Co p ią t e k zmiana program u. O brazy św ieżo otrzym ane z z a g r a n ic y bez w spółza w odnictw a .
Szczegóły w programach.
1 3 8 M a r s z a łk o w s k a 1 3 8 .
Znany „ V IT O G R R F “ A. Mianowskiego
R R (1 (171SK Zakła(1 wodoleczniczy i Sanatorium
M I 1 U U A . IU I1 ■ , - = cały rok otwarty. =
40 minut od Warszawy koleją Wiedeńską. Ładny park. Kanalizacya.
Oświetlenie e le k tr y c z n e . Najnowsze urządzenia lecznicze. Kuchnia w ła s n a dyetetyczna. Zakład gruntownie odnowiony. Choroby nerwowe, przemiany materyi, narządów krążenia, przewodu pokarmowego, alkoholicy i merfiniści. Cena 3.50 do 4.50 rb. dziennie. Kierownik Zakładu Dr. Bro
n isław Malewski. Zakład wyrabia znany z dobroci ekstrakt igliwia sosnow.
SKŁAD PAPIERU i DRUKARNIA
ANTONI SZUSTER
BIURO TECHNICZNO-HANDLOWE
E. B e h s le r i S -
Warszawa, Tło m ackie 3, tal. 140-41 Artykuły techniczne, pakunki, oleje cylindrowe i maszynowe. Smary?
Wyroby gumowe, azbestowe. Arma
tury. Maszyny i narzędzia pomocni*
cze i t. p.
Królowa wirówek do mleka
Warszawa, Krak.-Przedmieście Hotel Europejski tel. 12-23.
poleca: Materyały piśmienne i rysunkowe (kalki płócienne i papierowe).
Knięgi b u clin ltery jn e, R eje str a g o sp o d a r c ze . Menu, karty wizytowe, zaproszenia ślubne. D ruki w s z e lk ie g o r o d z a ju , galanteryę piśmienną i skórzaną, Albumy do fotografii, do kart pocztowych, Papier do masła i t. d.
Obstalunki z p ro w in cyl za ła tw ia się o d w ro tn ą pocztą.
MAGAZYN FINLANDZKI
Warszawa, Senatorska JM ł 32.
P Ł Ó T N A —S T O Ł O W IZ N R
A R T Y K U Ł Y gospodarstwa domowego P Ł Ó T N A kostjumowe — Z E F IR Y
P Ł Ó C I E N K A — M A D A P O L L A M
I t. p. wyroby lniane I bawełniane finlandzkie w wyborowymgatunku po cenach fabrycznych stałych.
„M £ LO T T £ ”
uznana zagranicą za najlepszą i u nas przez szereg oby
wateli ziemskich oceniona nader pochlebnie:
1. Pozostawia w mleku chudem tylko 0.05—0.08# tłuszczu.
2. Odznacza się chodem o 40# lżejszym niż inne systemy.
3. Posiada bęben samobalansujący się a więc niepodle- gający częstym uszkodzeniom.
4. Pracuje długo bez przerw i napraw.
5. Zużywa nader mało oliwy.
W y ł ą c z n y P r z e d s t a w i c i e l TOWARZYSTWO AKCYJNE
Zadeusz Kowalski i fi. ćrylski
W a r s z a w a , M io d o w a Aft 4 . O d d ział w W iln ie p ro sp ek t S w . J e rz e g o As 32.
> Cn cn 5 2$
co i*
9
» i
— .. A u to -G a ra g e -
K O M E C K I & P E R R A U D IN
L e s z n o 2 5 , te le p h o n 4 0 -1 6 .
Sprzedaż, reparacye i wynajem samochodów. Reparacya kiszek i opon za pomocą parowego wulkanizatora.
Fortepiany i Pianina
repr. firm y G A V E A U w P a r y ż u
z z j. J. N IR N STEIN zr
Marszałkowska Na 136. Telefon 168-80
MAGASIN DE CORSETS
Aux quatre Saisons
G ra n d c h o ix d e c o r s e ts - la c o u p e fr a n ę a is e
W i e r z b o w a 6 • —
T e l e i . 7 2 - 4 8 .Pierwsze Rossyjskie towarzystwo Ubezpieczeń
założone w roku 1827
UBEZPIECZENIA OD OONIA, N A ŻYCIE I OD NIESZCZĘŚL1-
--- WYCH WYPADKÓW. =
AJENTURA JENERALNA
DOM HANDLOWY D . R O S e N B f e U M M a r s z a łk o w s k a 149.
Agenci specyalni w większych miastach fabrycznych, gnbernialn. 1 powiatów
K o w a n Ó w k O , w W . Ks. Poznańskiem, stacya Kolejowa OBORNIKI (Obornik)
Zakład dla umysłowo i nerwowo chorych
w uroczem położeniu w lesistej okolicy z parkiem 60-cio morgowym Z a ło ż o n y 1858 r.
D r . A d a m K a r c z e w s k i D r . S t a n i s ł a w S z u m a n .
♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦
HURTOWY I DETALICZNY SKŁAD SUKNA I KORTÓW
Leona Messinga
M io d o w a 7
poleca m odne m a te rya ły krajow e i angielskie. Na p ro w in cyę w y syła za zaliczeniem pocztow em .
O X o
Najlepsze kra jo w e m y d ło Nie zawiera p ły n ó w niszczących tka n in y
D ozw olo ne przez W arszawski U rząd L e karski za Ns 6284.
O X O rw
Oszczędza czas, pracę, opał i b ie lizn ę W yw abia w szelkie plam y.
--- Ż Ą D A Ć W SZĘDZIE.
C h e m . F a b . „ O Z O N " KantorlSkład Z łota 27 Tal. 101-73.
O X o IX
Kupuję Brylanty
HENRYK JUWILER
K o w y -S w ia t 59. 1-sze piętro front S p rzed aję Biżnterję i srebra okazyjnie Kontentuję się małym zyskiem bo
w mieszkania, telef. 55.28.
= DONIECKIE KOPALNIE O C O N R A D A
przy st. Zamczałowo Pół. Wsch. dr. żel. (Obwód wojska Dońskiego) L ^ s \ Z > x l « l \ / V1—/ / \
B iu r o s p r z e d a ż y : W a r s z a w a , K r u c z a 9 4 , dom w łasny. T e le fo n 4 7 -9 6 . S k ła d y : P la c B r o n i 2 . T e le fo n 19 -3 2 , polecają:
KOKS I A N T K A C Y T D O N IE C K I
Odstawa wagonami i furami od 100 pudów począwszyu I n u i=s5 Ceny k o n k u r e n c y jn e . ■ ■ s s
( / )
o 55*
X- O 3* N 2. 3 3 n '
CD 3 N«
- o &
" 3 : O o 2 '
N
° S g_ 3
■3 5 . * . 3 0 W »< _
S g*
CD N
§ 5* g
—
>
n q. 2 £* ©
S . 3 o ’ n 3 f?' J
! h
M
g § .I CD ©
n -> <
» 2
» c*
3
I
•O m
? E
L « O -o• s ś j t n a 0 3 O ._ 0 Q -"
> - c
co“P "
Jad Jds
_ CZ) 03
X iv * - Q) (O
N oj *5 j = 3 2 o !S cx
OZ 2
“ - S - 3
• o ^ l
■t s o i
•N O
CM
d Ś
c o Z ) Li
co
■a c
<S CD CD
CU (/) m g *
□ I
> . o S= ID
£ N a s Q ć a . _
o ___, c .92 N N ra a>»
O ) < -
<a < .
Br Jan Kiełkicwicz
PO W RÓ CIŁ.
C h o o b y d r ó g m o c z o w y c h . O św ie tlan ie p ęch erza i cew k i dla celów dya-
gn ostyczn ych i leczniczych.
Nowogrodzka 37. Do 10 r. i od 5 —7 pp.
.M I E S Z A N K I
wPEtreAW.PAtt.K!# KOSTARl K A ^ .S A N T O S "
KAWA HAG
BEŁKOFEINy,S T Y LO W E M E B L E T R Z C IN O W E
Id e a ln y p o k a r m
dla n ie m o w lą t I dla d o ro słych , d o tk n ię ty c h cho ro b ą żołądka.
