• Nie Znaleziono Wyników

O szerzeniu się zimnicy i możliwości skutecznego zapobiegania jej endemiom

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "O szerzeniu się zimnicy i możliwości skutecznego zapobiegania jej endemiom"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

113 // 9 - /

X»/

'mmm 307

0 sz e r z e n iu s ię zim nicy i m ożliw ości sk u teczn eg o zap ob iegania jej endemiom

podał

Dr. Ksawery Lewkowicz,

asy sten t kliniki pedyatrycznej U niw ersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

Od najdaw niejszych czasów wiedziano, że rozmiesz­

czenie geograficzne zimnicy pozostaje w pewnym związku z okolicami bagnistemi. Powstawanie choroby przypisywano pierwotnie działaniu wyziewów b ag iennych, wdechiwanych przez człowieka i działających w ten sposób szkodliwie na jego ustrój. Dopiero gdy Laveran odkrył pasorzyty zimnicze, stało się jasnem , że nie idzie tu o szkodliwości nieuorgani- zowane i zaczęto wtedy gorączkowo przeszukiwać wodę w okolicach bagnistych, a następnie także powietrze, rośliny i zwierzęta, czy nie zawierają tworów podobnych. W szystkie te poszukiwania były bezowocne. Mimoto utarło się i do­

tychczas się utrzym uje, mianowicie między lekarzam i prak­

tycznym i, zapatrywanie, że woda okolic bagnistych jest no­

śnikiem czynnika działającego przy zimnicy, a wprowadzona do przewodu pokarmowego wywołuje zakażenie. Nie trudno o spostrzeżenia, k tóre to zapatry w an ie, pozornie przynaj­

mniej, popierają; ba, naw et podawano, że po wprowadzeniu przypadkowem wody bagiennej do pochwy, lub kiszki stol­

cowej, występowała nagle zimnica. Można jed n ak mieć uza­

sadnione podejrzenie, że w wielu podobnych przypadkach

(2)

nie chodziło o zimnicę, tylko o inne choroby zakaźne, gdyż badań krw i najczyściej nie robiono. Odnosiłoby się to n. p.

do opisanej przez Boudina epidemii, wybuchłej na pewnym okręcie francuskim na pełnem morzu, skutkiem używ ania wody zaczerpniętej w Marsylii (dur brzuszny?). Tam zaś, gdzie spostrzeżenia tyczą się rzeczywiście zimnicy, pomię- szano niewątpliwie post hoc z propter hoc^ jak za tern prze­

mawia z jednej strony okoliczność, że wstrzymywanie się od picia wody surowej nie uchroni w okolicach zimniczych od nabycia choroby i, że istnieją ogniska zimnicze, mające dobrą, źródlaną wodę do picia, — z drugiej cały szereg do­

świadczeń, mianowicie autorów włoskich, którzy przez po­

dawanie wody z bagien, nigdy nie zdołali sprowadzić za­

każenia.

Ostatecznie musiano się znowu zwrócić do powietrza i przypuszczać, że czynnik chorobowy, który do niego prze­

chodzi z bagien, wnika następnie do ustroju drogami odde- chowemi. Zapatryw anie to, najlepiej się godzące ze wszyst- kiemi zjawiskami, ma dziś najwięcej zwolenników.

Pod tym względem istniała więc do niedawna zgo­

dność między autorami, że pasorzyty zimnicze żyją w wo­

dach stojących, i ztąd, za pośrednictwem samej wody, czy też powietrza, mogą się dostawać do ustroju ludzkiego. To też znajomość nasza pasorzytów zimniczych ma być według autorów niezupełna i jednostronna, bo nie znam y pod ja k ą postacią znachodzą się one w przyrodzie.

