Danuta Mastalska
W poszukiwaniu tożsamości kobiet
Salvatoris Mater 1/2, 393-399
1999
J
o C roissant, au to rka książki Kobieta. K apłaństw o serca гyje we W spólnocie Błogosław ieństw założonej przez brata Efraim a we Francji. Inspiracją do podjęcia przez nią tego tem atu były liczne rozm ow y, k tó re p rzep row adziła z w ielom a kobietam i w e W spól nocie - z osobam i zamężnymi, sam otnym i i zakonnym i. O ne też d o pom ogły jej w odkryciu, że kobiety cierpią i zastanawia się, dlacze go tak jest. Zauważyła, że głów nym źródłem cierpienia kobiet jest u tra ta tożasam ości, swej właściwej relacji w obec m ężczyzny oraz zrozum ienia własnej misji. Są zdezorientow ane i poszukują sensu.J a k o cel książki p o staw iła sobie przyjrzenie się pow yższym prob lem om w świetle słow a Bożego, w świetle Bożego planu w o bec kobiety.
W pierwszej części książki, zastanaw iając się nad tożsam ością kobiety, zauważa, że obecnie kobieta m a wiele więcej m ożliwości, aby się wykazać poprzez działanie. Chęć wyzwolenia się spod dom i nacji mężczyzny skierowała ją na drogę rywalizacji, pragnienia zrów nania się z nim i walki. Łączy
się to rów nież z u p o d o b n ia niem się do mężczyzn i utra tą tożsam ości. O becne w fe m in izm ie d e p re c jo n o w a n ie w a rto ś c i ściśle k o b iec y c h , w ty m dziew ictw a i m acie rzyństw a, o d a rło z w artości sam ą kobietę.
W świetle stworzenia ró
żnica między kobietą i mężczyzną nie stanowi podziału między nimi, lecz kom plem entarność: są pow ołani d o życia jedno dla drugiego. W ten też sposób odnajdują swoją tożsamość.
Jak twierdzi A utorka, praw dziw e wyzwolenie kobiety obejmuje trzy etapy: bycia córką, żoną i m atką.
Aby odzyskać swoją tożsam ość, kobieta musi pogodzić się ze swoją kobiecością, wcześniej jednak zaakceptow ać siebie jako cór kę sw ojego ojca. Ojciec d o p o m ag a jej w rozw oju em ocjonalnym i duchow ym , on w prow adza ją w dorosłość.
Swą p ełn ą o sobow ość k o b ieta o d najduje w relacji z Bogiem O jcem . A utorka pisze: Jedynie ten, k to w yzw o lił się spod spojrze
nia innych, a pozostaje z rozm ysłem p o d okiem Boga, jest napraw dę w o lny (s. 30). Tylko Jego spojrzenie przyw raca nam u traco n e
przez grzech p ie rw o ro d n y dziecięctw o Boże, a także u sp ok aja, D a n u ta M astalsk a
W poszukiw an iu
tożsam ości k ob iet
SALVATORIS MATER 1 (1999) n r 2, 3 9 3-399
buduje, daje pew ność siebie i siłę do pokonyw ania przeszkód. Czło w iek, k tó ry nie przeszedł p o d to Boże spojrzenie, lecz żyje p o d spojrzeniem ludzkim , pozostaje ciągłym n astolatkiem . Boże spoj rzenie otw iera człow ieka na wielkie m ożliw ości, jest spojrzeniem miłości i czułości - jedynie w Jego spojrzeniu m ożna się odnaleźć.
N aszym nieszczęściem jest to, że gdzieś w głębi siebie nie jesteśm y poddani Bogu (4. 48). W obec tego nie potrafim y przyjąć tego, co O n
chce nam dać.
Bóg stw arzając kobietę obdarzył ją jej w łasnym pow ołaniem . M .in., na p o d o bień stw o M aryi, przeznaczył jej rolę pośredniczki, orędow niczki, a także strażniczki wiary. Tę rolę spełnia zwłaszcza wobec swych bliskich, ale też całej ludzkości.
