Tom X II, z. 1 — 1964
STANISŁAW KAMIŃSKI
CO DAJE STOSOWANIE LOGIKI FORMALNEJ DO METAFIZYKI KLASYCZNEJ?
Próby zastosow ania logiki współczesnej do metafizyki klasycznej trw ają przy
najm niej od trzydziestu lat. Od tego też czasu form ułuje się rozm aite wypowiedzi na tem at w spółpracy logiki z m etafizyką. Istnieją jednak do dziś zasadnicze kontrow ersje dotyczące ustalenia naw et podstawow ych zasad regulujących w zajem ne stosunki mię
dzy tym i dyscyplinam i. Poniższe uw agi zm ierzają głównie do w yjaśnienia sprawy, c o daje m etafizyce klasycznej stosow anie logiki formalnej. O statnie moje wypowiedzi w om aw ianej sp ra w ie 1 zaw ierały może nie dość jasne przedstaw ienie poglądu, a zwłaszcza często ograniczały się do skrótow ych ogólnych i dorywczych uwag.
S tąd łatw o było o nieporozum ienia2. Spróbuję przeto jeszcze raz krótko wyłożyć sw oje stanow isko s.
Logika form alna może służyć metafizyce pośrednio — jako sprawność, lub
■wprost — jak o dyscyplina naukow a. Nie ulega wątpliwości, że w pierwszej postaci pow inna być w ykorzystana w e wszelkich czynnościach upraw iania metafizyki, bo podnosi popraw ność i precyzję sformułowań oraz zwiększa krytycyzm, racjonalność d konsekw encję operacji badawczych i uzasadniająco-system atyzacyjnych. Konkretne sposoby i granice tej formy stosow ania trudno jednak scharakteryzow ać dokładnie i krótko. Łatwiej przedstaw ić ty p y posługiw ania się logiką form alną jak o nauką.
T u taj przede wszystkim oddzielić trzeba jej funkcję w dochodzeniu do poznania o raz w ujm owaniu rezultatów poznawczych. W pierwszym przypadku, tj. przy sta
w ian iu m etafizycznych zagadnień i ich rozw iązyw aniu logika odgryw a rolę w tórną i mniej efektyw ną. A nalizy logiczne mogą stanowić okazję do pow stania, a naw et być genezą niektórych problemów m etafizyki; pomysły rodzą się z w ielorakich sko
jarzeń. W prost jed n ak tylko w oparciu o dalekie analogie z dyscypliną logiki da się prow adzić niektóre badania m etafizyczne oraz w zorując się na aparaturze logicz
nej dochodzić do niektórych pojęć m etafizyki. Udział ten — jeśli chodzi o konkretne reguły postępow ania — jest jednak mało uchw ytny.
Bardziej w idoczna i owocna natom iast jest funkcja logiki w metafizyce przy ujm ow aniu rezultatów poznania. Idzie ona w dwóch kierunkach; dostarcza form dla rozum ow ań uzasadniających tezy i m etod formalnego uporządkow ania tez oraz użycza środków i sposobów budow ania struktur pojęciowych. W ydaw ałoby się, że pierw sza rola logiki je st zasadnicza, ale faktycznie spraw a jest bardziej skom pliko
w ana. W ykonanie pierwszej funkcji stanow i jak b y tylko zastępcze stadium drugiej.
C ałkow ite uzasadnienie tez i uporządkow anie system u naukow ego zależy bowiem od stopnia scharakteryzow ania jego języka; w ym aga dokładnego i trafnego zdetermino-
1 Zob. „Roczniki Filozof." IX(1961), z. 1, s. 49—84, oraz Z teorii i m etodologii m e
ta fizyki, Lublin 1962, s. 273—294. . . .
2 W arto zaznaczyć, że gdy jedni zarzucają mi przesadę w logicyzowaniu m eta
fizyki, to inni uw ażają, iż błądzę w tej spraw ie per defectum .
3
Dia w ielu ujęć tego przedstaw ienia dała okazję pryw atna dyskusja z Dr
J. F. Drewnowskim. Stanowisko tu zajęte sform ułowane zostało jednak tylko przez
au to ra poniższych uwag.
