• Nie Znaleziono Wyników

Język i doświadczenie : o przedmiocie i metodzie ingardenowskiej filozofii literatury

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Język i doświadczenie : o przedmiocie i metodzie ingardenowskiej filozofii literatury"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)

Danuta Ulicka

Język i doświadczenie : o

przedmiocie i metodzie

ingardenowskiej filozofii literatury

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 77/3, 117-141

(2)

P a m ię t n ik L ite r a c k i L X X V II, 1986, z. 3 P L I S S N 0031-0514

D A N U T A U LICK A

JĘZYK I DOŚWIADCZENIE

O PRZEDMIOCIE I M ETODZIE IN G A R D E N O W SK IE J FIL O ZO FII LIT ER A TU R Y

Zapomniane ogniwa

Wśród pism filozoficznoliterackich Romana Ingardena w swoisty spo­ sób wyróżnia się grupa rozpraw, rzadko komentowanych przez badaczy jego koncepcji. Należą do niej arty k uły o Poetyce A rystotelesa i Laokoo-

nie Lessinga, o „różnych rozumieniach praw dy w dziele sztuki”, o jego

formie i treści oraz studia poświęcone estetyce wczucia. Sądząc z lite­ ra tu ry przedmiotu, rozpraw y te ingardenolodzy tacite zaliczają do pism pomniejszych, a w każdym razie mniej istotnych dla zrozumienia pro­ gram u fenomenologa. Ta swoista zmowa milczenia obejm uje również p ra­ wie wszystkie Ingardenowskie rozważania historyczno-filozoficzne.

Odczytywane z punktu widzenia tez expressis verbis wyłożonych, zwłaszcza w konfrontacji z obiektem, którego dotyczą, studia te faktycz­ nie mogą nie budzić szczególnego zainteresowania, ale odwrotnie — wy­ woływać podejrzliwość. Interpretacjom Ingardena stosunkowo łatwo do­ wieść niekompetencji, schematyzacji i prezentyzm u. Takie też zarzuty, w formie może bardziej eufemistycznej i z usprawiedliwieniem odwołu­ jącym się do fenomenologicznej zasady neutralizacji zastanej wiedzy (jak się okaże, przynajm niej w przypadku Ingardena wcale nie obowiązującej), były im stawiane. Rzecz jednak nie w tym, by sk ry ty ­ kować filozofa za brak obiektywizmu w odczytywaniu cudzych myśli, niewłaściwe, ahistoryczne podejście do nich czy też naginanie ich treści do własnych przemyśleń. Taka lek tu ra w ydaje się o tyle niewłaściwa, iż rzeczywiście nie wnosi nic nowego do badań nad koncepcją samego In­ gardena, stanowiąc co najwyżej przyczynek do jego charakterystyki per­ sonalnej jako uczonego. Dopiero gdy rozpraw y te ujm ie się z punktu widzenia zastosowanej w nich metody („stylu” , jak mawiał filozof) ana­ lizowania trad ycji estetycznej i literaturoznaw czej, okazują się one nie­ zwykle cennym m ateriałem, rozjaśniającym szereg tw ierdzeń o literatu ­ rze i nauce o niej, jaką zaprojektował.

(3)

Rozważane w tej optyce wspomniane studia w skazują przede w szyst­ kim, że poetyka Ingardena, będąca specyfikacją i konkretyzacją jego fe­ nomenologicznej filozofii (stąd jej używane tu określenie: „filozofia lite­ r a tu ry ”, obejmujące całokształt Ingardenowskiej refleksji o sztuce lite­ rackiej, nie zaś tylko jedną z wyspecjalizowanych „odm ian i gałęzi” wiedzy o niej), plasuje się w kontekście XX-wiecznej filozofii analitycznej, a dokładniej — w jej nurcie lingwistycznym, w analitycz­ nej filozofii języka. Za takim usytuow aniem przem awia zarówno sem an­ tyczne nastaw ienie jego analiz, ich porządek, typ argum entacji, jak i uprzywilejowanie tzw. języka potocznego, jako z jednej strony k ry ­ teriu m wyboru i w stępnej obróbki przedm iotu, z drugiej zaś nadrzęd­ nej instancji rozstrzygającej o poprawności przeprowadzonego rozumo­ wania. Wszystko to zbliża propozycję Ingardena do badań prowadzonych w anglosaskiej filozofii języka potocznego i pokrew nych im dociekań niektórych myślicieli ze szkoły lwowsko-warszawskiej.

Tak zwany język potoczny funkcjonuje jednak w Ingardenowskiej filozofii lite ratu ry nie tylko jako kry teriu m zakreślające pole penetracji i płaszczyzna odniesienia wyników uzyskanych w późniejszym, fenome­ nologicznym „bezpośrednim ” doświadczeniu, ale stanowi też narzędzie („kod”, można by powiedzieć, gdyby nie niestosowność tego określenia w stosunku do poglądów Ingardena na język) ich przekazu, porozumie­ nia się z czytelnikiem. M.in. wybór tego właśnie języka dyskursu filo- zoficznoliterackiego odsyła koncepcję fenomenologa do innego już kon­ tekstu myślowego — wprowadza ją w obręb orientacji neoidealistycznej. Zasadność usytuow ania poetyki Ingardena w tym środowisku potw ier­ dzają przede wszystkim funkcje („m isja”), jakie nadaw ał swoim prze­ myśleniom.

Co daje tego rodzaju historyczna in terpretacja Ingardenow skich roz­ ważań o literaturze, poza tym że pozwala wypełnić dotkliw ą lukę w in- gardenologii, konsekw entnie stroniącej, jak wskazują dotychczasowe ba­ dania, od takiego przedsięwzięcia? Sądzić można, iż w pierwszym rzędzie pomoże ona rozwikłać szereg narosłych wokół niej nieporozumień. Jak łatwo zauważyć, kom entatorzy Ingardena borykają się zwykle z dyle­ m atem uzgodnienia niektórych jego poglądów (np. na tem at prawdy w sztuce czy znaczenia tworów językowych), jawnie nie przystających do siebie bądź naw et wykluczających się nawzajem. Zazwyczaj objaś­ nia się je jako „sprzeczności i niekonsekw encje”, nieuniknione jakoby w przypadku myśli tak pojemnej i wielostronnie rozgałęzionej. Takim form ułom eksplikacyjnym towarzyszą jednak opinie podkreślające spój­ ność system u myślowego wzniesionego przez filozofa, kunsztowną ar- chitektonikę jego wielotematycznej refleksji. Obie oceny nie dają się pogodzić, choć zarazem obie są po części trafne. N arzuca się więc pyta­ nie, jakie jest źródło wszystkich owych „sprzeczności” w zw artej bu­ dowli fenomenologa. Sądzić można, że w ypływ ają one z faktu

(4)

dwoją-O IN G A R D E N dwoją-O W S K IE J F IL dwoją-O Z dwoją-O F II L IT E R A T U R Y 119

kiego zakorzenienia jego rozważań, kształtujących się jednocześnie na podłożu neoidealistycznym i analitycznym. Nakładanie się obu współczes­ nych Ingardenowi kierunków intelektualnych odpowiada właśnie za pęk­ nięcia w jego koncepcji.

Wskazane formacje myślowe odegrały doniosłą rolę w filozofii pol­ skiej dwudziestolecia międzywojennego. Rozwijała się ona dwoma tora­ mi, w obu przypadkach pod wpływ em inspiracji z zewnątrz, przeszcze­ pionych ze współczesnej filozofii zachodnioeuropejskiej i entuzjastycznie przyjętych przez żądnych nowości i odmiany badaczy polskich. Nieza­ leżnie od tego, że Ingarden miał do obu negatyw ny stosunek, że uznawał je na równi za wrogie, nieprzychylne jego fenomenologii, zdecydowanie jakoby od nich odmiennej, stanowią one jednak najbliższe otoczenie jego propozycji. Rozważając relację między polskim neoidealizmem i anality- cyzmem a Ingardenow ską w ersją husserlianizm u nie można polegać na opiniach filozofa. Naszkicowany przez niego p o rtret siebie w oczach in­ nych jest jawnie fałszywy, au to po rtret zaś — zmistyfikowany. Ani tw ór­ cy szkoły lwowsko-warszawskiej, K. Twardowskiego, ani jego wycho­ wanków (K. Ajdukiewicza, L. Blausteina, I. Dąmbskiej, W. Tatarkiew i­ cza, S. Szumana, W. Witwickiego), ani neoidealistycznych historyków li­ te ra tu ry (W. Borowego, J. K leinera, Z. Łempickiego) nie sposób uznać za radykalnych oponentów fenomenologa. Odwrotnie, szukali oni z nim zbliżenia i porozumienia (do w spółpracy też dochodziło), wysoko ocenia­ jąc jego propozycje. Ingarden dopiero po latach oddał im spraw iedli­ wość.

Podkreślał jednak przede wszystkim wpływ, jaki w yw arli na jego po­ szukiwania neoidealiści, pomijał zaś ciągle udział filozofów analizy. Ten drugi n u rt (mianował go, nie bez ironii, „tak zwaną filozofią analitycz­ n ą ”) nie spotkał się nigdy, przynajm niej w opublikowanych pismach, z przychylniejszą oceną z jego strony. Prawdopodobnie należy to wiązać z faktem, że fenomenolog nie orientow ał się zbyt dobrze w różnych od­ m ianach analitycyzmu, trak tu jąc je wszystkie jednako: utożsamiając z neopozytywizmem spod znaku Koła Wiedeńskiego lub logiką form al­ ną. Analitycznej filozofii języka, tej właśnie, która była mu najbliższa, w ogóle zaś nie zauważał.

