobą p rzed w czesną i przedw czesną śmiercią. Ale D aw id w sw ej p o g odzie ducha i m ądrości życio w ej uw ażał takie o b ja w y iv stosunkach lu d z­

kich za norm alny porzą d ek rzeczy, i naw et w jed n ym z listów sw oich, pisanych w 1911 r., określił go „jako m ilczącą um ow ę m ięd zy społeczeństw em a niektórem i jed n o stka m i! zu żyjcie życ ie na rzec zy dla w as nieprodukcyjne, będziecie w sku tek te­

go ginąć z przepracow ania, głodu, a zato po śm ierci ja wam

(28)

26

nie odm ów ię pew nego uznania, ow szem to i owo się zrobi, ż e b y nie zniechęcać zupełnie innych". T e słow a pełne g ory­

czy i zarazem p ra w d y głębokiej dzieje jego życ ia a ż nadto do­

kładnie uspraw iedliw iły.

D orobek czysto n aukow y ]. W ł. D aw ida w szed ł jed n a k­

ż e iv krew nauczycielstw a i stał się składnikiem treści piśm ien­

nictw a pedagogicznego. N iem a dziś pow ażnego, p od sta w o­

w ego dzieła z d zied zin y wychow ania, któreby nie po w oływ a­

ło się, często wielokrotnie, na m yśli tw órcze i m etod y bada­

nia ]. W ł. D aw ida. On sam zaś, jako człow iek, za p a trzo n y w sferę w yższyc h celów m oralnych — był wcieleniem w znio­

słej d u szy nauczycielstw a i w tym sensie, w tej postaw ie sie­

bie uw iecznił.

K sią żka niniejsza jest ta kże św iadectw em , że J. W ł. D a­

wid, w zorem m yślicieli attyckich, w idział w artość życia, piękna i p ra w d y iv św ietle idei w iecznego niezniszczalnego dobra, stąd m oże u schyłku dni sw oich posiadł ta k silne w yobrażenie o istnieniu królestw a ducha i czucie m istyczne odrębnej, nie­

śm iertelnej rzeczyw istości duchow ej.

j. W ł. D aw id gasł w prześw iadczeniu i z ulgą, cechu­

jącą zakoń czenie życiow ej drogi m istycznej, że przenosi się w św iat idealnego bytu, m ógłby więc p ow tórzyć w iekopom ne słow a Sokratesa, który umierając dobrow olnie zaw ołał w g ro ­ nie uczniów sw oich: „Nie zapom nij, Kritonie, ofiarować koguta A sklepiosow i!” B yło to przecież bóstw o, którem u starożytni, p o w r a c a j ą c y d o z d r o w i a składali d ziękczynn e ofiary.

H E N R Y K L U K R E C .

D nia 9 lu tego 1934 r., w d w u d ziestą rocznicę śm ierci ]. Wł.

D aw ida.

(29)

O R Z E C Z Y W ISTO ŚC I D U C H O W EJ

(30)
(31)

M I S T Y C Y Z M — U M I E R A N I E

O bjaw y psychologiczne nie s ą w yłącznie zw iązane z procesem fizjologicznym m ózgu. W yższe zw łaszcza o b ja­

w y jak czucie stosunku, syntezy, jaźni, nie m ają i nie m ogą mieć odpow iedników fizjologicznych. Jest faktem , że pewne psychiczne o b jaw y istnieją bez m aterjalnych odpow iedników . W życiu organizm u są one pośrednio zależne, zw iązane z m aterjalnem i procesam i p rzez p ro stsze psychiczne proce­

sy — w rażeń, ruchów . M aterjalne su b stra ty są w arunkiem prostszych, a pośrednio bardziej złożonych stan ó w psychicz­

nych. Ale stą d nie w ynika, iżby stan y psychiczne m ogły ist­

nieć tylko n a podstaw ie m aterjalnej. T en sam skutek może być różnie uw arunkow any. O bserw acja pokazuje, że istnieją i takie stan y psychiczne w yższe, które nie są bezpośrednio o p arte n a m aterjalnych. A więc — i w ogóle m ogą istnieć duchow e s ta n y bez p o d ło ża m aterjalnego, ja k życie psychicz­

ne zagrobow e. M am y ich dośw iadczenie: dośw iadczenie jest to przeżycie czegoś w określonych w arun kach przez znacz­

ną liczbę ludzi. O tóż og ro m n a w iększość ludzi w w arun kach śmierci, rozpaczy, m oralnego rozbicia — przeżyw a dośw iad­

czenie czegoś, co istnieje poza obecnem życiem, m a w izję życia zagrobow ego. T a k ja k w iększość norm alnych ludzi w pew nych w arunkach m a w izję św iatła lub ciepła. W do­