1 0 8 MATERIAŁY
w ania aparatury pojęciowej. Można powiedzieć, że w pełni uprawomocnione i usy
stem atyzowane ujęcie wyników nauki, to zbudowanie dobrze określonego (od stro n y syntaktycznej, sem antycznej i pragm atycznej) języka naukowego. U zasadnienie tw ier
dzeń przeto oraz całkowite utworzenie aparatury pojęciowej, to operacje w zajem nie powiązane, a naw et ostatecznie się jednoczące. W idać to dobrze np. w przypadku teorii sformalizowanych. Oczywiście, w odniesieniu do system ów wiedzy, w których uanalitycznienie aparatury pojęciowej jest mało zaaw ansow ane oraz brak w yraźnie sformułowanych reguł sensu wyrażeń, operacja uzasadniania byw a praktycznie od
dzielana. Najczęściej ma to miejsce w naukach empirycznych. W przypadku m etafi
zyki również można traktow ać osobno — przynajm niej częściowo — dowodzenie je j tez oraz budowanie jej struktur pojęciowych, ale nie w olno zapominać o tym, ja k i jest wzajem ny stosunek tych operacji, a zwłaszcza o tym, że nie da się adekw atnie uzasadnić tezy bez dostatecznego scharakteryzow ania użytej ap aratu ry pojęciowej-
Faktycznie przedsiębrane próby stosow ania dyscypliny logicznej do metafizyki miały najczęściej dw ojaką postać: interpretacji ontologicznej pew nych system ów logiki nazw oraz aksjom atyzow ania niektórych partii m etafizyki w drodze form uło
w ania jej zdań w języku symbolicznym oraz posługiw ania się w dowodach je d y n ie regułam i logiki formalnej. Tylko ten drugi sposób postępow ania dotyczył ściśle m e
tafizyki klasycznej. Jem u też poświęcimy przede wszystkim uwagę. Chodzi głów nie o jedną z najw cześniejszych i bardzo poważną próbę ks. Salam uchy4.
Trudno ją nazwać — bez bliższego w yjaśnienia — przekładaniem m etafizyki na język logiki współczesnej. N ie jest ona wszakże tylko zwykłą sym bolizacją. N aj
lepiej chyba powiedzieć, że tw ierdzenia i dowody św. Tomasza otrzym ują tu tra n s- ponującą rekonstrukcję w języku możliwie najbardziej zbliżonym do logicznego. Do
kładniej charakteryzując, operacja ta przebiega w następujący sposób. Po ustaleniu:
symboli stałych dla swoistych pojęć danego fragmentu m etafizyki form ułuje się sym
bolicznie. te tezy, które śłużyć będą jako przesłanki w dowodach. N ie je st to je d n a k jedynie sym bolizacja. Do tego sformułowania bowiem używa się obok stałych spe
cyficznych, zmiennych przebiegających przez opisane rodzaje przedmiotów oraz sta
łych logicznych. Te specyficzne przesłanki dołącza się do klasycznego rachunku lo
gicznego i używ ając jego reguł, wyprowadza się nowe tezy m etafizyki. Przesłanki metafizyczne muszą na tyle scharakteryzow ać stałe specyficzne w nich w ystępujące, na ile-jest to potrzebne w dowodach danego fragm entu metafizyki (ale niekoniecznie muszą być układem zupełnym definicji przez postulaty dla tych terminów). Praktycz
nie jest to o tyle ułatwione, że w sam ych dowodach stałe specyficzne często n ie odgryw ają jako takie istotnej roli; traktow ane są jak o zmienne. Nie zawsze bowiem symbole pozalogiczne dadzą się zdeterminować na tyle, ab y ich treść można było w pełni w ykorzystać w form alnych operacjach dowodowych.
W ydaw ałoby się, że opisane stosow anie logiki do m etafizyki nie powinno bu
dzić zastrzeżeń i przynosi kolosalny pożytek metafizyce. Co więcej, nic w zasadzie nie stoi na przeszkodzie, aby nie tylko pew ien fragment metafizyki przedstawić w opi
sanej postaci aksjom atycznej, lecz także cały system metafizyki klasycznej.