L ektura Ingardenowskiej filozofii literatu ry z punktu widzenia relacji łączących ją z macierzystym, historycznym otoczeniem pozwala zatem jednocześnie ustalić szczególną konfigurację prądów na mapie polskiego dwudziestolecia. Jak w żadnej innej myśli tego okresu doszło wówczas w Polsce do bezprecedensowego skrzyżowania różnych formacji intelek­ tualnych. By się o tym przekonać, w ystarczy choćby prześledzić biogra­ fie twórcze wymienionych poprzednio uczonych: Twardowskiego, który był uczniem tej samej co m istrz Ingardena, Husserl, szkoły austriackiej B rentana; Ingardena, który term inow ał i w Getyndze, i u Twardowskie­ go, a poniekąd także u Bergsona; Ajdukiewicza, któ ry pobierał nauki

(5)

w Niemczech u tych samych profesorów, co Ingarden; Blausteina, pozo­ stającego bodaj czy nie pod silniejszym wpływem H usserla i Ingardena niż Tw ardow skiego;'Łem pickiego i Kleinera, którzy w yrośli ze szkoły lwowsko-warszawskiej — podobne przykłady można by mnożyć.

Rozwój ruchu analitycznego w latach sześćdziesiątych i późnej, post- heideggerowskiej herm eneutyki — ukształtowanej wszak w neoidealiz- mie, zwłaszcza w jego odmianie diltheyowskiej — każe zresztą zastanowić się, czy ta hybrydyczna krzyżówka jest faktycznie bezprecedensowa, czy też po prostu w skutek szczególnych okoliczności w Polsce ujaw niła się tylko wcześniej i w yraźniej niż w innych etnicznych filozofiach. Dekada między rokiem 1960 i 1970 pełna jest głosów analityków i fenomenolo­ gów (hermeneutów) wzywających do dialogu, dem onstrujących możliwość wspólnego filozofowania i złudność różnic. Rzecznicy zbliżenia wskazują m. in., że podstawowe kategorie, jakim i operują myśliciele z obu szkół — język potoczny, potoczna, „naiw na” świadomość, zdrowy rozsądek — z wielu względów można uznać za sy n o n im y 1. W samej nauce o lite­ raturze o możliwości takiego współdziałania świadczą studia teoretyków aktów mowy, przede wszystkim J. R. S earle’a, ale też R. Ohmanna czy S. E. Fisha, zakorzenione w analitycznej filozofii języka J. L. Austina, a zastanawiająco bliskie fenomenologicznym.

Rozpatrzenie tej sytuacji odwiodłoby jednak zbyt daleko od Ingar- denowskiej filozofii literatu ry ; winna ona stać się przedm iotem oddziel­ nych studiów, uwzględniających zwłaszcza w arunki ogólne (ontologicz- ne i epistemologiczne) dialogu dwu dominujących w XX stuleciu sty­ lów myślenia. Rozważając projekt Ingardena, trzeba tylko pamiętać o perspektyw ach, jakie on otwiera. Zadanie na dziś polega jedynie na wykazaniu, że otw iera je rzeczywiście. Dla tego celu rozpraw y manifestu­ jące stanowisko fenomenologa w kw estii języka i jego roli w poznaniu są szczególnie ważne.

1 Z bieżność k a teg o rii język a p otocznego i „potocznego” św ia ta , L eben sw elt , p od k reśla w ie lu bad aczy zw ią za n y ch zarów no z fen om en ologią, jak i filo zo fią ana­ lityczn ą. Z a cy tu jm y dla p rzyk ład u reto ry czn e p y ta n ie J. W ilda: „Is n o t th e ord i­

n a r y language of d a il y life c o r r e la te d w i t h th e o r d i n a r y p h e n o m e n a of th e life- - w o r l d ? Is it not tr u e th a t th e carefull s t u d y of one m u s t r e q u i r e th e c a r e f tll s t u d y of th e oth er? A r e not p h e n o m e n o l o g y [...] an d linguis tic a n a ly s is both a p p r o i - chin g th e s a m e th in g (concrete e x p e r i e n c e ) f r o m d if f e r e n t a n g e ls ?” J. W i l d , Is T h e re a W o r ld of O r d in a r y Language? W: A n a l y t i c P h il o s o p h y a n d P h e n o m e n o lo g y .

Ed. by H. A. D u r f e e . The H ague 1976, s. 192. — Zob. też G. K ü n g, Language

A n a ly s i s an d P h enom enologic al A n a lysis. W: A c t e n des X IV . I n t ern a tio n a len Κ ο ι - gres ses fü r Philosophie . T. 2. W ien 1968. — R. S c h m i t t , P h e n o m e n o l o g y ar.d A n a ly s i s . „P h ilosop h y and P h en o m en o lo g ica l R esearch ” 1962, t. 23. Jak praktycznie

w yk orzystać k orelację m ięd zy obu filozofiam i, pokazuje w y b itn y historyk fenom en>- logii i fen om en olog, H. S p i e g e l b e r g , w rozpraw ach A Phen o m en o lo g y of

(6)

О IN G A R D E N O W S K IE J FIL O Z O F II L IT E R A T U R Y 121

Fenomenologia jako analiza języka

Ingardenowskie rozważania o sztuce literackiej wykazują, jak powie­ dziano, liczne zbieżności z analizą lingwistyczną. Ich przedm iotem w yj­ ściowym są zazwyczaj cudze rozumowania na interesujące filozofa te­ maty. Ingarden poddaje je krytycznem u oglądowi z pun k tu widzenia używanego w nich języka i zastosowanej ap aratu ry pojęciowej i ocenia­ jąc w pierwszym rzędzie pod kątem walorów instrum entalnych. Oglą­ dany w tej perspektyw ie cudzy dyskurs jest następnie oczyszczany i usprawniany, by jak najlepiej służył rozstrzyganiu pytań, które stawia sobie sam fenomenolog. Wyeliminowanie pojęciowych niedoskonałości i nadużyć stanowi dla Ingardena w stępny w arunek uzyskania poprawnej odpowiedzi na nie.

Wiele zadawnionych sporów w estetyce i nauce o literaturze Ingar­ den sprowadza właśnie do niewłaściwego użycia języka. Wszystkie więc ,,bóle głowy” związane z zagadnieniem praw dy i prawdziwości dzieła sztuki są, jego zdaniem, wynikiem wieloznacznego, nieprecyzyjnego ope­ row ania pojęciami, o których wyjaśnienie chodzi.

W dziejach te o r ii sztu k i i estety k i, a tak że w szczeg ó ło w y ch stu d iach k ry ­ ty czn y ch , w ielo k ro tn ie zajm ow an o się sp raw ą p ra w d ziw o ści w d ziele sztu k i czy p ra w d ziw o ścią d zieła sztu k i [...]. T oczące się w ty c h sp raw ach liczn e, nieraz n a m ię tn ie p row ad zon e spory n ie dop row ad ziły do w y ja śn ie n ia zagad n ien ia. Stało się to m y m zdaniem przede w szy stk im dlatego, że w d y sk u sja ch ty ch p o słu g i­ w a n o się słow am i „ p raw d a” i „p raw d ziw ość” w sposób ogrom nie w ielozn aczn y i m g listy .

— stw ierdza 2. Podobne przyczyny zadecydować miały o niekończących się polemikach wokół wszystkich w istocie newralgicznych problemów estetyki — o samo dzieło, o jego treść i formę, funkcję i wartość. O nie­ możności ich rozstrzygnięcia przesądziło, w przekonaniu Ingardena, właś­ nie wadliwe operowanie językiem. Tak np.

W ielozn aczn ości zastrzale od w ie k ó w w p o jęcia ch fo rm y i treści (czy m aterii) p o zo sta w io n o bez żadnej próby ich u su n ięcia. W skutek tego niep od ob n a było w y b rn ą ć z trudności, a lb o w iem w ielozn aczne sta ły się przede w sz y stk im sam e p y ta n ia , które m ia ły stan ow ić p u n k t w y jśc ia badań. N a jg o rsze zaś w ty m b y ło to, że sp lą ta n o ze sobą różne zagad n ien ia, tak że n ie w ia d o m o b yło, na co w ła ś c iw ie n a leży odpow iadać. To sam o ty c z y się zu p ełn ie n ie w y ja ś n io ­ n e g o p ojęcia w a rto ści dzieła sztu k i lit e r a c k ie j8.

W rezultacie nie sposób, tw ierdzi filozof, przyznać racji żadnej ze stron biorących udział w tej historycznej debacie. W wystąpieniach po­ szczególnych mówców mieszały się różne kwestie, a niejasność podsta­

2 R. I n g a r d e n , O r ó ż n y c h r o z u m ie n i a c h „ p r a w d z i w o ś c i ” w d ziele sz tu ki.

W: S t u d i a z e s t e t y k i . T. 1. W arszaw a 1957, s. 373.

8 R. I n g a r d e n , O for m ie i tr e ś c i dzieła s z t u k i lite r a c k ie j. W: jw., t. 2 (1958), s. 344.

(7)

wowych pojęć zniekształcała zajmowane stanowiska. Często też, w skutek mylnego i mylącego posługiwania się nimi, głosy oponentów rozm ijały się i cały spór staw ał się bezprzedmiotowy. Taki przebieg m iała w opinii Ingardena np. polemika o formę i treść między F. T. Vischerem a Zim - m erm annem :

cała ich rozm ow a ch yb ia celu . U Z im m erm an n a b o w iem n a jisto tn ie jsz y je s t w zgląd na m o żliw o ść uzasad n ien ia o b iek ty w n ej i p ow szech n ie o b o w ią zu ją cej estety k i, resp. teo rii w artości, zaś u V isch era z góry p ow zięte p r z eśw ia d czen ie 0 zasadniczej w a rto ści w szelk iej „ d u ch o w ej” czy „ ży cio w ej” z a w a rto ści w p r z e ­ c iw ie ń s tw ie do w tó rn ej w a rto ści lu b w ogóle b ezw a rto ścio w o ści tego, co „ z m y ­ s ło w e ”. Tak te d y obie stron y m ó w ią c de fa c to in n y m języ k iem — ch oć p o s łu ­ g iw a ły się ty m i sa m y m i sło w a m i — w a lc z y ły o n iew sp ó łm iern e z sobą sp r a w y 1 n ie m ogły się z sobą a n i p orozum ieć, a n i ty m bardziej zgodzić na j e d n o 4.