Przeciwnie, napotkam y na zdania sprzeczne, gdy nam będzie chodzić o odpowiedź na pytanie, czy ruch może się także odbywać w kieru n k u odwrotnym, czy pasorzyty zim­

nicze z ustroju ludzkiego mogą przechodzić do zewnętrznego św iata? P róby hodowania pasorzytów zimniczych naw et w w arunkach najbardziej zbliżonych do tych, ja k ie się znaj­

dują we krw i krążącej, zupełnie spełzły na niezem. Jeżeli w takich idealnych w arunkach pasorzyty te giną, to jakże można przypuścić, aby mogły wytrzymać walkę o byt w przyrodzie. Sprawę starano się uratować przypuszczeniem,

(3)

źe pasorzyty zimnicze nie żyją w świecie zewnętrznym, jak o saprofity, lecz pasorzytuja na innem jakiem ś zwierzęciu^ lub roślinie, a R o ss1) znajdował nawet w kom órkach żołądko­

wych n mustyków brunatnych, nakarm ionych zimniczą krw ią ludzka, tw ory z melaniną i sądził, że odkrył tę postać pa- sorzytów zimniczych, w jakiej one żyją poza ludzkim ustro­

jem . W obec wrażliwości pasorzytów zimniczych na różne niekorzystne wpływy zewnętrzne, mianowicie zaś na zimno, trudno jed n ak przypuścić, żeby tu mogło chodzić o rzeczy­

wiste pasorzytowanie, połączone ze zdolnością do rozwoju i rozmnażania się. Z drugiej strony nie podobna przypuścić, żeby drobnoustroje te mogły żyć dłuższy czas życiem uta- jo n em , gdyż nie posiadają potrzebnych do tego postaci trw ałych.

Toteż nie b rak i takich badaczy, którzy przyjm ują, źe wędrówka pasorzytów zimniczych między światem zewnętrz­

nym, a krw ią człowieka, odbywa się tylko w jednym k ie­

runku, źe pasorzyty, dostawszy się raz do ustroju ludzkiego, tak się odzw yczajają od ciężkiej walki o byt, ja k ą m usiały toczyć w przyrodzie, źe do niej nie są ju ż później zdolne.

Ale i to nie da się przyjąć. Badanie pasorzytów zimniczych w ykazuje, że są one nadzwyczaj dokładnie przystosowane do warunków, ja k ie znajdują w ustroju ludzkim, nie podo­

bna więc przypuścić, żeby się do krw i dostawały przypad­

kowo, nieprzygotowane; przeciwnie, na wytworzenie takiego przystósowania m usiały pracować całe wieki następujących po sobie pokoleń.

Wspomnieć wreszcie muszę o spostrzeżeniach, nie zbyt licznych, co prawda, ale pochodzących także i z nowszych czasów, świadczących o bezpośredniej zakaźności zimnicy, co już zupełnie nie dałoby się pogodzić z omawianą teoryą pasorzytniczo-miazmatyczną. Osoby, które nigdy w okolicach zimniczych nie przebywały, zapadały na zimnicę, mieszka­

jąc z osobami choremi, przybyłem! z okolic zimniczych.

') B rit. Med. J o u rn a l (,1897, 18. XII. Ref. Wien. H in. Wochschr.

1898, Nr. 4).

(4)

J a k widzimy, przyjm ując, źe pasorzyty zimnicze żyją poza ustrojem ludzkim w przyrodzie, wpadamy z jednego nieprawdopodobieiistwa w drugie. W obec tego musimy sobie zadać pytanie, czy zapatrywanie to jest jedynem , moźliwem do przyjęcia; czy niema z tej zawiłej kw estyi innego jesz­

cze wyjścia.

Istnieje t y l k o j e d e n s p o s ó b p o w s t a w a n i a zi - m n i c y , s t w i e r d z o n y n a u k o w o i n i e p o d l e g a j ą c y n a j m n i e j s z e j w ą t p l i w o ś c i , m ianowicie, przeniesienie choroby przez przeszczepienie krw i człowieka chorego na zdrowego, najlepiej wprost do żyły. Sądzę, źe fakt ten nie­

zbity powinien stanowić punkt wyjścia dla naszych rozmy­

ślań. Jeżeli go zestawimy z dwoma innym i, mianowicie, że pasorzyty zimnicze poza ustrojem ludzkim szybko obumie­

rają i że dotychczas nigdzie w świecie zewnętrznym ich nie w ykryto, co, bądź co bądź, cżyni prawdopodobnem, jeżeli nie pewnem, że rzeczywiście poza krw ią ludzką nigdzie żyć nie mogą, to mimo woli musimy się zapytać, czy coś podo­