św iadczeniu tern człow iek zdobyw a n o w ą w i e d z ę — w iedzę tego, co w aru n k u je i tw orzy jego życie. T a k jak obecnie p ra w d ą je st to, co potrzebne do życia, co je w arun­

kuje, tw orzy. N iem a różnicy m iędzy dośw iadczeniem zm y- słowem, doczesnem , a dośw iadczeniem przez w izję przyszłe­

go życia. I jedno i drugie jest ustanaw ianiem rzeczyw istości, p raw dy przez o g ro m n ą w iększość ludzi w określonych w a­

(32)

30

runkach życia. Jeśli to j e s t z ł u d z e n i e m , to w tym sam ym stopniu i z tychże przyczyn, jak złudzeniem jest św ia­

dom ość św iata m aterjalnego, przyczynow ych zw iązków i t. p.

To, że człowiek w zaw odach, w rozpaczy zaczyna wierzyć, nie je st żadnym argum entem przeciw.

Dośw iadczenie religijne zaśw iatow e przychodzi wobec odczucia zła, życia w rozpaczy, rozbiciu. Jest to jak b y in­

stynkt, który był tłumiony przez instynkty silniejsze, n ag lą­

ce — z ich ustaniem , w yczerpaniem — o d ra d z a się. T a k in­

stynkt altruistyczny je st tłum iony przez instynkt sam ozacho­

w aw czy. P rzez w izję zaśw iata człow iek stw arza sobie przedm iot, który jest m u potrzebny do życia, tak jak in­

stynktam i swemi stw arza św iatło, dźwięk, poznanie prze­

strzeni. P rzez w izję zaśw iata człowiek czuje o b e c n o ś ć czegoś: B oga, istoty zm arłej. T o czucie rodzi gotow ość czy­

nu — w iarę. Pośrednikiem wizji może być jaźń podprogow a.

Człowiek w ierzy w św iat i życie przyszłe i nigdy się nie zaw odzi, n i g d y m u n i c n i e z a p r z e c z y . Bo jedno z dw o jg a: albo życie to istnieje, w takim razie on w nie wchodzi i potw ierdza sw ą w iarę; albo nie istnieje:

um ierając człowiek w chodzi w nicość, ale w tedy on o tern nie wie, nigdy się już nie dow iaduje, że się mylił. T o zaś, cze­

mu nigdy nic nie przeczy, i na czem m oże być oparte kon­

sekw entne działanie — jest praw dą.

O drodzenie się o rg an u i czucia, które życie wyłączyło, zjaw ienie się „now ego życia”, znam ionuje się zeszczuple­

niem życia realnego, punkt ciężkości przenosi się w św iat inny. Jest to kw estja w artości — jedno lub drugie, k w estja potrzeby, pożąd an ia.

T a k się p rz ed staw ia sp ra w a życia przyszłego. Nie my­

ślę nikogo n aw racać ani też zobojętniać: chciałbym jed nak rozproszyć pew ne uprzedzenia, przesądy, uśw iadom ić pe­

(33)

wne możliwości, uw rażliw ić człow ieka na to, oz ego m oże po­

trzebuje i czego m oże zaprag n ąć.

M oment głów ny jest ten, że człow ieka przestaje zad o­

w alać dotychczasow e otoczenie, sfera, i dobrow olnie prze­

nosi się w inne. R ozpoczyna on w alkę o życie: życie nowe.

Być albo nie być n a nowym, w yższym poziom ie. W reszcie gdy zwycięża, gdy zdobyw a to życie, utw ierdza „ b y ć”— zni­

k ają dotychczasow e pragnienia i troski, pojęcia zla i d ob ra—

w obec w yższego pojęcia dobra i praw dy. Z apanow uje spo­

kój i pewność. D la tych ludzi nie ma już kwestji nieśm ier­

telności życia przyszłego: ono już jest dla nich, oni już je rozpoczęli, ja k mówi Rob. B row ning, „oni już są p o za św iatem ” .

