Franciszek Marek
Wielokulturowość w edukacji na Śląsku Opolskim
Prace Naukowe. Pedagogika 12, 9-20
2003
Pedagogika XII, 2003
F ra n c is z e k M a re k
Wielokulturowość w edukacji na Śląsku Opolskim
P ierw otny tytuł pracy „W ielokulturow ość na Śląsku O p o lsk im ” zakładał o m ów ienie n auczania polskich dzieci ję z y k a n iem ieckiego, k łam liw ie nazy w a
nego w d o kum entacji polskich szkół publicznych o po lsk ieg o regionu „ojczy
stym ję z y k ie m niem ieck im ” . R ozw ażałbym w ów czas spraw y w chodzące w zakres zain tereso w ań politologii i socjologii, ale nie m ó głb ym się szerzej odnieść, ja k to zam ierzam uczynić, do w yim aginow anej dziś kw estii w ielo
ku lturow ego, a przy tym także w ielonarodow ościow ego charak teru o m aw ian e
go regionu, i to w aspekcie historycznym .
W m ojej ocenie nie m a ju ż dziś na całym G órnym Śląsku, poza pojedyn
czymi (jak w szędzie) przypadkam i, jakiejkolw iek zw artej grupy m niejszości narodow ej, ci zaś etniczni Ślązacy, co dziś niem ieck ą tożsam ość głoszą, stano
w ią antypo lską dyw ersję polityczną, upraw ianą św iadom ie przez w yrachow a
nych liderów i nieśw iadom ie przez m anipulow anych, a często zastraszonych i przestraszonych szarych członków , zarejestrow anego w sądzie i uznaw anego przez państw o (a raczej przez rządzących państw em ignorantów ) ruchu.
N iem cy nazyw ają języ k ojczysty trafnie die M uttersprache (język m acierzy
sty), gdyż człow iek uczy się go od matki, a nie od nauczyciela szkolnego, tym cza
sem dzieci śląskie, pobierające w polskich szkołach (państw ow ych!) naukę „oj
czystego języ k a niem ieckiego” , przychodząc do szkoły, tego języ k a nie znają i znać nie m ogą, skoro nie w ładają nim w w iększości także ich matki, a nawet najstarsi w iekiem liderzy m niejszości niemieckiej kaleczą go tak niem iłosiernie, że aż wstyd przysłuchiw ać się ich „niem ieckiem u” bełkotowi. Z astanaw ia mnie, dlaczego przeciętny Polak, jeżdżący na roboty do Niem iec, opanow uje języ k nie
miecki lepiej i prędzej niż ci udający Niemców. N ie wiem , ja k a je s t tego przyczy
na, ale przypuszczam , że Ślązacy m ają ju ż dziedzicznie zakodow aną i w w ielo
wiekowej w alce zahartow aną obronę swej etnicznie polskiej tożsam ości, bez względu na to, czy j ą sobie uświadam iają, i są odporni na zew nętrzne wpływy. Na O polszczyźnie jeszcze podczas wojny mówiło się pogardliw ie o takich, którzy z koniunkturalnych względów pozowali na Niemców, że „stro ją się w cudze piór
ka” . Ilekroć słyszę (najczęściej w telewizji) ich fonetyczne i gram atyczne lapsusy,
przypom inają mi się słowa, jakie w niemieckiej szkole ludowej (Volksschule) pow tarzaliśm y często m iędzy sobą gwarą: „Żeby niy to der, die, das, to byliby N im ce z nas” .
K ilkanaście lat tem u sprow adzono z R FN na obszar opolskiego kuratorium grupę N iem ców , nauczycieli języ k a niem ieckiego, i zatrudniono ich w polskich szkołach. K om iczny charakter przybierały niekiedy ich początkow e kontakty na lekcjach ję z y k a niem ieckiego z rzekom o niem ieckim i uczniam i. W C hróścinie O polskiej siedział na takich lekcjach, przez kilka tygodni, przedstaw iciel n ie
m ieckiej m niejszości i tłum aczył sprow adzonem u z R FN nauczycielow i na języ k niem iecki to, co dzieci m ów iły po polsku, a dzieciom na ję z y k polski to, co na
uczyciel m ów ił po niem iecku. A działo się to na lekcjach „ojczystego języ k a niem ieckiego” . C o w yrośnie z dzieci w ychow yw anych i kształconych w atm os
ferze kłam stw a i obłudy?
K iedy za czasów B ism arckow skiego K ulturkam pfu zgerm anizow ano cał
kow icie szkoły na Śląsku, w yrzucając z nich naw et p o lsk ą naukę religii, wtedy obow iązek przekazyw ania dzieciom podstaw ow ych praw d religijnych spoczął w yłącznie na rodzicach i K ościele. Praw ie wszyscy kapłani górnośląscy (także kapłani niem ieckiego pochodzenia) stanęli wtedy tw ardo po stronie polskiego ludu, a ks. N orbert B onczyk, zw any Flom erem G órnośląskim , tak określił owe
„now e” , zgerm anizow ane i germ anizujące, szkoły: „D ziw ne szkoły, w których się m łódź po lsk a przerabia na niem ieckie w oły” . W ychow anków , którym rodzice nie w poili podstaw ow ych praw d o ich polskiej i katolickiej tożsam ości, ten ka
płan też trafnie scharakteryzow ał: „Takich ojców dzieci, ni to Polacy, ni Niemcy, rzeczyw iste śm ieci!” („Stary kościół m iechow ski”). D ziś w państw ow ych szko
łach na Śląsku O polskim ojczysty języ k polski uczniów w ystępuje ja k o „język polski” , a obcy ję z y k niem iecki, jak o „ojczysty języ k niem iecki” . C ieszm y się, że przy języ k u polskim sprzedaj ne i tchórzliw e w ładze nie k a ż ą je szc ze staw iać określenia: „obcy” . Po w łaścicielach Trzeciej R zeczypospolitej w szystkiego się m ożna spodziew ać. O statnio nadesłano mi artykuł M ann m uss n u r w ollen (trze
ba tylko chcieć) z „S chlesische W ochenblatt”, w którym germ an ista prof. E. Klin udzielił w yw iadu w spraw ie nauki języ k a niem ieckiego w polskich szkołach na O polszczyźnie. T rudno mi się zgodzić z im peratyw nym żądaniem P rofesora (jib.