bnego, co my uskuteczniam y sztucznie zapomocą strzykaw ki, nie może się odbywać w przyrodzie. Moźebność tak a nie­

wątpliwie istnieje, gdyż rolę pośredników mogłyby odgrywać owady ssące krew. Kto zna znaczenie owadów w przenosze­

niu pyłku roślinnego, kto wie, że bez nich istnienie wielu rodzajów roślin byłoby niemoźebnem, temu myśl podobna nie wyda się zbyt śmiałą. Owadom przypisuje się zresztą w ostatnim czasie rolę w przenoszeniu wielu chorób zaka­

źnych człowieka i zwierząt, a najbliżej zimnicy stojąca cho­

roba zwierząt, gorączka teksańska u bydła rogatego, polega­

jąca podobnie ja k zimnica na obecności we krw i osobnego pasorzyta zwierzęcego, żyjącego w ciałkach czerwonych (py- rosoma bigeminum), przenoszoną byw a, ja k to S m ith 1) udowo­

dnił przez kleszcze (ixodes). Zwierzęta sprowadzone z okolic wol­

nych od zarazy, zapadają tylko wtedy na chorobę, gdy

x) Die Aetiologie der Texasseuche der R inder. Centrbl. f. Bakt.

t. XIII. 511.

(5)

dostana się na nie młode kleszeze wylęgłe z jaj kleszczy dojrzałych, które żywiły się krw ią bydła chorego.

Co do zimtiicy, to ze względu na związek je j z okoli­

cami hagnistem i, możnaby jedynie myśleć o komarach (cu- lex) i pokrewnych im m uśtykach (simulium). Sposób żywie­

nia się tych owadów krw ią ludzką nadaw ałby się bardzo dobrze do tłómaczenia przenoszenia się zimnicy. Samiczki, gdyż te tylko są krwiożercze, do robienia otworu w skórze używają nietylko mechanicznych środków w postaci odpo­

wiednio zbudowanych części pyszczkowych, ale także, za­

pewne w celu rozmiękczenia twardego przyskórka i skóry, wpuszczają do rany sok ślinowy, wydzielany do ja m y poły­

kowej przez osobne gruczoły. Świadczy o tem obwódka za­

palna powśtajaca na około miejsca ukłócia. Jeżeli przedtem kom ar ssał krew człowieka chorego, to łatwo, wraz ze śliną wpędzi do rany, a nawet wprost do św iatła naczynia trochę krw i chorej i uskuteczni w ten sposób przeszczepienie.

Mógłby ktoś zarzucić, że kom ar tak mało potrafi w ogóle krw i wessać, iż niewielkie je st prawdopodobieństwo aby w tej nieporównanie jeszcze mniejszej ilości, która może być wszczepiona, znajdow ały się pasorzyty. Otóż tak nie jest. K rew zimnicza zawiera pąsorzytów młodych często t na 200 ciałek czerwonych (jedno pole widzenia), t. j. w 1 mm3 krw i będzie 20,000 pąsorzytów czyli, że ilością w y ­ starczającą do przeszczepienia, gdyż zawierającą jednego pa- sorzyta byłaby 1/20000 = 0.000,05 mm'A. Półksiężyców, które także być może służą do przenoszenia zimnicy, zawiera krew zawsze znacznie mniej, ale ju ż ich jest bardzo mało, gdy jeden przypada n a 500 pól widzenia, czyli 100,000 ciałek czerwonych. Jeden półksiężyc znajdzie się zatem w 1140=

0,025 mm'3. Jeżeli przyjmiemy, co chyba nie będzie przesa- dżonem, że kom ar nassany potrafi objąć Y2 m m s krw i, to w pierwszym w ypadku 1/10,000, w drugim 1/20 tej krwi będzie w ystarczającą do uskutecznienia przeszczepienia.