Otóż jeśli chodzi o sprawę ostatnią, to nie wchodząc w szczegóły, zaznaczę je dynie, że realizacja takiej koncepcji użycia logiki w metafizyce napotyka na poważne trudności. Niewątpliwie, wiele rozum owań w metafizyce ma charakter ściśle deduk
cyjny i te dadzą się przedstawić symbolicznie oraz zaksj ornatyzować Rozumowania form alno-dedukcyjne nie w yczerpują w szakże w metafizyce klasycznej do końca ope
racji dowodowo-system atyzacyjnej. W ostatniej fazie uzasadniania istnieją takie czynności, jak np. analizow anie wewnętrznej struktury bytu lub pokazywanie oczy
w istości tezy w oparciu o w ew nętrzną strukturę bytu, które nie dadzą się już sfor
malizować. Godził się z tym najw yraźniej naw et ta k i entuzjasta stosow ania logiki
4 Zob. „Coli. Theol.", XV(1934)53—92.
w m etafizyce ja k ks. S alam u ch a5. N adto trzeba dodać, że aby system metafizyki był kategoryczno-dedukcyjny, aksjom aty (i definicje twórcze) muszą być przyjęte nieoba- lalnie na mocy intuicyjnej oczywistości. A założeń tych — ja k okazują przeprow a
dzone próby aksjom atyzow ania — jest bardzo wiele i nie zawsze tezy dedukcyjnie m ocniejsze d a ją się dowolnie w ybierać n a aksjom aty, bo mogą być intuicyjnie nieoczyw iste. Próba tego rodzaju aksjom atyzacji m etafizyki klasycznej doprowadzi-- łab y jed y n ie do tego, że z nieproporcjonalnie dużej liczby założeń w ynikałoby lo
gicznie niew iele tw ierdzeń interesujących metafizyka.
Przechodząc do zdeterm inow ania m etodologicznej w artości, jak ą posiada przed
staw iona przez ks. Salam uchę aksjom atyzacja, należy zwrócić uw agę na: poprawność form alną tej próby oraz na jej w artość poznaw czą (trafność jej w yników i przydat
ność w upraw ianiu m etafizyki klasycznej).
Z punktu w idzenia czysto form alnego budzi zastrzeżenie w postępow aniu ks. Sa- lam uchy sposób użycia zmiennych. Przede wszystkim zabieg dowodowy podstaw ia
n ia stałych za zmienne w tezach logiki m usi być przeprow adzony bardziej ostroż
nie. Jeżeli są to stałe pozalogiczne, to należy dołączyć przesłankę egzystencjal
n ą dotyczącą denotatu tej stałej, zaś przy dokonaniu konw encji terminologicznej okazać jedyność przedm iotu oznaczanego nowym symbolem °. W spom niane wymogi n ie zawsze są w yraźnie spełnione, np. w operacjach na ss. 67, 74—75 i 78. Nie można tu bronić się w ten sposób, że rolę przesłanek egzystencjalnych pełnią przyjęte zało
żenia pozalogiczne i w yjaśniające dopowiedzenia w tekście, bo jeżeli np. w założeniu trzeb a by się już dorozumieć zdania w yrażającego istnienie realne przedm iotu poru
szającego a zarazem nieporuszanego, to dowodzenie nie da rzeczowo nowej praw dy.
Zresztą, w artość aksjom atyzacji w iele traci na tym, jeśli dla popraw ności operacji dowodowych trzeba uw zględnić również pisane, a naw et domyślne uzupełnienia po- zasystem ow e. N adto sposób w yrażenia istnienia ontologicznego stanow i osobny pro
blem. Nie wszyscy przecież godzą się na to, aby form alne istnienie (symbolizowane kw antyfikatorem szczegółowym, a w yrażające niepustość zakresu orzecznika) było w ystarczającą racją zdania pośrednio egzystencjalnego, stw ierdzającego istnienie ontologiczne 7.
