• Nie Znaleziono Wyników

TRZYDZIEŚCI PIĘĆ LAT PRACY NAUKOWEJ PROF. ZYGMUNTA MOKRZECKIEGO

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "TRZYDZIEŚCI PIĘĆ LAT PRACY NAUKOWEJ PROF. ZYGMUNTA MOKRZECKIEGO"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. 4 (1679). W arszaw a, d n ia 31 g ru d n ia 1927 r. Ser ja II. T om 1 (XXXIV).

D W U T Y f i O D I f I K P O P U I H R I I Y . P O Ś W I E C O N Y U N I O N P R Z Y R O D N I C Z Y M

PREN U M ER A TA „W SZ E C H ŚW IA T A ".

wynosi rocznie zł. 12, półrocznie zł. 7, kwartalnie zł. 4. Numer pojedynczy — 80 gr.

Konto P. K. O. 16345.

PR EN U M ER O W A Ć MOŻNA:

W Redakcji „W szechświata", Nowy Świat 33 m. 3, w Administracji, Szpitalna 1 m. 3, tel. 295 - 85 i we

wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

Redaktor „Wszechświata" przyjmuje codziennie od godziny 5 do 6 po p o ł./W lokalu redakcji.

ADRES R ED A K C JI: NO W Y ŚW IA T 33 m . 3. T E L E F O N 128 - 43.

Prof. Zygmunt Mokrzecki i dr. L. O. H ow ard w pracowni entomologicznej w Skierniewicach.

T R Z Y D Z I E Ś C I P I Ę Ć L A T P R A C Y N A U K O W E J P R O F . Z Y G M U N T A M O K R Z E C K I E G O

W sierp n iu 1927 r. upły n ęło la t 35 od chw ili rozpoczęcia p ra c y n au k o w ej przez p ro feso ra Z y g m u n ta M okrzeckiego, c h lu ­ b ę n aszej entom olog ji stosow anej, k tó ­ rego d z ia ła ln o ść '— n iestety — przez długie la ta ro z w ija ła się poza g ra n ic am i P olski, ale k tó ry p o m im o całego szacunku, ja k im był

otaczan y n a obczyźnie, zaw sze d o b itn ie za­

zn a cza ł sw oją polskość i stale u trz y m y w a ł zw iązek z k ra je m i n a u k ą ojczystą.

P ro f. Z y g m u n t M okrzecki u ro d z ił się m a ją tk u ro d z in n y m D zitry ki, w pow.

w

lidzkim , ziem i w ileńskiej dn. 2 m a ja 1865 r.

Szkoły średn ie u k o ń cz y ł w W ilnie, poczem

(2)

a W SZ E C H ŚW IA T Ns 4

u d a ł się n a s tu d ja do P e te rsb u rg a , gdzie za p isa ł się do In s ty tu tu Leśnego, w k tó ry m kształciło się w iele m łodzieży polskiej, a k tó ry u k o ń cz y ł w 1890 r. Ju ż podczas stu d jó w w tej uczelni z a ją ł się szczegółowo entom olog ją, p ra c u ją c n a d n ią pod k ie ru n ­ kiem zn a k o m iteg o specjalisty , N. Chołod- kow skiego, k tó ry w y k ła d a ł tu zoologję i en- tom ologję; po u k o ń cz en iu zaś In s ty tu tu Leśnego, o b jąw szy stan o w isk o leśn ik a w Z a ­ rząd zie D ó b r P a ń stw o w y c h w C harkow ie, zg łęb iał ten d z ia ł zoologji o raz b o ta n ik ę w p ra c o w n ia c h p ro feso ró w A. B ra n d ta i W . R e in h a rd ta w C h a rk o w sk im U n iw ersy te­

cie. W C h ark o w ie też ro z p o czą ł w 1892 r.

sw ą p ra c ę n a u k o w ą ro z p ra w ą p. t. „O czerk dacz iz iu m sk a h o lesniczestw a c h a rk o w sk o j g u b ern ii w św iazi s d ie ja tie ln o stju w n ich so sn aw a h o s z e łk o p rja d a “ — L esnoj Ż ur- n a ł — 1892. Nr. 4 str. 18. P etersb u rg .

W 1893 r. ja k o sp ec ja lista p o w o łan y zo ­ sta ł n a K ry m d la z w alcza n ia p lu sk w ia k a E u ry g a ste r m a u ru s — i tu, n a ty m p ię k n y m i żyznym półw y sp ie T a u ry d z k im , ro zw in ęła się jego niezw y k le p ło d n a d ziała ln o ść z a ­ w odow a i n a u k o w a , trw a ją c a la t 27 (1893 — 1920), poczem d o p iero d zięki p rz ew ro to w i politycznem u, w y w o ła n em u W ielk ą w o jn ą i re w o lu cją bolszew icką, p o w ra c a przez B uł- g a rję do k ra ju , gdzie od 1921 r. z a jm u je k a te d rę ento m o lo g ji sto so w an ej w Szkole G łów nej G o sp o d arstw a W iejskiego w W a r szaw ie i K iero w n ik a P ra c o w n i E n to m o lo ­ gicznej S. G. G. W . w S kierniew icach.

D orobek p ro f. Z y g m u n ta M okrzeckiego jest olbrzym i. Spis p ra c jego o b ejm u je już 231 ty tu łó w , a gdziekolw iek z a trz y m a ł się, chociażby n a chw ilę, p o zo staw ił po sobie ślad b ąd ź w p o staci stacy j b ad a w cz y ch i m uzeów oraz to w arzy stw p rz y ro d n iczy c h , bądź w o p isach ty c h szk o d n ik ó w , k tó re d a ­ n ą m iejscow ość n a w ie d z a ły i niszczyły, i w sk azó w k ach , ja k je zw alcza ć należy.

Oto n a K rym ie z a w d zięc zają m u swe istnienie M uzeum H isto rji N a tu ra ln e j w S ym fero p o lu i S ta cja D o św iad c zaln a P o m o ­ logiczna w S ałgirce oraz T ow . P rz y r o d n i­

ków i M iłośników P rz y ro d y i K om itet Z je d ­ n o czo ny ch In sty tu c y j N aukow ych. O n to ro z p o czą ł b a d a n ia n a d sz k o d n ik a m i plan-

tacyj ró ż an y ch w B u łg arji, gdzie zab aw ił ledw o p a rę m iesięcy, on to za raz po przy- jeździe do k ra ju za in ic jo w ał u tw orzenie Z w iązku E n to m olo gó w P olsk ich, k tórego od założenia jest prezesem , i on też tw orzy obecnie P rac o w n ię E n to m o lo g ic zn ą oraz M uzeum w S kierniew icach. T ru d n o znaleźć drugiego człow ieka n a u k i, p osiad ającego tak w ybitn e zdolności p ra k ty c zn o -o rg an iza- cyjne, ja k to w y k azu je prof. Z y gm u nt Mo­

krzecki.