Mogłoby chodzić jeszcze o to, czy pasorzyty zimniczo w przewodzie pokarmowym kom ara nie giną. Odpowiednich

(6)

doświadczeń z komaram i nie robiono; istnieją jed n ak spo­

strzeżenia, tyczące się zwierząt większych, żywiących się krwią, które nam mogą posłużyć do rozwiązania tego pyta­

nia. I tak wiadomą je st rzeczą, źe niektóre z tych zwierząt (ankylostoma duodenale) traw ią tylko osocze krwi, a ciałka pozostają niezmienione; możnaby się więc spodziewać, że w tych w arunkach i pasorzyty umieszczone w ciałkach, lub na ciałkach, unikną zagłady. S acharow 1) wreszcie robił do­

świadczenia z pijawkam i, którym pozwalał się nassać krwi chorego na zimnicę złośliwą i które następnie trzym ał na lodzie. Okazało się, że pasorzyty starsze giną skutkiem ozię­

bienia, młodsze jed n ak zachowują długo żywotność; to też krew z pijawki wyciśnięta i zastrzyknięta naw et po paru dniach człowiekowi zdrowemu, wywoływała zimnicę.

Przypuszczenie, źe kom ary mogą zimnicę przenosić z człowieka na człowieka, wypowiedziano już dawniej, a odpowiednią wzmiankę znaleźć można we Flüggem 2). Sze­

rzenie się zimnicy tą drogą zajmuje mnie ju ż 11/2 roku, a jeżeli dotąd nie wystąpiłem z tą spraw ą publicznie, to dla­

tego, źe w tłómaczeniu pewnych szczegółów napotykam y, bądź co bądź, na znaczne trudności. Z jednej strony w ydaje się nieprawdopodobnem, żeby pasorzyty zimnieze mogły pro­

wadzić w kom arach dłuższy żywot, żeby mogły w nich przezimować; z drugiej istnieją, przynajmniej w okolicach z klimatem um iarkowanym , postacie zimnicy, jak np. trze- ciaczka zwykła, które na czas zimy zupełnie prawie znikają a na wiosnę znów pojawiają się gromadnie. Odosobnione przypadki, które zdołały zimę przetrwać skutkiem nielecze- nia, lub złego leczenia, są tak nieliczne, źe stanowczo nie w ystarczają, aby służyć za punkt wyjścia dla tych endemij.

Otóż badania moje z ostatnich miesięcy w Klinice pedya- trycznej Prof. Jakubow skiego podjęte, pozwalają się spo­

dziewać, że i ta trudność w tłómaczeniu zostanie rozwiązaną

') Ueber den Einfluss der Kälte auf die Lebensfähigkeit der Ma­

lariaparasiten. Centrbl. f. Bacter. t. XV. 158.

2) G rundriss der Hygiene, Leipzig 1897, 503 i M ikroorganismen, Leipzig 1896, tom I. s. 381, arty k u ł Krusego.

(7)

i źe będę mógł wkrótce wyczerpująco odpowiedzieć, w jaki sposób za pośrednictwem komarów szerzą się poszczególne postacie zimnicy i dlaczego istnieją tak znaczne różnice mię­

dzy endemiami u nas, a w krajach podzwrotnikowych. Roz­

wiązanie tych trudności utwierdziło mię zarazem w przeko­

naniu o racyonalności całej teoryi, gdyż zresztą wszystko inne tłómaczy się łatwo.

Zaczniemy od rozmieszczenia choroby. Otóż tam gdzie niema kom arów, niema też i zimnicy. Można zdanie to za­

stosować do środka miast większych i gęściej zaludnionych, co miałem sposobność stwierdzić dowodnie dla K rakow a. To samo można powiedzieć o miejscowościach, nie mających wód stojących, mianowicie o miejscowościach górzystych, do ja ­ kich zaliczamy n. p. Zakopane. Odnosi się to także do oko­

lic podzwrotnikowych. J a k Koch (p. n.) podaje, istnieje we wschodnio-afrykańskich posiadłościach niemieckich mała w y­

sepka, nie posiadająca m ustyków, ztąd też wolna od zimnicy.

Podobnie górzysta kraina Uzam bara, począwszy od pewnej wysokości niema m ustyków, ani zimnicy.