Aby stać się żoną, kobieta musi dojrzeć do w olności córki. Jej pow ołanie jako żony realizuje się w miłości, do której kobieta jest zdolna w sposób naturalny, stąd też nie m usiało być pow iedziane kobietom : „kochajcie waszych m ężów ” (na innym miejscu A utor ka dodaje, że m ężczyzna nie jest mniej zdolny do m iłości, ale jest mniej skłonny do okazyw ania uczuć). M ężczyzna i kobieta nie m ogą odnaleźć swej pełni bez całkow itego daru z siebie nawzajem . H ar m onię i jedność m iędzy nim i zburzył grzech p ierw orodny i trzeba ją na now o przyw rócić. Grzech, odrywając ich od Boga, od Jego pra w a m iłości, w p ro w ad ził m iędzy nim i elem ent dom inacji. I tylko w jedności z Bogiem możliwa jest jedność między ludźmi.
Powołaniem m ałżonków jest miłość - nie jest to rada, ale przy kazanie. M iłość też staw ia w obecności Boga. A u to rk a pisze, że w miłości kobiety jest coś z miłości Boga. O n a jest sercem dom u, rodziny. W te n też sposób um ożliw ia m ężowi i dzieciom rozkw it. Szczególnym pow ołaniem kobiety jest to, by przez swą miłość bu dziła miłość w sercach innych.
M ałżonkow ie w inni być sobie nawzajem poddani. I jak tw ier dzi A utorka, pierwsza m a być poddana żona, gdyż przez swe p o d danie i świętość skłania m ęża do otw arcia się na jej intuicje i rady. N atom iast w yczerpujący wyścig po w ładzę wyjaław ia obie strony. Takie tendencje w idoczne są w fem inizm ie, choć zrodziły się one z cierpień kobiet i niesprawiedliw ości w obec nich.
Z p o d d a n ie m łączy się p o k o ra, k tó ra nie m a nic w spólnego z zakom pleksieniem . C złow iek taki żyje p o d Bożym spojrzeniem i wie, że wszystko co m a, otrzym ał od Niego. Poddanie się jest do
puszczalne dopiero wtedy, gdy nasze życie nie należy ju ż do nas sa mych, ale do Boga (s. 71). Przykład takiego p oddania i pokory da
o d d ać się opiece drugiej osoby. Jest to zarazem dro ga, na której uczymy się p o ddania w oli Bożej.
Posłuszeństwo jest w yrazem wiary, nadziei i miłości. N ie c h o dzi tu o sam oudręczenie, lecz tego rodzaju zniżenie, jakiego do k o nał C hrystus w obec swych u czniów - m a o n o m oc w yzw alającą, odkupieńczą. Jak m ężczyzna jest pierwszy na płaszczyźnie stw orze
nia, tak kobieta jest pierwsza na płaszczyźnie O dkupienia (s. 77). Jest
to jej specyficzna misja w Bożym planie. Stąd też kobieta pow inna się zm ienić pierw sza. Tylko w ted y m ożem y zm ienić innych, gdy w p ierw pozw olim y Bogu przem ienić nas samych.
Prawdziw a miłość zawsze przem ienia. M ężczyzna i kobieta ró ż nią się, choć są rów norzędni. Jeśli tego nie zaakceptują, w ich rela cje w kradnie się nieporozum ienie i cierpienie. N ie m ogą też ocze kiwać od siebie tego, co m oże dać jedynie Bóg. M uszą więc zosta wić przestrzeń dla N iego. D o p iero w zjednoczeniu z Bogiem k o b ieta m oże stać się m ałżo n k ą, inaczej p o zo stan ie w uczuciow ej zależności od mężczyzny. Kobiece pragnienie, by bez reszty oddać się drugiem u, m usi być skierow ane na Boga, gdyż inaczej p ro w a dzi do niew olnictw a. Kobieta, czy żyje sam otnie, czy w stanie za
k o n n ym , czy w m ałżeństw ie, jest pow ołana do zaślubin, do zło że nia całkowitego daru z siebie samej, najpierw Bogu, potem m ężow i i dzieciom , jeśli żyje w m ałżeństw ie, wreszcie pozostałym ludziom
(s. 92). D ziew ictw o nie zaw iera się w sam ym „nie”, lecz rów nież w „tak ”, w sensie o dd an ia siebie w miłości.