P rac e n au k o w e prof. Z y g m u n ta M okrzec­

kiego w p rz ew aż ając ej części pośw ięcone są p o zn an iu życia, ro zw o ju i w a ru n k ó w b y to ­ w an ia w ielu szk o d n ik ó w z g ro m ad y o w a­

dów, niszczących ro ślin y u p ra w n e w polu, w sad a ch i w lasach. Szczegółowe pozn an ie życia szk od nikó w p o zw ala m u w skazyw ać rów nież sposoby zw alczania, k tó re przeciw dan em u o w adow i zastoso w ać należy. Idąc za now em i id eam i en to m o lo gji stosow anej, prof. Z y g m u n t M okrzecki szczególnie u p o ­ d o b ał sobie t. zw. „biologiczne zw alczanie"

ow adów szko dliw y ch zap o m o cą paso rzy tu - jący ch w n ich in n y ch o w ad ów lub g rz y b ­ ków. Te p aso rzy ty , ro z w ija jące się w ciele szkodników , są n a tu ra ln y m i sp rz y m ierzeń ­ cam i człow ieka, k tó ry p ow inien um ieć u ż y ­ w ać ich w razie potrzeby. To też tem u n a ­ der w ażn em u zag ad n ien iu prof. Z y gm u nt M okrzecki pośw ięcił od sam ego p o czątk u swej d ziałaln ości sp ec ja ln ą u w agę i wiele tru d u . Z jed n ej stro n y z b a d a ł o n s ta ra n n ie m ożliw ość sztucznego za k aże n ia szko dn ik ów cho rob am i, w yw oły w an em i przez grzyby, z d ru g iej— s ta ra ł się w y jaśn ić za w ik ła n e sto ­ su n k i p om ięd zy o w ad am i oraz sztucznie h o ­ dow ać p aso rzy ty szkodników , b y n a s tę p ­ nie u ży w ać ich do zw alczan ia ty ch o s ta t­

nich. W w y n ik u ty ch b a d a ń w y k ry ł on i o p i­

sał liczne o w ady p aso rz y tu ją c e n a szk o d n i­

kach, ja k np. T ry p to c e ra pom o nella S chnabl et M okrzecki, H a d ro n o tu s H o w a rd i M o­

krzecki...

S ty k a ją c się z n a jro z m a itsz e m i p o trz e b a ­ m i g o sp o d arstw a w iejskiego, w szczególno­

ści zaś sad o w n ictw a i ro ln ictw a, p rof. Z yg­

m u n t M okrzecki nie o g ra n ic zy ł się ty lk o do ow adów , szkodników , n a to m ia st zajm o w ały go i in n e d ziały och ro n y roślin. B ad ał

(3)

N° 4 W SZ E C H ŚW IA T 3

on n a K rym ie ślim aki szkodliw e dla roślin i nicienie niszczące pszenicę, za jm o w a ł się zw alczaniem m yszy p rz y pom ocy bakte- ry j, n ajciekaw szem i zaś i najcen n iejszem i są jego b a d a n ia n a d pozakorzeniow em o d ży ­ w ian iem roślin. S praw ę tę b a d a ł on w ciągu dłu g ich 25 lat i pom im o licznych przeszkód i tru d n o ści, pom im o sceptycyzm u wielu uczonych, o trz y m a ł pew ne w yniki, k tóre w zb u d ziły w k o ń cu żyw sze zainteresow anie w śró d fitopatologów — i dążność do ro z w i­

nięcia now ej gałęzi lecznictw a i o ch ro n y r o ­ ślin. (P atrz A. M uller: Die inn ere T h erap ie d e r P flan zen . F r a n k f u r t a. M. 1927). To też nic dziw nego, że d ziałalność prof. Z yg­

m u n ta M okrzeckiego zn alazła u zn a n ie u tak p o w a żn y ch uczonych, ja k sły n n y b o tan ik - fizjolog P a łła d in i z n a k o m ity entom olog am e ry k a ń sk i L. O. H ow ard, k tó ry d w u k ro ­ tnie odw iedzał J u b ila ta : raz w 1907 r.

n a K rym ie i d ru g i — w r. bieżącym w S k ie r­

niew icach.

A czkolw iek prof. Z ygm u nt M okrzecki zaledw ie sześć lat tem u pow rócił do O jczy ­ zny, i tu już za p isa ł się niezw ykle w y ­ datn ie n a polu swego zaw odu. W s p o m n ia ­ łem już o jego zasłudze stw orzenia Zw. P o l­

skich E ntom ologów , tu w d alszym ciągu po d n ieść m uszę, że on pierw szy u n a s z a ­ sto so w ał sam oloty do w a lk i ze sz k o d n ik a ­ m i w lasach, oraz zo rg an izo w ał szereg ak- cyj zw alczania szkodników , ja k k o rn ik ó w w B iałow ieży i w T a tra c h , błyszczki gam y w W ileńszczyźnie, w reszcie m u ch y zbożo ­ w ej n a cały m obszarze Polski.

W u z n a n iu ty ch w ielkich zasług prof.

Z \g m u n ta M okrzeckiego św iat p rz y ro d n i­

czy polski uczcił go obchodem ju b ileu szo ­ w ym , k tó ry o d b y ł się dn. 10 g ru d n ia b. r., o godz. 6 po p o łu d n iu , w sali w y k ład o w ej Z ak ła d u B otanicznego U niw ersytetu W a r ­ szaw skiego p rz y tłu m n y m w spółudziale k o ­ legów, uczniów , p rz y ja ció ł i szerszej pu-

D Z I E J E P I E R W S Z E J M A P Y

G dy dw adzieścia la t tem u rozp oczynałem sw oje p o m ia ry m agnetyczne, nie p rz ew id y ­ w ałem biegu w y p a d k ó w dziejow ych, an i też ew en tu aln y ch losów b a d a ń zam ierzonych.

W ied ziałem ty lk o jedno , że n a ziem iach p o l­

skich p ra c a ta w in n a b yć dziełem b ad acza

bliczności. P o przem ów ieniu w stępn em p re­

zesa K om itetu Jubileuszow ego prof. d ra E d ­ w a rd a L o th a, bieg życia J u b ila ta p rz e d sta ­ w ił prof. dr. W . L in dem an , działaln o ść zaś jego n a u k o w ą zo b razo w a ł prof. inż. A. Kozi- k ow ski ze Lw ow a, po dno sząc zasłu gi w p o ­ szczególnych gałęziach pracy . P o w ręczeniu ju b ila to w i u p o m in k u z a b ra ł głos J. M. R e k ­ to r S. G. G. W . prof. W ł. G rabski, p o d k re ś la ­ jąc zasłu gi J u b ila ta d la ro ln ictw a, poczem odczytano k ilk aset listów , depesz i adresów , n ad esłan y ch K om itetow i obcho du ze w szy st­

kich k u ltu ra ln y c h k ra jó w E u ro p y i A m eryki;

lw ia część ty ch g ra tu la c y j p o cho dziła od św iata uczonego rosyjskiego, za ró w n o em i­

gracyjnego, ja k sowieckiego, k tó ry z w dzięcznością p am ięta o tem , co Ju b ila t uczy n ił d la n a u k i i ro ln ictw a n a K rym ie.

D ługi szereg to w arzy stw n au k o w y ch o b d a ­ rz y ł go czło nk ostw em hon orow em , Tow.

N aukow e W a rsza w sk ie zaś pow ołało go na swego czło nk a rzeczyw istego. Liczne pism a p rz y ro d n icze i fachow e, polskie i obce, z a ­ m ieściły ex re tego obcho du obszerne a r ty ­ k u ły o życiu i działaln o ści prof. Z y g m u n ta M okrzeckiego. M iędzy in n em i g run to w n o - ścią sw ą w y ró ż n ia ją się te, k tó re za m ie­

ściło „P o lskie P ism o E nto m o lo g iczn e" (Tom VI, zesz. 1 — 2, 1927. Lwów) i ,.Las P o l­

ski" (W arszaw a Nr. 12. 1927).

Z tem i g łosam i pow szechnego u zn a n ia łączy się i ,.W szechśw iat", k tó ry m ia ł z a ­ szczyt o d d aw n a zaliczać prof. Z yg m u n ta M okrzeckiego do rz ęd u stały ch w s p ó łp ra ­ cow ników w pierw szej sw ej serji, a i obec­

nie po dpis Jego w id nieje w śród tych, k tó rzy czasopism o nasze n a now o do życia pow ołali. Życzym y Mu, ab y jeszcze długie, długie la ta p ra c o w a ł k u po żytk ow i n a u k i i ro ln ictw a polskiego, i ab y śm y kiedyś m ogli obchodzić jub ileusz 35-letniej Jego p ra cy w Polsce.

