• Nie Znaleziono Wyników

Katedra i patyk

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Katedra i patyk"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

»O bchody urodziny

% daleka...

Szkice o

Stanisławie Barańczaku

redakcja

Joanna Dembińska-Pawelec i D ariusz Pawelec

w

V^ydawnictwo Uniwersytetu Śliskiego Katowice 2007

(2)

Ireneusz Opacki

Katedra i patyk

1

Katedra i patyk: niezwykle to odległe od siebie obiekty. Mo­

numentalna, kamienna budowla — i kawałek lichego drewna, wyrzucony do śmietnika, lekceważąco przełamany. Zabytkowe arcydzieło architektury, przenoszące przez wieki sens mrocz­

nej grozy i sens strzelistej jasności średniowiecza — i nic nie znaczący, przypadkowy i przyziemny śmieć, kawałek suchej gałązki. Bardzo to od siebie odległe.

Odległość ta wydaje się jeszcze wzrastać, gdy uświadomimy sobie, w jakich to dwóch odmiennych utworach owe obiekty się znalazły: Notre-Dame Juliana Przybosia i Patyk Mirona Białoszewskiego. Podniosły, w hieratyczną stylistykę owinięty wiersz — i kawałek prozy, zakorzenionej w aż nazbyt potocz­

nej mowie. Staranna, precyzyjnie dopracowana konstrukcja poetycka — i z pozoru niedbałe „notatki z codzienności”, zbliż­

one do owych słynnych Białoszewskiego „zlepów” i „szumów”, nie do końca jasnych dialogów, niestarannie zredagowanych, urywanych w pół słowa, jak to w potocznej mowie bywa. Bar­

dzo to wszystko od siebie odległe. Tym bardziej, że i pomiesz-

1 Tekst został napisany jako posłowie do zbioru interpretacji S, B a ­ r a ń c z a k a : Przemyślane przepaście. Osiem interpretacji. Katowice 1995, który ukazał się w związku z nadaniem Profesorowi Barańczakowi tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Śląskiego.

(3)

214 Ireneusz Opacki

czone w odrębnych, niezależnych od siebie tekstach interpre­

tacyjnych Barańczaka.

A jednak — spotykają się te dwa teksty, dwie interpretacje w zbiorze. I łączy je nie tylko czysto „formalny” mechanizm, najczęściej rządzący takim zbiorem: jedność autorstwa inter­

pretacji. Spotkanie ich pozwala odsłonić wspólnotę głębszą:

wspólnotę pewnego typu lektury, pewnego typu „sztuki czyta­

nia”.

*

* *

U podstaw tej „sztuki czytania” leży bardzo jasno sfor­

mułowane założenie-przeświadczenie: „Tym, co różni poezję od jakiegokolwiek innego słownego opisu świata — pisze Barań­

czak — jest zawarta w wierszu (ma się rozumieć, tylko w na­

prawdę dobrym wierszu) jego narzucająca się nieprzypadko- wość, »tak-a-nie-inność«, wewnętrzna konieczność [...]. Wiersz prawdziwie wielki, przy całej swojej potoczności i pozornej spontaniczności, różni się od wszelkich innych form wypowie­

dzi tym, że zmusza nas do przyznania, iż nie da się w nim nic zmienić: ucięcie jednej sylaby, substytucja jednego przymiot­

nika, przesunięcie jednego akcentu byłoby jak wyjęcie cegły, po którym wali się w gruzy cały gmach [...], wiersz taki [...]

jest sam w sobie dowodem [...] konieczności istnienia w takim, a nie innym kształcie [...], wiersz oświadcza nam, że nie ma w nim nic przypadkowego”. [ Tablica z Macondo..., Londyn 1990, s. 11— 12],

Pełna konsekwencja tego założenia dotyczy, „ma się rozu­

mieć” tylko wierszy wielkich; nie wszystkie z omawianych w tym zbiorze do takowych należą. Ale założenie to — jako we­

wnętrzna intencja — dotyczy także wierszy niedoskonałych, przynajmniej jako tendencja, jako dążenie do zasadności zaist­

nienia w wierszu każdego jego, nawet najdrobniejszego ele­

mentu. To powoduje, że interpretator śledzi celowość, funkcjo­

nalność architektoniki utworu na możliwie różnych jej pozio­

(4)

K ate d ra i patyk 2 1 5

mach, od zarysu sytuacji i ogólnego „obrysu” kompozycyjnego utw oru — po układ drobnych jego cegiełek-elementów: w szyst­

kie bowiem one są — lub mogą być — znaczeniowo nośne.