Jak podkreśla A utorka, każdej miłości towarzyszy krzyż - jest on d o w o d em największej m iłości Boga d o ludzkości. M iłość jest daw aniem , traceniem , um ieraniem . W miłości nie chodzi o dom i nację. M iłość przeżyw ana w C hrystusie przem ienia nasze relacje, k tó re m uszą być oczyszczone. W najgorszych m o m en tach ty lko w Bogu m ożna znaleźć ratunek. Trzeba też uczyć się cierpieć, przyj m ow ać bolesne sprawy. Bunt w obec cierpienia pogrąża w cierpie niu nie do zniesienia. Ani ucieczka od niego, ani fatalistyczne po go dzenie się z nim nie są postaw ą ewangeliczną. D o kobiet należy m is ja głoszenia, że p o krzyżu następuje zm artw ychw stanie.
Cała istota kobiety jest skierow ana na m acierzyństwo: cielesne i d uchow e. Jeśli k o b ieta odm aw ia daw ania życia, okalecza sam ą siebie i staje się bezpłodna także duchow o. Najważniejszą dla niej spraw ą jest daw anie życia przez poświęcenie samej siebie i to nie zależnie o d tego czy jest zam ężna i m oże biologicznie bezpłodna.
Każda kobieta posiada ciało m atki, inteligencję m atki, serce m a tk i i m acierzyństw o jej m a ro zkw itać coraz bardziej, a ż stanie się m a
3 9 5 W p o szu k iw a ni u to ż sa m o śc i k o b ie t
cierzyństw em p o w szech n ym (s. 112). A u to rk a p o d kreśla, że w ła
śnie to o dróżnia człow ieka od zwierzęcia, że p o trafi się poświęcić z miłości.
Kobieta rodzi dziecko nie tylko do życia ludzkiego, ale i Boże go. W ted y staje się najbardziej p ło d n a , gdy p o ślu b ia Boga. Jest w ezw ana do m acierzyństw a niskończenie przew yższającego ciele sne. Bóg „p ro si” kobiety, by stały się m atkam i w ob ec wszystkich dzieci zapom nianych, zagrożonych itd. D o nich należy w ychow a nie ludzkości.
Interpretując scenę ofiarow ania Jana M aryi i M aryi Janow i pod krzyżem, A utorka dodaje, że za pośrednictw em M aryi Bóg pow ie
rza ludzkość m acierzyństw u każdej kobiety (s. 129). Podobnie też
jak M aria M agdalena, każda kobieta otrzym uje rolę tej, k tó ra jako pierw sza uw ierzy ła w zm artw y chw stanie. K ażda k o b ieta w inn a uczyć się w szkole M aryi kontem plow ać Ją i pozw olić się przem ie nić. Tym p rzykład em staje się M aryja zwłaszcza w radosnych ta je m n ic a c h ró ż a ń c a .
K obieta n a w zó r M aryi jest oblubienicą D uch a Św iętego i jest nap ełn io n a Jego daram i, dzięki czem u stanow i „dyskretny filar hi sto rii” .
Kobieta m a swoje szczególne miejsce w kapłaństw ie wiernych. W łącza się w o fiarę C hrystusa przez o fiaro w anie cierpień swego serca. Jest kapłanką w e wszystkim , co Bóg w niej zapisał, m a natu
ralne predyspozycje do „kapłaństwa serca”, poniew aż dzięki wrodzo nem u duchow i poświęcenia stanow i integralną część ducha kapłań skiego (s. 165). Stąd też łatwiej niż mężczyzna otw iera się na świat
ducha i pod ąża ku Bogu oraz w yw iera du cho w y w pływ na m ęż czyznę. Z adan iem mężczyzny jest walka o przeżycie, zaś kobiety - w alka du ch o w a. Poprzez d a r zw iązany z przek azyw an iem życia kobieta przeżywa swe kapłaństw o serca jako związane z m acierzyń stw em . M a szczególny udział w ofierze przebłagalnej.
Książka J. C ro issan t nie jest tra k tate m teologicznym , nie jest rozpraw ą naukow ą. To raczej rozważanie w oparciu o Słowo Boże, dośw iadczenia k o biet i praw dę odkryw aną w e w łasnym sercu.