Nie należy jed n ak zapominać, że do szerzenia zimnicy potrzeba dwóch warunków. Sama praca komarów, lub mu­

styków, nie w ystarcza; owady te muszą prócz tego znaleźć m ateryał zakaźny, któryby mogły przenosić. Teoretycznie mogłyby więc istnieć miejsca bogate w kom ary, a nie zim- nicze. I ta k Nowa Zelandya ma być bagnistą (obfituje w m ustyki?), a wolną je st od zimnicy. Miejsca takie mo- gły b y się je d n a k stać zimniczemi przez zawleczenie choroby z zewnątrz.

Okolice z klimatem gorącym więcej są nawiedzone przez zimnicę, aniżeli strefy um iarkowane, bo w tam tych m ustyki pracują prawie przez cały rok. Przeciwnie poza pe­

wnym stopniem szerokości geograficznej 63° na północ, 57°

na południe, niema zimnicy. Trzeba dalej zaznaczyć, że w okolicach gorących i um iarkowanych niema chyba miej­

sca, któreby było zupełnie wolne od komarów i m ustyków.

Małe ich ilości nie w ystarczają jed n ak do endemicznego sze-

(8)

rżenia choroby, ale moga tłómaczyó odosobnione przypadki przeniesienia się choroby z przypadków zawleczonych z oko­

lic zimüiezych na ludzi zdrowych.

Z nam ienną je st także rzeczą, że kom ary zimują jako krwiożercze samiczki po rozmaitych kryjów kach, piwnicach, itp. W dnie pogodniejsze i cieplejsze opuszczają one i w zi­

mie te schroniska, co tłóm aczyłoby pojawienie się odosobnio­

nych przypadków zimnicy w pełni zimy. W bieżącym roku, w którym , co prawda, zima była bardzo lekka, sam widzia­

łem , w otoczeniu chorego na przedmieściach Krakowa, W styczniu i lutym , kom ary, a chory ten, cierpiący na wadę serca, duszność i bezsenność, skarżył się, że mu kom ary nocą dokuczają.

Tłómaczyłoby się dalej łatwo, dlaczego pobyt na wol- nem powietrzu w okolicach bagnistych jest najniebezpiecz­

niejszy po zachodzie słońca, jestto bowiem czas, kiedy ko­

m ary rozwijają największą działalność. F a k t ten tłómaczyłby także, dlaczego napady zimnicze pojaw iają się we dnie, naj­

częściej około południa. Otóż, jak b y wynikało ze wspomnia­

nych badań Saeharowa, najm niej wrażliwymi na oziębienie są pasorzyty najmłodsze, podczas gdy starsze, pod wpływem zimna, szybko ulegają zwyrodnieniu. Choćby we krw i cho­

rego, z którego krew bierze się do przeszczepienia, były pa­

sorzyty na najrozmaitszym stopniu rozwoju, to jeżeli starsze pod wpływem obniżenia ciepłoty Wyginą, zostaną zaszcze­

pione tylko najmłodsze. Jeżeli przeszczepienie odbyło się wieczorem, to pasoi’zyty te powstały ze sporulacyi kilka godzin przedtem , odpowiada im napad południowy, będą zatem i po przeszczepieniu rozmnażać się zawsze koło połu­

dnia i wtedy też pojawią się, po przejściu okresu wylęga­

nia, napady. Ostatecznie znów we krwi chorego znajdować się: będą wieczorami pasorzyty najmłodsze, co już jest pro­

stym wynikiem rozmnażania się pasorzytów zimniczych w ścisłych kilkudobow ych odstępach, a co jest połączone dla pasorzytów zimniczych z tą korzyścią, że wtedy, kiedy spo­

sobność do przeniesienia choroby jest największą, we krwi

(9)

chorego znachodza się też pasorzyty najlepiej się do prze­

szczepienia nadające.

Sprawa szerzenia się zimnicy za pośrednictwem kom a­

rów ma doniosłe znaczenie praktyczne, ze względu na mo­

żliwość zapobiegania jej endemiom i na to chciałbym tutaj położyć szczególniejszy nacisk. Jeżeli do powstania endemii, ja k to ju ż zaznaczyłem, potrzeba je st dwóch czynników, mianowicie: 1) czynności komarów i 2) m ateryału zakaźnego, a więc chorych na zimnicę, to musimy sobie zadać pytanie, czy przez wpływanie na te czynniki nie byłoby możebnem zapobiedz szerzeniu się zimnicy?