kolegi ze studiów uniw ersyteckich), zaw artym w następujących zdaniach: „Czas najwyższy, by m łode pokolenie Ślązaków w końcu się nauczyło ję z y k a niem iec
kiego. [...] edukację należałoby zacząć ju ż od przedszkola” . C ui bono, P rofeso
rze K lin? M am urazow y w stręt do przym usu, dlatego staw iam przekorne pyta
nie: D laczego polska szkoła m a na O polszczyźnie osiągnąć to, czego niem iec
kiej szkole nie udało się osiągnąć przez blisko trzysta lat (licząc od pierw szych ustaw o obow iązku szkolnym , w ydanych w 1767 r.)? D ziennikarzow i zaś K. C holew ie, przeprow adzającem u w yw iad, na jeg o utyskiw anie, że „na Śląsku O polskim zn ajo m ość niem ieckiego ciągle nie je st pow szechna, odpow iadam pytaniem : A czem uż to znajom ość języ k a niem ieckiego m a być na Śląsku O pol
skim pow szechna pod w ładzą polską, skoro nigdy nie by ła pow szechna pod w ładzą niem iecką? O czyw iście wiem , że polska szkoła, choćby tylko z tej racji, iż je s t szk o łą ojczystą, a nie obcą, m oże osiągnąć to, czego niem ieckiej szkole osiągnąć się nie udało, ale w czyim interesie m a to czynić? M ogę sobie w yobra
zić polityczny skandal, do jak ieg o doszłoby niechybnie w e Francji, gdyby któryś z tam tejszych profesorów zaproponow ał upow szechnienie ję z y k a niem ieckiego w A lzacji, choć dla w ielu m ieszkańców tego regionu je s t on rzeczyw iście ję z y kiem ojczystym , o czym m iałem okazję niedaw no się przekonać osobiście. A ja k zareagow aliby N iem cy na propozycję upow szechnienia np. w Z agłębiu Ruhry języ k a polskiego, bądź w jakim kolw iek innym regionie ję z y k a rosyjskiego?
N ie jestem przeciw nikiem nauczania języ k a niem ieckiego na Śląsku. U w a
żam , że do bra znajom ość języ k a niem ieckiego pow inna być dla w ykształconych G órnoślązaków sp ra w ą am bicji i honoru. S przeciw iam się natom iast katego
rycznie czynieniu z nauki tego języ k a politycznej dem onstracji, m ającej na celu antagonizow anie m ieszkańców O polszczyzny ju ż w śród dzieci szkolnych, a także obrażanie narodu polskiego i szkodzenie polskiej ojczyźnie.
M uszę jed n ak zarazem przyznać, że nauczanie ję z y k a niem ieckiego nigdy dotąd nie przebiegało na Śląsku norm alnie. N iem cy narzucali go Ślązakom przym usow o. Z a F ryderyka II w ydano naw et dekret, w ym agający znajom ości języ k a niem ieckiego od kandydatów do stanu m ałżeńskiego oraz od chłopców pełnoletnich, m ających odziedziczyć gospodarstw a ojcow skie. To zapew ne te i późniejsze, z okresu K ulturkam pfu, zabiegi germ anizacyjne sprawiły, że C olm ar G rünhagen, najdociekliw szy dotąd niem iecki badacz i znaw ca dziejów Śląska, w sw ym w iekopom nym dziele G eschichte Schlesiens w yznał otw arcie, że dzieje Śląska s ą dziejam i germ anizacji tej dzielnicy.
Niestety, Polacy też popraw nej polityki w obec nauczania języ k a niem iec
kiego nie prow adzili. W pierw szych latach pow ojennych zabronili jeg o naucza
nia na opolskiej części G órnego Śląska w dziennych szkołach podstaw ow ych i średnich, a pozostaw ili jeg o naukę tylko w szkołach w ieczorow ych dla doro
słych i uczelniach akadem ickich. U w ażam jed n ak za stosow ne przypom nieć, że bez ograniczeń naukę języ k a niem ieckiego prow adziła ju ż w tedy polska w szech
nica radiow a. D latego tym w szystkim , którzy zw łaszcza w rozm ow ach z politykam i i dziennikarzam i R FN przedstaw iają spraw ę pow ojennego ograni
czenia nauki ję z y k a niem ieckiego jak o w yraz rzekom ego brutalnego postępow a
nia w ładz polskich, odpow iedziałbym chętnie tak: P rzecież w ielu z w as należało w tedy do ow ych polskich w ładz i w pełni aprobow ało, a naw et inspirow ało takie postępow anie. A sw o ją drogą, my, Polacy śląscy, bylibyśm y w dzięczni N iem com , gdybyśm y m ieli takie m ożliw ości nauki języ k a ojczystego za ich panow a
nia na Śląsku, ja k ie niedem okratyczne w ładze polskie, podporządkow ane dykta
tow i M oskwy, stw orzyły tuż po w ojnie dla nauki języ k a niem ieckiego.