Po zlokalizowaniu ogniska zapalnego chorób nękających filozofię, es­ te ty k ę i badania literackie Ingarden zaleca stosowną terapię. Lekarstw o, które im aplikuje, ma przede wszystkim podziałać na język. Dopiero po jego uzdrowieniu można będzie zlikwidować skutki epidemii w całym organizmie tych nauk;

w szelk ie tw ierd zen ia o stosu n k u m ięd zy form ą i treścią, jak też w sz czeg ó ln o ści o tzw . „jed n ości” m ięd zy nim i, n ie m ają dopóty ok reślon ego znaczenia, d op ók i n ie p o w iem y , w jak im se n s ie u ży te są sło w a „form a” i „treść”. T ak d łu go też n ie m ożna rozw ażać p ra w d ziw o ści ty c h tw ie r d z e ń 6.

— głosi fenomenolog, przekonany, jak analitycy, o skuteczności przepi­ sanego środka.

Terapia, która — jak mówił W ittgenstein — powinna pozwolić musze wyjść ze szklanej muchołapki, ma wedle Ingardena przebiegać w kilku etapach. W pierwszej fazie należy wyanalizować z istniejących koncep­ cji naukowych i z języka codziennego sensy pojęć, które mają być roz­ jaśnione, odgraniczyć je od siebie i określić ich zakres. Filozof rozpo­ czyna więc studia nad „prawdziwością” dzieła sztuki od ułożenia swego rodzaju słownikowego hasła wyszczególniającego różne znaczenia-zasto- sowania pojęcia. M ateriału dostarczyły m u wypowiedzi uczestników kon­ w ersatorium , jakie prowadził na U niwersytecie Jagiellońskim w roku 1945/1946. Przedm iotem analizy były zatem sensy faktycznie w ystępu­ jące w żywej mowie, w codziennej praktyce kom unikacyjnej, a zarazem użycia teoretyczne, estetyczne i literaturoznaw cze. Oba rodzaje m ateriału miały dla Ingardena ten sam charakter, gdyż oba reprezentow ały ten sam rodzaj świadomości, czy raczej nieświadomości, użytkowników języ­ ka. Podobnie jak zwykłe porozumiewanie się, tak i przedfenomenologicz- na nauka posługuje się bowiem, według niego, językiem bezwiednie, bez­

krytycznie i beztrosko. N auka o literaturze np.

4 R. I n g a r d e n, Ze s t u d i ó w n a d z a g a d n i e n ie m f o r m y i tr e śc i d z i e ła sz tu ki. W: jw ., s. 326— 327.

(8)

О IN G A R D E N O W S K IE J F IL O Z O F II L IT E R A T U R Y 123 n a leży do nauk o f a k t a c h : bada „n ap raw d ę” istn ie ją c e in d y w id u a ln e d zieła literack ie [...]· P ie r w sz y m fa k tem , [...] k tóry nau k a ta stw ierdza, rzadko czyniąc to zresztą e x p r e s s is v e r b i s , to istn ie n ie p ew n eg o dzieła. C zyni to n a ogół b ez sp ecja ln y ch rozw ażań i[...] i w sp o só b w p ew n ej m ierze n a iw n y [...]8.

W tym sensie język istniejących teorii naukowych nie różni się od codziennego języka potocznego; oba są językam i niesamoświadomymi, nośnikami poglądów prerefleksyjnych i dogmatycznych. Zaw arte w dys­ kusjach sem inaryjnych znaczenia pojęcia „praw da” dzieła sztuki zawie­ ra ły oba te rodzaje świadomości jednocześnie. Dlatego idealnie nadaw a­ ły się do zmontowania na ich podstawie hasła. Ingardenowi pozostało wydobyć je i uporządkować:

p rzep row ad ziłem na m y m k on w ersa to riu m estety czn y m (w k tórym b rały udział osoby p osiad ające p rzew a żn ie u k oń czon e stu d ia a k a d em ick ie, a n ieraz za jm u jące sta n o w isk a n au k ow e n a u n iw e r sy te c ie ) d y sk u sję na tem a t p ra w d ziw o ści [...]. Z naczenia, k tó re tu sta ra m się sp recyzow ać, z o sta ły w p rzew ażającej m ierze p rzy ch w y co n e przeze m n ie na g orącym u czyn k u , choć n ie b y ły one u d y sk u ­ ta n tó w w y ra źn ie od sie b ie odróżnione.

— charakteryzuje swe postępowanie 7.' Tą metodą filozof przeprowadzał także rozważania o wartościach. Brał wówczas pod uwagę głosy uczest­ ników posiedzeń Sekcji Estetycznej PTF, skupiając się nie tyle na poda­ w anych przykładach, ile raczej na analizie w ysuw anych w czasie wielo­ godzinnych dyskusji hipotez co do sensu dotychczas funkcjonujących

w estetyce pojęć i term inów. Również i z tych analiz powstał swoisty słownik podstawowych pojęć i kategorii przyszłej teorii wartości.

Drugi etap analizy Ingardena polega na ustaleniu reguł faktycznych „gier językowych” : określeniu w arunków przedmiotowych użycia danego pojęcia (charakterystyka obiektu, do którego odnosi się ono, sytuacji ko­ m unikacyjnej i jej kontekstu) oraz podmiotowych (cel poznawczy, posłu­ gującego się nim podmiotu, „atm osfera”, w jakiej przebiega poznanie, wiedza i doświadczenia mówiącego, wypowiedzi innych uczestników roz­ mowy). Oba te rodzaje uw arunkow ań decydują o semantyce wyrażenia. Mając do dyspozycji „różne rozum ienia” i reguły rządzące użyciami pojęcia, należy następnie przystąpić, jak w ynika ze studiów Ingardena, do ich klasyfikacji: pogrupowania sensów bliskich sobie i włączenia ich do jednej „rodziny”, którą trzeba oddzielić od innych „rodzin”. Czterna- stopunktow y wykaz możliwych znaczeń „praw dy” w sztuce, rozdzielenie czterech zasadniczych sensów pojęcia „form y” i szesnastu — „treści”, są właśnie efektem tych analityczno-sem antycznych zabiegów fenomeno­ loga.

Rozprawa o formie i treści dzieła sztuki literackiej jest, obok a rty ­ kułu O różnych rozumieniach „prawdziwości” dzieła sztuki oraz studium

8 R. I n g a r d e n , O p o e t y c e . W: jw ., t. 1, s. 257. In gard en w ielo k ro tn ie pod­ k reśla ł jed n a k o w y sta tu s język a teo rii n a u k o w y ch i języ k a p otocznego.

(9)

0 Poetyce Arystotelesa, m istrzowskim popisem kunsztu analizy Ingarde­ na, swoistym arcydziełem sztuki analizowania. Budzi szacunek nie tylko wnikliwością i subelnością dociekań semantycznych, ale także precyzją

samej zastosowanej w nich metody.

Ingarden rozpoczyna rozważania od rozgraniczenia zagadnień w iążą­ cych się z kw estią treści i form y w filozofii, estetyce i nauce o lite ra tu ­ rze. Biorąc pod uwagę oba kłopotliwe pojęcia, układa kw estionariusz pytań, jakie należałoby postawić we wszystkich tych dyscyplinach, by dojść do jasnego określenia pola badania. Wyróżnia więc dwie główne grupy problemów: 1. związanych z przedmiotem, k tó ry ma być przeba­ dany, oraz 2. aspektem, pod którym będzie on rozpatryw any, ściśle roz­ dzielając problem y egzystencjalne, konstytutyw ne i opisowe. Teraz do­ piero przystępuje do właściwej analizy semantycznej. Wychodzi w niej od pojęć najogólniejszych, odnoszących się do form y i treści wszelkiego przedmiotu, przechodząc kolejno do ich zastosowań szczegółowych — w odniesieniu do dowolnego dzieła sztuki, do dzieła sztuki określonego rodzaju i typu, wreszcie — do indyw idualnych, konkretnych przedm io­ tów artystycznych. M ateriał poddaw any takiej analizie czerpie przy tym, jak i poprzednio, z języka i świadomości „potocznej”, tzn. z „przednau- kowych” koncepcji estetycznych (m. in. F. T. Vischera, J. Volkelta, B. Crocego), w których w ystępow ały interesujące go term iny. Obecnie śledzi już jednak nie tylko zastosowaną aparaturę pojęciową, lecz także porządek wywodu, stru k tu rę myśli autorów. W ten sposób analiza cu­ dzego języka przechodzi w analizę cudzych rozumowań.

Postępowanie Ingardena przyw ołuje na myśl praktykę analityczną Kazimierza Twardowskiego, którego w ykładów filozof słuchał zresztą przed wyjazdem do Getyngi. Dla tw órcy szkoły lwowsko-warszawskiej obserwacja języka stanowiła właśnie pu nkt ciężkości rozważań. Język dostarcza bowiem, jak pisał Twardowski w rozprawie O czynnościach

1 wytworach, pierwszych i najważniejszych impulsów refleksji teoretycz­

nej. W ystępujące w nim różnice m ają charak ter nie tylko gramatyczny; są to także różnice „natu ry logicznej”. Właśnie na podstawie spostrzeże­ nia dystynkcji między czasownikiem a rzeczownikiem odczasownikowym Twardowski rozdzielał przedm ioty w ystępujące w tytule rozprawy: sąd jako czynność i jako w ytw ór czynności sądzenia. Opozycja między nimi stanowiła oś jego koncepcji, a zarazem im plicite głosiła paralelizm mię­ dzy stru k tu rą języka i stru k tu rą świata, podjęty potem m. in. przez Aj-

dukiewicza 8.