Je d y n e d op r a n i ab i e l i z n y B E Z T A R C I A / B E Z M A S Z Y N 2??Łz5 3 2 2 ? ś c z fls u -o p fltu -p R flC Y i
BIELIZNY.. C e n a 1 6 kop. Funt
"W M ydlam iach i Składach Aptecznych TRILSYFIKATY NISZCZĄ BIELIZNĘ. .
Kapitały: zakładowy oraz rezerwowy przeszło
5 ,0 0 0 ,0 0 0 ru b li.
WARSZAWA.
K rak-frzebm . 7.
k a p it a łó w p o ś m ie r tn y c h , P o s a g ó w 1 R e n t = na najdogodniejszych w arunkach
P ro s im y s ię p rz e k o n a ć !
£!&,“?£«£ d. Z IÓ Ł K O W S K I i Ska
w Warszawie, Skład główny Marszałkowska 135 róg świętokrzyskiej, Tal. 70-49- Filja: N o w y - S w i a t As 26
, polecają ja k o n o w o ś ć :
C zekoladę „CREME d e MOCCA“. C zekoladę „THAIS“ gatunek na 1 zw yczajny.
C zekoladę „ORANGE“. C zekoladę „LILLA W EN EDA U
Skład w Warszawie, Nowy-Swlat 81
| K ażdy może fotografow ać!
A paraty od R b. 2 kop. 50 do Rb. 2 0 0
--- : T - w a KODAK i in n e z
POLECA 1327
ERNEST NEUMANN
S k ła d p r z y b o r ó w fo to g r a fic z n y c h Warszawa, MAZOWIECKA t t 6, Telefon 54-96.
KST N ow y p olsk i cennik i ob jaśnienia b ezpłatnie.
W i n o S z a m p a ń s k i e
EIDSIECK & Gs — Reims,
Monopole
Monopole Sec Gout Amęricain
Reprezentant na K ró l. Po lskie
EDMUND STARKMAN
Warszawa, Trębacka 15.
♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ ♦ O
Woda naturalna mineralna
,,Vichy Kaukaskie11
U ła tw ia tr a w ie n ie .
Jest do nabycia we wszystkich aptekach i skła
dach aptecznych w butelkach i półbutelkach.
Z AKŁADY OGRODNICZE
= J. M I S Z C Z A K A ;
B ie la ń s k a N a 9 , (H o te l P a ry sk i) M a r s z a łk o w s k a N2 131, telef. 41-66.
M o n iu s z k i N ° 1 2 ,róg M arszałkow skiej.
T.iW.KRĄKOWSCY
W A R S Z A W A .
A le j e U ja z d o w s k ie 16, te l. 70-10.
A P TE K A
'AlfflU
l WARWA
PRZY______
WCIEfiCZEI CH9R9BAMI i.t.
w P S S T A C I :
PIGUŁEK. TABLETEK.
CZEK9LADY (d iadzieci) i P Ł Y N N Y .
JEROZO
LIMSKA [«27.
Pecor
1-a w WARSZAWIE
PRACOW NIA
RYSUNKÓW i MODELI
DLA
W s z e lk ie g o P r z e m y s łu
W. MEDAL ZŁO TY : B R U K SE L A 1907
Warszawa, Z ie ln a A ra l2 -
T e le fo n 144-38.BIURO i SK ŁA D : Widok 4
P osiada m y na sk ła d z ie :
S A M O C H O D Y * )
BELGIJSKICH FABRYK
„Usines Fipe“ i
Przybory do Samochodów LATARNIE SAMOCHODOWE I PO W O ZO W E „ R U B IS ”
*) Firm a nasza d ostarczyli W arszaw ą i P u łtu sk iem jako Leż
Sarage Widok 3, tel.135-36.
Opony i Gumy Samochodowe fabryki „J m tz y ”
w B R U K SE LLI.
Uniwersalne ostrzegacze
od pożaru i złoczyńców
Dostawcy wszelkich Belgijskich Technicznych Towarów.
i S am ochody, kursujące p om ięd zy p o m ięd zy K ielcam i i B uskiem .
S Z K O Ł A R Z E M IO S Ł
1 PR ZE M Y ŚL U A R T Y S T Y C Z N E G O DLA K O B IE T ( d n w n i e | A . K o r y c iń ttk ie j). Z kursam i w ieczorn ym i d la m ężczyzn ,
S w l ę t o k r a y e k a 2 7 ( r ó g J a s n e j ) t e l . 1 6 7 - 4 7 . p o d kierunkiem artyaty m alarza Z y g m u n ta B a d o w s k ie g o .
ROSNUMERATA: w W e r » i a * l e kwartalni* Rb. i. Rćfrecnrte Rh. 4.
•ocznie Rb. 8. W K r ó l e s t w ie I C e s a r s t w l e r Kwartalnie R b .Ł S t Fóiroe tale Rb. C M Hec tale Rb. • . Z a g r a s l c a : Kwaitainte R b .**
•ttro c to le Rb. 6. Reetele Rb. 12. M l e e ł a e t a l e : w W arstaw ie, Kró testwłe I Cesarstwie kop. 76.
PRENUMERATA w Austryl: Kwartalnie 6 Kor. P6{roctnle 12 Kor f Rocznie 24 Kor. Na przesyłkę „Albumu Sztuki** dołącza się 60 hal.
Numer 60 haL Adresować: Wydawnictwo „ŚWIATA** K r s k ó w , uL Zyblikiewicza Ne 8
CENA OGŁOSZEŃ: Wiersz nonparelowy lub Jego miejsce na 1-ej stro
nie przy tekście Rb. 1. na 1-ej stronie okładki kop. 60. Na 2-ej i 4-el stronie okładki oraz na stronicach przed tekstem kop. 30. 3-cia stro
na okładki I stronice poza okładką kop. 20. Za tekstem na blałei Stronie kop. 30. Zaślubiny I zaręczyny, Nekrologi, Nadesłane (w te
kście) kop. 76.
Adres Redakcyl I Administracyi: WARSZAWA, Al.Jerozolimska 49.
T e le f o n y : Redakcyl 80-76, redaktora 68-76, Administracyi 73-22.
POJE ADMINISTRACYI: Sienna Na 2 tel. 114-30 I Trębacka Na 10*
KANTOR .Ś W IA T A " W ŁODZI: ul. Zachodni, Na
ŚWIAT
Rok IV. Mś 23 z dnia 5 czerwca 1909 roku.
P
ATHŚFONY I GRAMOFONY S. Grudziński i T. Berger.Kraków, Szewska, io.
Dom bankowy
KAZIMIERZ JASIŃSKI Warszawa, PI. Zielony, dom W-go Herse.
Załatwia wszelkie czynności bankierskie na najdogodniejszych warunkach.
ęT E F A N PORĘRSKI Kraków, Rynek O Gi. 32. poleca gry sportowe.
R
ĘKAWICZKI, wyrób własny „Krój bez zarzutu dobry", w wielkim wyborze poleca, powróciwszy z długoletniej praktyki z zagranicy Józef Jurczykowski, syn.
Warszawa, Mazowiecka, 2, teł. 150-28.
K
RA K Ó W -Planty. Punkt zborny przejezdnych. Mleczarnia Dobrzyńskiej.
W
IELKA KAWIARNIA Marszałkowska róg Złotej. Codziennie koncert od 8-ej w., 12 bilardów. Śniadania 1 po
dwieczorki po 40 kop.
E
WARYST FRYZYER Warszawa, Mar.Szatkowska 114, tel. 30.17. Poleca wielki wybór grzebieni szyldkretowych, ozdobnych i gładkich Latouche'a.
Wyroby Platerowane Tow. Akc.
Norblin, Br. Buch i T. W erner
w Warszawie.
Magazyny:
Krak. Przedmieście Ns 67.
Marszałkowska Ks 127.
Ą TURCZYŃSKI Jubiler w Warsza- Zk. wie, ulica Czysta Ne 8. POLECA W WIELKIM WYBORZE GOTOWE WYROBY ZŁOTE I BRYLANTOWE.
R
estauracya HOTELU BRUHLOW- SKIEGO„VERSAILLES“
Aleja Ujazdowska.