Jak a jest o b j e k t y w n a w artość tego po znania?

Z punkt u w idzenia osobnika, jest to takie sam o do­

św iadczenie ja k dośw iadczenie zmysłowe. Może organ nie­

dorozw inięty, zatracony w w alce o byt, budzi się, gdy życie norm alne zam iera i w tedy sw ą funkcj ę pełni. Nie jest to dla tych ludzi w i a r a : w ierzyć, to znaczy przyjm ow ać coś, co jest tylko możliwe w obec rozum u, o n i to w iedzą — w idzą, czu ją. D latego też n asz e argum enty nie m ają znaczenia dla nich. Potem jest to w yraz pewnej potrzeby, dążenia, instynk­

tu, użytecznego w w alce o życie na wyższym poziomie, poza granicam i m aterji. O tóż potrzeba ta, — ś w i a t n a t u r a 1- n y jest tylko z n a k i e m o s ł o n y c z e g o ś b a r ­ d z i e j d u c h o w e g o , w i e c z n e g o — jest niemniej żywą, niż n p . potrzeba przyczynow ości. P otrzeby w yp rzed zi­

ły porządek n atu raln y , potrzeba przyczynow ości okazała się pew ną, skuteczną, znajdow ała potw ierdzenie. D laczegożby, mówi Jam es, i ta p otrzeba nie m iała być znakiem , że istnieje porząd ek n adnaturalny.

N arodziny i śm ierć nie są przeciw ieństw em ; rodząc się, człowiek um iera sw o ją istotą transcendentną, gdy um iera —

(34)

32

uinrera dla św iata, a rodzi się —■ dla tam tego. Dzień śm ier­

ci — to dzień narodzin, dies n a ta lis 1) . M istycy sw oje „o d ­ rodzenie” w p ro w ad zają zazw yczaj w zw iązek z um ieraniem :

„a żeby o siąg n ąć życie, trzeba umieć um rzeć” . Kolejno mu­

szą um ierać jaźnie: um rzeć trzeb a dla zmysłów, dla sławy, dla roźkoszy m yślenia. Życie przyszłe, w yższe pojm ują jako duchowe, w olne od więzów ziemi, a więc trzeb a te więzy roz­

luźniać, tracić to życie, ażeby tam to zdobyć. T o sam o w bu d­

dyzm ie — oczyszczenie się z ciała, żąd z dla N irw any, t. j. czy­

stej duchow ości, wolnej od naszych wcieleń.

Jest wielkiem zadaniem w ytw arzan ie ducha, duchowej potencji — a to p rzez w alkę z żądzą, ciałem, p rzez w yrze­

kanie się, cierpienie. M usim y codziennie um ierać, ażeby tw o­

rzyć nowe życie (R y szard de S aint V ictor), po um arłych ja ­ źniach wznosim y się coraz wyżej, w szystkiego, co w życiu dobre, nap rzód trzeba się w yrzec, ażeby potem było n ap raw ­ dę n a sz ą w łasnością. T o przez wysiłek, wolę, kontem plację.

Ale czasem n a tu ra stw a rz a istoty, których życie ducho­

we zasłan ia ciało. Jasnow idząca z P revorst naw et z tw arzy była bardziej duchem, niż człowiekiem. Żaden m alarz nie mógł uchwycić jej rysów w portrecie. Był to jak b y człowiek unieruchom iony, zatrzym any w momencie m iędzy śm iercią i życiem, który więcej już w idział w świecie tam tym , niż tym ; znajdow ać się m usiał w momencie sp o g ląd an ia w drugi św iat, który u innych um ierających trw a krótko jak o przedśm iertna ekstaza. U takich jest ożyw cze poczucie ducha i jeg o trw a­

nia. W tern poczuciu realności ducha jest główny, jedyny dow ód nieśmiertelności', trw ania. P ow iedzą — dowód sub - jektyw ny, w iary ? Nie — to dośw iadczenie. Ślepy w i e r z y , potem w i e . T ego rodzaju dow ód k ażdy otrzym uje, kto go