8 N a zbieżność m etod y filo zo ficzn ej T w a rd o w sk ieg o i fen o m en o lo g ó w w sk a zy w a ł sam Ingarden: „Na p ierw szy p la n d zia ła ln o ści n a u k o w ej i p edagogicznej w ysu n ęło się [u T w ard ow sk iego] d ążen ie do m o ż liw ie n a jw ię k sz e j p recyzji rozw ażań , do nau­ k ow ej od p ow ied zialn ości za k ażd e sfo rm u ło w a n ie, za k ażdą tezę. P o zy ty w n e na­ stęp stw a tego p rzejaw iają się przede w sz y stk im w tw o rzen iu p recyzyjn ie d efin iow a­ nych pojęć, w e w p row ad zen iu su b teln y ch rozróżnień p o jęcio w y ch i rzeczow ych (por.

(10)

О IN G A R D E N O W S K IE J F IL O Z O F II L IT E R A T U R Y 125

Trudno rozstrzygnąć, czy Ingarden zgodziłby się na ten paralelizm. Jego rozważania o częściowym um otywow aniu związku brzmienia i zna­ czenia, o sym etrii między budową nazw y a budową wskazywanego przez nią przedm iotu pozwalają przypuszczać, że nie oponowałby zasadniczo przeciwko takiej tezie, choć zapewne daleki był od koncepcji ap aratu ry pojęciowej Ajdukiewicza, a zwłaszcza od wyciąganych z niej konwen- cjonalistycznych wniosków. W każdym razie w punkcie wyjścia jego stanowisko w kestii roli języka w dociekaniach filozoficznych zbiega się z poglądami analityków. Jeśli zaś chodzi o metodę badania tego języ­ ka i porządku cudzych, „potocznych” rozumowań, to procedura fenome­ nologa wyraźnie przypom ina procedurę trzech pytań G. E. Moore’a 9. Przystępując do rozważania zastanych teorii, krążących w świado­ mości potocznej nauki, Ingarden starał się przede wszystkim wniknąć w sens tw ierdzeń autora. Jeśli m ateriał dostarczał ku tem u możliwości, staw iał na początek pytanie, co miał on na myśli posługując się danym pojęciem, jakie znaczenie sam w nie wkładał. Odpowiedzi udzielały najpierw przytaczane in extenso definicje. Drugie pytanie dotyczyło zna­ czenia, w jakim pojęcie to faktycznie w badanej teorii występowało, co rzeczywiście znaczyło, zazwyczaj w brew ustaleniom twórcy, lub jakie znaczenia implikowało. Filozof brał wówczas pod uwagę polemiki prow a­ dzone przez autora, gdyż dobrze ujaw niały one wszystkie przesunięcia semantyczne w stosunku do zakresu pojęcia wyznaczonego w definicji. W tak i sposób śledził np. sensy pojęć „treść” i „form a” u Vischera. Zauważał:

G dy [...] p rzyjrzym y się d ok ład n iej p o lem ice V isch era z „ fo rm a lista m i” (Z im m erm annem ), to z p e w n y m zd ziw ien iem zau w ażam y, że w sporze m ięd zy n im i chodzi n ie ty le o u w z g lę d n ie n ie w ty m , co się „p ięk n em ” n a zy w a , ta k że czy n n ik a „treści”, „za w a rto ści”, „ sen su ”, „zn aczen ia” itp. — w e d le V isch era — ile raczej o w p ro w a d zen ie ca łk iem in n eg o p o jęcia fo rm y { ...] 10.

Tem u samemu celowi służyły konfrontacje sformułowanej przez auto­ ra definicji pojęcia z przykładam i, które podawał, by ją zilustrować. Także i one pozwalały Ingardenow i wydobyć uk ry te znaczenia badanych term inów .

Wszystkie tego rodzaju transgresje semantyczne dokonywały się,

zda-p ó źn iejszą m etod ę »oddzielania« u fen o m en o lo g ó w ), w tro sce o jed n ozn aczn ość w y ­ su w a n y c h tw ierd zeń i o ich śc isłe u za sa d n ia n ie” — R. I n g a r d e n , G ł ó w n e k i e r u n ­

k i p o l s k i e j filozofii. „Studia F ilo z o fic z n e ” 1973, nr 1.

* In gard en m ógł znać a n a lizy M oore’a zarów no z d rugiej ręki, przez u czestn ic­ tw o w za jęciach T w ard ow sk iego, jak i b ezp ośred n io — P rin cip ia Eth ica zo sta ły p rzeło żo n e na język p olsk i już w r. 1918. O p o k rew ień stw ie m etod y filozoficzn ej In gard en a i M oore’a zob. H. S k o l i m o w s k i , P oli sh A n a ly t ic a l P h il osoph y. L on­ don 1967, zw łaszcza s. 53 i 242.

111 I n g a r d e n , Ze s t u d i ó w n a d z a g a d n i e n ie m f o r m y i tr eści d zie ła sz tu k i, s. 324.

(11)

niem Ingardena, bezwiednie; autorzy, naw et tak wyczuleni na w ielo­ znaczność stosowanych kategorii i dążący do jej wyeliminowania, jak Croce, nie byli świadomi, że faktyczne znaczenie pojęć, którym i opero­ wali, rozmija się ze znaczeniem wskazywanym. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy są, tw ierdzi Ingarden, ich u k ry te sym patie teoretyczne, p re ­ ferencje dla określonego typu rozstrzygnięć, które rzutują na całe ro zu ­ mowanie. Tak właśnie tłum aczył niespójności w koncepcji Volkelta, pod­ nosząc, iż mimo polemiki prowadzonej zarówno z estetyką form y, jak i estetyką treści, skłania się on do tej pierwszej, przem ycając do swej teorii właściwe jej rozwiązania. Ponieważ tego rodzaju bezwiednie p rz y j­ mowane założenia i niezwerbalizowane, a często decydujące przesłanki, są także źródłem wieloznaczności pojęć, spraw ą szczególnie ważną jest dla Ingardena ich zdemaskowanie. Wydobycie ich na jaw jest zresztą całkowicie zgodne z ideą fenomenologii jako filozofii wolnej od prze(d)- sądów, które zawsze deform ują poznanie. P ostulaty analityków pokry­ w ają się w tym punkcie z program em fenomenologa.

Opierając się na przeprowadzonej w opisany sposób analizie, dokład­ nie odpowiadającej dwóm pierwszym etapom procedury Moore’a, In g ar­ den precyzował następnie podaną przez badanego autora definicję poję­ cia, ustalając wszystkie znaczenia, w jakich faktycznie występowało ono w jego koncepcji, a cały wywód uzupełniał w ynikającym i stąd konse­ kw encjam i dla treści jego rozważań. Pozwoliło m u to np. odnaleźć u A ry­ stotelesa zarys teorii dwuwymiarowości dzieła literackiego, choć nie wy­ łożonej wprost, jak utrzym yw ał, to jednak jawnie obecnej w Poetyce:

O ile chodzi o sam ą teo rię b u d o w y dzieła litera ck ieg o , to n ie m a u A r y sto ­ telesa w y ra źn eg o i teo rety czn ie u św ia d o m io n eg o rozróżn ien ia dw u różn ych w y ­ m iarów d zieła litera ck ieg o M im o to A ry sto te le s [...] rozróżnia d w a od m ien n e rodzaje części dzieła: te [...], k tó re są rozm ieszczon e w różn ych „ w a rstw a ch ” d zieła litera ck ieg o i tak przez n iego n azw an e „części ilo śc io w e ” czy w ielk o ścio w e. P rzy jęcie ich w d ziele zm usza w ogólnej teo rii do uznania drugiego w ym iaru dzieła: jego ro zp ięto ści od p oczątk u do k ońca i je g o w ielo fa zo w o ści n .

K omentując cudze rozumowania, tzn. ustalając „rzeczyw isty” sens funkcjonujących w nich pojęć, Ingarden dokonuje, jak widać, przekładu z języka autora na język, własny, na język swojej teorii dzieła literac­ kiego. W szkole lwowsko-warszawskiej tego typu lektury, pomijające kontekst m acierzysty teorii, jej oryginalną ap aratu rę pojęciową, zainicjo­ wał już Twardowski. W ślad za nauczycielem poszło wielu uczniów 12. W Ingardenowskiej filozofii lite ratu ry najbardziej w yrazistym i przy­ kładam i przekodowań z jednego języka na inny są właśnie analizy Poe­

11 R. I n g a r d e n , U w a g i n a m a r g in e sie „P o e t y k i ” A r y s t o te l e s a . W: S tu dia z e s t e ty k i , t. 1, s. 332.

18 Zob. np. T. K o t a r b i ń s k i e g o studia o B acon ie: M y ś l p r z e w o d n i a m e t o ­

do lo gii F ran cis zka Bacona. „P rzegląd F ilo z o fic z n y ” 1926, nr 3/4; P r o g r a m Bacona.

„P rzegląd H u m a n isty czn y ” 1932, nr 4/5; Bacon a p r z y s z ł o ś ć nauki. „N auka P o lsk a ” 1933.