A utorka ukazała kobietę w perspektywie Bożego planu wobec niej, którem u jeśli pozostanie wierna, osiągnie swe spełnienie i szczę ście. To spełnienie jest w niej i zarazem poza nią, gdyż uzyskuje je poprzez oddanie siebie innym , pośw ięcenie, przez swego rodzaju kapłaństw o.
Książka chce p rzypom nieć k o bietom ich po dstaw ow e w a rto ści, których dziś często się wstydzą czy odrzucają. Zachęca do p o
no w n ego przyjęcia ich, do zastanow ienia się nad tożsam ością k o biety i jej rolą.
N ie u strzeg ła się jed nak A u to rk a o d pew ny ch niedociągnięć sw oich dociekań. Jest tak np. gdy m ów i, że chociaż kobieta i m ęż czyzna m ają to sam o synostw o Boże, jed n ak k o b ieta jest u m iło w aną córk ą Ojca i po d ob n ie jak w ludzkiej rodzinie, tak i tu m oże o n a w szystko uzyskać o d Boga. Po pierw sze, należałoby zbadać, jak p ro ce n to w o przedstaw iałoby się poro zum ien ie m iędzy m atką i c ó rk ą oraz m iędzy ojcem i có rk ą w rodzinach. Po drugie, ziem skich relacji nie m o żn a aż ta k d o s ło w n ie p rze n o sić n a relację z Bogiem. Patrząc na kościoły w y p ełn io ne p rzede wszystkim k o bietam i, być m oże trzeba się zgodzić, że k obieta posiada na ogół lepsze predyspozycje w ew nętrzne do większej zażyłości z Bogiem. C zy je d n a k zaw sze ro zw ija te m ożliw ości? Z n a m y w ielu m ęż czyzn, k tó rz y o siągnęli p o d tym w zg lęd em więcej niż n iejedn a k o b ieta. N ie m o żn a posługiw ać się tu u o g óln ieniam i i zbyt d ra stycznie rysow ać różnice.
N a innym miejscu, gdzie A utorka zaznacza, że żona pow inna pierw sza p o d d ać się m ężow i, pisze: Jakiż m ą ż m iałby poddać się
żonie, która nie jest m u poddana i nie zostać zdom inow any (s. 69).
A dlaczego nie zapytać na odw rót?
T rudno także zgodzić się ze stw ierdzeniem : M ałżonka oczeku
je o d m ałżo n ka miłości, m ałżonek oczekuje od m ałżonki doskona łości (s. 85). Czyżby m ałżon k o w i nie zależało n a m iłości żony?
M iło ść zawsze oczekuje m iłości. Jeśli zaś chodzi o doskonałość, m ałżonkow ie w szczególny sposób pow inni pom agać sobie w d ą żeniu do niej (czy raczej: do Boga) - nawzajem . Jednak oczekiwa nie jej od drugiego jest utopią, prow adzi do rozczarow ania i m oże sp o w od ow ać ro zp ad m ałżeństw a.
A utorka tw ierdzi rów nież, że m iędzy mężczyzną i kobietą ist nieje różnica ontologiczna (s. 87). Gdyby istniała różnica ontologicz- na, czyli na poziom ie bytu, m usiałaby zachodzić różnica co do czło wieczeństw a: ciekawe kto byłby pom niejszony w człowieczeństwie, lub ew entualnie kim by był, jeśli nie człowiekiem ... Istniejąca rze czywiście różnica w sferze fizycznej i psychicznej nie jest różnicą ontologiczną. O ntycznie i kobieta i m ężczyzna to człowiek.
Gdzie indziej autorka pisze, że M aryja w raz z Synem uczestni czyła w O d k u p ien iu (s. 139). C hrystus nie był uczestnikiem , lecz dokonaw cą dzieła O dkupienia. Oczywiście, m ożna by powiedzieć, że był uczestnikiem n a sposób dokonaw cy. Po co jednak na siłę nazywać G o uczestnikiem , zwłaszcza że daje to niektórym po w ód
3 9 7 W po sz u k iw a n iu to ż sa m o śc i k o b ie t
d o umieszczania G o niem al w rów nym rzędzie z innym i uczestni kami. Takiego zrów nania nie m a naw et w przypadku M aryi.