K ażda niew łaściw a polityka kulturow a, przeprow adzona w stosunku do j ę zyka ojczystego, spraw ia, że lud przeciw staw ia się jej gw ałtow nie i przew ażnie niew łaściw ie. B roniąc bow iem dyskrym inow anego języ k a ojczystego, rów no
cześnie pog ardza narzuconym mu językiem obcym . D w a pejoratyw ne określenia języ k a niem ieckiego zapam iętałem z dziecięcych lat. N ajstarsi ludzie nazyw ali go „austriacką godką” , a m łodsi „szw abskim szw argotem ” . N asze starki (po wszem u: babcie) m aw iały do nas za niem ieckich czasów, oczyw iście gwarą:
„Jak scecie rzondzić po niem iecku, to m usicie na srogim m rozie jen zy k przyci
snąć do plom py przi studnie” („rządzić” znaczy w gw arze opolskiej „m ów ić”).
R odzice bardziej w ykształceni, zachęcając do nauki języ k a niem ieckiego, posłu
giw ali się też argum entacją niew łaściw ą, gdyż wbijali nam do głowy, że „język naszych w rogów należy znać dobrze, ja k języ k ojczysty” .
D obra znajom ość języ k a ojczystego je st nam Ślązakom po trzebna nie tylko ze w zględu na nasze sąsiedztw o, a często i pow inow actw o z N iem cam i, lecz głów nie dlatego, że z tym językiem zw iązana je st duża cząstka naszej rodzim ej historii i kultury.
Jeśli chodzi o obronę języ k a ojczystego, ograniczę się do następującego stw ierdzenia: tylko osoby zdem oralizow ane w yrzekają się tej św iętości. Nasi ojcow ie i praojcow ie uw ażali religie i narodow ość za dary B oskie, a tym sam ym za w artości p rzynależne i chronione praw em przyrodzonym . W yrzeczenie się tych w artości było rów noznaczne ze w zgardzeniem daram i B oskim i i uchodziło za św iętokradztw o. H istoryka zdum iew a, że języ k polski, przekazyw any z poko lenia na pokolenie, przetrw ał na Śląsku ponad 600 lat niew oli narodow ej, choć był nieustannie ośm ieszany, zakazyw any i zwalczany. Z aiste, w ielka je s t siła tego języka, a jeszc ze w iększa m iłość do niego śląskiego ludu, zw łaszcza gdy uw zględnim y, że p osługują się nim na co dzień także liderzy m niejszości nie
m ieckiej. P rzypom nę w tym m iejscu, że zganił ich za to m inister H. W affenschm ied, w trącając się bezpraw nie i bezkarnie w w ew nętrzne sprawy naszego państw a, podczas swej wizyty w G ogolinie, kilka lat tem u. W mojej ocenie posługiw anie się m ow ą ojczystą dobrze św iadczy o liderach m niejszości niem ieckiej, gdyż dow odzi, że nie ukryw ają oni swej odziedziczonej po przod
kach polskiej tożsam ości. K iedyś w jed n y m z gogolińskich sklepów zam ierza
łem serdecznie uścisnąć, nierozpoznanego w pierw szej chw ili, Jan a K róla vel Johanna K rolla, tw órcę m niejszości niem ieckiej na Śląsku, gdy usłyszałem jeg o p ięk n ą i d o sto jn ą polszczyznę gw arow ą. Pom yślałem wtedy: takiej polszczyzny nigdy żadna polska szkoła, ani tym bardziej szkoła niem iecka, nie nauczały i w łaśnie to je s t jeg o m ow a m acierzysta, a nie w yuczony w szkole i pogłębiony potem w W ehrm achcie języ k niem iecki, nazyw any dziś przez w ielu zdem orali
zow anych Ś lązaków kłam liw ie unsere M uttersprache.
K atastrofalna sytuacja gospodarcza kraju, a zw łaszcza nieustannie narastają
ce bezrobocie, spraw ia, że posiadanie niem ieckiego paszportu (obyw atelstw a) staje się coraz bardziej opłacalne, gdyż daje m ożliw ość zatrudnienia, nie tylko
w N iem czech, lecz także na terenie pozostałych krajów U nii Europejskiej. Stw a
rza ono jed n ak zarazem i kuriozalną, jed y n ie w Polsce m ożliw ą, sytuację: P o
dw ójne obyw atelstw o, m im o iż niezgodne z obow iązującym i u nas praw am i, je st zarazem tolerow ane przez w łaścicieli Trzeciej R zeczypospolitej. I nie m a się czem u dziw ić, skoro (jak podały środki przekazu) naw et w M inisterstw ie O bro
ny N arodow ej pracow ał jed en dyrektor departam entu posiadający aż cztery róż
ne paszporty, a w icem inistrem był obyw atel obcego państw a. D opraw dy nie wiem , czy m ężow ie stanu, którzy tw o rzą i toleru ją tego typu (najdelikatniej m ó
wiąc) anachronizm y, s ą ludźm i zdem oralizow anym i i sprzedajnym i, czy tylko krótkow zrocznym i i naiw nym i. W yznaję, że bliżsi mi s ą ci pierw si, gdyż jako człow iek w ierzący wiem , że naw et najw iększy grzesznik m oże się naw rócić, a na głupotę, zw łaszcza polityczną, lekarstw a dotąd nie w ynaleziono.
Paszporty niem ieckie, o których posiadanie także coraz więcej obyw ateli nieśląskiego, zw łaszcza kresow ego, pochodzenia zabiega, i to z pozytyw nym skutkiem , ju ż d a ją się nam we znaki, a na przyszłość nic dobrego nie wróżą.
W N iem czech pracuje, a przew ażnie i m ieszka na stałe, kilkadziesiąt tysięcy inżynierów i lekarzy w ykształconych za darm o (na koszt narodu) w Polsce.