W
IKTOR MATYJEWICZ (Molinari Kawa), Warszawa, Leszno Ne 104.Najlepsze kawy palone. Żądajcie wszędzie.
P
IWO DROZDOWSKIE marcowe, kuracyjne, sprzedaż wszędzie.
O
WSIANE kakao zdrowia, Sternicki i Branicki, Sosnowiec. Żądać wszędzie.PIWO WALDSŻLESCHEN.
2506
„Niemcy wszechświatowe”.
żą do panowania nad
stu laty p ia s to w a ła Francya Napoleońska z tą jed
nak kapitalną różnicą, że wiel
kość zjednoczonej Germanii spo
czywa nie na geniuszu jednego człowieka, lecz na dzielności i pra
cy całego narodu. „Król na czele Prus, Prusy na czele Niemiec, Niemcy na czele świata",—oto de
wiza każdego męża stanu w pań
stwie „dobrych obyczajów ibojaźni bożej", hasło butne i zuchwałe, usprawiedliwione jednak położe
niem międzynarodowem.
W samej rzeczy, zjednoczone!
Niemcy współczesne nie znajdują w obecnej chwili na lądzie Europy nie tylko groźnych, ale nawet god
nych siebie przeciwników. Rozgro
miona przez Bismarcka Francya pogodziła się z losem i nawet nie marzy o odwecie. Armia francu
ska, niegdyś groźna i niezwyciężo
na, zapomniała o wielkich trady- cyach napoleońskich, o laurach zwy
cięskich i wojennej chwale, i za
miast surmy bojowej słucha skwa
pliwie demoralizującej, antimilitar- nej agitacyi socyalistycznej. Naród francuski, tak niedawno jeszcze przodujący całej Europie, narzuca
jący jej swój język, pojęcia, modę, nawet obyczaje, ten twórczy i ge
nialny naród dziś przedewszystkiem strzeże się mieć dzieci, zbiera pie
niądze, samolubnie tonie w dobro
bycie, skwapliwie pobiera procenty od swych kapitałów, drży na sarnę myśl o wojnie i zamiast przodo
wnikiem staje się bankierem, wła
ściwie lichwiarzem narodów.
Austrya ze swoją ludnością mieszaną wprzęgła się w rydwan polityki niemieckiej, posłuszna siu.
cha rozkazów z Berlina, czerpie
stamtąd wskazówki, natchnienie i siłę, odnosząc na polu dyploma- cyi niezaprzeczone korzyści. Rosya, do wojny japońskiej mocarstwo pierwszorzędne, za panowania Ale
ksandra III go w polityce między
narodowej decydujące, utraciła na polach Mandźuryi urok nie tylko na dalekim, lecz także na blizkim Wschodzie, a zaś obecnie, po klęs
ce zewnętrznej i wewnętrznych wstrząśnieniach osłabiona i zdezor
ganizowana, pozbawiona floty, bez wodzów utalentowanych i wybit
nych mężów stanu, Rosya za dni naszych musi przedewszystkiem le
czyć własne rany i dążyć do rów
nowagi wewnętrznej.
A o innych mocarstwach niema co wspominać. Włochy jedynie w trójprzymierzu mogą odgrywać pewną w polityce rolę, Hiszpania jest najzupełniej bezwładna, a zaś odradzająca się Turcya w przyszło
ści dopiero powinna stać się w sto-, sunkach międzynarodowych czyn
nikiem poważnym.
Może przeto naród niemiecki bezkarnie rozpierać się na konty
nencie Europy i butnie narzucać swą wolę potulnym sąsiadom. Aby jednak z Niemiec zjednoczonych wyrosły Niemcy wszechświatowe, potrzeba rozgromić jeszcze jednę potęgę, należy rozprawić się z An
glią-
O antagonizmie niemiecko- angielskim, który obecnie stał się naczelnym czynnikiem polityki mię
dzynarodowej, wydał pisarz węgier
ski, Emil Reych, książkę nader cie
kawą p. t „Niemcy współczesne" *).
Wywody autora tern bardziej są dla nas interesujące, ile że od pojedyn
ku angielsko niemieckiego, a mia
nowicie od jego wyniku, w niema
łym stopniu zależą także nasze przyszłe losy.
Omawiając cechy współczesne-
*) Emil Reych. Niemcy współczesne.
Biblioteka dzieł wyborowych. 1909.
1
GALA PETER
NAJLEPSZA CZEKOLADA SZWAJCARSKA H O T E L K R A K O W SK I w K rakow ie.
W najpiękniejszej części Krakowa, poło
żony przy plantach, wzorowa czystość, usługa grzeczna i szybka elektryczne o- świetleńie. — Kuchnia domowa, smaczna.
Kąpiele w wannach i łaźnia parowa z tu
szami w hotelu, jako też stajnia i wozo
wnia, poleca ZARZĄD HOTELU.
go pangermanizmu, autor w dewi
zie zaznacza, iż niemcy w bardzo poważnym stopniu dotknięci są manią wielkości, a zaś anglicy nic zgoła nie wiedzą o tym niebezpiecz
nym stanie umysłów swych najwa
żniejszych przeciwników.
Istotnie megalomania niemców jest zastanawiająca. Samochwalstwo narodowe uprawiają nie tylko poli
tycy i trybuni, lecz także profesoro- ’ wie, uczeni, pastorzy, literaci i poeci?
Niemcy współczesne roszczą sobie prawo do wojskowego, polityczne-'-!
go, moralnego i umysłowego przo-“
downictwa w świecie. Szowinizm niemiecki to nie wybujałość uczu
cia, to teorya, albo ściślej dogmat, przybrany w togę uczoności. Naj
wybitniejszy z historyków niemiec
kich, profesor Treitschke, pisze:
Dopóki chorągiew niemiecka będzie powiewała nad tern cesarstwem roz
ległem i służyła mu za tarczę, do kogo należeć będzie berło świata?
Kto dyktować będzie swą wolę in
nym osłabionym i zwyrodniałym narodom?’ Alboż nie niemcom przy
pada w udziale misya utrzymania pokoju powszechnego? Rosya, ten kolos niezmierzony, znajdujący się w okresie tworzenia, przez, długi czas jeszcze będzie pochłonięta powikłaniami domowemi. i eko- nomicznemi. Anglia, na pozór sil
niejsza, niż jest w rzeczywistości, niebawem bez wątpienia pocznie tracić swe kolonie i wyczerpywać swe siły w walce bezpłodnej. Tra
wiona wewnętrznemi rozterkami i walką partyjną, Francya bezna
dziejnie pogrąża się w otchłań zwy
rodnienia. Co zaś Włoch się tyczy, to cała ich działalność skierowana jest ku zdobywaniu kromki chleba dla swych głodnych dzieci. Tym sposobem przyszłość należy do Nie
miec, z któremi musi sprządz się Austrya, jeżeli pragnie byt państwo
wy zachować.
Podobne idee pangermańskie znajdują się również w niemieckich książkach szkolnych. W podręcz-, niku Daniela, nauczyciela geografii w królewskiem gimnazyum w Halli, powiedziano najwyraźniej, iż w wie
kach średnich Lugdun i Marsylia były
germańskiemi ... miastami, a Wisła i Warta—to rzeki odwiecznie nie
mieckie!
Jeszcze ciekawsze wskazania znaleźć można w księgach panger- mańskich co do „nieuchronnego"
losu narodów słowiańskich. We
dług ewangelii upojonego powo
dzeniem pangermanizmu, Niemcy wszechświatowe staną się możliwe wówczas dopiero, gdy wielkie mo
carstwo słowiańskie, Rosya, zosta
nie rozczłonkowane i ostatecznie zgniecione. Polaków zaś należy po prostu zetrzeć z oblicza ziemi.
Prasa polska winna być zniesiona bez wyjaśnieńia przyczyny. Zawie
szona ma być również prasa fran
cuska i duńska w obrębie Alzacyi, Lotaryngii i Szlezwiku. Jednakże szczególną uwagę należy zwrócić na polaków. W stosunku do nich można zmienić nawet prawa zasa
dnicze. Na polaków należy patrzeć, jak na helotów. Należy pozostawić im tylko trzy przywileje: uiszczanie podatków, służbę , wojskową i nie- S puszczanie pary z gęby!