B arańczak je s t konsekw entny wobec przyjętego założenia.

Nie w aha się — tam , gdzie uznaje to za istotne — przed przy­

jęciem postawy „badacza owadzich nogów”, roztrząsającego szczegóły konstrukcji wersyfikacyjnej utw oru i nie tając, że tylko litość dla mniej profesjonalnego czytelnika skłania go do przerw ania wersologicznych dociekań: „Obawiam się zanudzić czytelnika, dlatego z przykrością porzucam te wersyfikacyjne obserwacje” [Tunel i lu stro]. Ż arty żartam i — ale spraw a oka­

zuje się poważna. B arańczak zdaje sobie sprawę, że dobry wiersz je s t konstrukcją odpowiedzialną — co obliguje do odpo­

wiedzialnego czytania go, również n a poziomie owego „ucięcia jednej sylaby” — co dla odczytania sensu w iersza i sensowno­

ści jego budowy znaczenie może mieć kolosalne. I czytanie od­

powiedzialne — dążące do zbliżenia się do p r a w d y o w ier­

szu — nie może pochopnie rezygnować z owych czasem żm udnych i w przebiegu analizy mało frapujących dla niepro­

fesjonalisty roztrząsań, dzielenia włosa n a czworo, drobiazgo­

wego rozsupływ ania m aleńkich guziołków, gęsto przez poetę ponawiązywanych n a dość długiej czasem nitce utw oru.

E fekt je s t opłacalny niezwykle. Dość przebrnąć przez owe wersyfikacyjne m ikroanalizy, wykonane z racji interp reto w a­

nia Ś w itó w Miłosza — by ujrzeć, ile byśmy z tego w iersza stracili, gdybyśmy nie rozplątyw ali tych wersologicznych zapę- tleń: stracilibyśm y całą istotę tego utw oru, jego przem yślny

„bunt” przeciw rygorom, stracilibyśm y i atm osferę, i wizję „tu­

nelu ”, w rytm ie w iersza u tajo n ą — i n a ra sta n ie „tem pa”

budzącego się dnia, tem pa „dotykalnego” dzięki owemu rytm o­

wi w iersza, wciąż w innym układzie i wciąż „na nowo”

w yłam ującem u się z wyraziście przywoływanych — a równo­

cześnie kwestionowanych — rygorów wierszowej, zrutynizowa- nej ju ż tradycji.

Dobry diabeł dobrego w iersza tkw i bowiem w szczegółach:

i B arańczak znakomicie um ie to pokazać. Dość spojrzeć, ile

(5)

2 1 6 Ireneusz Opacki

znaczeń odczytuje z urw anego słowa „ideolo” w Tuwimowym B alu w Operze — cząstki, zachowanej n a oddartym kaw ałku gazety, zatykającym szybę, przechodzącej w dalszym toku w iersza przez różne konteksty, by nabrać znaczenia bezm yśl­

nej, okaleczonej w łaśnie ideologii, kpiarsko i groteskowo u k a ­ zanej. Dość spojrzeć n a znakom itą egzegezę w yrazu „zawrót”

— m aleńkiej przecie cegiełki wiersza! — w Przybosiowej N otre-D am e: B arańczak odczytuje tu i sens gotyckiego łuku, pędzącego w górę — by po „zawrocie” u szczytu wrócić drugim łu k u ram ieniem w dół — i „zawrót głowy” obserwującego ten

„bieg” tu ry sty — i w ew nętrzną, a w ażną dla tego w iersza opo­

zycję „wzlotu” i „upadku”, dum y i upokorzenia...