M ożna z dużym praw dopodobieństw em tw ierdzić, że biedna P olska podarow ała bogatej R FN co najm niej je d n ą akadem ie m edyczną i je d n ą politechnikę. W ia
dom o też, że ju ż ponad sto tysięcy m ieszkańców w ojew ództw a opolskiego pra
cuje w RFN . L udzie ci zm niejszają w praw dzie w skaźnik bezrobocia u nas, ale podatki p ła c ą w N iem czech. S ą więc bardzo tanim i w R FN pracow nikam i, zw łaszcza że ich dzieci, uczęszczające do przedszkoli i szkół w Polsce, obciąża
j ą budżet polskiego, a nie niem ieckiego państw a. R epublika F ederalna N iem iec przyznaje dw upaszportow com coraz więcej upraw nień i w ten sposób, małymi kroczkam i, przyczynia się do rozsadzania Polski od w ew nątrz. P raw ie wszyscy dw upaszportow i poborow i un ikają w Polsce służby w ojskow ej. O statnio przy
znano także praw o udziału w w yborach do B undestagu tym dw upaszportow com , którzy przez trzy m iesiące m ieszkali (byli zam eldow ani) w RFN.
P olacy s ą dziw nym narodem . W iedzą, czym je s t brak w łasnego państw a, i po trafią o takie państw o ofiarnie walczyć przeciw ko obcej przem ocy, lecz sza
now ać i bronić posiadanego państw a nie potrafią. P ow szechnie znane s ą słow a K ochanow skiego „o nierządnym królestw ie i zginienia bliskim , gdzie ani praw a ważą, ani spraw iedliw ość m a m iejsce, ale w szystko złotem kupić trzeba” , zw łaszcza że m ożna je odnieść także do Trzeciej R zeczypospolitej, ale jeszcze bardziej do dzisiejszej rzeczyw istości p asują starsze, liczące ju ż 500 lat słow a M. Reja: „R zeczypospolitą nago na w ozie m alują, ano bo rozliczni ludzie różnie j ą szacują. Jedni ciągną na praw o, a na lewo drudzy, w szakże niezgodni tam zaw żdy u tej paniej służy. A kto tem u nie wierzy, przypatrz się do tego, gdy się dziw ujesz spraw om sejm u chw alebnego. U źrzysz jak o ć okrutnie ta nędzica w rzeszczy , co j ą tak rozciągają, aż jej skóra trzeszczy” . S łow a K ochanow skiego
i R eja m a ją je d n a k w yłącznie w yw oływ ać zdziw ienie, że nie stały się przestrogą dla narodu, natom iast słowa, ja k ie w X V II w ieku w ypow iedział M aciej Sar- biew ski, przerażają, gdyż dow odzą zarazem , że historia nic P olaków nie nauczy
ła: Polacy „naw et ojczyznę sw oją kochają dopiero wtedy, gdy s ą z d ala od niej, a będąc na m iejscu, nie cierp ią je j, jak by po to w yjeżdżali za granicę, aby j ą pokochać, a w racali aby znienaw idzić” .
B rak czujności, lub m ądrości narodow ej, spraw ia, że nie dostrzegam y naw et najbardziej jaw n ej, a przy tym prym ityw nej polityki antypolskiej, uprawianej przez w rogie nam siły zew nętrzne i w ew nętrzne. Ju ż nie m ierzi, ale śmieszy, w ym achiw anie sztandaram i integracji, uniw ersalizm u, globalizm u i europeizacji wtedy, gdy chce się osłabić lub w ym azać polskie akcenty narodow e i państw ow e, a w innych okolicznościach szafuje się hasłam i decentralizacji i regionalizacji (a w ięc dążeniam i przeciw staw nym i integracji, europeizacji i globalizacji), gdy chce się osiągnąć takie sam e, tj. rów nież antypolskie, cele.
Znam ienne, że najw iększym i zw olennikam i regionalizacji państw , w szyst
kich tylko nie niem ieckich, są N iem cy, a więc ci, którzy też najgłośniej opow ia
d a ją się za rozszerzeniem Unii Europejskiej. C oraz więcej naukow ców na Z a
chodzie zarzuca im w zniecanie niepokojów w w ielu państw ach, w tym zw łasz
cza na obszarze byłej Jugosław ii. O czyw iście, m ateriał zapalny istniał na B ałka
nach od niepam iętnych czasów , ale iskra, która w znieciła straszny w swych skutkach pożar, przyszła tam z zew nątrz i zdaniem w ielu obserw atorów po dło żyli j ą N iem cy. N ie znam spraw y dokładnie, ale wiem , że rozruchy w Jugosław ii zaczęły się od secesji C horw acji i że R FN jak o pierw sza uznała niepodległość tego państw a, niem al nazajutrz po proklam acji, a w ięc zbyt w cześnie. R ozpad C zechosłow acji był też w spierany przez w ielu niem ieckich polityków , a nie m am najm niejszej w ątpliw ości, że rozruchy na m iarę ju go słow iań sk ich przygo
tow yw ano także na Śląsku O polskim . W ym ieńm y tylko kilk a przem aw iających za tym faktów : Przez pełne dw a tygodnie pow iew ała bezkarnie w D ziew kow icach hitlerow ska flaga (ze sw astyką); na O polszczyźnie ulokow ało się kilka redakcji antypolskich czasopism , jaw n ie neofaszystow skich; bezpraw nie w zniesiono też 60 pom ników w ehrm achtow skich, z em blem atam i i napisam i obrażającym i godność narodu polskiego, a pośrednio zniew ażającym i także pam ięć ofiar; w korow odzie na w ojew ódzkich dożynkach na G órze Św. Anny brały udział w ozy nie ze staroniem ieckim i, lecz hitlerow skim i nazw am i m iej
scow ości; w tym że korow odzie, defilującym przed polskim i (1?) w ładzam i w o
jew ództw a, były inscenizow ane zniew ażające naród polski; prow adzono np.
kozę z napisem „P olska krow a” , itp., etc., szczytem politycznej prow okacji był antypolski wiec na G órze Św. Anny w m aju 1991 roku, zorganizow any przy dużym dofinansow aniu przez polskie (!?) m inisterstw o kultury w W arszaw ie.