W zględem komarów jesteśm y prawie zupełnie bezsilni.

Ale i w tym kieru n k u m oźnaby działać przez osuszenie ba­

gien, a może i zakładanie lasów eukaliptusowych, które, ja k się dawniej wyrażano, przyczyniają się swym silnym aro­

m atycznym zapachem do oczyszczenia powietrza okolic ba­

gnistych, a działają prawdopodobnie przez odpędzanie komarów.

Inaczej się rzecz ma z drugim czynnikiem, gdyż tu mamy do rozporządzenia środek tak potężny i jedyny w swoim rodzaju, ja k chinina. Szerzenie się zimnicy może się odby­

wać w naszych okolicach jedynie dlatego, źe z roku na rok zimuje wiele przypadków niewyleczonych. Gdybyśm y temu zapobiegli, gdybyśm y podczas zimy wszystkie przypadki zi­

mnicy wyleczyli, to wiosną endemia zimnicy nie mogłaby się ju ż pojawić. Ponieważ wyśledzenie przypadków przewle­

kłych w ym agałoby dużo pracy i dużo bardzo dobrze w ba­

daniu krw i wyćwiczonych sił lekarskich, więc sadzę, źe cel nie dałby się w sposób prosty inaczej osiągnąć, ja k przez poddanie całej ludności bez w yjątku leczeniu chininowemu, trw ającem u przez ja k ie dwa tygodnie. (U dorosłych codzien­

nie rano jeden proszek chininy po 1 g rm ., u dzieci odpo­

wiednio do wieku ilość chininy, lub euchininy). W okolicach podzwrotnikowych, gdzie niema zimy i gdzie przeszczepianie zimnicy odbywa się w ciągu całego roku, przeprowadzićby się musiało to leczenie ściśle równocześnie u całej ludności.

Okolicę należałoby ochronić od zawleczenia choroby z ze-

L ew k o w icz. 9

(10)

wnatrz, przez poddanie przybyszów takiem u samemu le­

czeniu.

Sądzę, źe takie zapobiegawcze postępowanie dałoby się nie tak trudno przeprowadzić, a nie byłoby ono zbyt ko­

sztowne, nie pociągałoby dla ludności żadnych niebezpie­

czeństw i nawet, gdyby podstawy jego m iały się okazać nie­

pewne, mogłoby tylko dla ludności w yjść na korzyść. W y ­ leczone zostałyby przypadki przew lekłe i wiele świeżych, bo przecież już dawno polecano, w celu osobistego ochronienia się od zimnicy, zapobiegawcze zażywanie chininy. Nic tu zatem nie można stra c ić , a nieskończenie wiele zyskać.

Próbę możnaby na razie przeprowadzić na jakiem ś odosobnio- nem gnieździe zimniczem, a gdyby wypadła dodatnio, przy­

stąpić do szerszego zastosowania. Sprawa zasługuje niezawo­

dnie na rozpatrzenie i próby, gdyż chodzi tu o uwolnienie ludności okolic zimniczych od plagi, która wprawdzie u nas, w przeciwieństwie do krajów podzwrotnikowych, tylko w y­

jątkow o prowadzi wprost do śmierci, ale zato sprowadza nie­

jednokrotnie straszne, nie dające się ju ż potem niczem w y­

równać spustoszenia w ustroju, określane nazwą charłactw a zimniczego.

W ostatnim czasie zajm uje się zimnicą, mianowicie zło- śliwemi je j postaciami R obert Koch, który w celu zbadania tej p a r excellence podzwrotnikowej choroby, odbył nawet wycieczkę naukow ą do posiadłości niemieckich we wscho­

dniej Afryce, a po powrocie Wypowiedział d. 9. czerwca od­

czyt na posiedzeniu berlińskiego oddziału niemieckiego To­

w arzystw a kolonialnego 1). Odczyt ten jest bezpośrednią przy­

czyną mego w ystąpienia, gdyż chciałbym zaznaczyć, źe sprawą przenoszenia zimnicy przez kom ary zajmuję się ró­

wnocześnie z Kochem, i że między naszemi zapatryw aniam i zachodzą zasadnicze różnice.