N astępnie, posługiw anie się zmiennymi nie jest — ja k się w ydaje — co do ich zakresu dostatecznie i konsekw entnie określone. Zmienna x w pierwszej przesłance (zasadzie ruchu), choć związana jest kw antyfikatorem ogólnym, dotyczy tylko bytów przygodnych, a zmienna t, którą wiąże kw antyfikator szczegółowy, dotyczy zarówno bytów przygodnych, ja k i bytu koniecznego, czyli Boga. N ie można tu tłumaczyć się tym, że funktory odpowiednio determ inują zakres zmienności zmiennych jednostkowo- nazw owych, bo nie zawsze funktory od tych zmiennych są traktow ane treściowo. Po
trzeba w ięc dokładniejszej determ inacji cząstkowego zakresu zmienności. Czy to nie w ym aga już posłużenia się jak ąś teorią typów zbiorów w zględnie przyjęcia układu aksjom atów determ inujących zakres zmienności? W takim przypadku do przeprow a
dzania dowodów m etafizycznych nie w ystarczyłby klasyczny rachunek logiczny.
W reszcie adaptacja czystego rachunku logicznego do jak iejś dziedziny pow inna być poprzedzona bardziej w yraźną charakterystyką tej dziedziny. Łączą się tu bo
w iem zm ienne formuł logicznych ze zmiennymi tez pozalogicznych, będących specy
ficznymi aksjom atam i metafizyki. Przem ianowywanie pozornych zmiennych nazwo- w ych w inno być ograniczone, skoro zbiór wszystkich przedmiotów, między którymi zachodzi relacja poruszania, i zbiór przedm iotów poruszających się, nie są identyczne;
a przy tym do zdefiniow ania zbioru dobrze uporządkowanego względnie relacji dobrze
5
zob. Myśl katolicka wobec logiki w spółczesnej, Poznań 1937, s. 48.
8 Por. K. A j d u k i e w i c z , Zagadnienie uzasadniania zdań analitycznych, „Stu
d ia Logica", VIII(1958)274—275.
7 Por. Logico-Philosophical Studies, ed. A . Menne, D ordrecht 1962, s. 93.
110 MATERIAŁY
porządkującej nie w ystarczy użyć zmiennych tylko najniższego ty p u 8. Również spra
wa ekstensjonalności w yrażeń logiki ogranicza swobodę zastosow ania tej logiki do dziedzin, w których nie obowiązuje ontologiczna teza ekstensjonaliżm u9. M etafizyka klasyczna w yraźnie zaś zakłada, że dwie równozakresowe cechy nie są ze sobą iden
tyczne, np. transcendentalia: unum, verum , bonum.
A toli załóżmy, że m ankam enty formalne nie są tu istotne i dałyby się usunąć*
W skazują raczej na pew ną konw encjonalność symbolizacji sformułowań św. Tomasza oraz na • niektóre trudności w dopasowaniu symbolicznego zapisu do treści tekstów metafizyki. Zasadnicze w ydają się wszakże zastrzeżenia dotyczące poznawczego w a
loru wyników omawianej próby. A w tym świetle niędoprecyzow anie form alne na
biera poważniejszego charakteru. Przede wszystkim konkluzja dowodu ks. Salam uchy stwierdza jedynie, że w każdym dobrze uporządkowanym szeregu przedm iotów poru
szających lub poruszanych istnieje przedmiot, który sam się nie porusza, a zarazem porusza (bezpośrednio lub pośrednio) każdy przedmiot będący w ruchu. W obec braku zdeterminowania zakresu zmiennych, braku określenia, w stosunku do jakich bytów teza jest w ażna (należy zwrócić uwagę, że w ystępuje tu koncepcja ruchu niem etafi- zyczńego), dowód ten musi być uzupełniony uzasadnieniem jedyności pierw szego motoru dla wszelkiego b y tu 10, a to jest w łaśnie zasadnicze w metafizycznym dow odzie istnienia Boga.