Dr. K o n s ta n ty S tr a w iń s k i

M A G N E T Y C Z N E J P O L S K I

polskiego, że nie k to in n y , jen o P o la k w inien sp o rząd zić tę część m a p y m ag n ety czn ej glo­

bu, k tó ra dotyczy P o lski. N iestety tere n b y ­ łego za b o ru p ru sk ieg o b y ł d la m n ie n ied o ­ stępn y; zresztą n a ty m teren ie w y przedziło nas O b se rw a to rju in M agnetyczne P o tsd am -

(4)

JM° 4 W S Z E C H Ś W IA T 4

skie p rz y re alizac ji sw ojej m a p y m ag n ety c z­

n ej 1-go rz ęd u (40 k im odległości m iędzy p u n k ta m i o b se rw a c y jn e m i). P ra c a ta została w y k o n a n a przez M. E sc h e n h a g e n a i J. Edle- ra (w la ta c h 1898 — 1903), w y n ik i zaś jej w k ilk a la t po ich śm ierci (w r. 1911) ogło­

szone przez Ad. S ch m id ta. Na obszarze b y łe ­ go za b o ru a u strja c k ie g o b y ły p rz e p ro w a d z o ­ ne p o m ia ry p lan o w e n a jp ie rw przez d y re ­ k to ra O b se rw a to rju m P rask ieg o K. K reila w latac h 1843 — 1858), p o tem z ra m ien ia W iedeńskiej A k a d em ji U m iejętności przez .1. L iz n a ra (w latac h 1889 — 1894); w sz a k ­ że odległość m ięd zy p u n k ta m i p o m iaro w em i była' z b y t w ielk a i z tego pow o d u p ra cy tej na ty m obszarze nie m o żn a było u w a żać za ukończoną. K ra k o w sk a A k a d em ja U m iejęt­

ności nie za m ie rza ła , o ile w iem , p o d ją ć tego za d an ia, p o m ia ry zaś polsk ich b a d a czy nie rozw iązyw ały n iestety za g ad n ien ia. Np. p o ­ m iar sk ład o w e j poziom ej, d o k o n a n y przez prof. A. W itk o w sk ieg o w Z ak o p a n em , nie

n ia w arto ści śred n ich ro czn y ch (pom iary składow ej poziom ej oraz nach y len ia, d o k o ­ nyw ane w tem że O b serw ato rju m A strono- m icznem K rak ow sk iem , zresztą z dużem i przerw am i, nie m ogą być do po dobnego ce­

lu spożytkow ane).

N ajgorzej jed n ak rzecz się p rz ed staw iała na terenie byłej K ongresów ki. D aw ne p ró b y p om iaró w m ag n ety cznych, d ok o n y w an e jeszcze przez po lskich u czon ych w O b serw a­

to rju m A strono m iczn em w W arszaw ie, nie od po w iad ały n ależ n y m w y m ag an io m , a z re ­ sztą dziw nie się w iąz ały z in n em i za g ad n ie­

niam i, ja k np. zw iązek m iędzy zjaw isk iem m agnetyzm u ziem skiego a ep id em ją chole­

ry. K ilka p o m iaró w zboczenia m ag n ety czn e­

go w W arszaw ie, d o k o n a n y c h przez E h re n - feuchta, p osiad ało c h a ra k te r techniczno- m ierniczy, gościnne zaś wyrstęp y badaczów rosyjskich, z zasto so w an iem m ałego p rz y ­ rządu podróżnego, do tyczyły p a ru zaledw ie pu nk tów , p rz y te m chodziło ta m rów nież

Ogólny w id o k O bserwato rju m Magnetycznego w Świdrze; w głębi drewnia ny b udynek do p o m ia ró w bezwzględnych i murowany dla

p rz y r z ą d ó w samopiszących.

u w zględniał w p ły w u tych w szy stk ich c z y n ­ ników , k tó re w in n y b y ć b ra n e p rz y tem pod uw agę, i był, w e d łu g słów sam ego prof. W it­

kow skiego, ra czej m iłą z a b a w ą w a k a c y jn ą ; p o m iary sk ład o w e j poziom ej, d o k o n an e przez L. B irk e n m a y e ra w T a tra c h , ze w zglę­

du za ró w n o n a d a n e in s tru m e n ta ln e , ja k na m etodę, nie m ogły d ać ż a d n y c h w y n ik ó w d o ­

d a tn ic h ; p o m ia ry zboczenia i nach y len ia, d o k o n a n e w n ieliczn y ch p u n k ta c h przez D.

W ierzbickiego, ja k k o lw ie k zn aczn ie lepsze m im o to nie b y ły w y starcza ją ce; jed y n ie ser ja w d łu g im czasie (m niej w ięcej stuletnim ) d o k o n a n y c h o b serw acy j zboczenia m a g n e ­ tycznego w K ra k o w sk iem O b se rw a to rju m A stronom icznem , p o zw ala w y c ią g n ąć p rz y ­ bliżo ne w n io sk i o z m ia n a c h w iekow ych tego elem en tu , nie d a ją c je d n a k m ożności ustale-

głów nie o zboczenie (np. p o m ia ry zboczenia, d o k o n an e przez S m irn o w a w W arszaw ie i Siedlcach; zu pełn ie nie b io rę p od u w ag ę całkiem n ie fo rtu n n e j i p rę d k o zan iech an ej p ió b y Z iłow a reje stracji zm ian elem entów m ag n ety zm u ziem sk ieg o).

P rz y ta k im stan ie izeczy postan ow iłem p rz ep ro w a d zić b a d a n ia m ag n ety czn e n a te- r nie b. K ongresów ki i z a b ra łe m się do tego w r. 1907, ro z p o rz ą d z a ją c m a ły m p o d ró ­ żnym teodolitem m ag n ety c zn y m E d elm an n a . k tó ry zo stał n a b y ty ze szczupłych f u n d u ­ szów P ra c o w n i F izyczn ej M uzeum P rz e m y ­ słu i R olnictw a. P rz y rz ą d o k a z a ł się nieod- p o w iad a ją cy m celowi, gdyż nie d aw ał m o ­ żności osiągnięcia w y m ag an ej precyzji.

Dzięki zapo m o dze K asy im . M ianow skiego P ra c o w n ia zd o łała n a b y ć p ierw szo rzędn ej

(5)

Ns 4 W SZEC H ŚW IA T 5

w a rto ści n arzęd z ia angielskie (The C am ­ b rid g e Scientific In stru m e n t C°) i z tem i p rz y rz ą d a m i zacząłem p racę już n asę rjo w r. 1910, u k ła d a ją c sobie m a rsz ru tę g łó ­ w nie w ten sposób, b y m óc w yzyskać u d zie­

lony przez za rz ą d Kolei W iedeńskiej bilet w olnej jazd y . P ra c a m ogła posu w ać się p o ­ woli n iety lk o z pow odu zupełnego b ra k u n a to sp ecjaln y ch środ ków , ale i tej jeszcze o k o ­ liczności, że, p ra c u ją c n a polu pedagogicz­

nemu jed y n ie podczas fery j letnich i w y ją t­

kow o ty lk o w inn ej porze m ogłem w yjeżdżać na p o m iary . P ra g n ą c z jednej stro n y oprzeć p o m ia ry n a p ow ażniejszym g runcie m ater- ja ln y m , z dru g iej zaś dać n ależ y tą pod staw ę do re d u k c ji o trz y m a n y c h w yników , p rz e d ­ sięw ziąłem rzecz, k tó ra n ajlep szy m m oim p rz y ja cio ło m w y d a w a ła się chim ery czn ą i sk a z a n ą n a niepow odzenie, a m ianow icie zw róciłem się do społeczeństw a polskiego

znaleźć m o żn a w w y d an ej przeze m n ie w r. 1915 m o n o g ra fji „O b se rw a to rju m M a­

gnetyczne w Ś w idrze11. T u w ystarczy, jeżeli pow iem , że z ogólnej ze b ran e j sum y 34566 rb. 60 kop. przeszło połow ę, gdyż 20866 rb. 20 kop. w p ły nęło z k asy im . M ia­

now skiego, reszta zaś — 13700 rb. 40 kop.

przew ażn ie ze sk ład ek p ry w a tn y c h , często rozczulających, ja k np. 3 rb . 50 kop. od

„V k lasy szkoły K onopczyńskiego11. Z insty- tucyj złożyły o fia ry ty lk o : K om isja F iz jo ­ graficzn a P olskiej A kadem ji U m iejętności (200 r b .) , P olskie T ow arzy stw o K ra jo z n a w ­ cze (150 rb.) i C en traln e T o w arzystw o R o l­

nicze (100 rb.) D la u w iecznienia zasługi, p o ­ łożonej w tej sp ra w ie przez K asę im. M ia­

now skiego, p osiadłość w Św idrze, n a k tó rej stanęło O b se rw a to rju m M agnetyczne, o trz y ­ m ała n azw ę „M ianów ek11.