(12)

О IN G A R D E N O W S K IE J FIL O Z O F II L IT E R A T U R Y 127

ty k i Arystotelesa oraz Laokoona Lessinga. Obie rozpraw y zostały nie

tylko odczytane w świetle teorii fenomenologicznej, ale też w całości w iernie przetłum aczone na jej język. Podstawowe kategorie A rystotele­ sa i Lessinga są dla Ingardena dosłownymi odpowiednikami pojęć, które wprowadził w rozpraw ie O dziele literackim. O dnajduje więc w obu p ra­ cach w ykład o czterech w arstw ach i dwóch w ym iarach literackiego przedm iotu artystycznego oraz liczne analogie w ujęciu głównego proble­ m u swej poetyki — odróżnienia dzieła sztuki literackiej od innych w y­ powiedzi. A rystoteles i Lessing identycznie m ają też interpretow ać kwestie praw dy i prawdziwości dzieła oraz jego relacji wobec świata zew nętrz­ nego. Dla obu zdania literackie są minowicie quasi-sądami, przy czym ich pozornie logiczny charak ter w ynika nie z kształtu wypowiedzi, lecz z pełnionych przez nią funkcji. Tym samym u obu świat artystyczny nie jest odzwierciedleniem rzeczywistości, lecz pewną niby-rzeczywistością, sam oistną i swoistą, któ ra udaje tylko, że napraw dę istnieje. Z pu n ktu widzenia własnej, dw uaspektow ej (subiektywno-obiektywnej) estetyki li­ te ra tu ry Ingarden szczególnie też podkreśla, że i Arystoteles, i Lessing rozpatru ją dzieło z dwóch perspektyw — jako obiektyw ny przedm iot „sam w sobie” i jako przedm iot, którego zadaniem jest oddziaływanie na odbiorcę. W obu przy ty m ujęciach oddziaływanie to polega na umożli­ w ieniu czytelnikowi estetycznego przeżywania i ukonstytuow ania w ar­ tości estetycznej. Zbieżne z postulatam i fenomenologa są, dalej, meto­ dy badawcze autorów P oetyki i Laokoona. Obaj zajm ują mianowicie sta­ nowisko niepsychologistyczne, trak tu jąc dzieło jako w ytw ór oderw any od przeżyć tw órcy i opisują je czysto teoretycznie, bez śladu norm aty- wizmu, na podstawie „em pirycznego” (w fenomenologicznym sensie),

, .bezpośredniego” doświadczenia.

Z pu nk tu widzenia związków łączących metody fenomenologa i ana­ lityków znam ienny jest także rodzaj zarzutów, jakie Ingarden stawia ba­ danym teoriom. W kom entarzach do P oetyki i Laokoona, w analizie kon­ cepcji Vischera, Volkelta i Crocego pada z jego strony szereg krytycz­ nych uwag. Są one zawsze form ułowane z punktu widzenia ideałów jasnego i jednoznacznego filozofowania. Ingarden wydobywa więc na jaw, o czym już mówiono, błędy w posługiwaniu się językiem — wielo­ znaczność podstawowych kategorii, ich nieostrość znaczeniową, w ynika­ jącą z nierozróżniania poszczególnych zakresów i zastosowań pojęcia, nie­ jasność i ogólnikowość. Taką k ry ty k ę przeprowadza zresztą także w od­ niesieniu do rozpraw samych analityków, m. in. Kotarbińskiego, Tw ar­ dowskiego i reprezentantów logiki formalnej. Puryzm fenomenologa, jak z owej k ry ty k i w ynika, znacznie przewyższa norm y poprawności dopusz­

czane przez samych głosicieli hasła „jasnego filozofowania” 13.

18 Zob. R. I n g a r d e n : D o d a te k . W: Z te o r ii j ę z y k a i f ilo zo f ic zn y c h p o d s t a w

(13)

-Drugi typ zarzutów Ingardena staw ianych cudzym rozumowaniom godzi w niepoprawność logiczną wywodu. Filozof bada poszczególne kon­ cepcje pod kątem niesprzeczności staw ianych w nich tez. Szczególnie czę­ sto udowadnia autorom, że popełniają petitio principii. Błąd ten dostrzega zresztą (podobnie jak psychologizm) właściwie we w szystkich analizowa­ nych teoriach, nie tylko u neopozytywistów, ale także u Bergsona i H us- serla z okresu transcendentalnego idealizmu. „Błędne koło” odnajduje także w pracach badaczy literatury, których oceniał względnie wysoko, np. u Kleinera i Łempickiego 14.

Logiczny porządek dyskursu, właściwe argum entow anie i popraw ne uzasadnianie, jednoznaczność i ostrość pojęć — wszystko to składa się dla Ingardena na idealny wzorzec filozofowania. Ideał ten jest w pełni zgodny z normami, jakie ustanowili analitycy z n u rtu deskrypcjoni- stycznego 15.

Pom iędzy filozofią analityczną a neoidealizm em

W świetle wskazanych zbieżności między metodą filozofowania ana­ lityków i Ingardena zaskakująca jest negatyw na ocena, jaką fenomeno­ log wystawił ich procedurom. Wprawdzie scharakteryzow ał fenomenolo­ gię jako filozofię analizy:

F en om en ologia b y ła od razu p o m yślan a jako p ew n eg o rodzaju o t w a r t a f i l o z o f i a , k tórej s t y l b a d a n i a , lu b je ż e li k to w o li: m e t o d a a n a l i ­ t y c z n a b a d a ń , została w I d e a c h I za ry so w a n a i n a w ie lu p rzykładach zrealizow an a i ty m sa m y m un aoczn ion a.

— a jej program uznał za zbieżny z późniejszymi tendencjam i w filozofii analitycznej:

z i m i e r z a T w a r d o w s k i e g o „Z u r L e h r e v o m I n h a l t u n d G e g e n s t a n d d e r V o rste llu n ­ g e n ”. „Ruch F ilo zo ficzn y ” 1966/67, nr 1—2. F ilo z o f zarzu cał lo g ik o m n eo p o zy ty w isty -

czn y m n iep rzestrzegan ie w y m o g ó w ścisłeg o rozu m ow an ia, a ta k u ją c ich w ła sn ą bro­ nią. Zob. np. K r y t y c z n e u w a g i o logice p o z y t y w i s t y c z n e j . W: Z t e o r ii j ę z y k a i filo­

zo f ic z n y c h p o d s t a w logiki, s. 192: „praktyka lo g isty k i św ia d c z y o ty m , że m ów iąc »praw da«, »fałsz«, »w artość«, »1« lu b »0« m iesza się p ra w d ziw o ść zd a n ia w sensiei p e w n e j p rzysłu gu jącej m u w ła sn o ś c i czy ch a ra k tery zu ją cej je w p e w n y c h okolicz­ n o ścia ch w a rto ści z sam ym zd a n iem p raw d ziw ym , k tó re tę w ła sn o ść czy w artość posiad a. :[...] J e st to p o m iesza n ie m oże ła tw e do p o p ełn ien ia przy b rak u w szelk ich ro zw a ża ń na te tem a ty , a le n ie św ia d czy na k o rzy ść s y s te m ó w lo g isty czn y ch , któ­ r y c h rzekom ą ścisło ścią tak ch lu b ią się ich tw ó r c y ”.

14 W arunki p op raw n ości d ow od zen ia i u zasad n ian ia oraz błąd p e ti t i o principii In gard en rozw ażał tak że teo rety czn ie, w rozp raw ach O u za s a d n ia n iu oraz O nie­

b e z p i e c z e ń s t w i e p e ti ti o n is p r i n c ip i i (w: U p o d s t a w te o r ii p oznania. W arszaw a 1975).

15 S ta n o w isk o d esk ry p cjo n istó w w sporze z rek o n stru k cjo n ista m i o m aw ia J. К o t a r b i ń s k a w a rty k u le S p ó r o g ra n ic e s t o s o w a ln o ś c i m e t o d lo g i c z n y c h (w zbiorze:

S e m i o t y k a p o ls k a 1894— 1969. W yboru dokonał oraz w stę p e m i p rzy p isa m i opatrzył

(14)

O IN G A R D E N O W S K IE J F IL O Z O F II L IT E R A T U R Y 129 Jeżeli k ilk a d z ie sią t la t p óźniej p ew ien od łam d w u d ziesto w ieczn eg o p o zy ­ tyw izm u n a z w a ł się filo zo fią an alityczn ą, to byłob y to p otw ierd zen iem słu s z ­ nych p o stu la tó w b ad aw czych fen o m en o lo g ii,

— ale — aprobując kierunek poszukiwań i nastawienie tej filozofii — zdecydowanie zakwestionował stosowane w niej metody. Filozofię anali­ tyczną można by, jego zdaniem, uznać za kontynuację idei i p rak ty ki fe­ nomenologów,

gdyby ta n o w a filo zo fia a n a lity czn a u m ia ła n ap raw d ę a n a lizy przep row ad zać. A le przyk ład P h ilo so p h ic a l I n v e s tig a t io n s i in n y ch rozw ażań p óźn iejszego W itt- gen stein a ok azu je dow od n ie, jak w ie lc e b ezsiln a jest ta filo zo fia w o b ec za g a d ­ nień, k tóre zaczyn a dopiero p rzeczu w ać, i to w k ilk a d ziesią tk ó w la t po ich opracow aniu przez fe n o m e n o lo g ó w ie.

Nie jest w tej chwili ważne, że w ydając tę opinię Ingarden sam po­ pełnił krytykow any u innych myślicieli błąd językowy, posługując się określeniem „filozofia analityczna” wobec koncepcji tak odmiennych, jak neopozytywizm i tzw. druga filozofia W ittgensteina. Fenomenolog nie m iał dobrego rozeznania w różnych w ariantach analitycyzmu i om awia­ jąc je dokonywał zwykle podobnych nadużyć. Trzeba raczej zastanowić się, na czym polegać by miała stw ierdzona przez niego niemoc stosowa­ nych w nich procedur i co różni je w istocie od analizy fenomenologicz­ nej, tego bowiem w prost nie mówi.

By zrozumieć stanowisko Ingardena, w arto zestawić dwie kry ty k i zgłoszone pod adresem K otarbińskiego — jego oraz Ajdukiewicza. W prawdzie dotyczą one różnych prac (Ajdukiewicz omawia Elem enty

teorii poznania, logiki form alnej i metodologii nauk, Ingarden natom iast

rozprawę W sprawie istnienia przedm iotów idealnych) i m ają odmienny ciężar gatunkowy, niemniej ze względu na typ argum entacji można je ze sobą porównać.