Biorąc za podstawę analogię z gorączką teksańską stoi

9 Aerztliche E rfahrungen au s den Tropen. R eferat Herzfelda w Deutsch, med. Woch. 1898, Nr. 24.

(11)

i Koch na tem stanowisku, źe zimnicę przenoszą owady ssące krew, a przedewszystkiem m ustyki. Koch miał jed n ak uzupełnić badania Smitha przez udowodnienie, źe gorączkę teksańską można wywołać także przez przeszczepienie na zwie­

rzęta zdrowe jaj kleszczy, które się żywiły krw ią zwierząt cho­

rych. To samo przenosi on na zimnicę i twierdzi, źe prze­

szczepienie zimnicy przez m ustyki nie odbywa się na drodze bezpośredniej, t. j. przez ukłócie naprzód człowieka chorego a potem zdrowego, źe przeciwnie, m ustyki zaw lekają pier­

wotnie tylko swoje ja ja , a dopiero w jajach tych przeszcze­

pionych na człowieka rozwijają się pasorzyty zimnicze. (Die U ebertragung geschieht wahrscheinlich so, dass die Mosqui­

tos zunächst ihre E ier verschleppen. In diesen au f Menschen verpflanzten E iern entwickeln sich sodann die M alariaerreger“).

Otóż podobne pojmowanie sprawy jest w najwyższym stopniu nieprawdopodobnem. Z jednej strony trudno jest, ja k to ju ż zaznaczałem, uwierzyć, , żeby pasorzyty zimnicze były zdolne do dłuższego życia w ustroju komarów, lub mu- styków, z drugiej nie ulegałoby wątpliwości, źe ja jk a tych owadów, choćby zaw ierały pasorzyty, nigdy nie dostają się do krw i człowieka, co byłoby koniecznem do wywołania za­

każenia.

Koch zatem wierzy w możebność dłuższego życia pa- sorzytów zimniczych poza ustrojem ludzkim, a nie uznaje bezpośredniego przeszczepienia; ztąd też nie dochodzi on do wniosku, że równoczesne wyleczenie całej ludności z zimnicy może szerzeniu się endemij zapobiedz.

Kraków w czerwcu 1898.

O sobne odbicie z „Przeglądu lekarskiego“ 1898 Nr. 33.

K r a k ó w 1898. — D ru karnia U niw ersytetu J ä g ie ll. pod zarządem Jó zefa F ilip o w sk ieg o .

(12)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Bardzo istotnym ograniczeniem wy- ników badań doświadczalnych jest fakt, że w badaniach klinicznych najistotniejszym punktem końcowym jest stan neurologiczny i funkcjonalny

właściwych postaw wobec siebie i innych ludzi oraz umiejętności analizowania różnorodnych zachowań. - rozwijanie poczucia obowiązku, poszanowania godności i praw innych

Dość niezwykły pomysł nieprawego zdobycia pieniędzy okazuje się jeszcze bardziej za- wikłany w chwili, kiedy ojciec młodego żołnierza unosi się honorem i nie chce

Nie zawsze leczenie chirurgiczne jest w stanie zniwelować szkody powstałe w wyniku zastosowania innych metod, odwrócić ich nie­..

Podpisując umowę na budowę gazociągu bałtyckiego, niemiecki koncern chemiczny BASF i zajmujący się między innymi sprzedażą detalicznym odbiorcom gazu EON zyskały

Oświadczenie o pobieraniu nauki w przypadku osób uczących się (rodzeństwa, dzieci studenta). Orzeczenie o niepełnosprawności lub stopniu niepełnosprawności studenta

W sierpniu ponad połowa Polaków zgodziła się ze stwierdzeniem, że tak się właśnie dzieje i lobby farmaceutyczne oraz politycy i media na świecie celowo wyolbrzymiają

Żadna też z proponowanych form dialogu nie jest dialogiem autentycznym, w punkcie wyjścia bowiem jego uczestnicy zakładają słuszność własnych sta- nowisk; dialog tymczasem to