Ale spieniona fala szowinizmu niemieckiego wzbiera jeszcze wy
żej! „Naród niemiecki jest ludem, od Boga wybranym, jego wrogowie są wrogami samego Boga!" —wołają profesorowie z katedr.
— Myśmy najlepsi w świecie koloniści!—odzywają się chórem inni pisarze niemieccy,—najlepsi maryna
rze, a nawet kupcy najlepsi. My bez wątpienia jesteśmy najbardziej wojowniczym narodem na świecie!
W tym duchu bardzo często, przy każdej zdarzonej okoliczności, wygłaszane są mowy z wysokości tronu.
- Na tym świecie żadna spra
wa nie może być rozstrzygnięta bez udziału Niemiec i Cesarza niemiec
kiego, mówi, Wilhelm II podczas jubileuszu założenia królestwa pru
skiego, a cały naród niemiecki po
takuje samochwalstwu swego wje- lomównego monarchy.
A samochwalstwo to nie zna żadnych granic. . Według niektó
rych historyków pruskich,, wszystkie narody europejskie! są właściwie niemieckiego pochodzenia, gdyż należą do szczepu indogermańskie- go. Francuzi,, włosi, hiszpanie, nie mówiąc już o anglikach, Szwedach i duńczykach, to tylko niemcy zwy
rodniali, którzy zapomnieli o swem pochodzeniu, ale wyprzeć go się ńie mogą. Zresztą krwi niemiec
kiej narody te zawdzięczają zdol
ności swbje i wszystkie zdobycze kultury. Germanami- z pochodze- niai są również słowianie i germa
nami w przyszłości zostaną. Pisarz niemiecki, Ch. Chamberlain, autor
„Podstaw wieku 19-go“ wyraźnie się w tej kwestyi wypowiada:
- Do wielkiej rodziny niem
ców zaliczam wszystkie plemiona Europy północnej, jakie się ukaza
ły w historyi pod nazwą celtów, germanów i słowian, z których w drodze nader złożonego procesu wyszły narody współczesne. To, że one wszystkie od jednego pnia pochodzą, nie ulega żadnej wątpli
wości, lecz w tej rodzinie germa- nin w znaczeniu ściąłem, jak go pojmuje Tacyt, był o tyle wybit
nym pod względem fizycznym i umysłowym, że czujemy się w pra
wie jego imieniem nazwać całą ro
dzinę. Niemiec staje się również dźwignią współczesnej kultury eu
ropejskiej. Dzisiejsza Europa roz
ciągnęła pyszne konary swej rasy na całą kulę ziemską, ale te kona
ry są spojone krwią niemiecką.
Prawdziwe dzieje ludzkości roz- poczną się od tej chwili, gdy niem
cy zagarną pod swe potężne ramię dobytek puścizny starożytnej.
Po tak śmiałem twierdzeniu, ustalającem przynależność wszyst
kich narodów do rasy germańskiej, Chamberlain, a za nim cały zastęp poczytnych pisarzów niemieckich, już wcale się nie krępuje w swych sądach i obwieszcza zdumionemu światu, jako wszyscy wielcy ludzie przeszłości i teraźniejszości byli albo czystej krwi niemcami, albo w każdym razie posiadali domiesz
kę krwi germańskiej.
Niemcem 'z pochodzenia, jak stanowczo utrzymuje Chamberlain, był Dante, Franciszek z Assyżu, Pascal; domieszkę krwi niemieckiej mieli w swoich żyłach Benvenuto Cellini, Michał Anioł, Leonardo da Vinci, Rafael i wielu innych. Apo
stoł Paweł był również czystej krwi niemcem. Co więcej, według Rei- mera, autora olbrzymiego dzieła p. t. „Niemcy pangermańskie" sam Jezus Chrystus musiał być pocho
dzenia niemieckiego. Dowodem tego mają być jego jasne włosy, oczy niebieskie i zupełnie niemiec
ki wyraz twarzy. Gdyby te dowo
dy dla sceptyków nie były dosta teczne, wystarczy poddać analizie samo imię Jezu®. Pierwsza sylaba Jes stanowi prostą odmianę zgło
ski Ger, drUga sylaba us jest koń
cówką łacińską, służącą do ozna
czenia rodzaju męzkiego, równo
znaczna z niemieckiem man. Cóż może być bardziej nad to przeko
nywającego?
Zupełnie według tej samej me
tody i z równą prostotą inny pi-, sarz niemiecki, Ludwik Woltman, przychodzi do wniosku, że wszy
scy najwybitniejsi malarze, rzeźbia
rze, myśliciele i poeci, których Wło-
chy wydały w dobie Odrodzenia, byli krwi niemieckiej. Książka Wolt- mana „Germania i Renesans wio ski“ , pomimo swych paradoksów, obrażających naukę i czytelnika, wywołała w Niemczech zaintereso
wanie nie mniejsze, niż dzieło Chamberlaina, i doczekała się w po
ważnych miesięcznikach niezwykle pochlebnej oceny.
Jak widać z powyższego, szo
winizm niemiecki ujawnia wszyst
kie cechy megalomanii nawskróś chorobliwej. Ulega jej obecnie nie tylko każdy niemiecki szewc albo sklepikarz, lecz także profesor, uczony, a zwłaszcza—każdy niemie
cki mąż stanu. Aby zrozumieć źró
dło tej obłędnej pychy, należy uprzytomnić sobie, że od zarania dziejów aż do dni naszych niemcy byli bici przez swoich sąsiadów.
B ili niemców rzymianie, b ili pola- cy, gdziekolwiek się z nimi starli—
czy na Psiem polu, pod Płowcami, pod Grunwaldem, czy pod Byczy
ną,—b ili ich turcy, szwedzi, a nade wszystko bili ich francuzi. Napo
leon upokorzył Austryę i rozgromił Prusy. Gdy w końcu po tyło wie
kowych klęskach i upokorzeniach naród niemiecki nie tylko zwycię
żył swych dawniejszych panów, ale zdołał się zjednoczyć w silny orga
nizm państwowy, nic dziwnego, iż, olśniony nagłem wywyższeniem, do
stał zawrotu głowy. Zaledwie w y szedł z dusznych i ciasnych za
ścianków, a już marzy o roli prze
wodniej i o panowaniu nad światem.
Atoli Niemcy współczesne umie
ją nie tylko upajać się własną w iel
kością, potrafią również niezachwia
nie dążyć do wytkniętego celu. Aby stać się państwem światowem, m u
szą pokonać Anglię, królową mórz i władczynię kolonii egzotycznych.
Wojna Niemiec z Anglią jest nie
uchronna— o tern wie każdy oby
watel Rzeszy, a zaś rząd niemiecki z gorączkowym pośpiechem szyku
je się do walki. Świadczy o tern namiętne zajęcie się narodu nie
mieckiego sprawami morskiemi, świadczy gorliwa działalność nie- mieck:ch „związków morskich" oraz pośpieszna budowa floty niemiec
kiej, przeznaczonej nie dla obrony, ale do ataku. Hasło „przyszłość Niemiec na morzu!" rozlega się na obszarach Rzeszy coraz głośniej i coraz butniej, a nadzwyczajna pomyślność ekonomiczna kraju, nadmiar ludności, poczucie własnej siły i pewność siebie, a nadewszy- stko gwałtowna potrzeba nowych prowincyi i nieprzeludnionych k o lonii dla wolnego zbytu ogromnych zapasów towaru i... ludzi wytwarza
ją naturalne podstawy imperyalizmu niemieckiego, który niepowstrzyma
nie popycha cały naród do walki decydującej o pierwszeństwo na morzu.
Dla osiągnięcia wielkiego celu rząd niemiecki unika konfliktu na kontynencie Europy, pragnie żyć z sąsiadami w stosunkach przyjaz
nych i na razie bynajmniej nie my
śli o zaokrągleniu swych granic.