*

* *

To roztrząsanie drobnych szczegółów w iersza, pomieszczo­

nych n a różnych poziomach jego konstrukcji — m a cel podsta­

wowy: wykrycie miejsca, w którym wszystkie one — i te szczegóły, i te uformowane z nich poziomy stru k tu ry w iersza

— się spotykają, w iążą w konsekw entną całość. Chodzi, rzecz ja sn a , o to, co stru k tu ra liśc i nazyw ają „gestem sem antycz­

nym ”, a co je s t zasadą, m otywującą „taki-a-nie-inny” dobór ce­

giełek, z których wiersz je s t zbudowany, oraz „taki-a-nie-inny”

ich układ, skomponowanie.

J e s t to przy tym zasada zawsze indyw idualizująca wiersz, ukazująca jego swoistość i odmienność. Barańczakow i nigdy nie chodzi o wkomponowanie utw oru w ja k ą ś „całość wyższe­

go rzęd u ”, np. w konwencję gatunkow ą bądź stylową. Będzie po te konwencje sięgał, ale nie po to, by w nie wiersz „wkom­

ponować”, by ukazać, ja k w iersz je realizuje — ale po to, by wiersz od nich w łaśnie odróżnić, „odbić”, wskazać n a jego nie­

posłuszeństwo wobec konwencji. Będzie postępował wedle tego m echanizm u, który wykrywa np. w Ś w itach Miłosza, gdzie poeta po to wyraziście przywołuje określoną konwencję werso- logiczną, by ją od razu zakwestionować, przełam ać, „odróżnić”

(6)

K ated ra i patyk 217

się od niej. Przywoła więc B arańczak konwencje „wierszy k a ­ tedralnych” przy Przybosiu, konwencje poem atu socrealistycz­

nego przy Poem acie d la dorosłych W ażyka — by w zderzeniu interpretow anego utw oru z regułam i tych konwencji ukazać właśnie jego odmienność, niepow tarzalność, indywidualność.

Czasem będzie to zasada prosta, o p arta n a jednym głów­

nym „chwycie” — ja k w in terp retacji poem atu Ważyka, w któ ­ rej chwyt „dziecięcej naiw ności” spojrzenia na św iat poem at ten indyw idualizuje. Częściej będzie to zasada bardziej złożona, ja k np. n ak ład an ie się różnych postaci i stre f „ironii”

w w ierszu H erb erta o p an u Cogito, w zajem nie się reinterpre- tujących, czy zasada zderzenia skonwencjonalizowanej w n u r­

cie wierszy „katedralnych” postawy „uwznioślenia” z postaw ą

„poniżenia”, „upokorzenia”, zasada prowadząca do wytworze­

n ia nowej jakości przeżycia, przejmująco wyróżniającej utw ór Przybosia, dram atycznie go indywidualizującej.

Regułę, rządzącą stylem in terp retacji B arańczaka m ożna by ująć jako „regułę w o b e c”: wiersz w o b e c konwencji, k tó rą przywołuje. I w tym „wobec” — rządzi reguła konfliktu, opozycji: po to u staw ia się interpretow any te k st wobec przy­

wołanej konwencji, by ukazać w nim przełam anie tej konwen­

cji, indyw idualny „gest odmienności”, stanow iący o swoistości utw oru.

*

* *

„Gest sem antyczny”, ujęty równocześnie jako „gest odm ien­

ności”, jako gest charakterystyczny dla „tego-a-nie-innego”

tek stu , odróżniający go od innych, najbardziej „pokrewnych”

tekstów (wszak po to przywołuje B arańczak owe konwencje, by ulokować wiersz w gronie zjawisk, do których najbardziej mógłby się upodobnić). Gest, którego określenie konkretne w ynika — inaczej mówiąc — ze zdiagnozowania zachowania się interpretow anego te k stu wobec instancji „wyższego rzędu”

(np. konwencji), k tó rą przywołuje, zachowania się, dem on­

(7)

2 1 8 Ireneusz Opacki

strującego swoją odmienność wobec reguły powszechniejszej, swoją ,jedyność”.