P rzew odził m u H ubert H upka, wodzirej „w ypędzonych” (oczyw iście przez P o
laków ”) N iem ców ze Śląska. B yły antypolskie przem ów ienia, h asła i ulotki, a w szystko odbyw ało się pod im ponderabiliam i RFN.
C iężko je s t Ślązakow i być dzisiaj Polakiem na Śląsku O polskim , zw łaszcza na swojej ojcow iźnie, pod polskim i w ładzam i państw ow ym i. D aw niej ujaw nia
nie przez Ślązaków swej polskości było czym ś nagannym , a w czasach nazizm u naw et przestępczym , natom iast dziś staje się czym ś w stydliw ym . Co m a dzisiej
sza Polska do zaoferow ania Ślązakom ? O bydw ie w ojny św iatow e, w raz z pow o
jennym szabrem oraz sow ieckim i dem ontażam i, nie zdew astow ały gospodarki Śląska O polskiego tak katastrofalnie, ja k uczyniły to w ładze Trzeciej R zeczypo
spolitej.
W odniesieniu do antypolskich prow okacji politycznych, w ym ienionych i innych, których nie w ym ieniłem , to nie ma w ątpliw ości, że m iały one na celu w zniecenie ostrych, a m oże naw et krw aw ych rozruchów na Śląsku. Jeżeli do takich nie doszło, to tylko dlatego, że tym razem , w yjątkow o, polska głupota polityczna i polska niefrasobliw ość zadziałały obronnie. Po prostu, dzięki temu, że Polacy nie staw ili najm niejszego oporu i ogólnie nie zareagow ali na te eksce
sy, a w ręcz przeciw nie, popatrzyli na nie ja k na m askaradę lub w idow isko cyr
kow e z udziałem kom ediantów i klownów, to niem ieckie uderzenie trafiło w próżnię. Pusty śm iech m nie jed n ak ogarnia, gdy słyszę dziś niem al identyczne pienia, zarów no cynicznych liderów m niejszości niem ieckiej, ja k rów nież infan
tylnych przedstaw icieli polskich władz, rzekom o sielankow ej idylli, w jakiej ży ją Polacy i N iem cy na O polszczyźnie. D la tych Polaków, którym znane są w ydarzenia, ja k ie rozegrały się w okresie przedw ojennym i w ojennym na kato
wickiej części G órnego Śląska, to co dzieje się na O polszczyźnie, nie m oże nie budzić niepokoju i lęku o przyszłość naszych dzieci i wnuków, gdyż je st bardzo czytelną p o w tó rk ą z historii. Żyliśm y z sąsiadam i od w ielu pokoleń w najlepszej zgodzie, w spółpracy i przyjaźni dopóty, dopóki nie w yrzekli się oni swej etnicz
nej tożsam ości i nie w stąpili do Volksbundu. O dtąd bow iem przestali do nas przychodzić, przestali się do nas odzyw ać, a naw et przestali odpow iadać na n a
sze pozdrow ienie, gdyż now a religia im tego zabraniała. A to, ja k zachow ali się po klęsce w rześniow ej, w latach hitlerow skich, i dlaczego tak się zachow ali, jest dla nas do dziś niezrozum iałe, m im o że spoglądam y na ów czesne w ydarzenia ju ż z odległej perspektyw y historycznej.
Pierw szy z podobnych etapów przepoczw arzania się w ielu naszych dzisiej
szych sąsiadów n a O polszczyźnie ju ż się dokonał i trw a, a na drugi nie m a na razie sprzyjających okoliczności i oby ich nigdy nie było, ale pam iętajm y, że nic na tym św iecie nie trw a wiecznie. Po doznanych przez nas zniew agach pozosta
ły bolesne urazy, które za żyjących obecnie pokoleń zapom niane nie będą, zw łaszcza że postrzegam y rów nocześnie, ja k w m iarę narastania polskiej łatw o
w ierności i indolencji, a często w praw dzie naiw nej, lecz rzeczyw iście szczerej chęci przyjaznego w spółżycia, w spółgospodarow ania i w spółrządzenia, strona niem iecka w ysuw a coraz w iększe żądania, i to w coraz bardziej agresyw ny spo
sób. N iem ieckojęzyczne czasopism a, w ydaw ane w P olsce przy dofinansow aniu z polskiego budżetu, aż ro ją się od antypolskich akcentów. G łos polskich Śląza
ków nie m a dostępu do polskich środków przekazu. Polskiem u um iłow aniu oj
czyzny przeciw staw ia się m iłość do regionu, w dom yśle: do niem ieckiego Hei- matu. A ja k bardzo je s t to spraw a nam obca, o tym św iadczy m.in. naw et to, że słow a H eim a t nie m a ani w polszczyźnie literackiej, ani w śląskich gwarach.