Zapewne, że Królestwo Polskie by
łoby dla państwa pruskiego nabyt
kiem bardzo pożądanym, gdyby nie przeludnienie i nie wybitnie polski charakter kraju. Niemcy nie chcą obcych żywiołów wprowadzać do państwa, pragną uniknąć kłopotów narodowościowych, dążą do podbo
ju prowincyi zamorskich, podatnych do kolonizacyi, i w tym celu m u
szą z mocarstwa lądowego stać się potężnem mocarstwem morskiem,
„państwem wszechświatowem".
Wszystkie znaki na ziemi i na niebie zdają się świadczyć o tern, że Niemcy cel ten osiągną. Ułatwi im zadanie konserwatyzm i antimi- litaryzm Anglii, oraz błędne mnie
manie o niezwyciężonej flocie bry- tańskiej. Niewątpliwie flaga nie
miecka zatryumfuje nad angielską, jeżeli tylko w chwili stanowczej nie zawiedzie słynny system pruski, jak to się zdarzyło po Jenie. Skoro bowiem żelazna obręcz bezdusznej tresury pęknie, naród niemiecki, tak butny i chełpliwy w powodzeniu, okaże się podczas klęski z winy systemu niezdolnym do samodziel
nego działania, wówczas też Rzesza zjednoczona w jednej chwili roz
paść się może na państewka pro- wincyonalne.
Obecnie jednak przyszłość po
lityczna Europy wschodzi pod zna
kiem „Niemiec wszechświatowych".
Stanisław Kozłowski.
WIOSNA WŁOSKA.
Migdałowe kwitną drzewa, Winnic się zielenią wzgórza, W iatr zapachy pól przywiewa, Ziemia w słońca się topieli, Niby w ogniu złotym, nurza, A w klasztornej białej celi W dzień pachnący, słodki, cichy, Na modlitwach trwają mnichy...
Oliwkowy gaj omdlewa, Bezwład niesie mu południe, A u stóp mu, szemrząc cudnie, Lazurowe morze śpiewa, Jak rozpięta harfa boża...
O skaliste się przedproża Rozpryskują białe piany, A brzeg stoi zasłuchany...
Gdzieś, daleko, żagiel błyska Na wypukłej, modrej toni...
Smętna pieśń rybaków dzwoni To daleka, to znów bliska, Kiedy wiatr ją ku nam goni...
A przed nami wód przestrzenie, Szafirowe, jak marzenie, Rozhuśtane, jak kołyska...
Słońce strzały swoje ciska I przebija gąszcz glicynii, Rozsypując krążki złote, Dar swój szczodry i pieszczotę Dla marmurów i dla pinii...
Tęskna słodycz bez nazwiska Obejmuje wszechświat cały—
Ziemię, niebo, morze, skały...
Zdzisław Dębicki.
Sen szpady,
W rękojeści złotej szpada, Z hartowanej, ostrej stali — Słońce się w jej klindze pali, Drży księżyca światłość blada...
Przeszłość swoją opowiada, Przywołując sny zoddali, W rękojeści złotej szpada Z hartowanej, ostrej stali...
Dawniej mistrze błysk je j znali, Gdzie się tylko wszczęła zwada, Ona cios śmiertelny zada, Żądna świeżej krwi korali,
W czci obronie, jak grom spada — W rękojeści złotej szpada...
Stary zegar.
Na kominku zegar dzwoni, Amor złoty łuk napina...
Smętnie marzy margrabina, Wachlarz drży w jej białej dłoni...
Wspomnień wabny czar ją goni, Młodość cudną przypomina — Na komnku zegar dzwoni, Amor złoty łuk napina...
Dusza słodko śnić zaczyna:
Król namiętnie szepce do nićj I kolana przed nią zgina...
Upojenia mknie godzina — Wśród powiędłych kwiatów woni Na kominku zegar dzwoni...
Zdzisław Dębicki.
3
Konst Meunier. Uduszony^w kopalni.
Twórca „ Pomnika pracy".
Zbiorowa wystawa prac Meunier’a z okazyi 75-letniego jubileuszu
Uniwersytetu w Louvain.
W roku 1909 w maju obchodził katolicki uniwersytet w Louvain sie- demdziesięcio-pięcio - letnią rocznicę swego istnienia. Do komitetu ju b i
leuszowego powołano między innymi wielkich dygnitarzy i urzędników pań
stwowych (jak arcybiskupa z Malines i ministra sztuk i nauk). Uroczyste ceremonie uświetniono wykonaniem dwóch oratoryów: „Szczęśliwości" (Be- atitudes) C. Francka i “ Św. Katarzyny"
dyr. konserwatoryum w Brukselli, sławnego kontrapunkcisty Tinel’a. Ca
ły przebieg obchodu miał charakter bardzo podniosły. Rzutki komitet w celu uświetnienia jubileuszu powziął myśl urządzenia zbiorowej wystawy dzieł pracującego tu niegdyś przez wiele lat Konstantego Meunier’a. Otwar
cie owej wystawy stanowiło jednę z większych uroczystości jubileuszo
wego programu. Zebranie wszystkich dzieł mistrza, rozsypanych po muzeach, lub pozostających w prywatnym ręku, w y
stawa, urządzona z wielkiem poczuciem stylu, wreszcie wykonanie pozostawione
go przez M euniefa wkartonach „pomnika pracy"—przypada komitetowi obchodu w udziale, jako wielka zasługa.
W artystycznych dziejach Belgii, a nawet w artystycznem życiu sąsia
dujących z Belgią krajów, jest owa w y stawa, a zwłaszcza choć tylko prowi
zoryczne wystawienie pomnika pracy, wielkiem i waźnem zdarzeniem.
Pierwszy to raz od śmierci Meu- nier’a można oglądać całe malarskie i rzeźbiarskie „dzieło", jakie ten nie
słychanie pracowity i genialny artysta po sobie zostawił.
Swego czasu w artystycznym świecie belgijskim Meunier ze swą kolosalną twórczością był tak nieocze
kiwanym, przyszedł tak niespodzianie, jak zwykle przychodzą geniusze. Nie miał żadnych poprzedników. Wśród współczesnych nie miał również ani
podobnych sobie, ani blizkich. Naj- tężsi rzeźbiarze belgijscy, jak de Vi- gne, Dillens, Geefs Rousseau, a choćby Frajkin, mistrz M euniefa, nie mają ż nim nic wspólnego. Nawet osławio
ny Jef Lambeaux, belg z krwi i kości, mógłby być synonimem przeciwień stwa, dosadnym kontrastem wzglę
dem M euniefa, który, jak wyra
ził się pewien niemiecki krytyk,
„b y ł koniecznością swego naro
du".
Meunier dał myśl, która zro
dziła gesty, Meunier potęż
ną dłonią ujął życie sw ego n a r o d u od n a jn iż s z y c h pod
staw. Tamci wszy
scy kochali Bel gię, co zrodziła się ze starej Flan- dryi,M eunierko chał Belgię, jako c z ę ś ć c a łe g o świata. Tamci wszyscy kocha
li sztukę, nie troszcząc się o jej związki z czasem, epoką i ludźmi— Meu
nier w s w e j sztuce ukochał c ie rp ią c y c h i p ra cu ją cych ludzi swej e- póki. I stała s ię r z e c z dziwna: ar
tysta naj
mniej szo
winistyczny ze wszyst kich s o b i e w s p ó łc z e s- nych stał sit?
najbardziej n a r o d o wym 'a rty sta , n a j
mniej wal Konst Meunier. Górnik.
czący o ideje „czystej sztuki", stał się najwybitniejszym jej rzecznikiem. Prze- staje to być zagadką, gdy zgodzimy się, że w zrozumieniu swego narodu leży zrozumienie ludzkości i że z uko
chania ludzkości wywodzi się ukocha
nie sztuki.
Twórczość M euniefa możnaby po
dzielić na dwie części: na dzieło ma
larskie, które pochłania prawie wyłącz
nie myśl mistrza aż do pięćdziesięciu lat jego życia, i na dzieło rzeźbiarskie, któremu służył do śmierci.
Meunier, jako malarz, nie zyskał
by chyba ani nieśmiertelności, ani sławy, ani uznania. Jeśli mówi się dziś o jego obrazach, to tylko dlate
go, że stanowią one ciekawy przyczy
nek do poszukiwań mistrza, że odkry
wają drogę, na której rozw ijały się plany i twórcze marzenia rzeźbiarza- Meuniera.