Podczas b u d o w y O b serw ato rju m , zw ią-

Obserwatorjum Magnetyczne w Świdrze.

Budynek dla p rz yrzą d ó w samopiszących.

z odezw ą, w y ja śn ia ją c ą znaczenie m ię d z y n a ­ rodow e p o m ia ró w m ag n ety czn y ch i koniecz­

ność d la p re stig e!u k u ltu ry polskiej d o k o ­ n a n ia ty ch b a d a ń w łasn em i siłam i, oraz w zy­

w a ją c ą do stw o izen ia w ysiłkiem społecznym naszego w łasnego O b se rw a to rju m M agne­

tycznego. W b rew p rz ew id y w an io m p esy m i­

stów przedsięw zięcie całkow icie się u d ało i oto p o d opiek ą a d hoc pow ołanego p rz y M uzeum P rze m y słu i R olnictw a K om itetu zaczęło się n a jp ie rw grom adzenie fu n d u sz u , n a stęp n ie zaś (w r. 1913) b u d o w a sam ego O b se rw a to rju m w Św idrze, n a specjalnie w ty m celu z a k u p io n y m terenie. W r. 1914 O b se rw a to rju m b y ło gotowe. Jest to jed y n e O b serw to rju m n a św iecie z p o śró d ogólnej liczby 43, k tó re w ten sposób p o w stało — wszędzie tw o rzo n o je z fu n d u sz ó w rz ą d o ­ wych. Szczegóły tego jedynego w sw oim r o ­ d zaju p o w stan ia naszego O b serw ato rju m

zanej z ró żn em i czynn ościam i a d m in istra - cyjnem i i w y m ag a ją cej n ie u sta n n y c h p ró b uży w an y ch do b u d o w y m a te rja łó w , m u s ia ­ łem za n iech ać p o m iaró w polow ych, o d k ła ­ dając dalszy ciąg tej p ra c y do chw ili u r u ­ chom ienia O b serw ato rju m . W łąśn ie w r.

1914 m y ślałem już o przew iezieniu do Ś w i­

d ra z W a rsz a w y n a b y ty c h p rz y rz ą d ó w sam opiszących, gdy w y b u c h ła w ojna. O b a ­ w a p rz ed ew en tu aln em i sk u tk a m i p rz e m a r­

szów w o jsk zm u siła m nie do za n ie ch an ia te ­ go za m ia ru ; oczyw iście nie m ogło b y ć m ow y i o p o m ia ra c h polow ych.

Z aledw ie w r. 1919, po u z y sk a n iu n iew iel­

kiego n a ra z ie zasiłk u już od R ząd u P o lsk ie ­ go, m o żn a było po m y śleć o puszczeniu w ru c h tej now ej n aszej placów ki. N a szczę­

ście b u d y n k i nie u c ie rp ia ły w cale podczas w ojny ; n a w e t o k u p a n c i u sza n o w ali je, n ie re k w iru ją c obficie zn a jd u ją ceg o się ta m ino-

(6)

W S Z E C H Ś W IA T Ns

iDYNtBURCl

KRÓLEWIEC

MIŃSK

V,'

C^Stodlce -nr

WROCŁAW

:hpwav K v t o m '

TARNOPOk

STANlStAWOWi

M a p a z b o c z e ń m a g n e t y c z n y c h

w P o ls c e n a r. 1927

siądzu. Z p o cz ątk iem ro k u 1920 m ag n eto - g ra fy zaczęły n ie u sta n n ie kreślić k rzy w e zm ia n d zien n y ch , p o m ia ry ab so lu tn e d o k o ­ n y w a ły się re g u la rn ie , aż p rz y sz ła n o w a w o j­

n a z bo lszew ikam i. W o statn iej chw ili O b ­ se rw a to rju m zo stało ew ak u o w an e do W a r ­ szaw y, a w p a rę d n i p otem Ś w ider z o sta ł z a ­ jęty przez w o jsk a n a m w rogie. M inęło je sz ­ cze p a rę dni, a bolszew icy się cofnęli i pole w a lk zaczęło szy b k o o d d a la ć się od W a rs z a ­ wy. N a szczęście i ty m ra z e m b u d y n k i O b­

se rw a to rju m nie po n io sły sz w a n k u ; n ieste­

ty je d n a k sy ste m a ty c z n a p ra c a zo stała p rz e rw a n a i r. 1920 n ależ ało u w a żać za s t r a ­ cony. P ó ź n ą jesien ią, już po zu p ełn em z li­

k w id o w a n iu w y p a d k ó w w o jen n y ch , m o żn a by ło n a n ow o p rzew ieźć p rz y rz ą d y do Św i­

d ra . Z p oczątk iem r. 1921 rozpoczęło się p o w tó rn ie n o rm a ln e fu n k c jo n o w a n ie O bser­

w a to rju m i od tego czasu trw a n ie p rz e rw a ­ nie, przyczem M ięd zyn aro do w y B iu lety n M agnetyczny, w y d a w a n y w De B ilt (Ho- lan d ja) stale o b ejm u je d a n e n aszego O b ser­

w a to rju m .

D zięki ro sn ącej w ciąż zapo m o dze, u d zie­

lan ej O b serw ato rju m M agn ety cznem u przez M inisterstw o W . R. i O. P ., u d a ło się sto p n io ­ w o u zu p ełn ić jeszcze in w en tarz, a co n a jw a ­ żniejsza, zw iększyć p erso n el p ra cu jący . P o ­ czątko w o m iałem jed neg o ty lk o asy sten ta,

(7)

W SZEC H ŚW IA T Ns 4

w osobie p. W a n d y D rege, której nazw isko w y m ien iam ze w zględu n a szczególne z a słu ­ gi jej d la O bserw ato rju m . Dziś p o siad am 4-ch asystentów , co, jak k o lw iek nie jest jesz­

cze dostateczne, b ąd ź co bądź pozw oliło le­

piej zo rganizow ać pracę. Co do in w en tarza, p rz ed staw ia się on łącznie z p rz y rz ą d a m i, o trz y m a n e m i już w ro k u bieżącym , ja k n a ­ stęp u je: w ielki p rz y rz ą d sam opiszący z u r z ą ­ dzeniem , p o zw alającem w k ażd ej chw ili o d ­ cz ytyw ać stan w a rjo m e tró w ; m ały p rz e­

n o śn y p rz y rz ą d sam opiszący dla przelotnie fu n k c jo n u ją c e j stacji, zależnie od potrzeby, w tem czy in n em m iejscu k ra ju ; 4 w arjom e- try ; 2 m a g n e to m e try stacyjne; 3 m ag n eto ­ m e try p o d ró ż n e; in d u k to r ziem ski; 2 galw a- n o m e try precy zy jn e; 3 in k lin a to ry ; 4 c h ro ­ n o m e try ; 3 teodolity astronom iczne, z tych jed en w ielki, d a ją c y o dczytania 0“ ,1, jeden zaś m a ły am ag n e ty czn y z urząd zen iem do w y z n acz an ia zboczenia; teleskop Zeissa li-c e n ty m e tro w y ; stacja ra d jo do od b io ru m ięd zy n a ro d o w y ch sygnałów czasow ych;

m aszy n a do liczenia (D a lto n ); do tego d o ­ chodzi 11 ró ż n y ch p o d staw i statyw ów , p rz y ­ rz ą d y do w y z n aczan ia spółczynników te r­

m iczn y ch i in d u k cji, p lan im etr, w oltm etr, a m p e rm e tr, 3 b a te rje a k u m u la to ró w i cały szereg in n y c h p rz y rz ą d ó w pom ocniczych o raz narzęd zi. WTym ieniłem ty lk o rzeczy, o d ­ noszące się do m ag n ety zm u ziem skiego;