Ta zasada b ad an ia swoistości w iersza w zakresie ukazyw a­

nego w nim zjawiska „zachowania się wobec” stanow i podsta­

wową regułę Barańczakowej in terp retacji utw oru literackiego:

w kracza „w głąb” utw oru, wyznacza k ieru n k i penetracji jego w n ętrza — ale i w ykracza „na zew nątrz” utw oru, wyznaczając k ieru n k i penetracji jego pozycji i jego roli w kontekstach szer­

szych, stanowiących „otoczę” utw oru: w kontekst sytuacji „bio­

graficznej” w iersza, sytuacji i roli w rozwoju twórczości poetyc­

kiej jego autora, w końcu — ja k to je s t np. przy in terp retacji poem atu Ważyka — losu i pozycji samego autora.

B arańczak bowiem — inaczej, niż to nakazyw ały reguły stru k tu ralizm u , wywodzącego się ze „szkoły form alnej” — nie stroni od zakotwiczenia interpretow anego te k stu w rzeczywi­

stości „realnej” i b ad an ia jego skutków w tej rzeczywistości, skutków bądź źródeł. Przy om aw ianiu poezji A leksandra W ata (znakomity, w strząsający tekst!) będzie (na ogół w przy­

pisach) odwoływał się do pozaliterackich, autobiograficznych zapisów poety; w przypadku Tuwimowego B alu w Operze spróbuje wskazać, ja k zm iażdżenie języka w tym poemacie stało się klęską dla możliwości dalszego tw orzenia poezji przez Tuw im a; przy om aw ianiu Poem atu d la dorosłych w ska­

że, ja k przyjęcie gestu sem antycznego „dziecięcej naiw ności”

uniemożliwi krytykę w łasnej, osobistej przeszłości Ważyka, narażając go n a zarzu ty „obłudy” z różnych stron „sceny poli­

tycznej” Polski tam tych lat. Ten o statn i przypadek — in te r­

pretacja Poem atu d la dorosłych — je s t w zbiorze Barańczako- wych egzegez szczególnie znam ienny, bo dotyczy w łaśnie konsekwencji artystycznej utw oru, żelaznego praw a „gestu se­

m antycznego”: owo w rażenie „obłudy”, w ynikające z faktu, że Ważyk dem askuje rzeczywistość socjalizmu, nie dem askując własnego udziału w jego tworzeniu, je s t w przekonywającej in terp retacji B arańczaka w łaśnie skutkiem artystycznej reali­

zacji przyjętego „gestu sem antycznego”. Użycie chw ytu „spoj­

rzenia dziecięcego”, „naiwnego” — służąc znakomicie dema-

(8)

K ated ra i patyk 2 1 9

skacji zideologizowanego św iata, równocześnie powoduje niemożność „sam okrytyki”, sprzecznej z owym „niewinnym ” i „naiwnym ” spojrzeniem. Tu w yraźnie widać, ja k w ujęciu B arańczaka ów „gest sem antyczny” stanow i „prawo” dla utw oru, stanow i dlań również — ograniczenie, polegające na

„konieczności” jego przestrzegania, skoro się je przyjęło jako założenie całości poem atu.

B arańczak przełam uje tu — j a k się rzekło — kanony „raso­

wego” stru k tu ralizm u , ciągnące się jeszcze od czasów „szkoły form alnej”. Wydaje się wysnuwać wnioski z tego, że porusza się nie po teren ach b ad an ia „prądów” i „konwencji”, owych całości nie dających się personalnie upodmiotowić, ogar­

niających — najprościej mówiąc — wiele utworów wielu au to ­ rów. Że porusza się n ato m iast po obszarze pojedynczej wypo­

wiedzi określonego autora, co pozwala — a może i nakazuje

— również te konteksty urucham iać i uwzględniać. Że tu związki te k stu — pojedynczego i osobliwego — ze św iatem

„prawdziwym”, realnym — m ają swoje znaczenia także dla ciężaru sensu w iersza, że i w ynikają, i sk u tk u ją w katego­

riach „św iata realnego”, uczestniczą w nim, stanow ią po­

niekąd jego składnik.

Są — „zachowaniem się wobec”. Tak samo i w nętrze utw o­

ru B arańczak ujm uje jako „zachowanie się” jednych jego składników — „wobec” składników innych. Może dlatego w łaśnie bardzo chętnie poddaje egzegezie p r z e s t r z e ń św iata w utw orze ukazywanego. P rzestrzenne ukształtow anie k a ted ry Notre-Dame. P rzestrzeń — budynku i zew nętrza — w B alu w Operze. Świat, przedzielany przestrzennym i prze­

grodam i „ścian” w poezji W ata. P rzestrzen n ą wizję w Ś w itach.