W początkowych, nic nie mówią
cych pracach, idzie cykl obrazów z Hiszpanii, również nic nie mówiący.
Ogarnia zdumienie na myśl, że malo
wał to genialny artysta. Walki by
ków, torreadorowie, wnętrza fabryk tytuniu, słabe impresye, nie wiadomo, czy rzeczywiście z Hiszpanii, czy ma
lowane pod wpływem „Carmen" Bizefa.
Późniejszy cykl stanowią czasy i chwile z życia robotniczego ludu.
Widać tu już zaczyn wielkiego dzieła „Pracy", ale jakże nie
świadomy i nieudolny! Malo
widła, po których znać, że du
sza M euniefa nie wyplątała się była jeszcze z konwenan
sowego światopoglądu. Obra
zy, na których ludzie budzą li tość i proszą o płaskie współ
czucie. Węglarnie, czarne wioski, huty, ta kraina ko
pciu i sadzy. Z nieudol
nych płócien idą nieśmia
ło pytania: źle tu jest,—
gdzież jest lepiej? Nie odpowiedzianoby nigdy na tak słabe i nieudol
ne pytania.
Zupełnie co inne
go w rzeźbie. Tu na
stał koniec nieświa
domym poszukiwa
niom. Tu panuje czarodziejska prze
nikliwość, jaka wią- że najmniejsze na
wet prace w zwar
tą całość, wiodącą do ostatecznej syn
tezy: do „pomnika pracy".
Tu mamy do czy
nienia więcej, niż z ar
tystą. Przemawia do nas posłannik trudu, cierpienia i miłości.
Przemawia twórca, w y o b ra ża ją cy w swem dziele Pra
cę, jak całą war
stwą żyjącego po
kolenia zdąża na—i przód i unosi ludz
kość ku wyżynom.
Przemawia mistrz^ pa
trzący rozumnie, z nie-
Konst. Msunier. „Przemysł", płaskorzeźba, stanowiąca Jeden z boków pomnika „Pracy".
zmierzoną miłością, na potężny pochód człowieka ku przyszłości. Spokoju Meunier’a, jego rozwagi twórczej nic nie mąci. Nie odbierają mu jej, (jak w „Umęczonym", („le supplicić") zgru- chotane cierpieniem piersi, silne a tak nie możne ramiona skaleczonego pra
cownika, ugodzonego w ostateczne mienie człowieka, w pracujące ciało.
Nie odbierają bezmiarowi spokoju pra
cownice-górniczki, z których artysta stwarza przedziwny typ przyszłości, typ silnej kobiety, co potraciła swe zdziecinniałe wdzięki, typ kobiety sa
modzielnej, hartownej i silnej. Jakże piękne, choć surowe, są te kobiety Meunier’a, te mieszkanki strasznego kraju, gdzie wszyskich niewoli krępu
jące łyko obowiązku, te gracye z czar
nej ojczyzny dymu i kurzu! Spokoju Meuniefa nie mąci uduszony w szy
bie robotnik i płacząca nad jego cia
łem matka („La douleur") i całe tysiące innych, równie cierpiących.
Górnicy, robotnicy najprzeróżniej
szego fachu, tragarze („debardeur"—ulu
biony typ Meunier’a, w którym personi- fikuje handel), ci pośrednicy między lądem a morzem, ten żywy myślący sprzężaj, jakim zapobiegliwa myśl usi
dlać chce cały świat—oto meunierow- skie symbole. Artysta kocha je, ale nigdy nad niemi nie ubolewa. Na tem polega wielki czar twórczości Meuniefa, na tem przedmiotowość i godność meunierowskich postaci. Byłżeby Meunier człowiekiem zimnym, po
wściągliwego serca? Nie. Ale wielka miłość nie zniża się do litości.
Zadośćuczynienie filozoficzne od
najdzie łatwo uważny widz w „Ecce homo" i w „Trójcy świętej" Meuniefa.
(Niewyliczam wielu innych tego sa
mego kierunku prac). W „Trójcy świę
tej" Bóg Ojciec ma oblicze tak prze- ryte boleścią, że wobec tego bólu niczem są zaczadzeni ojcowie rodzin, szukające trupów matki, młodzieńcy, którym maszyna połamała ręce, jak skrzydła wiatraka. Czem wobec tego oblicza jest ludzki ból?
Cierpienie być musi. Meunier nie walczy z niem, ani też nie korzy się przed niem. Meunier widzi w cier
pieniu szlachetny czynnik pochodu naprzód, nie ku szczęśliwościom, lecz ku wyżynom, ku doskonałościom Pracy, ku zadośćuczynieniu z życia w płod
nym wysiłku dla siebie i innych. Stąd już jeden tylko krok do „pomnika pracy", do wzniesienia się ponad krzywdę i cierpienie, ku uwielbieniu ludzkiego trudu, ku pogodzeniu się z życiem, ku wiecznemu pochwalaniu Pracy, tej najgłębszej mistrzyni życia.
Syntezą tego poglądu stał się wspa
niały „pomnik pracy", którego przed
wczesna śmierć nie pozwoliła mistrzo
wi z projektu wprowadzić w czyn.
Bruksela.
Juliusz Kaden.
Pół wieku Akademii roln. w Dublanach.
Zjazd byłych i obecnych uczniów Akademii rolniczej w Dublanach, za
powiedziany na dzień 12 czerwca b. r., ku uczczeniu półwiekowego istnienia
G łów ny gmach Akadem ii ro ln icze j w Dublanach.
szkoły, zwraca uwagę powszechną na ten zakład naukowy, który, dźwignięty ofiarnością obywatelstwa krajowego, a od szeregu lat utrzymywany kosztem kraju, w najtrudniejszych warunkach niósł wysoko sztandar polskiego po
stępowego rolnictwa. Znaczenie szko
ły dublańskiej nie zacieśnia się do sa
mej tylko Galicyi. Wobec zgermani- zowania szkół w Poznańskiem, które
go ofiarą padł także słynny zakład w Żabikowie, wobec rusyfikacyi w Kró
lestwie, a systematycznego gnębienia wszelkich kulturalnych wysiłków spo
łeczeństwa polskiego w litewskich i ru
skich ziemiach Rzeczypospolitej, Du- blanom przypadła rola szkoły trójza- borowej i do niedawna jeszcze, do założenia Studyum rolniczego przy wszechnicy Jagiellońskiej (1890), jedy
nej wyższej polskiej szkoły rolniczej.
Półwiekowy jej jubileusz staje się tym sposobem datą niebojętną dla cąłej Polski. W zjeździe jubileuszowym we
zmą też udział wychowańcy zakładu z najodleglejszych krańców kraju, od Warty po Dniepr i Niemen. Zarazem data ta nasuwa szereg pytań: czem była Akademia dublańska dla rolnictwa naszego w ciągu tych lat pięćdziesię
ciu? jaki wpływ wywarła? o ile posu
nęła naprzód rozwój kultury rolnej u nas? jak przedstawia się wreszcie stan tej kultury w porównaniu z ta- kimże stanem u obcych?
Za podstawę weźmiemy kraj, w którym szkoła istnieje, dla którego zo
stała stworzoną i na który najsilniej mogła oddziałać.
* * *
Odpowiedzi nie wypadną wesoło.