O b se rw a to rju m p o siad a jeszcze inne p rz y ­ rz ąd y , o k tó ry c h będę m ia ł sposobność n a ­ p isać później. W szystkie p rz y rz ą d y są w y ­ tw o re m pierw szo rzęd n y ch firm , jak T he C am b rid g e Scientific In stru m e t C om pany, O. T oepfer u. S., G. Schulze, S arto riu s, Hil- d e b ra n d , Zeiss, C hasselon, N ard in , D ent;

pod w zględem w ięc u p o saż en ia O b se rw a to r­

ju m n asz e zalicza się do w iększych obserw a- to rjó w św iata, u stęp u jąc ch y b a n a jw ię k ­ szym *) .

W r. 1923 m o żn a było pom yśleć o w z n o ­ w ieniu p o m iaró w polow ych, k tó re się od te­

go czasu zaczęły d o k o n y w a ć corocznie.

O p o stęp ach tej części p ra cy św iadczyć m o-

*) W sw oim podręczniku fizyki dla szkół śred­

nich prof. W ł. N atanson i prof. K. Zakrzewski in­

form ują naszą m łodzież jak następuje: „U cywilizo­

wane narody utw orzyły dziś zasobne obserwatorja magnetyczne; w Polsce m am y dotychczas tylko skrom ną stację w Świdrze pod Warszawą". Podczas Zjazdu Fizyków w W arszawie w r. 1923, na którym to Zjeździe byli obecni obaj autorow ie podręcznika, odbyła się specjalna wycieczka uczestników Zjazdu do obserwatorjum w Świdrze. Ani prof. Wl. N atan­

son, ani prof. K. Zakrzewski udziału w tej w yciecz­

ce nie wzięli. A szkoda. Możeby się uczniow ie szkół polskich dowiedzieli z w ym ienionego podręcznika czegoś innego. Podane w yżej szczegóły co do p o­

w stania naszego obserwatorjum dają chyba P o la ­ kom praw o do zaliczenia ich do narodów ucyw ili­

zowanych,

że fa k t, że, gdy w r. 1923 p o m iaró w tak ich d ok o n aliśm y zaledw ie 18, w ro k u ubiegłym liczba ta w zro sła do 42, zaś w bieżącym w y ­ niosła 80. W ro k u p rz y szły m p rzy go tow ani jesteśm y w y k o n a ć ich 150, przez co zostanie uk o ń czo n a p ra c a n a d siecią m agn ety czn ą 1-go rzędu.

W sp o m n ia n a w yżej n iedo stateczno ść licz­

b y p ra co w n ik ó w o b jaw ia się w tem , że p rzy o lb rzy m iej p ra c y o bserw acy jn ej tru d n o jest n a d ą ży ć z o p raco w y w an iem zebranego m a- terjału . Nie m a m więc in n ej drogi, ja k p o s u ­ w ać się n a p rz ó d w edług a k tu aln o śc i z a g a ­ dnień. To też niezależnie od rozpo częty ch już sp ra w o zd ań z poszczególnych etap ó w p r a ­ cy, p o stan o w iłem rozpocząć od ro k u b ieżą­

cego specjalne w y d aw n ictw o , przeznaczone dla celów p ra k ty c zn y ch . P rac o w n icy w ielu zaw odów , ja k m iernicy, górnicy, lotnicy, ar- tylerzyści za in tereso w an i są w znajom ości zboczenia m agnetycznego. Nie w y starcza im w szakże w iadom ość, n aw et ścisła, że w a r ­ tość śre d n ia ro c zn a zboczenia w tem a tem m iejscu 5 lub 10 la t tem u w yn osiła tyle a ty ­ le. P ra g n ą on i ra czej wiedzieć, ja k ą jest w a r ­ tość a k tu a ln a . P o trzeb ę ty c h w szystkich w ła ­ śnie osób m a n a w id o k u w y d a n a przeze m nie m a p a zboczeń m ag n ety czn y ch w P o l­

sce n a ro k 1927. C zytelnik z n a jd u je tu obok fo to g ra f ję zm n iejszo n ą tej m apy . Je st to pierw sza m a p a m ag n ety c zn a P olski, o p a rta nie n a teo rety czn y ch p rz esłan k ac h , lecz n a bezpo śred nich d an y c h o bserw acji. R o z­

m ieszczenie p u n k tó w o b serw acy in y ch jest tu, ja k w idzim y, n iejed n o stajn e. W y n ik a to z tego, że n ależało p rz ejść od w ęższego p r o ­ gram u p ra c y z p rz ed w o jn y do szerszego po w ojnie. Z po w o du tej n iejed n o stajn o ści sze­

reg p u n k tó w , d la k tó ry c h w a rto ść zboczenia iest już zn a n a, zo stał n a m ap ie opuszczony.

Z p oczątkiem ro k u n astęp n eg o zostanie w y ­ d an a m a p a n a r. 1928, u w z g lę d n ia jąca już p o m iary z ro k u bieżącego. P o d o b n ie m ap a na rok 1929 obejm ie w y n ik i po m iaro w e z ro k u 1928. W ten sposób stopniow o nie- jed n o stain o ść w rozm ieszczeniu p u n k tó w p o m iaro w y ch zn ik n ie i stan ie się m ożliw e w ykreślen ie izogon, k tó re zw łaszcza jest t r u ­ dne ze w zględu n a an o m aln y , jak w id ać już teraz, ich przebieg.

M apa za w iera w arto ści średn ie ro czn e zboczeń, p rzew id zian e zgóry. W tekście, d o ­ łączo ny m do m ap y , z n a jd u ją się tabelki, u łatw iając e p rz ew id y w an ie w a rto ści zbocze­

n ia n a ten czy in n y m iesiąc, oraz n a tę czy in n ą godzinę. S to suiac in terp o lac ję o raz k o ­ rz y sta ją c z tvch tablic, m o żn a znaleźć w a r ­ tość zboczenia d la dow olnego p u n k tu P o l­

ski, oraz dow olnego czasu w g ra n ic ach r o ­ ku, dla k tó reg o m a p a jest w ażna. N a tu raln ie

(8)

W S Z E C H Ś W IA T j\r°

w obec a n o m a lji m ag n ety czn ej teren u oraz n ied ają cy ch się p rzew idzieć zg óry o d c h y ­ leń od n o rm a ln e g o p rzeb ieg u zm ian m a g n e ­ tycznych m o g ą w y n ik n ą ć p rz y ta k ic h o b li­

czeniach pew ne n ie d o k ła d n o śc i; jed n ak o w o ż n ied o k ład n o ści te b ę d ą znaczn ie m n iejsze od

tych, k tó re to w arzy szą o d czy ty w an io m n a uży w an y ch w p ra k ty c e b uso lach . W obec tego sądziłem , iż m a p a ta k a o każe się w p ra k ty c e poży teczną i w prześw iadczeniu tem puściłem ją w św iat.