P rzestrzeń polskiego krajobrazu w Poemacie d la dorosłych.

B arańczak precyzyjnie analizuje te układy przestrzenne, wy­

dobywa reguły ich komponowania.

*

* *

(9)

220 Ireneusz Opacki

Nie dla nich samych przecie, nie po to li tylko, by wskazać na konsekw entność — bywa, że m istrzow ską — artystycznej konstrukcji wizji poetyckiej w w ierszu bądź k sz ta łtu samego w iersza. Nie je st to, rzecz ja sn a , obojętne. Ale też nie n a to p ada akcent główny Barańczakowych interpretacji.

Nie obiekt, n a ogół „przestrzennie” opisywany, je s t dla in te r­

pretacji B arańczaka najistotniejszy. N ajistotniejsze je s t — ja k mówiliśmy — z a c h o w a n i e s i ę w o b e c obiektu, zacho­

w anie się i doznanie tego obiektu. Doznanie — przez podmiot.

Różnie te n podmiot bywa — w zależności od te k stu in terp reto ­ wanego — ujmowany i określany: może to być „bohater”, może to być „podmiot lityczny”, może to być „obraz a u to ra ”, „podmiot czynności twórczych” etc. etc. Bywają wiersze pod tym wzglę­

dem złożone — ja k H erb erta Pan Cogito o cnocie — gdzie na różnych płaszczyznach stru k tu ry utw oru B arańczak ujaw nia różne podmioty, rein terp retu jące wypowiedzi podmiotów in ­ nych z pozycji kolejnych „stopni nadrzędności”. Może to być w końcu również sam a u to r utw oru, jako „realny” autor-poeta (jak w przypadku Tuw im a) lub po prostu autor-człowiek (jak w przypadku Ważyka czy W ata). Te bardzo różne, indyw iduali­

zowane w zależności od te k stu w iersza i rozpatryw anej płasz­

czyzny związanej z nim problem atyki — ogarnąć m ożna szerszą form ułą, ale chyba dobrze u trafiającą w intencje Ba- rań czak a-in terp retato ra: chodzi o „człowieka z w iersza”, czło­

w ieka, któ ry „zachowuje się” wobec przywołanego w w ierszu obiektu: katedry, patyka, przestrzeni kraju, jakiejś w artości (jak w w ierszu H erberta), A bsolutu (jak w L itu rgii Wirpszy).

I te n obiekt, zazwyczaj jako konstrukcja p rzestrzen n a w in te r­

pretowanych w ierszach zarysowany (na ogół, bo nie zawsze przecie) — je s t swoistym „kam ieniem probierczym ” dla pod­

miotu, dla „człowieka z w iersza”. Staje się w jego oczach nosi­

cielem jakiejś w artości, jak im ś „znakiem ”, wobec którego pod­

miot „się zachowuje” i którego znaczenia doznaje, z którym też

— bo i ta k bywa — „postępuje” (jak np. w in terp retacji B arań ­ czaka „postępuje” Tuwim z językiem w B alu w Operze). Staje się ten „obiekt” swoistym prow okatorem i „punktem odniesie­

(10)

K ated ra i patyk 221

n ia ” zachow ań się tego „człowieka z w iersza”. W łaśnie „zacho­

w ań się”, a nie „postawy” tylko. Postaw a je s t czymś statycz­

nym — a tu ta j chodzi najczęściej o p r o c e s , o przebieg owych „zachowań się”. Dlatego też B arańczak bardzo dokład­

nie analizuje przebieg utw oru, jego konstrukcję „linearną”, w skazując n a różne etapy i — nierzadko — zmienność owych

„zachowań się”, ich znaczącą procesualność. I to w łaśnie on —

„człowiek z w iersza” — staje się w efekcie „zwornikiem” całości utw oru, podm iotem przyjętego w nim „gestu sem antycznego”, punktem zbiegu w szystkich nici stru k tu ry poetyckiej. On staje się podstawowym przedm iotem lektury, podstawowym celem in terp retacji wiersza. N aw et — co znam ienne — w analizow a­

nym kaw ałk u prozy Białoszewskiego, który B arańczak odczy­

tu je tak , ja k czyta się n a ogół tek sty liryczne: ze względu na podmiot utw oru.