Z arów no „ojcow izna” ja k też „ziem ia rodzinna” m ają inne znaczenie niż H ei
m a t, który tłum aczy się ostatnio na „m ałą ojczyznę” . K to uw aża, że przeceniam groźbę regionalizacji, niech zastanow i się nad tym, dlaczego N iem cy u siebie jej nie przeprow adzają, a w ręcz przeciw nie, od czasów w ojny prusko-francuskiej w 1870/71 r. system atycznie i nieustannie się jednoczą. P rzecież jeszc ze wcale nie tak daw no w śród dzisiejszych Landów były aż cztery królestw a, było także kilkanaście księstw i kilka w olnych m iast hanzeatyckich, a dziś ow e Landy, w tym także daw ne królestw a, upodabniają się coraz bardziej do naszych w oje
wództw. I je szc ze je d n a przestroga dla Polaków: G dyby nasi politycy znali dzie
je ojczyste, to w iedzieliby, że w epoce poprzedzającej likw idację państw a pol
skiego nie tylko w ym uszono redukcję naszej arm ii do 35 tysięcy żołnierzy i ograniczono nasz przem ysł zbrojeniow y (podobnie ja k dzisiaj), ale ju ż wtedy instytucji państw a przeciw staw iano regiony. Targow iczanin Sew eryn Rzew uski, hetm an polny koronny, zachw ycał się rew olu cją francuską, gdyż w ierzył, że obaliła ona państw o, które jak o takie było w jeg o m niem aniu o sto ją tyranii. Inny R zew uski, A dam W aw rzyniec, upow szechniał w izję zastąpienia „trzydziestu rozległych m onarchii, które teraz św iat dzieląc, k łó cą go i szarpią” , trzystu re gionalnym i R zeczpospolitym i. Zresztą, w ielcy m agnaci m ieli sw oje „m ałe oj
czyzny”, zam knięte w granicach pow iatu czy ziem i, i państw a nie szanowali.
Z rozum iałe sta ją się w tej sytuacji petycje, jakim i targow iczanie zanudzali cary
cę K atarzynę, proponując jej patronat nad federacją w olnych republik, które
„m o g ą o b e jść się bez państw i króla-tyrana” .
P rzepraszam za te dygresje, ale uznałem j e za niezbędne dla dalszego toku m ojego rozum ow ania, zw łaszcza że na śląskim odcinku spraw y politycznych m anipulacji ry su ją się najbardziej czytelnie i nie o szczęd zają naw et dom ów b o żych, jak im i s ą kościoły. O graniczę się do jednej, następującej sprawy: N aw et w w artościow ych skądinąd hom iliach słyszę np. o „w ybitnych Ś lązakach”
i „św iatłych E uropejczykach”, jakim i byli rzekom o O drow ążow ie, a zw łaszcza św. Jacek. N iby to kłam stw a nie m a w takich określeniach, ale pełnej, najw aż
niejszej praw dy też nie ma. O drow ążow ie byli bow iem zarów no w iernym i sy
nam i kościoła, ja k też gorącym i patriotam i polskim i. B iskup Iw o O drow ąż ju ż ja k o student B olonii nie w stąpił, w zorem Polaków z M ałopolski, W ielkopolski i M azow sza, do nacji germ ańskiej, lecz założył pierw szą na uniw ersytetach na
cję p o lsk ą i został jej przew odniczącym . Jego kanonikiem był W incenty z opol
skiej Kielczy, nazyw any ju ż coraz rzadziej błędnie „W incentym z K ielc”, pierw szy polski poeta i kom pozytor, m.in. autor patriotycznej sekw encji na cześć bi
skupa Stanisław a, która stała się najstarszym hym nem Polski, starszym o 200 lat od B ogurodzicy, a zaczynającym się słow am i „C iesz się M atko-Polsko, urodzaj
na synam i szlachetnym i” (G audę m ater P olonia prole fecunda nobili...). P apież
K lem ens V III kanonizow ał w 1594 roku, a więc w czasach kiedy Śląsk należał do katolickiej A ustrii, błg. Jacka, nie jak o Europejczyka, czy bezpaństw ow ca, lecz ja k o Polaka. W jeg o akcie kanonizacyjnym czytam y m .in.: „U rodził się bł. Jacek w P olsce [...] ogłaszam y, że błogosław ionej pam ięci Jacek, P olak z Z akonu K aznodziejskiego je st święty...” . To dzięki O drow ążom m ów iło się w K rakow ie Lux ex S ilesia (Św iatło ze Śląska).
W zm ian k ą o O drow ążach w kroczyłem na obszar kultury polskiej.
H istoryk H enryk B arycz, w nikliw y badacz i znaw ca dziejów tej kultury, za
uw ażył, że każdy region polski w niósł coś trw ałego w dzieło budow y naszego państw a: „M ożna pow iedzieć, że jeśli W ielkopolska d ała narodow i organizację państw ow ą, M ałopolska języ k literacki, a M azow sze pierw szorzędny, prężny żyw ioł kolonizatorsko-pionierski, to Śląsk — wyższe form y ży cia cyw ilizacyj
nego i w ielki w kład pracy duchow ej...” Czy w edukacji na Śląsku o tym się m ó
wi? W program ach i podręcznikach szkolnych w całej P olsce o tym głucho, a tylko od w iedzy i dobrej woli nauczycieli zależy, czy uczniow ie p o zn a ją te sprawy.
Jeżeli w ielokulturow ość ma być przedm iotem edukacji, to najpierw trzeba w iedzieć, ja k a ona jest. O baw iam się i m am tego dowody, że w odniesieniu do Śląska panuje w P olsce na tym odcinku kom pletna niew iedza. Ilu je s t ludzi, naw et w śród naukow ców , którzy w iedzą, ja k ie relacje zach o d zą m iędzy tym i kulturam i, które na przestrzeni ponad tysiącletnich dziejów zetknęły się ze sobą n a Śląsku? A były to następujące kultury: polska, czeska, niem iecka, m oraw ska, łacińska, żydow ska. D ziś na płaszczyźnie rozgryw ek politycznych m ów i się także o kulturze śląskiej, w tym naw et o rzekom ym istnieniu śląskiego języ k a i śląskiej narodow ości. D la rozbijania jedności państw a i narodu w szelkie chw y
ty uw aża się za stosow ne.