Stanisław K alinow ski

P I Ą T Y M I Ę D Z Y N A R O D O W Y K O N G R E S G E N E T Y C Z N Y

( doko ń c zen ie) D w a n a stę p n e odczyty pośw ięcone by ły

za g ad n ien io m cytologicznym . 0 . R o s e n ­ b erg w odczycie o p o w s ta w a n iu g a t u n k ó w drogą u w ielo kro tn ia n ia się c h r o m o s o m ó w p o d k re ślił zn aczenie m no żący ch się w l a ­ ta c h o sta tn ic h fa k tó w , w k tó ry c h n a sk u - tek k rz y ż o w a n ia n a stę p u je u m ieszańców u w ielo k ro tn ien ie liczby chrom osom ów . Szczególnie in te re su ją c e m i zjaw isk a , gdzie n a tej d ro d z e o trz y m u je się m ie s z a ń ­ ce g a tu n k o w e p ło d n e, p rz e d sta w ia ją c e od- ra z u ty p y stałe, t. j. n ie u leg ające rozszcze pieniu m en d lo w sk iem u . W ty ch p rz y p a d ­ k a c h m o żn a p o n ie k ą d m ó w ić o p o w stan iu n ow ych g a tu n k ó w . Z b a d a n ie przebiegu ow ego p ro cesu u w ie lo k ro tn ie n ia liczby ch ro m o so m ó w w g am eta ch jest w ażn e dla oceny ty ch n o w o p o w stały c h fo rm „poli p lo id a ln y c h “ t. j. o p o m n o żo n ej liczbie c h r o ­ m osom ów . D otych czaso w e b a d a n ia ś w ia d ­ czą, że proces ten m oże o d b y w a ć się w r ó ­ ż n y sposób. P re le g e n t w y c zerp u ją co om ów ił te zjaw isk a , ilu s tru ją c je licznem i p rz y k ła ­ d a m i ze św iata zw ierzęcego i roślinnego.

T em a te m o d czy tu F e d e r 1 e y ‘a b y ły sto ­ s u n k i c h r o m o so m a ln e u m ieszańc ów . P r e ­ legent ro z p a try w a ł zw iązek, ja k i zach o d zi pom ięd zy liczbą ch ro m o so m ó w obu fo rm rodzicielskich, p o w in o w a ctw em ich p rz y k o n ju g a c ji u m ieszańców , p ra w id ło w e m lub n iep ra w id ło w em rozszczepieniem m endlow - skim , o raz p ło d n o ścią. O p ie ra ją c się głó w ­ nie n a w y n ik a c h w ła sn y c h dośw iadczeń n a d m ieszań cam i m o ty li, p re le g en t s ta ra ł się w yk azać, że p o m ięd zy w yżej w ym ienione- m i czterem a z ja w isk a m i zachodzi ścisły zw iązek. R óżnice p o m ięd zy liczb ą c h r o m o ­ som ów fo rm ro d z icielsk ich n ie p rz e s z k a ­ d z a ją k rz y ż o w a n iu ro z m a ity c h g atu n k ó w , n a to m ia st w a żn ą ro lę o d g ry w a tu k o m p lek s g enetyczny d a n y c h osobników . W m ie sz a ń ­ cu p o w in o w actw o ch ro m o so m ó w , w p ro w a ­ dzon y ch przez obie fo rm y rodzicielskie, z a ­ leżne jest w znacznym i sto p n iu od sto p n ia p o k re w ień stw a system aty czn eg o rodziców . U . m ieszańców g atu n k o w y c h k o n ju g a c ja ch ro m o so m ó w m oże u leg ać zak łó cen io m : n iek ied y o d g ry w a ją tu ro lę i w a ru n k i ze­

w nętrzn e. K o n ju g ac ja p ra w id ło w a jest, w e ­ d łu g p releg en ta, zjaw isk iem , w iążącem się

z p ło dn ością m ieszańca i jego p raw id ło w em rozszczepieniem *). Złączenie w organizm ie m ieszańca d w óch ko m p lek só w c h ro m o so ­ mów m oże n iek ied y w yw o ły w ać zjaw isk o ,,au to sy n d ezy “ t. j. p o w in o w actw a p o m ię­

dzy częściam i sk ład o w em i jednego k o m ­ pleksy. P raw id ło w eg o rozszczepienia m en- dlow skiego i pełnej pło dn ości m ożn a, w e­

dług F e d e rle y ‘a, oczekiw ać ty lk o w p o to m ­ stwie m ieszańcó w o jed n ak o w ej liczbie ch rom osom ó w i p ra w id ło w ej k o n ju g acji ich. B ezpłodność m ieszań ców m a niek ied y przyczyn ę w p o w staw a n iu n iezd olny ch do życia k o m b in acy j. O rg a n izm y zaś zdo ln e do życia, w y stęp u jące w p o to m stw ie częścio

<vo p ło d n y ch m ieszańców , p rz e d sta w ia ją ro z ­ m aite typy, w śró d k tó ry c h je d n a k p rz e w a ­ ża ją fo rm y , o d tw a rz a ją c e fo rm y ro dziciel­

skie oraz pierw sze po kolenie m ieszańców . Na je d n y m z n a stę p n y m posiedzeń B 1 a- k e s 1 e e za p o z n a ł słuchaczów z całokształ­

tem w y n i k ó w badań n a d dziedzicznością u Datura, z ty p a m i chro m o so m aln em i, oraz z d o św iadczalnem o trzy m y w a n iem m u tacy j u tej rośliny.

O dczyt M u 11 e r ‘a d otyczył rów nież za­

gadnienia m utacji. P releg en t p o d n ió sł k o ­ nieczność w y p ra c o w a n ia specjaln y ch m etod dla ilościow ego b a d a n ia m u tacji. Na z a s a ­ dzie dośw iad czeń n a d d ziałan iem ro z m a i­

tych czynników , ja k te m p e ra tu ra , p ro m ie ­ nie R oentgena, n a o rg an izm y , p re le g en t w y ­ p ow iedział pogląd, że m u ta c je m o żn a w y w o ­ ływ ać sztucznie, je d n a k ż e an i ro d z a ju , an i k ie ru n k u m u tacy j nie m o żn a zg óry o k reślić w poszczególnych p rz y p a d k a c h .

Z zag ad n ien iam i m u ta c y j w iąz ał się ró w ­ nież odczyt D e m e r e c a o za ch o w a n iu się c z y n n ik ó w m u tu ją c y c h . P releg e n t p rz e d ­ staw ił zachow anie się p rz y dziedziczeniu

*) Z tym poglądem jednak trudno zgodzić się bez zastrzeżeń z tego względu, że znane są przypadki prawidłowej konjugacji chrom osom ów u bezpłod­

nych lub częściowo płodnych m ieszańców roślin­

nych. Poruszyłam to zagadnienie w przedstawio­

nym na Kongresie kom unikacie sw oim o częścio­

wej bezpłodności mieszańców gatunkow ych Aqui- legia. Z drugiej strony nawet wówczas, gdy konju­

gacja nie odbywa się i chrom osom y zostają grą przypadku rozdzielone na oba bieguny dzielącej się komórki (np. u. Crepis), w ytwarza się jednak pe­

wna ilość płodnych komórek rozrodczych.

(9)

jN° 4 W SZEC H ŚW IA T y

pew nych o k reślo n y ch czynników , szczegól­

nie często podległych m utacjom . D o św iad ­ czenia w y k a zały , że tak ie zm ian y m u ta c y j­

ne m a ją sw oje siedlisko tylko w d ro b n y m odcin k u danego chrom osom u, oraz że te czy n n ik i genetyczne u b a d a n e j przez p re le­

genta m u szk i ow ocow ej D ro so p h ila m a ją określo n y k ieru n e k m u tacy j, t. j. od ty p u m u ta n ta do ty p u dzikiego, lecz nie naod - w rót. P o w stałe d ro g ą m u ta c y j o d p o w ia d a ­ jące ty p o w i dzikiem u fo rm y już są ustalone.