Gospodarka rolna w Galicyi, mimo wszystko, co się na tem polu zrobiło w ciągu czterdziestoletniej ery autono
micznej (a zrobiło się właśnie zbyt mało), stoi nizko—i daleko jej do zrów
nania się z postępem krajów sąsied
nich, które mają ziemię taką samą, jak my, lub nawet gorszą. Gwałtowny odpływ młodzieży ziemiańskiej do urzę
dów, który w pewnych okolicach przy
brał charakter formalnej ucieczki ze wsi, oddawanie ziemi w dzierżawy krótkoterminowe, które, zwłaszcza w rę
kach żydowskich, jednoznaczne są z obniżaniem kultury rolnej (na 795 dzier
żawców jest w Galicyi żydów 527), gorączka parcelacyjna i spekulacya zie
mią, która, jak piłka, przerzucaną jest z rąk do rąk, tak, iż stosunkowo nie-
5
wielka tylko część większych gospo
darstw zostaje przez dłuższy szereg lat w jednym ręku, wszystkie te czyn
niki utworzyły fatalną tamę, powstrzy
mującą postęp naszego rolnictwa. Stra
ty, wynikające stąd dla majątku naro
dowego, są olbrzymie. Znany teoretyk i praktyk, p. Jan Biedroń, oblicza w swoim „Zielonym sztandarze", że, gdybyśmy na jednym hektarze produ
kowali tyle, co produkują czesi, mo
glibyśmy corocznie zbierać o osiem milionów centnarów metrycznych wię
cej, niż zbieramy, to znaczy, iż traci
my w ciągu dziesięciu lat (biorąc za podstawę ceny przeciętne zboża), ol
brzymią sumą 1,115,000,000 koron, uszczuplając o tyle nasz majątek na
rodowy.
W tej ważnej sprawie pierwszo
rzędną rolę gra wykształcenie zawo
dowe rolników. Wykształcenie to stoi u ziemiam naszych bardzo
nizko. Prof. Bujakwzna- komitem swem dziele
„Galicya" zauważa, że prawie nikt z roi - ników nie poczy tuje systematycz
nej nauki rolni
ctwa za rzecz niezbędną do p ro w a d z e n ia gospodarstw a w dzisiejszych warunkach eko
nomicznych, to też wśród ziemian galicyjskich, obe
cnie gospodarują
cych, znajdziemy z pewnością więcej do
ktorów prawa, niż dy
plomowanych agronomów.
Odpowiednio do tego ubo
gą jest też nasza orygi
nalna literatura rolnicza, tak ubogą,fże szkoły rolnicze w Galicyi, nawet niż
sze, obywają się dotąd bez polskich podręczników. Ostatniemi dopiero cza
sy (1900) zawiązało się w Krakowie Towarzystwo dla popierania polskiej nauki rolnictwa, które wydało szereg poważnych prac naukowych. Trudno wprost pojąć—dodaje wymieniony wy
żej autor--jak można było w kraju wy
łącznie rolniczym przez pół wieku, od nadania autonomii, tak bardzo zanie
dbać sprawę zawodowej oświaty!
W takich warunkach, wśród nie
pojętej apatyi ziemiaństwa krajowego, przypadło działać jedynej przez długi czas wyższej uczelni rolniczej polskiej w Dublanach. Ofiarność nielicznej garstki obywateli, ofiarność i poczucie obowiązku kraju stworzyły zakład na
ukowy, który powinien był wykształ
cić tysiące światłych agronomów, zdol
nych do przystosowywania gospodarki rolnej do form nowoczesnych. Szk' ła
Salaiwykładowa hodowlana.
Dom mieszkalny słuchaczów,
dublańska wychowała tymczasem w cią
gu pól wieku 456, słownie: czterystu
pięćdziesięciu sześciu dyplomowanychrolników z całej Polski.
Wpływ wywarła więc minimalny, a winę ponosi tu niesłychane zacofa
nie i nieudolność warstwy, która, nie umiejąc spełnić zadań, narzuconych przez życie, na wązkim terenie, jaki przedstawia kawał odziedziczonej zie
mi, z takim uporem przecież pragnie zatrzymać sobie przywilej kierowania losami całego społeczeństwa.
* * *
Szkoła dublańska, jak wszystkie niemal pierwsze szkoły rolnicze na zie
miach naszych, jest dziełem inicyaty- wy prywatnej, w danym razie—istnieją
cego do dziś Tow. gospodarskiego we Lwowie.
Ciężkie były czasy, gdy powsta
wała. Wrogi naówczas rząd austryacki gnębił w Ga
licyi wszelki ruch kul
turalny, wszelki ob
jaw życia. Wystar
czy przypomnieć, że Tow. gospo
darskie powsta
wało lat dwa
dzieścia osiem:
ustawy jego zre
dagowano w r.
1817, sankcyę cesarską otrzy
mało w r. 1829, a ukonstytuować się pozwolono mu dopiero w r. 1845.
Już w początkach dzia
łalności swej, na wnio
sek Kaźmierza Krasickiego, powzięło Towarzystwo u- chwałę, uznającą potrzebę założenia szkoły rolniczej wpobliżu Lwowa. Dzięki niezmordo
wanej wytrwałości prezesa Tow., Leona ks. Sapiehy, dzięki ofiarności obywatel
stwa i życzliwej pomocy ówczesnego namiestnika, hr. Agenora Gołuchowskie- go, zebrano dość szybko fundusz na zakupno majątku i założenie i wyposażenie szkoły. Za cenę 44,000 złr. kupiono folwark Dublany o obszarze 707 mor
gów i wkrótce szkołę otwarto.
Ogół ziemiaństwa odpowie
dział na ten doniosły fakt nie
pojętą obojętnością: na pierw
szy rok szkolny wpisało się zaledwie 24 uczniów, a z tych
połowa tylko dobrnęła do egzaminów.
Długie lata musiał zakład walczyć z trudnościami, niejednokrotnie groził mu upadek, lecz niestrudzony orędow
nik jego losów, ks. Leon Sapieha, wszystko pokonał. Gdy zaświtała era autonomiczna, wdrożono starania, by kraj objął na własność szkołę. Szereg lat jednak minął, zanim to uskutecz
niono. D. 12 grudnia 1877 r. stanął układ z Wydziałem krajowym, mocą którego szkoła przeszła na własność
> pod zarząd kraju, a w dwa lata po
tem kraj zakupił od Towarzystwa go
spodarskiego folwark dublański. W tym pierwszym okresie doznawała szkoła kilkakrotnie reorganizacyi: założona po-
Obora na folwarku dublańskim.
czątkowo, jako n’ższa, potem prze
kształcona w średnią, uzyskuje już w latach siedemdziesiątych nową or- ganizacyę i charakter szkoły wyższej.
Wydział krajowy wprowadził szereg doniosłych zmian: pomnożył siły na
uczycielskie, rozszerzył program na
ukowy, uzupełnił laboratorya. W r.
1901 uchwałą sejmową przyznano szko
le tytuł Akademii rolniczej, który, nie zmieniając zresztą zasadniczo jej ustro
ju, zapewnił jej także formalnie równo
rzędne stanowisko z podobnemi za
kładami naukowemi w państwie.
Dziś jest Akademia dublańska za
kładem poważnym w calem znaczeniu tego wyrazu. Rozległy jej aparat two
rzy istną osadę. Prócz samej Akade
mii, w ścisłym związku z nią, istnieje tu szkoła dla służby folwarcznej i szko
ła gorzelnicza. Akademia posiada dla swego użytku folwaik obszaru 386 he
ktarów, pola doświadczalne, wzorową oborę, gorzelnię, ogród pomologiczny, staw, stacyę meteorologiczną, stacye dla chemii i botaniki rolniczej, a wkrót
ce wzbogaci się o stacyę doświadczal
ną dla oceny maszyn rolniczych i za
kład hodowli nasion. Na rozległym terenie wznosi się szereg gmachów:
gmach główny, mieszczący sale wy
kładowe, laboratorya, zbiory muzealne i bogatą bibliotekę fachową, domy mieszkalne dla uczniów (internat), go
Kralowa gorzelnia doświadczalna-
rzelnię, gmach stacyi doświadczalnej chemiczno-rolniczej, liczne budynki go
spodarskie. Budżet roczny całego za
kładu wynosi 290,000 koron, z czego kraj płaci 58%, rząd 7%, a dochody własne dają 35%.
Grono profesorskie składa się z 21 osób (na czele Akademii stoi od r.
1906 dyrektor, prof. J. M. Pomorski) i posiada w swym składzie szereg zna
komitych sił naukowych. Przeszło trze
cia część uczniów pobiera stypendya od 200 do 600 koron rocznie, są nad
to miejsca funduszowe (12), zapewnia
jące ?ypełnie bezpłatną naukę i utrzy
Grono słuchaczów Akademii z dyr. Pomorskim.
manie w internacie. Istnieją zatem wszelkie ułatwienia i wszelkie warun
ki, aby młodzież ziemiańska nauczyła się sztuki racyonalnego gospodarowa
nia. Wszelkie—oprócz dobrej woli in
teresowanych, oprócz zrozumienia przez topniejącą wciąż warstwę naszych wiel
kich posiadaczy ziemi, że wiek złoty przeminął i trzeba się uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć.