I Ajdukiewicz, i Ingarden rozpatrują koncepcję Kotarbińskiego we­ dle klasycznych reguł filozoficznej analizy lingwistycznej: badają zasto­ sowane w niej pojęcia i porządek wywodu, wskazując na tkwiące w nim usterki językowe i logiczne. Ingarden dowodzi więc wieloznaczności, nie­ jasności i nieprecyzyjności term inów używ anych przez Kotarbińskiego, co w efekcie prowadzi do sprzeczności między poszczególnymi tw ierdze­ niami, Ajdukiewicz zaś, stosując tę samą metodę, w ykazuje niespójność między postulatam i autora co do pożądanego, wolnego od hipostaz języ­ ka filozofii a jego własnym językiem, w którym nie brakuje nazw pus­ tych. Odmienność obu polemik polega na tym, że podczas gdy A jdukie­ wicz zatrzym uje się na tych lingwistyczno-logicznych zarzutach, to In ­ garden dopiero na ich podstawie przeprowadza właściwą krytykę. Udo­ w adnia K otarbińskiem u błędy językowe, by dowieść niesłuszności

odrzu-19 R. I n g a r d e n , w stęp w : E. H u s s e r l , Id e e c z y s t e j f ilo zo f ii i f e n o m e n o ­

l o g i c z n e j filo zofii. [Ks. 1]. P rzeło ży ła i p rzy p isa m i opatrzyła D. G i e r u l a n k a .

T łu m a czen ie p rzejrzał i w stę p e m pop rzed ził R. I n g a r d e n . W arszaw a 1967, s . X V I. 9 — P a m ię t n ik L ite r a c k i 1986, z. 3

(15)

cenią przez niego przedmiotów idealnych; zanegowanie ich istnienia było, zdaniem Ingardena, możliwe jedynie przy tak nietrafnym rozum ieniu pojęć cechy, klasy i zbioru, jakie zaprezentow ał autor omawianej ro zpra­ wy. Cel polemiki Ingardenowskiej jest więc zasadniczo inny niż A jdu- kiewicza. Fenomenolog, k rytykując ap aratu rę pojęciową, zmierza do u sta­ leń ontologicznych, analityk natom iast na niej kończy. Różnicę tę po­ twierdziła pośrednio reakcja K otarbińskiego na oba w ystąpienia. Jest znamienne, że autor Elem entów nie przejął się zarzutam i Ingardena, znacznie, wydawałoby się, cięższymi, podczas gdy recenzja Ajdukiewicza dotknęła go bardzo głęboko; opublikował ją w całości, bez kom entarza w drugim w ydaniu książki, milcząco potw ierdzając słuszność przeprow a­ dzonej dyskusji. Podkreślił tym samym niejako, że przedm ioty i h ie ra r­ chia zadań w filozofii fenomenologicznej i analitycznej są zasadniczo inne. Dla analityka najistotniejsze i często jedyne w alory myśli polegają na jej precyzji. Na gruncie analitycznej filozofii polskiej ideał ten nie­ jednokrotnie form ułował Twardowski, głosząc np. w rozprawie o Nietz-

schem kaznodziejskim tonem:

filo zo fia u m iejętn a n ie m oże dość rzeczow o i n ieu b ła g a n ie sta w ia ć i p o n a w ia ć żądania, b y u w ażać za p ierw szy w a ru n ek d ociek ań filo zo ficzn y ch ścisło ść w y r a ­ żan ia się. K to się na to n ie godzi, ten stracon y dla f i lo z o f i i17.

W alory te nie były obce również Ingardenowi. Także i on rozpoczy­ nał myślenie od problem ów analitycznych, od analizy semantycznej i lo­ gicznej. Ale traktow ał ją instrum entalnie, jako narzędzie do dalszych rozważań, a nie ich cel finalny. W odróżnieniu od analityków nie inte­ resowały go debaty nad samym językiem. Przeprow adzał dyskusje z za­ stanym i, „potocznymi” pojęciami, obserwował je z bliska, wyznaczał ich rzeczywisty zakres w koncepcjach, w których były stosowane, porządko­ wał i grupował w „rodziny sem antyczne” — po to, by tak oczyszczo­ nym i środkami dotrzeć do rzeczy, które one nazyw ają 18. Podstawą sfor­ mułowania własnego stanowiska, jego uzasadnienia i w eryfikacji nie były bowiem spostrzeżenia lingwistyczne i logistyczne, lecz bezpośrednie poz­ nanie.

W przeciwieństwie do filozofii analitycznej fenomenologia Ingardena p yta nie o język, lecz o świat w ypowiadany w tym języku, o „rzeczy same” ujaw niane w doświadczeniu; język interesuje ją o tyle, o ile po­ zwala je adekw atnie przekazać. „Nie chodzi nam [...] o same pojęcia,

17 K . T w a r d o w s k i , F r y d e r y k N ietzsch e. W: R o z p r a w y i a r t y k u ł y filo zo­

ficzne. L w ów 1927, s. 305.

18 Trzeba w sza k że zau w ażyć, że poczyn ając od lat sześćd ziesiątych , gdy w roz­ w ażan iach Ingardena n a silił się u d ział p rob lem atyk i w artości, ten system filozofo­ w an ia u leg ł zm ianie. Jego m etoda staje się w ó w cza s „sztuką sta w ia n ia p y ta ń ”, jak to o k reślił S. M oraw ski. F ilo zo f rzadko k ied y rozstrzyga d efin ity w n ie rozpatryw ane zagadnienia, p oprzestając raczej na ich a n a lizie sem a n ty czn ej, w stęp n y ch roboczych k la sy fik a cja ch i w sk azów k ach , w jakim k ieru n k u m ożna je dalej rozw ijać.

(16)

О IN G A R D E N O W S K IE J FIL O Z O F II L IT E R A T U R Y 131

lecz o to, w co one m ają trafić” — deklarował filozof w artykule O uza­

sadnianiu, po przeprow adzeniu wszakże drobiazgowej analizy tytułow e­

go term inu 19. K rytyk a pojęć jest istotna i niezbędna, gdyż niewłaściwe posługiwanie się językiem zamyka dostęp do rzeczy. Sąd bowiem ma trafiać w prost w przedmiot; przedm iot intencjonalny w ytworzony przez język sądu winien być przezroczysty w stosunku do przedm iotu pozna­ wanego, idealnie doń przystawać. Język (a dokładniej: wyznaczony prze­ zeń przedm iot intencjonalny) nie może stać pomiędzy myślą a rzeczy­ wistością, do której myśl się odnosi. Tylko w tedy, gdy język jest użyty niepoprawnie (lub w użyciach specjalnych, np. w literaturze), tworzy się wokół przedm iotu nieprzenikliw a otoczka, przez którą nie można się przebić. Wówczas rodzą się dogmaty, nie pozwalające dostrzec „rzeczy sam ej”. W istocie taki właśnie sens ma Ingardenow ska krytyk a koncepcji Crocego. Staw iane w niej zarzuty dotyczą nie samego nieporządku języ­ kowego ekspresjonisty, lecz tego, że poza tym bałaganem znikają rzeczy, o których mowa:

w p ogląd ach e stety czn y ch C rocego ty le różn ych sp ra w je s t z sobą p o m ie­ sza n y ch , ty le pojęć p o d sta w o w y ch łą c z y się z sobą, że rzeczy w isto ść, z którą o n o b cu je i którą stara się teorią sw ą opanow ać, jest jak b y p rzesłon ion a m głą, jak ą w y tw a r z a jego n iep recy z y jn y język i n ieu d o sk o n a lo n a aparatura p o ję ­ cio w a *°.

Jeżeli celem analizy fenomenologa jest „rzecz sam a”, nie zaś język, w którym o niej mowa, to najwyższym autorytetem oceniającym tra f­ ność rozumowania, jego adekwatność wobec poznawanego przedmiotu, jest „em piria” — „naoczny” kontakt z poznawanym obiektem i „wgląd” w jego „istotę”. Cudze myśli na tem at tego obiektu podlegają więc osta­ tecznie w eryfikacji na podstawie bezpośredniego doświadczenia. Zgodnie z tym po lingwistycznej analizie różnych koncepcji treści i form y In­ garden przechodzi do rzeczywistości literackiej: analizuje wiersze Rilke- go, Goethego, Staffa, Beaty O bertyńskiej, V erlaine’a, Baudelaire’a, przy­ w ołuje powieści Conrada, Rollanda, Zoli, Nałkowskiej i Reymonta, tra ­ gedie antyczne i dram aty Ibsena, by na tej dopiero podstawie przed­ stawić własne ujęcie nurtującego estetyków problemu: rozważyć, na czym polega, powiedzmy, jedność treści i form y dzieła sztuki. Nie podziela sceptycyzmu analityków, wątpiących w możliwość mówienia o świecie, a przeciwnie, o świecie właśnie, nie zaś o cudzych myślach, o nim chce mówić.

Spośród przedstawicieli analitycznej filozofii języka stanowisko po­ krew ne Ingardenowskiem u zajmował J. L. Austin. W programowej dla swej „fenomenologii lingwistycznej” rozprawie A Play for Excuses gło­ sił on:

19 I n g a r d e n , O u zasadn ian iu , s. 452.

20 I n g a r d e n, Ze s t u d i ó w n ad z a g a d n i e n ie m f o r m y i tr e śc i w dziele sztu ki, s. 339— 340.

(17)

K ied y rozw ażam y, co k ied y p o w in n iśm y m ó w ić, jak im i sło w a m i p o słu g iw a ć się w ok reślon ych sytu acjach , to n ie k ie r u je m y się t y 1 к o ku sło w o m (czy „znaczeniom ”, ja k k o lw iek b y je rozum ieć), a le ró w n ież k u rzeczy w isto ści, o k t ó ­ rej się w y p o w ia d a m y p osłu gu jąc się sło w a m i. D latego, jak sądzę, b y ło b y le p ie j, g d y b y śm y o k reślając tego rodzaju u p ra w ia n ie filo z o fii p o słu ży li się n a zw ą [...] „fen om en ologia lin g w isty c z n a ”, choć je s t ona tru d n a do w y m ó w ie n ia 21.