R óżnice w częstości w y stęp o w an ia m u tacy j zależne są od stad jó w rozw ojow ych. S tw ier­

dzono też, że n a częstość m u tacy j m oże m ieć w pływ selekcja, oraz że w zw iązk u z w ie­

kiem osobnik ów m u tacje w ich k o m ó rk ac h ro zro d czy ch s ta ją się coraz rzadsze.

N iem niej in tere su ją cy m b y ł odczyt P e- z a r d ‘a, dotyczący zagadnienia dziedziczno­

ści m e n d lo w s k i e j w świetle badań nad h o r ­ m o n a m i p łciow em i u p ta kó w . O dczyt o p a r ­ ty b y ł n a b o g aty m m a te rja le d ośw iad czal­

nym . P releg e n t podkreślił, że obecność j a ­ kiejś cechy m orfologicznej u w a ru n k o w a n a jest d w iem a p rz y c z y n a m i: f o r m u ł ą g e ­ n e t y c z n ą oraz c z y n n i k a m i a k- t y w u j ą c e m i j ą . D la t. zw. d ru g o rz ę d ­ nych cech płciow ych owom i ak ty w a to ra m i są h o rm o n y płciow e. P relegent stw ierdził, że k a s tra c ja k o g u ta nie w pływ a n a zm ian ę u pierzenia, c h a rak tery sty c zn eg o dla sam ca, oraz nie zakłóca w zrostu grzebienia; n a to ­ m iast u k u ry w ycięcie ja jn ik ó w pociąga za sobą rozw ój u p ierz en ia k o g u ta i pojaw ienie się grzebienia. W obec tego n ao g ó ł u p ierz e­

nie k o g u ta i grzebień koguci p o w in n y być u w a żan e za cechy n e u tra ln e -— n ie z w ią z a ­ ne z płcią; n ao d w ró t u pierzenie sam icy i z a ­ h am o w a n ie w zrostu grzebienia u k u ry b y ­ łyby cecham i determ in o w an em i, w zględnie w yw oły w an em i przez d ziałan ie horm onów ja jn ik a . Z jaw isk a te, oraz fa k t, że u k a p ło ­ n a tra n s p la n ta c ja ja jn ik a pociąga za sobą zjaw ienie się u p ierz en ia i g rzebienia k u ry , p o zw alają w niosk ow ać, że cechy u pierzenia i g rzebienia istn ie ją p o ten cjaln ie w obu płciach, lecz w y stępow anie ich jest re g u lo ­ w ane p rzez m ech an izm h o rm o n ó w . O p iera­

jąc się n a ty ch w n iosk ach, p relegent sta ra się rów nież sp ro w ad zić do d z ia ła n ia h o r ­ m onów p łci ro z m a ite sk o m p lik o w an e typ}’

dziedziczenia (up. u b a ra n ó w D orset x Śuf- folk dziedziczenie rogów , p a n u jąc y ch u sam ców , a u stęp u jąc y ch u sam ic) i niem za stąp ić d o tych czasow ą in te rp re ta c ję tych zjaw isk p rz y pom ocy teo rji chrom osom ów . W odczycie P e z a rd a p rz eb ijało silnie z a a k ­ cen tow ane fizjologiczne ujęcie zjaw isk d zie­

dziczności.

In teresu jące zag ad n ien ie było tem atem o d ­ czytu W a w i ł o w a „o centrach genów ro­

ślin u p r a w n y c h 11. O dczyt ilu stro w a n y był licznem i w y k re sam i i m ap am i geograficz nego rozm ieszczenia ró żn y ch g atu n k ó w ro ślin u p ra w n y ch . P relegen t ro z w ija ł teo rje swe, dotyczące pocho dzenia ro ślin u p ra w ­ nych, zbóż, lnu, ty to n iu i inn ych . W edłu g jego zd a n ia okolice górskie b y ły cen tram i, w k tórych ro z w ija ła się p ierw o tnie u p ra w a, i w ty ch śro d o w isk ac h p rz ew aż ały rośliny, grupujące w sobie cechy do m in u jące, p o d ­ czas gdy n a ob w o d ach zasięgów w y stęp o ­ w ały ro ślin y o cechach recesyw nych.

Posiedzenia sekcyj o bejm ow ały p rzew aż­

nie re fe ra ty p ra c o ry g in aln y ch . Dla sp ec ja­

listów, p ra cu jący c h sam odzielnie n a polu ge­

netyki, posiedzenia te p rz ed staw iały szcze­

gólną w artość, gdyż d aw ały m ożność bez pośredniego zetknięcia się z najno w szem i pra cam i i n a ja k tu a ln ie jsz e m i k ie ru n k a m i badań. N iestety, re fe ra ty n a sekcjach b yły zbyt liczne, ab y k aż d em u z nich m o żna było pośw ięcić choć k ró tk ą no tatk ę.

Cały b o g aty p ro g ra m w tłoczony b \ ł w ra m y zaledw ie sześciu dni. M ieliśm y ró w ­ nież w tym czasie in tere su ją ce p ok azy m i­

kroskopow e. N iek tó rzy z p o śró d prelegentów sekcji cytologicznej d em o n stro w ali sw oje p re p a ra ty w specjalnie p otem u p rz y g o to w a­

nej sali. D aw ało to niety lk o m ożność b ezp o ­ średniego do stępu do m aterja łó w , lecz ró w ­ nież sposobność w y m ia n y z d a ń po m iędzy badaczam i, k tó rz y o p raco w y w ali p ok rew n e zagad n ien ia n a o d m ien n y ch m aterja ła ch . O dbyła się też w czasie k o n g resu w y ­ cieczka do in sty tu tó w n a u k o w y c h w D ah- lem pod B erlin em ; zw iedziliśm y p raco w n ie i pola do św iad czaln e K aiser-W ilhelm Insti- tut fiir Biologie, oraz in sty tu tu d la b a d a ń n a d dziedzicznością w yższej szkoły g o sp o ­ d a rstw a w iejskiego, n a d to p ań stw o w y za k ła d

biologji g o sp o d arstw a rolnego i leśnego.

O rganizato ro w ie k o n g re su dołożyli też starań , ab y gościom u p rz y je m n ić pobyt.

Jedno p o łu d n ie pośw ięcone b yło n a w y ­ cieczkę do P o tsd a m u i do Sans-Souci. J e ­ den z w ieczorów sp ędziliśm y w operze. M ia­

sto p od ejm ow ało w ra tu s z u b an k iete m czło n­

ków kongresu. O dbyło się też p rzyjęcie u m i­

n istra sp ra w w ew n ętrzn ych. W ieczorem , dn.

17 w rześnia od b y ł się b a n k ie t p o żegn alny uczestników ko ng resu . P rzy p u szczam , że n ik t z p rz y b y ły c h nie żało w ał swego u czest­

nictw a w kongresie, dzięki b o g atem u p r o ­ gram ow i i in tere su ją cy m re fe ra to m w y b it­

nych prelegentów . P o d n ieść też n ależy d o ­ niosłość bezp ośredn ieg o k o n ta k tu i w y m ia ­ ny m yśli, ja k o w ażnego czyn nik a, p o b u d z a ­ jącego p racę tw órczą. N iew ątpliw ie pełne znaczenie k o n g resu zn a jd z ie sw ój w y raz d o ­ piero w ciągu lat najb liższy ch , w now ych p ra cac h n a polu genetyki. Dr. M. S k a liń s ka

(10)

S P R A W O Z D A N I A Z L I T E R A T U R Y

10___ W S Z E C H Ś W IA T M 4

BIBLJOTEKA BIOLOGICZNA p o d redakcj ą prof.

dr. .1. Wilczyńskiego. Nakład Gebethnera i Wolffa.