’) Rćcćjac: „Essai sur les fondęments dę la connaisanęe mi-

Stique” (str . 1 5 2 ),

(35)

potrzebuje i w tedy w łaśnie i w m iarę ja k go potrzebuje. P raw ­ da ta odpow iada potrzebie jego życia. Nie różni się od praw d innych. T o, że człow iek z m asy zm ian w ybrał i odczuw a niektóre drgania, że uj muj e w przestrzeni, czasie i p rzyczy- nowości — to zależało od jego potrzeby organicznej i ży­

ciowej. T a k sam o, gdy otw ierają się now e zmysły: zmysł nadśw iatow y, transcendentalny. On w ybiera sobie nowe zm iany. Ci w szyscy, którzy tego nowego zm ysłu nie nabę­

dą — nie m ają p raw a im przeczyć, tak sam o jak głusi nie m ają p ra w a krytykow ać naszych sądó w o muzyce (R ćc ejac).

P erty mówi, że nie m am y dow odu nieśm iertelności, któryby leżał n a gościńcu i każdem u się narzucał. Dowód taki byłby może zbyteczny lub szkodliw y: zacierałby granice dwóch św iatów , do św iata naszego w prow adzał zam ieszanie, m ą­

cił czystość eksperym entu, jakim je st życie, pom niejszał cel tego życia, którym je st zdobycie dośw iadczeń zm ysłow o- intelektualnych, w yrobienie pew nych form św iadom ości, szko­

ła cierpienia. Ale dowód ten otrzym uje każdy w tedy i w m ia­

rę tego, jak go p o trzebuje: gdy życie to traci, podstaw y, gdy musi człowiek oprzeć byt sw ój n a innej płaszczyźnie, gdy grozi mu zatracenie duchowe.

N ie różni się to od innego poznania. Z pośród wielu istniejących objektyw nie zm ian organizm nasz w ybrał i p rzy ­ stosow ał w rażliw ość sw o ją do tych tylko, w zględem których odczuw anie i reagow anie z jego stro n y było dla niego po­

trzebne r pożyteczne (p a trz Kurs psy ch o lo g ji). W rażliw ość dla św iata drugiego została w yłączona jako zbyteczna. Ale chwilowo, gdy indyw iduum uczuje po trzebę, otw iera się okno na tam ten św iat. Zachodzi to sporadycznie, p rz y p ad ­ kowo jak o zboczenie indyw idualne u jasnow idzących, rnedjów;

zachodzi ogólnie, praw idłow o, w edle określonych w arunków , i celowo u każdego, gdy życie jego „być albo nie być” w y­

m aga spojrzenia w św iat drugi.. Poniew aż ta w rażliw ość o k a-

O statnie m y śli i w yznan ia D aw id a 3

Cytaty

Powiązane dokumenty

Może teraz dało znać o sobie częściowo bezrobocie w kraju, że jest to zainteresowanie pszczelarstwem, nawet i młodszych ludzi, chociaż po jakimś czasie ci młodzi

A w tym przypadku my musimy sami sobie rozplanować na kanwie nasz obraz, wyciąć i środek gdzie ma być, zacząć od środka i zaczynać haftowanie i już wszystko liczenie, ile

Program jest przeznaczony dla uczniów klas VII oraz I-III gimnazjum, którzy wykazują zainteresowanie dziennikarstwem i pragną dowiedzieć się, na czym polega

(…) Nie mamy stenogramu jego płomiennej mowy, tylko kronikarskie relacje z drugiej ręki. Historyk krucjat Steve Runciman streszcza ją tak:”Zaczął od zwrócenia uwagi

Ponieważ najprawdopodobniej będą to odpowiedzi przeczące nauczyciel może wówczas zadać pierwszą część pracy domowej: Wymyślę inny, bardziej odpowiedni tytuł dla wiersza

W czasie obrad komisji filmowej na ostatnim Spotkaniu Twórców i Działaczy Amatorskiego Ruchu Artystycznego w Lublinie i w Chełmie padło szereg postulatów, wśród których

To nie sztuka wielka robić, ale jeszcze trzeba umieć te wszystkie narzędzia sobie naostrzyć, bo się tępi wszystko.. Do mnie przychodzą z połowy wsi, kosy nie umieją nigdzie

Jeżeli mieliśmy w tym gospodarstwie 4-5 sztuk bydła, koń, i jeszcze kilka świnek, to tych wiader trzeba było naciągnąć do koryta bardzo dużo. I już w szkole podstawowej –