Lingwistyczna fenomenologia Austinowska nie znalazła jednak w za­ sadzie kontynuacji aż do teorii aktów mowy R. Ohmanna.

Odmienność przedm iotu filozofowania analitycznego i fenom enolo­ gicznego wynika z innego rozumienia relacji między myślą (poznającym podmiotem) a rzeczywistością. W epistemologii analityków stosunek ten musi być koniecznie zapośredniczony przez język; myślenie (poznanie) jest dla nich zawsze myśleniem (poznaniem) w języku. Dlatego też dzia­ łalność filozofa polega na rozpatryw aniu różnych wypowiedzi o świecie. Epistemologia fenomenologiczna zakłada natom iast i postuluje możliwość bezpośredniego, pozajęzykowego, czy raczej przedjęzykowego, doświad­ czania rzeczy. Język jest dla niej jedynie koniecznym narzędziem kom u­ nikacji zawartości tego doświadczenia, prezentow ania w yników poznania przedm iotu wprost, bez żadnych mediacji, w którym jedynie odsłania się jego „praw dziwe” oblicze, jego istota. Na dobrą sprawę, gdyby nie obo­ wiązek (i powinność) podzielenia się tym doświadczeniem z innym i, fe­ nomenolog mógłby milczeć. U niknąłby w tedy niebezpieczeństwa zdefor­ mowania rozpoznanej „istoty”, co zawsze zagraża przy w erbalizacji do­ świadczenia.

Ingarden kieruje się jednak ideałem wiedzy intersubiektyw nej, za swoją misję uznając przekazanie innym , niedoświadczonym (niedoświad- czającym) podmiotom „rzeczywistego” obrazu świata. Język jest mu więc niezbędny. Wybór, jakiego dokonuje między możliwymi dyskursam i, by zminimalizować rozdźwięk między doświadczeniem, a przekazem, zbiega się już z w yborem analityków.

Niebezpieczeństwo zdeformowania treści bezpośredniego przeżycia jest dla fenomenologa największe wówczas, gdy w yniki poznania są przekazy­ wane za pomocą języka scjentystycznego, operującego abstrakcyjnym i pojęciami i definicjami eksplikującym i ich znaczenie, najm niejsze — jeśli korzysta on z języka potocznego. Ten właśnie przechował bowiem nie zniekształconą zawartość pierwotnego kontaktu człowieka ze światem. Preferencje dla mowy codziennego porozumiewania się stanowią kolej­ ne ogniwo łączące Ingardenowską filozofię literatu ry z analitycyzmem . O wyborze języka potocznego przez Ingardena zadecydowały wszak­ że nie racje analityków, lecz fascynacja myślą Bergsona. W przekonaniu

21 J. L. A u s t i n , A P la y for Excuses. „The P ro ceed in g s o f th e A ristotelian S o c ie ty ”. Suppl. 1956— 1957; przekład p o lsk i H. R o s n e r o w e j u k azał się w „Z naku”

(18)

O IN G A R D E N O W S K IE J F IL O Z O F II L IT E R A T U R Y 1 3 3

fenomenologa Bergsonowska k ry ty k a języka w ynikała właśnie z obawy przed zafałszowaniem intuicji docierającej do „rzeczy sam ych”. I choć Bergson przeprowadzał ją nie tylko w odniesieniu do języka nauk ści­ słych i wzorującej się na nich, przyrodoznawczo uprofilowanej filozofii, to Ingarden wyniósł z jego pism nieufność głównie do tego ostatniego.

J ęzy k in te le k tu a ln y je s t sch em atem , k tóry [...] form y będące sch em atem d ziałan ia sta b ilizu je. J ęzy k sp ra w ia , że u zysk u jem y „ k in em atograficzn y” asp ek t rzeczy w isto ści — n ib y p o szczeg ó ln e zdjęcia na ta śm ie film o w ej, zn ieru ch om iałe przekroje przez ż y w y film . J ęzy k sk ła n ia nas do ta k ieg o p o j m o w a n i a rzeczy w isto ści i nas sam ych . [...] J ęzy k jest w sp ó ło d p o w ied zia ln y za fa łsz y w y obraz ś w ia t a 22,

— referow ał tezy Bergsona, do których nawiązywał w swych studiach. W zestawieniu z językiem używ anym przez niego, swobodnym, sugestyw ­ nym , obrazowym, scharakteryzow ał też język fenomenologów, który tym tylko m iał się różnić od Bergsonowskiego, że „poetyzmy” zastąpił języ­ kiem potocznym, jeszcze spraw niejszym pod względem siły działania.

Ingardenow ska opcja za językiem potocznym ma więc inną genezę niż w ybór analityków. Łączy ich nieufność do scjentyzmu, niechęć do jego ap ara tu ry pojęciowej, ale u Ingardena wiąże się ona z k ry ty k ą nau­ ki pozytywistycznej, jaką przeprowadzili neoidealiści w pierwszej fazie ' budow ania własnej koncepcji wiedzy. Na decyzjach filozofów analizy ling­ wistycznej zaciążyła natom iast k rytyk a spekulatyw nej filozofii ideali­ stycznej, do której Ingarden miał wprawdzie am biw alentny stosunek, ale w żadnym razie nie odrzucał ani jej metody, ani języka.

Świadomość potoczna — herm eneutyka — dialog

Stanowiska Ingardena i analityków różni nie tylko geneza w yboru języka potocznego, ale i stosunek do niego. Pod tym względem postawa Ingardena jest jednak odmienna także od poglądów neoidealistów, pre­ ferujących potoczną świadomość zanurzoną w „świecie życia”. We wszy­ stkich trzech przypadkach wspólne pozostaje jedynie uznanie „potocz- ności” za alternatyw ę wobec scjentyzmu.

Myśliciele z Cambridge i O xfordu żywili bezgraniczną w iarę w dos­ konałość języka potocznego, upatrując w nim — z w yjątkiem Austina — uniw ersalnego panaceum na wszystkie dotychczasowe bolączki filozofii. Przekonanie o ekonomiczności tego języka, o rządzącej nim zasadzie ra ­ cji dostatecznej nie podlegało dla nich dyskusji. Bezkrytycznie uznali, że „zaczadzeniu” uległ jedynie język nauki i wzorującej się na niej filozo­ fii, k tó rą obarczyli jednostkową odpowiedzialnością za choroby traw iące organizm ludzkiego poznania.

a R. I n g a r d e n , O j ę z y k u i je g o roli w nauce. W: Z teo r ii j ę z y k a i f i lo z o -1

(19)

Podobny stosunek do świadomości potocznej mieli, przynajm niej w d e ­ klaracjach, neoidealiści. Jej gloryfikacja, rozpoczęta jeszcze w D iltheyow - skiej pochwale Lebenswelt, trw ała niezmiennie po Heideggera, S artre'a, M erleau-Ponty’ego i Gadamera. Mimo wszystkich różnic między ich k o n ­ cepcjami łączy je w iara w nieomylność rozum u potocznego (intuicji, codziennego bytowania, praktyki życiowej, cielesności) i potocznego ję ­ zyka, w którym utrw alił się ten nie skażony refleksją, preteoretyczny, a więc „praw dziw y”, intencjonalny stosunek człowieka do świata. Także Husserl w ostatnich pracach uległ takim przekonaniom. Prow adziły one w konsekwencji do zakwestionowania ważności i wartości myśli d y sk u r­ sy wnej, obiektywnej analizy i metodycznego badania.

W praktyce jednakże anglosaskiej filozofii analitycznej i frankoger- mańskiej filozofii neoidealistycznej enklaw y „praw dy” świata codzien­ ności były iluzoryczne. Odchodził od nich Heidegger, gdy przeciw staw iał sobie Rede i Gerede, Sartre, kiedy wprowadzał jednoznacznie w artościu­ jącą opozycję między bytami-w-sobie a bytam i-dla-siebie — podobnie jak Moore, gdy odpowiadał na trzecie pytanie swej procedury analitycznej:' o „właściwy” sens rozważanego pojęcia. We wszystkich przypadkach p ry ­ m at należał faktycznie do świadomości teoretycznej filozofa, arbitralnie, „z góry” rozstrzygającej form ułowane jakoby „z dołu” dylem aty.

Na tym tle w yróżniają się koncepcje trzech myślicieli. Ani Austin, ani Ricoeur, ani Ingarden nie podzielają, po pierwsze, bezkrytycznego zaufania do języka potocznego i świadomości zanurzonej w codziennej egzystencji, po drugie zaś, mając do nich sceptyczny stosunek, nie de­ gradują ich jednak. Znaleźli oni, jak się wydaje, trzecie wyjście poza al­ ternatyw y „pogląd potoczny”—„refleksja teoretyczna”, „świadomość »jak«” — „świadomość »że«”, „życie” — „nauka”, „p rak ty k a” — „teoria”. Odwołania Ingardena, Heideggera i S a rtre ’a do świadomości potocznej m iały wspólną genezę. W yrastały one z k ry ty k i transcendentalnego ide­ alizmu Husserla, zaprzepaszczającego, ich zdaniem, sens hasła „z pow­ rotem do rzeczy”. Husserlowskiemu Ego transcendentalnem u z Idei, uzna­ nem u za absolutny początek filozofowania, jego „bezpodstawną podstawę”, przeciwstawiona została właśnie świadomość potoczna, „naiw na”, zato­ piona w żywiole codzienności. To ona miała być poszukiwanym przez Husserla „zerem bezwzględnym” nam ysłu filozoficznego, traktow anym wszakże już nie jako Husserlowskie fu n d a m en tu m inconcussum, lecz punkt, w którym przeryw ane jest koło w rozumieniu.