Z radością pow itać należy zjaw ienie się tak po żytecznego w ydaw nictw a, którego potrzebę oddaw- na odczuwa ogół przyrodników polskich. Popular­

ny, a rów nocześnie naukow y sposób ujm owania zagadnień przyczyni się niew ątpliw ie do szerzenia wiedzy przyrodniczej u nas. Książki z tej bibljoteki pow inny znaleźć się przedew szystkiem w ręku każ­

dego nauczyciela przyrodnika, każdego studenta, studjującego nauki przyrodnicze i ucznia klas w yż­

szych, ale także zainteresow ać się niem i winien każdy w ykształcony człow iek, który, nie m ając cza su na studia specjalne, chciałby rozszerzyć swój przyrodniczy pogląd n a świat. Taniość wydawnictwa, przy dużej ilości materjału naukow ego, ilustrow a­

nego licznem i, a dobremi rysunkam i, przyczyni się bezwątpienia do jego rozpow szechnienia. Dotychczas w yszły z druku 4 tom y, które kolejno tu omówim y.

Nr. 1. ADOLPH WITOLD. Żaba. Podręcznik do ćwiczeń zo o to m iczn ych dla p r z y r o d n ik ó w i nauczy­

cieli. Z 83 rysunkam i i tablicam i barwnemi. Z przed­

mową prof. dr. J. W ilczyńskiego. Str. 173. W ar­

szawa 1927.

Żaba jest najdogodniejszym i typow ym przykła­

dem dla preparow ania kręgowca, zarów no w szkole średniej, jak i w pracow ni uniw ersyteckiej. T o też ograniczenie tematu książki nie zmniejsza jej p o­

żytku. W pracy sw ej autor om aw ia przew ażnie bu­

dow ę anatom iczną żaby, podając liczne w skazówki praktyczne. Bardzo użytecznym jest zam ieszczony w pierwszym rozdziale klucz do oznaczania rodza­

jów A n u r a i gatunków R a n a . Rozdział drugi traktuje o biologji żaby wraz ze w skazówkam i ogól- nemi do zabijania i preparowania. D alej mam y onis wyglądu zew nętrznego i ogólną topografie wnętrzności, zilustrowana rysunkam i, w yiętem i z Kiikenthala W rozdziale czwartym jest om ó­

w iony układ traw ienny żaby, zarów no pod w zglę­

dem m akroskopow ym , jak i m ikroskopow ym . Od nośne rysunki są częściow o oryginalne. Zwrócona jest też uw aga na pasorzyty. W ten sam sposób są opisane dalei układy: krw ionośny i lim fatyczny, m oczo-płciow y, kostny, m ięśniow y i nerw owy. Za­

łączone tablice barw ne ułatw iaią orjentowanie się w układach krw ionośnym i m ięśniow ym . Opisy pre­

paratów histologicznych daią w skazówki do badań m ikroskopow ych. N iezw ykle szczegółow e opraco w anie przedmiotu podsuw a daleko idące ułatwienia w pracy ucznia i nauczyciela.

Nr. 2. KAZIMIERZ CZERWIŃSKI. W y p i s y z za ­ kresu te orji ewolucji (L am arck, Darwin. Wal- lace). Z 12 rysunkam i Str. 175. W arszawa 1927.

W przedm ow ie do swej pracy autor zaznacza, że w ypisy z teorji ew olucji będą pożyteczne prze­

dewszystkiem dla uczniów VIII klasy. Sądzę, że

przydadzą się one również w ielu nauczycielom i stu dentom, którzy z różnych pow odów nie mieli m oż­

ności zapoznania się z oryginalnemi dziełami twór ców ewolucjonizmu. Przestudjowanie zasadniczych tekstów z najw ażniejszych prac tych autorów po głębi niewątpliwie pojęcia o teorji ewolucji. W iado­

mą jest bowiem rzeczą, że żadna może inna teoria nie rozpowszechniła się tak szeroko wśród ogółu i o żadnej może ogół nie ma tak bałam utnych w yo­

brażeń. Obowiązkiem wprost każdego człowieka wykształconego jest znać prawdziwe podstawy ter orji ewolucji, która w yw arła tąk olbrzymi wpływ na całą um ysłow ość drugiej połow y ubiegłego stule­

cia. Teorja ewolucji odbiła się nietylko na kierun­

ku nauk przyrodniczych, ale i na naukach hum ani­

stycznych, że przytoczę tak, zdawałoby się, odległe zagadnienie, jak sztuka, ujm ow ana w świetle tej teorji w dziele „Filozofja sztuki" Taine‘a. W p ły­

nęła nawet pośrednio na bieg życia społeczno-poli­

tycznego, stwarzając przez marksizm — socjalizm.

Dziś zaś, w dobie mendelizmu, tem bardziej nie n a­

leży zapominać o jej znaczeniu i o tem, co się z niej wobec ścisłych badań G. Mendla i w spółczesnei jego szkoły ostało, a co uległo przekreśleniu. Przytem istnienie kierunku neolamarckistycznesro wymaga znajom ości poglądów samego Lamarck‘a.

Nauczyciele historji i literatury kładą nacisk na studjowanie tekstów źródłow ych ze swego przed miotu. Słusznem jest, abv i przyrodnicy nie pomi- iali tekstów oryginalnych, szczególniej w zakresie ważnych teoryj.

Dokładny przekład polski ustępów z dzieł La- m arck‘a i W allace‘a iest zasługą K. Czerwińskiego W ybrane rozdziały poprzedzają życiorysy w szyst­

kich trzech autorów.

Pierwszy urywek jest pierwszą częścią IH-go rozdziału z dzieła Lamarck‘a „Philosophie zoolo- gique“ — o gatunku istot żywych i o pojęciu, ja­

kie pow inniśm y łączyć z tem słowem . P o prze­

czytaniu tego urywka przekonyw am y się, jak w gruncie rzeczy m ało odbiegliśm y od lamar- ckowskiego pojęcia gatunku. Następna część jest VII rozdziałem z tego dzieła i traktuje o w pływ ie warunków zewnętrznych na czynności i zwyczaje zwierząt i o w pływ ie czynności i zwyczajów jako przyczyn, które zmieniają organizację istot żywych i ich części. Studjując ten rozdział, wnikam y w isto ­ tę poglądów Lamarek‘a na czynniki ew olucji i w i­

dzimy różnice z poglądami Darwina.

W biografii W allace‘a autor podkreśla zasługi tego uczonego w historji ew olucjonizm u i zaznacza, że słusznem iest nazywać teorję doboru naturalnego teorją D arwin-W allace‘a. Przytoczony rozdział Il-g' z dzieła W allace‘a „Contributions to the theory of natural selection" zawiera rozważania na temat dążności odmian do bezgranicznego odchylania się od typu pierwotnego. Tu również zostaje wysunięte zagadnienie walki o byt i zaznaczone odm ienne od

Cytaty

Powiązane dokumenty

– długość rejestru określająca liczbę bitów, jaka może być przechowywana w rejestrze - jest ona zawsze równa liczbie przerzutników, z których zbudowany jest rejestr,..

OLDRZYCHOWICE – MK PZKO zaprasza swoich członków i sympa- tyków na zebranie sprawozdawcze połączone z obchodami Dnia Ko- biet, które odbędzie się w niedzielę 8. W

Uczestnikiem Konkursu nie może być osoba będąca pracownikiem lub współpracownikiem Organizatora, a także pracownikiem lub współpracownikiem podmiotów będących

Aging 2010: Mitochondrial ROS production correlates with, but does not directly regulate lifespan In drosophila. Postulaty

Istotnie, gdyby dla którejś z nich istniał taki dowód (powiedzmy dla X), to po wykonaniu Y Aldona nie mogłaby udawać przed Bogumiłem, że uczyniła X (gdyż wówczas Bogumił wie,

Głosowanie jest jawne, a każdy mieszkaniec biorący udział w głosowaniu oświadcza, że dane, które zostały zawarte na formularzu do głosowania, są zgodne ze stanem

Najmniejszą liczbę pokoloruj na żółto, a największą – na niebiesko.. polski jako

Jego przygotowanie okazało się znacznie trudniejsze niż po- czątkowo można się było spodziewać, i to właśnie stało się przyczyną opóźnienia edycji w stosunku do