Dlatego też in terp retacje B arańczaka, ta k dokładne w stru k tu ra ln e j analizie tek stu , ta k — wydawałoby się —

„sformalizowane” w swoim in stru m e n ta riu m i swoim przebie­

gu, są w efekcie niebywale zhum anizow ane, wdzierające się w „centrum przeżycia” ludzkiego, cen tru m ludzkiego „zacho­

w ania się” wobec św iata. N aprow adzają czytelnika n a drogę lektury, um ożliw iającą doznanie owego przeżycia. Doznanie

— i równocześnie weryfikację jego trafności, prawdziwości od­

czytania tego przeżycia w w ierszu.

To bardzo w ażna spraw a dla tych interpretacji: spraw a ich

„etyczności”. B arańczak nie chce odczytywać tych wierszy „po swojemu”. Dąży do uszanow ania tego, co poeta w w ierszu za­

warł. Do doznania też tego, co ta m te n „człowiek z w iersza”

przeżył. Nie odczytuje w tych w ierszach — siebie, ja k to czę­

sto czynią współcześnie in te rp re ta to rz y poezji. Chce odczytać

— tam tego, „Innego”, jego doznanie św iata. Ujmuje — tym samym — poezję i jej lek tu rę jako rzecz, k tó ra nas, czytelni­

ków wzbogaca i poszerza. Wzbogaca i poszerza o w łaśnie inne, a nie tylko „nasze”, rozpoznanie i przeżycie rzeczywisto­

ści. Daje n am „rozumiejący k o n tak t z innością”. Bezcenny kontakt.

(11)

222 Ireneusz Opacki

W tym w łaśnie miejscu spotykają się — w tak im stylu my­

ślenia o w ierszach, o utw orach literackich — k a te d ra z w ier­

sza Przybosia i p aty k z kaw ałka prozy Białoszewskiego. Tak różne wobec siebie, w ta k też odmiennych utw orach pomiesz­

czone — ujaw niają to samo: zachowanie się, niepow tarzalne,

„człowieka z utw oru” wobec nich. U jaw niają doznania, wyni­

kające z zetknięcia się z nim i tego człowieka. Przeżycie wzlotu i upokorzenia, i — w końcu — podziwu dla kreatorskiej wy­

obraźni w w ierszu Przybosia. Przeżycie nieśm iałości i „speszo­

nego szacunku” dla kaw ałka patyka, któ ry zaistn iał jako śmieciowaty ślad czyjejś pam ięci i życzliwości. Bo w końcu nie k a te d ra i nie paty k — „same w sobie” — są tu istotne. Istotne są jako nosiciele w artości, włożonych w nie przez człowieka.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Przy okazji Gluck starał się też o stworzenie muzycznego kolorytu egzotycznego, który manifestował się przez skłonność do kadencji miksolidyjskich oraz użycie trójkąta

Potwierdzanie woli uczestniczenia w Programie „Zima w Mieście” 2019, w każdej szkole podstawowej, do której kandydat został zakwalifikowany poprzez złożenie:. -

Jeden z pustelników z grupy «jurodiwych», który wcześniej będąc zamożnym, po­ zbawił się wszystkiego i żebrał u drzwi kościołów, stwierdził, że motywem

The combination of FTS activity and acid functionality and a high degree of mesoporous hierarchy results in catalysts that produce gasoline range hydrocarbons from syngas in one

Metalforming machines meeting the safety requirements ofthe European Union.. Practical

Ale żeby podważyć silnie narzucający się obserwacyjny wniosek, trzeba najpierw uznać, że pan N może być nieszczę- śliwy, mimo tego, iż sam nie czuje swego nieszczęścia;

Z owym boskim umysłem może być utożsamiana stosowana przez Platona w Timajosie kategoria chory jako konieczności, która daje miejsce opozycji my- thosu i logosu, a

nie jest taką szybą, przez którą oglądamy świat, ale sam staje się jakby bohaterem powieści, czasami jest bardzo przemyślnie ukształtowany, podlega kompozycji