N adto dowód istnienia Boga ma zwykle mniej lub bardziej rozw iniętą stru k tu rę trybu ponendo ponens. W naukach (zwłaszcza dedukcyjnych) w takim przypadku sedno dowodu leży w tym, aby konkluzja w ynikała logicznie z przesłanek. W kla
sycznej metafizyce clou uzasadniania polega na okazaniu prawdziwości w iększej p rzesłan k i1'. A to znowu dokonuje się nie tylko przez zbudowanie nowego try b u ponendo ponens czy naw et kolejno kilku rozmaitych trybów, lecz także i ostatecznie w drodze analizy ontologicznych relacji wewnątrzbytow ych, zdobycia odpowiedzi na egzystencjalne pytanie: dlaczego, przez co coś istnieje i jest tym, czym j e s t 12. Do
wód ks. Salamuchy nie kładzie nacisku na uprawomocnienie większej przesłanki, lecz kolejno na sam logiczny związek między przesłankam i a wnioskiem głównym i po
mocniczymi. Jest to istotne dla dowodu w systemie hipotetyczno-deaukcyjnym , a le nie w ystarczy dla pełnego uzasadnienia tezy metafizycznej, w którym ostatecznie musi się dojść całkowicie do intelektualnej oczywistości przedmiotowej każdej tezy.
A rgum entacja stanow i jakby drogowskaz (stąd nazw a via u św. Tomasza) dla tego dojścia, a jej przesłanki nie tylko zdają sprawę z zachodzenia relacji m iędzybyto- wych, lecz także polecają określone spojrzenie do wew nątrz bytu i określoną ana
lizę — a to wszystko dla dojrzenia z oczywistością uzasadnianej tezy w ta k zde
term inowanej rzeczywistości.
W dowodzie ks. Salam uchy suponuje się m inimum siedem założeń pozalogicz- nych, w śród których figuruje jedno w łaśnie o istnieniu M otoru Niezależnego, a w ięc to, co przed dowodzącym istnienie Boga jest najw ażniejsze do zrobienia. Jeśli zaś zamiast tego ostatniego założenia wymieniono innych siedem tez-aksjornatów, to znowu jeszcze mocniej zaw ężają one ważność konkluzji do pewnego tylko rodzaju ruchu (— przedmiotów w czasie, przedmiotów m aterialnych, skończonych), a tym sa
mym nie dają podstaw y do wniosku o jedyności transcendentnego Poruszyciela dla wszelkiego bytu. Nie można uprawomocnić kategorycznie tezy o istnieniu Boga b e r oparcia się o wewnętrzną strukturę bytu jako istniejącego i rozpatryw anego pod k ą-
8
Por. K. K u r a t o w s k i i A. M o s t o w s k i , Teoria mnogości, W arszaw a
1961,s. 101—2.
9
Por. K. A j d u k i e w i c z , O stosowalności czystej logiki do zagadnień filozo
ficznych, „Przegląd F iloz",
3 7 (1 9 3 4 )3 2 4 — 326.10
Por. S a
1a m u c h a, art. cyt., s.
87.11
Por. E.
L.M a s c a
1,Istnienie i analogia, W arszawa
1961,s.
101— 103.12
Por. E. G i
1s o n, Bóg i filozofia, W arszaw a
1961,s.
103nn.
tem metafizycznego pytania: dlaczego, jeśli nie je st Istnieniem, istnieje. W prawdzie ks. Salam ucha przyporządkowuje metafizyczne rozróżnienie aktu i możności do przed
m iotu poruszającego i poruszanego (założenia 2,2 i 2,3), ale w ykorzystuje to tylko do w ykazania, że stosunek poruszania jest relacją porządkującą. N ie jest to jednak ade
kw atne w stosunku do roli, jak ą gra teoria aktu i możności w metafizycznym dowo
dzie na istnienie Boga.