W przeciwieństwie do pozostałych oponentów Husserla, Ingarden, go­ dząc się na uznanie świadomości potocznej za początek filozofowania (filozof bowiem „musi od czegoś zaczynać”, stwierdzał, charakteryzując dążenia fenomenologów), poddawał ją jednak takiej samej krytyce, jak wszelką inną świadomość. Jakkolw iek z założenia była ona dla niego mniej obciążona niż inne gotowe poglądy, niemniej i do niej należało

(20)

O IN G A R D E N O W S K IE J FIL O Z O F II L IT E R A T U R Y 135

podchodzić z podejrzliwością, dopóki nie przeszła przez w eryfikację bez­ pośredniego doświadczenia — uzgadnianego wszakże następnie z jej za­

wartością.

Za niegodny zaufania bez „wglądu w rzecz samą” Ingarden uznał także język tej świadomości:

G dy n am się uda u zy sk a ć b ezp ośred n i k o n ta k t z p rzedm iotam i, koń czy się rola p ojęć p rzejęty ch z p otoczn ego języ k a , a co w ięcej, m u sim y się starać, by się u n iezależn ić od w sz e lk ie c h su g e stii z tego język a płyn ących . N ie u lega b o­ w iem w ą tp liw o ści, że p rzy zw y cza jen ie p o słu g iw a n ia się ta k im i w ła śn ie, a n ie innym i słow am i, resp. p ojęciam i, p ow od u je lu b też m oże pow od ow ać pew n e zm iany w sp osob ie w id zen ia przed m iotu (id ola foril). [...] To u n iezależn ien ie się od g otow ego języka, czy też g o to w ej a p aratu ry pojęciow ej, da s ię u zysk ać — przy w sp ó łu d zia le d o św ia d czen ia jed yn ie w ted y, gd y za w iesim y św iad om ie w a ­ żność dotychczas u ży w a n y ch p ojęć i ży w io n y ch przez n as sądów .

— p is a ł23. W przekonaniu Ingardena język potoczny, umożliwiający roz­ poczęcie filozofowania, musi być potem „wzięty w naw ias” i poddany krytycznej, zdystansowanej analizie. Jak mówił Austin, jest on słowem pierw szym w nam yśle fenomenologa-lingwisty, ale nie ostatnim:

J ęzy k potoczn y n ie m oże rościć sob ie p reten sji do tego, żeb y do n iego n a leża ło o sta tn ie sło w o , je ż e li ta k ie w ogóle istn ieje. [...] w szelk ieg o rodzaju p rzesąd y, b łęd y czy fa n ta zje sta ją się in tegraln ą częścią język a i często n a w e t w ych od zą zw y cięsk o z próby czasu [...]. Z p ew n ością w ię c do języka potocznego n ie n a leży osta tn ie s ł o w o 24.

Na rzeczywiste funkcje i znaczenie, jakie Ingarden przyznaje językowi i świadomości potocznej, wskazuje nie tylko metoda jego rozważań za­ dem onstrow ana w takich rozprawach, jak o prawdzie w sztuce, o formie i treści dzieła artystycznego, lecz także ich układ w autoryzowanych S tu ­

diach z estetyki. Nie przypadkiem zapewne zostały one w nich zamiesz­

czone w porządku niezgodnym z kolejnością powstawania. Pochodzący z r. 1937 arty k uł O tzw. prawdzie” w literaturze, gdzie Ingarden wy­

kłada własne stanowisko w tej sprawie, w zebranych Dziełach filozofi­

cznych poprzedza rozpraw a semantyczna, analizująca „różne rozumienia

prawdziwości dzieła sztuki”, pisana w dziesięć niemal lat później. Zmiana kolejności sugeruje, że w przekonaniu fenomenologa wypracowanie w ła­ snej propozycji musi być oparte na analizie propozycji już istniejących, krążących w obiegowej świadomości „życiowej” i naukowej. Do praw dy dochodzi się przez krytyczne rozpatrzenie praw d cudzych. Do podobnych wniosków prowadzi układ studiów o treści i formie. Problem ten przy­ ciągał uwagę Ingardena praw ie przez ćwierć wieku. Pierw szy poświę­ cony m u arty k u ł powstał w r. 1937. Filozof zmierzał w nim do

usta-28 R. I n g a r d e n , D ążenia fe n o m e n o lo g ó w . W: Z b ad a ń n a d filo zofią w s p ó ł ­

cz esną. W arszaw a 1963, s. 306— 307.

(21)

lenia sensu ogólnego obu tytułow ych pojęć. Nie włączył go jednak do swych D zie ł25. Ten typ „całkiem ogólnej” analizy k o ntynuuje napisana w r. 1939 recenzja Form y i norm y Łempickiego, także pom inięta w tomie 2 Studiów z estetyki, w którym znalazł się cały blok rozpraw na tem at form y i treści (Ingarden zamieścił ją w tomie 3, w dziale polemik i dyskusji). Również opublikowane w r. 1948, ale pisane w czasie wojny, odpowiednie rozdziały tom u 1 Sporu o istnienie świata, także metodą ejdetyczną ustalające istotę treści i form y, nie znalazły się w szeregu artykułów zgrupowanych w Studiach z estetyki. Szereg ten rozpoczyna natom iast praca czysto semantyczna, w yrosła ze szkoły analitycznej, z następnego, 1949 roku. Ze studiów nad zagadnieniem treści i form y

dzieła sztuki, w której rozpatryw ane są znaczenia obu kategorii w kon­

cepcjach różnych myślicieli. Dopiero po rozważaniach semantycznych, prze­ prowadzonych na m ateriale „potocznego” języka i „potocznej” świado­ mości nauki, Ingarden prezentuje własne stanowisko. W ykłada je w arty­ kule O form ie i treści dzieła sztuki literackiej, pow stałym w 1958 ro k u 20. Daje tym samym jasno do zrozumienia, że fenomenologiczną analizę ej­ detyczną musi poprzedzać analiza lingwistyczna, skierowana na „potocz­ ne” ujęcie badanego przedm iotu.

Udział świadomości potocznej nie kończy się jednak u Ingardena na zakreśleniu przestrzeni dociekań fenomenologicznych, a jej funkcja — na pomocy w oczyszczeniu tej przestrzeni przed bezpośrednim doświad­ czeniem. Innym i słowy, doświadczenie bezpośrednie nie unieważnia ani nie elim inuje tej świadomości. Nie podlega ona degradacji, jak w przy­ padku trzeciego pytania Moore’a, bytów-w-sobie S a rtre ’a czy Heidegge-

rowskiego Bycia.

W Ingardenowskich analizach cudzych koncepcji składających się na „potoczną” świadomość nauki, acz przeprow adzanych wedle modelu lek­ tu ry neutralizującej ich m acierzysty kontekst, nie dochodzi do deformacji intencji autorów. Nawet najbardziej, w ydaw ałoby się, arbitralne inter­ pretacje fenomenologa, jak np. katharsis i m im esis u Arystotelesa, miesz­

28 A rty k u ł z a ty tu ło w a n y S p r a w a f o r m y i t r e ś c i w d z i e le s z t u k i l i t e r a c k ie j uka­ zał się w „Życiu L itera ck im ” (1937, nr 5). N a to m ia st w to m ie 2 S t u d i ó w z estet%ki zam ieszczon a została praca O fo r m ie i t r e ś c i d z i e ła s z t u k i li te r a c k ie j z r. 1958, która w p ra w d zie opiera się na w cz e śn ie jsz y m stu d iu m , a le całe zagad n ien ie uj­ m uje z zasadniczo innego pun k tu w id zen ia , dając p ierw szeń stw o a n a lizie sem an­ tyczn ej nad ejd etyczn ą.

28 K o lejn o ść rozpraw o treści i form ie p otw ierd za zarazem u sta lo n y przez filo­ zofa porządek p rzechodzenia od „o n to lo g iczn y ch ” bad ań nad „istotą o g ó ln ą ” przed­ m iotu do „ m eta fizy czn y ch ” rozw ażań nad „ isto tą ” k o n k retn eg o przedm iotu, tzn. Dd form y i treści w szelk ieg o fen om en u , do form y i treści p ew n eg o „fak tyczn ie istrue- ją ceg o ” dzieła. J e st to porządek analogiczn y do tego, ja k i zachodzi m ięd zy S p o n m

0 is tn ien ie ś w ia ta , stu d iu m O d ziele l i t e r a c k i m a a rty k u ła m i z zak resu poetyki

Cytaty

Powiązane dokumenty

Different topologies of solid-state OLTC that use both autotransformers and two-winding transformers have been compared on the basis of the voltage and current ratings of the

The ITT system will take care of the incoming and outgoing flow of containers towards both locations, as it will of the incoming and outgoing containers towards the

Przytocze­ nie - w niezbędnym zakresie ustaleń faktycznych - zmierza do wykaza­ nia zarzutu naruszenia prawa materialnego przez niewłaściwe jego zastosowanie, w

przypadku produkcji mowy.. gramatycznego na kategoryzację) dla języka francuskiego i hiszpańskiego, ale nie dla niemieckiego. Autorzy konkludują, iż tym samym nadawanie

Jak zatem zauwaz˙a Pasnau: „refleksja nie jest dla Tomasza introspektywnym odwróceniem sie˛ od rzeczy zewne˛trz- nych, ale pewnym sposobem patrzenia na rzeczy zewne˛trzne: jest

ze s´wiatem, i to konfrontacje˛ bardzo osobist ˛a: „znalez´c´ sie˛ w kosmosie tak bezdennym” i „dos´wiadczyc´ tego, z˙e sie˛ jest zdanym na własn ˛a samotnos´c´ i

(W itm a n i współaut. Bezpośredni pomiar szybkości ślizgu pokazuje, że praca wykonana przez mikrotubu­ le obwodowe jest znacznie mniej wydajna w

Диапа­ зон поведения может быть разным: от вызванного возмущением желания самопонижения, желания устроить скандал (Димитрий Карамазов,