Jeszcze większe zastrzeżenia budzi interpretacja obecności M a ryi p o d krzyżem. A utorka pisze m .in., że M aryja (M atka i Kobieta) w zięła udział w zbaw ieniu ludzkości przez to , że zaakcepto w ała ofiarę Syna na krzyżu (s. 168). Postawa M aryi p o d krzyżem posia da zresztą sw oje n ie w ia d o m e 1. Jeśli już m o w a o u dziale M aryi w O dkupieniu, należy go łączyć przede wszystkim z tajem nicą Wcie lenia, a nie Krzyża, d o której A utorka zacieśnia tutaj ów udział. N ie w iadom o też, jak auto rk a rozum ie ten udział, a czytelnik m oże się tu dow olnie domyślać...
Podobnie, dla uw ypuklenia przedstaw ianego tem atu , A utorka kieruje się przesadą, ukazując M aryję p o d krzyżem jako pośrednicz kę m iędzy Boskim m iłosierdziem i ludzkością. Z eby naw et w w y darzeniu Krzyża nie zauw ażyć Pośrednika - to szczególny rodzaj niedow idzenia. I jak wyjaśnia, to dlatego M aryja jest M atką m iło sierdzia, że jest w łaśnie tak ą pośredniczką. W ydarzenie Krzyża nie daje podstaw do tego rodzaju interpretacji. M aryja jest M atką M i łosierdzia, poniew aż jest M atk ą Chrystusa, który jest M iłosierdziem . N atom iast jeśli chodzi o macierzyńskie, współczujące uczucia M aryi w stosunku do ludzi, których m ożem y się dom yślać (nie zaś teolo gicznie udokum entow ać), nie m ogą one dawać podstaw do tytułu M aryi jako M atki m iłosierdzia, ani też pośredniczki zbawienia.
A utorka kontynuując, pisze, że M aryja na w zór swego Syna chce
wybłagać pobłażliw ość Ojca względem ludzi. A więc już wyraźnie:
Pośredniczka obok Pośrednika. Ponadto znów m am y tu do czynie nia z w ypaczonym o brazem zagniew anego Ojca2, k tó ry nie prze baczyłby ludziom , gdyby nie... M aryja. W zu pełn e zapom nienie o d ch od zą zdania z Pism a Św iętego, w rodzaju: Tak bow iem Bóg
um iłow ał świat, że Syna swego Jednorodzonego dał... (J 3, 16).
Szkoda, że w sumie w artościow a książka zawiera tego rodzaju braki. Staje się też przy k ład em , jak w iara serca (czy też intuicja wiary) potrzebuje w iedzy teologicznej i na o d w ró t. C hoć braków tych nie m ożna uspraw iedliw iać, nie należy zapom inać, że książka nie pretenduje do rangi opracow ania naukow ego i być m oże, „przy sługuje” jej w pew nym stopniu licentia poetica. Z drugiej strony, właśnie jako książka o charakterze popularnym , m a większą m oż
1 Por. T. WĘCŁAWSKI, M aryja w obec w o li O jca w męce i śm ierci Jezusa, „Salvatoris M ater” 1 (1999) nr 1, 1 1 7 -1 3 1 .
2 Por. D. MASTALSKA, M aryja spełnieniem m iłości O jca odrzuconej przez Ewę,
liwość kształtow ania św iadom ości w iary przeciętnego katolika niż naukow e traktaty.
P o d staw o w a w arto ść książki leży w u k azan iu k o b ieto m ich pow ołania i spełnienia. D o tych w artości należy także oparcie się na dośw iadczeniu (przytacza konkretne świadectwa) kobiet. M a to znaczenie zwłaszcza w kontekście agresyw nego fem inizm u. C hoć w yrósł o n z cierpień k obiet, a u to rk a pokazuje, jak także on sam przyczynił się do ich głębokich cierpień.
Książkę w a rto polecić nie tylko k obietom poszukującym swej tożsam ości, ale i m ężczyznom - nie tylko dla lepszego zrozum ienia kobiet, ale też lepszego poznania siebie. Ponadto może ona być przy datn a dla pracujących w poradniach rodzinnych.