Można by powiedzieć, że przynajm niej niektóre z przytoczonych zarzutów nie dotyczą przedstaw ienia ks. Salamuchy, lecz w prost tekstu św. Tomasza, którego bieg myśli ks. Salam ucha oddał racźej adekw atnie. Otóż niew ątpliw ie A kw inata nie^
zawsze dostatecznie eksponuje egzystencjalny moment toku rozum owania (znać jesz
cze w tym wzglądzie w pływ A rystoletesa), ale ks. Salam ucha przez położenie akcentu na zew nątrzbytow e relacje zniekształca mimo w szystko m etafizyczny charakter biegu myśli św. Tomasza. Czyniąc — zdaje się — niew ielkie m odyfikacje gubi egzysten
cjalne mom enty ta k istotne dla całości metafizycznego dowodu istnienia Boga. Ten sam bowiem głów ny schem at rozumowania nabiera zupełnie różnego charakteru w za
leżności od różnej koncepcji b y tu ls.
Czy w obec powyższego próba ks. Salam uchy nie ma wartości? Byłoby ogromną niespraw iedliw ością tak mniemać, co więcej, nie wolno naw et w aloru tej próby ogra
niczać tylko do tego, iż okazuje w istocie niew ystarczalność logiki dla pełnego
„zmechanizowania" dowodu tezy m etafizyki klasycznej. Wzór, ja k i podał ks. Salamucha, realizuje pioniersko postulat, aby sformalizować to, co da się sformalizować w opera
cjach uzasadniających metafizyki. W szczególności zaś uw idacznia, jakie założenia po
trzebne są dla form alnego dowodu istnienia Boga i jak ie zachodzą formalne związki między niektórym i tezam i ontologicznymi. Pokazuje dalej, ja k można precyzow ać i symbolizować klasyczny tekst średniow iecznej metafizyki. Zawiera nadto w iele ogólnych uw ag w nikliw ych i cennych dla analizy filozoficznej oraz charakterystyki języka filozoficznego.
Zagadnienie m etafizyki aksjom atycznej, to problem ujęcia całości w szechśw iata w sieć koniecznych stosunków między jego elementami. Jeżeli nie m ają to być jed y nie relacje aprioryczne, ale rzeczowe oraz zarazem całkow icie powszechne i ko
nieczne, to muszą oprzeć się nie tylko na związkach form alnych i przestrzenno-cza- sowych, lecz także — a właściwie przede wszystkim — na koniecznych ■ złożeniach w ewnętrznych by tu jak o bytu (jako istniejącego). Te stosunki wew nętrznej struktury bytu muszą być powszechne, bo dotyczą wszystkiego, co je st bytem, oraz konieczne dla bytu, bo kon sty tu u ją sam byt (zanegowanie ich byłoby zanegowaniem bytu w danym aspekcie) i stanow ią podstaw ę dla relacji m iędzybytowych, o ile te są u jęte od strony egzystencjalnej. C ała trudność leży w tym w łaśnie, że relacje mię- dzybytow e nie dadzą się adekw atnie — dla w szystkich czy tylko najbardziej typow ych rozum owań, które przeprow adza się w m etafizyce — opisać w term inach 0 treści zdeterm inow anej jedynie form alnie lub przestrzenno-czasowo. Muszą uwzględ
nić w ew nętrzne złożoności bytow e oraz identyczność ogólnych relacji, przy odręb
ności i niepow tarzalności konkretu, co w yraża się w pojęciach analogicznych i tran s
cendentalnych. D latego pokazanie tylko form alnych związków między tezami m etafi
zyki, aczkolwiek potrzebne, nie w ystarcza jeszcze do pełnego pow iązania tych tez 1 kategorycznego ich uzasadnienia. Również dodane do m etafizyki aksjom aty specy
ficzne — jeśli zapisze się je przy pomocy funkcji propozycjonalnych (których zmienna nazw owa przebiega przez zbiór bytów) — nie w ystarczą w niektórych przypadkach do całkow itego zm echanizow ania operacji dowodowej w metafizyce. Przy pomocy tych sform ułowań nie uwzględni się bowiem w rozum owaniu w ew nętrznej struktury bytów oraz na niej opartej analogiczności i transcendentalności. Składniki m etafi
13 Por. A. K r ą p i e c , O poprawne rozumienie kinetycznego dowodu na istnie
nie Boga u św. Tomasza, „Polonia Sacra", VI(1953—4)97— 113.
1 1 2 MATERIAŁY