D w a obszary języ k o w e — języ k ludu i pieśni ludow e — s ą głów nym i w y
znacznikam i narodow ości. H rabia Hoym , m inister P row incji Śląskiej, w raporcie opracow anym dla króla pruskiego pod koniec X V III w ieku, napisał o obszarach, które nieco później podzieliły się na trzy regencje — legnicką, w rocław ską i o p o lsk ą — że pierw szy z nich je st w w iększości niem ieckojęzyczny, drugi (łącznie z W rocław iem ) je s t w połow ie polski i w połow ie niem iecki, natom iast trzeci, obejm ujący G órny Śląsk, je st w całości polski: „G em ieniglich sind die beuralaubten Soldaten die einzigen Einw ohner der oberschleschischen Dörfer, die etw as deutsch sprechen (pow szechnie urlopow ani żołnierze s ą jedynym i m ieszkańcam i górnośląskich w iosek, którzy m ó w ią trochę po niem iecku)” .
Ś ląsk pierw otnie należał do C zech (wcześniej do K sięstw a W ielkom o- raw skiego), został sto lat przed P olsk ą schrystianizow any (w obrządku słow iań
skim ), ale żadna kultura czeska na jeg o obszarze nie w yrosła. W organizm p ań stw a polskiego Śląsk został w łączony w roku 966, i to przy pom ocy sojuszni
czych w ojsk niem ieckich (cesarskich). M ało kto wie, że p olska św iadom ość narodow a, zw łaszcza na Śląsku, kształtow ała się w średniow ieczu nie w kon
flikcie z N iem cam i, lecz w konflikcie z C zecham i, o czym głośno w K ronice G alla A nonim a. Już choćby z tego pow odu nie m ogła zakw itnąć na Śląsku kultu
ra czeska. Faktycznie jej ślady w ystępują w yłącznie w kilku w ioskach etnicznie czeskich koło R aciborza i w K otlinie K łodzkiej. W średniow iecznym piśm ien
nictw ie polskim , nie tylko na Śląsku, mam y w pływ y ortografii czeskiej, co je st zrozum iałe, gdy się uw zględni, że w języku czeskim zaczęto pisać sto lat w cześ
niej niż w języ k u polskim .
Znam ienne, że w śród ponad 60 000 śląskich pieśni ludow ych (łącznie z w a
riantam i) s ą bodaj cztery pieśni pochodzenia czeskiego, natom iast nie m a ani jednej pieśni niem ieckiej. Zauw ażm y też, że na polu zbieractw a tych pieśni naj
bardziej zasłużył się niem iecki lekarz Julius Roger, który zebrał i wydał w 1863 r. 546 śląskich (tj. polskich) pieśni ludowych. O języ k u tych pieśni R o
ger napisał: „C o do języ k a pieśni: uw ażny czytelnik przekona się, ja k niedo
rzecznym je s t przesąd dosyć rozpow szechniony, m ow ę G órnoszlązaków ogła
szający zepsutym dialektem języ k a polskiego. Bo lubo liczne germ anizm y w ci
snęły się do górnoszląskiej polszczyzny, a w niektórych okolicach, gdzie polsz
czyzna od daw na styka się z czeszczyzną, w pływ języ k a czeskiego m ocno czuć się daje: z tym w szystkim jed n ak m ow a polskich G órnoszlązaków w ogóle je st tym sam ym językiem , jak im m ów i lud polski poza krańcam i G órnego Szląska” .
W etnicznej kulturze niem ieckiej na Śląsku m ożem y m ów ić tylko w odnie
sieniu do D olnego Śląska, a i to z pew nym i zastrzeżeniam i. W średniow ieczu w łaśnie D olny Śląsk był czołem polskiej kultury duchow ej. To w tej dzielnicy zapisano pierw sze zdanie w języ k u polskim , w K siędze henrykow skiej pocho
dzącej z X III wieku. Co więcej, Polska w eszła do kultury europejskiej też głów nie dzięki tej dzielnicy, a personalnie dzięki Vitelonow i, jed n em u z kilku najw y
bitniejszych uczonych średniow iecznych, tw órcy optyki. N a D olnym Śląsku, w K łodzku, pow stał w X IV w ieku słynny P sałterz flo r ia ń s k i, najcenniejszy za
bytek piśm ien nictw a polskiego, a z W rocław ia p o cho dzą najstarsze druki w j ę zyku polskim , tłoczone przez K aspra Elyana, rodem z G łogow a. Ten drukarz i dw ie całe rodziny drukarzy dolnośląskich, W ietorow ie i Szarffenbergow ie z Lubom ierza, stw orzyli polskie drukarstw o narodow e w stolicy Polski, K rako
wie.
Przed założeniem U niw ersytetu K rakow skiego w 1364 roku najw yższą u czeln ią w P olsce była w rocław ska szkoła katedralna, posiadająca akadem icką nadbudow ę z k ated rą teologii. B iskupstw o w rocław skie posiadało najwięcej w P olsce kapłanów ze stopniam i m agisterskim i i doktorskim i, a w ięc absolw en
tów najstarszych uniw ersytetów . N aw et pierw szy w środkow ej E uropie (łącznie z A u strią i N iem cam i) uniw ersytet próbow ano założyć ju ż w 1308 roku na D o l
nym Śląsku, w Legnicy, a śląscy uczeni odegrali p rzew o dn ią rolę w organizacji i odnow ieniu U niw ersytetu K rakow skiego.