Lwów. Ł.• Łęski.
v. Młoda Rosya.
Kuprin i Arcybaszew.
Jeżeli Andrejew uchodzi za naj
poczytniejszego beletrystę w Rosyi, to Aleksander Kuprin, niemniej utalento
wany, lecz nie sięgający do tak mrocz
nych otchłani, jest bez wątpienia pisa
rzem najpowszechniej łubianym, i dla
tego twórczość jego nie wywołuje tak sprzecznych sądów, jak utwory autora
„Czerwonego śm iechu”.
Powodem ogólnej sympatyi, jaką się cieszy, jest szczery, bezpretensyo- nalny demokratyzm jego talentu. De
mokratyczne zasady, tło, dusze, roz
rzuca na realnem, zawsze dokładnie sprawdzalnem polu doświadczeń, i w d e mokratycznie artystyczny sposób wy- łuszcza rzecz tak prostą, że wydziwić się nieraz nie można, skąd tyle liry
zmu, taka moc romantycznego wczu- wania się w bieg zdarzeń w tym objek- tywnym na pozór, omal nie tendencyj
nym „Pojedynku”, skąd rzewność i współczucie np. dla japońskiego szpie
ga (Kapitan Rybników), którędy wybie
gają perspektywy wszechludzkie z je go rodzajowych obrazków, nowel, po
wieści? W kilku tomach beletrystyki Kuprina zaczytywać się można, jakby w jakimś doskonałym eposie z czasów nieodległych, lecz bieżących—właśnie bieżących, wartko lub wolno, ale zaw
sze rytmicznie, jak „rzeka życia”.
W szystkie tematy Kuprina opano
wane są przezeń i przem yślane do końca. Dojrzały artysta i metafizyk wieczystej ciągłości, powtarzalności zjawisk, stworzył jakiś system wzajem
nego przepychania się nastrojów. O pty
mistycznie usposobiony dla cudownie obracającej się dokoła osi i nigdy nie zmordowanej w swych szamotaniach
kuli ziemskiej i człowieka, ubóstwia ten świat z jego cudacznem bytow a
niem—„ubóstwia oczami, lecz niena
widzi go duszą”, jak powiedział jeden z krytyków, trafiając w sedno. „Nie
nawidzi duszą” Kuprin niechętnie. Kie
dy indziej—nie w dwudziestym wieku, gdzie indziej —np. w Ameryce, w Szwe- cyi albo i we Francyi, byłby doskona
łym humorystą, zaśmiewałby się do rozpuku, a śmiech byłby to dobry, nie łzawy, jak u Gogola, lecz raczej jędrny i czerstwy, jak u Marka Twaina.
Ale będąc pisarzem rosyjskim z epoki najsmutniejszej w dziejach, Kuprin nie może nie nienawidzieć obrzydłego, haniebnego trwania zjawisk w tej for
mie, w jakiej się one udzielają rosya- ninowi. To nie znaczy, żeby nie miał podobać sobie „świata rzeczy w so
bie”. Właśnie ten świat: świat zjawisk niezmiennych, pozawartościowych, odar
tych ze złudy przypadkowości, hańbią
cych istnienie—trafia mu ogromnie do przekonania.
Ilekroć Kuprin opisuje jakie zdarzenie, pewien konkretny, oczywiście, z konieczności, fakt — tyle razy ulega pokusie usta
lenia całej akcyi w szere
gu dni lub miejsc w nie
skończonym łańcuchu fak
tów podobnych, wobec których samo zdarzenie staje się natychmiast czemś drugorzędnem , b owi e m środek ciężkości przenosi się na jego trwałość, po- wtórność.
„Często, zawsze, sta
le jednakowo, niezmiennie, stereotypowo” i t. p .—to
ulubione epitety akcyi, rozwijanej przez Kuprina; one robią zeń poetę, i bez nich rozpacz rozsadziłaby go przy pierwszej noweli. „Wszelki wypadek, coś, co się zdarza po raz pierwszy, wszelkie „nagle”, wszelkie pogwałce
nie zwyczajności przeraża i odpycha od siebie tego dziwnego konserwaty
stę ”, zauważa krytyk Czukowskij—
i w długim szeregu cytat i zestawień wykazuje tę paniczną obawę Kuprina przed siłą przypadku, która mu się zresztą nigdy inaczej nie przedstawia, jak deus ex machina.
Ale powieści i nowele Kuprina, choć wolne od wszelkiej metafizyki, choć nie rozwiązujące żadnej zagadki bytu ponad algebraicznemi formułami, jakich dostarcza życie codzienne, po
Aleksander Kuprin.
wszednie—pełne są mądrości Eklezya- sty w przekraczaniu poprzez nędzę życia, pełne wielkiego ukochania i współczucia w odtwarzaniu „ludzi bezdomnych”. Kuprin lubi całego człowieka, ale więcej jego ciało, przy
zwyczajenia, słabości, grzechy i grzesz
ki. W opisach żądzy, nabrzmiewają
cej w żyłach dwojga istot, które legną do siebie—mało ma równych; poczu
ciem miary, potęgą wrodzonego arty
zmu, zdystansował zawodowych por
nografów, a jego „Rzeka życia”, choć zamącona kloaczną lubieżnością, jest doprawdy tragiczną, na wzór np. dra
matów Czechowa, które, choć czyste, choć omal że niecielesne, jednak siłę swą destrukcyjną czerpią również z ge
nialnego objektywizowania codzienno
ści (np. „Iwanow”, „Trzy siostry,” „Stryj Wania").
Kuprin jest naturą zdrową, fizycz
nie niespożytą. Stać go na dokładne, wyczerpujące studya nad psychologią tak skomplikowanej dramatycznie „ka
sty ” społecznej, jak np. prostytutki.
Ostatnia jego powieść p. t. „Jam y”
odsłania światu dno nędzy, gehennę rodzaju kobiecego, nie tylko opisowo, ale i w doskonałem oświetleniu psy- chologicznem. Autor poświęca powieść młodzieży, wyrażając w przedmowie ufność, że rodzice dojrzewającego dziś pokolenia ani na chwilę się nie zawa
hają z poleceniem jego książki tym, od których zależeć z czasem będzie leczenie ludzkości od jej najokropniej
szego wrzodu. Powieścią tą zatem ma Kuprin spełnić czyn obywatelski.
* **
Z punktu widzenia ety
ki obyczajów lub sanacyi istniejącego poglądu na moralność płciową wątpli
wą przysługę oddaje spo
łeczeństwu pisarz inny, głośny dziś pono na ca
łym świecie autor „Sanina”.
— Michał Arcybaszew.
Powieść ta, będąca ko
roną twórczości Arcybasze - wa, doczekała się przed konfiskatą w Rosyi kilku wydań i olbrzymiej popu
larności nie tylko wśród platonicznie reagujących czytelników, lecz i w ła
two zapalnej warstwie spo
łecznej, której na imię
„młodzież szkół średnich”. „Sanin” to omal nie bezpośrednio ukazaniem się swem wywołał dreszcz „wolnej miłości11, dla której propagowania poczęły powsta
wać w różnych miastach (zwłaszcza na prowincyi) „Ligi wolnej miłości", o bar
dzo pokaźnej nieraz ilości czynnych adeptów płci obojga. Był to owczy pęd, w dosłownem znaczeniu tego wy
razu; wykolejona, wygłodzona na du
chu młodzież lat porewolucyjnych rzu
ciła się na oślep na manowiec, tak ku
sząco odsłonięty w gęstwie leśnej i wskazany przez verba m agistri. J e żeli dziś moraliści mogą być spokojni o dalsze wpływy zakazanej powieści na umysły podlotków, to nie dlatego, że prokuratorya położyła „tabu" na
„krzyk ciała", wyrywający się z ust Rok IV. f i 23 z dnia 5 czerwca 1909 r. 7