P ow szechnie w iadom o, że w X V I w ieku pow stały w ielkie literatury naro
dow e we W łoszech, Francji, A nglii, H iszpanii i P olsce (reprezentow ane m.in.
przez takich poetów, jak : D ante, Ronsard, Szekspir, L ope de Vega i K ochanow ski), a w N iem czech nadal królow ała w tym czasie łacina, choć B iblia w prze
kładzie M arcina L utra położyła m ocny fundam ent pod zbudow anie ogólnonie- m ieckiego ję z y k a i piśm iennictw a narodow ego. D opiero ukazanie w 1624 roku książki śląskiego poety M artina O pitza z Bolesław ca, zatytułow anej B uch won d er deutschen Poetherey, spraw iło, że zakw itła w N iem czech literatura niem iec
kojęzyczna: ju ż nie renesansow a, lecz barokowa. Do śląskiej szkoły poetyckiej niem ieckiego baroku należeli, oprócz M. O pitza, tacy poeci, jak: Friedrich z Logau, A ngelus Silesius, Johann C hristian Guenther, Paul Flem ing, Sim on D ach, D aniel C zepko i A ndreas Gryphius. O dnotujm y też, że najw ybitniejszych z nich łączył liczne zw iązki z Polską: Ojciec A ngelusa S ilesiusa był polskim szlachcicem z B orw icz pod K rakow em , O pitz został sekretarzem króla W łady
sław a IV i zm arł w Polsce, a w tw órczości G ryphiusa w ystępuje sporo patrio
tycznych akcentów polskich, w tym zw łaszcza kult królew skiej dynastii Piastów.
Z nam ienne, że w tym sam ym X V I w ieku napłynęło na Ś ląsk sporo niem iec
kich pastorów dla objęcia stanow isk proboszczów i rektorów (nauczycieli - kierow ników szkół) w parafiach ew angelickich. W iększość z nich ju ż w cześniej przysw oiła sobie znajom ość języ k a polskiego, przysposabiając się tym do pracy z polskim ludem . Pastorzy owi stali się na przełom ie X V II i X V III w ieku g łó w nym i obrońcam i rodzim ej, tj. polskiej, kultury na Śląsku, a w ielu z nich stało się, pod w pływ em m iłości do języ k a polskiego, naw et gorącym i patriotam i polskim i
— w ocenie O grodzińskiego rów nocześnie Polakam i i N iem cam i, w jednej oso
bie. W każdym bądź razie, począw szy od X V II w ieku w ystępuje w piśm iennic
tw ie śląskim pew ien dualizm : rów nolegle z n iem ieckojęzyczną literaturą w yso
kiego lotu, n astaw ioną n a odbiorcę arystokratycznego i w ykształconego, rozw ija się polskojęzyczna literatura użytkow a (niższego lotu), przeznaczona dla ludu.
P ierw szą tw o rz ą w ybitni pisarze niem ieckiego pochodzenia, np. K. Holtei, J. E ichendorff i G. H auptm ann, albo zniem czeni Ślązacy typu G. Freytaga, a d ru g ą tw o rz ą najpierw zżyci z ludem pastorzy niem ieccy, a następnie także pisarze m iejscow ego (ludow ego) pochodzenia, głów nie nauczyciele i księża, np.
J. Lom pa, P. Stalm ach, K. D am rot i N. Bonczyk. T rzeba się zgodzić z tw ierdze
niem , że obydw ie te literatury nie m ają ze so b ą „w spólnego w spółbrzm ienia” , ja k to trafnie zauw ażył A rno Lubos, niem iecki znaw ca i Ślązak z pochodzenia, w swej G eschichte d e r L iteratu r Schlesiens, ale tę trafn ą je g o ocenę m ożna od
nieść tylko do artystycznych w alorów analizow anej tw órczości, a nie do jej w y
m ow y id eo w ej. Ś ląskie dzieła i arcydzieła niem ieckiej literatury s ą tw orem elit, przeznaczonym dla elit i stanow iącym straw ę du cho w ą panującej m niejszości, przew ażnie napływ ow ego pochodzenia, natom iast polska tw órczość, obejm ująca głów nie elem entarze, poradniki gospodarcze, m odlitew niki, kancjonały, kazania i żyw oty św iętych, przeznaczona była dla polskiego ludu, m ającego na Śląsku rodzim y (autochtoniczny) charakter. G erhard H auptm ann, pochodzący z bardzo biednych w yrobników niem ieckich, którzy osiedlili się w okolicach Jeleniej
G óry dla nędznego kaw ałka chleba, okupionego katorżn iczą p ra c ą w przem yśle tkackim , rozsław ił im ię Śląska dzięki N agrodzie N obla, p rzy znan ą mu za w strząsający dram at D ie Weber (Tkacze). Jó ze f Lom pa, skrom ny nauczyciel, pochodzący z ludu górnośląskiego (wtedy jeszcze niem al w całości polskiego), pisał dla tegoż ludu popularne książeczki, którym i handlow ano na jarm arkach, straganach i odpustach. M ożem y śm iało pow iedzieć, że dał książkę ludow i, któ
ry do tej pory żadnej książki nie czytał, a jeśli czytał jak ąś, to był n ią jed ynie m odlitew nik. N ie porów nujm y w ięc rzeczy (zjaw isk) do siebie nie przystają
cych, ale oceniajm y w łaściw ie ich ideow ą wym owę. To, że M ickiew icz napisał P ana Tadeusza w Paryżu, nie św iadczy o polskości literatury francuskiej, tak ja k naw et najw iększe pow stałe na Śląsku dzieła niem ieckie nie m o g ą św iadczyć o etnicznym charakterze kultury tego regionu. B liska mi je s t kultura niem iecka, choć w yniosłem jej znajom ość z obow iązkow ej (przym usow ej) szkoły okupa
cyjnej, ale jej w ielkość nie m oże i nie je st w stanie przyćm ić w yniesionej z do
m u rodzinnego kultury polskiej, m ającej na Śląsku charakter etniczny.
Literatura:
H. B arycz, Ś lą sk w po lskiej kulturze um ysłowej, K atow ice 1979.
A.M . Kosler, D ie preussische Volksschulpolitik in O berschlesien, B reslau 1929.
F.A. M arek, Godność, dostojeństw o i posłannictw o U niw ersytetu, O pole 1995.
F.A. M arek, N ieznane sąsiedztw o — Die unbekannte N achbarschaft, O pole 1992.
Z. Z ielonka, Ś ląsk — ogniw o tradycji, K atow ice 1981.